Dorota Głowacka
Wszystko i nic
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (121-122), 61-66
2010
W szystko i nic
Z astanaw iając się n a d pytaniem : „Czym jest lite ra tu ra ? ”, posłużę się parafrazą słów Jacques’a D erridy, k tó ry na pytanie „Czym jest d e k o n stru k c ja ? ” odpow iada, „N iczym , oczywiście. Oczywiście, w szystkim ”1. P odob nie z literatu rą : jest „niczym ”, gdyż - p rzy najm n iej dla m n ie - wym yka się w szelkim o s ta te c z n y m o k re ś le n io m (ch o ć b y n aw e t w kategoriach w yobraźni literack iej), naw et tym negatyw nym , w ram ach opozycji b in a r nych (nie jest b ynajm niej przeciw ieństw em filozofii, n a u k i czy h isto rii). A je d n ak jest w szystkim : to, co nieuchw ytne i nienam acal- ne, to, czego nie m a, dotyka m n ie i po ch ła nia absolutnie; otw iera m nie (a czasem roz dziera, rozpruw a i wysysa, to ze m n ie nie zo staje nic). Zwraca się do m nie i tylko do m nie; w tym sensie lite ra tu ra jest tym , czym jest w iersz, „czysty w iersz”, dla poety Paula Ce- lana: w ypow iedzeniem się „w im ie n iu obce go - nie, nie m ogę użyć już więcej tego słowa - w im i e n iu in n e g o , k to w ie, być m o ż e
Г Ч Л 'U ' ‘ V
Przed prawem Rys. Andrzej Płoski, 2003.
Zob. J. D errid a A L e tte r to a Japanese F riend, w: A D errida Reader. B etw een the B linds, red. P. K am uf, C o lu m b ia U n iv ersity Press, N e w York 1991.
19
6
2
W yznania
w im ien iu całkow icie innego”2. To poprzez lite ra tu rę te n in n y pozostaje abso lu t nie inny, gdyż n igdy nie p rzestaje m n ie zdum iew ać, przypraw iać o zachw yt, o szok, para liż w ładz sądzenia. Jak pisze Luce Irig a ray w Etyce różnicy seksualnej, zd u m ie n ie [la merveille, wonder] to jedyna ludzka pasja, która nie m a przeciw staw nego te rm in u (nie określa się wobec swego przeciw staw ieństw a, ta k jak na p rzykład m iłość i nienaw iść) i jako taka jest zawsze „pierw sza” i za każdym razem zachodzi „po raz pierw szy” . Jest nowa, zaskakująca i niezastąp io n a, poniew aż - jak pisze Irig a ray - zd u m ien ie nas „p o ru sza” nie tylko w sensie afektyw nym , ale także d la tego, że bez tego w ciąż zadziw iającego objaw ienia n ig d y nie ruszy lib y śm y się z m iejsca. W te n sposób zd um ienie jest otw arciem , które daje początek m yśli, a tym sam ym opiera się w szelkim kategoriom m yślenia. A nonsuje więc ab so lu tn ą in ność, to, co niew iadom e, nieprzew idyw alne3.
Jako zaw ołanie - do m n ie i tylko do m n ie - lite ra tu ra pow ołuje m n ie na św iad ka tego, że jest lite ra tu rą , w całej swej wyjątkow ości i n iepow tarzalności tego, co stara się w yrazić, jak rów nież absolutnej u n ik aln o ści m o m en tu , owego „tu i te ra z ”, w któ ry m czytam , przeżyw am , n iejako „stw arzam ” tekst. M om ent te n jed nak, jak w ielokrotnie pow tarza D errid a, jest zależny od system u pojęciowego, który tw orzy język i k tó ry m a w ym iar uniw ersalny. L ite ra tu ra jest tym , co w każdym słowie, w każdym geście językowym, uw ypukla te n paradoks, ta k g enialnie p rze d staw iony w p arab o li K afki Przed praw em 4. C złow iek ze wsi, odczekawszy całe ży cie p rze d w rotam i praw a, które „pow inno być przecież dostępne dla w szystkich i zaw sze”, dow iaduje się od strażnika w m om encie śm ierci, gdy ciało jego już sztyw nieje, że „tędy n ie m ógł przejść n ik t in n y oprócz ciebie, gdyż to wejście było p rze znaczone tylko dla ciebie. Teraz odchodzę i zam ykam je” . W każdym słowie, które czytam , i które w zw iązku z tym jest n iepow tarzalne, pochylam się p rze d m a jesta te m n ied o stęp n eg o „P raw a” czy, by użyć p ię k n ej, podobnej m etafo ry B runona Schulza, oślepiona blaskiem bijącym z zakazanej Księgi, która nie istnieje sama w sobie, a która jest w szystkim - oddając się te m u „z d u m ie n iu ”, jak zawsze, po raz pierwszy.
