• Nie Znaleziono Wyników

Mechanizm rozwoju paleoantropologii w świetle historii Człowieka z Piltdown

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mechanizm rozwoju paleoantropologii w świetle historii Człowieka z Piltdown"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Bernard Hałaczek

Mechanizm rozwoju

paleoantropologii w świetle historii

Człowieka z Piltdown

Studia Philosophiae Christianae 19/1, 53-81

(2)

S tu d ia P h ilo s o p h ia e C h r is tia n a e A T K

19(1983)1

BERNARD H A Ł A C Z E K

MECHANIZM ROZWOJU PALEOANTROPOLOGn W ŚWIETLE HISTORII CZŁOWIEKA Z PILTDOWN

I. W prow adzenie. II. H is to r ia C z ło w ie k a z P iltd o w n . II I. C z ło w ie k z P iltd o w n w e r y f i k a c ją tr z e c io r z ę d o w e j k o n c e p c ji a n tr o p o g e n e z y . IV . Człow iek z P iltd o w n w e r y f i k a c ją k r a n i a l n e j k o n c e p c ji a n tro p o g e n e z y . V. A u str a lo p ith e c u s d e m a s k a to r e m C z ło w ie k a z P iltd o w n . V I. U w a g i

k o ń c o w e .

I. WPROWADZENIE

Od 1913 do 1953 r. poczesne miejsce w ram ach przyrodni­ czej nauki o przeszłości człowieka zajmowała forma kopalna, która była celowo spreparow anym fałszerstwem: Eoanthropus

dowsoni z Piltdown. Fakt niewątpliwie naukę kom prom itu­

jący. Lecz zarazem naukę pouczający, a historyka czy filozo­ fa nauki wręcz fascynujący. Pouczający, gdyż z pokaźnego re­ jestru naukowych pomyłek spraw a Piltdow n — jak chyba żad­ na inna — uwrażliwia naukę na problem atykę wielorakich uwarunkowań jej ocen i tez, uświadamia jej zatem koniecz­ ność ustawicznej saimorefleksji i sam okrytyki. A fascynujący dlatego, że z perspektyw y znanej już praw dy zupełnie nie­ prawdopodobnym w ydaje się, by naw et wielce wyrafinow a­ ny falsyfikat zmylić zdołał tak liczne grono znakomitości nau­ kowych. Zdecydowanymi zwolennikami „odkrycia” z Piltdown byli przecież: R. Broom, W.K. Gregory, A. Keith, F.H. Osborn, G.E. Pilgrim, G. Sergi, E.G. Sm ith L Po początkowych w aha­ niach dołączają do nich M. Boule 2 oraz Th. M ollison3. W tym ­ że gronie znajduje się w 1922 r. również późniejszy k ry ty k

1 Por. G .S. M ille r: T h e ja w o f th e P iltd o w n M a n , „ S m ith s o n ia n M i­ scellaneous C o lle c tio n s ” 65 (1915) 12: 1— 31. T e n ż e : T h e c o n tr o v e r s y o v e r h um an „ m iss in g l i n k s ”, „ T h e S m ith s o n ia n R e p o rt f o r 1928”, W a s ­ h in g to n 1929: 413—465. 2 M. B oule: L e s h o m m e ś fo s sile s. E lé m e n ts d e p a lé o n to lo g ie h u m a in e , M asson, P a r i s 1923; 172— 174. 3 Th. M o lliso n : P h y lo g e n ie d e s M e n s c h e n , B o r n tr a e g e r , B e r lin 1933: 69.

(3)

autentyczności eoantropa, A. Hrdlicka 4. O. Abel zgłasza w ąt­ pliwości jedynie odnośnie tego, czy Eoanthropus jest najbar­ dziej prym ityw ną, lecz nie w ątpi w to, że jest najstarszą for­ mą człowieka s. Natomiast H. W einert broni jeszcze w 1954 r, tezy o wielkiej prymitywności i starożytności Człowieka z Pil­ tdown 6.

W bogatej literaturze na tem at fałszerstwa z Piltdown zgod­ nie podkreślane są dwie sprawy. Po pierwsze, fałszerzem m u­ siała być osoba dysponująca i wiedzą, i kwalifikacjami, i ma­ teriałem paleontologa. Ale, po drugie, naw et wyjątkowo wy­ soki kunszt preparatora „odkrycia” nie zdałby się na wiele, gdyby nie trafił na bardzo podatne podłoże teoretycznych po­ glądów w sprawie ewolucji człowieka. Innym i słowy: doko­ nanie fałszerstwa umożliwiła swoista teoria antropogenezy. Ten dla nauki z pewnością najciekawszy aspekt sprawy P ilt­ down został trafnie dostrzeżony, dotąd jednak — w ydaje się — z należytą źródłowością nie rozpracowany, i — co waż­ niejsze — w refleksji nad mechanizmem rozwoju paleoantro­ pologii praw ie zupełnie nie wykorzystany.

Podejm ując próbę takiego opracowania i w ykorzystania hi­ storii Człowieka z Piltdown wypadałoby może podjąć rów ­ nież pytanie o autora fałszerstwa, tym bardziej że właśnie ono przyczyniło się w ostatnim okresie do ponownego oży­ wienia dyskusji nad sprawą Piltdown 7. Ponieważ wszakże py­ tanie o sprawcę przestępstwa sprzed 60-ciu lat naw et krym i­ nalistyka tylko niechętnie podejmuje, a nauka jako taka wca­ le się nim nie interesuje, dlatego w niniejszej pracy nie bę­ dzie ono rozważane. Jako ciekawostkę moiżna jedynie dodać, że do grona poważnie podejrzanych weszli ostatnio W.J. Sol- las i P. Teilhard de Chardin.

II. HISTORIA CZŁOWIEKA Z PILTDOWN

Wiosną 1912 r. Charles Dowson, geolog z zamiłowania i praw nik z zawodu, przedłożył kustoszowi Brytyjskiego Mu­

4 A . H r d lic k a : T h e P iltd o w n ja w , „ A m e ric a n J o u r n a l o f P h y s ic a l A n th ro p o lo g y ” 5 (1922) 346.

5 О. A b e l: D ie S te llu n g d es M e n s c h e n im R a h m e n d e r W ir b e ltie r e , F is c h e r, J e n a 1931: 41— 44.

8 H . W e in e rt: Z u r a n g e b lic h e n L ö s u n g d e s P iltd o w n -P r o b le m s , „ Z e i­ ts c h r if t f ü r M o rp h o lo g ie u . A n th ro p o lo g ie ” 46 (1954) 304— 315.

7 P o r. L. B. H a ls te a d : N e w lig h t on th e P iltd o w n h o a x'!, „ N a tu r e ” 276 (1978) 11— 13. S t. J. G o u ld : T h e P iltd o w n c o n sp ira c y , „ N a tu r a l H i­ s to r y ” 89 (1980) 8: 9— 28.

(4)

zeum Przyrodniczego, Sm ith WoodwardoWi odkryte na żwi­ rowisku w Piltdown szczątki kopalne ludzkiej kości czołowej

: ciemieniowej. W rezultacie natychm iast wszczętych dalszych poszukiwań znaleźli Dowson i Woodward dw a inne frag­ menty ludzkiej kaloty oraz fragm ent praw ej żuchwy z dwo­ ma zębami trzonowymi o wyraźnie prym ityw nych, współcze­ sne małpy człekokształtne przypominających cechach morfo­ logicznych. Takimi cechami odznaczał się również luźny dol­ ny kieł, odkryty przez Teilharda de Chardin w sierpniu 1913 r. Ponadto w styczniu 1915 r. natrafił Dowson w innym, od pierwszego znaleziska o 3,5 km. oddalonym miejscu (tzw. P il­ tdown II) na morfologicznie podobny zestaw, mianowicie na szczątki kopalne ludzkiej kości czołowej i potylicznej oraz małpi ząb trzonowy przypom inający trzonowce wcześniej od­ krytej żuchwy.

Towarzysząca tym odkryciom fauna (szczątki mastodonta, stegodonta, południowego słonia, nosorożca, wielkiego bobra, hipopotama, jelenia, konia) poświadczała wysoki, co najm niej dolnoplejstoiceński, a może naw et plio-plejstoceński wiek isto­ ty z Piltdown. Tak więc Dowson i Woodward mogli z uza­ sadnieniem twierdzić, że najstarszą dotąd poznaną form ą czło­ wieka kopalnego był żyjący na terenie dzisiejszej Anglii osob­ nik o wielkiej, typowo już ludzkiej mózgoczaszce, lecz jeszcze prymitywnej, gdyż w yraźnie małpiej szczęce. Dwie inne wów­ czas znane form y kopalnych hominidów, dolno- lub środko- woplejsioceński Pithecanthropus i gomoplejstoceński Homo

neandertalensis, odznaczały się natom iast jeszcze stosunkowo

prymitywną, bo w części czołowej spłaszczoną mózgoczaszką, a już progresywnie w kierunku ludzkim rozw iniętą szczęką. Obie te form y przynależały zatem, zdaniem Dowsona i Wood- warda, do już biologicznie zdegenerowanyćh i bezpotomnie wymarłych grup kopalnych hominidów. Pośrednikiem między małpami kopalnymi środkowego trzeciorzędu i współczesnym człowiekiem mógł być tylko wyposażony w silnie wysklepione czoło, choć posiadający jeszcze prym ityw ną żuchwę Eoanth­

ropus 8.

Teza o kluczowej pozycji eoantropa w rodowodzie człowie­ ka zyskała zaskakująco dużą, w żadnym jednak okresie pow­ szechną aprobatę. Pierwsze zastrzeżenia pod adresem słusz­

8 C harles D o w so n , A r t h u r S m ith W o o d w a rd : O n th e d is c o v e r y ó f a p a la eo lith ic s k u ll a n d m a n d ib le in a fl in t - b e a r in g g r a v e l o v e r ly in g t h e W ea ld en (H a stin g s B e d s ) a t P iltd o w n , F le tc h in g (S u s s e x ), „ Q u a r ­ te r ly J o u r n a l o f t h e G e o lo g ic a l S o c ie ty ” 59 (1913) 117— 151.

