Zdzisław J. Kijas
"Immaculata Mediatrix"
Salvatoris Mater 3/3, 342-349
2001
R E C E N Z J E 3 4 2
D
o pokaźnej liczby już istniejących czasopism m aryjnych dodać trzeba kolejne, wydawane przez Instytut Teologiczny „Im m a colata M ediatrice”, prow adzony przez Franciszkanów od N iepokalanej, now ą w spólnotę zakonną pow stałą w Italii w roku 1990 z ini
cjatywy franciszkanina konw entualnego ojca Stefano M aria M anel li1. W spólnie ze sw oim w sp ółb ratem zakonnym , ojcem G abriele M aria Pellettieri, ojciec Stefan dał początek nowej form ie życia fran ciszkańskiego, czerpiącej wiele z doświadczenia duchow ego święte go M aksym iliana M . Kolbego, który w latach trzydziestych po w o łał do życia, w Polsce i Japonii, dwa ośrodki maryjne nazwane „N ie pokalanow em ”. Dla ojca M anelli całe doświadczenie ojca Kolbego, zarów no w swoim wymiarze duchowym , jak teologicznym, jest istot ne, poniew aż jedno i drugie odczytane zostało w kluczu maryjnym. „Dlaczego now e czasopismo mariologiczne? - stawia pytanie redak to r naczelny now ego kwartalnika m ariologicznego, ojciec Alessan dro M . Apollonio. Aby obronić „praw dziw ą m ariologię” - odpow ia da - ponieważ cięcia „brzytwy (Ockhama)”, które daje się zauw ażyć
w mariologii ze strony pewnego ockbamismu powracającego do życia, sprawiają, że obserwuje się jansenistyczną redukcję mariologii „do granic poprawnego ekum eni zm u ” (s. 5). Z przyto
czonej w y p o w ie d z i zdaje się więc wynikać n ie d w u z n a c z n ie , że now e czasopismo bę dzie z a in te re so w a n e nie tyle refleksją nad M atką Pana, ile w pierwszym rzędzie jej obro ną przed ew entualnym zamknięciem „w granicach popraw nego eku m enizm u”. Z adanie bardzo ambitne i zarazem niezmiernie trudne, gdy chociażby weźm ie się pod uwagę szeroki zakres tematów. M a jąc świadom ość tego, wydawcy now ego pisma zaznaczają, że ich za m iarem nie będzie bronić całej m ariologii, ale że ograniczą się za sadniczo do apologii tych praw d maryjnych, które są najbardziej za grożone. Czy dają się one nazwać po imieniu? Ależ oczywiście. Jej red a k to r naczelny w ten o to sposób om aw ia je w dziale Finalità („C ele”): Celem czasopisma jest pogłębienie i ukazanie tajem nicy
' „IM M A C U L A T A M E D IA T R IX ”. Rivista In ternazionale di T e o lo g ia M ariana. K w artalnik w y d a w a n y przez Istitu to T e o lo g ic o „Im m acolata M ed ia trice” dei Francescani d e ll’Im m acolata. A n n o I, N . 1 /2 0 0 1 , ss. 1 4 4 .
R edak tor naczelny: о . A lessan dro M . A p o llo n io ; z-ca redaktora naczeln ego: o . S e ttim o M . M a n e lli. A d res redakcji: Frati F ran cescan i d e ll’Im m a co la ta . San tuario del B uon C o n sig lio . P ian o della C ro ce-F rig en to (Av).
Z d zisław J. Kijas O F M C o n v
„Immaculata Mediatrix”
SALVATORIS M A T E RNiepokalanej Pośredniczki w oparciu o podstaw ow e prawdy, zakorze nione w źródłach Objawienia: Piśmie św iętym i Tradycji, które zostały poręczone przez Magisterium Kościoła, wyrażone w refleksji teologicz nej i pastoralnej, duchowości i liturgii, sztuce i literaturze, a w szcze gólności w hagiografii, która ukazuje nam tajem nicę niepokalanej Pośredniczki, jak jej doświadczali i o której uczyli święci, w zm ocnio nej i podtrzym anej przez „sensus fid e i” ludu Bożego, wzbogaconej przez refleksję franciszkańską i kolbiańską (s. 9).
