• Nie Znaleziono Wyników

Odzyskiwanie świata. "Solidarność' jako duchowa przemiana społeczeństwa.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odzyskiwanie świata. "Solidarność' jako duchowa przemiana społeczeństwa."

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Ireneusz KRZEMIŃSKI

ODZYSKIWANIE ŚWIATA

„SOLIDARNOŚĆ” JAKO DUCHOWA PRZEMIANA SPOŁECZEŃSTWA

Postawa obywatelska, którą wcielała „Solidarność”, traktowała form y ży­

cia społecznego i obszar polityki jako wspólne dzieło obywateli [...]. Ale przestrzeń wspólnego, społecznego życia nie była obszarem dowolności. Pun­

ktem wyjścia był porządek aksjologiczny świata, porządek etyczny stworzenia - jeśli rzec tak można - ustalający nade wszystko prawa przynależne człowie­

kowi, każdej jednostce ludzkiej.

„Solidarność” była - jak wiadom o - związkiem zaw odow ym , który miał reprezentow ać i bronić interesów pracowniczych wobec szczególnego praco­

dawcy, jakim było w Polsce państwo. Osobliwości tego państw a - które Jan Strzelecki nazwał „p artią-p ań stw em ” 1 - nadaw ały „Solidarności” automaty­

cznie znaczenie polityczne. „Solidarność” była zresztą siłą polityczną z włas­

nego wyboru - była wielkim ruchem społecznym , którego celem było odzys­

kanie przez społeczeństwo swej autonom ii i zreform ow anie życia wspólnego.

Tym samym je d n a k „Solidarność” była czymś więcej, niż związkiem - szczególną organizacją społeczną; czymś więcej, niż zorganizowaną siłą poli­

tyczną; czymś więcej, niż ruchem społecznym, m ającym przed sobą określo­

ne zadania. Będąc tym wszystkim, „Solidarność” była zarazem osobliwym wydarzeniem d u c h o w y m . Był to feno m en szczególny nie tylko w perspek­

tywie opisowej socjologii. „Solidarność” była czymś znaczącym w perspekty­

wie kulturow ej, a więc na tym planie, na którym spotykają się i konkurują ze sobą nastawienia światopoglądowe, ideologie i ideały, systemy wierzeń; na tym planie, na którym kształtują się symbole - język i wzorce ludzkich po­

staw, generalne nastawienie i ten d en cje, wyznaczające sposób rozumienia świata, sposób działania wobec świata i w świecie.

„Solidarność” , ja k o zjawisko społeczne i osobliwy okres w doświadczeniu życiowym milionów Polaków, o kazała się pozornie czymś kruchym i znisz- czalnym. A przecież, gdy przem oc komunistycznej partii-państwa zmiotła

„Solidarność” z powierzchni życia, wielu z nas pogrążonych w bezradności i rozpaczy miało poczucie, że ta klęska prowadzi do zwycięstwa, że przegrali - definitywnie i ostatecznie - zwycięzcy, bo d o k on ało się coś, co nie może

być już wymazane z życia i z pamięci ludzi. „Solidarność” jawiła się więc jako p u n k t zwrotny, wydarzenie szczególne w życiu społecznym, które istot­

1 J. S t r z e l e c k i , Kontynuacje (3). R o zp ra w y, eseje, artykuły. Warszawa 1988 (zwłaszcza Socjalizmu m odel liryczny).

(2)

Odzyskiwanie świata 87

nie zm ieniło bieg historii, bez względu na wysiłki tych, którzy chcieliby, aby płynęła ona dotychczasowym korytem .

T en p u n k t widzenia w ydaje mi się jeszcze b a u l/ic j uzasadniony dzisiaj, gdy zbliża się dziesiąta rocznica podpisania Porozumieli ierpniowych, które

rzec m ożna, stworzyły „Solidarność” .

Dziś, kiedy d o k o n a ło się polityczne zwycięstwo „Solidarności” i żyjemy - zupełnie niespodziewanie - w wolnej Polsce, wolność ma zupełnie inny

smak, niż było to blisko dziesięć lat te m u , a nostalgia za „ ta m tą ” atm osferą i tam tą „Solidarnością” krystalizuje się w postaci niezbyt budujących postaw ludzi. A k tu aln y k o n tek st potw ierdza je d n a k m niem anie, że zjawiska „Soli­

darności” i jego znaczenia nie da się sprowadzić do wymiarów polityczno- -społecznych. Nie da się go zaliczyć do „zwyczajnych” wydarzeń historycz­

nych, które b u d u ją nasze życie i życie społecznej wspólnoty, zapewniając błogie uczucie „normalności ” istnienia.

W duchowym rozw oju człowieka odnaleźć m ożna f>oi/ądek, na który składają się fazy wzrostu i fazy poziom u życia: fazy osiągnięć, które zdają się przychodzić bez najm niejszego wysiłku, i ż m u d n e , ciężkie okresy w ytę­

żonej pracy, k tó ra zdaje się nie kończyć i nie dawać żadnych konkretnych rezultatów. Kazimierz D ąbrow ski mówił o okresach integracji i dezintegracji psychicznej ja k o drodze rozw oju - stare struktury muszą ulec zniszczeniu i przetw orzeniu, jeżeli człowiek m a znaleźć się na wyższym poziomie życia2.

W biografii człowieka m o żn a wyróżnić p u n k ty zw rotne, szczytowe m o m e n ­ ty, które - bez względu na dalszy przebieg życia - wyznaczają jego kierunek i n ad ają m u sens. Mistycy często u k azu ją swoje życie jak o tru d n y i mozolny wysiłek, aby przez codzienność wznieść się na ten poziom duchowej integra­

cji, na jaki niespodziewanie byli wyniesieni w szczytowych m o m e n ta c h d u ­ chowych wzlotów i olśnień3.

P o dobny p o rząd ek m ożna odnaleźć w rozw oju kultury. Z kulturow ego p u n k tu widzenia znaczące są dla życia społecznego szczególne m o m e n ty i osiągnięcia, które stają się na długie lata - albo na zawsze - p rototypam i wzorów myślenia, przeżywania i działania, które ciągle na now o p o b u d z a ją twórczą energię ludzi, skłaniając do naśladownictwa, ale i p o b u d z a ją do

nowych, ambitniejszych zamierzeń.

Twierdzę, że takim właśnie w ydarzeniem duchow ym była „Solidarność” . Była m o m e n te m szczytowym, czasem szczególnym, ro d zajem socjologiczne­

go „ k a rn a w a łu ” , w trakcie którego codzienny wysiłek milionów ludzi skiero­

wany był ku te m u , aby życie w łasne i całego k ra ju ułożyć w zgodzie z p ra g ­

2 K. D ą b r o w s k i , Trud istnienia, Warszawa 1986; t e n ż e , Dezintegracja p o z y ty w n a, Warszawa 1979; t e n ż e , O sobow ość i jej kształtowanie p r z e z dezintegrację p o zy ty w n ą , Lublin

1984.

3 Ś w . T e r e s a o d J e z u s a , Twierdza w ew nętrzna, w: D zieła, t. 2, Kraków 1962%

s. 7-237.

(3)

88 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

nieniami i ideałami; przenikała go pewność, że jest się o krok od definityw­

nego zwycięstwa.

W pewnym sensie mniemanie to było słuszne i pozostanie słuszne na zawsze. Samo bowiem powstanie „Solidarności” i sform ułowanie przez nią szczególnego program u działania oraz zamanifestowanie szczególnej świado­

mości - było tym wydarzeniem szczytowym4 i niezwykłym. „Solidarność”

i jej ideały poraziły śmiertelnie przeciwnika, choć miał jeszcze tyle siły, by ugodzić społeczeństwo, zatruć i zniewolić ludzi na długie lata. Musiał jednak skonać. „Solidarność” sam ą swoją nazwą godziła w to zamierzenie cywiliza­

cyjne, ku którem u zmierzały rządy kom unistów , pragnących zdobyć pano­

wanie nad światem, nad ludzkością, zam ienioną w wielką ludzką masę, któ­

rej wszelki ruch inicjowany jest w jed n y m miejscu i centralnie sterowany.

