• Nie Znaleziono Wyników

Wychowanie oligofreników do samodzielności życiowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wychowanie oligofreników do samodzielności życiowej"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Franciszek M. Rosiński

Wychowanie oligofreników do

samodzielności życiowej

Studia Philosophiae Christianae 17/1, 101-123

1981

(2)

S tu d ia P h ilo so p h ia e C h ristia n a e 17(1981)1 A TK FR A N C IS Z E K M. R O S IŃ S K I WYCHOWANIE OLIGOFRENIKÖW DO SAMODZIELNOŚCI ŻYCIOWEJ

1. W prow adzenie. 2. T e ra p ia ru ch o w a i zajęciow a. 3. S p ecjaliza cja D om ów Pom ocy Społecznej. 4. Z w iększanie sam odzielności życiow ej oligofreników . 5. P rz y g o to w an ie u pośledzonych do system atycznego w y k o n y w an ia czynności użytecznych i p ra c y zaw odow ej oraz do ży­ cia w społeczeństw ie. 6. R ola p rac y w życiu upośledzonych. 7. Z ak o ń ­

czenie. 8. P iśm iennictw o.

1. WPROWADZENIE

Z badań antropologicznych n a d osobami upośledzonym i um ysłow o w stopniu u m iark o w an y m , znacznym i głębokim w ynika, iż n a ogół c h a ra k te ry z u ją 'się znaczną dysharm onią bud o w y ciała o raz niedorozw ojem tk a n k i k o stn ej i m ięśnio­ w ej, p rz y czym odchylenie od n o rm y rozw ojow ej zw iększa się w m ia rę w zrostu upośledzenia um ysłow ego; zob. M utafov i S charf (1970), Szw edzińska (1974), Rosiński (1976a, b; 1977). S y tu a cja ta jest u w aru n ko w an a nie tylko niepraw idłow ym fu nkcjonow aniem ich mózgowia, k tó re uległo u nich, jak się często p rzy jm u je , pow ażnem u uszkodzeniu (T izard 1959, Bilikiew icz 1973), lecz rów nież n iew y starczającą akty w n ością ruchow ą. Szczególnie bow iem osobnicy ap aty czn i, nie zachę­ cani do zajęć, p o tra fią nieraz przez k ilk a godzin zachow yw ać się zupełnie b iern ie, spoglądając bezm yślnie p rz e d siebie lu b w ykonyw ać m onotonnie jak ieś ru c h y stereotypow e, n p . p rze ­ c h y la jąc w p rzód i w ty ł głowę. N iejed n o k ro tn ie w inę po­ noszą tu rów nież opiekunow ie dziecka, zwłaszcza rodzice, k tó ­ rzy nie chcą je „m ęczyć” akty w n o ścią rucho w ą, zajęciam i u sp raw n iający m i i przyu czan iem do różnych pro sty ch czyn­ ności, np. w zak resie sam oobsługi i h ig ie n y osobistej, w ych o­ dząc z błędnego^ założenia, że i ta k n ie je s t w s ta n ie ich n a ­ uczyć się. N ieraz trzeb a też przezw yciężyć niechęć takiego dziecka do in tensyw niejszego w ysiłku i ru ch u , co u w a ru n k o

(3)

-w ane jest nie tylko· jak ą ś in erc ją psychiczną, lecz ró-w nież niedorozw ojem i słabością jego a p a ra tu ruchow ego, ta k iż w y ­ siłek fizyczny jest dla niego rzeczyw iście m ęczący. J e st to zjaw isko bardzo n iekorzystne, poniew aż u n ik anie ru ch u i w y ­ siłku p o w o d u je d alsze zm niejszenie siły m ięśni; wiadomo· zaś że z ak tyw n o ścią a p a ra tu ruchow ego zw iązane jest p ra w id ło ­ w e fu n k cjon o w anie psychiki; zob. M rugalska (1971, 1979), O lechnow icz (1971, 1979).

R ew alidacja osób głębiej upośledzonych um ysłow o może być w n iek tó ry ch p rzy p ad k ach bardzo tru d n a lub w ręcz niem ożli­ wa', zw łaszcza jeśli upośledzeniu um ysłow em u tow arzyszą po­ w ażne choroby w spółistniejące lub znaczne uszkodzenia :i za­ b u rze n ia organiczne, ja k nip. częściowe lub całk o w ite p o raże­ nie kończyn. W iadomo, że niek ied y n aw et 'bardzo· tro skliw a i fachow a opieka, w ysiłek e d u k acy jn y i d łu gotrw ałe ćwicze­ nia nie przynoszą efektu. Bardzo często jed n a k zasadniczy p roblem rew alid acji oligofreników polega n a ty m , iż n ie w ie­ rz y się w ich m ożliwości rozw oju psychicznego. W obec tego otacza się tak ie dzieci bądź n a d m ie rn ą opiekuńczością, r e ­ zy g nując z jak iejk o lw iek ich in icjaty w y , w spółpracy i prób chociażby częściowego ich usam odzielnienia, w yręczając je n a w e t w zu p ełn ie p ro sty c h czynnościach, k tó ry ch bez w iel­ kiego tru d u m ogłyby się nauczyć albo też rodzice lulb opie­ kunow ie, zniechęceni niew ydolnością psychofizyczną swego dziecka, o graniczają się do zaspokajania ty lk o n a jn ie z b ę d n ie j­ szych jego p o trzeb życiow ych. W sy tu acji, gdy nie p o d ejm u je się prób nauczenia czegokolwiek takiego· dziecka, to n a w e t te sk ro m n e m ożliwości psyehiczno-som atyczne, k tó ry m i dyspo­ n uje, nie zostaną odpow iednio w ykorzy stan e i rozw inięte; zob. K an e (H978), por. Tom kiew icz (1975), Rosiński (1980; w dru k u ).

Je śli jed n a k dziecko nied oro zw in ięte w zrasta w atmolsferze życzliw ości i akcep tacji (co ze zrozum iałych w zględów będzie dla rodziców stanowiło· n iekiedy ogrom nie tru d n y pro blem ży­ ciow y), g d y m etodycznie, w y trw a le i u m ie ję tn ie rozw ija się jego m ożliw ości, to bardzo często n aw et dziecko głęboko upośle­ dzone um ysłow o będzie zdolne do p ew n y ch postępów w nau cze­ n iu się podstaw o w y ch czynności z zak resu hig ien y i sam oob­ sługi; zob. D y bw aad (1966), P a w lu s i M rug alsk a (197:1), Gold­ b e rg i Rooke (1973). O w iele w iększe e fe k ty m ożna uzyskać w p ra c y n ad upośledzonym i w stopniu u m iark ow an ym i znacznym , k tó ry c h w OdpoWiednidh w a ru n k a ch m ożna n a­ uczyć w ielu p ro sty c h czynności użytecznych, czasem n aw et prostego zaw odu, (szczególnie w zakładzie p ra c y chron ion ej;

(4)

zob. W ehr (1969), A u g u sty n iak i S te rn a lsk i '(1975), G rah am (1977).

Z uw agi na w y raźn e efek ty rew alid acy jn e coraz rzadziej tra k tu je się zak ład y opiekuńcze dla g łębiej upośledzonych jako „przech o w alnie” tak ich p acjen tó w , g dy rodzice nie chcą lufo nie m ogą opiekow ać się nim i. O becnie zdecydow anie p rz e ­ waża ten d en cja, b y nadać ty m zakładom c h a ra k te r leezniczo- -w ychow aw czy, resocjalizacyjny, p rzy g o to w u jący w ych ow an ­ ków do użytecznej roli w społeczeństw ie. P rz y tak im ujęciu zad ań i fu n k cji Dom ów Pom ocy Społecznej, Szkół Życia i Przedszkoli S p ecjalnych dla G łębiej U pośledzonych U m ysło­ wo, ran g a ich i rola znacznie zw iększyła się, poniew aż o p ie­ kuńczość, choć nieodzow na, nie jest już jed y n y m celem ty ch in sty tu cji, lecz m ożliw ie m ak sy m aln e zw iększenie sam odziel­ ności życiow ej w ychow anków ; zob. Karne (1978), Siejko (1979). W zw iązku z ty m zaznacza się p o trzeb a, alby zarówno· z a in te ­ resow an y m rodzicom , ja k i pow ołanym do tego in sty tu c jo m w ychow aw czym udzielić jeszcze w iększej niż dotychczas po ­ m ocy w ty m zakresie. N iejedn o k ro tnie bow iem rodzice, zwłaszcza jeśli m ają jeszcze in n e dzieci i p ra c u ją zawodowo, nie są w stan ie odpow iednio przygotow ać swego dziecka upo­ śledzonego· do· przy szłych zadań życiow ych; b ra k im bow iem do tego odpow iedniego przygotow ania pedagogicznego, zw łasz­ cza gdy nie m ają k o n ta k tu z ja k ą ś po rad n ią specjalistyczną. ■Należy jed n a k zazfoaezyć, iż realizacja bardzo am b itny ch nieraz zadań i p lan ó w w dziedzinie rew alid acji i socjalizacji upośledzonych w ym aga znacznego n a k ła d u p ra c y d y d ak ty cz­ nej, kw alifik ow an y ch k a d r pedagogicznych, d o b rej -znajomoś­ ci w ydolności psychofizycznej w ychow anków , w yposażenia zakładów w p o trzeb n e pom oce techniczne, szkoleniow e, re h a ­ b ilita c y jn e i w arsztato w e, a tak że dużo cierpliw ości, życzli­ wości i in d y w id u aln ej p ra c y z podopiecznym i; p or. K itn a r i K alinow ski (1968), K alicińska (1973), Deles (1979). N iektó re zakłady, zwłaszcza odległe od w iększych ośrodków m iejskich, ■natrafiają n ie ra z w ty m zakresie n a pew ne tru dn ości, z k tó ry ­ mi nie zaw sze p o tra fią sobie w zad aw alający sposób p o ra ­ dzić.