Jeżeli więc de Maria n um q u am satis, to non satis - zdaje się w ynikać z tekstu R edaktora naczelnego - wyłącznie o Jej roli jako N iepokalanej Pośredniczki. To właśnie jest celem pisma, na co w ska zuje czytelnie chociażby sam jego tytuł: pogłębienie i ukazanie prawdy o „N iepokalanej Pośredniczce”. Czyżby oznaczało to, że praw da ta nie budzi już teologicznego sprzeciwu, tylko potrzebę dodatkow ych rozjaśnień i obrony? A utor wyzywa i prow okuje. M usi sobie jednak zdawać sprawę z tego, że jest to rodzaj wyzwania, który sprawia, że czytelnik zapyta: „Czy Ty, autorze, chcąc bronić, tzw. „praw dziwej” mariologii, nie oddalasz się tym samym od nauki M agisterium Ko ścioła?” Pierwsza - przyznam, że pow ierzchow na - reakcja na sło w a z Editoriale jest prosta. C hciałoby się rzec: „Lekarzu, ulecz sa m ego siebie”. A utor atakuje współczesnych mariologów, że ich p o szukiwania prow adzą do jansenistycznej redukcji mariologii „w gra
nicach poprawnego eku m en izm u ”, ale czy sam nie zacieśnia jej do
jednego tylko tem atu - do kwestii pośrednictw a, pozostawiając, czy też zapom inając o innych, rów nie w ażnych i aktualnych tem atach m ariologicznych? Protestuje przeciw ko upraszczaniu mariologii, ale czy sam nie prezentuje p o d o b n y ch uproszczeń? Przypatrzm y się chociażby źródłom , którym i - w edług redaktora - należy się posłu giwać w celu pogłębienia i ukazania wskazanego tem atu. Istotnie, w ym ienia ich wiele: Pismo święte i Tradycję, poręczone przez M a gisterium Kościoła, refleksję teologiczną, liturgię, sztukę, literaturę, lecz z tekstu wynika wyraźnie, że najważniejszym dla niego źródłem refleksji w m ariologii jest życie św iętych. W takim przek o n an iu utwierdzają nas słowa Editoriale: Tajemnica Niepokalanej Pośrednicz
ki, przeżyta przez Świętych - pisze - staje się rzeczywiście szkolą praw dziw ej wiary, odznacza się inteligencją i doświadczeniem wiary na najwyższych poziomach życia łaski uświęcającej, która unosi i prze mienia, upodabnia i utożsamia z M atką Bożej łaski (s. 9).
Wierzymy, że święci pełnią w ażną rolę w zgłębianiu tajem nic wiary, ale czy sugerowanie, jakoby ich teksty przewyższały inne źró dła refleksji teologicznej nie jest pew ną przesadą? H istoria zna
bar-Zdzi sł aw J. K ij as O F M C o n v 3 4 4
dzo wielu świętych, ale nie zna żadnego, który byłby wyniesiony do chw ały ołtarzy wyłącznie ze względu na samą naukę. Jeżeli Kościół ogłasza ludzi błogosław ionym i lub świętym i, czyni to dlatego, że przekonał się, iż w całym swoim życiu odznaczali się ewangeliczną dobrocią, płom ienną miłością i nieskazitelną czystością wiary. Z apy tajmy jednak, jakich świętych m a na myśli ojciec A. M . Apollonio? N ie jest ich wielu, raczej m ało, zaledwie czterech: św. Ludw ik Gri- g n io n de M o n tfo rt (1 6 7 3 -1 7 1 6 ), św. M aksym ilian M aria Kolbe (1894-1943), bł. Ildefons kard. Schuster i sługa Boży o. Gabriel M . Allegra. Dwaj pierwsi należą do świętych znanych w całym Koście le i poza nim, kult dw óch następnych m a charakter raczej lokalny. Ponadto w przypadku żadnego z nich Kościół nie wypow iedział się wyraźnie, że utożsam ia się w zupełności z jego nauką i że odtąd jest on a nauką obowiązującą wszystkich wiernych. W trakcie prac p o przedzających ich kanonizację stw ierdzono jedynie, że nic, czego uczyli, nie było w sprzeczności z nau k ą Biblii i przepow iadaniem Kościoła. Zapytajmy też, dlaczego ojciec Apollonio, redaktor naczel ny pisma, pom ija wcześniejszych świętych, zatrzymując się na jed nym z przełom u XVII/XVIII i trzech z X X wieku? Dlaczego nie sięga d o innych wielkich synów Kościoła, wyniesionych do chwały o łta rzy? Czy dla wygody, czy z niewiedzy? A może wymienieni właśnie święci są najważniejsi w jego sprawie i przywołanie ich jest jedynie p o dan iem argum entu na swoją korzyść, nie zaś bezinteresow nym w skazaniem źródeł poznaw czych? W ydaje się, że przypuszczenia nasze są słuszne.
