ROK I LISTOPAD 1 93 2 r Np 11
SPORT I W YCHOWANIE FIZ Y C Z N E
DODATEK DO MIESIĘCZNIKA „ P O L A C Y Z A G R A N I C Ą “
U c h w a ł y
w sprawie wychowania fizycznego i sportu
powzięte na dorocznym zjeździe Rady Organizacyjnej Polaków z Zagra
nicy w dniu 6 i 7 listopada 1932 r.
W N I O S E K
w spraw ie wychowania fizyczn eg o .
W ychodząc z założenia, iż praca klubu sportowego nie ogranicza się do w yłą cznie fachow ej d zied zin y wychowania fizy c zn e g o i sportu, ż e przeciw nie, w ażniejszem m oże zadaniem klubu, ja ko je d n o stki orga
niza cyjn ej — szczególniej dla m ło d zieży p o lskiej zagranicą — je s t praca społeczna i organizacyjna, — Rada Organizacyjna Polaków z Zagranicy uchwala i zaleca co następuje:
Sta sia W alasiew iczów na, n a jszyb sza kobieta św iata, u sta rtu (do art. J. E rdm ana p. t. , W alasiew iczów na“).
2 SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE Nr. 11 1) D ążyć do skoordynow ania w ysiłkó w sportu polskiego zagranicą.
2) Postawić klubom sportow ym i organizacjom wychowania fi z y c z nego zadania wychow aw czo-społeczne, ja k o specjalnie ważne, szczególniej w zakresie działania na nieuświadomioną część m ło d zieży p o lskiej zagranicą, w ystęp u ją cej często w obcych barwach.
3) U trzym ać nadal organizację obozów i kursó w wychowania fi z y c z nego w kraju dla Polaków z Zagranicy, obliczonych na spopu
laryzow anie w ych. fiz . i sportu w śród szerokich rze sz m ło d zieży p o lskiej zagranicą, p r zy c z e m je d n a k za specjalnie w skazane uważa Rada Organizacyjna Polaków z Zagranicy — tw orzenie kursów i obozów dla działaczów sportow ych z terenów, osób j u ż w ydatnie na tem polu pracujących, oraz dla m ło d zieży p o
zaszko ln ej i pozaklubow ej.
4) D ążyć do w yko rzystan ia instruktorów , k tó rz y u ko ń czyli k u r s y i obozy wychowania fizy c zn eg o i sportu.
W N I O S E K
w spraw ie dodatku do mies. „ P O L A C Y Z A G R A N IC Ą “ p . t . „ SP O R T I W Y C H O W A N IE F IZ Y C Z N E “.
t
Z jazd R a dy zwraca uwagę na dodatek b ezpłatny do m iesięcznika
„Polacy Zagranicą“ p .t. „Sport i W ychowanie F izy c zn e“, ja ko na je d y n y organ specjalnie pośw ięcony spraw om wychowania fizy czn eg o i sportu, redagowany p r z y udziale czyn n ik ó w fachow ych w Polsce — dla Pola
ków z Zagranicy; Rada Organizacyjna apeluje do n a jszerszyc h sfer społecznych polskich zagranicą o kolportaż tego p ism a i dostarczanie m u odpowiednich m aterjałów o życiu sportow em Polonji Zagranicznej.
Podajemy w pełnem brzmieniu opublikowane już w prasie codzien
nej wnioski w sprawie wychow ania fizycznego i sportu, będące przed
miotem obrad ostatniego zjazdu Rady Organizacyjnej Polaków z Za
granicy, przyczem — jakkolw iek ich jasna treść mówi sama za siebie — chcemy dorzucić do nich garść uwag. Sądzimy, że uwagi te będą na czasie, że rzucą światło Zarówno na genezę wniosków, jak i na dotychcza
sowy dorobek Rady Organizacyjnej w zakresie wychow ania fizycznego i sportu.
Rok właśnie upływa, jak na dorocznym, trzecim Zjeździe Rady, uchw ała ,,otoczenia szczególnie troskliw ą opieką ruchu sportow ego młodzieży polskiej zagranicą1' — zwróciła uwagę społeczeństwa pol
skiego na teren ach zagranicznych na to zagadnienie. Samo rozpatrze
nie się wśród w arunków pracy sportowej naszej młodzieży, jak rów
nież doświadczenie z wysiłków czynionych w ostatnim roku w tym kierunku, pozwoliły na postawienie następnego kro k u w naszej pracy, na konkretniejsze, jaśniejsze sprecyzow anie następnego jej etapu, ną
Nr. 11 UCHWAŁY W SPR A W IE W. F. I SPORTU 3 stw orzenie w yraźnego już jej planu na najbliższą i dalszą przyszłość.
Wyrazem oceny stanu faktycznego naszego sportu zagranicą i wytycz- nemi na przyszłość — są właśnie tegoroczne uchw ały w tym przed
miocie Zjazdu Rady Organizacyjnej Polaków z Zagranicy.
Ale przejdźmy do tych uchwał.
W samym już wstępie, daje Rada wyraz przekonaniu, iż organi
zacyj sportow ych polskich zagranicą nie traktuje analogicznie do krajowych, że stoją przed niemi dodatkowe, głębsze zadania: społeczne i organizacyjne. W punkcie 2-gim wskazuje na wychowawcze zadania klubów sportowych, podkreślając zarazem w yraźnie i bez dwuznacz
ności, jak to należy rozumieć, — że chodzi o zajęcie się tą częścią młodzieży sportowej, której brak, względnie któ ra utraciła swą ambicję n arodow ą do tego stopnia, iż może pracować, walczyć na boisku — w obcych barwach.
Wiadomo, jak mocno podkreśla Rada Organizacyjna Polaków z Zagranicy w teorji i w czynie, swoją lojalność w stosunku do n a ro dów i rządów państw, na których te ren los rzucił Polaków; więcej — żąda tej lojalności od swoich członków i organizacyj wchodzących w orbitę jej działalności. Niemniej jednak, a nawet dlatego właśnie, iż drogi pracy Rady są jasne i proste—dążąc do organizacji Polaków na terenach zagranicznych, stawiając sobie za jeden z głównych celów:
stworzenie zorganizowanych bloków polskich, które powinny stać się łącznikiem, pomostem, między państwami obcemi a Polską—s tara się zorganizować sport polski zagranicą i daje wyraz temu w swej uchwale;
słowo „organizacja”, postawione jako jedno z zadań sportu polskiego zagranicą, ma właśnie to znaczenie, ten sens — i figuruje zresztą w nazwie naszej instytucji. Że tak Rada Organizacyjna pojmuje swoje zadania w dziedzinie sportu, że w życiu mogą być i są one stosowane, niech służy przykład naszej sławnej rodaczki, Stanisławy Walasiewi- czówny, przez którą zostało nawiązanych tyle serdecznych nici między sportem polsko-am erykańskim, a polskim.
Co do zadań społecznych i wychowawczych, które zaleca uchw ała Rady klubom i organizacjom sportowym — nie będziemy się dłużej rozwodzić: pisaliśmy o tych zadaniach już w drugim numerze naszego
„D odatku”* w artykule p. t. „Zadania klubu sportowego jako o rgani
zacji społecznej i wych. fizycznego”, wskazując, jak je rozumiemy i jakie miejsce dajemy im w planie naszej pracy. Możemy tylko wy
razić najgłębszą radość, że zostaliśmy zrozumiani, że zamierzenia nasze i wysiłki idą po linji równoległej z pracą Polonji zagranicznej, jak świadczy uchw ała delegatów z terenów.
W punkcie 3-cim i 4-tym poruszono spraw y natury fachowej.
