WITOLD DABKOWSKI
Sprawa pułkownika Włodzimierza Dobrowolskiego
W śród rozbitków p ow stania 1863-64 ro ku n a teren ach g u b ern i radom skiej szczególnie źle w spom inano pułko w nik a W łodzim ierza D obrow ol skiego. P otęp ian o go, że chociaż P olak i to pow iązany z oficerskim i rew o lu cy jn y m i kołam i, po w y b u chu p o w stania nie zrzucił rosyjskiego m un duru i b ra ł udział w zw alczaniu „polskiego b u n tu ”. Był więc godnym pogardy zaprzańcem .
Z h istory kó w rozpisał się o n im pierw szy M ikołaj B e r g . D obrow olski zaintereso w ał go jako Polak, co n a d id eały Ziem li i Woli, im ponderabilia Sierakow skiego i polskie asp iracje niepodległościow e przedłożył o tw a rtą drogę do szlif g eneralskich w ro sy jsk iej arm ii. Berg toczył z nim długie rozm ow y, ko rzy stał z jego w y jaśn ień i w prow adził je n a k a rty swych „Z apisek”.
W jego ujęciu D obrow olski to „oficer bardzo rozum ny, przebiegły, zręczny, a p rz y ty m wysoce w ojskow o uzdolniony” .
„Jak o ro zum ny i p rak ty c zn y człow iek porzucił w szelkie polskie m rzonki i sta ł się n ajd zieln iejszy m pogrom cą pow stańczych p a r tji” *. To w łaśnie sform ułow anie ugru n tow ało opinię o D obrowolskim .
A jednak, jeśli czytać uw ażnie „Z apiski” Berga, ów ty tu ł D obrow ol skiego „najdzielniejszego pogrom cy” p o w stania staje się coraz m niej zro zum iały. A u to r nie przytacza (poza b itw ą m ałogojską) n ajm n iejszej n aw et potyczki w k tó re j dow odziłby Dobrowolski. N atom iast pisze o nieufności, ja k ą budził w R osjanach, a w p a ru w ypadkach daje do zrozum ienia, że działał n a korzyść pow stańców 2.
D rugim histo ry kiem , k tó ry poświęcił D obrow olskiem u nieco uw agi, był W alery P r z y b o r o w s k i . T y tu ł „najdzielniejszego pogrom cy” pom inął bez kom entarza; lecz i bez tego uznał D obrowolskiego za „jed n ą z n a j brzydszych postaci, jakie m alu ją się n a tle ostatniego p o w stan ia”. Licząc się bowiem , z rosyjskim i podejrzeniam i „usiłow ał być bardzo gorliw ym i przez to dopuścił się m nó stw a niegodziw ych czynów, k tó re robią z niego bardzo w s trę tn ą postać”. P rzy tacza m ianow icie zdjęcie blaszanej chorą giew ki z polskim o rłem z w ieży szydłow ieckiego ratu sza i uw ięzienie byłej narzeczonej w raz z ojcem . Bez żadnego p rzy k ład u dodaje, że „z jeńcam i był dziki i o k ru tn y ” *.
1 M. B e r g , Zapiski o powsta niu polskim 1863 i 1864 r.
t.
II, Kraków 1898—1899, 299 (publikowane uprzednio w „Russkoj Starinie” z 1879 r.).2 Tamże, s. 300, 302, 356—357, 365, 383, 385.
3 W. P r z y b o r o w s k i , D zieje 1863 roku t. I, Kraków 1897, s. 456—457. R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y , T O M L X X X I , 1990, Z E S Z . 3—4
508 W IT O L D D Ą B K O W S K I
Tym czasem w p rac y źródłow ej S. Z i e l i ń s k i e g o „B itw y i potyczki 1863/4 ro k u ” próżno szukać nazw iska D obrowolskiego poza b itw ą pod M ałogoszczą. N ie doczekał w y d an ia „B itew i potyczek” J. K. Janow ski, ongi se k re ta rz R ządu Narodowego, ale czy tał B erga i n a tej podstaw ie zaliczył D obrowolskiego do „najzacieklejszych w rogów p o w stania” 4.
Około ro k u 1938 Zbigniew T. P a c h o ń s k i opracow ał biogram W ło dzim ierza D obrow olskiego dla Polskiego Słow nika Biograficznego. A u to r w y k o rzy stał dostępne opracow ania bez porów nania ich ze źródłam i, bez p ró b y analizy. B ezkrytycznie pow tórzył to w szystko co znalazł u Berga, Przyborow skiego czy Janow skiego. D obrow olski je s t więc n adal „n ajd ziel n iejszy m pogrom cą pow stańczych p a r tji” . Dowódcą, k tó ry „od początków lutego niezm ordow anie tęp ił pow stańców i w w alkach uczestniczył oso biście” . Szefem sztabu, k tó ry „w g ru d n iu u rządził form alną obław ę na p a rtię swego kolegi z K o rp u su Z y g m u nta Chm ieleńskiego, kied y zaś ten w bitw ie pod Bodzechowem w p ad ł w ręce Czengierego, odw iedził w ięźnia, aby o jego zam ierzeniach zaw iadom ić k w a te rę głów ną. Z jeńcam i b ył dziki i o k ru tn y , wszędzie d em o n stru jąc sw ą rosyjskość. Rozkazał, pod grozą szubienicy, zdjąć z w ieży szydłow ieckiego ratu sza polskiego orła. Zw łoki poległego Czachowskiego kazał w ystaw ić n a jed n y m z placów k u nauce i p rzestro d ze” 5.
Pow yższy biogram , w m iaro d ajn y m n au ko w ym w ydaw nictw ie, zdaw ał się zam ykać spraw ę. P io tr Ł o s s o w s k i i Z ygm u nt M ł y n a r s k i , w sw ej w y d an ej w 1959 r. pracy, m ogli na tej podstaw ie zaliczyć D obrow ol skiego do p rzykładów tchórza, zaprzańca i w iernego carskiego s łu g ie.
O pinii tej nie zm ieniły w y d an e z rękopisów w lata ch 1962-73 w spom n ien ia uczestników pow stania: Jad w ig i P rend ow sk iej, A dolfa P ieńk o w sk ie go i H e n ry k a W iercieńskiego. W szyscy oni p rzed staw iają D obrow olskiego w najczarn iejszy ch b a rw a c h 7.
W reszcie przyznać trzeba, że o sta tn ia w ypow iedź p otępiająca D obrow ol skiego p rzy p a d ła autorow i niniejszego. W pracy „Pow stanie styczniow e w Puszczy K ozienickiej” uznałem go za sroższego w tra k to w a n iu po w stań ców i zacieklejszego w ich zw alczaniu od R osjanina gen. U szak o w a8.
Tym czasem ju ż k ilkanaście la t w cześniej h isto ry k ro sy jsk i Ilja M i l l e r zakw estionow ał owe bezw zględne osądy. Lecz polskie tłu m aczen ie jego p racy , w y d anej w 1967 r. w nak ład zie 500 egzem plarzy, przeszło bez w ięk szego rezonansu, a do a u to ra niniejszego dotarło, gdy rzuciłem sw ój kam yk do ogólnego stosu.
Polem izując z Łossow skim i M łynarskim M iller pisze: „ Jeśli idzie o Dobrowolskiego, jednego z n ajbliższych przy jació ł Z y g m un ta S ierakow skiego, to szereg źródeł w skazuje, że będąc szefem sztabu 7 dy w izji piecho ty okazyw ał w latach 1863/4 ta jn ą pomoc p o w sta ń c o m . N ie w iadom o z jakiego pow odu, ale trw a ła tra d y c ja pam iętn ik arsk a, od początku
4 J. K. J a n o w s k i , Pamiętn ik i o powstaniu sty c zn io w y m t. I, L w ów 1923, s 83
* PSB t. V, K raków 1939—1946, s. 258—259.
* P. Ł o s s o w s k i , Z. M ł y n a r s k i , Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy w powstaniu styczn iow ym , W rocław 1959, s. 73.
7 J. P r e n d o w s k a , Moje wspomnienia, K raków 1962, s. 160; A. P i e ń k o w s k i , N ota tk i z 1863 r., [w:] S p iskow c y i partyzan ci 1863 r., W arszawa 1967, s. 34; H. W i e r c i e ń s k i , Pamiętnik, Lublin 1973, s. 207.
8 W. D ą b k o w s k i , Powstanie styczn iow e w Puszczy Kozienickiej, Warszawa 1974. s 13, 171.
S P R A W A P U Ł K O W N I K A D O B R O W O L S K I E G O 509
pow stania, p rzed staw ia Dobrowolskiego jako zaprzańca, k tó ry przeszedłszy n a praw osław ie grom ił pow stańców z przekonania, a nie tylk o z obow iąz ku. Tym czasem posiadam y szereg źródeł pozw alających m ieć pow ażne w ątpliw ości co do słuszności tej w e rs ji” e.
D la p rzy k ła d u pow ołuje się M iller n a w spom nienia ro tm istrz a von W ahla, a d iu ta n ta n a m ie stn ik a Berga, k tó ry p rzybyw szy do R adom ia n a inspekcję, podzielił nieufność g en erała B ellegarda wobec dw uznacznych zarządzeń szefa sztabu.
Te w ątpliw ości radzieckiego a u to ra pobudziły m nie do głębszego p rze stud io w ania tej spraw y. W ynikiem je st poniższa rozpraw a.
*
W łodzim ierz Dobrowolski, sy n M ichała, urodził się w 1834 r. gdzieś n a Białorusi. O jego stosunkach ro dzinnych i m ajątk o w y ch nie w iem y nic. W iele m ów i to, że jako chłopiec oddany został do A leksandrow skiego Sie rocego K o rpusu K adetów w M oskwie. U kończył go w ro k u 1852, aby przejść do O ficerskiej Szkoły A rtylerii.
