• Nie Znaleziono Wyników

Miasta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miasta"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Błoński

Miasta

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1, 80-89

(2)

Jan Błoński

Ptrehilsrbariia podróży

Miasta

P ie rw s z ą ra d o śc ią p o d ró ż n ik a je s t p rz e w o d n ik i p lan . Z a n im jeszcze w y ru s z y w po d róż, ju ż p o d ró ż u je : p rz y g o to w a n ia n ig d y n ie ro z ­ cz a ro w u ją . A u to m o b ilista g ro m ad z i m a p y , oblicza tra s y , s z u k a ją c d ro g i proistej a p o je m n e j z a raz em , o szczęd n ej ale p o ż y w n e j, o b fitu ją c e j w k a te d r y i k ra jo b ra z y . P a s a ż e r k o le i to czy cichą w a lk ę z ro z ­ k ła d e m : p ra g n ie p rz e c h y trz y ć ta je m n ic z e znaczk i, w y n a le ź ć — w śró d o m n ib u só w i to rp e d , pociąg ów o k re so w y c h i n a d to k o sz to w n y c h — zlek c ew a żo n e p o łącz en ie, n ie sp o d z ie w a n ą m ożliw ość, k tó r a p o zw o ­ li m u w k ilk a d n i zw ied zić sp o ro m ia s t czy p ro w in ­ cji. O b aj te ż p o c h y la ją się n a d p la n a m i m iast: w p a ­ trz y w s z y się, w id zą , ja k z 'pociągu w y s ia d a s a m o tn y p o d ró ż n y , ja k sam o ch ó d , Z jech aw szy z a u to s tra d y , g rz ęźn ie p o w o li w śró d m ie js k ic h u lic z k a c h i p r z y ­ s ta je w reszcie, w k lin o w a n y w w o ln e jeszcze m ie jsc e p o s to ju . W p o d ró ż n ik u — a zw łaszcza w jego to w a ­ rz y szce — b u d zi się w te d y n iep o k ó j o łoże i stó ł: g dzie spocznę, co zjem , p y ta n ia , k tó ry c h b y n a jm n ie j le k c e w a ż y ć n ie m ożn a, n ie d lateg o , ab y p o d ró ż n ik o ­ w i g ro z iła ś m ie rć z głod u i w y c z e rp a n ia , ale d la te ­ go, że w ła ś c iw a o d p o w ied ź u m o ż liw i o d tw o rz e n ie do­

(3)

81

m u , u m ie jsc o w ie n ie w łasn eg o istn ie n ia . Iluż lu d zi n ie s p o jrz y n a w e t n a arcy d zieło , dopóki nie u śm ie­ rz y n ie p o k o ju bezdom ności. A le p la n i p rz e w o d n ik i w ty m n io są pom oc: cóż pro stszego, niż w yp isać za leco n e h o te le , o b lizać się n a d sy m b o lem r e s ta u r a ­ cji, w n a jg o rs z y m zaś ra z ie — o p ie ra ją c się n a do­ św ia d c z e n iu — o d naleźć n a m ap ie m iejsce, gdzie za­ zw y cza j (w okół d w orców , za b y tk ó w , p ry n c y p a ln y c h ulic) s k u p ia ją się in s ty tu c je pom o cne tu ry ś c ie czy p o d ró żn ik o w i.

T a k w ięc, z a n im w y ru s z y m y w podróż, ju ż p rz y s w a ­ ja m y n ie c h ę tn ą p rz e strz e ń , p o s k ra m ia ją c ją zn a k am i p lan ó w . S z u k a m y ta k ró w n o w a g i m ięd zy sk ło n n o ś­ ciam i, ja k ie n ie o puszczą n a s p rzez c a łą drogę: m ię ­ d z y n o sta lg ią c h a o su a p ra g n ie n ie m p o rz ąd k u . Z n a k ko ścio ła p o zw ala ro ić o n ie s ły c h a n y c h a r c h ite k tu ­ ra c h , w y g ię ta n a d m o rs k a p ro m e n a d a ro z b rz m ie w a w e so ły m g w a rem , m ięd zy u liezn e p asaże p a c h n ą n ie ­ z n a n y m i p o tra w a m i. W szy stk ie je d n a k u p e w n ia ją zg o d n ie, że n ig d zie się n ie zg u b im y i n ie ro z c z a ru ­ je m y , że cz e k a n a s ju ż n a sz e m iejsce, sk o ro bo w iem u m ie liśm y tra f ić t a m p alcem , p o tra fim y i w rz e c z y ­ w isto ści. M apa i p la n p o z w a la ją b o w iem n a ro je n ie , ale osw ojone: ro z b u d z a ją w y o b ra ź n ię , ale b ezp iecz­ n ie o d k re ś la ją n ie z n a n ą p rz e s trz e ń i u s p o k a ja ją w obcości. D lateg o w szy sc y g ro m ad z ą w ięcej p la n ó w i p rz ew o d n ik ó w , n iż k ie d y k o lw ie k z d o ła ją ze ś w ia ta o b ejrz eć. N ic zrozu m ialszeg o : człow iek m a p rzecie p ra w o do p o czu cia b ez p ie cze ń stw a. K ie d y je d n a k p o d ró ż u je , p rz y p o m in a dziecko, k tó re w y b ra ło się do lasu , ab y zobaczyć n ie ty le w ilk a , ile m iejsce w ilk a... i boi się tro c h ę , że w ilk p o ja w i się n a p ra w d ę . M ap a p ro p o n u je p rz y g o d ę p o zo rn ą, n ie p ra w d z iw ą (ponie­ w aż n a jb a r d z ie j fa n ta s ty c z n e m ia sta i k ra jo b ra z y w y o b ra ź n ia lep i ze z n a jo m y c h , sp a m ię ta n y c h s k ła d ­ nik ó w ), ale p o rz ą d e k , o ja k im zap ew n ia, n ie je s t b y ­ n a jm n ie j fik c y jn y : tru d n o w ą tp ić, że p rz e s trz e ń n a ­ szej p o d ró ż y z o sta ła u ła d z o n a ta k w łaśn ie, ja k tw ie r­ d zi m a p a i p rz ew o d n ik . T en p o rz ą d e k zaś je s t sp o ­ łeczn ie sp ra w d z o n y i ty m sa m y m k aż d em u d o stęp n y . Oswajanie nieznanej przestrzeni 6