Dodczas badań antropologicznych i środow iskow ych, k tó re przez k ilk a la t prow adziłem p rz y w spółudziale dr A. Szw e- dzińskiej w ram ach b adań n aukow ych U n iw e rsy te tu W ro­ cław skiego i Z akładu A ntropologii P olskiej A kadem ii N auk w kilkudziesięciu Dorniach Pom ocy Społecznej dla głębiej u p o ­ śledzonych n a tere n ie w ojew ództw zachodnich i południow ych,

(5)

z reg u ły om aw ialiśm y także z d y rek to ram i poszczególnych zakładów , a -także z p erso nelem opiekuńczym i pedagogicznym , zakładow ym i psychologam i i lek arzam i, często też z rodzica­ m i pacjen tów , p ro b lem y rew alid acji i socjalizacji w ychow an­ ków . N iejed n o k ro tn ie w yrażan o n a w e t prośb ę, a b y poniżej o m aw iane zagadnienia szczegółowiej p rzeanalizow ać i pod­ dać d y sk u sji celem szukania m ożliw ie p rak ty c zn y c h rozw ią­ zań, o p ty m a ln y c h zarów no dla w ychow anków , ja k i person elu zakładów .

2. TERAPIA RUCHOWA I ZAJĘCIOWA

Z o bserw acji głębiej n ied o ro zw in iętych um ysłow o w ynika, iż w ielu z nich c h a ra k te ry z u je się niezbornością ruchó w , b ra ­ kiem p rec y z ji ru ch ó w dow olnych, niepew nością i m im ow ol- noścdą ru ch o w ą, dysharm o n ią poruszania się, czasem n a d m ie r­ ną g esty k u lacją, stereo ty p ią itp . W n iek tó ry ch przyp ad kach może to być u w aru n k o w an e przy czy n am i neurologicznym i, np. porażeniem m ózgow ym , zespołem L ittle ’a. S ta n tak i po­ w oduje niew ątliw ie zależność upośledzonego od opiekunów , a n a w e t m oże prow adzić do u n ik an ia k o n tak tó w z ró w ieśn ik a­ m i i tw o rze n ia się po staw lękow ych; zob. O lechnow icz (1976). W iadom o zaś, że p raw id ło w e o riento w an ie się w p rze strz e ­ ni, właściwa^ po staw a ciała, pew ne, skoordynow ane i opano­ w an e ru c h y , w p ły w ają pozy ty w n ie i na sam opoczucie w ycho­ w an k a i na jego rozw ój psychiczny. N a p rzy k ła d dziecko po­ chylone, w p atrzo n e w ziem ię, będzie odbierało stosunkow o m ało bodźców a k ty w iz u jąc y c h jego psychikę. Z b a d ań szcze­ gółow ych n ad bud o w ą ciała oligofreników w y nik a też, iż w y ­ chow ankow ie są o w iele lepiej rozw inięci pod w zględem p s y ­ chofizycznym , odznaczają się w iększą spraw nością i h arm on ią ruchów , jeśli w d a n y m zakładzie oidibywają się reg u la rn e za­ jęcia u sp ra w n ia jąc e i gim nastyczne, zw łaszcza gdy są p rze ­ pro w adzane przez odpow iednio w y k w alifiko w any personel. W n iek tó ry ch zak ład ach prow adzi się z dziećm i ćw iczenia ry tm iczn e i choreograficzne n aw et o stosunkow o b ogatym re ­ p e rtu a rz e fig u ra ln y m , k tó re w ychow ankow ie n a ogół bardzo ch ętn ie w ykonują. W iadom o bow iem , iż ludzie re a g u ją za­ zw yczaj n a m uzykę ożyw ieniem , odczuw ają przyjem no ść, r e ­ a g u ją czasem spontanicznie n a jej ry tm ; „dla dzieci n aw et głę­ boko upośledzonych um ysłow o jest zjaw isk iem fascynu jący m i pociągającym ”... „T rzeba zaznaczyć, że po trzeb a zgodności

(6)

ru c h u z m u zy k ą jest tak duża, że 'dzieci w y kazu jące skłonność do ru ch ów m im ow olnych czynią ogrom ne w ysiłki, 'niejedno­ k ro tn ie uw ieńczone pow odzeniem , w celu opanow ania ru ch ów zbędnych ta k , a'by w iern ie odtw arzać ry tm m uzyki. E lim inu­ ją w ted y w szystkie ru ch y , k tó re nie pro w ad zą do up rag n io ­ nego celu. Uczą się panow ać n ad sw oim ciałem ” (O lechno­ wicz 1979: 105— 106). Tego ty p u zajęcia stanow ią n a w e t dla dzieci fizycznie słabiej ro zw iniętych 'dużą a tra k c ję a zarazem doping, b y dorów nać bard ziej sp raw n y m ; zw iększają one w y ­ d a tn ie h arm o n ię ruchow ą, dostosow anie się do poleceń a także u m iejętn o ść 'naśladow ania sposobu zachow ania się drugich; osoba upośledzona zapam ięta bow iem k o n k re tn e czynności i przedm ioty, jeśli tow arzyszą im jak ieś e fe k ty p rzyjem ne.

Bardzo k o rzy stn ie oddziaływ ują rów nież na rozw ój psycho­ fizyczny w ychow anków g ry zespołow e, k tó re w ym agają czyn­ nego udziału poszczególnego dziecka. W zm acniają one k o n ­ ta k ty społeczne, uczą p rzestrzeg an ia p ew ny ch konw enansów to w arzy sk ich i norm zachow ania się; p onadto w p ły w a ją ko­ rzy stn ie na ich pam ięć, ko o rd yn ację w zrokow o-słuchow o-ru- chow ą i akty w n o ść, uczą sy stem atyczności i porząd ku ; zob. M inczakiew icz (1980). J e st więc rzeczą pożądaną, alby upośle­ dzone dziecko m ożliw ie w cześnie wzięło w nich czy n n y udział. Szanse dziecka upośledzonego, przeb y w ającego w środow isku rodzinnym , są p o d ty m w zględem zazw yczaj m n iej k o rzy st­ ne. Słusznie bow iem zau w ażają A u g u sty n ek i S tu dziń sk a (1979: 53), iż „ p ra c u ją c y zawodowo rodzice nie m ają czasu an i przygotow ania do odpow iedniego w ychow ania tego ty p u 'dzieci”, ty m h ard ziej iż n ieje d n o k ro tn ie w yw odzą się one z zaniedbanego i zdem oralizow anego środow iska; por. R osiń­ ski (1977). Czasem rodzice w stydzą się takiego dziecka, zosta­ w ia ją je ca ły czas w m ieszkaniu; z upośledzonym n iechętn ie n a w iązu ją k o n ta k ty jego rów ieśnicy, niekiedy odnoszą się n a­ w et doń wrogo. Zw iększa to jego izolację, niechęć i obaw ę p rz e d in n y m i dziećm i, albo też w yzw ala u niego o d ru ch y zem sty i agresji; por. L ausehow a (1968, 1969).

W n iek tó ry ch zak ład ach udało się z a tru d n ić kw alifik o w a­ ny perso n el do prow adzenia ćw iczeń k o rek c y jn y ch po­ staw y ciała, m asażu ■ rehab ilitacy jn eg o , zajęć gim nastycznych a n a w e t harcersk ich . W yniki o k azu ją się zazw yczaj b ardzo pozytyw ne; w zak ład ach tak ic h w skazyw ano nip. n a w ycho­ w anków , k tó rz y w chw ili p rzy jęcia odznaczali się m ałą w y ­ dolnością ru ch o w ą i fizyczną, jed n a k dzięki d łu g otrw ałym w ysiłkom reh a b ilita c y jn y m znacznie w zrosła ich spraw ność

(7)

m o tary czn a; zob. A u g u sty n ek i S te rn a lsk i (1975). Duże p rze ­ życie dla w ychow anków .stanowią w ycieczki w tere n , biw aki, kolonie letnie. Stanow ią bow iem nie ty lko form ę zdrow ego w ypoczynku d la dzieci, ale d ostarczają rów nież okazji „do zdobycia p rze z dzieci upośledzone um ysłow o w ielu p ra k ty c z ­ ny ch um iejętności: trzeb a sam em u przygotow ać posiłek, roz­ bić nam iot, zadbać o sw oje rzeczy, zapakow ać plecak itp .” (K ostrzew a 1980: 56). Sam ą zresztą przynależność do tak iej g ru p y tr a k tu je dziecko jako w yróżnienie, dow artościow anie i w y raz zau fan ia ze stro n y sw ych w ychow aw ców ; pobudza ona je d o zw iększenia aktyw ności i uw agi, w yzw ala jego in i­ c ja ty w ę i zacieśnia jego k o n ta k ty z g rupą; przyczynia się do w zrostu jego pew ności siebie i sam odzielności, poznania n o ­ w ych przedm iotów i pozytyw nego ustoisunkowamia się do oto­ czenia; zob. M inczakiew icz (1979), SoWa (1980).

Z b adań ek sp ery m en taln y ch In sty tu tu Psyehoneurologicz- nego n a d zastosow aniem te ra p ii ru cho w ej w y nik a, iż zgod­ nie z przew id y w an iam i teo rety czn y m i „opanow anie i u sp ra w ­ nienie ru ch ó w dow olnych całego ciała w pływ a d o d atn io na spraw ność p rac y ręczn ej, ja k rów nież na postaw ę w obec w szelkiej p ra c y d zdolność k o n cen tracji uw ag i” (Olechnow icz 1975: 14— 15). Ćw iczenia dokładności i h arm o n ii ru ch ó w do­ w oln ych stosuje sdę zresztą coraz pow szechniej z dobrym s k u t­ kiem rów nież w leczeniu różnych zaburzeń u osób n o rm al­ nych. W arto więc zwrócić szczególną uw agę na tera p ię r u ­ chow ą i zajęciow ą, gdyż w y d a tn ie zw iększa oma zak res s a ­ m odzielności życiow ej w ychow anków , pozw ala przezw yciężyć in erc ję osobników a p aty czn y ch i korygow ać nadpobudliw ość w ychow anków bardzo ruchliw y ch . Nie jest w ięc w skazane, by np. dzieci upośledzone· usadow ić na p a rę godzin p rzed telewi-_ zorem lu b radiem , gdy n a d aw an y je s t p ro g ram dla nich n ie ­ zrozum iały, zaś ich w ychow aw cy w y k o n u ją w tym czasie inne p race; zoib. S z e jn e rt (1980). W iadom o bow iem , że pojm ow anie i zapam ięty w anie sym boli słow nych a także obrazow ych jest u głębiej upośledzonych bardzo ograniczone i tak i b ie rn y od ­ biór d a ty lk o b ardzo nik łe efek ty , a czasem może n a w e t być szkodliwy.

