• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski 1929.02.09, R. 9, nr 18 + Bezpłatny dodatek ilustrowany poświęcony Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski 1929.02.09, R. 9, nr 18 + Bezpłatny dodatek ilustrowany poświęcony Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Wąbrzeźno, sobota 9 lutego 1929 r.

Nr. 18ZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA R o k IX

W dziewiątą rocznicę | objęcia wybrzeża Bałtyku.

C zeto je st m o rze d la P a ń stw a i n a ro d u ? N iezap o m n ian y m w d ziejach n a ro d u n aszeg o b y ł d zień 10 lu teg o 1920 ro k u , k ie d y w o jsko p o i- ■ sk ie, zajm u jąc P o m o rze, d o szło d o B a łty k u a g en . ; H a lle r rz u c ił sy m b o liczn y p ie rśc ień w fale M o rza P o lsk iego , tern sam em b io rą c w w iec z y ste p o sia­

d an ie R zeczy p o sp o litej i p rz y rz ek a jąc m u w ie r­

n o ść.

I n ik o g o w ó w czas n ie b y ło w P o lsce, k to b y n ie zro zu m iał że z p u n k tu w id zen ia p o lity czn eg o . | cy w ilizacy jn eg o i g o sp o d arczeg o sta ła się rzecz n ad zw y czajn a.

W y szliśm y n a m o rze. O d zy sk aliśm y n a jisto t- I n iejszy , n ajp ew n iejszy i n ajk o n ieczn iejszy w a ru - i n e k ro zw o ju p ań stw o w eg o . S ta n ęliśm y w rz ę d zie * n aro d ó w , k tó re ty flco d zięk i m o rzu z a k w itły k u l- । tu ra ln ie i u m o cn iły się p ań stw o w o . P o w ró ciliśm y . k u p ra sta re j linjfi ro zw o jo w ej, ciągn ącej n a s w zd łu ż , W isły k u B ałty k o w i.

T o te ż g d y w ó w p a m ię tn y d zień p o lsk ie za- j stę p y zb ro jn e d o tarły d o szary ch fal B ałty k u , g d y i w p ia sz c z y ste d n o m o rsk ie w b ity z o sta ł słu p g ra- ‘ n iczn y R zeczy p o sp o litej P o lsk iej, n a ró d p o lsk i p eł- m 1 n ą p ie rsią z a w o ła ł w ó w czas jak o w i ry c e rz e K se- ■ n o fo n ta,

m 'irt rwn'ir" ^ r:r:':rn L rT ~ ~ T ~ T ^‘M\^ r ~ ^ ~ ^

I tw o rzy ć m ożem y jeszcze d alsze cuda, jeżeli ty lk o cały n aró d zrozum ie, o jak rozległe, jak p o ­ tężn e, jak głęboko h isto ry czn e i o jak ro zstrzy g a­

jące zag ad n ien ia tu idzie.

A chw ila ta przyjdzie, bo przyjść m usi. Ju ż d zi­

siaj id ea M orza P olskiego o b jęła szerokie m asy n aszeg o narodu, k tó re n au czy ły się oceniać k o rzy ś­

ci, p ły nące z m o rza i k o ch ać p ięk no k rajo b razu n ad m orskiego.

— O m orze! N asze polskie m orze!

D opiero bow iem ta chw ila stała się chw ilą : praw dziw ego w yzw olenia n aro d u polskiego z tych • p ęt zależności niew oli politycznej i gospodarczej j w jakiej w ciągu w ieków o statn ich p o zo staw ał.

D opiero ta chw ila p rzed dziew ięciu laty , gdy <

staliśm y się gospodarzam i na w ąskim choćby sk ra j w ku w ybrzeża, k tó re n as p o p rzez p o tężn y żyw ioł w odny łączy ze św iatem całym , w p ro w adziła nas (

n ap o w ró t do rodziny p ań stw i narodów , k tó re ; p racu ją n ad dziejam i św iata.

M orze jest n iety lk o n ajkró tszy m i najtańszym 1 gościńcem h an d lu w szechśw iatow ego.

M orze jest najtęższym i najdzielniejszym czyn- ! nikiem w ychow aw czym , tw ó rcą p o tęg i i dobrobytu, | a zarazem — dzielności, h artu i ch arak teru .

K to k o lw iek zn alazł się na jego zm iennej burz- ■ liw ej a p o tężn ej fali, ten zrozum ie, czem jest w ola i energja lu d zk a w w alce z żyw iołem .

P ow iadają, że m orze „uczy B oga", że m orze jest źródłem najczystszej i najżarliw szej m odlitw y.

Z naczy to tylko, że m orze jest czynnikiem , w ydoby w ającym z duszy ludzkiej najw ażniejsze i n ajb ar­

dziej w zniosłe ak o rd y i m ow ę.

N asz u p ad ek p ań stw o w y i n aro d o w y d atu je się ! od chw ili gdyśm y pozw olili się o d ep ch n ąć od m o- j rza.

N asze o d ro d zenie n aro d o w e zaczn ie się n a­

p raw d ę od chw ili, gdy n iety lk o słupam i g ran iczn y­

m i, ale całą p o tęg ą św iadom ości naszej w bijem y się w p iaszczy ste dno m orskie, gdy całą p iersią chłonąć b ęd ziem y jego słone pow iew y, gdy w olą całą i p o tęg ą 30 — m iljonow ego n aro d u staniem y na straży teg o b ezcen n eg o dobra, jakim jest w łas­

ny nasz d o stęp do m orza.

P o d ziew ięciu latach p o siad an ia w łasnych w y­

b rzeży m o rsk ich zrozum ieliśm y już d o stateczn ie, że d o p iero to m ałe okno n a św iat, otw orzyło nam E uropę p rzed oczym a n aszem i i dało p raw dziw ą p ersp ek ty w ę n a ludzi i rzeczy.

A dow odem teg o zro zu m ien ia jest w yczarow a ne naszą m ocą i w y trw ało ścią m iasto u w ró t P o l­

skiego M orza, jest b ęd ący na u k o ń czen iu już nasz w łasny, p o tężn y p o rt w G dyni, dalej ro w ijająca się stale flo ta handlow a, p o w ięk szająca się sieć w ła­

snych linij zam orskich, o raz b ęd ąca jeszcze w zaród k u a już ro k u jąca jak n ajlep sze n ad zieje nasza że­

gluga p asażersk a.

Podpisanie k o n k o rd atu m ącky W atykanem

a K w irynalem n astąp i w niedzielę

Jak donoszą tu z R zym u od dw óch dni o d b y ­ w ają się w W aty k an ie rokow ania pod p rzew o d­

n ictw em O jca św .

Z e strony rząd u w y stęp u je rad ca stanu. G ia- nini. K onferencja w W atyk an ie zdaje się d aw ać pew ność, że p o d p isan ie u k ładu m iędzy W aty k a­

nem a K w irynałem jest k w estją najbliższych dni.

T rzeci w icem in ister sp raw w ojskow ych.

W M in isterstw ie S p raw W ojskow ych ulw o- t sko trzecieg o w icem in istra S p raw W ojskow ych po rzony zostaje u rząd llf-cieg o w icem inistra. Jak I w ołany zo stan ie g en erał W ieczorkiew icz, k tó ry o- w iadom o stan o w isk a I i II w icem in istra zajm ują i bejm ie w y łączn ie sp raw y i/rjrsonalne i k an celarję g en erało w ie: K o n arzew sk i i F ab ry cy . N a stan o w i M inisterstw a.