(4)

J A N B Ł O Ń S K I 82 Kogóż inie zon y li ł przewodnik? Czytanie m iasta

A le kogóż n ie z m y lił i n ie o szu k a ł p rz e w o d n ik . P rz e d d w o rc e m ro z p o śc ie ra s ię n ie z ro z u m ia ły p lac, a u to ­ b u s u m y k a w ciem ność, z g w a łc o n y n a k a z e m je d n e ­ go k ie r u n k u ru c h u , a u to s tra d a p ęd ż i w ia d u k te m n a d m ia s te m i n ie m a m ow y, a b y o d n aleźć ro z ja z d , k tó r y z a p ro w a d z i w p rz e w id z ia n ą okolicę. Z re sz tą do s ta ­ re g o m ia s ta n ie m a w ogóle w ja z d u , sam o ch ó d zaś n a le ż y zo staw ić u p o d n ó ża z a m k u , d o k tó re g o w je ż ­ d ża się o g ro m n ą w in d ą , d o b rze u k r y tą w s k a lis ty m w n ę tr z u g ó ry . P ie c h u r d a re m n ie lic z y p rz ecz n ic e, p la n p o m in ą ł b o w ie m m a łe u lic z k i, k tó r e te ra z w y ­ r a s t a j ą ja k d z iu ry w serze; s ły n n e m o n u m e n ty ro z ­ m a z u ją się m ię d z y b a n a ln y m i k a m ie n ic a m i. Im m n ie j p la n d o k ła d n y , ty m ła tw ie j s ię n im p o s łu g i­ w ać, ale te ż — oczy w iście — n ie w ie le m ó w i o o ta ­ c z a ją c y m m ieście; im ś c iśle jsz y , ty m m n ie j p o rę c z n y i u ż y te c z n y , s k u p ia b o w iem za w iele tr u d u n a p ro ­ cesie d e k o d o w a n ia z n a k ó w . T u ry śc i g u b ią się ró w n ie często w m ia sta c h , co w p la n a c h .

J a k ie Więc w y b ra ć ro z w ią z a n ie ? M o żna o cz y w iście cisn ąć p rz e w o d n ik w k ą t, b łą k a ć się p rz y p a d k o w y m i u lic a m i, p rz e s ia d y w a ć p o p o łu d n ia n a ta ra s a c h k a ­ w ia rń : sło w em , p o d d a ć się chao sow i ś w ia ta . Z ilu ż je d n a k m ia s t w y je ż d ż a m y z w ra ż e n ie m , że w n ic h n ie b y liśm y . Is to tn ie , c z y ta ją c n ie z n a n e m iasto , po­ s łu g u je m y się g ra m a ty k ą (e ste ty c z n ą , h is to ry c z n ą , ek o n o m icz n ą), k tó r e j się u p rz e d n io n a u c z y liś m y : os­ ta t n i m z p ed ag o g ó w je s t o czy w iście p la n i p rz e w o d ­ n ik , k tó re g o m u sim y — c h o ć b y n ie c h ę tn ie — s łu c h a ć p o d g ro ź b ą z a g u b ie n ia , w y g ło d z e n ia o raz n ie ro z u - m ie n ia n iczego . G d y b y śm y nie s łu c h a li ż a d n ej t u r y ­ s ty c z n e j g ra m a ty k i, b y lib y ś m y ty lk o s m ę tn y m i w łó ­ c z ęg am i, O b ijając y m i w ła s n ą n u d ę po z a g ra n ic z n y c h b ru k a c h . U p ó r n aiw n e g o t u r y s ty b u d z i je d n a k u ś ­ m iech : zan im za ch w y c i się p ię k n y m o b ra zem , m u si sp ra w d z ić w p rz e w o d n ik u , że z n a jd u je się on n a sw o im m ie jsc u , trz e c im n a p ra w o od w e jśc ia ; n ie d o strz e g a ro m a ń sk ie g o k o ścio ła, p o n ie w a ż z a p o m ­ n ia ł zo rie n to w a ć p la n i sp o d ziew a się p ię k n a en face, p o d cz as g d y ono m ilc z y w y m o w n ie za p le c a m i s tro ­