3. SPECJALIZACJA DOMÓW POMOCY SPOŁECZNEJ

W sy tu acji, gdy dziecko upośledzone p rzeb y w a w rodzinie, m ożliwe jest przystosow anie p ro g ra m u w ychow aw czego do jego potrzeb i poziom u rozw oju in telek tu aln eg o . W zakładzie

(8)

opiekuńczym tak ie in d y w id u aln e tra k to w a n ie nie zawsze da się zrealizw ać z p rzy czy n ob iek ty w n y ch , n a w e t jeśli poszcze­ gólne zak ład y p rag n ą stw orzyć swoim podopiecznym o p ty ­ m aln e w a ru n k i zaktyw izow ania ich m ożliwości psychofizycz­ nych. Zw ykle bow iem , rów nież w niew ielkim zakładzie, li­ czącym np. ok. 50 w ychow anków , p rze b y w ają bardzo różne g ru p y upośledzonych um ysłow o: w stopniu u m iarkow anym , znacznym i głębokim . U tru d n ia to znacznie pracę p erso n elu pedagogicznego, gdyż niełatwo· zorganizow ać n aw et niew iel­ ką jednorodną g ru p ę, złożoną chociażby z 10 osób i p ro w a ­ dzić z nią zajęcia w. zakładow ej szkole życia, jeśli taka gruip- ka o b e jm u je np. w ychow anków w w ieku od 8—20 lat, za­ rów no ap aty czn y ch ja k i n adpobudliw ych, o bardzo różnym stopniu in telig encji, pod w zględem fizycznym p ełn o sp raw ­ n y ch i m ało w ydolnych, chłopców i dziew częta. N iekiedy m ały zakład ch ciałb y przygotow ać w ychow anków b ardziej s p ra w ­ n y ch p o d w zględem um ysłow ym i fizycznym do· w ykonania jak ich ś p ro sty c h zajęć czy naw et zaw odu. Z am iar ta k i m oże się jed n a k m im o najlepszych chęci okazać nierealn y , chociaż­ b y ze w zględu na b ra k odpow iedniego in stru k to ra , urządzeń technicznych i w arsztato w y ch lu b pom ieszczenia. S y tu a cja ta k a jest szczególnie n iek orzy stn a dla upośledzonych w sto p ­ n iu um iark ow any m , poniew aż w w a ru n k a c h sp rz y ja ją c y ch m ogliby n a w e t nauczyć się w y k o n y w an ia n ieskom plikow anych czynności u ży tecznych albo prostego zawodu. Tym czasem w spólne p rzeby w anie z dziećm i znacznie i głęboko niedoroz­ w iniętym i pozbaw ia ich w d u żym stopniu sty m u lac ji środo­ w iskow ej, ty m bard ziej że zaznacza się u n ich n iek o rzystny tre n d do zrów n ania się z w ychow ankam i słabiej ro zw inię­ tymi'.

W n iek tó ry ch zak ład ach z n a jd u ją się zarów no chłopcy, jak i dziew częta. A czkolw iek ośrodki k o ed uk acyjne m ają n iew ą t­ pliw ie sw oje .dobre stro n y , to jed n a k często ich d y rek to rzy i p erso nel o p iek u ją cy w sk azu ją na szereg pro blem ów a naw et tru d n o śc i z ty m zw iązanych, poniew aż p raca w nich w ym aga w iększej uw agi, odpow iedzialności, n iejed n o k ro tn ie d odatko­ w ej p racy , zróżnicow anego tra k to w a n ia p a c je n tó w i p a c je n te k , chociażby p rz y organizow aniu zajęć, obozów h arcersk ich , p rz y ­ gotow ania do> 'zawodu. W ym agałoby to z a tru d n ie n ia d o d atk o ­ w ych sił, co nie zaw sze jest m ożliw e, szczególnie w m ały m zakładzie. Zazw yczaj w jed n ym ośrodku p rze b y w ają p a c je n ­ ci o dużej ró żn icy w ieku, do la t 20 a n a w e t starsi, o bardzo różny m usposobieniu: z n iek tóry m i z n ich . zwłaszcza p erso ­

(9)

nel żeński, m iew a niekiedy pow ażne k łop oty, g d y np. d any w ychow anek jest bardzo silnie Zbudowany, a trzeb a w ykonać szczepienie o chronne lub zabiegi stom atologiczne; zoib. W a- n y u ra i Lufooiński (1978). W ydaje się, iż k o rzy stn iej byłoby, jeślib y p rzy n a jm n ie j tak ic h tru d n y c h w ychow anków p rze jął in n y zak ład z p ersonelem m ęskim .

W ty m sam ym zakładzie p rzób y w ają zw ykle rów nież w y ­ chow ankow ie o bardzo różnym stanie zdrow ia, a więc fi­ zycznie zdrow i, dobrze rozw inięci, albo też ty lko częściowo sp ra w n i i obłożnie chorzy, p rz y czym liczba chorób w spół- w y stę p u ją c y ch jest u nich bardzo· duża (R osiński 1977). W te n sposób zak ład m a c h a ra k te r w ieloprofilow y i w ielo fun kcyjny , częściowo zbliżony do szp itala, p rz y czym nie zaw sze dyspo­ n u je odpow iednią kaidrą lek a rsk ą, p ielęg n iarsk ą i m ożliw oś­ ciam i rew alid acy jn y m i, zw łaszcza jeśli je s t o d dalan y od m ia ­ sta i w ażniejszych szlaków k o m u n ikacy jn ych .

D ecydującą rolę w rew alid acji oligofreników i w p rzy go­ to w an iu ich do przy szły ch zadań życiow ych o d gry w ają n ie­ w ątp liw ie k w alifik acje p erso n elu zatrudnionego oraz jego z a ­ angażow anie. N ie b ez znaczenia je s t też odległość zak ład u od w iększych ośrodków m iejsk ich i p rzem ysłow ych, lokalizacja w tere n ie o raz jego funkcjonalność; często bow iem D om y P o ­ m ocy Społecznej m ieszczą się w obiektach, k tó re służyły daw ­ n iej in n y m celom i k tó re nie zawsze dało się w ystarczająco zaadaptow ać do now ych zad ań i celów. D odatkow y problem stanow i rejo n izacja zakładów ; w obecnych bow iem gran icach w ojew ództw zn ajd u je sdę niek ied y zbyt m ała liczba zakładów , do k tó ry ch k iero w an i są głębiej upośledzeni w m iarę w olnych m iejsc. Z akładów zaś jest w k ra ju nadal jeszcze za m ało, więc czas oczekiw ania na p rzy ję cie do zakładu ulega znacznem u w y dłużen iu , co n iew ątp liw ie o db ija się nieko rzystn ie na p ro ­ cesie rew alid acji i socjalizacji w ychow anków .

A czkolw iek liczba Dom ów Pom ocy Społecznej i n a k ła d y na idh u trzy m an ie z ro k u na ro k w z ra sta ją , to· je d n a k w sy ­ tu acji, gdy zapotrzebow anie na now e m iejsca jest w iększe niż możliwości ich zaspokojenia, trzeb a je o p tym alnie w y korzy ­ stać, z uw zględnieniem zarów no w ydolności psychofizycznej upośledzonych i ich szans rozw ojow ych, jak rów nież k w a lifi­ k a c ji personelu, w aru n k ó w lokalow ych i środow iskow ych za­ k ład u . W ydaje się, iż p rzed e w szy stk im w a rto b y wziąć pod uw agę w iększą sp ecjalizację ośrodków opiekuńczych, co nie­ w ą tp liw ie pozw oliłoby na w yraźne u sp raw n ien ie i in te n sy fi­ k ację rew alid acji i socjalizacji upośledzonych. U łatw iłoby to

(10)

rów nież w p ew n ej m ierze p racę perso n elu, m ożna b y też le­ piej w y ko rzy stać w a ru n k i lokalow e, techniczne, teren o w e a czasem i gospodarcze danego zakładu.

W ydaje się, iż k o rzystn ie byłolby kierow ać poszczególnych upośledzonych do zak ład u o jak im ś określonym p ro filu rew a ­ lid acy jn y m bądź opiekuńczym , zaś w razie p o trzeb y p rze ­ nieść w ychow anka do innego zak ład u , k tó ry bardziej odpo­ w iad ałb y jeigo m ożliwościom psychofizycznym . P rzed e w szy st­ kim w a rto byłoby tw o rzy ć osobne zak ład y dla um iarkow anie upośledzonych, ale fizycznie p ełn o sp raw n y ch , gdyż oni ro k u ją najw iększe nadzieje na stosunkow o duże usam odzielnienie się życiow e, jeśli pro ces ich ed ukacji będzie p rzebieg ał p raw id ło ­ wo. M ożna b y w ta k ic h zak ładach stw orzyć dla nich m ożliw ie k o rzy stn e w a ru n k i rozw oju, z a tru d n ić odpow iednie k a d ry k w a ­ lifikow ane, zwiększyć m ożliwości przy uczen ia do zaw odu, ew en tu aln ie za tru d n ie n ia w p rzy zak ład ow y m ośrodku p ra c y chronionej, zorganizow ać bazę w arsztato w ą i zaplecze te c h ­ niczne. Z kolei inne zakłady, zw łaszcza m ałe, bardzo odległe od w iększych skupisk m iejskich i przem ysłow ych, nie dyspo­ nu jące odpow iednio kw alifikow anym person elem pedagogicz­ nym i in stru k to ra m i o raz w a rsztatam i szkoleniow ym i, m o­ głyby np. p rzejąć p a c je n tó w obłożnie c h o ry ch lub najgłębiej niedorozw iniętych, k tó ry c h s ta n zdrow ia nie ro k u je żadnej łub praw ie żadnej p o p raw y. Być może, iż n iek tó re ośrodki opiekuńcze nie b y ły b y Zbyt zadow olone z tak ie j reo rg an iza­ cji, jeślib y np. m iały sam ych w ychow anków głęboko upośle­ dzonych obłożnie chorych. W w y n ik u tak iej reorgan izacji ogól­ n a liczba m iejsc w D om ach Pom ocy Społecznej u leg łaby za­ p ew n e niew ielkim zm ianom ; być może, iż n aw et uleg łaby zw iększeniu, gdyż jeślib y w jak im ś zakładzie b y ły np. sam e dzieci leżące, to m ożna by dodatkow o w ykorzystać jeszcze n a salę chorych dotychczasow e pom ieszczenia d la szkoły życia lub częściowo baw ialnie, zaś niektó re e ta ty pedagogiczne p rz e ­ kazać zakładow i, k tó ry o trzy m ał dzieci upośledzone w stopn iu u m iark ow an ym , gdzie b y ły b y znacznie bard ziej p rzy d a tn e. Można by też w ted y lepiej w y k o rzy stać w yk w alifiko w ane k a d ry z zak resu psychologii defektologicznej i p o k rew nych dziedzin. N ajw ięcej jed n a k zy sk alib y n iew ątpliw ie n a tak iej reo rg an izacji upośledzeni w sto p n iu 'um iarkow anym a częścio­ wo i znacznym , gdyż dysponow aliby w iększym i m ożliw ościa­ m i odpow iedniego p rzygotow ania się do sw oich przyszłych zadań i p ełn ien ia pożytecznej roli w społeczeństw ie.

