• Nie Znaleziono Wyników

Od Targowicy do Sejmu Grodzieńskiego. Casus Fryderyka Moszyńskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od Targowicy do Sejmu Grodzieńskiego. Casus Fryderyka Moszyńskiego"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

STANISLAW SA LM O N O W ICZ

Od Targowicy do Sejmu Grodzieńskiego

Casus Fryderyka M oszyńskiego *

Przypom nijm y, iż jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci naszej historii, o której w y­ powiadane są sądy diam etralnie różne, król Stanisław August Poniatowski nie ma żadnej pełnej biografii uw zględniającej poza polityką i mecenatem królew skim sprawy życia pryw atnego, finan­ sów itd. N ie ma takiej pełnej biografii także i H ugo Kołłątaj, o którym przez lata obiecyw ał n a ­ pisać dużą książkę jeden z mistrzów mojej młodości — Bogusław L e ś n o d o r s k i . W ym ie­ nić m ożna w iele innych istotnych dla epoki stanisławowskiej osób, które nie uzyskały biografii na m iarę potrzeb. Istnieje przecież pewna szczególna grupa polityków , do których biografow ie się nie palą, niekiedy brak co do tych osób podstawow ych ustaleń. Chodzi tu o dość znaczną liczbę osobistości epoki, którą m ożna by określić szerokim m ianem „targowiczan” . W arto zwrócić uwagę na fakt, iż jednostki spośród nich wybitniejsze, a zarazem ludzie splamieni bądź uległością (nie­ kiedy naiw ną) w obec Rosji, bądź ew identną i św iadom ą zdradą narodową, były przecież z reguły osobami z kręgu ośw ieconych arystokratów, bliskimi zazwyczaj uprzednio już od lat sześćdziesią­ tych XVIII w. królowi Stanisławowi Poniatowskiem u. W iększość z nich zawdzięczała swe pierwsze w ysokie godności jego łaskom, zwłaszcza w dobie Rady Nieustającej. Tylko niektórzy z nich błyskawiczną, źle kończącą się karierę, robili dopiero w latach 1792-1793. M ożna dla całej grupy wymienić jak o reprezentatyw ne nazwiska Józefa Ankwicza i Franciszka Ksawerego Branickiego, Szymona K ossakow skiego i Józefa Zabiełły, Piotra Ożarowskiego, Kazimierza Raczyńskiego, Szczęsnego Potockiego i Sew eryna Rzewuskiego. Do tej grupy, z niejednej przyczyny, zaliczyć by należało i Fryderyka M oszyńskiego. Każdy, kto bada dzieje I, II i III rozbioru Polski, zw łaszcza z perspektyw y reakcji ów czesnych polskich elit, nie może rezygnow ać z próby uchw ycenia nie tylko ludzi Sejm u Czteroletniego i Konstytucji 3 M aja lecz także — dla pełności niczym nie retuszow anego obrazu rzeczywistości historycznej — musi ukazać postacie, działania i m otywy działania w szystkich ważnych grup politycznych. M am y w pamięci, choć dziś może nieco przy- blakły u polskiego czytelnika (a niesłusznie), obraz sejmu grodzieńskiego pióra W ładysław a R e y m o n t a , jego niezapom niany opis balu wydawanego przez Ambasadora carycy. Nb. tego klimatu G rodna, jaki w yłania się z wielu pam iętników i opisów epoki, Grodna jurgieltników i za­ uszników carskich brak zupełnie w rozprawie Łukasza K ą d z i e l i , przez co jakby pewne proporcje spraw się zatracają. Fakt, iż o tych aspektach obszernie pisali już jego poprzednicy, nie zwalnia od przypom nienia pewnych faktów i ogólnego klimatu.

Celem, jaki postawił sobie autor na przykładzie sylwetki Fryderyka M oszyńskiego i jego działań publicznych w latach 1792-1793, było ukazanie, na przykładzie dość zresztą

niejednoznacz-* Uwagi na m arginesie rozprawy Łukasza K ą d z i e l i , M iędzy zdradą a służbą R zeczy­

pospolitej. Fryderyk M oszyński w latach 1792-1793, W arszawa 1993, s. 383.