(5)

83

sk an e g o gościa. Z w łaszcza pow ażni, sta te c z n i p rz e ­ k ła d a ją ra d o ść id e n ty fik a c ji mad k o n te m p la c y jn e rozkosze. Ł a tw o śm iać się z ludzi, k tó rz y m u sie li p rz y je c h a ć do R zy m u , a b y p rz ecz y ta ć o d n o śn y b e d e - k er. C zy je d n a k ro z p o z n a n ie n ie je s t w a ru n k ie m zro zu m ien ia? I cóż to za p y sz a łe k o śm iela się m n ie ­ m ać, że d o strze że n ie n a z w a n e arcy d zieło ? P o d ró ż bez n a u k i je s t ta k im sa m y m m ite m ja k m a te m a ty k a bez bólu.

T a k w ięc ś w ia t p o k o n u je p la n ; ale p la n p rz y s w a ja św iat. W u m y śle zo sta je to, co u p o rz ąd k o w an e , cho­ ciaż z a ra z e m z o sta je b a rd z o niew iele. C zyżby z a te m sw o b o d n a p o d ró ż b y ła u ro je n ie m ? C zy żb y śm y b y li ty lk o n ie w o ln ik a m i — c h a o su ś w ia ta lu b p ed ago gicz­ n ego p o rz ą d k u ? I ty le ty lk o zy sk iw a li z p o d ró ży , ile śm y u m ieli w c isn ąć w sza b lo n y , w ja k ie w p is u je ­ m y do zn an ia? G d y b y ta k było, m ożn a b y — p a r a ­ fr a z u ją c p o w ied zen ie, że n ie ty le m y ślim y , ile je s te ś ­ m y m y ś la n i — pow iedzieć, że nie m y zw ie d zam y , ale je s te ś m y z w ie d z a n i i że n a s z y m i oczam i p a trz y n a m ia s ta p la n i p rz e w o d n ik — k u ltu r a ln y s te re o ty p pod róży .

S ie n a i W e n e c ja n a le ż ą n a pew no do m ia s t n a jm n ie j c z y te ln y c h i n a jb a r d z ie j z a w ik ła n y c h . A le d op iero w te re n ie , n a m ie jsc u . P la n S ie n y nie ró ż n i się szcze­ g ólnie od p la n u p rz e c ię tn e g o w łoskiego m iasta. P o z ­ b a w io n y poziom ic, n ie za p o w iad a ż a d n y c h w ogóle n iesp o d zia n ek . M iasto ro z w ija się w k o śla w e i n ieco p rz e k rz y w io n e Y : B an ch i d i S o p ra ro z w id la się w v ia d e lla C ittà, k tó rą m o żn a d o trze ć do k a te d r y , o raz w B an ch i di S o tto , p ro w a d z ą c ą do u n iw e r s y te tu i — z n a czn ie d a le j — do k o ścioła S erv i di M aria, s k ą d ro z ta c z a się ła d n y w id o k n a okolicę. G łó w n y p lac — s ły n n e il Caimpo — ro z k ła d a się m n ie j w ięcej u po ­ cz ą tk u ro z w id le n ia. P o o b u s tro n a c h m ie jsk ie g o k r ę ­ g o słu p a, ja k i s ta n o w i to Y, z n a jd u ją się z a le d w ie d w ie czy tr z y u lic e , m n ie j lu b b a rd z ie j ró w n o le g łe ; n a to m ia s t od p iazz a M ateo tti, z a p o c z ą tk o w u ją c e j śró d m ieście , aż do k a te d r y z je d n e j, u n iw e r s y te tu z d ru g ie j s tro n y , n ie m a w ię c e j an iżeli sześćset m e t ­

Ohaos świata i pedagogiczny porządek planu Kształty miast: Siena i Wenecja

(6)

