• Nie Znaleziono Wyników

O problemie tekstu kanonicznego w edytorstwie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O problemie tekstu kanonicznego w edytorstwie"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Goliński

O problemie tekstu kanonicznego w

edytorstwie

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 58/4, 433-458

(2)

ZBIGNIEW GOLIŃSKI

O PROBLEM IE TEK STU KANONICZNEGO W EDYTORSTW IE Z dośw iadczeń każdego w ydaw cy, n aw et przygodnego, rodzi się p o d ­ czas rozw iązyw ania w arsztato w y ch problem ów p u blik acji re fle k sja n a tu ­ ry ogólniejszej, p rzy b ierająca najczęściej k sz ta łt p y tan ia: jak i w łaści­ w ie te k s t p rzek azu je on do d ru k u ? P y tan ie, k tó re leżeć pow inno przed w szelkim dośw iadczeniem p raktycznym , pojaw ia się zazw yczaj dopiero w tra k c ie sam ej roboty. U św iadom ienie to k o jarzy się n a ogół z dw ie­ m a k ateg o riam i ustaleń : że p re p a ru je się „ tek st a u to rsk i” , czasem z uzupełn ien iem „ a u te n ty c z n y ”, oraz że jest to „ tek st p o p raw n y ” . S ta ­ je m y w ten sposób przed zagadnieniem term inologicznym , tkw iącym przecież głęboko w isto tn y m stanie reflek sji teo rety cznej tych czynności b adaw czych, k tó re nazyw ać się zw ykło tekstologią.

O k reślen ie „ tek st a u to rs k i” m ieści się w k ateg o rii przy pisania d z ie r­ żawczego i oznacza, że chcem y m ieć do czynienia z tek stem , jak i został n a p isa n y przez k on k retn eg o auto ra. O kreślenie „tek st p o p raw n y ” w y p ro ­ w ad zam y z jak iejś no rm y , k tó ra w yznaczać ma, co przez popraw ność pow inno się rozum ieć. N orm y tej czy zespołu n orm — należy to pow ie­ dzieć na w stęp ie — w rzeczyw istości nie m a, n ik t ich dla po trzeb w y ­ d aw cy n igd y nie form ułow ał. K ry te ria popraw ności pojm ow anej u m o w ­ nie, w yczuw anej raczej in tu icy jn ie, choć w szatę uczonych rozw ażań p rz y s tra ja n e , nie istn ieją, poniew aż m am y do czynienia z k ry p to ta u to lo - gią: „p o p ra w n y ” znaczy to samo co „ a u to rsk i” (jeśli bierzem y pod u w a ­ gę te przyp ad k i, kied y rzetelność ed y tora pragn ie rzeczyw iście zadaniu ta k ie m u sprostać).

T a zdaw kow a i potoczna, ale też —- zdawać by się m ogło — oczyw ista k o n sta ta c ja stanow i podłoże i fu n d am en t w szelkiego d ziałania e d y to r­ skiego. Dla usunięcia ew en tu aln y ch dalszych nieporozum ień w yjaśnić trzeba, że term in em ed y to rstw o (resp. edytorstw o naukow e) o kreśla się w n in ie jsz e j w ypow iedzi zespół m anipu lacji badaw czych i technicz­ nych, k tó ry c h cel sprow adza się do u d ostępnienia dzieła literack ieg o w p ostaci w yd an ia typograficznego, n ato m iast pojęcie tekstologii jako

(3)

434 Z B IG N IE W G O L IN S K I

n a d rz ę d n e zatrzy m an o dla o kreślenia w szelkich kroków badaw czych obej­ m u ją c y ch teo retyczne rozw ażania w zakresie tek stu .

P o stu la t, o k tó ry m m owa, k ładziony byw a z re g u ły bądź n a czele form uł in icju jący ch postępow anie w ydaw nicze w edycjach k o n k retn y c h pisarzy, bądź m iędzy naczelne zadania tzw. k ry ty k i te k s tu — w pracach u ogólniających dośw iadczenia edytorskie. K ilk a w ypow iedzi, w y b ran y ch św iadom ie z prac o różnej w artości, stw ierd zen iu tem u przyśw iadczy. W ydaw ca Pism w s z y s tk ic h Trem beckiego ta k u ją ł ed y to rsk ie p o stu la ty przygotow yw anej edycji k ry ty czn ej:

D w ie sp ra w y fu n d a m en ta ln e: u sta le n ie a u t o r s t w a i u sta le n ie p 0 p r a w - n e g o t e k s t u , są w przypadku T rem b eck iego n ie s ły c h a n ie trudne. P o d sta ­ w ą w y d a n ia n au k o w eg o jest a u tograf lub druk, nad k tórego w y d a n ie m autor czu w a ł к

Zespół zaś o p racow ujący Pisma w yb ran e K rasickiego:

Z ad an iem w y d a w c ó w je st w i e r n e od d an ie te k s td i języ k a pisarza [tj. K rasick iego] przy ogran iczeniu aparatu k ry ty czn eg o [ . . . ] 2.

Nieco staran n iejszą w stylizacji form u łę p o stu la ty w n ą zaproponow ali re d a k to rz y „B iblioteki P isarzów P o lsk ich ” w e w stęp ie o tw ierający m tę m o n u m en taln ą serię:

P o d sta w o w y m nak azem d y scy p lin , k tó re się zajm u ją w y łą c z n ie lub c z ę ­ ścio w o tek stem litera ck im , je s t m o żliw ie n a jszersze u d o stęp n ien ie uczonym i od p ow ied n io p rzygotow an ym czy teln ik o m d o k u m en tu litera ck ieg o w jeg o n i e s k a ż o n e j p o s t a c i , w jak iej w y s z e d ł s p o d p i ó r a p i s a ­ r z a i f u n k c j o n o w a ł w ś r ó d w s p ó ł c z e s n y c h 3.

Egzem plifikację przedstaw ianego zjaw iska poszerzyć m ożna pow ołu­ jąc się n a stanow isko a u to ra S z tu k i edytorskiej, k tó ry będąc świadom rozciągliw ości pojęcia „ tek st p o p raw n y ” , w zależności w szakże od tego tylko, kom u m a służyć p rzygotow any przez w ydaw cę tek st, pisze:

Z tego sta n o w isk a o k reślim y ed y to rstw o n a u k o w e w za k resie d zieł li t e ­ rackich jako zesp ó ł n au k ow o u zasad n ion ych m etod u sta la n ia i u d ostęp n ian ia

1 S. T r e m b e c k i , P is m a w s z y s t k i e . W yd an ie k ry ty czn e. O pracow ał J. К o 11. Т. 1. W arszaw a 1953, s. L X X V II.

W szelk ie p o d k reślen ia w cy ta ta ch — je ś li n ie zaznaczono in aczej — p o­ chodzą od autora n in iejszeg o artyk u łu .

2 I. K r a s i c k i , P is m a w y b r a n e . O p racow ali Z. G o l i ń s k i , M. K l i m o ­ w i c z , R. W o ł o s z y ń s k i . Pod red ak cją T. M i k u l s k i e g o . Т. 1. W arszaw a 1954, s. 227.

3 M. R e j , D z ie ła w s z y s t k i e . Т. 1: K r ó t k a r o z p r a w a m i ę d z y t r z e m a osobam i, p a n e m , w ó j t e m a p le b a n e m . O pracow ali K. G ó r s k i i W. T a s z y c k i . W rocław 1953, s. V. B P P , seria B, nr 1.

(4)

O P R O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 435

p o p r a w n e g o te k s tu u tw o ró w litera tu r y jako sztu k i p osłu g u ją cej się j ę ­ zyk iem dla c e ló w w y ra zu a r ty s ty c z n e g o 4.

P odobnie fu n k c ję w y daw cy tra k tu je , a jednocześnie zadania tek sto - logii w yznacza ro sy jsk i teo re ty k ed y torstw a:

U sta le n ie a u ten ty czn eg o te k stu au torsk iego jest g łó w n y m celem , do którego dąży tek sto lo g , i całą jego p racę ch a ra k tery zu je p rzede w szy stk im to, w jak iej m ierze ce l te n został p o m y śln ie o s ią g n ię ty 5.

W yznaczniki: „popraw ność” , „w ierność” , „nieskazitelność” (od „nie­ skażo ny”), „ au ten ty czn o ść” — rozum iane tu są podobnie. Stosow anie term inów n ieo stry c h pozw ala zazwyczaj te sam e zjaw iska nazyw ać tak lub inaczej p rz y in tu ic y jn y m w yczuciu podobnych lub zbliżonych ja ­ kości. W ydaw ca T rem beckiego tylk o pozornie rozdziela określenia „au ­ to rs k i” i „ p o p ra w n y ” , bo pisząc o tekście au to rsk im m a na m yśli p rob le­ m aty k ę tzw . a try b u c ji tek stu . P rz y kom plikacjach, jak ie spraw ia w y zna­ czenie zasobu tw órczości T rem beckiego, rozum ienie to było słuszne. O kazało się przecież, że około 30% u tw orów przypisano w ty m w yd aniu szam belanow i JK M ci n iepo trzebn ie 6. W pojęciu „ tek st p o p raw n y ” było tu u k ry te rów nież pojęcie „ te k st a u to rsk i” .

