.
, . . .
■ ■ . . ■ :•
w;''-; ■ - - 'v 'S - . - ^ ■:' v;;;::.;,- i ł " ■■ ł ;
i . . . . . . . ■■ ■ ■ i ’ ł ^ ■
■ ^ : ■ ■ " ' ■
' / ' ■ , • , ■
A - ::A : 0 : A A 'V '' A A i \ . v .- 'A : ,''
■ ■: i.';-''/':’-;- ■' '■ : '■ , .. / . 'A '- :
■ . • ■ - ' A 7 7 ,7;^
■ ■' :
- :■■
7
: : : 7^0- \ v i ^ i ł \ 7 7 ' ' ' 7 i : i 7 7 • : ' ■ ,-7: ; !7 7 7 #
■ :. • 7 7 7 7 7 ^ A / , 7 ' " . ■ i v v ; z - ' ; : - : - : ł " 'z:a a
A 7 - ; m . ł A ;:^ z . 7'-' ; 77/A /
7
© : : W 7 A 7 ;7z:z^ 1a ;^
■■' : • i
'■■ 7 7. 7 , ' . ^ - 7 7 7 7
.
■
■ . . „ . 7
" '
*
V* "VV':-Y-. V;-.^■
EMIGRACYA POLSKA
w 1803 roku
SZKOŁA GENUEŃSKA. — ZJEDNOCZENIE
« '• v....
P R Z E Z
W . M A ® 1 3 R K I E W I . C * A
P A R Y Ż
D R U K A R N I A L. M A R T I N E T
\ 3 L 1 C . \ M I G N O N , 2
1862
EMIGRACYA POLSKA
W 186% roku
EMIGRACYA POLSKA
w ft$6S roku
SZKOŁA GENUEŃSKA. - - ZJEDNOCZENIE
PR ZŁZ
W . M A Z U R K IE W IC Z A
P A R Y Ż
D R U K A R N I A L. M A R T I N E T
ULICA M IGNON, 2
1862
ff
' 1
U V'-' vi
1 0
3 /
I.
OGÓLNE SPOSTRZEŻENIA.
Pomiędzy przyczynami zamięszania umysłowego, które szczególniej od kilku miesięcy nie przestaje trapić zasłużo
ne grono em igracyjne, jedn§ z najważniejszych jest nie za
przeczenie brak organów publicznych, za pomocg. których moglibyśmy z jednej strony wyrobić sobie dokładne poję
cie o znaczeniu i doniosłości zeszłorocznych wypadków krajowych; a z drugiej porozumieć się dostatecznie tak co do program atu prac narodowych na przyszłość jako też co do osób m ogących z naszego emigracyjnego stano
wiska ów program at wyobrażać i w czyn wprowadzać.
G runtow na zmiana istnieje pod tym względem w dzi- siejszem usposobieniu em igracyjnem a dawniejszem.
Pojm ujęc dawniej inaczej jak dzisiaj stosunek nasz do kra
ju, wiedzieliśmy dobrze że nasze polityczne życie oznaczać się przedewszystkiem winno tem co w kraju było niemoż- liw em , to jest szczerością, jawnością i swobodę, tak, aże
by nikom u wętpliwem nie było co który z nas myśli, jakie jego pojęcia o obowiązkach narodow ych, jakie nadzieje i jakie środki zbawienia narodowego wyrobiła w nim miłość jego dla Ojczyzny. Być może że w dawnem usposobieniu ną- szem było wiele przesady, wiele nierozwagi i porywczości;
ludzkie rzeczy s§ z natury swojej ułom ne, maj§ zawsze dwie strony, dobrą i złą; ale to pew na że spraw a narodo
wa mniej n a te m traciła jak na dzisiejszej ciszy zewnętrz
nej która niezrozumiane tylko burze i rozdwojenia po
krywa.
Dawniej mieliśmy w Emigracyi stronnictw a, dokładnie odcieniow ane różnicą pojęć o rzeczach naro d o w y ch ; sta
liśmy w obec siebie uzbrojeni w szlachetne bo otw arte na
rzędzia walki; obrady publiczne, dziennikarstw o, odezwy i m anifesta, wszystko to w ym ierzonem było ku obronie na
szych przekonań i naszej gorącej chęci służenia najskutecz
niej ojczyźnie cierpiącej. Żaden czyn dziejowy, lub bieżą
cy, żadna osobistość wydatniejsza na tle narodowej nie
doli, um arła lub żyjąca, ostać się nie mogły bez surowej i wszechstronnej krytyki. Błądziliśmy, sprzeczaliśmy się na
m iętnie, targaliśm y nieraz miłe dla każdego związki przy
jacielskie a naw et i familijne — cierpieliśmy osobiście bardzo wiele. Ale zato byliśmy w iernem zwierciadłem tego co na dnie zbolałego narodu spoczywało, co niewola zagłuszyła tylko, co czy wcześniej czy później na jaw wyjść musiało pod karą ciągłego obracania się w zaczarowanym kole błędów i niedołęstw a udarem niających wszelkie pa- tryotyczne wysilenia. Kraj nas znał a przynajmniej znać był pow inien, a znając nas mógł mieć m iarę tego czem sam był, jakie cnoty przechowywały się w łonie jego i ja kie wady stawały m u na przeszkodzie do podźwignienia się z niew oli. Kraj miał sposobność, m im o całego ogrom u ucisku jego życie krępującego, wyrabiać i rozpowszech
niać między sobą cnoty które nas zdobiły, a uniknąć wad które nas szpeciły.
Że kraj na naszej szczerości i jaw ności źle nie wyszedł, że tak nazwane kłótnie i rozdwojenia Emigracyjne stano
wiły bardzo ważną i użyteczną katedrę w ogólnej eduka- cyi narodow ej, dowodzi zupełnie now ai nadzwyczaj pocie
szająca fizyonom ijaw ypadków jakiem i naród swoje uczucia
zeszłego roku objawił. Wszystko co Emigracya wymarzy
ła, wywalczyła i wybolała wzniosłego i zbawiennego, od
biło się od razu, naturalnie, bez najmniejszego nacisku, jakby z natchnienia tylko, na uroczystem i męczeńskiem tle nowego patryotyzm u polskiego. W iara w siły narodowe, niepodzielność Ojczyzny, usamowolnienie i braterstw o wszystkich jako jedyna dźwignia z niewoli, ogłoszone i krw i§ stw ierdzone zostały na placach publicznych i w świą
tyniach pańskich, w chatach i pałacach-—-jako nowe pacia conventa dla tych co Ojczyźnie szczerze służyć pragną. Od- m łodniała też dusza Em igracyjna, pierwszy raz od lat trzy
dziestu wygnaniec doznał prawdziwej pociechy za trudy i mozoły, za walki które staczał i za zawody których m u los nie szczędził. A pocieszał się tym bardziej że wszystko co na wychodztwie kłóciło i rozdzielało, na ziemi Ojczystej nie znalazło echa, umilkło i ukorzyło się przed stanowczą wolą narodu dopóki ta w objawach swoich pokonaną nie została. Ani śladu tam nie znajdziesz owego fanatyzmu religijnego który narodowość polską przykuć by pragnął do litery kościelnych przepisów, który nie pozwala chwa
lić Boga jak tylko językiem urzędowym , form ułą ułożoną na konklawach i soborach; nie dopatrzysz się tam tej obłąkanej doktryny która w nikczemności i w podleniu się przed nieprzyjąciołmi upatruje podniesienie ducha — ani żebractwa dyplomatycznego, ani uporu kastowego, ani zachcianek dynastycznych. Naród nikogo nie potępiał, nie krytykow ał naw et, wszystkich usługiprzyjm ow ał—i wczo
rajszych i dzisiejszych obrońców swoich, twierdząc, wska
zywał czego chce a co odrzuca.
Otóż nie rzucajm y kam ieniem na przeszłość naszą, nie żałujmy dawnej szczerości w wypowiedzeniu myśli naszej nie tylko co do rzeczy, ale i co do osó b ; nie potępiajm y na
szych szorstkich sporów , naszych walk nam iętnych i prze
konań silnych, bo one posłużyły już krajowi w zeszłym roku na polu spokojnych objawów swoich myśli, a da Bóg
posłużą m u jeszcze na polu stanowczej walki z wrogam i, do odróżnienia złota od blichtru, praw dy od fałszu, poświęce
nia od egoizmu.
II.
Dziś emigraeya przedstaw ia zupełnie inny widok. Nie ma już ukonstytuow anych stronnictw — w alka zasadowa um ilkła w jej łonie — obrady publiczne zastąpione zosta
ły rozm aitem i wydziałami, kom issyam ii kom itetam i samo
wolnie się tworzącymi i znikającymi— żadne zbiorowe roz
prawy nad potrzebą narodow ą nie zakłucają harm onii m fl- czenia, dziennikarska szermierka nie gorszy nikogo, dwa naw et pozostałe pism a stępiły dobrow olnie dawne ostrza polemiki i starannie unikają wszelkiej dyskusyi nad bieżą- cem i kwestyami Kraju i Emigracyi, by nie obrazić przypad
kiem powszechnego życzenia, zgody.