W słowie literac k im zarysow uje się ślad niepow tarzalnej, niep rzetłu m aczaln ej 1 nieuchw ytnej pojedynczości, która, by zaistnieć, m u si zostać unicestw iona w „ca ło p a le n iu ”, którym jest system znaczeniowy, czyli zasada iteracji pozw alająca n am tę jednostkow ość odcyfrować. Ale w łaśnie dlatego te n „popiół” rozsypany w sło
2 „In the cau se o f the strange - no, I can ’t use th is word any m ore - in just th is w ay to sp ea k in the cause o f an other - w ho know s, perhaps in the cau se o f a w h o lly o th e r ”, w: Selected Poems a n d Prose o f P aul C elan, trans. by J. F elstiner, W.W. N o rto n , N ew York, L on d on 2001, s. 408.
3 W reflek sji na tem at „ z d u m ie n ia ” Irigaray p o lem iz u je z K artezjuszem , dla którego jest to rów n ież cen traln a kategoria, n iem n iej jed nak zostaje ona podporządkow ana w iedzy, rozum ow i. Zob. L. Irigaray E th iq u e de la différence sexuelle, É d itio n s de M in u it, Paris 1984.
4 Zob. J. D errid a B efore the L a w , w: A cts o f L itera tu re, ed. b y D . A ttrid ge, R ou tledge, N e w York 1992, s. 181-220.
wie, jak pow tarza D errid a za C elanem , pow ołuje m nie, tylko i w yłącznie m nie; w ybiera m nie na adresata, choć przecież w iem , że kto in n y też czyta tę sam ą przy powieść K afki „Vor dem G esetz”. Czy rzeczyw iście tę samą? Czy w tym sam ym języku i w zw iązku z tym , czy aby tego sam ego F ranza Kafki?
I tu pofolguję sobie przez chwilę, by odsłonić p rze d czytelnikiem „Tekstów”, jakim w yzw aniem a także specjalnym przyw ilejem jest dla m n ie n ap isan ie tych k ilk u słów bezpośrednio po polsku: o dkąd sięgam pam ięcią, piszę głównie po an gielsku, a od czasu do czasu m ozolnie p rze ra b iam swoją b ynajm niej nie idealną angielszczyznę na b ard z o ju ż chro p o w aty polski. L ite ra tu rę odkryw am w tym zm ag an iu się ze słowem, w tej m ojej osobistej walce Jakuba z aniołem n a d p o to kiem Jabbok, zawsze p o d groźbą, że w każdej chw ili ta w ielka pasja, całkow ite o ddanie, w alka o w szystko, co nadaje sens - mój osobisty Jabbok - p rzero d zi się w nonsensow ny „Jabberw ocky” . Słowa nagle w ycofują się ze w szelkich znaczeń, uciekają w dźwięk, plastyczność i dziw ną obcość tego zawsze n ie zu p e łn ie m ojego języka. Ale też dzięki te m u rozum iem , co m iał na m yśli W alter B enjam in, gdy przypisyw ał szczególną rolę tłu m ac ze n iu : o d słan ia ono niew y rażaln ą „ in n o ść” zam ieszkującą w m ojej w łasnej, ta k zwanej ojczystej mowie. Z ad an iem tłum acza jest „wyzwolenie” śladów innego, uw ięzionego w m oim w łasnym języku, a je d n o cześnie z niego w ykluczonego, wobec którego jednak te n język jest zawsze z a d łu żony. D latego też, w zm aganiach z tłum aczeniem , znajom e dźw ięki ojczystej mowy zaczynają b rzm ieć obco, dziw nie, unheimlich. Ale też dzięki te m u m ożliw e jest spo tk a n ie, p