• Nie Znaleziono Wyników

Codzienna prasa polska w Kijowie w latach 1906-1918 : wspomnienia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Codzienna prasa polska w Kijowie w latach 1906-1918 : wspomnienia"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Garztecki, Stanisław

Codzienna prasa polska w Kijowie w

latach 1906-1918 : wspomnienia

Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 8/1, 107-119

(2)

CO D ZIEN N A PR A SA PO L SK A W K IJO W IE W LA TA C H 1906— 1918

WSPOMNIENIA

Po m anifeście paźd ziern ik o w y m 1905 r. p o w staw ały w K ijow ie i inny ch w iększych, a n a w e t m ały ch o środkach n a U k rain ie różne polskie o rg a ­ nizacje k u ltu ra ln e , sportow e, zw iązki pracow ników , w o lny ch zawodów, k lu b y tow arzyskie, te a tr z początk u am atorski, a od 1908 r. stały . P rz y ­ stąpiono n a ty c h m ia st do organ izacji p ra sy polskiej. G ru p a członków Ligi N arodow ej p o stanow iła w ydaw ać codzienne pism o polskie w K ijow ie ja ­ ko n arzędzie m asow ego o d d ziały w an ia n a polską opinię pu bliczn ą na U krainie. P o w sta ł k o m ite t o rg an iz ac y jn y z W ilhelm em K uliko w sk im na czele, ziem ianinem i ad w o k atem , w y b itn y m działacgem społecznym . K u ­ likow ski nam ów ił do w zięcia u d ziału w ty m przedsięw zięciu zam ożnego ziem ianina i społecznika W łodzim ierza h r. Grocholskiego, te n zaś z kolei w ciąg nął sw ych p rzy jació ł, tak że ziem ian, Tom asza M ichałow skiego, A n ­ toniego C zerw ińskiego i Szczęsnego P oniatow skiego. Założony został szyb­ ko odpow iedni k a p ita ł udziałow y, zorganizow ano re d a k c ję i 1/14 lutego

1906 r. uk azał się p ierw szy n u m e r „D ziennika K ijow skiego” . B yło to pism o polityczne, sp o łe c z n o -k u ltu ra ln e i literack ie. S k ład pierw szej r e ­ d ak cji b y ł n a stę p u jąc y : n aczeln y re d a k to r d r W itold Lew icki, jego za­ stępca i naczelny p u b lic y sta E d w ard Paszkow ski, piszący rów nież felie ­ to n y pod pseudonim em C zarn y Jegom ość, S ta n isław Zieliński, L u d w ik Zieliński, Z y g m u n t M ostow ski, W acław D obrzyński, Leon R adziejow ski. P ism o podpisyw ał jako re d a k to r i w y d aw ca W łodzim ierz h r. G rocholski. K a d ry red a k c ji b y ły p ły n n e i ty lk o red . P aszkow ski p raco w ał od początku do końca istn ien ia „D zien nik a” . P ierw szy m a d m in istra to re m b y ł W. K u li­ kow ski. Po p a ru m iesiącach red. L ew icki opuścił K ijów i n aczeln y m r e ­ d a k to re m został Jo ach im B artoszew icz1. K ulik ow ski został zastępcą nacz.

1 Joachim Bartoszewicz- (1867—1938) b ył publicystą politycznym i czynnym po- . lityk iem . Podczas osobistych zetknięć się z nim zdołałem w yłow ić pew ne daty i fakty

(3)

y-10 8 S T A N I S Ł A W G A R Z T E C K I

re d a k to ra , a a d m in istra to re m p. Zabłocki (którego im ienia nie p am iętam ). B artoszew icz k iero w ał re d a k c ją do 1913 r. Od stycznia 1913 do sie rp n ia 1914 n aczeln y m re d a k to re m b y ł S. Z ielińsk i2, a o sta tn im , tj. do końca 1918 r., b y ł Jo ach im W ołoszynow ski3. W szystkich w y m ien io n y ch re d a k

-cynę w W arszawie i po dwuletniej praktyce porzucił ją na zawsze. Pojechał do Paryża i skończył tam Szkołę Nauk Politycznych, po czym pracow ał w W ydziaje Krajowym w e L w ow ie. W 1906 r. przyjechał do K ijowa i objął redakcję „Dziennika K ijow skiego”. A le jego pasją życiową była polityka i stąd jego publicystyka p o li­ tyczna w „D zienniku” oraz udział — na stanow iskach kierowniczych — w różnych organizacjach politycznych i społecznych. Dodam jeszcze (znane m i z prasy) fakty z jego działalności po w ojnie. W 1918 r. w yjech ał do Paryża i pracował w KNP, a w 1919 r. został kierow nikiem w ydziału politycznego delegacji polskiej na k o n fe­ rencję pokojową w W ersalu. W Polsce niepodległej należał do najbliższych w sp ó ł­ pracow ników R. Dm ow skiego. B ył senatorem z wyboru i prezesem Zarządu G łów ­ nego Stronnictw a Ludow o-N arodowego do 1937 r. Jeszcze przebywając w K ijow ie chorował na oczy. W ostatnich latach życia stopniowo tracił w zrok i w 1937 r. utra­ cił go zupełnie. Zmarł w 1938 r.

2 Stan isław Z ieliński był z zawodu adwokatem , a z zam iłowania dziennikarzem , publicystą, działaczem społecznym i politykiem . Od 1906 do 1914 r. — członek re­ dakcji „D ziennika”. Jeden z założycieli, w iceprezes i prezes Polskiego Towarzystwa G im nastycznego i w ielu innych organizacji sportowych i kulturalnych. Po w ojn ie pracow ał jako publicysta w pism ach endeckich. N ależał do tego sam ego obozu po­ litycznego, co J. Bartoszew icz i był członkiem Zarządu Głównego Stronnictw a L u ­ dow o-N arodowego. Gdy w połow ie m aja 1923 r. redaktor „Dziennika Poznańskiego” Marian Seyda został m inistrem spraw zagranicznych, pow ołał S. Z ielińskiego na stanow isko w icedyrektora departamentu adm inistracyjnego MSZ, którem u podle­ gały m. in. spraw y personalne. Na tym stanow isku przeprowadził Zieliński drastycz­ ne rugi w m inisterstw ie, usuw ając z niego przeciw ników Narodowej Demokracji, głów nie piłsudczyków . Nazywano go w ted y „szarą em inencją” MSZ. Gdy zaś m i­ nistrem spraw zagranicznych został A. Skrzyński, Z ieliński opuścił m inisterstw o i objął od sierpnia 1924 r. stanow isko konsula generalnego w B erlinie. Na tej p la ­ ców ce przebyw ał do połow y 1930 r., po czym powrócił do W arszawy i zajął się p isa­ niem pam iętników , zam ieszczając od czasu do czasu artykuły w prasie endeckiej. Po ostatniej w ojn ie m ieszkał w Skolim ow ie i tam zm arł W 1947 r.