Czego potrzeba sportowi polskiemu zagranicą, aby spełnił nale
życie swe zadanie wobec nas samych w zakresie kultury fizycznej, a wobec obcych — reprezentow ał godnie dorobek Polski na tern polu?
Przedewszystkiem instruktorów. Jeżeli sport ma przejść w masy naszej Polonji zagranicznej, musi być napraw dę ostatnim wyrazem nowoczesnych na tern polu zdobyczy. Inaczej Polacy pójdą do sportu obcego. Trzeba sobie to wyraźnie powiedzieć, nie łudzić się i nie żądać, by młodzież dla patrjotyzmu poświęcała w sporcie—sam sport;
tern bardziej, że niema ku temu żadnej przyczyny ani potrzeby. Wy
4 SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE Nr 11 pracowujemy w Polsce nowe, własne drogi, tworzymy polski s p o rt i z ducha i z form y — który podziwiają obcy. U nas więc, u źródła, pow inna czerpać Polonja zagraniczna. I tu apeluje Zjazd Rady Orga
nizacyjnej do terenów, by w ykorzystały tych, którzy w tem źródle czerpali; zwraca uwagę na to, by oddali swą wiedzę braciom od tego źródła oddalonym. A dalej: uznając pożytek akcji obozowej dla p ro p agandy sp o rtu polskiego zagranicą w śród swoich i obcych — zw raca uwagę na tych, k tórzy są pionierami w tej pracy na terenach. I słu
sznie. Dotychczasowe obozy dla młodzieży, jakkolw iek dały dużo, przecież nie tyle, ile po nich oczekiwaliśmy. Złożyło się na to wiele przyczyn, między innemi ta główna, iż ich uczestnicy składali się:
— w dużym procencie z młodzieży szkolnej, która z racji obo
wiązujących wszędzie programów szkolnych, już zajmuje się sportem, a mało ma stosunkowo czasu na propagow anie go poza szkołą; czę
sto naw et przepisy odnośne to uniemożliwiają;
— w dużym również procencie z członków klubów, a więc już z tych, którzy w sporcie i ta k tkwili, czyli naw et moment propagandow y niemal odpadał, bo obozy instru k to rskie ogarniały tych, którzy sportem już się zajmowali, a pomijały tych, któ ry ch do sportu należało pociągnąć, z nim zapoznać, do niego zapalić;
— część stanowili tacy, którzy brali udział w obozach wych. fiz.
nie dla nich samych, a dla powodów ubocznych, np. traktu jąc wyjazd na obóz jako miłą wycieczkę, dla odwiedzenia krew nych i t. d.
Ogólnie — tylko część młodzieży, a i to- w stopniu niew ystarcza
jącym, jako instruktorzy niższego typu, niższego poziomu fachow ego—
nadaw ała się, względnie udzielała się w pracy na te ren ach zagranicz
nych. Stąd Zjazd Rady, zwracając uwagę na pożytek ich w ykorzysta
nia, wskazuje zarazem, iż przedewszystkiem należy zająć się tymi ludźmi z terenów, którzy wybili się na czołowe stanow iska w sporcie polskim, przez umiłowanie, przez umiejętne do niego podejście od strony organizacyjnej i społecznej, a którym często brakuje tylko fachowości, nowych metod, zaprawy — by stali się prawdziwymi pio
nierami pracy polskiej w tej dziedzinie. Wskazuje także na młodzież pozaszkolną i pozaklubową.
Je s t to zagadnienie bardzo poważne i ze swej strony zrobimy wszystko, by je rozwiązać jaknajlepiej.
Osobny w niosek Zjazdu Rady Organizacyjnej Polaków z Z agra
nicy dotyczy naszego „D odatku”. Już kilkakrotnie apelowaliśmy do młodzieży sportowej polskiej z zagranicy, prosząc o materjały, o w spół
pracę. Jeszcze nie wszędzie apel nasz dotarł, jeszcze nie wszędzie wzbudził echo.
Przypominamy się raz jeszcze i prosimy o wzięcie do serca na
szego gorącego apelu.
Nr. 11 WALASIEW ICZÓW NA 5
J A N ERDMAN
Walasiewiczówna.
— Więc to tak wygląda Walasiewiczówna? — mówili sobie lu
dziska na dworcu, po przyjeździe pociągu gdyńskiego.
— Duża, co?
— 0 jak na niewiastę bardzo wysoka. 175 centymetrów.
— Silna?
— Trudno się zorjentować. Walizkę niosła jedną ręką.
— Ładna?
— W każdym razie oryginalna. Gdyby w Norwegji rozpowszech
niły się brunetki (a mojem zdaniem ten kolor włosów lepiej harm oni
zuje z dzikim urokiem fjordów), to Walasiewiczówna byłaby wyma
rzonym typem kobiety skandynawskiej. Uważasz: poważne spojrzenie, m ęska budowa, powolne ruchy...
— Poczekaj! Coś nie w porządku! R ekordzistka świata, niepoko
nana zawodniczka na wszystkich d ystansach — i rap tem „powolne r u c h y ”. Zagalopowałeś się!
— Witanie się, albo nalewanie h erb aty niema nic wspólnego z biegiem. Najznakomitsza sp rin terk a może trzy godziny ubierać się na bal. Te dziedziny nie mają ze sobą nic wspólnego. Godzina spę
dzona na stadjonie nie jest wycinkiem dnia powszedniego, ale suro- gatem zupełnie innego życia. Tak jak scena! Inaczej aktorzy prezen tują się z rampy, a inaczej wyglądają w domowych pantoflach.
— Jed n ak bieg krótki — weźmy dla przykładu 100 m etrów —jest typow em w yładowaniem energji na bardzo ograniczonej przestrzeni i w bardzo krótkim czasie. Tem peram ent musi tu odgrywać pierw szo
rzędną rolę.
— Masz rację! P rak ty k a wykazuje, że masz rację. Włosi, Węgrzy, Murzyni i narody południowo-am erykańskie mają najszybszych biega
czy świata. Ale widzisz, Walasiewiczówna to wyjątek: po pierwsze je st Polką, a to praw ie równa się powiedzeniu „złą s p rin te rk ą ”, po
mimo tego jest najszybszą kobietą świata (notarjalnie stwierdzone), i nadom iar komplikacyj — odznacza się usposobieniem łagodnem, spo- kojnem i powolnem. Krótko mówiąc —- p o trójny fenomen!
Wszystko to znajduje jednak częściowe wytlomaczenie logiczne:
Walasiewiczówna jest Amerykanką.
Na wielkiej wyspie spełniają się wszelkie niemożliwości. Rozu
miesz?
— Teraz — już nic! Więc Walasiewiczówna jest A m erykanką?
— Boże! jesteś chyba jedynym z moich inteligentnych przyjaciół, k tó ry nie zna tej całej historji. Słuchaj uważnie! Ten żywot może k ie
dyś zainteresuje nowoczesnego Plutarcha...
* * *
Stanisława Walasiewiczówna jest gospodarskiem dzieckiem ze wsi Wierzchownia, o której położeniu geograficznem ona sama nie
wiele powiedzieć potrafi. W każdym razie — na Podlasiu, gdzieś mię
dzy Janowem, a (za przeproszeniem) Rypinem.
6 SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE Nr. 11 Stasia miała trzy miesiące i wisiała przy matczynej piersi, kiedy rodzice załadowali w dwa kuferki swój dobytek i wywędrowali do Hamburga, na wielki, wielki okręt, k tó ry ich zawiózł do Hameryki.
Było to w 1911 roku.