Świadome i nieświadome wysiłki kom unistów zmierzały bowiem konse­

kwentnie w je d n ą stronę: zdobyć k o n iio lę - z zewnątrz i od wewnątrz - nad źródłam i ludzkiego twórczego ruchu, pozbawić społeczeństwa wszelkiej au­

tonomii, a ludzi zmienić w fanatycznych, acz zdyscyplinowanych wykonaw­

ców wciąż zmieniającego się planu urządzania świata „na n o w o ” . Wymagało to totalnej kontroli nad więziami społecznymi, izolowania jednych ludzi od drugich, daw ania możliwości współdziałania jedynie i wyłącznie za pośred­

nictwem kontrolowanych instytucji lub na mocy wezwania i przyzwolenia ze strony przywódców. Poczucie przynależności uzyskać m ożna było jedynie za cenę całkowitego p o d p o rząd k o w an ia i bezwarunkowej lojalności wobec władzy. W ym agano, aby lojalność ta o b e jm o w a ła niejako „całego człowie­

ka" i wykraczała poza norm alne form y lojalności politycznej, państwowej czy narodow ej.

W ładze partii-państwa „obrażały się” i „karciły” społeczeństwo oraz po­

szczególnych obywateli za nielojalne postępow anie, a nawet za brak sponta­

nicznych oznak poparcia i uczestnictwa. Bowiem: „Jeśli totalitaryzm traktu­

je sam siebie poważnie - pisze H a n n a h A r e n d t - to musi w pewnym momen­

cie uznać, że «trzeba na zawsze skończyć z neutralnością gry w szachy», czyli z a u to n o m ią jakiejkolw iek działalności. Miłośnicy «szachów dla sza- chów», trafnie przyrównani przez ich likwidatora do miłośników «sztuki dla sztuki» [chodzi o J. Stalina - I.K .], nie są jeszcze całkowicie zatomizowany­

mi składnikam i m asowego społeczeństwa, którego całkowita, wszechstronna jednolitość jest jed ny m z podstawowych w arunków totalitaryzm u” 5. „Ozna­

cza to - pisze dalej H . A r e n d t - nieustanne panow anie nad każdą jednostką we wszystkich dziedzinach i najdrobniejszych przejawach jej życia” 6. Nie

4 A . M a s l o w , W stronę psychologii istnienia, Warszawa 1986; t e n ż e , W kierunku huma­

nistycznej biologii. Problem wielkich problemów, Postawa twórcza, w: Psychologia humanistycz­

na. W ybór tekstów, opr. K. Starczewska, b.m. i r.w.

5 H. A r e n d t , Korzenie totalitaryzmu. Warszawa 1989, t. 1, s. 258.

6 Tamże, s. 260.

(4)

Odzyskiwanie świata 89

może tego osiągnąć jedynie przemoc. K ontrola musi być spraw ow ana rów ­ nież „od w ew nątrz” - musi być władzą nad um ysłami ludzi. Stąd też p r o p a ­ ganda totalitarna staje się jed ny m z elem en tó w życia, zwyciężając swoją

niezwykłą i niepodległą okolicznościom spójnością logiczną, konsekw encją w stosowaniu mieszaniny kłam stw a i prawdy, niepodważalnością każdej k o ­

lejnej interpretacji rzeczywistości. O sam otn ion y i lękający się kontaktów społecznych człowiek, odczuwający żywo swe potrzeby i mający swe am bi­

cje, znajduje wówczas, ja k o właściwą drogę życia, lojalne p o d p o rz ą d k o w a ­ nie się władzy i posługiwanie się jej językiem. Jeżeli naw et robi to nieszcze­

rze, szybko ta podw ójność myślenia i życia wciąga go bardziej w m echanizm działania „ ru c h u ” , czy m oże raczej „system u” , istotnie - jakiekolw iek dzia­

łanie poza nim nie wydaje się ani możliwe, ani sensowne. Sam „system ” zresztą - co jest na pierwszy rzut oka p a ra d o k se m - poszukuje ludzi „dyspo- zycyjnych” , ludzi z inicjatywą, którym „chce się coś robić” w odróżnieniu od ogółu biernych publicznie członków społeczeństwa, ja k na ironię nazy­

wanych „obyw atelam i” . „Dyspozycyjność” jest szczególnego rodzaju: czło­

wiek o d d a je się tu całkowicie do dyspozycji, nie ustalone są żadne wstępne warunki ani zakres owej służby. O d d a je się człowiek nie określon em u zad a­

niu na określony czas, ale o d d a je całą swoją osobistą inicjatywność, swoją pomysłowość, swoje twórcze możliwości na służbę władzy, k tó ra określa swe cele tylko ogólnikowo. „R uchy totalitarne - mówi A r e n d t z dobitną trafnością - każdy na swój sposób, zrobiły wszystko, aby pozbyć się p ro g ra ­ mów partyjnych zawierających k o n k rety i przejętych z wcześniejszych, nie- totalitarnych etap ó w rozwoju. Niezależnie od radykalizm u sform ułow ań, każdy określony cel polityczny, który wykracza poza sam o potw ierdzenie lub opisanie roszczeń do rządów nad światem, każdy p ro g ram polityczny, który dotyczy spraw bardziej szczegółowych, niż «ważne dla stulecia kwestie ideologiczne», jest przeszkodą dla totalitaryzm u” 7. Chodzi więc o to, aby każde działanie, p o d e jm o w a n e przez ludzi, b rało pod uwagę interesy w ła ­ dzy. Z organizow ane społeczeństwo typu totalitarnego - jak np. ideał „roz­

winiętego społeczeństwa socjalistycznego” - za k ład a szczególne usytuowanie władzy: niejako „w ś ro d k u ” społeczeństwa i „w ś ro d k u ” człowieka. Możli­

wość podjęcia w łasnego działania, indywidualna czy grupow a inicjatywa nie m ogła być jedynie efektem jakiejś potrzeby albo pragnienia. M ogła się p o ­ jawić dopiero wtedy, kiedy autonom iczna p o trze b a została „u zg od nion a”

z form am i „system u” . T e n zaś starał się z góry przewidzieć ludzkie potrzeby i aspiracje i przygotować kanały ekspresji oraz form y działania. M ając p o ­ mysł na działanie, trzeba go było zawsze z kimś „uzgodnić” , i to bez wzglę­

du na to , czy było się funkcjonariuszem partii-państwa czy tzw. zwykłym obywatelem . Podjęcie działania bez wcześniejszego uzgodnienia - bez względu na jego racjonalność, a naw et przydatność dla „system u” - nie­

7 T am że, s. 259.

(5)

90 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

uchronnie pow odow ało jakąś reakcję partii-państwa. A le „uzgodnienie” do­

tyczyło właściwie wszystkich, a w m om entach przełomowych politycznie sam przywódca dokonywał stosownych „uzgodnień” z przedstawicielami kla­

sy robotniczej. Przejawiała się w tym pew na właściwość rządów totalitar­

nych, które - zdaniem A re n d t - znoszą: „dystans między rządzącymi a rzą­

dzonymi [...] Przywódca totalitarny jest zasadniczo ni m niej, ni więcej tylko funkcjonariuszem mas, którym przewodzi. Nie jest żądną je d n o stk ą władzy narzucającą swoim p o d d an y m tyrańską i arbitralną wolę. Ja k o zwykły funk­

cjonariusz m oże być w każdej chwili zastąpiony i jest uzależniony od «woli»

mas, k tó re ucieleśnia, w takim sam ym stopniu jak mav\ są uzależnione od niego. Bez niego nie miałyby swego re p re z e n ta n ta i byłyby amorficzną hor­

dą: natom iast przywódca pozbawiony mas nic nie znaczy'**.