(3)

308

STA N ISLA W SA LM O N O W IC Z

nym, dylem atu, który w istocie przynajmniej od 1794 r. aż po wiek XX w ielokrotnie w racał w ra­ chuby polskich polityków. Jest to problem dopuszczalnych granic kom prom isu z przeważającym czynnikiem obcym, kom prom isu określanego zazwyczaj jako koncepcja „mniejszego zła”. Każdy zazwyczaj kom prom is zawierany z najeźdźcą, niewolącym, zaborcą rodził pytanie o granice m oral­ ne komprom isu. Polacy przez cały wiek XIX szamotali się w trudnej grze między rom antycznym

liberum conspiro prow adzącym do irredenty niepodległościow ej, nieraz pozbawionej wszelkich

szans, a przyziemnym i metodami działania pracy organicznej, szukania realizacji własnych kon­ cepcji za zgodą zaborcy kosztem nieuniknionych kompromisów. Pow staw ał problem ceny płaconej za kolaborację, problem jej uzasadnienia merytorycznego. Zgodnie z założeniem próba autora pow inna „umożliwić zrozum ienie m otywacji i sposobu myślenia postaci angażujących się w tych latach po przeciwnej stronie niż członkow ie stronnictwa patriotycznego z lat Sejmu Czteroletniego i uczestnicy insurekcji kościuszkow skiej” (s. 7). Zauważmy w tym m iejscu, uprzedzając dalsze wywody, iż rodzaj materiału źródłowego w ykorzystany przez autora, rzadko pozw ala uchwycić owe motywy: sam autor raczej rekonstruuje owe motywy z działań. Brak oczyw isty m ateriałów poufnych a godnych zaufania, by wiedzieć co rzeczywiście myślały w pewnych sytuacjach osoby działające w tej epoce. D otyczy to także i Fryderyka M oszyńskiego. Jeżeli jednak chodzi o fakty, to potoczna w iedza historyczna, określona głów nie publikacjam i końca XIX w., sprawę w ydaw ało­ by się jednoznacznie przesądziła konstatacją, iż obok zwykłych zdrajców na żołdzie carycy w ystę­ powali w Targow icy i w G rodnie anachroniczni a zarazem naiwni obrońcy staroszlacheckiego ustroju, a z nim ich własnych przywilejów. Zobaczmy czy książka L. Kądzieli udziela nam tu odpow iedzi, która pozwala na w ycieniow anie dotychczasowych sądów.

Zauważm y na wstępie, iż metoda, jaką zastosował autor, od tytułu poczynając po uwagi podsum owujące, których w zasadzie nie ma, nie ułatwia zadania recenzentowi czy polemiście. A utor w zasadzie ogranicza się do przedstaw ienia faktografii, unika w yciągania w niosków i stawia­ nia ocen. W przedm owie napisał rzadko spotykane w pracach historycznych zdanie: „Tytułowy dylem at autor pozostaw ia bez odpowiedzi. Przedstawiając, w swoim mniem aniu obiektywnie, działalność bohatera i w szystkie jego uwarunkowania, wolałby, aby Czytelnik sam w yrobił sobie pogląd. Jeśli przy tej okazji wywiąże się dyskusja, będzie to najlepsza nagroda dla autora” (s. 9). W ystępując jako ów dyskutant także unikam sądów nazbyt kategorycznych, takie sform ułowania utrudnia zresztą sama koncepcja pracy, bow iem nie otrzymaliśm y pełnej biografii F. M oszyńskiego, która niejedno może w now ym świetle postawić, lecz tylko analizę kluczow ych lat 1792-1793, na których biografia ostatniego w ielkiego m arszałka koronnego jeszcze się nie kończyła. N iewątpliwie układ w ywodów autora, niektóre jego uwagi ogólniejszej natury, pozw alają sądzić, iż skłonny jest on uznać rolę M oszyńskiego na sejmie w G rodnie za pierw szoplanow ą a zarazem w zasadzie pozytywną. Osobiście będę tu stawiał pewne znaki zapytania i mnożył w ątpliwości, które m.in. w ynikają z faktu, iż nie m ożna izolować oceny polityka M oszyńskiego w latach 1792-1793 od w ydarzeń późniejszych — załam ania się niem al natychm iastowego dzieła sejmu w G rodnie, zała­ mania, które było już w idoczne przed wybuchem insurekcji kościuszkow skiej a więc nie było jej konsekwencją, skoro wiele wskazuje na to, że III rozbiór Polski był ju ż przesądzony nim doszło do przysięgi Kościuszki na krakow skim R ynku'. Nie można także w ocenie ogólniejszej M oszyń­ skiego pominąć jego działania i losów w dobie przed w ybuchem insurekcji i v czasie insurekcji, jak i po jej upadku2.

