• Nie Znaleziono Wyników

"Makbet" jako naśladownictwo działania

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Makbet" jako naśladownictwo działania"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Francis Fergusson

"Makbet" jako naśladownictwo

działania

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/3, 251-259

(2)

FRANCIS FERGUSSON

„M AKBET” JA K O NAŚLADOWNICTW O DZIAŁANIA

S pró bu ję zilustrow ać tu ta j pogląd, że M akbet może być rozum iany jak o „naśladow nictw o d ziałan ia” w sensie zbliżonym do A rystotelesow - skiego.

W yraz „działanie” 1 — praxis — tak jak A rystoteles używ a go w Poetyce, nie oznacza zew nętrznych czynów czy w ydarzeń, ale coś znacznie bardziej przypom inającego „cel” lub „dążenie” . Być może a n ­ gielskie słowo m otive [pobudka, bodziec, m otyw ] oddaje najlep iej jego znaczenie. D ante (k tó ry pod ty m względem jest w yrafinow anym ary sto - telikiem ) dla określenia praxis używ a w yrażenia m oto spirital — po­ ruszenie ducha. W pism ach samego A rystotelesa praxis jest zw ykle racjonalna, jest to poruszenie woli oświeconej przez um ysł. Ale m oto

spirital D antego odnosi się do w szystkich przejaw ów życia ducha, całej

jego w ielostronnej aktyw ności, ukieru n ko w ania i bodźców, łącznie ze sposobam i życia ducha w dzieciństw ie, we śnie, w stanie upojenia a l­ koholowego czy nam iętności, przejaw ów , k tó re tru d n o ująć w katego ­ ria c h racjonalnych. Jeżeli używ am y definicji A rystotelesa dla analizy d ram a tu now ożytnego, konieczne staje się takie uogólnienie jego po­ jęcia działania, by objęło ono poruszenie ducha w odpowiedzi zarów no

[Francis F e r g u s s o n (ur. 1904) — amerykański krytyk teatralny i organizator teatrów studenckich, w ykładow ca w kilku uniwersytetach. Ważniejsze prace: The Idea of a Theatre (1949) i D ante’s D ra m a of the M in d : A M od e rn Reading of the Purgatorio (1953).

Przekład według zbioru esejów: F. F e r g u s s o n , The H u m a n Im a g e in D r a ­ m atic Literature. N ew York 1957, rozdz.: „M acbeth” as the Im itation of an Action, s. 115—125.]

1 [Używany przez Fergussona termin im itation of an action, który tłumaczymy jako „naśladownictwo działania”, odpowiada pojęciu występującemu w A rystote- lesow skiej definicji tragedii: „Jest tedy tragedia naśladowczym przedstawieniem czynności (akcji) poważnej, skończonej w sobie, o określonej w ielk ości” (zob. Trzy poetyki klasyczne. Arystoteles H oracy P se u d o-Lo nginos. Przełożył, w stępem i objaśnieniami opatrzył T. S i n k o , Wrocław 1951, s. 13. BN II, 57).

A ngielski termin action oznacza czynność, akcję, działanie; w przekładzie ter­ m iny te będą używane wymiennie, odpowiednio do kontekstu.]

(3)

na obrazy zm ysłow e lu b zabarw ione em ocjonalnie, jak i św iadom e d ą­ żenie woli. W ydaje m i się, że jest to słuszne rozszerzenie podstaw ow ego pojęcia i nie sądzę, by n aru szało A rystotelesow skie znaczenie tego te r ­ m inu.

A rystoteles w Psychologii, E tyce i Poetyce, tak jak i D ante w B o ­

skiej Komedii, zdają się w yobrażać sobie psychikę n a podobieństw o

am eby pod m ikroskopem , poruszającej się ku tem u, co ją przyciąga, ciągle zm ieniającej k ieru n e k i cel, p rzy b ierającej k sz ta łt i b arw ę p rze d ­ m iotu, do którego w d an y m m om encie jest przyczepiona. Ten ru c h to „działanie” i widać stąd, że kiedy psychika jest żywa, zawsze m a zdol­ ność działania, że to zm ieniające się działanie w poszukiw aniu p ra w ­ dziwego lub w yim aginow anego celu określa sposób istnienia psychiki w każdej chwili.