Początkowo było ciężko, a potem jeszcze gorzej. Poprawiło się dopiero po wybuchu wojny. Walasiewicz d o stał pracę w olbrzymiej stalowni w Cleveland, i w granatow ym fartuchu i ochronnych okula
rach doglądał największych na świecie „gru szek ” z płynnym metalem.
W miarę jak rozwijały się działania wojenne, stalownia „United Steel C orporation” robiła coraz lepsze interesy. Potem Sztandar Gwia
ździsty (zawsze Zwycięski!) w ygrał wojnę i było napraw dę znakomicie Do Stanów Zjednoczonych płynęła szeroka fala zamówień na maszyny rolnicze i na karabinowe maszynki, na imponujące teowniki i p recy zyjne celowniki.
Walasiewiczom powodziło się dobrze. W playgroundach cleve- landzkich, przypominających zwielokrotniony Ogródek Jordanow ski w Warszawie, bawiły się trzy siostry. Przyszła rekordzistka świata, Stasia, miała zgrabne, długie nogi i ładne oczy. Nikt nie chciał się z nią ścigać, taka szelma była szybka. Jeżeli nie podstawili jej nogi lub nie zrobili jakiegoś kaw ału — nawet chłopców przegoniła!
Zosia miała też zgrabne nogi, ale nie do biegania stworzone.
Smarkacz, od ziemi nie odrósł, ledwie tuzina lat się doczekał — a już za chłopcami lata! Ech, żeby mamusia wiedziała...
Klara wogóle się nie liczy. Ma siedem lat, wielkie chabrow e oczy i lubi piasek.
Nauki w high school szły Stasi dobrze. Angielskiego nauczyła się z łatwością i tak sobie dobrze daw ała z nim sprawę, że aż... po polsku rozmawiała z trudnością. W prawdzie rodzice pilnowali żeby w domu mówić po polsku, ale przecież jak się śpieszy i trzeba coś powiedzieć prędko — to nie można opowiedzieć po polsku. W Sokole, do którego zapisała się Stasia, kierownik wygłaszał po polsku b a r dzo piękne prelekcje, ale młodzież między sobą wolała mówić miej
scowym językiem.
Duży kłopot miały directors ogródków z temi pannami. Ach nie, sprawowanie dziewczynek było zarzutu! Chodzi o nazwisko, o potw or
nie trudne słowiańskie nazwisko W a l a s i e w i c z . Język można zła
mać! „Wymyślimy ci nazwisko krótsze, dźwięczniejsze i bardziej d a ludzkiego podobne. Naprzykład — W a l s h ! I nie Stasia — takiego imienia wogóle niema — ale Stella. Dobrze? Stella Walsh! Prawda, że.
tak lepiej?
Pani nauczycielka nie działała tutaj jako narzędzie polityki na
rodowościowej Stanów Zjednoczonych. Poprostu chciała jakoś upo
rządkować to nazwisko o przeraźliwej długości i niefonetycznyin brzmieniu.
Tak już zostało. Stella Walsh. Tak ją nazywały koleżanki. Tak wpisano do świadectw szkolnych. I na takie nazwisko dostała papiery,
Kiedy Stella miała lat 17-cie otrzymała pierwsze pieniądze. Zaro
biła je jako file-clerk, urzędnik pilnujący k a rto tek i najpoważniejszego am erykańskiego tow arzystw a kolejowego New York Central. Pozatem
Nr. 11 WALASIEWICZÓWNA 7 op anow ała stenografję i pisanie na maszynie i pełniła obowiązki se
k reta rk i swego potężnego szefa.
W tym samym 1928-ym ro k u Walasiewiczówna w yjechała na wielki zlot Sokolstwa am erykańskiego w Syrakuzach pod New Yor
kiem. Startowała, wzięła udział w zawodach. Nie w żadnych wielkich, poważnych zawodach, ale w takich małych, trochę domowych i tr o chę dziecinnych.
Powiodło się! W ygrała kilka konkurencyj, zrobiła dobre wrażenie.
Do Cleveland wróciła zupełnie zmieniona: ciągle myślała o sporcie, o higjenicznem życiu, o zdrowym jedzeniu i regularnym treningu...
Na wiosnę 1929 roku została zaliczona do reprezentacji Sokolej, udającej się do Poznania na Pewukę. Przyjeżdża, poznaje Polskę.
Z wycieczką zwiedza wszystkie większe miasta. Startuje na sokolich m istrzostwach i tu błyska swym pierwszorzędnym talentem, zdu
miewa sportow ą wielostronnością, podbija p ro sto tą obejścia i sk ro m nością.
W tym czasie polska reprezentacja lekkoatletyczna ma rozegrać dwa spotkania międzypaństwowe z Austrjaczkami i Czeszkami. Ane
micznej grupie naszych pań przybywa dzielny sojusznik: nieznana Pol
ka, która ma długie nazwisko, dobrze biega i słabo mówi... po polsku.
Walasiewiczówna daje się namówić do biegania. Startuje, u stana
wia kilka rekordów, walnie przyczynia się do pokonania Czechosło
wacji i Austrji.
Do Cleveland wraca jako sława. Pan prezes tow arzystw a kdlejo- wego wygłasza do niej wielką przemowę, podwyższa jej pensję do 125 dolarów miesięcznie i zobowiązuje do startow ania w barwach kompanji.
Całą Amerykę obiega popularny afisz przedstawiający najszybszą loko
motywę na świecie (własność New York Central) i najszybszą kobietę na świecie (urzędniczkę New York Central).
Oczywiście, było w tem więcej am erykańskiej reklamy, niż praw dy. Ale byznesmeni kolejowi musieli mieć dar jasnowidztwa albo też pierwszorzędnie znać się na sporcie... Walasiewiczówna w ciągu roku została rzeczywiście najszybszą niew iastą globu!
Tytuł ten odziedziczyła Stella w Pradze czeskiej, na tak zwanej Olimpiadzie Kobiecej w 1930 roku. Polska zaproponow ała Walasiewi- czównie przyjazd na te największe igrzyska kobiece. Przyjechała, zo
baczyła i zwyciężyła kw iat sp rin terek światowych. W ygrała biegi 60, 100 i 200 metrów. Potem wzięła udział w reprezentacji Polski prze
ciwko Japonji, pokonała wielką lekkoatletkę ze skośnemi oczyma — Hitoini — i znowu wróciła do Cleveland.
Wszystko wskazywało, że tym razem — na dobre. Walsh rozpo
częła starania o w yrobienie obyw atelstw a Stanów Zjednoczonych, a nim przyszły upragnione papiery startow ała co niedziela na przeróżnych meetingach na terenie całego USA i Kanady. Przegryw ała rzadko, zwyciężała stale. Jedynem i poważnemi jej konkurentkam i były mis
trzynie Stanów Robinson i Kanady Cook. Ostatecznie i one musiały uchylić czoła przed niezwykle rów ną formą Walsh.
Tajemnica jej znakomitych i tak regularnych wyników dotychczas nie została autorytatyw nie wyświetlona. Zdania na ten temat różnią
8 SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE N r 11 się krańcowo. W Ameryce spotkałem się z poglądem przypisującym wszystkie jej sukcesy umiejętnej pracy trenera. Walasiewiczówna od
w rotnie jest przekonana, że tre n e r spełnia jedynie rolę drugoplanow ą i pomocniczą. O wyniku decyduje—jej zdaniem —solidność trybu życia i treningu zawodnika.
Praw da jest chyba pośrodku. W w ypadku Walasiewiczówny n a rekordy światowe złożyły się wszystkie czynniki. Niesłychanie poważ
ne traktow anie zadań sportowych i doskonałe warunki fizyczne i psy chiczne złożyły się na stworzenie z niej zawodniczki na olbrzymią skalę.