Przywódcy totalitarni, którzy sieją przerażenie i panują nad życiem mi­

lionów mieszkańców k raju , którzy zd ają się być potężnymi, władczymi oso­

bami, pogrążają się zupełnie w niebyt, gdy pozbawi się ich stanowisk. Rze-

%

kom a siła ich osobowości całkowicie się ulatnia i na ogół stają się żałosnymi postaciami, pełnymi pretensji i żalów - do kolegów i do ludu, który nie docenił ich „służby” . O statnie lata przynoszą szczególne potwierdzenie diag­

nozy H . A ren d t: „Inicjatywa intelektualna, duchow a i artystyczna jest dla totalitaryzm u równie niebezpieczna, jak gangsterska inicjatywa motłochu, a obie są niebezpieczniejsze od zwyczajnej opozycji politycznej [...] Władza totalitarna nieuchronnie zastępuje wszystkich ludzi wyjątkowo utalentowa­

nych, niezależnie od ich poglądów, takimi szaleńcami i głupcami, w przy­

p a d k u których b rak inteligencji i pomysłowości jest najlepszą gwarancją lo­

jalności” 9.

Nic dziwnego zresztą, ponieważ najważniejszą umiejętnością przywódcy jest um iejętność p o d p o rząd k o w an ia sobie całego aparatu władzy, a za jego pośrednictw em - całego społeczeństwa. Tej umiejętności, a nie wybitnym cechom c h a ra k te ru lub niezwyczajnej osobowości, przywódca zawdzięcza swą pozycję. Jeżeli potrafi skutecznie budzić strach, paraliżować wszelki o p ó r i przeciwdziałanie, m a dostateczne kwalifikacje dla pełnienia swego stanowiska. Indywidualność jest tu całkowicie podporządkow ana celom ru­

chu czy też system u, m u s i b y ć w obec niego instrumentalna. Ostatecznie bow iem znaczenie przywódcy i jego a p a ra tu , a także uzasadnienie rządów totalitarnych ze wszelkimi ich codziennymi niedogodnościami osiągane jest przez ideologię, k tó ra - na ogół w naukow ej szacie - p o daje „żelazne pra­

w a ” życia społecznego. D a n y przywódca, skoro udaje mu się zdobyć stano­

wisko, tym sam ym genialnie „odkryw a” lub genialnie stosuje w praktyce niezm ienne praw a natury lub prawa historii, dzięki którym „system ” się roz­

wija i dzięki którym możliwe jest jego panowanie. Z aró w n o przywódca, jak

8 Tamże, s. 260.

9 Tamże, s. 270.

(6)

Odzyskiwanie świata 91

i masy są tylko wykonawcami „wyroków historii” lub też „obrońcam i rasy” . D a n y w ładca jest w pewnym sensie przypadkow ym wykonawcą program u

„ n a tu ry ” lub „historii” . Jego przewaga wynika stąd, że stanowi awangardę ludu - odkrył p raw a rządzące życiem. W ładcy osiągnęli wyższy stopień w ta­

jem niczenia, lecz podlegają historii lub biologii tak sam o, jak każdy „zwykły obyw atel” . „ R u c h ” albo „system” działa więc zgodnie z logiką „ n a tu ra ln ą ” dynamiki życia, zgodnie z praw am i natury, rasy czy historii. W olność indy­

widualna i grupow a podm iotow ość jest - koniec końców - tylko złudzeniem.

Jeżeli naw et przywódcy mylą się, to przecież nie znosi to faktu, że my wszy­

scy podlegam y żelaznym p raw om życiowym i że tylko je d n a droga - którą odkrywa „ ru ch ” , a p o tem „system ” - jest prawdziwa. Nie ma bowiem żad­

nych kryteriów, k tó re mogłyby rozstrzygnąć z góry, co jest praw dą. P raw ­ dziwe jest to, co istnieje, a istnienie i trwanie potwierdza najlepiej dziejową prawdziwość naszej ideologii, zatem n a s z e j władzy. Im więcej będziemy mieli władzy, tym bardziej prawdziwe będzie to, co będzie nam konieczne i czego będziem y pragnęli.

L ata siedemdziesiąte w Polsce (i w innych krajach „o b o z u ” socjalistycz­

nego) m ożna p o trak to w a ć ja k o k o lejną p ró b ę zrealizowania przedstaw io­

nych wyżej dążeń: łagodnego tym razem i długotrw ałego totalizowania życia społecznego, d o k o n u jąceg o się n iejako własnymi rękam i społeczeństwa, wciągniętego w grę obietnic i iluzji, podstępnie dzielonego i rozbijanego na grupy o sprzecznych interesach, z których je d n a k każda zależna jest od par- tii-państwa, jedynego m ed iato ra i jedynego dobroczyńcy. Klęska tych dale­

kosiężnych i podstępnych zam ierzeń zmusiła kom unistów do ponow nego użycia przem ocy, swoistego p o w ro tu do źródeł ich władzy. A le to przecież sam M arks przenikliwie zauważył, że historia nie znosi pow tórek. P ró b a reaktyw ow ania przem ocą socjalizmu na wzór pow ojenny o k azała się history­

czną farsą, przynajm niej w tym sensie, że doprow adziła d o definitywnego załam an ia się kom unistów i ich totalitarnych dążeń.

Niezależny Sam orządny Związek Z aw odow y „Solidarność” już swoją n a ­ zwą niejako zaprzeczał tem u mniej lub bardziej u k ry tem u zamysłowi u rz ą­

dzenia życia społecznego, jaki inspirował rządzących Polską kom unistów.

Narodził się ze splotu wielu sprzyjających i w niepow tarzalny sposób n a k ła ­ dających się na siebie czynników, z których żaden z o so b n a nie mógłby

doprowadzić do uform ow ania się „nowej świadomości” - świadomości o b y w a t e l s k i e j , i do wciągnięcia w wir wspólnego działania milionów ludzi, systematycznie o d lat oduczanych wszelkiej inicjatywy i sam odzielno­

ści w sferze publicznej, naw et jeżeli m iała dotyczyć ich własnych interesów.

W ielkim , duchow ym osiągnięciem polskiego społeczeństwa i niemal każdego człowieka, żyjącego wówczas w Polsce, który odważył się włączyć do wspól­

nego działania, było wykorzystanie tych sprzyjających okoliczności, p o d d a ­ nie się działaniu sprzyjających czynników i zamanifestowanie siebie i swego istnienia ja k o autonom icznego bytu.

(7)

92 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

Treścią tego duchow ego osiągnięcia nie były bynajm niej jakieś ściśle określone ideały, światopogląd czy program moralno-polityczny, choć ruch społeczny „Solidarność” z całą pewnością je form ułow ał i wyrażał. Nie były one je d n a k jed no lite, były ró żno rod ne, choć zachodziły między nimi roz­

maite powiązania.

«

W ydaje mi się, że to, co zasadnicze i co wyznaczało tożsamość całego ruchu i ch a ra k te r Związku Z aw odow ego najlepiej m o żn a wyrazić jak o przy­

jęcie p o s t a w y o b y w a t e l s k i e j . Obywatelskość ja k o wspólna wartość i podstaw a działania, a zarazem - odbudow anie obywatelskiego społeczeń­

stwa jak o wspólny cel. Postaw a taka rodzi się wówczas, kiedy członkowie społeczeństwa odczuw ają indywidualną i osobistą odpowiedzialność za rzą­

dzenie krajem . Oznacza to, że widzą związek między losem swoim i swych bliskich, a losem społeczności, w której żyją i do której należą. Obywatel czuje się powiązany z ludźmi, bez względu na to, czy m u się podobają, czy nie, czy chciałby ich zmienić, czy też akceptuje ich, jakimi są. Obywatel wie, że jego osobiste powodzenie lub niepow odzenie w jakiejś części zależy od innych, którzy albo mogą m u sprzyjać, albo szkodzić. Obywatel chce poddać swojej kontroli społeczne okoliczności życia, pragnie mieć na nie wpływ, bo od nich zależy jego egzystencja. Ale ta kontrola w arunków życio­

wych oznacza konieczność liczenia się z drugimi - konieczność uzgadniania i przestrzegania reguł wzajem nych stosunków , wspólnego ustanawiania praw , które miałyby służyć k ażd em u obywatelowi i całej społeczności, pod­

danie się ludziom w ybranym n a różne stanowiska.