K iedy A ry sto teles m ówi, że tra g e d ia je st naśladow czym p rze d sta ­ w ieniem działania, m a na m yśli czynność (action) albo pobudkę (motive), k tó ra rządzi życiem psychiki przez pew ien dłuższy czas. W Edypie K rólu tak im działaniem je st poszukiw anie zabójcy L ajosa, k tó re trw a poprzez zm ieniające się okoliczności sztuki. W ty m czasie działanie m a początek, środek i koniec, k tó ry nadchodzi, gdy zabójca zostaje w reszcie z id e n ty ­ fikow any.

Zaznaczyłem już, że działanie nie rozgryw a się w zew n ętrzn ych czy­ nach czy w ydarzeniach, ale z drugiej strony, nie m a działania bez w y ­ nikłych zeń czynów? M ożem y zgadyw ać pobudki człow ieka n a p odsta­ wie jego czynów, n a podstaw ie jego zew n ętrzn y ch i w idocznych po stęp­ ków. Z dajem y sobie spraw ę, że nasze w łasne działanie czy pobudka od m om en tu p o w stania w yw ołuje określone czyny. T ak więc fab u ła sztuki jest uk ład em zew n ętrzn y ch czynów lub w y d arzeń i d ram a tu rg używ a jej, jak m ów i A rystoteles, jako pierw szego sposobu naślad o w a­ nia czynności. A u to r u k ład a serię w ydarzeń, k tó re ilu s tru ją działanie albo pobudkę będącą ich źródłem . M ożna powiedzieć, że działanie jest duchow ą treścią trag ed ii — n atch n ien iem d ram a tu rg a — a fabu ła określa istnienie działania jako zrozum iałej s z t u k i . D latego też nie m a sztuk i bez fab u ły i akcji, różnica zaś m iędzy fabu łą a akcją je st tak p o d sta­ wowa, jak różnica m iędzy form ą a treścią. Działanie, akcja to treść, fab uła to p i e r w s z a f o r m a lub — jak to u jm u je A rystoteles ■— d u s z a tragedii.

D ra m a tu rg n a ślad u je działanie, k tó re sobie w yobraża, n ajp ierw za pomocą fabuły, następ n ie przez postacie, a w końcu za pośrednictw em języka, m uzyki i w y staw y scenicznej. W dobrze napisanej sztuce, jeśli rozum iem y ją grunto w nie, pow inniśm y odczuwać, że fabuła, postacie, sty l i cała reszta m a ją to sam o źródło albo — innym i słow y — u rz e ­ czyw istniają to sam o działanie lub p obudkę w form ach stosow nych do ich różnorakich środków w yrazu.

(4)

doskonale rozum ianej. D latego też nie m ożna liczyć na znalezienie p rz y ­ kładu w pełni odpow iadającego tym wymogom; nie jest nim naw et sz tu k a tej m iary co M akbet. Mimo to M akbet w yw iera w rażenie na większości czytelników jako potężna i niew ątpliw a jedność w łaśnie tego typu: fabuła, postacie i obrazy zdają się w ypływ ać z tego sam ego źródła natchnienia. W łaśnie ta silna i naty ch m iast odczuwana jedność oraz fak t, że sztuka jest dobrze znana czytelnikom , skłoniły m nie do w yboru tej tragedii. Nie jestem tak naiw ny, by przypuszczać, że rozum iem

M akbeta do końca, ani że będę w stanie przekonać was o słuszności

m ego p u n k tu w idzenia n a tę sztukę wr ciągu tych p a ru m inut. S próbuję jed y n ie wykazać, że istn ieje jedno i to sam o działanie, k tó re widzę jako duchow ą treść sztuki. Pogląd mój będę się s ta ra ł zilustrow ać k il­ kom a ty lk o m etaforam i w ziętym i ze sztuki, kilkom a przy kład am i środ ­ ków fab u ły i przedstaw ienia postaci.

