• Nie Znaleziono Wyników

Esej Stanisława Przybyszewskiego "Ein Unbekannter" w śwetle nowego materiału

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Esej Stanisława Przybyszewskiego "Ein Unbekannter" w śwetle nowego materiału"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Ole Michael Selberg

Esej Stanisława Przybyszewskiego

"Ein Unbekannter" w śwetle nowego

materiału

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 64/1, 217-231

1973

(2)

OLE M ICHAEL SELBERG

ESEJ STANISŁAWA PRZYBYSZEWSKIEGO „EIN UNBEKANNTER’ ’

W ŚWIETLE NOWEGO MATERIAŁU

Pierwsze osobiste kontakty z Norwegami nawiązał Stanisław P rzyby­

szewski w r. 1892, kiedy zbliżył się do kręgu artystów skandynawskich

zbierających się w berlińskiej w iniarni „Zum schwarzen Ferkel”. W śro­

dowisku tym , w którym rej wodzili Strindberg i Munch, poznał on w m ar­

cu 1893 Norweżkę Dagny Juel, córkę lekarza okręgowego z Kongsvinger.

Slub jej z Przybyszewskim odbył się w e wrześniu tegoż samego roku.

Następne lata (1894—1897) spędziła młoda p ara częściowo w Kongsvinger,

częściowo w Berlinie. Był to dla Przybyszewskiego okres natężonej i owoc­

nej pracy twórczej. W ciągu paru lat powstały trylogia Homo sapiens,

powieść Satans Kinder, dram at Das grosse Glück, poem at prozą De pro-

fundis oraz szereg mniejszych utworów. Jednocześnie prowadził P rzyby­

szewski ożywioną działalność na rzecz uprzystępnienia i spopularyzowa­

nia norweskiej sztuki i literatu ry w Europie środkowej. Już w 1894 r.

w studium Das W erk des Eduard M unch w ystąpił on żarliwie w obronie

tego młodego norweskiego malarza, którego uważał za czołowego p rek u r­

sora nowego kierunku w sztuce. Wpływy Przybyszewskiego nie ograni­

czały się jednak do obszaru języka niemieckiego. Od jesieni 1895 pozosta­

wał on w stałym kontakcie listowym z Arnośtem Prochazką, redaktorem

awangardowego czasopisma „M odemi Revue” w Pradze, który drukował

szereg jego prac w czeskim tłumaczeniu, a także zamieszczał reproduk­

cje dzieł artystów skandynaw skich dostarczane przez Przybyszewskiego.

Powróciwszy w r. 1898 do Polski, by objąć stanowisko redaktora

w krakow skim „Życiu”, Przybyszew ski nadal poświęcał dużo uwagi za­

gadnieniom skandynawskim.

G ustava Vigelanda

1

poznał Przybyszewski w czasie swego pierwszego

1 G u stav A d olf V i g e l a n d (I860— 1943), rzeźbiarz norw eski. P ie r w sz e jego p race cech u je dość trad ycyjn y k lasycyzm . G rupą P r z e k lę c i (1891), odznaczającą się n a m iętn ą ek sp resją i śm iałym , a czk o lw iek trochę tea tra ln y m n aturalizm em , zryw a on c a łk o w ic ie ze sty lem sw y ch w cz e śn ie jsz y c h rzeźb. Z im ę 1892/93 sp ęd za w P aryżu,

(3)

pobytu w Norwegii w 1894 roku. O zachwycie, jaki wzbudziły w nim p ra­

ce młodego norweskiego rzeźbiarza, świadczy entuzjastyczna w zmianka

w liście pisanym w owym czasie do Richarda Dehmela: „Widziałem tu

w Norwegii coś potężnego; są to prace rzeźbiarza Vigelanda. To jest nie­

słychana wielkość” 2. Z tej początkowej fazy ich znajomości pochodzi po­

piersie Przybyszewskiego w ykonane przez Vigelanda (obecnie w Muzeum

Vigelanda w Oslo).

W styczniu 1895 w yjechał Vigeland do Berlina, gdzie przebywał też

Przybyszewski, który nie znosił norweskiej zimy. W następnych m iesią­

cach dwaj przyjaciele spotykali się praw ie codziennie. Był projekt, aby

Przybyszewski napisał p arę słów nawiązujących do fotografii Sceptyka

Vigelanda, która m iała być zamieszczona w pierw szym num erze nowo

założonego czasopisma „Pan”. Ale nic z tego nie wyszło. W miejsce Scep­

tyka ukazało się Piekło, z trzem a linijkam i objaśniającego tekstu. Vige­

land wspomina o tym incydencie w jednym z listów pisanych z Berlina:

W ygląda na to, że chcą się pozbyć P rzy b y szew sk ieg o z „P an a”. B o ją się go.

„P an” z a m ó w ił przecież u P r z y b y sz e w sk ie g o ] p arafrazę o S c e p ty k u , a le k ied y k iero w n ictw o ją przeczytało, p o w ied zieli, że p rzecież n ie o S c e p ty k u on n a ­ p isał, a le o czło w ie k u , który już n ie w ątp i, itd. B iorą w ię c P iek ło , żeb y u n ik ­ nąć parafrazy [...]8.

Nie opublikowana wówczas parafraza o S cep tyku weszła bez w ątpie­

nia w skład obszernego studium Przybyszewskiego o sztuce Vigelanda,

ukończonego jesienią 1895, a drukowanego w całości pt. Ein Unbekannter

w berlińskim czasopiśmie „Die K ritik” (1896, n ry 83, 85—87). W paź­

dzierniku 1896 ukazał się esej po duńsku w „Tilskueren”, a rok później

w ydano go oddzielnie, ze znacznymi zmianami, pt. A u f den W egen der

Seele (Berlin 1897, Kritik-Verlag).

g d zie d u że w r a ż e n ie w y w ie r a n a n im sztuka R odina. W la ta ch n astęp n ych tw orzy szereg n a cech ow an ych im p resjon izm em prac, p rzed staw iających przede w szy stk im stosu n k i m ięd zy k ob ietą a m ężczyzną. N a jw y b itn iejszy m d ziełem tego okresu jest re lie f P ie k ło (1894— 1897). Od 1897 do 1902 pracuje przy restau row an iu gotyckiej kated ry w T rondheim . S top n iow o n astęp u je w id o czn a zm ian a s ty lu w jeg o sztuce.

U p raszcza się sposób w y p ow iad an ia, im p resjo n isty czn o -m a la rsk i sty l ustępuje m iejsca szty w n iejszy m , bardziej m on u m en taln ym form om , sp ełn ia ją cy m trad ycyjn e w y m a g a n ia rzeźby. Jed n ocześn ie jed n ak zatraca się m ło d zień cza św ieżość. O statnie 40 la t sw eg o życia p o św ię c ił V igelan d na zrea lizo w a n ie projek tu bogato ozd o b io ­ neg o rzeźbam i założen ia fon ta n n o w eg o w O slo (obecny p ark V igelanda). O lbrzym ie grupy g ran itow e, które w y k o n a ł w ok resie m ięd zy w o jen n y m , d ają n ajw yraźn iejszy obraz jego n o w eg o id ea łu sty lo w eg o : siła, m a sy w n y ciężar, p otężn e form y, duże.

gład k o zaok rąglon e p łaszczyzn y, prosta ludzka sym b olik a.

