• Nie Znaleziono Wyników

"Wyspiański, cechy i elementy jego twórczości", Adam Siedlecki Grzymała, Kraków, Warszawa 1909 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Wyspiański, cechy i elementy jego twórczości", Adam Siedlecki Grzymała, Kraków, Warszawa 1909 : [recenzja]"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Kotowicz

"Wyspiański, cechy i elementy jego

twórczości", Adam Siedlecki

Grzymała, Kraków, Warszawa 1909 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 14/1/4, 149-162

(2)

Recenzye i sprawozdania. 149

wych, a nawet — rzecz gdzieindziej niepraktykowana — cenzura napisów nagrobkowych. Szykany cenzury powodowały zastój w prasie peryodycz- nej, zabijały ruch wydawniczy, księgarstwo i czytelnictwo. Szczególnie poszukiwane były i tępione czasopisma i druki emigracyjne, które sta­ nowiły istną zmorę cenzury, gdyż, m im o jej troskliwej czujności, do­ chodziły do Krakowa niewiadomo jakiemi drogami, aby tam w sposób »zastraszający« szerzyć zakazane myśli i wyklęte hasła. »Ścigano« i niszczono zapamiętale dzieła Lelewela i Mochnackiego, a lekturę IV. tomu Mickiewicza uważano za zbrodnię. Wiele kłopotu sprawił po­ dobno cenzurze

Kordyan.

Według zapewnień autora (s. 7 0 ) istnieje w tej sprawie sekretna korespondencya między Senatem, Komitetem cenzury i Dyrekcyą policyi. Wszelako wieści, które pojawiły się w grud­ niu 1831 r., że „po Krakowie obiega w manuskrypcie jakiś dramat przeciw Najjaśniejszemu Cesarzowi W szech-Rosyi“ (s. 70) nie mogłyby — jak chce autor — odnosić się do

Kordyana,

skoro utwór ten pow­ stał dopiero w ciągu roku 18 3 3 . Jest tu zatem jakieś nieporozu­ mienie. (Zapewne omyłka w dacie?).

Rozdział, poświęcony cenzurze teatralnej, ograniczył autor, dla braku materyału, do kilku rysów ogólnikowych, podkreślając decydu­ jący wpływ cenzury na dobór, tekst i wystawę sztuk scenicznych. Z pośród autorów polskich względami cenzury cieszył się jedynie Al. Fredro, z którym obchodzono się stosunkowo łagodnie.

Na stanow isku kierowników cenzury krakowskiej »odznaczyli się« zwłaszcza dwaj ultragorliwi asesorowie : Stan. Służewski i Kon­ stanty Majeranowski. Pierwszy brał udział w powstaniu listopadowem, a potem, jako cenzor, z namiętnością, godną lepszej sprawy, zabijał i grzebał skwapliwie wszelkie pierwiastki wolności, o które walczyła rewolucya, — drugi, sam autor wielu sztuk teatralnych i redaktor wielu czasopism, zawzięcie szykanował prasę i prześladował teatr z ta­ ką pasyą, że za jego działalności sztuki polskie wychodziły najgorzej (s. 81). — Obaj zaś uchodzili za obcych konfidentów, lub wprost za szpiegów. Żałować wypada, że autor nie om ówił nieco dokładniej dzia­ łalności cenzorskiej Majeranowskiego, skoro, jak wolno przypuszczać, rozporządzał materyałem wcale obfitym, a dla stosunków ówczesnych wielce charakterystycznym.

Rozprawka niniejsza, podająca znamienne przyczynki do dziejów kultury w wolnem mieście Krakowie, jest pracą ciekawą i zajmującą.

Lwów.

S. Vrtel.

Siedlecki Grzymała Adam.

Wyspiański, c e c h y i e l e me n t y j e g o

t w ó r c z o ś c i . Kraków, nakładem księgarni D. E. Friedleina. W ar­

szawa — E. Wende i Spółka. Drukarnia Związkowa w Krakowie,

1909. 8-vo, str. VII+225.

W pracy o Wyspiańskim, jak można poznać z przedmowy, w y ­ chodzi autor z założenia, że i ta metoda krytyczna, która „pilniej pa­

(3)

1 5 0 Recenzye i sprawozdania.

trzy w dzieła danego twórcy", i owa, która wpatruje się „w niego sa­ m ego“, —- powinny się wzajemnie uzupełniać. Jednakowoż sam autor książki, wbrew powyższemu zdaniu, ogranicza się do skromniejszego zakresu i stawia sobie za cel „wykazać rodzaj i isto tę“ twórczego, usposobienia W yspiańskiego t. j. poznać „cechy i elem enty“ jego poezyi, skład duchowy jego twórczości „rozłożyć niejako na pier­ w iastki“, na składniki najbardziej zasadnicze. Słowem, autor staje się podobny do chemika (gdyby taki mógł istnieć), który pragnie badać istotę pierwiastków, nie biorąc pod uwagę połączeń, jakie ow e pier­ wiastki tworzą. Tu, jak się przekonamy, jest błąd metodyczny, interesu­ jącej zresztą skądinąd książki, błąd, który całą pracę bezpowrotnie spa­ czy. Okaże się dowodnie, że nie można „badać człowieka“, ow o jego „twórcze usposob ienie“, w oderwaniu od tych właśnie „książek“, które przecież w pierwszym rzędzie skupiają wszystkie elementy twórczości danego poety, W yspiańskiego zaś w pierwszym rzędzie.

Przejdźmy do szczegółów. Pierwsze rozdziały książki są najlepiej i najgruntowniej opracowane i tworzą rodzaj wstępu do w łaściw ego studyum. Wpatruje się więc autor po kolei „w proces wrastania Kra­ kowa w uczucia twórcze W yspiańskiego“. Artysta polskości mógł w atm o­ sferze Krakowa czerpać pełną dłonią ze skarbów, które kultura wieków w grodzie tym złożyła. Mógł zużytkować szereg motywów krakowskiego podania ludowego, a wszystko razem złożyć w jedną artystyczną całość, tętniącą liryzmem Krakowa. Do takich reminiscencyi i przeżyć należy n. p. mit o Krakusie i Wandzie, przetworzony w

Legendzie

, Wawel z jego królewską tradycyą, z jego chwałą posągów. Ze źródeł życia kra­ kowskiego rodzą się anachronizmy i t. p. „dziwactwa“ poety. Przy dźwięku krakowskiej muzyki wchodzi Kora do podziemia w

Nocy Li­

stopadowej

; konik posejdonowy w

Achilleis

— to krakowski Lajkonik, pamiątka po napadzie Tatarów. Z Krakowem wreszcie związany jest kult W yspiańskiego dla Matejki... Technika jasełek w

Wesela

, duch ludu krakowskiego, jego kolorowość, „melancholia jesiennych sa d ó w “ z pod Krakowa, to inne, nie wszystkie zresztą, motywy i reminiscencye Krakowa i okolicy, wyciskające wybitne piętno na twórczości W yspiańskiego. W tej „lirycznej atm osferze“ rozbrzmiewa ton uczuciowy poety, tu źró­ dło jego religijnego kultu dla Bogarodzicy, promiennej, gwiazdolicej, w łunach wschodzącego słońca.