A kcja sztuki jako całości jest najlepiej w yrażona w słowach, k tó ry ch używ a sam M akbet w scenie 3 drugiego ak tu , n astęp ującej bezpośred­ nio po m o rderstw ie. M akbet p ró b u je uchodzić za niew innego, lecz w szyst­ ko, co mówi, zdradza jego jasną świadomość w łasnych niskich pobudek czy też działania. P ró b u jąc uspraw iedliw ić m orderstw o, k tóre popełnił n a pokojow cach D unkana, mówi:

The expedition of m y violent love O u tra n the pauser, reason.

[Działanie mojej gw ałtownej m iłości / ubiegło namysł, rozwagę] 2.

W ydaje mi się, że w łaśnie słow a „ubiegło nam ysł, rozw agę” określają a k cję lub m otyw sztuki jak o całości. Oczywiście M akbet m yśli dosłow­

nie, że jego miłość do D unkana była tak mocna i żarliw a, że ubiegła rozw agę, k tó ra poradziłaby zaczekać. Lecz w ten sam sposób rozw agę ubiegły chciwość i am bicja, kied y M akbet popełniał m orderstw o, i w ten sam sposób w bezrozum nym m roku opanow anej złem Szkocji w szystkie postacie są zmuszone przekraczać w sw ych działaniach granice zakreślo ­ n e przez rozwagę. N aw et M alkolm i M akduf, jak to się za chw ilę okaże, m uszą w kraczać w akcję w brew rozsądkowi, co niszczy M akbeta i k oń­ czy sztukę.

Z ajm ijm y się jed n ak przez chwilę sam ym w yrażeniem ,,o u tru n the

pauser, reason” [ubiec nam ysł, rozwagę]. Słow a te przyw odzą na m yśl

tak i niem ożliw y wyczyn, jak przeskoczenie samego siebie, a zarazem

2 [J. P a s z k o w s k i (W. S z e k s p i r , Dzieła dramatyczne. Warszawa 1973, s. 753) tłum aczy ten dwuwiersz: „Żarliwa moja przychylność stłum iła zimną roz­ w agę”, a Z. S i w i c k a (W. S z e k s p i r , M akbet. Warszawa 1950, s. 45): „To pośpiech mojej żarliwej m iłości prześcignął leniw y nam ysł”. Ponieważ w przekła­ dach tych (szczególnie zaś w następnych fragmentach) zatraca się idea, którą w y ­ wodzi Fergusson, tu i dalej podano oryginalne brzmienie tekstu i jego przekład filologiczny.]

(5)

su g eru ją zaw ody lub wyścig (jakby w koszm arze sennym ), któ ry ch nie m ożna w ygrać. Jeżeli chodzi o słowo „rozw aga” [reason], Szekspir ko­ ja rz y je z n a tu rą i n a tu ra ln y m porządkiem w duszy ludzkiej, w społe­ czeństw ie, w kosmosie. Ubiec rozw agę to pogw ałcić sam ą n a tu rę , p rze­ stać kierow ać się zdrow ym rozsądkiem i zw yczajem , to w ejść do d u ­ chowego k ró lestw a ograniczonego z jednej stro n y irracjo n aln y m m ro­ kiem piekła, z d ru g iej zaś p o n ad racjon aln ą łask ą w iary. W tra k c ie sztuki to absurd aln e, złe czy też nadprzyrodzone działanie podejm ow ane jest na w szelkie sposoby, b y po raz o statni w ystąpić w a k tach w iary M al- kolm a i M akdufa.

W pierw szej części sztuk i Szekspir zgodnie ze swoim zw yczajem stw arza w rażenie owego paradoksalnego usiłow ania przekroczenia g ra ­ nicy rozw agi, w pro w ad zając całą serię p o w tarzający ch się tropów i o b ra­ zów. P rzy p o m n ę tu n iek tó re z nich.

Z pierw szej sceny z W iedźm am i:

W h e n the battle’s lost and won... Fair is foul and foul is fair.

[Kiedy bitw a jest przegrana i wygrana, / piękno jest ohydne, a ohyda piękna.]

Z e sceny z broczącym k rw ią sierżantem :

As tw o spent sw im m e rs that do cling together A n d choke their art...