Pozostaw m y jednak Editoriale i przejdźm y do sedna sprawy, a konkretnie do głównego artykułu pierwszego num eru kw artalni ka, k tó ry m jest tekst ojca P iotra D am iana M . Fehlnera, członka w spólnoty zakonnej, wydającej pismo. Tytuł artykułu ojca D am iana jest dość znaczący - M ater et Magistra Apostolorum . Ponieważ jest on artykułem program ow ym - jak zaznacza redaktor pisma - dlate go został zamieszczony w podwójnej wersji: angielskiej (oryginalnej) 1 w tłum aczeniu włoskim 2. Jeżeli jego teologiczna ranga jest tak w y soka, należy przypuszczać, że znajdziemy w nim wszystko to, o czym we wstępie pisał Editoriale. Trzy spraw y wysuwają się na pierwszy p lan: źród ła teologicznej refleksji w m ariologii, szeroko opisane w słowie od redaktora, prom ow any obraz M aryi oraz zadania teo loga. Rozważmy krótko każdą z nich.
2 W p ie rw szy m n u m erze k w artaln ik a „Im m acu lata M e d ia tr ix ” z a m ie sz c z o n e z o sta ły trzy artykuły: PETER D A M I A N M . F E H L N E R , M a te r e t M a g istra
A p o s to lo r u m (ss. 1 5 -9 5 ); B R U N E R O G H E R A R D IN I, L a C orred eiizio n e d i M aria.
1. Kwestia źródeł teologicznej refleksji
W dobie dialogu ekum enicznego, który nie jest ja k im ś tylko
„dodatkiem ”, uzupełnieniem tradycyjnego działania Kościoła. Prze ciwnie, należy on w sposób organiczny do całości jego życia i działa nia i w konsekwencji winien tę całość przenikać i z niej wyrastać jak ow oc ze zdrowego i kwitnącego drzewa, które osiąga pełnię życia (Jan
Paweł II, Ut un u m sint, 20), Pismo święte i Tradycja mają szczegól nie ważne znaczenie. Jan Paweł II mówi, że Pismo święte jest regu łą postępow ania i teologicznej refleksji (por. Ut un um sint, 5). Jako teolog o długim i pięknym doświadczeniu ojciec Fehlner wie dosko nale, że także i teksty kościelnego M agisterium , teologów itd. p o siadają nie mniejszą wartość. Czy z niej korzysta? Bynajmniej. O d wołuje się natom iast przede wszystkim do Sermones św. Bonaw en tury, jako jednego z podstaw ow ych źródeł swoich rozw ażań3. Tra
dycyjne ty tu ły m aryjne, jak „M agistra”, „D octrix”, „ lllu m in a trix A postolorum ” - pisze - są szczególnie bliskie wielkiem u D oktorow i Kościoła, jak pokażem y w dalszej części niniejszego studium (s. 57,
przypis 5).