W Los Angelos Walasiewiczówna rozpłakała się prawie, kiedy J a dzia W ajsów na żartem określiła ekspedycję olimpijską, jako „wyciecz
kę do Kalifornji”...
— Nie wolno ci ta k mówić! Nie masz prawa! Przyjechałaś tu na Igrzyska reprezentow ać Polskę... Jeśli traktujesz wyjazd jako przyje
mnościową wycieczkę — postępujesz nieuczciwie.
I tak dalej, i ta k dalej... Speszona Jadzia musiała wyrzec się tych heretyckich poglądów i przysiąc, że wypowiedziała je w formie żarto
bliwej.
Ale prawda, nie opowiedziałem ci jeszcze jak doszło do tego, że Walasiewiczówna znalazła się na Olimpjadzie w gronie Polek.
Właściwie — to opinja i nasze władze sportowe nad Stasią już wielki krzyż postawiły. Uchodziło za zupełnie pewne, że w Los Ange
les Walsh będzie biegać na chwałę sztandaru gwiaździstego, a kto wie—
może n aw et przeciwko polskim zawodniczkom. Dopiero, kiedy e k sp e
dycja nasza znajdowała się na statk u zdążającym do New Yorku, otrzy
maliśmy depesze, wskazujące na prawdopodobieństwo startu Stelli Walsh w drużynie polskiej.
Było to tak. Znakomita sp rin terka otrzym ała na wiosnę wymó
wienie posady biurowej. Towarzystwo kolejowe zapewniało ją w praw dzie, że dla kogo—jak dla kogo, ale dla Walsh praca się znaleźć mu
si, mijały jednak miesiące, a biegaczka pozostawała bez pracy. Ponie
waż jednocześnie praca w stalowni została zredukow ana do dwu dni tygodniowo, zarobek Walsh przestał być miłym luksusem i wszedł ja ko stała część składow a do budżetu rodzinnego.
Jednocześnie władze stanowe zaczęły wywierać nacisk w k ie ru n ku sfinalizowania ciągnącego się od dwu lat procesu naturalizacyjne- go. Pocichutku, dyskretnie dano Stelli do zrozumienia, że o dobrej po
sadzie dopiero wówczas będzie mowa, kiedy znakom ita zawodniczka stanie się oficjalną i stuprocentow ą Amerykanką. Kryzys! Praca jest przedewszystkiem dla Yankesów...
Stella zwąchała pismo nosem. Poprostu zorganizowano — połów gwiazd lekkoatletycznych przed nadchodzącemi Igrzyskami w Los An
geles. W tej chwili gotowi są obiecać wszystko: posadę, samochód, fa wory... Ale po Olimpjadzie, kiedy klamka zapadnie, kiedy we w szyst
kich papierach będę figurowała jako A merykanka, mogę łatwo znaleźć się na bru k u i nikt wówczas nie wyciągnie do mnie pomocnej ręki.
Stella Walsh zwróciła się do konsulatu polskiego w New Yorku.
Wyłożyła swoje kłopoty, opowiedziała ciężką sytuację. Zadźwięczały druty, poszły telegramy. Dzięki wstawiennictwu wysokich czynników rządowych i społecznych udało się dla rekordzistki świata znaleźć miej
Nr. 11 Z I M A 9 sce w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego i wyrobić dla niej s typendjum .1)
Od tygodnia mistrzyni olimpijska siedzi nad książką. Otworem stoi dla niej cała bibljoteka instytutu bielańskiego. Uczy się w iado
mości o Polsce i o naszym sporcie, uczy się trudnego języka ojczyste
go, k tó ry „posiada wyrazy kilometrowej długości i jest wogóle zupeł
nie inny, niż w A m ery ce”.
Wraz z pięciokrotną rek o rd zistk ą świata przyw ędrow ał do Polski piękny, szary samochód, ofiarowany naszej rodaczce przez miasto Cle- Yeland.
W chwili w ylądowania w Gdyni, obiit Stella Walsh — nata est Stasia Walasiewicz. Żegnamy Stellę — witamy Gwiazdę lekkiej atle
ty k i polskiej. N abytek nieoceniony! Zrozum!
— Bardzoś to pięknie powiedział.
WIKTOR JUNOSZA
Z I M A
Oto zbliża się koniec roku. Zrywamy ostatnie kartki z k alen d a
rza — te najpiękniejsze. Święta Bożego Narodzenia, noc Sylwestrowa.
Sanki wiejskie zwożą już choinki do miasta no i—żeby wszystko odbyło się ściśle w edług tradycji — prószy śnieg.
Śnieg — magiczne słowo. Dawniej łączyła się z nim w wyobraźni tylko b ro da Świętego Mikołaja, no i szaliki, pledy, baszłyki, kalosze, chusty. I trochę, tro c h ę —sanki.
Dziś, mówiąc: śnieg i lód, myślimy przedewszystkiem o nartach i łyżwach. Czasy się zmieniają.
W każdym razie, sezon sportów zimowych rozpoczął się. Niektó
rzy, w ybrańcy czy wygodnisie, operować będą w pięknie udek o ro w a
nym hallu tej czy innej sztucznej ślizgawki. Większość jednak olbrzy
mia am atorów śniegu i lodu w ybierać się będzie na zamarzły staw i na faliste zbocza pagórków. I dozna tam niemniej prawdziwego, g łę
bokiego szczęścia, niż tamci w ybrednisie z różnych „Palais de G lace“
czy Chamonix i Davos.
Wybierać się będzie? Nie, już się wybrała. Oto maleńkie wzgó
rze na przedmieściu: w niedzielę przejść nie można — zgrzytają za
czepnie płozy saneczek, tam na dole jakiś nowicjusz uparcie się prze
wraca na nartach, zgłębiając tajemnice chodów płaskich.
Nie, nie śnieg czeka na dzisiejszą młodzież, a ona niecierpliwie na śnieg, na przymrozki czekała, ostrząc łyżwy i smarując narty.
Dla młodzieży z przed dwudziestu pięciu lat — zima, to było przykre słowo; to było stałe obawianie się kataru, przebywanie w du
sznej atmosferze niewietrzonego pokoju, między wiecznie gorącym piecem i zakitowanemi oknami. To były pledy, szaliki, fu tra i kalosze.
Dziś tego już niema, i choć nachodzi nas od czasu do czasu g ry pa, mamusie nie przerażają się, gdy potomstwo hasa po śniegu bez czapek i kapeluszy i przebyw a godzinami na mroźnem, ale zato na-
') O sukc esa ch Walasiewiczówny n a Olimpjadzie pisaliśm y już n a ła m ac h
„Sportu i Wych. Fiz.” — red.
10 SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE Nr 11 prawdę świeżem powietrzu. Bo wiedzą, że h a r t — to właśnie najlepszy śro d ek przeciw grypie i że k a ta r staje się staroświeckim zabytkiem z chwilą, kiedy się go przestajem y obawiać. By nie marznąć — jedyny sposób nie ubierać się za ciepło; by nie przeziębiać się—jedyny spo
sób roztwierać okno na rozcież; by być zdrowym, jedyny sposób — nie bać się choroby; by się móc napraw dę cieszyć z życia, jed y ny sposób—życie to wykorzystyw ać w całej pełni.