3 Joachim W ołoszynow ski (1870— 1945), dziennikarz, publicysta, działacz spół­ dzielczy. Redaktor i w ydaw ca spółdzielczego tygodnika w języku ukraińskim „Ś w i­ towa Zirnycia” w M ohylew ie Podolskim w latach 1905—1910. Redaktor naczelny „Dziennika K ijow sk iego” (1914—1919). B ył znanym ukrainofilem i tym należy tłu ­ m aczyć fakt, że w m om encie w ybuchu w ojn y w 1914 r. w ydaw cy „Dziennika K ijow ­ sk iego” w obliczu nadciągających przem ian polityczno-społecznych rozstali się z red. Bartoszewiczem . W Polsce niepodległej b y ł nacz. redaktorem tygodnika „Głos P o­ dola” w Kam ieńcu Podolskim (1920), nacz. redaktorem tygodnika „Przym ierze” (1921), dyrektorem Zrzeszenia Samorządów P ow iatow ych (1922—1926). B ył następnie nacz. redaktorem tygodnika „Przegląd W ołyński” w Łucku (1927). N astępne funkcje: p o­ seł do sejm u z W ołynia (1928—1930), naczelnik w ydziału samorządowego w ojew . w ołyńskiego (1930—1932), kierow nik Zrzeszenia Spółdzielni na W ołyniu (1932—1934), senator z W ołynia z listy państw ow ej (1935—1938). J. W ołoszynowski zam ieszczał rów nież artykuły w pism ach: „Naród”, „Epoka”, „Drogi”, „Ukraińska N iw a”. W

(4)

la-torów — z w y ją tk ie m red . L ew ickiego — znałem osobiście, a in fo rm acji 0 p o w stan iu „D ziennika K ijow skiego” udzielił m i red . S. Z ieliński, z k tó ­ ry m pozostaw ałem w dość zażyłych stosunkach.

A by zrozum ieć, dlaczego p ró b y w y d a w an ia postępow ych dzienników polskich w K ijow ie w okresie la t 1906— 1916 kończyły się w k ró tk im cza­ sie fiaskiem , należy zaznajom ić się z p ro g ram em ideow ym „D ziennika K ijow skiego” , a także z p o d staw am i fin an sow y m i tego pism a. P ro g ra m ten , k tó re m u re d a k c ja b y ła w ie rn a do 1908 r. (z m in im a ln y m i zm ianam i n a stano w isk ach k ierow niczych, ale byli to w ciąż członkow ie Ligi N aro ­ dow ej), dokładnie odzw ierciedlał dążenia w n a stro je w iększości ziem iań- stw a i b u rż u a z ji polskiej n a U k rain ie. W całostronicow ej odezwie Do

C zy teln ik ó w , zam ieszczonej w n rze 1, re d a k c ja ogłosiła sw oje „w yznanie

w ia ry ” . Z powodzi ogólnikow ych i m g listy ch h aseł „ogólnoludzkich id ea­ łów wolności, b ra te rs tw a , ró w n o u p raw n ie n ia w szy stk ich zam ieszkujących R uś narodow ości, obrony narodow ych, k u ltu ra ln y c h i re lig ijn y c h in te ­ resów P olaków n a R usi oraz re fo rm y stosunków a g ra rn y c h , w sk azanej przez n a u k ę i potw ierd zo nej przez dośw iadczenia zachodnich k ra jó w ” — zaledw ie m ożna było w yłow ić b ard ziej k o n k re tn e „zw alczanie idei roz­ b u d zający ch nienaw iść k lasow ą” oraz o kreślenie P olak ów n a U k rain ie jako „nie kolonistów lub przybyszów , lecz odw iecznych pracow n ikó w na tej ziem i, k tó rą ojcow ie płu g iem ro zo rali i z orężem w rę k u skutecznie b ro n ili p rze d n a w a łą tu re c k ą i ta ta rs k ą ” .

N ato m iast re d a k c ja ja k b y nie d ostrzegła dojrzew ającego po rew o lu cji 1905 r. napięcia k o nflik tó w so cjalny ch i narod ow ych n a U k ra in ie i pokw i­ to w a ła to zagadnienie nic nie znaczącym o k reślen iem : „W yjątk ow e poło­ żenie nasze w śród po b raty m czej ludności ru sk ie j i in n y ch ludów w ty m k r a ju każe n a m m yśleć o p rac y n a d w y tw o rzen iem trw a ły c h podstaw w sp ó łistn ien ia z tym i, pośród k tó ry c h h isto ria n am m iejsce w y z n aczy ła” . J a k w idać, te koła ziem iaństw a i b u rżu a z ji polskiej, k tó ry c h w y razicielem b y ł „D ziennik K ijo w sk i” , nie posiadały żadnego sprecyzow anego p ro g ra ­ m u w spraw ie stosunków po lsk o-u k raiń sk ich.

Za zasługę je d n a k poczytać m ożna „D ziennikow i” k o n sek w en tn e 1 sk uteczne p rzeciw staw ian ie się (ale ty lk o do 1908 r.) k ie ru n k o w i ugodo­ w em u , rep re z en to w a n e m u p rzez odłam ziem iaństw a polskiego n a U k ra i­ nie, na któreg o czele stali ks. Sanguszko, hr. P otocki i h r. Sobański.

Zie-tach 1939—Í944 W ołoszynow ski przebyw ał w W arszawie, a po pow staniu przyjechał już ciężko chory do Krakowa i tam zm arł w 1945 r. (Inform acje biograficzne do 1928 r. zam ieszczone b yły w pozostaw ionej przez J. W ołcszynow skiego autobiografii, napisanej w 1S28 r. Syn jego Julian znalazł oryginał w papierach ojca po jego śm ierci. W 1959 r. otrzym ałem od Juliana W ołoszynow skiego odpis autobiografii o j­ ca, którą syn uzupełnił za okres 1928—1945. Pdaję tę autobiografię i biografię w du­ żym streszczeniu.)

(5)

1 1 0 S T A N I S Ł A W G A R Z T E C K I

m ianie ci, głów nie w łaściciele w ielkich latyfund iów , m yśleli przede w szy­ stk im o zabezpieczeniu swego sta n u posiadania, k tó re m u m ogło zagrażać w yw łaszczenie m ają tk ó w bez odszkodow ania w razie objęcia rządów p rzez stro n n ictw a lew icow e. U tw o rzy li oni S tro n n ic tw o K rajow e, lo jaln e w obec rzą d u S to ły p in a i w y rz e k ają ce się w sp ó łp racy z p o lity k am i in n y ch dzielnic b. R zeczypospolitej. „D ziennik K ijo w sk i” p o tra fił zm obilizow ać przeciw ko nim większość o p in ii polskiej n a U krainie. S to ły p in zaś, choć w w ysokim stop n iu o g ran iczy ł po ro zw iązaniu w 1907 r. II D um y p raw a polityczne P olaków n a U krainie, ch ro n ił je d n a k ich in te re sy m a te ria ln e n a ró w n i z in te resa m i ro sy jsk ich posiadaczy m ajątk ó w . W alka n a łam ach „D ziennika” z polskim lojalizm em i ugodą b yła do 1908 r. k o n sek w en tn y m w cielaniem w życie p ro g ra m u L igi N arodow ej.