R edak to rzy „B iblioteki Pisarzów P o lsk ich ” posługując się rzadko na ogół używ anym (w sensie „ te k s t”) term in em „dokum ent lite ra c k i” (nb. przez term in ten rozum ie się najczęściej pom ocnicze d la h isto rii lite ra ­ tu r y przekazy źródłow e) p o stu lu ją przygotow anie te k stu w „nieskażonej p o staci”, tzn. te k s tu autorskiego, oczyszczonego — jak w olno się do­ m yślać — ze w szystkich naleciałości d ziałania pozaautorskiego, jakie do te k s tu tego dostać się m ogły. Część druga, w y jaśn iająca bliżej, co p o stu ­ la t ten oznacza w sensie n iejako historycznym , jest p ułap k ą w erb alną lub zw ykłym nieporozum ieniem : „tek st w postaci, w jakiej w yszedł spod pióra pisarza” i „tek st, jak i funkcjonow ał w śród w spółczesnych” — to zjaw iska, k tó ry c h utożsam iać nie należy. Z pew nością obow iązującej re ­ g u ły poznaw czej m ożna tw ierdzić, że d la literack iej staropolszczyzny (aż po pisarstw o epoki O św iecenia w łącznie) byw ały to te k sty różne, żaden w ięc zabieg badaw czy i w ydaw niczy nie m oże przyw rócić im jedności.

Z w y jaśn ień K o n ra d a Górskiego, jak szerokie je st pojęcie po p raw ­ ności, w ynika, że chodzi tu o rozum ienie b ardziej lub m niej ry g o ry sty cz­ n e j w ierności tek sto w i au to rsk iem u w zależności od czytelniczego prze­

4 K. G ó r s k i , S z t u k a e d y t o r s k a . Z a r y s teorii. W arszaw a 1956, s. U .

5 Основы текстологии. П од редакцией В. Н е ч а е в о й . Москва 1962, s. 281. R oz­ d ział, z k tórego p och od zi cy to w a n a d ek laracja, n a p isa n y został przez E. P r o - c h o r o w a przy w sp ó łp r a c y M. S z t o k m a r a .

6 Zob. k r y ty c z n e o m ó w ie n ie sp u ścizn y lite r a c k ie j T rem b eck iego (w tym ró w ­ n ież ed y cji p rzy g o to w a n ej przez K o t t a ) : E. R a b o w i c z , S t a n i s ł a w T r e m b e c k i w ś w i e t l e n o w y c h ź r ó d e ł. W rocław 1965.

(5)

Z B IG N IE W G O L IN S K I

znaczenia danej edycji, że m ow a tu o w ierności w k ateg o riach g ra m a ­ tycznych, jak ortoepika, fonetyka, in te rp u n k c ja etc. Z jaw isko to w kracza w k rąg zagadnień sąsiadujących, lecz m ający ch znaczenie głębsze, nie ograniczone ty lk o do spraw y m etody i te c h n ik i podaw czej tek stu . W y­ d aw cy dzielą się n a różne ugrupow ania, od zw olenników fetyszy zujących te k s t podstaw ow y aż po m odernizatorów , o d rzu cających w szystko, co w ym agać by m iało od czytelnika odrobiny w iedzy o jęz y k u i w y siłku in telek tualn eg o .

Stanow isko tekstologa radzieckiego sprow adzić się d a je do sygnali­ zow anej wyżej k a te g o rii pojedynczego dzierżaw czego p rzy p isan ia tek stu : „ a u te n ty c z n y ” znaczy tu to samo i ty lk o to samo co „ a u to rs k i” (w n a j­ szerszym rozum ieniu owego bardzo pojem nego w yznacznika).

P rzed staw ian ie dalszych przykładów ilu stru ją c y c h założenia edy­ to rsk ie m ijałoby się z celem. E gzem plifikacja n a jz u p e łn ie j w yryw ko w a, pochodząca z b liskich sobie chronologicznie, lecz ró żnych p ro w en ien cy j- nie w ypow iedzi, potw ierd za sąd w yjściow y: k ło p o ty i niejasności te r ­ m inologiczne tk w ią u samego początku prób po rozum iew ania się edy to­ rów i tekstologów . O czyw ista jest zatem , w p rzek o n an iu piszącego te słowa, potrzeba p rzy jrzen ia się raz jeszcze zarów no n iek tó ry m te rm i­ nom ja k i stanow iskom w ypow iadanym językiem tej term inologii; cho­ ciaż propozycje z tego oglądu w y n ik ające będą najczęściej polem iczne w sto su nku do ujęć dotychczasow ych.

R ozw ażania należy jed n ak rozpocząć nie od d y sk u to w a n ia potocznie stosow anej term inologii, lecz — odw racając n ieja k o po rządek i propo­ zycje term inologiczne pozostaw iając do okazji inn ej w ypow iedzi — za­ jąć się obserw acją zjaw isk, k tó ry c h nie w yw ażono d o statecznie w d o tych­ czasow ym postępow aniu edytorów i w koncepcjach tekstologów .

S p ró b u jm y p u n k t w yjścia znaleźć w analizie cytow anego już fra g ­ m e n tu pro g ram u edytorskiego „B iblioteki P isarzów P o lsk ich ” , gdzie re ­ d a k to rz y zakładali, że pragn ąc spełnić podstaw ow y p o stu la t dyscypliny, p rzy g o tu ją czytelnikow i naukow em u d o k um en t litera c k i „w jego nieskażonej postaci, tak iej, w jakiej w yszedł spod pióra pisarza i fu n k ­ cjonow ał w śród w spółczesnych” . Z p a ry sądów h isto ryczny ch zestaw io­ ny ch nieopozycyjnie: „ te k st a u te n ty cz n y ” — „ te k st fu n k cjo n u jąc y w spół­ cześnie”, zajm iem y się ty m d rugim .

O kreślenie „ te k st fu n k cjo n u jący w spółcześnie” jest m ało precyzyjne, bow iem obszar w spółczesności (autorskiej?) m ożna pojm ow ać bardzo elastycznie, a ponadto stanow i ono d e te rm in a n t m ało pojem ny. Znacznie b ardziej in te resu jąc e p e rsp e k ty w y poznawcze u zy sk u jem y przez rozsze­ rzen ie zakresu tego pojęcia, odrzucając ów n ie d a ją c y się bliżej sprecyzo­ w ać w yznacznik współczesności. P rzez fu n k cjo n ow anie społeczne ro zu ­ m ieć chcem y te w szystkie w y b ra n e fazy b y tu historycznego, w k tó ry ch

(6)

O P R O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 437

dan y utw ór w chodził poprzez swój te k st do k anonu tra d y c ji literack iej. Z dajem y sobie spraw ę, że popularność czytelnicza u tw o ru biegnie zazw y­ czaj m eandram i, czasem bardzo k apryśnie. Mogą to być odcinki h isto ­ rycznie i n iezbyt długie, i odległe od siebie w czasie. Może ów k o n ­ k re tn y te k st litera c k i rozpocząć sw ą fu n k cję społeczną w cale nie w spół­ cześnie, nie rów nolegle do czasu pow stania. H isto ry k lite ra tu ry obcuje z takim i zjaw iskam i często, są one pow szechnie znane. Te granice um ow ­ nej chronologii, p rzy k ro jo n ej do pojęcia „w spółczesności” (rozum ianej

historycznie), w ym ykać się m uszą raz po raz, nie są k ategorią, k tó ra by przylegała do bad an ej rzeczyw istości, są w reszcie w yznacznikiem n a u k o ­ wo raczej jałow ym . T ek st fu n k cjo n u jący np. cztery sta lat, żyw y w t r a ­ dy cji — pow iedzm y — przez la t trzy sta, na sw oją „w spółczesność” może w yliczyć dw a do czterech dziesiątków lat. N atom iast poza proponow a­ nym i przez form u łę gran icam i zn ajd u je się olbrzym ia nadw yżka, k tó ­ rą, nie w iadom o dlaczego, tekstolog m iałby zbagatelizow ać.

P ozostając w szakże p rz y zredukow anym form alnie, a w istocie po- ‘szerzonym pojęciu: „ te k st społecznie fu n k cjo n u jąc y ” — spostrzegam y złożoność zjaw iska, jak ie jest w yznaczane przez to pojęcie. P ro b lem aty k a w iążąca się z całym kom pleksem zagadnień doń przyn ależn ych in te re ­ sować pow inna przede w szystkim h isto ry k a lite ra tu ry , ed y to r zaś m a obow iązek zgrom adzić i zbadać w szystkie św iadectw a dające odpowiedź nie ty le n a pytanie, ja k d a n y u tw ó r fu nkcjonow ał w swej h istorycznej k arierze, ile p rzed e w szystkim na pytan ie: w jak iej postaci, tj. w- jak im tekście.

W p rak ty ce ed y to rsk iej rzadko spotyka się tek st, k tó ry by w szedłszy w obieg w postaci u trw alo n e j i pow ielonej d ru k ie m (czasem tylk o w po­ w ieleniach rękopiśm iennych, co stanow iło cechę c h a ra k te ry sty c z n ą ca­ łych epok literack ich, n a w e t ju ż po w prow adzeniu dru k u) — pozostał w sw ym bycie społecznym historycznie nie zm ieniony. P rzeciw nie, ob­ serw u jem y często, że te k s ty na sk u tek różnorodnych kolei losu podlegały przem ianom , drogą in g eren cji au to rsk ich lub pozaautorskich.

A u to rsk ą gospodarkę tek ste m w fazie jego „życia społecznego” oraz płyn ące stąd konsekw encje p rak ty czn e dla w ydaw cy omówić w ypadnie później. Je st to zjaw isko dobrze znane, w y stęp u jące zwłaszcza w okresach politycznego i obyczajow ego ostracyzm u, n ieto leran cji, w y rażające się przez sam ocenzurę, w ybiegi a u to ra d la zm ylenia cenzu ry o ficjalnej, a w w yp adkach sk ra jn y c h — chęcią u nicestw ienia w łasnego pisarstw a, itp.

