Halina Krukowska
Pieśni, co w hymny rosną
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (50), 187-190
zd arzeniem in te resu jąc y m , choć raczej nie zapow iadającym sukcesu. Hanna Buczyńska-G are wicz
Pieśni, co w hymny rosną
R ed u ta jest antologią poezji n apisanej przez
nasze narodow e śm ierci, w ięzienia, w ygnania; poezji n atch nio nej miłością ojczyzny i p rzek o n an iem o nieuniknionym zw ycięstw ie d u cha nad pozbaw ioną p ra w m o ralny ch historią. W Polsce antologii o takim c h a ra k te rz e nie w ydano od lat. Toteż z a w a rta w niej poezja p a trio ty c z n a m a w reszcie szansę dotrzeć do szerszych rzesz czytelniczych. Co w ięcej, R eduta pow inna być c z y ta n a w każdym polskim dom u. P o w in n a bow iem stanow ić podstaw ę a u to id e n ty fi- k acji zbiorow ej i porozum ienia z przeszłością, przede w szystkim z d ecydującym d la k s z ta łtu świadom ości polskiej w iekiem X IX .
R eduta p rzypom ina bow iem tek sty , k tó re ludzie ta m ty c h lat tw o
rzyli, znali, śpiew ali. Otóż w łaśnie — liry k a śpiew ana, pieśń, to g atu n k o w y b o h a te r tej nieg atu n k ow o przecież pom yślanej a n to logii. Toteż M aria Ja n io n sporo uw agi pośw ięciła w eseju w stęp n ym do antologii słow u „śp iew anem u ” i m ów ionem u jak o n a jb a r dziej n a tu ra ln e m u m echanizm ow i obronnem u zbiorowości. W sy tu ac jac h zagrożenia sięga ona po nie i przez nie się ocala. Słow em tak im p rag n ęła być ro m a n ty cz n a poezja niepodległościow a. Chciała stać się w łasnością zbiorow ą. W iele w y siłku w łożyli ro m a n ty c y w to, aby, jak pisze Jan io n , tw órczość ich uzyskała sak rę zbiorowości. Tym w iększy żal, że zeb ran e w jej książce „pieśni” o ojczyźnie, ta k p o trzeb n e w k sz ta łto w an iu w spółczesnej świadom ości p a trio ty c z n ej, zostały w yd an e zaledw ie w siedm iotysięcznym nakładzie.
A ilość i różnorodność zgrom adzonych w Reducie tek stó w jest im ponująca. T ekstów jeszcze znanych, już niknących w zapom nienia dali i całk iem zapom nianych. Być może Reduta w róci je naszej pam ięci. M am na m yśli pow szechnie kiedyś znane pieśni p a trio ty c z ne: F ranciszka K ow alskiego Ułan na wedecie, Józefa P rz e rw y - -T e tm a je ra Pieśń w ojsk o w ą ze sły n n y m re fre n e m „Taki los w ypadł nam , Dzisiaj tu, ju tro tam !” , M ieczysław a Rom anow skiego Co t a m
m a r z y ć o kochaniu czy W incentego Pola Grzmią pod S to cz k iem arm a ty. K to z m łodych P olaków zna te teksty ? K to c zu je potrzebę
posłużenia się nim i jako alu zją, cy tatem , jako bezbłędnym system em porozum ienia? Chyba ju ż nie ta k w ielu. Nie ty lk o dlatego, że
m łodzież nie chce znać, nie czuje potrzeby . D latego raczej, że zm ieniły się w a ru n k i naszego życia, znikło dom ow e śpiew anie, in sty tu c ja szarej godziny, gdy w spom inało się dziada pow stańca, w ie r n ą m iłość p rab a b u n i do zesłańca i tak jakoś spontanicznie rodziła się p o trzeb a zanucenia Dalej bracia do bułata. Tych sy tu a c ji nie w skrzesim y. Ale m usim y dać szansę tekstom , m a te ria ln ą szansę po przez d ru k , ab y m ogły podjąć uobecnianie się w pam ięci m łodych. W iele m iejsca z a jm u ją w Reducie m niej z n an e szerszem u ogółowi w iersze poetów -żołnierzy. Szczególnie eksponow ana jest w niej li ry k a S te fa n a G arczyńskiego jako n a jb a rd zie j typow a poezja ty r te j- ska. O bszerną c h a ra k te ry s ty k ę tego ty p u poezji p rzy n o si esej w stę p n y M. Jan io n . Je j zdaniem ciążenie a u to ry te tu poetów -żołnierzy przekroczyło sam ro m an ty zm i n a długo zadecydow ało o dom in acji w ocenie now ożytnej lite r a tu r y polskiej k ry te rió w nie ty le e s te tycznych, co p rzede w szystkim m oraln ych. A te sy tu a c je z n a jd u ją p o tw ierdzen ie w dalszych d ziejach polskiej poezji, niekiedy p raw ie w spółczesnej, jak tzw. liry k a legionow a czasu p ierw szej w o jn y św iatow ej, poezja w rześnia 1939, k o nsp iracji i pow stan ia w arszaw skiego. P olska poezja w alki i niepodległości po dziś dzień pożycza głosu u ty rte js k ie j lite r a tu r y ro m an ty zm u , czerp ie z jej haseł etycz nych, w zorów zachow ań, a rty sty c z n y c h w erb alizacji idei i uczuć. Toteż antologia sporządzona p rzez M arię Ja n io n p re z e n tu je się jako m ożliw ie n a jb ard ziej w szechstronny, fasc y n u jąc y bogactw em te m a tycznym , ideow ym i sty listy czn y m obraz ro m an ty czn ej poezji n ie podległościow ej. Ta w szechstronność stąd też płynie, że a u to rk a , w y b ierając te k s ty do R e d u ty , p ra g n ę ła pokazać poezję tę nie ty lk o jako po ezję życia zbiorowego, ale i jak o w strząsającą poezję życia indyw idu alneg o w w a ru n k a ch niew oli narodow ej, jako św iadka egzystencji. A utorce n a jw y ra ź n ie j zależało na tak im zestaw ie tekstów , w k tó ry m u ja w n iły b y się różne oblicza p a trio ty z m u r o m an ty k ó w , a przed e w szystkim jego d y lem aty. Sądzę, że m . in. dlatego w prow adziła do R e d u t y obszerne fra g m e n ty w iększych u tw o ró w rom antyczn ych , gdzie te pro b lem y u zy sk ały do jrzalszą ek sp resję. Czyniąc tak , a u to rk a Tra g izm u K onrada Wallenroda była w zgodzie z p raw am i fu nk cjo no w an ia naszej pam ięci zbiorow ej, k tó ra często żyje p rzyw oły w an iem i p o w tarzan iem n ab rzm iałych uczuciam i patrio ty czn y m i ustępów tak ich utw orów , jak Dziadów cz. III, K o n ra d W allenrod czy Kordian. Ale i w p rez e n ta c ji w ielkiej lite r a tu r y są tu o ryginalne nowości, poszerzające k a n o n uśw ięco ny ch tek stó w rom an ty czn y ch . To na p rzy k ła d fra g m e n ty Księdza
M arka (z Pieśnią k o n fe d e ra tó w ) czy Wacława dziejów G arczyń sk ie
go. W ty m m iejscu chciałoby się sp ytać a u to rk ę , dlaczego pom i nęła Pana Tadeusza, dlaczego zapom niała np. o koncercie Jan k iela. M ógłby się w Reducie znaleźć n aw et dział za ty tu ło w an y „K o n certy n aro d o w e” . P ojaw iały się one w poezji, by ły też niezb ędn ym ele m en tem życia narodow ego w niew oli.
r a ją się w pam ięci czy teln ik a nie ty lk o dlatego, że są 'bardziej znane, ale dlatego, że są bezsp orn ie w ielkie w sw ej dojrzałości duchow ej, p atrio ty c z n ej, a rty sty c z n e j. A ni M ickiewicz, ani Słow acki n ie tw o rzy li poezji piosenkow ej, idącej spontanicznie za u p raszczający m n iera z narodow e sp raw y głosem zbiorowości, ale dali poezję, k tó ra przy nio sła narodow i tru d n e , lecz jak że trw ałe w zory zachow ań p atrio tycznych.
