Kazimierz Kłósak
Zagadnienie punktu wyjścia
kinetycznej argumentacji za
istnieniem Boga
Studia Philosophiae Christianae 4/2, 75-112
S tu d ia P h ilo so p h iae C h ristia n a e ATK
4/1968/2
K A Z IM IE R Z K ŁiOSAK
ZAGADNIENIE PUNKTU WYJŚCIA
KINETYCZNEJ ARGUMENTACJI ZA ISTNIENIEM BOGA
W stęp, I. P ró b a oceny a ry sto te le so w sk ie j d e fin ic ji r u c h u jako po d staw y tra d y c y jn y c h fo rm a r g u m e n ta c ji k in e ty c z n e j, II. Z ag a d n ien ie sto su n k u a rg u m e n ta c ji k in e ty c z n e j do po g ląd ó w fizy k i w spółczesnej, III. W spół
czesna fo rm a a rg u m e n ta c ji k in e ty c z n e j za istn ie n ie m Boga.
Wstęp
P rzed podjęciem zasadniczego te m a tu ro zp ra w y po ruszę n ie k tó re k w estie z z ak resu ogólnej teo rii i m etodologii poznania istn ie n ia Boga. B ędą to kw estie, k tó re , m im o ich zgłębiania przez w ielu au to ró w , dom ag ają się jeszcze dalszych analiz. Zacznę od w y jaśn ien ia, dlaczego rozum ow ych pró b uzasad n ie nia tez y o istn ien iu Boga nie n azy w am dow odam i.
D la T adeusza Czeżowskiego „dow odem w znaczeniu logicz nym je s t u k ład tw ierd zeń , złożony z tw ierd z en ia dowodzonego oraz in n y ch tw ierd zeń , z k tó ry m i je s t ono pow iązane sto su n k a m i w y n ik an ia i z k tó ry c h — jak o z p rzesłan ek — d a je się d e d u k c y jn ie w yp ro w ad zić” ł . W te n sam sposób — gd y idzie o sto su n ek tw ierd z en ia dow odzonego do w y szu k an y ch dla n ie go p rzesłanek , u zn any ch przez n as poprzednio za praw dziw e (pewne) — po jęli dowód m. in. J a n L u k a s ie w ic z 2 i T adeusz
1 Filozofia na rozdrożu (A n a lizy metodologiczne), W arszaw a 1985, 97. P o r. w y ja ś n ie n ia C zeżow skiego n a s. 101—105.
K o ta rb iń s k i3, chociaż gdzie indziej p rze d staw ili sobie jego m iejsce po w ro w ad zeniu o partego na in n ej zasadzie podziału rozum ow ań n a d e d u k cy jn e i red u k c y jn e.
W ta k im p o jm o w an iu dow odu m ieści się w szakże a rb itra ln e zaw ężenie w sto su n k u do sensu będącego w obiegu u licznych p rzed staw icieli n a u k szczegółow ych i filozofii. Dowód, w zięty w sw ym ostateczny m etap ie o c h a ra k te rz e progresyw n ym , został p o m y ślan y u w y m ienionych w yżej logików w zacieśnie n iu do ro zu m o w an ia d edukcyjnego. A przecież różn i a u to rz y w ychodzą — nie bez pew n ej słuszności —■ poza to zacieśnienie p o jm u jąc dow ód szerzej, jak to czyni np. Ig n acy Różycki. U trzy m u je on, że n a dow ód sk ład a się rozum ow anie, w k tó ry m w y stę p u je nie ty lk o oczyw istość w y n ik a n ia danego zda n ia z p rzesłan ek oczyw istych (evid e n tia conseq uentiae) i jego konieczny zw iązek z nim i, ale rów nież oczyw istość w yniku, d o k ład n iej — oczyw istość koniecznej p rzyn ależn o ści orzecze nia do podm iotu we w niosku (evid en tia co n seq u entis) 4. „U m ysł sp ostrzega — pisze Różycki — przynależność orzeczenia do pod m io tu w p rzesłan k ach dow odu [...], spostrzega konieczny zw iązek m iędzy p rzesłan k am i i w nioskiem , a zatem spostrzega rów nież, że w e w niosku orzeczenie m usi p rzynależeć do pod m io tu ” 5. P rz y tak im bardzo ram o w y m u jęciu stosunków lo gicznych, k tó re w y stę p u ją w obrębie tego, co Różycki n azw ał
dow odem , może on m ówić 6 — podobnie jak to ro b ił J a n Ś le szyń sk i 7 i K azim ierz A jdukiew icz 8 — nie ty lk o o dow odzie d ed u k cy jn y m , ale rów nież i o dow odzie red u k c y jn y m .
3 E l e m e n t y teorii poznania, logiki fo rm a ln e j i m etodologii ,nauk, W ro cław — W arszaw a — K ra k ó w 19612, 264—265, 273—277.
4 D o g m a tyk a , t. I, ks. I: Metodologia teologii d o g m a ty c zn e j, K rak ó w 1947, 21 (n. 7), 185—186 (n. 185), 20—21 (n. 6—7); ks. II: Istn ie n ie Boga, sk ry p t autoryz., K ra k ó w 1948, 109 (n. 216—217), 111— 113 (n. 222—223).
5 Dz. cyt., t. I, ks. I, 185.
6 Dz. cyt., t. I, ks. I, 218 (n. 232), 222 (n. 238—239); ks. II, 112 (n. 223), 116 (n. 228).
7 Teoria dowodu, op raco w ał w edług w y k ła d ó w u n iw ersy te ck ich Ś le szyńskiego S. K. Z arem b a, t. I, K raków ' 1925, 11—19.
8 L ogiczne p o d s t a w y nauczania, odb. z E n c y k lo p e d ii W yc how ania, W arszaw a — W ilno 1938, 49—52, n. 40—43. P o r. jeszcze A djukiew /icza:
Jednakow oż ujęcie Różyckiego i in n y ch tom istów posiada tę niedogodność, że doprow adza do p o słu g iw ania się pod w ó j n y m rozu m ieniem dow odu (dow odzenia) — jed n y m w łasnym , szerszym , i d ru g im węższym, p o d jęty m od ty c h czy in ny ch w spółczesnych m etodologów spoza n u r tu tom istycznego. S tąd też, dopóki ogólna m etodologia n a u k nie zostanie uw olniona ze sw ych a rb itra ln y c h zacieśnień, w zgląd n a ekonom ię i jed n o litość m yślen ia z jej stan o w isk a będzie sk ła n ia ł n a w e t to m i stów do tego, by daw ać p re fe re n c ję w ęższem u pojm ow aniu dow odu, chociaż w iążą się z ty m pew ne tru dn ości, k tó re w sk a żę później.
Jeżeli więc dow ód bierze się w znaczeniu p rz y ję ty m n a p rz y k ład przez Czeżowskiego, to trz e b a pow iedzieć, że dowodem w ty m znaczeniu nie jest i nie może być żadna z form uza sadnian ia tw ierd zen ia eg zystencjalnego o istn ien iu Boga ■— Isto ty nieskończenie doskonałej — gdyż to tw ierd zen ie o treści „n ajm o cn iejszej” , jaka d aje się pom yśleć z m etafizycznego p u n k tu w idzenia, nie zaw iera się w irtu a ln ie w zdan iach n ie p orów nanie od niego treściow o „słab szy ch” , dotyczących bytów ograniczonych w sw ych doskonałościach, i stąd z ty c h zdań nie może być w yprow adzone w drodze d edukcji.
M ówiąc o d edukcji, m am na uw adze d ed u kcję w klasycz ny m ujęciu, m ianow icie jako rozum ow anie, w k tó ry m p rz e słanka jest racją, a w niosek n astęp stw em P. P o d e jm u ję zatem d efin icję dedukcji o p a rtą n a pojęciu w y n ik a n ia logicznego, k tó re rozum iem za A jdukiew iczem 10 w ten sposób: ,,ze zdania A w y n ik a logicznie zdanie B, zaw sze i ty lk o w tedy, gdy okres w aru n k o w y , m ają cy zdanie A za p oprzednik, zaś zdanie В za następ n ik , je s t szczególnym p rzy p ad k iem pew nego p raw a lo giki fo rm aln ej, m ającego postać form aln ego okresu w a ru n k o w ego” .
J ę z y k i poznanie, t. I, W arszaw a 1960, 4—8, t. II, W arszaw a 1965, 210,
216, 402—408; L ogika pragm atyczna, W arsza w a 1965, 196—201, 396—403, 9 T ak ie u ję cie z n a jd u je m y m. in. u Czeżow skiego (O d c zy ty filozoficzne, T oruń 1958, 186).
