• Nie Znaleziono Wyników

Ukryty dialog

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ukryty dialog"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Ukryty dialog

W sw oich utw orach Z bigniew H erbert n ad er rzadk o zw raca się b ezp ośred n io do konkretnej osoby. A je śli się już na to d ecy d u je, to w ybiera - obok postaci m itolo­

giczn ych - jedyn ie b lisk ich m u zm arłych . Od tej reguły istn ieje tylko k ilk a zn a­

m iennych wyjątków. N ależą do nich w iersze: Do Ryszarda Krynickiego - list, Wido­

kówka od A dam a Zagajewskiego, Do Yechudy Am ichaja i Do Czesława M iłosza. D w a p ierw sze utw ory adresow ane zo stały i do uczniów w poetyckim rzem iośle, i do so ­ ju szn ików w tej sam ej spraw ie. L ist jest zw rócony do k ogoś, kto w alczy z Potworem Pana C o gito , przeciw staw iając „św iętą m ow ę” „czarn ej p ian ie g azet” (P, s. 4 5 8 )1, czyli szlach etn ą d o sto jn o ść i etyczny w alor poezji m iałk iem u kłam stw u k o m u n i­

stycznej propagan dy. Widokówka staje się pretekstem do m edytacji nad losem po­

ety, który staje w obronie id eału p iękn a przeciw ko n acierającym zew sząd brzydo­

cie i zagrożen iom w spółczesn ej cyw ilizacji, ucieleśn ion ym w „ohydnych blokach m ieszkaln ych z C zern obyla Now ej H u ty D u sse ld o rfu ” (P, s. 592). Trochę podobn ie p rośba o zrozu m ien ie, zw rócona do rów ieśn ika, w ybitnego izraelsk iego poety i bo­

jow nika, staje się w yrazem sw ego ro d zaju so ju szu duchow ych przyw ódców n aro­

dowych, w alczących o go d n o ść lu d zką i w olność.

Tym czasem w iersz Do Czesław a M iłosza w cale tak łatw o nie p o d d aje się in ter­

p retacji. Poniew aż tek st jest k rótk i, pozw olę sobie go w całości zacytow ać:

1

N ad Zatoką San Francisco - światła gwiazd Rankiem mgia która dzieli świat na dwie części I nie wiadomo która ważniejsza a która jest gorsza Nawet szeptem pom yśleć nie wolno że obie są jednakowe

1 Wiersze Z. Herberta, tutaj cytowane, pochodzą ze zbioru: Poezje, wydanie drugie poszerzone, Warszawa 1998 (cyfra oznacza stronicę).

(2)

Aniołowie schodzą z nieba Alleluja

kiedy stawia swoje pochyle rozrzedzone w błękicie litery

Utw ór robi w rażenie rzuconej na p ap ier w p ośp iech u poetyckiej n otatki. C hoć, równie do brze, efekt b ru lion ow ości, n iedop raco w an ia m oże być zam ierzon y i ma na celu w zm ocn ien ie dw uzn aczności w ypow iedzi. C o p ozostaw ałoby zresztą w zgod zie z p ró b am i w prow adzen ia nowej poetyckiej dyk cji w dwu ostatn ich to­

m ach H e rb e rta2. C zym że zatem jest ten w iersz? H ołdem złożonym m istrzow i w poetyckim rzem iośle, „ la u d a c ją ” , jak tw ierdzi Ł u k asiew icz3, czy raczej, w edług słów Ja n in y A bram ow sk iej, „sark asty czn ą k p in ą z gn ostyczn ych fascyn acji autora Hymnu o perle4. Postaw ione p ytan ia są tym b ard ziej zasad n e, że Do Czesława M iłosza są sia d u je w tom ie Rovigo z Chodasiewiczem, utw orem , którego zjadliw a n a­

pastliw o ść nie u lega n ajm n ie jsze j w ątpliw ości.

Aby te n ie jasn o śc i choć m in im aln ie rozproszyć, w ypada w tym m iejscu przypo­

m n ieć, że toczony w w ierszach d ialo g obydwu poetów m a dłu gą h istorię. T ajem ­ nicą p o zo staje , ja k ą lekcję w yniósł H erbert z lektury Ocalenia. N iektóre p rzyn aj­

m niej echa tej lektury d a ją się w yśledzić w jego w czesnej tw órczości, ale do piero niedaw no op u bliko w an a k o resp on d en cja pozw ala lepiej w n ikn ąć w owe zależn o­

ści. W liście n ap isan y m w W iedniu 17 II 1966 H erbert w yznaje:

Z całej poezji ostatnich dziesiątków lat tylko trzej poeci m ają szansę przetrwania: Ty, Leśm ian i Czechowicz. Twoją epokową zasługą było to, że pokazałeś, jak można być poetą, skończywszy 25 lat bez rumieńców z okresu pokwitania.