Po jej ukończeniu czas pew ien słu ży ł w linii, jako dow ódca baterii. W styczniu 1857 r. dzięki okazanym zdolnościom, skierow any został do A ka dem ii S ztabu G eneralnego w P e tersb u rg u . U czelnia b y ła elita rn a , dw u letnia, postaw iona wysoko; grom adziła w y różniających się oficerów . W roczniku D obrowolskiego, spośród Polaków , n a pierw sze m iejsce w y su n ął się k a p ita n Z ygm unt Sierakow ski. Indyw idualność w y b itn a, c h a ra k te r m ocny, a p rzy ty m gorący p atrio ta, zaczął grom adzić w okół siebie polskich kolegów.
Z aw stydzał tych, co p raw ie zapom nieli ojczystego języka, daw ał im polskie książki i gazety w y daw ane za granicą, oraz „K ołokoła”. I w ten sposób budził zagasły p atrioty zm , poczucie przynależności do gnębionego n a ro d u i rew olu cyjn e dążenia. Na Dobrowolskiego, k tó ry zapew ne zacho w ał n iew iele ze sw ej p rzekazanej dzieciństw em polskości, w y w a rł ogrom ny w pływ . Z aw arli serdeczną p rzy ja źń i gdy Sierakow ski w 1858 r. założył p rz y A kadem ii k o n sp iracy jn e koło rew o lu cyjnie m yślących oficerów , b y ł jed n y m z pierw szych, k tó rzy doń p r z y s tą p ili10.
N a zebraniach czytano, w ym ieniano poglądy, dyskutow ano, lecz — iak w spom ina uczestnik — o p lan ach pow stańczych nie było jeszcze m owy. „W iększość, jako ludzie w ojskow i, nie m ogli pojąć ja k m ożna m yśleć o w alce z arm ią reg u larn ą. Je śli k ied y m yśleli i m ów ili o pow staniu, to w sprzy jający ch okolicznościach jak iejś w ojny, do k tó re j w ciągnięta zosta nie Rosja. P o w stanie odkładano więc n a czas nieograniczony” “ .
Koło O ficerskie u trzym y w ało k o n ta k t z takim że kołem stu d e n tó w U n iw e rsy te tu i na tym tle nastąp iło zbliżenie m iędzy D obrow olskim , a teo
9 W. D j a k o w , I. M i l l e r , Ruch re w o lu cy jn y w arm ii ro sy jsk ie j a powstanie styczniowe, W roclaw 1967, s. 166, 173.
10 Tamże.
11 Zeznania Ferdynanda W arawskiego: Russko-polskije rew oliucjonnyje sw ja z i t. I, Moskwa 1963 s. 336; W. D j a k o w , I. M i l l e r , op. cit., s. 173; S. K i e n i e w i c z , Powstanie styczniowe, W arszawa 1972, s. 45; J. Z d r a d a , Jarosław D ąbrow ski, Kraków 1973, s. 57.
510 W IT O L D D Ą B R O W S K I
rety k iem rew o lucy jn y ch dem o k rató w M ikołajem D obrolubow em N a w yk ład ach zw rócił n a siebie uw agę liberalizującego z lek k a gen erała D y m itra M ilutina, przyszłego m in istra w o jn y 1*. Co razem w skazyw ało, że zawsze w ysuw ał się nad przeciętność.
A tm o sfera zeb rań oficerskiego koła s ta ła się bardziej rew o lu cy jn a, gdy w p aździern iku 1859 ro k u p rzy b y ł do A kadem ii k a p ita n Ja ro sław D ąbrow ski. D obrow olski w te d y już kończył studia. A kadem ię opuścił w g ru d n iu tegoż ro ku unosząc z niej sprzeczne z w p a ja n y m dotąd w idzenie św iata i sp ra w ojczyzny.
S kiero w an y n a jp rzó d do O ren b u rga, po roku znalazł się w sztabie 3 k o rp u su w Żytom ierzu. Szedł więc po śladach Z y g m u n ta S ierakow skiego, k tó ry w pierw szym odbyw ał w yrok w k a rn y c h b atalio n ach , a w d ru g im spędził la ta szkolne. Ożyw iło to zapew ne ich u trz y m y w a n ą stale, rów nież z Ja n em Staniew iczem , korespondencję.
U chodził za „zaw ziętego lib e ra ła ”, ale długie la ta spędzone z d ala od k ra ju , tw a rd y rygor i n ieu ch ro n n a ru sy fik acja, m ogły go zbliżyć raczej do ideałów Ziem li i Woli, niż do polskich niepodległościow ych aspiracji. M iał się jed n a k odezwać w pew n y m polskim dw orze n a odw iedzonej B iałorusi: „Ach kiedyż przyjdzie chw ila, że będę m ógł zrzucić, tą podłą niedźw iedzią skórę!” 14
Tym czasem spotkał go aw ans n a podpułkow nika i przeniesienie do R adom ia na szefa sztabu 7 dyw izji piechoty. K iedy tam przy by ł, dokład nie nie wiem y; m usiało to m ieć m iejsce w d ru g iej połow ie 1861 roku, być może n a przełom ie sierpnia i w rześnia, po m anifestacji, ja k a tam m iała m iejsce 4 lipca n a ulicy L ubelskiej, w form ie tak zw anej „kociej m u zy k i” dla g u b e rn a to ra 15. M anifestację rozproszyło wojsko, n a stą p iły areszto w a nia, z W arszaw y przysłano kom isję śledczą.
Z nalazł się więc D obrow olski w ognisku polskiej irre d e n ty . Mógł b yć zadowolony, że jej zw alczanie nie w chodziło w zakres obow iązków szefa sztabu dyw izji. To niew dzięczne zadanie spełniał g u b ern ato r, a zarazem p.o. naczelnika w ojennego gen. L eoncjusz O pperm an. Zw olennik środków ad m in istracy jn y ch , stosow anych za p ośrednictw em p rez y d e n ta m iasta, O pp erm an żądał pom ocy w o jsk a tylko w o stateczn o ści16. Tym czasem do wódca dy w izji gen. A leksander Uszakow, ongi odznaczony pod Sew asto polem , lecz wów czas ju ż ociężały, z daw nych pasji życiow ych zachow ał ju ż ty lk o jedną, n ajm n iej dla P olaków niebezpieczną — k a rty . W iększość sw ych obow iązków złożył na m łodego, energicznego szefa s z ta b u 17.
22 w rześn ia Radom sta ł się w idow nią now ej m anifestacji, ty m razem skierow an ej przeciw ugodowcom , służalcom i konfidentom . W zapadłym
“ W. P r z y b o r o w s k i , Historia dw óch lat 1861—1862 t. IV, K raków 1895, s. 217—218.
18 W. D j a k o w , I. M i l l e r , op. cit., s. 124, 173; R ussko-polskije rewoliucjon- n yje sw ja z i t. I, s. 203—204. Dobrolubow zaliczał D obrowolskiego do oficerów szcze gólnie w artościowych, na których przyszła rewolucja powinna liczyć.
14 J. P r e n d o w s k a, op. cit., s. 161. Autorka usłyszała to na w ygnaniu, od obywatela, którem u D obrowolski rzucił tę wypowiedź.
18 AP Radom, A kta w ydziału policji m. Radomia (dalej AWP) 406: W ypadki nadzwyczajne 1861/2.
18 F. R a m o t o w s k a , Rząd carski w obec manifestacji patriotycznych w K r ó le stw ie Polskim w latach 1860—1862, W rocław 1971, s. 199.
17 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 299—300; W. P r z y b o r o w s k i , Historia d w ó c h lat t. I, s. 116, 228.
S P R A W A P U Ł K O W N IK A D O B R O W O L S K IE G O 511
m ro k u zacięty tłu m w y m ierzał im spraw iedliw ość. P o licja b y ła bezsilna, czy też ud aw ała bezsiłę. G u b e rn a to r m usiał w ezw ać n a pomoc wojsko.
P rz y w cześniejszych m an ifestacjach 19 m aja i 4 lipca, w ojsko w Rado m iu zjaw iało się n aty ch m iast, rozpraszało m an ifestan tó w i aresztow ało n ajczy nniejszych . T ym razem nadeszło z tak im opóźnieniem , że m an i festanci, po dokonaniu zniszczeń u w y b ra n y c h osób, zdołali zniknąć i nie było kogo aresztow ać.
Co spowodow ało to opóźnienie, nie wiadomo. Lecz, że w ojskiem dyspo n o w ał szef sztabu, nasu w a się przypuszczenie, iż to on dał czas m an ifestan to m n a rozproszenie się. N a z a ju trz w złożonym g u b ern atorow i raporcie, p re z y d e n t A lek san d er A ugustynow icz tłum aczył: „Było ju ż ciem no i n ie podobna było rozpoznać osób w tak znacznej m asie lu d u i dlatego w in ny ch n ie m a m ożności w skazać” “ .
Okoliczność ta nie pozostała bez n astęp stw . Ju ż 28 w rześnia g u b ern ato r m u siał podać do wiadomości, że z rozkazu dowodzącego I A rm ią, p rze k a z u je obow iązki naczelnika w ojennego generałow i Uszakowowi. T ym sam ym
n a szefa sztabu sp adły dodatkow e obow iązki „pom ocnika naczelnika w ojen n eg o ”. Dlaczego z ta k im skrom n ym ty tu łem ? Może D obrow olski uw ażał, że „pom ocnik” nie będący d ecydentem nie będzie b udził takiego o d iu m rodaków ja k „zastępca”? Nowe jego stanow isko nie zostało zresztą podane do w iadom ości p ublicznej. N ie podpisyw ał opracow anych przez siebie rozporządzeń i dla p o stro n n y ch pozostaw ał n ad al szefem sztabu. R ozporządzenia podpisyw ał g en erał U sz a k o w 18.