Nie chodzi m i w ięc o szeroko p o ję tą d edu k cję, ja k ą w p ro w adza Czeżowski, gd y u trz y m u je n , że w szy stkie e le m en ta rn e ro dzaje ro zu m o w an ia — tzn. te, „w k tó ry c h ra z ty lk o w y stę p u je sto su n ek p rze słan k i do k o n k lu z ji” — są rozu m ow aniam i d ed u k cy jn y m i, gdyż m a ją w sp ó ln y schem at in fe r e n c y jn y 12, z n a jd u ją oparcie w jak im ś tw ierd z en iu logicznym jako zasa dzie ro zu m o w an ia o raz sto su ją d y re k ty w y p o d staw ian ia i od ry w a n ia . N ie u w zg lęd niam rów nież d e d u k c ji w szerokim ro zum ieniu Z bigniew a C zerw ińskiego 13, k tó ry je s t sk ło n n y do p a try w a ć się d ed u k cji w każdym ro zu m o w an iu („w niosko w a n iu ”), będącym „zastosow aniem do szczególnego p rzy p a d k u pew nej ogólnie praw d ziw ej z a sa d y ” , d o k ład n iej — p o dp ad a jący m „pod niezaw odne sc h em aty w n io sko w an ia”, tj. pod sc h em aty o zasadach, jak im i b y ły h y „praw dziw e (zawsze speł- nialne) im p lik acje form alne, niekoniecznie im p lik a c je ” obej m u jące obok zm iennych sam e ty lk o sta le logiczne, lu b jak im i b y ły b y zdania an alityczne, zdefiniow ane jakoś inaczej niż to zrobił A jdukiew icz w a rty k u le ogłoszonym w t. V III „S tu d ia Logica” p t. Le problèm e d u fo n d e m e n t des propositions a na
lytiq u es. Nie n a w iązu ję tak że do d ed u k cy jnego sposobu w nio
skow ania w ujęciu M arii K okoszyńskiej 14, k tó ry polega na tym , że w jęz y k u o w y raźn ie podanych reg u ła ch form ow ania zdań z p ojedynczych znaków oraz reg u ła ch denotow ania, każdy k o lejn y e ta p w nioskow ania k s z ta łtu je się pod k ieru n k iem d y re k ty w w nioskow ania bezpośrednio a n ality czn y ch w tym języ k u , albo ogólniej, że je s t to „w szelkie w nioskow anie do- k o n y w u jące się w edług d y re k ty w in fe ren c ji an alityczn ych w odnośnym ję z y k u ” . » Dz. cyt., 193. 12 J e s t to sch em at o d ry w a n ia : Cab a b
Zob. k o m e n tarz, ja k i do tego sc h em a tu p o d a je C zeżow ski (dz. cyt., 190). 13 O p oję ciu w n i o sk o w n ia d e d u k c y jn e g o , „ S tu d ia F ilozoficzne” , I960, n r 4 (19), 163— 166.
P o m ijam te now e sposoby ro zu m ien ia d edu k cji, w ykazu jące tylk o p ew n ą analogię do jej u jęcia klasycznego, bo chociaż po ich zaak cep to w an iu m ożna dow ieść, że logicznie po praw ne w yw od y za istn ien ie m Boga m a ją c h a ra k te r d e d u k c y jn y ■— Z ofia Jó zefa Z dybicka 15 w y k azała to w szerokim zakresie po słu g u jąc się d ru g im spośród d w u pojęć d edu kcji, w p row adzo n y ch przez C zerw ińskiego celem ew en tu alnego podjęcia je d nego z nich ·— to jed n a k m etodologiczną specyfikę w y m ienio nych w yw odów zaczynam y sobie u św iad am iać dopiero w tedy, gdy p o staw im y p y tan ie, czy są lu b nie są d ed u k c ją w pojm o w an iu klasyczn y m , w ty m p o jm o w an iu n iew ątp liw ie n a jp ie r w o tn iejszym i n ajściślejszym . P ojęcie d ed ukcji szeroko ro zum ianej pozw ala n a m jed y n ie dostrzec n iek tó re bardziej szczegółowe a sp ek ty a rg u m e n ta c ji w y su w an y ch w p rzed m io cie istn ien ia Boga.
Na okoliczność, że rozum ow anie d ed u k cy jn e w klasycznym ujęciu nie jest zdolne doprow adzić do prześw iadczenia o istn ie n iu Boga, zw rócił już. uw agę A lfons G ra try w t. I dzieła La
connaissance de D ieu 16. Z naszych w spółczesnych m etodolo
gów polskich Czeżowski w y k azu je, że b ra n e w k lasycznym ro zu m ien iu d ed u k c y jn e fo rm y a rg u m e n ta c ji za istnieniem Boga są logicznie n iep o p raw n e 17. W arto tu p rzytoczyć w ypo w iedź R o b e rta M asiego: „[...] nie w idać, w ja k i sposób logiczna ded u k c ja m ate m a ty cz n a m ogłaby dojść do istn ien ia Boga. Nie w idać bow iem , w ja k i sposób istn ien ie Boga zaw ierałoby się z góry (p ra e co n tm e a tu r) w istn ien iu rzeczy tego św ia ta w sen sie fo rm aln y m , p o jęte n a sposób a k sjo m atu , ta k b y m ożliw ą b yła logiczna d e d u k c ja w znaczeniu d ed uk cji, k tó rą zw yczaj nie przeprow ad za się w sy stem ie ak sjo m aty czn y m ” 18.
15 C h a ra kte r r o zu m o w a n ia w y stę p u ją c e g o w T o m a s z o w y m dowodzie
k i n e t y c z n y m is tnienia Boga, „Z n a k ” , 13 (1961) 163.
16 Wyd. V II, P a ry ż 1864, 149.
17 O m e ta fizy c e , je j k i e r u n k a c h i zagadnienia ch, T o ru ń 1948, 117. 13 De p rim a via, w : De Deo in philosophia S. T h o m a e et in hodierna
philosophia (A cta VI C ongressus T hom istici In te rn a tio n a lis), vol. I,
P ró b y u zasad n ienia tezy o istn ien iu Boga, nie będąc dowo dam i w p od an y m znaczeniu logicznym , są jed n a k ·— w b rew tem u, co o statnio su g e ru je C z e ż o w sk i19 — czym ś w ięcej niż dow odam i w ro zu m ien iu psychologicznym , k tó re w y m ien ion y logik o kreśla jako „zespół oznajm ień, m ów ionych lu b p isa nych, zm ierzający do w zb ud zen ia w osobie k o m p ete n tn e j uza sadnionego p rzek o n an ia o p raw dziw ości tw ierd z en ia sta n o w ią cego p rzed m io t dow odu” 20. W ym ienione p ró b y są lu b p rz y n ajm n iej chcą być w y razem pew n ej postaci rozum ow ania w sensie czysto logicznym , k tó re — ja k zau w aży ł Czeżow ski 21 — m am y „ty lk o tam , gdzie istn ie ją p rze słan k i i k o n k lu zje połączone ze sobą sto sun k iem ra c ji do n a s tę p s tw a ” 22.
O jak ą tu chodzi postać ro zu m o w ania w e w skazanym u ję ciu? M ożna w ykazać, że w u zn aw an y ch za logicznie p o p raw nych a rg u m e n ta c ja c h za istnien iem Boga je s t to — ja k w y ra zili się kied yś C z e ż o w sk i23 i R ó ż y c k i24 — rozum ow an ie r e d u k cyjn e, w y jaśn ian ie, lu b lepiej tłum aczenie. Za tak ie rozu m ow anie biorę za Czeżow skim 25 to, w k tó ry m p rzesłan k a jest n astę p stw e m , a w niosek ra c ją . J e s t to rozum ow anie reg re- syw ne lu b o dw rotne, gdyż jego p u n k te m w y jścia jest n a stę p stw o, a celem rac ja. J e s t to także rozum ow anie odkryw cze,
19 A u to r te n u trz y m u je (Filozofia na rozdrożu..., 98), że zd a n ia egzy ste n c ja ln e , do k tó ry c h zaliczam y rów n ież tw ie rd z e n ie o istn ie n iu Boga, są p rze d m io te m dow odu w u jęciu psychologicznym .
20 Dz. cyt., 97. P o r. w y ja ś n ie n ia Czeżow skiego n a s. 98— 101.
21 H. S to n e rt, S p r a w o zd a n ie z 1 K o n fe r e n c ji L o g ikó w , „S tu d ia L ogica”, i. II, W a rsza w a 1955, 260.
22 W Filozofii na rozdrożu... (s. 162) C zeżow ski pisze: „M ów iąc o r o zum ow aniach, m a m n a m yśli n ie p ro cesy ro zu m o w an ia, lecz w y tw o ry ty c h procesów . O w e w y tw o ry zaś — to s tr u k tu r y logiczne, sp o ty k a n e w dziełach n a u k o w y c h i w życiu, gdzie poszczególne tw ie rd z e n ia są pow iązan e ze sobą ja k o p rz e sła n k i i k o n k lu z je, ra c je i n a stę p stw a , p u n k ty w y jśc ia i cele ro zu m o w a n ia” ,
23 O m e ta fizy c e , je j k i e r u n k a c h i zagadnieniach, 1. c. 24 Dz. cyt., t. I, ks. II, n. 228—230.
gdyż w nim p rzesłan k a jest p u n k te m w yjścia, zaś w niosek celem 26.
Św iadom ie nie n aw iązu ję do m etodologicznej c h a ra k te ry sty k i w y su w an ej przez daw ny ch scholastyków i w ielu w spół czesnych neoscholastyków dla rozum ow ań a posteriori, ro zu m ow ań typu quia, że w nich k ie ru n e k rozum o w ania k rzy żuje się z k ieru n k iem zależności rzeczow ej. B rakiem tej c h a ra k te ry sty k i jest m ieszanie asp ek tu m etodologicznego z aspektem m etafizycznym .
O kreślając w p o dany sposób rodzaj analizow anego ro zum o w ania, d a ję w y ra z przek o nan iu , k tó re — jak sądzę — po w inno n arzu cać się każdem u nieu p rzedzo nem u um ysłow i, że do p rześw iadczenia o istn ien iu Boga dochodzim y s ta ra ją c się znaleźć o stateczne w y tłu m aczen ie dla istn ien ia tak ic h na p rz y k ład faktó w , ja k ru ch , akty w n o ść spraw cza m ate rii nieożyw io nej, przygodność w szystkich rzeczy lu b porządek w ystęp u jący w obrębie p rzy ro d y . J e s t bow iem tak , że te fa k ty s ta ją się pod w zględem sw ej genezy całkow icie zrozum iałe dla nas do- •piero w tedy , g d y założym y istn ien ie Boga. R ed ukcja w w yw o
dach za istn ien iem tej n ajdoskonalszej Isto ty sięga więc znacz nie dalej niż do zasady ra c ji dostatecznej, bo aż do tezy o istn ien iu owej Istoty. Z pow odu takiego zasięgu red u k cji, obejm u jącej całość a rg u m e n ta c ji, red u k c ja, a nie tak i czy in n y cząstkow y asp ek t d ed u k cji w szerokim rozum ieniu, s ta now i o m etodologicznej specyfice p rzek o n y w u jący ch rozum o w ań, p rzy taczan y ch n a istnienie Boga.