--- | HI --- --- --- ------1. - | ----1 --- - - 1»■ u1——

Klub B. B. w niósł p ro jek t zm iany K onstytucji.

W arszaw a 7. 2. B ezp arty jn y B lok W sp ó łp ra­

cy z R ządem złożył w dniu dzisiejszym do laski m arszałk o w sk iej p ro jek t zm iany K onstytucji.

P ro jek t p rzew id u je cały szereg zm ian, już zre sztą ogólnie p o p rzed nio om aw ianych. P ierw szą i- n o w acją b y łaby ta, iż w ojskow i o trzy m alib y p raw o głosu do Izb U staw odaw czych.

P rezy d en t R zplitej o trzy m ałb y praw o „v eta‘‘, ale nie absolutnego, lecz ty lk o zaw ieszającego.

Z naczy to, że gdy u ch w ałę zaw ieszo n ą przez P re­

zy d en ta S ejm uchw ali ponow ie, to otrzym uje ona m oc obow iązującą. O w ażności zak w estio n o w a­

n y ch m an d ató w p o selsk ich b ęd zie w m yśl p ro jek tu d ecy d ow ał P rezy d en t R zplitej.

R ew olucja w H iszpauji stłum iona.

O p an o w an ie sytuacji.

W arszaw a 7. 2. D rogą na P ary ż nadeszły tu w iadom ości iż rząd g en erała P rim o de R iv ery o- p an o w ał sytuację. N ow a rew o lta w W alencji zo ­ stała stłum iona. G en erał G u erro zo stał areszto­

--- ---= 1_ r-r I

A rm ja litew ska o d w raca się od W & idem arasa.

N ajlepsi p rzy jaciele o d w racają się cd niego.

R yga 7. 2. W tu tejszy ch k o łach politycznych o cen iają b ard zo p esy m isty czn ie o b ecn ą sy tu ację p rem jera W ald em arasa. ,,T em ps" pisze, że u trzy­

m an ie się p rzy w ład zy obecnego d y k tato ra L i­

tw y u zależn io n e jest jedynie w chw ili obecnej od tego, jakiem i w pływ am i ro zp o rząd za on w arm ji, k tó ra d o ty ch czas b y ła m u zu p ełn ie w ierna. D y­

k tatu ra p rem jera — zdaniem tego dziennika — jest zw alczan a n aw et p rzez tych, k tó rzy p o czątk o w o energicznie ją popierali.

Ś M IE R Ć P O D L O D E M .

D onoszą z H elsingforsu, że autobus, w k tó ­ ry m znajdow ało się 12 osób, w sk u tek załam an ia się lodu w p ad ł d o m orza. W szy scy p asażero w ie zato n ęli. W całej F inlandji p an u ją w ielkie m rozy.

W m iejscow ości T av aesteh u s term o m etr w skazy­

w ał 47 stopni poniżej zera.

P o d p isan ie n astąp i w niedzielę,

R zym , 8. 2. Jak inform ują z kół zbliżonych do W aty k an u , rokow ania, to czące się w stolicy papieskiej, pozw alają oczekiw ać, że układ m iędzy rządem a P apieżem p o d p isan y zostanie już w niedzielę 10 b. m .

T reść u k ład u ogłoszoną zostanie w p o cząt­

kach przyszłego tygodnia.

W y n ik a z pow yższego, iż w tej o statn iej sp ra w ie w ielk ą ro lę odgryw ać m iałab y R ad a M inistrów W ybory P rezy d en ta o d b y w ały b y s.ę na p o d sta- w iepleb iscy tu , przyczem glosow anie odbyw ałoby się na dw óch k an d y d ató w , z k tó ry ch jednego, w y­

su w ałb y u stęp u jący P rezy d en t, drugiego zaś S ejm T ry b u n ał A d m in istracy jn y w szedłby w sk ład S ądu N ajw yższego. W iek w y b o rcó w p ro jek t o k reśla na 24 lata.

W zw iązk u z w n iesieniem p ro jek tu klub B . B . u rząd ził w dniu dzisiejszym k o n ferencję p raso w ą w h o telu E uropejskim , na k tó rej zapoznano p rzed sta ­ w icieli p rasy z pow yższym projektem .

—o—

w any. G rozi m u k ara śm ierci. Z w olennicy G u erry usiłow ali go odbić, co im się jed n ak nie udało.

In sp ek to rem o k ręg u w ojskow ego W alencji zo stał m ianow any gen. S an Ju rio .

P rzeciw k o W aldem araso w L W szyscy p rzeciw k o W ald em araso w i.

W k o łach politycznych w R ydze zw racają u- w agę, iż p rzep aść m iędzy prem jerem W aldem ara- sem a pozostałym i m in istram i stale się pogłębia.

P oza tarciam i, k tó re d ają się zauw ażyć w łonie rząd zącej na L itw ie p artji, o statn io p artja ch rze­

ścijańsko - d em o k raty czn a, jak ró w n ież p raw ie cały k ler litew ski, rozw ija en ergiczn ą ak cję p rze­

ciw ko rządom W aldem arasa.

S T R A SZ N Y O R K A N W A F R Y C E

Jak donoszą z p o rtu g alsk eij A fry k i w sch o d­

niej, m iasto B eira zo stało zniszczone p rzez groźny orkan.

D w a m osty kolejow e i szereg dom ów zaw aliło się. A ni jeden dom w m ieście nie p o zo stał cały. W porcie zato nęły trzy o k ręty .

Ż ołnierz polski, k tó ry p rzed d ziew ięciu laty za tk n ął sztan d ar P olski nad m orzem , o d n o w ił tra­

dycję daw nej potęgi i św iętn o ści R zeczy po sp o litej.

N aszem zaś zadaniem jest stw o rzy ć d la d u ch a p o l­

skiego szlak i dalekich lo tó w i położyć n ad b rze­

gam i P olskiego M orza k am ień g ran ito w y pod b u ­ dow ę pom yślności i szczęścia całego n aro d u p o l­

skiego L . Ł ydko.

(2)

Sraszllwa noc.ZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA Pod m aleńką stacyjką austrjacką, Leopolden

ho rozegrała się niedaw no w strząsająca scena.

Była późna noc. N ad rozdzielczą tablicą, regu lującą ruch dziesiątków pociągów , m ijających tę stacyjkę, stał pochylony H esner, zw rotniczy od 30 lat pełniący tę niezm iernie odpow iedzialną pracv, która stanowiła o życiu tsetek podróżnych w m kną cych pociągach.

N agle rozległo się głośne pukanie do drzw i, do których od przeszło lat całych, o tak późnej po­

rze nikt nie kołatał H esner odbiegł na chw ilę od tablicy — otw orzył drzw i i ujrzał przed sobą zu­

pełnie gołego człow ieka o błędnym , obłąkanym w yrazie tw arzy.

Jestem naczelnikiem w szystkich stacyj ko lejowych św iata-, kieruję ruchem pociągów na ca­

łej kuli ziemskiej.