P ierw szy m rozporządzeniem , w y d an y m w zw iązku z „niepo rząd k am i” 22 w rześnia, zaw iadam iał, p rzy biciu w bębny przed kościołam i B e rn a r d y nów i farn ym , że w szelkie procesje kościelne nocną porą, a także tłum ne zb ieran ie się lu d u po zachodzie słońca są zakazane pod groźbą rozpędzenia s iłą zbro jną i pociągnięciem opornych do surow ej odpowiedzialności. N a te g roźby czerw oni p atrio ci odpow iedzieli w yw ieszeniem , n a w ieży kościoła farnego od stro n y ul. R w ańskiej, białego orła. N aczelnik w o jen ny zwrócił się do proboszcza ks. K obierskiego z nakazem zdjęcia orła, „jako dem on stra c ji, d la św iętego p rz y b y tk u nieodpow iedniej”. O rzeł został zdjęty, w in n y ch zaw ieszenia go nie poszukiw ano.
7 październik a gw ardian B ern ard y n ó w otrzy m ał rozporządzenia zam y k a n ia o zm roku przylegającego do kościoła cm en tarza i ostrzeżenia zbiera jący ch się tłum ów , „żeby żadne śpiew y m iejsca nie m ia ły ” 20. Mimo to śp iew y trw a ły p rzy każdej okazji.
14 p aźd ziernika rozplakatow ano n a m ieście rozporządzenie n am iestn ik a h r. L am b erta, o w p row adzeniu w K rólestw ie sta n u w ojennego. W prow a dzenie go w życie w Radom iu p rzy p ad ło pułkow nikow i D obrow olskiem u. N ied aw n y p rzy jaciel Sierakow skiego, m ający pow iązania z rew olucyjnie m y ślący m i oficeram i, p rzy stąp ić m iał do tłu m ien ia niepodległościow ych d ążeń sw ych rodaków . J a k sobie rad ził w ty m ciężkim położeniu?
O dpow iedź z n a jd u jem y w cy tow an y m zbiorze a k t w ydziału policji m a g istra tu m iasta R adom ia p t. W ypadki nadzw yczaine 1861 r. W ynika z nich, że po w y d an iu o ficjaln ej zapow iedzi zastosow ania całej surow ości p ra w w ojenny ch za u k ry w a n ie broni, p odburzające przem ow y, ko lp o rto w a
18 A P Radom, AWP 406, 407.
19 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 299—300.
20 A P Radom, AWP 407, 206: gen. U szakow do prezydenta Radomia, 17 i 29 w rześnia oraz 7 października 1861.
512 W IT O L D D Ą B K O W S K I
nie p o d b u rzających odezw itd. — naczeln ik w o jen n y całą uw agę zw rócił n a zew nętrzne o b jaw y irre d en ty : noszenie żałoby i niedozw olonych em ble m atów o raz n a p atrio tyczn e śpiew y w kościołach. Odnośne zakazy w ydaw ał p rez y d e n t m iasta, dysponujący policją. Nie dostrzegał n ato m iast naczel n ik w o jen n y sił, k tó re tą irre d e n tą kierow ały, a k tó re w łaśnie w paździer n ik u zapoczątkow ały tw orzenie o rg an izacji dziesiątkow ej “ .
Oto co p isał naczelnik w o jen n y do p rez y d e n ta m ia sta 29 paźd ziernik a: „Od dłuższego czasu dostrzegam , że dam y w yższej sfery , ja k też k o b iety niższej klasy, śpiew ają po kościołach zakazane hym n y, u ż y w ają żałobnych ubiorów z k rzy żam i w ielkim i n a piersiach i em blem atycznym i znakam i, co w du ch u istn iejący ch przepisów o ogłoszonym w K rólestw ie P o lskim stan ie w o jen n y m , m iejsca m ieć n ie może.
P olecam p rzeto w. P rezy d entow i, ab y zwrócić n a te osoby uw ag ę i uprzedzić o ty m bądź mężów, bądź rodziców, bądź fam ilię rzeczonych dam i k o b iet niższej k lasy , a b y oni, pod w łasn ą odpow iedzialnością, n ie dopuszczali noszenia żałobnych ubiorów , krzyży, oznak, oraz uprzedzili osoby p łci żeńskiej n ie stosujące się do przepisów o zakazie śpiew ania p o kościołach hym nów zabronionych” **.
Nie w iem y, czy i jak p re z y d e n t A ugustynow icz w y p ełn iał polecenia tego niem al ojcow skiego w ezw ania. N ie odniosło ono p raw ie żadnego s k u t ku. P a trio tk i przeciw staw iały się z atrzy m u jący m je p atro lo m i w ypow ia dały bez ogródek, co m y ślą o carsk ich sołdatach. T rzy m ieszkank i R ado m ia: O lszew ska, T raczew ska i W rotnow ska, jak rów nież służąca T kacza- kow a i rob o tn ik M ichałowski, zostali zatrzy m an i i przekazani K om isji W ojenno-Sledczej za „zobelżenie żołnierzy w p a tro lu b ędących” . K om isja sp isała p ro to k o ły i p rzek azała je urzędow i naczelnika w ojennego. Szef sztab u D obrow olski odesłał je p rezy d en to w i z poleceniem , ab y „stosow nie do decyzji gen. lejt. U szakow a za ich p rzestęp stw a u k a ra ł policyjnie, a p otem w ypuścił n a w olność”. N a M ichałow skim polecił zaś „w yegzekw o w ać 7 d n i a re sz tu ”.
D ecyzja ta w idać nie zadow oliła K om isji, gdyż w k rótce potem , naczel n ik w o je n n y w y d a ł obwieszczenie: „P o w tarzające się w y p ad k i w y rząd zan ia obelg żołnierzom stojącym na w a rta c h , lub o dbyw ającym p a tro le w yw o łu ją potrzebę podać do w iadom ości m ieszkańcom R a d o m ia że, jeśli k tokolw iek odw aży się sprzeciw ić żołnierzow i stojącem u n a w arcie, p a tro low i lu b rontow i, dobędzie przeciw n im b ro n i i urządzi n a p ad lub w yszy dzi, u legnie pozbaw ieniu w szelkich p ra w stanu , o trzy m a chłostę i w y słan y zostanie do ciężkich robót w k o p a ln ia ch ” **.
W obliczu tak ich gróźb owe cztery kobiety, ta k lekko u k a ra n e z pole cenia Dobrowolskiego, m ogły uro sn ąć do ran g i b o h aterek. W ięcej kło potu sp raw iła m u in n a radom ianka, T ek la Zaleska, w dow a po oficerze polskim , k tó rą „b urzliw y c h a ra k te r i niesforność doprow adziły do p rze stęp stw p olityczn ych ” w postaci „pod bu rzania m łodych ludzi do różn ych niep o rządków , p rzy w łasnym uczestniczeniu w nich, do intonow ania Boże coś
21 R. R o g i ń s k i , Wspom nienia i zeznania, Warszawa 1983, s. 38; A P Radom, K olekcja do powstania styczniowego: W spomnienia Józefa W ojdackiego; H. S a m b o r s k i , Wspomnienia z powsta nia 1863 r. i po b ytu na Syberii, W arszawa 1916, s. 19—20.
22 A P Radom, AWP 406: gen. U szakow do prezydenta Radomia, 1 listopada 1861.
22 Tamże: Rozporządzenia Uszakowa na ręce prezydenta Radomia z 30 paździer nika 1861, 27 lutego i 6 października 1862.
S P R A W A P U Ł K O W N I K A D O B R O W O L S K IE G O 513
P o lsk ę”. K om isja śledcza, k tó re j ją przekazano, poleciła prezyd en tow i w ysłan ie je j pod esk o rtą żan d arm a do W arszaw y, do dyspozycji oberpolic- m ajstra . Polecenie to nie zostało w ykonane. Z aleska pozostała w areszcie, a po jak im ś czasie została zw olniona z oddaniem pod n adzó r p o lic y jn y 24. 12 listo pada w ezw ano do M ag istratu p a n ie Teofilę M ajew ską, W iktorię D obrzańską i Salom eę K aw czyńską, żonę szewca. C órki dw u pierw szych p a ń A m elię i M ichalinę oraz sam ą Salom eę zauważono n a ulicy z dużym i, żałobnym i krzy żam i n a piersiach. W spisany m protokóle zapow iedziano, że noszenie tak ic h k rzy ży „ je st przez w ładze zabronione i jeśli się to pow tó rz y zostaną osadzone w areszcie” “ .
K olejn e o stre zarządzenie n aczeln ik a w ojennego głosiło: „Pom im o n ie jed n o k ro tn y ch m oich rozkazów daw an ych duchow ieństw u i m ieszkańcom , że R ząd zupełnie zabronił śpiew ania wszelkiego ro d zaju zabronionych hym nów nie aprobow anych przez kościół w przeszłą niedzielę w kościele tu te jsz y m B ern ard y n ó w śp iew ana b y ła zaraz po sum ie p ieśń „Boże coś P o lsk ę”. P o stępek ten będący zniew agą w oli Rządu, zm usza m nie do chw ycenia się ostatecznych środków , ab y zapobiec tem u n a przyszłość, ob jaw iam duchow ieństw u i m ieszkańcom co n astęp u je:
1. J a k tylk o w k tó ry m kościele zaczną śpiew ać zabronione hym ny, k a żd y chcąc u n ik n ąć sm u tn y ch n astępstw , obow iązany je s t w yjść
z kościoła.
2. W szyscy, k tó rz y znajdow ać się będą w czasie śpiew ów , bez w zględu n a w iek, sta n i płeć, zostaną aresztow ani i p o stąpi się z n im i z całą su ro wością p ra w w o jen n y ch ” 26.
P o ty m zarządzeniu g u b e rn a to r O pperm an m ógł dojść do w niosku, że w jego w y n ik u tra f i do a re sz tu w iele kobiet. 27 g ru d n ia 1861 r. polecił w ięc prezydentow i, aby, w poro zu m ien iu z n aczelnikiem w ojen ny m , w yszukał lok al m ogący pom ieścić sześć k o b iet w razie ich aresztow an ia za p rzestęp stw a polityczne. P rz y czym w yznaczył n a u trz y m an ie „kobiet niższej k la s y kopiejek sre b re m 20, a d la k o biet do w yższej k lasy społe czeństw a należących ko p iejek 45 sre b re m dziennie. N a co fundusz naczel n ik ko m en d y żandarm skiej m a w y dzielony” 27. W w y nalezien iu lokalu dopom ógł D obrow olski.
