• Nie Znaleziono Wyników

Nieznane fragmenty "Pamiętników" Kajetana Koźmiana

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nieznane fragmenty "Pamiętników" Kajetana Koźmiana"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Kaczmarek,Kazimierz

Pecold

Nieznane fragmenty "Pamiętników"

Kajetana Koźmiana

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 51/1, 193-214

(2)

NIEZNANE FRAGM ENTY „PA M IĘTN IK Ó W “ K A JETA N A KOŹM IANA

Podczas p rac edytorskich n ad tek stem P am iętn ików K ajetan a K oźm iana i, po u jaw n ien iu istotn y ch i licznych rozbieżności m iędzy au to g rafem a pierw odrukiem , p ow stała koncepcja poniższych uw ag. W ysuw ał ją niejed no k ro tn ie nieodżałow anej pam ięci profesor Em il K ipa, p o dkreślając niem ałe znaczenie tego ty p u pracy w badaniach nad p ra k ty k ą ed y to rsk ą w zakresie pub lik acji źródeł i m ateriałów . Zaw dzięczając M u w iele cennych w skazów ek i rad pragniem y cho­ ciaż w ten sposób uczcić Jego pam ięć.

W h isto rii p am iętn ik arstw a polskiego P a m iętn iki K oźm iana zaj­ m u ją dość szczególną pozycję. A u to r p rzy stąp ił do ich spisyw ania w r. 1850 2 i ukończył pracę po 5 latach jako liczący 84 lata starzec. O bejm ują one całe życie K oźm iana (1778— 1855), aczkolwiek w tekście w y stęp u ją pow ażne luki (np. b rak okresu po pow staniu listopado­ wym ). Pod żadnym w zględem nie stanow ią P a m iętn iki jak iejś jed no ­ litej całości. Tom 1 (według p ierw odruku) — zaw ierający w spom nie­ n ia z dzieciństw a, m łodości i p racy w palestrze (doprow adzone do p ow stania K sięstw a W arszawskiego) — je st może najbardziej p a­ m iętn ik arsk i w pow szechnym rozum ieniu tego słowa. O p arty na osobistych przeżyciach i autopsji, nasycony barw n y m kolorytem burzliw ych, ostatn ich la t Rzeczypospolitej, stanow i ciekaw y doku­ m en t epoki. Ta część P a m iętn ikó w sw oim ch arak terem

autobiogra-1 W W y d a w n ictw ie O ssolin eu m u k aże się ed y cja P a m ię tn ik ó w pod red ak cją E. K i p y . P ozy cja ta została przygotow an a przez A. K o p a c z a i J. W i 11 a u m e ’a, a p odpisani u sta lili jej tek st oraz op racow ali kom entarz filologiczn y.

2 W skazuje na to w iad om ość w liśc ie A. E. К o ź m i a n a do F. M oraw ­ skiego, z 30 I 1850: „Z radością w id zę, że m ój o jciec w z ią ł się znow u do pracy, op isu jąc ży cie brata, które ty lk o za ram y posłuży, zb ierze sw o je w sp om n ien ia, sp isze sw ój p a m iętn ik [...]“. Zob. A. E. К o ź m i a n, L is ty T. 2, cz. 1. L w ó w 1894, s. 61.

(3)

ficznym w yraźnie k o n tra stu je z tom am i następnym i, stanow iącym i praw dziw ą „m ieszaninę i z rzeczy, i z ich opow iadania“ , jak to u ją ł tra fn ie au to r w e w stępie do sw ojego dzieła.

W tom ie 2 przew ażają ju ż „zarysy“ ogólnej sy tu acji politycznej, z szerokim uw zględnieniem działalności R ady S tan u K sięstw a W ar­ szawskiego, w k tó rej au to r p ełn ił fu n k cje referen darza. Równocześ­ nie n a pierw szym planie zaczynają się pojaw iać obszerne ch arak ­ te ry sty k i w y b itn y ch osobistości: polityków , literató w , w ojskow ych. K oźm ian opisuje te osobistości zew nętrznie, ale przede w szystkim — n a tle ich publicznej działalności — p od ejm uje próbę ich obiektyw ­ nej oceny. Podobną kom pozycję posiada tom 3. Pew ien w y ją te k s ta ­ now ią tu w spom nienia z pow stan ia listopadow ego, k tó re dzięki oso­ bistem u stosunkow i do w ypadków różnią się znacznie od n iek tóry ch suchych życiorysów. S tw orzenie takiego u k ład u pociągnęło za sobą konieczność zastosow ania ja k b y dw ojakiego ty p u n a rra c ji, a n iejed ­ nokrotnie pow tórzenia ty ch sam ych w ypadków i zdarzeń.