S o fro m that spring w hence com fort seem ’d to come D iscom fo rt swells...

Confronted h im w ith self-com parisons

P o in t against point rebellious, a rm ’gainst arm... W hat he hath lost noble M acbeth hath won.

[Jak los dwóch pływ aków , którzy szczepili się razem / i zagubili sw e um iejętności... / Tak z tego źródła, skąd zdawała się płynąć pociecha, I w y p ły ­ wa zm artwienie... / P ostaw ił go wobec sam oporównania, ! ostrzem przeciwko zbuntowanem u ostrzu, ram ieniem przeciw ram ieniu.../ Co on utracił, szlachetny. Makbet zyska.]

Z d ru g iej sceny z W iedźm am i:

S o fair and foul a day...

Lesser than Macbeth, and greater. H is w onders and his praises do contend W h ich sho uld be thine or his...

T his supernatural soliciting Cannot be ill, cannot be good...

...nothing is B u t w hat is not.

[Tak piękny i tak ohydny dzień... / M niejszy od Makbeta, a w iększy. / Jego pochwały i jego zdumienia walczą o to, / które należą do ciebie, które do niego... / To nadprzyrodzone życzenie i nie m oże być złe, nie może być dobre... / ...nic nie jest tym, / czym jest.]

(6)

To tylko kilka spośród figur, k tó re przyw odzą na m yśl beznadziejną i p aradok salną walkę. Nie są one, rzecz jasna, identyczne, nie są ró w ­ noznaczne z przekroczeniem granicy rozwagi, które m a chyba najogól­ niejszy sens ze w szystkich figur. Ale w yraźnie ukazują one działanie, któ re m am na m yśli, i przytaczam je jako p rzyk łady naśladow nictw a działania za pomocą sztu k i języka.

Z auw ażm y jednak, że chociaż te same obrazy su gerują działanie, to jednocześnie potw ierdzają postępow anie postaci, tak jak jest ono poka­ zane w treści sztuki. Broczący krw ią sierżant np., k tó ry mimo swoich ra n zdaje relację z b itw y — a bitw a ta jest też przedziw ną m ieszaniną zw ycięstw a i klęski — dokonuje w ysiłku, k tó ry też przekracza granice rozsądku i n a tu ry . N aw et sta ry król D unkan daje się przy całej łagod­ ności w ciągnąć do zawodów i zaczyna widzieć swoje stosunki z M akbe­ tem w kategoriach współzaw odnictw a. ,,Tak daleko w ybiegłeś n ap rzód”, m ówi do M akbeta w n astęp n ej scenie, ,,że najszybsze skrzydło zadość­ uczynienia jest za wolne, / by cię dogonić”. Ściga się potem z M akbetem

do jego zam ku, ale posłaniec przegoni ich obu. K iedy D unkan zjaw ia się w zam ku, od razu daje się wciągnąć w próżne w spółzaw odnictw o w L ady M akbet o prześcignięcie jej w etykiecie dw orskiej.

Nie m uszę przypom inać w ielkich scen poprzedzających m orderstw o, w któ ry ch M akbet i jego m ałżonka po djudzają się w zajem nie do doko­ nania zbrodniczego czynu. G dy się p rzy jrzeć tym scenom, widać, że M akbet i Lady M akbet p ojm ują działanie, k tó re się tu ta j rozpoczyna, jak o w spółzaw odnictw o czy w yczyn skierow any przeciw rozsądkow i i n aturze. L ady M akbet obaw ia się zarów no ludzkiej n a tu ry swego męża, jak i swej w łasnej n a tu ry kobiecej, dlatego też lęka się i św iatła rozw agi, i zwykłego św iata w św ietle dnia. M akbet natom iast od p ierw ­ szej chw ili zdaje sobie spraw ę, że podjął się bezsensownego w yczynu:

I have no spur

To p rick the sides of m y intend, but only V aulting ambition, w hich o’erleaps itself A n d falls on the other.

[Nie mam żadnej ostrogi, / by kłuć boki mego zamierzenia, lecz tylko / przesadną ambicję, która przeskakuje samą siebie / i spada po drugiej stronie.]