Zima, śnieg. Nie patrzm y na nie przez okno, bojaźliwie, a zarazem pożądliwie, a tarzajmy się w śniegu bez obawy, jeśli sanki się w y wrócą i nasycajmy się zimą ile się da, z przyjaciółką łyżwą, z p rzy jaciółką n a rtą w kompanji. I nie czekajmy, aby nam choinka się u k a zała w cieplutkim pokoju, upstrzona świecidełkami, a idźmy ją podzi
wiać swobodnie rosnącą—nie na krzyżakach—i gładzoną podmuchami mroźnego wiatru, zrzucającego z zielonych gałązek przecudowne kry- sztaliki szronu.
W tedy dopiero ostatnie kartk i kalendarza będą napraw dę naj- piękniejszemi, budzącemi najmilsze wspomnienia.
K Ą C I K R A D P R A K T Y C Z N Y C H
MAURKLJUSZ WYRZYKOWSKI.
Wykorzystajmy baseny zimowe!
Pływanie może słusznie być uważane za sport podstawowy, gdyż jest on niezbędny do wszystkich sportów w o d n y ch .' Pozatem posiada wiele innych walorów—czysto utylitarnych. Przeszkodą do korzystania w pełni ze sportu pływ ackiego—jest czasem niska tem peratura wody.
Złe warunki atmosferyczne obniżają przyjemność kąpieli. Dlatego najlepiej jest korzystać z kąpieli w zimie — w szczególności powinni to uczynić ci, którzy z jakichkolwiekbądź powodów nie umieją pływać...
Brr! Zimno!... a tu każą pływ ać—co za paradoks. A jednak zarówno jesień, jak zima są najlepszemi porami do uprawiania sportu pływ ac
kiego. Do niedawna wiadomo było każdem u— naw et laikowi, że p ły wanie jest sportem letnim. Czasy się zmieniły. Ludzie teraz, w zimie doskonale pływają, nie narzekając bynajmniej na dotkliwe zimno, gdyż pływają w basenach krytych. Kryte pływalnie są obecnie sze
roko rozpowszechnione na świecie. Omówmy więc po kolei korzystne właściwości krytej pływalni.
Przedewszystkiem największą zaletą krytych pływalni jest to, że można w nich skutecznie kontynuować m asową naukę pływania.
Latem wprawdzie jest o wiele przyjemniej uczyć się pływać na świe
żem powietrzu, ale nie wszędzie i nie zawsze dopisuje tem peratura wody, wynikająca z nagłych zmian atmosferycznych. Pozatem nie
którym początkującym pływ akom woda czasem w lato wydaje się żywiołem, którego należy unikać, gdyż przynosi „mokrą śm ierć” — formalnie odczuwają obawę przed wodą — na plan pierwszy wysuwa się uczucie niepewności. I oto debatują, wahają się — aż wreszcie
Nr. 11 WYKORZYSTAJMY BASENY ZIMOWE! 11 wmówiwszy w siebie, że nigdy nie nauczą się pływać — rezygnują z nauki. Zniechęcają się nietylko do sp o rtu pływackiego, ale także do wielu innych sportów wodnych. Otóż dla takich osób koniecznie jest pożądana nauka pływania w basenach zimowych, gdzie woda jest płytka, ciepła (tem peratura jej jest przez cały sezon jednakowa, w y nosi około 25°0); 2 razy na tydzień zm ieniana—w niektórych basenach stale odpływa i napływa świeża, czysta. W takiej wodzie uczący się nie odczuwa strachu, ani wstrętu do niej.
Jeżeli teraz chodzi o wybór stylu przy nauce pływania —- to n aj
bardziej zalecany jest crawl — poniekąd jest on uniwersalny. Nadaje się zarówno dla osób słabych, jak też i bardzo silnych. Zasadniczo jednak, jeżeli pływanie traktuje się jako konieczność, zabezpieczającą życie przed żywiołem wody i jako przyjemność — to należy w ybrać taki styl, który danemu osobnikowi najlepiej odpowiada. Natomiast, jeżeli ktoś chce stać się zawodnikiem—pływakiem w ytrenow anym —to przy
P ły w a czka polska w Paranie.
wyborze stylu należy zwrócić uwagę, na budowę ciała, zdolność k o o r
dynacji ruchów i nieraz na w arunki zdrowotne. Pożądane jest wów
czas zwrócenie się do lekarza, oraz do dobrego instruktora pływ ac
kiego. Instruktor na pierwszych paru lekcjach może określić kto i ja
kim stylem powinien pływać. Obecnie istnieje prąd na całym świecie, aby naukę pływ ania zaczynać nie od stylu klasycznego, ale od crawla.
Słusznie—gdyż styl klasyczny jest bardzo mało korzystny, jeżeli cho
dzi o bieg wyścigowy; pozycja ciała, wywołuje zwiększenie wirów ham ujących bieg. Widzimy w stylu klasycznym słabe w ykorzystanie siły r ą k —zaletą jego jest silne zwarcie nóg. W crawlu natom iast ciało posiada pozycję w kształcie idealnego pociska, lub torpedy; pruje ono wodę, k tó ra opływa swobodnie, nie tw orząc wirów i w ten sposób riie hamuje biegu. Trudnością w crawlu jest tylko oddech, ale i on, po kilkunastu treningach, staje łatwym do opanowania. J e s t on bardzo pożytecznym dla organizmu, gdyż rozwija narządy w ewnętrzne, szczególnie płuca i drogi oddechowe.
Drugą zaletą pływalni krytej, oprócz możności kontynuow ania
12 SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE Nr. 11 masowej nauki pływania jest to, że zawodnicy mają możność reg u la r
nego i właściwego treningu przez cały rok bez przerwy. Taki racjo
nalny tren ing wpływa na dodatnie, techniczne wyniki i formę zawod
nika. Kondycję więc zaw odnika p o d trzym ują baseny zimowe. Jednocze
śnie zawodnicy pod okiem tre n e ra mogą doskonalić swój styl, gdyż wo
da jest ta k przezroczysta, że można w niej świetnie obserwować najmniej
sze szkodliwe ruchy. Na zakończenie jeszcze kilka uw ag hygjenicznych.
Po wyjściu z wody należy ciało ob
myć ciepłą wodą pod natryskiem — po ubraniu się posiedzieć w jakimś pokoju (10—15 min.), k tórego tem p e
ra tu ra byłaby inna od te m p eratu ry basenu. Należy pamiętać o dokładnem osuszeniu ręcznikiem włosów i ciała, 0 konieczności usunięcia wody z nosa 1 uszu. Po uzupełnieniu tych czynno
ści można dopiero wyjść na powie
trze.
Widzimy więc, że pływalnia k r y ta posiada duże walory, tanio można mieć kąpiel, pozatem, początkujący T . . . jak i pływ ak wytrenowany, nie mar-
Juna.cn paranscu ochoczo skaczą J . Y J TT , . . ’ . , do w ody. nu ją zimy. Korzystają z niej w p e łn i—
zapas sił, energji i specjalizacji stylu niezmiernie się rozszerza. I oto już w lecie, gdy n astaną upalne dni m o g ą się oddać swym ulubionym sportom wodnym.
Sport i wychowanie fizyczne wśród Polaków zagranicą
B ra z y lja
„ J u n a c y " polsc y p r z o d u j ą w s p o rc ie p a r a ń s k i m .
Odbyły się niedaw no w K urytybie z a w o d y sportowe, z udziałem w szyst
kich miejscowych klubów, w k tó ry c h .polscy „ J u n a c y ” uzyskali największą ilość p u n k tó w , zdobywając p u h a r posła R. P. w Rio de J a n e iro i sporo medali.