(11)

4. ZWIĘKSZANIE SAMODZIELNOŚCI ŻYCIOWEJ OLIGOFRENIKOW

A czkolw iek w zm ianki o opiece nad głębiej upośledzonym i sięgają w iele w ieków wstecz, m. in. rów nież w Polsce, to jed n a k sy stem atyczne p ró b y oddziaływ ania wychow aw czego na głębiej niedorozw iniętych um ysłow o p o d jęli dopiero ok. 180 la t tem u J. M. G. I ta rd i S. Séguin we F ra n cji. Itard , zająw szy się tzw. dzikim chłopcem z A veyron, k tó ry w yrósł w zupełnej izolacji, ocenił dość n eg aty w nie szanse rew a li­ d acji i socjalizacji głąbiej upośledzonych. Na w y n ik a c h jego bad ań oparli także swe w nioski w tej dziedzinie późniejsi a u ­ torzy, jak Pestalozzi, M ontessori, D ecroly i D escoendres. Do­ piero w o statn ich 'dziesięcioleciach zaczęto przeprow adzać na coraz szerszą skallę b adan ia ek sp ery m en taln e, m ające na celu ocenę m ożliw ości psychicznych upośledzonych, zm niejszenie ich zależności od otoczenia, zw iększenie ich sam odzielności życiow ej, przysposobienie do a k ty w n e j roli w społeczeństw ie, przygotow anie do m ożliw ie sam odzielnej p ra c y zaw odow ej. Do szybkiego postępu naukow ego w tej dziedzinie p rzy czy nili się w niem ałej m ierze rodzice dzieci upośledzanych, k tó rz y in d y ­ w idu aln ie bądź zrzeszeni s ta ra li się zainteresow ać sw ym i pro­ blem am i, kłopotam i, a czasem i osiągnięciam i szersze kręgi społeczeństw a, naukow ców i in s ty tu ty badaw cze; zob. G ał­ kow ski (1979).

Często jed n ak dziecko głębiej upośledzane, zwłaszcza p rz e ­ byw ające w środow isku rodzinnym , m im o iż jest fizycznie sp raw n e, nie jest należycie p rzyzw yczajone chociażby do częściowej sam odzielności w zakresie h ig ien y i sam oobsługi p rz y spożyw aniu posiłków i u trz y m an iu porząd ku. M ożna n ie ­ k ied y podziw iać opiekow anie się tak im dzieckiem ; szkoda, że nie zawsze tow arzyszy tej troskliw ości przyw yczajande p o d­ opiecznego chociażby do n ajp rostszy ch czynności, p o trz e b ­ n y c h w życiu codziennym i do jakichś fu n k c ji u żytecznych. W drażanie tak ich n aw yków sam oobsługow ych w ym aga od w ychow aw ców n iew ątp liw ie dużo czasu i cierpliw ości oraz u m iejętn o ści pedagogicznych; o w iele szybciej bow iem m ożna je sam em u uibrać, n ak arm ić czy też um yć; uczenie ty c h czy n ­ ności zaś może trw ać w iele tyg o d ni lub m iesięcy i to bez pew ności, czy re z u lta t będzie pozy tyw n y .

■Również zakłady opiekuńcze m ia ły do niedaw na w ty m za­ k resie dość zróżnicow ane osiągnięcia. N a p rz y k ła d w USA, ja k w yn ik a z b ad ań T ra ja n a i wsp. (1973), ty lk o ok. 15% spo­ śró d p rz y ję ty c h do zakładu dzieci głęboko u p ośledzonych n a ­

(12)

uczyło się czynności sam oobsługow ych; podobna s y tu a c ja za­ chodziła wg K an e (1978) rów nież w RFN. Je d n a k w ostatnich latach zaznaczyła się w tej dziedzinie w y raźna popraw a, gdyż w różnych k ra ja c h udało się nauczyć n aw et po nad 50% upo­ śledzonych w stopniu głębokim p o dstaw ow ych form sam o­ obsługi w ty ch zakładach, w k tó ry c h pod jęto w ty m celu sy ­ stem atyczne zabiegi pedagogiczne, i zatru d n io n o dodatkow y personel, alby mógł więcej czasu pośw ięcić poszczególnem u w ychow ankow i oraz gdy kierow ano się w tej p ra c y w yty cz­ nym i, op racow anym i przez w y b itn y ch specjalistów ; zob. Ey- m an, T ar ja;n i C assady (1970).

Z akłady w Polsce mogą się w tej dziedzinie w ykazać po­ w ażnym i osiągnięciam i. N iektóre D om y Pom ocy Społecznej widzą w ty m nieom al swe szczytow e osiągnięcie, jeśli m ożli­ w ie każde dziecko zdołało nauczyć się p rzy n a jm n ie j n a jp ro s t­ szych czynności sam oobsług owych. Z d arzały się niek iedy w ta ­ kich zakładach sy tuacje, iż rodzice lu b dotychczasow i opie­ kunow ie b yli ogrom nie zdziw ieni, iż dziecko nauczyło się tego naw et w dość k ró tk im czasie; byli bow iem prześw iadczeni, że nie jest do tego zdolne; w k ilk u p rzy p a d k a c h dali się n aw et unieść przesad n em u optym izm ow i i zastan aw iali się n a d jego przeniesieniem do zak ład u specjalnego· d la lekko upo śled zo­ nych lub do zw ykłej szkoły, a rg u m e n tu ją c, że jest już p rz e ­ cież „praw ie n o rm a ln e ”. B y łab y w ięc w skazane, b y rodzice ■takiego dziecka zostali odpow iednio poinform ow ani o jego m ożliw ościach psychofizycznych, szansach jego rozw oju i m e­ todach uczenia go p ro sty ch czynności. Szczególną rolę w tej dziedzinie moigłyby odegrać p oradnie specjalistyczne i dobrze zredagow ane poradnik i dla rodziców.

N asuw a się p y tan ie, czem u należy przypisać częste niepo­ w odzenia w nauczaniu dziecka upośledzonego niekiedy n aw et p ro sty c h czynności. W edług K an e (1978) zasadnicza trudność polega na ty m , iż takie dziecko uczy się w in n y sposób niż osoba norm alna. P rzede w szystkim nie jest w stan ie samo w y­ uczyć się złożonych zachow ań; m uszą być rozłożone na p ro s t­ sze ele m en ty składow e. Odnosi się to rów nież do różnych •czynności samooibsługoiwych, mimo iż osobie n o rm aln ej mogą w ydaw ać się m ało skom plikow ane. Na p rz y k ła d dziecko zd ro ­ we p o tra fi bez większego tru d u nauczyć się całej sekw encji ruchów , n aw et bez uprzedniego zadem onstrow ania przez oso­ b y starsze ty ch czynności, k tó re prow adzą do celu, p rzy p u ść­ m y um ycia się, u b ra n ia się, p o sp rzątan ia czegoś, zgodnie z o trzy m an y m poleceniem ; nie trzeb a m u pokazyw ać

(13)

poiszcze-gólnych etapów tej czynności; początkow o będzie robiło w praw d zie p rz y ty m w iele zbyteczn ych a n aw et n iesk o ord y­ now anych ruchów , w końcu w ybierze jed n a k n a jsk u te cz n iej­ szą m etodę i zap am ięta ją. N atom iast głębiej upośledzonem u dziecku nie w y starczy dać polecenie: „U bierz się ” ; gdyż po p ro stu nie wie, ja k to m a zrobić; podobnie b ezrad n e będzie, gdy otrzym a in n e złożone zalecenie. T rzeba nauczyć go po­ szczególnych etapów w yk o nan ia tego zadania, k tó re m uszą być m ożliw ie proste, sk uteczne i szybko· p row adzące do celu; por. W olska i wsp. (1967). Często okaże się n a w e t ko rzy stne form ow anie takiego, ru c h u i k iero w an ie nim u takiego dziec­ ka, do czasu aż go w y starczająco o p an u je, zapam ięta i spon­ tan icznie lulb na polecenie p o tra fi samo pow tórzyć. M etoda ta d aje np. dobre efek ty p rz y uczeniu dziecka spożyw ania po­ siłków i p o sługiw ania sdę ró żn y m i przed m iotam i codziennego •użytku. M ożna tu nadm ienić, iż tak ie „kształto w anie ru c h ó w ” dało np. bardzo dolbre re z u lta ty w n auczaniu m ałp człeko­ k ształtn y ch uproszczonego języ k a gestów dla oisób głuchonie­ m ych; zoib. P a tte rs o n (1978). Skuteczne bow iem naśladow anie ak cji w idzianej może okazać się d la osoby upośledzonej n ie­ kied y zb yt tru d n e .

Z pow yższego w ynika, iż decydującą rolę w procesie usa­ m odzielniania w y ch ow an k ó w odgryw ać będzie odpowiednio w y k w alifik ow an y p erso n el pedagogiczny. J e s t więc rzeczą w skazaną, b y zapoznać go z celam i, m etodam i i osiągnięciam i z tej dziedziny i podnieść jego kw alifikacje.