O dkrycie dla teologii Sermones św. B onaw entury jest spraw ą bardzo ważną. Już od dłuższego czasu zauważamy coraz szersze za interesow anie się tą form ą nauczania D oktora Serafickiego. M noży się też liczba prac, om aw iających zarów no sam fenom en średnio wiecznego kazania, jak rów nież jego charakter oraz autorytet d o k trynalny - w ogólności i u Bonaw entury4. Owszem, m ożna ich nie czytać, m ożna nie czytać też i innych prac teologicznych, autorów
gen eraln a Sióstr F ran ciszkan ek o d N iep o k a la n ej - L a „ R egola B o lla ta " nella
leg isla zio n e d e lle S u o re F rancescane d e ll I m m a c o la ta(ss. 1 0 7 -1 3 3 ). Znajduje się w nim p o n a d to kilka krótkich recenzji sześciu książek. N a p oczątk u redakcja pism a zam ieściła L a lette ra d i a p ro u a z io n e e d i p la u so d e ll’O r d in a r io d e l lu o g o
S. E. M o n s. S a lva to re N u n n a r i, A rc iv e sco v o d i S a n t’A n g e lo d ei L o m b a r d i, C o n za , N u s c o e B isaccia (ss. 3 -4 ).
3 A ż w 5 6 przypadk ach (na o g ó ln ą liczb ę 75 przypisów ) autor o d sy ła czyteln ik a d o pozycji św. B onaw en tury, z te g o aż 3 4 razy d o S erm o n es.
4 O to ty lk o n ie k tó r e prace d o ty c z ą c e ś r e d n io w ie c z n e g o p r z e p o w ia d a n ia : J. LECLE RCQ , Predicare n e l M e d io e vo , Jaca B ook, M ilan o 2 0 0 1 (oryginała ukazał się w 1 9 4 6 r.); D e l ’h o m é lie a u se rm o n e: H isto ire d e la p ré d ica tio n m é d iéva le. A ctes du co llo q u e intern ationale de L ouvain -la-N euve, 9 -1 1 juillet 1 9 9 2 , red. J. H A M E SSE , X . H E R M A N D , Institut d ’È tude M éd ié v a les, L o u v a in -la -N eu v e 1 9 9 3 ; L a p r é d ica tio n a u X lII-e siècle en F rance e t Ita lie , V ariorum 1 9 9 3 ; L a
p red ica zio n e d ei fra ti dalla m e tà d e l’2 0 0 a lla fin e d e l’3 0 0 .Atti del X X II C o n v eg n o in tern a zio n a le, A ssisi 1 3 -1 5 o tto b re 1 9 9 4 , C en tro Italiano di Studi su ll’A lto M ed io e v o , S p o leto 1995 ; M ed ieva l S e rm o n e s a n d Society: Cloister, C ity, U niversity. P ro ceed in g o f In tern a tio n a l S y m p o sia at K alam azoo and N e w York, red. J. H A M E S S E , B. M . K IE N Z L E , D . L. S T O U D T , A. T. T H A Y E R , F éd éra tio n In ter n a tio n a le d e s In stitu ts d ’É tu d es M é d ié v a le s , L o u v a in -la -N e u v e 1 9 9 8 ;
Z dzisław J. K ij as O F M C o n v 3 4 6
daw nych i współczesnych, ale czy wówczas nie grozi ryzyko m inię cia się z praw dą, gdy przypisze się im przesadną wartość teologicz ną albo przeniesie na teren spekulacji dogmatycznej sform ułow ania charakterystyczne dla teologii duszpasterskiej ? Editoriale tymczasem zap ew n iało jednak, że praw d y m ariologiczne będą zakorzenione
w źródłach Objawienia - Pismo Święte i Tradycja - które zostały p o ręczone przez Magisterium Kościoła itd. M oże o. Fehlner nie czytał Editoriale?