D o d aje , że w iersze M iło sza „łapczyw ie czyta” , a w śród nich w yróżnia jak o n aj­

b ard ziej u lu bion e: „k ilk a w ierszy z Trzech zim, Św iat, Głosy biednych ludzi, Pieśń o [!]

A d rian ie Z ielińskim , T raktat m oralny” . O tw arcie p rzyzn ając, że m niej m u się p odo­

b a ją w iersze z tom u Św iatło dzienne, czyni w ażną uwagę: „(sa m jestem św iadom , do czego prow adzi p u b licy sty k a), ale te Tw oje szarp an ia stan ow ią o tym , że b ęd ziesz żywy” . . . 5. W tym k on tekście szczególn ego zn aczen ia n ab iera Tren Fortynbrasa, skrycie pośw ięcon y M iłoszow i (przypom n ę, że d la w prow adzen ia cenzu ry w błąd autor odw róci! w d ed y k acji kolejn ość in icjałów im ien ia i n azw iska). W liście z 18

22 Zob. M. Werner „Rmiigo”: portret na pożegnanie, w: Poznawanie Herberta, wybór i wstęp A. Franaszek, Kraków 1998.

3/ J. Łukasiewicz Ostatnie książki Herberta, w: Poznawanie Herberta 2, wybór i wstęp A. Franaszek, Kraków 2000, s. 88.

4/ J. Abramowska Wiersze z aniołami, tamże, s. 174-175.

5/ Cyt. za: Wi Karpiński Głosy z Beinecke, „Zeszyty Literackie” 1999 nr 66, s. 28.

(3)

V II 1958 roku H erbert p isał: „P ro szę przyjąć Tren Fortynbrasa na w łasn ość, to zn a­

czy ofiarow u ję P an u nie tylko ten ręko p is, ale także ś w i ę t ą c h w i l ę p o ­ c z ę c i a ” 6. Tren n ależy do n ajw szech stron n iej zinterpretow an ych utworów H er­

berta, do czeka! się w ielu, n ieraz w ybitnych, kom entarzy. A p rzecież badaczom um knęła jed n a z n ajw ażn iejszych m iędzytekstow ych zależn ości: zasu gerow an a nie tylko przez d edyk ację, ale w prost w skazan a p rzez b ezp ośred n ie naw iązanie.

Zw rócona do H am leta tyrada F o rty n b rasa:

Wybrałeś część łatwiejszą efektowny sztych

Lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania Z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle

Z widokiem na mrowisko i tarczę zegara

- jest echem fragm en tu Pieśni obywatela (W I, s. 185-186) M iło sza7:

Ja , biedny człowiek, siedząc na zimnym krześle, z przyciśniętymi oczami, Wzdycham i myślę o gwiaździstym niebie,

O nieeuklidesowej przestrzeni, o pączkującej amebie, 0 wysokich kopcach termitów

- fragm en tu , którego szczególn ą w ażn ość potw ierdza jego pow tórzenie w form ie zm odyfikow anej w zakoń czen iu w iersza:

[...]

Kto sprawił, że mi odebrano

M łodość i wiek dojrzały, że mi zaprawiono M oje najlepsze lata przerażeniem ? Któż Ach któż jest winien, kto winien, o Boże?

1 myśleć mogę tylko o gwiaździstym niebie, O wysokich kopcach termitów.

Pieśń obywatela to g lo s jedn ego z „b ied n ych lu d zi” , d la których w ojna je st nade w szystko brutaln ym w tajem n iczen iem : w identyczn ość, opartych na przem ocy, praw h istorii i praw przyrody. W pow szech ność bólu , który na równi p rzen ika św iat natury, jak lu d zk ie dzieje. W n ietrw alość lud zkich p otęg i w ładzy, u rządzeń społecznych i h ierarch ii, pojed yn czego życia i losów zbiorow ości. W reszcie: w d o ­ m in ację ślepego instyn ktu sam ozachow aw czego nad system em w artości oraz regu łam i w spółżycia, ob ow iązu jącym i w w arun kach norm alnych (boh ater „h an ­

6/ Tamże, s. 27.