Przejdźmy do om ów ienia w ywodów pracy, która jest niew ątpliw ie w swym trzonie m ono­ grafią solidną, opartą na szerokiej podstawie źródłowej i dobrej znajom ości epoki i bez w zględu na

1 O tym w dalszych uwagach. T. C e g i e l s k i i L. K ą d z i e l a w książce Rozbiory

Polski 1772-1793-1795, W arszawa 1990, s. 286 n. nie zajęli stanowiska co do kwestii, czy insu­

rekcja kościuszkow ska spow odow ała III rozbiór, czy też likwidacja Rzeczypospolitej była ju ż tak czy ow ak przesądzona w Petersburgu.

(4)

CA SU S FR Y D ER Y K A M O SZY Ń SK IEG O

309

problem spornej oceny sylwetki M oszyńskiego stanowić będzie odtąd cenne uzupełnienie dotych­ czasowej literatury o ostatnim sejmie Rzeczypospolitej. Zaryzykow ałbym nawet tw ierdzenie, może pośrednio żal, iż miast koncentrować się w tej pracy na Fryderyku M oszyńskim (acz rzucanym na szerokie tło obrad grodzieńskich) nie dał nam autor, mimo zebrania ogrom nych dodatkow ych materiałów (które obiecuje w ykorzystać w szczegółowych przyczynkach) pełnej monografii sejmu grodzieńskiego weryfikującej po latach i uzupełniającej starą monografię Jana W ą s i с к i e g o. Praca poza zwięzłym om ów ieniem kolei życia M oszyńskiego przed 1792 r. (s. 11-46) przedstaw ia zasadnicze wywody w dw óch obszernych częściach: II. Targow ica, III. Grodno. Najwięcej uwagi autor pośw ięcił okresowi sejmu w G rodnie i roli odegranej na nim przez M oszyńskiego. Jeżeli autor w ykorzystał liczne źródła archiwalne krajowe to brak, o co autora trudno w inić3, w ykorzysta­ nia bibliotek i archiwów położonych na terytoriach byłego Związku Radzieckiego, które nie tylko do spraw rozbiorow ych, ale i samej postaci M oszyńskiego niejedno m ogłyby wnieść.

Fryderyk M oszyński (1737-1817), człowiek o biografii bogatej i zasługującej na uwagę, już przed 1792 r. wydaje się interesującym obiektem biografii politycznej. Jak ju ż w spomniałem , zabrakło do pełnej charakterystyki postaci przedstaw ienia jego działań w latach 1794-1817, a zwłaszcza ukazania perypetii w dobie pow stania kościuszkow skiego, kiedy to rzec m ożna był stale niedalekim od zaw iśnięcia na szubienicy obok Piotra Ożarowskiego czy biskupa Józefa Kossakowskiego. W jakiejś mierze ten brak urwał tok rozważań co do tytułow ego dylem atu, czy więcej było u M oszyńskiego służby Rzeczypospolitej, czy zwykłej zdrady. W iadom o, że nie m ożna go zaliczać do rzędu pospolitych jurgieltników carskich. W iadom o jednak także i to, że M oszyński potępiony był pow szechnie przez warszawską ulicę, „oskarżano go bow iem o w spółudział w orga­ nizow aniu systemu policyjno-szpiegow skiego w stolicy pod rządam i Igelstróm a”4.

Początki były przecież, z niejednego punktu widzenia, świetne. Ojciec Jan Kanty (zm. 1737) był podskarbim koronnym za A ugusta II, a starszy brat Fryderyka — August Fryderyk (1731- -1786), stolnik wielki koronny, m ecenas sztuki i utracjusz, był także specjalistą spraw skarbowych, którą to umiejętność jakby po ojcu odziedziczyli obaj synowie. Fryderyk urodzony w Dreźnie, tamże spędził m łodość kształcąc się w Szlacheckim K orpusie Kadetów. O jego edukacji i pod­ różach nie w iadom o w iele5. Był od dziecka ułomny, w cześnie przejmował zainteresowania proble­ mami tzw. ówcześnie nauk policyjnych (do których m.in. zaliczano naukę adm inistracji, skarbo- wość, statystykę). M oszyńscy długie lata związani z dw orem saskim nawiązywali szybko dobre stosunki z now ym królem. Od 1766 r. był Fryderyk członkiem Komisji Skarbu K oronnego i ode­ grał znaczną rolę w porządkow aniu finansów państwa. C złow iekiem bliskim królowi stał się urzędując od 1778 r. w składzie Rady Nieustającej, gdzie współpracował z w ielom a późniejszym i targow iczanam i6. Jako poseł na Sejm Czteroletni nie angażował się po stronie reform atorów i no­ wej konstytucji, choć ją bodaj zaprzysiągł7. Pozostawał niew ątpliw ie w gronie osób, które nie

3 W iadom o, jak utrudniano w m inionych latach dotarcie do tajnych akt rosyjskich epok trzech rozbiorów Polski. W iele kwestii, a zwłaszcza genezę decyzji o III rozbiorze wyjaśnić m ogą tylko polskie studia źródłowe w tych aktach, bowiem dziew iętnastowieczne prace rosyjskie na ten temat w ym agają obiektyw nej weryfikacji.