2 S. P r z y b y s z e w s k i , L isty . Z ebrał, życiorysem , w stę p e m i przypisam i op atrzył S. H e l s z t y ń s k i . T. 1. W arszaw a 1937, s. 98.

3 L ist do S. L arpenta, z 19 III 1895. B ibl. U n iw ersy teck a w Oslo, D zia ł R ęk o­

p isów , sygn. 192.

(4)

W latach tych bliskim znajom ym Vigelanda był znawca i opiekun

sztuki Sophus L a rp e n t4, który niestrudzenie pomagał młodemu rzeźbia­

rzowi, udzielając mu poparcia finansowego i dbając o wszystkie jego in te­

resy w czasie pobytu artysty za granicą. Że Przybyszewski radził się Lar-

penta w czasie pracy nad studium o Vigelandzie, w ynika z listu Vigelan­

da do Larpenta, pisanego z Berlina (19 III 1895): „Przybyszewski chce

koniecznie pisać mały tra k ta t o mojej sztuce (i o mnie), dlatego napisał

do Pana i prosił o pewne inform acje (list ten wysłał 2—3 tygodnie tem u)”.

Wzmiankowanego listu Przybyszewskiego brak w pozostałym po Larpen-

cie zbiorze listów w Bibliotece Uniwersyteckiej w Oslo (Dział Rękopisów,

sygn. 192). Zachowało się natom iast pięć listów i trzy kartki pocztowe

Przybyszewskiego do L arpenta z r. 1896, kiedy esej o Vigelandzie był już

ukończony :

1 5

26/11 — 96

S eh r g e e h rte r H err,

Ich w e r d e Ih n en seh r v e r b u n d e n sein, w e n n S ie m ir V ig ela n d s A d r e s s e m itte i- len w o llen . Ich habe ein en g ro ssen A r tik e l o d e r v ie lm e h r ein E ssay ü b e r ih n g esch rieb en u n d brau ch e m e h r e re P h o to g ra p h ien , die in d e m E ssay re p r o d u c ir t w e r d e n sollen.

H o ch a ch tu n g svo ll S. P r z y b y s z e w s k i K o p en h a g en

C o lb jo rn sen sg a d e 13

P R Z E K Ł A D

26 II [18]96 W ielce S zan ow n y P anie,

B ędę P an u bardzo zob ow iązan y, je ś li zech ce P an oznajm ić m i adres V igelan d a.

N ap isałem o nim duży artykuł, a lb o raczej esej, i potrzeb u ję k ilk u fotografii, które p o w in n y być w tym eseju reprodukow ane.

Z pow ażan iem

S. P r z y b y s z e w s k i K openhaga, C olbjornsensgade 13

4 Sophus Edm é Conrad L a r p e n t (1838—1911), ur. w K openhadze, a b so lw en t U n iw ersy tetu K op en h ask iego. W 1864 r. p rzen iósł się do K ristian ii, gd zie m ieszk a ł do śm ierci. M aterialn ie n ieza leżn y , n igd y n ie m ia ł sta łej pracy. P r z e ja w ia ł rozległe za in tereso w a n ia a rtystyczn e i p isa ł o .sztuce, a le z p ow od u sła b eg o zd ro w ia m u sia ł zrezygn ow ać z k szta łcen ia się na tw o rzą ceg o artystę. Jego k oresp on d en cja z sz e ­ reg iem w sp ółczesn ych n o rw esk ich arty stó w i pisarzy (w su m ie około 1900 pozycji) zn a jd u je się w D ziale R ęk op isów B ibl. U n iw ersy teck iej w Oslo, sygn . 192.

5 N a le w y m m argin esie notatk a: „ B e sv a re t M o d ta g elsesd a g en d. 28 F ebr. L p t.

[O dpisałem w dniu odebrania, 28 lutego. L p t.] ”.

(5)

2 6

[B erlin, m arzec 1896]

S eh r g e e h rte r H err,

S e itd e m d e r A r tik e l ü b e r V ig ela n d in d e r „ Z e it” (ein e d e r b e ste n d e u ts c h e n Z e its c h r ifte n ) 7 ersch ien en ist, w e r d e ic h f a s t tä g lic h u m n ä h ere D e ta ils u n d u m P h o to g ra p h ie n b e s tü rm t. D er A r tik e l is t in s b ö h m isch e, p o ln isch e u n d fr a n zö sisc h e ü b e r s e tz t. N u n g ie b t es e in p a a r M o n a tsre v u e n , d ie e in p a a r S ach en v o n V ig e la n d re p r o d u c ire n w o llen . A b e r ich habe k e in e P h o to g ra p h ie n m eh r. W o lle n S ie d ie g ro sse G ü te haben, m ir ein p a a r P h o to g ra p h ie n zu z u s e n d e n ? N a m e n tlic h v o n d e r

„H ö lle”, d e m „ Z w e i f l e r ”, d e m „ T a n z”, d en „ z w e i J u n g e [\]”, d e m W eib , d a s z w e i K in d e r in d ie W e lt h in a u sfü h rt u .s.w .

A u f d iese W eise, n u r au f d iese W e ise w ir d V ig e la n d in E u ropa b e r ü h m t w e r ­ d en , die C o n seq u en zen in p e c u n iä re r H in sic h t w e r d e n n ic h t a u sb leib en .

Ich hoffe, d a ss S ie m e in e B itte r e c h t b a ld e rfü lle n w e rd e n . Ich u n d V ig e la n d w e r d e n Ih n en seh r d a n k b a r sein.

D en A r tik e l s e lb s t w e r d e ich Ih n en so fo rt zu sch ick en , w e n n er in d ä n isch er S p ra ch e ersch ein en w ird . Er k o m m t in d e r d ä n isch en Z e its c h r ift „T ils k u e r” heraus.

M ein e A d re ss e :

B e rlin N., W ö h le rstr. 5

Ich b itte S ie n o ch m als, m ir A lle s r e c h t b a ld zu se n d e n zu w o llen , w e il es seh r e ilig ist. M it v o rz ü g lic h e r H och ach tu n g

Ih r

S. P r z y b y s z e w s k i

P R Z E K Ł A D

W ielce S zan ow n y P anie,

Od czasu, gdy a rtyk u ł o V ig e la n d z ie u k azał się w „D ie Z eit” (jednym z n a j­

lep szy ch n iem ieck ich c z a so p ism )7, je ste m n ieom al co d zien n ie za sy p y w a n y prośbam i 0 b liższe szczegóły i o fotografie. A rty k u ł został p rzetłu m aczon y na czeski, p olski 1 fran cu sk i. Teraz jest k ilk a m iesięc zn ik ó w , które chcą reprodukow ać parę rzeczy V igelan d a. A le ja ju ż n ie m am żad n ych fotografii. Czy zech ce P a n ła sk a w ie p rzy ­ słać m i parę fotografii? C hodzi zw ła szcza o P iek ło , S c e p t y k a , T aniec, D w o je m ło d y c h — n iew ia stę w y p ro w a d za ją cą d w o je dzieci w św ia t itd.