We fragm encie tym pojaw ia się tem at przechy trzenia i przekroczenia czasu, k tó ry jest jed ny m z aspektów znanego nam porządku rzeczy: w yprzedzanie następ stw , uprzedzanie życia, k tó re m a nastąpić itd. Ale m usi tu w ystarczyć przypom nienie działań M akbeta i jego m ałżon­ ki, działań, k tó re oni sam i w parado k saln y sposób rozum ieją tak dobrze. Scena z O dźw iernym , będąca tylko jednym w ariantem głównej akcji sztuki, jest m niej dokładnie zbadana. W gru n cie rzeczy jest ona jednak groteskow ą i straszliw ą w ersją „ubiegania rozsądku”, w dow cipnym skrócie streszcza w sobie całe ab su rd aln e poruszenie ducha. Z początku

(7)

O dźw ierny d raż n i p u k ający ch do b ram y długą listą paradoksów , z k tó ­ ry ch w szystkie ilu s tru ją te n sam w ysiłek, by „prześcignąć rozsądek” . W szystkie też, w opinii O dźw iernego, w iodą do piekła. H enry N. P a u l 3 w y jaśn ił z a w a rte w nich w spółczesne aluzje: dzierżaw ca, k tó ry obwiesił się w obaw ie przed zb y tn im urodzajem , krętacz, k tó ry przysięgał na dw ie stro n y , b y popełnić zdrad ę w im ię Boskie. K iedy O dźw ierny w puszcza w reszcie p u k ający ch , w ygłasza pełne ironii sprośne a n a­ logie ubieg an ia rozsądku: n a p ite k po budzający żądzę, a w strzy m u jący spełnienie, on sam [O dźw ierny] w zm aganiach z alkoholem . Zw iązek m iędzy O dźw iernym a p u k a ją c y m i przypom ina zależność m iędzy W iedź­ m am i a M akbetem , zagadkow ym i sform ułow aniam i w abi ich do piekła. U pojenie alkoholem i żądzą, choć sprośne i zabaw ne, jest w y ra ź n ie po­ dobne do straszliw ego duchow ego odurzenia M akbeta i L ady M akbet. Tak w ięc w pierw szej części sztu k i zarów no obrazy, jak i czynności poszczególnych postaci w sk azu ją lu b też „ n a śla d u ją ” głów ną akcję. A ry ­ sto teles m ówi, że naśladow cze przed staw ien ie czynności „odbyw a się za pom ocą działający ch osób” , i istotnie, O dźw ierny, choć n ie jest po­ stacią w ażną dla ro zw o ju w ydarzeń, jest jed nak ta k przedstaw iony, by u jaw n ia ł całość sztu k i w zask ak u jący m św ietle groteskow ych a n a ­ logii, czasem sp ro śn ych i cielesnych, czasem odnoszących się do spraw w spółczesnych Szekspirow i.

Z anim poniecham tej części sztuki, chciałbym zwrócić uw agę, że sa m a fab u ła — „u kład albo sy n teza zd arzeń ” — rów nież n a śla d u je bez­ n a d z ie jn y wyścig. J e st to w pew n y m sto p n iu kw estia tem pa, w jakim pokazane są n ajw ażn iejsze w ydarzenia, w pew nym zaś sto pn iu efekt rów noczesnych poruszeń, z jak im i m am y zw ykle do czynienia w w yści­ gu. L ady M akbet czyta list w ty m sam ym m om encie, kiedy jej m ąż i D u n k an spieszą ku niej. W te j części sztuki fa k ty jako fa k ty są d w u ­ znaczne, podobnie w ieloznaczny jest ich sens.

Te nieliczne p rz y k ła d y m ają w yjaśnić, ja k rozum iem naśladow nictw o d ziałania w języku, postaciach i w fab u le pierw szych dw óch aktów sztuki. M akbet w raz z m ałżonką rozpoczęli w yścig z sam ym rozsądkiem i cała Szkocja, w szyscy, k tó ry c h życie uzależnione jest od m onarchy, zostali w trąc e n i w tę sam ą ciem ność i zm uszeni do tak ic h sam ych bez­ n ad ziejn y ch zm agań. Szekspirow scy królow ie u b a rw ia ją zazw yczaj życie duchow e sw oich k rólestw . Sądzę, że m y, k tó rz y pam iętam y hitlero w sk ie N iem cy, m ożem y to zrozum ieć. N aw et h itlero w scy w ygnańcy, jak i uchodźcy spod ty ra n ii hiszpańskiej czy ro sy jsk iej przyw ieźli ze sobą m ro k do A m eryki.