„D ziennik K ijo w sk i” m ia ł od p o czątku m ocne p odstaw y finansow e, dzięki czem u p rz e trw a ł bez kłop o tów pierw sze dw a la ta egzystencji. Ju ż w d ru g im ro k u zaczęły n ap ły w ać do a d m in istra c ji ogłoszenia firm kijow sk ich i w arszaw skich, bow iem k lie n te la ogłoszeniow a liczyła się z ty m , że czy teln icy „D zien n ik a” re p re z e n tu ją zam ożne sfery , a w ięc ce­ low e je st reklam o w anie się w ty m piśm ie. Poza ty m w trzecim ro k u is t­ nien ia p ism a udziałow cy zm ontow ali w ła sn ą d ru k a rn ię p.n. D ru k a rn ia P olska, zao patrzoną w k o m p let now oczesnych m aszyn oraz w b o g aty aso r­ ty m e n t czcionek do ro bó t akcydensow ych. M imo że n a k ła d „D zien nik a” w n a jlep szy ch la ta c h oscylow ał około 5 tys. egzem plarzy, pism o stało się dochodowe, a D ru k a rn ia P o lsk a daw ała pokaźne zyski.

Je d n a k .ideologia „D ziennika K ijow skiego” nie odpow iadała w szy stkim P olakom w K ijow ie i na U k rain ie. W K ijow ie b yła sp o ra g ru p a in te li­ gen cji postępow ej i ra d y k a ln e j, u trz y m u ją c e j k o n ta k ty z ra d y k a ln ie n a ­ stro jo n y m odłam em in te lig e n c ji u k raiń sk ie j. Tym czasem „D ziennik K i­ jow ski” w łaściw ie nie zajm ow ał żadnego stanow isk a w obec p rob lem u zbli­ żen ia polsko-u kraiń sk iego . T en in d y fe re n ty z m w połączeniu z. n acjo n alis­ tyczn ą ideologią pism a w y w o łał p ierw szą p róbę w y d a w an ia w K ijow ie postępow ego polskiego d ziennika. I oto 1/14 m arc a 1906 r. —- a więc w m iesiąc po uk azan iu się pierw szego n u m e ru „D zien n ika K ijow skie­ go” — w yszedł pierw szy n u m e r „G łosu K ijow skiego” , k tó ry podpisyw ali, jako re d a k to rz y i w ydaw cy, W łodzim ierz Szarzyński i A r tu r Śliw iński. R ed akcja zwięźle, acz n iezb y t p recy zy jn ie sfo rm u ło w ała p ro g ra m pism a: „»Głos K ijow ski« będzie w y razicielem p o stęp u społecznego w idei i życiu; będzie pism em niezależnym , ośw ietlający m o bjaw y życia jed y n ie ze s ta ­ now iska zasad i stosunków d em o k ratyzm u . »Głos K ijow ski« będzie pis­ m em b e z p a rty jn y m , k tó re w sto su n k u do ludności tu b y lczej dążyć będzie do n ajlep szej łączności z p rzew ażający m żyw iołem tuby lczy m , tj. lu d em u k ra iń sk im ”. Ju ż za a rty k u ł w stę p n y w pierw szy m n u m erze w ytoczono

(6)

re d a k to ro m proces z a rt. 129 K .K . (podburzanie jed n ej części ludności p rzeciw d ru g iej), a n a stę p n ie nałożono k ilk a k a r p ieniężny ch w w yso­ kości 100 — 300 rb . T ych k a r, połączonych z zajęciem nakładów , pism o nie było w stan ie w y trzy m ać finansow o i p rzestało po m iesiącu wychodzić. T rzeb a p rzyznać, że poziom „G łosu K ijow skiego” nie b y ł an i w ysoki, ani a tra k c y jn y . P od ty m w zględem znacznie u stęp o w ał on „D ziennikow i K i­ jo w sk iem u ” . Poza ty m „D ziennik” zam ieszczał w iadom ości z całego św ia­ ta i m ia ł sta ły c h ko resp o n den tó w w e w szy stkich zaborach, zaś w dziale litera c k im w sp ó łp racow ali z nim n a jw y b itn ie jsi lud zie p ió ra z S ien k ie­ wiczem , R eym ontem i O rzeszkow ą n a czele.

D ru g ą p ró b ą w y d aw an ia polskiego d ziennika postępow ego w K ijow ie było założenie w 1909 r. „G ońca K ijow skiego” pod re d a k c ją h isto ry k a i lite ra ta , zw olennika ścisłej w sp ółp racy k u ltu ra ln e j i gospodarczej polsko- u k raiń sk ie j, W acław a L ip iń sk ieg o 4. W spółpracow nikam i „G ońca” , k tó ­ ry c h p am iętam , byli: S ta n isław G liński i J a n T adeusz W róblew ski. „Go­ niec K ijo w sk i” b y ł pism em popołudniow ym , a podpisyw ał go jako re d a k ­ to r i w y d aw ca S ta n isław G liński. M imo n iew ątp liw ie wyższego poziom u red a k cy jn eg o niż „G łos K ijo w sk i” nie zapuścił „G oniec” je d n a k głębiej korzen i w społeczeństw ie p olskim i nie m ając funduszów n a p o k ry w an ie stałego d eficy tu oraz n a płacenie n ak ła d a n y c h przez a d m in istra c ję kar, pieniężnych, po p a ru m iesiącach podzielił los „G łosu K ijow skiego” .

W arto jeszcze odnotow ać, że założycielam i i w ydaw cam i dw óch po­ stępow y ch dzienników ro sy jsk ich w K ijow ie b y li P olacy. M ianow icie za­ ra z po rew o lu cji 1905 r. e m e ry to w an y p u łk o w n ik w ojsk ro sy jsk ich R u ­ dolf Ł ub k o w sk i założył pow ażny dzien nik „K ije w sk a ja M ysi” , a M ichał C hm ielew ski ·— popołudniow ą gazetę „P o sled n ija N ow osti” . Oba. pism a b y ły d o b rze redag ow an e i sprężyście a d m in istro w an e, dzięki czem u sta ły się n ajp o czy tn iejszy m i dzien n ik am i w K ijow ie i n a U krainie. „ K ije w sk a ­ ja M ysi” m iała k ie ru n e k po stęp ow o -rady k aln y. M. in. przez p a rę la t sta ­ ły m k o respo n d entem , k tó ry co ty dzień n a d sy ła ł do tego pism a felieto n y polityczno-społecznej treści, b ył m ieszk ający w te d y w P a ry ż u L ew T ro c­ ki. R ów nież co niedziela u k azy w ały się w ty m piśm ie a rty k u ły jednego z n a jw y b itn ie jszy c h p ublicystów m oskiew skich, Jabłonow skiego, członka re d a k c ji „R usskich W iestiej”. „P o sled n ija N ow osti” zaś b y ły pism em sen­

4 Wśród konserw atystów rów nież istn iała grupa ludzi, dążących do u trzym yw a­ nia bliższych kontaktów z Ukraińcam i, uważanym i przez nich za „autochtonów” U krainy. Ż yw ioł zaś polski, osiadły od paru w iek ó w na ziem i ukraińskiej, p ow i­ n ien —- w ed łu g tej grupy — pracować z U kraińcam i na zasadach równości. Ideo­ logię tej grupy odzw ierciedlał założony w 1908 r. m iesięcznik polityczno-społeczny i literacki „Nasza Przyszłość”, redagowany przez znanego na Ukrainie literata Ottona G linkę, żarliwego propagatora zbliżenia polsko-ukraińskiego.