P rz em ian y te k stu ju ż funkcjonującego, k tó ry c h powodem jest inge­ ren c ja po zaautorska, w y m ag ają nieco dokładniejszej eksplikacji. N aj­ ogólniej biorąc, w yliczyć tu m ożna tak ie czynniki, jak: przek ształcające się h isto ry czn ie n o rm y językow e, jakim i p osłu g ują się kolejni w ydaw cy,

(7)

438 Z B IG N IE W G O L IN S K I

oraz tychże w ydaw ców osobiste upodobania językow e, d efo rm acje (naj­ częściej k astracje, rzadziej zm iany tzw . realiów ) z rę k i cenzorów , p rzy ­ stosow ania społeczne, ak tu alizu jące te k st do n ow ych w a ru n k ó w poli­ tycznych czy obyczajow ych.

S y tu a cję pierw szą n a jp rz y stę p n ie j p re z e n tu ją uw agi S tan isław a P i­ gonia o postępow aniu w arszaw skiego w ydaw cy pism A lek san d ra F re d ry z 1871 roku:

w y d a n ie W ójcick iego (jeżeli ono W ójcick iego) w y k a z u je w le k ś c ie u tw o ­ rów zn aczn iejszą ilo ść drobnych odm ianek. D rob n ych , a le ch a ra k tery sty czn y ch i n ie p ozb aw ion ych p ew n ej k o n se k w e n c ji, a w ię c n iep rzy p a d k o w y ch . W yd aw ca k iero w a ł się p ew n ą zasadą, którą n ietru d n o od czytać z ch arak teru p rzep row a­ dzonych zm ian. Idą o n e m ia n o w icie g łó w n ie w k ieru n k u u n o w o cześn ien ia i zn orm alizow an ia tek stu , ścieran ia zeń p a ty n y i różn ych zn a m ien n y ch od ręb ­ ności; w y d a w c a u su w a sta rzy zn y ję z y k o w e i in d y w id u a ln e w ła ś c iw o ś c i s t y ­ listy c z n e autora 7.

D alej p rzy tacza P igoń obszerną, w ielo k ieru n k o w ą egzem plifikację zabiegów m o d ern izacyjn y ch i odm ładzających daw nego w ydaw cy.

P rzy k ład em innym , k w alifik u jący m się jako szczególne zjaw isko w p ra k ty k a c h edytorskich, jest przestosow anie te k s tu w m yśl odm iennej koncepcji g ru n to w an ia tra d y c ji literack iej. D ostarcza go p re p a ra to rsk i zabieg Tadeusza Sinki przeprow adzony n a tekście Iliady. Sinko dokonał w tłum aczeniu Fran ciszk a K saw erego Dm ochowskiego, fu n k cjo n u jący m przeszło sto lat, rew izji te k stu literackiego, m o ty w u jąc sw e postępow anie,

ja k niżej:

K am ien iem obrazy d la w ie lu k r y ty k ó w D m o ch o w sk ieg o b y ło to, że on, zw yczajem w sp ó łczesn y ch , la ty n iz o w a ł w s z y stk ie n a zw isk a b ó stw g reck ich, n a zy w a ją c Z eu sa — J o w iszem , H erę — Junoną, A resa — M arsem , P ozejd on a — N ep tu n em , itd. N a zw isk a te w tym w y d a n iu z p ow rotem zh ellen izo w a n o , przy czym trzeba b yło n ieraz ca ły w ie r sz lu b d w u w ie r sz przerobić. T akże w n ie ­ k tórych w y p a d k a ch , w k tórych D m o ch o w sk i źle oddał sen s H om era, d ociągn ięto przekład do orygin ału .

Dociągnięć ty ch (pom ijam y ju ż znaczne skrócenia p rze k ład u Dm o­ chowskiego) dokonyw ał w ydaw ca dość bezcerem onialnie, co uw idacz­ nia już pierw szy w iersz epopei:

D m o c h o w s k i

A ch illa śp iew a j, M uzo, g n ie w o b fity w szkody,

S i n k o

G n iew A ch illa , bogini, głoś o b fity w s z k o d y ,8

7 S. P i g o ń , S p u ś c i z n a li te r a c k a A l e k s a n d r a F r e d r y . W arszaw a 1954, s. 54. 8 H o m e r , Iliada. W p rzek ład zie F. K. D m o c h o w s k i e g o . Z rew id ow ał, w stę p e m i kom en tarzem op atrzył T. S i n k o . W yd. 7, ze zm ien io n y m w stęp em W ro cła w 1950, s. L X X II. B N II, 17.

(8)

O P R O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 439

Losów cenzorskiej defo rm acji dośw iadczył np. jeden z ep itró w K ra ­ sickiego w w y d an iu L ew entalow skim . Nie tylk o w yłączono go z cyklu, w k tó ry m p rzez kilk an aście w y d ań zbiorow ych (począwszy od edycji F. K. Dm ochowskiego z 1802 r.) się pojaw iał, lecz pom ieszczony w tom ie 4, m iędzy szczątkam i u tw o ró w niepew nego pochodzenia, w g ru p ie z a ty ­ tułow anej Pisma różne — w czterech m iejscach u tra c ił frag m en ty , jak ie uznano w idać za niebezpieczne dla całości im perium rosyjskiego. W su­ m ie skreśliła cenzura 39 w ersów 9. Oto o statn i z u su n ięty ch frag m en tó w tek stu , in w ek ty w a na p an u jący ch ty ranó w , k tó ry m przeciw staw ia się w ładców łagodnych i dobrych:

T yran, w z n io sły na tro n ie w śród poziom ej rzeszy, W idzi sk ło n io n e karki, co je jarzm o tłoczy,

P a sie n ęd zn y ch w id o k iem ja d o w ite oczy. C zuje, a le to czu cie krótk ie, bo g w a łto w n e. P rzy stęp y zb ójcy lu d u przem ocą w arow n e. Przecież ty ra n n ie ste ty , a gdy lud uciska, W ięcej w e w n ą tr z utraca, n iż p o w ierzch n ie zyska. R ów n ość duszą w o ln o ści, a cnota ją w zburza, R zecz p u b liczn a jej w ła sn a , n iew o ln ik o m — cudza. G dzie pan m ów i: to m oje, sw obodny: to n asze. C zujcie, ziom ki, sza co w n e p r z y w ile je w a sz e 10.

W po zaau torsk ich p rzem ian ach tek stu , w ym ienionych jako k ateg o ria ostatnia, c h a ra k te ry z u ją c y ch się przystosow aniem u tw o ru do a k tu a l­ nych w arun kó w politycznych, obserw ujem y sy tu a c je szczególne, o za­ sięgu społecznie znaczącym , propon u jąc nazw anie tego procesu fo lk lo ry - zacją tek stu literackiego. D la jaśniejszego w y tłu m aczenia zjaw iska posłu­ żyć się w y p ad n ie k ilk u przy k ładam i.

W roku 1816, po K ongresie W iedeńskim i utw orzen iu K ró lestw a P o l­ skiego, A lojzy F eliński opublikow ał w „P am iętn ik u W arszaw skim ” w iersz pt. H y m n na rocznicę ogłoszenia K rólestw a Polskiego, z woli naczelnego

wodza w o js k u polskiem u do śpiew u podany. W iersz, do którego m elodię

ułożył Ja n K aszew ski, był rzeczyw iście śpiew any na rozkaz księcia K on­ stan tego w w o jsku polskim i opiew ał m. in. w refren ie „anioła p o k o ju ” — A lek sandra I, k ró la polskiego:

Przed T w e ołtarze zanosim b ła g a n ie, N aszego k róla zachow aj nam , P a n ie ! 11

9 Zob. I. K r a s i c k i , D zie ła. T. 4. W arszaw a 1878, s. 404— 406.

10 W iersz z c y k lu „ listó w p o e ty c k ic h ”, za ty tu ło w a n y : O o b o w i ą z k a c h o b y w a ­ te la. Do A n to n i e g o H r a b i K r a s i c k ie g o . U su n ię te z n iego z o sta ły w ersy : 17— 24, 39— 52, 67— 72, 86— 96. Cyt. za: I. K r a s i c k i , S a t y r y i l i s t y . O p racow ał Z. G o -l i ń s k i . W rocław 1958, s. 157— 158. B N I, 169.

11 Zob. Z b i ó r p o e t ó w p o ls k ic h X I X w. U ło ży ł i o p racow ał P. H e r t z . T. 1. W arszaw a 1959, s. 300 (tu p u b lik a cja te k stu p ierw otn ego).

(9)

440 Z B IG N IE W G O L IN S K I

Nim jeszcze dobiegło końca panow anie cesarskiego k ró la Polski, H y m n został p aro k ro tn ie stràw esto w an y . W późniejszych w ersjach u tra c ił stro fy czczące cara oraz zm ienił refren :

Przed T w e ołtarze zanosim b ła g a n ie, O jczyznę, w o ln o ść zach ow aj nam , P a n ie ! 12

— lub: „racz n am w rócić, P an ie!” Był też przez cały w iek X IX jak b y nieo ficjaln y m hym nem narodow ym , a popularność jego w czasie o statniej w o jn y znowu się nasiliła. W iersz p ełn ił zupełnie in n ą fu n k cję niż w za­ m iarze au to rsk im leżało: z lojalistycznego, w iernopoddańczego h y m n u przerodził się w potężną pieśń p atrio ty czn ą, dzięki zm ianom , jak ic h do­ konał in n y au to r, i w szedł do trw ałe j tra d y c ji n a n a stę p n e stulecie.