ow itanie i otw arcie się na inność: rozbrzm iew a ono w niespodziew anych rezo n an sach p om iędzy językam i, ta k jak gdy w czasie w ykładu na tem at Lévinasa, nagle uderzyło m nie, że etym ologiczne pokrew ieństw o w an gielskim i fra n cu sk im (dwóch językach, któ ry m i się obecnie głów nie posługuję) pom iędzy „resp o n sib ili ty ” (responsabilité) i „response”, kluczow e dla zrozum ienia Lévinasow skiej nowej etyki, przek ład a się na „odpow iedzialność” i „odpow iedź”, pom im o ta k od m ien nego źródłosłow u. W iem , dla czytelnika „Tekstów” to oczywiste, ale dla m nie był to m om ent, k iedy L évinas „zam ieszkał” we m n ie po polsku i przem ów ił do m nie „inaczej” . I w tych m o m e n ta ch zdum iew ających spotkań odsłania się zbieżność tego, czym jest dla m n ie lite ra tu ra i tym , co odsłania się w procesie tłum aczenia (czy w pracy, czy w k o n ta k tac h osobistych, jestem zawsze „zagubiona w tłu m ac ze n iu ”, jak pow iada Eva H offm an).
W refleksji n a d poezją Paula C elana, w kontekście tłu m aczen ia i „inności” ję zyka, D errid a odwołuje się do biblijnej przypowieść o szybolecie. Rozproszeni przez G alaadczyków po walce n a d b rzegam i J o rd a n u E fraim ici u siłu ją przedostać się na drugą stronę rzek i p o d osłoną nocy, lecz by przejść przez p o steru n ek , m uszą wy pow iedzieć hasło „szybolet” . Z dradza ich niem ożność w ypow iedzenia głoski „sz”; m ów ią „s” i te n niep o zo rn y szczegół, m in im a ln a diakrytyczna różnica, granica osadzona w ustach, na języku, ta k jak i w języku, skazuje ich na śm ierć. Szybolet to b ro ń obosieczna: z jednej strony pozw ala na sam ookreślenie się w ram ach p rzy należności do gru p y (która posługuje się tym sam ym językiem ). Z drugiej strony, poprzez w ytyczanie n iep rzek raczaln y ch granic, nacechow uje i w yklucza, skazuje
6
3
6
4
W yznania
„innego” na śm ierć. Ta b ib lijn a opowieść prow adzi m nie, choć b ynajm niej n ie p ro stą drogą, k u odpow iedzi, czym m oim zd a n ie m jest refleksja n a d k u ltu rą przez p ryzm at literaturoznaw stw a czy ta k zwanej te o rii literatury. P osługując się p a ra bolą, określiłabym jej zadanie jako n ie u sta n n e p rzep raw ian ie się przez rzekę Jo r dan, co jest n ie zu p e łn ie bezpiecznym przedsięw zięciem - ciągłym ryzykiem , ale i grą o dużą stawkę. Polega ono na ciągłym k o ntestow aniu granic i o d sła n ia n iu b arier, na zastanow ieniu się, czym jest granica w szerszym pojęciu tego znaczenia, w jaki sposób zam yka nas ona, a pozw alając n am się sam ookreślić, w yklucza in ność. I tu u kłon w stronę „Tekstów”: niew ątpliw ie przep raw ian ie się przez granice pom iędzy językam i, pom iędzy ro zm aity m i obszaram i kulturow ym i, i poszukiw a n ie słów „szyboletów ”, słów-wiz, które um ożliw iają przejście na d rugą stronę, roz m owę, dialog i w spółistnienie, to ich specjalność.