(5)

ności diagnozy Dowsona i Woodwarda w ynikały przy tym z uzasadnianego wyłącznie racjam i morfologicznymi przeko­ nania, że odkryte w Piltdow n fragm enty są pozostałością dwóch taksonomicznie od siebie różnych osobników. Zdecydowanymi wyrazicielami tego przekonania byli A. H rd lick a9, G. S. Mil­ ler 10, M. R am strö m 11, a zwolennikami również H. Friede- r is c h 12, i E. W e rth 13. Ten ostatni nie wykluczał naw et — już w 1928 r. — możliwości, że żuchwa z Piltdow n jest po prostu falsyfik atem 14. Późniejszy wzrost zastrzeżeń bazował głównie na nowych zdobyczach paleontologicznych, w świetle których coraz mniej prawdopodobną staw ała” się możliwość istnienia w przeszłości istoty o ludzkim mózgu a małpiej szczęce.

Niemożliwość „logicznego” włączenia eoantropa w rodowód człowieka potęgowała niewątpliwie krytycyzm w odniesie­ niu do odkrycia z Piltdown. Nadal niemniej za jego auten­ tycznością, zarazem zaś za przynależnością żuchwy i mózgo- czaszki do jednego, i to ludzkiego osobnika przemawiały trzy, od 1913 r. wielokrotnie podkreślane fakty: 1) fakt geogra­ ficzny: terenów europejskich nie zamieszkiwała w okresie plio-plejstoceńskim żadna wielka małpa człekokształtna; 2) fakt geologiczny: żuchwa i mózgoczaszka w ykazują ten sam sto­ pień fosylizaeji i zniszczenia; 3) fakt morfologiczny: powierzch­ nia żucia żębów eoantropa starta jest w charakterystyczny dla współczesnego człowieka sposób.

Z powyższymi „faktam i” rozprawiono się definitywnie dopiero w połowie lat pięćdziesiątych. Korzystając z udo­ skonalonych zdobyczami fizyki i chemii metod badań stw ier­ dzono bowiem, że: 1) ani fragm enty eoantropa, ani tow arzy­ szące im szczątki fauny i artefakty nie pochodzą z Piltdown, lecz z różnych innych stanowisk; 2) sugerujące wysoki wiek brązowawe zabarwienie fragm entów kostnych eoantropa zo­ stało roztworem dwuchromianu potasu sztucznie wywołane; 3) typowo małpie — orangutana lub szympansa — zęby zo­

9 A. H r d lic k a : T h e s k e le ta l r e m a in s o f e a r ly m a n , S m ith s o n ia n I n ­ s titu tio n , W a s h in g to n 1930: 65— 90.

10 G. S. M ille r: T h e ja w ... j.w . (odn. 1.)

11 M. R a m s trö m : D e r P iltd o w n - F u n d , „ B u lle tin of t h e G eo lo g ica l I n ­ s t it u t o f U p s a la ” 16 (1919) 261— 304.

12 H. F. F r ie d e r ic h s : S c h ä d e l u n d U n te r k i e fe r v o n P iltd o w n („E oan­ th r o p u s d o w ä o n i W o o d w a r d ”) in n e u e r U n te r s u c h u n g , „ Z e its c h r if t f ü r A n a to m ie u . E n tw ic k lu n g s g e s c h ic h te ” 98 (1932) 199—262.

13 E. W e r th : D e r fo s s ile M e n s c h , B o m tr a e g e r , B e rlin 1928: 804— 808. 14 j.w ., 808.

(6)

stały odpowiednio do ludzkiego sposobu żucia i zużycia spi­ łowane 1S.

Nowe, fizyko-chemiczne metody datowania potwierdziły podejrzenie o niewysokim wieku eoantropa. Znam iennym jest jednak, że na ostateczny rezu ltat odnośnych badań trzeba ■było czekać aż 10 lat: w 1950 r. wiek żuchwy i mózgoczaszki określony został — głównie na podstawie zawartości fluoru i nitrogenu — jako górnoplejstoceński; w 1953 r. stwierdzo­ no, że po skorygowaniu poprzednio popełnionych błędów ty l­

ko mózgoczaszkę uznać wolno za górnoplejstoceńską, wiek

żuchwy natom iast nie wykracza poza współczesność; w 1959 r. ustalono wreszcie przy pomocy radioaktywnego węgla, że tak mózgoczaszka jak i żuchwa są współczesne i tylko ok. 600—500 lat stare. Dolnoplejstoceńśki Eoanthropus został zde­ maskowany jako zlepek współcześnie żyjącego orangutana i człowieka Ie.

Skoro również badacze dysponujący nowoczesnymi metodami datowania absolutnego nie ustrzegli się początkowo błędu zbyt wysokiego szacowania wieku eoantropa, trudno się dziwić wcześniejszym tego rodzaju błędnym ocenom. Czy wolno jed­ nak — jak to skłonni są czynić dem askatorzy fałszerstwa: J.S.

Weiner, K.P. Oakley i W.E. Le Gros C la rk17 — całą aferę

Piltdown tłumaczyć wyłącznie w yjątkow ym mistrzostwem i jednorazową w historii paleontologii perfidią fałszerza? Mist­ rzostwo i perfidia autora fałszerstwa nie w yjaśnia przecież, dlaczego aprobującym autentyczność odkrycia z Piltdown nie nasunęły się choćby tylko te cztery wątpliwości:

Po pierwsze: Sam Dowson przyznaje, że pierwsze fragm en­ ty mózgoczaszki eoantropa stały się jego własnością już kilka lat przed okazaniem ich — w 1911 lub 1912 r. — W oodw ardow i18.

15 J.S. W e in e r, K .P . O a k le y , W .E. L e G ro s C larlk: T h e s o lu tio n o f th e P iltd o w n problem ,, „ B u lle tin o f t h e B r itis h M u s e u m ( N a tu r a l H is to ry ) G eology” V o l. 2 N o. 3 (1953) 139— 146. J .S . W e in e r a n d K .P . O a k le y : T h e P iltd o w n fr a u d : a v a ila b le e v id e n c e r e v ie w e d , „ A m e ric a n J o u r n a l o f P hysical A n th ro p o lo g y ” 12 (1954) 1— 7. J .S . W e in e r, W .E. L e G ro s C la rk , K.P. O a k le y , G .F. C la r in g b u ll & M .H . H e y , F .H . E d m u n d s , S.H .U . Bow ie & C .F . D a v id so n , C .F.M . Fryid, A .D . B a y n e s -C o p e , A .E.A . W e rn e r & R .J. P ia s te r s : F u r th e r c o n tr ib u tio n s to th e s o lu tio n o f th e B iltd o w n p r o b le m , „ B u lle tin o f t h e B r itis h M u s e u m ( N a tu r a l H is to ry ) G eology” V o l. 2 N o. 6 (1955) 225—287.

18 j.w. o ra z K .P . O a k le y , B .G . C a m p b e ll, T h .I. M o lle so n : C a ta lo g u e o f fossil h o m in id s , P a r t II : E u ro p e , T r u s te e s o f t h e B r itis h M u s e u m (N a tu ra l H is to ry ) L o n d o n 1971: 35.

17 W einer, O a k le y , L e G ro s C la n k : T h e so lu tio n ... j.w . (odn. 15) 145. 18 Ch. Dawisich, A .S. W o o d w a rd : On th e d is c o v e r y ... (j.w . (odn. 8) 117.

(7)

Dlaczego zwlekał z ujawnieniem m ateriału człowieka kopalnego, którego posiadaniem szczyciły się już i Niemcy, i Francja? I dlaczego właśnie przy współpracy z Woodwardem udało mu się natychm iast odkryć najbardziej istotne szczątki eoantropa? Dlaczego jego kilkuletnie samotne poszukiwania były mniej skuteczne?

Po drugie: Jeden z największych autorytetów antropologicz­ nych ówczesnego okresu, A rthur Keith nie był początkowo skłonny do aprobaty diagnozy Woodwarda z racji brakującego kła eoantropa 19. I upragniony kieł zostaje — jak na zamówie­ nie — odkryty w sierpniu 1913 r. przez Teilharda de Chardin. Po trzecie: Wiadomo, że o autentyczności odkrytego w P ilt­ down I eoantropa w dużej mierze zadecydowało odkrycie iden­ tycznego zestawu w Piltdown II. Niestety, dokładna lokalizacja odkrytych w Piltdow n II szczątków nie była naw et Woodwar- dowi znana. Jego odnośna wiedza ograniczała się do zaczerp­ niętej z korespondencji informacji. A zmarły w 1916 r. Dow­ son informował tylko, że odkrycie dokonane zostało w Shef­ field Park. Dokładne miejsce odkrycia nigdy nie zostało na­ niesione na mapę 20.

Po czwarte: Po zdemaskowaniu odkrycia w Piltdown jako fałszerstwa oczywistym stało się, że ząb trzonowy Piltdown II przynależy do odkrytej w Piltdown I żuchwy, a fragm ent kości czołowej Piltdow n II do tych z Piltdow n 1 21. Dlaczego trzeba było zdemaskowania eoantropa, by oczywistymi stały się morfologicznie stwierdzone zależności?

