• Nie Znaleziono Wyników

Boileau - Despréaux w polskich przekładach i przeróbkach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Boileau - Despréaux w polskich przekładach i przeróbkach"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Kozłowski

Boileau - Despréaux w polskich

przekładach i przeróbkach

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 44/3-4, 258-269

(2)

BO ILEA U — D E SPR É A U X W PO L SK IC H PRZEKŁADA CH

I PR ZERÓ BK ACH

N iniejszy szkic stan o w i bibliograficzne raczej zebranie p ierw ­

szych w y d ań przekładów i p a ra fra z B oileau (bez uw zględnienia

przedruków ) i k ró tk ie ich om ówienie. Z atrzy m am się p rzy tym

dłużej n ad tłum aczen iam i nie posiadającym i w y d ań następnych,

a więc m niej dostępnym i.

Za początek w p ływ u B oileau n a lite ra tu rę polską należy uw ażać

p rzeró b k ę S a ty r y VI I I i X oraz L istu X I I , p ióra Załuskiego x. Dodana

do nich została p a ra fra z a S a ty r y X I I 2. W praw dzie K o rb u t tw ierdzi,

że „jest [wcześniejszy] ślad przek ład u s a ty ry O p ra w d ziw y m p un kcie

honoru M arcina M atuszew icza“ 3, ale nie podaje źródła tej wiado­

mości. P rz y jm ijm y zatem r. 1753 za początek p rzen ik an ia Boileau

do naszej lite ra tu ry . Zakończeniem tego okresu — w ciągu którego

ukazuje się k ilkanaście pozycji bibliograficznych zaw ierających albo

przekład y , albo przeró b ki utw orów D esp réau x — je st r. 1826, kiedy

to J. M aciuński w y d aje tłum aczenie S z tu k i p o e ty c k ie j4. A więc za­

in tereso w anie fran cu sk im p oetą ograniczone jest praw ie ściśle trw a ­

niem su p rem acji p o ety k i klasycyzm u. P otem m am y ju ż tylko p rze­

d ru k i dzieł K rasickiego, N aruszew icza, W ęgierskiego i D m ochow­

skiego. T rzeba zaznaczyć, że tłum aczenie M aciuńskiego jest, m im o

sw ych w ad, jed y n y m (poza anonim ow ą P ieśn ią I S z tu k i rym o tw ó r-

czej w Z a b a w a c h ) przek ładem Boileau. Reszta to p arafrazy

przenoszące czy teln ik a (z p u n k tu w idzenia zadań ówczesnej poezji

— słusznie) n a g ru n t polski.

1 J. J. Z a ł u s k i , P ró b a p ió r a n o w e g o p o e ty w trze c h sta r y c h sa tyra ch . 1753.

2 W r. 1754.

3 K o r b u t , L ite r a tu r a p o lsk a . T. 2. W arszaw a 1929, s. 22.

4 B o i l e a u - D e s p r é a u x , S z tu k a ry m o tw ó r c z a . T łum . J. M a c i u ń ­ s k i . W arszaw a 1826.

(3)

J a k w ażnym w ydarzeniem literack im w życiu połow y X V III w.

było ukazanie się przekładów Załuskiego, świadczy o tym jego pole­

m ik a z jakim ś boleśnie widać trafio n ym „od osła oślejszym “, k tó ra

ukazała się w Zbiorze r y tm ó w 5 pod znam iennym ty tu łem G rzebyk

na oślą głową satyrycznego satyr cenzora.

Oto ch arak terystyczne w yjątki:

Cóżem w in ien , żem na w ia tr strzelając z g w in tó w k i w cię trafił? N ie błąd serca m ego, lecz tw ej g łó w k i [ ...] . T w oja w in a , że kurta na hazard krajana

p rzydała się n a tw ój grzbiet. Cóż w in n a sukm ana? [ ...] Co B oileau w ię c dow iódł: że o sieł rozum niejszy od człeka, d ow iodę, żeś od osła oślejszy.

Albo znow u w ty m sam ym Z b io rze:

T łu m aczę H oracego F rancuzów satyry.

Z now u źle. G łu p stw fran cu sk ich P olak so b ie tyry p rzyw łaszcza [. . . ] 6.

I jeszcze:

C zytając zacna dam a m łoda przy autorze T łum aczone sa ty ry jego w p olsk im piórze [ ...] . N atrafi na tek st z tych słó w u łożony p raw ie: Że led w o trzy lub cztery p oczciw e w W arszaw ie, Rzecze: że tu n ie m ieszkam w ie lk a B ogu dzięka, B o b y m n ie p ism em tk n ęła ty m autora ręk a [ ...] . O dpow ie autor: „N iech to za k rzyw d ę n ie biorą S ob ie dam y, n iech raczej d zięk u ją z pokorą, Że się z nim i obchodzić raczę tak łask aw ie,

G dy ich trzy, w reszcie cztery rachuję w W arszaw ie [. . . ]. Cóż gd yb ym proporcyją w zią ść słuszną i p raw y

C hciał u czyn ić Paryża rozm iar i W arszaw y“ [ . . . ] 7.