4 A. Z a h o r s k i [w:] S. K i e n i e w i c z , A. Z a h o r s k i , W. Z a j e w s k i ,

Trzy powstania narodowe, W arszawa 1994, s. 108.

5 Brak nam informacji o obliczu intelektualnym i społecznym M oszyńskiego. Czy i w jakiej m ierze aprobow ał ideologię Oświecenia? Brak nam generalnie źródeł, które ujaw niałyby m otywy działania i m entalność M oszyńskiego.

6 W staraniach o łaski zagraniczne nie różnił się od innych magnatów, o tym świadczą jego pow iązania z Potem kinem , przez którego chciał ju ż w ówczas uzyskać upragnione przezeń stano­ w isko ministerialne.

7 A utor (s. 44) pisze, że M oszyński Konstytucji 3 M aja nie zaprzysiągł, ale innego zdania są autorzy biogram u w PSB t. XXII, s. 114, A. Z a h o r s k i i M. Z ł o m s k a podając datę 22 maja.

(5)

310

S TA N ISLA W SA LM O N O W IC Z

chciały konfliktu z Rosją jednakże w m om encie decydującym (i wiele razy później) starał się nie zajm ować jednoznacznego stanowiska i miast do Jass w yjechał do Drezna (9 czerw ca 1792). Podsum owując ten okres: M oszyński to finansista i biurokrata, zw olennik ośw ieceniowej m oder­ nizacji państwa, ale zarazem człow iek ju ż wówczas wyraźnie w orbicie rosyjskiej, co zresztą m ożna pow iedzieć dla tego okresu także i o królu. Czy jednak praw dziw a m odernizacja państwa i wzm ocnienie go były m ożliw e pod kuratelą Rosji?

O kres Targowicy to część II pracy. Kiedy w dobie insurekcji M oszyński m usiał się tłum a­ czyć, w yjaśnił swe postępow anie ów czesne następująco: „W idząc coraz dalsze w kraczające w kraj w ojska m oskiewskie, unikając niebezpieczeństwa i rozruchów, ujechałem za granicę" (cytat, s. 47). Przyjąć trzeba, iż choć nie deklarował on tego przedwcześnie, bliski był M oszyński inicjatorom Targow icy i chyba o jego lojalności wobec „obow iązującego system u” (s. 48) trudno mówić. Po akcesie do konfederacji targowickiej pow ołany natychm iast na konsyliarza generalnego8 był rów no­ cześnie kaptow any ponow nie przez króla, który szukał stronników dla przeciw staw ienia się tej grupie targowiczan, którzy szukali zemsty na królu. Tak czy inaczej, zbliżył się M oszyński w ów ­ czas do Szczęsnego Potockiego i uczestniczył w w ykonywaniu władzy przez Konfederację9. Także w obliczu ogłoszenia decyzji o II rozbiorze, która na wielu targowiczan podziałała piorunująco, Fryderyk M oszyński z życia publicznego się nie wycofał. A utor tak to kom entuje: „W kroczenie w ojsk pruskich unaoczniło konieczność trawałego związania się z R o s ją M oszyński wziął w nich udział, pow odowany zgodnością swego prorosyjskiego sposobu m yślenia z obow iązującym kierunkiem politycznym , am bicją i od daw na pielęgnowanym pragnieniem odegrania wielkiej roli w życiu publicznym ” (s. 75). Czy właśnie w kompleksach M oszyńskiego (także i jeg o ułom ności) nie należy widzieć przyczyny w ielu wyborów politycznych? Czy po m arcu 1793 r. m ożna było jeszcze się łudzić co do roli Rosji? K onsekwentniejszy od swych kolegów Szczęsny Potocki uznał bankructwo swej wizji politycznej, G rodno opuścił. Pozostało mu zacisze życia prywatnego. Co chciał naprawdę ratować M oszyński poza osobistym i korzyściam i? A utor podkreśla, iż był on legalistą (co w kontekście konfederacji nie wiadomo co miało oznaczać) i że nie był na żołdzie am basadora carycy. Polacy ogrom ną wagę przyw iązują do nieskazitelności w polityce10. Jeżeli jest ona jednak jedynym jasnym prom ykiem na obrazie, czy to wystarcza? Faktem jest, iż w Grodnie zabrakło po wycofaniu się części targowiczan wybitniejszych postaci, obok K ossakow skich dryfo­ wali jedynie podrzędni jurgieltnicy. Moszyński po przybyciu do G rodna stał się jedną z głównych figur mającego być zwołanym sejmu, sejmu, który miał przecież — nikt o tym nie wątpił — ratyfikow ać II rozbiór. O bok spraw ratyfikacji II rozbioru sejm miał na now o określić ustrój kadłu­ bow ego państwa. W obszernej części trzeciej monografii L. Kądzieli zasadniczym tem atem jest ow a reform a państwowa, której — wedle jego ustaleń — w łaśnie M oszyński pars magna fuit. Nie zapominajm y przecież, że żadne propozycje króla Stanisława A ugusta ani plany R aczyńskiego czy M oszyńskiego, nie miały szans na legislacyjny sukces jeżeli nie zostały zatw ierdzone przez am ba­ sadora Sieversa. Rozwijając, ale i uzupełniając niektóre konstatacje J. W ąsickiego, autor ocenia dzieło ustawodawcze Sejmu G rodzieńskiego bardzo wysoko. Nie zapom inajm y przecież (nawet