Jest rzeczą pewną, że zaopatrzone takim i zapytajnikam i „od­ krycie” nie zyskałoby aprobaty, gdyby zaprezentowane zostało dopiero w latach czterdziestych lub pięćdziesiątych. Dominu­ jące już w tedy przekonanie o stosunkowo późnym rozwoju ludzkiego mózgu zmuszałoby bowiem badaczy do m aksym al­ nego krytycyzm u -w odniesieniu do kłócącego się z tym prze­ konaniem odkrycia. Na początku stulecia nie był natomiast

Eoanthropus żadną prowokacją. Wręcz przeciwnie, był uprag­

nionym potwierdzeniem dwóch ówczesnych wyobrażeń paleo-

antropologicznych: 1) że rozwój mózgu zapoczątkował i powo­

dował ewolucję człowieka; 2) że ewolucyjne zaczątki człowieka

mieszczą się w dalekiej trzeciorzędowej przeszłości. W eryfiku­

19 P a r . J .S . W e in e r: T h e P iltd o w n fo r g e r y , O x fo rd U n iv e r s ity P re s s , L o n d o n — N e w Y o rk — T o ro n to 1955: 8.

20 j.w . : 27— 28.

21 Po;r. W e in e r, O a k le y , L e G ro s C la r k : T h e so lu tio n ... j.w . (odn. 15) 145.

(8)

jącą oba te wyobrażenia rolę odkrycia z Piltdown dobitnie podkreśla wypowiedź Osborna: ,,Z dawna twierdziłem, że naj­ większą niespodzianką dwudziestowiecznej nauki będzie odkry­ cie wielkogłowego człowieka trzeciorzędowego. Przepowiednia ta została niespodzianie potwierdzona aktualnie zyskaną pew­

nością, że Eoanthropus pochodzi z górnego plioeenu, jest więc człowiekiem trzeciorzędowym” 22.

III. EOANTHROPUS WERYFIKACJĄ TRZECIORZĘDOWEJ KONCEPCJI ANTROPOGENEZY

Jest rzeczą oczywistą, że afirm acja odkrycia z Piltdown w interpretacji Dowsona i Woodwarda oznaczała zarazem afir- mację tezy o trzeciorzędowym zaczątku ludzkości. W morfo­ logii i wielkości swej mózgoczaszki był przecież Eoanthropus zasadniczo nieodróżnialny od współczesnego człowieka. Dlatego

też — zupełnie konsekwentnie — A rth ur K eith 23 i M arcelim

Boule24 żądali zastąpienia nazwy Eoanthropus dowsoni nazwą

Homo dowsoni. Skoro zaś taki nieomal współczesny Homo żył

już z oałą pewnością u zarania czwartorzędu, to jego filogene­ tyczny korzeń musiał tkw ić w trzeciorzędzie. F akt eoantropa jednoznacznie faworyzował trzeciorzędową koncepcję antropo­ genezy. Ale właśnie ta koncepcja była — zupełnie niezależnie od Piltdown — na początku stulecia praw ie dominującą w interpretacji zaczątków ludzkich. Jako taka zaś jednoznacznie faworyzowała „odkrycie” eoantropa.

Wśród powodów skłaniających przyrodników-ewolucjo-

nistów do lokowania zaczątków ludzkich w trzeciorzędowej przeszłości wyróżnić można dwa zasadnicze: chronologiczne i morfologiczne. Pierwsze w ynikały głównie ze zbyt niskiego szacowania wieku geologicznego poszczególnych Okresów ery kenozoicznej, drugie natom iast z przeakcentowania biologicznej

prymitywności człowieka.

Ernest Haedkel stw ierdza w 1916 r., że zdaniem większości geologów okres rozwoju naczelnych, trzeciorzęd, trw ał ponad 3 min. l a t 2S. Okres rozwo ju Homo, czyli czwartorzęd, musiał

22 H.F. O siborn: R e c e n t d is c o v e r ie s r e la tin g to th e o rig in a n d a n ti­ q u ity of m a n , „ S c ie n c e ” 65 (1927) 484. T e n ż e : T h e d is c o v e r y o f te r tia r y m an, „S cien c e” 71 (1930) 3.

53 A. K e ith : T h e a n tiq u ity o f m a n , W illia m s a n d N o rg a te , L o n d o n 1915: 505.

24 M. B o u le: L e s h o m m e s fo ssiles... j.w . (odn. 2) 174.

25 E. H a e c k e l: F ü n fz ig J a h r e S ta m m e s g e s c h ic h te , G. F is c h e r, J e n a 1916. Praedruik w : G. H e b e r e r : D e r g e r e c h tfe r tig te H a e c k e l, G. F is c h e r, S tu ttg a rt 1968: 398.

(9)

być — w tej ocenie byli biolodzy zgodni — znacznie krótszy. Według dzisiejszych danych ten ostatni, szacowany na ok. 2 min. lat, stanowi jedynie V35 część całej, ok. 70 min. lat trw a­ jącej ery kenozoicznej. W tej proporcji widziany czwartorzęd wynosiłby na początku stulecia niecałe 100 000 lat. Był to już w tedy okres zbyt krótki, by w ram ach darwinowskiej teorii ewolucji móc opisać i wyjaśnić powstanie i rozwój czło­ wieka. Tym tłumaczy się ówczesna dążność do czasowego wy­

dłużenia czwartorzędu na ok. 0,5 min. lat i na V4 czy naw et

V3 ery kenozoicznej2®. Tym zarazem tłumaczy się przekonanie

opowiadających się za teorią ewolucji przyrodników, iż za­ czątków rodzaju Homo poszukiwać trzeba w trzeciorzędzie.

Klasycznym wyrazicielem tak właśnie chronologią um oty­ wowanych przekonań był A rth u r Keith. „Dla zróżnicowania i rozprzestrzenienia się współczesnych ras ludzkich — pi'sze on w 1915 r. — trzeba było całego plejstocenu, naw et jeśli czas jego trw ania wynosił 0,5 min. lat.... W hipotezie roboczej usiłującej wyjaśnić wszystkie nam dziś znane fakty opero­ wać trzeba wyższym wiekiem” 27. „Nie znam .ani jednego fak­ tu, który zaprzeczałby możliwości istnienia form y ludzkiej w miocenie” 2β. Pisząc te słowa oceniał Keith wiek plejstocenu na 400, a wiek pliocenu na 500 tysięcy lat. Kiedy zatem w

późniejszych swych pracach plejstocen datował tylko na 2 0 0,

a pliocen tylko na 250 tysięcy lat, tym łatwiej było mu bro­ nić tezy o oligoeeńsko-mioceńskiim zaczątku człowieka 2fl. Keith nie omieszkał nas wszakże poinformować, jaką absolutną wiel­ kość czasową przypisywał takiemu, conajmniej dolnomioceńs- kiemu początkowi człowieka; „Tak więc starożytność człowieka jest niemała, wynosi przecież około jednego miliona la t” 30.

To ostatnie stwierdzenie, sformułowane prawie wyłącznie na podstawie teoretycznych przesłanek o szybkości — czy raczej powolności — procesu ewolucyjnego, nietrudno pogodzić ze współczesnymi danymi na tem at przeszłości gatunku ludzkie­ go. Dziś jednak przeszłość sprzed 1—2 min. lat mieści się jeszcze w plejstocenie, na początku stulecia oznaczała nato­ m iast już miocen czy naw et oligocen. Owo czasowe

zgęszcze-26 P o r. H .F . O s b o rn : T h e a g e o f m a m m a ls in E u ro p e , A s ia a n d N o rth A m e r ic a , M a c m illa n , N e w Y o rk 1910: 385.

27 A. K e ith : T h e a n tiq u ity o f m a n , j.w . (odn. 23) 500. 28 j.w .: 510.

29 A. K e ith : D a r w in ’s th e o r y o f m a n ’s d e s c e n t a s i t sta n d s to - d a y , „S c ie n c e ” 6 6 (1927) 203.

(10)

nie epok geologicznych ery kenozoicznej sprzyjać musiało trze­ ciorzędowej koncepcji antropogenezy również dlatego, że zmu­ szało nieomal do wygórowanej oceny wieku geologicznego ów­ cześnie znanych form kopalnych hominidów. Skoro np. Keith — w praw ie powszechnej zgodzie z innym i paleonto­ logami — wiek pitekantropa oceniał jako plio-plejstoceński, a wiek żuchwy z Maur, reprezentującej jego zdaniem prym i­ tywną formę neandeirtalską, jako doilnoplejstoceńsfci, to kon­ sekwentnie m usiał przeodka obu tych istot kopalnych lokować co najmniej w środkowy pliocen.

Za trzeciorzędową koncepcją antropogenezy opowiadał się również p rekursor współczesnych poglądów w spraw ie etapo- wości rozwojowej biologicznych cech ludzkich, Gustav Schwal­ be. Bo chociaż, podkreślał on, właściwy człowiek, Homo pri­

migenius (w dzisiejszej term inologii: Homo sapiens meander- talensis) żył dopiero w plejstocenie, to przecież dwunożny i

niewątpliwie do rodziny Hominidae przynależny Pithecanthro­

pus był już istotą trzeciorzędową 31. Ponadto zaś, przyznawał

Schwalbe w tej samej pracy, coraz poważniej traktow ać n a­ leży hipotezę, że odkryte w pokładach trzeciorzędu eolity są celowej obróbki, a więc zarazem świadectwem istnienia istot ludzkich już w tym okresie 32

Możliwość istnienia trzeciorzędowego człowieka podkreślali również inni przyrodnicy, będący — jak K eith i Schwalbe — zwolennikami ścisłego związku filogenetycznego człowieka z

małpami człekokształtnymi. G. S. M ille r33 czynił to mimo

ostrej k ry tyk i odkrycia z Piltdown, a F. W eidenreich 34 mimo przekonania o przyspieszanym tempie rozwojowym ludzkiego mózgu. W. Leche przyznaje wprawdzie, iż przyrodnicy nie natrafili dotąd na żadne ślady trzeciorzędowego człowieka, jest jednak na bazie wiedzy paleontologicznej przekonany, że w pliocenie żył już przedstawiciel rodzaju człowiek, a w każ­ dym razie rodzaju przedczłow iek3S. Przekonanie to bez żad­ nych zastrzeżeń podzielali w szczególności wszyscy ci, któ­ rzy opowiadając się za morfologiczną prymitywnością czło­

31 G. S c h w a lb e : D ie V o r g e s c h ic h te d e s M e n s c h e n , F. V ie w e g , B r a ­ unschw eig 1904: 29.

32 j.w.: 16.