Potrzeba zgody osłabiła daw ne uczucie szczerości, ja
wności i swobody w w ypowiedzeniu m yśli; każden chowa swój sąd o ludziach cisnących się gw ałtem na pierwszy plan obrazu emigracyjnego i zaledwie w kącie, w poufnych rozm owach z przyjaciółmi, ośmiela się wyrzec swoje zdanie;
zmądrzeliśmy bardzo na starość, politykujem y teraz i po
błażamy, głaszczemy złe w nadziei że je pieszczotami po
praw ić zdo łam y ; popularyzowanie się tanim kosztem za
jęło wiele głów, tak, że w padam y bardzo niew innie w te same błędy któreśm y dawniej z całą surowością gromili.
Tworzą się rozmaite grona i koterye żadnego między sobą związku nie m ające, owszem n a to jedynie utrzym ywane, ażeby sobie wzajemnie szkodzić. Pod pozorem że ten lub ów nie posiada zaufania urojonych powag krajowych, wy
rabiają się naw et bardzo szkodliwe zabiegi wciągające na drogę nie zupełnie szlachetną ludzi poczciwych ale sła
bych. Co więcej, z napływem młodzieży po ostatnich wy
padkach krajowych, dostało się w szeregi rzeczywistego wychodztwa w ielu różnorodnych m aruderów , podróżują
cych patryotów , luźnych polityków i am atorów klubo
wych igrzysk. Wszystko to dzieje się w sposób pół jawny, poł tajem ny — bez żadnej publicznej kontroli i odpowie
dzialności, w przekonaniu naw et że nikt nie poważy się występie przeciwko nadużyciom charakteru emigracyjnego, gdyżby to osłabiało powszechne życzenia--zgody i jedności.
Dziwna rzecz. Ta zacna młodzież która w zeszłym roku dała tyle dowodów prawdziwego poświęcenia, niezrówna
nej odwagi i um iarkow ania, która przewyższyła swój wiek na drodze spokojnej i poważnej manifestacyi ducha naro
dowego, tak że w brew swojemu zwyczajnemu usposobie
niu , stała się strażę przeciwko tentacyom ludu Warszaw
skiego do zbrojnego pow stania... ta młodzież przybywszy na ziemię wygnania, przedstawiła się w świetle zupełnie innem , jaskrawem i złudnem . Uwiedziona w znacznej czę
ści zarozumiałością i przesadą, bez zupełnej prawie znajo
mości dziejów em igracyjnych, okiem pychy i pogardy spojrzała na posiwiałe w wytrwałości głowy wygnańców i jakby na pokazanie że pomiędzy nią a Emigracyą niema nic wspólnego, założyła osobne towarzystwo, przypisując sobie najdziwaczniejsze atrybucye. Trudno wiedzieć do
kładnie czego to towarzystwo chciało, a raczej czy wie
działo czego chciało, wszelkie bowiem jego czynności o tyle na zewnątrz wychodziły, o ile młoda dyskrecya uznała to za stosowne. Wszakże kierownicy nie na to, zdaje się, towarzystwo młodzieży w swym ręku trzymali, ażeby w su
m iennej pracy nad wykształceniem się na dobrych oby
wateli kraju wzajemnie sobie pomagać, ale żeby czas po
bytu swego w stolicy światła, spędzać na drobnych i nie- kończonych dysputach nad projektam i które stanowiły zaledw oa, b, c, życia emigracyjnego. Z tą jednak różnicą, że kiedyśmy wiek nasz młody poświęcali badaniu i poró-
10 —
wnyw aniu dziejów ojczystych z dziejami zachodu a m ia
nowicie Francyi, tej rzeczywistej przewodnicielki odro
dzenia Europy, dziś uważane to je st za rzecz zupełnie zbyteczną i niezasługującą na uwagę, a wszelką pracę nad zgłębieniem zasad politycznych i społecznych zalicza się do zużytych turniejów starej Emigracyi. Natomiast ważną rolę odgrywały w zatrudnieniach towarzystwa, rozmaite wiadom ostki o przychylnych lub niechętnych jem u oso
bach, negocyacye z wysłannikam i kraju lub sprzymierzo
nych towarzystw, raporta o missyach spełnionych lub speł
nić się m ogących, jak rów nie urządzenie rozm aitych w y
działów mających objąć całość prac przez towarzystwo przedsięwziętych (1).
Wszystko to byłoby może niew inną a naw et naturalną zabawką. U faut que jem esse sepasse, powiada francuz.
Nasza młodzież pozbawiona w kraju wszelkiej swobody do rozwijania stopniowego i wszechstronnego swoich władz um ysłow ych, do kształcenia swoich uczuć patryotycznych, niedziw że kiedy wyszła na w olne pow ietrze, nadużywa go, chw yta wszystko co jej się naw inie, omija trudności za
m iast je zwalczać, skacze a nie chodzi — wysila się nad rzeczami które wysilenia nie potrzebują, a tyłem się obraca od każdego przedm iotu wymagającego cierpliwości i p ra cy. Ale na nieszczęście to usposobienie znacznej części młodzieży, przypadło w chwili kiedy Emigracya nie posia
da organów kontrolujących i pociągających do odpow ie- wiedzialności wszystkie myśli i czyny spraw ę narodow ą obchodzące. I dla tego szkoda rzeczywista wynikła z tąd dla charakteru emigracyjnego, bo się domieszały do jego
(1) S j d o T o w a rz y stw ie M ło d zieży w y p o w ied zian y w n in ie jsze m p iśm ie , uw ażać należy ja k o d o m in u ją c ą c h a ra k te ry sty k ę ty lk o . N ieatosuje się on b y n ajm n iej d o ty c h sk ro m n y c h i liczn y ch b ra c i n a sz y c h m ło d e g o p o k o le n ia k tó rz y ró w n ie ja k m y u b o lew ają n a d z ap o m n ien ie m się ja k ie ogól m łodzieży o g a rn a t.
— 11 —
daw nych ułom ności, żywioły zupełnie m u obce, z natur§
jego nie zgodne.
Szkoda ta pochodzi z tąd najbardziej że towarzystwo młedzieży wyrobiwszy sobie wyobrażenie niczem niespra- w iedliw ioneo znaczeniu swojem za granicą Polski, zało
żone i utrzymywane na fałszywym sadzie o Emigracyi, są
dzie usiłującym dowieść że Emigracya niem a już żadnych w arunków życia, że to spruchniałe i bezużyteczne już ciało, wprow adzone zostało na drogę jakiegoś niedorosłego sam orządu wykluczającego a priori wszelką pomoc rozwagi i stateczności jakie zwykle wiek dojrzały posiada; posta
wiło się od razu na stanow isku drażliwem a naw et niedo- rzecznem, wszelkie spokojne zrozumienie swego poło
żenia i stosunku tak do Emigracyi jako też do prac krajowych udarem n iającem ; wciągając zaś do swoich nierozważnych projektów nietylko młodych wygnańców, rzeczywiście skom prom itowanych, ale i takich których pobyt za granicą był chwilowym tylko i przypadkowym, zagradzało tym ostatnim , bez żadnej potrzeby, pow rót do kraju, odwodziło ich od nauk a do emigracyjnych niedo
statków przyłożyło żywioł jakiegoś nieujętego herostratyz- m u, aw anturnictw a bez kontroli i odpowiedzialności.
III.
SZKOŁA WOJSKOWA W GENUI.
Ażeby się o tem przekonać dosyć przejrzeć dwie bro szurki (1) wydane w końcu zeszłego roku, a znane pod tytułem , Gios z Paryża i Genui, gdzie się m aluje cała nie-
(1) T rzecia zn aczn ie m o d y fik u je d w ie p ierw sze i zaw iera w ażna bard zo rela c y a o w y p a d k ac h zeszłorocznych z W arszaw y n ad esian g .
— 12 —
dojrzałość polityków nieumiej^cych naw et uszanować dzie
ła którego sami byli uczestnikam i, marzycieli nie pojm u- jgnych że ich wyjście za granice nie miało innego celu jak kształcenie się na dobrych żołnierzy i obyw ateli; gdzie lek
komyślność posunięto aż do w yrokowania o chwili osta
tecznego rozwiązania losów narodow ych. «W iosna,» powia
dają tam ci szczególni politycy, « zastać nas m usi pow stań-
» cami, lub zastanie silniejszą niż kiedy do carskiego tro -
» nu przykutych obrożą. Hamletowe to be or not to be? od
» którego wyłam ać się nie m ożna, stoi jak fatum nieuni-
»knione, jak fo.turn niecofnięte. Być n a w i o s n ę a l b o n i e
» BYĆ w c a l e. »
Te szumne a czcze wyrazy komentarza nie potrzebują, wszystko się w nich mieści, wszystko prócz rozsądku. Kto taką wyrocznią publicznie wyrzekł, musiał koniecznie sto sować się do niej w praktyce dziennego życia, m usiał się mozolić i dręczyć żeby się nie stała bluźnierstw em tylko.