R eakcja więc n a w ydanie S a tyr, m im o słabości przekładu, była

dość żywa. Z nalazły się przecież i głosy przychylne, k tó re w ykazy­

w ały w łaściw y stosunek do pracy autora. Za p rzy k ła d n iech posłuży

w iersz Józefa E pifaniusza Minasowicza:

B O I L E A U - D E S P R Ë A U X W P O L S K I C H P R Z E K Ł A D A C H 2 5 9

6 J. J. Z a ł u s k i , Z e b ra n ie r y tm ó w p r z e z w ie r s z o p is ó w ż y ją c y c h lub n a szeg o w ie k u z e s z ły c h — p isa n ych . T. 3. W arszaw a 1754.

* T a m że. P arab ołk a o o śle na naszych osłów . N ie dogodzi choć godny. 7 T a m że, R ep lik a autora satyr polskich na k ry ty k ę p ew n ej dam y.

(4)

Z n ajd ziesz i zep so w a n y ch lek a rstw o zw y cza jó w W satyrach tłu m aczon ych , k tóre w ie lk i k rajów F ran cu sk ich zaszczyt p isa ł B oileau , a piórem P rzeło ży ł au tor p olsk im , idąc god n ym torem O p a liń sk ieg o [ . . . ] 8.

Załuskiego om ów iłem specjalnie szerzej, bo choć tłum aczenie

czterech s a ty r (i to n ie posiadające w ielkich w alorów artystycznych)

przybladło w cieniu dużo lepszych przeróbek, ale poruszyło ówczesne

um ysły świeżością tem a tu i ostrością k ry ty k i. P am iętać przecież

trzeba, że m ilczeli jeszcze w ted y K rasicki, Naruszew icz, W ęgierski

i in n i w y b itn i poeci Ośw iecenia. Tłum aczono głównie poezję łaciń­

ską, a w ięc p rze k ład y — zarów no Załuskiego jak i M inasowicza —

torow ały do nas drogę lite ra tu rz e fran cuskiej czytanej dotąd p raw ie

w yłącznie w oryginale, czyli przez nieliczną g arstk ę w ybranych.

N astępne tłum aczenia B oileau ukazyw ać się zaczęły w Z a b a ­

w a c h P r z y j e m n y c h i P o ż y t e c z n y c h . N aruszew icz d ru ­

k u je tam p rzeró b k ę S a ty r y V — O szlachectw ie 9. Odbiega w niej od

pierw ow zoru, ostrzej k ry ty k u je , jasno dostrzega klasow ą „spraw ie­

dliw ość“ szlachecką:

Z drady, zd zierstw a, n ajazd y, w szy stk o to są cnoty, B o ich m ość m a ją dobra, su m m y i k lejn oty. A ty ubogi k m iotk u za sn op ek krad zion y B ęd ziesz k ru k i op asał i żarłoczne w ron y.

B o w P olszczę złota w o ln o ść p ew n y ch regu ł strzeże: C hłopa na p al, p anu n ic, szlach cica n a w ieżę.

Szkoda, że w ym ow a ty ch w ierszy u lega pod koniec osłabieniu.

W Z a b a w a c h rów nież zn ajd u jem y pierw szą próbę przekładu

S z tu k i p o e ty c k ie j p ió ra nieznanego a u to r a I0. Należy żałować, że tłu ­

m acz spolszczył tylko P ieśń I, gdyż p rzekład je st w iern y i stoi wyżej

od p rzeróbki Dm ochowskiego, co stw ierdza także T u row ska-B aro-

w a 11. P oniew aż Z a b a w y p rze stały w ychodzić w r. 1777, a t. 16

je s t ich o sta tn im tom em , m ożna przypuszczać, że reszta pozostała

w rękopisie, k tó ry potem zaginął. Szczególnie dużą w artość m a k ilk a­

dziesiąt pierw szych w ierszy. C y tu ję u ry w k i początku pieśni:

8 T a m że. N a Zbiór ry tm ó w p o lsk ich J. A. Z ałuskiego.

9 Z a b a w y P r z y j e m n e i P o ż y t e c z n e , II, 1771, t. 3, cz. 1, s. 161. 10 O p . c i t . , V III, 1777, t. 16, cz. 1, s. 97— 114.

11 I. T u r o w s к a - В a r o w a, Z a b a w y P r z y je m n e i P o ż y te c z n e (1770— 1777). K rak ów 1933.

(5)

B O I L E A U - D E S P R É A U X W P O L S K I C H P R Z E K Ł A D A C H

261

Z byt próżnym i zu ch w ałym ten autor b yć zda się, K tóry ła tw o rozum i usieść na Parnasie.

J e śli dla n iego nieba ła sk a w e n ie były, Że m u się w ierszop isem rodzić pozw oliły, B ęd zie zaw sze w n iew o li m ając dow cip m ały, F ebus dla n iego głuchy, P egaz opieszały.

W tw y ch w ięc pism ach rozsądek trzym aj w dobrej m ierze, B o od n ieg o sam ego szacunek w iersz bierze.