Darem nie szukać w artykule poważnej egzegezy tekstów biblij nych, wnikliwej analizy wypowiedzi M agisterium , szerokiej i tw ór czej debaty uwzględniającej opinie innych teologów, odw ołania się do tekstów liturgicznych itd., a przecież o tym wszystkim zapewniało
Editoriale. Zam iast tego autor obficie cytuje wcześniejsze swoje p u
blikacje5, które niewątpliwie są ważne, ale któż może być obiektyw nym adw okatem w swojej sprawie? Sermones, które stanow ią p o d staw owe, jeśli nie jedyne źródło refleksji dla autora artykułu „M a ter et M agistra A postolorum ”, nie należą tymczasem do podstaw o wych tekstów teologicznych Serafickiego D oktora. Słusznie więc pisał J. G. Bougerol, że w swoich Sermones „św. Bonaw entura nie zamie rzał przeprow adzać wykładu akadem ickiego”6. Były one raczej ro dzajem teologii pastoralnej, stąd też bezkrytyczne korzystanie z nich w teologii dogmatycznej wymaga dużej rozwagi i musi zostać wsparte tekstam i stricte teologicznymi7. O d tego nie m ożna uciec.
2. Obraz Maryi
Z am iarem o. Fehlnera jest krytyka. Prezentując m ariologię Ser
m ones, a u to r krytykuje p o śred n io w spółczesnych m ariologów za
wiele spraw, które mniej lub bardziej wyraźnie zostają zaznaczone w tekście. Pisze bow iem : W o sta tn im czasie ortodoksja m aryjna
w d u żym stopniu została zdeterm inow ana przez swego rodzaju p o prawność czy też przez teologię, określoną powszechnie jako mario- logia, chociaż począwszy od Soboru Watykańskiego II i później,
nie-L’a v è n e m e n t des m a îtres d e la Parole. L a p réd ica tio n à Paris a u XI11-e siècle, t. 1-2,
Institut d ’É tu d es A u g u stin ien n es, Paris 1 9 9 8 ; A r te s p ra e d ic a n d i, red. M . G. B R IS C O N E , B rep o lis, T u rn h ou t 1 9 9 2 ; T h e S e r m o n , red. B. M . K IE N Z L E , Brepolis, T urnout 2 0 0 0 .
5 N a 74 przypisów , 16 razy autor o d sy ła czytelnika d o sw o ich w cześniejszych prac. 6 S. BO N A V E N T U R A E , Serm ones dom inicales, red. J. G. BO U G ERO L, Grottaferrata
1 9 7 7 , s. 1 0 9 .
7 N a tem a t m ariologii św. B on aw en tu ry zob . m . in. H . GRAFF, M ary. A H is to r y
o f D o c trin e a n d D e v o tio n , t. 1 : F rom teh B egin n in g s to th e E ue o f th e R e fo r m a tio n ,
którzy woleliby używ ać określenia „mariałogia”. Drobiazgowe w ykła dy, nierzadko bardziej rozpalone niż oświecające, skoncentrowały się na ważności, podstaw ow ej zasadzie i relacji, jaka istnieje pom iędzy mariologią i resztą teologii (s. 56).
Przede wszystkim jednak krytykuje ich, że nie przyjmują M aryi za sw oją Magister i że zgłaszają w ątpliw ości w odniesieniu do Jej pośrednictw a. N o , dobrze. Ale czy m ożna zapytać, czy autor chce nawiązać z nimi poważny dialog? Czy zamierza z nimi o tym roz mawiać? W Editoriale zostało przecież jasno powiedziane: W okre
sie dialogu, pluralizm u i tolerancji brakuje w rzeczywistości prawdzi wego dialogu m iędzy teologami. Wielu z nich (chociaż, oczywiście, nie wszyscy) preferuje „kłócić się” z M agisterium, zam iast „kłócić się” m iędzy sobą (s. 13). Jest to w yraźna sugestia, że now y kw artalnik
m aryjny pragnie szerokiego dialogu teologicznego. Pytanie jednak, czy o. Fehlner otw arty jest na taki dialog? W arto postaw ić takie pytanie, poniew aż, jak zauważyliśmy już wcześniej, nie zawsze i nie wszystkie zapew nienia Editoriale znalazły odzew w artykule progra m ow ym , który wyszedł spod pióra amerykańskiego teologa. Czy tym razem jest inaczej?