Zw rotniczy chciał zatrzasnąć drzw i przed o- błąkanym, został jednak odrzucony ze straszliwą siłą. „Furjat" stał już na dtablicą i gołą w łochatą ręką zamierzał przesuw ać lewary zw rotnic, pow o­

dując straszliw e katastrofy.

W alka z siłaczem - w arjatem byłaby bezce­

low ą, H esner w szufladzie m a stary zardzew iały rew olw er. Przykłada go ztyłu do głow y w arjata..

Strzela, H esner zdążył na nowo ustaw ić zw rotnicę K atastrofa zażegnana..- N a podłodze rzęzi um iera jacy szaleniec-

H asner przepuszcza parę pociągów. N ikt nie dom yśla się naw et, jak straszny epilog rozegrał się w tym sam otnym dom u o błyszczących oknach, za którem i stoi pochylony w pracy stary zw rotni­

czy. W reszcie H esner znajduje parę chw il w ol­

nych, telefonując do naczelnika stacji. W krótce przybywa policja i lekarz. U m ierający odzyskuje na chw ilę przytom ność.

...W yliczyłem, że jeżeli nie nastaw i się zw rotnicy pociągu na Paulinstadt, dziś... o 2-giej w nocy..- w szystkie pociągi świata..- w ykoleją się., ludzkość będzie uratow ana., zrobi się luźniej na

św iecie. * *

MICHAŁKO ZNÓW UCIEKŁ.

G w iazda M ichałka zgasła. Po ucieczce jego z

W arszaw y i po próbie pow tórnego w ystąpienia w I M ichałow ie w pierwszych dniach stycznia, um ie-

szczono go w zakładzie rzemieślniczo - w ycho- 1 w awczym ks. ks. Salezjanów w O św ięcim:u w w o-

| jewództwie krakow skim . M im o że okazyw ał począt j kow o chęć w yuczenia się rzem iosła, po kilku dniach

! sprzykrzył m u się pobyt pod ciągłą opieką i w

‘ niew ytłum aczony dotąd sposób uciekł z zakładu.

Znikł bez śladu. G dzie obecnie przebyw a nie ' w iadomo. W idocznie ukrył się dobrze i przygoto­

D oraźne śledztw o w yjaśniło, iż zabity zbiegł z dom u obłąkanych.

H esner, stary zw rotniczy, stanął przed sądem który go uniewinnił Jednak starzec był tak w strząśnięty dram atem tej nocy tragicznej, że m u siał porzucić sw ą pracę w dom ku o płonących o- knach.

Podróżni, którzy tej nocy m ijali stacyjkę Leo- poldhof i dom ek z zw rotnicam i, nie w iedząc, jak straszliw e grozi im niebezpieczeństw o, zorganizo­

w ali zbieranie składek dla H esnera- Po uniew in­

niającym i w yroku w ręczono Hesnerowń pokaźną sum ę pieniędzy, która m u zabezpieczy spokojny żyw ot po pracow item życiu i tak dram atycznej je dnej nocy.

aanMRMa• ■ ■> acr-rwwwauxw mw t w j wNnfiwciwnrwarannMmMHMKNMrMHBw mme-w i wianiu m u

STALIN ŻYJE.

N iektóre dzieniki doniosły o zabójstwie Stali­

na. W edług nadeszłej w iadom ości Stalin żyje. Po­

głoska o jego śm ierci w yszła z pow odu niewyraź­

nej depeszy, źle odczytanej w W arszaw ie.

Do polskiego Boga . . .

Bóg francuski" nie chce mnie wysłuchać!

Straszne położenie polskiego emigranta. — Z Paryża nadszedł niedaw no do W arszaw y niezw ykły list. N iew praw ną ręką skreślono na kopercie następujące słow a: ,,Llst do litościwego W szechm ogącego Polskiego Boga w W arszaw ie".

List ten w yw ołał zakłopotanie. Co począć z nim ? O desłać w przypuszczeniu, że to niesm acz­

ny żart? — a m oże w ysyłał go ktoś taki, kto na nim w ielkie budow ał nadzieje. O statecznie w ysła no go do kancelarji p. Prezydenta. Po otworzeniu okazało się, że jest to prośba em igranta Polaka z Francji — do Polskiego Boga o litość, o śm ierć i

; opiekę nad kilkorgiem dzieci, które głód i chłód

! cierpią na obczyźnie.

D okupiono do koperty kartkę, w ypisano na niej nazw ę zasłużonego stowarzyszenia „O pieka polska nad rodakam i na obczyźnie" i odesłano na K rakow skie Przedm ieście nr. 6.

Tam zainteresow ano się dokładnie treścią li­

stu. Jest ona tak w zruszająca, — tak napraw dę do Boga w ołająca, że trzeba ją przytoczyć w całości

— zachowanie ortografji było niestety niemożli­

we. O to treść listu:

„A ch, litościwy W szechm ogący Polski Boże, przyjm ij m oją prośbę i zabierz z tego świata, niech ja się w ięcej nie m ęczę na tem łożu i nie słucham tego płaczu i narzekania i w ołania chleba tych

Zm ów za. m nie pacierz

Duch zmarłego prosi o modlitwę... — Prośba na Z Częstochow y donoszą:

Znany w Częstochow ie w łaściciel zakładu fo tograficznego w III A lei p. Stanisław Trzciński o- pow iedział zdarzenie, które należy do rzędu nie­

zw ykłych i niezbadanych dotychczas na drodze naukowej zjaw isk spirytystycznych.

O to jak p. Trzciński z niezłomną w iarą u- trzymuje, w dniu 28 stycznia o godz. 8 w ieczorem kiedy siedział w pokoju razem ze sw ą sklepow ą, zajętą pisaniem listu, nagle otw orzyły się drzwi do pokoju, p. Trzciński uczuł jakieś zim ne pow ie­

w y po całem ciele, a drobne przedm ioty z etażer­

ki zaczęły spadać z hałasem na stół. W tym cza­

sie sklepow a doznała dziwnego paraliżu ręki i w ydając okrzyki poczęła coś niew yraźnie kreś­

lić na rozpoczętym liście.

Po skreśleniu kilku w yrazów ołów ek w ypadł z ręki i sklepow a odczuła znaczną ulgę. Na kartce w idniały z trudem dające się odcyfrow ać nastę­

pujące słow a:

m oich drobnych sześcioro dzieci, bo m i się serce z żałości kraje. Ja się przy pracy w e Francji bardzo zaziębiłem i już trzeci rok z łóżka nie w staję. Czę­

sto odw iedza m nie ksiądz francuski i każę m i się m odlić do Boga — to Pan Bóg o m nie nie zapom ­ ni i o m oich dzieciach. Ja jestem tak daw no cho­

ry, spać nie m ogę, tylko się dzień i noc m odlę, ale w idocznie francuski Bóg nie przyjął m oich m o dlitw, bo dzieci, coraz to bardziej w ołają chleba i ja um rzeć nie m ogę, tylko w ciąż słyszę ten płacz i narzekanie o ten chleb. W ięc Ty, Polski Boże, jesteś litościw y i przyjmij odemnie tę prośbę i u- lituj się nadem ną, niech ja się już w ięcej nie m ęczę na tym św iecie i nie słyszę tego płaczu i rozpaczy tych sw oich dzieci. Ach, Boże litościwy Polski, ze­

ślij mi jaką radę do życia tych dzieci i pom oc.

Józef G abara.

Burgault a Ceclin — N ord Francais.