Postawa obywatelska, k tó rą wcielała „Solidarność” , trak to w ała formy życia społecznego i obszar polityki jak o wspólne dzieło obywateli, prze­

strzeń, na której urządzenie powinni mieć wpływ wszyscy członkowie społe­

czeństwa, tak aby m ogła im dobrze służyć. A le przestrzeń wspólnego, społe­

cznego życia nie była obszarem dowolności. P u n k te m wyjścia był porządek aksjologiczny świata, p o rząd ek etyczny stworzenia - jeśli rzec tak można - ustalający nade wszystko praw a przynależne człowiekowi, każdej jednostce ludzkiej. Dotychczasowe doświadczenia budowy totalitarnego ładu komuni­

stycznego jakby czyniły oczywistą tezę, że bez uwzględnienia, jak o warunku wyjściowego, tych etycznie uniwersalnych praw człowieka, nie można zbu­

dować dobrego i sprawiedliwego ustroju społecznego. Ł ad społeczny, który nie przestrzega i nie szanuje „naturalnych p ra w ” , m u s i prowadzić do złych konsekwencji, również w sferze bytowej. „N aturalne p raw a człow ieka” były na ogół in terp reto w an e w duchu religijnym, ja k o p raw a d ane człowiekowi przez Boga, nie p od dające się ludzkiej manipulacji i ludzkiej woli, podobnie jak się dzieje z prawam i przyrodniczymi.

Postaw a obywatelska była więc związana z myśleniem etycznym. Czło­

wiek ja k o osoba, człowiek autonomiczny i samodzielny - to „człowiek odpo­

wiedzialny” , troszczący się o swój los i los swych bliźnich.

(8)

Odzyskiwanie świata 93

Szczególnie lapidarnie i „na żywo” , bo miesiąc po podpisaniu Porozum ień sierpniowych ujął to w rozmowie z dziennikarzem „K ultury” Jan Strzelecki.

„Pytanie: K toś powiedział [...], że wszystko, co się stało na Wybrzeżu [...] było p ro te ste m przeciw słowu - „ R o b o l” . Czy uważa Pan tem at za dostatecznie ważny, by o nim mówić?

J. Strzelecki: Przez dwa tygodnie pobytu w stoczni tem u się właśnie przyglądałem: ludziom, którzy stają się na pow rót ludźmi.

P.: Jaki m echanizm czyni człowieka robolem ?

J. S.: M echanizm nagród i k ar [...] N agradza się [...] posłuszeństwo [...]

potulne, bezszm erow e pełnienie roli wyznaczonej w systemie ról oficjal­

nych: roli działacza, albo roli dziennikarza, albo roli ucznia, albo roli r o b o t­

nika... Ó w system ról jest o p ak o w an iem , w którym ma się zmieścić całe ludzkie życie, cały człowiek. A gdy tak się składa, że człowiek „pełni ro lę”

robotnika, to już w yjątkow o tru d n o m u się w niej pomieścić: zbyt wielo sprzecznych rzeczy wyznaczono klasie robotniczej [...] człowiek M ho się ro ­ bolem wtedy, gdy przyjm uje wyznaczoną m u rolę za swoją, gdy utożsamia swoje zachowanie ze świadomością oficjalną [...] Słyszałem w G d ań sk u ta ­ kie zdanie: m am y je d n o życie i w tym jed n y m życiu chcemy być wolniejsi.

P.: T o nie Pan je sam sform ułow ał, przypadkiem ?

J. S.: Nie, to Z e n e k Kwowa b o d aj, przewodniczący kom itetu strajk o w e­

go Kom unikacji M iejsk iej” 10.

„Dłużej tak nie m oże być” 11 - jesteśm y przecież ludźmi, którzy mają prawo i o b o w ią /e k samodzielnie troszczyć się o własny los i kierować włas­

nym życiem W ten prosty sposób m ożna odtworzyć definicję sytuacji, która w 1980 roku stała się podstaw ą rozw oju społecznych działań. „Społeczeń­

stwo chce - powiedział je d e n z pierwszych działaczy właśnie tworzącej się

«Solidarności» w Warszawie - coś takiego m ają zak o d o w an e Polacy, że nie samym żarciem się żyje, p ra w d a ? ” 12. T ro sk a o przysłowiowe „żarcie” , 0 dobry byt m aterialny z a k ła d a ła najpierw troskę o godność człowieka i o takie w arunki, w których wysiłek je d n o s te k prowadzi do dobreg o życia.

D e m o k ra c ja , ja k o pożąd an y ład społeczny, jawiła się ludziom ja k o reali­

zacja p orząd k u etycznego i zarazem organizacja pozwalająca strzec godności 1 wolności, zachowywać „naturalne p raw a człow ieka” , to zaś zapew nia rów ­ nież dobrobyt gospodarczy. D e m o k ra c ja jest ładem społecznym , w którym ludzie rzeczywiście uczestniczą w decyzjach ich dotyczących. Polacy, jak o społeczeństwo i jak o n aró d , muszą mieć praw o do kierow ania swym losem.

Idea solidarności, k tó ra wcieliła się w nazwę związku, była ideą w s p ó ­ l n o t y o b y w a t e l s k i e j . R uch związkowy rozwijał się ja k o wspólnota - jak o porozum ienie i współdziałanie wolnych i obdarzonych praw am i j e d n o ­

10 S t r z e l e c k i , Inna propozycja bycia obyw atelem, w: Kontynuacje (3), s. 153-154.

11 I. K r z e m i ń s k i , Solidarność 1980. Proces form ow ania się N S Z Z Solidarność”, War­

szawa 1989, s. 61.

12 Tam że, s. 61.

(9)

94 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

stek. D e m o k ra c ja była wyrazem przeżywania i p o jm o w an ia społeczeństwa jak o wspólnoty obywateli - wspólnej rzeczy, wspólnej sprawy.

Sądzę, że idea solidarności pojawiła się jak o wynik działania dwóch czynników. Jednym z nich była konieczność wspólnego wystąpienia wobec przeciwnika, jakim była partia-państwo. W ciągu miesięcy „gorącego lata”

1980 ro k u , w trakcie wciąż po dejm ow anych strajków i innych akcji protesta­

cyjnych form ow ała się - wcale nie tak łatwo - świadomość konieczności powiązania poszczególnych wystąpień i świadomość p o d o b n eg o położenia wszystkich protestujących wobec partii-państwa. „Solidarność” dysponowała już ustalonym obrazem partii-państw a ja k o przeciwnika autonom ii społeczeń­

stwa i podm iotowości obywateli. T o p o w o d o w ało gotowość do czynnego po­

parcia innych, wbrew własnej wygodzie, a naw et bieżącym interesom , o ile sprawa dotyczyła naruszenia zasad, których przestrzeganie uznaw ano za wa­

runek lepszego życia.

Po drugie, ludzie uświadomili sobie po raz pierwszy - być m oże niejasno - że bez ustalenia pew nego zakresu consensusu społecznego, podstawowej

zgody większości społeczeństwa co do reguł w zajem nego współżycia, jedno­

stki m ają ograniczone możliwości indywidualnego działania i nie mogą ko­

rzystać z praw a „bycia człowiekiem odpow iedzialnym ” . Pewien rodzaj zgody społecznej czy też um ow y społecznej jest konieczną ra m ą dla indywidualnej swobody działania. Inni muszą chcieć uszanować m oje praw a jak o obywate­

la, tak ja k ja muszę się zgodzić na ich praw o wypowiedzi i podejmowania działań, naw et wtedy, gdy mi się to nie p o d o b a bądź uw ażam , że może to mieć złe konsekw encje. D e m o k ra c ja w tej sytuacji była postrzegana jako taki ład, który pozwala zachować indywidualne sw obody, a zarazem strzeże ustalonego prawnie porządku.

