Wiesław Juszczak
W sprawie "drobnego szczegółu"
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (12), 195-196
1973
Korespondencja
W sprawie „drobnego szczegółu”
Czytając fragm ent wykładu Jean Wahla R ealn ość
~ku m o ż l i w o ś c i („Teksty” 1973 nr 2, s. 150—156), p o p a d ł e m w zdumienie w o b ec zdania, które brzmi: „Tak w łaśnie zostaje osiągnięta nadrealność — w tym, co Blake nazyw ał «chwilami szczególnymi» («m i n u tę particulars») i w łaśnie w ich szczególności” (s. 155). Przez moment podejrzewając tu tłum acza o potknięcie, sprawdziłem cały akapit, aby się przekonać, że jednak pełną w in ę ponosi sam autor. Monsieur Wahl, w tym co najmniej punkcie, dał nam numer popisowy, jakim by nie pogardziła żadna ca m er a obscura: stw orzył rzecz jedną z rzeczy zupełnie innej, wykazując zarazem, że gubi się w istotnych punktach system u B lake’a, oraz że n ie zna paru angielskich słó w i zasad składni i gram atyki tego języka. Bowiem , zaczynając od końca: 1) w angielskim z reguły przymiotnik w ystępuje przed rzeczownikiem. Zda rzają się w yjątki, lecz w om awianym wypadku w yjątek taki akurat nie zachodzi, o czym łatw o w nosić stąd, że 2) przym iotniki nie zm ieniają liczby (nie m ówi się np. „poors id i o ts ”, ale „poor i d i o ts ”), a w ięc 3) w wyrażeniu
„m i n u t ę p a r t i c u l a r s” pierwsze słowo jest przymiotnikiem ; 4) słowo to należy
zatem czytać „m ai’n ju :t”, bo wów czas znaczy ono (tak jak tu) drobny, drobiazgow y, szczegółow y” itd., a nie ,,’m init” — kiedy by znaczyło: „minuta, chw ila, ch w ileczka” itd. — chociaż oba graficznie się niczym nie różnią; 5) tak przeto w owym artykule osiągnięto rodzaj nadrealności naukowej, produkując z „drobnych” czy „drobiazgowych szczegółów ” — „chwile szczególne”. Cała sprawa nie byłaby może warta zachodu, gdyby w grę w ch o dziło w yrażenie mniej dla m yśli B lake’a ważne, rzadziej przezeń używ ane niż m i n u tę p a rtic u la rs w łaśnie. N ie było u niego ani zjaw isk, ani m omen tów w yróżniających się osobliw ym znaczeniem — w szystkie pod tym w zglę
K O R E S P O N D E N C J A
196
dem były zrównane. Każda chw ila była częścią i odwzorowaniem w iec zn o ści, dlatego każdą przyrównywał w M iltonie do bezcennego, opracowanego* z m istrzowską precyzją klejnotu:
A n d e v e r y M o m e n t has a Couch of gold f o r s o f t re pose,
A n d e v e r y M i n u te has a b r i g h t g olden G a te c a r v e d w i t h skill; A n d e v e r y D a y a n d N ig h t has W a l ls of brass and G a te s of a d a m a n t, Shin in g lik e precio u s stones.
(28: 46, 50—53)
W i e s l a w J u s z c z a k
Dominanta krytyki czy krytyka dominanty?
S tan isław Lem w 11 num erze „Tekstów” (C z y k a p it a n
N e m o b y ł w y z y s k i w a c z e m ? ) dał wyraz swemu zgorszeniu, iż pom ówiłem go 0 porów nyw anie intencji, z jaką siadał do pisania P o w r o t u z g w ia zd , z fin a l ną realizacją tekstu. W dalszym ciągu korespondencji Lem broni kategorii intencjonalności jako narzędzia krytyki, om awiając analizę powieści V erne’a dokonaną przez H. W. Starra i powtarzając głów ne tezy z autorskiej d ia gnozy o P o w r o c ie z g w ia zd .
Sprawa pierwsza, która w całości kontrowersji ma w szakże znaczenie m ar ginalne, to kw estia odkrywania intencji autorskiej. N iezależnie od tego, czy próbuje się ową intencję odnaleźć poprzez tekst, czy też poszukuje się jej wychodząc poza granice dzieła, zainteresowania krytyka skupione są w ó w czas na zjaw isku ontologicznie, a najczęściej i funkcjonalnie, różnym od ostatecznego kształtu utworu. Dobór przedmiotu obserwacji zależy jednak po prostu od celów, które obserwujący chce osiągnąć. I tu dochodzimy do sprawy drugiej, która dotyczy w łaściw ego m e r i t u m sporu.
Lem, jak zaznaczyłem we w stępie do mego eseju, który stał się kością n ie zgody, uprawia krytykę literacką. A w ięc ten gatunek pisarstwa, który przyj m uje subiektyw ność spojrzenia jako postulat naczelny. Toteż w sposób ca ł kowicie uprawniony w ybiera sobie Lem jednostkow y punkt widzenia na literaturę: spojrzenie futurologa. A le w łaśnie z tego punktu widzenia n a le żałoby dalej konsekw entnie ocenę tekstu przeprowadzać. B yć może, iż teza, kształtująca sytuację w yjściow ą P o w r o t u z g w ia z d , nie jest zgodna z „praw dopodobieństwem w erystycznym ” św iata przyszłości. Oznaczałoby to jednak tylko, że książka nie jest słuszna jako przepowiednia futurologiczna. Nie musi to rzutować wszakże na jej spójność jako tekstu literackiego, zw łaszcza iż problem futurologiczny jest tu jedynie elem entem podporządkowanym dominancie w całości powieści, a nie samą dominantą. W niosek narzuca się sam: przyjęty krytyczny punkt w idzenia futurologa nie uprawnia Lema do stwierdzeń o „błędzie konstrukcji” czy o „niespójności tekstow ych założeń 1 konkluzji”, bo sform ułowania ow e sugerują sąd o dziele s z t u k i literackiej.