• Nie Znaleziono Wyników

Aresztowanie ojca - Amelia Sawa - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Aresztowanie ojca - Amelia Sawa - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

AMELIA SAWA

ur. 1925; Siedliszcze

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, okupacja niemiecka, Zamek Lubelski, pobyt ojca w więzieniu na Zamku Lubelskim, szkoła handlowa

Aresztowanie ojca

Dojechaliśmy do Lublina i przyszliśmy do swojego mieszkania. Ale mieszkanie nasze już było zajęte. Okazało się, że ci gospodarze, którzy tam mieli ten dom, przyjęli ludzi, którzy uciekli ze Wschodu. Oni mieli masarnię, produkcję wędliny i ten człowiek, co tam do nich się ulokował w tym naszym mieszkaniu, też to samo robił. I zaczęli razem robić ten interes. A myśmy nie mieli dalej mieszkania. Więc ojciec poszedł do tego urzędu mieszkaniowego, żeby nam dali jakieś mieszkanie. A oni się dowiedzieli, gdzie byliśmy, gdzie mieszkaliśmy, bo nas tam znaleźli w dokumentach. I powiedzieli, że musimy wracać do swojego. I rzeczywiście zaczęliśmy tam mieszkać, a oni musieli się wyprowadzić. Ale już połowy rzeczy nie było naszych. I nawet pamiątki takie mieliśmy ciekawe, rzeźbione. Nie było, już nic nie było. Tylko zostały meble. I tam mój ojciec po jakimś czasie znalazł pracę, to już była okupacja. I prawdopodobnie za ten czyn nasz, że myśmy wrócili, prawdopodobnie ci gospodarze oskarżyli ojca do Niemców i ojciec został aresztowany. I był na Zamku bardzo długo.

Nie pamiętam już ile, ale chyba z półtora roku. Nie było możliwości odwiedzenia go, bo był na Zamku. Była tylko możliwość kontaktu z tymi pod zegarem. Tam było gestapo. I tam było miejsce tych wszystkich mordów. Więc myśmy bardzo cierpiały z mamą znowu, bo nikt nie pracował, nie było z czego naprawdę przetrwać. Mama nie pracowała. Ja chodziłam do szkoły już, do szkoły handlowej, bo innej nie było wtedy dla nas. Tylko były rzemieślnicze i jeszcze handlowa była tylko. To wyższy poziom był. Więc ja chodziłam do pani Sobolewskiej, do szkoły handlowej. I ta szkoła handlowa mieściła się w pierwszych dniach na Pierwszego Maja. Teraz tam w tym budynku jest bank. No więc po bardzo krótkim czasie Niemcy nas wyrzucili z tej prawdziwej szkoły i dostaliśmy takie pomieszczenie na dole na Placu Bychawskim.

Właśnie w tym kierunku, jak się idzie do tej nowej drogi z Placu Bychawskiego, po prawej stronie takie duże kamienice stały i na parterze mieliśmy lekcje. Bardzo przeżywałam tą tragedię ojca, bo to był chyba jeden taki ojciec na całe województwo.

(2)

Był chyba najlepszym ojcem, najlepszym mężem i najlepszym kolegą dla wszystkich i przyjacielem. I bardzo to przeżywałam, bardzo cierpiałam. No i właśnie chodziłam do tego gestapo. Raz mama, raz ja. No bo nie mogłyśmy sobie poradzić, cierpiałyśmy.

Niesamowite historie, no przecież wiemy, co to było. A wtedy na Zamku to była taka sytuacja, że co noc zabierali z tych cel i rozstrzeliwali tam, gdzie jest teraz pamiątka, tam stoi krzyż i pomnik. To jest w wąwozie głębokim za LSM-em. Jak się skręca od politechniki na lewo, ulica taka długa. I tam zaraz jest ten pomnik w tych wąwozach.

No to na pamiątkę tyko ten pomnik jest. I tam właśnie rozstrzeliwano tych wszystkich więźniów. Każdej nocy. Drutami kolczastymi wiązano im ręce, tam ich wieźli i tam właśnie kończyli swoje życie. Przeważnie bardzo młodzi ludzie. Mój ojciec siedział na pierwszym oddziale, najbardziej niebezpiecznym. Pierwszy oddział to był najbardziej groźny. Tam wszystkich likwidowano. Siedział z lekarzami, z profesorami z Warszawy. Dużo nazwisk, ojciec bardzo często wspominał ich. I z chwilą, kiedy chodziłam do tego gestapo, to po prostu to było dla mnie przejście tragiczne, bo wchodząc do tego budynku, słyszałam zawsze straszne krzyki i płacze. Bo to był parter, a na dole po schodach byli tam więźniowie trzymani. I oni tam katorgi różne im tworzyli. Ale była możliwość chodzenia do tego gestapo i w tej możliwości była nadzieja jakaś. Bo gdybym nie poszła, to bym zignorowała, jakby mnie to nie interesowało. A ja bardzo kochałam swojego ojca. On zasługiwał na to. Za każdy jego czyn, za każdy pomysł, za wszystko. Teraz już nie spotyka się takich ludzi. Cała rodzina taka była.

Data i miejsce nagrania 2016-02-01, Lublin

Rozmawiał/a Joanna Majdanik

Redakcja Natalia Boczek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może być kuna, która po prostu próbuje się dobierać, jak pszczoły stoją gdzieś tam przy lesie, czy w lesie.. Czasami dzięcioły próbują zajrzeć do ula, czyli

Mam po wsiach rozstawione te pszczoły, tam gdzie dużo jest rzepaku, dużo jest lipy, tam gdzie kasztan, gdzie jary rzepak, gdzie fasola.. To wyszukuję takie tereny, podwożę,

I w końcu musiałam się obejrzeć, bo nie wytrzymywałam, co się za mną dzieje, bo zaraz skręcam.. I przed tym skrętem tak lękliwie spojrzałam do tyłu i zobaczyłam wiele

Potem tam zawsze były te spotkania w tym dniu dwudziestego drugiego lipca przy zamku i była msza wtedy i ogromnie dużo ludzi przybywało na ten moment.. To tylko wiem z

I pewnego razu on mi mówi tak: „Chciałbym się z panią spotkać w kawiarni” Myślę sobie: „nie, no to już przechodzi ludzkie pojęcie” Starszy pan profesor, bo

Zdenerwował się bardzo i powiedział: „Być może, że to nawet żydowskie dziecko się zamieniło” A ja mu powiedziałam: „Urodził się, pamiętam” I był tam słynny profesor,

Ale powiedziałbym tak, korzystając z klasyków, bo bez nich się nie da: wolność to jest stan, który należy się każdemu człowiekowi, w którym człowiek może się

Pamiętam, że naprzeciw tego, gdzie była gmina, to obok mieszkała taka pani, która prała i prasowała.. To tam ciągle