U p raw n io n y b y ł zatem ów sty g m a t M ickiew iczow ski w idoczny już w ty tu le książki — „ re d u ta ”, a w iersz Słow ackiego So w iń s k i w oko
pach Woli o tw iera ją jako m otto. Oba u tw o ry zostały w y su n ię te na
czołow e m iejsca książki, gdyż n ajd osk on alej w cieliły in te n c ję r o m anty cznej poezji niepodległościow ej: są dokum entem polskiego życia i znako m itą poezją o w ielkości ludzkiej o fia ry i heroizm ie w alki. Oba u tw ory, k ażd y n a swój sposób, są też doskonałym w cie leniem sty lu poezji niepodległościow ej. W w ierszu S o w iń sk i w o ko
pach Woli — s ty lu szlachetnie prostego, kojarzącego wielkość w y
d arzen ia ze zw ykłością rela cji, w Reducie Ordona — s ty lu epopei b itew n ej, b a ta listy cz n e j i s ty lu w ielk ich syn tez historiozoficznych. M ickiewicz i Słow acki w sposób a rty sty c z n ie odm ienny zrealizow ali w w ym ienionych u tw o rac h ro m a n ty cz n y m it b o h atersk i, k tó ry , zda niem Janion , o kazał się jed n y m z n a jtrw a lsz y c h m itów polskich.
Reduta została skom ponow ana nie w edług poetów i nie w edług ch ro
nologii. Może łatw iej by ło by czytać tę książkę, gdyby szła ona za ty m i porządkam i, bo odbiorca jest do n ich przyzw yczajony. Także nie w edle gatunków . P rz y jm u ją c założenie, że in te n c ją ro m a n ty c z nej poezji ty rte js k ie j było utożsam ienie z życiem, a u to rk a p rag n ę ła zbliżyć u kład antologii do „ te k s tu ” życia doby ro m an ty zm u . U tw o rzy ła d ziały antologii zw iązane z k ale n d a rz e m w alk, geografią ze- słań i em igracji, sposobam i m yślenia o Polsce i bycia P olakiem (P ow stanie, Na tulactwo, Na zesłanie, H y m n y walki, Grób kolebką,
„Jaka P olska?”). M ożna byłoby dom agać się od au to rk i jeszcze
działu obejm ującego te k s ty zaty tu ło w an e „N ostalgia” czy „T ęskno t a ”, bo i ten m elan ch o lijn o -sm ętn y to n jest słyszalny w poezji ro m anty czn ej.
Początek antologii stano w ią trz y pieśni: Jeszcze Polska nie zginęła,
Boże coś Polskę... oraz W arszawianka. Z ostały one uhonorow ane
przez au torkę, gdyż, jak sądzi, w yznaczają one rodow ód now ożytne go p a trio ty z m u polskiego. Tego w spaniałego ak o rd u inicjalnego a n to logii nie m ożem y odebrać bez em ocjonalnego poruszenia, bo jest on tak że naszym ako rd em w ew n ętrzn y m . T rzy pieśni, ja k w cza sach m inionych ta k i dziś, w y ra ż ają polski sposób p rzeży w an ia i rozu m ien ia ojczyzny. To przecież c a ły naród, idąc za głosem woli
p rze trw a n ia , odnalazł dla niej niep ow tarzaln y, idealny, ja k m ówi Jan ion, w y raz w ty c h pieśniach. To naród spraw ił, że w hy m n y one urosły, że w nich Polacy od najd y w ali i o d n a jd u ją sw oje duchow e jestestw o i przeży w ają wciąż od nowa p a trio ty c z n e m isteriu m w spólnoty. Słusznie au to rk a u staw iła te pieśni razem , idąc za spon tanicznym ry tm e m naszych uczuć zbiorowych.