Ale że fałszywa myśl pociąga za sobą nieodzownie fałszy
we czyny, z tąd też wynikły najdziwaczniejsze a zarazem najsmutniejsze pretensye do przewodniczenia na drodze zbrojnej walki narodow ej. Z tąd rozsyłanie posłów w roz
maite strony, szukanie bajecznych skarbów , układanie wielkich planów z małem i środkami, zbrojenie okrętów na papierze, wydawanie wyroków proskrypcyjnych. Nazna
czano naw et dnie powstania, a kto nie wierzył w fatum nie
uniknione policzonym był do zdrajców a najm niej do tchórzów.
Jakiż koniec mógł być tego niepojętego zapomnienia się? Oczywiście że nie pocieszający. Ktoś m usiał paść jego ofiarą i spłacić dług względem najpospolitszego rozsądku zaciągnięty. Ofiarą tą stała się szkoła wojskowa w Genui przez Jenerała Mierosławskiego założona. Herostratyzm osiadł w niej od samego początku i tak silnie ją ow ładnął że o mało nieprzyprowadził jej o zupełną zgubę.
Myśl założenia szkoły wojskowej na ziemi która się
13 —
stała kluczem walki narodów uciśnionych z ich ciemię- zcami; była według nas bardzo szczęśliwy i praktyczny.
Patryotyzm polski miał w niej rękojmię wstąpienia na dro
gę legionowy który połączeni jednością celów i środków Jenerałow ie Wysocki i Mierosławski, wspólnie krajowi wskazali jako prowadzącą do zużytkowania na jego korzyść wszelkich sił polskich za granicą będących, wszelkich ewantualności zewnętrznej p o m o c y .. W łaściwie zrozu
m iana, spokojnie i wytrwale przeprowadzona, myśl szkoły wojskowej w Genui mogła bez zmniejszenia zasobów do w ew nętrznych prac potrzebnych, oddać sprawie narodo
wej ważne usługi, przez przygotowanie młodego pokolenia emigracyjnego do najważniejszej służby w przyszłości a za
razem przyzwyczaić niecierpliw e z natury swojej umysły, do pracy mozolnej i w ytrw ałej, bez której w żadnym za
wodzie użytecznym dla kraju obywatelem stać się nie mo
żna.
Myśl ta przedstaw iała się z jednej strony w szczęśliwych naw et w arunkach. Jen erał Mierosławski, znany z swojej rzadkiej wytrwałości na drodze rew olucyjnej, w zeszłoro
cznych wypadkach krajowych zwrócił na siebie szczególny uwagę młodych pokoleń, całej warstwy narodowej która czuje że tylko zbrojna walka z wrogami może rozkuć na
sze kajdany. Na niego liczono — w nim upatryw ano przy
szłego dowódzcę narodowego rycerstwa. Całe tak nazwane stronnictw o ru ch u , w Mierosławskim pokładało nadzieje swoje, jego brało za sztandar swoich usiłowań, jego im ie
niem pokrywało ostateczne swoje cele. Mierosławski był wtenczas człowiekiem młodzieży, a jego popularność roz
wijała się i wydatniała w odw rotnym stosunku do w strę
tu jaki m u stronnictwo tak zwane legalne okazywało.
Nie wchodzę o ile ta popularność Mierosławskiego była wynikiem zrozumienia potrzeb krajowych, a mianowicie zastosowania do nich owej niepospolitej indywidualności.
Dosyć powiedzieć że naturalnym i koniecznym naczelni-
_
1ft
_Idem szkoły wojskowej w Genui nie był kto inny i nie mógł być jak tylko Jenerał Mierosławski. Jego znakomite i niezaprzeczone zdolności wojskowe, wym owa ujm ująca i pociągająca do kroków śmiałych i stanowczych; przesz
łość krytykowana su ro w o —w porów naniu jednak z tem co inni zrobili na korzyść sprawy narodow ej, bez ważnych i słusznych zarzutów; jego ambicya naw et, wymierzona za
wsze do celów czysto narodow ych, szukająca wszędzie tylko polskiego gruntu i polskiego zaspokojenia; jego wreszcie niczem nie zrażona czynność polityczna obok skrom nych obyczajów i wzorowej uczciwości w życiu pryw atnem ; wszystko to polecało Mierosławskiego bezw arunkow em u zaufaniu młodzieży która w nim w ytraw ność dojrzałego wieku obok młodzieńczego zapału upatryw ała.
Drugą przyjazną okoliczność dla założenia szkoły wojsko
wej w Genui nastręczała ważna pom oc jakiej się Mierosławski o d Jła W ysockiego słusznie mógł spodziewać. Od początku 1851 r. trw ała między niemi zgoda której rozważni przyja
ciele obydwóch zbyt długo oczekiwali. — Odezwy poje
dynczo lub wspólnie przez nich podpisywane (11; wydawnic
two regulam inów wojskowych wspólnie przedsięwzięte i w ykonane, a naw et codzienne stosunki i rozmowy w gro
nach przyjacielskich, nakazywały sądzić że pomiędzy tymi dw om a zasłużonymi patryotam i nastąpił sojusz nierozer
walny i że wszelkie różnice w zapatrywaniu się na szczegól
ne punkta działania, będ ą załatwiane na drodze przyjaciel
skiego porozum ienia i nigdy nie naruszą zgody w funda
m entalnych zadaniach polityki narodow ej, zgody która w ówczesnych przynajm niej nastaw ieniach zdawała się wielu jako jedyna form a prac dem okratycznych w Em i- -gracyi. Ani jeden ani drugi nie m iał pow odu odrębnego działania. Samo doświadczenie przekonywało, że rozdział
( i ) Z o b acz na k o ń c u le g o pism a Ust J ia W y so c k ie g o z d n ia 5go K w ietn ia 1861,
— 15 —
pomiędzy nim i był zawsze szkodliwym nie tylko im samym ale przedewszystkiem sprawie narodowej. Współwyznawcy nie pojmawali ich w odosobnieniu, ułomności jednego dopełniali zawsze przymiotami drugiego. Zbytnią gorącość a naw et i porywczość Mierosławskiego chcieli hamować spokojnością i umiarkowaniem W ysockiego; i nawzajem, zbytnią nieśmiałość i pobłażliwość polityczną tego ostat
niego wynagradzali nieugiętym hartem pierwszego.
Tak więc zgoda która nastąpiła nie z prywatnych ale z pu
blicznych powodów, która zapewne opartą była na obo- stronnie rozpatrzonych i przyjętych w arunkach, um acnia
ła się jeszcze życzeniem powszechnem i interessem osobis
tym . Sądzić przeto należało że ani jedna ani druga strona nie zerwie tej zgody bez przeważnych i gruntow nych przy
czyn— nie w przeszłości, nie w charakterze jednego lub drugiego czerpanych, bo te dokładnie już znane były przed zawarciem owej zgody, ale w czynach nowych, w przyszło
ści pojawić się mogących.
Trzeciem nareszcie szczęśliwem zdarzeniem dla projektu szkoły wojskowej było nadzwyczaj przychylne usposobienie władz m iejscowych. Nie zdarzyło się może Emigracyi zna- leść dla swoich patryotycznych zamiarów większej protek- cyi a naw et i pom ocy materyalnej jak te które Jenerał Mie
rosławski pozyskał na ziemi włoskiej, gdzie uczucie soli
darności ludów dźwigających się z niewoli, istniało w całej potędze swojej nie tylko w narodzie ale i w rządzie, gdzie pojmowano powszechnie, że walka z despotyzmem austry- ackim a następnie i z Europejskim , powołać może co chwila do nowych i stanowczych w isileń, nie tylko W łochy ale W ęgry i P olskę; a więc że wzajemna pomoc w pracach przygotowawczych wszelkiej doniosłości była obowiązkiem szczerego patryotyzmu. Dwóch najznakomitszych obywa
teli włoskich, Oavour i Garibaldi, pierwszy z rządowego a drugi z ludowego stanowiska, najlepiej wyobrażali tę yśl solidarności narodów wyzwalających się, na ich też
— I ß —
powadze, na ich szczerej i czynnej pomocy oparł Jenerał Mierosławski swoje nadzieje względem założenia i wzrostu szkoły wojskowej która niczem więcej nie była i być nie mogła, jak tylko zawiązkiem siły zbrojnej narodowej na zewnątrz kraju.