8 O to opinia autora, s. 50: „Sądzić można, że nieczęsta, a w ybitna kom petencja Fryderyka w zagadnieniach skarbowych stanowiła podstawow y czynnik, który otw ierał mu drzwi do w szy­ stkich kolejnych gremiów kierowniczych R zeczypospolitej”.

9 Pochodząca z tej epoki charakterystyka Moszyńskiego pióra agenta rosyjskiego K. Boscampa- -Lasopolskiego (s. 71) daleka jest z punktu w idzenia polskiego od pochlebnej. Podkreślając, iż M oszyński był zawsze filarem partii rosyjskiej napisał rosyjski zausznik: „Był on w sprawach krajowych ściśle z hr. Stackelbergiem związany”. Taka rekom endacja — jeżeli była potrzebna — podniosła M oszyńskiego w oczach am basadora Sieversa, który wolał się oprzeć w G rodnie na królu i M oszyńskim niż na doktrynerach targowickich.

10 Nb. aż dziw bierze z tego punktu widzenia, iż nikt dotąd nie zdobył się na rozważenie szczegółowe budżetu króla Stanisław a Augusta Poniatowskiego, jeg o słynnych długów , które zawsze określały jego polityczne wybory.

(6)

C A SU S FR Y D ER Y K A M O SZY Ń SK IEG O

311

jeżeli pom iniem y wiele zarzutów m erytorycznych), iż ustrój grodzieński praktycznie w życie nie wszedł. W alka polityczna, jaka się toczyła o kształt now ego ustroju, była głów nie w alką króla i M oszyńskiego o w zm ocnienie władzy wykonawczej i sprawny system administracji przeciw rzecznikom konserw atyzm u szlacheckiego a w istocie anarchii i decentralizacji, jakim i byli K ossa­ kow scy". A rbitrem był przecież am basador bądź caryca i Petersburg. Czy dążenie otoczenia króla (do którego zaliczam y w tym czasie i M oszyńskiego, choć nieraz był bliższy ambasadorow i niż królowi), by realizacja kolaboracji z Rosją leżała na przyszłość w rękach króla a nie ludzi typu K ossakowskich, zm ieniało istotę rzeczy w postaci podporządkow ania się w każdej kwestii obcemu dyktatowi? N ajbliższe miesiące w Grodnie układały się w m ozaikę niejednolitych i niejednoznacz­ nych faktów. I tak M oszyński w krytycznym m om encie ratyfikow ania traktatów rozbiorczych G rodno opuścił. Być może tych kilka uników grodzieńskich uratowało mu później szyję w trakcie śledztwa epoki insurekcji. Równocześnie jednak, kiedy M ichał M niszech, nie chcąc dłużej afirmo- wać tragicznej sytuacji, złożył urząd m arszałka wielkiego koronnego, ambasador Sievers w łaśnie M oszyńskiego narzucił ja k o kandydata na ten urząd królow i12. A utor tak określił dalsze działania M oszyńskiego w G rodnie ju ż jako marszałka koronnego: „W ydarzenia, których skutki i wym ow a skłaniały zdecydow aną w iększość czynnego politycznie społeczeństwa szlacheckiego do nieobec­ ności lub potępienia, dla M oszyńskiego stanowiły okazję do działań w jego pojęciu konstruktyw ­ nych” (s. 155). Należy podkreślić, iż autor zgodnie z generalną zasadą pieczołow itego referow ania faktów nie pom inął wielu kw estii, które mogą skłaniać (i niżej podpisanego skłaniają) do w niosków odmiennych, niż te, które autor, acz ostrożnie i głów nie pośrednio, sugeruje.