Czy św iadom ość tego, że logicznie po p raw n e fo rm y a rg u m en ta cji za istn ien iem Boga są ro zum ow aniem red u k cy jn y m , tłum aczeniem , nie m usi doprow adzić do w niosku, do jakiego doszedł w jed n ej ze sw ych daw n iejszy ch p rac C zeżo w sk i27, że w ym ienione w yw ody d a ją ty lk o praw dopodobieństw o, że ich w nioski są jed y n ie „p ro b lem aty czn e” ? Otóż, chociaż p rzy ogól nej ocenie w arto ści tłu m aczen ia m usim y pow iedzieć to, co
26 Zob. pojęcie ro zu m o w a n ia reg resy w n eg o i odkryw czego w cyt. dziele C zeżow skiego, 1. c.
27 O m eta fizy c e , je j k i e r u n k a c h i zagadnieniach, 117.
L ukasiew icz n ap isał w stu d iu m O nauce 28, że „ ra c je n astęp stw p ew ny ch nie m uszą być p ew n e’’, to je d n a k w w y p a d k u om a w ian y ch w yw odów m ożem y u trz y m y w a ć, iż teza o istn ien iu Boga stan o w i dla w y b ra n y c h przez nas fak tó w całkow icie pew ną o stateczn ą ra c ję tłum aczącą. Co nas upow ażnia do takiego sądu?
R ó ż y c k i2S zauw aża, że należy rozróżnić m iędzy re d u k c ją p rzyrodniczą a re d u k c ją m atem atyczn o-m etafizyczną. R edukcja p rzyro d nicza b azu je, w edług tego a u to ra , nie n a istotow ych w łaściw ościach rzeczy, ale na sta n ie fak ty czn y m , i w skutek tego „n o rm aln ie osiąga ty lk o p raw d o po do b ieństw o” . N ato m iast re d u k c ja m atem aty czn o -m etafizy czn a zdąża po lin ii istotow ych w łaściw ości b ad an y ch przez siebie przedm iotów· i dlatego do chodzi do pew ności. G dy specjaln ie idzie o re d u k c ję m e ta fi zyczną, to ta „sprow adza s k u te k do tak ie j przyczyny, k tó re j dom aga się isto ta sk u tk u . Zaprzeczenie p rzy czyn y, o d k ry te j na drodze re d u k c ji m etafizycznej, pociąga za sobą nieodw ołalnie zaprzeczenie isto ty sk u tk u , czyli p ro w ad zi do sprzeczności. [...] W szystkie dow ody n a istn ien ie Boga ·—· k o n k lu d u je Różycki — p o szuk u ją dla stw ierd zo n y ch oglądow o sk u tk ó w tak ic h p rz y czyn, k tó ry c h się z konieczności dom aga isto ta ty c h sk u tk ó w : w y k azu je to an aliza logiczna ty ch dowodów . P ro w ad zą one za tem do w niosków koniecznych i pew nych, jak i k ażda m e ta fi zyczna re d u k c ja ” .
P o m ija ją c sp raw ę n iezb y t szczęśliw ej term inologii, jak ą po służy ł się Różycki (użycie o k reślen ia „dow ody na istn ien ie Bo g a ”), trzeb a stw ierdzić, że sięg n ął on do w łaściw ego m om entu treściow ego, w oparciu o k tó ry m ożem y uw ażać założenie o istn ien iu Boga za zdanie całkow icie pew ne. Z p rze d staw io nych przezeń w yw odów w ynika, że założenie o istn ien iu Boga je s t — p rz y realisty czn ej teo rii pozn an ia —■ jed y n y m założe niem , k tó re m oże ob iek tyw n ie dać ostateczne w y tłu m a c ze n ie dla b ra n y c h przez nas pod u w ag ę faktów .
28 L w ów 19362. 29 Dz. cyt., n. 230.
Do zagadnienia pew ności re d u k c y jn y c h w yw odów za istn ie niem Boga m ożna tak że dojść od ich stro n y fo rm alnej. Ja k zau w aży ł P io tr C h o jn a c k i30, p osiad ają pew ność „rozum ow a nia red u k c y jn e, w k tó ry c h m ożliw a jest k o n w e rsja m iędzy p rzesłan k am i i w y n ik iem na zasadzie ró w now ażności” . Ten \vypadek ro zu m ow ań dom aga się jed n a k dalszej analizy.
A jdukiew icz w y ra z ił się w re fe ra c ie K la sy fika c ja ro zu m o
wań, w ygłoszonym na I K o n feren cji L ogików o d b ytej w W ar
szaw ie w g ru d n iu r. 1952, że „w ta k im [...] w n io s k o w a n iu 31 z przesłan k i w y n ik a w niosek, a w ięc jest ono ded uk cyjn e, i z w niosku w y n ik a p rzesłank a, a w ięc je st ono re d u k c y jn e ” 32, ale później, w tra k c ie dysku sji, w ycofał się z tej in te rp re ta c ji rów now ażności. J a k p o daje Czeżowski w p odsum ow aniu d y skusji, A jdukiew icz p rz y ją ł ostatecznie, że „przy padek , w k tó ry m d w a zdania są rów now ażne, m ożna podporządkow ać pod p rzy p ad ek , w k tó ry m d ru gie zdanie w y n ik a z pierw szego, a ty m sam ym tra k to w a ć każde rozum ow anie, w k tó ry m p rze słan k i i k o n k lu zja są rów now ażne, jako d e d u k c ję ” 33.
Ta zm iana in te rp re ta c ji nie je s t jed n a k dostatecznie przeko n yw u jąca, gdyż w iąże się z dow olnym przejściem od klasycz nego do szerokiego p ojm ow ania dedukcji. P o zostając przy
30 P o d s ta w y filozofii chrześcijańskiej, W a rsza w a 1955, 93, prz-yp. 3. Por. jeszcze przyp. n a s. 94.
31 D la A jd u k iew icza w nioskow ać znaczyło „na p o d sta w ie ja k ic h ś zdan (sądów ) u zn a n y ch dochodzić do u zn a n ia now ego, d otąd nie uznaw anego z d a n ia (sądu) lu b na p o d sta w ie ja k ich ś zdań u zn a n y ch w zm acniać p e w ność, z ja k ą in n e zd a n ie u z n a je m u ”. K l a s y fi k a c ja ro zum ow ań. „S tu d ia L ogica”, t. II, 282; J ę z y k i poznanie, t. II, 209.
32 „ S tu d ia L ogica”, t. II, 295. To samo w tekście w ym ienionego r e f e ra tu , zam ieszczonym w w yborze pism J ę z y k i poznanie, t. II, 222.
33 Ś to n e rt, S p r a w o zd a n ie z I Konferencje Logików , 259. Z m ia n a s t a no w isk a A jd u k iew icza zn alazła uw idocznienie w te k ście re fe r a tu , k tó ry został ogłoszony w t. II jego w y b o ru pism . Na s. 222 czytam y: „[...] b ra k rozłączności podziału w n ioskow ań na d ed u k c y jn e i re d u k c y jn e m ożna łatw o u su n ą ć p rze p ro w a d z a ją c niezn aczn ą jego m o d y fik ację, k tó r a za liczać będzie w n io sk o w an ia, w k tó ry c h p rz e sła n k a i w n io sek są ró w n o w ażne, do w nio sk o w ań d edukcyjnych. W p ra k ty c e też ta k się zw ykle w n io sk o w an ia d ed u k c y jn e p o jm u je ” .
p ierw szym pojm o w an iu pow iem y, że w analizo w any m w y p a d k u do re d u k c ji dołącza się ty lk o dodatkow o dedukcja.
P rz y ją w sz y ta k ą in te rp re ta c ję m ożem y podjąć sug estię w y su n iętą przez Chojnackiego, że nie w szy stkie fo rm y rozum o w an ia red u k cy jn eg o pro w adzą jed y n ie do re z u lta tu w ięcej lub m n iej praw dopodobnego. Czy fak ty czn ie w re d u k c y jn y c h w y w odach za istn ien iem Boga zachodzi rów now ażność m iędzy p rzesłan k am i i w ynikiem , tego trzeb a, oczywiście, dowodzić dla każdej o drębnej postaci rozum ow ania.
I
P ró b a oceny ary sto teleso w sk iej definicji ru chu jako podstaw y tra d y c y jn y c h form a rg u m e n ta c ji k inety czn ej
1. Po w tęp ie z zak resu ogólnej teo rii i m etodologii poznania istn ien ia Boga rozw inę szerzej to, co z po dejm ow an ych przeze m nie od 1949 r., ry ch ło sto n o w any ch prób rew iz ji Tom aszo- w ych w e rsji a rg u m e n ta c ji kinety czn ej za istn ieniem Boga 34 odnosi się do jej p u n k tu w y jścia. B ardziej szczegółowe w y jaśn ien ia w ty m przedm iocie p rzyczy n ią się m oże do częścio w ego chociażby usunięcia rozbieżności zdań, jak ie zarysowrały się na naszym g runcie polskim 35.
34 K i n e t y c z n y d o w ód istnienia Boga wobec n o w y ch z a r z u t ó w , „Z n a k ”, 4 (1949) 392—401; D ia le kty czn e praw o ru c h u m aterii, tam że, 5 (1950) 303—304; Z historii k r y t y k i a r g u m e n t u k in e ty c zn e g o na istnienie Boga, „P olonia S a c ra ”, 4 (1951) 117— 154, 277—328; P ie r w s z y a r g u m e n t k i n e
ty c z n y na istnienie Boga ze S u m . c. Gent., lib. I, с. 13, tam że, 5 (1952)
89—131, 6 (1953—1954) 1—45; W p o s z u k iw a n i u P ie r w s z e j P r z y c z y n y , c;z. II, W arszaw a 1957, 11—26, 131—298.