W ielu w górnych zapędach m oc słó w naskładają, Lecz w n ich dobrego sen su z pochodnią szukają.

Nie w szystkie części pieśni są rów nie dobre. Z n ajd u jem y tam

i m iejsca bardzo słabe, ale całość spraw ia w rażenie dodatnie i jest

bezw zględnie najlepszym z w ydanych dotychczas tłum aczeń Sztuki

p oetyckiej. N ależy się więc dziwić w ydaw com W ielkiej L ite ra tu ry

Pow szechnej, że zam ieścili u ry w ek Pieśni I przekładu M aciuńskiego 12

o wiele, m oim zdaniem , słabszy od tekstów cytow anych.

W r. 1778 w ychodzi t. 3 Dziel N aruszew icza, w k tóry m zamiesz­

czone zostały m iędzy innym i jego s a ty r y 13. Prócz w spom nianej

s a ty ry O szlachectw ie zn ajd ujem y tam jeszcze inne p ara fra z y sa ty r

Boileau, O głu p stw ie i O m ałżeństw ie, nie dorów nujące jed n ak po­

przedniej w artością.

W ty m sam ym roku G roll w ydaje M onachom achię 14, k tó rej pew ne

p a rtie w ykazują w yraźnie podobieństw o do P u lp itu Boileau, a i sam

pom ysł pew nie bierze początek od tego utw oru. Nie m am n atu ra ln ie

zam iaru przekonyw ać że M onachomachia jest przeróbk ą Le lutrin,

ale podczas le k tu ry rem iniscencje tak ie n asu w ają się nieodparcie

(scena bójki), nie um niejszając przez to ta le n tu Krasickiego, k tó ry

stw orzył dzieło górujące pod każdym w zględem nad ciężkawym

m iejscam i poem atem Francuza.

M ówiąc o K rasickim sięgnijm y i do jego saty r, k tó ry ch rodowód

też należy w yw ieść częściowo z Boileau, mimo że i tu poezja B iskupa

W arm ińskiego posiada zdecydow aną wyższość. Z resztą rzeczyw istym

naśladow nictw em m ożna w zbiorku S a ty r K ra sic k ieg o 15 nazwać

tylko sa ty rę O niew ygodach w m ieście w zorow aną na S a tyrze V I

D espréaux.

12 W ie lk a L ite ra tu r a P o w szech n a . T. 5. W arszaw a 1932, s. 849— 851. 13 A. N a r u s z e w i c z , D zieła. T. 3. W arszaw a 1778.

14 I. K r a s i c k i , M onachom achia. B. m. 1778. 15 I. K r a s i c k i , S a ty r y . W arszaw a 1779.

(6)

W r. 1784 pod pseudonim em T eodora W eichardta w ydaje Wę­

gierski sw oje O rgany 16 będące p rzeró bk ą poem atu L e lu trin Boileau.

W poem acie zachow any został podział o ry gin ału n a sześć pieśni,

ale W ęgierski przystosow ał dzieło do wym ogów i sm ak u polskiego

czytelnika. W przedm ow ie pisze, że początkow o chciał po pro stu

P u lp it przełożyć, ale potem zrezygnow ał z tego zam iaru. W ty m

sam ym ro k u M a g a z y n W a r s z a w s k i 17 w y d ru k o w ał k ró tk ą

w zm iankę o u k azan iu się O rganów. C zytam y tam :

P od n iezg ra b n y m ty tu łe m i p ożyczon ym im ien iem autor (p ew n ie sła w n y W ęgierski) zaw arł w tych p ieśn ia ch sw oich d ow cip n ą i zabaw ną k ry ty k ę n iek tó ry ch w ad , p o stęp k ó w i obyczajów naszych .

P rzy k lasn ąw szy w stępow i do O rganów recen zen t kończy stw ie r­

dzeniem , że „w nich [pieśniach] znać w szędzie k unsztow ną ręk ę

i słodką bez p rzy sad y w ym ow ę“.

Rękopis Organów zn a jd u jąc y się w B ibliotece Jagiellońskiej

(2830) posiada pew ne rozbieżności z tek ste m pierw szego w y d a n ia 18,

w arto by się więc zainteresow ać nim bliżej. Poniew aż d ru k poem atu

przeciągał się z pow odu zam ieszczonych tam zaczepnych w ycieczek

przeciw ko królow i i m ożnow ładztw u, ręk opis zaw iera z pew nością

jeszcze ostrzejsze sform ułow ania.

W poezji polskiego klasycyzm u m om entem w ażnym było w ydanie

S z tu k i ry m o tw ó rc ze j F. Ks. D m ochow skiego19. J e s t to L ’a r t poé­

tique B oileau dostosow ana do po trzeb lite ra tu ry polskiej, obraca­

jąca się w k ręg u polskich poetów na tle lite ra tu ry św iatow ej i zmo­

d yfikow ana często odm ien ny m i poglądam i polskiego tłum acza. Jeśli

p orów nam y objętości obu poem atów , to p rzed staw ią się one n a stę ­

pująco: P ie śń I — В 232, D 452; Pieśń II — В 204, D 312; Pieśń III —

В 428, D 836; P ieśń IV — В 236, D 470 20. Łącznie: В 1100, D 2070.

