Przegląd Filozoficzny — Nowa Seria R. 14:2005, Nr 3 (55), JSSN 1230-1493
Andrzej Leder
Poza metafizykę
W książce Hanny Buczyńskiej-Garewicz
przeplatają się staledwa wątki,
łą czące rekonstrukcje
poglądów poszczególnychmyślicieli.
Pierwszy, napozór bardziej
oczywisty,to powracająca
polemikaz
linearnym, wyrastającymz przy rodoznawstwa pojmowaniem
czasu. „Czaszegara”,
wktórym
punktowechwile
następująposobie,
jednazadrugą,
niełącząc
sięw żaden
sposób,a
jednocześnietworząc
nić,naktórą
nanizane sąwydarzenia,
jakprzekleństwo przewija
sięprzezkolejne strony
pracy,stanowiąc ciąglewyzwanie dlapróbtakiej
konceptualizacji,w
której czasczłowieka
łączyteraźniejszość,przeszłośćiprzyszłość.Drugi
wątek, określający
intelektualnetło wszystkich
rozważań, to obrona metafizyki,rozumianej
jakocałościoweodniesienie
dobytu, dotego, cojest. Obro
na metafizyki
jakoprzeciwstawienie
sięredukcjonizmowiwe
wszelkiejpostaci.
Związek
międzytymi
dwomawątkami
sięga samychkorzeni myślenia filozo
ficznego.
Nietylko
dlatego,że
linearnawizja czasowości, wyrastająca z pozyty
wistycznej
koncepcji
nauki,a
wiecteż poznania,
przynależy donurtu
antymetafi-zycznego w filozofii,
nurtu, któryodczasu Koła Wiedeńskiego próbuje
wmówićludziom myślącym,
że wszelkie pytania wychodzące pozasądy o
faktachsą
nieprawomocne.Problem
jestdużo
starszy. Ujawnia sięon wcałkowicieklarow
ny sposób już
wpamiętnym rozmyślaniu
Augustyna, odktórego
Buczyńska-Ga-rewicz
rozpoczyna swojebadanie. Czas uchwycony
umysłem, jakorzeczywistość, zawsze rozpada
sięnaprzeszłość, której w
sensiefaktycznym niema,
przyszłośćo
podobnymstatusie
iteraźniejszość- ulotny łącznik
dwóchniebytów.
Taaporiastoi w
tak rażącej sprzecznościz podstawowym, przeddyskursywnym doświad
czeniem,
że
sam Augustyn zdaje namz niej
relację, zapisującpamiętne zdanie:
kiedy nie jestem pytany, wiem. Ale kiedy mnie
pytają-
niewiem.Jak
możnaprze
kroczyćtę
paradoksalnąsytuację?
Autorka Metafizycznych rozważań oczasie zwraca się
w stronę
Husserla.Wy-daje się, że rzeczywiście w jego filozofii
szukaćmożna ważnych
wskazówek,po
zwalających wyjść
z
impasu. Być możewarto
ichposzukiwaćnie tylkow
sferzeHusserlowskich
rozważańo
czasie,ale w jądrze
samejmetody fenomenologicz
nej. Wiadomo, że
Husserlbył myślicielem sfery tego,
comożliwe, interesowało
88 Andrzej Leder
goprzede wszystkimbadanie warunków
możliwości zjawisk,
ich realneistnienie
traktowałz
pewnym lekceważeniem,biorącje „w
nawias”.
Wjego myśli wszyst
ko,
comoże być
przedmiotem świadomości,jest-
jakofenomen - dane.
Topo
zwala
oderwać się od pytania
o rzeczywistość,o aktualne
istnienie zjawisk,także
tychprzeszłych, unaocznianych przez
pamięć,czy przyszłych - przewidywanych.
Można
porzucić przygnębiającepytania o
to,gdzie jest teraz
przeszłość, iczym,
jeśli nie granicądwóch
nicości,jestteraźniejszość.