Nie wchodząc w głębsze znaczenie tego wżycia się twórcy

Akro­

polis

w „treść Krakowa“, nie zdając sobie sprawy ze symbolu Kra­

kowa— Wawelu—-Akropolis, przechodzi autor do

źródeł dramatyczno-

ści

poezyi W yspiańskiego. Opierając się na dostępnym mu materyale listów Wyspiańskiego do przyjaciół, stara się przeprowadzić tezę, że „młody artysta szukał w Paryżu tego wszystkiego, co było dalszym cią­ giem i dalszą skalą piękna krakowskiego“. W Paryżu „zmężniał“ osta­ tecznie jego sentyment do Krakowa. Między malarzem a „rodzącym s ię “ poetą rozpoczyna się walka, która skończy się zwycięstwem teatru. Wy­ łoni się teorya „polskiej odrębności tragipisarskiej“ , teorya dramatu ima- ginacyjnego..., Mickiewiczowskich

Dziadów.

Poeta zachwyca się

(4)

Haupt-Recenzye i sprawozdania. 151

m annowską

Hannelą,

muzyka staje się dlań progiem wizyi. Przebija się to już w

Legendzie.

W wielu innych wypadkach „muzyczna troska wy­ konawcy może być całą troską aktora“.

„Atmosferą oddechu dramatycznego“ W yspiańskiego była zawsze liryka „w spom nień“.. Określenie, że „rzecz dzieje się w N...“ odnosi się u W yspiańskiego zawsze do tego miejsca, w którem dramat był po raz pierwszy „w umyśle poety poczęty“, czy to będzie śnieżny pejzaż Ła­ zienek w

Nocy Listopadowej

, chociaż pamiętniki mówią o 30. listo­ pada, że dnie były bezśnieżne, czy też będą to kulisy teatru krakow­ skiego w

Wyzwolenia.

Takiemu postawieniu kwestyi przez p. Siedleckiego nie możnaby bezwarunkowo nie przyznać słuszności, gdyby autor nie posunął się za daleko. Liryzm wspomnień osobistych poety, liryzm przeżyć, uważa on za jedyny „niejako“... realizm dramatów Wyspiańskiego, jedność wzru­ szenia twórczego, towarzyszącego powstaniu dzieła — za „jedyną wią­ żącą konsekwencyę“ jego dramatów, za czwartą liryczną jedność twórcy

Akropolis.

Utwory dramatyczne W yspiańskiego — powiada — nie za­

w sze dadzą się powiązać „w całość konsekwencyi analitycznej“... Jego dramat imaginacyjny rozsadza nie tylko formy trzech jedności, lecz wy­ twarza nadto, jak n. p. w

Akropolis

, łańcuch dramatycznych scen, które wypływają jedynie z poszczególnych walorów uczuciowych, porywających słuchacza, czy czytelnika wbrew „prawom“ fizycznym, przepisom este­ tycznym,

lo g ic z n y m

i t. p.

Na to nie można się zgodzić. Autor pomija fakt, że silne i wy­ raziste walory uczuciowe poety mogą i są bezwątpienia wynikiem kon­ sekwencyi dramatycznych wewnętrznych — sam ego poety. Węzły akcyi takich dramatów W yspiańskiego, jak

Akropolis

, krzyżują się, śmiem twierdzić, w duszy samego twórcy. Tam jest punkt ciężkości

teatru

Wyspiańskiego. To nie jest to samo, co jedynie t. zw. przez autora : „jedność wzruszenia“ , związanego z lokalnymi, przypadkowymi momen­ tami i okolicznościami, jak dobrze znane miejsce i t. p. Innemi słowy, nie rodzi się w duszy W yspiańskiego wizya bez idei, która może nie być jeszcze obleczona w formę artystyczną, ale już takiej formy szuka, i właśnie w

wizyi

— ucieleśnia się... To zaś, co autor nazywa jedno­ ścią wzruszenia, należałoby raczej nazwać jednością m otywów dekoracyj­ nych, więc n. p. zima, noc listopadowa, a zatem — wbrew kronikom : śnieg... A jeśli nawet wchodzi tu w grę „liryka w spom nień“, nie decy­ duje ona o wizyi poety!

Po kolei zatrzymuje się S. nad kwestyą „uczuć narodowych“ • w twórczości Wyspiańskiego, mierząc ich skalę zasadą

wszechobe

-

cności uczucia narodowegoi(

w poezyi twórcy

Wesela...

Wyspiański

pragnie podnieść uczucia narodowe w swem pokoleniu na nowo do wyżyny uczuć religijnych. Tę oryginalną tezę rozwija a raczej uzasadnia autor, przechodząc niemal wszystkie dzieła poety. Z wyjątkiem może

Meleagra

niema utworu, na którym pierwiastek narodowy, owa „nuta pol­ sk a “ jiie wycisnęłaby sw ego piętna. Już w

Protesilaosie i Laodamii

(5)

152

Recenzye i sprawozdania.

pełnej „opalowych kłębów oparów“ i „ złocistych kwiatuszków w bród“ . W tęsknocie Odysa odczuć można nie grecką, ale raczej polską „melo- dyę tułactwa“, tęsknotę emigracyi polskiej za rodzinnemi stronami... Polską jest wizya dziada-lirnika, Homera, który ma na piersiach „strzę­ py legiońskich rabatów“... Troja — to Polska, w osobie zaś Hektora staje przed nami „cały blask bohaterstwa polskiego“ tych, którzy się grobom ślubują. W

Akropolis

można się dosłuchać ech

Odprawy po­

słów greckich,

można odczuć węzeł... „jakby osobistej jakości“ — mię­ dzy poetą a Hektorem. Hektor jest posągowy, a Polska powinna być, jak jeden mąż, Hektorowa. Oto źródło, z którego zrodzi się

Wesele,

będące według autora „sarkastyczną zemstą nad pokoleniem za to, że utraciło żądzę legendy, żądzę nadnormalności“. Poeta zamyka się przeto w dwój-warowni przeszłości i przyszłości, wyrzucając poza nawias rze­ czywistość. Tego piękna wielkości i czynu szuka Wyspiański w kartach

Powstania narodu polskiego

Mochnackiego. To piękno utrwala nastę­

pnie w scenach

Nocy listopadowej,

które, jak twierdzi, zawisie są od Mochnackiego. Stanisław Potocki, Lelewel, lecz nie ten Lelewel „tradycyi“, znany z dramatu, lecz Lelewel z

Nocy listopadowej,

nakreśleni są, zda­ niem autora, w duchu Mochnackiego.