C hciałbym teraz rozw ażyć ak cję sztu k i w jej późniejszym stadium , w scenie 3 czw artego a k tu . W spom inałem ju ż w cześniej o ty m m om en­ cie, k tó ry je s t początkiem a k tu w ia ry M alkolm a i M akdufa, ostatnim

(8)

w arian tem „ubiegania ro zsąd k u ”. Scena rozgryw a się w Anglii, gdzie schronili się M alkolm i M akduf, i następnie bezpośrednio po m orderstw ie popełnionym na żonie i dziecku M akduf a. Podobnie ja k w ygnańcy, k tó ­ rz y znaleźli się w A m eryce, M akduf i M alkolm, choć są teraz w Anglii, przynieśli w raz z sobą m roki Szkocji, stracili wszelką w iarę w rozsądek, n a tu rę ludzką i nie są w stanie ufać ani sobie w zajem nie, ani n aw et sobie sam ym . S p o ty k ają się w nadziei stw orzenia przym ierza w celu pozbycia się M akbeta, lecz w cieniu M akbeta wszystko, co robią, w y d aje się niedorzeczne, paradoksalne, niem ożliwe.

W pierw szej części sceny, jak pam iętam y, M alkolm i M akduf nie z n a jd u ją żadnych podstaw , by zaufać sobie wzajem nie. M alkolm nie w ierzy M akdufow i, gdyż ten o statni pozostaw ił w Szkocji żonę i dziecko. M akduf szybko dochodzi do wniosku, że nie należy ufać M alkolmowi, k tó ry chcąc w ystaw ić M akdufa na próbę, tw ierdzi z początku, że nie je s t godzien korony, a potem nagle przedstaw ia siebie w zupełnie innym św ietle. Cała ta rozm owa jest stekiem k łam stw i paradoksów i kończy się w jakim ś koszm arnym bezwładzie.

T utaj n a stę p u je k ró tk ie in terlu d iu m z Lekarzem . Postacie pokrótce prze d staw ia ją przebieg i sposoby leczenia skrofułów i m ówią o łasce roztaczającej się wokół tro n u angielskiego. P a u l zw raca uwagę, że to in te rlu d iu m mogło być w łączone do sztuki, by schlebić Jak ub ow i I, ale niezależnie od tego jest ono celowe w budow ie sceny jako całości. W y­ znacza ono p u n k t zw ro tn y i w prow adza pojęcie odw ołania się poprzez w ia rę do łaski Bożej, co odwróci fata ln y bieg w ydarzeń, kiedy M alkolm i M akduf zrozum ieją w reszcie, że przekroczyć granice zakreślone przez rozsądek m ożna w tak i sposób [tzn. odw ołując się do łaski], a nie ulegając jak M akbet m agicznym sugestiom W iedźm. Poza tym L ekarz z tej sceny, k tó ry uzdraw ia za pomocą nie ty lk o sztuk i m edycznej, ale i religii, zw iastu je L ekarza, k tó ry przedstaw i lunatyczne w ędrów ki L ady M akbet jako zakłócenie w n atu rz e w ym agające n adn atu raln eg o le­ k arstw a.