W
świetle przenikania
siękategoriimodalnych, wychodzących
pozato,cotyl
ko realne, przyszłość,
teraźniejszość
i przeszłość sąstale współobecne.A prze
cież
właśnie
oderwanieoddyktatu faktów
przyrodniczych, dyktatu„fizyki” jako tego,
corealne, stanowi
filozoficznysens pozornie
przypadkowego-
jakwiado
mo
wywodzącegosięz układu ksiąg
Arystotelesa- pojęcia „meta-fizyki”
. Dopiero w horyzoncie taknakreślonej metafizycznej
perspektywymogę
za jąć
sięproblemem, który
wcałej
książcewydaje
mi się najbardziejważki,
pro
blememafirmacjipełni czasu, a więc też
pełni istnienia.Przywołując Nietzsche-
ańskąkoncepcję wiecznegopowrotu, Buczyńska-Garewicz stawia problem:
Je
żeli całaprzyszłość iprzeszłośćspotykają
sięw
człowieku, tojak
może onprzy jąć
ten ciężar?Jak można
uwolnić przeszłość odjadu resentymentu,jadu,
który przeznegacjęrozpuszcza
przeszłezdarzenia
iunicestwia
ich sens? Czynie jeste
śmyskazanina Sartre’
owską„ucieczkę
doprzodu”
,owo całkowite zaprzeczenietego,
co było, i- przez
rozumienieczłowieka jako istotowej nicości - otwarcie drogi
dowpełni swobodnego wyboru, wręcz
ustanowieniatego, cochciane,
poza wszelkimdepozytemznaczeń?
Problem ten
odzwierciedla
sięwniezwykle istotnej-
nietylko
dlafilozofii, ale
dla całej współczesnej humanistyki-
dyskusji. Czyinterpretacja
maprowa
dzić do
harmonizacji
znaczeń, czyteż
zawsze musioddać hołd
„zadrze”,
która wszelkąinterpretację
obala i pozbawia spójności?I w
jakisposób
to „oddanie hołdu”
miałoby wyglądać?Wbrew
pierwszemuwrażeniu pytania
teściśle zwią
zane
sąz
problememafirmacji
czasu.Autorka
przytacza jedną ze
współczesnychodsłon tej dyskusji,
nawiązując do sporuHansa
GeorgaGadamera
i Jacques’a Derridy.
Tenpierwszy chce,
byinter
pretacjazawszeodsyłała
do tekstusamego,
którego nielikwidujei niezastępuje, lecz który
pragniezrozumieć.
Ten drugi postuluje taki sposób interpretowania,w
którym procesrozumienia
jestjednocześnie budowaniem
nowegotekstu, zastępującego
stary. Nazywatensposób myślenia dekonstrukcją.
Buczyńska-Ga
rewiczpisze:Ponieważ interpretowany tekst jest zawsze przeszłością wobec interpretacji, mamy tu do czynienia także z kwestią relacji między przeszłością a przyszłością. Derrida prezen
tuje ten sam nihilistyczny stosunek do przeszłości, jaki znaleźliśmy u Sartre’a‘.
1 Hanna Buczyńska-Garewicz, Metafizyczne rozważania o czasie. Wydawnictwo Universitas 2003, s. 238.
Poza metafizykę 89
Można
tenkonflikt
rozumiećjako
spórdwóch hermeneutyk, jednej,
któraza kłada
spójność sensu w procesie interpretacji, i drugiej, odnajdującej leżącą za
wszeupodstawzjawisk
sprzeczność,niesprowadzalną
dożadnej mediatyzującej figury,
sprzeczność,która zmusza
dorozerwania
jawnejtkanki tekstu. Na
począt ku XX wieku najklarowniej
taróżnica strategii interpretacyjnych
ujawniła się wmyśli Diltheya
zjednejstrony, a Freuda - z
drugiej. Wiąże sięjąze
zderze
niemdwóchwielowiekowych tradycji czytania Pisma Świętego. Jedna
to myśl pro
testancka,której
kontynuatoramimająbyć Dilthey
iGadamer, druga
wywodzi sięz żydowskiego
mistycyzmu, którego śladodnaleźć można
w najgłębszych zało
żeniachpsychoanalizy.Jest
to jednocześnie
odsłonanajbardziej
fundamentalnegofilozoficznego sporu o
rolęsprzeczności w bycie.
Czyzjawisko zawsze określone
jestprzez konflikt
sprzecznychze sobąmotywów,polemos,jak chce
Heraklit, czy też, zaParmeni- desem, nicości
niemożna myśleć,
awięc
wszystko ostatecznie da sięsprowadzić
doprzejrzystej harmoniitego,
cojest?
Czy można interpretować Nietzschego
w duchu Parmenidesa?Abstrahowa
nie
od
destrukcji,obecnejwjego dziele,
niejest
typowe. Wtym tkwi wielka
ory ginalność
proponowanegoprzezBuczyńską-Garewiczrozumienia
koncepcji wiecz nego powrotu. Nietzsche jako myśliciel
afirmującypełnię
czasu,pełnię ludzkie
go
doświadczenia, przeciwstawiony Sartre
’owijako nihiliście, zaprzeczającemudepozytowi
przeszłości.Autorka staje po stronie
tak rozumianegoNietzschego.