W stopniu jednak bez porównania większym zwraca się myśl W yspiańskiego ku postaci Mickiewicza. W yspiański pragnie ukazać w Mickiewiczu — Chrystusa Polski. Rodzi się więc

Legion... Legion

daje nam Mickiewicza, na którym „cięży przyrost półwiekowej historyi“... Zbankrutowały tymczasem ideały

Trybuny ludów,

w ięc owo bankructwo „wdraża się w psychikę Mickiewicza, jako jeden ze szczebli tragicznych pod postacią Mickiewicza-Brutusa. Mickiewicz-Brutus zabija w sobie dla w olności ludów ukochanie idei napoleońskiej, ów „sentym ent napoleoń­ ski“ — i oto widzi W olność tratującą swym rydwanem tłumy, wolność tyrana, „najsilniejsy stopień rozgoryczenia, jaki optymizmowi polity­ cznemu umiała zgotować Europa drugiej połowy XIX w. Mickiewicza ujmuje Krasiński, którego nie zdumiewa tyraństwo wolności, ujmuje, aby mu pokazać Polskę, zmartwychwstałą w górnych sferach ideału. Po­ wyższa scena

Legionu

jest, zdaniem krytyka, jedyną sceną w dramacie, w której może być mowa o walce W yspiańskiego z romantyzmem i me- syanizmem.

Legion

mści się na mesyanizmie za karłowatość wieku XX. „Bo gdy oto Krasiński w błękitach każe szukać Polski — naraz zjawia się jakiś orszak, niosący wizyę Polski — i zjawia się na... ziemi“. Orszak to żałobny — Polska umarła... W ogólności u W yspiańskiego podobnie, jak u Mickiewicza, ojczyzna i religia to „dwa promienie, zbiegające się w jedno: w słońcu wiary“. Wyspiański jest powtórzeniem „koncepcyi patryotycznych“ XIX w., — i w tern jego siła. Rodowód jego ducha : legiony, romantyzm, bohaterstwo,

honor patriae..

Jego natura naro­

dowa — to monizm religijny...

Trafne i cënne są niektóre z tych spostrzeżeń autora studyum o Wyspiańskim... Są jednak nazbyt luźne, bo nieoparte na gruntownej analizie żadnego z omawianych dzieł poety. O ile niepodobna zaprze­ czyć koncepcyi monizmu patryotycznego i religijnego, uwidocznionego

(6)

Recenzye i sprawozdania. 1 5 3

w twórczości W yspiańskiego, jego żądzy „nadnormalności“ i bohaterstwa 0 tyle odnośnie do szczegółów stwierdzimy, że p. S. gubi się w labiryncie niczem nieuzasadnionych domysłów. Tak, domysłów... Boć przecie na dom yśle jest oparte twierdzenie, że Demos w

Legionie

gra na „strunach pychy“ duszy Mickiewicza, że należy go przeciwstawić ówczesnej kon- cepcyi Mickiewicza: duch-lud“, biegunowo odmiennej od idei Wallen­ roda, w imieniu której właśnie żąda Demos ukorzenia się od Mickie­ wicza — Chrystusa, jak ongi Szatan na puszczy. Nadto nie daje autor zupełnie odpowiedzi, czy Mickiewicz w

Legionie

odtworzony jest przez poetę na podstawie źródeł historycznych ówczesnej epoki, a jeśli tak jest, o ile Mickiewicz taki zgodny jest z Mickiewiczem, „na którym cięży przyrost półwiekowej historyi“ drugiej połowy XIX w.? Innemi słow y, jaka jest koncepcya samego W yspiańskiego, jako twórcy

Legionu,

a jaka jest prawda historyczna i zgodność artysty z tą prawdą? Co n. p. ma znaczyć w dramacie Krasiński ? Powyższe zasadnicze pytania autor pominął, a raczej — nie rozwiązał ich. To też tracą wskutek tego na wartości bystre jego spostrzeżenia odnośnie do postaci M ickie- wicza-Brutusa, lub Mickiewicza, któremu podaje rękę Krasiński. Mści się błąd, popełniony w założeniu.

Stopniowo rozszerza się horyzont pracy. Poprzez Kraków ku źró­ dłom dramatyczności dochodzi autor do określenia skali uczucia patryo- tycznego Wyspiańskiego, aby go wreszcie przedstawić

,na ile swego

pokolenie?1..

Jak dotąd, podział konsekwentny. Wyspiański na tle sw ego pokolenia, to przedewszystkiem Wyspiański, jako obywatel, a Wyspiań- ski-obywatel .s to i w sprzeczności biegunowej z duchem sw ego poko­ len ia“. Tu źródło

Wesela,

które miało być ironiczną opowieścią o du­ szy pokolenia“, rodzajem komedyi, a zarazem zwierciadłem tegoż pokole­ nia.

Wesele

i

Wyzwolenie

wypowiada walkę „wszechwładztwu dawno- śc i“ , melancholii grobów, przeszłości, — tymczasem „kończy się na swój sposób sennym tańcem dokoła“. Sny i marzenia, któremi można 1 miło jest „uciec z życia“, oto co legalizuje bezwiednie, zdaniem p. S., „senna“ poezya Wyspiańskiego. Omawiając w dalszym ciągu sto­ sunek

Wesela

do

Wyzwolenia

, uważa autor

Wesele

za „bezwiedne“ wkrążenie się twórcy w kolisko bólów i skarg pokolenia, podczas gdy

Wyzwolenie

będzie „momentem świadomości tego wkrążenia“ . Konrad,

„rzucony hypotetycznie w kolisko życia w spółczesnego“, żyjący w dzi­ siejszej atmosferze panrelatywnego wielobóstwa idei, sprawuje sąd nad współczesnością, tak drobną i nikczemną, że nawet Gustaw z

Dziadów

nie mógłby się stać w niej — Konradem!... A

W arszawianka

? Czemże jest ta „pieśń z r. 1 8 3 1 “ w stosunku do obu wymienionych utworów ? To dzieło lat młodzieńczych Wyspiańskiego, odpow ie autor, to niejako szczebel na linii „młodzieńczego rozwoju poety“, lecz równocześnie i do­ wód związku duchowego W yspiańskiego „z melancholijnym sztandarem pokolenia“. Wszak bluźnierstwa i przekleństwa Maryi, rozwija swą myśl Siedlecki, — to uczuciowy komentarz do późniejszych bluźnierstw Dzien­ nikarza, z tem tylko, że „goryczny ból“ redaktora wielkiego dziennika zatraca już aprobatę twórcy.

(7)

1 5 4 Recenzye i sprawozdania.