Różnica objętości p raw ie d w u k ro tn a na korzyść Dmochowskiego,

choć należy podkreślić, że w cale nie n a korzyść polskiego poem atu,

k tó ry posiada czasem zb y tn ie dłużyzny. B oileau je s t b ardziej zwięzły

i rzeczowy.

16 T. K . W ę g i e r s k i , O rg a n y, p o e m a h e r o i-k o m ic zn e w sześciu p ie ś ­ niach. 1784. 17 M a g a z y n W a r s z a w s k i , I, 1784, cz. 4, s. 976. 18 E s t r e i c h e r , X X X II, s. 297. 19 F. K. D m o c h o w s k i , S z tu k a r y m o tw ó r c z a . W arszaw a 1788 (dwa w ydania).

20 O znaczenia: В = B oileau , D = D m och ow sk i. C yfry w sk a zu ją ilo ść w ierszy.

(7)

B O I L E A U - D E S P R Ë A U X W P O L S K I C H P R Z E K Ł A D A C H 2 6 3

W spom niana wyżej odm ienność poglądów Dm ochowskiego wy­

raża się przede w szystkim w n ap raw ieniu przez niego k rzyw dy

w yrządzonej w L ’art poétique bajkopisarzom , o k tó ry ch B oileau

zupełnie nie mówi. T eo rety k polski przecenia jed n ak K rasickiego

staw iając go wyżej od L afontaine’a 21. W Pieśni III 22, p rzy om a­

w ian iu h istorii d ram atu , Dm ochowski obok Sofoklesa w spom ina

o E urypidesie, o k tó ry m milczy Boileau. Także Szekspir, zlekce­

w ażony przez Boileau, znalazł m iejsce u Dmochowskiego. P rzy w y­

liczaniu tw órców epopei w spom niany został M ilton. B oileau A nglika

pom inął.

W Pieśni IV 23 Dm ochowski pisze o Organach W ęgierskiego jako

o wzorze nieodpow iedniości, uszczypliwego i ordynarnego pisania:

B rzydki jad w yrazem cukrow anym słodzi [ .. . ] . R ozp u ściw szy pióro, że aż ucho boli,

U czy b ezw styd n ym autor w y razem sw e jw o li [ ...] .

U znaje jed n ak gładkość w iersza i bogactwo słow nictw a.

Rok 1805 przynosi, po dłuższej przerw ie, now y p rzekład sa ty r

B o ile a u 24. T ym razem m am y ich dw anaście, czyli w szystkie, ale

za to tłum aczenie słabe pod każdym względem.

W 13 la t później ten sam au to r przygotow uje drugie, dw utom ow e

w ydanie przekładów Boileau 25, w któ rym prócz sa ty r znajdujem y

także w szystkie listy poetyckie. T ekst przekładu sa ty r w porów naniu

z poprzednim w ydaniem praw ie nie zm ieniony. W przedm ow ie Gor-

czyczewski w spom ina o przeróbkach K rasickiego i N aruszew icza.

K o rb u t m ów i jeszcze o przekładzie sa ty r B oileau dokonanym

przez J a n a K ru szy ń sk ieg o 26, ale nie zdołałem do niego dotrzeć, więc

poprzestaję ty lk o n a wzm iance, że tak ie tłum aczenie istnieje.

W r. 1826 w ydany został całkow ity przekład S z tu k i p o e ty c k ie j27.

A utor tłum aczenia próbow ał trzym ać się ściśle tekstu, ale dał w re ­

zultacie pracę m ierną, zaw ierającą w iele błędów (przekręca np. w dzi­

21 F. K. D m o c h o w s k i , op. cit., P ie śń I, w . 218. 22 T a m że, P ieśń III, w . 139.

23 T a m że, P ieśń IV, w . 421 i n.

24 B o i l e a u - D e s p r é a u x N i c o l a s , S a ty r y w ie r s z e m p o ls k im p rz e ło żo n e z p rz y s to s o w a n ie m do p o lsk ic h r z e c z y przez... J a n a G o r c z y - c z e w s k i e g o . W arszaw a 1805.

25 J. G o r c z y c z e w s k i , P o e zje p rz e k ła d a n e i w ła sn e. T. 1—2. W ar­ szaw a 1818.

“ K o r b u t , op. cit., s. 303. 27 Zeb. przyp. 4.

(8)

w aczny sposób nazw iska poetów francuskich: d ’Assones zam iast

d ’Assouci, B e rta n t zam iast B e rta u t itp. — co bezkrytycznie prze­

dru k ow ała W ielka L itera tu ra Powszechna). Tam , gdzie m owa o b u r­

lesce jako o ro d zaju poetyckim , M aciuński tłum aczy ją przez „tref-

ność n iefo rem n ą“, co w ypacza w łaściw y sens.

W reszcie ù C hm ielow skiego-G rabow skiego28 z n a jd u je się sk ró ­

cony p rze k ład listu B oileau do R acine’a.