T ym sposobem , ty lk o tym sp osob em sta n ie się V ig ela n d w E uropie sław n y;

n a stęp stw pod w z g lę d e m fin a n so w y m n ie zabraknie.

M am nadzieję, że prośbę m oją sp e łn i P a n jak n ajprędzej. Ja i V igelan d b ę d z ie ­ m y P an u bardzo w d zięczn i.

6 N ad tek stem listu notatka L arpenta: „ S k re v e t a n ta g ełig d. 18 M a rts 96. P o s t­

s te m p le t u la eselig t. [P isane p rzyp u szczaln ie 18 m arca [18]96. S tem p el p ocztow y n ie ­ c z y te ln y ]”. P od liste m zarys od p ow ied zi L arpenta w języ k u norw esk im . P ro si on P rzy b y szew sk ieg o o p rzesłan ie m u artyk u łu z „D ie Z eit”, p o n iew a ż czyta po n ie ­ m ieck u b ez trudności. P rzyrzek a w y sła ć żądane fotografie, a le radzi P rzy b y szew ­ sk iem u , ab y w przyszłości zw ra ca ł się b ezpośrednio do fotografa V aeringa w K ri- stia n ii, który dostarczy za m ó w io n e reprod u k cje za zaliczen iem p ocztow ym .

7 „D ie Z eit” (W iedeń) 1896, n r 68 z 18 I 1896 (tylko fragm en t eseju ).

(6)

Sam a rtyk u ł P an u p rześlę natych m iast, gdy ty lk o się u każe w języ k u duńskim . W yjdzie on w d uńskim cza so p iśm ie „T ilsk u eren ”. Mój adres:

B erlin N., W öhlerstr. 5

J eszcze raz p roszę P a n a o p rzesła n ie m i w sz y stk ie g o n ajszyb ciej jak się da, poniew aż jest to bardzo p ilne. Z głęb ok im szacu n k iem

P ań sk i

S. P r z y b y s z e w s k i {B erlin , 18 IV 1896]

3

8

S eh r g e e h rte r H err,

S o eb en b in ich v o n e in e r lä n g eren R eise z u r ü c k g e k o m m e n u n d habe Ih ren B rief e m p fa n g en . In ein p a a r T a g e n w e r d e n S ie d e n A r tik e l em p fa n g en . Ich habe so fo rt dan ach g esch rieb en .

Ih r seh r erg e b e n e r

S. P r z y b y s z e w s k i

P R Z E K Ł A D

W ielce S zan ow n y P an ie,

W ła śn ie p ow róciłem z dłuższej podróży i od eb rałem P a ń sk i list. Za parę dni otrzym a P a n artykuł. N a p isa łem o n ieg o n atych m iast.

P ań sk i bardzo oddany

S. P r z y b y s z e w s k i

4 9

S eh r g e e h r te r H err,

Ich b itte S ie ta u s e n d m a l u m E n tsch u ldigu n g, d a ss ich Ih n en d a s E ssay ü b e r V ig ela n d n ic h t so fo rt g e sc h ic k t habe. A b e r ich leb e je tz t, se itd e m m e in V e rle g e r b a n k e r o tt g e w o rd e n ist, in e in e r so lch en U n ru h e, d a ss ich a n N ic h ts z u d e n k e n v e rm a g . Ich b in s e lb s t d u rch d e n B a n k e ro tt v ö llig ru in irt. D ies z u r E n tsc h u ld i­

gung.

In d e r „Z eit" is t m ir n u r 1/4 d e s g a n ze n E ssa ys g e d r u c k t w o r d e n aus C en su r- rü c k s ic h t. Es is t m ir a b e r g e lu n g en d a s ga n ze E ssay in ein er d e r m e is t g e lesen en

8 K arta pocztow a. A dres: H errn L arpent, K ristian ia, F rim ansgade, N orw egen . S tem p le: B erlin N. W., 18.4.96, 6— 7 N ; K ristian ia, 24—4— 1896.

9 N ad tek stem listu d op isek L arpenta: „Jeg m o d to g v is tn o k d e tte B re v 2d M ai — 1896, X a n ia [Ten lis t od eb rałem praw d op od obn ie 2 m aja — 1896, K ristiania] — S. L a rp en t" . Z ach ow ała się kopia (d atow an a 6 V 1896) od p ow ied zi na ten list. N a p o d sta w ie lek tu ry „D ie Z eit” oraz p ierw szeg o zeszytu „D ie K ritik ” L arpent w y ­ p o w ia d a się z u zn an iem o artyk u le, z którego isto tn y m i tezam i się zgadza. U w a g i k ry ty czn e d otyczą jed y n ie b łęd ó w rzeczo w y ch p op ełn ion ych przez P rzyb yszew sk iego w o p isie grupy P r ze k lę ty c h .

(7)

u n d n o b e ls te n W o c h e n sc h rifte n D eu tsch la n d s: d ie „K r it ik ” a n zu b rin g en . S o e b e n is t d e r e rs te A b s c h n itt ersch ien en u n d ich sch ick e Ih n en das He f t zu . V ig e la n d w ir d m it e in e m S ch lag in g a n z D eu tsch la n d b e k a n n t w e rd e n , w e il d ie Z e its c h r ift in 10,000 E x e m p la re n w ö c h e n tlic h ersch ein t.

Ich b in se h r g lü ck lich , d a ss ich V ig ela n d in d ie s e r W e ise in e in e m so g ro ssen L a n d e b e k a n n t m a ch en kann.

B ei d e r B esch reib u n g v o n d e n „V e rb a n n te n ” h a tte ich le id e r k e in e P h o to ­ g ra p h ie u n d sc h rie b aus d e m G ed ä ch tn is. F ür V ig ela n d s W e r k b e d e u te t d a s a b e r N ic h ts u n d so liess ich es steh en . Es w a r fü r m ich v o n W ic h tig k e it n u r V ig ela n d s m ä c h tig e I n d iv id u a litä t u n d d ie B ed in g u n g en sein es S ch a ffen s so w ie h a u p tsä ch lich d e n Z u sa m m en h a n g sein er Id e e n k la rzu ste lle n .

S o b a ld d ie Ü b e rse tzu n g e n u n d die R ep ro d u c tio n e n in d e n fr e m d e n Z e its c h r ifte n ersch ein en , w e r d e ich sie Ih n en zu sch ick en .