Praw orządność p o jm o w an o p rzed e wszystkim ja k o zabezpieczenie indy­

widualnych i grupowych praw działania i wyrażania swych pragnień, dążeń i opinii. Z araz em praw orządność w ym ierzona była przeciwko nieuzasadnio­

nym i niesprawiedliwym przywilejom. Wszystkich obywateli obowiązywać bowiem powinny takie same praw a, a równość w obec p raw a oznaczała mo­

żliwość społecznej kontroli nad tymi, którzy piastując stanowiska państwo­

we mogli je wykorzystać dla własnych celów.

D e m o k ra c ja , ja k ą rozw ijano w „Solidarności” , była związana zarówno z ideą wolności, ja k i równości. R ów ność tę p o jm o w a n o je d n a k inaczej, niż głosiły to hasła egalitaryzmu społecznego kom unistów. W 1980 ro k u zazna­

czyła się wyraźnie ewolucja postaw społecznych w obec idei równości, cho­

ciaż Stefan N ow ak w artykule, charakteryzującym syntetycznie poglądy i postawy Polaków, wciąż mówił o przywiązaniu ludzi do haseł egalitar­

nych13. „R ów ność” w 1980 ro k u p o jm o w an o już powszechnie przed e wszyst­

13 S. N o w a k , Przekonania i odczucia w spółczesnych. w : Polaków portret własny, Kraków 1979; t e n ż e , System wartości społeczeństwa p o lskieg o, ..Mudia Socjologiczne” 1979, nr 4,

s. 155-173.

(10)

Odzyskiwanie świata 95

kim jak o równość obywateli w obec p raw a i równość szans, jakie powinno stwarzać państw o w społeczeństwie. T e n kieru nek analizy potw ierdzają wy­

niki badań socjologicznych. M agdalena G a d o m s k a , k tó ra przeprow adziła w 1979 ro k u bard zo interesujące studium świadomości klasowej, stwierdziła istotne przekształcenia pojm ow ania przez ludzi haseł egalitarnych w k ieru n ­ ku równości szans, a sprawiedliwość społeczną zaczęto pojm ow ać zgoła na sposób m ery tokratyczn y14.

Towarzyszyła je d n a k tem u myśl o najsłabszych, którym cała społeczność powinna pom agać i pam iętać o nich.

Tego typu postawy były wynikiem kryzysu państwowej ekonomii.

W opracow aniu b a d a ń , poświęconych tw orzeniu pierwszych organizacji związkowych „Solidarność” w W arszawie, pisałem: „Świadomość kryzysu gospodarczego ulo ko w an a była w szerszym kontekście: kryzys ten jawił się ludziom jak o przejaw znacznie ogólniejszego rozk ład u form życia społeczne­

go” 15. R ek o n stru k cja społeczna dotyczyć m usiała - i płaszczyzna związkowa ruchu reform ten aspekt p o d k reślała - sfery gospodarki i pracy. Społeczeń­

stwo na własnej skórze p rz ek o n a ło się, że system ekonom iczny, jaki stwo­

rzono w Polsce na podstaw ie haseł lewicowej tradycji europejskiej, okazał się całkowicie niesprawny oraz prowadził do większej niesprawiedliwości, niż krytykowany przez tę tradycję kapitalizm. „Solidarność” wyraźnie zm ie­

rzała w kierunku rekapitalizacji gospodarki, ale zarazem odczuw ano przed tym pewien lęk i b rak um iejętności przestawienia ekonom ii na całkiem nowe - choć przecież tradycyjne - tory.

Sądzę, że świadomość polityczna ludzi nie pozw alała wówczas swobodnie myśleć o rychłej przebudow ie rynkowej gospodarki. A je d n a k w tym k ieru n ­ ku szło myślenie ludzi i powszechny na przykład był postulat, aby w pierw ­ szej kolejności handel został uwolniony spod kontroli i m o n o p o lu państwa.

Ciekawsze jest je d n a k przypom nienie podstawowej tendencji g o sp o d ar­

czej „Solidarności” , a mianowicie idei uspołecznienia, przejęcia kontroli nad własnością państw ow ą przez społeczeństwo. P o jm o w a n o to przede wszyst­

kim w formie własności grupow ej, własności załóg, zatrudnionych w danym przedsiębiorstwie. Był to więc jak b y spółdzielczy typ własności. Miał on jednakże prowadzić do rekonstrukcji gospodarki rynkowej - poszczególne przedsiębiorstwa miały uzyskać samodzielność i występować ja k o niezależne podmioty gospodarcze na równi z firmami pryw atnym i, których rozwój rów ­ nież z a k ła d a n o 16. Instytucję sam orządu pracowniczego tra k to w a n o zresztą

14 M. G a d o m s k a , Przem iany w percpecji p o d zia łó w społecznych, w: Społeczeństw o p o l­

skie w czasach k r y z y s u, Warszawa 1984; Por. również: L. K o l a r s k a - B o b i ń s k a , Interesy społeczne i postaw y egalitarne a zm iana ładu gospodarczego, „Studia Socjologiczne” 1985 nr 2,

s. 41-59.

15 K r z e m i ń s k i , Solidarność 1980, s. 61.

16 Być m oże ciekawe przytoczenie poglądów na temat dopuszczalności prywatnej inicjatywy z badań studentów Warszawy. Otóż: „Nawet w przypadku tzw. przemysłu ciężkiego, w którym

(11)

96 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

różnie - czasem bardziej w duchu „lewicowym” : sam o rząd był wówczas gru­

powym właścicielem, który wspólnie n ad zo ru je działalność przedsiębiors­

twa, wyznacza kierunki rozwoju i kontroluje dyrekcję; czasem zaś - bardziej kapitalistycznym, kiedy sam orząd trak to w a n o ja k o rodzaj w ybranej przez załogę R ad y N adzorczej, k tó ra kieruje się wyłącznie interesam i ekonomicz­

nymi zakładu i ocenia dyrekcję jedynie z p u n k tu widzenia efektywności

1*1

i operatywności przedsiębiorstwa .

Id e a sam orządow ej reformy gospodarki była e fek tem kilkumiesięcznych, spontanicznych dążeń robotników do u porządkow ania i uzdrowienia działa­

nia swych przedsiębiorstw. Z d ro w y rozsądek ludzi służył do sformułowania setek tysięcy postulatów pod adresem dyrekcji zakładó w , zjednoczeń, mini­

sterstw i rządu, mających na celu uproszczenie zarządzania gospodarczego, racjonalizację pracy, zlikwidowanie niesłychanego m arnotraw stw a sił i środ­

ków, spow odow anego biurokratycznym i regułam i ekonomicznymi.

Ks. J. Tischner zwykł był interpretow ać ruch reform atorski „Solidarnoś­

ci” jak o „pracę nad p ra c ą ” 18. W edle tej interpretacji narodziny ruchu związ­

kowego i jego społeczno-reform atorski c h a ra k te r płynął z pragnienia racjo­

nalnego, zgodnego ze zdrowym rozsądkiem u p o rząd k o w an ia warunków pra­

cy. Chęć dobrej pracy, k tó ra przynosi zysk i pożytek, prow adziła kolejno do spraw zarządzania całą gospo dark ą, następnie do polityki i reguł rządze­

nia, dem okracji, obywatelstwa i niepodległości. In te rp re ta c ja ta wydaje mi się je d n a k tylko częściowo słuszna. Trafnie u jm u je o n a znaczenie aspektu g o s p o d a r o w a n i a - rozsądnego gospodarow ania, ja k o elem en tu i myśle­

nia, i działania społecznego. Sądzę je d n a k , że pragnienie zreformowania i uracjonalnienia gospodarki, a właściwie wszystkich sfer pracy (również pra­

cy biurowej i um ysłow ej), płynęło z wcześniejszego przyjęcia postawy oby­

watelskiej: poczucia odpowiedzialności i poczucia, że się m a d a n e ku temu, żeby samodzielnie decydować o swym bycie. T o d o p iero w perspektywie obywatelskiej m ożna było zobaczyć własną rolę pracow nika w nowy sposób, ocenić w miarę rzetelnie, co złego jest w sam ym systemie pracy, a co jest wynikiem przystosowania się ludzi do tych niekorzystnych w arunków . Zdro­

wy rozsądek służył p rzed tem ludziom wyłącznie do partykularnych i krótko­

falowych interesów, dopiero zm iana p u n k tu widzenia prow adziła do ujęcia sytuacji w kategoriach racjonalności gospodarczej ogólnie pojm ow anej.

tradycyjnie Polacy skłonni są ograniczać prywatną i n i c j a t y w. 12% studentów popiera ją (1984 r.); w 1978 możliwość ta była wybrana przez 2% respondentów, a w 1958 roku 5% ”. (Cyt.

wg I. K r z e m i ń s k i , N o w a generacja, „Kontakt” 11(1986), nr 55 s. 61).