Tak w y gląda obraz polskich tłum aczeń i p rzeróbek B oileau od

początku ich pojaw ien ia się aż do dzisiaj. Z w raca zwłaszcza uw agę

bardzo m ała ilość p rzekładów S z tu k i p o etyckiej, k tó ra była w ciągu

półtoraw iecza obow iązującym w E uropie kanonem poetyckim i jed ­

nym z n ajsły n n iejszy ch utw orów swego w ieku. Je d en (i to m arny)

przek ład tego u tw o ru stanow i dotkliw ą lu k ę w naszym dorobku

tłum aczeniow ym . S z tu k a poetycka jest chyba jed y n ą pozycją poezji

B oileau w y m ag ającą obecnie przełożenia na język polski, choćby

ze w zględu n a stu d entó w polonistyki, k tó rzy przy stud iach ry tm ik i

i poetyki korzystać m uszą albo z Dmochowskiego, albo z m ało do­

stępnego oryginału 29.

D O D A T E K

S Z T U K A R Y M O T W O R S K A

P rzez Im ci P ana B o a lo D efs]p ro

fra n cu sk im języ k iem n apisana,

n a p o lsk i za ś d la w ia d o m o ści m a ją cy ch ch ęć p isan ia w ierszy przełożona. M ed io c rib u s esse p o e tis non d ii, non h om in es, non c o n cessere colu m n ae. P l a t o , D e R epu blica.

P ie śń I

W tej p ierw szej p ieśn i autor d a je reg u ły g en era ln e do sztu k i p isan ia w ierszów , p rzecież też p rzep isy n ie tak szczególn iej p rzystosow an e b yć m ogą do r y m o tw ó rstw a , ab y ich n ie m ożna użyć w p ism ach in n ego rodzaju.

Z byt próżn ym i zu ch w a ły m ten autor b yć zda się, K tó ry ła tw o rozum i u sie ść na P arnasie.

J e śli dla n ieg o nieba ła s k a w e n ie b yły, Że m u się w ierszo p isem rodzić p o zw o liły , B ęd zie za w sze w n ie w o li m ając d ow cip m ały, F eb u s d la n ie g o głu ch y, P eg a z op ieszały.

28 P. C h m i e l o w s k i i E. G r a b o w s k i , O b ra z lite r a tu r y p o w sze c h n e j ■w stre sz c ze n ia c h i p r z y k ła d a c h . T. 2. W arszaw a 1894, s. 169.

29 Zob. B o i l e a u , S z tu k a p o e ty c k a . Z e s z y t y W r o c ł a w s k i e , V I, 1952, z. 2 i 3. J e st to o sta tn io je d y n y p e ł n y przekład, który ukazał się w druku. P raca n in iejsza n ap isan a została przed p u b lik acją tego przekładu.

(9)

B O I L E A U - D E S P R É A U X W P O L S K I C H P R Z E K Ł A D A C H 2 6 5

Ty przeto, k tórego to ognista chęć pali, B y cię za d ow cip n ego w szy scy ludzie znali, N ie susz się ani n ie czyń próżnego starania, N ie bierz sm aku do w ierszów sam ego składania. B ojąc się próżnej ch w ały tak jak ciem nej nocy, N aradź się p ierw ej długo d ow cipu sw ej m ocy. N ajob fitsza natura i szczodra w rozum ie D zielić w szy stk ich autorów talen tam i um ie. Jed en w ierszem okryśla m iło śn e upały, D rugi w epigram atach nader doskonały, M alerb rycerza dzielność i w y ch w a la w ojn y, R akan F ilisie śp iew a pasterki sw y w o ln y , In n y przez w ła sn ą m iłość rozum i iż w niebie, N ie zna sw ego dow cipu n i sam ego siebie; Czyż trudno o takiego, który w ie lk ie m y śli

W ierszem w karczm ie po ścian ach czarnym w ą g lem k ryśli; Jak m u przyjd zie do głow y, w y sła w ia do cudu

P e łn e zw y cięstw u cieczki heb rajsk iego ludu, Id ący za M ojżeszem przez lasy, pu styn ie, Topi się w m orzu, razem z Faraonem ginie. C okolw iek zatym pisać u w aga doradza,

N iech się zaw sze rozsądek z sk ład em w iersza zgadza, B o chociaż jedno drugie n ien a w iścią dusi,

K ad en cyja w n iew o li posłuszną być m usi. G dy o n iej m yślącem u k ryje się i tai, D ow cip się do szukania jej ła tw o w zw yczai; B ez w szelk iej pracy rozum do jarzm a sposobi, U bogacając słu ży i w oln ym go robi.

A le gdy zaniedbana, w ierzy ć przynależy, Ż e do jej u ch w y cen ia sens za n ią pobieży,

W tw ych w ięc pism ach rozsądek trzym aj w dobrej m ierze, B o od n ieg o sam ego szacunek w iersz bierze.