W biegu ulicznym n a 3.500 m etrów zw yciężyła drużyna polska (Wiśnik, So
bociński, Opszyński i Kania). Kolejno a n ó w w in n y c h popisach „ J u n a c y ” -wzięli ogólnie pierwsze miejsce. I tak —
w rzucie kulą, 3-cie miejsce; s k o k w dal, 3-cie miejsce; skok wzwyż, 2-gie miejsce, rzu t oszczepem, 2-gie miejsce; bieg na 75 m etrów, 1-sze miejsce i i miejsce;
rzu t dyskiem, 2-gie miejsce; bieg na 1.000 m etrów, 1-sze i 3-cie miejsce; bieg z przeszkodami, 1-sze, 2-gie i 4-te miej- ce; bieg n a 300 m etrów, 1-sze i 3-cie miejsce; s k o k o tyczce, 1-sze miejsce;
bieg n a 3,000 m etrów, 1-sze miejsce.
Ogółem zdobyli „ J u n a c z ” 55 p u nktów , Niemcy 30, k luby brazylijskie po 37 i jeden. J e s t to już drugi rok polskie
go p ie rw sz eń stw a w p a ra ń sk im sporcie.
P rasa miejscowa, pisząc o „ J u n a k a c h ”, dodaje stale, że je st to najlepiej z o r g a nizowane i w y tren o w an e stowarzyszę-
Nr. 11 SPORT I W. F. WŚRÓD POLAKOW ZAGRANICĄ 13
nie sportow e w P aranie. P o tw ierd za się zatem prorocze zdanie niesmiertel"
nej au to rk i „ P a n a Balcera w B razylji”:
„Nie jeno liczba my, ale i s iła ”,
H o la n d ja
P o ls ki dzie ń sp o rto w y w H o e n s b r o e k
O godz. 9 m. 30 dn. 28 sie rp n ia r. b.
odbyło się w kościele Św. J a n a Ewangie- listy w Hoensbroek (Holandja) n a b o ż e ń stwo, w k tó r e m wzięło u dział T-wo Sw.
Barbary, T-wo Polek, T-wo Gim nasty czne
„Sokół” w H oensbroek, oraz delegacja T-wa Św. Wojciecha w Heerlen. P opo
łu d n iu od godz. 1 — 2 przyjm owano to w arzy stw a w lo kalu p. D elahaye przy R ynku. Na wyżej w y m ie nioną im prezę przy b y ły n a s tę p u ją c e polskie to w a r z y stwa: Tow. Gimn. „Sokół" z W a te rsc hei (Belgja), Tow. Św. Michała z Waubach, Tow. Wzajemnej Pomocy z Brunssum , Koło A m atorskie „Wesoły Tułacz" z Heer- lerheide, Tow. Polek z H oensbroek, Tow.
Św. B a rba ry z H oensbroek. Tow. Św. Woj
ciecha z Heerlen, oraz delegacje Tow.
Gimn. „Sokół" z B runssum , Koła Śpie
w u „W anda" z B runssum i G rona Miło
śn ik ó w Sceny „S arm a ta" z Brunssum . Z h o le n d e rsk ic h to w arz ystw g im n a
stycznych wzięły udział następujące:
„W ilhelm ina" z Tarw in selen, „Oranje"
z Simmel, „Exelsior“ z Schim mert, „La L ibe rte Reine" z Bocjolz, „V o lh a rd in g “ z Heerlen, „S parta" z Spekholzerheido,
„K. E. V.“ z L indenbeuvel i „Swenti- bold" z S itta rd, oraz delegacja „K.D.O."
z Maastricht.
O godz. 2 m. 15 u fo rm o w a ł się po
chód, który pod kie row nic tw em naczel
n ik a Józefa M arcin ia ka, p r z y dźw iękach o r k ie stry Polskiego Koła Muzycznego
„Chopin„ z Hoensbroek udał się znacz- niejszemi ulicam i na boisko H. V. V. przy K astanje laan.
Prezes F. W a lk o w ia k p o w ita ł w ję zyku ojczystym i h o le nderskim p r z e d stawicieli władz oraz tow arzystw , p o czerń n a s tą p iła defilada sz tan d a ró w przed try b u n ą , Na tr y b u n ie zajęli miejsce:
p. Konsul R. P. z Heerlen Dr. F. G. van der Kroon, A tta c h e K onsul p. T. Zabłoc
ki z A m ste rda m u, Burmistrz p. van der Kroon z Hoensbroek, Ks. Proboszcz Roe- s elaer i d u szpasterz polski Ks. Hoffmann z Heerlen, in sp e k to r policji p. Vossen, Dr. Vonken, Dr. W idershoven, prezes Z. P. T. p. Walkowiak, se k re ta r z p. S ta chow iak i p. Bydołek.
Po defiladzie rozpoczęły się popisy gim nasty czne' i le kkoatletyc zne , k tó re
w zbudziły wielkie z a inte re sow anie licz
nie zgromadzonej publiczności.
W międzyczasie rozegrał się mecz piłki nożnej o nagrodę J. E. Ministra p. Dr. Babińskiego z Hagi, pomiędzy d r u żyną p o lsk ą „Sokoła" z W a te rsc h ei i d r u żyną h o le n d e r s k ą „H. V. V.“ z H oens
broek. Mecz zakończył się na niekorzyść drużyny polskiej. Holendrzy zwyciężyli w s to s u n k u 6 : 0.
Dalsze zawody zakończono 5-cio km.
biegiem o p u h a r JW P . J. P. K aczkow skiego, Konsula G eneralnego z A m s te r damu. Do biegu stanęli: wicem istrz Lim burgji — p. v a n Neer, m istrz Lim- burgji n a 1.500 m.— p. P ernot, k ilk u i n ny ch znanych biegaczy hole n d ersk ic h oraz p. S ta n is ła w W alk owiak z S om ain (Francja) i Alf. Hołody z Hoensbroek.
Zwyciężył p. St. W alkowiak, k tóry przez cały czas bieg prowmdził.
Po ukończeniu zawodów zostały n a stępująco przy z n an e nagrody:
B ieg na 100 m.:
Blummers z Heerlen — nagr. hon.
Mummers z Lim mel — nagr.
S k o k w z w y ż z rozbiegu:
Him blet z Limmel — nagr. hon.
v a n de List z Heerlen — nagr. I.
S k o k w dal z rozbiegu:
Mummers z Limmel — nagr. hon.
Blummers z Heerlen — nagr. i.
P chnięcie kulą 7*/2 kg.:
M umm ers z Limmel — nagr. hon.
v a n de List z Heerlen — nagr. hon.
B ieg na 5.000 m etrów :
St. W a lk o w ia k (F rancja)—nagr. hon.
v a n Neer z S itta rd — nagr. I.
B agert z S p e k h o lz e r h e id e —nagr. II.
M łodzież: bieg na SO m.:
Koolen z Heerlen — nagr. hon.
v an Neer z S itta r d — nagr. I.
S k o k w z w y ż z rozbiegu:
Koolen z H eerlen — nagr. hon.
J a n s e n z L in d e n h e u v e l — nagr. I.
S k o k w dal z rozbiegu:
P e r n o t z L in d e n h eu v el — nagr. hon.
T au n z Heerlen — nagr. I.
1 ki. P rężnik:
H. M a rc hant — nagr. hon.
J. Bischops — nagr. I.
14 SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE Nr. 11
I I kl. P rężnik:
J. V rom en — nagr. hon.
G. Linsen — nagr. I.
I kl.. Poręcze:
J. Koekelk oeu — nagr, hon.
H. M a rschant — nagr. I.
I I k l. Poręcze:
J. Vrom en —>- nagr. hon.
H. G eden — nagr. I.
P ira m id y :
„W ilhelm ina” z Terw inselen nagr.
honor.