List ten poruszyć m usi każde- serce, nie za­

twardziałe jeszcze na głos nędzy ludzkiej.

Znane z energicznego działania stow arzysze­

nie „O pieka polska nad rodakam i na obczyźnie"

zrobi w szystko, co będzie w jego m ocy, jednakże i w ładze państw ow e w kroczyć pow inny, celem u- dzielenia opieki obyw atelow i polskiemu, ginącemu w raz z drobną dziatwą z nędzy, na obcej ziemi.

kartce papieru. Jestem twój brat Konstanty!...

„Jestem brat K onstanty, zm ów za m nie pa­

cierz i nie m iej do m nie urazy, proszę cię".

D odać należy, iż o cztery lata starszy brat p.

St. Trzcińskiego K onstanty zm arł w dniu 22 gru­

dnia r. ub. w Brześciu nad Bugiem, w w ieku lat 66.

O w e niezw ykłe zjawiska pow tarzają się od ostatniego zdarzenia dość często. O negdaj bo­

w iem pospadały sam e z haczyków i półek w szy­

stkie naczynia kuchenne, a w czoraj w idocznie ta sam a „siła" pow ysuw ała szuflady i odsunęła pia­

nino od ściany. Gdy w ieczorem u p. Trzcińskiego baw ili znajomi, stojąca w przedpokoju laska rzuco­

na została z siłą na środek pokoju.

Pom imo pow tarzających się niezw ykłych zja­

w isk p. Trzciński sypia sam w pokoju. Za duszę zaś nieboszczyka brata, którego charakter pism a rozpoznał w nakreślonej przez sekretarkę kartce, zakupił M szę św iętą.

w uje się do now ych w ystąpień „prorockich". G ło­

szenie „kazań" przypada m u w idocznie bardziej do gustu, niż m onotonne życie przy w arsztacie.

[ DZIES w o l n y o d n a u k i.

Z pow odu jubileuszu papieża, przypadającego w dniu 12 b. m., m inister W . R. i O. P., p. Sw ital- ski, polecił w ładzom szkolnym zw olnić w dniu tym m łodzież katolicką z paru godzin zajęć i zachęcić ją do w zięcia udziału w m iejscowych uroczystoś­

ciach, zorganizow anych w zw iązku z jubileuszem .

PA U LIN A Z L. W ILK O N SK A .

PIZW Jźli I MIMŚt

O BRA ZEK H ISTO RY CZN Y Z ROKU 1789.

o (Ciat d ’szy).

— I cóż pani porabiałaś w tyin czasie, panno Zo fio? — zapytał.

Hamowałam , czytałam , grałam na szpinecie — oclrzekia panna z uśm iechem .

— Lw a m iesiące, to czas nielada! Pannie podko- ,i m orzance m oże m e w ydaw ał się długim .

— M iałam zajęcie...

A czy też cioora panna Zofia choć kiedy w spom­

niała o m nie?

— O w szem ... M ówiliśmy często o panu, o cho­

rym Ojcu pana Stanisław a.

— lyle czasu upłynęło, jak nie widziałem pani! — Soojrzai się ku niej, a w siwem jego oku, tak pocz­

ciwego w yiazu, ponad w szystko serdeczne, głębokie m uwiło uczucie.

Panna w sparta na kraw ędzi w tym czasie patrzy­

ła gam es tam daleko, daleko, a m łody kapitan w jej cum ie szaurowe gw iazdeczki.

— Tęskniłem , o jakżem tęsknił! — m ówił dalej gło­

sem prz.ez w zruszenie tłum ionym — a z jaKiemźe szczę­

ściem wracałem uczuciem.

Zoiia ooejrzała się na salon, czyli m atka nie nad- chodz.1, bo ją zw iot rozmow y kapitana zaniepokoił trocnę

— Byłem w Gajewie — zaczął znow u.

— Byłeś pan? — Zofia ożyw iła się nagle i prze- cudnem udarzyła go w ejrzeniem . .

Odwiedziłem podkonjorzyca.

I cóż porabia Janek, drogi m ój braciszek? — pytała rozjaśniona cała.

Zdrów , dobrej m yśli, w esół, wybiera się do W arszawy.

— O gdyby przybył co rychlej!

Zwiedziłem ogród, niem al Każde miejsce z lat m łodziutkich pam iętne. Owę wielką trześnię...

— Z której pan Stanisław pierw sze zapienienie dla m nie zryw ał jagódki!

Rozłożyła się szerzej, ale już skruszała staro- winka. Byłem u staw u.

— Po którym w oziłeś m nie nieraz! D ogadzałeś upartej, natrętnej dziewuszce...

— Byłem i w lasku.

— Gdzieśm y grzyby zbierali. A pan Stanisław w koszyczek m ój oddaw ał wszystkie, Które znalazł, i m nie zaszczyt znajdżby icn przekazał... Ale, ale, a czy on w azon sklejony istnieje jeszcze?

Stoi jak daw niej w narożniKU na słupku.

— Kit długo trzym a. O pam iętam , żywo na zaw- i sze pam iętam tę chwilę! — Złożyła ciłori i w zrok nie­

biański podniosła. — Sięgałam po brzoskwinie, dzie­

w uszka łakoma i zrzuciłam piękny w azon sew erski, tyle ulubiony przez ojca. Przestraszyłam się na śm ierć, żem naw et zapłakać nie m ogła, było nas tyl­

ko dw oje w baw ialni.

— A jam nie w iedział, co począć.

— W tem nasi weszli ojcowie. iJan Staniław po- skoczyłeś ku m ojem u tatce U oskażyłeś sienie o stłu­

czenie w azonu.

Lecz panna Zofia tui nie dozw oliła tego za­

szczytu.

Jakżeż m ogłam? Jakże m ogłam ! O m ój Boże, to przecie byłoby grzechem!

— Pani m iałaś wtedy lat siedm.

— Pan lat czternaście... A surow ego m iałeś ojca!

Spieraliśmy się o tę w inę. v

— Panna Zosia w ołała ze łzam i: „Jam stłukła w azon!"

— A pan Stanisław przybrał bohaterską m inę, twierdząc, że jest winowajcą! W tem ojczulek Kochany w ziął m nie w objęcie i do serca przycisnął. Pan cho­

rąży patrzył w o k u o, jak gdyby Bóg wie co m iał wy­

patrzeć! a ja, chociaż dzieckiem byłam jeszcze, wyraz twarzy jego spam iętałam na zaw sze. Był w zruszo.iym dziwnie.

— N awet m nie pogłaskał, co nader przytrafiło się rzadko. Byłem w kościele także.

I pom odliłeś się przed śliczną M atką Boską w wielkim ołtarzu!

— A z jak serdecznem uniesieniem!

— W ierzę, wierzę.

— Byłem na cm entarzu.

— O dwiedziłeś giuo m ego ojca!

— Świerk znacznie poarusł przy grobowcu...

O m ój tatko najdroższy! — Zofia m iała łzy w głosie i w oczach.

Chwila rzewnego potrw ała m ilczenia.