W róćm y jed n a k do tej sceny. Po in terlu d iu m z Lekarzem Ross p rzy ­ b y w a do Szkocji z now inam i dla M alkolm a i M akdufa. W pow itaniu M alkolm jasno u k azu je działanie lub m otyw całej sceny: „D obry Boże, oddal zaw czasu spraw y, k tó re czynią nas obcymi!” N ajw ażniejszą w ieś­ cią, k tó rą przyw ozi Ross, jest oczywiście m orderstw o popełnione na L ad y M akduf. K ied y stopniow o w yjaw ia je, a M akduf i M alkolm poj­ m ują, co się stało, i p rz y jm u ją część w iny na siebie, okazuje się, że b a rie ry , k tó re uczyniły ich tak obcymi sobie, zostały usunięte. Spogląda­ ją teraz na siebie i na innych nie jak na koszm arne zjaw y, lecz jak na ludzi z rzeczyw istego św iata. N atychm iast jednoczy ich w iara we w spól­ n y cel i są gotowi zaryzykow ać w szystko w ogniowej próbie. Sam o w sobie p rzekracza to granice zakreślone przez rozsądek. Scena, któ ra z początku rozw ijała się bardzo powoli, odzw ierciedlając upadek m o

(9)

ral-ny M alkolm a i M akdufa, m a w zakończeniu w ydźw ięk optym istyczral-ny, a dziarski ry tm dialogu zapow iada sceny w ry tm ie m arsza, sceny, które ju ż w krótce nastąpią.

T his thune goes manly...

R eceive w hat cheer you m ay: The night is long that never finds the day.

[To brzmi po męsku... / Przyjm ijcie, co może was uradować: / Ta noc jest długa, która nigdy nie znajdzie dnia.]

Całą tę scenę często opuszcza się w p rzedstaw ieniach, rów nie często dokonuje się w niej d rasty c zn y c h cięć, a znaw cy o stro ją k ry ty k u ją . N arzeka się na jej pow olne tem po, na barokow ą zawiłość protestów M alkolm a, na d y sp ro p o rcje m iędzy jej długością a tym , co w nosi do rozw oju w ydarzeń. D ow iad u jem y się jedynie, że M alkolm i M akduf połączą się z a rm ią angielską, by zaatakow ać M akbeta, a ta info rm acja m ogła być przek azan a znacznie szybciej. W p ierw szej części sztu ki i po tej scenie w ypadki toczą się w tem p ie w yścigu i aż kusi, aby oskarżyć Szekspira, że w ty m m om encie zgubił ry tm w łasnej sztuki.

Je d n ą z przyczyn, dla k tó ry c h w y b ra łe m w łaśnie tę scenę, je st fakt, że podobnie ja k scena z O dźw iernym u k azu je ona konieczność rozróż­ nienia m iędzy fab u łą a akcją. Nie m ożna zrozum ieć fu n k cji tej sceny w całej fab ule, o ile się nie pam ięta, że zadaniem sam ej fa b u ły jest naśladow anie działania. S ta je się wówczas jasne, że scena ta jest p e ry ­ petią, do k tó re j doszło po całej serii odkryć. G dy scena rozpoczyna się, M alkolm i M akduf są ślepi i bezsilni w cieniu M akbeta, gd y kończy się — obaj w iedzą już, jak p atrzeć n a siebie sam ych i jed en n a d ru ­ giego n a w e t w tej sy tuacji. „U biegnięcie ro zsąd k u ” w y daje się na po­ czątku czystym złem, pod koniec w idzim y, że m oże też być dobrem , może być a k te m w ia ry ponad rozsądkiem . Tem po sceny jest z początku pow olne, poniew aż S zekspir n aślad u je działanie dokonujące się po om acku w atm o sferze fałszu i n ien a tu ra ln o śc i. P o zostajem y jed n ak św ia­ domi, że poza sceną w y d arzen ia toczą się szybko:

each ne w m o rn

N e w w id o w s h o w l, ne w orphans cry, new sorrow s Strike heaven on the face...

[W każdy nowy dzionek / nowe w dów jęki, nowe płacze sierót, nowe sm utki / biją niebo w twarz...]

Tak więc scenę tę m ożna p rzy ró w n ać (w ram ach rytm icznego sche­ m atu całej sztuki) do pow olnego w iru n a rastająceg o tu ż obok p o ry w iste ­ go n u rtu . Po ty m p un kcie zw ro tn y m , czy też p ery petii, działania M al­ kolm a i M ak du fa w łączają się do tem p a głów nych zawodów, by w krótce je w ygrać. P rz y zn a ję, że tru d n o je st osiągnąć te e fe k ty w przed staw ie­ niu, ale w ierzę, że d o brzy a k to rz y są w stan ie to uczynić.

