• Nie Znaleziono Wyników

Grzegorz Turnau - Do Leukonoe tekst piosenki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Grzegorz Turnau - Do Leukonoe tekst piosenki"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

Grzegorz Turnau, Do Leukonoe

Nie pytaj

Nigdy nie poznasz Jaki dla mnie Jaki dla ciebie kres Przeznaczyli Bogowie

Babilońskich nie szukaj wróżb O, Leukonoe

O, Leukonoe

Czy więcej zim da nam Jowisz Czy to dla ns ostatni już

O skałami wybrzeża Rozbija tyrreńskie fale

Dzień każdy zrywaj jak owoc Nie czekaj, nie czekaj jutra O, Leukonoe

O, Leukonoe O, Leukonoe O, Leukonoe Leukonoe /4x

Krótka miara powściągnij nadzieje sącz wino w puchary I pomyśl, gdy tak mówimy ucieka zazdrosny czas

Dzień każdy zrywaj jak owoc Nie czekaj, nie czekaj jutra O, Leukonoe

O, Leukonoe O, Leukonoe O, Leukonoe

Grzegorz Turnau - Do Leukonoe w Teksciory.pl

Cytaty

Powiązane dokumenty

to wszystko jest dla Ciebie mała) prosze mnie zostaw w spokoju nie chce mieć z Tobą przebojów i czemu tak strasznie mnie ranisz skoro za nami jest ten cały syf i daj mi w spokoju

Ryśka nie ma jest Petarda Jest Ricardo, twardy gość Nawet gdybyś mnie prosiła Nie uwierzę, kłamstw mam dość. jutra nie ma – słuchaj, mała, co Ricardo śpiewa ci Ogień we

Znamy się tak jak ns nie zna nikt Tyle jzu razme przeszliśmy chwil Bez ciebie smutny, tak dziwni źle Znowu to powiem?. Nie

tak śliczna , wymarzona wyglądała bardzo pięknie wiatr unosił jej sukienkę nie wiedziałem co sie stało w głowie coś zawirowało zaprosiłem ja na lody i na piwko dla ochłody ona

Jedna flaszka, druga flaszka i też trzecia, kurde bele, leci Dom stoi zupełnie pusty nocą kurzą się dookoła rupiecie Wracamy chwiejnym krokiem po okrążeniu nad ranem Po schodach

Tak bezczelnie ulotne nie daje spać nam znów Przez szyby, ściany, powieki wdziera się tutaj świat Przynosi nowe historie, które tak chcemy znać Mamy tylko sekundę, jeden moment

dokąd lecieć chcesz skoro już dobrze wiesz że za oknem czeka cię dużo głębszy sens niż ten?.

Lecz przynajmniej być może Wreszcie byśmy się tam zakochali A w Krakowie na Brackiej pada deszcz. Gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia W korytarzu i w kuchni