• Nie Znaleziono Wyników

Teoria i lektura : niebezpieczne związki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teoria i lektura : niebezpieczne związki"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Burzyńska

Teoria i lektura : niebezpieczne

związki

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 94/1, 71-109

2003

(2)

A N N A B U R Z Y Ń SK A

TEO R IA I LEKTURA: N IE B EZPIEC ZN E ZW IĄ ZK I

Era czytelnika

N ależę [...] do epoki „śmierci autora” . Reguły, które sobie przysw oiłem w trakcie mej świetnej edukacji, głoszą, że pisarze nie piszą, lecz są pisani. Przez język , przez rzeczyw istość ze­

wnętrzną, ale nade w szystko przez nas, bystrookich czytelni­

k ó w 1.

Podsum ow ując ostatnie 50-lecie w am erykańskich badaniach literackich, Vin­

cent B. Leitch pisał:

Od czasów W ielkiego Kryzysu aż do początków Ery Kosmicznej badacze literatury w Sta­

nach Zjednoczonych koncentrowali się albo na samym dziele literackim, albo na historyczno- kulturowych kontekstach literatury - bądź też na jednym i drugim. Od w czesn ych lat Ery Ko­

smicznej zainteresowania najważniejszych krytyków i teoretyków przesunęły się jednak w stronę lektury i czytelnika. Rozkwit nurtów zorientowanych na czytelnika przejawiał się mniej lub bardziej intensyw nie w licznych i różniących się m iędzy sobą projektach krytycznych, w y w o ­ dzących się z fenom enologii, hermeneutyki, strukturalizmu, dekonstrukcji i feminizm u [,..]2.

R ekapitulow ał zaś, posiłkując się opiniam i autorek dw óch obszernych antolo­

gii, które dokum entują na bieżąco skutki owej przem iany:

To „rewolucyjne przesunięcie” od tekstu do lektury i od produktu do procesu otworzyło now e przestrzenie badawcze, skierowało na powrót uw agę w stronę kw estii znaczenia oraz interpretacji, a także um ożliw iło w zbogacenie w iedzy o literaturze o zagadnienia etyczne i po­

lityczn e1.

R ów nież całkiem słusznie określał Leitch drugą połow ę X X w ieku m ianem

„ery czy telnik a” . W przekonaniu autora A m erican L itera ry C riticism fro m the Thirties to the Eighties problem atyka lektury nie tylko połączyła bardzo różne, a nierzadko naw et skonfliktow ane ze sobą nurty, szkoły i stanow iska badawcze, przyniosła też w yraźną zm ianę paradygm atu kulturow ego4. D ow odziła tego za­

' M. B r a d b u r y , D o c to r Crim inate. Przeł. E. K r a s k o w s k a . Poznań 1996, s. 32.

2 V. B. L e i t c h, A m erican L ite ra ry C riticism from the Thirties to the E igh ties. N ew York 1988, s. 211.

3 Ibidem , s. 212. Te antologie to The R eader in the Text: E ssays on A u dien ce an d Interpretation (Ed. S. R. S u l e i m a n , I. C r o s m a n . Princeton 1980) oraz R ea d er-R esp o n se C riticism : From F orm alism to P o st-stru ctu ra lism (Ed. J. B. T o m p k i n s . Baltim ore and London 1980).

4 L e i t c h, op. cit., s. 214.

(3)

równo tasiem cow a lista nazw isk przyw oływ anych w k siążc e5, jak i rozpiętość geograficzna zjaw iska. Istotnie, od początków lat siedem dziesiątych m inionego stulecia jak A m eryka długa i szeroka niem al w szyscy stopniow o kierow ali sw oją uwagę w stronę czytelnika, pod koniec tej dekady zaś zainteresow anie nim osią­

gnęło apogeum . Co w ięcej, jeśli spojrzeć na okres późniejszy - w ypow iedź Leit- cha liczy sobie ju ż niem al 15 lat - rozpoznania tego badacza okazują się równie trafne. Gdy bow iem przyw ołać choćby przykłady dekonstrukcjonizm u, neoprag- m atyzm u, tzw. teorii czytelniczego rezonansu6, nowego historycyzm u, stale buj­

nie rozwijającej się psychoanalizy, a przede w szystkim zdecydow anie dom inują­

cych w ostatnich latach tendencji kulturalistyczno-etniczno-płciow o-seksualistycz- nych (ujm ujących przecież problem atykę literatury z perspektyw y czytelniczek/

czytelników jak o przedstaw icielek/przedstaw icieli rozm aitych kultur, ras, grup narodow ościow ych, płci, orientacji seksualnych, etc.), to łatw o zauw ażyć, że lek­

tura znajduje się nadal w sam ym centrum zainteresow ań am erykańskiej wiedzy 0 literaturze, a naw et skupia ona w sobie i, by tak rzec, w yprom ieniow uje z siebie w szelkie pozostałe zagadnienia.

Jeżeli ponadto z obecnej perspektyw y ocenić nie tylko w spom niane 50 lat 1 wnioski odnieść nie tylko do stanu am erykańskiego literaturoznaw stw a, lecz spró­

bować ogarnąć m iniony w iek w badaniach literackich, uw agi Leitcha m ożna bez w ątpienia jeszcze bardziej uogólnić i rozszerzyć. C hociaż bow iem to nie najnow ­ sza w iedza o literaturze odkryła rolę i rangę lektury, bo uczynili rzecz tę ju ż staro­

żytni (w ystarczy przyw ołać słynny aforyzm Terentiana M aura)7, jed n ak faktycz­

nie całe X X -w ieczne literaturoznaw stw o zostało zdom inow ane przez kw estie czy­

tania, a „the readerhood o f m an” odsunęło na dalszy plan „królestw o A utora”8. Na gruncie europejskim proces ten nastąpił znacznie wcześniej i przejaw iał się o w ie­

le bardziej konsekw entnie i bardziej intensyw nie niż w Stanach Zjednoczonych.

A jeśli przyjąć, że owo św iadom e kierow anie uwagi literaturoznaw ców w stronę czytelnika datow ać należy ju ż od sam ych początków ubiegłego w ieku i poszuki­

wać tego w łaściw ie we w szystkich liczących się orientacjach europejskiej wiedzy o literaturze (od psychoanalizy, form alizm u rosyjskiego, poprzez praski struktu- ralizm , Ingardenow ską fenom enologię czy B achtinow ską teorię dialogu, aż po rozm aite odm iany herm eneutyki), jeśli za prekursorów przem ieszczenia kulturo­

5 L e i t c h {op. cit.) w ym ieniał m.in.: Davida Bleitcha, Stephena B ootha, Jonathana Cullera, Judith Fetterley, Stanleya Fisha, J. H illisa M illera, Normana Hollanda, Sim ona Lessera, Paula de Mana, Richarda Palmera, Mary Louise Pratt, Geralda Prince’a, Alana Purvesa, M ichela Riffaterre’a, Waltera Slatoffa i W illiam a Spanosa, a już sam o zestaw ienie tych nazw isk św ia d czy ło o podjęciu problematyki lektury przez najw ażniejsze nurty teoretycznoliterackie w U S A .

fi M owa, o c zy w iście, o nurcie badaw czym „rea d er-resp o n se c ritic is m ”, którego nazwa jest tak w łaśn ie najczęściej przekładana na ję zy k polsk i. Zob. np. p ierw sze na gruncie polskim syn tetyczn e o m ów ien ie tego tematu w rozprawie M. L u b e l s k i e j A m erykań ska teoria c zy ­ teln iczego rezonansu (rea d er-resp o n se criticism ) (w zb.: P o stru ktu ralizm ie. W spółczesn e badania teoretyczn oliterackie. Red. R. N ycz. W rocław 1992).

7 Przypomina o tym H. M a r k i e w i c z w m onograficznym opracowaniu zagadnień recepcji w w iedzy o literaturze pt. O d b ió r i odbiorca w badaniach literackich (w: Wymiary d zieła literackiego.

Kraków 1984, s. 215).

8 Według udatnej, choć, niestety, nieprzetłumaczalnej gry słów w tytule studium Ch. B r o o k e - - R o s e The R eaderh ood o f M an (w zb.: The R eader in the Text). Określenie „królestwo Autora”

pochodzi od R. B a r t h e s ’ a (Śm ierć autora. Przeł. M. P. M a r k o w s k i. „Teksty Drugie” 1999, nr 1/2, s. 248).

(4)

wego uznać na naszym kontynencie S artre’a, Pouleta czy B lanchota, jeśli nadto rozkwit orientacji nastaw ionych na badanie literatury z perspektyw y czytelnika9 zlokalizow ać co najm niej 10 lat wcześniej, niż datuje to L eitch 10, jeśli - w reszcie - dodać do tego zarów no propozycje francuskich poststrukturalistów (zwłaszcza B arthes’a, Derridy czy Kristevej), jak i nurty w yw odzące się z poststrukturalistycz- nej krytyki założeń nowoczesnej teorii", to śm iało m ożna uznać, że w europej­

skiej w iedzy o literaturze nie tylko ostatnie kilkadziesiąt lat, ale niem al cały wiek XX okazał się „erą czytelnika”, a nawet że era ta nie skończyła się wraz z m inio­

nym tysiącleciem , lecz wręcz przeciwnie - wchodzi dopiero w swoje lata dojrzałe.