J A N B Ł O Ń S K I 84

Porządek doskonale nieużyteczny

ró w . S ło w em , o p a n o w a n ie i p rz y s w o je n ie s ie n e ń s k ie j p rz e s trz e n i n ie z d a je się żą d a ć szczególnego w y s ił­ k u ... W e n e c ja je s t n a tu r a ln ie w ięk sz a: o d s ta c ji i p a r ­ k in g u do o g ro d ó w p u b lic z n y c h p ta k p rz e le c ie ć m u si p rz e sz ło p ó łto ra k ilo m e tra . D ość je d n a k rz u c ić o k iem n a m a p ę , a b y u c h w y c ić ro z k ła d m ia sta : w ielk ie S — C an ale G ra n d ę — d zieli W e n ecję n a d w ie n ie ró w n e części, p o c ię te w ę ższy m i k a n a ła m i n a cz y te ln e choć n ie r e g u la r n e p ro s to k ą ty . T a k w ięc w c a le n ie tru d n o n a r y s o w a ć W e n e c ję z p am ięci, z a z n a c z a ją c co w a ż ­ n ie js z e kościo ły , p a ła c e i m o n u m e n ty . A le w n iczy m się to n ik o m u p rz y d a ć n ie m oże.

P o rz ą d e k W e n e c ji je s t b o w iem d o sk o n ale n ie u ż y ­ te c z n y : p la n u w id a c z n ia log ik ę szlak ó w w o d n y c h , k tó r e c a łk o w ic ie s tra c iły ma zn a cze n iu . L ąd o w e calle, k tó ry m i — ch cąc n ie c h c ą c — m u sim y się dziś po ­ ru sz a ć , z o sta ły w y ty c z o n e c a łk ie m p rz y p ad k o w o ... p rz y p a d k o w o d la p ie c h u ra : ro z rz u c o n o je b o w iem z m y ślą o p rz y s ta n ia c h . Co c z w a rta p rz y n a jm n ie j u lic z k a k o ń c z y się ślepo; ale i to n ie p e w n e , je d n e b o w iem p r z e n ik a ją p rz e jś c ia m i k a m ie n ic e , in n e nie; te p rz e jś c ia zaś p ro w a d z ą 'bądź n a ulice, b ąd ź n a k a ­ n a ły . K a ż d y dom , k aż d e n ie m a lż e m ieszk a n ie m a o- s o b n y s y ste m k o m u n ik a c y jn y , lą d o w y i w o d n y ; n ie ­ o b ecność zaś ipojazdów i p o m n ie js z e n ie p ro p o rc ji, w ła śc iw e c iąg a m p ie sz y m , n ie p o m ie rn ie w z m a g a ją z a w ik ła n ie p rz e s trz e n i, o k tó r y m ż a d e n p la n an i p rz e w o d n ik n ie m o g ą oczyw iście dać n a jm n ie jsz e g o p o jęcia . Co k ilk a k ro k ó w — z a ła m a n ie , z m ia n a k ie ­ r u n k u , p rz e c z n ic a , z a u łe k , b ra m a , p rz e jśc ie , p r z y ­ s ta ń . A le p o cóż m ó w ić o p o w sze ch n ie zn a n y m . E fe k t la b ir y n tu , w y w o ła n y w W e n e c ji n ie p o k o ją c y m s ą sie d z tw e m ży w io łó w , ro d z i się w S ie n ie z o so b li­ w ego m a łż e ń s tw a „ c h w ie jn y c h p ro s ty c h ” z ró ż n ic a ­ m i poziom ów . Z b u d o w a n e n a w z g ó rzac h m ia sto w y ­ g in a się w z d łu ż n ie w ie lk ie g o w o d n eg o d z ia łu , ro z ­ c z a p ie rz a ją c się w ro z m a ite stro n y . P rz e k re ś la ta k w s z y s tk ie s to s u n k i p rz e s trz e n n e , d o ja k ic h p rz y w y k ł p rz y b y sz z k ra jó w p ła s k ic h i osied li ro z s ą d n ie r o z ­ w a łk o w a n y c h n a ró w n in a c h . L in ie 'pozornie p ro s te

(7)

85

(ja k c h o ć b y B an ch i di S opra) sk ła d a ją się n a p ra w d ę z ro z k o le b a n y c h o d cin k ó w elips. L in ie 'pozornie ró w ­ n o leg łe (ulic, dachów ) b ieg n ą niżej lu b w y ż ej od sie ­ bie m n ie j w ięcej n a p ołow ie w ysokości dom ów . L i­ n ie w g łę b n e u r y w a ją się lu b , p rz eciw n ie, w y d łu ż a ją za le żn ie od g łębokości k o tlin e k , n a d k tó ry m i w zn osi się m ia sto . Z ap e w n e, ró ż n ic e w z n ie sie ń n ie są w ie l­ k ie, s ię g a ją n a jw y ż e j p ięćd z iesięciu m e tró w : zw aż­ m y je d n a k , że c a łe śró d m ieście m a n a jw y ż e j trz y s ta p ię ć d z ie sią t p o p rzeczn ie, sze śćset w z d łu ż n ie . T y m s a m y m w sz e lk ie m ia ry , zd e jm o w a n e z m ia sta , m y lą zaw sze, łu d z ą czy w ręcz k ła m ią . P o d ró ż n y n ie ro z ­ ró ż n ia bow iem m e try c z n e j odległości o d w y s iłk u spo­ w o d o w an eg o w sp in a n ie m , tra c i poczucie p ro s te j, k ie ­ d y u lice z a ta c z a ją się ja k p o d ch m ielo n e, b u d y n k i zaś o ró ż n e j (lecz n a ogół zn a czn ej) w yso k o ści z b liż a ją się i o d d a la ją , p o ja w ia ją ;z lew ej cz y p ra w e j z a le ż ­ nie od p rz y p ad k o w eg o sp o jrze n ia . A dodać b y jeszcze n a le ż a ło z d ra d n e sk ró ty , S k ry te p asaże, p o chyło ść p lacó w i w re szcie s tra c h p rz e d sam o ch o d am i, n ie ca łk ie m jeszcze w y ru g o w a n y m i z m ia s ta , k tó reg o ż a d n a u lica n ie p rz e k ra c z a pięciu czy sześciu m e ­ tró w szerokości.