5. PRZYGOTOWANIE UPOŚLEDZONYCH DO SYSTEMATYCZNEGO WYKONYWANIA CZYNNOŚCI UŻYTECZNYCH I PRACY

ZAWODOWEJ ORAZ DO ŻYCIA W SPOŁECZEŃSTWIE

M im o różnych problem ów , zw iązanych niek iedy z częścio­ w ym b ra k ie m p o trzeb n y ch k a d r pedagogicznych lub w yposa­ żenia technicznego i w arsztatow ego, w iele zakładów osiąga bardzo p ięk n e r e z u lta ty w zak resie zw iększania sam odziel­ ności życiow ej sw ych w ychow anków , w drożenia ich do w yko­ n y w an ia ró żn ych fu n k cji użytecznych, a czasem n a w e t p rz y ­ uczenia ich do jakiegoś prostego zawodu. Poniew aż realizacja tego zad an ia jest procesem d ług o trw ały m , dlatego a sp ek t te n •należy ju ż w cześnie uw zględniać w edu k acji upośledzonych i z biegiem czasu intensyfikow ać w ysiłki szkoleniow e. Jeśli więc w w ieku k ilk u lat w y raźn ie dom inow ać będą różne za­

(14)

baw y ruchow e, usp raw n iające, p rzyzw yczajenie do różnych fo rm sam oobsługi i w y konyw ania p ro sty ch poleceń p orząd ­ kow ych, to w w ieku k ilk u n a stu la t p ro g ram w ychow ania i kształcenia podopiecznych będzie znacznie obszerniejszy. Nie byłoby bow iem w skazane, by k ilk u n a sto le tn i chłopcy czy dziew częta b ra li udział w zasadzie ty lk o w ty ch sam ych za­ baw ach czy zajęciach co dzieci k ilk u letn ie, gdyż pow odow a­ łoby to ich d egradację psychiczną. W iadom o, iż nie są w s ia ­ nie przysw oić sobie p raw ie żadnych w iadom ości teorety czn ych, lecz ty lk o n iek tó re p rak ty czn e; dlatego n a tę dziedzinę w arto zw rócić szczególną uw agę i odpow iednio intensy fik ow ać od­ działyw anie pedagogiczne.

M ogą to być początkow o zajęcia różnego ty p u w e w n ą trz za­ kładu , m. in. porządkow anie pom ieszczeń, pom aganie m łod ­ szym dzieciom, pomoc p rz y ro zdaw aniu posiłków , p ielęgnacja kw iató w doniczkow ych i ogrodow ych, w ykonyw anie n iek tó ­ ry c h p rac k u ch en ny ch i gospodarczych. Je śli np. jak aś g ru p a dziew cząt upośledzonych nauczy łąb y się dobrze w ykonyw ać prace zw iązane ze sp rzątan iem pom ieszczeń, n a p ra w ą, p ra ­ niem i praso w aniem bielizny (niektóre zak ład y m ają p o d tym w zględem niezłe osiągnięcia), to po n a b ra n iu odpow iedniej w p ra w y m ogłaby tak a g ru p a podjąć p rac ę tego ty p u np. w jakim ś szpitalu lu b in n y m zakładzie, gdzie nieraz są kło ­ p o ty z z a tru d n ie n iem potrzeb n ej liczby salow ych i s p rz ą ta ­ czek, zwłaszcza w silnie uprzem ysłow ionych regionach, od­ czuw ających n iek iedy p o w ażn y deficyt rą k do p racy . W p e w ­ nych sy tu acjach m ogliby n aw et być dowożeni do takiego m iejsca p ra c y albo też n iek tó re p race m ogłyby być w ykonane w przy zak ład ow y m ośrodku p rac y chronionej.

Tylko część zakładów d y sponuje odpow iednim i m ożliw oś­ ciam i technicznym i i k adrow ym i, po zw alającym i przygoto­ wać w ychow anków do w yko ny w an ia nieskom plikow anych za­ jęć uży teczn y ch i prostego zaw odu, p rzy ty m odpow iadającego ich predyspozycjom psychofizyczny,m lub zainteresow aniom . Tym czasem ,/oez przygotow ania do p ra c y zaw odow ej n ie m oż­ na m ówić o p e łn e j re w a lid a c ji” (B erling 1975: 48); w s y tu a ­ cjach uzasadnionych w arto b y łoby więc starać się o przen ie­ sienie w ychow anka do innego zakładu, gdzie m iałb y lepsze w aru n k i rozw oju. Nie zaw sze będzie to zadaniem pro stym , gdyż zakładom często zależy na tym., by mieć podopiecznych m ożliw ie sp raw n y ch , poniew aż w y m agają oni m niej pracy i opieki, a bardziej rozw inięci spośród nich mogą n aw et po­ móc p rzy n iek tó ry ch zajęciach dom owych.

(15)

Tego rod zaju w drożenie do różnych p ra c porządkow ych, do­ m ow ych i gospodarczych może okazać się dla w ychow anków bardzo korzystne; uczy ich bow iem zaradności, obowiązko­ wości, w y rab ia w nich poczucie odpow iedzialności, p rzyzw y­ czaja ich do zachow ania porządku oraz zwiększa ich sam o­ dzielność życiową. W ykonyw anie tego ty p u fu n k cji pom oc­ niczych pow inno jed n a k stanow ić tylko pew ien eta p przejścio­ w y we w łaściw ym przygotow aniu w ychow anków do p ra c y za­ w odow ej i zw iększonych zadań życiow ych. W ydaje się, iż w a r­ to byłoby przed y sk u to w ać problem , czy nie byłoby pożytecz­ nie zgrupow ać m łodzież b ardziej sp raw n ą (np. po 15 ro ku życia) w k ilk u dużych ośrodkach szkoleniow ych, gdzie m ia ­ łab y m ożliw ie optym aln e w aru n k i rozw ojow e, zwłaszcza pod w zględem zawodowym . M ożna b y łoby w ted y znacznie lepiej uw zględnić jej m ożliwości psychofizyczne, uzdolnienia i za­ intereso w ania jakim ś k o n k retn y m zajęciem , nip. rolniczym , rzem ieślniczym , zwłaszcza jeśliby w ychow anek w idział inne osoby p rzy tak iej p ra c y lub sam m ógł spróbow ać sw ych sił czy też odbyć staż w stępny. Ł atw iej te ż m ożna by w tedy stw ierdzić jego p rzy d atn o ść do zawodu, lub do takiego z a ję ­ cia. Z ak ład tak i m iałb y więc c h a ra k te r zbiorczej, w ieloprofi- low ej szkoły zawodowej z in te rn ate m , w k tó re j m ogłaby uczyć sdę rów nież m łodzież upośledzona m iejscow a i dojeż­ dżająca z okolicy. Można by w y typ o w ać w ty m celu jed en z już istn iejący ch zakładów , k tó rem u trzeb a byłoby jed n ak nadać odpow iedni pro fil edu k acy jn y , zwiększyć jego k ad rę in ­ s tru k to rs k ą i pedagogiczną, rozbudow ać w a rsz ta ty i w yposa­ żyć go w różne pomoce techniczne.

Poszczególne zak ład y m ogłyby w te d y do takiego ośrodka początkow o na próbę, a potem na sta łe kierow ać w szystkich odpow iednich k an dy d atów , k tó ry m tak ie przen iesienie n ale­ żałoby przedstaw ić jako w yróżnienie i aw ans życiow y, a nie jako pozbycie się ich z zakład u lub jako k arę. M ożna b y ­ łoby np. ju ż dwa lata wcześniej pojechać z ew en tu aln y m i k a n d y d atam i na kilka d n i do. takiego zakładu, aby ich odpo­ w iednio zainteresow ać, zachęcić, naocznie przekonać i p sy ­ chicznie nastaw ić. U n iknęłoby się w ted y sy tu a c ji p rze d sta ­ w ionej przez jednego z d y rek to ró w D om u Pom ocy Społecznej: „M am tu grupę rozg arn ięty ch chłopców; m ożna b y ich za­ tru d n ić w jak im ś ogrodnictw ie lulb hodow li zw ierząt; chętn ie by to robili; n ieste ty u m nie ku tem u nie m a w a ru n k ó w ” . F aktycznie, położnie teren o w e i c h a ra k te r budow li nie po­ zw alały na p row adzenie tego ty p u działalności gospodarczej.

(16)

C hłopcy ci pom agali w ięc personelow i w u trzy m y w an iu po ­ rządków w zakładzie.

N iek ied y w ychow ankow ie są przy u czeni do w ykonyw ania zajęć, k tó re są a k u ra t specjalnością zatrudnionego w zakładzie in stru k to ra lu b w ychow aw ców , chociaż w zw iązku z ty m n a ­ suw ają się czasem p ew n e w ątplw ości, np. gdy chłopców fi­ zycznie dobrze rozw in iętych uczy się h afto w an ia i innych ro ­ bótek ręcznych, co n iek tó rzy z nich robili zresztą dość urnie- . jętnie, a dziew cząt w inym zakładzie p rac, k tó re w ym agały większego w ysiłku fizycznego. C hyba byłoby lepiej uczyć chłopców in n y ch zajęć, np. p ro d u k o w an ia p ustak ó w , p ły t chodnikow ych, dachów ek i innych elem entów ceram icznych, na k tó re istn ie je czasem duże zapotrzebow anie. N iew ątpliw ie zakład m ały, odległy od szlaków k o m u n ik acy jn y ch i w ięk­ szych ośrodków przem ysłow ych i m iejskich nie będzie n a ogół w stanie stw orzyć odpow iednich m ożliwości przyuczenia do ja ­ kiegoś zaw odu swoim w ychow ankom ; może to jed n a k zrobić

duży ośrodek szkoleniow y w jak im ś w iększym m ieście lu!b w jego pobliżu; łatw iej by łoby też w ted y zaangażow ać odpow iednich in stru k to ró w . P rzypuszczalnie w tak im c e n traln y m zakładzie szkoleniow ym chętnie podjęliby się in stru k ta ż u n aw et w czy­ nie społecznym , n iek tórzy em eryto w an i rzem ieślnicy i r e n ­ ciści a n aw et ludzie w p ełn i p ro d u k ty w n i, ew en tu aln ie w r a ­ m ach stażu niek tó re g ru p y studentów ; w yd aje się, iż in ic ja ­ ty w a tego ty p u p rz y ję ła b y się i w naszym k raju .