— M ówiłem z podkom orzycem , z Jankiem kocha­

nym ... O, ja nie um iem dobierać w yrazów !... Panno Zofio! — złożył dłonie i pochylił się ku niej — ko­

cham panią nad wszystko! Czy pozw olisz, bym m at­

kę o twoję prosił rękę? 0

— O m ój Boże! boże litościwy! — zaw ołała Zo­

fia pobladła, zaciskając dłońm i oczy — Panie Stani­

sławie! M ój Boże! Mogę być tylko siostrą dla Pana.

— I co? Co? — tchu m u zabrakło.

M asz siostrę we m nie, z najszczerszem życze­

niem , ale...

Ale... co? — pytał głucho, blady jak m ara.

— Kocham... innego... poszepnęła głosem dosły­

szanym zaledw o. • - - '

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(3)

Dla eefaroiy alodtlety od mrozów.

W ZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBAzw iązk u z p an u jący m i obecnie m rozam i, l m in isterstw o w y zn ań religijnych i o św iecen ia p u ­

blicznego p rzy p o m in a o okólniku, w ydanym w tej ! sp raw ie r d n ia 30 sty czn ia 1922 r.

O k ó ln ik ten b rzm i jak n astęp u je:

„P rag n ąc u ch ro n ić m łodzież od zgubnych n a­

stęp stw , silnego m rozu p rzy p rzejściu do szkoły, jak rów nież p o d czas p o b y tu w szkole, m in isterstw o W . R - i O . P . zezw ala d y rek cjo m szk ó ł i n au czy ­ cielstw u na u sp raw ied liw ien ia n ieo b ecn o ści w szk o­

le poszczególnych, zw łaszcza m łodszych dzieci, w tych razach , k ied y p rzy tem p eratu rze zew n ętrzn ej

20 s. C , ro d zice zatrzy m u ją w dom u d ziatw ę nie dość zah arto w an ą, sk ło n n ą do p rzezięb ień , niepo- siad ającą d o stateczn ie ciep łeg o u b ran ia, lub m ie­

szk ającą dość d alek o od szkoły.

Z asadniczo z pow odu m ro zó w nie n ależy prze ry w ać biegu zajęć w szkole. W ty ch jed n ak p rzy­

p ad k ach , w k tó ry ch szk o ła d la ty ch lu b innych p o ­ w odów (brak o p ału , w ad liw e u rządzen ie p ieca itp.) żąd n a m iarą n ie zd o ła zab ezp ieczy ć m łodzieży w p o m ieszczen iach szkolnych tem p eratu ry p rzy n aj­

m niej 10 s. C . m ożna poszczególne k lasy lub całą szkołę zam k n ąć, donosząc o tern sw ej w ład zy p rze łożonej z p o d an iem d aty zam k n ięcia, tem p eratu ry p o w ietrza w k lasie, p o w o dó w niem ożności o g rza­

nia itd . P rzy n ied o g rzew an iu k las do norm alnej ciep ło ty 15 s. C ., n ależy ro b ić p rzerw y w lek cji i p o lecać m łod zieży w y k o n y w an ie ty ch lub innych zabiegów ru ch o w y ch , w celu zap o b ieżen ia n a­

stęp stw zbyt długiego u n ieru ch o m ien ia p rzy niskiej tem p eratu rze.

Z echcą d y rek cje i w y ch o w aw cy czu w ać nad tern, ab y m łodzież, w y ch o d ząca ze szk o ły p o d czas silnego m ro zu n ależy cie zab ezp ieczała sw e ciało od zim na (staran n e zap in an ie p łaszczy , p o d n o szen ie k o łn ierzy itp.)

BEZROBOCIE W NIEMCZECH PRZYBIERA CORAZ WIĘKSZE ROZMIARY.

B erlin 8. 2. W ed łu g d o n iesień „Y o rw artsu "

liczb a b ezro b otn y ch w ynosi 3.154.000 osób. Jak w iadom o staty sty k a oficjalna p o d aje tą liczbę na około 2 m ilj. Jed n ak zd an iem d ziem k a n ależy jesz­

cze dorzucić 750 tys. ro b o tn ik ó w , k tó rzy nie o trzy m ują zasiłk ó w p ien iężn y ch i k tó rzy n ie są objęci staty sty k ą o ficjalną o raz 750 tys. ro b o tn ik ó w , k tó rzy p racu ją ty lk o częściow o w p rzem y śle.

H jtey na lodiie

W so b o tę d n ia 2 i n ied zielę 3-go lu teg o b. r. o d ­ b y ł się w T o ru n iu turniej hokeyowy, zo rg anizo w a­ ny p rzez T o ru ń sk i K lub S p o rto w y . W tu rn ieju tym b rała u d ział m ięd zy in n em i zn an em i k lub am i ró w n ież i d ru ży n a h o k ey o w a K . S. „P o m o rzan k i , k tó ra aczk o lw iek m łoda, bo d o p iero 1 i p ó ł m iesią­

ca istn iejąca, zd o b y ła sobie w k o łach sp o rtow y ch n iek łam an e u zn an ie. W p ierw szy m d n iu tu rn ieju ro zeg rała d ru ży na w ąbrzeska, w sk ład k tó rej w chodzili: O łtu szew sk i, K am p ro w sk i, M ilkę, P iszcz T ad., P iszcz F elik s, M ichalski, T o b o lsk i i K labun, p ierw szy m ecz z T . K . S. I. z w y n ik iem 1 :9 , z T . K . S . II w sto su n k u 1 : 3; w p ierw szy ch zaw o dach u sad o w ił k rążek w b ram ce p rzeciw n ik a T obolski,

w drugich P iszcz F elik s. W drugim dniu g rała d ru ży n a n asza z O ficersk ą S zk o łą A rty lerii z w y n i­

k iem 2 : 3, b ram k i d la „P om orzanki*' zdobyli: M ilke i P iszcz T ad . W tu rn ieju ty m u zy sk ała ^P o m o - rzan k a", pom im o, że n ajm ło d sza z w szy stk ich d ru ­ żyn p rzed o statn ie m iejsce, zo staw iając o statn ie dla B . T . W .

W p o w y ższy ch zaw o d ach w y ró żn ili się w d ru ­ ż y n ie w ąb rzesk iej: P iszcz i M ilke.

W p o n ied ziałek , dnia 4 bm . o godz. 3,40 o d b y ­ ły sie w W ąb rzeźn ie n a w łasn y m to rze hokeyow ym K S „P o m o rzan ki" zaw o dy p o m ięd zy G . K . H . G ru d ziąd z a n aszą d ru ży n ą h o k ey o w ą. W y n ik 1 :1 (0:0, 1:1, 0:0). D ru ży n a g ru d ziąd zk a o k azała się b ard zo am b itn ą i o fiarną. B ram k i d la b iało - zielonych u zy sk ał P iszcz T ad . S ęd zio w ał p. D r.

O stro w sk i. W racając do o cen y d ru ży n y h o k ey o - w ej „P o m o rzan ki" stw ierd zam y , że d ru ży n a ta w k ró tk im czasie zro b iła zn aczn e p o stęp y i dow odem czego to ru ńsk i tu rn iej, gdzie trafiła n a n ajsiln iej­

sze d ru ży n y p o m o rsk ie, w o b ec czego zn alazła się n a k o ń cu tab eli. M łodej d ru ży n ie życzym y jak n ajw ięk szy ch su k cesó w w p rzy szły ch zaw o d ach w W ąb rzeźn ie lu b poza W ąb rzeźn em . E fes.