Czytamy: Nieszczęśliwe konsekwencje, jakie wynikają z nieprzy-
jęcia M aryi jako „Mater et Magistra A postolorum ” - pisze o. Fehl
ner - odrzucenie Magisterium Kościoła na korzyść (nauki) wydziałów
teologicznych, czego konsekwencją jest ideologizacja wiedzy albo se kularyzacja intelektu zam iast jego uświęcenie, a wyrażając się in ny m i słowy, adoracja osobistych sposobów i upodobań intelektualnych, a rów nocześnie niepoham ow ane pragnienie różnych doświadczeń pseudom istycznych (s. 95).
A utor chce popraw ić ich myślenie. To bardzo dobrze. Ale jaką m etodą? Jakim i środkami? Czy rzeczywiście o myślenie m u chodzi, o m ąd rą dyskusję? Rzecz w ątpliw a. Z drugiej strony, co człowiek pocznie, skoro tak widzi świat? Przecież nie krytykuje na rozkaz! Skoro uważa, że współczesna teologia i wiedza, wydziały teologicz ne i inne ośrodki naukow e cierpią z po w o d u ideologizacji wiedzy albo sekularyzacji intelektu, dialog wydaje się być bardzo trudny, a m oże wręcz niemożliwy. N aw et gdyby został przyjęty, byłby bar dzo uciążliwy, artykuł bow iem jest bardziej rodzajem konferencji ascetycznej niż poważnym głosem w toczącej się debacie teologicz nej, która dotyczy osoby M aryi.
Zdzi sł aw J. K ij as O F M C o n v
3. Zadania teologa
3 4 8Fides querens intellectum - oto zadanie teologa. To jego p o w o
łanie i zadanie. Pisał o tym już św. Anzelm z C anterbury (1033- 1109): Pragnę w jakikolwiek sposób zrozum ieć prawdę Bożą, w k tó
rą wierzy i którą kocha serce moje; nie po to bowiem chcę rozumieć, abym wierzył, lecz wierzę, aby rozumieć. Ojciec Piotr Dam ian zdaje
się widzieć nieco inaczej zadanie teologa. Kiedyś teologowie i inte lektualiści odkrywali now e tw arze Kościoła, o. Fehlner proponuje tymczasem, aby współcześni teologow ie zerwali raczej z tą tradycją i przyjęli biernie naukę przeszłości. Czy tym samym nie podw aża się ich tożsamości? Jak w wielu dziedzinach, także i dla teologa, praca in te le k tu a ln a jest p o d staw o w ą rzeczyw istością. W niej szuka on po tw ierdzenia swej społecznej i eklezjalnej pożyteczności. O na go przekonuje, że nie jest pasożytem w Kościele, ale m a do spełnienia w ażne i pożyteczne zadanie. W ywiera ogrom ny wpływ na jego p o czucie godności.
Teolog pracuje, zgłębiając tajemnicę wiary. Jest to pow ażny wysiłek, absorbująca praca nad lepszym i głębszym poznaw aniem objawiającego się Boga, tajem nicą M aryi, m isterium Kościoła, p o stępow aniem człowieka. Czy nasz amerykański teolog zakłada taki wysiłek? Co do tego są pow ażne wątpliwości, zwłaszcza gdy czyta się jego słowa: Dziewica M aryja - pisze - jest nie tylko i nie w yłącz
nie przedm iotem refleksji teologicznej, który dałaby się zestawić, mniej lub bardziej, z innym i składow ym i częściami teologii. N ie tylko „stu d iu je m y ” Maryję, ale przede w szystkim jesteśmy studentam i Maryi, aby dopiero później być studentam i teologii, to jest Chrystusa i Ojca.