72 Wiersze C. Miłosza, tutajcytowane, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą ze zbioru:

Wiersze, 1. 1-3, Kraków 1993 (tom oznaczono cyfrą rzymską, cyfrą arabską - stronicę).

(4)

d lu je w ódką i zlo tem ” „P o d m arm urow ym szczątk iem roztrzaskan ych b ram ”).

Z tej perspektyw y n ieo siągaln y w ydaje się m om en t ep ifan ii, sięg an ia „w serce m e­

talu , w d u ch a ziem i i o gn ia, i w ody” , od słon ięcie m etafizycznego p orząd k u bytu.

A le też ab strak cy jn ie w ygląda projekt sztu ki w yniośle w yn iesion ej, na w zór d zieła G oeth ego, p on ad H era k lite jsk ą rzeką „zm ien n ych św iateł i nietrw ałych cien i” .

U H erb erta pun kt d o jśc ia rozum ow ania M iloszo w skiego „obyw atela” w ydaje się p u n ktem w yjścia re flek sji i postaw y w ładcy, który um ie spraw n ie posługiw ać się so cjo tech n iką (w ojskow y pogrzeb H am leta stanow i dem on strację siły i p o śred ­ n ią zapow iedź czy groźbę terroru ), ale też je st p ragm aty stą, którego czeka „p ro jek t k a n a liz a c ji/ d ekret w spraw ie p rostytu tek i żebraków ” i który p ragn ie ulepszyć system w ięzień . Ten dekret m a na celu oczyścić społeczeństw o ze „zbędn ych ele­

m entów ” . W w ierszu M iło sza rozpaczliw a w ied za rodzi w boh aterze chęć oderw a­

n ia się od okru tn ej rzeczyw istości, zam k n ięcia oczu i zagłęb ien ia w p u stkę w yzna­

czon ą p rzez czystą ab strak cję (sk ąd „n ieeu k lid esow a p rzestrzeń ”) oraz obojętne plen ien ie się przyrody w jej n ajb ard ziej elem en tarnych form ach (sk ąd „k op ce ter­

m itów ” oraz „p ą c z k u jąc a am e b a”). W yniosły d y stan s zam ien ia tran scen d en cję w K arnow skie „g w iaźd ziste n iebo” , pozbaw ione w szak od n iesien ia w jed n o stk o ­ wym praw ie m oraln ym , co staje się św iadectw em k lęsk i, gorzkim przyw ilejem i w yrazem duchow ym arystokratyzm u przegran ego i św iadom ego swej przegran ej.

T ym czasem p rzestrzeń w w ierszu H erberta jest nade w szystko przestrzen ią sp ołeczn ą. M row isko sta je się zatem pogardliw ym syn on im em lud zkiej sp ołeczn o­

ści, pracow itej m oże, dobrze zorgan izow an ej, ale pozbaw ionej w yższej św iad om o­

ści oraz szacu n ku dla ind yw idu um . W ysokie k rzesło i „zim n e jab łk o ” to ozn aki nie tylko u m ieszczen ia na szczycie h ierarch ii oraz du m n ego o d oso b n ien ia, ale też - pośredn i w yraz d e g rad ac ji tron u, kiedyś sym bolu boskiego poch odzen ia w ładzy królew skiej. Toteż sp o g ląd an ie w tarczę zegara w yraża św iad om ość n ieuchron no­

ści p rzem ijan ia oraz kru ch ości w szelkich przywilejów .

P ow staje zasad n icze pytan ie: na ile autorzy id e n ty fik u ją się z kreow anym i po­

staciam i? U M iło sza sygn ałem przyn ajm n iej częściow ego u to żsam ien ia są tyleż w yrażone w w ierszu prześw iad czen ia, które stan ow ią fu n dam en t jego św iatopo­

g lą d u , z n a jd u ją c w yraz w całej jego tw órczości, co aluzyjn e w skazan ie na artystycz­

ne czy w ręcz poetyckie pow ołanie boh atera. Pieśń obywatela je st zarów no fragm en ­ tem p o lifon ii Głosów biednych ludzi, jak też sw ego ro d zaju p rzegląd em za sa d n i­

czych tem atów M iloszow skiej poezji. D okonyw anym w p rzeb ran iu rach un kiem su m ien ia. A ja k jest w p rzy p ad k u H erberta?