(7)

1 1 2 S T A N I S Ł A W G A R Z T E C K I

sa cy jn y m w ty p ie m iędzyw ojennego w arszaw skiego „ K u rie ra C zerw one­ go”. Oba pism a osiągnęły w k ró tce duże n a k ła d y i — co za ty m idzie — zam ieszczały dużo ogłoszeń, d aw ały więc pow ażne zyski.

*

Po stłu m ie n iu o sta tn ic h ognisk rew o lu cji rząd carski, na którego czele sta n ą ł w 1906 r. P io tr S to łyp in , p rz y stą p ił do stopniow ego likw idow ania zdobyczy p o lityczn ych i społecznych, w yw alczonych p rzez rew o lu cjo n i­ stów w 1905 roku.

S p ecjaln ie w ty m okresie p rześlad o w ana b y ła p rasa postępow a, głów ­ nie „ino ro dczesk aja” , tj. m niejszości narodow ych. C enzura w ęszyła w k aż­ dy m a rty k u le , om aw iający m sy tu a c ję p olity czną w k r a ju lu b za g ranicą, u k ry te m iędzy w ierszam i w ezw anie do „ k ra m o ły ” (buntu) i czepiała się — zupełnie n ieraz bez sensu — n a w e t treści teleg ram ów urzędow ej agencji ro sy jsk iej. S zy k an y zaś a d m in istra c y jn e i sądow e, k a ry p ieniężne itd. u n iem ożliw iały eg zy sten cję p rzede w szy stkim pism codziennych jako o r ­ ganów polityczno-społecznych.

W ty ch w a ru n k a c h nie było w idoków na u trz y m a n ie się w K ijow ie polskiego dzienn ika postępow ego. Losy „G łosu K ijow skiego” i „Gońca K ijow skiego” b y ły n ajlep szy m dow odem . T ylko „D ziennik K ijo w sk i” m ógł sobie pozwolić n a płacen ie „bez b ó lu ” k a r pieniężnych. K a ry te zresztą n a k ła d a n e b y ły n a „D zien n ik ” b. rzadko, gdyż re d a k c ja w okresie rew o lu cji w y stęp o w ała — w m yśl w sk azań L igi N arodow ej — przeciw ko p a rtio m rew o lucy jny m . Od 1908 r. zaś k ieru n e k polityczn y „D zien­ n ik a ” czerpał swe n a tc h n ien ie z tez R om ana Dm owskiego, sfo r­ m uło w an ych w jego p ra c y N ie m c y , Rosja i k w e stia polska, tj. o p arcia się n a Rosji w celu skutecznego zw alczania ru c h u rew olu cy jn eg o oraz p rzeciw staw ian ia się n iem ieckiej polityce g erm an izacy jn ej. W ybuch w o j­ n y w 1914 r. uniem ożliw ił w ogóle p o w staw anie jakich ko lw iek pism p ol­ skich ta k ze w zględów finan so w y ch , ja k i w sk u te k m obilizacji w ie lu p r a ­ cow ników p rasy oraz w prow ad zen ia o stre j cenzury w ojskow ej.

N a jesien i 1909 r. n aw iązałem k o n ta k t z re d a k c ją „D ziennika K ijow ­ skiego”, jedynego n a U k rain ie w schodniej codziennego pism a polskiego. Z początk u ograniczało się to do k o n tak tó w to w arzysk ich z n ie k tó ry m i członkam i red a k c ji i w sp ó łp raco w n ik am i. W re a ln e k sz ta łty p rzyoblekła się w sp ó łp raca w p ostaci zam ieszczania doryw czo a rty k u łó w lub w zm ia­ nek. P ierw szy m a rty k u łe m zam ieszczonym w n rze 246 z dn. 29 Х / l l XI

1909 r. b y ł p rzep ro w ad zo ny w p ierw szych dn iach listo p ad a w yw iad z O. R ejm anem , p rzeo rem k lasz to ru p aulinów na Jasn ej Górze, n a te m a t szczegółów głośnego w te d y o k rad zen ia o b razu M. B oskiej z cennych d ro ­ gich k a m ie n i i bezcen n ych p a m ią te k h isto ry cz n y c h w postaci w otów k ró ­

(8)

lów polskich oraz in n y ch kosztow ności. P rz y je c h a łe m w ów czas do Często­ chow y, ab y odwiedzić ojca i rodzinę, i zarobiłem w te n sposób n a k o szty podróży.

R ew olucja w P etro g ra d zie w m arc u 1917 r. odbiła się szerokim echem w śró d w szystkich m niejszości naro do w y ch w całej Rosji. Istn ie ją c a od jesien i 1915 r. w K ijow ie R ada O kręgow a P o lskich S to w arzy szeń Pom ocy O fiarom W ojny zainicjow ała zaraz po rew o lu c ji zw ołanie w ielkiego w ie ­ cu, n a k tó ry m m iała się w yłonić p olityczn a re p re z e n ta c ja P olak ów n a U k rain ie i m ia ły być n ak reślo n e w y ty czne d la działalności te j organizacji. Na w iecu, na k tó ry zjechali się delegaci z całej U k ra in y , u k o n sty tu o w a ł się P o lsk i K o m itet W ykonaw czy n a Rusi z Jo ach im em B artoszew iczem n a czele. J e d n a k C e n tra ln a R ada odm ów iła PK W nR p ra w a re p re z en to w a n ia wobec rzą d u u k raiń sk ieg o ludności polskiej, n a to m ia st p rzy z n a ła to praw o przedstaw icielom polskich u g ru p o w a ń lew icow ych w K ijow ie. Do g abi­ n e tu m in istró w rz ą d u u k raińskieg o w eszły trz y m in is te rs tw a do sp ra w m niejszości narodow ych: R osjan, P o lak ó w i Żydów . M in istre m do sp ra w polskich został m ian o w an y (o ile m nie pam ięć nie m yli) W acław L ipiński, b. re d a k to r „Gońca K ijow skiego” , k tó ry m ów ił, że: „uw aża się, jako u ro ­ dzony n a Rusi, za U k raiń ca polskiego pochodzenia” . K ierow nicze sta n o ­ w iska w ty m m in iste rstw ie objęło p a ru działaczy postępow ych: W ładysław K orsak, M ieczysław M ickiewicz, R om an K noll, C zesław M adej i in. K o r­ sak był poza ty m członkiem k ijow skiej R ady M iejskiej i członkiem C en­ tra ln e j R ady U k raiń sk iej.

T ym czasem PK W nR p rz y stą p ił energicznie do pracy. W szybkim cza­ sie zorganizow ał k o m itety pow iatow e i gm inne, k tó ry c h głów nym zada­ n iem było objęcie w szy stk ich m iejscow ości n a U k rain ie, gdzie ty lk o m ieszkali P olacy, siecią szkół i szkółek polskich o raz tw orzenie in sty tu c ji k u ltu ra ln y c h . Na o sta tn im zjeździe deleg atów w lecie 1917 r. postano w io ­ no obłożyć się dobrow olnym p o d atk iem od dziesięciny ziem i n a szkoły oraz jed norazow ym „pog łó w ny m ” na ko szty o rganizacyjne. P ra so w y m organem P K W n R b y ł „D ziennik K ijo w sk i” , k tó ry w m yśl w y ty czny ch L igi N arodow ej (a trz e b a p am iętać, że kom isarzem placów ki kijo w sk iej LN b y ł J . Bartoszew icz) zajął wobec w y p ad k ó w w P e tro g ra d z ie stan o w is­ ko w yczekujące, w y ra ż ają c jednocześnie pew ność, że te ra z P o lacy pod za­ b o rem ro sy jsk im p rz e sta n ą b y ł upośledzonym i „inorodcam i” i „ sta n ą się w o ln ym i o b y w atelam i potężnego słow iańskiego p a ń stw a ” .