Ich h abe ein B uch V ig e la n d d e d ic ir t: O v e r B o rd i°, es is t im N o rd isch en V erla g in K o p e n h a g e n ersch ien en . W ü r d e n Sie die G ü te h a b en m e in e r F rau V i g e l a n d s A d r e s s e zu zu sc h ic k e n , d a m it sie ih m d a s B u ch ü b e rs e n d e n kann. D ie A d re ss e :

D a g n y P r z y b y s z e w s k a K o n g s v i n g e r

Ich w ü r d e m ich seh r freu en , w e n n S ie n u r ein p a a r Z e ile n sc h r e ib e n m ö ch ten . D er A b s c h n itt ü b e r V ig ela n d s „ H e lv e d e ” w ir d b a ld ersch ein en .

Es g rü s st S ie h erzlich Ih r

se h r e rg e b e n e r

S. P r z y b y s z e w s k i

B e rlin N., D a lld o r f er str. 39, IV 30 A p r il 1896

P R Z E K Ł A D

W ielce S za n o w n y P anie,

T y sią ck ro tn ie proszę o w y b a czen ie, że eseju o V ig ela n d zie n ie p o sła łem Panu n atych m iast. Ż yję jed n ak teraz, odkąd m ój w y d a w c a zb an k ru tow ał, w ta k w ie l­

k im n iep ok oju , że n ie jestem w sta n ie m y śleć o czy m k o lw iek . Ja sa m p rzez to b an k ru ctw o jestem c a łk o w ic ie zru jn ow an y. T yle n a u sp ra w ied liw ien ie.

W „D ie Z e it” ze w zg lęd u na cenzurę w y d ru k o w a n o ty lk o 1/4 ca łeg o eseju.

U d ało m i się jed n a k za m ieścić cały esej w jed n y m z n ajbardziej p oczytn ych i szla­

ch etn y ch tyg o d n ik ó w N iem iec: „D ie K ritik ”. P ierw szy rozd ział w ła śn ie się ukazał i p o sy ła m P a n u ten zeszyt. V igelan d za jed n y m zam ach em b ęd zie zn an y w całych N iem czech , p o n iew a ż czasopism o to u k azu je się w 10 000 egzem p larzy tygodniow o.

J estem bardzo szczęśliw y , że m ogę w ten sposób u czyn ić V ig ela n d a znanym w tak d u żym kraju.

P rzy o p isie P r z e k lę ty c h n ie m ia łem n iestety żadnej foto g ra fii i p isa łem z pa­

m ięci. D la d zieła V igelan d a n ie m a to zn aczenia, w ię c z o sta w iłem tak, ja k jest.

D la m n ie b y ło ty lk o w a ż n e w y ja śn ić p otężn ą in d y w id u a ln o ść V igelan d a i u w aru n ­ k o w a n ia jego tw órczości oraz p rzed e w szy stk im zw ią zek jeg o idei.

Ja k ty lk o tłu m a czen ia i reprodukcje ukażą się w obcych czasop ism ach , prześlę je Panu.

Z a d ed y k o w a łem V ig ela n d o w i k siążk ę O v e r B o r d 10, u k azała się on a w D et Nor-

10 N a r o z sta ju , p ierw sza część trylogii H om o sapien s.

(8)

diske Forlag w K openhadze. Czy b y łb y P an ła sk a w dostarczyć m ojej żon ie a d r e s V i g e l a n d a , by m ogła m u tę k siążk ę przesłać? A dres:

D agn y P rzyb yszew sk a K o n g s v i n g e r

B yłb ym bardzo rad, gdyby P an choć parę lin ijek m ógł napisać. O dcinek o P iek le V igelanda w k rótce się ukaże.

P ozd raw iam P an a serd eczn ie.

P ański bardzo oddany

S. P r z y b y s z e w s k i 30 k w ietn ia 1896 Berlin N., D alldorferstr. 39, IV

5

S eh r g e eh rter H err,

Ich danke Ih n en seh r fü r Ih ren fre u n d lic h e n B rief. Er h a t m ich seh r g e fre u t, u m so m ehr, a ls S ie sich m it m e in e n Id e e n e in v e r sta n d e n erk lä ren .

D ie falsch e B esch reib u n g d e r „V e r b a n n te n ” w e rd e ich n a tü r lic h in d er B u c h ­ ausgabe än dern , so d a ss sich N ie m a n d an d en A r tik e l, so n d ern a n das B uch h a lte n w i r d n . Ich w ill d a s B uch a u f eign e K o s te n h erau sgeben , w e il d ie V e rle g e r m ich g an z sch am los b etrü g en . G la u b en S ie, d a ss ich in N o rw e g e n v ie le S u b s k r ib e n te n fin d e n w e rd e ? D as B uch w ir d in ein e r L u x u s-A u sg a b e m it 2 Z eich n u n g en v o n G u sta f e tw a 2 K r . 50 Ö re kosten.

S o eb en is t d e r gan ze A r tik e l fe rtig . Ich w ä re glücklich, w e n n ich Ih n en d ie H e fte zu se n d e n k ö n n te, a b e r m e in e F re i-E x e m p la r e g in g en zu r Ü b e rse tzu n g an czech isch e u nd p o ln isch e R e v u e n u n d ich leb e n ach m e in e r grossen fin a n z ie lle n d é b â c le in ein er solch en N o t, d ass ich d ie H e fte n ic h t k a u fen kann. M ein e B ü ch er g in g en in die C on cou rsm asse d es V erleg ers, d e r m ir v o rh e r E tw a s V o rsch u ss g e g eb en h a t, so d a ss ich s e lb s t fü r d e n A r tik e l k e in e n Ö re bekam . Ich g eb e Ih n en a b e r d ie genaue A d resse u n d N u m m e r d e r b e tr e ffe n d e n H efte. A lso :

K r itik -V e r la g , B e rlin SW.

H ed em a n n stra sse Nr. 9

D as erste He f t N r. 83 h a b en S ie b ereits. F o rtsetzu n g en sin d ersch ien en in N r. 85, 86 und 87.

Ich w ü rd e m ic h se h r freu en , w e n n S ie m ir, n a ch d em S ie d a s gan ze g elesen haben, ein paar Z e ile n sc h re ib e n m ö ch ten .

M it g ro sser H och ach tu n g Ih r

S. P r z y b y s z e w s k i B erlin , 28 M ai 1896

P R Z E K Ł A D

W ielce S zan ow n y P an ie,

B ard zo P an u d zięk u ję za P a ń sk i u przejm y list. S p raw ił on m i dużą p rzy jem ­ ność, ty m bardziej że zgadza się P a n z m oim i poglądam i.

11 O pis istotn ie sk orygow an o w d u ń sk im przekładzie eseju i w w y d a n iu k sią ż ­ k o w y m z 1897 r.

(9)

B łęd n y op is P r z e k lę ty c h zm ienię o czy w iście w w y d a n iu książkow ym , tak że nikt artykułu, a le k ażd y książki trzym ać s ię b ęd zie n . C hcę w y d a ć książkę w ła sn y m kosztem , p o n iew a ż w y d a w cy całk iem b ezw sty d n ie m n ie oszukują. Czy sądzi P an, że zn ajd ę w N o rw eg ii w ielu su b skrybentów ? K siążk a w w y d a n iu lu k su sow ym , z 2 rysunkam i G u stafa, będzie kosztow ała ok. 2 koron 50 ore.