A utograf P am iętnikó w , zn ajd u jący się w zbiorach biblioteki P o l­ skiej A kadem ii N auk w K rakow ie (sygn. 2049) składa się z trzech wolum inów , odpow iadających w zasadzie trzem tom om pierw szego w ydania. Czyste i sta ra n n e pism o, m ała ilość zm ian i skreśleń po­ tw ierd zają przypuszczenie, że m am y do czynienia z ostateczną r e ­ dakcją tek stu . A u to r — n ależy sądzić — opierał się na jakichś luź­ n ych n o tatk ach w cześniejszych oraz n a w ielu swoich utw orach. U tw ory te pow staw ały najczęściej pod w rażeniem chw ili i zaw ierają dużo elem en tu autopsji. Istn ieje bardzo w idoczna zbieżność pom iędzy pew nym i frag m en tam i P a m iętn ikó w a poszczególnym i w ierszam i Koźm iana, n iejed n ok ro tn ie zaw ierającym i w ięcej niż P am iętn iki szczegółów i górującym i ostrością atak ów polem icznych. Zagadnie­ niem ty m zajm iem y się bliżej w dalszym ciągu naszych uw ag.

Spisując swój „ d u k t“ życia z dużej p ersp ekty w y czasowej au to r sta ra się o o biektyw ną ocenę w ypadków i ludzi. D latego w spom nie­ nia swoje przeciw staw ia pam iętnikom C h ateau b rian d a i W yzna nio m Russa. W edług zam ierzeń a u to ra P a m iętn iki m iały być nie h isto rią jego życia, lecz h isto rią epoki. M ożna doszukiw ać się śladów w pływ u h istoriografii rzym skiej, ta k ulubionej przez w ielbiciela i tłum acza W ergiliusza. Epickość frag m en tó w dotyczących działań w ojennych, a także kronik arsk i, suchy i rzeczow y opis — m iały nadać P a m ięt­ n iko m , w brew skrom nym zastrzeżeniom K oźm iana, pom nikow y cha­ ra k te r. Takie założenie teo rety czne różni się oczywiście od norm al­ nej p rak ty k i p am iętn ik arskiej. P a m ię tn ik jako typow a form a su­

(4)

biektyw nego zapisu zaw iera zawsze, w b re w w szelkim staraniom 0 obiektyw izm , p ew ną sum ę subiek ty w ny ch poglądów au to ra, m niej lub bardziej w idocznych. P a m iętn iki K oźm iana nie stanow ią pod ty m w zględem w y ją tk u .

L ata, w któ ry ch P a m iętn iki K oźm iana u k azały się n a półkach księ­ garskich, to po pierw szej poł. X V II w. d ru g i okres szczególnie obfi­ tu ją c y w liczne w ydania tego rodzaju lite ra tu ry . W ro k u 1836 Ed­ w ard Raczyński d ru k u je P a m iętn iki P aska; liczne pam iętnik i u k a ­ zują się n akładem J a n a K onstantego Żupańskiego, pow staje rów nież cała seria dziew iętnastow ieczna w edycji M ieczysław a L eitgebera.

T rzeba jed n ak zauw ażyć, że duże zasługi w publikow aniu tych m ateriałó w źródłow ych zostały pom niejszone n a sk u tek lekcew ażą­ cego stosunku w ydaw ców do tekstu . Ów cześni w ydaw cy zm ieniali 1 p reparow ali tek sty w edług w łasnych k ry te rió w , indy w idu aln ych upodobań, pan u jący ch ówcześnie opinii i gustów , nie cofając się n aw et przed zafałszow aniam i. Z nam ienn y p rzyk ład takiego sto ­ sun ku pokazuje w łaśnie pierw sze w y d anie P a m iętnikó w K ajetan a Koźm iana, przygotow ane do d ru k u przez jego syna A ndrzeja E dw ar­ da K oźm iana. We w stępie a u to r pisał do swego ew entualnego w y ­ daw cy:

J eżelib y za la t 50 lub 100 kto osądził, że m ogą być w czym pom ocne historii m oich czasów , n ie dość, aby je w y w ia ł z p lew , n iech jeszcze ch ude ziarno p rzez rzeszoto przepuści — zgoła n iech z n ich rozsądny w yb ór zrobi. [1, X X I—X X II]