W ielu w górnych zapędach m oc słó w n askładają, Lecz w nich dobrego sensu z pochodnią szukają. Zdało b y im się zniżyć sw ych szkaradnych w ierszy M niem ając, że w tych m yślach b y ł od nich kto pierszy. Strzeżm y się tych w ystęp k ów , a n iech sa m e W łochy W p yszn ych cechach w yrazów szczycą k on cep t płochy. W szystk o m a b yć z rozsądkiem uczyniono, ale

U trzym ać go rzecz trudna, ślisk a w oda w cale. Zaraz się gubi ten kto od n ieg o um yka;

C zęstokroć w jed n ym sło w ie rozum się zam yka. C zasem autor w k on cepcie sw ym tak obfituje, Że go w przód n ie opuści, aż zgoła zepsuje. Pok azu jąc p ałacu fa cyjatę z przodu

(10)

M ów iąc: tu jest d zied zin iec, tu w sp a n ia łe w rota, G aleryja zam k n ięta palu strad ą z złota;

O k rą g ła w e su fity liczy , u patruje,

S a m e ty lk o festo n y z k w ia tó w pokazuje.

D w a d zieścia k artek czytam , w p ad am w ciężk ą trw o g ę W idząc, że led w o u ciec z ogrodu ju ż m ogę.

U n ik aj przed autorem bogato-u b ogim ,

N ie p rzyzw yczaj s ię tęsk n ić p o w ia d a n iem m nogim . W szystk o to, co jest zb ytk iem , ck liw o ść sercu spraw i. B o p rzesycon y d ow cip odrzuca i daw i.

K to w k ró tk o ści n ie um i, n iech n ie p isze lepi. C zęsto bo jaźń jednego, złeg o gorszym ślepi. W iersz za w sze słab y w sobie, gdy g o n ieco zdobię, A n ie ch cąc b yć zb yt dłu gim , z a w isły m się robię. In n y m n iej p y szn y w sło w a ch p rostą m u zę lubi, B ojąc się czołgać drugi w obłokach s ię gubi. J e ż e li ch cesz od w sz y stk ic h ludzi b y ć koch an y, U sta w ic z n ie tw y m m y ślo m daj n o w e odm iany. B o s ty l g d y się w rów n ości jed n ą drogą toczy, D arm o się św ici, b ły szczy , drzem ią nad nim oczy. C zyli się o tę s k liw y c h w ierszo p isó w pytasz,

K tórych ton sły szą c m n iem asz, że n ib y p salm czytasz. S z c z ę śliw y ten , co w w ierszu w d zięczn y m g ło sem w sp a rty J ed n a p raw d ę z p ow agą, zgadza m iłe żarty,

K och an ą je g o k sią żk ę w k o szto w n ej ozdobie K ażdy ch w y ta i k ażd y m ieć ją ży czy sobie. C ok olw iek p iszesz, m a sz się w y strzeg a ć podłości. S ty l gd y b y n a p ro ściejszy m a sw o je zacności. C hociaż się coś w y d a je, w u k ła d zie podoba, T raci się w p od łym se n s ie rozsądku ozdoba. G dy P arn as ju ż n ie m ó w ił, ty lk o ja tek m ow ą, W iersz p o sp o lity czy n ił p rostoty osn ow ą. T ab aryn em zo sta w szy A p o llo p rzebrany

[W] w o ln o ści sk ład u w ie r sz ó w b ył n iesh am ow an y. T o sza leń stw o gd y ze w si p rosto do m ieszczan ów , Z p rostych ludzi do k sięży , zaraziło panów . N a jp o d lejszy żartow n iś, który w sk roś przenika I torba n a w e t śm ich u m iała czyteln ik a. D w ór jed n ak p od łe m y śli g d y sob ie ohydził, J a k b y jak im sza leń stw em tak się n im i brzydził. U c z y n ił rów n ość żartu, trefn isia n ie zm ów i, D z iw ić się p ro w in cy jo m k azał T ryfon ow i [!]. S ty l podobny tw ej k się g i n iech n ig d y n ie m aże, W ym ow n y żart M arota naślad ow ać każe. P o sp o lite i p o d łe m y ś li m iń m y bokiem .

(11)

B O I L E A U - D E S P R É A U X W P O L S K I C H P R Z E K Ł A D A C H

A le jed n ak B reb efa n ie trzeba iść krokiem . F arsalii n ie przydaj sto m ogił płynących:

„U m arłych lu b w konaniu tysiąc gór p łaczących “. W eź lep szy ton dla sieb ie, bądź p rosty z m ej rady, W spaniałym a n ie pysznym , m iły m bez przysady. C hciej się podobać tem u, co cię czyta, słucha. W dobranej k ad en cyi piln ego bądź ucha.

N iech zaw sze w pierw szym w ierszu sen s w pośrodku b yw a D osk on ale skończony, w drugim odpoczyw a.

S trzeż się, ażeby brzm iąca litera na brzegu, Od podobnej n ie b yła trącona w sw y m biegu. W szczęśliw y m połączeniu m iej podobne słow a, B o w zły m w yb ran iu p rzykrych n ie gładka w ym ow a. C hociaż w iersz doskonały, m y śl w yb orn ej p ieczy Podobać się n ie m oże, gd y cich o k aleczy.