Nie je st jedn ak, rzecz jasna, moim zadaniem referow anie stanu badań lekturo- logii, zrobiło to ju ż z pow odzeniem pokaźne grono w ybitnych kom entatorów , kro­

nikarzy, przede w szystkim zaś tw órców tego nurtu na gruncie polskim . Intereso­

wać mnie będ ą natom iast pew ne okoliczności, a także osobliw ości zw iązane z pro­

cesem staw ania się pojęcia „lektura” kategorią dyskursu teoretycznoliterackiego.

Albo raczej - jak w tytule tego artykułu - relacje teorii (literatury) i lektury, nie zawsze przybierające „pokojow y” charakter. A lbow iem w brew diagnozie Leitcha owo zauw ażane przez niego znam ienne zjaw isko jedno czen ia się pod sztandaram i lektury naw et całkow icie rozbieżnych opcji nie było w cale tak spójne w ew nętrz­

nie, jakby się m ogło w ydaw ać, a uw agę tę da się odnieść z pow odzeniem do sytu­

acji i w A m eryce, i w Europie. N ajbardziej w yrazista cezura przebiegała jednak nie pom iędzy poszczególnym i kierunkam i, lecz pom iędzy now oczesnym i i pono- w oczesnym i teoriam i literatury. Rzec by naw et m ożna, że jak ko lw iek kategoriam i lektury i czytelnika posługiwały się w XX wieku niem al wszystkie liczące się nurty, to pod hasłam i tymi kryły się nie tylko różne sposoby rozum ienia roli i zadań czytelników , nie tylko różne strategie czytania, ale naw et całkiem odm ienne św ia­

topoglądy. C hociaż więc konieczność w łączenia zagadnień lektury w obszar XX- -wiecznej w iedzy o literaturze była w łaściw ie dla w szystkich oczyw ista, jednak wcale nieoczyw iste okazyw ało się m iejsce lektury.

„Zwolnić hamulec sensu”, czyli paradoks lektury

M iejsce lektury zostaje okryte tajemnicą i umyka w szel­

kiemu wyjaśnieniu. [BS 12] 12

Słusznie zauw ażył ju ż na początku lat siedem dziesiątych R oland Barthes, że klasyczna krytyka literacka m iała ów „przedm iot epistem ologiczny” zw any lektu­

rą w bardzo w yraźnej pogardzie:

9 P o c z ą w sz y od n iem ieck iej estetyk i recep cji, p op rzez se m io ty k ę strukturalną, teorię komunikacji literackiej czy poetykę odbioru.

10 Tzn. w przed ziale cza so w y m pom ięd zy końcem lat sz e ść d zie sią ty ch a latami o sie m ­ dziesiątym i u b ieg łeg o stulecia.

11 Z w łaszcza rozm aite odm iany badań kulturowych, fem in istycznych czy gejow skich.

12 O bjaśnienie skrótów użytych w artykule: BK = R. B a r t h e s : K rytyk a i p ra w d a . Przeł.

W. B ł o ń s k a . W zb.: W sp ó łczesn a teo r ia badań lite ra c k ic h za g ra n ic ą . A n to lo g ia . Oprać.

H. M a r k i e w i c z. T. 2. K raków 1972; BP = P rzy jem n o ść tekstu . Przeł. A . L e w a ń s k a . Warszawa 1997; BS = Sade, Fourier, L oyola. Przeł. R. Li s . Warszawa 1996. - C = J. C u 11 er, K o n w en cja i o sw o je n ie . Przeł. I. S i e r a d z k i . W zb.: Znak, sty l, k o w en cja . W ybór, w stęp M. G ł o w i ń s k i . Warszawa 1 9 7 7 . - D G = J. D e r r i d a : O g ra m a to lo g ii. Przeł. B. B a n a s i ak.

(5)

interesowała się przede wszystkim albo osobą autora, albo regułami tworzenia dzieła, biorąc pod uw agę w zakresie bardziej niż skromnym czytelnika, którego zw iązek z utworem polegać miał, jak sądzono, na prostej projekcji13.

W łączenie lektury (obok krytyki, interpretacji, analizy, teorii itp.) do słow nika now oczesnego literaturoznaw stw a niosło ze sobą nie tylko poszerzenie repertuaru rozm aitych aktyw ności zw iązanych z literaturą, lecz rów nież zm ianę punktów w idzenia, choć nie oznaczało w cale - bo m ożna by odw rócić tezę B arthes’a - całkowitej elim inacji ani „osoby autora”, ani też „reguł tw orzenia d zieła” . C ho­

dziło raczej o dokonanie pew nych przem ieszczeń tak, by uw zględnić rozm aite formy udziału czytelników w tw orzeniu się znaczeń literatury. Proces, w którego toku lektura staw ała się całkow icie upraw nioną kategorią now oczesnego dyskur­

su teoretycznego, m im o swojej rew olucyjności nie był w ięc - nie bez racji zauw a­

żała z kolei Susan R. Suleim an - hałaśliwym czy spektakularnym przew rotem , lecz raczej stopniow ą „zm ianą perspektywy, nowym sposobem w idzenia tego, co istniało od zaw sze” 14, ale nie zawsze było w pełni doceniane. Bez w zględu też na to, czy traktow ano zagadnienie czytania jako tylko jeden z obszarów, czy ogłasza­

no jego pierw szeństw o, czy wreszcie, jak w przypadku słynnego m anifestu Hansa Roberta Jaussa, postulow ano konieczność przem odelow ania całej w iedzy o lite­

raturze tak, aby w yrażała ona punkt w idzenia czytelnika15 - profity w ynikające z takiej przem iany były dla w iększości badaczy oczywiste.

Zw rot w stronę lektury otw ierał literaturoznaw stw u nie tylko now e perspek­

tywy badawcze. Lektura - zauw ażał to ju ż Ingarden - pozw alała w iedzy o litera­

turze odbudow ać utraconą więź z praw dziw ym „życiem dzieła literackiego” (IP 58), przełam yw ała skłonności do jego autonom izacji, nadaw ała suchym wiązkom teorem atów w ym iar konkretny i praktyczny. Perspektyw a czytania nie tylko uśw ia­

dam iała anachroniczność tradycyjnej estetyki produkcji i przedstaw iania (licznych tego dow odów dostarczał ju ż Jau ss16), lecz także i to, że teoria literatury oderw ana od praktyk czytania stać się może po prostu m artw ą doktryną, której tezy prędzej

Warszawa 1999; DT = Ta d ziw n a instytu cja zw an a literaturą. Z J a c q u e s ’em D e rrid ą rozm aw ia D erek A ttrid g e. Przeł. M. P. M a r k o w s k i . „Literatura na Ś w ie c ie ” 1998, nr 11/ 12. - El = U. E c o oraz R. R o r t y , J. C u l l e r , Ch. B r o o k e - R o s ę, In terp reta cja i n adin terpretacja.

Red. S. C o 11 in i. Przeł. T. B i e r o ń . K raków 1996. - EL = U. E c o , L e c to r in fa b u ła . W spółdziałan ie w in terp re ta cji tek stó w narracyjnych. Przeł. P. S a l w a . W arszawa 1994. - I = W. 1 s e r, A p e la ty w n a stru k tu ra tek stó w . N ieo k re ślo n o ść ja k o w aru n ek o d d zia ły w a n ia p r o z y literackiej. Przeł. M. L u k a s i e w i c z. „Pamiętnik Literacki” 1980, z. 1. — IP = R. I n g a r d e n , O pozn a w a n iu d zieła litera ck ieg o . Przeł. D. G i e r u 1 a n k a. Warszawa 1976. D zie ła filozoficzn e.

- RP = M. R i f f a t e r r e , P o d e jś c ie fo r m a ln e w n a u k a ch h is to r y c z n o lite r a c k ic h . Przeł.

A. M i 1 e c k i. W zb.: W spółczesna teoria badań literackich za g ra n ic ą , t. 4, cz. 2 (1992). - S = J. P. S a r t r e , C zym j e s t lite r a tu r a ? W ybór s z k ic ó w k r y ty c z n o lite r a c k ic h . W ybór A. T a ­ t a r k i e w i c z . Przeł. J. L a 1 e w i c z. W stęp T. M. J a r o s z e w s k i . W arszawa 1968. L iczby po skrótach w skazują stronice.

13 R. B a r t h e s , Teoria tekstu . Przeł. A. M i l e c k i . W zb.: W sp ó łczesn a teo ria badań literackich za g ra n icą , t. 4, cz. 2, s. 202.

14 S. R. S u l e i m a n , Introduction: Varieties o f A u d ie n ce-O rien ted C riticism . W zb.: The R ea d er in the Text, s. 3.

15 H. R. J a u s s , H isto ria litera tu ry ja k o p ro w o k a cja dla nauki o litera tu rze. W: H istoria litera tu ry ja k o p ro w o k a cja . Przeł. M. L u k a s i e w i c z . P osłow ie K. B a r t o s z y ń s k i . Warsza­

wa 1999.