A by m łodzież m ogła jed n ak sprostać ty m zw iększonym zadaniom w ta k im ośrodku, należałoby już stosunkow o wcześnie rozw ijać w dzieciach odpow iednie naw yki, zw łasz­ cza k o n tro lę swego zachow ania, dostosow anie się do innych, w ykonyw anie poleceń., u trzy m y w an ie porządku. Z akład sp eł­ nił w te d y dobrze swe zadania rew a lid ac y jn e i w ychow aw cze, jeśli udało m u się doprow adzić jak n ajw ięk szą liczbę „w ycho­ w anków do poziom u um iejętności pozw alającego im p racą ło­ żyć chociaż częściowo na w łasne u trz y m a n ie ” (Hese, Now ak Szukis 1971: 17; por. M alinow ski 1973, O lechnow icz 1973).

6. ROLA PRACY W ŻYCIU UPOŚLEDZONYCH UMYSŁOWO

W ykonyw anie p ra c y użytecznej pozw ala nie tylko na za­ spokojenie potrzeb życiow ych jednostki, ale ponadto „w yw ie­ ra ogrom ny w pływ n a kształtow anie się psychiki i rozw ój osobowości człowieka. W zakładzie p racy upośledzony u m ysło­ wo nabyw a um iejętności korzy stan ia z różnorodnych usług

(17)

socjalnych i zdobyw a dośw iadczenie p rz y d a tn e m u także w ży- <ciu poza p ra c ą ” (Berling 1975: 48). Z apew nienie zajęcia w y ­

chow ankom , szczególnie przez m ałe zakłady, oddalone od ośrodków przem ysłow ych, może nastręczać w iększe p ro b le­ m y; czasem zary so w u ją się p ew n e tru d n o ści p rz y naw iązaniu k o n tak tó w m iędzy zakładem w ychow aw czym a jakim ś przed ­ sięb io rstw em czy spółdzielnią lub gospodarstw em rolnym ; b ra k niek iedy odpow iednich tra d y c ji, czasem w yraża się scep­ tycyzm , czy upośledzeni sobie z danym i zajęciam i poradzą, a lb o też są kłop o ty z o trzym aniem urządzeń p ro d u k cy jn y ch i surow ców . N ie zaw sze p o tra fi zak ład załatw ić pozy tyw nie te sp raw y , co m ożna uznać za zjaw isko n iekorzystne, poniew aż w ielu w ychow anków , po odpow iednim przeszkoleniu m ogłoby stać się częściowo lub w pełni osobam i p ro d u k ty w n y m i. Na p rz y k ła d d y re k to r Dom u Pom ocy Społecznej w B obrku k. O św ięcim ia w yraziła p rzekonanie, iż „m ożna by przyuczyć do zaw odu i zatru d n ić co n ajm n iej 3/4 m oich podopiecznych; n ie s te ty ty lk o dla części z nich starczy m iejsca i stanow isk p ra c y w przyzakładow ym ośrodku p rac y c h ro n io n e j”. Można czasem podziw iać ogrom ną inw encję, ta le n t organizacyjny i osiągnięcia n iek tó ry ch zakładów w dziedzinie przysposobie­ n ia m łodzieży do w ykonania p rac y zaw odow ej; w arto by je d ­ n a k te odosobnione n ieraz in ic ja ty w y poszczególnych z a k ła ­ dów c e n traln ie w spierać i koordynow ać, n iekied y upow szech­ nić, ew en tu aln ie nadać im wyższą form ę organizacyjną, cho­ ciażb y przez tw orzenie zakładów o jakim ś określonym p ro ­ filu p ro d uk cji, np. rolnym , hodow lanym czy rzem ieślniczym , w przy zak łado w y m ośrodku p ra c y chronionej, dokąd m ożna by łob y skierow ać rów nież m łodzież z in n ych zakładów , aby m ogła pracow ać zgodnie ze sw ym i m ożliw ościam i i upodo­ baniam i. Prow adzałoby to ido w iększej specjalizacji z ak ła­ dów , a ty m saimym um ożliw iałoby to osiąganie k o rz y stn ie j­ szych rez u lta tó w rew alidacy jn y ch . Pozw oliłoby to też lepiej w yko rzy stać u m iejętności i dośw iadczenie zatru d n io n y ch tam in stru k to ró w i w ychow aw ców oraz skoncentrow ać środki m a ­ te ria ln e na jedn ej dziedzinie, zam iast rozpraszać je w róż­ ny ch k ieru nk ach .

W ydaje się, iż b y ło b y więc korzy stn iej, jeślib y w jak im ś zakładzie, k tó ry m a energicznego i przedsiębiorczego d y re k ­ to ra i odpow iednią k ad rę w ychow aw ców i in stru k to ró w oraz d y sp o n u je odpow iednim i pom ieszczeniam i i urządzeniam i w arsztato w y m i, dobrym i k o n tak ta m i z jak im ś zakładem p rze ­ m ysłow ym luib spółdzielnią, było zam iast 12 ró żny ch grup

(18)

w ychow anków „w w ieku od 4 do 28 lat, od całkow icie n ie­ sp raw n y ch do p ełn o sp raw n y ch fizycznie, z niedorozw ojem um ysłow ym różnego sto p n ia ” (A ugustynek i S tern alsk i 1975: 59) ty lk o jak a ś jedn o ro d na gru p a m łodzieży upośledzonej, lecz p ełn o sp raw n ej fizycznie, gdyż m ożna byłoby w ted y znacznie rozw inąć prod uk cję, p rac a zaś p erso n e lu sta ła b y się bardziej in te resu jąc a , w y d ajn a i lżejsza. Natomiast; dzieci kalekie, le­ żące, głęboko niedorozw inięte, bez szans rew a lid ac ji m ogłyby zostać z takiego zak ładu przeniesione do innego ośrodka opie­ kuńczego, k tó ry tak ich m ożliw ości uczenia i z a tru d n ie n ia nie ma. W ydaje się bow iem , iż um iarkow anie upośledzonym tak a reorganizacja stw o rzy łab y lepsze szanse rozw oju i z a tru d ­ nienia, zaś n ajsłab iej rozw inięty m podopiecznym w niczym b y nie za-szkodziła.

N aw et p rzy zachow aniu obecnej s tr u k tu ry organ izacyjnej zakładów nie zostały jeszcze w p ełn i w ykorzy stan e w szystkie m ożliw ości zatru d n ie n ia w ychow anków . W w ielu przy p ad k ach w ładze n ad rzędne m ogłyby dopomóc zakładom lu b n aw et je w yręczyć w naw iązy w aniu k o n tak tó w z przem ysłem , w u rz ą ­ dzaniu w arsztató w szkoleniow ych i p ro d u k cy jn y ch , p rzydzie­ lan iu zam ów ień, d o starczaniu surow ców i zbycie p ro d u k tó w lub zm ianie jednego ty p u pro d u k cji n a inny. S p raw a ta jest w a rta zachodu, gdyż z dotychczasow ych dośw iadczeń z ak ła­ dów, k tó re zorganizow ały ośrodki p ra c y chronionej lub p o sta ­ ra ły się o za tru d n ie n ie w ychow anków w jak im ś zakładzie w y ­ tw órczym , w y n ik a, iż ,,ze w zględu na duże zaangażow anie em ocjonalne w w ykonyw aną pracę, jakość jej jest co n a jm n ie j rów na jakości p rac y osób spoza dom u” (A ugustynek i S tu ­ dzińska 1979: 54); por. Różycka (1959), D ybw aad (1966). W arto b y łob y jed n ak zastanow ić się n a d celow ością stw o rzen ia ja ­ kiegoś dużego k om pleksu wytw órczo-m ieszkanioiw ego z w ielo­ branżow ą pro d u k cją i usługam i rzem ieślniczym i, gospodar­ stw em rolno-hodow lanyim i ośrodkiem szkoleniow ym d la m ło­ dzieży upośledzonej; pozw oliłoby to na znaczne zw iększenie p ra c i zajęć, k tó re m ogliby w ykonać upośledzeni.

P e w n e p ro b le m y nasuw a też sposób w y nag rad zania czy p re ­ m iow ania upośledzonych za w ykonaną pracę. Zazw yczaj za­ robione p rzez nich pieniądze są deponow ane na książeczkach PK O . W iadom o jed n ak , że upośledzeni m ają bardzo n ieja sn e rozeznanie w w arto ści 'pieniędzy, zaś ich u m iejętności licze­ n ia są z reg u ły bardzo ograniczone; dlatego zapis w książecz­ ce oszczędnościow ej m ało przem aw ia do ich w yobraźni. A by zwiększyć ich zain tereso w anie bodźcam i m a te ria ln y m i, m ożna

(19)

by nip. w prow adzić na u ży tek podopiecznych zakładu „w e­ w n ę trz n y sy stem p ien iężn y ”, k tó ry odpow iadałby urzędow e­ m u zapisow i w ich książeczce PK O . M ogłyby go tw orzyć np. różnokolorow e żetony lub inine z m cżk i, k tó re m ożna by w k le­ jać w odpow iednią „książeczkę oszczędnościow ą”. W ychow an­ ko w ie m ielib y p rz y ty m sporo saty sfak cji.' uczyliby siię trochę liczyć lub p rzy n ajm n iej porów nyw ać, m ieliby w ted y b a r­ dziej rea ln e pojęcie o sw oich w k ład ach niż takie, że jest ich „m ało”, ,ydużo” czy „bardzo d u żo ”, m ogliby śledzić ich p rz y ­ ro st lu b ubytek. Stosow nie do tego system u m ogłyby też być oznakow ane przedm ioty do sprzedaży w zakładow ym kiosku, k tó re m ogliby tam w ychow ankow ie inalbywać za zgodą sw ych opiekunów . W ydaje się, iż tak i system rozliczeniow y stan o ­ w iłby dodatkow y bodziec do in ten sy w n iejszej i bardziej s ta ­ ra n n e j pracy.