T rzeba powiedzieć, że syn au to ra skw apliw ie i na swój sposób w ykorzystał to „pozw olenie“, um ieszczone n a p raw ach konw encjo­ nalnego zw rotu. P ierw sza edycja P a m iętn ikó w n a 100 lat u trw aliła zniekształconą, a raczej ten d en cyjn ie zm ienioną ich postać. W szyst­ kie następ n e w yd an ia p o w tarzały i p rzedruk ow yw ały w ersję sy­ now ską, nie k o n fro n tu jąc jej z autografem . Z m iany w prow adzone przez pierw szego w ydaw cę m iały n a celu dostosow anie poglądów K a­ jeta n a K oźm iana do ówcześnie panujących. Synow i zależało, by syl­ w etk a ojca jako obyw atela i p a trio ty nie odbiegała od współczes­ nego w zoru dobrego Polaka. C iekaw y m ate ria ł ilu stru jąc y m otyw y postępow ania sy n a przy w y dan iu oraz szczegółowy przebieg prac znajdziem y w jego W spom nieniach i listach 3. Na podstaw ie tek stu W spom nień m ożna zrozum ieć przyczyny usunięcia pew nych frag

-3 A. E. К o ź m i a n : 1) W sp o m n ien ia . Т. 1. P ozn ań 1867. — 2) L isty , t. -3, cz. 2.

(5)

m entów , szczególnie dotyczących n iek tó ry ch postaci: np. niezrozu­ m iałe pom inięcie h u m o ry sty cznych scen z Ja k są M arcinkow skim s ta je się zupełnie oczyw iste w k o n fro n tacji z obroną a u to ra Gorsetu, p rzeprow adzoną przez A n d rzeja E dw arda K o ź m ia n a 4. Jégo zabiegi w zasadzie sprow adzały się do opuszczeń lu b też przestylizow ań. Rzadziej zachodzą w yp ad k i dodaw ania zdań i fragm en tów nie m ają­ cych żadnego pokrycia w autografie.

W iększość zm ian n a stą p iła z uw agi n a tre ść P am iętników . Moż­ n a je połączyć w kilk a g ru p tem atyczn ych, aczkolw iek są rozrzu­ cone po całym tekście. Łagodzono w ięc lu b usuw ano niekorzystne e p ite ty i sądy K oźm iana o rom an tyźm ie i M ickiewiczu. K onsek­ w e n tn ie stuszow ano en tuzjasty czn y sto sun ek a u to ra Z iem iaństw a do cesarza A leksandra I, bez ceregieli „przystosow ano“ rozdziały 0 p ow staniu listopadow ym i przebiegu sejm u, całkow icie fałszując tu postaw ę Koźm iana.

D rugi rodzaj popraw ek synow skich polegał na usu w aniu niem o­ raln y ch scen (których tu zresztą niew iele) oraz niezbyt zrozum iałym w in ten cji zastępow aniu w yrazów arch aizujących term in am i będący­ m i wówczas w potocznym użyciu.

Celem naszych uw ag je st przede w szystkim ukazanie nieznanych frag m en tó w P am iętn ików , rzucających now e św iatło n a osobowość 1 poglądy jednego z czołow ych przedstaw icieli pseudoklasycyzm u w Polsce. Zestaw ienie ty c h frag m en tó w stanow i rów nocześnie cie­ kaw y przyczynek do p ra k ty k i edytorskiej X IX w. w ogóle, do p ra k ­ ty k i zaś w ydaw cy P a m iętn ikó w w szczególności.

W iększość przytoczonych tu cytatów ukazu je się w d ru k u po raz pierw szy. P oddaliśm y je oczywiście m odernizacji w edług obo­ w iązujących obecnie zasad. P oniew aż c y ta ty te nie m ają odpow ied­ ników w d ru k u , p o dajem y ich lokalizację przybliżoną w edług pier­ w o d ru k u (t. 1— 2: P oznań 1858; t. 3: K rak ó w 1865). Jed y n ie z kon­ te k stu będzie m ożna w yw nioskow ać, w k tó ry m 'm iejscu w inn y się znajdow ać.

*

Z całego szeregu zagadnień na czoło w y b ija się n eg atyw ny sto­ sun ek K oźm iana do lite ra tu ry ro m an ty cznej, a w szczególności do M ickiewicza. W zm ianki i fra g m en ty dotyczące tego zagadnienia roz­ rzucone są w całym P a m ię tn ik u i często po jaw iają się zupełnie

