• Nie Znaleziono Wyników

Pytania konkursowe obejmują zakres wybranych tytułów wierszy :

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pytania konkursowe obejmują zakres wybranych tytułów wierszy :"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Pytania konkursowe obejmują zakres wybranych tytułów wierszy :

1. Lokomotywa.

2. Słoń Trąbalski.

3. Ptasie radio.

4. Spóźniony słowik.

5. List do dzieci.

6. Dyzio marzyciel.

7. Zosia Samosia.

8. Okulary.

9. O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci.

10. Pan Maluśkiewicz i wieloryb.

11. Rzepka.

12. Murzynek Bambo

(2)

LOKOMOTYWA

Stoi na stacji lokomotywa,

Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:

Tłusta oliwa.

Stoi i sapie, dyszy i dmucha,

Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:

Buch – jak gorąco!

Uch – jak gorąco!

Puff – jak gorąco!

Uff – jak gorąco!

Już ledwie sapie, już ledwo zipie, A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.

Wagony do niej podoczepiali Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali, I pełno ludzi w każdym wagonie, A w jednym krowy, a w drugim konie, A w trzecim siedzą same grubasy, Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy, A czarty wagon pełen bananów, A w piątym stoi sześć fortepianów, W szóstym armata – o! jaka wielka!

Pod każdym kołem żelazna belka!

W siódmym dębowe stoły i szafy,

W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy, W dziewiątym – same tuczone świnie, W dziesiątym – kury, paki i skrzynie.

A tych wagonów, jest ze czterdzieści, Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.

Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się wytężał, To nie udźwigną, taki to ciężar.

Nagle – g w i z d ! Nagle – ś w i s t ! Para – b u c h ! Koła – w r u c h !

Najpierw – powoli – jak żółw – ociężale, Ruszyła – maszyna – po szynach – ospale, Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,

I kręci się, kręci się koło za kołem, I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,

A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!

Po torze, po torze, po torze, przez most, Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las, I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas, Do taktu turkoce i puka, i stuka to:

Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to.

Gładko tak, lekko tak toczy się w dal, Jak gdyby to była piłeczka, nie stal, Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana, Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.

A skądże to, jakże to, czemu tak gna?

A co to to, co to to, kto to tak pcha, Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?

To para gorąca wprawiła to w ruch, To para, co z kotła rurami do tłoków, A tłoki kołami ruszają z dwóch boków I gnają, i pchają, i pociąg się toczy, Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy, I koła turkocą, i puka, i stuka to:

Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to! …

(3)

SŁOŃ TRĄBALSKI

Był sobie słoń, wielki – jak słoń.

Zwał się ten słoń Tomasz Trąbalski.

Wszystko, co miał, było jak słoń!

Lecz straszny był zapominalski.

Słoniową miał głowę I nogi słoniowe,

I kły z prawdziwej kości słoniowej, I trąbę, którą wspaniale kręcił, Wszystko słoniowe – oprócz pamięci.

Zaprosił kolegów – słoni – na karty Na wpół do czwartej.

Przychodzą – ryczą: „Dzień dobry, kolego!”

Nikt nie odpowiada.

Nie ma Trąbalskiego.

Zapomniał! Wyszedł!

Miał przyjść do państwa Krokodylów Na filiżankę wody z Nilu:

Zapomniał! Nie przyszedł!

Ma on chłopczyka i dziewczynkę, Miłego słonika i śliczną słoninkę.

Bardzo kocha te swoje słonięta, Ale ich imion nie pamięta, Synek nazywa się Biały Ząbek, A ojciec woła: „Trąbek! Bombek!”

Córeczce na imię po prostu Kachna, A ojciec woła: „Grubachna! Wielgachna!”

Nawet gdy własne imię wymawia, Gdy się na przykład komuś przedstawia, Często się myli Tomasz Trąbalski I mówi: „Jestem Tobiasz Bimbalski”.

Żonę ma taką – jakby sześć żon miał!

(Imię jej : Bania, ale zapomniał).