16 Ibidem , s 143.

(6)

czy później pow ędrują do lamusa. U aktyw nienie problem atyki lektury łagodziło w pew nym sensie tęsknotę teorii za em pirią, pozw alało odpierać ew entualne pre­

tensje o narcystyczne skłonności literaturoznaw stw a, o ucieczkę od rzeczywistych, dających się potw ierdzić dośw iadczalnie kwestii. Dla teorii lektura była więc na pew no kategorią nieodparcie atrakcyjną, rów nocześnie w szakże - bardzo kłopo­

tliwą. Lektura bow iem - jeśli użyć trafnego sform ułow ania znaw czyni zagadnie­

nia - „bez w ątpienia jedno z najgłębszych i najciekawszych doświadczeń w ew nętrz­

nych człow ieka, dom aga się przede wszystkim refleksji nad sobą w aspekcie in­

dyw idualnym ” 17. Ten ostatni zaś, z całkiem oczyw istych w zględów , nie m ógł się zm ieścić w polu zainteresow ań nowoczesnej teorii.

G dy z pew nego dystansu spojrzeć na krytyczną fazę poststrukturalizm u18, to za je d n ą z niepodw ażalnych zasług tego nurtu uznać w ypada oznaczenie granic i w skazanie słabych punktów tradycyjnej teorii literatury. Ów pow szechnie obo­

w iązujący m odel teorii (począw szy od jeg o narodzin w pozytyw izm ie - aż do kulm inacji w pow ojennym strukturalizm ie francuskim ), który od jak iego ś czasu byw a określany m ianem now oczesnego19, bez w zględu na sw oje konkretne w cie­

lenia (fenom enologiczne, form alistyczne, strukturalistyczne itp.) zm ierzał nie tyl­

ko do system atyzacji, scalenia, obiektyw izacji i uniw ersalizacji zjaw isk literac­

kich oraz do stw orzenia neutralnego języ k a opisu20, lecz rów nież dążył do w łącze­

nia ow ych zjaw isk w układy opozycjonalne. M yślenie w kategoriach ustanow io­

nych przez platonizm biegunów nie tylko w szak odżyw ało w „opozycji binarnej”

- słynnym fetyszu strukturalistów - ale także fundow ało ogólną konstrukcję poję­

cio w ą w szystkich odm ian nowoczesnej teorii21. Skoro więc w arunkiem sine qua non now oczesnej teorii było bardzo staranne odgraniczenie od praktyki, historii, a naw et od jej przedm iotu - literatury, skcro nie do pogodzenia były dla teorii rozum i ciało, inteligibilność i zm ysłow ość, naturalność i sztuczność, intymność i pow szechność, jednostkow ość i ogólność (jeśli w ym ienić tylko niektóre z opo­

zycji, w wielu m iejscach analizow ane przez D erridę), skoro teoria pragnęła za w szelką cenę spełnić wym ogi uniw ersalności, obiektyw ności, autonom iczności i m etajęzykowej czystości, zwrot w stronę lektury i czytelnika przysporzyć jej mógł ostatecznie całkiem konkretnych trudności. Tak napraw dę bow iem lektura w ca­

le nie poddaw ała się w yznaczonym arbitralnie opozycjom i uporczyw ie stawała w poprzek restrykcyjnych podziałów, łącząc w szak w sobie starannie rozgrani­

czane przeciw ieństw a: teorię i praktykę, rozum i ciało, racjonalność i zm ysłowość.

Inaczej niż interpretacja, analiza czy krytyka, lektura nieść m ogła także konotacje w ręcz niebezpieczne dla teorii: spontaniczność, sw obodę, przygodność i potocz-

17 M. L u b e l s k a , L ek tu ra lite r a c k a . (M ię d zy zr o zu m ien iem a in te r p r e ta c ją ) . W zb.:

P o słu g iw a n ie się zn akam i. Red. S. Ż ółkiew sk i, M. Hopfinger. W rocław 1991, s. 101. Autorka zwracała tu bardzo w cześn ie uw agę na proces podporządkow yw ania indyw idualnych aspektów lektury m akroujęciom teoretycznym .

18 W m oim przekonaniu mniej więcej od 1966 do 1985 roku.

19 Jako że znajdow ał on sw oje ugruntowanie w n ow oczesnej m yśli filo zo ficzn e j, a dawniej - w platonizm ie.

20 Zob. R. N y c z , D zied zin y za in teresow ań w sp ó łczesn e j teo r ii litera tu ry. „Ruch Literacki”

1996, nr 1, s. 14.

21 N a jw cz eśn iej i najszerzej o m aw iał ten problem J. D e r r i d a , z w ła sz c z a w k siążce O g ra m a to lo g ii i w P o zycja ch .

(7)

ność dośw iadczenia oraz - rzecz jasn a - groźbę subiektyw izm u i relatyw izm u, których tak bardzo obaw iał się ju ż Ingarden.

Z perspektyw y now oczesnej teorii szczególnie new ralgiczne byłyby zw łasz­

cza dwie w łaściw ości, a o ich istnieniu nie trzeba zapew ne przekonyw ać nikogo, kto choć raz zatopił się lekturze: sw oboda w odczytyw aniu znaczeń i przyjem ­ ność czytania. B ardzo w cześnie zw racał uw agę na tę okoliczność B arthes, nazy­

wając to „paradoksem czytelnika” . C zytelnik bow iem tym - ja k sądził autor Sur la lecture - różnił się od tradycyjnie pojętego interpretatora czy krytyka, że od­

szyfrow ując przekaz zaw arty w tekście literackim m ógł jedn ocześn ie „zwalniać ham ulec sensu”, „w łączać jało w y bieg czytania”22 - a więc dow olnie tw orzyć zna­

czenia, m nożyć je bez żadnych określonych reguł, dać się całkow icie pochłonąć lekturze, złączyć się w jed n o z czytanym dziełem 23. B alansując więc niebezpiecz­

nie na granicy projektu i przygody, lektura, paradoksalnie, m ogła tyleż być jed n ą z naczelnych kategorii now oczesnej teorii, co i w ym knąć się spod jej władzy, nie poddając się ow ym stale ponaw ianym w ysiłkom system atyzacji, potrzebie pow ie­

dzenia wszystkiego, w yjaśnienia i uporządkowania, sprow adzenia do najprostszych schematów. A najtrafniej tę jej właściw ość w yraził Barthes: „o sensie, jak i lektura nadaje dziełu jak o significatum , nikt na św iecie nic nie wie; m oże dlatego, że sens ten, będąc pragnieniem , ustala się poza kodem języ k a” (BK 136).

Zatem na gruncie now oczesnej teorii dzieje pojęcia „lektura” to nieprzerw any ciąg starań, by nadać teoretyczną praw om ocność tej kategorii, a zarazem (i w grun­

cie rzeczy w tym sam ym celu) stale ponaw ianych w ysiłków, by pozbaw ić j ą z ko­

lei w szystkiego tego, co stanow iło jej niezbyw alne w łasności, a co przyniosło za­

grożenie lub - dosadnie, choć przy nieco innej okazji w yraził to Ingarden - spo­

wodowało „zanieczyszczenie” (IP 22) klarownej struktury pojęciowej nowoczesnej teorii24. D latego lektura m ogła stać się - m ów iąc po derridow sku - „sym ptom em ” pew nych nadużyć25. D errida zresztą w ypow iadał się na ten tem at bardzo zdecydo­

wanie. W jeg o przekonaniu w szystkie m etody zrodzone na gruncie nowoczesnej teorii - nie tylko m etody analizy, w yjaśniania czy interpretacji, lecz także lektury - zostały podporządkow ane jednej matrycy: logocentrycznej m etafizyce fundują­

cej ich opozycjonalną i w ysoce zhierarchizow aną konstrukcję (DG 74). N iedo­

godności zw iązane z w łączaniem kategorii czytania do dyskursu teoretycznego były starannie przez ów dyskurs m askow ane, a naw et po prostu usuw ane z pola w idzenia. Skłonność tę łatw o daw ało się dostrzec ju ż w dziele głów nego sprawcy XX-wiecznej kariery lektury.

22 R. B a r t h e s , Su r la lecture. W: O euvres co m p lètes. Ed. E. M a r t y . T. 3: 19 7 4 -1 9 8 0 . Paris 1995, s. 383.

23 Zob. M. P. M a r k o w s k i , C iało, które czyta, ciało, które p is z e . W stęp w: R. B a r t h e s , S/Z. Przeł. M. P. M a r k o w s k i , M. G o ł ę b i e w s k a . W arszawa 1999.

24 Dla Ingardena takim „zanieczyszeniem w dziele sztuki literackiej” okazyw ało się pism o.

W przekonaniu Derridy podtrzym yw anie opozycji/hierarchii „ p ism o -m o w a ” przez n ow oczesną filo zo fię i w ied zę o literaturze b yło jednym z przejaw ów tego sam ego zjawiska: chronienia za w szelk ą cen ę nienaruszalności fundam entów teoretycznych tych d yscyp lin . W spom inam o tym także n ieco dalej.

25 O kreśleniem tym posłu giw ał się J. D e r r i d a (P o z y c je . R o zm o w y z H en ri Ronsem , Julią K ristevą, Jean-L ouisem H oudebin em i Guy S carpettą. Przeł. A. D z i a d e k . Bytom 1997, s. 11) w odniesieniu do „pism a”, uznając je za „sym ptom ” nadużyć m etafizyki ob ecn ości.