33 G.S. M ilder: C o n flic tin g s v ie w s o n th e p r o b le m of m a n ’s a n c e s tr y , „A m erican J o u r n a l of P h y s ic a l A n th ro p o lo g y ” 3 (1920) 242.

34 F. W e id e n re ic h : D er M e n s c h e n fu s s , „ Z e its c h r if t f ü r M o rp h o lo g ie u. A n th ro p o lo g ie” 22 (1922) 276.

35 W. L e c h e : D er M e n sc h . S e in U r s p r u n g u n d se in e E n tw ic k lu n g , G. Fischer, J e n a 1922: 309.

(11)

wieka odrzucali tezę o jego filogenetycznym związku z m ał­ pami człekokształtnymi.

Czołowym propagatorem takiej morfologicznej i filogene­ tycznej oceny człowieka był na początku stulecia Herm ann Klaatsch. Jego zdaniem zarówno darwinowska jak i haeoklow- ska rekonstrukcja przeszłości ludzkiej przeoczyła fakt biolo­ gicznej prym itywności człowieka. A prymitywność tę doku­ m entuje cały szereg cech morfologicznych człowieka: rela­ tyw na wielkość mózgoczaszki, paraboliczny łuk zębowy, uksz­ tałtow anie oczodołów, wielorakość form małżowiny usznej, stcipochodność kończyny dolnej, przede wszystkim jednak pię- ciopalczastość i chwytność ręki. Taka ręka charakteryzowała już mezozoiczne rękoskrzydłe i rozpowszechniona była wśród eoceńskich ssaków. W toku rozwoju naczelnych ulegała ona —

poprzez redukcję kściuka —■ stopniowemu zniekształceniu, bez

zmian pozostała do dziś jedynie u człowieka. „Ludźmi stały się tylko te naczelne, które zachowały pierw otną rękę, mał­ pami zaś wszystkie te, u których kśeiuk uległ częściowej lub całkowitej redukcji” 36.

Człowiek nie jest zatem punktem końcowym długiego ciągu ewolucyjnego, nie jest uwieńczeniem stworzenia. Jako istota łącząca w sobie wiele cech pierwotnych z pewnymi progre­ sywnymi stanowi on swoisty, choć centralny pień naczelnych. Wszystkie pozaludzkie grupy naczelnych są bocznymi gałąz­ kam i tego pnia, są grupam i wyeliminowanymi z procesu ho- minizacji. Dlatego też zaczątku wyodrębnionej już od naczel­ nych linii rozwojowej człowieka dopatrywać się trzeba w okre- śie, w którym proces „simiacji” doprowadził do rozdziału m ałp am erykańskich z jednej, a małp zwierzo- ii człekokształtnych z drugiej strony, a więc w okresie dolnego trzeciorzędu 37.

Jeszcze bardziej niż Klaatsch zdecydowanym przeciwnikiem filogenetycznego związku człowieka nie tylko z małpami człe­ kokształtnym i, lecz z wszystkimi małpami właściwymi był Frederic Wood Jones. Niezaprzeczalny fakt podobieństw łą­ czących człowieka z wielkimi małpami człekokształtnymi tłu ­ maczył środowiskowo uwarunkowaną paralelnością rozwoju fi­ logenetycznego. A tłumaczenie takie uznawał za jedynie słusz­ ne z racji całego szeregu prym ityw nych cech morfologicznych człowieka, w szczególności jednak z racji ludzkiej dwunożnoś- ci, mewyprowadzalnej od żadnego z typów lokomocji małpiej.

36 H . K la a ts c h : D ie S te llu n g d e s M e n s c h e n im N a tu r g a n z e n . W : O. A bel e t a l.: D ie A b s ta m m u n g s le h r e , G. F is c h e r, J e n a 1911: 353.

(12)

Biologiczna prymitywność człowieka w yjaśnialna jest tylko przy akceptacji jego tarsjoidalnego rodowodu, a więc zarazem jego co najmniej dolnotrzeciowego wieku. Jaka koncepcja antropo­ genezy była ostateczną konsekwencją takich poglądów, to n aj­ dobitniej wypowiedział Wood Jones w stwierdzeniu: „Czło­ wiek zaistniał jako człowiek; jego początek był zarazem jego końcem” 3S.

Podobne do Klaatscha i Wood Jones’a przekonania w spra­ wie swoistej prym itywności i wielkiej starożytności człowie­ ka żywiło wielu innych przyrodników omawianego okresu. Tak np. G. Sergi nie ma żadnych wątpliwości odnośnie tego, że poszczególne formy człowieka i małp człekokształtnych są zupełnie odrębnymi, w żaden sposób nie powiązanymi tw o­ rami ewolucji p a ra le ln e j39. Również A.L. K roeber jest prze­ konany o tym, że przodka ludzkiego trzeba poszukiwać w gro­ nie pierwotnych, a nie ewolucyjnie już zaawansowanych na­ czelnych 40. G.G. Mac Curdy precyzuje swe identyczne przekona­ nie w tw ierdzem u o eoceńskim zaczątku człowieka 41. W jesz­ cze dalszą, bo aż paleozoiczną przeszłość lokuje te zaczątki C.H. Stratz z tej właśnie racji, że najwięcej cech pierwotnych wśród naczelnych zachował człowiek, a wśród wszystkich ssa­ ków — rząd naczelnych. Konsekwentnie twierdzi też, że w pliocenie istnieć musiała już form a ludzka wyżej rozwinięta niż Pithecanthropus 43.

Nawet ta-су przyrodnicy jak M arcellin Boule i Othenio Abel, oceniający jako zbyt skrajne i dlatego odrzucający poglądy Wood Jones’a i Osborna w spraw ie tarsjoidalnego i oligoceń­ skiego początku człowieka, opowiadali się za stosunkowo wczes­ nym wyodrębnieniem się ludzkiej linii ewolucyjnej. Powołu­ jąc się na cechy morfologiczne człowieka kopalnego (neandertal­ czyka) nakazuje Boule wyprowadzać rodzinę Hominidae z grupy prymitywnych Catarrhina i twierdzi, że istoty o biologicznych i psychicznych właściwościach ludzkich istniały z całą pewnością w pliocenie, a być może naw et już w miocenie43. Podobnie do Boule’a stanowisko zajm uje Abel i dlatego zaczątki człowieka

38 F, W ood J o n e s : A r b o r e a l m a n , E. A rn o ld , L o n d o n 1916: 5.

39 G. S e rg i: F a tti e ip o te s i su l ’o rig in e d e ll’ u o m o , „ R iv is ta d i A n tr o ­ pologia” 17 (1912) 339— 355. 40 A.L. K r o e b e r : A n th r o p o lo g y , H a r c o u r t a n d B ra c e , N e w Y o rk 1923: 12

.

41 G.G. M ac C u r d y : H u m a n o rig in s, A p p le to n , N ew Yoirk — L o n d o n 1924: 2. 42 C.H. S tr a tz : N a tu r g e s c h ic h te d e s M e n s c h e n , E n k e , S t u t t g a r t 1920: 37. 43 M. B o u le: L e s h o m m e s fossiles!... j.w . (odn. 2) 459— 463.

(13)

umieszcza w mioceńskiej grupie prym ityw nych małp zwierzo- kształtnych 44.

Jak mocno zakorzenioną w poglądach antropologicznych pier- szych dziesięcioleci XX wieku była myśl o niepongildałnym i daleko w przeszłość sięgającym zaczątku człowieka, o tym świadczy fakt, że wiele prac zwolenników filogenetycznego związku Hominidae z Pongidae miało prawie wyłącznie pole­ miczny charakter. Samym tylko wywodom Wood Jones’a szcze­ gółowe studia krytyczne poświęcają G.S. M iller45, D.J. Mor­

ton 46, P.M. Ashley M ontagu47 oraz W.K. G reg o ry 48. Ten

ostatni poświęca ponadto kilka swych prac wyłącznej dyskusji z poglądami Osborna, który — co również świadczy o rozgło­ sie i ówczesnej atrakcyjności trzeciorzędowej koncepcji antro­ pogenezy — dopiero z początkiem lat dwudziestych ze zwo­ lennika staje się zdecydowanym przeciwnikiem pongidalnego rodowodu człowieka.

W swej argum entacji za bardzo wczesnym wyodrębnieniem się ludzkiej linii ewolucyjnej powołuje się również H enry F. Osborn — jak wcześniej H. Klaatsch — na biologiczną pry- mitywność ozłowieka, wyrażającą się zwłaszcza w jego bar­ dziej niż u małp człekokształtnych pierw otnej proporcji koń­ czyn i budowy ręki. I podobnie jak A. K eith przytacza Os­ born na korzyść swego przekonania dane wykopaliskowe: trze­ ciorzędowego eoantropa z Piltdown i trzeciorzędowe eolity z Red Crag of Suffolk. Swój zasadniczy argum ent na rzecz wielkiej starożytności człowieka czerpie jednak Osborn z wie­ dzy na tem at przebiegu ewolucji innych ssaków, w szczegól­ ności ssaków kopytnych. Ponieważ u tych ostatnich rozdział na żyjące do dziś grupy taksonomiczne zrealizowany został

44 O. A b e l: D ie S te llu n g d e s M e n sc h e n ... j.w . (odn. 5) 36, 354. 45 G .S. M ille r: C o n jlic tin g s v ie w s... j.w . (o d n . 33) 213—245.