S ie n ę i W en ecję z w ie d z a łe m b a rd z o s ta ra n n ie i z n a i ­ w n ą sy ste m a ty c z n o śc ią , z b r o jn y w n a jle p sz y p rz e ­ w o d n ik i w z o ro w ą cierp liw o ść . T y m b a rd z ie j z d u ­ m ia ły m n ie o rie n ta c y jn e p o ra żk i, k tó ry c h w łaściw ie n ig d z ie in d z ie j n ie z a zn ałem . W S ie n ie n ie u m ia łe m tra f ić do h o te lu : m u sia łe m p o w ta rz a ć c a łą d ro g ę , k tó r ą p rz e m ie rz y łe m , a b y ro zp o zn ać uliczkę, p r z y k tó re j się z n a jd o w a ł. Z a trz e c ią jeszcze b y tn o śc ią zd a rz a ło m i się szu k a ć d a le k o dom u, k tó ry s ta ł n ie ­ m a l n a p rz eciw k o , za taczać o g ro m n e łu k i, a b y t r a ­ fić do k a te d r y , e w id e n tn ie g ó ru ją c e j n a d m ia ste m , złościć się, że n ie m ogę o d n aleź ć s k le p u , k tó ry p a ­ m ięć u m ie jsc o w iła w n a jb liż s z y m sąsied ztw ie. P o ­ d o b n ie z a b a w n e b y ły w W e n e c ji tru d n o ś c i z C olleo- n im : n ie u m ia łe m m ian o w icie d o trze ć do kościoła św . J a n a i P a w ła , p rz e d k tó ry m cz u w a posąg k o n d o tie ­ ra . M ieszk a łe m zaś w ła śc iw ie n ied ale k o , bo koło S a n

Efekt labiryntu

Błądzenie pazorinlie niepojęte

(8)

J A N B Ł O S T S K I 86 D ialektyka ładu S 'splątania M oise. Z b a c z a łe m z d ro g i, s z u k a ją c m a lo w n ic z y c h p rz e jść , p o d g lą d a ją c za ję c ia tu b y lc ó w alb o s n u ją c p r y w a tn e 'ro je n ia o o p u szc zo n y ch p ałac ach . T a k t r a ­ c iłe m k ie ru n e k i «odnajdyw ałem się b ąd ź to b a rd z ie j n a zach ó d , k o ło ś w ią ty ń św . Z a c h a ria sz a i św . F r a n ­ ciszk a , b ąd ź b a r d z ie j n a w sch ó d , g u b ią c w n ie c ie k a ­ w y c h u lic z k a c h d z ie ln ic y , ja k a ro z p o śc ie ra się za rio S a n ti A po stoli. C zęściej je d n a k , n ie sio n y tłu m e m , o d k ry w a łe m ze śm iech e m , że z a w ę d ro w a łe m po p r o ­ s tu do R ia lta . I je ś li w k o ń c u o b e jrz a łe m św. J a n a i P a w ła , <to d o p ro w a d z o n y ta m p rz y p a d k ie m in n e g o s p a c e ru : C olleoniego — ro z g n ie w a n y — n ie s p a m ię ­ ta łe m n a w e t.