W k ró tce po listopadow ym akcie N iem iec i A ustro-W ęgier zaw iązało się w K ijow ie i działało na razie w k o n sp iracji S tro n n ictw o D em o k raty cz- no-N iepodległościow e, któ reg o członkow ie re k ru to w a li się spośród dem o­ k ra tó w ró żn ych odcieni, m ający ch jed n a k w spó lne cele: zw alczanie ugody R o c z n i k H i s t o r i i C z a s o p i ś m i e n n i c t w a t , V IJ I, j . 1

(9)

1 1 4 S T A N I S Ł A W G A R Z T E C K I

i niepodległość Polski. N a ty c h m iast po w y b u ch u rew o lu c ji stro n n ictw o w yszło z podziem ia i zarząd jego u zn ał za n ajp iln ie jsz e i n ajw ażn iejsze za­ d an ie stw orzenie w łasn eg o pism a, k tó re by się przeciw staw iło społeczno- polityczn em u k u rso w i „D ziennika K ijow skiego” , w ziętem u przezeń po ab d y k a cji cara. C hodziło o u ra b ia n ie polskiej opinii n a U krain ie w duchu dem okracji, p o stęp u i niepodległości. Do zarząd u s tro n n ic tw a należeli w 1917 roku: adw . R om an K noll, adw . M ieczysław M ickiew icz (przew od­ niczący), d yr. K aro l W aligórski, red . J a n U rsy n -Z am a ra jew i S tan isław G arzteck i (sekretarz).

Z organizow anie w ty m m om encie codziennego p ism a polskiego było rzeczą b. tru d n ą , z czego zarząd zd aw ał sobie spraw ę. T rzeba było znaleźć lokal, zm ontow ać re d a k c ję i a d m in istra c ję, znaleźć d ru k a rn ię i dostaw cę pap ieru , zorganizow ać k o lp o rtaż — no i przede w szy stk im zgrom adzić na to w szystko fundusze, bo n a żad en k re d y t w okresie trw a ją c e j w o jn y i ro zw ijającej się rew o lu cji n ie m ożna było liczyć.

Stosunkow o n a jła tw ie j poszło ze zm on tow an iem red ak cji. W yb itny fachow iec J. U rsy n -Z a m a ra je w 5 b y ł a k u ra t „do w zięcia” , bo w y daw ane i redag ow an e przez niego „K łosy U k ra iń sk ie ” p rz e sta ły w ychodzić po r e ­ w o lucji z b ra k u funduszów . R azem z n im b y ł do dyspozycji s e k re ta rz re d a k c ji T adeusz G arzteck i, m ój sta rszy b ra t, k tó ry p e łn ił fu n k c ję sek­ re ta rz a re d a k c ji „K łosów U k ra iń sk ic h ” . Red. Z a m ara je w zaproponow ał oddanie dla re d a k c ji i a d m in istra c ji n a razie b ezp ła tn ie jednego pokoju w sw y m 3-pokojow ym m ieszk an iu p rzy ul. M ałej Ż yto m iersk iej, w pobli­ żu pl. Św. Zofii, a w ięc w c e n tru m m iasta. Pokój te n b y ł częściowo u m eb ­ low any, a ja zobow iązałem się d ostarczyć dodatkow o stół i dw a krzesła. Po k ró tk ie j d y sk u sji u sta lo n y został n a w niosek red. Z a m ara je w a ty tu ł now ego pism a, m ianow icie „G azeta N arodow a” . T y tu ł te n b ył do p ew ­ nego stop nia konfo rm isty czny , chodziło bow iem o pozyskanie czytel­ ników w śró d tzw . narodow ców , tj. lud zi u w ażający ch siebie za p a trio ­ tów , lecz nie o rie n tu ją c y c h się w zm ianach zachodzących po rew o lu cji w sto su nk ach p o lity czn y ch i społecznych. „G azeta N aro do w a” nie po­ trzeb o w ała przecież przek o n y w ać sw ych w spółw yznaw ców ideow ych,

5 Jan U rsyn-Z am arajew (1865—1924), dziennikarz, publicysta i literat. Praktykę dziennikarską odbył w petersburskim „Kraju”, po czym b ył korespondentem „Kra­ ju ”, „Kuriera W arszaw skiego”, „Słow a”, „Tygodnika Ilustrow anego” i „Czasu” z K ijow a (1892—1904). Zastępca nacz. redaktora „Kuriera W ileńskiego” (1905—1907); nacz. redaktor „Kuriera Zagłębia” w Sosnow cu (1907—1911); redaktor i w ydaw ca „Małego Kuriera W arszaw skiego” przez parę m iesięcy w 1912 r.; redaktor i w y ­ dawca „Kłosów U kraińskich” (1914—1917). Ś w ietny publicysta, utalentow any orga­ nizator prasy, propagator zbliżenia polsko-ukraińskiego. Z red. Zam arajewem łą ­ czyły m nie w ieloletn ie stosunki znajomości i przyjaźni. Biografię Zam arajewa znam

(10)

lecz chciała realizow ać sw oje zasadnicze cele przez pozyskiw anie now ych zw olenników dla idei, propag o w an y ch p rzez nasze stronnictwo..

Do trz o n u re d a k c ji w postaci naczelnego re d a k to ra i se k re ta rz a re d a k ­ cji red . Z a m ara je w zaproponow ał zaangażow anie w spó łpracow n ika, k tó ry by w ciągu dnia pom agał w red a k c ji, w ieczorem zaś z ajął się łam an iem n u m eru . Do ty ch fu n k c ji ty p o w ał red . T adeusza R adw ańskiego (członka SD K PiL), k tó ry w łaśnie p rzy je ch a ł z M oskw y do K ijow a i szukał zajęcia. M nie zaś p rzy szły n aczeln y zaproponow ał objęcie działu m iejskiego oraz — ale to już b y ł m ój p ro je k t — pisanie k ró tk ic h felieto nik ów n a a k tu a l­ ne tem a ty ; p isyw ałem je pod p seudonim em Hom o N ovus. To m ia ł być eta to w y sztab red ak cji. Poza ty m w spółpracę honorow ą, tj. bez h o n o ra ­ riów , p rzy rzek li: adw. M ickiewicz, adw . K no ll i d y r. W aligórski. O czyw iś­ cie nie m ożna było prow adzić pism a codziennego bez teleg ram ó w . J e d y ­ n y m dostaw cą ich w czasie w o jn y było P ie tro g ra d sk o je T ielegrafn oje A gientstw o; koszt ab o n am en tu b iu lety n ó w b ył w ysoki (nie p am iętam ceny).