46 D .J. M o rto n : H u m a n o rigin. C o rre la tio n o f p r e v io u s s tu d ie s o f P r im a te f e e t a n d p o s tu r e w it h o th e r m o r p h o lo g ic e v id e n c e , „ A m e ric a n J o u r n a l o f P h y s ic a l A n th ro p o lo g y ” 10 (1927) 173— 203. 47 F.M . A s h le y M o n ta g u : T h e ta r s ia n h y p o th e s is a n d th e d e s c e n t o f m a n , „ T h e J o u r n a l o f th e R o y a l A n th ro p o lo g ic a l I n s tit u te of G re a t B r ita in a n d I r e l a n d ” 60 (1930) 335— 362. 48 W .K . G re g o ry : T h e o rig in o f m a n fr o m th e a n th r o p o id s te m - w h e n a n d w h e re ? , „ B ic e n te n a r y N u m b e r o f t h e A m e ric a n P h ilo s o p h i­ c a l S o c ie ty ’s P r o c e e d in g s ” 6 6 1927) 439— 463. T e n ż e : Is th e P r o -D o w n M a n a m y th ? , „ H u m a n B io lo g y ” 1 (1929) 153— 163. T e n ż e : A c r itiq u e o f P r o fe s s o r O sb o rn ’s th e o r y o f h u m a n o rig in , „ A m e ric a n J o u r n a l o f P h y s ic a l A n th ro p o lo g y ” 14 (1930) 133— 161. T e n ż e : M a n ’s p la c e a m o n g th e a n th r o p o id s , C la re d o n , O x fo rd 1934.

(14)

w oligocenie, dlatego — rozum uje — również rozdział rzędu naczelnych na poszczególne rodziny czy naw et rodzaje doko­ nać się musiał już w tej epoce geologicznej. Tak więc postu­ latem jednakowego tem pa ewolucyjnego wszystkich ssaków uzasadnia on swoje tw ierdzenie o istnieniu oligoceńskiego — już dwunożnego, wielkogłowego i zdolnością w ytw arzania na­ rzędzi obdarzonego — człowieka 49.

Naszkicowane powyżej wywody na rzecz istnienia trzecio­ rzędowego człowieka dysponowały z reguły tylko dyskusyjną, bardzo kruchą bazą dowodową. A jednak wieńczone były za­

zwyczaj apodyktycznymi stwierdzeniami. Czyżby przyrodnicy nie dostrzegali ich hipotetycznego charakteru? Może i dostrze­ gali, lecz tego nie wypowiadali. A nie czynili tego najpraw do­ podobniej dlatego, by przeciwnikom ewolucyjnej interpretacji zaczątków ludzkich nie dostarczać dodatkowych powodów do krytyki. Wiadomo przecież, że Wilhelm Branca stał się — wbrew jego ostrym protestom — dla Ericha Wassmanna świad­ kiem niestosowalności teorii ewolucji do człowieka głównie dlatego, że otwarcie wyznał swoje wątpliwości odnośnie istnie­ nia człowieka trzeciorzędowego 50. Znam iennym w tym wzglę­ dzie jest również argum entacja K arla Franka: ponieważ żadne dane wykopaliskowe nie dokum entują faktu istnienia człowie­ ka w trzeciorzędzie, dlatego błędnym jest tw ierdzenie o ewo­ lucyjnym związku człowieka z światem zwierzęcym S1. W sy­ tuacji, w której istnienie człowieka trzeciorzędowego zdawało się być probierzem prawdziwości teorii ewolucji, trudno dziwić się temu, że przyrodnicy-ewolucjoniści w sposób przesadny bro­ nili słaibo udokumentowanej hipotezy o wielkiej starożytności człowieka. Odkrycie z Piltdown weryfikowało tę hipotezę fak­ tam i paleontologicznymi, było zatem dokładnie tym , czego

wielu przyrodników z dawna oczekiwało, czego dla potw ier­ dzenia słuszności swych przekonań potrzebowało. W tak ko­

49 H.F. O s b a m : R e c e n t d is c o v e rie s... j.w . (odn. 22) 481— 488. T en że: T h e in flu en ce o f h a b it in th e e v o lu tio n a n d th e g r e a t a p e s, „ T h e B u l­ le tin of th e N e w Y o rk A c a d e m ic of M e d ic in e ” 4 (1928) 216— 230. T e n ­ że: Is the A p e - M a n a m y th ? , „ H u m a n B io lo g y ” 1 (1929) 4— 9. T e n ż e : T h e discovery... j.w . (odn. 22) 1— 7. 50 W. B ra n c a : D er S ta n d u n s e r e r K e n n tn is s e v o m fo s s ile n M e n s c h e n , V on Veit, L e ip z ig 1910. E. W a s s m a n n : P r o fe s s o r B ra n c a ü b e r d e n fo sL s ile n M enschen, „ S tim m e n a u s M a r ia L a c h ” 80 (1911) 183— 204, 290— 304.

51 K. F ra n k : W as sa g t u n s h e u te d ie W is s e n s c h a ft ü b e r d ie tie r is c h e A b sta m m u n g d e s M e n s c h e n , „ S tim m e n a u s M a r ia L a c h ” 80 (1911) 426— 448, 535—560.

(15)

rzystnej dla siebie atmosferze „odkryty” Eoanthropus mógł z góry liczyć n a dużą życzliwość orzekających o jego auten­ tyczności ekspertów.

IV. EOANTHROPUS WERYFIKACJĄ KRANIALNEJ KONCEPCJI ANTROPOGENEZY

W ewolucyjnej interpretacji zaczątków ludzkich pytanie w sprawie „kiedy” pierwszego człowieka zarazem zakładało i na­ rzucało — czego dobrą ilustracją są wywody Klaatscha na te­ m at starożytności i biologicznej prymitywności człowieka — odpowiedź w sprawie „jak” jego rozwoju. Odpowiedzi tej do­ m agała się zresztą naukowa wiarygodność teorii ewolucji: jej roszczenie w yjaśnienia rozwoju gatunku ludzkiego byłoby bez­ przedmiotowe, gdyby w sprawie „jak” tego rozwoju nie po­ trafiła niczego powiedzieć. Na miano dobrej zasługiwała teoria ewolucji tylko wtedy, jeśli — co dostrzegał i mocno podkreślał

Ernest Haeckel już w 1866 r. 52 — dysponowała hipotezą zdol­

ną — mimo szczupłości danych paleontologicznych — całość organizmów żywych zaprezentować w zw artych ciągach filo­ genetycznych, by zatem w jej ram ach również rekonstrukcja przeszłości człowieka była możliwa. Dzięki Haecklowi teoria ewolucji taką hipotezą dysponowała. Prawo biogenetyczne Haeckla zezwalało przecież zdobytą w bezpośredniej obser­ w acji wiedzę na tem at osobniczego rozwoju organizmów rzu ­ tować w przeszłość i w ten sposób rekonstruow ać nieudoku­ mentowany faktam i rozwój rodowy wszystkich organizmów, a więc i człowieka.

Bazując w głównej mierze właśnie na danych embriologii porównawczej i podzielając twierdzenie Haeckla o bliskim pokrewieństwie człowieka z wielkimi małpami człekokształt­ nymi, w ystąpił J. K allm ann w 1905 r. z tezą, że mioceński prządek (Praantropus) człowieka bardziej — zwłaszcza kształ­ tem głowy — przypominał współczesnego Homo sapiens niż współczesne małpy człekokształtne. Wiadomo przecież, rozu­ mował, że w zaczątkach rozwoju osobniczego wszystkie małpy człekokształtne posiadają podobną do człowieka wielką i w części czołowej wysklepioną głowę. Taką .pozostaje ona rów­ nież u dojrzałego człowieka, ulega natom iast zmniejszeniu i silnemu spłaszczeniu u dojrzałych form pongidalnyeh. Dlatego też współczesne małpy człekokształtne są ślepym, w rozwoju

52 E. H a e c k e l: G e n e r e lle M o rp h o lo g ie d e r O rg a n is m e n . B d. II, G. R e i­ m e r, B e r lin 1866: 303 n n .

(16)

zahamowanym odgałęzieniem ewoluującego ku człowiekowi pnia antropoidalnego. Niczym innym są także stojące na wyż­ szym stopniu ewolucyjnego zaawansowania Pithecanthropus i

Homo neandertalensis: ich spłaszczone czoło jest tego w yraź­

nym dowodem. Z danych na tem at rozwoju osobniczego wy­ nika, że wysoko wysklepiona, procesowi spłaszczenia nie pod­

dana mózgoczaszka charakteryzow ała od samego początku

przedstawicieli gatunku ludzkiego 33.

Poprawność takiego rzutow ania wielkości i kształtu głowy z zaczątków ontogenetyoznego w zaiczątki filogenetycznego roz­ woju człowieka uzasadniał Kollmann również danymi paleon­ tologicznymi, tym mianowicie, że już w epoce lodowcowej współistniały z sobą istoty ludzkie o wysklępionej i o spłasz­ czonej mózgoczaszce 34. Zdająca się być nieomal pewnikiem —

co poświadcza np. W. B ra n c a35 — teza o czasowej koegzys­

tencji dwóch różnych typów ludzkich: wyższego (Człowiek z Cro-Magnon) i niższego (Człowiek z N eanderthal), faktycznie sugerowała wczesne i od neandertalczyka niezależne zaistnie­ nie współczesnego człowieka, tym samym zaś zdawała się po­ twierdzać słuszność kollmannowskiej koncepcji antropogenezy. Zrozumiałym jest w każdym razie, że właśnie w ten sposób interpretował dane wykopaliskowe sam Kollmann. Dlatego też podkreślaną przez Schwalbego gatunkow ą odrębność Homo neandertalensis od Homo sapiens przytaczał na korzyść swego twierdzenia o ich filogenetycznej odrębności. Zrozumiałym jest również, że Gustav Schwalbe, dla którego Pithecanthropus,

Нот o neandertalensis (w jego terminologii: H. primigenius)

i Homo sapiens były kolejnym i formami, a wykształcenie dwu- nożności pierwszym etapem filogenetycznego rozwoju człowie­ ka, protestować musiał przeciwko spaczonemu referow aniu je­ go poglądów. Schwalbe nie ogranicza się jednak do protestu, lecz niewielkiej pracy K allm anna poświęca nieomal odrębne studium polem iczne3e. Wysiłek Schwalbego byłby niezrozu­ miałym, gdyby Kollmann nie był wyrazicielem dosyć szeroko rozpowszechnionych, i choćby dlatego na baczną uwagę za­ sługujących poglądów. Faktem jest, że w 1911 r. uznaje Alois

53 J. K o llm a n n : N e u e G e d a n k e n ü b e r d a s a lte '.Problem v o n d e r A b sta m m u n g des· M e n s c h e n , „ C o rre s p o n d e in z -B la tt d e r D e u ts c h e n A n ­ th ro p o lo g isc h e n G e s e lls c h a f t” 2— 3 (1905) 9— 20.