17 Różne koncepcje na ten temat ujawniło badanie prof. A . Tourraine’a. Por. A . T o u r - r a i n e i in., Solidarite. A nalyse d'un m ouvem ent social, Pologne 1980-1981, Paris 1982; tłum.

poi. Solidarność. A naliza ruchu społecznego. Polska 1980-1981, Kraków 1989.

18 J. T i s c h n e r , wypowiedź w dyskusji C zym była „Solidarność”? „Tygodnik Gdański”

1(1990) nr 4. Por. również przemówienie inauguracyjne na II Zjeździe D eleg a tó w N S Z Z „Soli­

darność”, Gdańsk, 19 IV 1990 r. (drukowane w niniejszym numerze „E thosu” - red.).

(12)

Odzyskiwanie świata 97

Ale to zobowiązywało ludzi do popraw y również własnych zachowań jak o pracowników. I istotnie, w Zw iązku dużo m ówiło się o konieczności p o d n ie­

sienia dyscypliny pracy, o dobrej robocie, a naw et w różnych środowiskach przystąpiono do konstruow ania zawodowych „kodeksów etyki p racy” 19.

Dowartościowanie pracy i wysiłek, jaki Zw iązek w kładał w przebudow ę i warunków pracy, i postaw w obec pracy, najwyraźniej wiązało się ze sprawą godności osobistej. Opisyw ana powyżej perspektyw a myślenia, k tó ra wyzna­

czała działania społeczne grup i je d n o ste k , z a k ła d a ła ja k o konieczny w a ru ­ nek istotną zmianę psychologiczną. Bez niej - ja k wolno sądzić - cały p r o ­ ces, który się składał na fen om en „Solidarności” , nie m ógłby się rozwinąć.

Tym psychologicznym ele m e n te m była przem iana sposobu myślenia ludzi o sobie samych, nowy obraz siebie ja k o członka społeczności. Wysiłek rzą­

dów komunistycznych zmierzał do w pojenia ludziom takiego obrazu siebie, który uniemożliwiał i blokow ał sam odzielną, niezależną aktywność um ysło­

wą i praktyczne działanie. Postaw a obyw atelska w ym agała generalnej zm ia­

ny obrazu siebie w oczach ludzi. T eraz ludzkie jed n o stk i, przy całym ich zróżnicowaniu i nierówności, okazywały się całkowicie przygotow ane do roli obywatela, o b d arzo n e n iejak o „ n a tu ra ln ą ” k o m p e te n c ją do tego, by to za­

danie spełniać. Ludzie nie tylko m ają n atu ra ln e, transcendentnie ustanow io­

ne prawa obywatelskie. M ają również ja k o osoby swoją godność i zdrowy rozsądek, który pozwala im osądzać świat i własne działanie i kierować ro ­ zumnie swoimi sprawami. .

N aw et ktoś prosty i niewykształcony m a na tyle rozsądku, aby - jeżeli zechce z niego skorzystać - do brze pokierow ać sobą i móc być dopuszczo­

nym do głosu w publicznej, społecznej debacie. T a p rzem iana ob razu siebie w ludzi godnych wziąć swój los i los k raju w swoje ręce bard zo dow artościo­

wywała jej twórców, stanowiła zasadniczą treść postawy obywatelskiej i prze­

mieniała znaczenie polityki. T a k n a p ra w d ę , kiedy mówię o etycznym zako ­ rzenieniu postawy obywatelskiej, m a m na myśli ten właśnie aspekt: pozy­

tywnego dowartościowania ob razu siebie u ludzi ja k o osób i jednocześnie członków społeczeństwa.

Sądzę, że to stwarzało tę szczególną atm osferę radości, wolności i w zaje­

mnej życzliwości na co dzień, k tó ra p rzenikała wówczas życie społeczne w Polsce. Sprzyjało tem u pozbycie się niejasnego, rozlanego i pętającego swo­

bodę działania lęku, jaki towarzyszył na ogół ludziom p rz ed tem , a był wyni­

kiem zakwestionowania przez partię-państw o p raw a do sam odzielnej, sp on ­ tanicznej aktywności. Powstawanie „Solidarności” to proces pokonyw ania tego lęku u poszczególnych osób i całych grup - załóg danych przedsię­

19 Znane są mi prace nad kilkoma takimi kodeksami etyki danego zawodu, jak np. górni­

ków, pracowników biur konstrukcyjnych, pracowników Huty Warszawa, a także środowiska warszawskich socjologów. Przedsięwzięciom tym przyświecała idea ściślejszego określania, na czym ma polegać uczciwe i rzetelne wypełnianie danego zawodu.

(13)

98 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

biorstw, określonych środowisk, społeczności miast i osiedli, kręgów zawo­

dowych. Przystąpienie do „Solidarności” w większości w ypadków oznaczało utworzenie „oddolnie” własnej organizacji związkowej, a więc pokonanie tego paraliżującego lęku. Z m ien iało to bard zo poczucie egzystencjalne u większości ludzi, bez względu na to, jak czynnie uczestniczyli w Związku.

Pokonanie lęku, podjęcie działania, którego dotychczas obaw iano się, to dla człowieka sytuacja niezmiernie nagradzająca. W yzwalała o n a wielkie re­

zerwy energii, co owocowało w skali społecznej zaskakującym tem p em roz­

woju wspólnych działań.

O baw y je d n a k i realne zagrożenia nie znikły przecież z życia społeczne­

go. „Solidarność” w niespodziewanie krótkim czasie stała się nie tylko zwią­

zkiem zawodowym, broniącym pracow ników w obec partii-państwa, ale nie­

zależną rep rezen tacją „społeczeństw a” , k tó re k o n testow ało „państw o” za­

właszczone przez P Z P R i towarzyszące jej stronnictwa.

T o ukazuje nam jeszcze je d e n niezmiernie interesujący aspekt „Solidar­

ności” . W gruncie rzeczy należałoby ją trak to w ać ja k o organizację społecz­

ną - dwojako. Po pierwsze, właśnie ja k o organizacja związkowa skupiała obywateli-pracowników, chroniąc ich interesy w obec partii-państwa. Była to wobec tego „nasza” , niezależnie p o w o ła n a do życia instytucja społeczna, utw orzona w obronie podstawowych wartości. Z a ra z e m stanowiła ona ob­

szar spontanicznej, społecznej twórczości organizacyjnej. Z tego punktu wi­

dzenia Związek Z aw odow y „Solidarność” m ożna widzieć ja k o fenomen spo­

łeczny. Ludzie pragnęli oto, aby ich własna, nareszcie w łasna organizacja, przybrała kształt i kierow ała się zasadam i, k tó re zgodne były ze społeczny­

mi ideałam i i postulatam i urządzenia całego życia społecznego. „Solidar­

ność” była wobec tego p ró b ą dem okracji.