Oczywiście dałoby się sporządzić antologię, k tó re j u k ład m ógłby bardziej zagrać na naszych uczuciach patrio ty czn y ch . Należało wówczas zestrzelić poezję w ielką „w jedno ognisko”, pokazać jej „siłę fa ta ln ą ” , grom adząc po „trzech p ieśn iach ” dalsze, w w ielkim sty lu n ap isan e u tw o ry p atrio tyczn e, lub do tego celu w jak iś in ny sposób h iera rc h izu ją c je w antologii. T ekstów je s t w niej bow iem dużo (ponad 120), działów rów nież. M ożna więc przypuścić, że pod czas le k tu ry ro zm y w ają się w pam ięci c z y tający ch cechy in d yw i dualne poetów i utw orów , a w y su w ają się na p lan p ierw szy tem a ty , idee, w ątki. Nie ty lk o dobór tekstów , ale i ich u k ład w antologii pow inien być taki, aby poezja p atrio ty czn a nam i w strząsn ęła i w nas pozostała; w nas, nie ty lk o w książce. P ra w ie w szyscy c h o ru je m y na Polskę. T em u słow u chcielibyśm y głęboko zajrzeć, jak m ówi K o r dian, w duszę. Z ajrzeć poprzez poezję, k tó ra je st jej „m im ow ol n y m w y k rz y k ie m ” . A ntologia M arii Ja n io n zrezygnow ała jed n ak i z em ocjonalnego g w ałtu p atriotycznego na czy teln ik u , i z e ste ty cz nego sm akow ania arcydzieł. J e s t wielogłosowa i d em o k raty czna, daje szansę także tym , k tó rz y jąk a li sw ą pieśń p atrio ty czn ą, a ręk ę m ieli sposobniejszą do szabli niż pióra. Ta naiw na nieporadność m a też swój w dzięk i praw dziw ość. A ntologii zaś p rz y d a je lojalności wobec różnych, nie ty lk o w ielkich, obrońców „ re d u ty ” .
Jeśli czasem m am y w ątpliw ość, czy w szystkie w iersze antologii są poezją, to k o m en tarze au to rk i, jak im i o p a tru je każdy u tw ór, są na pew no poezją k om entarza. C zytelnik z n a jd u je tu nie tylk o obfitą fakto grafię, a le także w iele sądów o c h a ra k te rz e in te rp re ta c y j nym , uw agi o historii, k u ltu rz e i polskiej m entalności. N ajb ardziej fascy n ują w ty ch k o m en tarzach zwięźle ujęte, zgrabnie napisane dzieje recep cji poszczególnych utw orów poezji niepodległościow ej, histo ria ich p rzek ształcan ia się i u trw ala n ia w św iadom ości zbioro wej. R o zrzu tn y to k o m en ta rz — m ądry , g ru n to w n y , uczony, a za razem p e łe n zrozum ienia dla sm aku ciekaw ostek i czytelniczych do nich upodobań.
I cała ta k siążka jest tak a — solidna, skupiona, św iadom a osobli wości tem a tu , k tó ry tak łatw o osuwa się w p u b licy sty czn y b a n a ł lub uczuciowo trzew iam i targ a. D ystans zin telektu alizow an ej in te rp re tacji, w idoczny w eseju w stępnym , je st najp ew n iej a u to rsk im za bezpieczeniem p rzed n a d m iern ą id en ty fik acją z rzeczyw istością tekstów poezji patrio ty czn ej k rw ią i sercem pisanej.