54 j.w.: 1 1.

55 W. B ra n c a : D er S ta n d u n s e r e r K e n n tn is s e ... j.w . (odin. 50) 541. 56 G. S c h w a lb e : S tu d i e n z u r V o r g e s c h ic h te d e s M e n s c h e n , S c h w e i- z e rb a rtsc h e V e rla g s b u c h h a n d lu n g , S tu t t g a r t 1906.

(17)

Schm itt tylko dwie koncepcje przyrodniczej antropogenezy za godne krytycznej dyskusji: koncepcję Klaatscha i właśnie Koll­ m anna 57.

Teza o zaczątfcującej i powodującej ewolucję człowieka roli wielkiego, typowo ludzkiego mózgu zdoibyła zatem rozgłos i cieszyła się sporym uznaniem już w okresie, gdy — żadnymi danym i wykopaliskowymi nie w sparta — była tylko bazującą na autorytecie praw a biogenetycznego spekulacją. Przestała być taką po odkryciu z Piltdown. Eoanthropus dowodził prze­ cież, że już na przełomie pliocenu i plejstocenu żyły istoty o typowej dla współczesnego człowieka mózgoezaszce. A po­ nieważ — argum entow ali odkrywcy eoantropa, P aw s on i Wood­ w ard — mózgoczaszka wszystkich współczesnych Simiae jest u noworodków podobnie jak u osobnika z Piltdown zaokrąglo­ na i typowo małpiego spłaszczenia doznaje dopiero w pro­ cesie dojrzewania, dlatego przyjąć trzeba, że żyjący w środ­ kowym trzeciorzędzie przodkowie człowieka i małp były isto­ tam i o wielkiej i wysoko wyskiepionej mózgoczszce. Znamio­ nujący rozwój ontogenetyczny wszystkich Simiae proces stop­ niowego spłaszczania się mózgoczaszki jest przeto dokładną rekapitulacją tych zmian filogenetycznych, przez jakie ich ko­ palni przodkowie przeszli w okresie od środkowego do górnego trzeciorzędu. Pierw otną wielkość i pierw otny kształt mózgo- ozaszki zachowały jedynie istoty ludzkie. Poświadcza to bez­ pośredni, a przecież trzeciorzędu sięgający przodek współczes­ nego człowieka: Eoanthropus. Jego wysoki wiek geologiczny świadczy zarazem o tym, konkludują Dowson i Woodward, że Homo m ousteńensis, a więc neandertalczyk jest już ewo­ lucyjnie zdegenerowaną i bezpotomnie w ym arłą odnogą linii rozwojowej człowieka 58.

Dowson i Woodward nie odwołują się w swych wywodach ani razu do pracy Kollmanna. Jeśli jej nie znali i zupełnie nie­ zależnie doszli do tak identycznych z nią sformułowań, do­ starczaliby dowodu na to, jak rozpowszechnionym było prze­ konanie o słuszności kranialnej koncepcji antropogenezy. Ale jeśli naw et pracę Kollm anna znali, nie byli zobowiązani od­ woływać się do niej z tej prostej racji, że ich argum entacja na korzyść koncepcji „najpierw wielki mózg” w sparta była nie tyle hipotezą Haeckla o rekapitulacji filogenezy w

ontogene-57 A. S c h m itt: D er U r s p r u n g des! M e n s c h e n , H e r d e r s c h e V e rla g s h a n d - lu n g , F r e i h u r g i. B r. 1911: 53.

58 C h. D o w so n , A .Ś. W o o d w a rd : O n th e d is c o v e ry ... j.w . (odn. 8) 139. 59 A. K e ith : T h e a n ti q u ity o f m a n ... j.w . (odn. 23) 505.

(18)

zie, ile wykopaliskowo udokumentowaną wiedzą. W świetle tej nowozdobytej wiedzy wolno było twierdzić, że dwunożny, lecz w ukształtow aniu czaszki jeszcze małpie cechy wykazu­ jący Pithecanthropus nie może być przodkiem człowieka, gdyż geologicznie mu współczesny Eoanthropus odznaczał się już typowo ludzkim mózgiem. W konsekwencji tego zaś wolno było zgłaszać wątpliwości pod adresem tw ierdzenia Schwalbego, że dwunożność była pierwszą ewolucyjną zdobyczą człowieka.

Kwestię czasowej lokalizacji dwunożności pozostawiała jed­ nak kranialna koncepcja antropogenezy na uboczu, a podkreś­ lała jedynie uprzedniość rozwojową mózgu przed tw arzo- czaszką. Odnośne przekonania bodaj najdobitniej sformuło­ wał A rthur Keith pisząc: „Wspólnym przodkiem eoantropa, współczesnego człowieka i neandertalczyka mogła być tylko żyjąca w dolnym pliocenie forma ludzka, która posiadała już mózg o ludzkiej wielkości, lecz w budowie żuchwy or.az kształ­ cie zębów i czaszki w ykazywała jeszcze wiele małpich cech” 59. Wymowne jest w ty m względzie stanowisko M. Boule’a. Chociaż nie ukryw a on swych wątpliwości odnośnie tego, czy szczątki z Piltdown przynależą do jednego osobnika, to prze­ cież odkryta tam mózgoczaszka jest dla niego przekonyw ują­ cym dowodem na to, że już w zaraniu czwartorzędu żyła isto­ ta zasadniczo nieodróżnialna od współczesnego człowieka. Dla­ tego to domaga się określania osobnika z Piltdown nazwą Ho­ mo. Dlatego też z przekonaniem pisze: „Któregoś dnia odkryje się w w arstw ach znacznie starszych niż te z Piltdow n niewiel­ ką i prawie już wyprostowaną istotę człoWiekowatą o mózgo- czaszce bardzo wielkiej w stosunku do wielkości ciała, choć małej w porównaniu z wielkością bezwzględną wszystkich do­ tąd poznanych form ludzkich. I dopiero ta istota będzie za­ sługiwała na miano Eoanthropus” 60. Konsekwencją takiej wizji ludzkiej przeszłości jest stwierdzenie, że w pełni już dwunoż­ ny, lecz jeszcze małpi w ukształtow aniu czaszki i zębów P ith e­ canthropus nie może być filogenetycznym przodkiem człowie­ ka. Stwierdzenie to wspiera przy tym Boule typowo kollma- nowskim, choć z pracy Duckwortha zaczerpniętym argum en­ tem, że zyskane przy obserwacji rozwoju ontogenetycznego da­ ne przemawiają za tym , iż wielki mózg był pierwszą, dwunoż­ ność czasowo wyprzedzającą zdobyczą filogentyczną człowie­ ka «.

60 M. B o u le: L e s h o m m e s fo s sile s... j.w . (odn. 2) 176. « j.w.: 104 i 107.

(19)

Elliot Sm ith nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń odnośnie od­ krycia z Piltdown, mógł przeto bardziej zdecydowanie niż Bou­ le wyrażać swe przekonanie, iż rozwój mózgu był pierwszym etapem i motorem napędowym całej ewolucji ludzkiej. „Nie dzięki umiejętności chodu dwunożnego, lecz dzięki stopniowe­ mu doskonaleniu się mózgu i układu nerwowego małpa stała się człowiekiem. Postawa dwunożna jest tylko jednym z ubocz­ nych przejawów doekonalającego się mózgu” 62. Gdyby bo­ wiem, rozumował Smith, zdobycie postawy wyprostowanej miało wyjaśnić przejście ze stadium małpiego do ludzkiego, to niezrozumiałym pozostałoby, dlaczego morfologicznie do dwunożności przystosowany oligoceński przodek współczesne­ go gibbona (Sem nopithecus) nie stał się człowiekiem. ‘Przodek ów nie potrafił swych uwolnionych od czynności podporowych rąk wykorzystać do w arunkujących rozwój człowieka czyn­ ności m anipulacyjnych dlatego, że nie dysponował odpowied­ nio wysoko rozwiniętym mózgiem. Chociaż zatem sama dwu- nożność jest zdobyczą morfologiczną wyprzedzającą zaistnie­ nie człowieka, to specyficznie z tą zdobyczą związane zdolnoś­ ci ludzkie są dopiero rezultatem wysoko rozwiniętego mózgu 63.

Eoanthropus, a później również Sinanthropus są w każdym ra­

zie dla Sm itha dowodem na to, że ludzika mózgoczaszka jest tw orem morfologicznym czasowo wcześniejszym od ludzkiej twarzoczaszki 64.

Swoistego ukoronowania, gdyż teoretycznie najbardziej

zwartego uzasadnienia i rozwinięcia doznała kranialna koncep­ cja antropogenezy w ramach zaprezentowanej w 1926 r. przez L. Bolka koncepcji fetalizacji i retardacji. C harakteryzując fi­ logenetyczny rozwój człowieka jako proces narastania i u tr­ w alania się cech płodowych w organizmach dojrzałych, docho­ dzi Bolk do w pełni z poglądami Kollmanna i Sm itha zgodne­ go wniosku, że wielki mózg wyprzedził w ewolucyjnym roz­ woju człowieka pojawienie się wielu innych specyficznie ludz­ kich cech morfologicznych. Wielki mózg stanowi bowiem — podobnie jak np. ortognatyzm, brak owłosienia, ukształtowa­ nie ręki, stopy i miednicy — jedną z tych cech morfologicz­ nych, które są bezpośrednim rezultatem działania czynników rozwojowych decydujących o zaistnieniu formy ludzkiej, a za­ tem jedną z tych, które morfologię człowieka w sposób

isto-62 G. E llio t S m ith : T h e e v o lu tio n o f m a n , O x fo rd U n iv e rs ity P re s s , L o n d o n 1924: 39.