O kazał się on n a razie n iep otrzeb ny , gdyż srogie rozporządzenie nie było w ykonyw ane. D opiero w lu ty m 1862 ro k u in sp ek to r policji D obrzycki o trzy m ał polecenie, aby: „w każde św ięto b y ł n a sum ie w kościele ks. B ern ard y n ó w i zajął tak ie m iejsce, sk ąd m ógł w iedzieć k to rozpoczyna zabronione śpiew y. G dyby śpiew y się p ow tórzyły, a in sp e k to r nie podał rozpoczynających, cała odpow iedzialność spadnie n a niego” “ .
Lecz i p o tem nie było aresztow ań. Z atrz y m a n i w k w ietn iu : W ładysław P iek arsk i, u rzęd n ik d y rek c ji T ow arzy stw a K redytow ego Ziem skiego — za noszenie k rzy ż a żałobnego p rz y chustce, W ładysław Regucki, m ag ister farm acji z W arszaw y — za szpilkę w kształcie k rzy ży k a żałobnego i S ta
24 Tamże 406 i 407: Szereg pism w spraw ie Zaleskiej.
25 Tamże 406: Protokół spisany w m agistracie 17 listopada 1861.
26 Tam że 405: Rozporządzenie gen. Uszakow a z dnia 21 listopada 1861, które prezydent m iał obw ieścić m ieszkańcom.
27 Tamże 407. Lokal w ynaleziono przy ul. Spacerowej; w czerwcu w łaścicielka domagała się zapłaty za niew ykorzystany lokal.
514
n isław Zarzycki, pom ocnik felczera — za noszenie suk m an ki z potrzebam i, zostali zw olnieni, po spisaniu protokołów w M agistracie *·.
D ok um en ty te, w zestaw ieniu ze stw ierdzeniem Berga, że szef sztabu radom skiego okręg u w ojskow ego był kim ś: „od którego w szystko zawisło, n a jm n ie jsza spraw a, każda prośba, skarga, rap o rt, przed staw ien ie do nagród, k tó ry w szystko działał, w szystko, w szystkim zarządzał, a naczelnik ty lko ekspedycje po d p isu je” *0 — p ozw alają zrozum ieć, iż skoro on ty ch groźnych zarządzeń nie w prow adzał w życie, to w idocznie pisał je dla u spokojenia U szakow a i W arszaw y. Czyli, że przed pow staniem , jako pom ocnik n aczelnika w ojennego, nie m iał n a sum ieniu żadnego czynu, za k tó ry m ożna b y go potępić.
B yć może n a tą postaw ę D obrow olskiego nie b y ł bez w p ły w u stosunek uczuciow y, ja k i zadzierzgnął z Polką. Gdzie i k ied y ją poznał dobrze nie w iem y; o n iej sam ej w iadom o ty lko tyle, co zechcieli, czy p o tra fili podać m iędzy w ierszam i H en ry k W iercieński i W alery P rz y b o ro w sk i81. N azyw ają ją „ p an n ą W .”, nie podając n a w e t im ienia. B yła córką zam ieszkałego w R adom iu e m ig ran ta i gorącą p a trio tk ą , jak zresztą w szystkie p raw ie Polki te j epoki. W oczach dziew czyny, ten zadurzony w n iej 27-letni szef sztabu d y w izji poprzez ko leje swego życia, w y zn aw an y liberalizm i stosunek do sp ra w y polskiej, m ógł jej się jaw ić w narzuconym n a ro sy jsk i m u n d u r płaszczu p rzyszłym W allenrodem .
Tak sobie m ożna tłum aczyć n a w ró t Dobrowolskiego do „polskich m rzo n e k ” i k o n ta k t z K o m itetem O ficerskim I A rm ii. K iedy i jak do tego doszło? W początkach lutego 1862 ro k u k a p ita n Ja ro sław D ąbrow ski, w y jeżdżając do W arszaw y na a d iu ta n ta w sztabie 6 dyw izji, o trzym ał od Sierakow skiego list p o lecający do K aro la M ajew skiego, czołowej postaci w K om itecie A kadem ickim . Ten o sta tn i zaznacza, że nie on jed e n otrzym ał ta k i l i s t 82. K im b y li in n i adresaci nie w iadom o, ale tru d n o przypuszczać, ab y zabrakło w śród nich Dobrowolskiego, n a którego S ierakow ski mógł liczyć. T aką drogą p łk W łodzim ierz D obrow olski m ógł w ejść do K om itetu O ficerskiego I Arm ii.
J a k w iadom o, Ja ro sław D ąbrow ski zaplanow ał w y b uch pow stan ia na lato 1862 roku. W ciągnięci do spisku oficerow ie garnizonów M odlina i C ytadeli, gdzie znajdow ały się duże zapasy b roni, m ieli u łatw ić ich opanow anie. W ślad za ty m oficerow ie K o m itetu O ficerskiego, pociągnąć m ieli za sobą ż o łn ie rz y 88. P la n w yw ołał w śród K om itetów czerw onych o stre k o n tro w ersje. Na pierw szy m posiedzeniu K o m itetu C entralneg o w now y m składzie, D ąbrow ski p rzed staw ił swój plan, lecz większość człon k ów w y raziła w ątpliw ość co do gotowości u d ziału ro sy jskich oficerów. Zażądano, a b y D ąbrow ski zw ołał zebranie K om itetu O ficerskiego, na k tó ry m delegow ani G iller i K oskow ski p rzek o n ają się, czy zapew nienia D ąbrow skiego zn ajd ą pokrycie.
Z ebranie odbyło się około 24 czerw ca w W arszaw ie p rz y ul. B rackiej.
29 Tamże: protokoły spisane w m agistracie 28 i 29 kwietnia. 20 M. B e r g , op. Cit. t. II, s. 382.
81 H. W i e r c i e ń s k i , op. cit., s. 207; W. P r z y b o r o w s k i , Dzieje t. I, s. 458.
82 Zeznania śledcze o pow staniu sty czn io w ym , W rocław 1956, s. 232. 88 Por. S. K i e n i e w i c z , Powstanie, s. 234r—244.
S P R A W A P U Ł K O W N IK A D O B R O W O L S K IE G O 515
W iadomo, że w ziął w n im udział p łk D o b row o lsk i’4, prócz niego zaś W asyl K apliński, A ndrzej P o tieb n ia i F e rd y n a n d W araw ski. G iller m iał ich zapy tać, czy m ożna liczyć n a pomoc w ojska. Je śli bow iem ta pomoc zawiedzie i pow stanie upadnie, to odpow iedzialność za darem nie p rzelan ą k re w sp ad nie n a nich. W odpow iedzi jed y n ie P o tieb n ia i jeszcze jed en o ficer dali pozyty w ne zaręczenia, pozostali, w ty m n a jsta rsz y ran g ą D obrow olski ośw iadczyli, że pro p agan d a w w ojsku uczyniła dotąd zb yt m ałe postępy by m ożna było liczyć n a jego w spółdziałanie ” .
T ym sam y m p lan D ąbrow skiego upadł. On sam 14 sierp n ia został aresztow any, z w ielką szkodą dla przyszłego pow stania.
D obrow olski głosując przeciw planow i D ąbrow skiego, uw ażał zapew ne (jak i K arol M ajew ski), że te n śm iały i pełen rozm achu pom ysł opiera się n a n ierealn y ch podstaw ach ” . U tw ierdzić w ty m m ogły go z jed n ej stro n y stanow isko Ziem li i W oli jak rów nież O gariow a, którego odezw a w zyw ała Polaków , ab y nie w ystępow ali przedw cześnie oddzielnym i siłam i, któ re okażą się za słabe dla osiągnięcia c e lu 37. Z drugiej stro n y oddziaływ ać m usiały n a Dobrowolskiego w idom e osiągnięcia p olity ki W ielopolskiego. N a 10 d ni p rzed ow ym zebraniem oficerskim pow rócił on z P e tersb u rg a jako naczelnik rząd u cyw ilnego. W krótce przybyć m iał do W arszaw y now y n am iestnik, b r a t cesarza w.ks. K o n sta n ty M ikołajew icz. W sam ym Radom iu o trzy m ał dym isję R osjanin O pperm an, a stanow isko jego ob jął Polak A lek san d er O strow ski.
Te u stę p stw a c a ra tu czerw onych nie zjednały. P rzyg oto w ania p o w stań cze poszły sw oją drogą. W Radom iu w październ iku czerw oni u tw orzyli K o m itet W ojew ódzki, p rzy n im zaś kom isarzem z ram ien ia K o m itetu C entralnego został Ignacy M aciejew ski. O brał on za k w a te rę m ają te k M irzec koło W ierzbnika, któ reg o dzierżaw cy J a n i Jad w ig a P rendow scy darzy li go w ielką przyjaźnią. P ren d o w sk im też zw ierzył się M aciejew ski, że u trz y m u je k o n ta k t z szefem sztabu gen. Uszakowa, naczelnika w o jen nego g uberni. K o n ta k t ten m iał być tak bliski i zaufany, że kom isarz K om itetu C en tralnego szykującego pow stanie, do m ieszkania D obrow ol skiego „w chodził przez kuchnię, a czekając, aby w yszli in n i goście, często w ysłuch iw ał ciekaw ych i w ażnych rozm ów ” ” .
Tę rew e la c y jn ą wiadom ość P ren d o w sk a w e w spom nieniach sw ych zam ieszcza m im ochodem . Nie p o tw ierd zają jej żadne inne źródła, ale też ani kom isarz M aciejew ski, an i n ik t in n y z radom skiej konspiracji, w spom n ie ń nie pozostaw ił. Istn ieje zatem ślad, że jeszcze jesienią 1862 roku D obrow olski b y ł wciąż n a rozdrożu.