C ały artyk u ł je s t w ła śn ie ukończony. B yłb ym szczęśliw y , gd yb ym m ógł P an u przesłać zeszyty, a le m oje w o ln ę egzem p larze p oszły do tłu m a czen ia do czeskich i polsk ich czasopism , a ja po sw o im w ie lk im fin a n so w y m d é b â c le żyję w takiej nędzy, że zeszy tó w n ie m ogę kupić. K siążk i pioje zostały w łą czo n e do m asy u p a ­ d łościow ej w y d a w c y , który m i przedtem dał trochę zaliczki, tak że ja sam za a rtyk u ł an i grosza n ie dostałem . P odaję P an u dokładny adres i num ery odnośnych zeszytów . A w ięc:

K ritik-V erlag, B erlin SW.

H edem annstrasse nr 9

P ierw szy zeszyt, nr 83, m a Pan już. N astęp n e o d cin k i uk azały się w n u m e­

rach 85, 86 i 87.

B yłb ym bardzo rad, gdyby zech ciał P an, po przeczytan iu całości, sk reślić parę słów .

Z w ie lk im szacu n k iem P ań sk i

S. P r z y b y s z e w s k i 612

S eh r g e e h rte r H err,

J e tz t eb en habe ich m it H errn G alsch iöt, R é d a c te u r d es „ T ilsk u e r” gesprochen, d e r S ie h e rzlic h g rü ssen lässt. Er sagt, S ie w a re n B eid e z u s a m m e n a u f d ie Schule gegangen.

D ie S ie w isse n , h a t er m ein en A r tik e l ü b e r V ig e la n d fü r d e n „ T ilsk u e r” g e ­ n o m m en , w ü n sc h t a b e r ein paar R e p ro d u ctio n en z u bringen. D er A r tik e l soll in d a s n ä ch ste H efte kom m en , desh alb is t seh r w ic h tig , d ass H err G a lsc h iö t so schnell w ie m ö g lich d ie P h o to g ra p h ien b ek o m m t.

Ich sch lage v o r:

1) „ Z w e i J u n g e”,

2) „ Z w e ifle r ”. A b e r die P h otograph ie, die ich b ek a m , w a r e n t s e t z l i c h sch lech t. D ie k a n n n i c h t in „ T ilsk u er” ko m m en . K a n n V ig ela n d n ic h t ein e bessere v e rsch a ffen ,

3) „T od u n d L e b e n ”,

4) D ie G ru p p e, d ie V igelan d vo r z w e i J a h ren in B e rlin g e m a c h t hat, 5) „D ie H ö lle ”.

W ä h le n S ie d a n n g efä llig st aus, w a s S ie fü r n ü tz lic h h alten .

Ich w e r d e Ih n en seh r dan kbar fü r V ig ela n d s A d re ss e sein. Er is t w o h l nach N o rw e g e n zu rü c k g e k o m m e n . H aben S ie d ie H e fte d e r „K r it ik ” erh a lten ?

12 N ad tek stem listu dopisek L arpenta: „ P o sts te m p e l p a a K o n v o lu te n s Fri- m a e r k e [S tem p el pocztow y na znaczku koperty] : K jö b e n h a v n 6— 6—96”. N a odw rocie zarys od p ow ied zi L arpenta (datowanej 8 VI 1896), w której o d m aw ia oddania foto­

grafii do d ysp ozycji P rzybyszew skiego, dopóki n ie b ęd zie m ia ł p ew n o ści, że V igeland w y ra ził na to zgodę. P rosi w ięc, żeby P rzyb yszew sk i n ap isał na adres V igelanda w e F loren cji, załączając cały tekst eseju.

(10)

In d ie s e n T agen b e k o m m e ich d ie czech isch e R evu e, d ie ich Ih n en so fo rt z u ­ schicken w e rd e . M eine A d re ss e : K o p en h a g en , L a n d e m a e r k e t 11— 13, 3ie Sal.

M it g r ö s s te r H och ach tu n g Ih r

S. P r z y b y s z e w s k i 3 Juni 1896

P R Z E K Ł A D

W ielce S zan ow n y P an ie,

W łaśn ie rozm aw iałem z p a n em G alsch iotem , redaktorem „T ilskueren”, który przekazuje P an u serd eczn e pozd row ien ia. P o w ie d z ia ł on, ż e P a n o w ie obaj ch o d zili razem do szkoły.

Jak P a n u w iad om o, w z ią ł on do „T ilsk u eren ” m ój a rty k u ł o V igelan d zie, ale chce za m ieścić parę reprodukcji. A rty k u ł m a się ukazać w n astęp n ym n um erze, dlatego jest bardzo w ażn e, aby pan G alsch iot o trzym ał fo to g ra fie n ajszyb ciej, jak się da.

P roponuję:

1) D w o je m ło d ych ,

2) S c e p ty k . A le fotografia, którą dostałem , b y ła s t r a s z n i e zła. N i e m oże się ona ukazać w „T ilsk u eren ”. Czy n ie m oże V igelan d d ostarczyć lep szej?

3) Ś m ie rć i ży c ie ,

4) grupa, którą V igeland zrob ił p rzed d w om a la ty w B erlin ie, 5) P iek ło .

W ybierz P an łask aw ie, co u w aża P an za stosow n e.

B ędę P an u bardzo w d z ię c z n y za adres V igelan d a. On ju ż zap ew n e w r ó c ił do N orw egii. Czy o trzym ał P an zeszy ty „D ie K ritik ” ? W tych d n iach otrzym am czesk i przegląd, k tóry P an u n atych m iast poślę. Mój adres: K openhaga, L andem aerket 11—

13, III piętro.

Z n a jw ięk szy m szacunkiem P ań sk i

S. P r z y b y s z e w s k i 3 czerw ca 1896

7 13

S eh r g e e h r te r H err,

K ö n n e n S ie m ir g e fä llig st sch reib en , w o V ig e la n d j e t z t ist? H a b en S ie m e in e n le tz te n B rie f erh a lten ?

M ein e A d re ss e : K o p en h a g en , L a n d e m a e r k e t 11— 13, 3die S a l (v e d R u n d e tä m ), E rich sen s P en sio n a t.

M it fr e u n d lic h s te n g riisse n u n d tie fe r H och ach tu n g S. P r z y b y s z e w s k i 3 VI 96

13 K arta p ocztow a. A dres: H errn L arpent, F rim an sgad e 18, K ristiania. S tem p le:

K jo b en h a v n , 3.6.96, 6—7 E ; K ristian ia, 5— 6— 1896.

15 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1973, z. 1

(11)

PR Z E K Ł A D

W ielce S zan ow n y P anie,

C zy m oże m i P a n ła sk a w ie napisać, gd zie je s t teraz V igelan d ? Czy o trzym ał P a n m ój ostatn i list?