63 j.w .: 36— 40.

(20)

towy charakteryzują. Dwunożność jest natom iast tylko pierw ­ szą z drugorzędnych cech morfologicznych człowieka dlatego, że „procesu uczłowieczenia nie zapoczątkowała pionizacja cia­ ła, lecz uczłowieczenie formy spowodowało pionizację ciała” 65. A owo uczłowieczenie formy polegało na tym , że człowiek w stadium swej biologicznej dojrzałości zachował wiele z cech znamionujących inne naczelne tylko w stadium płodowym. „Jeśli chciałbym — pisze Bolk — zasadnicze swe przekonanie wyrazić w sposób dosadny, to muszę człowieka w aspekcie cie­ lesnym określić jako płciowo dojrzały płód naczelnych” **. Oznacza to, że w porów naniu z innym i naczelnymi rozwój cie­ lesny człowieka został dzięki specyfice organizmu ludzkiego

jeśli nie zahamowany, to w każdym razie opóźniony. I w łaś­ nie ta cechująca tylko i wyłącznie filogenezę człowieka retar- dacja rozwojowa odpowiedzialna jest za to, że „jesteśmy w pewnym sensie niemowlęcą form ą naszych przodków” 67.

W przeciwieństwie do Sm itha nie usiłuje Bolk słuszności swych przekonań uzasadniać odkryciem z Piltdown. Jego zdy­

stansowana od danych wykopaliskowych argum entacja jest r a ­ czej kontynuacją teoretycznych wywodów Kollmanna. Ale właśnie fakt, że taka kontynuacja była po dwudziestu latach rzeczą możliwą jest wymownym poświadczeniem roli, jaką odegrał Eoanthropus w kształtow aniu ówczesnych poglądów antropogenetycznych. W świetle ich późniejszej rew izji wol­ no twierdzić, że żywot kranialnej koncepcji antropogenezy był­ by znacznie krótszy, gdyby zamiast eoantropa odkryto aust- ralopiteka. Koncepcja ta była najpierw korzeniem, potem owo­ cem fałszerstwa z Piltdown.

V. AUSTRALOPITHECUS DEMASKATOREM CZŁOWIEKA Z PILTDOWN

Faworyzowany przez kranialno-trzeeiorzędową koncepcję antropogenezy Eoanthropus mógł ze swej strony koncepcję tę weryfikować dzięki temu, że zdawał się tw orzyć harm onij­ ną całość z innym i danym i na tem at kopalnych hominidów. Znany z jawajskich wykopalisk Pithecanthropus mógł przecież z racji wielkości i kształtu swej mózgoczaszki uchodzić za n aj­ bardziej prym ityw ną, neandertalczyk natom iast za podobnie do

65 L. Bollk: D as P r o b le m d e r M e n s c h w e r d u n g , G. F is c h e r, J e n a 1926:

6

.

66 j.w.: 8. 87 j.w.: 44.

(21)

eoantropa wysöko, choć inaczej rozwiniętą formę ludzką. A.

Keith, który w 1915 r. właśnie tak interpretuje całość dostęp­ nych w tedy kopalin hominidalnych, w yjaśnia też, na czym owa inność rozwojowa eoantropa i neandertalczyka polegała: u pierwszego ewolucja mózgoczaszki wyprzedziła ewolucję żuchwy i zębów, u drugiego było odwrotnie M.

Na drogę kolizji z homm idalnym m ateriałem kopalnym wszedł Eoanthropus dopiero w 1925 r., kiedy to R. D art wy­ stąpił z twierdzeniem, że odkryty w Taung małogłowy, lecz w uzębieniu typowo ludzki Australopithecus africanus jest pierwszym przedstawicielem wyodrębnionej od Pongidae linii ewolucyjnej człow ieka69. Twierdzenie to najw yraźniej kłóciło się z tezami kranialnej koncepcji antropogenezy. Ponadto zaś datowany jako co najwyżej plio-plejstoceński Australopithecus staw iał pod znakiem zapytania słuszność dolno- ozy środkowo- trzeciorzędowego zaczątku człowieka. A ponieważ w eryfikują­ ce obie te hipotezy odkrycie z Piltdown nie uchodziło za ge­ ologicznie młodsze, raczej naw et za starsze od Taung, dlatego paleontolodzy stanęli faktycznie, choć jawnie tego nie przy­ znawali, przed dylematem: albo Eoanthropus, albo Australo­

pithecus.

Wydaje się, że świadomością tego dylem atu wyjaśnić można ostrość krytyki, z jaką przeciw Dartowi w ystąpił wapółod- krywca eoantropa, Sm ith Woodward. Wywody D arta są wg niego tylko pozbawioną wszelkich rzeczowych wartości spe­ kulacją; Australopithecus nie jest niczym innym, jak tylko jedną z kopalnych małp człekokształtnych. Jedyną „zasługą” D arta jest wymysł barbarzyńskiej, bo łacińsko-greckiej naz­ w y rodzajowej Australopithecus 70. Wśród innych zwolenników autentyczności odkrycia z Piltdow n jedni — jak np. Osborn — dokumentowali swą dezaprobatę dla pog lądów D arta całkowi­ ty m ich przemilczeniem, inni — jak zwłaszcza K eith — szcze­ gółową ich krytyką. W tej ostatniej mieści się poza wieloma innym i rów nież znamienny zarzut wszystkich zwolenników kranialno-trzeciorzędowej koncepcji antropogenezy: Australopi­

thecus jest formą geologicznie zbyt młodą, by stanowić ogni­

wo inaugurujące ewolucję człowieka. Żył on przecież dopie­ ro w dolnym plejstocenie, a więc w okresie, w którym istnia­

68 A. K e ith : T h e a n ti q u it y o f m a n ... j.w . (odn. 23) 505.

69 R.A. D a r t: A u s tr a lo p ith e c u s a fr ic a n u s : th e m a n -a p e o f S o u th A f r i ­ ca, „ N a tu r e ” 115 (1925) 195— 199.

7β A . S m ith W o o d w a rd : T h e fo s s il anthroipoid a p e fr o m T a u n g s , „ N a ­ t u r e ” 115 (1925) 235— 236.

(22)

ło już kilka gatunkowo różnych form ludzkich. Wywody Dar­ ta w sprawie australopitekalnego rodowodu człowieka byłyby, zdaniem Keitha, do zaakceptowania tylko pod jednym w a­ runkiem: gdyby oikaizało się, że w iek austradopiteka jest mio­ ceński 71.

Właśnie talkie rozwiązanie dylem atu: albo Australopithecus, albo Eoanthropus, zaproponował R. Broom, który zdecydowa­ nie opowiadał się i za słusznością Dairtowskiej koncepcji an- tropogenezy, i za autentycznością odkrycia z Piltdown. P rzy­ znaje on, że wiek geologiczny odkrytego w Taung osobnika jest zbyt młody, by przypisywać m u rolę ogniwa pośredni­ czącego między małpami człekokształtnymi i człowiekiem. Po­ nieważ jednak osobnik ten w morfologii swej czaszki odzna­ cza się cechami pośrednim i między szympansem z jednej a eo- antropeim z drugiej strony, dlatego trzeba w nim widzieć re­ likt znacznie wcześniej żyjącego australopiteka, bezpośrednie­ go przodka eoantropa. Ten ostatni jest z kolei bezpośrednim przodkiem Homo sapiens, natom iast Pithecanthropus i Homo

neandertalensis są bocznymi odgałęzieniami owego głównego

pnia ewolucji ludzkiej 72. Za identyczną z Brootnem in terp re­ tacją hominidalnych danych wykopaliskowych opowiada się w 1934 r. również R. D art 73.

Jeśli — jak się w ydaje — zaproponowane przez Brooma rozwiązanie konfliktu: albo Australopithecus, albo Eoanthro­

pus, było jedynym z możliwych, nie można mieć pretensji do

tych wszystkich przyrodników — a wśród nich znajdowały się największe autorytety naukowe owego czasu — którzy roz­ wiązanie takie zdecydowanie odrzucali. Twierdzenie przecież, że przodkiem eoantropa był Australopithecus o znacznie wyż­ szym wieku geologicznym niż ten z Taung było nie tylko zu­ pełnie gołosłowne, lecz ponadto kłóciło się z darwinowską in­ terpretacją procesu ewolucyjnego. Jeśli bowiem ów wyimagi­ nowany przodek posiadał już bardziej ludizkie uzębienie niż jego wielkogłowy potomek, to ewolucję człowieka cechować musiałby najpierw regresyw ny, a potem znów progresywny rozwój uzębienia. Dlatego też M. Boule widzi w

zapropono-71 A. K e ith : N e w d is c o v e r ie s r e la tin g to th e a n ti q u it y o f m a n , W il­ lia m s and N o rg a te , L o n d o n 1931: 116.

72 R. B ro o m : S o m e n o te s o n th e T a u n g s s k u ll, „ N a tu r e ” 115 (1925) 571. Tenże: O n th e n e w ly d is c o v e r e d S o u th A fr ic a n M a n -А р е , „ N a ­ t u r a l H isto ry ” 25 (1925) 348.

73 R.A. D a rt: T h e d e n titio n o f A u s tr a lo p ith e c u s a fr ic a n u s , „ F o lia A n a ­ to m ic a J a p o n ic a ” 22 (1934) 218— 220.

(23)

wanym przez Brooma ciągu filogenetycznym: Australopithe­

cus — Eoanthropus — Homo, jedynie przykład nielicytującej

z powagą naukową szałoności74.