To nam wystarczy na razie. Jest może w tych wywodach p. S. wiele intuicyi, jest przeczucie zmagania się Wyspiańskiego z własną na­ turą, jest wskazówka, gdzie należy szukać genezy

Wyzwolenia

, gdy mowa o „hypotetycznie“ rzuconej postaci Konrada, niema natomiast na to wszystko... uzasadnienia. Stąd znowu rodzą się grube nieporozumie­ nia, w rodzaju tego n. p., że rozpacz Maryi jest kreską na manometrze sercowym poety w kierunku bluźnierstw Dziennikarza. Szczegółowa ana­ liza wykazałaby zasadniczy błąd autora studyum. Marya — to polska bohaterka, która dochodząc swej własnej

krzyw dy

ujrzy ogrom krzywdy narodu i stanie się wcieleniem Polski, wieszczą Kassandrą — i taką w bolu stężeje, gdy tymczasem Dziennikarz jest próchnem i obrazem ruiny duchowej, szpetnej i wcale nie tragicznej, ruiny kompromisu pra­ gnień młodości ze żłóbkiem codzienności, nazwanej pięknie ,.pracą po­ zytywną“... Rozpacz Maryi jest rozpaczą nieszczęścia i bolu patryoty- cznego, rozpacz Dziennikarza rodzi się z wewnętrznej strupieszałości. Niema między Maryą a Dziennikarzem „rodowego pokrewieństwa dusz“ !! To samo da się powiedzieć o analizie, jeśli takowa wogóle jest, aktu III

Wesela

, które ma „jako żałobny hymn pokolenia“, (o czem rzekomo „wszyscy wiemy — — — i odczuwamy“), oddawać „pełnym głosem akord pokolenia“. Jakżeż p. S. udowodni, że akt III

Wesela

, (o I. i II. nie mówiąc , jest tańcem sennym naszej współczesności, a nie taką w łaśnie „hypotetyczną“ wizyą przyszłości, ze szczególnem bogactwem środków artystycznych rzuconą pokoleniu, jako

przesi'Oga

? Jeśli już nie analiza utworu, to przynajmniej owa moc dziwnych zjawisk aktu III, zjawisk z Archaniołem,

notabene

oczekiwanym, przesuwających się w chyżem tempie, nie mających z współczesnością aktu I. i II. nic, lub niewiele wspólnego, powinna obudzić czujność krytyka i naprowa­ dzić go na właściwą drogę... Lecz pójdźmy dalej. Autor twierdzi, że ze­ spolenie się poety z Wawelem jest przykuciem duszy do przeszłości — i, że Wyspiański, który przestrzega, by nie rówieśnic się z grobami, sam zżył się z nimi. Gdzież jest dowód na to ? Gdyby jednak Wyspiański mógł rzeczywiście powiedzieć o sobie; „i sam pełen winy“, wymagałoby to od krytyka poważnego uzasadnienia i silnych argumentów. Nie wy­ starczy powiedzieć n. p., „że w rytmie skrzypek chochołowych przyczaja się

coś

i z własnych przeżywań poety, za blade jest owo „kto w ie“, „może“ — i t. p., trzeba silnych dowodów, zanim, opierając się tylko na poczuciu, czy „przeczuciu'', puści się w świat fałszywą opinię, która stanie się przez długie czasy zaporą na drodze ku zrozumieniu twórczo­ ści, najwyższej, jaka jest może w naszem pokoleniu... Darmo wreszcie szukalibyśmy w książce odpowiedzi, czy Konrad przewalczył relatywność i wielobóstwo idei pokolenia, czy też padł. Czy ma on „uśmiercić wielkość i wpływ geniusza ‘, który wychodzi na scenę, jako „Mickiewicz ułatwiony“ (?), „dzieło rąk cudzych“ ? Co to wszystko znaczy?! Lecz autor gubi się w poszukiwaniach za wątkiem myśli i ich konsekwen- cyą w rozmowie Konrada z maskami. Nic dziwnego, można się zgubić w „labiryncie“ . Nie można jednak, do krytyka to odnosi się w pierw­ szej mierze, przeoczać cytatów, następnie skrócone zestawiać ze sobą —

(8)

Recenzye i sprawozdania. 155

wyciągać błędne wnioski. Oto klasyczny przykład (str. 101). Przecho­ dząc rozmowę Konrada z maskami w a. II.

Wyzwolenia

zestawia autor następujące niezupełne cytaty: I. „warchoły to wy, co się nie czujecie Polską“ i II. „my nie tracimy przez to, że wyrabiamy niepotrzebnie w tylu ludziach poczucie narodowości“ (maska 14, wyd. z r. 1 911) — i dochodzi do przekonania, że w rozmowie Konrada z maskami, w po­ stępie jego myśli — niema konsekwencyi. Tymczasem te same pełne cytaty pozwalają dojść do innego

wniosku

: I. „warchoły to wy, co się nie czujecie Polską —

i żyw ym poddańs wa i niewoli protestem

“ , II, „my tracimy przez to, że wyrabiamy niepotrzebnie w tylu ludziach poczucie narodowości,

a oni nie mając charakteru, nie wiedzą co

z tym począć i kapitulują“...

To znaczy więc, że poczucie narodowo­ ści należy wyrabiać w tych, którzy „wiedzą co z tym począć“, t. j., którzy będą się czuć „żywym poddaństwa i niewoli protestem“ : Polską — i nie skapitulują. Tę zaś „lichą“ część, dodaje Wyspiański, będziemy mieć zawsze „do usług i rozporządzenia“, gdyż — „oni nie są

naro­

dem “,

więc nie są Polską, chociaż mogą mieć „poczucie

narodowości“.

Wyspiański rozgranicza naród — od narodowości, i zdaje mi się, słusznie, w każdym razie... konsekwentnie... Napróżno też szukalibyśmy i dociekalibyśmy, gdzie to w duszy Konrada zachodzi tego rodzaju prze­ miana, która ma świadczyć o „zarazie pokolenia" — i „bankructwie wiar“, iż mianowicie Konrad przemienia się w Gustawa. „Umarł Kon­ rad — narodził się Gustaw“ — czyni autor niezwykłe, zdumiewające nas odkrycie, na tej jedynie podstawie, iż Konrad na widok Hestyi przy­ pomina Księdza i pustelnię. Jeśli jednak „udręką była konradowość w Konradzie“, to słusznie możnaby dodać, że jeszcze większą udręką w swoim rodzaju był werteryzm w Gustawie. Gdzież więc byłoby wy­ zwolenie i logika, wsteczna chyba, duchowej ewolucyi Konrada! Więc jest w tern „ co ś“, lecz autor tego nie wyjaśnia. Zostajemy sami, nieza- spokojeni w pragnieniu wiedzy, jakim jest właściwie Wyspiański ,,/za

tle swego pokoleni

, co czerpie, i o ile korzysta ze źródeł współcze­ snych, o ile może być wyrazicielem epoki „wielobóstwa“ idei, o ile zaś przeciwstawia się owej panrelatywności naszego życia narodowego. „Na­ próżno, napróżno“, wołać będziemy za p. S., gdyż... książka jego na te pytania zgoła odpowiedzi nie daje.

Jak widać z dotychczasowego, autor, porwany wirem zagadnień, jakie mu nasunęła twórczość W yspiańskiego, już dawno stracił z oczu „cechy i elementy“ tej twórczości, a nieuzbrojony w krytyczną metodę badawczą i oryentacyjną, zapuścił się w niedostępny bór. To też im więcej w las —■ tern więcej drzew. Następny z rzędu szereg zagadnień ujmuje Siedlecki magicznem słowem :

„w więzi sztu k i“...

I znowu po­ wrót do

Wesela

i

Wyzwolenia.