P o ty c h rozw ażaniach przeszliśm y do n ajw ażn iejszy ch sp raw : d r u ­ k a rn ia , p a p ie r i finanse. Bez. u sta le n ia kosztów p ierw szych dw óch pozycji nie m ożna było zaplanow ać b u d żetu . O p ierając się więc n a do bry ch oso­ bisty ch stosun kach , k tó re m nie łączy ły z w ydaw cą „K ijew skoj M ysli” i w łaścicielem d ru k a rn i płk . R udolfem Ł ubkow skim , zaproponow ałem , ab y zarząd upow ażnił m nie do p rzep ro w ad zen ia z nim in fo rm a c y jn e j ro z­ m ow y n a te m a t m ożliw ości d ru k o w a n ia u niego „G azety N aro d o w ej” , ceny sk ła d u i d ru k u o raz w a ru n k ó w płatności.

N a z a ju trz zostałem p rz y ję ty p rzez niego w jego p ry w a tn y m m iesz­ k a n iu p rzy ul. M arjino-B łagow ieszczeńskiej i b ardzo szczegółowo p rze d ­ staw iłem m u p ro g ra m naszego stro n n ictw a , nasze p la n y w ydaw n icze i n a ­ szą sy tu a c ję finansow ą, k tó ra m iała bazow ać n a m iesięcznych składk ach członków stro n n ictw a — a więc n a razie jeszcze bez określonego budżetu, i n a przyszły ch w p ły w ach z p re n u m e ra ty i k o lp o rtażu . R e z u lta ty naszej rozm ow y przeszły m oje n ajśm ielsze przypuszczenia. Z ap am iętałem p r a ­ w ie dosłow nie odpow iedź płk. Łubkow skiego. O dpow iedź ta b rzm iała m niej w ięcej tak : „Z n am p ró b y »Głosu K ijow skiego« i »Gońca K ijo w ­ skiego«. W praw dzie te ra z nie grozi n a m c a rsk a cen zura, ale bez p ien ię­ dzy nie będziecie w sta n ie realizow ać w aszy ch planów , z k tó ry m i zasad­ niczo sy m p aty zu ję. W ięc um ożliw ię w am w y d aw an ie »G azety N arodow ej« n a tak ic h w a ru n k a ch : dopóki pism o nie sta n ie n a w łasn y ch nogach, ud zie­ lę w a m bezterm inow ego k re d y tu n a całk o w ite koszty sk ład u i d ru k u o raz dam p otrzeb n ą ilość p ap ieru , m iejsce w zecerni na łam anie gazety i po­ zwolę n a b ezp łatn e k o rzy stan ie z m ate ria łó w ag en cy jn y ch i w szelkich in ­ fo rm a cji nadchodzących do »K ijew skoj M ysli«, a także w m ia rę po trzeb y

(11)

11 6 S T A N I S Ł A W G A R Z T E C K I

n a k o rzy stan ie z jej o rg anizacji kolp ortażow ej, zaś w y d aw n ictw o »G azety N arodow ej« opłacać m usi z w ła sn y ch fundu szów i w p ływ ów p ensje człon­ ków red a k c ji i w y d a tk i a d m in istra c y jn e ” .

B yłem ta k oszołom iony d ecyzją płk. Łubkow skiego, że om al nie zapo­ m n iałem złożyć m u podziękow ania w im ieniu zarządu naszego stro n n ictw a za jego ofiarność i zapow iedziałem w izy tę za p a rę dni w raz z red . Z am a- ra je w e m w lokalu „K ijew skoj M yśli” celem om ów ienia technicznych szczegółów w sp ó łp racy re d a k c ji „G azety N arod o w ej” z d ru k a rn ią . Od płk. Ł ubkow skiego popędziłem do red . Z am arajew a. Z dum iony b ył i za­ chw ycony nie m n iej niż ja e fe k tem m ej rozm ow y i postanow iliśm y zwo­ łać n a z a ju trz zeb ran ie zarząd u celem n a ra d z e n ia się n ad re sz tą sp raw org an izacy jny ch i zredagow ania odpow iedniego listu do płk. Ł ubko w sk ie­ go. U staliliśm y z red . Z am arajew em , że zajm ie się on ju ż od ju tr a o p ra ­ cow aniem a rty k u łu program ow ego do pierw szego n u m e ru gazety i uło­ ży tek st nagłów ka. D odatkow o zao fiaro w ałem z m ej stro n y pomoc przy korekcie, poza ty m chodziłem z w ła sn ej, a nie p rzym uszonej w oli w ieczo­ ra m i do d ru k a rn i i asystow ałem red. R ad w ańsk iem u p rzy łam a n iu n u ­ m eru , aby się zaznajom ić z tego ro d zaju pracą. P rz y d a ła m i się później ta znajom ość w Polsce, gdy b y łem re d a k to re m kolejno p a ru pism .

N astępnego d n ia odbyło się zeb ran ie zarządu stro n n ictw a. Poniew aż zaw iadom iłem już telefonicznie re sz tę członków zarządu o re z u lta ­ cie rozm ow y z płk. Ł ubkow skim i o p ro jekcie w y słan ia do niego specjalnego podziękow ania n a piśm ie, przeto prezes M ickiew icz przyszedł ju ż z gotow ym p ro je k te m listu , któ rego treść została zaakcepto w an a i list odręcznie n ap isan y . N ie m ieliśm y i nie dorobiliśm y się m aszy ny do p isa­ nia, w ięc k o resp o n d en cja b y ła p isan a ręcznie i o d b ijan a w książce ko­ piow ej p rzy pom ocy p ra sy b iu ro w ej, k tó rą posiadał red. Z am arajew .

Po n ap isan iu listu p rzy stą p iliśm y do sporządzenia m iesięcznego b u d ­ żetu pism a. U stalone zostały skro m n e, n a w e t b. skrom n e p en sje dla p e r­ sonelu red akcy jn ego , m ające zapew nić m in im u m egzystencji, z zastrzeże­ niem , że ja k ty lk o w p ły w y kasow e n a to pozwolą, p ensje te będą podw yż­ szone. Nie p am iętam , jak ie to b y ły kw oty; m oże dlatego nie u tk w iły m i one w pam ięci, iż m n ie osobiście w ysokość w y n ag ro d zen ia nie in te reso w a ­ ła, gdyż zad ek laro w ałem całą sw oją p en sję jako sta łą składk ę m iesięczną n a koszty w ydaw nicze. B y łem w te d y w tak ie j sy tu a c ji m a te ria ln e j, że nie potrzebow ałem czerpać z k asy „G azety N aro dow ej” n a sw oje u trzy m an ie.