No i ta żona kiedyś powiada :

„Idź do doktora, niechaj cię zbada”, Niech cię wyleczy na stare lata!”

Więc zaraz poszedł – do adwokata, Potem do szewca i do rejenta, I wszędzie mówi, że nie pamięta!

„Dobrze wiedziałem, lecz zapomniałem, Może kto z panów wie, czego chciałem?”

Błąka się, krąży, jest coraz później Aż do kowala trafił, do kuźni.

Ten chciał go podkuć, więc oprzytomniał, Przypomniał sobie to, co zapomniał!

Kowal go zbadał, miechem podmuchał, Zajrzał do gardła, zajrzał do ucha, Potem opukał młotem kowalskim I mówi: „Wiem już, panie Trąbalski!

Co dzień na głowę wody kubełek Oraz na trąbie zrobił supełek”.

I chlust go wodą! Sekundę trwało I w supeł związał trąbę wspaniałą!

Potem poleciał Tomasz do domu.

Żona w krzyk: „Co to? – „Nie mów nikomu!

To dla pamięci!” – „O czym?” – „No…

chciałem…”

- „Co chciałeś?” – „Nie wiem! Już zapomniałem!”.

(4)

PTASIE RADIO

Halo, halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju,

Nadajemy audycję z ptasiego kraju.

Proszę, niech każdy nastawi aparat, By sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad:

Po pierwsze – w sprawie Co świtem piszczy w trawie?

Po drugie – gdzie się Ukrywa echo w lesie.

Po trzecie – kto się

Ma pierwszy kąpać w lesie Po czwarte – jak

Poznać, kto ptak, A kto nie ptak?

A po piąte przez dziesiąte Będą ćwierkać, świstać, kwilić, Pitpilitać i pimpilić

Ptaszki następujące:

Słowik, wróbel, kos, jaskółka, Kogut, dzięcioł, gil, kukułka, Szczygieł, sowa, kruk, czubatka, Drozd, sikorka i dzierlatka, Kaczka, gąska, jemiołuszka, Dudek, trznadel, pośmieciuszka, Wilga, zięba, bocian, szpak Oraz każdy inny ptak.

Pierwszy – słowik Zaczął tak:

„Halo! O, halo lo lo lo lo!

Tu tu tu tu tu tu tu Radio, radio, dijo, ijo, ijo Tijo, trijo, tru lu lu lu lu Pio pio pijo lo lo lo lo lo Plo plo plo plo plo halo!”

Na to wróbel zaterlikał:

“Cóż to znowu za muzyka?

Muszę zajrzeć do słownika, By zrozumieć śpiew słowika.

Ćwir ćwir świrk!

Świr świr ćwirk!

Tu nie teatr Ani cyrk!

Patrzcie go! Nastroszył piórka!

I wydziera się jak kurka!

Dość tych arii, dość tych liryk!

Ćwir ćwir czyrik, Czyr czyr ćwirik!”

I tak zaczął ćwirzyć, ćwirakć, Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać, Że aż kogut na patyku

Zapiał gniewnie: „Kukuryku!”

Jak usłyszy to kukułka, Wrzaśnie: „A to co za spółka?

Kuku-ryku? Kuku-ryku?

Nie pozwalam, rozbójniku!

Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię, Ale kuku nie ustąpię.

Ryku – choć do jutra skrzecz!

Ale kuku – moja rzecz!”

Zakukała: kuku! Kuku!

Na to dzięcioł: stuku! Puku!

Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś?

Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź!

Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu!

Masz co? Daj mi! Rzuć tu!

I od razu wszystkie ptaki

W szczebiot, w świergot, w zgiełk – o taki:

„Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek>

Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek?

Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć!

Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź!

Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?

Gniazdko ci wiję, wiję, wiję!

Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!”

I wszystkie ptaszki zaczęły bić się Przyfrunęła ptasia policja

I tak się skończyła ta leśna audycja.

(5)

SPÓŹNIONY SŁOWIK

Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji, Bo Pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,

Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,

A tu już po jedenastej- i Słowika nie ma!

Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,

Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,

Motyl z rożna, przyprawiany gęstym cieniem z lasku,

A na deser- tort z wietrzyka w księżycowym blasku.

Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?

Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?

To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!

Piórka- głupstwo, bo odrosną, ale głos- majątek!

Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze…

Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!

A pan Słowik słodko ćwierka: „Wybacz, moje złoto,

Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!”

LIST DO DZIECI

Drogie dzieci! W tym liściku O jedno was proszę:

Żebyście się co dzień myły, Bo brudnych nie znoszę.

Czy pod studnią, czy na misce, W rzece czy sadzawce, Ale myć się! Bo przyjadę I sam wszystko sprawdzę!

Myć się dzieci, myć do czysta, Chłopcy i dziewczynki, Bo inaczej powiem, żeście Nie dzieci, lecz świnki!

Trzeć się mydłem, gąbką, szczotką, W misce, w nurtach rzeczki!

Bądźcie czyste!

Z poważaniem Autor tej książeczki.

DYZIO MARZYCIEL Położył się Dyzio na łące, Przygląda się niebu błękitnemu I marzy:

„Jaka szkoda, że te obłoczki płynące Nie są z waniliowego kremu…

A te różowe-

Że to nie lody malinowe…

A te złociste, pierzaste- Że to nie stosy ciastek…

I szkoda, że całe niebo

Nie jest z tortu czekoladowego…

Jaki piękny byłby wtedy świat!

Leżałbym sobie, jak leżę, Na tej murawie świeżej, Wyciągnąłbym tylko rękę I jadł… i jadł… i jadł…”

(6)

ZOSIA SAMOSIA Jest taka jedna Zosia, Nazwano ją Zosia Samosia, Bo wszystko

„Sama! Sama! Sama!”, Ważna mi dama!

Wszystko sama lepiej wie, Wszystko sama robić chce, Dla niej szkoła, książka, mama Nic nie znaczą- wszystko sama!

Zjadła wszystkie rozumy, Więc co jej po rozumie?

Uczyć się nie chce- bo po co, Gdy sama wszystko umie?

A jak zapytać Zosi:

- Ile jest dwa i dwa?

- Osiem!

- A kto był Kopernik?

- Król!

- A co nam Śląsk daje?

- Sól!

- A gdzie leży Kraków?

- Nad Wartą!

- A uczyć się warto?

- Nie warto!

Bo ja sama wszystko wiem I śniadanie sama zjem, I samochód sama zrobię, I z wszystkim poradzę sobie!

Dowiadywał się i czytał, Kto by sobie głowę łamał, Kiedy mogę sama, sama!

- Toś Ty taka mądra dama?

A kto głupi jest?

- Ja sama!

OKULARY

Biega, krzyczy pan Hilary:

„Gdzie są moje okulary?”

Szuka w spodniach i w surducie, W prawym bucie, w lewym bucie.

Wszystko w szafach poprzewracał, Maca szlafrok, palto maca.

„Skandal- krzyczy- nie do wiary!

Ktoś mi ukradł okulary!”

Pod kanapą, na kanapie, Wszędzie szuka, parska, sapie!

Szpera w piecu i w kominie, W mysiej dziurze i w pianinie.

Już podłogę chce odrywać, Już policję zaczął wzywać.

Nagle- zerknął do lusterka…

Nie chce wierzyć… Znowu zerka.

Znalazł! Są! Okazało się, Że ja ma na własnym nosie.

(7)

O GRZESIU KŁAMCZUCHU I JEGO CIOCI - Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?

- List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!

- Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się, kochanie!

- Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!

- Oj!, Grzesiu, kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!

- Ja miałbym kłamać! Niemożliwe, proszę cioci!

- Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo.

- No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo:

List był do wuja Leona, A skrzynka była czerwona, A koperta… no taka… tego…

Nic takiego nadzwyczajnego, A na kopercie- nazwisko I Łódź… i ta ulica z numerem, I pamiętam wszystko:

Że znaczek był z Belwederem, A jak wrzucałem list do skrzynki, To przechodził tatuś Halinki.