W przypadającym na przełom lat trzydziestych i czterdzie­ stych procesie stopniowej afirm acji australopitekalnej koncep­ cji antropogenezy ważną, choć tylko pośrednią rolę odegrał rozwój prymatologii, a w jej ram ach w szczególności wzrost wiedzy na tem at bliskiego spokrewnienia człowieka z wiel­ kimi małpami człekokształtnymi 75. F akt ten trudno w ramach teorii ewolucji zinterpretować inaczej, jak wspólnotą filoge­ netycznego rozwoju Pongidae i Hominidae. Konsekwencją zaś afirm acji filogenetycznego związku człowieka z małpami człe­ kokształtnym i musiało być odrzucenie tezy o wczesnym, dol­ no- lub środkowotrzeciorzędowym zaistnieniu Homo. A zakwe­ stionowanie tak rozumianej trzeciorzędowej koncepcji antro­ pogenezy rzucać musiało cień podejrzliwości na w eryfikujące­ go tę koncepcję eoantropa.

Bardziej istotnie i bezpośrednio do przezwyciężenia tak trze­ ciorzędowej, jak i kranialnej koncepcji antropogenezy przy­ czynił się wzrost wiedzy na tem at kopalnych człowiekowatych Południowej Afryki. Nastąpił on najpierw dzięki m ateriało­ wi kopalnem u zdobytemu przez R. Brooma w Sterkfontein i Krom draai w latach 1936— 1938, potem zaś dzięki systema­ tycznie od 1947 r. prowadzonym pracom wykopaliskowym na terenie już wymienionych lokalizacji oraz w Sw artkrans i Maikapansgat. Do 1950 r. wiedza o południowo-afrykańskim australopiteku bazowała już na m ateriale kopalnym obejm u­

jącym ok. 200 pojedynczych zębów, 5 całych i 8 niekomplet­

nych czaszek oraz wiele cennych fragm entów postkranial- nych 76.

Całość tego m ateriału potwierdziła trafność morfologicznej oceny australopiteka, ja k ą w 1925 r. sformułował R. D art na podstawie tylko jednej niekompletnej, i do tego jeszcze dzie­ cięcej czaszki ,z Taung. K rytyka owej pierwszej diagnozy D ar­ ta w sprawie ludzkiego uzębienia, dwumożności i w kierunku ludzkim rozwiniętego mózgu australopiteka była w pełni uza­

74 M. B o u le : N o u v e a u x d é ta ils su r I’A u s tr a lo p ith e c u s , „ L ’A nth ro ip o - lo g ie ” 35 (1925) 402. 75 P io n ie r s k im i w ty m w z g lę d z ie s ą lic z n e p r a c e W .K . G r e g o r y ’ego o ra z A .H . S c h u ltz a . 7e R. B ro o m , J.T . R o b in so n , G .W .H . S c h e p e rs : T h e S te r k fo n t e i n a p e - - m a n , P ie ia n th r o p u s , T r a n s v a a l M u s e u m M e m o ir No. 4, R r e te r ia 1950: 13.

(24)

sadniona. Wiadomo przecież, że również u małp człekokształ­ tnych uzębienie osobników dziecięcych wykazuje jeszcze wie­ le cech ludzkich. Wiadomo też, jak nieadekw atnym kryterium dwunożności jest samo tylko położenie wielkiego otworu poty­ licznego. Wiadomo wreszcie, jakim bagażem hipotetyczności obarczone są bazujące wyłącznie na skamieniałych odlewach wnętrza mózgoczaszki oceny powierzchniowej stru k tu ry móz­ gu. Wykazująca wszystkie te słabości diagnoza Dairta musiała się zatem spotkać z zarzutem bezkrytyozności. Nie tyle rze­ czowej argum entacji, ile raczej szczęśliwej intuicji zawdzię­ cza Dart trafność swych wywodów. Faktem jest, że od poło­ wy lat czterdziestych nie podobna już było poważnie wątpić w to, że gdzieś od przełomu pliocenu i plejstocenu żyła na terenie afrykańskim grujpa wysoko rozwiniętych naczelnych, wyposażona w ludzkie uzębienie i zdolność dwunożnego cho­ du, lecz wielkością swego mózgu przypominająca jeszcze wiel­ kie małpy człekokształtne.

Hominidalne cechy uzębienia i szkieletu postkranialneigo za­ decydowały o włączeniu A ustralopithecinae w poczet rodziny

Hominidae. Z kolei zaś przynależność do Hominidae gw aran­

towała — zgodnie z dotychczasową praktyką paleontologicz­ ną — australopitekowi poczesne miejsce w linii filogenetycz­ nego rozwoju człowieka. Znam iennym potwierdzeniem słusz­ ności, a zarazem szerokiej akceptacji diagnozy D arta w spra­ wie taksonomicznej i filogenetycznej pozycji australopiteka stała się ogłoszona w 1948 r. rew izja poglądów A rthura Keit- ha. Nie mogąc dłużej kwestionować ludzkiego uzębienia i dwu­ nożności australopiteka, odwołuje całą swoją uprzednią k ry ­ tykę Darta i w pełni akceptuje tezę, że Australopithecinae stanowią tę grupę najw yżej rozwiniętych naczelnych, z której wyłoniły się wszystkie późniejsze formy człowieka, a więc i ta, jakim był Eoanthropus. K eith przyznaje wprawdzie, że odkrycie z Piltdown koliduje z całością pozostałej wiedzy o ko­ palnych hominidach. Ale — zapytuje retorycznie — czy w imię otrzymania harm onijnie zw artej teorii antropogenezy wolno przyrodnikowi odrzucać nie mieszczące się w te j teorii fa­ kty? 77.

To właśnie w imię takiej teorii i pod presją aktualnego sta­ nu wiedzy paleoantropologicznei wyrwało się F. W eidenrei- chowi już w 1943 r. wyznanie: „Im wcześniej z listy kopal­ nych istot ludzkich skreślony zostanie chimeryczny

Eoanthro-77 A. K eith : A n e w th e o r y o f h u m a n e v o lu tio n , W a tts , L o n d o n 1948: 2 0 2 nn.

(25)

pus, tym lepiej dla nauki” 78. W eidenreich nie zamierzał jed­

nak bynajm niej — co insynuowało mu retoryczne pytanie K eitha — w imię teorii odrzucać fakty. Wręcz odwrotnie: no­ wa teoria antropogenezy bazowała na zbyt wielu pewnych fa­ ktach, by nie wzbudzić uzasadnionych wątpliwości odnośnie tego, czy odkrycie z Piltdown jest faktem.

Owa nowa teoria antropogenezy musiała uwzględnić fakt, że plio-plejstoceńskie Australopithecinae posiadały już ludzkie uzębienie, lecz jeszcze stosunkowo (bliską małpom człeko­ kształtnym mózgoczaszkę. W filogenetycznym rozwoju czło­ wieka ludzkie uzębienie musiało zatem czasowo wyprzedzić zjawienie się ludzkiego mózgu. Za kranialną koncepcją antro­ pogenezy przem awiały tylko dane na tem at eoantropa, wszy­ stkie inne dane wykopaliskowe ją negowały. Bo przecież rów ­ nież środkowaplejstoceński Homo erectus odznaczał się jesz­ cze mniej współczesną mózgoczaszką niż Eoanthropus. Ponad­ to żadne — znowu poza Piltdown — hominidalne wykopa­ liska nie sugerowały istnienia trzeciorzędowego człowieka. Zwycięstwo australopitekalnej oznaczało koniec trzeciorzędo- w o-kranialnej koncepcji antropogenezy. Od lat czterdziestych

Eoanthropus był anomalią nie mieszczącą się w całokształcie

ówczesnej wiedzy na tem at ewolucji człowieka. To ułatwiło wydanie decyzji ponownego przeegzaminowania m ateriału ko­ palnego z Piltdown, a w konsekwencji tego zdemaskowanie eoantropa jako fałszerstwa.

VI. WNIOSKI KOŃCOWE

P reparato r „odkrycia” z Piltdown zdawał sobie niew ątpli­ wie dobrze sprawę i dla swych celów skwapliwie skorzystał z popularności, jaką w pewnych kręgach przyrodniczych cie­ szyła się kranialno-trzeciorzędowa koncepcja antropogenezy. Ale czy kierowała nim chęć wzmocnienia lob poderwania w ia­ rygodności tej koncepoji? A może wcale nie chodziło m u o sa­ mą koncepcję, lecz tylko o jakiegoś jej konkretnego w yznaw­ cę, który dokonanym „odkryciem” miał zostać w swych prze­ konaniach ugruntow any lub — co bardziej prawdopodobne — skompr omitowany ? W obu wypadkach zadawał kłam tw ier­ dzeniom wielu ówczesnych przyrodników w sprawie niepodwa­ żalnego obiektywizmu naukowych metod poznawczych. Czy takie było jego zamierzenie? Wtedy należałoby w nim widzieć

78 F. W e id e n re ic h : T h e s k u l l o f S in a n th r o p u s p e k in e n s is , P a la e a n to - lo g ia S in ic a D 10, P e k in g 1943: 220.

Cytaty

Powiązane dokumenty

van den;

Based on our experience we came to the conclusion that for the design engineers the following requirements are the most important ones: • good understanding of the basics of

The main objectives in this regard are the following: increasing the participation of aspects related to environmental protection in public procure- ment; market development

[r]

Wojciecha, wyróżnił: oso- bowość i liczne itineraria Wojciecha, powiększające grono jego przyjaciół i znajomych, męczeństwo poniesione w sposób „niemal spektakularny",

W przypadku kilku znajdujących się w omawianym tomie listów niełacińskich milcząco zdecydowano się — jak można przypuszczać — w niemieckich i polskich na transliterację,

Dla personalistycznej koncepcji porządku społecznego i gospodarcze- go, to znaczy dla takiej koncepcji porządku, w którym z jednej strony bie- rze się pod uwagę dobro

relation to open science, open government, and open data, and 2) explain how the reach and impact of these openness elements can be strengthened and increased through open