N asza teologia, aby o d w o ła ć się do pięknego wyrażenia bł. Jana
D unsa Szkota, Doktora Subtelnego i Maryjnego, jest teologią o pro filu m aryjnym (una teologia marianizzata), ponieważ, będąc M atką Boga, M aryja jest pierwszą nauczycielką: „Mater et Magistra Aposto lo ru m ” i dlatego, „Magistra o m n iu m theologorum ”. W takim więc stopniu, w jakim nasza teologia pozostaje pod jej opieką i k o n te m pluje to, co kontem pluje Ona, m ożem y odnieść do siebie tytu ł teolo g ów (ss. 56-57).
Zastanawiający jest ten sposób myślenia. Fides quaerens m a ustą pić miejsca fides acceptans, spojrzeniu duchow em u, afirm atyw nem u, osobistem u, pełnem u kontem placji. Tak więc ufność ma zająć miej sce rozum u pytającego, który szuka wyjaśnień i rozum ow ych argu m entów. Bardziej niż „studiow ać” M aryję, teolog ma przyjąć status stu d e n ta , k tó ry bez zastrzeżeń przyjm uje Jej słow a, poniew aż to
w łaśnie O n a jest najw ażniejszą jego M ater et Magistra. D o p iero wówczas - wyraźnie sugeruje autor - teolog nazywać się może praw dziwym teologiem. Myślę, że ojciec Fehlner upraszcza spraw ę, gdy sugeruje, że w tożsam ości teologa naśladowanie cenniejsze jest od
quaerens. Czyżby au to r chciał zmienić dotychczasow e rozum ienie
pracy teologa? Czyżby chciał zrezygnować z pytającego rozum u rzu cając go w objęcia wiary, bezkrytycznie przyjmującej wszystkie orze czenia? Zapytajm y więc autora, jak zdefiniowałby pojęcie „teolog” ? N a czym polega jego powołanie?
N ie zam ierzam tutaj rozstrzygać tego pytania. Chcę tylko p o wiedzieć, że jest on kimś więcej niż wiernym uczestniczącym w nie dzielnej Eucharystii, i inne są jego zadania, niż biskupa pełniącego posługę rządzenia w Kościele Bożym. Jeżeli teolog zapom ina o swojej „inności”, przestaje być teologiem i nie spełnia tego zadania, jakie powierzył m u Kościół. Czasy dzisiejsze potrzebują praw dziw ych teo logów, aby stare problem y i sprawy przemyśleć na now o, przyjąć lub odrzucić propozycje różnych osób lub środowisk. W iara nigdy nie pozwoli człowiekowi zasnąć (spocząć na laurach), ale będzie od niego wym agała ciągłego jej pogłębiania i poszerzania - w rów nym stop niu poprzez rozum , jak i pobożność. Nie m ożna więc u początku drogi teologa przeciw staw iać „studiow ania” i „bycia stu d en tem ”. Teolog jest na tyle studentem , na ile poznaje tajemnicę Najwyższe go, która go olśniła, zachwyciła i uczyniła go swoim uczniem.
Zatrzym am się w tym miejscu. N ie ukrywam , że obok tych kry tycznych uwag, zarów no w artykule ojca Fehlnera, jak i w pozosta łych tekstach zam ieszczonych w now ym k w artaln iku m aryjnym , m ożna znaleźć wiele ważnych i aktualnych tematów. Powróćm y jesz cze raz do Editoriale, w którym czytamy: N o w e czasopismo sytuuje
się w obszarze p o w a żn ej (qualificata) refleksji, sko ncentrow an ej w pierw szym rzędzie na N iepokalanej Pośredniczce w Jej wym iarze teologicznym, w obszarze przede w szystkim soteriologii i eklezjologii, liturgii i mistyki, historii i duszpasterstwa, wykorzystując w tym celu w kład teologów i naukow ców różnych dziedzin wiedzy teologicznej i interdyscyplinarnej, integrując je powoli z tem atam i franciszkańskimi i kolbiańskim i (s. 6).
Należy mieć nadzieję, że kolejne num ery pisma będą w jeszcze większym stopniu odpow iadały tego rodzaju zam ierzeniom , które w artykule program ow ym pierwszego num eru nie ujawniły się w ca łej pełni.