(8)

„Fenomen posuwania się” i „fenomen ubywania” - Ingardenowskie doświadczenie czytania

Opanowuje człow iek a jakaś bezradność [...]. [...] budzi się pew ne zd ziw ienie, iż nie natrafiło się na znaczenie [...].

[IP 27]

Przy odpow iednio przeprowadzonej lekturze treść dzieła jakby automatycznie organizuje się w wew nętrznie spójną, peł­

ną sensu całość w y ższeg o rzędu, a nie jest jedynie nagromadze­

niem bezładnie razem pozrzucanych pojedynczych, wzajem nie całkiem niezależnych sen sów zdań. [IP 39]

O bw ieszczając hegem onię „readerhood o f m an” C hristine B rooke-Rose na­

der słusznie rozpoczynała od podkreślenia zasług R om ana Ingardena. Twórca li­

terackiej fenom enologii nie tylko raz na zaw sze zadekretow ał fakt, że dzieło nie czytane w iędnie i usycha dzieląc los w szelkich przedm iotów m artw ych. Pokusił się bow iem także o i to, by wstępnie opisać dośw iadczenie lektury, a więc krok po kroku odnotow ać w szystko to, „co się dzieje, kiedy zabieram y się do czytania” (IP 104), od m om entu gdy - ja k odnotow yw ał z rozbrajającą skrupulatnością - „za­

stajem y w otaczającym nas realnym świecie książkę, zeszyt, zbiór kartek papieru [...]” (IP 25).

Z tak ą sam ą pedantycznością starał się filozo f zarejestrow ać w szystko, co za­

chodzi w trakcie czytania (IP 25-94), a także i to, co następuje ju ż po przeczyta­

niu literackiego dzieła sztuki (IP 139-142). O pisyw any przez Ingardena akt lektu­

ry m iał charakter podw ójnego ruchu (a zarazem podw ójnej aktyw ności czytelni­

ka): czytanie było zarów no linearnym posuw aniem się w toku przebiegu faz, jak i przybierało kierunek w ertykalny - zstępujący. O bydw a te ruchy były ze sobą bardzo ściśle zsynchronizow ane, choć przynosiły osobne problem y epistem olo- giczne. Gdy chodziło o pierw szy rodzaj ruchu, zw racał filozo f szczególnie uwagę na czasow ość procesu czytania26, na przechow yw anie w „żywej pam ięci” czytel­

nika „m inionych faz” lektury (IP 103-104), na aktualizow anie w pam ięci prze­

szłych zdarzeń, o których opow iadał narrator (IP 123-136), opisyw ał zjaw isko

„podw ójnego horyzontu czasow ego”, w ytw arzanego przez fragm enty ju ż prze­

czytane i fragm enty jeszcze nie czytane, na których tle rozpatryw ać należało daną część (IP 104). W przypadku drugiego typu ruchu lektury badał proces zstępow a­

nia do w nętrza dzieła, a etapy owej w ypraw y w yznaczały cztery operacje dokony­

wane przez czytelnika: uchw ytyw anie brzm ień, rozum ienie sensów, aktualizacja wyglądów , konkretyzacja przedm iotów przedstaw ionych (IP 26 -7 3 ).

W spom inam o tym jedn ak nie po to, by inform ow ać o rzeczach aż nazbyt do­

brze znanych, a naw et nie tylko w celu zdekonstruow ania Ingardenow skiego dys­

kursu o lekturze, lecz raczej po to, by zw rócić uw agę na pew ną w yraźnie w idocz­

ną trudność rysującą się w fenom enologicznej teorii czytania, trudność charakte­

rystyczną dla w szystkich teorii now oczesnych. „C zytanie dzieła sztuki literackiej - pisze Ingarden poetycko - m ożna porów nać do zw iedzania pew nego kraju, z tą

26 Zjaw isku perspektyw y czasow ej w czytaniu p o św ięcił zresztą Ingarden chyba najwięcej m iejsca - oprócz drobnych napomknień rozsianych po traktatach także cały rozdz. 2: O pozn aw an iu d zie ła litera ck ieg o .

(9)

istotną różnicą, że ów »kraj« dzieła nie jest realny [...]” (IP 99). Zarów no to, jak i w iele innych stw ierdzeń, które napotkam y w pracach filozofa pośw ięconych li­

teraturze, sugeruje, że dośw iadczenie lektury może być przygodą obfitującą w roz­

m aite niespodzianki i zdarzenia. Jednocześnie w szakże niepostrzeżenie proces czytania okazuje się tożsam y z procesem poznaw ania dzieła literackiego (IP 25), w yposażonym w bardzo ściśle określony program , ju ż od początku restrykcyjnie podporządkow any - w zgodzie z ogólnym i założeniam i koncepcji Ingardena - w ym ogom budow y strukturalnej dzieła27. Przygodność lektury je s t niem al natych­

miast (nierzadko naw et w tym sam ym zdaniu) zniw eczona przez jej m etodycz- ność i ta zasada staje się nadrzędna w całym w yw odzie autora. Z jednej strony, Ingarden będzie usiłow ał podtrzym ać zdarzeniowy, nieprzew idyw alny, procesu- alny, a także dynam iczny charakter czytania28, z drugiej - praw ie natychm iast bę­

dzie w prow adzał elem enty ograniczające czy zatrzym ujące ów „naturalny” ruch lektury. Św iadczyć m oże o tym dobrze widoczna troska filozofa o znalezienie ele­

m entów stałych29, o w yznaczenie pow tarzalnych i trwałych punktów oparcia. A na­

lizując np. pierw szą z operacji poznaw czych w toku czytania, Ingarden szczegól­

nie m ocno podkreśla praw idłow ość polegającą na „uchw ytyw aniu typowej posta­

ci znaków słow nych” (IP 25), nie zaś tego, co indyw idualne. A kcentując więc zdarzeniow y charakter czytania, a także jego status jako pew nego rodzaju doświad­

czenia30, próbuje jednocześnie owo dośw iadczenie uogólnić. Potw ierdza to nie tylko w spom niana ju ż m etodyczność, lecz także w yraźna skłonność do obwaro- w yw ania lektury szeregiem restrykcyjnych w arunków (np. czytanie musi być

„ m i l c z ą c e i s a m o t n e”31, „poniew aż w ów czas przeżycia czytelnika uprasz­

czają się w sposób istotny”, IP 23). Spory fragm ent O p oznaw aniu dzieła literac­

kiego (IP 2 3 -2 4 ) pośw ięcony je st w gruncie rzeczy „w ysterylizow aniu” aktu lek­

tury - odizolow aniu go od ew entualnych w pływ ów zew nętrznych. Ze w zględu na niektóre z tych w pływ ów bow iem - mówi Ingarden w prost - „czytane dzieło nie m oże ju ż zostać poznane w swej czystości” (IP 24). Bardzo am biw alentnie po­

traktow any je st rów nież podm iot lektury, czytelnik, co do którego nb. Ingarden dość często nie m oże się zdecydow ać, czy o jego przeżyciach opow iadać z per­

spektyw y własnej - indyw idualnego dośw iadczenia lektury, czy też z perspekty­

wy pow szechnej i ogólnej, tj. każdego czytelnika32. Ponadto, z jednej strony, usi­

łuje autor O po znaw aniu dzieła literackiego opisać doznania i reakcje czytelnika jak o w ysoce naturalne, nieprzew idyw alne, a naw et bardzo zm ysłow e. W takim opisie nierzadko daje się on pochłonąć lekturze, zapom inając o Bożym świecie.

Służą tem u określone zabiegi narracyjne, np.: „czytelnik udaje się w świat przed­

27 R. I n g a r d e n, Stu dia z estetyki. T. 1. Warszawa 1966, s. 13-6 5 .

2,1 Św iad czą o tym choćby liczne uw agi na temat czytania jako ruchu i w zm ianki o dynam ice lektury (np. IP 104), a także - o je j radykalnej czasow ości (IP 139).

29 Np.: „stale obecny jest czytelnikow i [!] fenomen posuwania się ku coraz to nowym częściom , resp. fazom dzieła, a niekiedy rów nocześn ie z nim fenom en ubywania nie znanych je szc z e jeg o c z ę śc i” ; „Ten podw ójny horyzont jako horyzont jest stały” (IP 104).

30 Zob. choćby przyw oływ ane tu w cześn iej słow a „co się dzieje, kiedy zabieramy się do czytania?” (IP 104).

31 I n g a r d e n , S tu dia z estetyk i, t. 1, s. 10.

32 Stąd równie częste m ieszanie w toku narracji pierw szej osoby liczby m nogiej i trzeciej osob y liczb y pojedynczej, byw a, że nawet w tym samym zdaniu, co daje efek ty w ręcz kom iczne - zob. np. IP 139.