W tym m om encie zastanów m y się, w w ielkim skrócie, n a d kilkom a innym i, choć zawsze przen ik ający m i się naw zajem g ranicam i. P rzykład pierw szy w obrę bie m ojego osobistego m ałego przyczynku do „Tekstów”, czyli refleksji n a d lite ra tu rą Shoah w k o n tek stach filozoficznych. W ram a ch swojej „działki,” określiła bym zadanie literaturoznaw stw a w chw ili obecnej jako zastanow ienie się n a d tym , co wytycza granice pom iędzy „w ypow iedzialnym ” i „niew ypow iedzialnym ”. Przez w iele lat pojęcie „niew yrażalności” i „niew yobrażalnosci” tego, co się zdarzyło, w ydaw ało się dom inow ać zarów no w dyskusjach n a d g ran ic am i przed staw ian ia w pracach na te m at H o lokaustu, jak i w dziełach literac k ich i w ypow iedziach oca lonych. Jednakże począwszy od stw ierdzenia A gam bena, w Co zostaje z Auschwitz, że n aleganie na nieprzedstaw ialność w odniesieniu do H olo k au stu jest jednoznacz ne z „podziw ianiem w ciszy, tak jak w ielbi się Boga” oraz pow oduje za niechanie obow iązku zrozum ienia tego, co się stało, obserw ujem y zdecydow any zwrot w p rze ciw nym k ie ru n k u 5. F ra n cu sk i h istoryk sztuki Georges D id i-H u b e rm a n pisze, że zgadzając się na pojęcie „niew yobrażalności” sam i jesteśm y w inni, zarówno wo bec pom ordow anych, jak i ocalonych, którzy od lat usiłu ją nas przekonać, że ich h isto rie są praw dziw e; naszym obow iązkiem jest p o trafić sobie to w yobrazić6. N ależy p iln ie się zastanow ić n a d tym , wygląda na to, now ym p arad y g m atem k u l turow ym , który w chw ili obecnej ustanaw ia kolejną i jak w ynika ze zdecydow ane go to n u A gam bena i innych n iep rzek raczaln ą granicę, pom iędzy zw olennikam i „N iew ypow iedzianego”, a jest ich n ad al w ielu, oraz głosam i, które ta k stanowczo i z pasją oponują wobec tego pojęcia. Jaka jest geneza tego rozdźw ięku w dysku sjach na te m a t p rz e d sta w ia n ia H o lo k a u s tu (oraz in n y c h sk rajn y c h w yd arzeń historycznych)? Jakie jest jego podłoże ideologiczne, czego jest ono sym ptom em i ja k im sk u tk iem odbije się w przyszłości na polityce pam ięci?
5 Zob. G. A gam b en Co zostaje z A u sch w itz. A rc h iw u m i św iadek, przeł. S. K rólak, Sic!, W arszawa 2008.
6 Zob. G. D id i-H u b erm a n O brazy m im o w szystko, przeł. M . K ubiak H o -C h i, U n iv ersita s, K raków 2008.
In n e p rzykłady kontestow ania granic: literaturoznaw stw o niew ątpliw ie p rze kracza b arie ry tego, co wciąż jeszcze określam y te rm in e m „dyscypliny w iedzy” . C zyni to poprzez obnażanie m echanizm ów „d iscip lin ary pow er” (w sensie n a d a nym te m u p ojęciu przez F o u cau lt) i eksponow aniu iluzoryczności p o stu la tu au to n o m ii poszczególnych dziedzin, b ąd ź to h isto rii, bąd ź to filozofii. O dsłanianie w zajem nych zależności, zasadniczej h etero n o m ii u podstaw w szelkich ro zg ran i czeń, to podstaw a m iędzydyscyplinarnego dialogu i kolejnych, „zadziw iających” spotkań prow adzących nas w n ieznane, zawsze k u now em u.