P ierw szy ch w ie k ó w Francuzi te n w P arn asie m ieli Z w yczaj bez żadnych u staw tak pisać, jak ch cieli. K ad en cyja na końcu, m oc słó w bez fig u ry B y ła w szelk ą ozdobą liczb y i cezury.

W illen n ajp ierw szy um iał w grubym jeszcze w iek u S taru szk ów rom anczarzy m iły ch czynić człeku. W krótce po n im M arota k w itn ę ły b allad y,

K tóry przy w d zięczn ych piosnkach śp ie w a ł m askarady, P ok azaw szy do rym u w c a le drogi n ow e,

C hciał w przepisanych p raw ach m ieć w iersze rondow e. R ozard [!] ich naśladując, lu b o in n ym k ształtem , W szystko k ład ł w sw ojej m odzie, psuł w szy stk o ryczałtem . Przez n a jszczęśliw szy w yrok w sztu ce jego m iły,

F ran cu sk ie m u zy greckim język iem m ó w iły . W n astęp u jących latach od m ien ie pow olnych U p ad ły pom patyczne w yrazy słó w szkolnych, P e łe n p ych y w ierszop is św ia tu n ie przew in ił, G dy go D esport z B ertotem w strzym alszym uczynił. N a ostatek zaś M alcherb [!], chcąc m ieć w iersze ładne, S tarał się k ad en cyje utrzym ać dokładne.

P ołożonego sło w a m oc w sw y m m iejscu w łaśn ie, Jak się w p ow in n ych klu b ach m uza w y d a jaśnie. T en m ądry autor język w y czy ścił, p opraw ił I n ic przykrego uchu w b rzm ieniu n ie zostaw ił. S trofy ażeby m ia ły w spadku d źw ięk ozdobny A w iersz n igd y w ierszow i n ie b y w a ł podobny. A u torow ie jak sw ego w odza w z ię li praw a, K tórym do tego czasu p raw id łem zośtaw a. W szczęśliw y m w yn alazk u n aśladuj sty l czysty, Za n im idąc tor jego trzym aj oczyw isty.

(12)

N a ty ch m ia st dow cip b ęd zie d ziw ić m u się próżno.

W p rzyd łu ższych zaś rozm ow ach g d y b y ś się m ia ł shukać, N ie n aślad u j autora co go trzeba szukać.

W iele ta k ich d o w cip ó w , k tó re w m y śla ch ciem n ie Z akryte grubą chm urą chcą jaśn ić n ik czem n ie, A św ia tło je rozum u u p o rczy w ie ślep i. N iż li p isać, w przód m y ś lić potrzeba ci lepi. J e ż e li co w y n a jd z ie sz d ok ład n ie lu b śp ięcy, W yraz tej m y ś li b ęd zie m n iej jaśn ij lub w ięcy: Co d o sk o n a le pojm iesz, toć gładko w y p a d n ie I sło w o do w y ra zó w p rzystosu jesz ład n ie.

N ad w sz y stk o w tw o ich pism ach języ k m a b yć czczonym . C hociażby też w n a jw ięk szy ch zbrodniach u lubionych. P różn ych w d zięk ó w n ik czem n ej n ie zażyw aj rady, N iep rzy zw o ity w y ra z czy n i szp etn e w ad y.

N ie p rzypuszcza p yszn ego rozum barbaryzm u, A n i p om p atyczn ego w w iersza ch solecyzm u . K tóry w ierszo p is sw eg o język a n ie zdobi, J e st zaw sze zły m autorem , niech aj co ch ce robi. D aj sob ie czas, gd y ci k to p isać rozkazuje, P oryw cza pręd k ość n iech ci dow cip u n ie psuje. K to nader szy b k i w w iersza ch , zda m u się, iż p łyn ie; T en m a w ie le d ow cipu, lecz w rozsądku ginie. S łod szy czy steg o źrzódła stru m yk m a łej w o li, K tóry po łą c e k w ia tó w toczy się p ow oli, N iżeli b ystra rzeka, ta co w sw o im lo cie

P ły n ą c szum i, rw ie brzegi, a w a la się w b łocie. S p iesz się p o w o li żadnej n ie m ając urazy, Że co p iszesz pop raw ić m u sisz d w ie śc ie razy. U sta w iczn ie przew racaj m ając baczn ość w szęd zie, P rzyd aj, zm aż, odm ień, zw ażaj, jak co lep iej będzie. Czy p ełn a szp u n tó w k sięg a n ie sta je się k w asem ,

W których ty lk o gdzieś n ieg d zieś zn ajd ziesz d ow cip czasem ? Trzeba aby w niej rzeczy sw o je m iejsca m iały,

P o czą tek z końcem , środek b y ł ró w n ie w sp a n ia ły . N iech a j m y śl d e lik a tn ie w yd osk on alon a

Z a w sze ci m iła b ędzie, choć z części złożona. P rzy w y n a la zk u sło w a u czonej postaci N iech a j dob rego sen su tw ó j d ysk u rs n ie traci. N ie c h się tw e w iersze boją pub liczn ej n agan y, B ądź d la sie b ie sam ego k ry ty k iem n azw an y. N ieu k o w i d ziw ić się to b ie jest n ajm ili, S taraj się o p rzy ja ció ł b y cię p op raw ili, N iech będą tw e g o pism a szczerzy k o n fid en ci N a n a jm n iejsze p rzyw ary w n ich srodze zaw zięci.