35 C hodzi głów nie o w ypow iedzi: W itold P ie tk u n , D ow ód k i n e t y c z n y
wobec teorii k w a n tó w , „A ten eu m K a p ła ń sk ie ”, 52 (1950) 185— 197; id., N ajn o w sza p r o b le m a ty k a w dow odzie k i n e t y c z n y m , sp raw o z d a n ie z r e
fe r a tu w ygłoszonego 28 II 1950 r. n a p osiedzeniu sek cji filozoficznej W arszaw skiego T o w arzy stw a Teologicznego o raz d y sk u sji, ja k a m iała po n im m iejsce, „C o lle cta n ea T heologica”, 21 (1950) 578—584; A lb ert M. K rą p ie c, R a z jeszcze o k i n e t y c z n y m dow odzie Istnienia Boga, 5 (1950) 281—295; id., O po p ra w n e ro zu m ie n ie k in e ty c zn e g o dow odu na istnienie
Z acznę od tego, w czym w szyscy, k tó rz y ta k czy inaczej n aw ią zu je m y do sfo rm ułow ań św. T om asza z A k w inu , jeste ś m y zgodni odnośnie a rg u m e n ta c ji k in ety czn ej, że próbę ostatecznego w y tłu m aczen ia fa k tu ru c h u znanego em pirycznie n ależy rozpocząć od jego filozoficznego ujęcia. J e s t to p o stu la t m etodologiczny o podstaw o w y m znaczeniu dla a rg u m e n tac ji e x m o tu , k tó ry należy bezw zględnie d alej podtrzym yw ać. P rz y uzasad n ian iu w skazanego p u n k tu w yjścia m ożna n a w iązać w pew ien sposób do w yw odów , z pom ocą k tó ry c h J a k u b M a rita in s<; zm ierza do w yk azan ia, że, u p raw ia jąc filozofię p rzyro d y , n ależy oprzeć się n a tzw . fa k ta c h filozoficznych, tzn. na d an y ch dośw iadczenia p rzędnaukow ego, a zwłaszcza naukow ego, p rzem y ślan ych w św ietle w łasn y m filozofii, z po m ocą jej p ierw szy ch zasad, lu b sk o n fro n to w an y ch ty lk o z określonym i tezam i kosm ologii filozoficznej. F ra n c u sk i m y śli ciel m a n iew ątp liw ie rację, gdy u trz y m u je , że porządek śro d ków p o w inien odpow iadać po rządkow i celów, i stą d fak ty , k tó ry m i p o sług u je się filozofia p rzy ro d y , p ow in n y być rów nież z obrębu jej poznania 37. In sp iru ją c się ty m i w skazaniam i m e
Boga u św. T omasza, „P olonia S a c ra ”, 6 (1953—1954) 97—113; T adeusz
W ojciechow ski, Uw agi k r y t y c z n e o k i n e t y c z n y m dowodzie istnienia
Boga, tamże, 5 (1952) 306—319; Jan D orda, Z łu d n e z a r z u t y z f i z y k i p r z e ciw do w o d o w i k i n e t y c z n e m u na istnienie Boga, m aszynopis o b ejm u ją cy
35 stro n ic, u d o stę p n io n y m i ła sk a w ie p rze z A u to ra , streszczony i om ó w iony k ry ty c z n ie w cz. II m ojej p ra c y W p o s z u k iw a n i u P ie rw sze j P r z y
czyny, s. 13—21; id., B łę d y w k r y t y c e d o w o d u k in e ty c zn e g o Teodycei,
„H om o D ei”, 29 (1960) 517—524; id., Pew ność czy ry zyk o ? , „Z n a k ” , 12 (i960) 1004— 1006.
36 La philosophie de la natu re — Philosophie et sciences, „La Vie In te lle c tu e lle ”, 31 (1934) 252·—253; L a philosophie de la n a tu r e — Essai
critiq ue sur ses fro n tiè re s et son objet, P a ris [1935, 1947], 132— 141 ; Science et sagesse, P a ris 1935, 111; Quatre essais sur l’esprit dans sa condition charnelle, P a ris 1956, 224—225, 241—253; Distinguer pour unir, ou L es degrés d u savoir, P a ris 19637, 113— 116, 352—356.
37 La philosophie de la na tu re — Essai critiq ue sur ses frontière s et
son objet, 136.
M a ritain o w ą k oncepcję o p arcia filozofii p rzy ro d y n a fa k ta c h „filozo ficznych” ro zp a trz y łe m k ry ty c z n ie w a rty k u ła c h : A k t u a ln e k o n tro w e rsje
todologicznym i M a rita in a m usim y pow iedzieć, że gdyb yśm y w w y p a d k u k in ety czn ej a rg u m e n ta c ji za istn ien iem Boga w zięli za p u n k t w yjścia ru c h w u jęciu fizy kaln ym , ru ch w ro zum ieniu m echaniki, w p ro w ad zilib y śm y do b azy w yjściow ej p o d jętej przez nas a rg u m e n ta c ji coś, co b yłoby nie n a tem a t zarów no z filozoficznego, ja k i fizykalnego stanow iska.
2. Ze stro n y tom isty czn ej p rz y jm u je się pow szechnie n a s tę p u ją c ą filozoficzną d efin icję ru c h u w znaczeniu ścisłym : W y m ienio n y ru c h jest ak tem b y tu istniejącego w m ożności jako
w zakresie pro le g o m en ó w do filozofii p rzy ro d y , „Z eszyty N aukow e KUL,” ,
3 (1960, n r 2) 25—30, i Z agadnienie m e t o d y filozofii p r z y r o d y w e w s p ó ł
czesnej neoscholastyce, „R oczniki F ilozoficzne”, 9 (1961, z. 3) 5—36.
P o d trz y m u ją c w zasadzie p o zy ty w n ą ocenę sta n o w isk a m etodologicz nego M a rita in a p rz e d sta w io n ą w ty c h a rty k u ła c h , chciałbym obecnie zauw ażyć, że fra n c u sk i to m ista nie p o ru szy ł zag ad n ien ia tzw . fa k tó w filozoficznych w sposób d o stateczn ie u n iw e rsa ln y , lecz u w zględnił je dyn ie w y p ad e k , gdy ju ż je ste śm y , w p o sia d an iu ja k ie jś filozofii p rz y rody, a chodzi n am tylko o jej treśc io w e p o szerzenie n a d an y m odcinku w o p arc iu o now e, nie u w zględnione d o tą d f a k ty „filozoficzne” . S tąd też M a ritain o w ą koncepcję, dotyczącą fa k tó w w y jścio w y ch filozofii p rzy ro d y , należy w te n sposób p rze p ra co w ać , by m ogła znaleźć za sto so w an ie nie ty lk o przy' dalszym ro z w ija n iu te j n au k i, ale ró w n ież przy jej zapoczątkow aniu.
U jęcie fa k tó w w y jścio w y ch filozofii p rzy ro d y p o sia d a jeszcze u M a ri ta in a te n b rak , że — jego zdaniem — w y o d rę b n ie n ie ty c h fa k tó w do k o n u je się rów n ież p rz y w sp ó łu d ziale „p ierw szy c h zasad filozofii” , dzięki którym i zo staje u w y d a tn io n a u k ry ta w n ic h p o te n c ja ln ie w arto ść filozoficzna, d o k ła d n iej — w arto ść z z a k resu kosm ologii filozoficznej. P isząc o „p ierw szy ch za sad ach filozofii” (des prin cip es pre m iers de la
%:hïlosophie), M a rita in m a zap ew n e n a uw ad ze p ie rw sz e zasady m e ta
fizyki, k tó re m a ją znaleźć zasto so w an ie do p o rz ą d k u fizycznego. A le sięgnięcie do tych zasad p su je je d n o lito ść sta n o w isk a fra n cu sk ieg o filo zofa, gdyż za k ła d a „o d g ó rn e” b u d o w an ie filozofii p rz y ro d y w op arciu o m etafizy k ę. T ym czasem M a rita in u trz y m u je , że m ożna niezależnie od m e ta fiz y k i dojść do sfo rm u ło w a n ia filozofii p rzy ro d y , „w ziętej p rz y n a jm n ie j w sw ych w ielk ich o k reśle n ia ch isto tn y c h ” (prise d u m o in s
dans ses grandes d é te rm in a tio n s essentielles). W zw iązku z ty m p rz e
k o n an iem n ależało szukać „oddolnie” zasad „onto lcg iczn y ch ” , k tó re n a rz u c a ją się dla p o rzą d k u fizycznego.
w m ożności (actus possibilis in q u a n tu m est posibile) 38. Ta de finicja je s t jed n a k o kreśleniem eliptycznym , n iezrozum iałym bez k o m en tarza n a w e t d la tych, k tó rz y z n ają tre ść a ry sto te - lesow skich pojęć m ożności i ak tu . Z tego sta n u rzeczy zdaw ał sobie ju ż sp raw ę P io tr H o e n e n 39.
Poniew aż będę chciał zw rócić uw ag ę na słabe stro n y p rz y toczonej definicji, przy po m nę d o d aw an y do niej tra d y c y jn ie kom en tarz, zacieśniając go do pojęcia ru c h u lokalnego, by skrócić w y jaśn ien ia. Głębsze p rzem y ślenie tego k o m en tarza narzuca się jako n akaz chw ili w obec w y su w an y ch ak tu a ln ie w polskiej lite ra tu rz e to m istycznej nie dość adek w atn y ch in te rp re ta c ji.