Sejm G rodzieński nie zajmował się przecież w yłącznie szukaniem łask u am basadora i w rzeczyw istości dokonał dużej pracy ustawodawczej, którą autor ocenił wysoko. Chodziło generalnie 0 stworzenie z Polski kadłubow ej państwa zdolnego do życia: „Nie widząc szans na poprawę m iędzynarodow ego położenia Rzeczypospolitej, politycy myśląc tak jak marszałek koronny starali się uzyskać w nowej konfiguracji polsko-rosyjskiej maksim um korzyści ekonom icznych” (s. 268). Kluczowa rola M oszyńskiego w tych miesiącach w G rodnie nie ulega, w świetle drobiazgowych ustaleń autora, w ątpliwości. M ożna się przecież zastanawiać nie tylko nad perspektyw ą trwałości decyzji grodzieńskich, ale także i znaczeniem owych, nieraz skom plikowanych dyskusji legislacyj­ nych, skoro am basador Sievers decydował nawet o najdrobniejszych personaliach now ych w ładz wyłanianych w G rodnie, pozostawiając królowi do decyzji tylko skład Komisji Edukacji N arodo­ wej, do której widać am basador nie przyw iązyw ał żadnej wagi.

W końcow ej części wywodów autor w ypowiedział pew ną ilość uwag ogólniejszych, które w ym agają rozważenia. Zdaniem autora, choć w ypow iedzianym bez nacisku, istniała ów cześnie w Polsce konieczność kom prom isu z Rosją, na co „m aksym alizm ” niepodległościow ców nie po­ zw olił (s. 364n.). Słusznie oceniając ludzi działających w G rodnie autor wskazał na jeden bardzo istotny element: ludzie G rodna, a zwłaszcza ludzie króla, pokolenie roku 1776 i Rady N ieustającej, to ci, którzy „od zaw sze” byli przyzwyczajeni do dyktatu carycy. Pokolenie Insurekcji i m łodszych polityków Sejm u Czteroletniego to ju ż zupełnie inna generacja, postawam i obyw atelskim i i m ental­ nością. Jest to wątek, który wymagałby rozw inięcia w studium elit epoki stanisławowskiej. P a­ miętać w każdym razie trzeba, iż to grupa młodych wówczas m agnatów, konserwatystów , ale 1 oświeconych, nie bez dopływ u arrywistów, poszła wraz ze Stanisławem A ugustem w obliczu niepow odzenia konfederacji barskiej na intensyw ną w spółpracę z Rosją. Tej w spółpracy nie na­ ruszyła tragedia I rozbioru ani jakże nieraz upokarzające koleiny współpracy ze Stackelbergiem, Repninem , Sieversem. Ci ludzie byli w pewnej m ierze prekursoram i „realistów ” i ugodow ców

" K westie sporów ustrojowych autor ma zam iar ująć w odrębnej publikacji.

12 W liście do króla dziękując za nominację M oszyński napisał znamienne słowa: j'ésp ere que

Г am bassadeur ne voudra p a s me gêner connaissant m es Principes (cytat, s. 152). N iew ątpliwie,

marszałek koronny chciał być uzależnionym od Rosji sojusznikiem a nie agentem. Czy jednak sytuacja, w której działał, pozwalała na tak subtelne różnice?

(7)

312

STA N ISLA W SA LM O N O W IC Z

XIX w. B ieda jednak w tym, iż dla każdej, jakiej takiej godnej uwagi ugody, trzeba pewnej dobrej woli obu stron. W przeciwnym razie mamy kapitulację i to niekoniecznie honorową.