(10)

staw iony” (IP 126), „czytelnik niejako udaje się w przedstaw io ną przeszłość” (IP 124), „czytelnik płynie [...] z upływ em przedstaw ionego (lub tylko w spółprzed- staw ionego) w dziele czasu” , „w idzi” zdarzenia przeszłe (IP 124), „pow tarzający się rytm m oże czytelnika [...] ukołysać” (IP 104) itp. Z drugiej strony jed nak , ten­

że czytelnik obow iązany jest zachow ać trzeźw y dystans w obec w ciągającego go nurtu zdarzeń. Pisze Ingarden:

jako czytelnicy m usim y ustawić się do pew nego stopnia poza konkretnym, jednorazow ym prze­

pływ em zdarzeń i nie m ożem y się w m yśli przenieść w określoną ch w ilę, aby płynąć razem ze strum ieniem w ypadków i oglądać je z bliska. [IP 126]

Co w ięcej, potrzebny jest ze strony czytelnika w ysiłek, by dzieło utrzym ać w pew nej zm ieniającej się aktualności (IP 99), nie w spom inam tu ju ż o znanej instrukcji do poszczególnych operacji w trakcie lektury. C ałkiem podobnie przed­

staw ia się spraw a, gdy chodzi o kom petencje czytelnika. Z jednej strony - daje do zrozum ienia Ingarden - jego reakcje są em ocjonalne, po prostu „ludzkie” : byw a kapryśny, np. kieruje się „żyw ym zainteresow aniem ” (IP 47) lub „żyw o pam ięta”

sens skondensow any (IP 101), z czego m ożem y w nosić, że ignoruje po prostu to, co go nudzi. Bywa bezradny doznając „zaham ow ania albo naw et zacięcia się w pro­

cesie czytania” (IP 27). Popełnia błędy w rozum ieniu (IP 30) czy coś rozum ie fałszyw ie (IP 31). Zdarza mu się „czytać m iędzy w ierszam i”, a co gorsza - „prze­

oczą niejako m iejsca niedookreślenia jako takie i m im o woli w ypełnia je określe­

niam i, do których [...] [go] tekst nie upow ażnia” (IP 55). W naturalny, często od­

ruchow y sposób reaguje na trudności w odczytyw aniu, na dostrzeżone niespójno­

ści. W yjaśnia więc filozof:

Jeżeli [...] następne zdanie przypadkowo nie pozostaje w żadnym w yczu w alnym związku z poprzednim, następuje zahamowanie prądu m yślow ego. H iatus ten w iąże się z pew nym mniej lub bardziej żyw ym zdziw ieniem lub niechęcią. [IP 37]

Z drugiej jed n ak strony czytelnik w ykazuje zdolności profesjonalisty, co filo­

z o f odnotow uje w tonie w ysoce norm atyw nym lub postulatyw nym . O pisyw any przez niego podm iot lektury podejm uje w szak „w ysiłek specjalnie syntetyzujące­

go uchw ycenia” (IP 140), dokonuje „trafnej percepcji (IP 141), „bez zająknienia w ynajduje intencje znaczeniow e” (IP 36). Nie m oże rów nież pozw olić sobie na to, by doszło do „istotnych nieraz przesunięć i przegięć w polifonicznym zestroju jakości estetycznie doniosłych” (IP 105), musi stale przezw yciężać zaham ow ania (IP 37), dokonyw ać „syntetyzującej obiektyw izacji” lub w ręcz „popraw nej obiek­

tyw izacji” (IP 47). M a także „w iernie uchw ycić” sens (IP 51), „utrafić bez trudu we »w łaściw e« w danym utw orze poetyckim znaczenie” (IP 72), „trafnie rozu­

m ieć [m etafory] w ich w szczególny sposób m igoczącym i opalizującym sensie”

(IP 70), „zw iązać w szystkie w arstw y dzieła w całość” (IP 73), dostrzec i uchw y­

cić „artystyczną jedno ść dzieła” (IP 23). W konsekw encji - podobnie ja k dla arty­

sty, tak rów nież dla czytelnika podstaw ow ym zadaniem okazuje się przeprow a­

dzenie „procesu estetycznego, a przynajm niej jeg o fazy w ytw órczej”, co znaczy:

„uzyskanie uczłonow anego zestroju jakościow ego o pew nej ostatecznej jakości zestroju”33. W ten sposób w ielorakość i bogactw o przeżyć czytelnika podlegają uniform izacji, ba - naw et samo pojedyncze przeżycie okazuje się „złożone” , cho­

33 I n g a r d e n , S tu dia z estetyki, t. 1, s. 147.

(11)

ciaż tw orzy pew ną jedność (IP 27), „cała gra w ypadków zostaje zobiektyw izow a­

na” (IP 49), zm ysłow ość zaś skutecznie w yelim inow ana. Skoro ju ż naw et „pierw ­ sza funkcja czytania nie je st zw ykłym i czysto zm ysłow ym spostrzeganiem , lecz w ychodzi poza nie poprzez skoncentrow anie nastaw ienia na to, co typow e” (IP 26), to co dopiero m yśleć o następnych! Lekturze zostaje odebrana także w szelka pryw atność, zw łaszcza gdy chodzi o operację tw orzenia znaczeń przez czytające­

go (IP 37). O statecznie w opisie jeg o zachow ań i reakcji przym usy b io rą górę nad chęciam i, a obow iązki błyskaw icznie neutralizują w szelkie przejaw y swobody.

C zytelnik m oże np. dokonać „ukonstytuow ania pew nego przedm iotu estetyczne­

go” , ale tylko wtedy, gdy „zachow a się on stosow nie w odniesieniu do dzieła [...]”

(IP 84). Ponadto - dopow iada Ingarden - zw łaszcza w sytuacji, gdy czytelnik ma do czynienia z arcydziełem -

m u s i [...] być niejako w spółczującym z autorem i w yk orzystu jącym p om oc je g o dzieła w s p ó ł o d k r y w c ą tej osobliw ej jakości wartości, która przyśw iecała pierw otnie autorowi przy tworzeniu jeg o dzieła [...]. [IP 89; pierw sze podkreśl. A. B.]

Ci zaś czytelnicy, którym się to nie uda - napom ina ju ż za chw ilę złow ieszczo autor O poznaw aniu dzieła literackiego - „znają [...] jedy nie zimny, obojętny w ar­

tościow o, jak b y m artw y szkielet dzieła sztuki” (IP 89). Tak ja k przygodność lek­

tury zostaje bardzo szybko okiełznana, rów nież ukonkretnienie dokonyw ane przez czytelnika i jeg o nierzadko w zruszająca naturalność przeradzają się w perfekcyj­

ny profesjonalizm , a naw et bezduszny autom atyzm gestów. W szystko po to - bez ogródek daje do zrozum ienia Ingarden - by proces czytania tekstu „postępow ał bez trudu” (IP 37), by czytanie było „w łaściw e” (IP 131), by je g o przebieg odzna­

czał się ciągłością i spójnością, a konieczne do w ykonania operacje dostosow y­

w ały się do siebie i uzupełniały co najmniej tak, ,ja k sens zdania uzupełnia się i dostosow uje się do sensu zdań poprzedzających” (IP 38). F ilo zo f um ieszcza więc czytanie „w polu dośw iadczenia” (IP 140) i nadaje lekturze charakter praktyki - po to jednak, aby natychm iast j ą zobiektyw izow ać i zracjonalizow ać (zob. zw łasz­

cza IP 46-80). Poruszając się wśród sprzeczności i am biwalencji precyzyjny wszak um ysł filozofa zdaje się w yczuw ać (m oże naw et nieśw iadom ie), że coś jedn ak jest nie w porządku. Podobnie jak w książce O dziele literackim , kiedy Ingarden eli­

m inuje zapis i uznaje w arstw ę brzm ieniow ą utw oru za pierw szą w arstw ę jeg o fe­

nom enu34, odczuwa jednocześnie niedogodność tego stanowiska i wielokrotnie pró­

buje się z niego tłum aczyć, tak i w przypadku opisu fenom enu czytania usiłuje niejako zatrzeć i zneutralizow ać problem atyczność przyjętych rozstrzygnięć. Słu­

żyć tem u może np. wysoce kontrowersyjne rozgraniczenie czytania „biernego” (ina­

czej: „prostego”, „czysto pasywnego”, „odbiorczego”) i „czynnego” („aktyw nego”) (IP 40, 4 3 -4 4 )35. O statecznie bow iem w łaśnie owo „bierne”, nom en omen „od­

biorcze” czytanie okazuje się naturalne, swobodne, nieprzew idyw alne, pozbaw io­

ne restrykcyjnych wym ogów, „czynne” zaś je st konsekw entną i zaw sze zw ień­

czoną sukcesem realizacją drobiazgow ego program u. W yjaśnia Ingarden:

34 R. I n g a r d e n, O d zie le literackim . B adania z p o g ra n ic za o n tologii, teo rii ję z y k a i filo z o ­ f i i litera tu ry. Przeł. M. T u r o w i c z. Warszawa 1988, s. 58, przypis 3. Zob. też R. I n g a r d e n , Z teo r ii d zieła literackiego. W zb.: P roblem y teo rii literatury. Wybór H. M a r k i e w i c z . W rocław 1967, s. 9, przypis 5.

35 Zob. też I n g a r d e n , S tudia z estetyki, t. 1, s. 2 8 -3 2 .

(12)

Przy czysto odbiorczym czytaniu [...] nie staramy się [..] uchw ycić, a w szczególn ości ukształtować syntetycznie [przedmiotów]. Do tego w o g ó le nie dochodzi i wskutek tego nie dochodzi też do żadnej postaci - choćby tylko fikcyjnego - o b c o w a n i a z przedmiotami.