W końcu g ru d n ia tegoż roku, o trzy m ał on, przez „osobę p ry w a tn ą ”, list od Sierakow skiego, k tó ry , w racając z zagranicy, zatrzy m ał się w W a r szaw ie. D obrow olski odpisał tą sam ą drogą, lecz lis t jego został p rz e ję ty i o dd any Uszakowowi. W kon tak cie listo w n y m dw u p ułkow ników sztabo
*· M. B e r g , op. cit. t. II, s. 299; W. P r z y b o r o w s k i , Historia t. IV, s. 273; W. D j а к o w , I. M i l l e r , op. cit., s. 246 (na podstaw ie w spom nień Ferdynanda Warawskiego).
85 A. G i l l e r , Historia powstania narodu polskiego w 1861—1864 r. t. II, Paryż 1868, s. 95; W. P r z y b o r o w s k i , Historia t. IV, s. 224; S. K i e n i e w i c z , Powstanie, s. 214—217; J. Z d r a d a , op. cit., s. 143—144.
se W. R u d z k a , K arol Majewski, Warszawa 1937, s. 92. 47 S. K i e n i e w i c z , Powstanie, s. 215.
516 W IT O L D D Ą B R O W S K I
w ych n ie b y łoby nic nadzw yczajnego, gdyby Sierakow ski przez swe sp o t k an ia pary sk ie nie stał się już osobą p o d e jrz a n ą 89. Dość, że Uszakow nie doręczył listu nadaw cy lecz przek azał go nam iestnikow i. Ten zaś niezw łocznie rozkazał, aby szef sztabu radom skiego okręgu sta w ił się przed n im osobiście. J a k się to odbyło, w iem y tyle, ile D obrow olski zechciał opow iedzieć Bergowi:
„— K toś je s t z urodzenia? — zap y tał ostro w. książę.
— Rodziną m oją A leksandrow ski K o rp u s dla sierot, W asza W ysokość. — Taak... a cóż znaczy tw o ja koresp on den cja z Sierakow skim — zapy ta ł dalej w ielki książę, p a trz ąc m u b y stro w oczy.
— Nie mogę zabronić m ym szkolnym kolegom p isyw ania do m nie, nie będę te ż taić przed w aszą w ysokością, że i in n i spiskow i, w cale nie koledzy, p isyw ali do m nie, n am aw iając do o d stępstw a i złam ania przysięgi. Proszę polecić kom ukolw iek, niech p rz e jrz y m oją korespondencję, w szystkie od b ieran e listy i m oje n a nie odpowiedzi, a wówczas przekona się W asza C esarsk a W ysokość czym czysty wobec sum ienia i Rosji. Z d rajcą nigdy nie b y łem ” 40.
W .ks. K o n sta n ty — zapew ne n a sk u te k opinii gen. Uszakowa — p rzy ją ł te w y ja śn ie n ia i pozwolił D obrow olskiem u w rócić n a stanow isko. Rów no cześnie jed n a k w ysłał do R adom ia pu łko w nik a żandarm ów H atzfelda, aby p rz e jrz a ł p a p ie ry Dobrowolskiego. H atzfeld nie znalazł niczego p o d ejrza nego i przek azał U szakow ow i zalecenie nam iestnika, aby, jeśli dostrzeże coś, co potw ierdzałoby p odejrzenia, „bez żadnych w zględów ” u su n ął szefa sztabu ze stanow iska ".
W yglądało n a to, że D obrow olski w rócił do Radom ia z postanow ieniem d o trzy m an ia danego w. księciu zapew nienia. Na ty m tle dojść m iało do zerw ania zaręczyn przez „pannę W .” 42 Berg skom entow ał to nie bez ironii, że D obrow olski „jako człow iek rozu m n y i p ra k ty c z n y ”, porzucił polskie „m rzon k i”, w ycofując się zręcznie i w porę z rew o lu cy jn y ch pow iązań ".
S p ra w a jed n ak nie p rzed staw iała się ta k prosto i jednoznacznie. W szystko w skazuje n a to, że D obrow olski w y b rał in ną drogę. Tę m iano wicie, ja k ą uprzednio w skazać m iał K aro l M ajew ski in n em u członkowi O ficerskiego K o m itetu I A rm ii porucznikow i W asylow i K aplińskiem u, k tó r y go p rosił o rad ę (tak to pod ał M ajew ski w zeznaniu): „U siłow ań dezor ganizow ania arm ii, a ty m b ard ziej pociągania do zdrady, stanow czo u n i kać, — dość będzie, gdy się od P olaków żąda być P olakam i n aw et w szere gach a rm ii n iep rzy jacielsk iej” 44.
W m yśl tak iej to zasady m ógł rów nież D obrow olski postanow ić, że nie zrzucając rosyjskiego m u n d u ru i pozostając n a stanow isku, będzie się sta rał, w m iarę sw ych możliwości, być u żytecznym p o d ejm ujący m walkę rodakom . Nie je s t to lu źn a hipoteza, p rzem aw iają za n ią fak ty .
Jeszcze p rzed w ybuchem pow stania, dowodzący w K ielcach p łk Czen- giery p rzesłał Uszakowow i rap o rt, że „w okolicach Suchedniow a szykuje
39 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 356—357; W. P r z y b o r o w s k i , Dzieje t. III s. 46—47.
30 Berg nie podaje daty tej rozmowy; twierdzi, że m iała m iejsce na tydzień lut dwa przed założeniem obozu Langiewicza w Wąchocku, tj. przed 10 stycznia 1863
41 M. B e r g , op. cit., s. 356—357; W. P r z y b o r o w s k i , Dzieje t. I, s. 458 43 H. W i e r c i e ń s k i , op. cit., s. 207.
43 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 299. 44 Zeznania śledcze, s. 233.
S P R A W A P U Ł K O W N I K A D O B R O W O L S K IE G O 517
się ludność do czegoś n ie d o b re g o w tam tejszy ch k u źn iach p rze k u w ają kosy i b ro ń sz y k u ją ”. Nie otrzym aw szy żadnych d y rek ty w pow tó rzy ł swój rap o rt. A le i w ted y nie o trzy m ał odpowiedzi.
A przecież w ystarczy ło w ysłać z Radom ia, kozaków , a b y zlikw idow ać a rsen ał szykującego się pow stania. Po d ając pow yższy epizod, opow iedziany m u przez Czengierego, B erg nie staw iając k ro p k i n a d i d aje do zrozum ie nia, iż szef sztabu, chow ając oba ra p o rty pod sukno, ocalił suchedniow ską konspirację tó.
Podobnie po w yb u ch u pow stania, k ied y Langiew icz, założyw szy obóz w W ąchocku, grom adził siły, D obrow olski w strzy m y w ał Uszakow a od dzia łań. Z daw ał się nie w idzieć — pisze sark asty czn ie B erg — w pobitej pod Szydłow cem zbieraninie, p rzeciw nika godnego o d ry w an ia g en erała od k a rt. „K iedy u fo rm u je się coś widocznego i k on k retn eg o — tłu m aczy ł — p ój dziem y i rozproszym y” 4e.
W pow yższy sposób darow ał Langiew iczow i cały tydzień n a organizację i rozdm uchiw anie pow stania. Dopiero po u jaw n ien iu odezw y Langiew icza do ludności, U szakow w padł w gniew i w ezw ał szefa sztabu do ro zpraw ie n ia się z „b u n te m ” . D obrow olski p rzek o n ał go, że dla pełnego sukcesu należy w ykorzy stać rów nież siły z O patow a i Kielc, czyli uderzy ć n a W ąchock z trz e ch stro n . S am jed n a k nie o b jął dow ództw a n a d tą skom pli kow aną operacją. K om endę n a d k o lu m n ą z Radom ia pow ierzył gen. M ar- kowowi, zaś dowódców z O patow a i K ielc w ogóle nie poinform ow ał 0 isto tn y m celu ruszenia ich w ojsk. M ylnie też zrozum ieli o ni n iep recy zyjne rozkazy. N a W ąchock u d erzy ł tylko gen. M arkow , a oczekując w spółdziałania dw u in n y ch ko lu m n u d e rz y ł z b y t m iękko. Langiew icz b ył ostrzeżony i m iał czas w ycofać się w porę. Nie uczynił tego i został pobity 3 lutego, lecz zdołał z w iększością sił w ym knąć się w G óry Św iętokrzyskie.
C hybiona o p eracja w yw ołała w śród dowódców rosyjskich w zajem ną nieufność. W w o jsk u „szem rano, że o k ry ty tajem n icą plan, zn an y b y ł — ale Langiew iczow i” ". Ten o sta tn i 13 lutego pow strzym ał Czengierego pod Sw. K rzyżem , a 17 pod Staszow em odrzucił Zagriażskiego. W takiej s y tu a c ji w ielk i książę w y słał do R adom ia a d iu ta n ta h r. K om arow skiego, dla pobudzenia Uszakow a do energiczniejszego działania ". T aka b yła geneza decyzji g enerała, ab y osobiste dowództwo w y p ra w y p rzeciw L an giewiczowi o b jął jego szef sztabu. Ja k że jed n ak D obrow olski w yw iązał się z tego zadania? W eźm y m apę i prześledźm y przebieg działań.
Dobrow olski w yszedł z R adom ia 18 lutego prow adząc trz y kom panie piechoty, szw adron dragonów i dw a działa, czyli około 800 ludzi. Siły te wzm ocnić m iał p łk G ołubow, k tó ry z trzem a kom paniam i został w y słan y wcześniej do O patow a. K ieru n ek m arszu w iódł na Skaryszew — Iłżę, gdzie wojsko spędziło noc z 18 n a 19 lutego.