Tren wywoływał rozm aite kom entarze. Je d n i, do nich n ależał B ło ń sk i, tw ierdzi­

li, że jest to „k o m ed ia zlej w iary” . W praw dzie F o rty n b ras, zd an iem uczonego,

„w ierzy w łasnym słow om ” , ale rów nocześnie zd rad zają go „cyn iczn a p ogard a [...]

i b ezsiln y gniew na tru p a, gniew, który na próżno u siłu je ukryć. Ż adn e in terp re ta­

cje nie p rzesło n ią w F o rty n b rasie zw ykłego św intucha, którym zresztą w cale nie byl u S z e k sp ira ” . . . 8. In n i, jak Sław iń ski, byli zd an ia, że au tor p o lem izu je z d ram a -

8/ J. Błoński Tradycja, ironia i głębsze znaczenie, w: Poznawanie Herberta, s. 71-72.

(5)

tem S ze k sp ira oraz z ajm u je jedn akow y d y stan s w obec obydw u wykreow anych pun któw w idzenia. „N ie opow iada się on za żad n ą z tych p ostaw ; in teresu je go w iaśn ie ich n iew sp óim iern ość i n ieprzezw yciężaln a obcość. Sp o za kon fron tacji F o rty n b rasa z H am letem p rzeziera u n iw ersaln a sy tu acja w spółzaw odnictw a dw óch nieprzenikliw ych n aw zajem d zied zin -d ośw iad czeń ” : u w ikłanego w wew­

n ętrzne sp rzeczn o ści, choć „tę sk n iące go za ładem m o raln y m ” in tele k tu alisty oraz

„człow ieka w ładzy [...] nie biorącego w rach ubę m o raln ego asp ek tu d z ia ła n ia, u j­

m u jącego sw oje pow inności w kategoriach sk u teczn ej techniki rząd zen ia, p rze­

ciw staw iającego m oralistyczn ym złu d zen iom - silę, d yscyp lin ę i p rzy m u s” 9.

Trudno nie zauw ażyć, że, przy w szystkich ró żn icach , „o byw atela” i sięg ająceg o po tron k sięcia u p o d ab n ia cynizm zrodzon y albo z rozpaczy, albo z pogardy. Je s t on nade w szystko rezu ltatem w yabsolutyzow an ia w łasn ej św iad om o ści, poza którą b rak jak iegok olw iek w yższego od niej autorytetu czy m etafizycznej san k cji. Z n a­

m ien ne, ze „o b y w atela” zwrot do B o ga m a ch arak ter czysto retoryczny. A le rów no­

c z e śn ie -o b y d w a j boh aterow ie sw oją św iad om o ść w łaśn ie u zn ają za sw ego ro d zaju m oraln e alibi. Słow em , p o p e łn iają grzech pychy. C ze rp ią dw uzn aczną saty sfak cję z przeraźliw ej w iedzy o p rzygodn ości lu d zkiego istn ien ia, która w ynosi ich p onad

„k o p ce term itów ” i lud zkie „m row isk o” . A le też za ten przyw ilej p lącą m onetą sa ­ m otn ości. R ozpaczliw ej sam otn ości „obyw atela” od pow iad a w yn iosła sam otn ość w ładcy - czy „zim n e” , czy „w ysokie” „k rze sło ” jest m iejscem rów nie n ie p rzy ja­

znym . Jed n e g o i d ru gie go boh atera ch arak teryzu je n ieczu lość na cierp ien ie in ­ nych, p ogard a dla pojedynczego człow ieka, u zu rp acja w yjątkow ości. J a k gdyby obyw atel p rzed zierzgn ą! się w tyrana, m ając jeszcze n ad tym d ru gim tę przew agę, że do zn ał b lisk o ści d ru giej strony bytu.