Nieco in n ym m eand rem , lecz także bardzo c h a ra k te ry sty c z n y m , cho­ ciaż rep re z en tu ją c y m zjaw iska nie ta k trw ałe , ja k w iersz ą u a si-F e liń - skiego, p rzew inęła się h isto ria tzw. H y m n u do miłości o jc z y z n y K ra sic ­ kiego. P olity czn a k a rie ra tej o ktaw y przy p ad ła na dw a o statn ie dziesię­ ciolecia stanisław ow skie, k ied y w u lo tn y ch ręk o p iśm ienn ych zbiorkach pieśni w iersz w y stęp o w ał w raz z dodatko w ą oktaw ą, w zm acniającą jego p a trio ty c z n ą w ym ow ę i p rzek ształcającą go w pobudkę w o jenn ą 13. R a­ zem ze znaną pow szechnie oktaw ą Św ięta miłości... śpiew ano rów nież n a stę p u jąc ą apostrofę do wolności:

W olności, której dobra n ie docieka G m in jarzm a zw y k ły , n ik czem n y i podły! C echo dusz w ie lk ic h , ozdobo czło w ie k a . S tru m ien iu cn oty zaszczycon y źrodły! T yś tarczą tw o ich P o la k ó w od w iek a , Z cieb ie się pasm em szczęścia n asze w io d ły . W ięk szaś nad przem oc! a k to cie b ie godny, P o k ru szy ł jarzm o albo p ad ł s w o b o d n y 14.

O bydw ie o k taw y stanow ią zam knięte s tr u k tu ry i są całościam i a r ty ­ stycznie autonom icznym i, ale obydw ie zostały w y ję te z poem atów : p ierw ­ sza z M ysze id y (pieśń IX, w. 33— 40), d ru ga z W o jn y chocim skiej (pieśń V, w. 105— 112)15. Taka niespodziew ana k o n tam in acja d okonana być m

o-12 P óźniej w m ie jsc e stro f odrzuconych w p ro w a d zo n o d w ie n o w e, au torstw a A. G ó r e c k i e g o , oraz zm ien ion o m elo d ię (na n u tę znanej p ie śn i k o ścieln ej S e r d e c z n a m a t k o . . . ).

13 Zob. R. W o ł o s z y ń s k i , T a d e u s z a M i k u ls k i e g o r o z p r a w a o h y m n i e „ Ś w i ę ­ ta m i ło ś c i k o c h a n e j o j c z y z n y . . . ”. „ P am iętn ik L ite r a c k i” 1959, nr 3/4, s. 94—95.

14 Cyt. za: I. K r a s i c k i , D zieła. E d ycja n ow a i zupełna. P rzez F. D m o ­ c h o w s k i e g o . T. 1. W arszaw a 1803, s. 202.

15 N a leży przy tej ok azji raz jeszcze sp ro sto w a ć za sied zia łą w bad an iach i p o w ta rza n ą w ie lo k r o tn ie w er sję , jak ob y H y m n do m i ł o ś c i o j c z y z n y w p ro w a d ził K ra sick i do p oem atu h eroik om iczn ego. R zecz m ia ła się akurat p rzeciw n ie : od czy­ ta n a w W a rsza w ie u króla (1774) w p ierw szej (różn iącej się od tej, która jest

(10)

O P R O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 441

ze „w dniach w zrastająceg o napięcia w alk i w olnościow ej, w lata ch 1793— — 1794”, kiedy „jak iś am ato r, a zarazem znaw ca poezji B iskupa W arm iń ­ skiego w ydobył ją z nieud ałeg o poem atu epickiego o C hodkiew iczu i po­ łączył z H y m n e m do miłości o jc z y z n y ” 16. P rzez czas w praw dzie krótk i, ale w dziejach n a ro d u w ażny, p ełniła ona fu n k cję pobudki w o jen n ej — funkcję zupełnie szczególną, a b y n ajm n iej przez a u to ra ani zam ierzoną, ani przew idzianą. Nie zaszły zm iany w sam ym tekście, lecz o k taw y o trz y ­ m ały (najprzód ty lk o jedna, później połączone) b y t sam odzielny w raz z odrębnym ty tu łem , co stanow i kom ponent w iersza w cale nieb łahy .

Zjaw isko w p a ru p rzy k ład ach przedstaw ione, zapew ne nie n agm innie w ystępujące, n a z w ijm y je szczególnym , kiedy tek st w tra k c ie społecznego funkcjonow ania u leg ając pozaautorskim przem ianom (jak w iersz F e liń ­ skiego, jak owe dw ie o k taw y w y ję te z dw óch bardzo różnych poem atów ) uzyskuje b y t sam odzielny, niespodziew anie w ysoką rangę, w ykracza znacznie poza w yznaczoną m u przez a u to ra rolę, staje się u tw o rem za­ m kniętym — zjaw isko to w rozw ażaniach uogólniających problem y tek sto - logiczne nie m oże być pom inięte. O drzucam y już b a ła m u tn ą w ersję, po­ m aw iającą K rasickiego o w łączenie ok taw y o m iłości ojczyzny do M y-

szeidy (chociaż sp raw a m iała się odw rotnie) — nie przyszłoby żadnem u

z w ydaw ców na m yśl, by H y m n do miłości o jczy zn y jako całość au to n o ­ m iczną w ym azać z tw órczości K rasickiego, by osadziwszy go z pow ro tem w M yszeidzie skazać w tej fu n k cji n a n ieb y t, odżegnać się w ten spo­ sób od fak tu historycznego, którego kw estionow ać n ik t n a w e t n ie p ró ­ bował. A zjaw isko to za re je stro w ała h isto ria rów nież w tej szczególnej w ym ow ie, że konfisk acie ro sy jsk ich cenzorów podlegały w y dan ia Gra­

m a t y k i K opczyńskiego, gdzie w iersz ów znalazł się jako egzem plifikacja

toku w ykładow ego 17.

p u b lik ow an a ob ecn ie) red a k cji M y s z e is m ia ła za p ew n e tę w ła śn ie , jed n ą z w ie lu d y g resy jn y ch o k ta w , k tó ra w y ję ta z p oem atu dla sw o ich w a lo ró w lir y c z n o -p a - triotyczn ych i o g ło szo n a osobno w „Z abaw ach P rzy jem n y ch i P o ż y te c z n y c h ” (1774, t. 10, cz. 2) b ez w ie d z y autora, a n a stęp n ie w osobnej u lotce — zrobiła k arierę b ły sk o tliw ą , a w a n so w a ła do ran gi p ieśn i S zk o ły R y cersk iej. N ie została jed n ak u su n ięta z p o em a tu , k tó ry dru k ow an o w roku n astęp n y m (grudzień 1775) w te k śc ie — jak się p rzy p u szcza — od m ien n ym od ow ego p rezen to w a n eg o k ró lo w i latem 1774. O statn io J. W i l l a u m e („J e sz c ze P o l s k a . . . ”. W: S. R u s s o c k i, S. K. K u c z y ń s k i , J. W i l l a u m e , G odło , b a r w y i h y m n R z e c z y p o s p o l i t e j . Z a r y s d z i e j ó w . Pod red a k cją B. L e ś n o d o r s k i e g o . W arszaw a 1963, s. 187) dow odzi, jak ob y a p o str o fa ta n ap isan a została sp e c ja ln ie dla S zk o ły R y cersk iej, su geru jąc na p o d sta w ie o p in ii in n eg o h isto ry k a , że po u padku p a ń stw a szy b k o u traciła pop u larn ość, p o n ie w a ż w ią za n o ją tra d y cy jn ie w ła ś n ie z K orpusem K a ­ d etów .

16 W o ł o s z y ń s k i , op. cit., s. 95.

17 Zob. S. P i g o ń , „ W y s t ę p n e ” k sią żk i. W: Z d a w n e g o Wilna. S z k i c e o b y c z a ­ j o w e i lite rackie . W iln o 1929, s. 59— 60.

(11)

4 4 2 Z B IG N IE W G O L IN S K I

Dodać należy jeszcze jeden przykład, zbliżony w swej fu n k cji do po­ przedniego. J e st nim m ianow icie h isto ria oficjalnego po odzyskaniu n ie ­ podległości h y m n u narodow ego. Zachodzi tu okoliczność gdzie indziej nie sp o ty k an a: M azurek Dąbrowskiego nie ty lk o n a m ocy tra d y c ji i obyczaju, lecz państw ow ym ak tem p raw n y m został zatw ierd zo n y w określonej ofic­ ja ln ie postaci tekstow ej 18. Ten u tw ó r także w zm iennych kolejach h isto ­ ry cznych funk cjon o w ał i fu n k cjo n u je obecnie w postaci znacznie odm ie­ n io n ej od o ryginalnej red a k c ji auto rsk iej Jó zefa W ybickiego.

D obrane jednorodnie p rzykłady, w y zn aczające zjaw isko, k tó re n a z w a ­ liśm y fo lk lo ry zacją te k stu literackiego o k o n k re tn y m au to rstw ie, m ające rozp oznan ą w szczegółach historię, posiad ają specjalnie jask ra w ą w y ­ m ow ę. P rzy po m n ieliśm y je, aby w ykazać, że te k s t funkcjonow ać m oże w licznych w arian tach , u zyskanych bądź p rzez zm ianę poszczególnych w ersów , bądź przez dow olne żonglow anie i zestaw ianie odpow iednio d o b ran y c h jego części, m oże być u tw o rzo n y z d ro b n y ch fragm entów w y ję ty c h z w ielkich całości arty sty c z n y c h i funkcjonow ać z pow odze­ niem , o trzy m ując stem pel społecznej sankcji. H istoria w iersza F e liń ­ skiego w sk azuje nadto, że m oże dokonać się w o lta w yznaczająca u tw o ro ­ wi krańcow o odm ienną w ym ow ę ideową, n adać inne znaczenie p olitycz­ n e niż to, jakiego nosicielem był tek st p ry m a rn y , w „postaci tak iej, w ja ­ kiej w yszedł spod pióra p isarza” 19.