I jeden oficer też wrzucał, Wysoki- wysoki,

Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał, I jechała taksówka… i powóz…

I krowę prowadzili… i trąbił autobus, I szły jakieś trzy dziewczynki,

Jak wrzucałem ten list do skrzynki…

Ciocia głową pokiwała,

Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:

- Oj, Grzesiu, Grzesiu!

Przecież ja ci wcale nie dałam Żadnego listu do wrzucenia!...

(8)

PAN MALUŚKIEWICZ I WIELORYB Był sobie pan Maluśkiewicz Najmniejszy na świecie chyba.

Wszystko już poznał i widział Z wyjątkiem wieloryba.

Pan Maluśkiewicz był- tyci, Tyciuśki jak ziarnko kawy, A oprócz tego podróżnik, A oprócz tego ciekawy.

Więc nie można się dziwić, Że ujrzeć chciał wieloryba, Bo wieloryb jest przeogromny, Największy w świecie chyba.

Pan Maluśkiewicz wesoły, Że mu się podróż uśmiecha, Zrobił sobie z początku Łódkę z łupinki orzecha.

A żeby miękko mu było, Dno łódki watą posłał, Potem z jednej zapałki Wystrugał cztery wiosła.

Zabrał worek z jedzeniem, Namiot i wina beczkę, Rower i różne narzędzia- Wszystko na tę łódeczkę.

Gramofon, radio, armatę, Strzelbę, nabojów skrzynkę, Futro, ubrania, bieliznę- Wszystko na tę łupinkę.

Bo wszystko było malusie, Tyciuchne, tyciutynieczkie, Bo przecież sam Maluśkiewicz Był tyciuteńkim człowieczkiem.

Wziął łódeczkę pod pachę, Wsiadł w samolot motyli O powiedział: - Do Gdyni!-

Po godzinie- już byli.

Zameldował się w porcie U pana kapitana:

- Czy jest miejsce na morzu?

-Wystarczy proszę pana!- Więc się pan Maluśkiewicz Zaraz puścił na fale.

Płynie sobie i płynie Coraz dalej i dalej.

Morze ciche, spokojne I gładziutkie jak szyba, Ale jakoś nie widać, Nie widać wieloryba.

Wiosłuje jednym wiosłem, Dwoma, trzema, czterema…

Już dwa tygodnie płynie, A wieloryba nie ma.

Woła: - Cip-cip, wielorybku!

Gdzie ty jesteś, rybeńko?

Pokaż mi się choć tylko Tyciutko, tyciuteńko…-

Już dwa miesiące płynie, A wieloryba nie ma, Aż się zmęczył biedaczek I coraz częściej drzemał.

O, z jaką by się rozkoszą Na lądzie wreszcie wyspał!

Aż któregoś dnia patrzy, A przed nim jakaś wyspa.

Wziął łódeczkę pod pachę, Wszedł na wyspę bezludną -

„Odpocznę – myśli – i wrócę!

Jak go nie ma, to trudno”.

Pojeździł sobie po wyspie Rowerem na wszystkie strony, Trzy dni był w tej podróży

(9)

I wrócił bardzo zmęczony.

Nastawił sobie gramofon, Popił, potańczył, pośpiewał, Zabił komara z armaty I chce spać, bo już ziewał.

Trzeba namiot ustawić, Zabiera się do dzieła, Wbija gwoździe do ziemi – Nagle… wyspa… kichnęła!!!

Kichnęła i tak ryknęła:

- A to znów sprawka czyja?

Jaki to śmiałek gwoździe W nos wieloryba wbija?!

- Wieloryb?! – (Pan Maluśkiewicz Tak się na cały głos drze).

- Nie wieloryb, głuptasie, Lecz jego lewe nozdrze.

Pod wodą jestem, rozumiesz?

Ciesz się, żeś cało uszedł!

- A wyspa? – Jaka znów wyspa?

To mego nosa koniuszek!-

Zatrząsł się pan Maluśkiewicz!

- Kto mnie tu znowu łechce?