W edług filozofii p e ry p atety czn o -to m isty czn ej ru c h lo k aln y zasadza się na przechodzeniu z m ożności do zajęcia pew nego m iejsca do jego fak tycznego zajęcia. N azyw ając fak ty czn e za
jęcie m iejsca „ a k te m dosk o nały m ” (actus p e rfe c tu s, actus
u ltim u s ) ciała, a jego zdolność do fak tycznego zajęcia m iejsca
„czystą m ożnością” (p o ten tia pura), p o jm u je się ru c h lo kaln y ze stro n y w ym ienionej filozofii jak o sta d iu m pośrednie m iędzy czystą m ożnością a ak tem doskonałym . C zysta m ożność do zajęcia danego m iejsca nie stan o w i jeszcze ru c h u lokalnego. G dy ciało z a jm u je d efin ity w n ie jak ieś m iejsce, gdy więc jest w akcie doskonałym , jego ru c h już się skończył. R uch lo kaln y d okonuje się w tedy, g d y ciało w eszło w sta n przejścio w y m ię dzy czystą m ożnością do zajęcia określonego m iejsca a jego a k tu a ln y m zajęciem . T en sta n przejścio w y je s t n azy w an y „ a k te m ” , gdyż ru c h lo k aln y je s t p ew n ą rzeczyw istością. J e st to jed n a k a k t n iedoskonały (actus im p e rfe c tu s), bo nie stanow i jeszcze ostatecznego osiągnięcia ciała, lecz je s t ty lk o dążeniem do pew nego k resu (via et fieri ipsius term ini). N azyw ając ru ch
38 J e s t to tłu m ac ze n ie św. T om asza z A k w in u (Opera om nia w wyd.
leon., t. II: C o m m e n ta ria in octo libros P h y s ic o r u m A ristotelis, R om ae
1884, in lib. I I I lect. II, s. 106, n. 8) d efin icji A ry sto te le sa : ή τού δυνατού, η δυνατόν, εν τελ έχεια (Naturalis auscultationis lib. III, cap. I, w wyd.
p ary sk im A. F irm in — D idot, II, s. 274, w. 30—31). 39 Cosmologia, R om ae 19565, 224.
lo k aln y ak tem niedoskonałym , chce się powiedzieć, że ciało, k tó re z n a jd u je się w ru c h u lokalnym , częcią jest w akcie, a częścią w m ożności (p a rtim in actu, p a rtim in p o ten tia ) . 40
3. K onsekw encje m etafizyczne p rzed staw ionej koncepcji r u chu są daleko idące. G dy się ją p rzy jm u je , trzeb a — jeżeli chce się być logicznym — podjąć jed n ą z tra d y c y jn y c h w ersji a rg u m e n ta c ji k in ety czn ej za istn ien iem Boga.
40 P rz e d sta w ia ją c ary sto tele so w sk o — to m isty c zn ą k o n ce p cję ru c h u lokalnego, w z o ru ję się n a te k ście J a n a od św. T om asza z jego Cursus
Philosophicus Thomisticus, t. II, Phil. Nat. I. P., qu X IV , a. 1 (w w yd.
B. R eisera, T a u rin i 1933, s. 293, b 33—44).
Szczegółow ych an a liz ru c h u ściśle rozu m ian eg o d okonali w duchu filozofii p ery p a tety c zn o — to m isty c zn ej m. in. H oenen (dz. cyt., s. 213— 237), F ilip S elvaggi (Cosmologia, R om ae 1959, s. 67—78) i Jó zef de T onquédee (La philosophie de la nature, le p a r tie La n a tu re en général, 3e fàsc., P a r is 1959, 3—56).
A nalizy p rze p ro w ad z o n e p rzez A lb e rta K rą p c a odb ieg ają częściowo od w zorca p rzy jm o w a n eg o p rzez w ym ien io n y ch au to ró w . D la p ro fe so ra lubelskiego ru ch e m w znaczeniu ścisłym je s t — ja k dla E ugeniusza E o lfesa (Die aristotelische A u ffa s s u n g v o m V e rh ä ltn isse Gottes z u r
W e lt un d z u m M enschen, B e rlin 1892, 18— 19) i A u g u sta M an sio n s
T onquédee (La philosophie de la nature, I e p a r tie La n a tu re e n général, a o sta tn io dla M asiego (art. cyt., 8— 12) — nie ty lk o ru c h w znaczeniu ścisłym , ale ró w n ież ja k a k o lw ie k zm iana. Zob. w ypow iedzi K rą p ca :
Raz jeszcze o k i n e t y c z n y m dow odzie istnienia Boga, 282, 287—292,
294—295; O pop ra w n e ro zu m ie n ie k in e ty c zn e g o d o w o d u na istnienie
Boga u św. Tomasza, 101—104, 108—111, 113; R ea lizm ludzkiego poznania,
P oznań 1959, 214—215; S t r u k t u r a b y t u — C h a r a k te r y s ty c z n e e l e m e n t y
s y s te m u A ry s to te le sa i T o m a sz a z A k w i n u (L ublin 1963, 60—74); M e ta fiz y k a — Z a rys p o d s ta w o w y c h zagadnień (Poznań 1966, 249—254).
D la tego a u to ra o p o d le g an iu ru ch o w i w znaczeniu ścisłym trz e ba m ów ić „w szędzie ta m , gdzie n ie m a a b so lu tn e j id entyczności is t n ie n ia i d ziała n ia” (Raz jeszcze o k i n e t y c z n y m dowodzie istnienia
Boga, 294; O pop ra w n e rozumJenie k in e ty c zn e g o d o w o d u na istnienie Boga u św. Tomasza, 111), a w ięc w o d n iesien iu do w szy stk ich b y tó w
prócz Boga, gdyż n a w e t n asze p rz e ja w y in te le k tu a ln e i w o lity w n e m a ją realizo w ać w sobie defin icję ru c h u ściśle rozum ianego: actus
entis in potentia prout h u iu s m o d i (O po p ra w n e rozum ie nie k i n e tycznego d o w o d u na istnienie Boga u św. Tom,asza, 113; por. jeszcze
111). K rą p ie c nie je s t je d n a k p ierw szy m , k tó ry tę d efin icję rozciąga ta k że na zm iany m o m en taln e, ja k im i są poszczególne czynności um ysłu
I tak , o pierając się na założeniach: a) że ■— jak w ynika z ary stotelesow sk iej definicji ru c h u ściśle rozum ianego — w szystko, co się porusza, jest jak o tak ie w możności, b) że w szystko, co porusza in n y by t, o ile stan o w i czynnik po ru sza jący, jest w akcie, c) że przejście z m ożności do a k tu jest m o żliw e ty lk o dzięki tem u , co już z n a jd u je się w akcie, i d) że to sam o i pod ty m sam ym w zględem nie z n a jd u je się rów nocześ nie w akcie i w m ożności — jest się zm uszonym do w p ro w a dzenia ta k czy inaczej szczegółowo u ję te j zasady ru ch u , w y rażającej w sw ym n a jb a rd zie j tra d y c y jn y m zastosow aniu tę m yśl, że dla każdego b y tu , będącego w ru c h u 41, należy p rz y jąć in n y by t, różny od niego, stan o w iący odrębn e indy w iduum , k tó ry go w prow adza w ru c h (om ne quod m o v e tu r, a b alio m o v e tu r ) 42. Z kolei trzeb a opow iedzieć się za tezą, że w serii
bytów p o ru szający ch inne i p o ruszan y ch nie m ożna posuw ać się w nieskończoność (quod in m o v e n tib u s et m o tis non sit p ro
cedere in in fin itu m ), gdyż inaczej — p rz y p e rsp e k ty w a c h z za
k resu teo rii m ożności i a k tu p o d jęty ch w przedm iocie ru c h u ■— nie d ałoby się ostatecznie w y tłu m aczy ć jego w ystępow ania.
i woli. P rz ed nim czynił to już F ra n cisz ek S u arez w D isputa tio nes
m etaphysicae, disp. XLXX, sect. II, n. 10 (Opera omnia é d ita a Carolo
B erto n , P a risiis 1866, t. XX VI, 903). Po te j lin ii poszedł w pew nej m ierze n a w e t A ry sto teles, k tó ry — ja k w sk az y w ali św. T om asz z A k w in u (k o m en tarz do Fizyki, lib. III, cap. I, lect. II, n. 4, s. 105; lib. V, cap. I, lect. II, n. 1, s. 232) i W. D. Ross A ris t o tle ’s Physics, a re v ise d te x t, w ith in tro d u c tio n an d co m m en tary , O x fo rd 1936, s. 7) — w roz. I księgi V F iz y k i ogran iczy ł się do ścisłego p o jm o w a n ia ru c h u , ale w roz. I księgi III ' ro zw in ą ł jego szerokie rozum ienie.
41 T łum acząc w te n sposób słow a: „om m e quod m o v e tu r” , in sp iro w ałem się uw agam i w yrażonym i przez G e ra rd a V erb ek e w a rt. La
str u c tu re logique de la pre u v e du P re m ie r M oteur che z Aristote,
„R evue P h ilo so p h iq u e de L o u v ain ”, 46 (1948) 153. A u to r te n p rz e k o n y w u jąc o b ro n i przed zarzu te m ta u to lo g ii fo rm u łę A ry sto telesa : απαντα αν τά 7.i7)oó[A7jva ότό τίνος κινοίτο (Naturalis auscultationis, lib. I l l , с. IV, w cyt. w yd. p ary sk im , II, s. 350, w. 7—8).
42 Szczegółow ym i sposobam i ro zu m ien ia a ry sto tele so w sk ie j zasady ru ch u i ich k ry ty c z n ą oceną za ją łem się w p rac y W p o szu k iw a n iu
Chodzi tu o tezę, k tó ra odnosi się do se rii uporządk ow an ej w te n sposób, iż k ażd y z n ależących do niej b y tó w je s t kolejno (per ordinem ) p o ru szan y przez in n y byt.