J e s t ja sn e , że p rz y s ia d łs z y fa łd ó w m o żn a ła tw o p o ­ k o n a ć to p o g ra fic z n ą z a w iło ść S ie n y c z y W e n ecji: n ik t ta m jeszcze n ie z g in ą ł, z a b łą k a n y . J e ś li n ie u - m ia łe m tra f ić do C olleoniego, to po p ro s tu d lateg o , że n a p r a w d ę — n ie ch ciałem . P o d o b n ie w S ie n ie p ra g ­ n ą łe m zg u b ić się m ię d z y k a te d r ą , p o c h y ły m II C am - p o a p e rc ią B a n c h i di S o p ra , a w ięc w p rz e s trz e n i ta k h u m o ry s ty c z n ie s k ą p e j, że ty lk o w ie lk ie n a s ile ­ n ie p o d św iad o m eg o p ra g n ie n ia m ogło zm y lić oko i w y łą c z y ć z m y sł 'o rie n ta cji. T ak oto d o ta rłe m do te j o cz y w isto ści, że — p o d ró ż u ją c — n ie ty lk o p r a g n ie ­ m y poznać, ale ta k ż e z a p o m n ie ć, n ie ty lk o o d n a ­ leźć, a le ró w n ie ż zgu bić. D o c e n ia m y p la n , je s te ś m y m u w d z ię czn i za p o rz ą d e k , k tó r y m s k ła d a i o c a la w ra ż e n ia , ale z a ra z e m c h c e m y s tra c ić s ię w śró d n a d ­ m ia ru i ch aosu, zak o szto w ać p o d e jrz a n y c h ro z k o szy la b iry n tu . M ia s ta p ra w d z iw ie p ię k n e o b n a ż a ją s ię i z a s ła n ia ją je d n o cz eśn ie. D ó k ła d n ie j: o g a rn ia ją sw o im ła d e m c z ło w ie k a, k tó r y się z n im i — p rz y n a jm n ie j c z ąstk o w o — u to żsam ia; a le „ o g a rn ia ć ” zn a czy ta k ż e p rz ew y ższ ać, n ie p ozw olić się c a łk ie m ro z s z y fro ­ w ać, ja k n ie p o z w a la o b ra z czy p o e m a t. J e ś li w sp ó ł­ c z e sn a u r b a n is ty k a je s t ta k h a n ie b n y m sp ołeczn ie n iep o w o d z e n ie m , to d la te g o tak że , że b u d u je m ia s ta c z y te ln e szy b k o , c a łk o w ic ie i zg o ła jed n o zn a czn ie . C zy m o żn a je d n a k za d o w o lić się ta k im w y ja ś n ie ­ n iem ? P o w s ta je p rz e c ie p y ta n ie , d laczeg o i ja k się

(9)

87

m y liłe m : o d c h y le n ia m i od p ro g ra m u m u s ia ły k ie ro ­ w a ć o k re ślo n e p ra g n ie n ia . Otóż sk o ro ty lk o z ro zu ­ m iałem , że z g u b iłe m się dlateg o , że c h c ia łe m się zg u ­ bić, u c h w y c iłe m ta k ż e u ro je n ie , k tó re p lą ta ło sz y k i p rz ew o d n ik o w i. B yło to m ian o w icie p rz e k o n a n ie , k tó re n ie w iem ja k p o w stało , ale ch y b a ju ż m nie nie opuści: że S ie n a je s t m ia ste m o k ru tn y m i p o n u ry m , tw a rd y m , s u ro w y m i za ciek ły m w sw ej o b o ję tn e j człow ielkowi p ięk n o ści; p rz e k o n a n ie — n aw ia sem m ów iąc — z u p e łn ie niezg o d n e z łago dnością i d e li­ k a tn o śc ią sien eń sk ieg o m a la rstw a . A rc h ite k tu ra sie­ n e ń s k a sp e łn ia ła w e m n ie p la sty c z n ie ja k ą ś id eę w zniosłości: fa s c y n a c ja p io n em , gęstością za b u d o w y , o g ro m n y m i ce g la n y m i m u ra m i łącz y ła się — n ie zaw sze zro zu m iale — z su b teln o ścią i p ły n n o ścią sto ­ su n k ó w p rz e strz e n n y c h , z z a w ik ła n ie m n a d rz ę d n e j h ie ra rc h ii, sy m b o liz o w an e j p rz ez m iasto. S p a c e ru ją c te d y po S ienie, s ta le schodziłem w dół, a b y — w sp i­ n a ją c się z p o w ro te m — u k o rz y ć się p rz e d w y n io sło ­ ścią; sta le z a ta c z a łe m koła, a b y — to sam o o g ląd ają c in a c z e j — w ie lb ić n iep o zn a w aln o ść d o sto je ń stw a . T a k S ie n a o fic ja ln a u s tą p iła p rz e d u ro jo n ą : u d a ją c b ow iem , że słu c h a m p rz e w o d n ik a , w y b ie ra łe m n a ­ p ra w d ę m iejsca, k tó re z a d a w a la ły w e w n ę trz n e m a ­ rz e n ie . Czy w e w n ę trz n e ty lk o ? M oże nie ty lk o d la m n ie ta k a S ie n a istn ie je .