Ten czysto odbiorczy, jedynie przyjmujący i najczęściej także zm echanizow any sposób czytania zdarza się stosunkow o często [...]. W iemy w ów czas je szc z e, co czytam y, choć zasięg rozumienia ogranicza się przy tym zw ykle do fazy czytan ego w łaśnie zdania. Jednakże nie zdajemy sobie sprawy z tego, o c z y m czytam y i j a k i e o n o p o s i a d a w ł a s n o ś c i . w niektórych wypadkach cały w ysiłek czytelnika polega jed yn ie na pom yśleniu s e n s u c z y ­ tanych zdań (bez czynienia zeń obiektu) i - jeżeli w olno tak p ow ied zieć - na p o z o s t a n i u w sferze ich sensu. Brak natomiast w ysiłku duchow ego, by od pom yślanych zdań przejść do przynależnych do nich i zaprojektowanych przez nie przedmiotów. [1P 41]

F ilo zof uzna w ięc za konieczne rozróżnienie „biernego” i „czynnego” czyta­

nia także ze w zględu na to, by w szystko, co zw iązane z doznaw aniem , ze zm ysło­

wym czy naw et cielesnym aspektem lektury starannie oddzielić od porządku inte- ligibilnego, a następnie niedostrzegalnie usunąć z pola w idzenia. Będzie starał się zatem przekonać, że jedynie przy „czysto odbiorczym ” czytaniu doznajem y lub odczuw am y, z kolei dopiero przy lekturze „czynnej” dochodzi do spełnienia ak­

tów sygnityw nych, czyli do ujęcia przedm iotów jak o sensu (IP 42), a następnie

„dotarcia do przedm iotów dom niem anych” (IP 43). N ietrudno się też dziwić, że ostatecznie dokona Ingarden wyraźnego uprzyw ilejow ania czytania „czynnego”, w którego toku czytelnik dociera do w szystkich w arstw i dzięki tem u zdolny jest

„uchw ycić c a ł e dzieło” (IP 44).

D ośw iadczenie lektury na gruncie fenom enologii ulega jed nak nie tylko obiek­

tyw izacji. N iem al rów nie niepostrzeżenie ja k staje się ono w zorcow ym aktem poznaw ania, tak przeradza się w konkretyzację (w aktualizację w yglądów i re­

konstrukcję przedm iotów przedstaw ionych)36, a następnie w interpretację, która w m odelu Ingardenow skim jest wszak procesem w ynikającym z aktu konkretyza­

cji, nie zaś „tw orem sam odzielnym ”37. Z kolei konkretyzację w ogóle tylko jeden maleńki krok dzielić będzie od „konkretyzacji adekw atnej”, „oddającej dziełu spra­

w iedliw ość” , czyli takiej, w której czytelnik dociera do „idei” odsłaniającej mu dane dzieło „w jeg o organicznej budow ie” (IP 88). P odobnie niepostrzeżenie czy­

telnicze reakcje na bodźce przerodzą się w operacje rozum ienia, te zaś - w inter­

pretację: „m yślenie sensu danego tekstu” (IP 36), „zrozum ienie sensów warstw y znaczeniow ej dzieła” (IP 108). N aw et m ożna by pow iedzieć m ocniej: na gruncie fenom enologii lektura w swojej przygodności i czasow ości, w całym sw oim zm y­

słow ym uposażeniu po prostu znika i pojaw ia się rozum ienie oraz interpretacja, podobnie zresztą ja k pism o (w arstw a napisow a dzieła) znika dla głosu (w arstw y brzm ieniow ej), gdyż od razu i, rzecz jasna, z określonych pow odów zostaje „ujęte jako w yraz” (IP 27). C zytanie przestaje być dynam icznym i otw artym procesem , a staje się aktem w pełni kontrolow anym i ograniczonym w ym ogam i skuteczno­

ści. Trudno się więc dziw ić, że napisze następnie Jauss - w iem y uczeń Ingardena:

„za pośrednictw em czytelnika dzieło w stępuje w zm ienny horyzont dośw iadcze­

nia ciągłości, gdzie dokonuje się stała transform acja prostego odbioru w krytycz­

36 Zob. W. R a y , L ite ra ry M eaning. From P hen om en ology to D eco n stru ctio n . N ew York 1984, zw ła szcza rozdz. Ingarden a n d Iser: R eadin g as C on cretization .

37 Zob. M. O s t r o w i c k i , In terpretacja. Hasło w: S ło w n ik p o ję ć filo zo fic zn yc h R om ana Ingardena. Red. nauk. A. J. N o w a k , L. S o s n o w s k i . Kraków 2 0 0 1 , s. 108.

(13)

ne zrozum ienie [...]38, a cytat ten najlepiej pokaże konsekw encję fenom enologii:

to m ianow icie, ja k szybko „prosty odbiór” przerodzi się w „krytyczne rozum ie­

nie”, proces czytania zaś usunąć się musi w cień, by zaspokojone zostały interesy ontoherm eneutyki39.

Nie m ożna, rzecz jasn a, zarzucić niczego Ingardenow i - jeg o rozum ow anie przebiegało w szak zgodnie z klasycznym i zasadam i fenom enologii. Od dośw iad­

czenia czytania, od percypow ania jego zjaw iskow ości przechodził filo zo f stop­

niowo do uchw ytyw ania cech istotow ych, a następnie praw idłow ości i reguł lek­

tury. A le w takim postępow aniu coraz bardziej przestaw ała być ona tym , czym tak napraw dę była: intym nym , osobistym , nie skrępow anym rygoram i popraw ności dośw iadczeniem , którem u w przytulnym zaciszu głębokiego fotela oddaw ać się m ógł czytelnik. Staw ała się natom iast aktem czytania, który coraz bardziej przera­

dzał się w perfekcyjnie zaprogram ow any akt odczytyw ania. Ten zaś to po prostu now a nazw a tradycyjnie pojętej interpretacji, nazwa, która li tylko tuszow ać m iała odw ieczne restrykcje herm eneutyczne. Jednak, z drugiej strony, Ingardenow ska teoria czytania dzieła literackiego ujaw niała również, że lektura nie poddaje się łatwo ani obiektyw izacji, ani też uniw ersalizacji, że nie daje się oderw ać od m iej­

sca i czasu, ja k rów nież od indyw idualnych predyspozycji czytającego, a najprost­

szych, znanych każdem u czytelnikow i doznań nie sposób w procesie czytania oddzielić od przejaw ów określonej kom petencji. Pokazyw ała więc, że gdy chcieć rzetelnie m ówić o lekturze (nie zaś o interpretacji, analizie, krytyce...), to nie da się „odcedzić” teorii od praktyki, dośw iadczenia od jeg o ogólnych warunków, em pirii od rado, rozum u od ciała, tego, co inteligibilne, od tego, co zm ysłowe.

U porczyw a krzątanina Ingardena, jego wysiłki, żeby z procesu czytania w yelim i­

nować w szelką subiektyw ność, przygodność, indyw idualność i konkretność, były zatem w yraźnie podszyte lękiem przed ew entualnym i zagrożeniam i, na jak ie m o­

gło narazić teorię oddanie się (bez reszty) lekturze. Z agrożeniom tym położą osta­

tecznie kres następcy Ingardena.

Czytanie jako „tworzenie kierowane”40, albo wolność w klatce

[...] czytelnik reaguje w sposób podsuwany przez tekst. [1263]

Prowadzi go niewątpliwie autor [...]. [S 191]

Dla kontynuatorów opcji fenom enologicznej, czy to dla S artre’a, Blanchota lub D ufrenne’a41, czy też dla niem ieckich estetyków recepcji (Jaussa, Isera, Na- um anna bądź Grim m a), czytanie ma ju ż konsekw entnie postać aktu42, którego prze­

bieg regulow any je s t określonym i (ustalanym i zaw czasu) zasadam i, którego sku­

teczność staje się wym ogiem , a konkluzywność zostaje przew idziana z góry. Przede

38 J a u s s , op. c it., s. 142.

39 O kreślenia „ontoherm eneutyka” lub „hermeneutyka on tologiczn a” pochod zą od Derridy - zob. np. je g o O strogi. S ty le N ietzsch ego (przeł. B. B a n a s i a k. Gdańsk 1997, s. 6 6, 8 0 -8 1 ).

40 Przyw ołuję tu znane sform ułow anie Sartre’a (S 391).

41 Zob. R a y, L iterary’ M eanin g , cz. 1: The P h en om en ology o f R eadin g.

42 M im o że uparcie będą nazywać je procesem. Zob. np. W. I s e r , P roces czytania. P ersp ek ty­

w afen om en ologiczna. Przeł. W. B i a 1 i k. W zb.: W spółczesna m yśl litera tu ro zn a w cza w R epu blice F ederaln ej N iem iec. A n to lo g ia . Red. H. O r ł o w s k i. Warszawa 1986.