To ostatnie, jak gdyby ujrzane po raz pierwszy po przedstawieniu

Wesela

, gdy Konrad pozostał „sam jeden na tej scenie“, z myślą rozpaczy w duszy: „Sztuka mię czarów siecią wiąże“. Bystro ujęte spostrzeżenie ! Załamie się jednak ono niebawem w dalszem rozumowaniu, że oto marzenia poety rozdzielają się i zma­ gają ze sobą: rojenie o „jakiemś ukamienowaniu“... ściera się... z łaknie­

(9)

156 Recenzye i sprawozdania.

niem żywota „pełnego chwały i uwielbienia"... Z tego konfliktu zrodzić się miał ów okrzyk: ..poezyo! jesteś tyranem!“ Tu ma być źródło żądzy wyzwolenia z pęt poezyi, a wskutek niem ożności wyzwolenia myśl o hy- potetycznym Konradzie, (coby też on począł w podobnem położeniu), — i oto geneza

Wyzwolenia...

Tak kombinuje p. S., chociaż w

Wyzwole­

niu

niema ani jednej wzmianki, któraby upoważniała krytyka do wyszu­ kiwania tego rodzaju rzekomych konfliktów.

Jednakowoż owo „tyraństwo artystyczności“ i „wszechwładza po- etyczności“, która niewiedzieć na czem ma w

Wyzwoleniu

polegać, jest, zdaniem autora, błogosławieństwem wieku XX., gdyż Wyspiański po­ dniósł „intencyę“ sztuki polskiej do wyżyn, do jakich żadna inna sztuka europejska dziś nie dochodzi.. Lecz... tylko „intencyę“, bo większość utwo­ rów Wyspiańskiego „nie nadąża za śmigłym lotem koncepcyi“ i załamuje się w szacie sztuki modernistycznej. Myśli i uczucia proste zjawiają się w perspektywach analogii i przenośni. Stąd owe Hestye, Rycerze Czarni, Niki, Pandory, Pallady, Aresy. Te wszystkie „analogie i przenośnie“ nie podobają się p. S., zgoda, — lecz gdybyż ich rola w toku akcyi dra­ matów Wyspiańskiego była przynajmniej przez krytyka należycie, t. j. zgodnie z treścią utworu oceniona! I tu odbija się fatalnie brak anali­ tycznej podstawy, nieznajomość tych związków, w skład których wcho­ dzą poszukiwane „elementy“. Jakżeż n. p. ocenia p. S. — Aresa? Ares, według niego to bóg szału wojennego, „na plac go żenie fizyczny zmysł krwi“; — — to „nawskróś żołdacka“ akcya, żądna krwi dla krwi. Takby wynikało z przeciwstawienia Aresa — Palladzie. Czyż taką jest rola Aresa w

Nocy Listopadowej

? — Z treści dramatu wynika, że Ares jest uosobieniem „chuci bojowej“, ale wyłącznie polskiej, podczas gdy interpretacya autora przedstawia go jako akcyę ogólną, „nawskróś żołdacką“, a więc akcyę zarówno polską, jak rosyjską. W tym duchu rozwija autor swą myśl w dalszym ciągu, opierając się znów niefortun­ nie na odpowiednim cytacie, że mianowicie Ares „w otoczeniu batalio­ nów Żymirskiego“

prowadzi wojska w otoczeniu

Nik,

(które przecież, jak wiadomo, zeszły z Olimpu, by także pomóc... Polsce), na pomoc W. Ks. Konstantemu: „Do Belwederu“ !! Wystarczy jednak przeczytać dokła­ dniej odnośną scenę, by z przeoczonego cytatu poznać ogromny błąd takiej interpretacyi :

tam oni kolumny mnogie rycerzy,

w zaślepieniu idą na Belweder.

Więc nie „do Belwederu“ , by nieść pomoc W. Ks. Konstantemu, lecz „na Belweder“. Do Belwederu —*· na Belweder, w zaślepieniu, by zgodnie z naturą Aresa, który walczy wstępnym bojem, uderzyć wprost na W. Księcia, czemu ostrożna Pallada sprzeciwia się jako przedsięwzię­ ciu nagłemu i niebezpiecznemu. Pallas chce najpierw uzbroić lud, („do Arsenału"), podczas gdy Ares gardzi tłumem i zamierza zwyciężyć za jednem uderzeniem wojsk regularnych. Przeto Pallas, bogini przezorności

(10)

Recenzye i sprawozdania. 157

i przemyślności, zapalająca płomienie wśród mas, przestrzega, nie bez zawiści zresztą, Aresa słowy:

Rozłączasz się z rozumem szaleństwem oszołomiony.

Lecz tych wszystkich momentów nie uwzględnia p. S., stąd też płyną dalsze błędne wnioski, że n. p. „Ares spał, (więc tym razem już „spał“), w Warszawie w nocy z dnia 29. na 30. listopada 1830 r.“, zgodne może z wykrzyknikiem Mochnackiego, iż „miasto spało“, lecz nie z koncepcyą

Nocy Listopadowej

w duchu W yspiańskiego. —

Świat symbolu w twórczości W yspiańskiego jest zdaniem autora, (nie oryginalnem zresztą), „zwykłem wkroczeniem rzeźby lub malarstwa, nie zaś idei lub sym bolu“ ! Nad światem marzeniowym w dramatach W yspiańskiego — czytamy w dalszym ciągu — zaciężył „widocznie“ wpływ teatru greckiego, lecz nie greckiego dramatu. Chór jego tragedyi to ów przeważnie „wzgardzony świat realny“, odwrotnie, niż n. p.

w

Prometeuszu

Ajschylosa Okeanidy. W tragedyi greckiej wogóle ma

chór uosabiać mądrość, wolną już od żądz i pokus, które gubią boha­ tera dramatu... U W yspiańskiego natomiast „człowiek zwykły“, n. p. nauczyciel, sędzia, aptekarz w

Sędziach

staje się w wykonaniu poety karykaturą. Nawet humor Wyspiańskiego nie jest humorem

Pana Ta­

deusza,

ale ma w sobie sarkazm, „komizm misyjny“... Ostateczny wnio­ sek jest taki, że równej fantazyi, jak Wyspiańskiego, należy szukać chyba u Słowackiego, lecz do poznania i przejrzenia tej twórczości jest droga przez uczucie, bo nie „głąb intellektualna jest wagą sztuki Wy­ spiańskiego — lecz tętno wzruszenia“. Najsilniejszy „puls dramatyczny“ jest wszelako w tych utworach W yspiańskiego, które czerpią treść sztuki nie z pamięci estetycznej, lecz z życia :

Wesele, Klątwa, Sędziowie...

Wreszcie ukochanie piękna jest u W yspiańskiego olbrzymie, jest to fa­ natyzm piękna, który pozwala nadać poecie miano „budowniczego pię­ kna w Polsce XX. stulecia.“

O powyższych poglądach autora da się powiedzieć, że o ile cho­ dzi o stronę estetyczną oceny twórczości Wyspiańskiego, są one słuszne, gdzie jednak sądy odnoszą się do świata idei i owej głębi intellektual- nej jego twórczości, gdzie chodzi o świat symbolu, który przez p. S. jest nazwany sztucznym dodatkiem, wziętym z dziedziny obcej wyobraźni, należy owe zdania uważać za pokutujące wśród pewnego odłamu naszej krytyki mniemania, nieoparte na żadnej podstawie. I u p. S. nie są one oparte na jakiejś trwałej argumentacyi i nie czerpią uzasadnienia z pracy analitycznej nad twórczością poety, która powinna poprzedzać wszelkie syntetyczne rzuty, mimo to przerodzić się mogą z czasem w utarte fał­ sze, których wykarczowanie wymagać będzie wielkiego nakładu energii i długiego czasu.