(10)

i w y stępuje w połączeniu ze scenam i cierpienia i proroczych czy sym bo­ licznych rozpoznań i epifanii. W czw artym akcie Makbeta scena z W iedź­ m am i sym bolicznie ujaw n ia nadchodzący koniec działania i zapow iada jednocześnie w in n y sposób koniec sztuki. O statni więc a k t p rzed sta­ w ia same tylko fak ty i zakończenie fabuły, na długo przedtem w yczuw ane jako z założenia nieuniknione. P ią ty ak t M akbeta pokazuje spodziew any triu m f ponadracjonalnej w iary M alkolm a i M akdufa. Rusza do przodu las, M akbet spotyka człowieka nie zrodzonego z kobiety, parado ksalny w yścig z rozsądkiem dobiega do paradoksalnego końca. Rozwiewa się koszm ar M akbetow skiej w ersji działania przepojonego złem. Możemy powrócić do bliskiego nam św iata, w k tó ry m nadal obow iązują rozw a­ ga, n a tu ra , zdrow y rozsądek.

S um ując, teza m oja brzm i, że M akbet jest naśladow nictw em działa­ nia lub m otyw u, k tó re m ożna w yrazić słow am i „ubiec nam ysł, rozw a­ gę”. P róbow ałem w yjaśnić, jak działanie to jest ukazane w m etaforach, postaciach i fabule pierw szych dwóch aktów i w perypetii, w w ielkiej i pełnej patosu i objaw ień scenie m iędzy M alkolm em , M akdufem i Ros­ sem.

Z daję sobie n ieste ty spraw ę, że tych kilka przykładów nie w ystarcza, a b y dowieść słuszności m ojej tezy. M ogłaby to spraw ić jedynie dokładna analiza całej sztuki, a analiza taka pochłonęłaby całe godziny le k tu ry i dyskusji. Sądzę jednak, że tak a analiza dow iodłaby abso lutn ej racji A rystotelesa. A rystoteles nigdy nie czytał Makbeta, a m yślę, że gdyby mógł przeczytać, tru d n o by m u było zrozum ieć Szekspirow ską chrześci­ jań sk ą i pochrześcijańską w izję zła. Ale A rystoteles w iedział, że sztuka d ra m a tu jest sztuk ą naśladow ania działania. Ten w nikliw y pogląd po­ tw ierdzony i pogłębiony przez niektó ry ch następców A rystotelesa może dalej nam pokazyw ać, jak szukać jedności w sztuce, n aw et w w ypadku d ram a tu ukazującego sposoby istn ienia ducha, o jakich nie śniło się A rystotelesow i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tymczasem Moment lingwistyczny nie sprowadza się do – cennego skądinąd – zarysowania historii krytyki modernizmu (i anglo-, i polskojęzycznej) oraz do zasugerowania

Podobnie dzieje się z ludźmi – żyjąc w wieku dziecięcym w izolacji od ludzkiej mowy, mogą się oni nauczyć porozumiewania się z innymi zwierzętami znacznie lepiej niż

Key words: temporary actions, spatial installations, place, public space, event in public space, Nowy Targ square in

and to date, the official approval of inclusive education, due to the adoption of the Salamanca Declaration (1994) by the majority of countries in the world and the

CZAPOWSKI Grzegorz, PERYT Tadeusz Marek – Badania z³ó¿ soli kamiennej i potasowo-magnezowej prowadzone w Pañstwowym Instytucie Geologicznym.. D¥BROWSKA-JÊDRUSIK Ewa, PERYT

– Should the continuing education system for psychologists-diagnosticians include training aimed at developing the basic competencies of a psychologist that are nonspecific as

During lighter wind conditions the airborne device mass has a larger effect on the system power output (at 75% of rated wind speed doubling the airborne mass reduces the power by

Autor zastanawia się nad potęgą ludzkiej myśli (Zawrót głowy), nad nowoczesnymi mitami dotyczącymi powstania Wszechświata (Kosmos i mity), dlaczego świat, pytany o