(14)

wszystkim zaś pow oływ any przez jiich do życia czytelnik m a coraz m niej sw obo­

dy, a coraz więcej obowiązków. Lektura okaże się bow iem w tym przypadku bar­

dzo ściśle określonym zadaniem do w ykonania: realizacją scenariusza w pisanego w dzieło. P ow innością czytającego będzie odtw orzenie sensu jak o „organicznej całości” i w ydobycie „przedm iotu literackiego” z przyrodzonego mu „m ilczenia”

(S 190). I nie znajdzie się tu m iejsca na chw ile słabości, na zm ęczenie czy też jakąkolw iek przypadkow ość. Dosadnie wyrazi to Jean-Paul Sartre napom inając (na wszelki w ypadek) niesubordynow anego czytelnika:

Jeśli będzie on nieuważny, zm ęczony, głupi lub rozproszony, to w ym knie mu się w ięk­

szość stosunków, nie zdoła spow odow ać, by przedmiot „zajął się” (w takim sensie, w jakim m ówi się, że coś „zajęło się” od ognia; będzie w yd obyw ał z pomroki zdania, pojawiające się jakby na los szczęścia). [S 189-190]

Nieco dalej spróbuje filozo f trochę złagodzić sw oje apodyktyczne sądy, doda­

jąc, ż e je d n a k :

nic się nie stanie, jeśli czytelnik nie stanie od razu na w ysok ości tego m ilczenia43, jeśli - osta­

tecznie - nie w ym yśli go, jeśli następnie nie um ieści i nie utrzyma w nim obudzonych przez siebie słó w i zdań. [S 190]

W praw dzie będzie nobilitow ał raz po raz tw órczy aspekt czytania, przekonu­

jąc, że je st ono w istocie „syntezą postrzegania i tw orzenia”, „odsłaniania w two­

rzeniu i tw orzenia przez odsłanianie” (S 189), niemniej z całego dalszego wywodu jasno da się odczytać bardzo konsekwentny projekt lektury i zdecydow ane prefe­

rencje tw órcy tego projektu. Między pracą autora a pracą czytelnika, m iędzy pisa­

niem a czytaniem naw iąże się ścisłe sprzężenie, każdą z tych praktyk nie bez racji określi Sartre m ianem „dialektycznego korelatu” drugiej (S 189). A utor ustawi „słu­

py m ilow e” „porozdzielane pustką” - czytelnik będzie m iał za zadanie je połączyć (S 191), jeg o lekturowa twórczość okaże się w olnością w nader ściśle określonych granicach, w yznaczanych zarówno przez samo dzieło, ja k i przez autora zawczasu i skrupulatnie regulującego i kontrolującego „kreślone znaki” (S 183). Czytanie bo­

wiem - tak filozof podsum uje swoje wywody - „to indukcja, interpolacja i eks­

trapolacja, podstaw y zaś tym operacjom dostarcza wola autora, podobnie jak wola boska miała dostarczać - jak długo wierzono - podstaw indukcji naukow ej” (S 199).

Sartre tak ja k Ingarden odw ołuje się do „ d o ś w i a d c z e n i a czytelnik a”

(S 199) i p rzyznając lekturze charakter dośw iadczalny - niem al jednocześnie, w tym sam ym zdaniu (jakby w obaw ie przed porw aniem się na niepew ne) zaprze­

cza jej ew entualnej dezynw olturze. Intencje autora nie są łatw e do rozszyfrow a­

nia, m ogą one stać się „przedm iotem przypuszczeń” :

istnieje pew ne d o ś w i a d c z e n i e czytelnika. Przypuszczenia te są jednak poparte przez naszą całk ow itą pew ność, iż ukazane w książce piękno nie jest nigdy w ynikiem przypadku.

[S 199]

Fakt to rów nież bardzo dobrze znany, żc Ingardenow ska fenom enologia czy­

tania w najw iększym bodaj stopniu zainspirow ała jed en z najprężniej rozw ijają­

43 S form ułow an ie to odn osiło się do fragmentu w cześn iejszeg o : „Przedm iot [...] literacki realizuje się w praw dzie p o p r z e z język , lecz nigdy nie jest dany w język u; p rzeciw nie, z natury jest m ilczen iem , zaprzeczeniem sło w a ” (S 190).

(15)

cych się w XX w ieku lekturologicznych nurtów w iedzy o literaturze - niem iecką estetykę recepcji. Bez tej ostatniej zaś nie tylko nie w ezbrałyby tak potężną falą am erykańskie nurty badające literaturę z perspektyw y czytelnika (zresztą uczci­

wie zw racają na to uw agę autorki obydw u przyw oływ anych w cześniej antologii), lecz zapew ne nie uzyskałaby odpow iedniej daw ki energii poetyka odbioru, zali­

czana do najw ażniejszych nurtów polskiej X X -w iecznej teorii literatury. Wiemy też, że chyba najw iększy w pływ na następców Ingardena w yw arła jeg o myśl wy­

pow iedziana przy okazji w spom nianych ju ż rozw ażań o „aktyw nym czytaniu”.

Finałem tego czytania m iało stać się bow iem - przypom inam tylko dla uporząd­

kow ania w yw odu - przejście od uchw ycenia intencjonalnych stanów rzeczy (przy­

należnych do odpow iednich zdań) „do przedm iotów (rzeczy, procesów ), które w tych stanach rzeczy się odsłaniają” (IP 44).

A żeb y zaś zaś po odkryciu i - s it ven ia v erb o - odbudow aniu w arstw y przedm io­

tów, w jej nieraz skom plikowanej budow ie, osiągnąć estetyczną percepcją, trzeba koniecznie [...] w yjść nawet poza tę warstwę, a w szczególn ości poza różne szczeg ó ły w niej explicite w yznaczon e przez sensy zdań, i w niektórych kierunkach uzupełnić to, co przedstawione.

I w t y m [uzupełnianiu] czytelnik okazuje się do pew nego stopnia w spółtw órcą literackiego dzieła sztuki. [IP 44]

D zieje się tak, poniew aż - kontynuow ał f ilo z o f - „O dbiorcze akty poznaw cze splatają się [...] z tw órczym i aktami intencjonalnego w ytw arzania rzeczyw istości przedstaw ionej” (IP 51).

Zarów no dla Ingardena, ja k i dla jeg o naśladow ców konkretyzacja była abso­

lutną koniecznością, dzieło bow iem z natury schem atyczne ożyw ało dopiero w te­

dy, gdy ujaw niało się w m nogości konkretyzacji; ow ych różniących się od siebie konkretyzacji m ogło być wiele, bo wpływały na to i predyspozycje odbiorcy, i esprit du tem ps, i przede w szystkim sam o dzieło44. Teoria konkretyzacji daw ała więc przyzw olenie czytelnikow i na jeg o w łasną aktyw ność. U pew niany w przekona­

niu, iż to on je st w łaściw ym tw órcą znaczeń literatury, iż on nadaje jej sens, tym sam ym - dekretow ał to niew ątpliw ie ju ż m anifest Jaussa - urastał czytelnik do rangi najw ażniejszej figury życia literackiego. Owo przyzw olenie na w spółtw o­

rzenie tekstu przez czytelnika, uznane za jed no z w iększych osiągnięć Ingarde- nowskiej teorii literatury, przynosiło niew ątpliw ie w iedzy o literaturze perspekty­

wę bardzo kuszącą. Od początku było jednak jasne, że gdy tylko na scenę w ejdzie hasło „tw órczość”, w iązać się z tym m uszą nieuchronnie kłopoty. N atychm iast pojawi się bow iem problem swobód i ograniczeń czytania lub - jak to trafniej określił Ingarden - „problem granic zm ienności konkretyzacji”45. W prow adzając więc postulat aktyw nego i kreatyw nego udziału czytelnika (już nie konsum enta, lecz w spółtw órcy dzieła) należało jedno cześn ie n atychm iast ograniczyć p rzy ­ znane mu prawa. Nie om ieszkał tego uczynić ju ż sam Ingarden. Bo jakkolw iek dostrzegał w czytelnikach „naturalne skłonności” do w ychodzenia poza dzieło (IP 55), a naw et tw ierdził:

chcąc uzyskać [w uzasadnionych wypadkach] e s t e t y c z n ą percepcję (E rfassu ng) d z ie­

ła, w procesie obiektyw izow ania przedm iotów przedstawionych często m usim y w ychod zić

44 Zob. I n g a r d e n , O d zie le literackim , s. 428, 430. Zob. też B. D z i e m i d o k, K o n k rety ­ za c ja estetyczn a. H asło w: S łow n ik p o ję ć filo zo ficzn yc h R om ana In gardena.