Tak więc, założenie szkoły wojskowej w G e n u ilu b n a in
nym punkcie ziemi włoskiej, łączyło wszystkie w arunki pomyślności. Młodzież z natury swojej rycerską, protekcyą i pom oc rzeczywistą W łochów , a szczególniej zgodny współudział dwóch Jenerałów polskich nieskażonego pa- tryotyzmu i wielkich nadziei dla now ych pokoleń — m ę żów na których były zwrócone oczy tych wszystkich, co nieurojoną drogą legalną, ale drogą pow stania narodow e
go do wyzwolenia Ojczyzny zdążali.
IV.
Pod koniec W rześnia 1861 r. Jenerał Mierosławski udał się osobiście do Genui i tam rozpoczął natychm iast urze
czywistnienie zamiaru który m u się tak szczęśliwie przed
stawiał. W początkach nigdzie nie znalazł przeszkody. Ko
m itetowi włoskiemu pod prezydencyą pana O cchipinti zwrócił wszystkie koszta na młodzież przez niego wyłożo
ne. Ogłosił ustawę w ew nętrzną przeciwko której żadnej re- klamacyi nie było. Zajął się osobiście, przy pomocy instru
ktorów i gospodarzy, wszystkiemi niem al szczegółami dotyczącemi tak samych nauk jako też m ateryalnej części szkoły.
Ze swej strony Jenerał W ysocki, jako zastępca i w yrę- czyciel Jenerała Mierosławskiego w Paryżu, zachęcał m ło
dzież ażeby do Genui zdążała, um aw iał się z niektórymi officerami polskimi o warunki ich współudziału w p ra cach szkolnych i wykonywał swoję funkcyę pomocniczą
— 17
bez żadnych zastrzeżeń i uwng któreby jakiekolwiek nie- ukontentow anie zdradzały. Jen. Mierosławskiemu słusznie się zdawać wtenczas mogło że gdyby nawet pomiędzy nim a Jenerałem W ysockim zachodziłyjakiepolityczne różnice, w przygotowaniach legionowych, a więc w fundow aniu szkoły wojskowej, wypadało m u polegać na układzie oby
dwóch obowięzujęcym, i liczyć na niezmienny i czynny pom oc Jenerała Wysockiego który stanowił niejako w y
dział pomocniczy szkole Genueńskiej w Paryżu. To było jednym z głównych powodów że Jenerał Mierosławski wyjeżdżajyc do W łoch, nie pomyślał o korzyściach jakie- by szkoła odnieść mogła z Komissyi pomocniczej w Paryżu.
O tej komissyi pomyślał dopiero wtenczas kiedy się prze
konał że Jenerał W ysocki stanył wyraźnie przeciwko nie
mu i dał się powodować wpływom nieprzyjaznym zało
życielowi szkoły. Nastąpiło to w chwili kiedy te wpływy swobodnie i bez żadnego oddziaływania rozwijały się w P a
ryżu, i dla tego to nadarem nie udawał się do wielu nie tylko z swoich politycznych przyjaciół ale naw et do osób nie dzielących jego przekonań a zacnych i słusznego sza
cunku używających, otrzymał zewsząd odm ow ną odpo
wiedz, a więc m usiał czekać lepszej sposobności do zało
żenia Komissyi której czuł potrzebę i której już naw et przyjął był w arunki podane.
Cokolwiek bądź Szkoła Genueńska otw artą została w pierwszych dniach października, pod dobremi wróżba
mi. W Genui oprócz rozgłosu jaki nabrał surowy wyrok wydany przez sąd honorow y, z młodzieży złożony, przeciw
ko pięciu indyw iduom nie mającym żadnej kwalifikacyi do mięszania się w sprawy szkolne, oprócz tego rozgłosu nie zaszło nic takiego w samych początkach coby zawód Mie
rosławskiego utrudniało. Młodzież nie będąca jeszcze pod w pływem intryg które się później dopiero rozwinęły, przejęta ważnością przedmiotu i nadzieją bliskiego zasto
sowania go w czynie, wzięła się z zapałem do nauki i z za-
EM IG R . P O L . 2
dzi\viąj§c§ łatwością wszystkie prace wojskowe wykony
wała. Dowódzea czuł się szczęśliwym i nie żałował trudów swoich widząc szybko wzrastającą pom yślność szkoły.
Ale to nie długo trwało. Od czasu jak manifestacye kra
jowe zaczęły wyrabiać myśl powstania narodow ego jako n aturalne i konieczne następstw o ocknienia się patryoty- zmu polskiego, od tego czasu, w ystąpiła na scenę publicz
ną reakcya przeciwko tej myśli. Początkowe jej działania wśród rozbudzonych nadziei, musiały być nieśm iałe i oględne — musiały schlebiać żywiołom rew olucyjnym , łagodzić je i miarkować tylko pod pretextem zgody i je dności. W ten czas nie było mowy o M ierosławskim, a przynajmniej nie dotykano jego wzięcia między ludźmi czynu. Owszem, we wszystkich stosunkach ważnych z Em i- gracyą, uważano go za jedyny p u nkt oparcia. Dopiero na zjeździe w Ham burgu gdzie. wysłannik Jenerałów Miero
sławskiego i Wysockiego dostrzegł fatalne lekceważenie sprawy narodow ej, w ystąpiła wyraźniej systematyczna nie
chęć przeciwko Mierosławskiemu. Niechęć ta przeniosła się następnie do Paryża, gdzie założyła formalny obóz dzia
łań wszelkiego rodzaju przeciwko człowiekowi który był chorągwią zbrojnej walki z wrogami. Ogłoszenie stanu oblę
żenia na ziemi polskiej, wykonane z całą srogością cars
kiego barbarzyństw a, najbardziej ugodziło stronnictw o r u chu, odjęło m u wpływ i przewagę która ..wszelkie niechę
ci, wszelkie narzekania stronnictw a legalńego czasowo zbezwładniały— i uprzątnęło dla reakcyi wszelkiego koloru, swobodne pole do przeprowadzania swoich widoków.
W ten czas to dostali się na sterników ru ch u "narodo
wego ludzie którzy śmiało i otwarcie wypowiedzieli że sku
teczność ich działań zależy od dwóch fzeczy: 1° od usu
nięcia Jenerała Mierosławskiego od wszelkiego udziału w pracach krajowych a więc od zabicia go w opinii tych nawet co najsilniej w jego charakter rew olucyjny wierzyli;
2° od zaabsorbowania tego wszystkiego co w stronnictw ie
— 19 —
m ch u pokazało się wydatniejszeni, energiczniejszem, a za
tem szkodliwszera w sensie program atuśrodkow ego pom ię
dzy rew olucyę a kontr~rewolucy§ jaki za jedynie zbawien
ny dla kraju przyjęto.
To tłomaczy całę natarczywość ataku wymierzonego prze
ciw Jen. Mierosławskiemu. W Paryżu niesłyszałeś tylko o jego aw anturach, śmiesznościach i zbrodniach. Mierosław
ski zGarybaldym się pokłócił—najgorzej jest z W łochami—
nikt go tam już niecierpi — naw et Jenerał Bixio u którego cięgle bywał już go nie przyjmuje do siebie. Z młodzie- żę gw ałtownie postępuje — utworzył sobie gwardyę przy- bocznę która z rew olw eram i za nim chodzi — przejmuje listy na poczcie — opłaca szpiegów i t. p. » Oto sę małe próbki tej niezliczonej massy bajek krążęcych z szybkościę elektryczny pomiędzy Paryżem a Genuę, opowiadanych ze zgrozę lub ze sm utkiem , rozwijanych stosownie do stopnia niechęci jakę każden dla Mierosławskiego w swoich pier
siach żyw ił; umieszczanych skwapliwie przez dwa m ia
nowicie polskie organa, Dziennik Poznański i Nadwiślanin, a potem starannie przedrukowywane w pism ach policyi warszawskiej.
Kierownicy Towarzystwa Paryzkiego młodzieży rozw i
nęli w tym razie rzadkę energię. Heroztratyzm znalazł się na swojem polu. Mierosławski nie wierzy w fatum nieuni
knione, a więc jest zdrajcę; kraj (1) go potępia, a więc pieniędzy nie dostania już od niego; już je st zgubiony, na nic się już nie przyda, a więc trzeba go potępić, towarzy
stwo oswobodzić z bezużytecznego a uciężliwego wpływu, szkole zaś genueńskiej przywrócić wolność obywatelskę ; przecież nie na to uwolniliśmy się od despotyzm u m oskie
wskiego ażebyśmy ulegali despotyzmowi m ilitarnem u
(1) N iem a n ic d ziw aczniejszego ja k n a d u ży c ie w y ra z u /c c c t/. K to k o l
w ie k się o d ezw ie, by leb y n ied aw n o z P o ls k i w y jecliai, zd aje m u s ię że caty k ra j p rz e z je g o u s ta p rz e m a w ia.