W tym sam ym dn iu Langiew icz opuścił Staszów n a czele tysiąca ludzi. Z am iarem jego było prześlizgnięcie się pośród rosyjskich kolum n 1 połączenie z dążącym z północnego zachodu oddziałem Jeziorańskiego. D ziennym m arszem d o tarł do w si K orzenno, położonej 12 km od Łagow a i tam zatrzy m ał się n a noc. D obrow olski o ty m nie w iedział, lecz w Iłży
45 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 302. 46 Tamże.
47 Tamże t. II, s. 357, 362—365; W. P r z y b o r o w s k i , Dzieje t. I, s. 229—230. 45 W. P r z y b o r o w s k i , Dzieje t. I, s. 459.
518 W IT O L D D Ą B R O W S K I
otrzy m ał m eld u nek G ołubowa, że w y sun ął się on n a Łagów *. Zadanie m iał więc proste: m aszerow ać do Łagow a, połączyć siły i szukać n iep rzy jaciela. G d y by tak uczynił, los Langiew icza byłby przesądzony ju ż 20 lu te go. Lecz D obrow olski doszedłszy do K ry n e k skręcił na południow y-w schód i „nie w iadom o dlaczego i z jak ich p o b u dek ”, w ykonał gw ałtow ny, a zby teczn y bo oddalający od celu, m arsz do O patow a. Tu, n a noclegu z 19 n a 20 lutego, o trzy m ał od G ołubow a w iadom ość o ru ch u Langiew icza k u K iel com i w łasn y m zam iarze p o w ro tu do O patow a.
Tak więc G ołubow sw ym ru chem na Łagów p opraw ił i w y ja śn ił s y tu a cję. W ystarczyło pchnąć go w k ie ru n k u n ieprzyjaciela, a sam em u iść w su k urs, pod ejm u jąc spóźniony o dzień m arsz do Łagow a. I Dobrowrołski idzie n a Łagów , lecz G ołubow ow i poleca zw rot n a południe do Rakow a, d la „zabieżenia Langiew iczow i drogi do K ielc”. Jed en rz u t o k a n a m apę w ystarczy , ab y zrozum ieć bezsens tego rozkazu. Nie zagradzał on drogi, a o tw iera ł ją p rzed Langiew iczem , k tó ry przez noc w K orzennie oka nie zm ru żył z niepokoju, że o świcie w róg z a a ta k u je 50. Tym czasem Gołubow posłuszny rozkazom odchodzi n a południe. P rzyborow ski w ty m punkcie w y raził przypuszczenie, że D obrow olski „m iał słabe pojęcie o położeniu geograficznym ” 51. Ale któż m ógłby uw ierzyć, że szef sztabu nie posługiw ał się m apą?
D alsze jego posunięcia są rów nie zaskakujące. P rzy b y w szy do Łagowa, gdzie przenocow ał z 20 n a 21 lutego, dow iaduje się D obrow olski, że p ow stańcy ubiegłą noc spędzili w odległej o 25 km P ierzchnicy. Z atem Langiew icz, m iast w ykorzystyw ać odzyskaną swobodę, p o su n ął się przez cały dzień 19 lutego tylko o 12 k m i znajdow ał n adal w zasięgu pościgu. W te j sy tu a c ji D obrow olski posyła G ołubow ow i rozkazy, ab y m aszerow ał do C hm ielnika, a sam ru sza za pow stańcam i. Lecz doszedłszy do w si K orzenne pow tarza dziw ny m an e w r z poprzedniego dnia. P orzuca k ie ru n ek odm arszu Langiew icza (jakby obaw iał się, że go doścignie) i skręca do C hm ielnika. W jak im to czynił n a stro ju ducha, św iadczy rozm owa jego z n a p o tk a n y m Pieńkow skim . Psioczył n a Langiew icza i n a szaleńcze pow stanie; n ajc h ę tn ie j pew no psioczyłby n a w łasną sytuację.
Tego ru c h u n a C hm ielnik, P rzy boro w sk i zupełnie nie może pojąć. „D obrow olski b y ł w praw dzie lichą głow ą — pisze — i w strę tn y m k a rie ro wiczem , ale niepodobna przypuszczać, ab y n au m y ślnie n ad k ła d a ł d rog i” . F aktycznie, o ile skierow anie G ołubow a do C hm ielnika m ożna tłum aczyć m an ew rem okrążającym , o ty le w łasn y m arsz w ty m k ie ru n k u w żadnym w y p a d k u n ie w y n ikał an i z położenia, ani z chęci łączenia sił. W C hm iel n ik u bow iem ponow nie je rozdziela: G ołubow a k ie ru je n a Jędrzejów , sam zaś, ran k ie m 22 lutego, ru sza w k ie ru n k u Sobkow a, gdzie nocow ali pow stańcy. Dochodzi jed n ak ty lk o do Brzegów i tam , „otrzym aw szy w ia domość, że Langiew icz od 24 godzin je s t w Małogoszczy, gdzie połączył się z Jeziorańskim , kończy sw ój „m arsz pościgow y” . Tak działania D obro w olskiego o kreśliła A nna B o r k i e w i c z 58. Lecz dziw ny to dopraw dy
49 H. R z a d k o w s k a , Marian Langiewicz, Warszawa 1967, s. 124; A. B o r k i e w i c z , Działania Langiewicza p rze d dyktaturą, [w:] Studia i m ate riały do historii w o jsk o w o śc i t. VIII cz. 2, W arszawa 1962, s. 257.
60 Sytuacji tej n ie zrozumiał także J. G r a b i e c , pisząc że Langiewicz „oszu kaw szy zręcznymi kontrm arszam i Rosjan, już nazajutrz odsądził się od nich daleko”
( t e n ż e , Rok 1863, Poznań 1913, s. 275).
51 W. P r z y b o r o w s k i , D zieje t. I, s. 466. 32 A. B o r k i e w i c z , op. cit., s. 258.
S P R A W A P U Ł K O W N I K A D O B R O W O L S K IE G O 519
„pościg”, w k tó ry m uchodzący p rze b y w a średnio 20 k m dziennie, a ściga jący p raw ie dw a raz y tyle, bo 34 k m i m im o to nie może go doścignąć! W łaściw szą ocenę tego „pościgu” zn a jd u jem y u rosyjskiego h isto ry k a w o jn y G e s k e t a:
„Z daw ało się — pisze on — że ścigam y pow stańców , w rzeczy zaś sam ej m yśm y ty lk o szli za nim i, nie m ogąc ich d o ścig n ąć D oskonale o d n ajdy w aliśm y ich ślady, ale p rzez ten czas a n i jeden oddział nie zasko czył bandy. R uchy nasze robią w rażen ie jak ich ś biernych, nieskutecznych m arszów , m im o że sam e m arsze te b y ły dzielnie w y k o n y w a n e I sam i m i m o w o l i p o m a g a l i ś m y [podkreślenie m oje — W.D.] n iep rzy
jacielow i” M.
W ty m św ietle przesad n ą w y d aje się sp o ty k ana w opracow aniach opi nia, że p rzem arsz Langiew icza ze Staszow a do M ałogoszczy dowodzi jego zdolności m ilita rn y c h 54. W ódz p ow stańczy słabo o rie n tu ją c się w położeniu, posuw ał się n iez b y t sprężyście i jedy n ie m aru d n e m u pościgowi zawdzięczał w ydobycie się z opresji. Chw ilow e zresztą, bo chociaż D obrow olski sam sobie uniem ożliw ił niezw łoczne atak o w anie Małogoszczy, to nie mógł zakończyć całej o p eracji n a n ieu d a n y m pościgu. Z Brzegów u d a ł się więc do Chęcin, dokąd w ezw ał n a n a ra d ę G ołubow a z Ję d rzejo w a i Czengierego z Kielc. T ym sam ym dał pow stańcom cały dzień 23 lutego, n a sw obodne w ycofanie się z Małogoszczy.
W C hęcinach D obrow olski p rzed staw ił obu pułkow nikom p lan operacji kleszczow ej. D nia 24 lutego m iędzy godziną 10 a 11, w szystkie trz y od działy m ają rów nocześnie, z trz e c h s tro n uderzy ć n a Małogoszcz. K ażdy oddział dzieliła od tej m iejscow ości inn a odległość — z Chęcin było do M ałogoszczy około 13 km , z Ję d rz e jo w a około 18 k m a z K ielc 30 km , zatem godziny w yjścia zostały odpow iednio zsynchronizow ane. C zengiery, n ajbardziej oddalony, m iał rozpocząć w ym arsz o 3 rano; najbliższy D obro w olski o 7 - m e j55. P la n b ył m orderczy — z ty m zastrzeżeniem , że L angie wicz i Je zio rań sk i nie m usieli czekać aż zostaną okrążeni. D ysponow ali całym dniem i nocą na sw obodne w yjście z niebezpieczeństw a. Lecz po w stańczy w y w iad działał źle i obaj wodzowie tra c ili bezcenny czas na jało wych ko n tro w ersjach . Je śli w w y n ik u tego nie zostali zm iażdżeni, to znów dzięki D obrow olskiem u. Ten bowiem , n ib y z n a d m iaru gorliwości, w y ru szył o dw ie godziny w cześniej niż uzgodniono i już o 9 ran o zjaw ił się pod Małogoszczą. W ojsko, od pięciu d n i tropiące bezskutecznie pow stańców , nie dow ierza ju ż sw em u dowódcy. A rty le ria nie czekając rozkazów zaj m uje pozycje i o tw iera ogień, d rag o n i ro zw ijają się, piech ota ru sza bie giem. Zaskoczeni p ow stańcy zm uszeni b y li im prow izow ać obronę 50.
Nie baw iąc się w dociekanie co kierow ało D obrowolskim , uznać m usi my, że w cześniejsze rozpoczęcie b itw y um ożliw iło pow stańcom w ycofanie się, zanim zostaną okrążeni. Tak też chciał postąpić Jeziorański, lecz L a n
®* S. D. G e s к e t, W ojenny je d ie jstw ija w Carstw ie Polskom , W arszawa 1894, s. 77.