C h arak tery sty czn e, że obydw aj autorzy nie u d z ie la ją m oraln ej aprobaty sw oim p o stacio m , ale czyn ią to p oza tekstem utw oru. In n ym i słowy, przeciw w agę cyn i­

zm u wykreow anych bohaterów stanow i so lid arn o ść z cierp iący m i i w spółczu cie d la poniżon ych - są one jedn akże tylko m ilcząco zało żon e, oczekiw ane u czyteln i­

ka. Przy czym M iło sz, ja k się rzekło, do pew nego p rzy n ajm n iej sto p n ia, id en ty fi­

k u je się z „o byw atelem ” , na w łasnym przykładzie d o ko n u jąc bezlitosn ej an alizy d e g ra d ac ji człow ieczeństw a, d epraw acji społeczn ej oraz d e sak raliz ac ji w yobraźni, jak ie p rzyn iosły w ojna i system y totalitarn e. F o rty n b ras n atom iast zd aje się w yra­

żać postaw ę całkow icie obcą H erbertow i. Poeta p rzy p om in a ju ż raczej H am leta:

bezkom prom isow ym id ealizm em , w iarą w „kryształow e p o ję c ia ” oraz n iezm ien ­ ność lu d zkiej natury, gotow ością złożen ia ofiary ze sw ojego życia za praw dę. C o jed n ak p ocząć z rysem kom icznym tego „rycerza w m iękkich p an to flac h ” ? Jeg o n ie u m ie jętn o śc ią życia? W yborem łatw iejszej, bo p rzynoszącej sp okój i p ó źn iejszą sław ę, śm ierci b oh atersk iej - od „w iecznego czu w an ia” ? C zy w tych op in iach w yra­

ża się w yłącznie zaw iść F ortyn b rasa?

M ów iąc in aczej: co napraw dę ozn aczała w latach sze śćd ziesiątych p o lem ik a H erb erta z M iło szem ? C zy to, że dylem aty m oraln e wyw ołane w ojną były m im o

J. Sławiński Tren Fortynbrasa, w: Poznawanie Herberta, s. 375.

(6)

w szystko n iedosiężn ym lu k su sem , skoro rząd zą P o lsk ą god n i n astęp cy F o rty n b ra­

sa? B o przecie i d la nich obrzyd zen ie okazyw ane lu d zkiej m ierzw ie, traktow anie jed n o stk i przedm iotow o, a państw a jak w ięzien ia, stanow i pochodn ą totalitarnych m arzeń o u stro ju ch arakteryzu jącym się id e aln ą - rasow ą b ąd ź klasow ą - czysto­

ścią. A je śli tak, to czy w p ostaci F o rty n b rasa nie zaw iera się ostrzeżen ie? Ze p o sta­

wa p odobn a do jego p ostaw y u sp raw ied liw ia implicite przem oc oraz uczy egoizm u, zaś w yniosły d y stan s m oże być jedyn ie kłam liw ym p rzeb ran iem p ogard y d la gor­

szych czy inaczej m yślących? A m oże było to p rzeciw staw ienie postaw ie w yłącze­

n ia, o d oso b n ien ia, p o stu latu etycznej o d p ow ied zialn ości? Jeszc ze jed n a ok azja do p o d k reślen ia przez au tora Trenu, że przy całej św iad om o ści pew nego kom izm u,

„n ieżyciow o ści” w łasnej postaw y m o raln ej, będ zie jej do koń ca bron ił, w ierząc, że ona w p rzyszłości o d n iesie zw ycięstw o?

Jak k o lw iek by było, Pieśń obywatela sta ła się d la H erb erta w zorem i m odelem ta­

kiego użycia cu d zego głosu , przeciw staw nego św iato p o gląd u , odm ien n ej od w łasnej w rażliw ości - by nic nie tracąc ze swej auton om ii - p ozostały częścią wew­

n ętrznego teatru autora. P atrząc bow iem z obecnej perspektyw y, w olno przyjąć, że zarów no F orty n b ras, jak H am let (taki p rzy n ajm n iej, jak im go F ortyn bras p ortre­

tu je), to dw ie strony osobow ości poety, dw ie przeciw staw ne i równoważne zarazem sfery jego dośw iadczeń : id e alizm zderzon y z co dzien n ym , m oże etycznie n ag an ­ nym , ale przecież życiow o n ieun ikn io n ym p ragm atyzm em ; m arzycielstw o spoty­

k ające trzeźw y ro zsąd ek ; m en taln o ść żołn ierza u stę p u jąc a m en taln o ści cywila.

T rudno też nie zauw ażyć, że H am leta, p o m im o zasadn iczych różnic, u p od ab n ia do F o rty n b rasa w yn iesien ie p on ad tłum biernych zjad aczy chleba: W istocie taka sam a ok azu je się sam otn ość i pycha p opraw iaczy św iata, co sam otn ość i pycha artysty.