Mierosławskiego. Tak rezonował herozlratyzm podniecany zachętę jakiej doznawał to ustnie na poufnych schadzkach, to rapportam i i delegacyami przynoszęcemi z Paryża do Genui i nawzajem, coraz świeższe, coraz ważniejsze dowody o zgrozach jakich się Mierosławski dopuszczał. Gdyby wtenczas zapytano tych panów, kto większy zbrodniarz po
lityczny: czy Lüders czy Mierosławski, zapewne wybór byłby dla nich tru d n y m , tak nam iętność i zaślepienie za
tarły w nich zdrowy rozsędek.
W Genui, pierwszy akt tej smutnej sceny, zakończonym został przez usunięcie się dobrow olne ze szkoły 22 najgo
rętszych, a zarazem najszlachetniejszych oponentów . Zawie
dzeni w nadziei że znajdę w Mierosławskim poparcie wo
jennych w ypraw które jeszcze w Neapolu pomiędzy sobę ułożyli, a z drugiej strony niechcęc być narzędziem zamia
ru zburzenia szkoły genueńskiej pod dowództwem Miero
sławskiego, a postawienia w jej miejsce innej pod dowódz
tw em Jenerała W ysockiego, usunęli się po bratersku, w zgodzie z pozostającymi, nie wyłączając bynajm niej do- wódzcy który, straciwszy nadzieję wyperswadowania im niewłaściwości ich kroku, postąpił z nimi tak jak m u uczu
cie starszego brata nakazyw ało; wszystkie koszta tej wy
prawy opłacił z kassy szkolnej i legionowej, nawet prze
praw ę ich na statku francuzkim , gdyż władze m iejscowe, przeciwne tem u odjazdowi, żadnego okrętu włoskiego udzielić nie chciały.
Od tej chwili wróciła znowu pozorna spokojność. — Rozsądek zdawał się zwyciężać. Uczniowie rozważni, p o j
m ujący obowiązki swoje, przeważyli szalę anarchii płyną
cej ze źródeł w części osobistych w części reakcyjnych.
Szkoła weszła znowu na drogę pracy która pow inna była być jedynym jej celem , a Jenerałow i M ierosławskiemu zdawało się że przyszła nareszcie chw ila zniszczenia bezpo
w rotnie złego w samym zarodku, to je st w duchu klubo
wym który paraliżował wszystkie dobre chęci uczniów ;
w duchu heroztratyzmu panującym nad towarzystwem młodzieży. Spór wytoczył się najbardziej o to , czy obok szkoły wojskowej, Mierosławski zezwoli na stowarzyszenie polityczne któregoby natchnienia i kierunek z Paryża wy
chodziły. Dowódzca szkoły odpowiedział że nie, i to posta
nowienie chciał koniecznie przeprowadzić. W tym celu przybywszy do Paryża, wydał okólnik pod datą 27 Lutego 1862 r. w którym':
1° Określa w arunki pod jakim i młodzież miała być przyjmowaną do szkoły;
2° Stanowi że «w stępując do szkoły, każdy ochotnik poddaje się bezwarunkowo jej ustawom zabraniając sobie podczas sivojego w niej pobytu, należenia do jakiego bądź politycznego stowarzyszenia po za szkołą exystującego i korespondowania z tako wem . ;>
3° Zawiadamia że «po kilkomiesięcznem porozumiewa
niu się między weteranam i demokracyi emigracyjnej a do- wódzcą szkoły genueńskiej, stanęła w Paryżu komissya pomocnicza tej instytucyi, której szlachetnem zadaniem jest, wezwać sobie do poręki wszystkie rzetelne poświęce
nia i gorliwości doświadczonego wychodztwa. »
Ale już było za późno. Krok ten postawiony w chwili założenia szkoły (nie mówiemy tu o komissyi której wcześ
niejsze nieudanie się wyżej jest wyjaśnionem) byłby może uprzedził wiele złego i udarem nił wiele ciosów przeciw M ierosławskiemu wymierzonych. Teraz, dotknął tylko bolesnej bardzo rany, rozjętrzył ją i wywołał przeciwko sobie, bez dopięcia celu, wszystkie alarm y nienawiści której towarzystwo młodzieży stało się nieświadomem i nierozważnem narzędziem. — W yrok ostracyzmu prze
ciwko dowódzcy szkoły genueńskiej wydany, tak był stanowczym w postanow ieniach rozmaitych sztabów paryzkich i krajowych, że od niego można było tylko do przyszłości apelować, nateraz należało się zrezygnować na przegraną.
Mierosławski to pojm ował i dla tego do okólnika wyżej wzmiankowanego dodał następujące w yrazy:
«Okólnik ten miał pójść w obieg 27 Lutego, kiedy prze-
» ciwieństwa których ocenienie nie do m nie należy,
» zabroniły mi przewodniczyć dłużej szkole podchorążych
» przezemnie w Genui założonej.
» Rozsyłam atoli ten przepadły projekt do rozważenia
» ludziom dobrej woli, jako wskazówkę dla ich s^du, pod
» jakiem i w arunkam i uważałem utrzymanie nadal tej insty- )) tucyi za możliwe, kiedym jeszcze nią zarządzał. »
Wszakże zrzekając się zarządu szkołą, Mierosławski nie zrzekał się bynajm niej obowiązku przekazania jej losu, ko
rzyści jakie dla niej pozyskał, jak równie opieki nad m ło
dzieżą, w ręce któreby mniej trudności i przeciwieństw napotkały, a um iały zarazem osiągnąć cel zamierzony.
Ku tem u znalazła się bardzo dobra sposobność. W Tu rynie exystował od dawna K om itet zajmujący się losem em igrantów polskich we W łoszech, złożony z rodaków naszych powszechnie tam szanowanych. Do tego kom itetu, zostającego pod przew odnictw em Xięcia Marcellego Lubo
mirskiego, udał się Mierosławski jeszcze w przejeździe swoim z Genui do Paryża, to jest około 15 Lutego, w celu uzyskania od niego opieki nad szkołą. U współbraci a m ianowicie wojskowych z jakich się w znacznej części składał kom itet, to życzenie znalazło bardzo przychylne przyjęcie, tak, że kiedy Mierosławski zrzekał się dow ódz
tw a nad szkołą, kom itet opiekuńczy już stał w Turynie, i czynnie się zajmował reorganizacyą i przeniesieniem jej w in n e, dogodniejsze miejsce.
Komitet ten sk ła d a li: Panowie, Marcelli Lubom irski prezydujący — Surmacki pułkow nik — Roszek m ajor — Białkowski m ajor —Janowicz kapitan — Ordon kapitan—
Michniewski kassyer i Groliriski Sekretarz. Dwaj znakom i
ci W łosi uproszeni zostali na członków tegoż kom itetu, t. j. Jenerał Bixio i Deputowany Valerio, i bardzo g o rli
— 23 —
wie zaczęli zajmować się przyszłym losem szkoły. Usiło
w ania Kom itetu znacznie już posunięte były. Major Biał
kowski wybrany na K om endanta szkoły, udał się już był naw et do Genui w celu objęcia swej funkcyi, kiedy na wezwanie Xięcia Lubom irskiego, Jrł Mierosławski udał się pow tórnie do Turynu, by rzecz całę formalnie i urzędów»
nie zdać Komitetowi czyli raczej prezesowi jego, posiada
jącem u zupełne i osobiste zaufanie rzędu włoskiego, a w ięc jedynem u który był w położeniu do przyjęcia wa
runków ułożonych pomiędzy Mierosławskim a władzami krajowem i. Od 12 do 19 Marca, reorganizacja szkoły do
konaną została w najważniejszych posadach, to jest w no- wem uznaniu rzędu i w przyzwoleniu Jrła Garibaldego.
Subsydia miesięczne zapew nione—koszta przyprowadzenia i installacyi zaręczone — miejsce do nowego pobytu przez sam rzęd w skazane— ustawa wewnętrzna przejrzana i za
tw ierdzona — a szczególniej zdobyty ważny niezmiernie dokum ent, m ocą którego szkoła zabezpieczoną się zdawała naw et od natarczywości nieprzyjaciół Polski. Prezes Ko
m itetu turyńskiego miał przekonanie że szkołę postawi
« na stopniu dobrym , spokojnie, korzystając z pomocy
» rządu, niepotrzebując pieniędzy żadnych ani z kraju ani
» te m ig ra c y i » (1). Los więc szkoły zdawał się zależeć od spokojnego i przezornego patryotyzmu mężów którzy m ło
dzieży przew odniczyli; od tej spokojności i przezorności zależało także, zakończenie całej tej sm utnej sprawy, w spo
sób nieobrażajęcy uczucia zwyczajnej naw et spraw iedliw o
ści, względem człowieka który, mimo w ielu błędów i wad, posiada niezaprzeczone praw o do powszechnego szacunku między ludźmi poświęcania.