Wiadomości potoczne

Wąbrzeźna, d n ia 8 lu teg o 1929 r.

Z p o w o d a tru d n ości te ch n icz n y ch n ie d o łą cz a m y d o d zisiejszeg o n u m e ru d o d a tk u „ O p ie k u n D z ia tw y * . Z a co n a­

szy ch m ały ch C z y teln ik ó w jak n ajm o cn iej p rz ep ra sza m y .

WYDAWNICTWO.

— Najsroższy i najcięższy z miesięcy. W eszliśm y w o k re s lu teg o . W ed łu g stare g o k a le n d arz a lu ty b y ł n a jc ięż ­ szym i n a jsro źsz y m z m iesięcy w n aszy m k lim ac ie . C z ęsto zim a n iestała i ła g o d n a w p o c z ą tk ac h , sro ż y ła się d o p ie ro w ty m m iesiącu, a b ie d a tem u b y ło , k to się n ie z ao p a trzy ł p rze ciw k o n iej w o b u w ie. D late g o m ó w io n o : „ S p y ta lu ty , m aszli b u ty ", aA bo te ż in aczej m ó w io ao : „ K ied y lu ty o b u j

buty”, Że luty jest najarożsay to okazuje po mrozie I

— UtHlrowany dodatek o P. W. Ł „ O tw a rc ie P o w szech n ej W y staw y K rajo w ej w P o zn an iu n a stąp i n ieo d w o łaln ie 16 m a^a b . r. W ielk ie to d z ie ło o g ó ln o n aro d o w e m u si po*

zn ać ja k n ajw ię k sza ilo ść P o lak o w . P o k aż e o n o n am sam y m i św iatu całem u , że P o lsk a w ciąg u p ierw szego d z ie się cio le­

c ia n iep o d leg ło ści w e w szy stk ich d zied zin ach sw eg o ży cia d o k o n a ła b ard zo w iele. D o d zisiejszeg o n u m e ru n aszeg o p i­

sm a d o łączam y n o w y d o d a te k ilu stro w a n y o P o w szechn ej W y staw ie K rajo w ej, b y n aszy ch czy teln ik ó w z p o stęp e m p ia ć o rg an izacy jn y ch n a P . W . K . je sz cz e b liżej zap o zn ać.

— C i, k tó rz y z a p isz ą jeszcze „G ło s W ą b rze sk i" n a m ie­

siąc lu ty i m arzec, o trz y m ają k a le n d arz k siążk o w y „P om o rza n in ” d arm o ! G a z etę jeszcze z ap isa ć m o żn a!

— N a o k rę t „Po m o rze* * W re d a k cji n aszej zło ży ł p . W ła d y sław K lim ek z P ły w a cz e w a 25 z ło ty c h n a o k ręt <

„ P o m o rze ".

N ied ziela p rze d P o stem . W iern i, m a ło w rz ec za ch k o śc ieln y c h u św iad o m ien i, d ziw ią się, w id ząc ju ż n a d w a ty g o d n ie p rze d p o p ielcem k ap łan a, o d p ra w ia jąc e g o su m ę w k o lo rz e fio leto w y m , b ez G lo ria i A llelu ja,

J e st to zn ak , że d aw n iej tu z ac zy n a ł się P o st W ielk i.

P ie rw si c h rze śc ija n ie in aczej p o ścili. N ie p rzy jm o w ali w o g ó le p o siłk u i d o p ie ro o p ierw szej g w ieżd zie sp o żyw ali o b iad . T ak n ie m o żn a b y ło p o ścić c zterd z estu d n i z rzęd u . W ięc w trąc an o d n i, w k tó re jed zo n o o d ra n a p o stn e p o trą w y i w ten sp o só b p o st trw ał sie d em d z ie siąt d n i. Z tąd n azw a n ie d zie li „ sie d e m d zie się tn ic y ". S tarz y P o lac y n a śla d o w a li ten zw y czaj i stą d n a zw a n ie d zie li „ staro z a p u stn e j".

W m iarę jed n a k jak p o suw ano p o siłe k k u p o łu d n io w -i, sk ra ca n o ilo ść d n i p o stn y c h . N a R u si o d d ru g iej n ie d zie li p rz ed p o p ielcem p o p rz e sta w an o n a m aśle, , z tąd „ m aśla - n ica", a g d y ten zw y czaj się ro z sze rzy ł, n ie d z iela o trz y m a - m ała n a z w ę „m ięso p u stn ej", iż o d tą d p rz e sta w a n o jeść m ię­

so . G d y o statn ie j n ied z ie li k o ń c zy ł się k a rn a w ał, a trz y d n i p rz ed p o p ielcem h u c z n e o d p raw iao n z ap u sty i n ie d z ie la o - trzy m a ła n azw ę z ap u stn e j. U n as p a p ie ż In n o ce n ty IV P o st W ielk i o d śro d y p o p ielc o w e j zach o w y w ać ro z k az ał".

T rz ec h ic cie d ru ż y n y h a rce rsk iej w W ą b rz e źn ie . T u ­ te jsz a d ru ży n a h a rce rsk a o b ch o d zić b ę d z ie za k ilka d n i trz ec h le cie sw eg o istn ie n ia . Z te g o p o w o d u , jak n as in fo - m u je p . G aw arzy c k i, k o m e n d an t d ru ży n y , o d b ęd zie się w d n iu p rz y p ad a jąc y m 3 -lec ie u ro c zy sta a k a d em ja h a rc er­

sk a (w ew n ętrzn a) a n a w io sn ę a k a d em ja z ew n ętrzn a , z a­

k ro jo n a n a szerszą sk a lę .

— W sp raw ie n a p isó w n iem ieck ich . W ielu k u p có w , a c z ęsto n aw e t p o lsk ich u ż y w a w c e la c h rek lam y , języ k a n ie­

m ieck ieg o . N ap isy te w in n y b e z w z g lę d n ie zn ik n ąć raz n a z aw sze z o k ien w y staw o w y ch p o lsk ich k u p có w ! D o sy ć b o w iem n a p atrz y liśm y się w c z asie n iew o li n a n ap isy n ie­

m ieck ie!

W iec z o rek M ło d zież y Ż eń skiej, W śro d ę w ieczo rem w sa li p . J. K aczy ń sk ieg o o d b y ł się sk ro m n y w ieczo rek , u - rz ąd z o n y p rz ez K a to lick ie S to w arzy sze n ie M ło d zieży Ż eń ­ sk iej. N a p o w y ższy w iec zo rek p rz y b y ło liczn e g ro n o g o ści, p o p ie ra jąc y c h sz cz e rze id e e S to w a rzy sz en ia M ło d zieży ; K s.

p ro b o sz cz Z ak ryś, K s. M ó w iń sk i, (K s. G d an iec, p a tro n S to ­ w a rzy sz e n ia M ł. Ż eń sk iej, b y ł ja k o g o rliw y g o sp o d arz) p an b u rm istrz S ch w arz i in n i.