Po drugie je d n a k „Solidarność” była swoistym, społecznym narzędziem zmiany położenia Polski i Polaków. Myślenie o reform ie prowadziło w pro­

stej linii do myślenia o niepodległości dla nikogo bow iem nie ulegało wątpli­

wości, że możliwość zmiany u stro ju , tak, aby pokryw ał się on z ideałem dem okracji i swobody gospodarczej, uzależniona była od Zw iązku Radziec­

kiego. Społeczeństwo nie m ogło samodzielnie odzyskać autonom ii i zapew­

nić podm iotowości swym obyw atelom bez zniesienia lub osłabienia kontroli ze strony Moskwy. P o d p o rząd k o w an ie Polski Związkowi Radzieckiem u rea­

lizowało się bowiem za sprawą systemu rządów, sprawowanych przez komu­

nistów. W tym sensie „Solidarność” , ożywiona uniwersalnym ideałem etycz­

nym i społecznym, p o d ejm o w ać m usiała w ątek narodow y i nadaw ać mu nowy sens.

D latego też możemy powiedzieć, że „Solidarność” była narzędziem i sym bolem dążeń społeczno-narodowych. P ełniła funkcję zorganizowanej siły społeczno-politycznej, wywierającej presję na władzę partii-państwa.

Ale musiała też wywierać nacisk na Związek Radziecki. Z godnie z logiką myślenia „Solidarności” , całkiem naturalny wydawał się pomysł „oddolne­

(14)

Odzyskiwanie świata 99

go” oddziaływania ruchu reform n a sąsiednie społeczeństw a, aby pobudzić je do działania ku wolności i samodzielności, a w ten sposób osłabić również

niesprawiedliwą podległość Polski Związkowi R adzieckiem u. Stąd uchw alo­

ne na I Zjeździe D elegatów N S Z Z „Solidarność” Posłanie do n a ro d ó w k ra ­ jó w socjalistycznych m ogło być p o tra k to w a n e ja k o fatalny błąd w bieżącej

grze politycznej. W istocie w yrastało o n o z pow szechnego myślenia działa­

czy „Solidarności” i w dłuższym okresie przyniosło niezwykłe, pozytywne rezultaty20.

Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na znaczenie religii i Kościoła katolic­

kiego w rozwoju niezależnych działań społecznych. W ydaje mi się to ważne już choćby z tego względu, że sytuacja ulegała w ciągu minionych lat różnym przemianom. Z całą pewnością m ożna twierdzić, że Kościół - podlegający w Polsce w latach siedemdziesiątych pow olnym , ale nieprzerw anym p rz e­

mianom w duchu soborow ym - przyczynił się w dużym stopniu d o tego wielkiego i pozytywnego wybuchu pragnienia życia w godności i wolności.

Podstawowe znaczenie m iało nauczanie papieskie w czasie pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce w 1979 r. N adał on priorytetow e znaczenie praw om człowieka ja k o fundam entow i d o b re g o ustroju i u d an eg o życia ludzkiego, zarazem u jm ując je ja k o wyraz tran scen d en tn eg o zakorzenienia ludzi w obiektywnym systemie wartości. Jeg o n a u k a była generalnie zbieżna z m o ral­

ną - dem okratycznie-hum anistyczną - platform ą działania „dem okratycznej opozycji polskiej, dowartościowywała ją i n ad a w a ła nowy wymiar21. Kościół traktowany był ja k o wielki sojusznik ruchu związkowego. D la działaczy związkowych, i to bez względu na ich osobistą wiarę, postać ks. k ard y n ała Wyszyńskiego była sym bolem niezłom nej walki o p raw d ę, o p raw a człowie­

ka, o godność ludzką, mimo nieco zbyt lękliwego przem ów ienia wygłoszone­

go w końcu sierpnia 1980 roku. R o k 1990 przyniósł rewaloryzację obrazu Kościoła katolickiego również w kręgach inteligenckich, również - a może nade wszystko - w kręgach inteligencji laickiej. Stawało się jasn e, że chrześ­

cijaństwo stanowi fu n d a m e n t dla humanistycznych wartości E u ro p y , a K oś­

ciół - mimo wszelkich m ean d ró w , b łędó w i pretensji historycznych, jakie można doń zgłosić - jest instytucją najbardziej konsekw entnie zakorzeniają- cą człowieka i kulturę w świecie nieprzem ijających treści etycznych"".

D la większości zaś angażujących się w działanie ludzi, uznających się za wierzących, sprawa była prostsza, ja k to wyraził je d e n z rozmówców w w a r­

szawskich badaniach nad tw orzeniem „Solidarności” . „Wszyscy sobie życzyli

20 Co do powszechności postaw, wyrażonych w Posłaniu zob. również T o u r r a i n e , Soli- darite. Analyse.

21 K r z e m i ń s k i , Solidarność 1980, s. 53-58; K. N o w a k , G . B a k u n i a k, The Creation o f a Collective Identity in a Social M ovem ent. The Case o f S o lid a r n o ś ć " in Poland, „Theory and Society” , 16(1987); S t r z e l e c k i , N otatnik strzebieliński, w: Kontynuacje (3), s. 179-180;

t e n ż e , Filozofia p o ro zu m ień sierpniowych, s. 183-190.

22 Cytowany Strzelecki wyraża ten punkt widzenia.

(15)

100 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

tej mszy i wychodziło to od załogi jak o olbrzymi nacisk, żeby zorganizować mszę [chodzi o mszę w czasie strajku solidarnościowego z Gdańskiem w Hucie W arszaw a w końcu sierpnia 1980 - I.K .]. Dlaczego takie zapotrzebo­

wanie? [...] większość załóg, ja k większość Polaków znakom ita, jest katoli­

kam i, poza tym sytuacja - powiedzmy sobie - była dość niebezpieczna, z czego wszyscy sobie zdawali sprawę. Przecież poprzednie strajki w poprzed­

nich latach były krwawo tłu m io n e , więc [...] ludzie sobie przypomnieli, co dla nich jest najważniejsze. N o , a katolik każdy uważa, że najważniejsze to jest przede wszystkim zbliżenie do B o g a ” 23.

G eneralnie m ożna było - przynajm niej w W arszawie - wyróżnić dwa m odele stosunku do religii i do Kościoła, k tó re zarazem były dwoma, nieco różnymi m odelam i dem okracji. Pierwszy z nich u p a tru je w religii - w chrześ­

cijaństwie - źródło duchowej wartości jed no stki i ostoję ludzkiej indywidual­

ności. Społeczne znaczenie Kościoła wiązało się z o b ro n ą praw człowieka i obyw atela, które m oralnie san kcjo nu je religia. Z tym myśleniem o religii i Kościele, nie zakładającym koniecznie osobistej identyfikacji z wiarą, wią­

zał się bardziej otwarty ethos dem okratyczny. N astaw iony był na postawę tolerancyjną, poszukującą, dążącą do spontanicznego ustalania nowych re­

guł wspólnego działania, gdy stare zawodzą, akcentujący nieustanny prze­

targ i dyskusję, dynamiczny i wymagający ciągłego wysiłku wzajemnego ro­

zumienia siebie przez członków społeczności.

Drugi z nich opierał się na bardziej tradycyjnej świadomości religijnej.

Treści m oralne religii wiązano tutaj ściślej z treściami narodowymi. Kościół był tu wyrazicielem i o b ro ń c ą n aro d o w ej tradycji, skupionej wokół uniwer­

salnych wartości chrześcijańskich. Towarzyszył tem u m odel demokracji mniej otw arty, bardziej nacelow any na o b ro n ę ustalonych wartości i zasad, przypisujący większe znaczenie uznanym au to ry teto m , bardziej nastawiony na k o n tro lę stosowania reguł dem okratycznego życia, niż mechanizm ich ustanaw iania, ściślej chroniący „ducha g ru p y ” , niż poszukujący wciąż no­

wych sform ułow ań i form życia.

M odele te nazw ałem „bardziej liberalnym ” i „bardziej autorytarnym”

m o d elem solidarnościowej d e m o k ra c ji24. Stanowiły one jak b y krańce myślo­

wej osi, k tó ra wyznaczała ludzkie postawy. W czasie legalnego działania N S Z Z „Solidarność” nie nastąpił proces wykrystalizowania się tych modeli w o d rę b n e stanowiska - przechodziły one raczej płynnie je d e n w drugi, a naw et m ożna powiedzieć, że uzupełniały się w praktycznym wysiłku usta­

lania dem okratycznych reguł działania Związku i w dążeniu do uczynienia dem okracji form ą życia całego społeczeństwa.