Uwagi o pierwiastkach architektonicznej struktury dramatów Wy­ spiańskiego ujmuje autor tytułem : „instynkt teatru“. Sceniczność dra­ matów twórcy

Wyzwolenia

polega na większej sum ie wrażeń wzroko­

(11)

158 Recenzye i sprawozdania.

wych, aniżeli słuchowych ; jego instynkt teatralny : to potrzeba „widze­ nia dramatu“. Reformatorem teatru współczesnego, zdaniem autora, W y­ spiański nie jest, gdyż jego reformatorstwo ogranicza się do piękna de- koracyi i kostyumów, nie wnosi jednak nowych elementów „piękna sce­ nicznego“. W dodatku „żaden realizm zakulisia nie jest w stanie wyko­ rzenić w nim legendy o teatrze“.

Przykładem klasycznym „żądzy widowiska“, górującej wybitnie w twórczości poety nad ,,dramatyczną wagą“ utworu — ma być A c h il­ leis... Achilles niknie na scenie wobec fal Skamandru, śpiewających pieśń jego duszy... Stajemy tu wobec problemu dramatów W yspiańskiego, który można nazwać „walką dramatu z teatrem“. Instynkt teatru wkrada się zawsze w kompozycyę dramatyczną, pierwiastek reżyserski warun­ kuje żywotność dramatów, których teatr jest początkiem. Teatr — nie­ raz identyfikowany z Polską.. „Ojczyzna że to moja w złomie ! ?“ — szemrze duch Potockiego, wpatrzony w złomy kolumn scenicznych.

W powyższych krytycznych uwagach pomija autor jedno : enun- cyacyę sam ego Wyspiańskiego w studyum o Hamlecie, o zespoleniu na scenie wszystkich sztuk w jedną całość, o tern marzeniu W yspiańskiego, by oddziaływać na widownię i wrażeniami wzrokowemi i słuchowem i, przez malarstwo, rzeźbę, muzykę — i przez... żywe słow o! W twórczo­ ści W yspiańskiego dramat stwarza teatr, a nie odwrotnie. Wystarczy wżyć się w jego sztukę intuicyjnie, by oświadczyć się za równorzędno- ścią impulsywnego czynnika dramatycznego tej twórczości z czynnikiem dekoracyi, która służy do oddania zaklętych w akcyi sił przez wyrażenie ich pod postacią form, niedostępnych dla słowa, a ze słowem harmo­ nizujących.

Z zastrzeżeniami w dalszym ciągu przyjąć należy uwagi autora o t. zw. „smutku twórczym“ twórcy

Nocy Listopadowej.

Czy - Niką z pod Cheronei w tych scenach dramatycznych ma być Wyspiański sam, jego smutek, po przez który „widział ludzi, rzeczy i zdarzenia?“ Do­ tychczas krytyka polska, zostająca „pod hypnozą“ skutków (!) poezyi W yspiańskiego, proklamowała go jako poetę życia i czynu. Brala ona — powiada Siedlecki — marzenia W yspiańskiego za jego instynkt, „po­ szczególne szarpnięcia duszy“ za stały pęd ku życiu i jasności. Tymcza­ sem, chociaż prawie każdy dramat W yspiańskiego kończy się „jakiemś zapewnieniem radości“, niejako w epilogu, czy „w luźnym przypisku“, — czynem i życiem W yspiańskiego była jego „kontemplacya piękna“, skąd jest jednak przepastna droga ku czynowi, „czynowi w Mickiewiczow- skiem znaczeniu“. A szczęście? — Niema na świecie szczęścia, głosi poezya W yspiańskiego, „należy więc szukać życia ponad szczęściem “. To jest ów „smutek twórczy“ poety, i jeżeli krytycy nazywają ten stan duchowy czynem, „można się z nimi zgodzić“. Czyn W yspiańskiego w tern słowa znaczeniu jest przezwyciężeniem grozy śmierci, w ywyższe­ niem śmierci nad życie. Otóż Kora w

Nocy Listopadowej

może św iad­ czyć, że „królowaniem życia jest świat pozagrobowy“

(czy odwrotnie Ί).

Skałka

już, rozwija autor swą myśl w dalszym ciągu, „będzie tym

(12)

Recenzye i sprawozdania. 159

zamiar mówienia o tej właśnie

„misyjności śmierci“,

zamiar skrystali­ zowany w formie dramatycznej widowiskowej.

Skałka

ma być równo­ cześnie prologiem i obramieniem do dawnego dramatu o Bolesławie Śmiałym

(czy odwrotnie

?!>. Akt I, „noc, mrok, gwiazdy*', to właśnie chwila, która ma poprzedzić akcyę

Bolesława Śm iałego,

dramatu w któ­ rym dusza poety „najsilniejsze zakładała protesty przeciwko grozie śm ierci“, uosobionej w srebrnej trumnie, dźwiganej przez aniołów. W miarę jednak, jak poeta w ciągu życia zawierał stopniow o „przymie­ rze ze zgonem “, rozpocznie się też ono w jego twórczości, wreszcie wy­ razi się w akcie II

Skałki.

I oto, zresztą w myśl potrzeby „moralnego uzupełnienia dramatu o Królu i Biskupie, następuje przemiana duchowa bohaterów w obliczu śmierci. „Powaga zgonu“, groza śmierci czyni, że Biskup i „legenda słowiańska“ (Rapsod i Krasawica), podają sobie ręce. Rapsod otrzymuje z rąk Biskupa swą lirę i idzie „na ofiarę męczeństwa za naród, za legendę“. U boku Biskupa, świętego polskiego, staje Śmierć, również u szczytu wzniesienia i heroizmu świętości. Biskup urasta 0 tyle, o ile „pogody i ukochania śmierci przybyło uczuciom W yspiań­ skiego“...

Powyższy rozdział studyum p. S. jest klasycznym przykładem, jak autor, utworzywszy sobie z luźnych wyjątków, bez względu na ich łą­ czność z całokształtem poszczególnych utworów i twórczości poety w ogólności, doktrynę o askezie i smutku W yspiańskiego, płynącym z jego „ukochania utopii“, używa wszelkich możliwych wysiłków, by znaleźć poparcie w tekstach dzieł poety. Nie można zaprzeczyć, że był w duszy W yspiańskiego smutek, którego przezwyciężanie było walką, a tem samem twórczością, której następnie poeta nadawał artystyczną formę bytowania. Jednakowoż taka walka była i jest udziałem każdej wielkiei twórczości, jak jest zresztą udziałem życia. Tych momentów zmagania się i przezwyciężania, śladu tej walki w dramatach Wyspiań­ skiego, autor nie uwydatnił, aczkolwiek z drugiej strony łatwo mu to przyszło w stosunku do lirycznej twórczości autora wiersza

„Ach, któ­

ryż jestem żyw y“..