P o jęcia folklo ryzacji tek stów nie m ożna w iązać z zabiegiem , ja k i od 13 Zob. „D zien n ik U rzęd o w y M in isterstw a W y zn a ń R e lig ijn y c h i O św iecen ia P u b lic z n e g o ” 1927, poz. 191. — „D ziennik U rzęd o w y M in isterstw a O św ia ty ” 1948, poz. 159: R ozp orządzenie M in istra z 20 czerw ca 1948.

19 W ielo fu n k cy jn o ść d zieła sztu k i w w a ru n k a ch o d m ien n y ch częścio w y ch r o zw ią za ń w sto su n k u do k szta łtu prym arn ego je s t na ogół znana. S zczeg ó ln ie ja sk ra w o , bo p rzek orn ie w h isto ry czn y ch losach , ilu str u ją to przyp ad k i p osągu N ero n a . Z w yczajem przez cezarów p rzyjętym k azał N eron w y sta w ić so b ie w R z y ­ m ie k o lo sa ln y p osąg, który w k ró tce zaczął u le g a ć liczn y m m etam orfozom , by w koń cu , ju ż po c a łk o w ity m zn iszczen iu , u życzyć sw e j n a zw y zb u d ow an em u w jego s ą s ie d z tw ie tea tro w i F la w iu szó w , zw an em u stąd K oloseu m . A. K r a w c z u k (N e ­ r o n .. W arszaw a 1965, s. 315) pisze: „W espazjan k a za ł zdjąć g ło w ę N eron a i osadzić n a jej m iejscu g ło w ę boga słońca. H adrian p rzesu n ą ł k olos o k ilk a d ziesią t stóp, a b y dać w ię c e j m iejsca n o w o w zn oszon ej św ią ty n i. C esarz K om m odus, pan u jący pod k o n iec w ie k u II, u czy n ił z p osągu sw o ją p o d ob izn ę, a le od razu po jego śm ie r c i przyw rócono g ło w ę Słońca. K olos runął i zo sta ł p rzetop ion y w śr e d n io w ie ­ c z u ”.

Z b liższy ch p iszą cem u d ośw iad czeń n asu w a s ię lite r a c k i przyk ład w ie lo - fu n k c y jn o śc i u tw oru p rezen to w a n y przez p a n eg iry czn y w ie r sz M. M o l s k i e g o D o J O J M ć K s ię c i a Ig nacego K r a s i c k ie g o a r c y b i s k u p a g n ie ź n ie ń s k i e g o (Bibl. O sso­ lin e u m , rkps 6811 I, s. 499— 501), k tóry po ry ch łej śm ierci ad resata sk iero w a n y zo sta ł do n a stęp cy K rasick iego, tj. do I. R a czy ń sk ieg o . Zob. M. M o 1 s к i, P is m a z p o ś m i e r t n y c h r ę k o p i s ó w . Z ebrał W. R a d l i ń s k i . T. 2. W arszaw a 1865, s. 120— 123.

(12)

O P R O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 443

czasu do czasu o b serw uje się w p rak ty c e w ydaw niczej, zabiegiem sztucz­ n ym , na tan ie e fe k ty obliczonym , p ro d u k u jący m zbiorki poezji jednego pisarza, ale poezji pociętej n a sztuki i zap rezentow anej w postaci w y im - ków (oktaw , czterow ierszy, dystychów etc.), jakob y d la odkrycia i za­ d o k u m en to w an ia ja k ie jś in te resu jąc e j ten d en cji tkw iącej w jego tw ó r­ czości, ten d e n c ji d o tąd rzekom o nie dostrzeganej. S tem pel d ru k a rsk i nie oznacza au to m aty czn ie stem pla społecznej akceptacji, w ejścia do tra d y c ji. In n y oczywiście, bo odw rócony, zabieg stanow ią p ró by tw orzenia słow ­ nikó w tzw . zw rotów ulotnych, poniew aż czynność ta je st sy stem aty zow a­ niem i zbieraniem ow ych lap id arn y ch literack ich w ypow iedzi, k tó re już u trw a liły się w tra d y c ji k u ltu ro w e j danego języka narodow ego.

N a zjaw isko społecznego u sankcjonow ania dzieł literack ich w ich po­ staci nieo ry g in aln ej, tj. nie w au ten ty czn y ch tek stach au torsk ich, n ależy zw rócić uw agę baczniejszą n ie ty lk o ze w zględu na arg u m e n ta c ję o b ala­ jąc ą założenie o niezm ienności tek stu w postaci tak iej, w jakiej w yszedł on spod pióra p isarza i funkcjonow ał w śród w spółczesnych, lecz także dlateg o, że zjaw isko to zaw iera w ażki sygnał w k w estii w y boru te k s tu do p u b lik acji. Zw łaszcza gdy w polu obserw acji tekstologa zn a jd u je się żyw a tra d y c ja literack a, budząca a k tu a ln y in te res społeczny.

R ecepcja p ew n ych d z ie l literack ich , fu n k cjo n u jący ch w określonym k ształcie (resp. w określonych kształtach), składa się n a proces, ja k i by się chciało porów nać do rea k c ji łańcuchow ej. Dzieło wchodzi bow iem po­ przez k o lejn e ogniw a do świadom ości odbiorców b iern y ch i czynnych, k s z ta łtu je w yo braźnię i świadom ość a rty sty c z n ą w ielu nieraz pokoleń tw órców . P ow o łan ie się n a ed y torskie zdobycze w zakresie re s ty tu c ji o ry g in aln y ch te k stó w au to rsk ich n iek tó ry ch bardzo znanych i w po­ w szechnej św iadom ości tk w iących u tw orów M ickiewicza, jak Oda do

młodości, Reduta Ordona, a także p a ru am p lifikacji frag m en tó w Pana T a d e u s z a 20 — pow inno d o statecznie uśw iadam iać to zjaw isko. Oda do młodości, odm ieniona przez K on rad a Górskiego przyw róceniem a u to r­

skiej postaci te k s tu 21 — boć chyba kw estionow ać samego przew odu m ic- kiew iczolodzy n ie p rób u ją, tak jest p recy zy jn y i przek o n y w ający — fu n k cjon ow ała przecież w świadom ości bardzo pow szechnej przez w iele pokoleń w określonym , „d aw n y m ” tekście. Czy w ydaw ca i filolog m ogą się czuć u p raw n ie n i (w im ię czego? — że d a ją k sz ta łt lepszy a rty sty czn ie, b ardziej logiczny?) do zaham ow ania ciągu historycznej recepcji? N a p e w ­

no nie są w stan ie go odwrócić 22

20 O m a w ia je w s z y s tk ie K. W y k a („Pan Tadeusz". T. 2. W arszaw a 1963). 21 Zob. K. G ó r s k i , H i sto ria t e k s t u „ O d y d o m ł o d o ś c i” i p r ó b a je g o u s t a ­ lenia. „ P a m iętn ik L ite r a c k i” 1961, z. 3. Przedruk w : Z h is to r ii i te orii l i t e r a t u r y . T. .2. W arszaw a 1964.

(13)

444 Z B IG N IE W G O L lN S K I

S p ró b u jm y powołać się n a zjaw isko bardzo bliskie w spom nianem u w yżej. W rozw oju języka obserw uje się jako n a tu ra ln y — proces lek sy - k a liz ac ji p ew nych w yrazów i zw rotów , nie ty le na m ocy ja k ie jś w e­ w n ę trz n e j logiki p rzem ian języka, ile przez „zasiedzenie się” w sk u te k pow szechnego (lub w zględnie powszechnego, tzn. tylk o w ja k ie jś g ru p ie społecznej) używ ania 23. Analogia tk w i w istocie zjaw iska, a nie w m o­ żliw ościach oddziaływ ania n a zjaw isko. E d y to r posiada p rak ty c zn ie spo­ sób, b y swój w ybór przeprow adzić, jeśli znajdzie poparcie w ydaw cy, n a to m ia st językoznaw ca konk retn eg o procesu nie zaham uje, m oże ty lko ośw iadczyć swój p ro te st i w strzym ać się od u ży w ania dan y ch zw rotów czy słow nictw a.

Z am y k am y w ty m m iejscu w stęp n e uw agi na te m a t pojęcia „ tek st fu n k c jo n u ją c y ” (z zaniechaniem wąskiego, o n ikłej przydatności, określe­ n ia „fu n k c jo n u ją c y w spółcześnie”) — sygnalizując kon sek w encję tego

z jaw isk a dla reflek c ji ed y to rsk ie j:.m ie jsce w tra d y c ji u tw o ru o określo­ n y m tekście.

Z kolei w ypadnie przejść do om ów ienia pojęcia „ te k st a u to rsk i” czy też „o ry g in aln y tek st a u to rsk i” . (T erm in „o ry g in a ln y ” w rozum ieniu „ a u te n ty c z n y ” oznaczać może także pew ną um owność, poniew aż za pro ­ d u k t ta k i uznać by należało w yłącznie au to g raf, skoro n a w e t najpieczo- łow iciej do g lądan y przez a u to ra w tra k c ie procesu w ydaw niczego p ro ­ d u k t książkow y niem al z reg u ły w nosi do tek stu ele m en ty obce.) P ojęcie to je s t rozciągłe, ogarnąć m a przecież dynam iczny proces p ow staw ania u tw o ru literackiego — rozciągły w czasie i przem ianach, jak im u tw ó r w tra k c ie p o w staw ania zazwyczaj podlega. Oznacza to, że te k s t autorsk i k o n k retn eg o u tw o ru m oże istnieć w licznych w a ria n ta c h (jako tekst) w obu fazach swego istnienia: przed p u b lik acją i po p u b lik acji. S y tu ­

te k s tu p o d sta w o w eg o dla w y d a ń pism X BW : N a d t e k s t a m i K r a s i c k ie g o . Stu dia. W ro cła w 1966, s. 256— 259. (M aszynopis pracy dok torsk iej p o w sta ł w r. 1960.) — P o d k r e śla to zja w isk o w ży ciu utw oru W y k a (op. cit., t. 2, s. 36). To sam o za ­ p e w n e m ia ł na m y śli P i g o ń (S p u śc izn a lite r a c k a A l e k s a n d r a F r e d r y , s. 67) p i­ sząc o m a n ip u la cja ch odm ład zających , jak ich d ok on yw an o na p ism a ch Fredry: „Za c e n ę k ilk u retu szó w m ożna b yło szatę sło w n ą k o m ed ii w p od an iu scen iczn ym ja k o ta k o u w sp ó łcześn ić, u su n ąć znad d zieła w r a żen ie zab ytk u . A le dzisiaj, po p ię c iu ćw iercia ch w iek u , je st to już n ie m o ż liw e i n iep o trzeb n e”.