45 I n g a r d e n , O d zie le literackim , s. 433.

(16)

znacznie p o z a to, co jest explicite zawarte (effektiv) w warstw ie przedm iotowej sam ego d zie­

ła. [IP 53]

D opow iadał jednak: „M usim y te przedm ioty ukonkretyzow ać przynajm niej w tej m ierze i w tych granicach, w jakich się tego dom aga sam o dzieło” . O no bo ­ w iem realizow ać ma „w szystkie warunki do konkretyzacji” (IP 53). N ieco dalej Ingarden przekonyw ał rów nież, że pow innością czytelnika je s t odkrycie p ierw ot­

nego zam ysłu autorskiego (IP 89) oraz że zachodzi konieczność uzgodnienia do­

konyw anej przez czytelnika konkretyzacji z intencją tw órcy (IP 58) albo z „w ar­

stw ą znaczeniow ą” (IP 57). Bądź przynajm niej - że „aktualna intencja” „rozum ie­

jącego aktu m yślow ego” czytelnika przem ienić się w inna w intencję, „która jest identyczna z intencją słowa lub zdania w ystępującego w tekście” (IP 36). I choć

„w łasna w spółtw órcza czynność czytelnika”, a także jeg o „z w łasnej inicjatyw y i w yobraźni” w ypełnianie m iejsc niedookreślenia „m om entam i w ybranym i” zda­

w ały się budzić w filozofie w yraźną aprobatę, a naw et nikłe przejaw y sym patii (IP 56), to jed n ak gdy tylko zdał sobie spraw ę z tego, że czytelnik m oże w ykazać się nadm ierną swobodą, „puścić po prostu »wodze fantazji« i uzupełnić dane przed­

m ioty szeregiem now ych m om entów ”, zaraz dodaw ał:

płynie [ze sw obody w konkretyzacji] szczególn e niebezp ieczeństw o dla popraw nego rozum ie­

nia literackiego dzieła sztuki i je g o wiernego uchw ycenia estetycznego. N ależy przeto zw rócić na to szczeg ó ln ą uw agę przy badaniu obiektyw ności, resp. praw dziw ości poznania dzieła lite­

rackiego. [IP 56]

N iem al w ięc w tedy gdy ustanaw iał Ingarden czytelnika kreatorem , naty ch­

m iast ograniczał jeg o tw órcze dążenia46. W tej samej chw ili, w której nakłaniał go do działania, zalecał daleko posuniętą pow ściągliw ość47. K onkretyzacje nie m u­

siały być zgodne z autorskim projektem , ale też nie m ogły być zdane na sw obod­

ne upodobania „konsum enta”, co więcej - w iele z nich należało uznać po prostu za niew ierne, a zatem bezwartościowe. Mimo więc deklarow anego przyzwolenia na czytelniczą twórczość, na plan pierwszy wysunęły się od razu: „odpow iednie ukonkretyzowanie” (IP 56), „adekwatna percepcja i trafna ocena” (IP 58) oraz bezwar- tościow ość zbyt sw obodnych konkretyzacji (IP 57). I, oczyw iście, nietrudno było znaleźć echo tych poglądów u niem ieckich estetyków recepcji, zw łaszcza w roz­

praw ach W olfganga Isera, który stw ierdzał np. z niew zruszonym przekonaniem :

miara nieokreśloności tekstu literackiego tworzy k o n i e c z n y stopień w oln ości, jaki m u s i przysługiw ać czytelnik ow i w akcie komunikacji, aby „przesłanie” zostało o d p o w i e d n i o przyjęte i przetworzone. [I 269; podkreśl. A. B.]

Nic też dziw nego, że badacze niem ieccy nie zajęli się propagow aniem haseł o tw órczej potencji czytelnika. W ręcz przeciw nie - ich uw agę zaprzątały przede w szystkim : określanie liczby i rodzaju „zabiegów sterujących” (1270), ocena „tech­

nicznych w arunków rozstrzygających o sterow aniu reakcjam i czytelnika” (I 271), ustalanie „repertuarów struktur [nieokreśloności]” (1269), a także opisyw anie nie­

podw ażalnych „danych tekstow ych” lub „podstaw recepcyjnych”48. I choć g rani­

46 Czasem naw et w jednym i tym samym zdaniu, np. IP 56.

47 Zob. O s t r o w i e k i , loc. cit.

4f( Zob. M a r k i e w i c z, op. cit., s. 220.

(17)

ca owych sw obód/przym usów czytającego zaczęła bardzo szybko przypom inać tę m iędzy talerzem a talerzykiem , czyli m ówiąc w prost - nie sposób jej było precy­

zyjnie w yznaczyć, to jedn ak nagrom adzenie wyrazów: „konieczny”, „m usi” i „od­

pow iednio”, m ów iło sam o za siebie, paląca potrzeba „w stępnej determ inacji re­

cepcji”49 pochłonęła zaś ostatecznie zarów no sw obodę, ja k i m ożliw ości twórcze.

„N ieokreśloność” nadzwyczaj szybko została zastąpiona znaczeniem (1280), lektu­

ra przestaw ała być „żyw ym dośw iadczeniem ” , a przeradzała się w „herm eneu- tyczną operację” (I 273), pisany tekst okazyw ał się jed y n ie „cieniem ” jeg o „nie sform ułowanej podstaw y” (I 275), w której istnienie w ierzono tak m ocno, jak bar­

dzo chciano j ą odzyskać. W ten sposób stare upiory (dzieło, autor, intencja czy praw da) pow racały w innym przebraniu, efektow niejszym i przynoszącym złu­

dzenie niew ym uszonego luzu.

W spom niany ju ż Jaussow ski dekret z 1967 roku, naw ołujący do radykalnego przeorientow ania historii literatury w historię recepcji i oddziaływ ania, najbardziej w ym ow nie pokazyw ał dającą się łatw o dostrzec praw idłow ość. Zarów no bowiem na gruncie bliskiej Jaussow i estetyki recepcji, ja k i na gruncie poetyk odbioru, m nożących się w latach siedem dziesiątych i osiem dziesiątych m inionego stule­

cia, zm iana perspektyw y m iała być w rzeczyw istości podtrzym aniem dotychcza­

sowego status quo, tyle że w szystko zostało odw rócone do góry nogam i. Intencja autorska przybrała postać im plikow anego czytelnika, odw ieczne rygory herme- neutyczne w róciły jak o „m oc sterow nicza” tekstu, postulow ana subiektyw izacja okazyw ała się zakonspirow aną obiektyw izacją, teoria zaś w ygrała potyczkę z lek­

turą. Przew idyw ał to zresztą sam Jauss ju ż na początku swojej niezw ykle inspiru­

jącej literaturoznaw ców rozprawy:

Analiza literackiego dośw iadczenia czytelnika m oże uniknąć grożącego jej psychologi- zmu, jeśli opisze odbiór i oddziaływ anie dzieła w dającym się zobiek tyw izow ać system ie o cze­

kiwań, który to system w przypadku każdego dzieła w historycznym m om en cie jeg o pojaw ie­

nia się określony jest przez uprzednie rozum ienie gatunku, przez formę i tematykę uprzednio znanych d zieł oraz przez opozycję języka poetyckiego i praktycznego50.

C zytelnik, który pozostaw ał tu w ciąż w iernie, acz goniąc resztkam i sił, na placu boju, okazyw ał się istotą głęboko niezaradną - m arion etką w rękach ciągle w szechw ładnego autora. Poddany rozm aitym „im plikacjom ” , zdeterm inow any ściśle określonym i w zorcam i kom unikacji i „kontroli gatunkow ej” , miał w łaści­

wie do spełnienia tylko je d n ą rolę: sprawnie w ykonać partyturę dzieła (jedno z ulu­

bionych określeń postfenom enologicznych teorii lektury) pod dyktando jeg o au­

tora51. Estetyka recepcji zdawała się całkowicie zapom inać o nie tak dawnych szum ­ nych postulatach usunięcia z pola widzenia przestarzałej „Kunst der Interpretation", którą oskarżał np. Iser w jednym z najsłynniejszych m anifestów szkoły o „szu­

fladkującą gorliw ość” , zanikającą „z reguły dopiero w ów czas, gdy udało się usta­

49 O kreślenie M. N a u m a n n a , użyte w artykule L itera tu ra i p ro b le m y j e j recep cji (przeł.

K. K r z e m i e n i o w a . „Pam iętnik Literacki” 1980, z. 1, s. 289).

50 J a u s s , op. cit., s. 145.

51 N ajlepszym przykładem takiego ujęcia czytelnika okazała się książka W. I s e r a The Im- p lie d R eader. P attern o f Com m unication in P ro se F iction fro m Bunyan to B eck ett (Baltim ore and

London 1974). O kreślenie „kontrola gatunkow a” pochodzi w łaśn ie z niej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Inne badania wykazały, że zakaz bezpośrednich kontaktów lekarzy rezydentów z przedstawicielami spowodował uniezależnienie się lekarzy od działań marketingowych firm

II nagroda o wartości 200 zł: Filip Kwaśny; Społeczna Szkoła Podstawowa Stowarzyszenia Edukacyjnego w Gorzowie Wielkopolskim; opiekun: Lech Jakubowski.. III nagroda o

„Zwierzęcość” żeńskich potworów stała się dla mnie bardzo atrakcyjną kategorią, ukazującą cechy postaci na pierwszy rzut oka być może

24 Definicja wskaźnika Liczba osób pracujących 6 miesięcy po opuszczeniu programu (łącznie z pracującymi na własny rachunek), Załącznik 2b, op.. Pracujący to

- numer, datę i miejsce zebrania oraz numery podjętych uchwał, - stwierdzenie prawomocności zebrania, tzw.. Protokoły numeruje się cyframi arabskimi, zaczynając i kończąc

Zachęcam Was również do zapoznania się z poradami dr Lisy Damour, która ukazuje, w jaki sposób, każdy z nas, może zadbać o swoje dobre samopoczucie w tym trudnym czasie....

planuje się przedstawienie praktycznej wiedzy związanej ze specyfiką eksploatacji złoża LGOM na przykładzie wybranych rejonów kopalni, w ramach: (i) podziemnej wizyty w

Nie jest racjonalnie zobowiązana by działać w sposób, w jaki chcemy by działała, który może być sposobem maksymalizacji globalnego dobrostanu, jeżeli nie potrafimy