Lecz nawet w tym wierszu nad uczuciem „smutku twórczego“ dominuje to ogromne raczej nie „powitanie wymiarów od- dawna znanych“ śmierci, że poeta „zmarł szczęśliwy“ , lecz przeświad­ czenie, że „duch niesie pełny snop“, że na marach leży ciało, „lecz duch, jak ognia słup“... Nie „

wywyższenie to śmierci

“, lecz wiara 1 przekonanie, że duch pójdzie w lepszy świat z obfitym plonem pracy. A to wielka różnica. Czyż nie tędy wiedzie droga ku koncepcyi postaci Kory z

Nocy Listopadowej

, która ma oznaczać, że w poezyi W yspiań­ skiego świat zagrobowy nie jest „królowaniem życia“, lecz przejściem ku nowemu życiu, czemś w rodzaju próby grobu Krasińskiego.

To samo należy powiedzieć odnośnie do próby syntezy

Skałki,

jednego może z najtrudniejszych do interpretacyi utworów W yspiańskiego. P. S. rozsnuwa nad

S kałką

sieć domysłów, które pomimo kilku nader ciekawych zestawień, nie mogą być przedmiotem krytycznego rozpatry­ wania. Darmo też dochodzić, co może znaczyć n. p. ów „świat legendy słowiańskiej“ — w

Skałce

i chociażby ów Rapsod, który „idzie na

(13)

160 Recenzye i sprawozdania.

ofiarę męczeństwa za naród, za

„legendę“...

?! Legendą przeto wydaje się być sąd autora o

Skałce.

Ciekawe koncepcye rozwija autor w ustępie, zatytułowanym:

Ro­

dowód z XVII w.

Poezya W yspiańskiego to nie neoromantyzm, lecz

preromantyzm, a miejsce poety nie w XX w., lecz w XVII, w towarzy­ stwie Szekspira i Kalderona. Czy tylko chodzi o „towarzystwo“ ? Autor rzecz głębiej ujmuje, z punktu widzenia powinowactwa poezyi Wyspiań­ skiego z Renesansem. Wyspiański w XIX w. „dochowuje w sobie radość renesansową“, wprowadza do swej poezyi „metaforę m itologiczną“, jako coś naturalnego, wszystkim zrozumiałego. To pietyzm XVII w. dla helle­ nizmu. Lecz co ważniejsze, między Wyspiańskim a duchowem obliczem XVII w. zachodzi „powinowactwo istoty duchowej“... Nowe „pogłębienie chrześcijanizmu", przeniesienie poczucia religijnego z dziedziny kodeksu kary i winy (Dante) — w dziedzinę sumienia jednostki (Kalderon); wytyczne drogi od materyalizmu estetycznego, od ow ego ukochania ciała w malarstwie włoskiem, — ku poszukiwaniu ideałów świata we­ wnętrznego, ideałów kontemplacyjnych, ku dziedzinie wieczystej inteli- gencyi ludzkiej Descart’a i Berkeleya : oto znamiona w. XVII. Temu to obliczu duchowemu odpowiada, zdaniem autora, idealizm W yspiańskiego. Jeśli jednak mimo to twórczość jego wstrząsa nami i w w. XX, to znowu dowód, że „w najbardziej archiwalnych ideach ludzkości spo­ czywa nieśmiertelna siła życia“.

Na szczegółowe potwierdzenie swej tezy szuka autor dowodów w utworach poety. Tak więc twierdzi, że n. p.

Achilleis

nie posiada piętna „badawczości archeologicznej“ w. XX., jakie widać n. p. w dra­ matach Hugona Hoffmannsthala. Hektor i Achilles W yspiańskiego nie są barbarzyńcami, poznanymi „w świetle nauki“, lecz łączą w swej osobie boskość bohaterów Homera z sumieniem i moralnością Kalderona. Ter- sytes Wyspiańskiego, to zawsze taki Tersytes, jak go przedstawia Homer, to jest tchórz i nikczemnik, lecz nie, jak u Zweiga, „Judasz z tęsknotą chrystusowości w duszy“... Słowem zdumiony jest krytyk, że Wyspiań­ ski skłania się raczej ku koncepcyi twórczej Homera i tradycyi ludowej, aniżeli ku nowoczesnym pomysłom i „badaniom“, w świetle których Sienkiewicz „realniej“ pojmuje Hektora, każąc mu kochać się w... Hele­ nie... A

K lątwa

? Nie jestże ona klasycznym przykładem tej walki no­ wej świadomości, pojętej w duchu Kalderona, ze średniowieczem, poku- tującem w duszy wieku XVII... Wreszcie „owo rozdarcie szat w

Weselu

mogło bezpośredniej zrodzić się z czytania Frycza Modrzewskiego, lub z lektury

Kazań sejmowych,

— aniżeli w w. XX (ciągle ten wiek XX !), „w okolicznościach tak przedziwnie dalekich od motywu dramatu“. (!) Skarga Matejki — dodaje autor — jest jednym z utajonych współtwór­

ców

Wesela.

Ta sama tu jest skargowska obojętność na prawdę, że

Polak jest tylko... człowiekiem. Wyspiański jest zatem tern ogniwem, które łączy Renesans z Mickiewiczem i Słowackim. Spóźniony chrono­ logicznie, lecz nigdy kulturalnie, gdyż kulturalnie spłaca swą twór­ czością dług Polski wobec Europy wieku XVII.

(14)

Recenzye i sprawozdania. 1 6 1

gdy rozpatrzymy się w nich i rozglądniemy bliżej, przekonamy się, że autor sam dostarcza nam dowodów na ich zakwestyonowanie. Sam au­ tor przyznaje, że

Wesele

godzi w „nieśmiertelność wad duszy polskiej“, że są pewne „archiwalne“, mimo to nieśm iertelne idee świata, i tako­ wym daje wyraz twórczość W yspiańskiego, że jest w tych ideach „nie­ śmiertelna siła życia“ i t. p. Czyż nie byłby to jedyny, zgodny z rze­ czyw istością punkt wyjścia w ocenie dzieł i twórczości autora

Wyzwo­

lenia

? A w takim razie paradoksalny wywód, czy rodowód artysty, ży­ jącego w naszem pokoleniu, z epoki wieku XVII, upada siłą faktu. Co więcej, powiedziałbym, że A. G. Siedlecki mógłby sobie pozwolić na w ytyczenie linii od renesansu i klasycyzmu w. XVII po przez roman­ tyzm Mickiewicza i Słowackiego — ku syntezie i zespoleniu tychże czynników i „nieśmiertelnych“ sił żywiołowych w potężnej twórczości W yspiańskiego. Nie jest Wyspiański ani pre- ani po-romantykiem, jest klasykiem i romantykiem w jednej osobie, jednoczy w sobie dwa światy, dwa odwiecznie ścierające się ze sobą czynniki, dwie nasze kultury: ludową, romantyczną, przewrotową i żywiołową — z arystokratyczną, klasyczną i zachowawczą. To też nie dziwi nas uchochanie piękna hel­ lenizmu u W yspiańskiego. Trudno zaś żądać, by poeta piszący bądź co bądź dla warstw conajmniej średnio inteligentnych, dawał do swych dzieł objaśnienia z dziedziny mitologii greckiej. A jeśli on ujrzał w postaciach Nik, Pallady, Aresa, Pandory, i t. p. także pewne „nieśmiertelne idee życia", to już to nie są „metafory mitologiczne“, ale przeżycia, obleczone w gotowe, a doskonałe formy artystyczne.