W iec zo rek ro z p o c z ęły ro z m aite k ró tk ie sztu czk i te a ­ traln e o ra z u jaio gi, K iu re o u e ^ iau e z o sia iy b < u u iu la u u ie . iN ajiep iej w y p a.u i la u iec „cy g auaw i o u ia u c z u u y p izcZ c z io n - K iu ie o to w a rzy sz e n ia p p . im au iS K ą i M w izu aisaą. ro d - czas p rz e rw o ra z p o p rz e d staw ie n iu ro ż p o c z ę iy się ta n ce , lu io u z iez ro isK O - ik a to iica a z o rg am z o w a iia w o to w a iz y - sz em a cn d aw n o w y p o w ieu z iaia się p rz ec iw n o n o w o m ou iiy m lan c o m , d lateg o tez n a o sta tn im w iec zo rn u tań czo n o ty m o ta n ce p o isaie . ro io n ez a w y p ro w ad z ił p . tio ie sia w czajw u w - s k i z p re ze sa ą sto w arz y sz en ia K a t. m io n z iez y Z en satej p . u rz ec n o w sK ą . W n a d z w y c za j m u e j ń a ru iu n ji b aw io n o się d o p ie rw sze jp o p o in o c y . ro rz ąd e a n a w iec z o rau p a n o w a ł n a d z w y c z ajn y , i — m o żn a p o w ie d zie ć w iec zo re a b lo w . K at.

M io u zie z y Ż eń sk iej b y ł jed n y m z n a jb ard z iej h arm o n ijn y ch z a b aw .

— Z e b ran ie K ó łk a R o ln iczo - H o d o w lan eg g o . W u b ie g łą śro d ę w h o te lu p o d „B iały m O rłe m " o d b y ło się z eb ra n ie K ó łk a R o ln iczo - H and lo w eg o z o rg an iz o w a n e p rz ez P o m o r­

sk ie T o w arzy stw o R o ln icze. Z e b ran ie z a g a ił w z astęp stw ie p re z esa p o w ia to w g e o p . S o jeckieg o , k tó ry z b ard zo w a ż n y ch p rz y c zy n n ie m ó g ł p rz y b y ć , p a n K o w alsk i z P łu żn icy , p o ­ czerń u d z ielił g ło su p . p ro f. P ad e rew sk iem u z S zko ły R o ln i­

czej z D ęb o w ejłąk i. P an p ro f. P ad e re w sk i w y g łosił re efra t n a te m a t: „ Ja k p o d n ieść p lo n y n aszy ch p ó l". N a stę p n ie p . in ż. W . Ś w ierzyń sk i z T o ru n ia re p re ze n tan t P . T . R . o m ó ­ w ił sp ra w ę: „C o to je st p rz y sp o so b ien ie ro ln icz e ". P a n p ro f, in ż. B a ra n o w sk i z S zk o ły R o ln iczej z D ę b o w e jłąk i w y g ło sił ree frat n a te m at: „ Jak m am y ży w ić k ro w ę, b y p o d n ieść jej m le cz n o ść". P o k a ż d y m p o szczegó ln y m re fe rac ie b y ła b a r­

d zo o ż y w io n a d y sk u sja. P o w y c z erp a n iu się p o rzą d k u o b rad , p . K o w a lsk i p o d z ię k o w ał p re leg e n to m za referaty a ro l­

n ik o m z a p rzy b y cie, p o czem z am k n ą ł z e b ra n ie. U d ział w z e­

b ra n iu w zięło o k o ło 5 0 o só b ; lic z ba ta w sto su n k u d o in n y ch m iast, g d zie u rzą d zo n o p o d o b n e z e b ra n ia, b y ła sto su n k o w o m ała.

— Wałycz. (P o w o łan ie do ży cia S tow . K at.

M ło d zieży M ęskiej. — Z ab aw a.) P o w o łan o tu do ży cia S to w arzy szen ie K ato lick iej M łodzieży M ę­

skiej. P rezesem S to w arzyszenia zo stał p. n au czy ­ ciel W ład y sław Z alew sk i, sek retarzem p. F u rm ań - ski, sk arb n ik iem p. R u tk o w sk i. N o w o p o w o łan e do ży cia S to w arzy szen ie u rząd za w n ad ch o d zącą n ie­

d zielę, d n ia 10 lu teg o , zab aw ę w sali p. N iedziel­

sk ieg o p rzy G łó w n y m D w orcu. Z e w zględu, że czy sty zy sk p rzezn acza się n a cele S to w arzy szen ia o liczn y u d ział O b y w atelstw a p ro si zarząd .

— Królewska Nowawieś (A ch , to z ak o p an e !) W n ie d zie lę, d n ia 1 0 -g o lu teg o b r, o d e g ra S o k ó ł W ą b rz e sk i w K ró ­ le w sk ie j N o w ejw si p rz ed staw ie n ie a m a to rsk ie p. t. „A ch to Z a k o p a n e " n a sa lce p . Z ieliń sk ieg o . P o cz ąte k o g o d z.

7 -m ej. v

Z b ió rk a i w y jazd k ó łk a a m ato rsk ie g o S o k o ła z W ą­

b rz eź n a o g o d z. 4 -te j z ry n k u a u to b u sem .

C zo łem ! P rez es.

— Niedźwiedź- (W y k ład o gazach.) W n ie­

d zielę, d n ia 3 bm . p an p o ru czn ik K rzeszow sk i, P o ­ w iato w y K o m en d an t P . W . i W . F . m iał o d czy t w n aszej w io sce o g azach tru jący ch . N iestety , m ałe zain tereso w an ie w y w o łał ten in teresu jący w y k ład w śró d m iejscow ej in telig en cji.

— Wielkie Radowiska. (B al k o stju m o w y M ło dzieży.) W n ied zielę d n ia 3 bm . w ieczorem w sa­

li p, N eu m an n a o d b y ł się b al k o stju m o w y u rząd zo

ny staran iem K atolickiej M ło dzieży Ż eńskiej oraz M łodzieży M ęskiej. W śród w ^elu niespodzianek było ró w n ież ro zd an ie n ag ró d za najładniejsze ko stjum y. N agród było razem 9. P ierw szą nagrodę z m łodzieży żeńskiej o trzy m ała sek retarska S to­

w arzy szen ia C ecylja K rajew sk a II nagrodę M ade- jew sk a W an d a, III nagrodę M arta R otzollów na IV B ro n isław a P ió rk o w sk a. Z m łodzieży m ęskiej 1-szą n ag ro d ę sek retarz S tefan F alkow ski. Il-ga L u b iń­

sk i A lojzy Ill-cią nagr. L eon S am p IV K azim ierz C h acho w sk i V -tą Jan D ąb ro w sk i. B al trw ał do sam ego ran a. M łodzież po ciężk iej pracy, w ch w i­

li o d p o czy n k u ochoczo się b aw iła.

— Lipnica. (P o ży teczn y w y k ład.) W n ad ch o­

d zącą n ied zielę w w iosce naszej odbędzie się p o­

k az gazow y, p o łączo n y z w y k ład em o g azach b o ­ jow ych, k tó ry w ygłosi p. p o ru czn ik K rzeszow ski P o w iato w y K o m en d an t P . W . i W . F .

— Pływaczewo. (Ślub.) W dniu 5 bm . w P a­

pow ie B iskupim odbył się ślub tutejszego n aczel­

n ik a S traży P o żarn ej znanego sp o łeczn ik a p. W ła­

d y sław a K lim ka z p. W an d ą W iśniew ską. M łodej P arze na now ej d ro d ze ży cia życzym y w szelk iej

pom yślności. REDAKCJA.