23 Z. K l e m e n s i e w i c z (M i c k i e w i c z w d z i e ja c h j ę z y k a p o ls k ie g o . W zb io­ rze: O j ę z y k u A d a m a M i c k ie w ic z a . Stu d ia . W rocław 1959, s. 477) p is a ł o tych zna­ n y c h p o w szech n ie i b ęd ą cy ch w u życiu zw rotach, że „żyją ju ż w ła sn y m , sam o­ d z ie ln y m życiem , m ają zn a czen ie w dużej m ierze n ieza leżn e od p ierw o tn y ch zw iąz­ k ó w k o n tek sto w y ch , w p ew n y m se n s ie le k sy k a liz u ją się, czy m oże słu szn iej: p ro w erb ia lizu ją , p a rem izu ją ”. — T rudno so b ie dziś w y o b ra zić (w m oim p o k o le­ niu ), b y kto p ow ied ział: „M łodości, dodaj m i sk rzy d ła ” — jak p rop on u je now y te k s t O d y do młodośc i.

(14)

O PR O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 445

acja pierw sza — ew olucja te k stu odbyw ająca się w tra k c ie pow staw ania u tw o ru uznaw an a b yw a za zjaw isko n o rm aln e i wów czas m ów i się o ko n ­ ceptach, szkicach, b ru lio nach , ró żnych red ak cjach etc., n ato m iast o sy­ tu a c ji d ru g iej, kiedy a u to r zm ienia tek st u tw o ru w kolejn ych p u b li­ kacjach, m ówić się zw ykło, że a u to r posiada żyw y stosun ek do w łasnej tw órczości bądź do określonego u tw o ru , co m a w alor czegoś w rodzaju uogólnienia teoretycznego. O ile zjaw isko pierw sze nie budzi — poza spraw am i w arsztato w y m i — d y sk u sji, o ty le drugie, rów nie często w do­ św iadczeniach w ydaw ców spotykane, od daw na w yw ołuje k o n tro w e rsy j­ ne zdania. P o w sta je bow iem g en eraln y , szczególnie zaw ikłany, problem e d y to rsk i: co w łaściw ie je st tek stem , za k tó ry m by się należało jako za podstaw ą w y d an ia opowiedzieć.

Obie te sy tu acje m ożna uprościć w prow adzając określenie pom ocni­ cze: „ te k st określonej fazy tw ó rcz e j”. T erm in „oryg inaln y te k st a u to rsk i” je st bardzo o bszerny i choć w yznacza ściśle pew ną „jakość” tek stu , tzn. w yłącza d o p a try w a n ie się w n im naleciałości innych rąk , to w postępo­ w an iu zakłada się, iż rozpoznanie oryginalności n ależy do w stępnych czyn­ ności badaw czych edy to ra. E d y to r zaś n ad er często d y sp o n u je kilkom a tek sta m i autorsk im i, k tó ry c h autenty czno ść nie podlega dy sku sji, a te k ­ sty te różnią się pom iędzy sobą — choćby n a w e t tylko nieznacznie. U trw a la ją różne fazy tw órcze w yznaczające dyn am ik ę k ształto w ania się danego dzieła literackiego. D odatkow a k om plikacja p ow staje, gdy nie da się u stalić kolejności chronologicznej w prow adzanych zm ian przy d oraźnym , n ie dość k o n sek w en tn ym , czy w ręcz k a p ry śn y m kontakcie tw órcy z u tw orem .

N iekw estionow anym praw em au to ra, będącego su w erenn y m gospo­ darzem dzieła, jest ing eren cja w e w łasn y tek st, przez co tw orzy on now e (tj. odm ienne) jakości literack ie. E d y to r n ato m iast zn ajd u je się w sy­ tu a c ji przym usow ej — zadaniem jego jest dać do pu blik acji jeden tek st — dokonyw a zatem różnych m an ip u la c ji in telek tu aln y ch , by podołać tem u obowiązkowi. O b serw u je się p ra k ty k i bardzo rozm aite, p rz y użyciu różnorodnej arg u m en tacji. M ożna by tu ta j cytow ać rozbieżne sądy zw ią­ zane z tek sta m i tego sam ego u tw o ru literackiego, zręczniej będzie w szak ­ że, bez w prow adzenia d y sk u sji, k tó re n ieraz p rzerad zają się w osobiste utarczk i, przedstaw ić p a rę ty p o w y ch a rg u m en tacji dotyczących p isa r­ stw a n ajw y b itn iejszy ch przedstaw icieli polskiej lite ra tu ry .

S tanisław Pigoń pod k ątem p rzy d atn ości edytorskiej ro z p a tru je sy­ tu ację w ydania pism F re d ry z 1880 roku. Jak kolw iek ukazało się po­ śm iertn ie, w form ow aniu jego b ra ł udział F re d ro przez to, że zostaw ił „szczegółowe in stru k c je dotyczące zaw artości, układu, ty tu łu , n a w e t p i­ sow ni planow anego w y d a n ia ” . M ając n a w zględzie ten udział auto rski w przygotow aniu edycji, Pigoń sta w ia n astęp u jące pytania:

(15)

446 Z B IG N IE W G O L I N S K I

jak się u sto su n k o w a ć do ty ch za lec eń a u to ra za w a rty ch na a rk u szach z po­ p raw k am i? Czy p rzyjąć je co do lite r y ja k o w y r a z w o li, która je st poza d y sk u ­ sją? 24

N a au to rsk ie żądanie u sunięcia p rzed m o w y do p ierw szej edycji z 1826 r. badacz odpow iada:

U sz a n o w a lib y śm y w ten sposób je g o w o lę , a le p r z y sło n ilib y śm y zarazem jego ob licze tw ó rcy , a z dw óch o b o w ią zk ó w o p iek i nad sp u ścizn ą lite r a c k ą ten jest nam w a żn iejszy : n ie zubożać o so b o w o śc i tw órczej a u to r a 25.

E d y to r p rzed staw ia kilk a k a te g o rii zm ian p ro jek to w an y ch przez F re d rę do kolejnego w y d an ia — i za każdy m razem odpow iada: nie. Św iadom ość poznaw czych w alorów ty c h pism w całym bogactw ie ich h istorycznego b y tu p rzeciw staw iona zo stała w oli au to rsk iej, o k tó re j po­ w iedziano w yżej, że je st poza w szelk ą d y sk u sją. P ow tórzyć w y pad nie w dłuższym cytacie całą a rg u m e n ta c ję P igonia:

D zieła F red ry sta n o w ią fu n d a m e n t rep ertu a ro w y k o m ed ii k la sy c z n e j, dają w y ra z p ew n ej m in ion ej już epoki o b y c z a jo w e j, grane b y ć m ogą ty lk o sty lo w o . W ta k im zaś razie k ażd y retusz, k tó ry n am ó w sty l m oże za sło n ić, je s t już zbędny, co w ię c e j, je s t szk o d liw y . D zisia j m a dla nas w a g ę w y łą c z n ie p ie r w ­ szy ty lk o stem p el; w r a ż liw i je s te śm y w k om ed ii F red ry w ła ś n ie na ów b u k iet p rzeszło ści i n ie ch c ie lib y śm y go zatracać. T rw a łe p o m n ik i sztu k i d ziałają p rzecież ta k że przez sw ą p a ty n ę d aw n ości; n ie w y sz ło b y im na k orzyść, g d y b y się starać o p r z y w r ó c e n ie im św ieżo ści w ła śc iw e j n o w y m od lew om brązow ym . N ie godzi się w ię c ró w n ie ż i z d zieła F redry zd ejm ow ać p a ty n y czasu, o w szem , utrzym ać ją trzeb a w ca łej p ełn i uroku. T a k że o czy ­ w iśc ie w w y r a z ie sło w n y m . W nim z a k lę ta je s t spora część p ow ab u , nęcącego do za sm a k o w a n ia w tym św ie c ie p ięk n a .

W n io sek z ty c h w y w o d ó w je s t k ró tk i, d o sta teczn ie chyba u zasad n ion y i zrozu m iały. N ie b ęd ziem y resp ek to w a ć ty ch zab iegów o d m ład zających , ja k ie na w ła sn y c h d ziełach podobało się p rzep row ad zać sęd ziw em u Fredrze. S zatę języ k o w ą jego d zieł p ierw szeg o o k resu u trzy m a m y w k roju p ierw o tn y m , bez p ó źn iejszy ch na niej n a s z y w e k 2S.

W stan o w isku P igonia w zgląd e ste ty cz n y w y su n ięty został na plan pierw szy, ty m razem przed a rg u m e n t o poznaw czym w alorze dzieła, w jego postaci p ierw o tn ej w yrazistszy m . A rg u m en t w rażliw ości na h i­ storycznie zdeterm in o w an y k sz ta łt dzieła, n a stem pel daw ności, oznacza w tej w ypow iedzi postaw ę badaw czą.

Inne, bo odm iennej próbie a rg u m e n ta c ji filologicznej poddane, jest postępow anie w ydaw cy dzieł N orw ida w zakresie utw orów spełniających jedn oro dne (lub zbliżone) w a ru n k i filologiczne.