O tem wszystkiem Jrał W ysocki dokładnie wiedział , już to przez osoby niebędęce w jego działaniu, już to przez jego własnych powierników lub pełnom ocników
(1) Z o b acz lis t P re z e sa K o m ite tu T u ry ń sk ie g o do P an a Sew eryna G algzow skiego, u m ieszczo n y n a k o ń c u n in iejszeg o pism a.
przebywających w tym czasie w Turynie, a tak mocno przekonanych o ważności um ów zawartych i korzyści zdobytych, m sami się z Turynu wynosić zaczęli i rzecz cał§ za skończoną uważali.
Z boleścią przychodzi nam wyznać, że Jrł W ysocki, od którego właśnie najwięcej spodziewać się należało oględ
ności i um iarkow ania, nierozum iał tego położenia i dał się powodować wpływom nierozwagi lub systematycznej zawiści względem swego niedawnego jeszcze przyjaciela i w spółpracownika na drodze politycznej. Miasto b rater
skich rad i przestróg, miasto sprowadzenia młodzieży na drogę obowiązku i pracy, Jra ł Wysocki przyjął rolę opie
kuna wszystkich m łodocianych i sędziwych uniesień prze
ciw Mierosławskiemu, daw ałim milczące lub wyraźne przy
zwolenie, zachęcał je w uporze, wzmacniał przeciwień
stwa, narażał dowódzcę szkoły, z natury niecierpliwego tem peram entu, na staczanie walk nam iętnych z intrygami i szalonemi pretensyam i którym naw et zimny i spokojny rozsądek byłby może niepodołał. Jrał W ysocki nie kryty
kow ał samej organizacyi szkoły, nie miał nic do pow ie
dzenia ani przeciw wykładowi nauk, ani przeciw zarządowi adm inistracyjnem u. Dobre zrozumienie rzeczy nakazywało w znieść się po nad poziom nam iętnego ustroju, podać rękę M ierosławskiemu, rozbroić jego słuszny żal a naw et nie
słuszne podejrzenia i skargi. Tym sposobem W ysocki po
kazałby się tym , czerń go zawsze widzieć mieliśmy nadzie
ję : um iarkow anym , rozważnym i sprawiedliwym ; i mamy przekonanie, że takie postawienie się Wysockiego, wywar
łoby zbawienny wpływ na młodzież a naw et i na M iero
sławskiego — cały ten nieszczęśliwy proces bratobójczy zakończyłoby bez szwanku dla sprawy narodow ej, to jest bez nowego i bardzo szkodliwego podziału między ludźmi czynu.
Jenerał Wysocki innym uległ natchnieniom i dla tego w chw ili kiedy rcorganizacya- szkoły w najważniejszym
— 25
punkcie, to jest w zapewnienie jej bytu, pomyślny sku
tek otrzymała, położył sw ojew eto,i tę najważniejszą, zdo
bycz Mierosławskiego i Komitetu Turyńskiego, zupełnie zniweczył.
Jenerał Wysocki w brew wszełkiem przewidzeniom i prze
strogom , w brew rozważnemu pojęciu położenia, zjechał 22 Marca do Turynu w towarzystwie nowych zupełnie i nieznanych jego doświadczeniu pomocników, uzbrojony w trzy arg u m en ta: 1° List rekomendacyjny od osoby z P a
ryża w ielką powagę mającej w rządzie włoskim ; 2° W y
bór młodzieży powołującej go na dowódzcę szkoły w miej
sce Mierosławskiego ; 3° Zaufanie kraju.
Otóż zobaczmy jaką wagę miały te trzy argum enta, a m ianowicie, czy mogły być w oczach Jrała Wysockiego wystarczające do wystąpienia nietylko przeciw dowództwu Mierosławskiego które już w kwestyi nie było, ale nawet przeciwko jedynej kombinacyi jaką Komitet Turyński przedstawiał.
Co do pierwszego. W iadomo wszystkim bliżej obznaj- mionym ze stosunkam i Polaków w Paryżu mięszkającymi, że rekom endacya o której mowa nie mogła być użytą do jakiegokolwiek działania przeciw Jłowi M ierosławskiem u, że rekom endujący równie ceni tego ostatniego jak i Jła Wysockiego i zapewne nie miał myśli dawać jednem u przewagę nad drugim w oczach rządu włoskiego. To m niem anie moglibyśmy poprzeć niezaprzeczonemi świa
dectwam i, ale powyższa ogólna uwaga wystarczy na oce
nienie doniosłości rekom endacyi, którą Jł. Wysocki swoje wystąpienie w Turynie zasłaniał.
Co do drugiego. Nie pojm ujem y jak Jł. Wysocki mógł opierać powagę przyszłego dowództwa swego na buncie przeciw dawnem u dowódzcy. W ybór jego dowodził prawa wyborców, a więc przyznawał młodzieży moc stanowienia o swoim dowmdzcy— praw o wybierania i zwalania naczel
nika sw ego, co na jedno wychodziło że unieważniał
— 26 —
wszelkie pojęcia karności wojskowej i posłuszeństwa, bez których żadna szkoła żyć nie może — a szczególniej wojsko
wa. Z resztę, zaufanie wówczas dane Jłowi W ysockiem u, było wynikiem chwilowego i goryczkowego nastrojenia w króre młodzież wprowadzona została, przez ludzi nie nale- żęcych do niej i niedzielęcych wcale jej usposobień.
Zaufanie to w znacznej części zebranem zostało na bruku paryzkim— od młodzieńców którzy jeszcze nie byli przy
jęci do szkoły Genueńskiej, a zatem nie mieli żadnego pow odu stawania za lub przeciw jakiem ukolw iek do- wódzcy tejże szkoły. Gdyby inaczej było, to cóżby prze
szkadzało zebrać podpisy nie tylko w Paryżu ale na Uniwersytecie petersburgskim lub kijowskim i nim i się zasłonić jako dowodem zaufania w sprawie dowództwa nad szkołę Genueńskę. Pomiędzy rzeczywistymi uczniami tejże szkoły, znaczna liczba była za dawnym porzędkiem rzeczy i pewnoby do żadnych manifestacyi przeciw Miero
sławskiemu wciągniętę nie była, gdyby jej zostawiono czas rozwagi i namysłu (1).
. Co do trzeciego. Ażeby ocenić jaki to kraj popierał w ten
czas Jła W ysockiego i popychałgo do kroków zupełnie prze
ciwnych jego zwyczajnemu charakterowi i jego dem okra
tycznym skłonnościom , dosyć powiedzieć Ze ten kraj przy
słał do Paryża delegowanych, z poleceniem postaw ienia Ko
m itetu em igracyjno-krajowego, złożonego 1° z W ładysława Czartoryskiego; 2° z W ładysław a Zamojskiego (tego w y
bór zależał jeszcze od postanowienia delegow anych);
3° z Seweryna Gałęzowskiego; U° z Teodora M orawskiego;
5° z Seweryna Elzanowskiego. — Jł. Wysocki m iał być zostawiony po za Kom itetem jako przeznaczony do luszcl- kich poruczeń. Ludwik Mierosławski zupełnie od wszyst
kiego odsunięty.
(1) Z o b acz n a k o ń c u teg o p ism a a d re s 21 uczniów i in s tru k to ró w z d . 5 M arca do M ie ro sła w skieg o , w k tó ry m p ro te s tu ją p rz e ciw in iry g o m to w arzy stw a p a ry z k ie g o m ło d zieży .
- 27 —
Być może że dla niektórych czytelników niniej
szego pism a powyższa kombinacya nie wiele dowodzi, a naw et może się wydawać bardzo szczęśliwą.— Dla nas i dla w ielu współwyznawców naszych jest ona najlepszym dow odem że m niem any kraj nie był niozem innem jak tylko starą fakcyą arystokratyczną, powiększoną imionami które za najm niej niebezpieczne dla siebie uważał.
Na takich to trzech argum entach osadził Jł. W ysocki, swój przyjazd do T urynu, swoją sm utną krucyatę przeciw Mierosławskiemu i przeciw Komitetowi. Przyjęcie jakiego doznał w Turynie pow inno go było przekonać o fałszy- wości położenia i zwrócić na drogę właściwą, — fatalność pchała go dalej i zaprowadziła tak daleko że Komitet i Mierosławski mieli przed sobą dwie tylko drogi : albo skandaliczną walkę ze studencką burdą, na której czele stanął poważny i zasłużony Jen erał; albo zupełne ustąpie
nie z placu, zostawiając odpowiedzialność całą, ludziom ulegającym zawistnym natchnieniom .