P o d o b n ie z W e n ecją. P o ciąg ało m n ie nie ty lk o zm ie­ sza n ie żyw iołów ; ra c z e j — p rz y g o d n o ść p ię k n a i b e z - u ży tec zn o ść m alow niczości, spo w odow ane z a tra c e ­ n ie m e k o n o m icz n ej fu n k c ji m iasta. P rz e k ła d a łe m w ięc z a u łe k n a d ulicę, o fic y n y n a d fa s a d y , zg n ilizn ę n a d słońce i w odę n a d ląd : b ia d a łe m , że n ig d y n ie b ęd ę m ieć dosyć p ie n ię d z y , a b y zw iedzić m iasto ło­ d zią, m a rz y łe m o niepogodzie, k ie d y św ieciło słońce, ś n iłe m z a ra z ę i ucieczk ę m ieszkańcó w . Słow em , p r a ­ g n ą łe m , a b y W e n e c ja s ta ła się b a rd z ie j jeszcze zn i­ szczona, k o n a ją c a , a b s u rd a ln a i n ierz ecz y w ista , n iż je st. M a rz e n ie m a ło o ry g in a ln e , za p ew n e, ale p rz e ­ cie u p ra w n io n e . T a k w ięc i tu ta j — n ie chcąc tra f ić do zw y cięsk ieg o C olleoniego — k ie ro w a łe m sw e k ro ­

Mliasto urojone

Prywatnie

(10)

J A N B Ł O Ń S K I 88

Własna Tniaipa, włas:ny przewodnik

Przełamanie konw encji map oficjalnych

k i ta m , gdzie m o g łe m sp o d ziew ać się lepszego p o k a r­ m u d la p ry w a tn e j fa n ta s m a g o rii. J e d n a k n ie b y ło w ty m n ic z p re m e d y ta c ji. W e n e c ję w y o b ra ż a łe m so­ b ie z u p e łn ie in a c z e j — z re s z tą W e n e c ja je s t n ie d o w y o b ra ż e n ia . D o p iero sto p n io w o , w z e tk n ię c iu z m ia ­ ste m , k s z ta łto w a ło się ta k ie w ła ś n ie o d c z y ta n ie u r ­ b a n isty c z n e g o te k s tu .

M ożn a w ię c c h y b a p o w ied zieć, że i w S ien ie, i w W e n e c ji k le c iłe m p o w o li w ła sn ą m a p ę i w ła s n y p rz e w o d n ik , ja k g d y b y m c h a o so w i m ia s ta , k tó r y w o k a m g n ie n iu p o k o n a ł u b o g i (choć s p ra w d z a ln y ) p o ­ rz ą d e k p la n u , p ra g n ą ł n a d a ć ła d w ła sn y . M iałem p rz e d o czam i m a ło z ro z u m ia ły te k s t: k lu cze m , k tó ­ r y m c h c ia łe m go ro z ła m a ć , b y ł o czyw iście p rz e w o d ­ n ik . C en iłem go w ięc i sza n o w ałem . Z a ra z e m je d n a k —• n ie św ia d o m ie czy p ó łśw iad o m ie — p ra c o w a łe m n a d ty m , a b y z a stą p ić go p rz e z in n y , tra f n ie js z y , p rz y n a jm n ie j w m o im ro z u m ie n iu . O d c z y ta n iu m ia ­ s ta n ie m o g łem n a tu r a ln ie n a d a ć ż a d n e j o b ie k ty w ­ ności, m o je d zieło m u sia ło p o zostać p o ro n io n e: a je d ­ n a k is tn ia ło , b ę d ą c po p ro s tu o d c h y le n ie m o d m a r ­ s z r u ty , celo w ą p o m y łk ą , sz c zęśliw ą w in ą , d zięk i k tó ­ re j m ia sto n a b ie ra ło z n a c z e n ia i p o rz ą d k o w a ło z a ra ­ zem sw e s k ła d n ik i i m o je u czu cia.

C zy w ię c zgrzeszę śm iało ścią, p o w ia d a ją c , że i ja n a ry s o w a łe m so b ie p la n m ia sta , pół z a ta r ty , oczy­ w iście, n ie ła tw y też do p rz e k a z a n ia (bo n ie je s te m m a la rz e m a n i p o etą), ale w ielce rz e c z y w isty , p o n ie ­ w a ż s łu ż y ł ta k ż e za d ru g ą i trz e c ią p o d ró ż ą, k ie d y sz y b k o i ła tw o tra f ia łe m w u p ra g n io n e m iejsca? I że n a p r a w d ę ja zw ie d załem m iasto , a nie ty lk o on o s a m o „ się ” p rz e z e m n ie zw ied zało ? M iasto b y ło ch a o sem ; m a p a i p rz e w o d n ik — le k tu rą sp o łeczn ie s p ra w d z o n ą ; m o je o d c h y le n ia — je d n o s tk o w y m o d ­ c z y ta n ie m , d o k o n a n y m d zięk i p rz e w o d n ik o w i, ale w b re w n ie m u . A lb o in a c z e j, b a rd z ie j lite ra c k o : m ia ­ sto b y ło m a te ria łe m , p rz e w o d n ik — k o n w e n c ją , m o je d z iw a c tw a — m o im d ziełem , n a ś la d u ją c y m i p rz e k ra c z a ją c y m k o n w e n c ję . Z ap e w n e, m o żn a p o ­ w ied zieć, że m o je o d c z y ta n ie b y ło ja k o ś z a p ro g ra ­