Jak o niezbędne dla re d a k c ji u w ażaliśm y p o s ia d a n ie w ja k najszybszym czasie telefo n u (red. Z a m ara je w go nie posiadał). Założenie telefo n u było w ów czas o ty le łatw e, że nie pociągało za sobą żadn ej opłaty; tru d n o ść m ogła pow stać ty lk o ze w zględów technicznych. Je d n a k d y re k c ja te le ­ fonów z a łatw iała poza k o lejk ą in sta lo w a n ie a p a ra tó w w red ak cjach . U sta ­ liliśm y n astęp n ie, że jako re d a k to r i w y daw ca podpisyw ać będzie „G azetę

(12)

N aro dow ą” red. Z am arajew , któ reg o prosiliśm y o szybkie z a re je stro w an ie pism a. N a n ajp iln iejsze koszty org an izacy jne (re jestra c ja , m a te ria ły piś­ m ienne, księgi rach u n k o w e, d ro b n e u ten sy lia biurow e itp.) członkow ie zarządu złożyli doraźnie po 25 rb . jak o subsydium bezzw rotne. Je d n o ­ cześnie d eb atow aliśm y n ad w ysokością sk ład k i m iesięcznej od członków stro n n ictw a na ko szty w ydaw nicze. U chw alono, że: 1) w ysokość składki z a d e k la ru je in d y w id u aln ie k ażd y członek, z ty m iż u sta la się jako m in i­ m um 25 rb . m iesięcznie p łatn e z góry; 2) ze w zględu n a p o stęp u jącą de­ w alu ację pieniądza to m in im u m u sta la się na okres kw iecień— czerwiec, zaś w połow ie czerw ca zarząd zastan o w i się, czy nie należało b y podw yż­ szyć m in im u m n a n a stę p n y okres. Do· tego czasu p o w in n y się także u s ta ­ lić w p ły w y kasow e pism a i w y ja śn i się jego sy tu a c ja finansow a, co b ę­ dzie w zięte pod uw agę p rzy plan o w an iu b u d żetu n a n a stę p n y k w a rta ł. Pow ołując się n a u p rze d n ią p ry w a tn ą rozm ow ę ze m ną, prezes M ic­ kiew icz zw rócił się do m n ie o ficjaln ie n a posiedzeniu z prośbą, abym zechciał n a razie — póki sy tu a c ja finansow a pism a nie w y k la ru je się, a w ięc przyp u szczaln ie do 1 lipca — założyć księgę kasow ą, kw itariu sze. potrzeb n e książki pom ocnicze, rozliczenia za k olp o rtaż itd., ab y na zasa­ dzie ty ch książek i załączników do nich m ożna było w o sta tn ic h dniach czerw ca sporządzić bilans. M iał go w ykonać zaangażow any ad hoc k się­ gowy. P o tw ierd ziłem w y rażo n ą już p ry w a tn ie prezesow i zgodę n a zajęcie się ty m i spraw am i i zaznaczyłem , że będę w ykonyw ać te czynności hon o­ row o. M ogłem się ich podjąć dlatego, że p rzed k ilk u laty , jeszcze jako stu d e n t, b y łem k iero w n ik iem pew nego b iu ra i aby się orientow ać w cało­ k ształcie biurow ości, ukończyłem skrócony k u rs księgowości.

Po rozdzieleniu ró l zaczęła się w re d a k c ji gorączkow a p ra c a n ad m ontow aniem pism a. D ośw iadczony p ra k ty k , red . Z am arajew , m iał pole- do w y k azan ia sw ych zdolności o rg an izato rsk ich . W szystkich w sp ó łp ra ­ cow ników ożyw iało gorące p rag n ien ie, ab y ja k n a jp rę d z e j u jrz e ć w y d ru ­ k o w an y n u m e r „G azety N aro d o w ej” . J a zaś z a k rz ą tn ą łem się koło p rz y ­ gotow ania a p a ra tu k o lp o rtażu i p re n u m e ra ty . K o rzy stałem w ty m celu ze w zorów istn iejący ch w „K ijew skoj M ysli” , a tak że z ra d i w skazów ek jej a d m in istra to ra , k tó ry m b y ł kolega z w o jsk a i p rzy jaciel płk. Ł ubkow - skiego, P olak; nazw iska jego nie p am iętam .

W czasie gdy m o n tow ała się „G azeta N aro do w a” , ożyw iła się w K ijo ­ w ie i w w iększych sk upiskach polskich n a U krainie, głów nie na Podolu, działalność polskich u g ru p o w ań postępow ych; m. in. w yszła z podziem ia P P S w K ijow ie, k tó ra zain icjo w ała u tw o rzen ie o rganizacji porozum ie­ w aw czej ty c h u g ru p o w ań i naw iązan ie w sp ó łp racy z C e n tra ln ą R adą U kraiń ską. W łaściw ym tw ó rcą tej organ izacji, k tó ra po w stała w k w ie tn iu 1917 r., b ył w sp o m n ian y ju ż przeze m nie W ładysław K orsak. O rganizacja ta p rz y b ra ła nazw ę C e n tra la D em o k raty czn a n a Rusi. R ep rezen tow an e

(13)

1 1 8 S T A N I S Ł A W G A R Z T E C K I

b y ły w n iej przez sw ych p rzed staw icieli organizacje, a m. in. także S tro n ­ nictw o D em okratyczno-N iepodległościow e. Z jazd delegató w ty c h u g ru ­ p ow ań w y b ra ł do zarządu C e n tra li R om ana K nolla, M ieczysław a M ickie­ wicza, J u lia n a Poczętow skiego, W alerego Jastrzęb iec-R u d nickiego i S ta ­ nisław a Stem pow skiego. Z arząd u k o n sty tu o w a ł się, w y b ie ra jąc n a prezesa S. Stem pow skiego, a n a se k re ta rz a W. Jastrzęb iec-R u d nickiego. N a m ocy porozum ienia zarząd u C e n tra li z zarządem naszego stro n n ictw a „G azeta N arodo w a” sta ła się o ficjaln y m o rg an em C e n tra li D em ok raty cznej. D zięki tem u C e n tra la m ogła inform ow ać społeczeństw o polskie w K ijow ie i n a U k rain ie o sw ych celach i działalności, a posiadanie w łasnego o rg an u p r a ­ sowego zw iększało jej a u to r y te t w oczach w ładz u k raiń sk ic h . Oznaczało to bowiem , że rep re z en to w a n e przez C e n tra lę polskie u g ru p o w a n ia po­ stępow e p rz e d sta w ia ją ju ż zorganizow aną siłę, zdolną do posiadania w łasnego pism a codziennego. Z d ru g iej zaś stro n y rozszerzało to zakres o ddziaływ ania p ism a n a polską o pinię publiczną i w pływ ało n a zw iększe­ nie liczby p re n u m e ra to ró w i czytelników pism a. T ak w ięc porozum ienie to daw ało o b u stro n n e korzyści.