[N iek tóre w iersze] zn ajd u ją się w p aru (kilku) ró w n o le g ły c h tek sta ch , p ra w ie za w sze różn iących się od s ie b ie m n ie jsz y m i lu b w ię k sz y m i o d m ia n

-24 P i g o ń , S p u ś c i z n a l i te r a c k a A l e k s a n d r a F r e d r y , s. 17, 59. 25 I b i d e m , s. 60.

(16)

O P R O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 447

kam i (inne sło w a albo ich p orządek, in n e obrazy itp.), d o ch o w a n y ch jednak w różnych k o n te k sta c h i rozm aitego rodzaju przekazach.

— i dlatego po rozró żn ien iu i sklasy fiko w an iu w szystkich p rzypadków ow ej „W ielokontekstow ości” jed n ą z g ru p wydzielono n a podstaw ie n a ­ stęp ujących przesłanek:

tek st a u ton om iczn y — sta ra n n ie p rzesty liz o w a n y , rozb u d ow an y albo zred u ­ k o w a n y — z o sta je w łą c z o n y , jako. k o n k retn e o g n iw o d ia lek ty czn e, do V a d e - -m e c u m , czy li do osob n ego cy k lu p o ety ck ieg o , k tó ry n a leży tra k to w a ć n ie ty lk o jako ciąg u tw o ró w a u to n o m iczn y ch (z ja k ich zostało zb udow ane), a le ró w n ież jako sw o istą całość p o e t y c k ą 27.

P o czym Ju liu sz W iktor G om ulicki w ym ienia sporą liczbę w ierszy, k tó re postępow aniu tak ie m u poddano.

Ten sposób dialek ty czneg o m yślenia, fety szy zu jący d y n am ik ę cią­ głych przem ian — je st przeciw staw ieniem m eto dy proponow anej przez Pigonia, i przed G om ulickim m iał swoich prek u rsorów . Podobne ro zw ią­ zania po w ielopróbnych dośw iadczeniach i żyw ej, kilkadziesiąt la t trw a ­ jącej dyskusji p rzy ję to w sto su n k u do dw óch red a k c ji w iersza Do autora

trzech Psalmów Słow ackiego: jed n e j opublikow anej jeszcze za życia poety

oraz drugiej, odnalezionej w au to g ra fie znacznie później, będącej w y ra ­ zem ostrzejszej polem iki litera c k ie j z au to rem Psalm ów przyszłości 28. P o ­ dobnie ogłoszone zostały rów nolegle dw ie red ak cje W arszaw ianki W ys­ piańskiego: w edług pierw szego w y d an ia z 1898 r. oraz „red ak cja o sta­ teczn a” z lat 1901— 1906 29. P o stępow anie tak ie m oże się w ydać

27 C. N o r w i d , D zie ła ze b r a n e . O p racow ał J. W. G o m u l i c k i . Т. 1. W ar­ szaw a 1966, s. 892, 893.

28 Obie red ak cje o g ło sił J. K l e i n e r (w: J. S ł o w a c k i , D zie ła w s z y s t k i e . T. 7. L w ó w 1930, s. 433— 455; w y d . 2: W rocław 1956, s. 259— 291), p rzed sta w ia ją c szczegółow o d zieje u tw o ru i w z a je m n y sto su n ek tek stó w . N a stęp n ie red ak cje te, w k o lejn o ści od w rotn ej n iż w w y d a n iu K lein era, o g ło sił J. K r z y ż a n o w s k i (w: J. S ł o w a c k i , D zie ła. W yd an ie p rzy g o to w a n e p rzez T o w a rzy stw o L ite r a c ­ k ie im . A. M ick iew icza . W yd. 3. Т. 1. W rocław 1959, s. 253— 276 (tek sty ), 341— 342 (nota)). W n otce w y d a w n ic z e j u za sa d n ia ł to p o stęp o w a n ie w ta k i sposób: „T ekst p ierw szy [w ed łu g p ierw o d ru k u A. M a łeck ieg o z n ie zn an ego dz'siaj źródła], c a ł­ k o w ic ie w yk oń czon y, o d tw a rza ją cy p ło m ien n y rew o lu cjo n izm p o ety , uchodzi słu s z ­ n ie od la t stu za jed en z n a jw y m o w n ie js z y c h m a n ife stó w p o stęp o w ej m y ś li ro ­ m an tyczn ej i je s t d ziełem p o w sz e c h n ie znan ym . T en w ła ś n ie w zgląd , obok ch ro­ n ologii, k aże w y su n ą ć go na m ie jsc e p ierw sze i n a czeln e. T ek st drugi, krótszy i p ó źn iejszy [w ed łu g p ierw o d ru k u z 1848 r., jaki u kazał się w L ip sk u ], w d y n a ­ m ice r e w o lu cy jn ej sła b szy , p r z y g o to w a n y do druku przez p o etę [?], sta n o w i ró w n ież całość a rty sty c z n ie w y k o ń c z o n ą ”. W y n ik i p ó źn iejszy ch badań każą w p ra w d zie zm o­ d y fik o w a ć tę osta tn ią k o n sta ta c ję , n ie zm ien ia to jed n ak w a rto ści cy ta tu d la d o ­ k u m en to w a n ej tezy.

29 L. P ł o s z e w s k i (w: S. W y s p i a ń s k i , D zieła zebran e. T. 1. K rak ów 1964, s. 477) c h a ra k tery zo w a ł o b ie red a k cje następ u jąco: „W ysp iań sk i p rzy g o to

(17)

-448 Z B IG N IE W G O L lN S K I

w poszczególnych w yp ad kach n a w e t uzasadnione. J e s t to je d n a k ty lk o w ybieg w ydaw cy św iadczący o jego bezradności, tech nicznie rzadko d o ­ puszczalny — ograniczać się m oże do w y d ań specjalnych, gdyż p rze z n a ­ czona do szerszego obiegu czytelniczego edycja tego ro d zaju p ra k ty k unieść nie je st w stanie.

K azim ierz W yka w studiach o tekście Pana Tadeusza, od słaniając w ielkie bogactw o p rzem ian tekstow ych, jak im podlegał po em at w tra k c ie pow staw ania, a także i późniejsze au to rsk ie zm iany czy in k ru s ta c je do­ k on yw ane w u tw o rze ju ż po jego ogłoszeniu — w ysuw a propozycję, k tó ra na tle przy jęteg o obyczaju w ydaw niczego i p ra k ty k dość pow szechnych w y d aje się W yce n ie ja k ą h erezją. Pisze on m ianow icie, że wobec bardzo skom plikow anej sy tuacji tekstow ej arcydzieła m ożna by tek st, jak i w pew nym m om encie a u to r uznał za d o jrz a ły do p u blik acji, zap rezen ­ tow ać dzisiejszym czytelnikom :

In te r w e n c je p o ety w tek st P a n a T a d e u sza , n iera z w o sta tn im m o m en cie w p row ad zan e, m uszą b yć ca łk o w icie u sza n o w a n e w w y d a n iu n a u k o w y m , w w y d a n iu k rytyczn ym . N ie u w ażałb ym jed n a k za św ię to k r a d z tw o te k s to lo - giczn e ed y cji p oem atu, w której zo sta łb y ca łk iem w ie r n ie — lu b w e d le w y b o ru zaproponow anego p rzez w y d a w c ę — p o w ie lo n y tek st red a k cji r ę k o p iś m ie n ­ nej p oem atu, tej, w k tórej b y ł on oddany do d r u k a r n i30.

A utorska gospodarka w tekście n astręcza zatem sy tu a c ji złożonych, co w ięcej, zaw ikłanych, dla tekstologa w szakże nie do om inięcia i — ja k w idać z p a ru p rzedstaw ionych przykładów , p ro blem y te b y w a ją ro zm ai­ cie rozw iązyw ane. J e st to stw ierdzenie tru isty czn e, a ilu s tra c ja w skazać m iała tylko pew ne kieru n ko w e ten d en cje p ro p o n u jące różne rozw ią­ zania. Ta tru isty c z n a k o n statacja w in n a być p o tra k to w a n a jak o przęsło w yw odu prow adzącego do ro zp atrzen ia sytu acji, w k tó re j pew na zgod­ ność poglądów na założenia badaw cze i n a rządzące tek sto log ią n orm y poczyna się łam ać pod naporem bogactw a in d y w id u aln y ch sy tu acji te k ­ stow ych, pod naporem zróżnicow ania poszczególnych, n iep o w tarzaln y ch (historycznie niepow tarzalnych) — jak się czasem zdaw ać m oże — oko­ liczności.

Owo niekw estionow ane praw o w sensie n ajszerszym , bo i form alnym , i sw obody tw órczej, to praw o a u to ra do zm ian w e w łasn ym tekście. Do obow iązku w ydaw cy n ależy poszanow anie w oli au to rsk iej w ty m d ziała­ niu. P roblem ow i woli au to rsk iej, k tó ra je s t zjaw iskiem zm iennym , podle­

w y w a ł drugie w y d a n ie W arszaw ian k i po dw óch p rzeszło latach , w ciągu których w y d a ł k ilk a d ram atów i dw a p oem aty; m ia ł już w ię k sz e d o św ia d c z e n ie w ie r sz o - p isarsk ie. Z naczna część zm ian w y p ły n ę ła z jego n o w y ch in te n c ji a rty sty czn y ch , m a ch arak ter fo r m a ln y ”.