W zw iązku z p racą zarobkow ą upośledzonych p o w sta je jesz­ cze szereg inn ych k w e stii praw n o-ety czny ch, m. in. odpow ie­ dzialności w razie w ypadku p rzy p racy; ryzyko takie jest w praw dzie niew ielkie, gdyż zazw yczaj w y k o n u ją zajęcia „bez­ pieczn e” , p od dośw iadczonym okiem opiek una lub in stru k to ­ ra , niem niej całkow icie w ykluczyć go nie można. Podobnie przed staw ia się p roblem odpow iedzialności za jakość w yko­ n y w a n e j przez nich p rac y i ew entualnego spow odow ania s tra t m a te ria ln y c h i p ro d u k cy jn y ch . Dochodzą tru dności z dyspo­ now aniem pieniędzy, zarobionych przez w ychow anków ; w ia­ domo, iż rozeznanie upośledzonych w h iera rc h ii potrzeb ży­ ciow ych i ich poczucie odpow iedzialności jest ograniczone. Czy m ożna np. częścią zarobionych przez nich pieniędzy w e­ sprzeć rodzinę zatrudnionego, jeśli ta z n a jd u je siię w t r u d ­ n y m położeniu m aterialn y m ? A ja k p ostąpić w sy tu acji, gdy rodzina w ykazała zu pełn y b ra k zain teresow ania się losam i w ychow anka, a teraz, g d y zaczyna zarabiać, zam ierza spro­ w adzić go do dom u albo też dom aga się dysponow ania jego dochodam i; jak w ysokie w inno być tzw . kieszonkow e, pozosta­ w ian e w ychow ankow i do sw obodnego w ydatkow ania; do kogo łub do jakiego grona osób należy o stateczna decyzja w p rz y ­ p ad k u dokonania w iększych zakupów itp.? Nie do unikn ięcia je s t też w ytw orzenie się w śród w ychow anków zakładu w ięk­ szych różnic w stan d ard zie życiow ym , k tó re mogą być p rz y ­ kro odczuw ane p rzez osoby niezdolne do pracy; jak zm n ie j­ szyć ew en tu aln e duże d y sp ro p o rcje w posiadaniu rzeczy oso­ bistych. P rob lem te n odpadłby, jeślib y upośledzeni p ra c u ją ­

(20)

cy byli tylko w w ydzielonych zakładach; zoib. A ugu sty nek i S tudzińska (1979).

P rz y ro zp a try w a n iu różnych zagadnień zw iązanych z p racą w ychow anków nie m ożna oczywiście kierow ać się głów nie jej aspektem ekonom icznym i finansow ym , choć jest n ie w ą tp li­ wie bardzo w ażny. Z ajęcia bow iem przez nich w ykonyw ane m ają dla nich, prócz w artości w ym iernych, jeszcze duże zn a­ czenie p sy ch o terap eu ty czne. S p rz y ja ją bow iem ich lepszem u sam opoczuciu, zw iększają ich zain tereso w an ia i sa­ m odzielność życiow ą, pozw alają naw iązać k o n ta k ty naw et z ludźm i spoza zakładu, czują się dow artościow ani i p rz y d a t­ ni społecznie, moigą o w iele in ten sy w n iej w łączyć się w n o r­ m alne życie społeczeństw a, a przecież to stanow i cel- długo­ trw ałeg o procesu ich rew alid acji i socjalizacji; zoib. T ym ow ski (197*2), M alinow ski (1973), B erling (1975).

7. ZA KOŃCZENIE

Nie zawsze perso n el zakładów posiada odpow iednie k w a li­ fikacje pedagogiczne i zna w w y starczającej m ierze założenia, m etod y i cele rew alid acji upośledzonych; poleiganie na um ie­ jętnościach i dośw iadczeniach w yniesionych z w ychow ania dzieci norm aln y ch m oże okazać się zupełnie n iew ystarczające. Na p rzy k ła d w jed n y m z zakładów „na sześć w ychow aw czyń zatru d n io n y ch w D om u, pięć m a w ykształcenie podstaw ow e, jed n a zawodow e-ifryzjerskie... Żadna n ie zna celów i zadań szkoły sp ecjaln ej prow adzonej p rzy Dom u. Żadna nie zna pojęć: zabaw y tem atyczne, zabaw y k o n stru k cy jn e, zabaw y i gry dydaktyczne, zab aw y ru ch o w e ” ; tru d n o więc dziwić się, iż w zakładzie tym „przez 13 la t usam odzielniono tu tylko je d ­ nego chłopca... k tó ry b y ł zresztą p raw ie n orm alny. Reszta u tk n ęła w D om u (S zejn ert 1980: 7). S y tu a cja tak a należy n ie­ w ątp liw ie do odosobnionych, in n e bow iem zak łady m ogą w y ­ kazać się b ardzo pięknym i nieraz rez u lta tam i rew alid acji i socjalizacji w ychow anków . Na p rzy k ład w jed n y m z a k ła ­ dzie osiem lat tem u zakw alifikow ano aż 48 w ychow anków do p rac y w Spółdzielni Inw alidów , k tó rzy po przejściu badań uzyskali g ru p y inw alidzkie i po d jęli p racę p od okiem do­ św iadczonych in stru k to ró w ; zoib. A u gu styn ek i S tudzińska (1979).

B yłoby więc bardzo korzystne, alby w śród w ychow aw ców upow szechnić in fo rm acje o now ych osiągnięciach w dziedzi­ nie defektologii i re h a b ilita c ji upośledzanych. B ardzo w ażne

(21)

znaczenie dla osiągnięcia jeszcze w iększych efektów rew a li­ d acy jn y c h m a k ształcenie d la potrzeb zak ładó w opiekuńczych w yśoko kw alifik ow an y ch k ad r. Szczególnie ko rzy stn a b y ła ­ b y też bardziej in ten sy w n a w y m ian a dośw iadczeń m iędzy po­ szczególnym i zakładam i, zw łaszcza p ra k ty k i i staże przyszłych w ychow aw ców w jakim ś przod u jący m ośrodku.

Można by tu nadm ienić, iż n iek tó re zakłady m ają niekiedy pew n e p rob lem y ze skom pletow aniem i a k tu a liz a c ją d oku m en­ tów o sw oich w ychow ankach, np. dotyczące etiologii n ied o ­ rozw oju, w y stęp ow an ia chorób dziedzicznych w rodzim e i bliskim p okrew ieństw ie, a także alkoholizm i zaniedbania środow iskow ego itp . G rom adzenie i opracow anie tak ich m a­ teriałó w m iałoby n ie ra z duże znaczenie k liniczne i prak ty czn e, zw łaszcza dla p o rad n ictw a rodzinnego i b adań n ad upośledze­ niem um ysłow ym .

B ardzo ko rzy stn e b y łoby rów nież prow adzenie „dziennicz­ k a ” dla poszczególnego dziecka, w k tó ry m odnotow ano by k o n k re tn e zalecenia psychologa, w yniki stosow anych m eto d pedagogicznych, w ażniejsze w y d arzen ia i zachow anie się p a ­ c je n ta, a także in ne w ażn e in frm acje. Pozw oliłoby to p rześle­ dzić dotychczasow e e ta p y jego 'rew alidacji, um ożliw iłoby szybką o rie n tac ję o jego m ożliw ościach psychfizycznych oso­ b om now o zatru d n io n y m , np. w ychow aw czyniom , psychologo­ wi, p ielęgniarce, pozw oliłoby bezproblem ow o ko nty nu ow ać p racę poprzedników .

W ydaje się, iż in te n sy fik a c ja procesów rew alid acy jn y ch , zwłaszcza w iększa specjalizacja zakładów opiekuńczych, p rzy ­ czyniłaby się w y d a tn ie do w zrostu liczby w ychow anków o w iększej sam odzielności życiow ej i użyteczności społecznej. Ze względu na dobro sam ych w ychow anków , ale tak że w celu zm niejszenia nakładów na te n cel społeczny (w ostatecznym rozrach un ku ), należało b y upośledzonym stw orzyć m ożliw ie opty m aln e szanse rozw oju, czy to w zakładzie opiekuńczym , m . in. poprzez zw iększenie liczby personelu pedagogicznego, czy też w ram a ch szkolnictw a specjalnego i p o rad n ictw a ro ­ dzinnego, a tak że poprzez budow ę now ych ośrodków rew a li­ dacyjny ch , aby ja k n ajw ięcej spośród nich mogło się w łączyć do życia i p ra c y w społeczeństw ie.

8. P IŚ M IE N N IC T W O

A u g u sty n e k A. i M. S tern alsk i. 1975. Praca z dziećm i i m ło d zieżą w w a r u n k a c h za k ła d u dla głęb iej u p o śle d zo n yc h u m ysło w o . „M ate­ ria ły In fo rm a c y jn o -D y d a k ty c z n e ” 19—20, s. 58—69.

(22)

A u g u sty n e k A. i M. S tu dzińska. 1979. K o n tro w e rsy jn e p ro b le m y

w sp ó łcze sn ej re h a b ilita cji opóźnionych w ro zw o ju p ro w a d zo n ej w w a ­ ru n k a ch za k ła d o w y ch . „M ate riały In fo rm a c y jn o -D y d a k ty c z n e ” 22, s.

53—57.

B erlin g Z. 1975. P rzy g o to w a n ie m ło d zie ży u p o śled zo n ej u m y sło w o

do ży cia społecznego. „Szkoła S p e c ja ln a ” 1, s. 48—54.

B ilikiew icz T. 1973. P sych ia tria klin ic zn a , PZW L, W arszaw a. Deles H. 1979. Z ajęcia in d y w id u a ln e z dziećm i u p o śle d zo n ym i u m y ­

słow o w sto p n iu z n a c zn y m i głębokim . H. O lechnow icz (red.), W yc h o ­ w anie i nauczanie głęb iej u p o śle d zo n yc h u m ysło w o , W yd aw n ictw a

S zkolne i P edagogiczne, W arszaw a, s. 41—68.

D ybw aad G. 1966. D yn a m ik a ro zw o ju w n ie d o ro zw o ju u m y sło w y m . „ M ate riały In fo rm a cy jn o -D y d ak ty c zn e” 2, s. 12—23.

E y m an R. K., G. T a rja n , M. C assady. 1970. N a tu ra l h isto ry of

acquisition of basic sk ills b y h o spitalized reta rd ed p a tien ts. „A m e­

ric a n J o u rn a l of M ental D eficiency” 75, s. 120— 129.