Mój adres: K openhaga, L an d em aerk et 11—'13, III p iętro (koło R u n d etârn ), P en sjo n a t Erichsena.

Z n a ju p rzejm iejszym i p ozd row ien iam i i g łęb ok im szacu n k iem

S. P r z y b y s z e w s k i 3 VI [18]96

8 14

[K openhaga, 7 V I 1896]

S eh r g e e h rte r H err,

D as E ssay ü b e r V ig e la n d is t sch on b e e n d e t in d e r „K r it ik ”. V o m „ T ilsk u e r”

h a b e ich so eb en d ie C o rrectu rb o g en b ek o m m en . D ie czech isch e Z e its c h r ift b e k o m ­ m e n S ie in d iesen T agen m it d e r R ep ro d u ct. v o n „T od u n d L e b e n ”. B itte , sch ick en S ie n u r sch n ell an G a lsc h iö t d ie F o to g ra p h ien , v o r a llen D in g en : „H e l v e d e ”, u m d ie z w e i H a n d zeich n u n g en ( n i c h t P h o to g ra p h ien ) in d e m B uch, d a s ich h e r­

a u sgebe, w e r d e ich V ig ela n d b itte n .

Ih r seh r e r g e b e n e r S. P r z y b y s z e w s k i

P R Z E K Ł A D

W ielce S zan ow n y P anie,

Esej o V ig ela n d zie w „D ie K ritik ” jest już sk oń czon y. Z „T ilsk u eren ” otrzym a­

łe m w ła śn ie od b itk i korektorskie. C zeskie czasop ism o z reprodukcją Ś m ie rc i i ży c ia otrzym a P an w tych dniach. P roszę, aby P an ty lk o szy b k o dostarczył fo to g ra fie G a lsch io to w i, przede w sz y stk im P i e k ł o , o te d w a odręczn e rysu n k i ( n i e fo to ­ grafie) do książki, którą w yd aję, b ęd ę prosił V igelan d a.

P a ń sk i bardzo od d an y S. P r z y b y s z e w s k i

Życzliwy sąd o Ein Unbekannter, w yrażony przez Larpenta w listach

pisanych do Przybyszewskiego po przeczytaniu części eseju w „Die Zeit”

i „Die K ritik’?, uległ radykalnej zmianie, gdy miał on wreszcie możność

zapoznać się z całym artykułem . 30 czerwca 1896 opublikował w dzien­

niku „A ftenposten” (wychodzącym w K ristianii) ostry atak na przedsta­

w ioną przez Przybyszewskiego charakterystykę Vigelanda. We wstępie

stwierdza, że nie można całkowicie bezpiecznie pozwolić n a portretow anie

siebie utalentow anem u i pełnemu fantazji literatowi, który ma w zwyczaju

14 K arta pocztow a. A dres: H errn L arpent, F rim an sgad e 18, K ristian ia, N or­

w eg ia . S tem p le: K job en h avn , 7.6.96, 6—7 E; K ristian ia, 9—6—1896.

(12)

ujeżdżać swe w łasne koniki. Jeżeli portretow anym jest genialny i wszech­

stronny artysta, w ypowiadający się w swej twórczości szerokim zakre­

sem przeżyć i uczuć, obraz stw orzony przez „jednostronnie zainteresow a­

nego portrecistę” będzie szczególnie niedoskonały i błędny. Tak się stało

ze studium Przybyszewskiego o Vigelandzie. Przybyszewski nie tylko

ograniczył się do tych dzieł, któ re „wciąga do zaczarowanego kręgu swego

satanizmu” — pogwałcił też praw dziw ą treść dzieł, opisując je jako „przed­

stawiające sytuacje i nastroje, których artysta z. całą pewnością nie zam ie­

rzał przedstawić”. Jednocześnie pom inął Przybyszewski absolutnym m il­

czeniem szereg prac, i to w łaśnie te, które pozwalają ujawnić się innym

stronom osobowości Vigelanda. W rezultacie powstał esej mówiący więcej

o demoniczno-erotyeznyeh obsesjach swojego autora niż o istocie sztuki

Vigelanda.

A rtykuł swój 3 lipca 1896 w ysłał Larpent Przybyszewskiemu w raz

z krótkim, ale przyjacielskim listem , w yjaśniającym powody, które skło­

niły go do chwycenia za pióro. Odpowiedź nie kazała długo n a siebie cze­

kać. Z Berlina Przybyszewski napisał do redakcji gazety „A ftenposten”

15

:

S eh r g e e h rte R e d a c tio n ,

H eute e r s t b e k a m ich K e n n tn is v o n d e m A r tik e l, d en H err L p t. in Ih r e m g e sc h ä tzte n B la tt N r 440 g e sc h r ie b e n h a t.

D a d e r A r tik e l se h r v ie le U n r ic h tig k e ite n e n th ä lt u n d sich a u f d e n K ü n s tle r b e ru ft, d e r g e ra d e m e in e r M ein u n g i s t u n d ich m ic h d u rch ih n g e sc h ä d ig t fü h le, so w e r d e ich d e r g e e h rte n R e d a c tio n se h r v e r b u n d e n sein, w e n n sie n ach d e m G ru n d sa tz a lte r a p a rs a u d ia tu r m e in e E n tg eg n u n g d ru c k e n m ö ch te.

Ich h abe m ich in m e in e r E n tg eg n u n g n u r a u f d a s T h a tsä ch lich e b e sc h r ä n k t, u n d ich h offe, d a ss d ie R e d a c tio n g e g e n d ie A u fn a h m e m e in e r E rw id e ru n g n ic h ts h a b en w ird .

In tie fs te r H och ach tu n g S. P r z y b y s z e w s k i B erlin N.

D alldorferstr. 39

PS. B itte m ir g e fä llig st a u f d e r b e ig e fü g te n K a r te a n tw o r te n z u w o lle n , o b Sie m e in e m W u n sch e e n tg e g e n k o m m e n w o lle n .

P R Z E K Ł A D

W ielce S za n o w n a R edakcjo,

D opiero dzisiaj d o w ied zia łem s ię o artyk u le, który n ap isał pan Lpt. w nrze 440 W aszego sza co w n eg o pism a.

P o n iew a ż arty k u ł z a w iera bardzo d użo n ieścisło ści i p o w o łu je się n a a rtystę,

15 N ad tek stem listu L arp en t d o p isa ł ołó w k iem : „Juli 96”. N a od w rocie n o­

ta tk a ręką L arpenta, w y ja śn ia ją ca , że lis t został m u p od arow an y przez B aetzm an n a, red ak tora „A ften p o sten ” : „ F o ra eret m ig a f H r. B a etzm a n n , d a je g b ra g te m it S v a r ti l „ A ftp .” p a a P ’s A r t. i A f tp . d. lO de J u li i A fte n n u m m e r e t. L p t. N B. S e n d t S. P.

m i t S v a r i A ftp . N R 467 id a g 13/7 96. L p t.”