Ponow ne poetyckie starcie M iłosza z H erbertem n astąp iło w poem acie Gucio zaczarowany (1965). W jego p iątej części (W II, s. 137) zn a jd u je się n astęp u jący fragm en t, o p isu jąc y postaw ę pew nego m alarza, z którą au to r bez w ątp ien ia się u to żsam ia:

Lubiłem go, bo nie szuka] idealnego przedm iotu.

Kiedy słyszał jak mówią: „Tylko przedm iot którego nie ma Jest doskonały i czysty” , rum ienił się i odwracał głowę.

W przytoczonym cytacie p ojaw ia się czytelne odw ołanie do p oem atu H erberta pt. Studium przedmiotu, w ydanego w 1961 r. D o k ład n e przed staw ien ie m eritum sp o ru p rzek racza ram y tej w ypow iedzi. O gran iczę się zatem do stw ierdzenia, że u H erberta p rzed m io t j est poj mowany, po pierw sze, j ak twór u m ysłu, po wtóre, sta ­ nowi m iejsce p u ste znaczeniow o - sw ego ro d zaju ram ę, w którą z o stają dopiero w p isan e rozm aite jego sensy: filo zo ficzn e, estetyczne etc. U M iłosza istn ien ie p rzed m io tu poza p odm iotem p otw ierdza św iadectw o p ię ciu zmysłów. Je st on po­

n ad to zn ak iem , w którym p oprzez form ę kulturow ą p rześw itu je treść m etafizycz­

na. H erbert nie pow tórzyłby za M iłoszem : „O pisyw ać ch ciałem ten, nie inny, kosz

(7)

warzyw a z p ołożoną w p op rzek rudow łosą laską p o ru ” (N a trąbach i na cytrze, W II , s. 183). W jego w ierszach p o jaw iają się, ow szem , kon kretne roślin y, p rzed m ioty użytkow e i d zieła sztu k i, ale zam iarem poety nie jest przed staw ien ie ich jedn ost- kowości i n iepow tarzaln ości. N ie są one także w idzialnym i sym bolam i m etafizycz­

nego p o rząd k u bytu. Stan ow ią n atom iast m iejsce k ry stalizacji znakotw órczej en ergii kultury. N iby ciem n e lu stra, sam e n ieprzen ikn ion e, o d b ijają lud zkie wady i śm ieszn ości.

Je śli sp o jrzeć na szkicow an y tutaj w w ielkim skró cie d ialo g obydwu poetów z perspektyw y późnej tw órczości H erberta, cala jego dotychczasow a p oezja w ydać się m oże gro m ad zen iem argu m entów p rzed decyd ującym starciem . Bo ju ż nie tyle zbuntow any uczeń zdecydow ał się p rzy p u ścić atak na k ied yś szan ow an ego i uw iel­

bian ego m istrza, ile p oeta, który uw olni! się od kłopotliw ej zależn o ści, postanow i!

stan ąć w szran ki z innym p oetą na równych praw ach. Z m ierzyć się z nim na jego w łasnym terenie. Ja k Słow acki, który p ostanow i! dow ieść, że n ap isan ie P an a Tade­

usza nie w ym aga aż tak w ielk iego kun sztu. Tym m ożn a tłu m aczyć w ręcz natrętne przyw oływ anie i rein terpretow anie przez H erberta rozm aitych M iloszow skich o b ­ razów, w ątków czy konkretnych utworów. N a p rzykład Pica, pica L . Je st sw ego ro­

d zaju rep liką Sroczości, w iersz Wmieście w prost n aw iązu je do W mojej ojczyźnie, cykl

„lw ow ski” to odpow iedź na cykl Litw a po pięćdziesięciu dwu latach.

C zym na tym tle jest Chodasiewicz? D o p am fletu zb liża go złośliw a in ten cja, jak a przyśw ieca zam ysłow i sk re śle n ia portretu. D o paszkw ilu - w ycelow anie n ega­

tywnych ocen w kon kretną osobę. Z atem paszkw il przebran y za p am flet? N ie do końca, skoro portretow any jest i nie jest tą sam ą osobą, albo też jest k im ś, kto p o­

sia d a rysy zarów no ro sy jsk iego poety z p rzełom u w ieku, jak C zesław a M iłosza.