— Toruń. (Z asąd zen ie przem ytników .) W są­

dzie o k ręg ow y m k arn y m o d b y ła się ro zp raw a p rzeciw k o k o lejarzow i W acław ow i D ąb ro w sk ie­

m u o sk arżo n em u o p rzem y tn ictw o i n ap ad rab u n ­ kow y, o raz p rzeciw żydow i M oritzow i H irszow i.o- sk arźo n em u o p aserstw o .

D nia 15 grudnia 1927 r. strażn ik celny P ierog, jad ąc w n o cy pociągiem tran zy to w y m , zau w aży ł na stacji W ąb rzeźno , jak k to ś p o d ał paczkę z w ag o n u jak iem u ś osobnikow i. P iero g w yskoczył z pociągu co zau w aży ł o d b io rca p aczk i i począł z p aczk ą u- ciek ać. P ieró g p u ścił się za nim k rzy cząc: „S tój bo strzelam !" — co sły sząc u ciek ający , rzucił p aczk ę i z nikł w ciem nościach. G d y P ieróg w rócił z pacz k ą, pociąg tran zyto w y już odszedł, w ięc zw ró cił się do zaw iad o w cy rad ząc się, jak m a odjechać. Z a w iado w ca p o rad ził m u, w siad ł do pociągu to w aro ­ w ego, k tó ry o d ch o d ził do T o ru n ia. P ieróg w siad ł w ięc do tego pociągu, i u lo k o w ał się z p aczk ą, k tó ra zaw ierała 1500 cy g ar niem ieckich, w b u d ce ham ulcow ej. P o k ilk u k ilo m etrach jazdy, w szed ł jak iś osobnik, k tó ry p o w ied ział: — „Jestem k o n ­ d u k to rem !", i starał się w y p ch n ąć z b u d k i strażn i­

k a. W czasie szam o tan ia się osobnik ów w y leciał z pociągu na to. P o p rzy jeźd zie do T o ru n ia. P ie­

róg zam eld o w ał odnośnym w ład zo m o sw ej p rzy­

godzie.

S ąd sk azał D ąb ro w sk ieg o za p rzestęp stw o sk arb o w e n a 355 zł. grzyw ny, lub za k ażd e 20 zł.

jed en d zień w ięzien ia a H irsza na 320 zło ty ch grzy w ny. D ąb ro w sk ieg o z zarzu tu rozboju z b rak u d o ­ stateczn ych d o w o d ó w sąd uw olnił.

— Tczew. (T ragiczne zak o ń czen ie życia). W

ub. ty g o d n iu o d d alił się z d o m u ro d zicielsk ieg o 17- letn i L u cjan K iersk i z D alw in a. M łody czło w iek ten b y ł w jednym tu tejszy m p rzed sięb io rstw ie ja­

ko u czeń zatru d n io n y . N ie spodobało m u się w T czew ie. U k rad ł sw em u ojcu 150 zł i zg in ął z T czew a. T eraz jed nak p rzy szła z P oznania sm utn a w iadom ość, że p ew ien m ło d y człow iek tego sam e­

go n azw isk a i w iek u zo stał znaleziony b ez życia w sw oim pokoju. C zy w y d arzy ło się n ieszczęście, czy też zach o d zi sam obójstw o, jeszcze nie zo stało u stalo n e. R odzice jed n ak p rzy p u szczają, że ro z­

chodzi się w tym w y p ad k u o ich syna.

— Puck. (P rzeciw k o p rzen iesien iu p o w iatu .) D eleg acja m iasta i okolic P u ck a p rzy b y ła w ty ch dniach do W arszaw y ażeby złożyć p ro test lu d n o­

ści n ad m o rsk iej z pow odu p rzen iesien ia sied ziby p o w iatu m o rsk ieg o z P u ck a do W ejh ero w a. D ele- k acja p rzed staw iła p ro test ten m arszałk o w i S ejm u i p rezeso m poszczególnych k lu b ó w sejm ow ych,

— Dobrzewino, (G dzie ch ło piec?) 12-letni Jan D ębe, o d d an y na w y ch o w an ie do p. P aw elczy k a w D obrzew inie, p rzed m niejw . tygodniem p o słan y zo­

stał po zak u p y do K ieln a i d o tąd nie w ró cił. M iał n a sobie m an szestro w e u b ran ie i czarn y p łaszcz;

trzew ik i now e w y so k ie; n a g ło w ie g ran ato w ą czap kę. K to b y coś w ied ział o zaginionym , n iech donie

— Działdowo. (O d ło żen ie ciągnienia lo terja fantow ej.) C iągnienie L o terji F an to w ej T ow . C zyt.

L ud. w D ziałd o w ie na b u d o w ę D om u O św iato w eg o zo stało p rzeło żo n e na d zień 26 i 27 k w ietn ia 1929 r. L osy n ab y w ać m ożna d alej w K om itecie T ow . C zyt. L ud. w D ziałd o w ie o raz w „G łosie W ąb rze­

skim " w cen ie 1 zło ty . K ażd y , póki zapas starczy , w inien k u p ić los!

— Bochnia. (C hłopiec sam obójcą). W p o b liżu B ochni w y d arzy ł się n iezw y k ły w y p ad ek . O to nie jak i N alep ka u czeń 1 k lasy gim nazjum o trzy m aw ­ szy złe św iad ectw o , w o b aw ie p rzed ro d zicam i, rzu cił się pod pociąg, w zam iarze sam obójczym . D esp erata n aty ch m iast odw ieziono do szp itala w K rak o w ie, gdzie w alczy ze śm iercią.

ZAKUPY CZYNIONE W OBCEM MIEŚCIE PRZYCZYNIAJĄ SIĘ DO ZUBOŻENIA

WŁASNEGO MIASTA.

Cytaty

Powiązane dokumenty

miotowych lokali oddane najpóźniej do dnia 31 3. Przed wczoraj odbył się w mieście naszem jarmark kramny oraz na bydło i konie. Wobec pogody jaka panowała przez cały

Kiedy w ubiegłym roku „Żegluga Polska&#34; w Gdyni rozpoczęła organizować wycieczki morskie do krajów skandynawskich, wycieczki te stały się odrazu wielkąi atrakcją sezonu

Tylko kandydaci, którzy otrzymali od Dyrekcji Szkoły zawiadomienie o tem, iż są dopuszczeni do egzaminu wstępnego, mogą przyjechać do Bydgo­.. szczy na swój własny koszt, a

W praktyce oscylują się (nabierają cech) one między radykali ­ zmem społecznym, niewiele różniącym się od syn- dykalizmu socjalistycznego, a wysługują się kapi ­ tałowi..

I właśnie, ponieważ na pierwszem miejscu stoi partja, a potem dopiero państwo i jego dobro, podpala się spokojne umysły obywateli po to, aby w nich wmówić, że walczy

K ażdy dokum ent urzędow y przesyłany pocztą będzie w ym agał pokw itow ania odbioru. D oręczenie przez listonosza odbyw ać się będzie w razie nieobecności adresata

kawych popisów czy to z dziedziny sportu tanecznego czy z dziedziny gim nastyki gastronomicznej, w każdym razie wszystkie one razem wzięte i każda z osobna,

cyjnych w Worniacb wybnchł pożar, który objął kilka baraków. Straż wypuściła więźniów z płonących baraków; w zamieszania 12 więźniów politycznych