(18)

O P R O B L E M IE T E K S T U K A N O N IC Z N E G O W E D Y T O R S T W IE 449

g ającym dynam ice psychologii twórczości, pośw ięcono sporo m iejsca w d y sk u sja c h szczegółowych. W ychodzono bow iem z założenia, że bez pom yślnego ro zw iązania tego zjaw iska, bez znalezienia w łaściw ego klucza do opanow ania pojęcia, bez uchw ycenia go w pew ne try b y , z jak ich by się n ie w ym ykało, bez u jęcia go w ścisłe d efin iu jące kateg orie — ed y to r p ozostanie w św iecie chaosu, skazany na ro zstrzygnięcia subiektyw ne, in d y w id u aln ie d y k to w an e, co postępow anie to z góry b y niejako d y sk w a ­ lifikow ało, u jm ow ało m u pow agi czynności badaw czych.

W nikliw ie i szeroko — w d y sk u sji z propozycjam i innym i, posiłkując się bogatą eg zem plifikacją zaczerp n iętą z m ate ria łu w ielkiej k lasy ki lite ­ rack iej — p rze d staw ił tę pro b lem aty k ę K o n rad G órski. W yszedł on z podstaw ow ego rozróżnienia: fo rm aln o-p raw nej woli au to rsk iej i tw ó r­ czej w oli a u to rsk ie j. A rg u m en tacja przebiegała w ten sposób, żeby w y ­ elim inow ać z o b rębu zastosow ań ed y torskich zjaw isko pierw sze, n a to ­ m iast skupić uw agę i zabiegi badaw cze na w ydobyciu z gam y au to rsk ich in te rw e n c ji ty lk o ty ch dokonań, k tó re b y w yrażać m iały żywy, tw órczy stosunek a u to ra do w łasnego dzieła. W brzm ieniu pełnym rek a p itu la cja G órskiego je st n a stę p u ją c a :

1. Do n ie k w e stio n o w a n y c h przez n ikogo zasad ed ytorsk ich n a le ż y p o­ sza n o w a n ie w o li autora, je ś li chodzi o o sta teczn y k szta łt, jak i p ra g n ie on nadać te k s to w i sw eg o dzieła.

2. P rzez w o lę autora n a leży rozum ieć jego in te n c ję tw órczą w c h w ili tw o rzen ia d zieła, e w e n tu a ln ie w ok resie jego d osk on alen ia, je ś li au tor o k a ­ zu je n ad al d la teg o ż d zieła ż y w o tn e za in tereso w a n ie.

3. N ie n a le ż y zaś u w ażać za w o lę autora braku p rzeciw d zia ła n ia z jego stron y, czy n a w e t p ra w n o -fo rm a ln ej zgody, gdy w tech n iczn ej p racy nad p u b lik acją d zieła biorą u d ział osoby p o stro n n e i w p ro w a d za ją do tek stu różne z n ie k sz ta łc e n ia języ k a i treści, zn ajd u jące się w w y ra źn ej sp rzeczności z in ten cją tw ó rczą autora w c h w ili p o w sta w a n ia d z ie ła 31.

Z przed staw io nej propozycji w yciągnąć n ależy w niosek n asu w ający się form alnie, ja k zazw yczaj wówczas, kiedy m am y do czynienia z p ro ­ pozycjam i d otyczącym i fak tó w hum anistycznych: jeśli n akreślo no k on­ cepcję rozróżnienia w oli fo rm aln o -p raw n ej i w oli tw órczej, to n a tu r a l­ n y m porządkiem n asu w a się problem , jak rozpoznać tw órczą w olę au to ra w gospodarzeniu w łasn y m tek stem i odróżnić ją od w oli nietw órczej.

Zm ącić po rząd ek zaproponow any jest zbyt łatw o, jedny m lub d ru g im przykładem * u k azu jąc kom plikacje, jak ich uk ład G órskiego nie elim i­ n u je i pozostaw ia w ydaw cę w bezradności lub p rzy n ajm n iej w rozterce. P rz ed e w szystkim należy powrócić do zjaw iska określonego jak o fo r­

31 K. G ó r s k i , Co r o z u m ie ć n a l e ż y p r z e z w o l ę a uto ra p r z y s p o r z ą d z a n i u p o ­ p r a w n e j e d y c j i t e k s t u . W zbiorze: Z p o ls k ic h s t u d i ó w s l a w i s t y c z n y c h . T. 2. W ar­ sza w a 1958. P rzed ru k w : Z h is to r i i i te o r ii li te r a tu r y , t. 2, s. 279— 280.

(19)

450 Z B IG N IE W G O L lN S K I

m aln o -p ra w n a w ola a u to ra i w yłączyć z te re n u rozw ażań te w szystkie sy tu a c je, k tó re m uszą obow iązyw ać ed y to ra. J a k długo pisarz żyje, a i później, jak długo w ła d a ją praw am i a u to rsk im i jego spadkobiercy, p u b liko w ane być m ogą dzieła tylko w tak im kształcie, jakiego życzy sobie a u to r lub w łaściciel p raw spadkow ych. S y tu a cję tę zabezpieczają przep isy o p raw ie autorskim . Oznacza to, że tekstolog fo rm aln ie w kraczać m oże dopiero po w y ekspirow aniu term in u określonego ustaw ow o, że p rzed tem jest w yelim inow any przez praw o z działania. E lim in acja p raw ­ na bądź tylko znaczne ograniczenie prakty czneg o działania ed y to ra nie oznacza b y n ajm n iej usunięcia pew nych zjaw isk z pola w idzenia tek sto - loga. O bserw ow ać on m oże w iele faktów n a bieżąco, co d a je m u d o dat­ k ow ą orien tację w okolicznościach tych w szystkich ciśnień zew nętrzny ch , jak im poddaw ana je st twórczość pisarska. Rów noczesność tak a stw arza okazje do zbierania n aw et osobistych en u n cjacji na k o n k re tn e te m a ty — jed n y m słowem, tekstolog uzy sk u je w tak ie j sy tu a c ji n a ogół lepsze w a ­ r u n k i poznania ty ch w szystkich zjaw isk tow arzyszących p isarstw u , a po­ szerzających h o ry zon t badaw czy, niż w ydobyć może z przysypanego k u ­ rz e m d o k u m en tu h isto ry c z n e g o 32. Chociaż współczesność w ym yka się z k rę g u działania p raktycznego, pozostać pow inna m a te rią dla reflek sji teo rety czn ej na pierw szym niejako m iejscu i przez poznaw anie różno­ rodności in d y w id ualn y ch sy tu acji reflek sję tę wzbogacać.

D la Górskiego pojęcie w oli fo rm aln o -p raw n ej nie sprow adza się do a sp e k tu w yżej określonego, lecz w yznaczać m a tak że zjaw iska, k tó re n a ­ leży nazw ać raczej w spółdziałaniem z a u to re m (z całk o w itą a u to rsk ą ap ro b atą) niż udziałem w p racy nad p u b lik acją dzieła. Tu — b y pozostać w k ręg u Pana Tadeusza — zakw alifikow ać należy casus w spółpracy S te ­ fan a W itw ickiego, co sam M ickiewicz w przypisach do p óem atu skw ito­ w ał. Tego ty p u w spółdziałania nie n ależy kw alifikow ać przecież jako p ra c y technicznej, przez k tó rą zazw yczaj rozum ie się in g ere n cje re d a k ­ to rsk ie, n a w e t cenzury, zm iany bezw iedne d ok on yw an e przez kopistów , itp.

N adto G órski id e n ty fik u je w olę a u to rsk ą z in te n c ją tw órczą w chw ili tw o rzen ia, ew en tu aln ie doskonalenia dzieła. K olizję ty ch dw óch zjaw isk łatw o uśw iadom ić, pow ołując się na p rzy k ład zaczerp n ięty z książki W yki o Panu Tadeuszu, gdzie a u to r w ysuw a propozycję re s ty tu c ji pew­ nego fra g m en tu n a rzecz integralnego te k stu poem atu, m ianow icie p rzy ­ w rócenia poem atow i epilogu, nocnej w y p raw y T adeusza do pokoju Teli­ 32 W ystarczy tu p o w o ła ć się np. na d zieje p rzem ian C ich eg o D onu M. S z o ł o ­ c h o w a . W ydaw ca jest w sta n ie p rześled zić o k o liczn o ści to w a rzy szą ce p o szczeg ó l­ n y m fazom zm ian, n ie m oże n a to m ia st ogłosić te k s tu in n eg o , n iż w sk a ż e żyjący autor.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Abstrahując od kwestii braku jednomyślności w sposobie ujmowania przez przed­ stawicieli nauki przedmiotów ochrony przepisów zamieszczonych w rozdziale XXXVI k.k.,

Poszukując przyczyn tej tendencji oraz zasad, na jakich zazwyczaj opiera się w ustawach wyższa karalność zaboru, nie sposób jest poprzestać na ustawodaw­ stwie

Dlatego spotyka się poglądy, że przy takim specyficznym sposobie zabezpieczenia mamy do czynienia raczej z prowizorycznym zasądzeniem,“ czy nawet z czymś na

Poświęcona ona jest dwóm podstawowym kwestiom: po pierwsze — w jakim trybie osoba trzecia może bronić swych praw przed niekorzystnymi skutkami przepadku

Wprawdzie ogólne ramy takiego jednolitego programu wyznaczyły kodyfikacje karne (choć w tym czasie wiele spośród 'ich rozwiązań zdążyło się nam zestarzeć lub

Rozważania te obrazują złożoność różnych układów procesowo-sytuacyjnych z jednym — jak się zdaje — wnioskiem: granice środka odwoławczego wyznaczają w

„(..) N!ie można natomiast odmówić słuszności zarzutowi obrońcy podniesionemu na rozprawie w Sądzie Najwyższym co do niewspółmiemości kary .pozbawienia

Osądzenia sprawy nie docze­ kałem się, ale później w prasie polskiej Ukazała się notatka, z której dowiedzia­ łem się, że aresztowana przeze mnie grupa