(13)

k tó ry ca łk o w icie p od ziela m oje zdanie, a ja p rzez n ie g o czu ję s ię poszk od ow an ym , będę Szan ow n ej R edakcji bardzo zobow iązany, je ś li na za sa d zie a lte r a p a rs a u d ia tu r zech ce w yd ru k ow ać m oją odpow iedź.

W rep lice sw ojej ogran iczyłem się ty lk o do fa k tó w i m am n ad zieję, że R e­

d a k cja n ie b ędzie m iała n ic p rzeciw k o za m ieszczen iu m ojej o d p ow ied zi.

Z n a jg łęb szy m szacu n k iem S. P r z y b y s z e w s k i B e r lin N., D alldorferstr. 39

PS. P roszę ła sk a w ie od p ow ied zieć na załączonej kartce, czy u czyn icie zadość m o jem u życzeniu.

Odpowiedź Przybyszewskiego ukazała się w „A ftenposten” 10 lipca

1896:

W ielce S zanow na R edakcjo,

N ie m am zw yczaju odpow iadać na atak i sk ie r o w a n e p rzeciw m n ie, a le om ó­

w ie n ie m ojego eseju o G u sta w ie V ig ela n d zie („A ften p osten ”, nr 440) jest w tym sto p n iu krzyw d zące i w sk a zu je na tak w ie lk i brak zrozu m ien ia, że jestem zm u szo ­

ny bronić się p rzciw różnym w p row ad zającym w błąd in syn u acjom .

P rzed e w szy stk im m uszę podkreślić, że szczeg ó ło w o ro zm a w ia łem z a rtystą o je ­ g o d ziełach zarów no w cza sie jego p obytu w B erlin ie zim ą [18]96 jak i później w K ristian ii. W październiku, już po n ap isan iu eseju , o p o w ied zia łem m u p ra w ie ca łą treść i on o św iad czył, że ca łk o w icie zgadza s ię z m oim u jęciem .

P a n Lpt. zarzuca mi, żem pom inął k ilk a d zieł V igelanda. U w ażam , ż e k rytyk m u si m ieć p ełn e p raw o n ie w y m ien ia ć alb o ty lk o en p a ssa n t napom knąć o m niej w a żn y ch — w ed łu g w łasn ej w y p o w ied zi artysty m niej w ażn ych — pracach.

N ie w ątp ię, że w ięk szość k rytyk ów przekłada D zie w c z y n ą nad S c e p ty k a i cielę p iją c e m lek o nad P ie k ło — P iek ło , które w ed łu g w y p o w ied zi sła w n eg o n orw esk iego m alarza przed staw ia ty lk o „tanie straszyd ła”. N ie sąd zę, by k toś m ó g ł m i to w ziąć za złe, że pozw alam sobie m ieć w łasn y, osob isty są d o w a rto ści d zieł V igelanda.

Z resztą n ie ch cia łem dać w yczerp u jącej ch arak terystyk i p oszczególn ych prac, ch cia łem ty lk o n ak reślić g łó w n e rysy jeg o artystyczn ej osob ow ości.

Mój opis P r z e k lę ty c h jest istotn ie błędny. Z darzyło się to p rzez niedopatrzenie, k tórego n ie m ogłem napraw ić, gdyż p rzyp ad k ow ym zb ieg iem o k o liczn o ści n ie otrzy­

m a łem sw eg o eseju do korekty. A le p rzeciw k o tem u, żem „zadał g w a łt” treści in n y ch dzieł, m uszę zd ecyd ow an ie p rotestow ać.

J est o c z y w iśc ie m ożliw e, że czasem su g eru ję n ie w ła śc iw ą in terp retację, m im o iż k o n fero w a łem z sam ym V igelan d em , a le d ziw n y m w y d a je m i się , że Lpt. m on op o­

liz u je sob ie V igelanda i narzuca sw ą w ła sn ą in terp retację jak o jed y n ą w ła ściw ą . N ie w ą tp ię, że Lpt. n ap isał sw oją k rytyk ę w n ajlep szej in ten cji. O b aw ian o się, b yć m oże, iż mój artykuł m ógłb y odstraszyć p oten cja ln y ch n a b y w có w . A le żebym sw o im e sejem w ja k ik o lw iek sposób zaszk od ził V igelan d ow i, je s t rzeczą m a ło praw dopodobną. A rtyk u ł wTy w o ła ł sen sa cję w szerokich kręgach i po raz p ierw szy u c z y n ił n a zw isk o V ig ela n d a zn an ym w N iem czech („Die K ritik ”), A u strii („D ie Z e it”), F ran cji („L’A rt”) i C zechach („M oderni R ev u e”). T ego w ła śn ie chciałem i z tego jestem dum ny.

O ddany

S ta n isła w P r z y b y s z e w s k i •

(14)

Ta próba Przybyszewskiego usprawiedliwienia swojego stanowiska po­

woływaniem się na imprimatur, udzielone m u rzekomo przez samego rzeź­

biarza, w ywołała krótką, lecz interesującą replikę Larpenta („Aftenpos­

te n ”, z 11 VII 1896), w której kw estionuje zapewnienie Przybyszewskiego,

że przed publikacją eseju zrelacjonował Vigelandowi „prawie całą treść’’.

Larpent pisze :

pod k reślam sło w o „ p raw ie”, p o n iew a ż p ew n a w y p o w ied ź V igelanda, w y p o ­ w ie d ź , do której cy to w a n ia n ie czu ję się u p ow ażn ion y, w sk a zu je, iż esej w „D ie K ritik ” sw o ją ch arak terystyk ą bardzo zask oczył artystę.

Kto więc miał rację — Przybyszewski czy Larpent? Aby odpowie­

dzieć — chociaż częściowo — na pytanie, jakich uczuć doznał Vigeland

przy pierwszej lekturze eseju i co sądził o sugerowanej przez Przybyszew­

skiego interpretacji swych dzieł i osobowości, musimy sięgnąć po kores­

pondencję Vigelanda z Larpentem. Ze względu na dość pryw atny charak­

te r tych listów zbiór nie został jeszcze udostępniony szerszej publiczności,

czego należy żałować, bo rzuca on niezmiernie ciekawe światło na rozwój

poglądów artystycznych rzeźbiarza i na problemy twórcze, z którym i się

zmagał w owym okresie. Nazwisko Przybyszewskiego pojawia się często

w listach z la t 1895—1896, a zidentyfikow anie wypowiedzi, na którą po­

woływał się Larpent nie chcąc jej przytoczyć w dosłownym brzmieniu, nie

nastręcza szczególnych trudności. Chodziło mu zapewne o spontaniczny

w ybuch Vigelanda w liście datowanym z Florencji 20 czerwca 1896:

D zięk u ję za p rzesłan e zeszy ty „D ie K ritik ”. P rzeczytałem całość, w sz y stk ie cztery. Do diabła, on zrobił m n ie czło w ie k iem d ręczonym n ieposkrom ioną chucią, n ieszczęśliw y m p raw ie że do sza leń stw a . A ty m w szy stk im ja n ie jestem . P rzecież jest ty le in n ych rzeczy.