Dla autora Fryderyk M oszyński to rzadki w tej epoce fachow iec-państw owiec, chciałoby się rzec term inem popularnym w dobie sanacji: kom petentny finansista, skarbowiec, biurokrata, przed­ stawiciel myślenia bliższego biurokratom ośw ieconego absolutyzm u niż szlacheckim rzecznikom złotej wolności. Być może bliższe były mu rządy Józefa II czy Fryderyka W ielkiego niż sam o­ władny sejm szlachecki. Na s. 365 autor jakby konkluduje: „M oszyński był w stanie podjąć typ pracy państwow ej, który w Polsce wiążemy dopiero z XIX w. W ypadki polityczne nie pozwoliły mu zrealizow ać większości zamierzeń. Przyczyniły się rów nież do pow stania w historiografii kontrow ersyjnego w izerunku Fryderyka M oszyńskiego. Czy słusznie?”.

K siążka Łukasza Kądzieli, w swej pierwszej wersji rozprawa doktorska, napisana była pod kierunkiem A ndrzeja Zahorskiego. Tenże, acz skłonny także oceniać projekty ustrojow e czy działa­ nia na niw ie skarbowej M oszyńskiego pozytyw nie, wydaje się być daleki w ogólniejszej ocenie epoki od w ywodów autora. W spom niane dzieło „Trzy Powstania N arodow e”, w którym Andrzej Zahorski opracował insurekcję, nie pozostaw ia wątpliwości ani co do ogólnej oceny sejmu gro­ dzieńskiego, ani co do faktu, iż nadzieje króla czy M oszyńskiego (w pewnej mierze aprobowane przez Sieversa) utrzym ania Polski jako kraju formalnie nadal niepodległego choć pod protektoratem Rosji, były zupełnie nierealne w świetle koncepcji, które niemal rów nocześnie przeważyły w Petersburgu: „Ludziom tym [tj. królowi i M oszyńskiem u — St.S.] szybko dano do zrozum ienia, że są w błędzie. G rupa Zubowów, wpływ owa na dworze Katarzyny II, była w tym czasie za likw i­ dacją Polski. Pielęgnow ano pomysł prowokacji, zamyślano skłonić Polaków do małego buntu i w y­ korzystać go jako pretekst do ostatecznej zagłady Rzeczypospolitej” 13. Czy w świetle tych w yda­ rzeń, znanych ledwo kilka tygodni po zakończeniu sejmu w G rodnie, m ożna uważać jego przyw ód­ ców za realistów a obóz Insurekcji za pośpiesznych rom antyków?

Spróbujm y podsum ować nasze rozważania. Fryderyk M oszyński, podobnie jak i król Stani­ sław August, przyjmow ali, przynajmniej od 1768 r., jako fakt nieuchronny zależność od Rosji. Czy liczyli na możliwość przeprowadzenia w tych warunkach modernizacji państw a — zapewne, i niew ątpliw ie odniesiono tu pewne sukcesy, zwłaszcza na polu organizacji adm inistracji i rozw oju kultury. Czy m ożna jednak było kontynuow ać ten styl myślenia i upraw iania polityki w dobie am basadora Jakuba Sieversa? Szukanie możliwości dla słabej Polski na m odus vivendi z potężną Rosją i liczenie (zawodne) na jej protekcję przeciw Prusom, było teoretycznie uzasadnione, jednak­ że w ów czesnych warunkach nie istniały realia dla takiej ugody konieczne. W racając do sylwetki Fryderyka M oszyńskiego ocena jego działań w latach 1793-1794 musi być krytyczna. K siążę Repnin określił kiedyś go ,ja k o człow ieka czcigodnego i wskutek przyw iązania jeg o do najw yż­ szego dw oru naszego zasługującego na specjalny szacunek” 14. Był, i to od dawna, zausznikiem Rosji, choć nie tylko i może nie tyle dla korzyści osobistych, lecz z przekonania politycznego. Czy te poglądy nie zaprowadziły go za daleko? Podobnie jak dla Kazimierza Raczyńskiego, tak i dla M oszyńskiego, ideałem była sytuacja Rzeczypospolitej z 1776 r.: spokojne życie adm inistracyjne, niepozbaw ione powabu, kierowane przez Radę N ieustającą pod nadzorem Petersburga. Jeżeli nawet przyjąć, że koncepcja ustroju grodzieńskiego była w niejednym rozw iązaniem godnym uwagi, to nie sposób zapominać, kto tę koncepcję zatwierdzał i aprobował. W ięcej jeszcze w ątpliw ości budzą miesiące następne, o których praca L. Kądzieli ju ż nie mówi: działania marszałka koronnego w W arszawie przed wybuchem insurekcji, a po jego perypetiach w ięziennych fakt ow acyjnego witania wkraczającego do stolicy gen. Suw orow a15. W istocie między K. Raczyńskim a F. M o­