B ard zo sw oiste i, co tu rzec, artystyczn ie orygin aln e w ykorzystan ie chwytu liryki m aski. Tego chw ytu, którym M iłosz p o słu g u je się często i z u pod ob an iem , oraz którego znaczen ia i sem an tyczn ej nośności H erbert przede w szystkim od niego się nauczył. W ybór form y w ypow iedzi nie jest zatem przypadkow y. N ie tylko w zm ac­

nia silę argum entów , ale też stanow i p ośredn io m an ife stację rewolty czy nawet zdrady: oto uczeń zw raca broń sw ego m istrza przeciw ko niem u.

Sk łan ia to do zad an ia p ytan ia, kim jest ten ktoś, kto ową m ask ę przyw dział.

M ożna by oczyw iście od pow iedzieć n ajp ro ściej: jed n ą z au to k reacji Z bigniew a H erberta. C a la tru dn ość je d n ak w tym, że owe au tok reacje są w w ierszach autora P an a C o gito - jak to p ok azał p rzykład Trenu Fortynbrasa - chw iejne, a n ieraz wew­

nętrznie sp rzeczn e. Je d n o lito ść n ad ają im jedyn ie te w ypow iedzi, które form u łu ją etyczny k o d ek s poety. Tych w szakże jest, jak w iadom o, niew iele. Ja k i zatem zespól przekon ań d aje się p o śred n io zrekonstruow ać na podstaw ie Chodasiewicza? Pod adresem M iło sza p o jaw iają się w tym w ierszu zarzuty: nierów nego poziom u arty­

stycznego („P isał w iersze [...] raz przep iękn e a raz zle” , w których znaleźć m ożna

„p a to s liryzm do św iadczen ie grozę” , „czasem w ielki p ło m ień ” , ale „n a d w ielom a ciąży jedn ak du ch sztam b u ch a” , „p isa ! p rozą - żal się B o że” ); „u w ijan ia się za sław ą” ; ch w iejn ości p oglądów („raz m ark sista raz k ato lik ” ), b raku ch arakteru („ch ło p i b a b a ” ), niepew ności tożsam ości („p ó l R o sjan in a pól P o lak ” ), pow ierz­

(8)

chow ności w iedzy oraz eklektyczn ości poglądów („Sw ed en b orga go d zi! z He- g lem ” ), sn ob izm u („szaracze k dru go sto ln y ” , który chw ali się lepiej urodzonym krew nym ). N ajc ię ższe zarzu ty p a d a ją na końcu: e m ig racja jest taką form ą egzy­

ste n c ji, która zw alnia od obow iązków : „żyć bez san k cji obow iązków każdy przy­

z n a / że na bark ach ciąży nam o jczy zn a/ m roczne d zieje ataw izm y ro zp acz / znacz­

nie lepiej w lustrach żyć bez trw ogi” .

R e k ap itu lu jąc : przem aw ia ktoś, kto rości so b ie p reten sje do dobrej zn ajom ości literatu ry; lekce so b ie w aży rozgłos; u p arcie trzym a się w łasnych z a sa d , aflrm u je postaw ę m ęsk ą; jedn ozn aczn ie o k reśla sw oją p rzyn ależn ość narodow ą; p o siad a gruntow ną w iedzę; obcy jest m u klasow y sn obizm . A n ad e w szystko - jest praw dzi­

wym p atrio tą, dzieli ze sw oim i w spó łziom k am i dole i n iedole, d lateg o pozostał w k raju , choć zn al dobrze p okusy p rzebyw an ia za gran icą.

B yłby to artystyczn y au to p o rtret H erb erta? Je ś li tak, to n ie sły ch an ie z u ­ bożony, sp row ad zon y do n ajb a rd z ie j elem en tarn ych rysów, n ie o m al k a ry k atu ra l­

ny. G d zie tu m ie jsc e na ro zległo ść kulturow ych a lu z ji, w ielo zn aczn o ść d y sk u rsu , m ien iąc e się różn ym i barw am i o d czu cie św iata. J a k d a le k o stą d do m etam orfoz P an a C o g ito . Ja k b y kw asy w ylane na p ortreto w an ego p rzeżarły sam eg o m alarza.

J e ś li to jed n o z w cieleń H erb erta, to n iestety, n ie n ajle p sz e : rozgoryczon ego, m io­

ta ją c e g o o sk a rże n ia na sw oich kolegów , u zu rp u jąc e g o so b ie m o raln e praw o do o są d z a n ia innych.