O kazuje się więc, że z ary sto teleso w sk iej definicji ru ch u ściśle rozum ianego w y p ły w a logicznie ta k a czy in n a w ersja tra d y c y jn e j a rg u m e n ta c ji k in ety czn ej za istn ien iem Boga. Ta a rg u m e n ta c ja stanow i fo rm aln e w y rażenie tego, co zaw iera się w irtu a ln ie w ro zp a try w a n ej definicji. J e s t się n iew ątp liw ie n iek o n sek w en tn y m , gdy z a trzy m u je się tę defin icję, a rów no cześnie głosi się, że p rz y obecnym p rzy ro d n iczy m obrazie św ia ta szukanie poza kosm osem bezpośredniego sp ra w cy r u chu m a te rii straciło sw e daw ne, zdaw ało się niew zruszone, u zasad nien ie przedm iotow e.
Jeżeli by ary sto teleso w sk a d efin cja ru c h u w znaczeniu ści słym była ad e k w a tn y m w y rażeniem jego n a tu ry , logiczne k on sekw encje tej d efinicji w postaci p o p raw n ie sk o n stru ow an ej a rg u m e n ta c ji k in ety czn ej nie p o w in n y w chodzić w żadnymi w y p ad k u w k o n flik t bezpośredni czy pośred ni z tym , co od stro n y n aukow ej i w płaszczyźnie filozofii p rzy ro d y w iem y w sposób p ew n y o przyrodzie. Tak jed n a k nie jest.
P o sta ra m się to unaocznić biorąc pod uw ag ę tę część a rg u m entacji, w k tó re j p ró b u je się w ykazać, że w serii bytów p o ru szających in n e i p o ru szan y ch nie m ożna posuw ać się w nieskończoność. O ceniając w e w sk azan y m sensie d ru g ą tezę m etafizy czn ą „pierw szej d ro g i” , poruszę rów nież słab e stro n y w zak resie p rzy rod n iczy ch i kosm ologicznych zastosow ań jej pierw szej tezy m etafizy czn ej, k tó rą jest a ry sto teleso w sk a za sada ru ch u . P ełn iejsze u zasadnienie zastrzeżeń, jak ie w ysunę, podam w dalszej części niniejszego stu d iu m , k tó rą pośw ięcę przean alizo w an iu zagad n ien ia sto su n k u a rg u m e n ta c ji k in e tycznej do poglądów fizyki w spółczesnej, p od dan ych odpo w iedn iem u opraco w an iu w p ersp ek ty w ach pojęciow ych filo zofii p rzy rod y .
F ra g m e n t a rg u m e n ta c ji k in ety czn ej, zw iązany z jej d ru g ą lezą m etafizyczną, d lateg o nie p rzed staw ia żadnej w artości rea ln ej, gdyż obecnie nie u z n a je m y afirm ow anego w niej ze
stano w isk a kosm ologii filozoficznej istn ien ia w obrębie p rz y ro d y nieożyw ionej szeregów sam ych in stru m e n ta ln y c h p rz y czyn spraw czych ru ch u , w p ra w ia n y ch koléjno w ru c h od ze w n ątrz, za jak im i opow iadał się św. Tom asz z A kw in u, k tó ry u trzy m y w ał, że p ie rw ia stk i (e le m en ta ) w ro zu m ien iu a ry sto - telesow skim pod leg ają k in ety czn em u o d d ziaływ an iu ciał nie bieskich, z ty ch znów nizsze są p o ru szan e przez w yższe, a osta tecznie zapoczątkow aniem w szelkiego ru c h u w przyrodzie martwiej jest jed en ciągły ru c h „pierw szego n ieb a ” , m ający w yw odzić się od jak ie jś rozu m n ej su b sta n c ji (ab aliqua in te l
lectuali substantia), uzdolnionej do akcji m otorycznej przez
wzięcie Boga za p rzed m iot sw ych p r a g n ie ń 4S. P rz y jm u ją c w ram ach filozofii p rzy ro d y w oparciu o stanow isko fizyki w spółczesnej, iż jed n e b y ty m ate ria ln e m ogą w p raw iać w ru ch inne tego ro d zaju b y ty nie ty lk o w n a stę p stw ie aktu aln eg o poru szan ia z zew n ątrz, ale także, w p ew ny ch granicach, dzięki w łasny m im m an en tn y m siłom i e n e rg io m 44, u zn ajem y tym sam ym , że w obrębie m a te rii nieożyw ionej w y s tę p u ją nie sam e in stru m e n ta ln e p rzy czy ny spraw cze ru ch u , ale rów nież tzw. głów ne jego p rzy czy n y spraw cze. S tąd też nie m oże u le gać w ątpliw ości, że ro z p a try w a n a przez nas część a rg u m e n ta c ji kinetycznej nie odnosi się do św ia ta m a te rii nieożyw ionej, jak i nam u k a z u ją w spółczesna fizyka i tra n sp o n u ją c a jej poglądy w rela cji do p o rząd k u ontologicznego w znaczeniu szerszym filozofia p rzy ro d y . N a zasygnalizow ane obecnie tru d n o śc i n a tu ry przyrodniczo-kosm ologicznej zw rócił m. in. uw ag ę Do m inik D u b arle 45.
43 S u m . c. Gent., lib. I, cap. X LIV , lib. I ll, cap. X X II—X X IV ; De
p ote ntia Dei, qu. I l l , a. 7; S u m . theol., I, qu. CXV, a. 3—4; C o m p e n d i u m theologiae, p rim a p a rs, cap. III. — P o r. w cz. II m o je j p rac y
W p o s z u k iw a n i u P ie r w s z e j P r z y c z y n y , 185—186, przyp. 177.
44 P o słu g u ję się tu p o ję cia m i siły i en e rg ii w u ję ciu filozofii p rz y ro d y , a n ie w spółczesnej fizyki. Do ty c h pojęć w rócę jeszcze w cz. II niniejszego stu d iu m .
45 Pensé e scientifique et p re u v e s traditionnelles de l’e x istence de
U św iadam iając sobie b rak zakotw iczenia w św iecie rzeczy w isty m d ru g iej tezy m etafizycznej „pierw szej d ro g i” , do strze gam y rów nież całą dowolność, z ja k ą św. Tom asz z A kw inu i in ni a u to rz y (u nas np. W itold P ie tk u n 46 i A lb e rt M. K rą piec 47) spożytkow-ali w sw ej a rg u m e n ta c ji zasadę ru ch u , tr a k tu ją c czynnik p o ru szający jako in d y w id u u m odręb ne od rzeczy po ruszan ej. Z analiz, jak ie kiedyś p rz e p ro w a d z iłe m 48, jest zapew ne, rzeczą dostatecznie w idoczną, że tak ie spożytkow anie w ym ienionej zasady p rzy dow odzeniu istn ien ia Boga z ru ch u fizycznego nie w y p ły w a koniecznie z jej treści, lecz zostało narzucone przy g o dn ie z zew n ą trz przez n ie a d e k w a tn e poglądy przyrodniczo-kosm ologiczne o w y stęp o w an iu w obrębie m a te rii nieożyw ionej szeregów sam ych in stru m e n ta ln y c h p rz y czyn spraw czych ru ch u . Bo przecież w edług zasady ru c h u b yt podzielny m usi być koniecznie p o ru sz a n y przez coś innego w ty m ty lk o znaczeniu, że jego ru c h n ie d aje się u rzeczy w i stnić w niezależności od jego części składow ych. G dy n a to m iast idzie o poruszanie go z zew n ątrz przez o d rębn e od niego in dyw id u u m , to tego ro d za ju u a k ty w n ie n ie m oże mieć m iejsce, ale nie jest konieczne do tego, żeby m ożna było pow iedzieć, iż d a n y b y t złożony p o ru szan y jest przez coś innego. Do w y dan ia takiego orzeczenia w y sta rc z a stw ierd zenie nie dającej się znieść zależności ru c h u b y tu złożonego od jego części. T ru dn o jed n ak nie zauw ażyć, że choć po ruszanie przez coś innego w dru g im w y o drębn io ny m przez nas znaczeniu jest jed y n ie dopuszczane przez zasadę ru ch u , ale nie jest bez w zględnie przez nią w ym agane, to przecież ty lk o uw zg lęd n ie nie tak iej zależności od czegoś innego m ogło doprow adzić w a r g u m en ta cji k in ety czn ej do efekty w n ego sp o żytkow ania w y m ienionej zasady po jej p rzem y ślen iu w zależności od teo rii m ożności i ak tu.
4. S tw ierd ziw szy trudności, jak ie w y stę p u ją w w ypad k u a rg u m e n ta c ji k inety cznej pod w zględem jej obiektyw ny ch
46 Dowód k i n e t y c z n y wobec teorii k w a n tó w , 196, przyp. 21. 47 R a z jeszcze o k i n e t y c z n y m dowodzie is tnienia Boga, 283, 290—292. 48 Dz. cyt., cz. II, 216—217, 244—245, 250—254, 256—257.
im p likacji przyrodniczo-kosm ologicznych, sta je m y przed ko niecznością rew iz ji w artości ary sto teleso w skiej d e fin icji filo zoficznej ru c h u w znaczeniu ścisłym , z k tó re j logicznie w y wodzi się zasadniczy zrąb w skazanego rozum ow ania za istn ie niem Boga. Tej rew izji do tąd nie przeprow adzałem .