Mierosławski ustąpił z pola wraz z Komitetem turyń- skim—ustąpili szlachetnie, oddając na rzecz szkoły wszy
stko co im wolno było przekazać co od nich zależało.
Jł. W ysocki zwyciężył niedawnego swego przyjaciela i w spółpracow nika w jednem dziele; przemocą zdobył so
bie szkołę, którą Mierosławski mozolnem i długiem sta- / raniem założył, uorganizował a w końcu na poważnych oparł posadach. Sm utne to zwycięztwo, zaszczytu nie przynosi ani W ysockiem u, ani połączonym siłom reakcyi i towarzystwa m łodzieży, którem i dowodził przeciw Mierosławskiemu m ającem u po swojej stro n ie, tylko praw o założyciela i dobrze zrozumiany interes szkoły a
następnie sprawy narodowej.
Oto jest w ogólnych zarysach jeden z najważniejszych epizodów emigracyjnych w 1862 (1). Przejdźmy teraz do
(:1) Z o b acz w d o d a tk u k ilk a stów o ro zw iązan iu szk o ły p rz e n ie sio n e j z G enui d o C u n eo .
— 28
drugiego, niemniej pouczającego jak wiele spraw a naro
dowa traci na tem , że w Emigracyi nie ma życia zbioro
w ego, żeśmy zatracili tradycyę szkoły dem okratycznej, stanowiącej jedyny rękojm ię przeciw zboczeniom oso
bistym.
V.
STOSUNEK EMIGRACYI DO KRAJU.
Od roku 18k8, to jest od czasu, jak grom adne życie Emi
gracyi stłum ionem zostało parciem system u tryum fują
cego we Francyi, zatarło się zdrowe pojęcie o znaczeniu wychodztwa polskiego, a mianowicie o stosunku jego do kraju. Trzy mylne zdania wyrobiły się w tej mierze. Jedni utrzym ują że Emigracya skończyła swe dzieje, że już nie m a żadnych w arunków do służby narodow ej, że w sta
rości swojej stanowi tylko szanowny pom nik historyczny z którego wolno każdemu brać to co m u się podoba, i stosować do swoich osobistych teoryi. — Drudzy prze
ciwnie w Emigracyi wszystko dobre upatrują, i rozum i cnoty obywatelskie, nie tylko pośw ięcenie bez granic ale i możność wywarcia stanowczego w pływ u na los kraju.
Gdyby tylko Emigracya zorganizowaną b y ła; gdyby się Mierosławski i Wysocki nie kłócili z so b ą; gdyby ludzie poważni, rozumni i energiczni zasiedli w Komitecie, zupeł
nie byłoby inaczój, ustałyby pretensye osobiste i fami
lijne, kraj by wiedział do kogo się udać i kom u zaufać, mielibyśmy środki do działania, zawiązalibyśmy poważne stosunki z W łochami i W ęgrami, zyskalibyśmy może i po
parcie niektórych rządów, a następnie zbawilibyśmy Pol
skę, która bez Emigracyi nic zrobić nie p o tra fi.— Inni znowu uważają Em igracyą jako proste narzędzie dyna
stycznych widoków — byleby jej o wielkich wpływach nieustannie mówić—byleby zgromadzić koło siebie ludzi znakomitych tytułam i, majątkami i zdolnościami, a przy-
— 29 —
tem w ładać znacznemi funduszami, entrepryza iść musi, j Emigracya przylgnie albo do znaczenia, albo do wsparcia których gdzie indziej nieznąjdzie.
Te trzy błędne widzenia polityczne bałam ucę umysły, szkodliwie bardzo oddziaływają, nie tylko na prace emigra- cyjne, ale i na sad k raju.—Hrabiowie i księżęta uważąję nas za zbiór żebraków lub za faktorów politycznych. W y
nalazcy fatum nieuniknionego, z ukosa na nas patrzą mó
w iąc : to spruchniałe po sąg i; um iarkowani zaś i przy
zwoici patryoci narzekają na kłótnie i spory nasze których naw et zgoda i jedność krajowa przygłuszyć nie potrafią.
Zaprawdę, czas by był i wielki czas wydobyć się raz z tych przesadnych i ubliżających dobrej sławie emigra
cyjnej wyroków. Przesada wszędzie je st nie dobrą, w p o lityce, w pracach narodowych bardzo naw et szkodliwą, albowiem może lekce ważyć to co na uwagę zasługuje, albo za wiele liczyć na to co z natury swojej je st bez- w ładnem .
Emigracya polska, niegdyś jedyne poselstwo uciśnionego narodu do ludów w olnych, upom inające się o sprawiedli
wość dla ojczyzny u solidarności chrześciańskiego św iata;
niegdyś jedyna trybuna wygnanej z ojczystych progów wolności, wyzywająca do surowej spowiedzi i przeszłość i teraźniejszość—i myśli i czyny—i to co źle lub dobrze spełniono, i to czego dokonać nie um iano. — Niegdyś przednia straż rycerstw a polskiego, która naw et po klęsce listopadowej niedozwoliła spocząć potom kom Kilińskich i podchorążych, ale szła naprzód, niosąc krew własną na świadectwo, że tylko oręż polski, uchw ycony w dłoń powszechnego braterstw a, ojczyznę zbawić podoła. Dziś bez organicznego węzła, w rozstroju prawie zupełnym, roz
brojona wiekiem i podkopywana w uczuciach swoich wpły
wami niepolskich doktryn i celów, emigracya polska jest jednak zawsze, w przeważnej przynajmniej większości swo- je j, wyrazem najczystszego patryotyzm u i wytrwałego po-
— 30 —
święcenia. Gdzie tylko spojrzysz, jak świat wielki, wszędzie widzisz ję w szacie uciśnionego, zbezwładnionego m ate- ryalnie, ale potężnego zawsze w szlachetne dężenia naro
du. Każde ciemięztwo, każda myśl pogańska na upośle
dzeniu jednych a na wywyższeniu drugich opierająca swój tryum f, uważa ję. za nieprzyjaciela swego, gdy tymczasem niedola każdego ludu, wszelka praca na drodze braterstwa i wolności, znajduje emigracyę polskę między szczerymi i naturalnym i obrońcam i. Sprawa włoska najwyższe w spół
czucie w niej o b u d ziła; sprawa węgierska miała w niej niedawno rycerzy swoich a dziś ma jeszcze w iernych zaw
sze i nie dwój znacznych p rzy jació ł; ludy słowiańskie z pod panowania Austryackiego lub Turekiego, w Em i- gracyi polskiej zawsze znajduję, czynnych i statecznych sojuszników, o ile te w nadziejach swoich nie oględaję się ani na W iedeńskich [ani na Petersburgskich c a ró w ; Emigracya Polska gotowa naw et podać bratnią dłoń m i
mowolnym wspólnikom moskiewskiej tyranii to jest w ol- nom yślnym Rossyanom, pod jednym tylko warunkiem , że ich czyny stwierdzać będę szlachetne natchnienia publicz
nie już rozwijanych teoryi o powszechnem oswobodze
niu. Emigracya Polska wszędzie i zawsze spełnia swój ważny m andat wyobrażania narodowych uczuć i myśli na zewnętrz k ra ju ; wszędzie i zawsze je st nieustajęcę propa
ganda narodowych potrzeb i nadziei, jak równie czujnę strażę przeciw obłudzie koronowanych współników zbrod
ni nad Polskę dokonywanych. Śmiało też rzec możemy że jeżeli dziesięcio wiekowe zasługi Polski w Europie, niestały się prostym w spom nieniem historycznem, jeżeli utajony płom ień narodowości polskiej rozgrzewa szlachetne w spół
czucia dla jej ciężkiej niewoli, a nienawiść dla jej zabor
ców, źawdzięczać to trzeba w znacznej części tej wytrwałej i nieujętej falandze wygnańców z ojczystej ziemi, którzy rozrzuceni po wszystkich kętach świata, zdobyli sobie wszę
dzie przystęp — i do bogatych i do biednych, do zacisza
— 31 —
domowego, do warsztatów i do urzędów, a wszędzie bro
nię sławy narodow ej, są żywym obrazem cierpień Polski i niesprawiedliwości jej ciem ięzców ; są prawdziwymi apostołami przyszłości, niewidom ym i inspiratoram i tej nieustającej walki którą Polska zewnątrz natarczywość swych nieprzyjaciół odpycha a swoje wewnętrzne życie wzmacnia i rozwija.