Mój o statn i przykład, choć chyba wiele m ożna by ich przytoczyć, to z a sta n a w ianie się n a d g ranicam i, które określają nas jako ludzi, czyli w yznaczają „czło w ieczeństw o” człowieka. W o statn ich latach, teoretycy, tacy jak D errid a, Agam- b en czy S loterdijk, rozw ażają, w jaki sposób granice w ytyczające „człow ieczeń stwo” zasadzają się na o d ró żn ien iu g atu n k u homo sapiens od zw ierzęcia, którym przecież rów nież jest, czyli od innego, k tó ry jest „bardziej in n y niż in n y ” zaw iera jący się, jak u L évinasa, w kategoriach antro p o cen try czn y ch 7. A gam ben określa te n proces definiow ania człow ieka poprzez n adaw anie m u cech odróżniających go od zw ierzęcia m ia n em „m achiny antropologicznej”, która, co najm niej od czasów A rystotelesa, a poprzez D arw ina, H egla, a w końcu H eideggera operuje za pom o cą w yznaczania cezury pom iędzy człow iekiem a zw ierzęciem . Jest to „zabieg me- tafizyczno-polityczny, jeden jedyny dzięki k tó rem u decyduje się i pow staje coś w ro d zaju człow ieka”8, niep o d zieln y lim it, k tó ry - jak zauw aża D errid a - sprow a dza do pojedynczej k ategorii niered u k o w aln ą w ielość i w ielorakość żyjących istot. I znów p rzychodzi na m yśl F ra n z Kafka i jego p araboliczna opow iastka Eine Kreu
zung: prześlizgując się pom iędzy w yraźnie rozgraniczonym i k ategoriam i, n ie p o
m ny b a rie r ontologicznych i biologicznych, pół-owca, pół-kot, udaje rów nież psa, ale roniąc łzy i objawiając w spółczucie, asp iru je rów nież do kondycji ludzkiej.
L iteraturoznaw stw o jest więc dla m nie m iejscem spotkań na skrzyżow aniu szla ków, stw arzaniem gościnnego otoczenia, w którym rozm aite głosy, z różnych stron, w różnych językach, m ogą naw zajem się pow itać i naw iązać rozm owę, p rz e k ra czając granice rozdzielających je wieków, p rzek o n ań , języków i dyscyplin. Z ak o ń czę cytatem z D erridy: „Pozwólm y słowu przedostać się przez granice w yznaczoną d ru te m kolczastym , przez, tym razem , m atrycę języka czy też dzięki językowi. Przejście innego, ku in n e m u - szacunek dla tożsam ego, tożsam ego, któ re szanuje
7 Tytuł książk i D err id y L ’A n im a l que donc je suis (É d itio n s G a lilée, Paris 2006) oddaje d w u zn a czn o ść k on d ycji lu d zk iej w ob ec zw ierzęcia. W yrażenie „que d o n c je su is”, o p rócz parafrazy p o w ied zen ia K artezjusza „M yślę, w ięc jestem ”, zasadza się na z b ie ż n o śc i p o m ię d z y form am i pierw szej liczb y pojedynczej czasu teraźn iejszego cza so w n ik o w être (być) i suivre (pod ążać za k im ś, za czym ś). Zob. rów nież G. A gam b en The Open. M a n and A n im a l, Stanford U n iv e r sity Press, Stanford, C a lifo rn ia 2004 oraz P. S lo terd ijk L a D om estication de l ’E tre. P our un éclaicissement de la clairière, É d itio n s M ille s et u n e N u it, Paris 2000.
„ M e ta p h y sico -p o litica l op eration in w h ich alon e so m eth in g lik e «man» can be d ecid ed upon and p ro d u ced ” (G. A gam b en The Open. M a n ..., s. 21).
8
6
9
9
W yznania
inność in n e g o ”9. S tąd odpow iedzialność i obow iązek literatu ro zn aw stw a wobec innego, naw ołującego m n ie z n iezn an ej, nieprzew idyw alnej przyszłości (à venir), do którego zawsze skierow ane są m oje słowa.
Abstract
Dorota GŁOWACKA University of King’s CollegeEverything and Nothing
A reply to the questionnaire on the occasion of the 20th anniversary of Teksty Drugie: my personal views on literature, literary studies and other issues of consequence.
Literature is ‘nothing' as it eludes any and all definite qualifications, and yet it is ‘everything': the imperceptible and intangible, that which is not, affects and absorbs me absolutely; it opens me (at times, tears me apart, rips and sucks me out; then, there's nothing left of me).
„L et the w ord pass through the barbed-w ire border, through , th is tim e, the grid o f lan gu age or than k s to it. T h e passage o f the other, toward the other - resp ect o f the sam e, o f the sam e that resp ects the o th e rn ess o f the o th e r ”. Jacques D errida, Shibboleth, w tom ie Sovereignties in Question. The Poetics o f P aul Celan (Fordham U n iv e r sity Press, N e w York 2005): 51.