W k w ie tn iu 1917 r. (daty, n ieste ty , nie p am ię ta m , a jakiegokolw iek egzem plarza w żadn ej b ibliotece polskiej nie spotkałem ) u k a z ał się p ie rw ­ szy n u m e r „G azety N aro d o w ej” . D zień te n b y ł w ielk im św iętem całego p erso nelu red a k cy jn eg o i u k o ro n ow an iem jego w ysiłków . Od tego d nia rozpoczęła się codzienna, żm u d n a p rac a nad zb ieraniem m ateriałó w i za­ p ełnianiem szp alt gazety. W ychodziła ona 6 raz y tygodniow o (prócz po­ niedziałków ), w d n i pow szednie w objętości 4 stro n , a w niedzielę —- 6 stro n . D ru k a rn ia „K ijew skoj M ysli” z a tru d n ia ła rów nież składaczy P o ­ laków oraz p o siad ała zapas czcionek polskich p a ru krojów , ta k że ze sk ład an iem te k stó w „G azety N aro d o w ej” nie było tru dno ści. W spół­ p rac a re d a k c ji z d ru k a rn ią u k ła d a ła się h arm o n ijn ie; p rzy d zielo n y dla „G azety N aro d o w ej” m etram p a ż P o la k był kw alifik o w an y m i ru ty n o ­ w an y m fachow cem . K lisze, k tó re zam ieszczaliśm y, zresztą w niew ielkiej ilości, w y k o n yw an e b y ły w ch em ig rafii należącej do d ru k a rn i. N ajw iększy stosunkow o kłopot w re d a k c ji m ieliśm y z n ad sy łan y m i z zew n ątrz n ie­ w y ra ź n y m i rękopisam i, k tó re po a d iu sta cji trz e b a było przepisyw ać przed oddaniem do sk ład ania; m aszy n y do p isan ia ■— ja k ju ż w spo m niałem — nie m ieliśm y.

D rugim pow ażnym k łopotem było p rzeprow adzen ie p ro p ag a n d y w ce­ lu pozyskania p re n u m e ra to ró w i czytelników . T rzeb a było się pogłowić n ad ty m zaw czasu i „p rzetrzeć d ro g ę ” d la pism a. Na m nie, jak o n a „ ty m ­ czasow ym a d m in istra to rz e ”, spoczyw ał obow iązek zajęcia się tą spraw ą. I znow u z w y d a tn ą pom ocą tech n iczn ą i m a te ria ln ą przyszedł n am nieoce- h ion y nasz p ro te k to r płk. Łubkow ski, k tó ry zad ek laro w ał b ezp łatn e w y­ konan ie ty siąca p ro sp ek tó w i se tk i afiszów; n a a d m in istra c ji zaś ciążył

(14)

obow iązek zaad reso w ania i rozesłan ia p ro sp ek tó w i rozm ieszczenia a fi­ szów. Nie było łatw o zgrom adzić 1000 adresów (w K ijow ie i n a p ro w in ­ cji) osób i in sty tu c ji polskich. Pom ocne m i by ły w ty m duże znajom oś­ ci w śród P olonii kijow skiej, książk a telefoniczna, in fo rm a to r adresow y „W ies’ K ije w ” oraz licząca p a rę se t adresów k a rto te k a Polskiego Tow a­ rz y stw a G im nastycznego, któ reg o członkiem zarząd u i se k re ta rz e m b yłem w 1917 r. A fisze zaś należało roznieść i um ieścić w e w szy stk ich polskich in sty tu cja ch , stow arzyszeniach, b iu ra c h i sklepach. Do ty c h czynności zaprosiłem do p ra c y p a ru zn ajo m y ch stu d entó w .

W lo k alu red a k c ji o d b y w ały się zeb ran ia zarząd u S tro n n ic tw a D em o- kratyczno-N iepodległościow ego. N a z eb ran iach om aw iano a k tu a ln e w y ­ p a d k i polity czn e i w o jenne w Rosji, n a U k rainie, w Polsce i za g ranicą. Jednocześnie w d y sk u sja c h u s ta la ł się sto su n ek p ism a do ty c h w y p a d ­ ków, odzw iercied lający się w nie p od pisanych a rty k u ła c h w stę p n y ch pió­ ra red . Z a m ara je w a . D ysku sje te b y w a ły czasem dość gorące. P a m ię ta m tak ie starcie się zdań n a z eb ran iu w sierp n iu , gdy n ad eszły z W arszaw y w iadom ości o złożeniu przez P iłsudskiego m a n d a tu członka R ady S tan u , w ypow iedzeniu p rzez niego p o słu szeń stw a R adzie R eg ency jnej, uw ięzie­ n iu go w raz z Sosnkow skim w tw ierd z y w M ag d ebu rg u o raz o ro zb ro je­ n iu i osadzeniu w obozach części legionów za odm ow ę złożenia przysięgi n a w ierność N iem com n a w ezw an ie P iłsudskiego. F a k t te n w yw o łał go­ rąc y spór, gdyż K. W aligórski p o tęp iał zachow anie się Piłsudskiego, u w a ­ żając, że m oże się ono okazać szkodliw e d la sp ra w y niepodległości; po ­ został je d n a k odosobniony ze sw ym zdaniem .

*

N ie p a m ię ta m dokładnie, k ie d y w yszedł o sta tn i n u m e r „G azety N a­ rod ow ej” . W k ażd ym razie łączyło się to z opuszczeniem K ijow a przez płk. Ł ubkow skiego i u p ań stw o w ien iem d ru k a rn i. W y daje m i się, że n astąp iło to alb o v/ końcu g ru d n ia 1917, albo n ajp ó źn iej w p ierw szy ch d n iac h stycz­ n ia 1918 r. Zarów no „Głos K ijo w sk i” , ja k i „Goniec K ijo w sk i” nie zdążyły rozw inąć się z b ra k u środków n a p rze trz y m an ie pierw szego o k resu is t­ nienia, zaw sze tru d n e g o dla now ego pism a, a pon adto z pow odu szykan a d m in istra c y jn y c h i surow ości cenzury. „G azeta N aro do w a” zaś m iała w szelkie w a ru n k i niezbędne dla rozw oju: m ocną bazę fin ansow ą, życzliw y sto su n ek w ład z u k raiń sk ic h i żadn y ch tru d n o ści z cenzurą. U p ad­ ła n a to m ia st po 9 m iesiącach istn ien ia, zm ieciona z pow ierzchni przez w ydaj zenia rew o lu cy jn e n a tere n ie U k rainy , co było n ieu n ik n io n ą k on ­ sekw encją w ielkich p rzem ian polity czn y ch i społecznych w te j części ówczesnego Im p e riu m Rosyjskiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Znaczne zróżnicowane popielności jest również powodowane dużą różnorodnością siedlisk bagiennych i pobagiennych obszaru Gór Bialskich i związane z

dr Juliusz Starzyński był jednym z założycieli i organizatorów powstałego przed w ojną Związku Zawodowego Historyków Sztuki, przekształconego po wojnie w

Wielbicielowi Zygmunta, wielkiego maga kry­ ształowego stylu, sprawiłaby taka interpretacya „Przedświtu“ nie­ jedno rozczarowanie : mimo starania o

Polacy dokonują zakupów często - 40% respondentów zaopatruje się w towary spożywcze codziennie lub co drugi dzień, dla osób mieszkających w dużych miastach nie jest

When attacking the cswap-arith dataset, the iterative framework can reach 100% of maximum single trace accuracy only when dropout layers are considered together with data

Bezüglich des zum Ruderlegen erforderlichen Kraftauf- wandes war schon festgestellt worden, daß die Düsenschiffs- ruder, sofern sie eine normale Balancierung haben, im Vor- teil

(an important factor in the expression for the acceleration) varies for the four planets. Thus we see that the accele-ration problem is much less severe for entries

Jednym z czynników ryzyka zmian w naczyniach jest, oceniany ultrasonograficznie, kompleks b³ona wewnêtrzna – b³ona œrodkowa têtnic szyjnych (intima-media thickness, IMT).. W