(11)

89

m o w an e p rz e z k u ltu r ę , w ja k ie j się w y ch o w ałem . A le ta k ic h le k tu r m oże b yć ty le, ile ludzi, a w ięc n ieskończo no ść; c z y zaś m ożna za p ro g ra m o w ać n ie ­ skończoność? U p ie ra m się w ięc p rz y zw y cięstw ie p o d ró ż n ik a n a d m a p ą , tu r y s ty n a d p rz ew o d n ik iem , je d n o stk i n a d k o n w e n c ją cz y sy stem em . J a k p is a ł M iciński, „ m o je j w o ln ości dow odem b łą d ” .

R zecz w ty m , że p rz e s trz e ń nie je s t — ja k p o d su w a m a p a czy p rz e w o d n ik — n e u tra ln y m środ o w isk iem , w k tó ry m iby tu ją zn ak i. P rz e s trz e ń nie ty lk o spo ­ w ija zn a k i, ale s a m a je s t zn ak iem ; n a co lite r a tu r a n ie p rz e s ta je p rz y n o sić dow odów . P rz e s trz e ń O d y ­

sei je s t to p o g ra fią m itu . K osm os B o s k ie j K o m e d ii

je s t o d w z o ro w an iem p o rz ą d k u m y śle n ia , p rz e s trz e ­ n ią sc h o la sty k i, co poznać ju ż w te d y , k ie d y s tre fo m n ie b a p rz y p isu je D a n te poszczególne sz tu k i w y zw o ­ lone, niebo k sięży c a m ia n u ją c n ieb em g ra m a ty k i, n ieb o M e rk u re g o — d ia le k ty k i i ta k d a le j, aż do

P r i m u m M obile m e ta fiz y k i i E m p i r e u m św iatło ści

B ożej. G eo g rafia S w ifta — p a m ię ta jm y , że B ro b - d in g n a g i L a p u ta z o s ta ły b ard zo ściśle u m ie jsc o ­ w io n e n a m apie! — je s t k u p ie c k a , ow szem , ale b a r ­ d ziej jeszcze p u r y ta ń s k a i o b sesy jn a. Ś w ia t P ro u s ta zaś dzieli się zaw sze n a s tro n ę S w a n n a i stro n ę G u- e rm a n te s, o d z y sk u ją c jed n o ść dopiero w te d y , k ie d y ro z d a rc ie b o h a te ra u s tę p u je w e w n ę trz n e j zgodności i h a rm o n ii id ealn e g o n a r r a to r a . T a k w ięc „ św ia t z n a k ó w i o b razó w p rz e z n as stw o rz o n y c h — ja k p o w ia d a C a ssire r — p rz e c iw sta w ia się te m u , co n a ­ z y w a m y o b ie k ty w n ą rz ecz y w isto śc ią rz e c z y i u tr z y ­ m u je się w n ie j w n ieza leżn e j p e łn i i z p ie rw o tn ą m o cą” , p rz y n a jm n ie j w te d y , k ie d y — p rz eciw n ie n iż w m oim w y p a d k u ! — p o tra fi zap isać się i w c ie ­ lić in acz ej n iż w n ie ja s n e w sp o m n ien ie.

Przestrzeń jalko zn a k

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zatrudnienie w gospodarce uspołecznionej według działów gospodarki narodowej .... Pracownicy pełnozatrudnieni 1 nlepełnozatrudnienl według działów gospodarki narodowej i

Uwagi ogólne do działu... 1/33 Zatrudnienie w gospodarce uspołecznionej według. działów gospodarki narodowej ... 2/34 Pracownicy pełnozatrudnlenl 1 ni e pełno za

Nakłady inwestycyjne w gospodarce uspołecznionej 81 Struktura nakładów inwestycyjnych w gospodarce us­ połecznionej według działów gospodarki narodowej 81 Produkcja

Zatrudnienie w gospodarce uspołecznionej według grup pracowników i działów gospodarki narodowej Pracownicy pełnozatrudnienl w gospodarce uspołe­.. cznionej według wieku i

nionej według rodzajów /ceny bieżące/ 6 / *3/ 56 Nakłady Inwestycyjne w gospodarce uspołecz­.. nionej według

Ludność w wieku 7 lat i więcej według poziomu wykształcenia w roku 1960 Ruch naturalny ludności według dzielnic Nowożeńcy według płci 1 wieku.. Małżeństwa według

nionej w cenach bieżących według rodzajów 5 /33/ 40 Nakłady Inwestycyjne w gospodarce uspołecz­.. nionej w cenach bieżących

Studenci według szkół, form i kierunków studiów w roku szkolnym 1997/98 Absolwenci szkół wyższych według szkół, form i kierunków studiów.. z