54 W. P r z y b o r o w s k i , Dzieje t. I, s. 463; A. B o r k i e w i c z , op. cit., s. 258; H. R z a d k o w s k a , op. cit., s. 125.
55 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 381—382; A. B o r k i e w i c z , op. cit., s. 261. 54 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 283 podaje jako czas zjaw ienia się Dobrowolskiego Pod M ałogoszczą godzinę 10, czym przeczy sam sobie, pisze bowiem , że w yruszył iw ie godziny w cześniej. Godzinę 9 podaje A ntoni J e z i o r a ń s k i , Pamiętniki, Lwów 1913, s. 302 i A. B o r k i e w i c z , op. cit., s. 261.
520 W IT O L D D Ą B K O W S K I
giewicz przeforsow ał przyjęcie bitw y. Nie cofali się więc pow stańcy i D obrow olski m usiał patrzeć, ja k zasypują ich jego g ran a ty . D opiero gdy o w yznaczonej porze zjaw ił się G ołubow i u d erzył n a m iasteczko, po m yśleli o odw rocie. U dało go się p rzeprow adzić chociaż z ciężkim i stratam i, gdyż C zengiery w yszedłszy z K ielc o 5-tej zam iast o 3-ciej nie zdążył już zaw rzeć kleszczy. G dyby b itw a rozpoczęła się o uzgodnionej godzinie, w y n ik jej b y łb y zupełnie i n n y 57.
B erg nie zarzucał D obrow olskiem u w yraźnie złej woli, ale napisał, że k ied y sp o tk ał się z n im C zengiery, „ p o p atrzy ł m u tylk o znacząco w oczy”. Inaczej n a spraw ę tę p a trz y ł P rzyborow ski. W edług niego pow odem wczęś- niejszego zaczęcia b itw y b y ła chęć Dobrowolskiego przyw łaszczenia sobie w yłącznej chw ały z w y c ięstw a 58. Tłum aczenie to nie w y trz y m u je k ry ty k i. P o pierw sze bow iem m ógł C zengierego w cale nie włączać do tej operacji. P o d rug ie czy C zengiery uczestniczył w bitw ie czy nie, ch w ała zwycięzcy p rzy p a d a ła tw ó rcy p lan u i dow odzącem u. Po trzecie gdyby D obrow olski ta k p ra g n ą ł chw ały zw ycięstw a, nie pom n iejszałb y jego rozm iarów u n ie m ożliw iając zam knięcie pow stańcom odw rotu. Zaw iniło tu rów nież opóź n ienie Czengierego; m im o to m ógł się spodziew ać D obrow olski w ysunięcia p rzeciw sobie różnych zarzutów . S tą d — w olno przypuszczać — w y n ikał jego ch ełp liw y ra p o rt o bitw ie.
N astępną akcją, w k tó re j D obrow olski m iał dowodzić p rzeciw pow stań com, b y ła w edług S tan isław a D ł u g o s z a w y p ra w a n a Czachowskiego zakończona 29 m aja b itw ą pod R adzanow em . Opis tej akcji, łącznie z błęd n ą datą, w ziął Długosz ze w spom nień Czachow szczyka A ntoniego D rążkie- wicza. Z tą jed n ak różnicą, że D rążkiew icz nie podał, k to dowodził w ojsk iem ro s y js k im 5e.
P rześledźm y więc tę spraw ę.
P rzy b o ro w sk i opow iedział o dw óch b itw ach i to podając błędne daty : 29 m a ja pod R adzanow em i 6 czerw ca pod B ukow nem . Ja k o dowódcę stro n y rosyjsk iej w ym ienił p u łk o w nik a B ułatow icza. S tan isław Z ieliński sprow adza te b itw y do jed n ej, toczonej 26 m aja w odw rocie n a trasie Sm ardzew —R adzanów —Bukow no. N atom iast nie podaje nazw iska ro sy j skiego dowódcy. O d n ajd u jem y je w opublikow anym niedaw no przez Leo n a rd a R a t a j с z у к a, ro sy jsk im urzędow ym w ykazie b itew i potyczek
1863/4, gdzie powiedziano: „14 m aja [26 m aja nowego s ty lu — W. D.] porażenie b a n d y Czachowskiego przez oddział pułk. B ułatow icza p rzy wsi B uków no” 60.
Czyli Przy b o ro w sk i m iał rację, a Długosz w y p ełn ił dow olnie pozosta w ione p rzez D rążkiew icza „puste okienko” .
Rów nie dowolnie życiorys D obrow olskiego w PSB p rzy p isu je m u akcję p rzeciw C hm ieleńskiem u, stw ierd zając, że to on „w g ru d n iu 1863 urządził
57 A. B o r k i e w i c z , op. cit., s. 264. Pozostaje sprawą otwartą, czy opóźnienia Czengierego nie spowodowała czasam i jego niechęć do przysporzenia chw ały Dobro w olskiem u. Jak sam przyznał Bergow i niechętnie podporządkowywał się szefowi sztabu.
58 M. B e r g , op. cit. t. II, s. 385; W. P r z y b o r o w s k i , D zieje t. I, s. 480. 59 S. D ł u g o s z , Czachowski, Poznań 1914, s. 87; A. D r ą ż k i e w i c z , W sp o m nienia Czachowszczyka, Lwów 1890, s. 299—311.
60 W. P r z y b o r o w s k i , Historia t. IV, s. 122; S. Z i e l i ń s k i , B i tw y i po t y c z k i 1863—1864, R apperswyl 1913, s. 135; U rzę d o w y w y k a z p o ty cze k w o js k carskich w K ró lestw ie Polskim w 1863—1864 r., oprać. L. R a t a j c z y k , [w:j Studia i m a te riały do historii wojskow ości t. VIII cz. 2, Warszawa 1962, s. 295.
S P R A W A P U Ł K O W N IK A D O B R O W O L S K I E G O 521
fo rm aln ą obław ę n a p a rtię swego kolegi z k o rp u su Z y g m u n ta C hm ieleń- skiego”.
Ja k D ługosz D rążkiew iczem , tak tu a u to r b iogram u posłużył się B er giem , biorąc z niego sform ułow anie: „u rządził fo rm alną ob ław ę”. Z tą tylko różnicą, że B erg pisał o generale C z e n g iery m w. S k ąd ta zam iana figur? A utorow i biog ram u w PSB posłużyła w idocznie w zm ian k a B erga, że do chałupy, w k tó re j C zengiery um ieścił w ziętego do niew oli rannego Z y g m u n ta Chm ieleńskiego, „w szedł jeden pułkow nik D obrow olski”. Z kolei zaś Now olecki (K olum na) podał, że C hm ieleński został otoczony przez dragonów i „dążącą za n im i piechotę pod wodzą gen. C zengiery i płk. D obrow olskiego” **.
Jak że więc było z tą „obław ą”?
Podobnie ja k Berg, ju ż Z ieliński stw ierdził, że ak cją rosy jsk ą u w ie ń czoną 16 g ru d n ia zw ycięstw am i pod Ja n ik ie m i Bodzechowem, zorganizo w ał i k iero w ał gen. Czengiery. O becnie dyspo n u jem y szczegółow ym o p ra cow aniem całej o p eracji przez L. R a ta jc z y k a M. P o daje on, że naczelnik kieleckiego obw odu gen. C zengiery, n a wiadom ość o znacznych siłach pow stańczych w L asach C isow skich i Iłżeckich, zorganizow ał „w ielką obław ę” . W yszły n a n ią z K ielc dw a oddziały, z k tó ry c h jed n y m dowodził! osobiście, a d rugim m jr Bentkow ski, o raz oddział trzeci z K ońskich dowo dzony przez p łk M acniew a i czw arty z O patow a pod płk Suchoninem . W sta rc iu pod Bodzechowem, zakończonym rozbiciem jazd y pow stańczej i w zięciem do niew oli p łk C hm ieleńskiego, uczestniczyli dragoni p łk Za- griażskiego i piechota k tó rą prow adził osobiście Czengiery.
O D obrow olskim nie m a n ajm n iejszej w zm ianki an i u Zielińskiego, an i u R atajczyk a. N ie on zorganizow ał obław ę i nie dowodził żadną z przep ro w adzający ch ją kolum n. Ze w szystkiego pozostaje jeden tylko tru d n y do w ytłu m aczen ia fak t, że zjaw ił się w obozie Czengierego. Ale k ied y i w jak iej roli? W edług Zielińskiego C zengiery w yszedłszy szesna stego spod Bodzechowa dopiero osiem nastego d o tarł z jeńcam i do Rado m ia e4.
P o raz drugi, a zarazem ostatni, uczestniczył D obrow olski w ak cji przeciw pow stańcom w g ru d n iu 1863 r., w n astęp n ej, w ielkiej operacji gen. Czengierego. Nie zaznaczyła się o n a żadną b itw ą i stą d próżno jej szukać u Zielińskiego, czy R atajczyka. O dk ry ł ją S tefan K i e n i e w i c z p u b lik u jąc obszerny rap o rt, ja k i po pow rocie z tej w yp raw y , złożył Usza- kow ow i D o b ro w o lsk i65.
D ow iadujem y się z niego, że po triu m fa ln y m p rzyb yciu do Radom ia, C zengiery przed staw ił naczelnikow i w ojennem u, iż rozbiciem „b and ” pod Ja n ik ie m i Bodzechowem nie osiągnięto jeszcze w łaściw ego celu. I że d la „całkow itego oczyszczenia lesistej części g u b e rn i”, niezbędnym jest przeprow adzen ie n astęp n ej, n a w iększą skalę, w iększy te re n obejm ującej operacji. Uszakow, wobec ponagleń z W arszaw y, chętnie w y ra z ił zgodę, pow ierzając kierow nictw o w nioskodaw cy. S tronę techniczną opracow ał D obrow olski jak o szef sztabu. Do akcji w yznaczono oddziały z Radom ia,
61 M. B e r g , op. cit. t. III, s. 349.
62 Tamże, s. 356; Z. K o l u m n a - N o w o l e c k i , Pamiątka dla rodzin polskich, K raków 1868, s. 36.
63 S. Z i e l i ń s k i , op. cit., s. 146; L. R a t a j c z y k , Polska wojna partyzancka 1863—1864, W arszawa 1966, s. 154— 156.