13 A. Z a h o r s k i , op. cit., s. 28.

14 Cytat w edle biogram u w PSB t. XXII, s. 186.

15 Z. G ó r a l s k i , Stanisław August w Insurekcji Kościuszkowskiej, W arszawa 1988, s. 231, przypom niał, iż kiedy po rzezi Pragi Suw orow wkroczył do W arszawy, F. M oszyński zainicjował „podziękow ania” ludności oraz był inspiratorem wręczenia Suw orowow i tabakiery z napisem

(8)

C A SU S FR YD ERY K A M O SZY Ń SK IEG O

313

szyńskim różnice nie były wielkie, obaj zostali uznani przez ów czesną opinię publiczną za zdraj­ ców 16. G eneralnie dylem at co do oceny sylwetki Fryderyka M oszyńskiego pozostaje, mutatis

m utandis, taki sam jak w ocenie sylwetki króla Stanisława A ugusta w latach 1792-1795. Dylemat

ten brzmi: zachować godność (pryncypialność postawy) w sytuacji tragicznej czy „ratować co się da”. Tak też o tym napisał i L. Kądziela: „W łaściwa historia 1793 r. to dzieje wyborów pomiędzy mniejszym i w iększym złem oraz mniej lub bardziej oddanym i zaborcy politykam i” (s. 88). Rzecz jednak w tym, że w ybór polityki mniejszego zła prowadził do komprom isów niebezpiecznie m oral­ nie dw uznacznych. N iew ątpliwie, dziś po wielu doświadczeniach dwudziestowiecznych, patrzymy nieraz na te kw estie mniej zasadniczo, mniej rom antycznie (?). W ahałbym się jednak przed nad­ mierną relatyw izacją naszych ocen. Z tego punktu w idzenia książka Łukasza Kądzieli stanowi głos w tej dyskusji17. N a szczęście poza dyskusją jest fakt, iż stanowi zarazem solidną monografię źródłową i tego stwierdzenia nie zmieniają niniejsze uwagi polem iczne czy wątpliwości jakie w zbudził żywot bohatera.

„W arszawa zbawcy swem u”. Praw dą jest, iż Moszyński długie m iesiące żył w obawie śmierci z rąk warszawskich jakobinów vel jurysdykcji powstańczej. Czy to jednak może usprawiedliwiać glory­ fikację Suworowa?

16 Biogram K azim ierza Raczyńskiego pióra J. D y g d a ł y, PSB t. XXIX, s. 651, zawiera takie stwierdzenie: „Szanse dla Polski widział w związku z Rosją. Do pewnego stopnia zacho­ wywał przy tym uczciwość i przyzw oitość” . O pinia publiczna w Polsce ówcześnie Raczyńskiego przecież zdecydow anie potępiła. Moszyński miał m ożnych obrońców , ale i licznych krytyków, rów nie zdecydowanych.

17 Stąd w swej ogólniejszej wymowie skłania do pytań podstawow ych o kryteria ocen działania historycznego, o problem sądów wartościujących.

Cytaty

Powiązane dokumenty

o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu (Dz. Adwokat zobowiązany jest zachować w tajemnicy oraz zabezpieczyć przed ujawnieniem lub

O ile w stosunku do Jarosława Gowina zaufanie dość znacznie przeważa nad nieufnością (25% negatywnych wskazań), o tyle Robert Biedroń od dłuższego już czasu pozostaje politykiem

Naszą intencją było, aby zgromadzić ludzi, którzy patrzą na problem z różnych stron: jako bezpośredni wykonawcy świadczeń, dyrektorzy publicznych i niepublicznych

Wierzył, że gdy nadejdzie czas dyskusji nad poziomem kształcenia uniwersyteckiego, która nie będzie tylko akademicką dysputą, niektóre jego spostrze- żenia mogą stać

W połączeniu z niewielką dawką amnezji prowadzi to do pytań w rodzaju: Jak to się mogło stać, że w Polsce rządzą znowu komuniści?. Dlaczego ataki na Kościół zyskują

Rosjanie udzielają poparcia i starają się przeciągnąć na swoją stronę wszelkie siły (bez wzglądu na ideologię), a więc stowarzyszenia społeczne, partie, ruchy

jako członek i przewodnicząca komisji szkolenia aplikantów adwokackich, zastępca rzecznika dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej, delegatka na Krajowe Zjazdy Adwokatury i

Organizator postępowania może również zamieścić zaproszenie do złożenia ofert cenowych na stronie internetowej Zamawiającego (BIP) i w tym przypadku nie ma