W późniejszym liście z Florencji, datowanym

8

lipca 1896, Vigeland

pogłębia i w ysubtelnia swoje spojrzenie na Ein Unbekannter, przyznając,

że mimo rozmaitych uchybień esej ten jest w ybitną pracą, która głęboko

go zafascynowała:

Tak, dla P rzyb yszew sk iego d a s G e sc h le c h t jest n ie w ą tp liw ie w szy stk im — czym ś w ieczn y m , co w aru n k u je w sz e lk ie ruchy, p ierw szy m i ostatnim . Z d a w a ­ łe m sob ie spraw ę, że k ied y P rzy b y szew sk i n ak reśli m ój obraz, będ zie o n b ardziej podobny do dużego czło n k a m ęsk ieg o a n iżeli do całego człow ieka.

A le a rtyk u ł u cieszy ł m n ie m im o w szystk o, porusza on i podaje w w ą tp li­

w o ść w ie le spraw i uw ażam , że jest m ocno napisany. C zytając go, często so b ie m ó w iłem : „To jest, do diabła, najlep sze, com k ied y k o lw iek czytał o sz tu c e ”.

A tego zd an ia jestem nadal. — P o w a żn y to brak, że n ic się n ie m ó w i o tym , co przysparza m i ty le kłop otów i trudu, tzn. o lin iach , form ie, tech n ice; zresztą je s t to coś, czeg o o n n ie rozum ie i o co s ię n ie troszczy (dla m nie, w m oich rzeczach, jest to czym ś bardzo, bardzo istotn ym ). J est to duża lu k a w je g o artyk u le. A le m im o to nigdy n ic lep szeg o o sztu ce n ie czytałem . T ak n a ­ p raw d ę uw ażam ,

(15)

W innym, nie datowanym liście Vigeland podkreśla, iż nie przypomina

sobie, aby będąc w Berlinie kiedykolwiek rozmawiał szczegółowo z P izy -

byszewskim o swoich pracach. Zawsze bowiem, gdy się spotykali, obaj by­

li pijani. W K ristianii zaś poruszali parokrotnie spraw ę artykułu, ale w for­

mie ogólnikowej, bez wchodzenia w szczegóły. Twierdzenie Przybyszew­

skiego, jakoby Vigeland expressis verbis usankcjonował poglądy na jego

twórczość przedstaw ione w Ein Unbekannter, jest zatem — jeśli wierzyć

świadectwu Vigelanda — pozbawione wszelkich podstaw.

W studium Ein U nbekannter jasno zarysow uje się postaw a Przyby­

szewskiego jako k rytyka. Omawiając te spośród prac Vigelanda, w których

najw yraźniej ujaw nia się zaangażowanie arty sty w problem atykę miłości,

pojmowanej w sensie tragicznej, wiecznie trw ającej walki płci, określa

go Przybyszewski jako rzeźbiarza wszystkich odcieni bólu i cierpienia,

odtwarzającego z w strząsającą praw dą całą rozpacz i zgrozę wędrówki

człowieka ku śmierci. W duchowej topografii współczesnej kultury euro­

pejskiej — której najbardziej znam ienny rys upatruje Przybyszewski w za­

żartej walce m iędzy Rozumem, rodzącym przem ądrzałe besserwisserstwo

i naiw ny k u lt postępu, a Duszą, będącą źródłem poznania najgłębszych

praw d o bycie — umieszcza on Vigelanda w nielicznym gronie praw dzi­

wych artystów , takich jak Goya, Rops, Baudelaire, Barbey d’Aurevilly.

Vigeland bowiem pojął, że rzeczywistość jest w najgłębszej swej istocie

dualistyczna, zbudow ana n a nie dających się pogodzić przeciwieństwach,

jak Bóg—Szatan, mężczyzna—kobieta itd.

Przyczyny tak bezgranicznego zachw ytu Przybyszewskiego n ad dzieła­

m i Vigelanda należy przede wszystkim szukać w fakcie, iż dopatryw ał się

on w norw eskim rzeźbiarzu — bodajże jeszcze bardziej niż w Munchu czy

Goyi — pokrew nej duszy, reagującej na otaczającą rzeczywistość w po­

dobny jak on sposób. To poczucie duchowego powinowactwa, bliskości po­

staw wobec świata, nie było całkowicie nieuzasadnione. Właśnie analogie

istniejące między tem atyką dominującą w ówczesnych rzeźbach Vigelanda

a poglądami głoszonymi przez autora Ein U nbekannter pozwoliły Przy­

byszewskiemu — mimo rażącej przesady i dowolności interpretacji — po­

praw nie określić ogólny nastrój em anujący z prac młodego norweskiego

rzeźbiarza. H istoryk sztuki Ragna Stang charakteryzuje ten okres tw ór­

czości Vigelanda takim i słowami:

P rzez w szy stk o , co on stw o r z y ł w ty ch latach , p r z e p ły w a fa la głęb ok iego p esy m izm u . W szy stk ie je g o m o ty w y pochodzą z te g o sa m e g o kręgu. P rzed sta w ia on z w ą tp ien ie, stra ch i grzech, a „żołdem grzechu je s t śm ie r ć ” 16.

Znam ienne dla działalności Przybyszewskiego jako kryty k a jest w ybit­

nie „literackie” podejście do twórczości artystycznej. Zam iast pobudzać go

16 R. S t a n g , G u s ta v V ig e la n d . (1869— 1969). O slo 1969, s. 26.

(16)

do przeżyć i refleksji n atu ry estetycznej — dzieło sztuki, oglądane przez

pryzm at głęboko pesymistycznej m etafizyki kosmicznego dualizmu, w y­

w ołuje natychm iast skojarzenia z jakimś określonym konfliktem ducho­

wym, zarazem indyw idualnym i ogólnoludzkim, mogącym służyć jako ilu­

stracja jego własnej filozofii życia i sztuki.

Z listu Vigelanda do Larpenta z

8

lipca 1896 w ynika, że rzeźbiarz, m i­

m o wysokiego m niem ania o wartości eseju, uw ażał całkowite pominięcie

zagadnień form alnych za poważny m ankam ent omówienia swej twórczoś­

ci. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że stosowana przez Przybyszew skie­

go m etoda interpretacji, ujm ująca dzieło sztuki przede wszystkim jako

m anifestację zjawisk psychicznych, a nie jako stru k tu rę estetyczną, m a

w iele wspólnego jeśli nie z poglądami, to w każdym razie z praktyką

artystyczną Vigelanda w om awianym okresie. Właśnie bowiem w latach

tych rozw ija Vigeland z dużą siłą i oryginalnością kierunek w sztuce rzeź­

biarskiej zapoczątkowany przez Rodina, a dążący do zastąpienia typowej

w tradycyjnej rzeźbie równowagi statycznej — uczuciową, często zachwia­

ną, zmysłowo wzburzoną dynamikę, w której form a byw a podporządko­

w yw ana wymaganiom treści.

Cytaty

Powiązane dokumenty