Na tem możnaby zakończyć przegląd rozdziałów pracy i przystą­ pić do pewnego rodzaju poglądu na całość, gdyby nie „zakończenie“, w którem autor daje

su i generis

rozbiór

Sędziów

i uwagi o fragmen­ tach dramatu o Zygmuncie Auguście i Barbarze. Nam chodzi przede- wszystkiem o

Sędziów.

Autor sięga głębiej, nawiązuje do swoich po­ przednich spostrzeżeń, i dochodzi wreszcie do przekonania, że jak w ogól­ ności, tak i w

Sędziach

występuje to podstawowe poczucie osobowo­ ści W yspiańskiego, iż nieszczęście jest „moralnym czynnikiem w życiu ludzkiem“. Dziad, Jewdocha, czy Samuel dochodzą przez nieszczęście ku człowieczeństwu, ku „zgodzie duszy z B ogiem “. Jest to spostrzeże­ nie o tyle stosow ne, że w każdej tragedyi, a

Sędziowie

mają tytuł : tragedya, — człowiek dochodzi do kresów niedoli i nieszczęścia wsku­ tek zatargu z bogami, lub — Bogiem. Jednakowoż, mimo, iż założenie, z jakiego wychodzi Siedlecki odnośnie do

Sędziów

, jest dobre, interpre- tacya tego dramatu mija się i tym razem z faktycznym stanem rzeczy, t. j. z istotną treścią utworu, dzięki sprzeczności i niezgodzie autora z . . tekstem. Odnosi się to przedewszystkiem do stosunku Joasa do Sa­ muela, — o czem jednak będzie mowa na innem miejscu.

Jak więc sformułować ostateczny sąd o studyum p. S. ? Niepodo­ bieństwem było, czytając tę książkę, przejść obok błędnych wniosków autora o tak wybitnej kulturze literacko-artystycznej, nie poświęciwszy im baczniejszej uwagi w celu wykazania i podkreślenia ich błędnych przesłanek. Książka p. S. nie mówiąc już o innych wybitnych jej

(15)

1 6 2 Recenzye i sprawozdania.

tach, hypnotyzuje wyrafinowanem mistrzowstwem w zestawieniu tych właśnie., „cech i elem entów “ , cech niejednokrotnie pozornie tylko wy­ stępujących w organizacyi artystycznej poety. W toku pracy jednak ro­ dzi się z tego stopniowo wielkie zło : skostniały błędny pogląd na twór­ czość Wyspiańskiego, może źródło tych wielu fałszywych mniemań, ja­ kie słyszy się i czyta o jego twórczości wokół siebie. Piszemy się przeto na wywody autora o „liryźmie Krakowa“, o „skali uczuć narodowych“ poety i t. p., zgodzić się można poniekąd na szereg spostrzeżeń, zesta­ wień, porównań i uwag natury estetycznej, jak to uwidoczniono w toku recenzyi, nie można jednak zaaprobować stanowiska autora, że indywi­ dualność twórcza danego osobnika stoi poza obrębem jego twórczych czynów, jego dzieł...

Pozatem studyum ma wartość i znaczenie jako właściwy wstęp do badań krytycznych nad c a ł o k s z t a ł t e m twórczości Wyspiańskiego, nie mówiąc już o innych zaletach układu, zdradzających wybitny smak literacki, o jasnym i przejrzystym stylu — i t. p.

Tłumacz.

Stanisław Kotowicz.

B r z o z o w s k i S t a n i s ł a w :

Stanisław Wyspiański (Wydanie po­

śmiertne). Literatura i sztuka t. VIII. Nakładem księgarni Ma­

ryana Hasklera w Stanisławowie. E. Wende i Ska w Warszawie.

Drukiem Anczyca i S-ki w Krakowie, 1912 r., 8-vo. Stron X1-M77.

Tomik VIII wydawnictwa „Literatura i Sztuka“ , z przedmową K. Irzykowskiego, obejmuje w cz. I. fragment rozprawy Brzozowskiego o Wy­ spiańskim, pochodzący z r. 1908. Poprzedza ją również niedokończony wstęp „teoretyczny“. W cz. II. pomieścił wydawca artykuły Brzozow­ skiego: „Wyspiański o Hamlecie“ (znany z „Krytyki“), „Śmierć i życie“ w twórczości W -iego“ (z r. 1 907) i wspom nienie pośmiertne o Wy­ spiańskim, zatytułowane „Budowniczy dumy narodu“ (z r. 1908).

Już teoretyczny wstęp daje nam poznać, z jakich założeń wykre­ ślać się miało niedokończone „studyum “ Brzozowskiego. Geniusz, talent w ogólności, każdy pisarz jako zjawisko i żywa jednostka jest w ytw o­ rem życia zbiorowego ; kultura, sztuka, literatura i t. d. — jest życiem i życiem się mierzy. Brzozowski wierzy w dziejowe posłannictwo sztuki, jako siły historycznej w postępie ku owym szczęśliwym czasom, „gdy wolność i duma człowieka rozwijać się i róść będzie, gdy stanie glo­ bowa republika narodów“, a ludzkość „rozmodlona i rozśpiewana“ doj­ dzie do jakiegoś cudownego, żywiołowego zjednoczenia się ze sztuką. *) Tok życia i dziejów zmierza ku tej krainie po przez szczeble absolutnie wartościowego stanu świadomości ogólnoludzkiej. W obręb tego ro­ dzaju absolutnie wartościowego stanu świadomości wchodzić musi za­ sada opanowania przyrody przez wolę ludzką, przy równoczesnem

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zatem charakter aksjologiczny relacji między Bogiem i człowiekiem w zdarzeniu cudownym można rozumieć z jednej strony jako efekt działania Boga, dla którego osoba człowieka jawi

[r]

W celu zapro- jektowania konstrukcji modernizowanego torowiska konieczna jest wiedza o nośności podłoża kolejowego jeszcze przed rozpo- częciem projektowania, a badania

Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie wyników badań ankietowych przeprowadzonych wśród turystów odwiedzających województwo podlaskie, doty- czących ich

Obwinio­ ny sam stwierdził, że wysyłając pis­ mo, o którym mowa w tym punkcie, chciał uzyskać od adresata świadczenie materialne na rzecz klientki przez

[r]

Łyiczywek — wyzniaiczony przez sąd i przez sąd ten 'usunięty old udziału w sprawie nie posiada już dalszego źródła praw do obrony oskarżcnego, poidlozas

Można natomiast zgodzić się z autorem, że mimo potrzeby posiadania przez cu­ dzoziemców zezwolenia na nabycie własności nieruchomości (i to w każdy sposób)