G ałkow ski T. 1979. D zieci sp e cja ln ej tro ski. W iedza P ow szechna, W arszaw a.

G oldberg I. I. i B. M. L. Rooke. 1973. ß a d a n ia n a u k o w e i p o stę­

pow anie w y c h o w a w c ze w s to s u n k u do dzieci głęb iej upo śled zo n ych u m ysło w o (w yćw iczalnych). N. G. H a rin g i R. L. S chiefelbusch (red.), M etody pedagogiki specjalnej, PW N, W arszaw a, s. 145—171.

G ra h a m A. S. 1977. T h e C am phill V illage T ru st, annual report

1976—1977. C ham eleon P re ss Ltd.

H ese R., P. N ow ak i D. Szukis. 1971. R eh a b ilita c ja zaw o d o w a w Do­

m u P om ocy Społecznej. „M ateriały In fo rm a c y jn o -D y d a k ty c z n e ” 13,

s. 16—23. .

K aliciń sk a J. 1973. U spraw nianie dzieci głęb iej u p ośledzonych w „szkołach ży cia ”. T. Gałkowskii (red.), W yb ra n e zagadnienia z d e fe k - tologii 11, ATK, W arszaw a, s. 148— 169.

K a n e J. F. u. G. K ane. 1978. G eistig sc h w er B e h in d e rte le rn en le ­

b en sp ra ktisch e F ertig keiten . H. H u b e r V erl., B ern.

K itn a r J. i J. M alinow ski. 1968. R eh a b ilita cja zaw o d o w a m ło d zie ży

u m ysło w o u p o śled zo n ej w sp ó łdzielni in w a lid zk ie j. „M ate riały I n fo r ­

m a cy jn o -D y d ak ty c zn e” 4—5, s. 31—49.

K o strze w a C. E. 1980. O rganizacja b iw a k u dla dzieci głęb iej u p o ­

śled zo n ych u m ysło w o . „Szkoła S p e c ja ln a ” 1, s. 54—56.

L au sch o w a U. 1968. O rodzicach dzieci sp e cja ln ej tro ski. „ M a te ria ­ ły In fo rm a cy jn o -D y d ak ty c zn e” 4—5, s. 95—109.

L auschow a U. 1969. O m o im synu. „M ate riały In fo rm a c y jn o -D y d a k ­ ty c zn e” 8—5, s. 1—9.

M alinow ski J. 1973. P ro b le m y reh a b ilita cji za w o d o w e j i za tru d n ie n ia

osób u p o śle d zo n yc h u m ysło w o . „M ate riały In fo rm a c y jn o -D y d a k ty c z n e ”

18, s. 51—61.

M inczakiew icz E. 1979. M u n d u r harcerski dla d ziecka specja ln ej

troski. „M ate riały In fo rm a c y jn o -D y d a k ty c z n e ” 22, s. 71—73.

M inczakiew icz E. 1980. R ola za jęć p o za le k c y jn y c h w rew a lid a cji

u czn ió w „ szkoły ży c ia ”. „Szkoła S p e c ja ln a ” 1, s. 52—53.

M ru g alsk a K. 1971. Z naczenie ru c h u dla ro zw o ju dziecka. „M ate­ ria ły In fo rm a cy jn o -D y d ak ty c zn e” 13, s. 54—70.

M ru g alsk a K. 1979. Z ajęcia ry tm iczn e . H. O lechnow icz (red.), W y ­

chow anie i n auczanie głęb iej u p o śle d zo n yc h u m ysło w o . W ydaw n ictw a

(23)

M u tafo v S. u. J. H. S charf. 1970. P sychosom atische Z u sa m m e n h ä n ­

ge bei der E n tw ic k lu n g m in d erb eg a b te r K inder. „P sy c h iatrie , N eu ro ­

logie u n d m edizinische P sychologie” 5, s. 161— 172.

O lechnow icz H. 1971. P o trze b y p sych iczn e dzieci głąbiej up o śled zo ­

n y c h u m ysło w o . „M ateriały In fo rm a ey jn o -D y d ak ty c zn e” 14, s. 1—?8.

O lechnow icz H. 1973. W a ru n k i sp rzyja ją ce ro zw o jo w i osobow ości

społecznej dzieci upo śled zo n ych u m ysło w o . „M ate riały In fo rm a c y jn o -

-D y d a k ty c zn e” 18, s. 41—50.

O lechnow icz H. 1979. P o trze b y p sych iczn e dzieci głąbiej u p o śle d zo ­

n y c h u m ysło w o . H. O lechnow icz (red.). W ych o w a n ie i nauczanie głę­ biej u p o śled zo n ych u m ysło w o , W y d aw n ictw a S zkolne i P edagogiczne,

W arszaw a, s. 5—40.

O lechnow icz H. 1975. O dostosow anie m e to d i pro g ra m ó w szk o ły

ży cia do realnych potrzeb u czn ió w u m ia rk o w a n ie i znacznie u m y s ło ­ w o upośledzonych. „M ate riały In fo rm a e y jn o -D y d a k ty c z n e ” 19—20, s. 1C— 27.

P a tte rs o n F. 1978. C onversations w ith a gorilla. „N ational G eo g ra­ p h ic ’’ 154, s. 438—465.

P aw lu s M. i K. M rugalska. 1971, M etoda osiągania czysto ści u dzieci

głęboko u p o śle d zo n yc h u m ysło w o . „M ate riały In fo rm a c y jn o -D y d a k ty c z -

n e ” 14, s. 72—81.

R osiński F. M. 1976a. R o zw ó j so m a ty c zn y i środow isko społeczne

dzieci głęb iej n ie d o ro zw in iętych u m ysło w o . A n tropologia polsk a —

a k tu a ln y sta n b ad a ń , AWF,' P oznań, s. 55—70.

R osiński F. M. 1976b. B adania antropolo g iczn o -śro d o w isko w e nad

chłopcam i ałębiej u p o śle d zo n ym i u m ysło w o . „S tu d ia P h ilo so p h ia e C h ristia n a e ”“l2/1, s. 169— 185.

R osiński F. M. 1977. B u dow a so m a ty czn a i środow isko ro d zin n e oli-

g o fre n ik ó w (p raca hab., m aszynopis, U niw ers. Wrocł.).

R osiński F. M. 1980. I II K ra jo w e S y m p o z ju m P sychologii D efe kto -

logicznej w e W ro cła w iu (20—21 listo p ad a 1978 r.). „S tu d ia P h ilo so ­

p h ia e C h ristia n a e ” 16/1, s. 232—237.

R osiński F. M. (w d ru k u ), R ew a lid a c ja osób głęb iej upo śled zo n ych

u m y sło w o w D om ach P om ocy Społecznej. M a teria ły III K rajo w eg o

S ym pozjum Psychologii D efektologicznej w e W rocław iu.

E.óżycka J. 1959. D ziecko o obn iżo n ej spraw ności u m y sło w e j. Zakł. N ar. im O ssolińskich, W rocław .

S iejko M. 1979. W ych o w a n ie do w sp ó łżycia i w spółdziałania. H. O le­ chnow icz (red.), W ych o w a n ie i nauczanie głęb iej u p o śled zo n ych u m y ­

słow o, W yd aw n ictw a S zkolne i Pedagogiczne, W arszaw a, s. 122—148.

Sow a J. 1980. M iejsce i rola d ru ży n y ha rc ersk ie j „ N ieprzetarty

S z la k ” w szkole specjalnej. „S zkoła S p e c ja ln a ” 1, s. 23—27.

S z e jn e rt M. 1980. T u b y ł nasz dom . „ L ite r a tu ra ” 16 /426/ s. 7 i 15. S zw edzińska A. S. 1974. Z badań a ntropologicznych głęboko u p o śle­

d zo n ych dzieci w w ie k u 3 i 7 lat. „A cta U n iv e rsita tis W ra tisla v ie n sis”

213, s. 45—49.

T a r ja n G., S. W. W right, R. K. E ym an, C. V. K eeran . 1973. N atural

h isto ry o f m e n ta l retardation: Som e aspects o f epidem iology. „A m e­

ric a n J o u rn a l of M ental D eficiency” 77, s. 369—379.

T iz ard J. 1969. W prow adzenie. A. M. C la rk e i A. D. B. C larke (red.), U pośledzenie u m ysło w e, PW N, W arszaw a, s. 13—31.

T om kiew icz S. 1975. W ięź ro d zin y z d zie c k ie m u p o śle d zo n y m u m y ­

słowo. T. G ałkow ski, (red.), W yb ra n e Z agadnienia z D efektologii III,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Badania urabiania próbek no¿em kielichowym specjalnym oraz no¿ami stycznymi obrotowymi przeprowadzono dla trzech w/w pró- bek skalnych, dla sta³ej podzia³ki skrawania t = 10 mm

Niestety, pogarszaj¹ca siê jakoœæ dolomitów zalegaj¹cych w innym, du¿ym i udostêpnionym z³o¿u tego regionu – ¯elatowa – by³a przyczyn¹ zaniechania wykorzystania tej

Skutecznoœæ usuwania b³êkitu metylenowego, czerwieni Kongo, p-chlorofenolu i benzenu z roztworów wodnych przez pirolizat opon, produkty jego karbonizacji i aktywacji oraz dla

P ow ołanie do Przem yśla biskupa Niemca było wynikiem ówczesnej przewagi Niem ców wśród katolików tej ziemi, uważanej za przynależną do Węgier, a

zarówno jako dziecka pochodzącego, jak sama pisze, z rodziny &#34;z problemem alkoholowym&#34; jak i profesjonalistki' zajmującej się od piętnastu lat prowa- dzeniem

Zrealizowanie badań pozwoliło odpo- wiedzieć na pytanie, jak w badanych placówkach przebiega proces wychowawczy związany z przygotowaniem usamodzielnianych wychowanków

Pozwólcie dziecku doświadczać po omacku, wydłuŜać swe korzenie, eksperymentować i drąŜyć, dowiadywać się i porównywać, szukać w ksiąŜkach i materiałach źródłowych,

Prelegowała również w Kinie pod Baranami w ramach programu Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej, a dla Uniwersytetu Dzieci zrealizowała?. warsztaty o