(13)

B O I L E A U - D E S P R Ë A U X W P O L S K I C H P R Z E K Ł A D A C H

269

Złóż przed n im i autora w y n io słeg o fu m y, P rzyjaciół nad podchlebców pow ażaj rozum y, In n y ci daje aplauz czyniąc z cieb ie żarty: N ie p och w ałą, lecz radą staraj sią być w sparty. N ieb eśp ieczn y podchlebniś m a to w przed sięw zięciu , A by słysząc k ażdy w iersz został jak w zaw zięciu I m ów i w szy stk o p ięknie, śliczn ie, w zdycha, płacze, Ś m ieje się, k ląsk a, tupa i z radości skacze; Co w yrzeczesz w y k w in tn ej p och w ały dobiera, Szczera praw da im petów różnych n ie w yw iera. M ądry p rzy ja ciel n ie jest n ig d y ubłagany, N ajm n iejszej n ie daruje złym w ierszom nagany, N ie przepuści n ied b alstw a p iln y z każdej strony, J eśli cok olw iek baczy sen s źle ułożony.

W ynalazek n ow ego słow a m ocno zw aża, Tu go w iersz zam atw an y g n iw a i uraża,

Sk ład m y śli zda m u się być trudny, przykry, ciem ny, O bojętny, za w iły , m artw y, n ieprzyjem ny;

Tak przeto z tobą czyni p rzyjaciel doznany. A le często w sw y c h w ierszach autor zakochany D aw ać im p rotek cyją m a sob ie za praw o, G łos podnosi, gn iew a się i pow tarza żw aw o; G dy rzeczesz: „ten w iersz podły, podlega p rzygan ie“, „A ch bardzo m i w yb aczyć proszę M ościpanie“, O d p ow ie zm arszczyw szy się, a gd y n ie do rzeczy K ażesz m u co w yrzucić, u p orczyw ie przeczy, O słow o się n ajm n iejsze sprzecza, jak zajadły, B ron iący sw ojej k sięgi m ądrej do upadły. S ły szą cy go m ów iłb yś, że trupem upadnie,

B o zda m u się, że nim chcesz rządzić w ielow ład n ie, L ecz te w sz y stk ie dyskursa, którem i się cieszy ł, S ą ty lk o sidła, aby w czytaniu się śp ieszył. M yśląc o tym , aby się od cieb ie oddalił, Szuka prostaka, coby jego m u zę ch w alił, P o ty m id zie od cieb ie w e só ł z w iersza sw ego W yszukać ch ce k on ieczn ie n ieu m iejętn ego. Czego ła tw o dokaże, w iek nasz ob fitu je S rodze podłych autorów , k tórym się dziw uje. Jak chociaż n ajpodlejsza w sobie b ędzie księga, G orliw ych p artyzan tów w esp rze ją potęga. N a ostatek satyrą kończę n ajpraw dziw i, G łupi zn ajd zie głupszego, co m u się zadziw i.

Z a b a w y P r z y j e m n e i P o ż y t e c z n e , V III, 1777, t. 16, cz. 1, s. 97— 114.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Translatoryczne makrowybory, dążące w kierunku dopełnienia funkcjonującego w sekundar- nym horyzoncie kanonu, skupiły się na uzupełnieniu linii przekładów prozy nurtu

Selective layer-free blood serum ionogram based on ion-specific interactions with a nanotransistor.. Sivakumarasamy, R.; Hartkamp, R.; Siboulet, Bertrand; Dufrêche, Jean

They entailed: insights on different regulatory responses to innovation in energy sectors, new conceptual and analytical approaches to innovations (in particular regarding GIs) in

Najwyższe wartości naprężeń odnotowano dla osadów niepreparowanych (kombinacja 0). W przypadku kondycjonowania osadów w polu magnetycznym zaobserwowano zmiany wartości

W pierwszej kolejności przeanalizowano wcześniejsze wyniki badań autorów dotyczą- ce elektroutleniania pochodnych ropy naftowej oraz olejów roślinnych [Włodarczyk i

Praca prezentuje własności fizyczne, skład chemiczny i zawartości naturalnych izotopów promieniotwórczych oraz względnych wartości d 18 O, d 2 H wybranych wód butelkowanych

Skoro świętość człowieka może stanowić motyw wiary, grzech może stać się źródłem niewiary i jej motywem.. Analogicznie jak codzienne życie jest znakiem świętości, tak

Mimo ró¿norodnych przeszkód, na które napo- tykaj¹ dzieci oty³e, ich zdrowie fizyczne i psy- chiczne, w tym samopoczucie w szkole, s¹ na tyle wa¿ne, ¿e warto podejmowaæ