Czy
niepozostawia to cienia
wątpliwości?Czytana przez
nią myślNietzschego
jestpatetyczną próbą
oderwania się od destrukcyjnego,negatywnegoaspektu
ludzkiejegzystencji,
aspektu, któryon
samnazywa
resentymentem. Czy jednak owakrucjata
niejest
zdeterminowana właś
niegłębokimdoświadczeniemowegoresentymentu? Czy
Nietzsche niezmaga
sięstale
z czymś, co intymnie zna, zwłasnym,
dramatycznie bolesnymi
natrętnympoczuciem
rozpadu inicości życia? Czy
idealizowaniuantycznegoczłowieczeń
stwanietowarzyszywybuchnienawiści
wobec
prawie wszystkiego, cowspółcze
śnietegotragicznego
myślicielaotacza? I
czy wobectegoafirmatywne odczyta
nie mitu
wiecznego powrotu
nie pomija czegośistotnego,
cow
owym przesłaniu jestzawarte?Heglowskim
sposobemrozwiązywania
tego dylematubyło uczynienie
nega
cjipełnoprawnym
członemtriadydialektycznej.
Umieszczająckonstrukcję
Heglaw
polufenomenologicznym,
Sartre uzyskał narzędzie,które pozwoliło mu
abs trahować od tego,
co dane,i w
nicości, jako istocieświadomości, poszukiwać wa
runku
wolności.
Buczyńska-Garewiczwidzi
wtym
nihilizm,który
odrzucawszelką determinację, wszelkąkonieczność,a
więcwszelkąprzeszłość. Sądzęjednak, żew
swojej interpretacjichce połączyć akt,
wktórym człowiek uznajeciężar swojej
przeszłości, uznajewięc determinację przez
to, cojuż
się stało,z innym aktem,
w którym przeszłość afirmuje, a
więcw jakiś
sposóbutożsamiająze swoją wolą.
90
Andrzej LederMówi „tak,
tego chciałem”
zamiast„było
”.
Afirmującpełnięczasu,afirmujebyt,
a następnie czyni siebie samego tego bytu sprawcą.A
przecieżto
dwaróżne
gesty.Czy
można w ogóle
w pełni afirmowaćbyt?I
jeśli ów bytwiąże się zhory
zontem
wszystkich możliwych
czasów,to
czymożna,
wduchutakczytanegoNietz
schego, w pełni
afirmowaćczas
przeszłości? Obejmowaćaktem woli
to,co przy
niósłlos?Autorka
wielokrotnieodwołuje
się do metaforycznegoobrazu „bramy czasu
”, w którymNietzsche
zapisujekoncepcję
spotkaniaprzeszłości
iprzyszło ści.
Wbramie
tejleży pasterz,
duszonyprzez węża. Zaratustra
mówi: trzebawy
plućwęża!
Mato
oznaczaćodrzucenie resentymentu- pozwolić pasterzowi
pod nieść
się iiść.
Aleczy pasterz może
zapomniećczas,
w którym wążgo
dusił?Czy
może
powiedzieć:tak, leżałemwieczność całą zatruty przez
resentyment,tak,
tegochciałem? W imięczego miałby to
powiedzieć?Dostojewski pisze, że
dopókijedno dziecko płacze,
nic niejest zbawione. Na
wiązującdoHeraklita, Emmanuel
Levinas
ujmujetę
myślw
języku filozofii: „My
śleniubyt
jawisię pod
postaciąwojny”2.
Myślmusi więc stale
iw każdej
chwili celować pozaistnienie, w absolutną Inność. A
właściwie zdawać wobec Innego sprawę.W doświadczeniuczasu oznacza to
niemożnośćwiecznego powrotu.
Jed
nakz innego
względu,niżotym
pisze,pod wpływem psychoanalizy,
Pierre Klos-sowski.
DlaLevinasabytujakocałościafirmowaćnie
można.Myśl musi bowiem
przeciwstawiaćsię bezmiernemu
cierpieniu, które istnieniu towarzyszy. Inaczej jej roszczenia, pragnieniejedności i zrozumieniajawią
sięjakozabawna
iluzja.Wtedy
zaśzabiegharmonizacjijestuzurpacją tryumfującej woli. Woli, która
chce usprawiedliwić przeszłecierpienia
i zaprzeczyćswojej zależności od wezwania
Innego. W każdejchwili,
spozateraźniejszości,
przeszłości iprzyszłości,
docho
dzito
wezwanie,na które myśl
odpowiada. Dlategow doświadczeniu
chwili zawszedokonuje
sięprzekroczenie metafizyki w stronę etyki. Etyki,
która stalemusi
rozważać swojąpozycję
pomiędzy afirmacjąniepopadającąw tryumf a ne
gacją,
któraniestaje
sięnihilizmem.
2 Emmanuel Levinas, Całość i nieskończoność, przeł. M. Kowalska, PWN, Warszawa 1998, s. 4.