N ie m a tutaj potrzeby o d p ieran ia zarzutów staw ianych M iłoszow i - jego p isar­

stw o takiej obrony nie potrzebu je. W arto w szak zw rócić uw agę, że jad ow ita celność H erbertow skich oskarżeń w zn aczn ej m ierze bierze się z ten den cyjn ego zin terp re­

tow an ia trafn ie p rzecież rozpoznanych składn ików artystyczn ego św iatop oglądu M iłosza. C o należy podk reślić: w sw oich n ajw ażn iejszych rysach przeciw staw nego w obec św iatop ogląd u H erberta. D o tych rysów n ależą: poczu cie w ew nętrznego p ęk n ięcia, biorące p oczątek ze sp ołeczn ego wyobcow ania (in teligen t o rodow odzie szlach eck im ); św iadom ość poch o dzen ia z regionu w ielokulturow ego i w ieloetnicz­

n ego (sk ąd alergiczn a wręcz niechęć do n acjo n alizm u i szow inizm u): niem ożn ość o k reślen ia się w X IX -w ieczn ych kategoriach p rzynależn ości narodow ej (p oeta jest d ep o zytariu szem języka i k u ltu ry p o lsk ie j, ale zarazem d e k laru je sw oje przy­

w iązan ie do Litw y, gd zie się u rod ził); w reszcie p otrzeba w ykroczen ia p oza ogran i­

czen ia płynące z zam ieszk iw an ia w gorszej części Europy.

Prow incjon alizm zarzu ca zatem M iłoszow i ktoś, kto czul się E u ro p ejczy k iem ? K orzy stan ie z uroków em ig racji - ktoś, kto w iele lat sp ę d z i! za gran ic ą? Płynność narodow ej sam o id en ty fik acji - ktoś, kto u rod zi! się w w ielonarodow ym Lw ow ie?

N iezasłu żo n ą sław ę - ktoś, kto uznany zo stał za narodow y autorytet? Paradoksal- n ość sytu acji każe stw ierdzić, że na postaw ion e na p oczątku p ytan ia nie m a, bo być nie m oże, jedn ozn aczn ej odpow iedzi. W iersz Do Czesława M iłosza je st zarazem la u d a c ją i kpin ą. Je g o au tor ukrył sw oje in ten cje za - co ch arakterystyczn e, n ie­

zw ykle rzadko stosow an ą p rzez n iego - bezosobow ą form ą w ypow iedzi, a zn acze­

n ia utw oru pow ierzy! rozbieżnym kon tekstom . H erbert, już p o śm ie rtn ie, otrzym a!

n ań odpow iedź. Je s t nią - defin ityw nie zam y k ający d ialo g obydwu poetów - w iersz

(9)

C zesiaw a M iio sza pt. O poezji, z powodu telefonów po śmierci H erberta10. W tym utw orze zo stała zaw arta pochw ała H erbertow sk iej - i nie tylko H erbertow skiej - p o ezji, która

Oswobodzona z majaków psychozy, Z krzyku ginących tkanek, Z męki wbitego na pal Wędruje światem Wiecznie jasna.

10/„K w artalnik Artystyczny” 1999 nr 2, s. 67.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zegarek Basi spieszy pięć minut, a zegarek Tomka spóźnia się pięć minut. Napisz

Zdarzyło mi się przepisać zadanie domowe od kolegi/koleżanki i skłamać, że jest moje.. Pisząc pracę na podstawie cudzych materiałów, zawsze stosuję przypisy oraz

niemiecką artylerię. 24 kwietnia dowództwo Żydowskiej Organizacji Bojowej zmuszone zostało do wycofania oddziałów do „getta podziemnego” – był to system umocnionych schronów

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli"1. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

czania” istoty ludzkiej... O osobiei która jest dzieckiem 221 Powiedzenie „Będziemy mieli dziecko” jest sądem mówiącym o osobie. Jesteśmy partnerem wobec osoby,

Krawędzi, które łączą wierzchołki należące do różnych kawałków, jest dokładnie n k − 1, a ponieważ poddrzewa połączone takimi krawędziami składają się z

Tym razem będzie nietypowo, gdyż na zajęcia należy przygotować ramkę danych bazującą na danych krukowych zawierającą potencjalne cechy (max 10) do modelu – zmienne

Młoda ko- bieta, która znalazła się pod moją kołdrą i trzymała mnie w objęciach, starała się przecisnąć niżej.... Robiła to bezszelestnie i