„O ran je” z Lim mel — nagr. I.
„Exelsio r” z Schimmel — nagr. II.
D efilada:
„ W ilh e lm in a” z T erwin selen — nagr.
honor.
„ S p a r ta ” z S p ek h o lz erh eid e—nagr. I.
„Exelsior” z Schim m ert nagr. II.
Za najdalszą podróż:
„Sokół” z W ate rshei (Belgja)—nagr.
honor.
Za n a jw ięk szą punktację:
„W ilhelm ina” z T erw inselen — nagr.
honor, (ofiarowana przez p. By- dołka, czł. hon.)
Ciąynięcie liny:
„W ilhelm ina” z T ernwiselen — nagr.
honor.
„ S p a r ta ” z S p ek h o lz erh eid e—nagr. I.
W ćw iczeniach w o ln yc h m ęsk ic h kl. I:
„W ilhelm ina” z T erw inselen — nagr.
honor.
„ S p a r ta ” z S p ek h o lz erh eid e—nagr. I.
„Exelsio r” z S chim m ert — nagr. II.
W ćw iczeniach w olnych m ęsk ic h kl. II:
„La Lib erte R e ine” z Bocholz—nagr.
honor.
„V olharding” z H eerlerheide nagr. I W ćw iczeniach z p rzy b o ra m i kl. I:
„L in d en h eu v e l” z Lin denheuvel — nagr. hon.
„E xelsior” z Schim m ert nagr I.
„O ranje” z Limmel — nagr. II.
W ćw iczeniach z p rzy b o ra m i ki. II:
„La Liberte Rein e” z Bocholz—nagr.
honor.
„Y olha rding” z H ee rlerh eid e—nagr. I
W ćw iczeniach w olnych m ęsk ic h (m ię - dzynarod.):
„S okół” z W a te rsc h ei — nagr. hon.
(dar p. R. P. v a n der Kroon z Heerlen).
W ćw iczeniach w olnych: m ło d zie ży , kl. I.
„ S p a r ta ” z S pekholzerheide, nagr.
hon.
„W ilhelm ina” z Terwinselen, nagr. I.
„Exelsior” z Schim m ert, nagr. II.
W ćw iczeniach w olnych: m ło d zie ży , kl. II.:
„O ran je” z Limmel, nagr. hon.
„V olharding” z H eerlerheid e, nagr. I.
„W ilhelm ina„ z Terwinselen. nagr.
hon.
W ćw iczeniach z p rzy b o ra m i m ło d zie ży : kl.
„ S p a r ta ” z Spekholzerheidem n agr. I.
„Exelsio r” z S c h im m e rt”, nagr. II.
W ćw iczeniach z p rzy b o ra m i m łodzieży:
kl. II.:
„La Lib erto Reine” z Bocholz, nagr.
hon.
„O ranje” z Limmel, nagr. I.
Prezes: (—) Pr. W alkow iak S ekretarz: (—) P. S tachow iak
Ło tw a
Apel o u p r a w ia n i e s p o rtó w z im o w y c h
Na łamach „Naszego Głosu“ w y c h o dzącego w D yneburgu czytamy: „Nar-' ciarstw o, hokej i łyżwiarstw o u p ra w ia ją w czasie, kiedy powietrze, słońce i po wierzchnia są dla ty c h sportó w w Ł o t
wie w sta n ie w prost idealnym , liczni zwolennicy szybkiego ruchu n a świeżem p o w ie trz u —Łotysze, Niemcy, Żydzi. Jeśli Polacy stro n ią jeszcze ód tych d o sk o n a łych ćwiczeń dla zdrowia organizmu, nie m a ła w tem w in a sekcji sp orto wej
„H arfy-1 — „Lechji“ — k tó r a chce rzu
cić na o k re s sportów zimowych n iezdro
we hasło „odpocznijmy*1. P rz e k o n y w u jące a r g u m e n ty przeciw tej śpiączce zi
mowej, zaw arte w ar ty k u le p. t. „Martwy okres w „Lechji*- zapew ne już odnio sły s k u t e k i niejeden r o d a k nasz w Łotw ie pędzi na n a rta c h , ćwiczy w hokeju lub na ślizgawce w jednym z m iejskich po- w arzyw nyc h ogrodów, szlifując lód przy dźwiękach w łasnej orkiestry, chyba „Har- fy“ .
Nr. 11 SPORT I W. F. WŚRÓD POLAKÓW ZAG R AN ICĄ 15
K r o n i k a 3 5 D y n e b u r s k i e j D r u ż y n y H a r c e r s k i e j
K ronikę 35 Dyneburskiej Drużyny Harcerskiej im. Ks. J. Poniato w skiego
•rozpoczął drukow ać „Nasz Głos“ dn. 23 październik a, naw iązując do 10-tej rocz
nicy istn ie n ia dzielnej drużyny, p o św ię
cającej wiele w ysiłków sporto m wodnym i zdobywającej w ro k u 1927 pie rw sz e ń stw o w ogólnokrajowych zaw odach h a r ce rskich w obecności Naczelnika S k a u tów łotew skich. K ronika ta p isa n a żywo i z hu m o rem przez d ru h a Bobra skłoni może inne polskie drużyny h a rc ersk ie na obczyźnie do sk reślen ia podobnych p a m ię tn ik ó w swych dziejów, (tgl)
N ie m cy
H a r c e r s t w o na Ś lą s k u O po lskim
Zdaniem a u t o r a a r t y k u ł u „O na- szem h a r c e rstw ie 14 w opolskich „Nowi
n ac h Codziennych41 (23/X) harcerstw o i Sokół p o w inni współp racować, nie b u dząc zawiści, nie podkopują c wiary w siebie. W szczególności słu s zn e je st s p ro sto w a n ie w ty m a r ty k u l e mylnego poglądu, że h a rc e rstw o je st organiz acją wyłąc znie młodzieży. Coraz liczniejsze szeregi starszego h a r c e r s tw a są dowo
dem, że ideę i celowość tej organizacji w arto sto sować i w dalszem życiu, s k o ro istn ieją rodziny skautow e, spotyka ne i w polskiem h arcerstw ie, ale najczę
ściej w zachodnich państw ac h, rodziny, w któ ry ch wszyscy, i rodzice i dzieci, są sk a u ta m i i w których życiu stosow a
ne są skauto we, ha rc e rsk ie m e tody w y chowawcze. (tgl)
R u m u n ja
H a r c e r s k i e obozy le tn ie
Obozy letnie ha rc e rsk ie zo rganizo
w a n e w o sta tn ic h 2-ch la ta c h przez Ko
m e n d ę Polską drużyn h a r c e r s k ic h w Ru
munji, w ykazują, że ha rc e r stw o nasze w ty m k r a ju je s t organizacją silną, u m ie ją cą realizować swoje zam ia ry i p o sta now ienia. Harcerstw o polskie w Ru
m unji zatacza coraz szersze kręgi zarówno pod względem organizacyjnym, jak i ide
owym. Rękojm ią dalszego rozwoju h a r ce rstw a polskiego w tem pa ń s tw ie jest coraz inte n sy w n ie jsza praca w yszkolo
nej starszyzny. Tak k o m u n ik u je K om en
da Drużyn w tygodniku „P o la k w R u
m u n ji14. (tgl)
S tan y Z je d n o c z o n e
P a s o w a n ie c e n z o r a Ś w ie t li k a na h a r c e r z a
Uroczyste pasow a nie cenzora F. X.