(6)

spodziew anie w rozdziałach o całkow icie odm iennym zakresie tem a­ tycznym i chronologicznym (np. w rozdziale M inister w o jn y książę Jó zef P oniatow ski). F a k t te n św iadczy, że sta ry K oźm ian, u p a rty przedstaw iciel pseudoklasycyzm u polskiego, m im o u p ły w u 20 lat od ukazania się Pana Tadeusza wciąż pow raca do daw nych sporów i uraz. W ydając P a m iętn iki syn a u to ra przeprow adził konsekw entny retu sz w szystkich fragm en tó w „antym ickiew iczow sko-rom antycz- n y c h “. Zm iany te zostały podyktow ane z jednej stro n y u trw alo n ą już pozycją M ickiewicza w lite ra tu rz e polskiej oraz zw ycięstw em rom an­ tyzm u jako k ie ru n k u w dziedzinie ideologii i lite ra tu ry , z drugiej zaś — osobistym i sym patiam i A ndrzeja E dw arda K oźm iana z okresu młodości, czego w yraźne ślady z n ajd u jem y w sam ych P am iętni­ k a c h 5 (np. w rozdziałach pośw ięconych pow staniu listopadow em u). K oźm ianow ska in te rp re ta c ja ro m an ty zm u w P am iętnikach w n i­ czym nie odbiega od oficjalnych poglądów czołowych przedstaw i­ cieli pseudoklasycyzm u w latach dw udziestych. K ry ty k a prąd u, cho­ ciaż dość ogólnikow a, idzie w ty m sam ym k ieru n k u : rom antyzm to zerw anie z tra d y c ja m i i regułam i klasycznym i, oderw anie się od dorobku lite ra tu ry narodow ej, n eg aty w n y stosunek do ówczesnych powag i au to ry tetó w , niezrozum iały język, godna nagany tem a ty k a i udziw niona fan tasty k a.

P ośw ięcając obszerny rozdział sw em u przyjacielow i, Ludw ikow i O sińskiem u, a u to r Z iem ia ń stw a zajął się bliżej kon flik tem m iędzy pseudoklasycyzm em a rom antyzm em . Celowo nie użyliśm y tu sfor­ m ułow ania: w alk a klasyków z ro m an ty kam i, Koźm ian bow iem ne­ guje rów norzędność znaczenia ty ch dw óch kierun kó w literackich. P otw ierdza to n astę p u jąc y cy tat:

A m fib ie litera tu r y k lasyczn ej i rom an tyczn ej popęd szalon y biorąc za postęp, d ezertero w ie dobrej spraw y, u ro ili sob ie ja k iś spór, jak ąś w a lk ę m ięd zy k la sy cy zm em i rom an tyzm em , i śp ie w a li try u m f drugiego. [3, 399]

Z m iana dokonana przez syna n a d a je całkow icie in n y sens po­ wyższem u fragm entow i.

G łów ny a ta k został oczywiście skiero w any przeciw autorow i Ballad i rom ansów , tem u „szatanow i lite ra tu ry i m oralności“ . Ju ż pierw sza w zm ianka, um ieszczona n a m arginesie rozw ażań nad sta ­ nem lite ra tu ry pseudoklasycznej w r. 1814, uderza napastliw ym to­

5 Już w r. 1829 różn ice w poglądach m ięd zy K. K o ź m i a n e m a syn em zary so w a ły się dosyć w y ra źn ie. Zob. list A . E. К o ź m i a n a do K. K oźm iana. W: R o czn ik B ib lio te k i P A N w K r a k o w ie . Т. 1: 1955. W rocław 1957, s. 58—60.

(7)

nem i niezw ykłą p asją polem iczną. P rzeciw staw iając rom antyzm ow i ciągłość tra d y c ji literackiej w tw órczości F elińskiego K oźm ian pisze:

Jeszcze n ie w y sz ła była a n i M aria M alczew sk iego, a n i k o za ck ie pieśn i, ani b allad y n ie słyszan e, bo jeszcze n ie w y sz e d ł b y ł w ie r sz do m łodości,

W a llen ro d i ty sią c in n y ch lite w sk ic h bredni, gd y ż jeszcze w k o ły sce spo­

c zy w a ł ten gen iu sz złego, ten, że tak p o w iem , szatan litera tu r y i m oral­ ności, ten an tych ryst naszej ośw iaty, ten d uch p iek ieln y sp o czy w a ł jeszcze w k ołysce, a p ych a i zarozu m iałość k o ły sa ła go w drob n ych b alladach i w m a ły ch form atach p ieśn i litew sk ich , n im się w z n ió sł pod n ieb o w od zie sw ojej do m łod zieży, targn ął się na w ła d zę i rep u ta cję litera ck ą Ś n ia ­ deckich, na przeszłość, na W arszaw ę i z W a lle n ro d e m w ręku w z n ió sł [się] ja k im ś n iep o jęty m cu dem na k ated rę litera tu r y sło w ia ń sk iej w P aryżu, na której skaził, zd ep tał praw dę, m oralność, cnotę, r e lig ię i p rzez zdrow y rozsądek F rancuzów strącon y zo sta ł do szp ita la szalon ych . [1, 105]

In terw en cja synow ska w ty m fragm encie sp row adziła się do opuszczenia ty tu łó w utw orów , przez co a ta k n a b ra ł c h a ra k te ru ogól­ nego, do usunięcia w szystkich in w ek ty w skierow anych przeciw M ickiewiczowi, w raz z n eg aty w n ą oceną jego działalności w P aryżu.