M S. Z i e l i ń s k i , op. cit., s. 147.
35 Chłopi i sprawa chłopska w powsta niu sty czn iow ym , W rocław 1962, s. 100— 104. Oryginał w A P Radom, Akta Naczelnika W ojennego 43.
522 W IT O L D D Ą B R O W S K I
K ielc, P rzy su ch y , Szydłowca, Iłży i Lipska. D ziałania rozpocząć się m iały 20 g ru d nia; do końca m iesiąca m iano przeczesać te re n pasem o szerokości 70. km .
T ym razem nie udało się D obrow olskiem u ograniczyć swego udziału do p ra c y sztabow ej. C zengiery bowiem , m ający do niego zadaw nioną u razę, w y k o rzy stał okazję do odw etu, przez odw rócenie ról. T eraz był on już zw ycięskim g en erałem i n a pew n o n a jego żądanie pp łk D obrow olski m usiał osobiście poprow adzić oddział z Radom ia. W yszedł 20 g ru d n ia na czele dyw izjonu dragonów i dw u ro t piechoty. T rasa w iodła przez W ąchock, Parszów , W zdół k u Kielcom . T am zaś C zengiery przydzielił m u jeszcze oddziały p rzy su sk i i lip sk i z poleceniem przeczesania Lasów Szczecnieńskich i Cisowskich. O peracja groźna, ale, ja k się to m ów i — góra zrodziła mysz.
„R ezu ltatem tej silnej p e n e tra c ji — pisze D obrow olski w raporcie dla U szakow a — było zniszczenie dw u obozów [pustych — W. D.] założonych p rzez bun to w nikó w koło Szczecna, wzięcie k ilk u dziesiątek m aru d eró w z bronią lu b bez broni i odkrycie dosyć znacznej b an d y R osenbacha, uchodzącej w stro n ę S topnicy” M. W ślad za n ią ruszył z oddziałem w łas n y m i lipskim . „Przez dw ie doby pędziłem bez w y tch n ien ia za b u n to w n i k a m i uchodzącym i n a 80 podw odach i wciąż zm ieniającym i k ieru n e k , to n a południe, to n a zachód, to z po w ro tem ”.
O desłał więc piechotę do C hm ielnika, a sam z dyw izjonem dragonów „kłusem ” k o n ty n uo w ał pościg. „Lecz — jak tłum aczy — stra szn y deszcz, m gła, gołoledź i krótkość dnia, nie pozw oliły m u dogonić b a n d y ” .
W ty c h sam ych tru d n y c h w a ru n k a ch chłopskie obciążone wozy p o ru szały się szybciej i zręczniej, niż lek k a kaw aleria! Pościg trw a ł do chw ili, „ k ied y n a 8 w io rst przed Pińczow em uchodzący b u n to w n icy porzucili zm ordow ane podw ody i rozsypali się po lasach w okolicach w si L ipki, K o ry tn ice i K ije ” .
D obrow olski w cale n ie pisze, aby podczas pościgu, czy w m om encie roz sypki, doszło do jakichś potyczek. Je d y n ie przypuszcza, że przez sam po ścig „ sza jk a ” zm niejszyła się do jed n e j czw artej. T ak tę spraw ę p rze d sta w ił Bergowi. W ro sy jsk im urzęd o w y m w ykazie w alk, u pam iętniono ją w b ard ziej bojow ej form ie: 14/27-go diekabria sty c z k i otriada podpołkow nika
D obrow olskogo pri presledow anii sza jk i Rozenbacha pri d.d. G linka, Sza tko w a , K i j e β7.
S tw ierdzić więc trzeb a, że po M ałogoszczy na „pościgu” za R ozenba- chem kończy się osobisty udział D obrow olskiego w działaniach m ilita rn y c h przeciw pow stańcom . Cóż zatem pozostaje z u trzy m y w an ej przez tyle la t legendy o „n ajzacieklejszym pogrom cy pow stańczych p a rtii” ?
W róćm y jeszcze do cytow anego rap o rtu , bo w jego dalszej, obszerniej szej części z n ajd u jem y jed y n e znane, bezpośrednie w ypow iedzi i sugestie Dobrowolskiego, n a in te re su ją c y nas tem at.
„W czasie m ego 11-dniowego p rzeby w an ia — pisze — w n a jb a rd zie j dzikich stro n a c h kieleckiego, opatow skiego i stopnickiego pow iatów , nie p om inąłem żadnej możliwości, a b y zapoznać się z sytuacją. Szczególnie
84 Julian Rosenbach, były oficer austriacki, w II korpusie gen. Bosaka major i dowódca III batalionu pułku kieleckiego. B ił się 18 grudnia pod Czarną, 21 lutego 1864 pod Opatowem, 15 marca pod Łukowem, 21 marca pod Maruszewem; rozbity pod Iw aniskam i schronił się do Galicji.
S P R A W A P U Ł K O W N IK A D O B R O W O L S K IE G O 523
w okolicach Daleszyc, Pierzchnicy, C hm ielnika, Rakow a, Szydłow a, Buska, Pińczow a, stanow iących oparcie dla band, p rzy sp arzających w iele tru d ności w ojskom kieleckiego Oddziału.
Z rela cji m ieszkańców ty ch m iejscowości, oraz zeznań jeńców , n ależą cych do różnych w a rstw sp o łe c z e ń s tw a doszedłem do następu jących w niosków o p an u ją c y m n a stro ju . Ogólnie, większość m ieszkańców czuje się zaw iedziona, znużona, pełn a lęku o resztę m ienia, strach u przed te rro ry s ta m i, przyw ódcam i b u n tu i n iep ew n ą przyszłością.
W w yższych klasach (tak zw anej w Polsce inteligencji) trw a jeszcze n ieu sta n n a n ad zieja n a obcą in terw en cję, szczególniej n a w staw iennictw o F ran cji, a jeszcze więcej n a pow stanie austriackiego zaboru i ogólne euro pejskie zam ieszanie. W szystko to p rzedstaw ia niezm iernie chaotyczny stan um ysłów w tych okolicach” .
O dnośnie postaw y chłopów D obrow olski uspokaja naczelnika w ojennego guberni: „praw ie w szyscy, to jest jeńcy, szlachta, Żydzi i księża, są p rzeko nani, iż je s t niem ożliw ością w yko rzy stan ie chłopów do b u n tu . A oni sam i pow iadają, że pod żadnym w aru n k iem nie pozostaw ią sw ych domów i zajęć. A le n aw et sp rz y ja ją c Rządowi, nie m ogą w yraźnie stanąć po jego stronie, gdyż boją się zabójstw i pożarów . Zacofani i ciem ni, do tego w ystraszen i straszn y m i zem stam i przyw ódców bu ntu , mogą sw ą postaw ę w yrazić ty lk o bez św iadków . Boją się bow iem n a w e t w łasn ych żon podle gających w pływ om księży.
Nie bacząc jed n ak na prześladow ania, jak im i b u ntow nicy dośw iadczają chłopów , p rz y każdej sposobności u ciek ają oni z band. W w ioskach, po przejściu buntow ników , niem ożliw ością je s t znaleźć jednego m ężczyzny od 15 do 50 lat, gdyż chronią się w lasy od p o b o ru ”.
Od chłopów przechodzi do w łaścicieli ziem skich i stw ierdza: „W szyst kie p raw ie d w ory szlacheckie albo puste, albo zniszczone, jak nie poboram i buntow ników , to w o jska p rzy energicznym ściąganiu podatków . W iększa część bogatej szlach ty u k ry w a się za granicą. Ogólnie zaś cała szlachta ciężko n a rz e k a n a swe położenie, ale bez św iadków , w ich obecności dają odpow iedzi w ym ijające. Ale rów nież ogólnie m ożna powiedzieć, że się już p raw ie zastan aw ia co począć. Czy sprzy jać Rządowi, czy buntow nikom , czy jaw n ie poprzeć Rząd, czy stanąć w buntow niczych szeregach” .
N astępnie ocenia siły oraz szanse trw ającego po w stania i przypuszcza, że: „Obecnie, n a całej p rze strz e n i g u b e rn i radom skiej nie m a w ięcej, jak 1500 pieszych i kon n ych buntow ników , rozdzielonych n a w iele m ałych band. Zaw sze m ający ch m ożliwość u k ry cia się od w ojsk w tak ogrom nych lasach, ja k kozienickie, opoczyńskie i w niedostępnej górskiej, lesistej okolicy. W szeregach bun tow nik ó w nie zn ajd u je się an i stu chłopów. W w iększości sk ład ają się z p rzy b y ły ch z G alicji, z byłych au striack ich żoł nierzy, p ro le ta ria tu m iejskiego i dw orskiej służby, nigdy nie lubiącej pracy , a zaw sze skłonnej do p ijań stw a, co w pełn i zadaw alają w bandach, po trze b u jący ch ogrom ną ilość w ó d k i
---Sądząc po różnych w ypow iedziach ty ch , z k tó ry m i rozm aw iałem , m ożna sądzić, że b u n t będzie się jeszcze, niezm iennie, u trzy m y w ać do w iosny, choćby to kosztow ało najw yższych w ysiłków i ofiar. Przeszkodzić tem u w ojskow ym i siłam i bardzo trud n o , p rz y istn ien iu w ójtów gm in i polskich urzęd nikó w a d m in istracy jn y ch działających w rew o lucy jny m m echanizm ie, u p o jen iu fan aty czn y m m łodego duchow ieństw a, ludzi nie m ający ch w łasności i kob iet nieu stan n ie podżegających m łodzież m iejską do w stępo w an ia do buntow niczych oddziałów ”.