- Nie łechcę, tylko się trzęsę I już cię widzieć nie chcę! –

Wziął łupinkę pod pachę, Zaraz do morza się rzucił, Szybko popłynął go Gdyni I do Warszawy powrócił.

Teraz, gdy go kto zapyta, Czy widział już wieloryba, Nosa do góry zadziera I odpowiada: - No chyba…

(10)

RZEPKA

Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie, Chodził te rzepkę oglądać co dzień.

Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,

Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!

Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę, Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!

Zawołał dziadek na pomoc babcię:

"Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!"

I biedny dziadek z babcią niebogą Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę,

Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Przyleciał wnuczek, babci się złapał, Poci się, stęka, aż się zasapał!

Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę,

Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Zawołał wnuczek szczeniaczka Mruczka, Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka!

Mruczek za wnuczka,

Wnuczek za babcię,

Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę,

Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Na kurkę czyhał kotek w ukryciu,

Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!"

Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę,

Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Więc woła Kicia kurkę z podwórka, Wnet przyleciała usłużna kurka.

Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę,

Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Szła sobie gąska ścieżynką wąską, Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!"

Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę,

Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Leciał wysoko bocian-długonos,

"Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!"

Bociek za gąskę, Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę,

Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Pocą się, sapią, stękają srogo, Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Skakała drogą zielona żabka, Złapała boćka - rzadka to gradka!

Żabka za boćka, Bociek za gąskę, Gąska za kurkę,

(11)

Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Wnuczek za babcię, Babcia za dziadka, Dziadek za rzepkę, A na przyczepkę Kawka za żabkę Bo na tę rzepkę Też miała chrapkę.

Tak się zawzięli, Tak się nadęli, Ze nagle rzepkę

Trrrach!! - wyciągnęli!

Aż wstyd powiedzieć, Co było dalej!

Wszyscy na siebie Poupadali:

Rzepka na dziadka, Dziadek na babcię, Babcia na wnuczka, Wnuczek na Mruczka, Mruczek na Kicię, Kicia na kurkę, Kurka na gąskę, Gąska na boćka, Bociek na żabkę, Żabka na kawkę I na ostatku Kawka na trawkę.

(12)

MURZYNEK BAMBO

Murzynek Bambo w Afryce mieszka, Czarną ma skórę ten nasz koleżka.

Uczy się pilnie przez całe ranki

Ze swej murzyńskiej Pierwszej czytanki.

A gdy do domu ze szkoły wraca, Psoci, figluje - to jego praca.

Aż mama krzyczy:

"Bambo, łobuzie!"

A Bambo czarną nadyma buzię.

Mama powiada:

"Napij się mleka",

A on na drzewo mamie ucieka.

Mama powiada:

"Chodź do kąpieli",

A on się boi, że się wybieli.

Lecz mama kocha swojego synka, Bo dobry chłopak z tego Murzynka.

Szkoda, że Bambo czarny, wesoły, Nie chodzi razem z nami do szkoły.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Ponieważ konsole montażowe D+H oferują elastyczność i wyjątkową różnorodność, napędy mogą być instalowane bez przeszkód..

GRUPA

Śladem „poetów niegdysiejszych nakrytych pieśni gminnej dzwonem” się- gasz Pieśniarzu do najczystszych źródeł poezji (będącej snem, baśnią, modli- twą), otwierasz furtkę

Oddalił się od obrazu, a ręka jego trzymająca tekę, konwulsyjnie się zacisnęła. Myślał o tem, jak Bożycki uwikłał Bzowskiego... Jak to on tytułem

Odnieście się zarówno do informacji z tekstu Harta, jak i do własnych notatek oraz wiersza Władysława Broniewskiego.

instytucji powołanej powołanej do do działania działania na na rzecz rzecz dobra dobra dziecka dziecka instytucji. instytucji powołanej powołanej do do działania działania na na

Mieszkańcy przedwojennego województwa śląskiego nie czuli się zdrajcami narodu, gdyż wpisu na volkslistę nie traktowali jak plebiscytu narodowościowego (dochodziły do