Ta ważna funkcya spełniana od 3 Ostu lat przez wszyst
kich Em igrantów rozumiejących swoją powinność, nie bę
dąca własnością ani żadnej indywidualnej znakomitości, ani żadnej rodowej pretensyi, gdyżjest obowiązkiem wszy
stkich, stanowi najpierwszy i najwydatniejszy stosunek Emigracyi do sprawy n aro d o w ej; przez nią naród daje poznać swe czyny i myśli na zewnątrz, przez nią utrzy
m uje ten węzeł solidarności duchowej i dotykalnej która przyszłość ludów europejskich nierozerwalną czyni. Ale to jest nie dosyć, Emigracya Polska ma jeszcze inne znaczenie w sprawie narodow ej, znaczenie równie jak poprzednie wypływające z jej wyłącznego i odrębnego stanowiska.
Ona jest jedynym wyrobem społecznych i politycznych myśli które wszystkim pracom narodowym przewodni
czyć winny.
W teraźniejszym stanie usposobień i dążeń europej
skich, narodowość każda o tyle się tylko w swojem od
rębnym bycie i znaczeniu usprawiedliwia, o ile do zasług przeszłości dołącza zrozumienie swojego stanowiska, i go
towość spełnienia przypadającego nań obowiązku. Z d ru giej strony, naród każden, a mianowicie polski, który mimo wszystkich racyi bytu, upadł jednak pod ciężarem zewnętrznego nacisku, a bardziej jeszcze wewnętrznych w ad, m usi nieustannie analizować swoją przeszłość i teraź
niejsze pokłady społeczeńskie, by poznał wszystkie pier
wiastki w skład jego wchodzące, by odrzucił złe lub spruchniałe żywioły organizmu swego, zastąpił je nowymi, wchodzącym i w sum m ę sił, do odrodzenia potrzebnych.
— 32 —
Czy jest na ziemi polskiej jakikolwiek zakątek, któryby był w możności, zaspokoić tę niezbędną potrzebę narodo
w ą, któryby stanowił pracownią myśli politycznych i społecznych, a więc wyręczał Emigracyą w jednym z jej najważniejszych obow iązków ? Nie, tej pracowni niem a na ziemi polskiej. Wszędzie sroga i lękliwa czujność nie
przyjaciół nałożyła na wykształcenie myśli narodowych ciężkie okowy lub narzuciła walce patryotycznej tysiączne kwestye drobnej wagi, rozmaite interessa m ateryalne w grę wprowadziła, każdą niemal prow incyę w swoich codzien
nych troskach oddzieliła od ogólnych i jedynych prac ja
kie całość Rzeczypospolitej polskiej obchodzić mogą. Księ
stwo Poznańskie wysila się w walce z chciwością pruską, to o prawa języka, to o bezpieczeństwo ziemskiej w łasno
ś c i— i niema czasu zajmować się spraw ą narodow ą w naj
ważniejszych jej zadaniach. Galicya w epchnięta niespodzia
nie na drogę austryackiego konstytucyonalizmu, zużywa swoje siły w zdobywaniu sobie udzielnego stanowiskarv nie
mieckiej legalności, lub się uciera w sporach o służebno
ści leśne, dodane przez austryacką biurokracyą jako nową kość niezgody do intryg Święto-Jurskiej reakcyi. Galicya też zimno spogląda na to co się gdzieindziej dzieje — i nie- rozumie innych obowiązków względem Polski, ja k tylko swobodne gospodarow anie u siebie, pod zasłoną uchw ał W iedeńskiego R eich ratu (ł). W Królestwie Polskim ogólne życie narodow e stoi najwyżej, przeszłoroczne wypadki rozwidniły tam horyzont ojczysty i wskazały jasno gdzie i jak zdążać mamy. Ale czyż nie widzim y i tam zw rotu na kręte i ciem ne ścieżki biernego oporu i wyczekiwania obcych zbaw ców ; czyż inne prowincyę zaboru moskiew-
( ! '. T c w y razy n ie m o g j się sto so w ać d o szan o w n eg o P osfa S m o lk i i je g o kolegów na n iem ieck ich sejm ach dla k tó ry c h w y ro b iio się w E m ig ra cy p o w sz e c h n e u c zu c ie p a try o ty c z n e j w d zięczn o ści, za ich szla c h e tn e i ś m ia łe w y stąp ien ie w in te re sie cale i n ie p o d z ieln e j P o lsk i.
- S S -
skiego wyrównały się z duchem jaki lud W arszawski oży
wiał ? Czyż wielkie zadanie usam owolnienia ludu wiejskie
go, zajęło w sum ieniu patryotycznem właścicieli polskich i pod ponowania rossyjskiego, miejsce należne, to jest—miejsce najgwałtowniejzej potrzeby, od której wyku
pić się nie można ani żalami na carskich urzędników ani niachęcię. wieśniaków, ani naw et składką na papieża lub na popieranie jakiegoś niepojętego działania legalno naro dowego. W idzim y wszędzie prowincyonalizm zagłuszają
cy wołanie ojczyzny całej, niepodzielnej ani traktatam i m onarchów ani interessami szczegółowemi, o pracę rzetel
n ą i w ytrw ałą a nie chwilową i pozorną tylko, o żałobę ze skruchą w sercu, o poświęcenie rycerskie a nie o ule
głość kozackim nahajkom , o ratunek spieszny a stanowczy.
W szędzie słyszymy wzdychanie do zgody i jedności, wszę
dzie nalegania na ustępstw a z przekonań, na zaparcie się swych myśli, a nikt nie pom yśli że zgoda a jedność tam dopiero w yrobić się mogą gdzie ich w arunki są jasno po
łożone i sumiennie zatwierdzone, gdzie oprócz celu, wska
zane są środki wspólnej pracy i wspólnych obowiąz
ków.
Otóż w dzisiejszem położeniu k raju, jedna tylko Em i- gracya, znajduje się w możności wyrabiania i propagowa
nia zdrowych i gruntow nych pojęć o ogólnych potrzebach ( narodow ych, o tern co patryotyzm całej Polski a nie para
fialny od każdego wymaga. Tu niem a cenzury na myśl—
tu względy bezpieczeństwa osobistego nie krępują swobo
dy w wypowiedzeniu zdania — nie mamy ani majątków do stracenia ani karjer do narażenia; jesteśm y ubodzy jak apostołow ie, a jak oni, bogaci w wiarę i nadzieję — straciliśm y wszystko co innych naw et z jarzm em oswaja.
A. więc prócz odzyskania Ojczyzny w olnej, niemamy in nego m arzenia ani innego interesu. Z tąd też jesteśm y w najlepszych w arunkach do wyrabiania i przekazywa
nia braciom naszym, w kraju nad oswobodzeniem Ojczyz-
KMIGR. r o c 3
u -
ny pracującym , tych wszystkich myśli i pojęć które to oswobodzenie ułatw ić mogę.
Słyszeliśmy nieraz głosy że Emigracya nie zna kraju — zbyt długo żyje za granicą ażeby m ogła właściwie pojm o
wać potrzeby krajowe i wyrokować o nich. Zobaczmy czy to praw da. A najprzód co rozum iem y pod wyrazem po
trzeby kraju? Potrzeby kraju są rozm aite. Jedne ogólne, odnoszące się do bytu narodow ego i do prac któreby Oj
czyznę od zaborców wyzwolić mogły. Drugie są szczegóło
we, obchodzące prow incyę, województwo lub pow iat i dzielą się, albo na niezm ienne, ścisły związek z pierwsze- mi m ające, albo też na chwilowe, przem ijające, więcej stosunek pojedynczych osób do rządu, jak sprawę polską do polityki nieprzyjaciół wiążące. Przyznajemy że co do tych ostatnich potrzeb, Emigracya niem a i mieć nie może najmniejszej pretensyi. Pierwszy lepszy szlachcic polski, dalekolepiej w iejak najuczeńszy E m igrant, jakim sposobem zaskarżać policy autów o nadużycia władzy, jakich środków używać ażeby nie wpaść w sidła Pruskie lub Austryackie przy elekcjach, jak się zabezpieczyć od zdzierstw i gwał
tów urzędnikeryi zaborczej. Ale co się tycze potrzeb ogól
nych, to jest narodow ych, wyzwolenie Ojczyzny na wzglę
dzie m ających, nie pojm ujem y dla czego by Poznańczyk, Gąlicjanin lub Li twin, m iał je lepiej zrozumieć jak Emigrant?
Owszem, em igrant będąc oderwanym od trosko w tej lub owej miejscowości, patrząc nadto na Polskę z p u nktu e u ropejskiego, łatwiej może objąć całość sprawy narodowej w stosunku jej do ogólnego rozwoju cywilizaeyi, jak rów nie do jej praw i obowiązków. Em igracya więcej m a nie
równie sposobności jak jakakolwiek p ro w in cja Polski, znać obecny stan kraju, gdyż ona jest w nieustającej kom u- nikacyi, tak przez stosunki prywatne jako też przez położenie swoje, ze wszystkiemi ziemiami starej Rpltej, odbiera nieu
stannie ze wszech stron wrażenia i swoich udziela, tak że śmiało powiedzieć m ożna, że emigracya je st środkowym