O graniczając się, jak poprzednio, do ru c h u lokalnego, m u sim y p rzyznać, że do ciał p o ru szający ch się ty m g atu n k iem ru ch u ściśle rozum ianego m ożem y odnosić w p ew n ych g ra n i cach pojęcia m ożności i aktu. I tak , trz e b a pow iedzieć, że nic nie stoi na przeszkodzie, by zdolność ciała do faktycznego za jęcia jakiegoś m iejsca nazyw ać czystą m ożnością” , a fak tyczne zajęcie przezeń m iejsca „ak tem d o sk o n ałym ” , jeżeli tylk o m am y na uw adze form aln e (zew nętrzne) te rm in y a quo i ad
qu em ru c h u lokalnego, nie m yśląc o określaniu jego n a tu ry
ze stan ow isk a filozofii p rzy ro d y . M ożem y tak ż e tw ierdzić, że ciało, k tó re p orusza się ru ch em lo k alny m , częścią je s t w akcie, a częścią w możności. J e s t w akcie w sto su n k u do swej u p rzed n iej m ożności w ejścia w ru c h lo k aln y i w po ró w n an iu z dotychczasow ym etap em tego ru ch u ; jest n a to m ia st w m oż ności w rela cji do całej re sz ty ru c h u lokalnego, k tó ra dopiero będzie realizow ana. Jeżeli p rzy tych o k reślen iach m am y na uw adze n a stę p u jąc e po sobie w czasie, nie pow iązane z sobą g enetycznie w zględne asp ek ty ciała poruszającego się ru ch em lok alny m , jeste śm y w pełnej zgodzie z fak ty czn y m stan em rzeczy.
Tok p rzep ro w ad zanej analizy ontologicznej w znaczeniu szerszym ulega w szakże nieoczekiw anej zm ianie, jak iem u ś p rzesu n ięciu w k ie ru n k u tw o rzen ia dow olnych hipostaz, gdy m ożność i ak t, tra k to w a n e dotąd jako fo rm aln e (zew nętrzne) te rm in y a quo i ad quem dla całości ru c h u lokalnego w zględ nie dla dow olnej jego części, zaczyna się w łączać w ontyczną k o n sty tu c ję tego ru ch u , zasadzając jego n a tu rę , jak to m a m iejsce w k oncepcji ary stotelesow sk iej, na ustaw iczn y m p rze chodzeniu z m ożności do ak tu. M ożna by dow ieść, że zm ienia się tu re g u ły form ow ania zdań i d enotow ania, chciaż dla tej zm ian y nie podobna w skazać p o d staw w przep ro w adzo nej w y
-żej filozoficznej analizie ciał p o ru szający ch się ru ch em lo k alnym .
W re z u lta c ie zastosow ania do ru ch u lokalnego jak o takiego pojęć m ożności i a k tu pozornie ty lk o ok reśla się jego n a tu rę w płaszczyźnie filozofi p rzy ro d y . W iele d an y ch w skazu je na to, że ta n a tu ra nie została w gru ncie rzeczy określoną. Bo, jeżelib y to zostało dokonane p rzy pom ocy pojęć m ożności i a k tu , po cóż jeszcze w p ro w adza się jako te rm in p ierw o tn y te rm in „p rzejście” (tra n situ s) z m ożności do a k tu lu b po p ro stu te rm in „p rzejście” od jednego do drugiego, jak to m a m iejsce, k ie d y w p row adza się pojęcie zm iany jako pojęcie ogólniejsze w sto su n k u do pojęcia ru c h u ściśle rozum ianego? 49 Dlaczego są jeszcze p o trzeb n e w y jaśn ien ia, że ów ru ch jest to
via et fieri ipsius te rm in i — , via ad esse, via (e x sis te n tis) ad esse ex siste n tia e i fie ri e x te n s u m et co n tin u u m , jak precyzo
w ał H oenen? 3C W jak im celu tw ierd zi się, że ru ch w ścisłym ujęciu jest to co n tin u u m flu e n s, actus flueris, ja k to p o w tarzał dopiero co w y m ien io n y a u to r 51, k tó ry , u siłując system atycznie w y razić ru c h w ścisłym ro zu m ien iu p rzy pom ocy pojęć m oż ności i ak tu , b y ł ostatecznie zm uszony przyznać, że pojęcie tego ru c h u ad notiora reduci non p o t e r i t 52.
Z astosow anie do ru c h u lokalnego czy do in n y ch form ru ch u ściśle rozum ianego pojęć a k tu i m ożności nie doprow adziło do określen ia jego n a tu ry ze stan o w isk a filozofii p rzyro dy . Do prow adziło jed n a k w sw ych konsek w en cjach do pow stan ia m etafizycznego p seu dop r obłem u istn ien ia pozaśw iatow ego, bezpośredniego sp ra w cy ru ch u . Ten pseudo prob lem dotąd b ę dzie się o d rad zał w tak iej czy inn ej postaci, dokąd zachow a się jego źródło — ary sto teleso w sk ą d efin icję ru ch u . P rz y tej m o d y fik acji a rg u m e n ta c ji k in ety czn ej, jak a zostanie p rze d sta
49 H oenen, dz. cyt., 213, n. 144, 218—220, n. 152, 222, n. 155; Selvaggi,. dz. cyt., 69.
50 Dz. cyt., 215, n. 145, 220, n. 152, 226, n. 157, 234, n. 161. 51 Dz. cyt., 220, n. 152, 226, n. 157, 237, n, 162.
52 T am że, 216, n. 146. P o d o b n ie w y p ow iedział się S elvaggi (dz. cyt.,
w ioną w trzeciej części niniejszego stu d iu m , w skazana d efi n icja nie je st ju ż potrzebna.
D la u n ik n ięcia nieporozum ień ch ciałb y m jeszcze raz pod kreślić, że w p rzeprow adzonej k ry ty c e nie została zakw estio n ow ana w szelka stosow alność pojęć m ożności i a k tu do ciała poruszającego się ru ch e m lo k aln y m lu b innym , czy do sa m ego ru c h u w ścisłym rozum ieniu. R uch te n m ożna nazyw ać a k te m niedoskonałym . Z ostało ty lk o zaprzeczone, b y przy pom ocy po jęć m ożności i a k tu m ożna było a d ek w atn ie w y ra zić n a g runcie kosm ologii filozoficznej n a tu rę w skazanego ru ch u . C hodziło w ięc o jasn e zdanie sobie sp ra w y z sy tu a c ji teo rety czn ej, p rzed k tó rą sta je m y , g d y zagadnienie ru c h u w ścisłym znaczeniu u siłu jem y p rzem yśleć p o sług ując się pojęciam i m ożności i ak tu .
5. R ezy g nu jąc z ary sto teleso w skiej d e fin icji w ym ienionego ru ch u , nie będ ziem y w p row ad zali now ej definicji, k tó ra re a li zow ałaby pełn e sk onceptualizow anie filozoficzne jego n a tu ry . Nie w idzim y bow iem , jak m ożna b y ło b y tego dokonać wobec ustaw icznego sp o ty k an ia się p rzy p ró b ach znalezienia odpo w iedniej d efin icji z p ojęciam i, k tó re jesteśm y zm uszeni uznać za pojęcia d efin ity w n ie dla nas p ierw o tn e, ja k pojęcia sta w a nia się, przechodzenia od jednego do drugiego. Z adow olim y się n a to m ia st b ardzo ram o w y m p o tra k to w a n ie m ze stan ow iska filozofii p rzy ro d y ru c h u ściśle rozum ianego, jego u jęciem jako specyficznej p rzypadłości w rela cji do tego ty p u b y tu , k tó ry w y stę p u je w n atu rze. Będzie to w ięc częściow a ty lk o ontologi- zacja treści pojęcia ru c h u znanego em pirycznie. Resztę zosta w im y d efin icji d ejk ty czn ej lu b o s te n s y w n e j53 ośw iadczając, że ru ch em w znaczeniu ścisłym je s t n a p rzy k ła d to oglądane przez nas a k tu a ln ie k o n k retn e zjaw isko ru c h u lokalnego i każde inne zjaw isko nie dające się od tego w zorca odróżnić. J a k zobaczym y, te cząstkow e zabiegi defin icy jn e nam w y starczą, by m ożna było podjąć się p ró b y ostatecznego w y tłu
53 Zob. o tym ty p ie defin icji: J a n in a K o ta rb iń sk a , T a k z w a n a d e fin ic ja d e j k ty c z n a , w: F r a g m e n ty filozoficzne, se ria d ruga, W arszaw a
m aczenia fa k tu ru ch u i by m ożna było w rąm a ch tej p róby dojść do prześw iadczenia o istn ien iu Boga.
II
Zagadnienie stosunku argumentacji kinetycznej do poglądów fizyki współczesnej
1. T eraz przechodzą do zagadnienia: Czy i w jak im zakresie n ależy uw zględnić w p u n k cie w y jścia a rg u m e n ta c ji za istn ie niem Boga z ru c h u poglądy fizyki w spółczesnej, k tó re ■— sto sow nie do p rzejęteg o od M arita in a p o stu la tu m etodologicznego, by d y scy p lin y filozoficzne opierać na tzw . fak ta ch filozoficz nych — zo stały b y podd an e odpow iedniem u opracow aniu ze stro n y filozofii przy rody ?
C hciałb y m n a jp ie rw zauw ażyć, że ru c h w tak im czy innym ro zu m ieniu filozoficznym nie stan o w i żadnej rzeczyw istości autonom icznej w sto su n k u do ru c h u znanego nam potocznie i badanego z kolei w obrębie m echaniki. J e s t to tylk o w y o dręb n ion y w drodze a b stra k c ji asp ek t tego drugiego ru ch u , w yrażony p rzy pom ocy o k reślonych pojęć filozoficznych. In a czej m ożna b y pow iedzieć, że jest to p rz e tra n sp o n o w a n y filo zoficznie ru ch , ja k i zn am y n a jp ie rw w ram a ch poznania poza- filozoficznego. W obec tego różnica m iędzy ru ch e m w jak im ś u jęciu filozoficznym a ru ch e m w ro zu m ien iu potocznym i fi zy k aln y m jest — biorąc rzecz od stro n y poznaw czego opano w an ia p rzy ro d y — różnicą pojęciow ą, logiczną. W y stępu jąc z ty m tw ierd zen iem , p o m ijam sp ra w ę now ych aspektów o b iek ty w n y ch ru ch u , k tó re p ow in n y znaleźć uw idocznienie w jego u jęciu ze stan o w isk a filozofii p rzy ro d y , a k tó ry c h nie uw zg lędnia się p rz y jego po zn aniu p rzed n au k o w y m i fizy k al nym . Chodzi m i ty lk o o to, że m a się na uw adze te n sam p rze d m iot m ate ria ln y , gdy ru c h u jm u je się potocznie oraz ze stro n y fizyki i kosm ologii filozoficznej. W prow adzone tu w płaszczyź nie poznania od rębne p e rsp e k ty w y fo rm a ln e nie m ogą być czym in n y m jak odrębnym i p e rsp e k ty w a m i pojęciow ym i.