Świetlika n a harcerza miało miejsce w Chicago dn. 10 paź dziernika w o bec
ności około 5.000 młodzieży i 300 s z ta n darów związkowego h aroerstw a. U ro
czystości te pozostawiły n i e z a ta r te w r a żenie n a obecnych, a wygło szone z tej okazji prze m ów ienia c h a r a k te ry z o w a ła tr o s k a o dobro i rozwój harc erstw a, któ re m a być p odw aliną polskości i przy
szłości „Związku Narodowego P olskie
go44 n a w ychodź tw ie w S ta n a c h Zjedno
czonych. S z ta n d a r H arc e rs tw a Z. N. P stanow i d a r konsula T. Zbyszewskiego.
Cenzor Ś wietlik t a k określił w swoim przem ów ieniu za d an ia h a r c e r s tw a pol
skiego na ziemi W aszyngto na: „B u d u je m y to harc erstw o przy Z. N. P. po to, aby w naród a m e ry k a ń s k i wlać te p ię k ne rysy i zalety polskiego in te le k tu , k tó r e to pierw iastki n a d a ły b y sp o łe
c z e ń s tw u a m e r y k a ń s k ie m u nowy ideal- niejszy p o d k ła d duchowy. Zadaniem naj- ważniejszem h arc erstw a, to u trz y m a n ie m o w y ojców naszych , bo jeżeli tą za
pom nim y, to nasze organizacje, nasza prasa, nasze in sty tu c je i nasza egzy
ste ncja nie m ają tu racji bytu. Całem sercem i dusz ą będę się s t a r a ł o orga
nizowanie drużyn harc erskich po w szyst
kich gm ina ch i grupach Związku Naro
dowego P olskiego44
Powyższe sło w a świadczą wymownie, że n a czele wzmożonego ruchu h a r c e r skiego wśród młodzieży Zw. N. P. s t a nął je d e n z najbardzie j zasłużonych i w y b itn y c h przedstawicieli tej Polonji, i że obowiązki swoje, związane z za
szczytnym ty tu łe m Pierwszego H arcerza w „Z. N. P.14 ocenia tr a f n ie i głęboko.
Przy pomocy potężnej tej organizacji i najśw iatlejszyc h jej przodowników z obyw ate la m i F. Świetlikiem , J. Ro- maszkiew iczem i dr. Paw łow skim n a czele, sta n ie się H arcerstw o Zw. N P.
potę żnym za stępem w boju o polskość wychodźtw a. (T. G leyden).
W ę g ry
S z k o l n i c t w o p o lsk ie i s p o r t w ś ró d m ł o d z i e ż y polsk iej na W ę g r z e c h
W ychodźtwo polskie n a te re n ie W ę
gier stoi w obliczu grożącego nie bez pie
cz eństw a u t r a t y swej narodowości. N a j
ważniejszym czynnik ie m słu żącym do
SPORT I WYCHOWANIE FIZYCZNE , Nr 11 16
w y n a r a d a w ia n ia P olaków ta m zamiesz
k a ły c h są Szkoły węgierskie, do których nasza młodzież musi uczęszczać oraz or
ganizacje sportowe. Z arów no w sz ko
łach, ja k i w organizacjach sportow ych młodzież p o lsk a u żywa obcej mowy i po p ew n y m czasie już nie p o tra fi r o zm a
w iać po polsku, o czem będą c na W ę
grzech sam miałem sposobność się p r z e konać. Początki szkolnictw a polskiego w ty m k ra ju d a t u ją się dopiero od k il
k u n a s t u lat. Mimo prze b y w a n ia tam dość p o k aź n ej liczby naszych e m ig ran tów w XIX w ieku, n a u k a języka ojczy
stego ogranic zała się wśród naszych ro
daków do w y ch o w an ia domowego. Do
piero w r. 1920 zało żona zo s tała pierw sza szkoła polska, dzięki sta ra n io m p. k o n sula Pola i naszej ro d ac zk i p. S ta n is ła w y Dłuchej, k tó r a w y k a z a ła wielkie p rz e w iązanie do Polski. Zwróciła się ona do głównego d y r e k to r a wielkiej cegielni wę
g i e r s k i e j i w yprosiła zezwolenie na u r z ą dzenie szkoły polskiej w cegielni, w k t ó rej lekcje o d b y w ały się dla dzieci polskich po połu dniu. W ykładow cą w tej szkole została bez inte re sow nie p. S tan is ław a Dłucha. Po pew nym cza
sie otw orzono d ru g ą szkołę polską; obec
nie m am y w Budapeszcie 3 szkoły pol
skie, do k tó ry c h uczęszcza 160 dzieci.
Zaznaczyć należy, że dzieci polskie obo
w iązane są uczęszczać do szkół w ęgier
sk ich, a lekcje w ję zyku polskim o d b y w a ją się po p ołudniu, jako n a d progra
m owe.
W czasie p o b y tu swego n a W ę
grzech, w m iesiącu wrześniu i paź dzier
niku ro ku bieżącego, sk o rzy stałe m ze
sposobności i przebywałem po 3 godzin dziennie z dziećmi w szkole. W śród młodzieży szkolnej sp o tk a łe m wiele dzie
ci w y b itn ie zdolnych, któ ry m należy po
móc do zdobycia wyższego w y k s z t a ł
cenia.
S ta r a ł e m się za inte re sow ać młodzież, polską sp o rtem i w ychow aniem fizycz- nem , dając im obraz szczegółowy s u k cesów polskich, osiągniętych n a te re nie m ię dzyna rodow ym w 1932 r. S k u t e k był nadzw yczajny — młodzież g a rn ę ła się ochoczo do zabaw i gier sportow ych.
Należy zaznaczyć, że wielu z naszych młodzieńców należy do węgierskich k l u bów sporto wych, ale p ragnie mieć w ła s ne polskie organizacje i rozsławić n a obczyźnie imię polskie. Widząc wielki zapał i nie p o w s trz y m a n ą chęć po sia d a
nia w łas n y ch organizacyj sportow ych i w y ch o w an ia fizycznego w śród mło
dzieży polskiej na Węgrzech, p rzyrze
kłem im solennie, że przy po w tó rn y m przyjeździe do B uda pesz tu dołożę s t a rań, aby zorganizować wym ie nio ne to w a r z y stw a i organizacje, aby młodzi stali wiernie przy polskości, a tem sa- sam em uchronili się od w y n a ro d o wienia. Na zakończenie dodam , że w grudniu r. b., wspóln ie z nauczycie lk ą Dłuchą, zorganizujemy je d e n wieczór p ro pagandow y, n a d a w a n y przez radjo w Bu
dapeszcie, w połączeniu z W arszawą, w czasie któ rego dzieci szkolne polskie n a Węgrzech b ę d ą deklamowTać i śpie
wać.
A. O stałow ski przedstaw iciel A.Z.Z.M. „Liga-’
C z y ta jc ie i p r e n u m e r u jc ie p ism a h a r c er sk ie :
„H a rcm istrz”, organ Głównej Kwatery Męskiej — Z. H. P. W ar
szawa, Zielna 35.
„ S k rzy d ła ”, pismo starszyzny żeńskiej Z. H. P. — Warszawa, Myśli
wiecka 3/5.
„Czuj D uch”, pismo starszej młodzieży harcerskiej — Poznań, Zamek.
„Na T ro p ie ” i „ Z a stę p o w y ”, pisma dla harcerzy — Katowice, ul. Szafranka, Domek Harcerski.
R e d a k t o r : B ohdan L e p e c k i W y d a w c a : S t e f a n L e n a r t o w ic z
D ru k . S p o łe c z n a .Z r z e s z e n i e d r u k a r z y - P I. G rz y b o w sk i .1/6