23 K r z e m i ń s k i , Solidarność 1980, s. 51.

24 Tamże, s. 59; t e n ż e , Religia a ruch społeczny „Solidarność” „ A n ek s” 1987 nr 48 oraz fragm. eseju: Socjologia i doświadczenie społeczne P o la k ó w, w: Świat zakorzeniony. Eseje, War­

szawa 1988.

(16)

Odzyskiwanie świata 101

Na zakończenie w arto jeszcze p od jąć pytanie, dlaczego ruch obywatelski wyraził się w formie ruchu związkowego oraz dzięki czemu to spontaniczne, rzec można, naw et n ieo d p arte dążenie do rozbudow y i rozw oju wielorakich więzi społecznych m ogło być zrealizowane?

Powyższe rozważania dają już częściowo odpow iedź na pierwsze pytanie.

D om inują - jak wolno sądzić - dwie sprawy. Pierwsza, to organizacyjno- p r a w n e możliwości, jakie stwarzał system, w sparte zresztą pew ną tradycją.

Już w 1970 ro k u pojaw iło się żądanie stworzenia niezależnych robotniczych związków zawodowych. Wówczas zresztą robotnicy uważali z reguły inteli­

gencję za warstwę, k tó ra w ypełnia establishm ent partii-państwa. Z rezy g n o ­ wano z tego postulatu za cenę obietnicy, iż P Z P R będzie d b a ła o spełnienie żądań robotniczych i w Polsce powstanie efektywny system „państw a o p ie­

kuńczego” na wzór krajów Z a c h o d u 25.

D rugą przyczyną był fakt obiektyw nego położenia nie tylko robotników , ale wielu innych grup społecznych. „ E p o k a G ierkow ska o p lo tła całe sp ołe­

czeństwo siecią instytucji państwowych. Niemal wszyscy zostali «wzięci na etat»” 26. N aw et najbardziej niezależna warstwa chłopska poprzez system emerytalny i ochrony zdrowia została uzależniona od państwa. W alka o nie­

zależność w tej sytuacji m usiała się zaczynać o d uzyskania wpływu i zabez­

pieczenia podstawowych interesów. T e zaś były interesam i pracowniczymi.

Wobec partii-państwa najłatwiej i najbardziej - rzec m ożna - praw om ocnie można było wystąpić w formie żądań związkowych.

Bardziej intrygujące jest drugie pytanie. Jeżeli proces atomizacji spo łe­

cznej zaszedłby tak daleko, ja k np. sugeruje w przywołanym artykule N o ­ w ak27, wówczas pozostaje całkowicie tajem niczą z socjologicznego punktu widzenia sprawa, jak m ogła w n ie p ra w d o p o d o b n ie kró tk im czasie powstać tak liczna i p o tężn a organizacja? O tóż wydaje się, że społeczeństw o polskie lat siedemdziesiątych było - mimo wszelkich, świadomie niszczących więź społeczną i segm entujących społeczeństwo zabiegów partii-państw a - dosyć zintegrowane. Z n o w u trzeba wspom nieć o Kościele, którego siła integracyj­

na ujawniła się ze szczególną m ocą po 13 grudnia 1981 roku. A le nie było to przecież nic nagłego. Więź m usiała być już wcześniej faktyczna i d łu g o ­ trwała. Po drugie, zapew ne poczucie więzi środow iskow o-grupow ej było sil­

niejsze, niż oceniali to socjologowie. Poszczególne, rozległe środowiska p r a ­ cownicze tworzyły zintegrow ane kręgi społeczne. Z chwilą, kiedy pękły p r a ­ cowicie niekiedy b u d o w an e bariery między nimi, więź społeczna niejako r o ­ zlewała się w szybkim tem pie. Z apy tać można: w jaki sposób?

25 Por. Postulaty. Materiały do dziejów wystąpień pracow niczych w latach 1970-71 i 1980 (Szczecin, G dańsk), red. B. Chmiel, E. Kaczyńska, Warszawa 1988.

26 K r z e m i ń s k i , System społeczny „epoki G ierkow skiej”, w: Społeczeństw o polskie czasu k r y z y su .

27 N o w a k , tamże.

(17)

102 Ireneusz K R Z E M I Ń S K I

Po pierwsze sądzę, że model życia rodzinno-przyjacielskiego, więc roz­

szerzenie tradycyjnych więzi rodzinnych na sporą grupkę przyjaciół, w ciągu lat siedemdziesiątych stał się pewnym wzorcem , atrakcyjnym dla całego spo­

łeczeństwa, nie tylko inteligencji, jak to wcześniej bywało. Po drugie, bar­

dzo istotne znaczenie przypisywałbym więzi p o k o l e n i o w e j , zwłaszcza dwóch grup generacyjnych - inteligenckiego pokolenia, k tó re nazywam „po­

koleniem marcowym 1968 r o k u ” , oraz zróżnicowanego społecznie „pokole­

nia czerwca 1976” . Ludzie z „pokolenia m arco w eg o ” tworzyli bardzo roz­

ległe kręgi społeczne, k tó re - chociaż luźno ze sobą powiązane - ożywione były podobnym myśleniem, podobnym stylem życia i podobnym i dążeniami.

Pozostawały ze sobą w kontakcie i łatwo ten luźny konglom erat społeczny zmieniał się w wyraźną, wzorotwórczą i aktywizującą otoczenie grupę społe­

czną28. Szczególny rodzaj więzi społecznej, jaki charakterystyczny był dla ludzi z tych p o ko leń , z wielką łatwością posłużył do rozwijania wspólnych działań społecznych. B adania w Warszawie b a rd zo wyraźnie potwierdzają, że to właśnie więzi pokoleniow e służyły za podstaw ę w nawiązywaniu kon­

tak tó w między strajkującym i i zakładającym i ogniwa związkowe załogami.

W z ajem n e zaś powiązania między ludźmi z „pokolenia m arcowego” i „poko­

lenia 1976 r o k u ” umożliwiały bardzo szybki rozwój kontaktów między gru­

pam i robotniczymi i inteligenckimi. Środowisko demokratycznej opozycji oraz środowiska Klubu Inteligencji Katolickiej i „Więzi” (jak i „Znaku”

w K rakow ie) stanowiły swoisty łącznik między różnymi warstwami spo­

łecznymi.

Z resztą grupy te, jak o prezentujące niepodległy i niepokorny ethos, sta­

nowiły oś krystalizacji postaw ogółu społeczeństwa i swoisty drogowskaz co do wartości i kierunków działań społecznych.

28 K r z e m i ń s k i , Świat za k o rze n io n y, z w ł . § VII Rola grup pokoleniowych w ruchu społe­

c z n y m .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Choć środowisko społeczne zostaje wymienione jako jeden z zasadni­ czych obszarów “Health Promotion”, a kształtowanie środowiska życia dla utrzymywania

Milla – pozwala interpretować Utylitaryzm we właściwym kontekście, jako próbę przekształcenia części początkowej doktryny w system, który zarówno uwzględni krytykę

niewa Herberta czytelnik ma nadzieję dowiedzieć się czegoś o tytułowych apokryfach i o ich funkcjonowaniu w twórczości autora Pana Cogito. Jed­. nak podobnie jak

Baruk celowo zaprojektowana przez człowieka zmiana dotycząca produktu (wprowadzenie do produkcji i na rynek wyrobów nowych lub istotnie ulepszonych), metod wytwarzania (zastosowanie

in the light of the foregoing, we can conclude that from the physicalist point of view the rural landscape is monogenetic (the rural landscape is shaped by agricultural

W spółcześnie jesteśm y św iadkam i istn ien ia w ielu różnych sy­ stem ów aksjom atycznych teo rii mnogości.. klasa w szystkich zbiorów nie je st