P rz y tak im stan ie rzeczy trz e b a pow iedzieć, że każda próba a rg u m e n ta c ji za istn ien iem Boga, k tó ra m a za p u n k t w yjścia fa k t ru ch u , będzie zawsze w sw ym szczegółow ym u k sz ta łto w aniu zależną pośrednio od tego, co w płaszczyźnie fizyki zo stało u stalo n e o sto su n k u ru c h u do m aterii. Tę p o śred n ią za leżność rozum iem w ty m sensie, że ■— p rzy u trz y m y w a n iu epistem ologicznej i m etodologicznej autonom ii m etafizyk i (i fi lozofii p rzyrody) w sto su n k u do fizyki ■— inaczej m usi się w płaszczyźnie filozofii b y tu arg u m en to w ać za istnieniem Boga, gdy p rz y jm u je się w ram a ch przyrodniczego obrazu św iata, ja k u trz y m y w a ł św. Tom asz z A kw inu, że ciała n ie ożyw ione są per se nieruchom e, a m ogą być ty lk o w p raw ian e w ru c h z z e w n ą tr z 54, a inaczej, gdy jest się zdania, że ru ch sta le p rzy n ależy do m a te rii i m a w niej sw ą, bliższą przyczynę spraw czą czy zasadę.
P ośred n iej zależności a rg u m e n ta c ji k in ety cznej od określo nego stanow iska przyrodniczego u n ik n ąć nie podobna, jeżeli chce się dać o stateczne w ytłu m aczen ie fa k tu ru c h u w y s tę p u ją cego w św iecie rzeczyw istym , a nie fik cy jnym . G dy się nie będzie liczyło z poglądam i fizyki w spółczesnej n a te m a t sto su n k u ru c h u do m aterii, w prow adzi się m im o sw ej w oli jej daw no już zarzucone ujęcie jako czegoś biernego, po ru sza nego w yłącznie z zew nątrz. A w pro w ad zi się to w o b iek ty w nych im p likacjach w yw odów tra d y c y jn y c h , że w serii bytów
54 P ogląd A k w in a ty n a sto su n ek ru c h u do m a te rii w y św ietlił bliżej A lb e rt M itte re r (Der D ienst des M en sc h en an der N a tu r nach dem
W e ltb ild des hl. T h o m a s u n d d e m der G ege nw art, „ Z e itsc h rift fü r
k ath o lisc h e T heologie” , 1932, osobne odbicie nakł. Fel. R aucha, I n n sb ru c k 1932, s. 4; Der B ew eg u n g ssa tz (omne, quod m o v e tu r, ab alio
m o v e tu r) nach d e m Weltbild, des hl. T h o m a s u n d der G e g e n w a r t„
„ S c h o la stik ”, 9 (1934) 373—399; Das R in g e n der alten S t o f f — F orm — M e t a p h y s i k ” m i t der h eu tig e n S t o f f — P h y sik , n r 1 se rii w y d a w an e j p rzez M itte re ra pt. W a n d el des W eltb ild es v o n T h o m a s a u f
heute, In n s b ru c k — W ien ■— M ünchen 1935, 61; Der G o tte sbew eis aus
der B e w e g u n g nach T h o m a s von A q u i n u n d nach P apst Piu s X I I ,
w : Theologische Fragen der G eg e n w a rt — F estg a b e f ü r K a rd in a l T h e odor In n itz e r, W ien 1952, 49—50.
po ru szający ch inne i po ru szan y ch nie m ożna posuw ać się w nieskończoność. R ozum ow anie czysto m etafizyczne, pozba w ione w szelkiego p o d tek stu fizykalnego, przyrodniczego, je st w tej dziedzinie niem ożliw ością.
M asi m ów ił na szóstym m iędzy n aro do w ym kongresie to m i- stycznym : ,,[...] via ex m o tu , p ro u t p ro p o sita est a S. Thom a, d ep en d et aliquando in su a e x te rn a expressione a notione m u n d i m edii aevi. Vim tam e n h a b e t in te rn a m m etap h ysicam , qu ae p rae sc in d it a tem p o re m edii aevi et a d o c trin a de m u ndo m ateriali, si qu id em f u n d a tu r in ipsa ratio n e en tis et in legibus m etaphysicis, quae sem p er et ubique v a le n t” 55. T w ierdzenia M asiego o ak cy d en tain ej jed y n ie zależności „pierw szej d ro g i” św. Tom asza od przy jm ow an ego w średniow ieczu p rzy ro d n i czego o brazu św iata, o zależności w zakresie sam ej ty lk o eg zem plifikacji tw ierd zeń filozoficznych, nie m ożem y jed n a k podejm ow ać, jeżeli p rzeprow adzone w yżej an alizy są fo rm a l nie i m ery to ry czn ie bez zarzutu.
2. P rz ec iw staw ia jąc się ocenie w y su n iętej przez M asiego, su g e ru ję się w pew n ym zakresie te o rią filozofii, k tó rą A lfons De W aelhens p rze d staw ił w książce La philosophie et les
expériences n atu relles (La H aye 1961) 58. J e s t to filozofia o m e
todzie p rzy ję te j w zasadzie od M aurycego 'M e rle a u -P o n ty ’ego. W edług p ro feso ra low ańskiego filozofia je s t w y razem r e flek sji n a d ograniczonym ludzkim dośw iadczeniem , reflek sji p o d jętej w określonej sy tu acji, w ram a ch danej kondycji, od k tó re j nie m ożna się n ig d y całkow icie oddzielić. D ośw iadcze nie, o jak im je s t m ow a, jest to dośw iadczenie w sensie obiek ty w n ym , dokładniej ·— św iat dośw iadczenia n a tu ra ln e g o (le
55 A rt. cyt., 6—7.
56 Zob. w szczególności s. 2—3, 36—39, 114— 116. Por.' jeszcze De W aelh en sa: P hénom énologie et. m é ta p h y s iq u e , „R evue P h ilo so p h iq u e de L o u v a in ”, 47 (1049) 366—376; La phénom énologie du corps, tam że, 48 (1950) 371— 397; Phénom énologie et vé rité — Essai sur l’é v olution
de l’idée de vérité chez H u sse rl et Heidegger, P a ris 1953; P h é n o m é n o logie husse rlie nne et P hénom énologie hégélienne, „R evue P h ilo so p
h iq u e de L o u v a in ”, 52 (1954) 234—249; Philosophie et nonphilosophie, tam że, 57 (1959) 5—43.
m o nd e de l’exp érien ce naturelle), św ia t a n te p re d y k a ty w n y (le m o n d e a n tép réd ica ü f), tzn. św iat, w odniesieniu do k tó
rego — po dok o n an iu sw oistej re d u k c ji fenom enologicznej — została po m in ięta (przy a firm a c ji istn ien ia realnego) w szelka in te rp re ta c ja filozoficzna oraz n au k o w a w znaczeniu w ęższym .
D opiero w tedy , gdy sta n ie m y w obec praw dziw ego św ia ta an te p red y k a ty w n e g o , m ożem y dokonyw ać em piryczny ch opi sów fenom enologicznych, b y potem , w oparciu o nie, p rzejść do w łaściw ych fu n k cji filozofii, n a k tó re sk ład a się w y jaśn ian ie tego, co oznacza i co im p lik u je poznaw cze ujęcie św ia ta do św iadczenia n atu ra ln e g o . P ierw sza z ty c h dw u fu n k cji zasa dza się — w edług De W aelhensa ■— n a ro z p a try w a n iu p rze żyw anego dośw iadczenia w aspekcie bytow ości.
A u to r dzieła L a philosophie et les expériences n a turelles u trz y m u je , że filozofia z tej rac ji, iż opiera się n a dośw iadcze n iu skończonym , stan o w i zaw sze re fle k sję niek o m p letn ą i og ra niczoną, k tó ra nie d a je n ig d y pełnego i ostatecznego poznania swego p rzedm iotu.
P odobną teo rię filozofii z n a jd u jem y u innego p rofesora lo- w ańskiego — u A lb e rta D ondeyne’a 57. W edług niego filozofia je s t re fle k sją n ad dośw iadczeniem ro zu m ian y m jak najszerzej i egzysten cjalnie, n ad dośw iadczeniem in se rc ji w b y t każdego z nas, n ad naszym ludzkim uczestn ictw em w bycie, nad n a szym w sp ó łistn ien iem w św iecie razem z innym i. „Philo so pher — pisze te n a u to r ze stan o w isk a sw ej fenom enologii egzysten cjaln ej ■— c’est re v e n ir su r le vécu, c’est ex p liciter l ’ex périen ce h u m ain e et m e ttre à d éco u v ert les v é rité s qui sont à l ’o euvre au sein de cette ex p é rien c e ” .
T eoria filozofii De W aelhensa i D on d ey n e’a je s t prób ą w y raż e n ia w n o w y sposób trad y cy jn eg o , tom istycznego u jęcia filozofii jako n au k i, k tó ra w szystko u jm u je w aspekcie b y to wości. Nowość w y rażen ia polega na p o d k reślen iu h isto ryczny ch
57 L ’ex périence pré p h ü o so p h iq u e et les conditions ■ anth ropologiq ues de l’a ffi r m a tio n de Dieu, w p ra c y zbiorow ej L ’e x isten ce de Dieu, w y
d anej jako 16 pozycja k o le k cji Cahiers de l’actualité religieuse, T o u rn a i 19632, 150.