W uw agach o pojaw ieniu się M ickiew icza w lite ra tu rz e K oźm ian zarzuca m u ślepe naśladow nictw o ro m an ty zm u zachodnioeuropej­ skiego :

Z ja w ił się też w k ró tce w L itw ie, z p oczątk u n ie śm ia ły n aślad ow ca T rem beckiego, p óźniej n a śla d o w ca w sz y stk ic h n iem ieck ich , an gielsk ich , a n ien a w istn y Grekom , R zym ianom i F rancuzom —■ M ick iew icz. Obrał sob ie m in ę do kop an ia w zb rodniach śred n iego w iek u , pod n iósł b unt p rzeciw rozsądkow i i zasłu gom Ś n iad eck ich . [3, 397— 398]

Typow ym p rzykładem synow skiej p ra k ty k i edy torsk iej może być n astęp ujące „przestylizow anie“ powyższego c y ta tu :

Z ja w ił się w ię c i u nas w k rótce, na L itw ie, n ieza p rze czen ie w ielk i w ieszcz, uczeń, a raczej m istrz n o w ej szk oły, A d am M ick iew icz. W ielb iciel w szy stk ich a n g ielsk ich i n iem ieck ich p oetów , odrzu cający w początkach całą k lasyczn ą, a szczególn iej fran cu sk ą literaturę, za czą ł od rozpoczęcia w a lk i z Ś n iad eck im i. [3, 397]

K onsękw entnie n egaty w n y stosunek K oźm iana do a u to ra Konrada W allenroda i rom antyzm u, u jaw n iający się z całą o tw artością w p u ­ blicznych w ystąpieniach, pism ach i rozpraw ach, przy sp arzał m u licz­ nych antagonistów , szczególnie w śród m łodego pokolenia i zw olenni­ ków nowego prądu. S iady różnorodnych k o n flik tó w o d n ajd u jem y w e w szystkich tom ach P am iętników , a łączą się one p raw ie zawsze z za­ gadnieniem stosunku do pow stania listopadow ego i w y stą p ie ń rew o­ lucyjnych.

(8)

W rozdziałach om aw iających p ow stanie listopadow e m am y cie­ kaw y frag m en t, w k tó ry m M ickiewicz został pasow any n a „w ajdelo- tę rew o lu cji“ .

M iała ostatn ia rew olu cja sw eg o m in istra czy w a jd elo tę, a raczej T ersyta, co z sw o im W a lle n ro d e m i b a lla d a m i w ręku w łó c z y ł się, a na p ierw szy w y b u ch w krym sk im h y la c ie u c ie k ł i w a łęsa ją c się poza granicą, z w śc ie k łą a n ied ołężn ą zem stą śp iew a ją c ja d em i zu ch w a ło ścią zap raw ion e p ieśni, szczek ał w n ich na w szystk o, co ty lk o to w a rzy stw o lu d zk ie czci i szanuje, i przesyłając bezbożne b azgran in y do kraju, ile ż n ow ych n ie narobił ofiar. Z grobu Z aw iszy i P oto ck ieg o głos zm ieszan y ze łzam i rodzin w o ła do n ieb a o pom stę na tego p o lity czn eg o i literack iego zb ro d n ia rza 6. 13, 5521

C ytow any frag m en t został zastąpiony przez syna jed n y m zda­ niem :

M ick iew icz b y ł m in strelem , a raczej w a jd elo tą ostatn iej rew olu cji.

O da do m ło d o śc i i W a lle n ro d n a jw ięcej m oże p rzyczyn iły się do w yb u ch u .

[3, 552].

K oźm ianow ska ocena „litew skiego w a jd e lo ty “ jest rów nież u w a­ run ko w ana pobudkam i osobistym i. A m bicja tw ó rcy Z iem iaństw a została d o tkn ięta sądem M ickiewicza, k tó ry cy tując pierw szą zw rotkę z Ody na p o kó j w r. 1809 stw ierdził:

Cała ta oda zresztą jest bardzo p ięk n a pod w zg lęd em sty lu i to n a w et zasłu gu je na u w agę, że K oźm ian za w sze n a leżą cy do szk oły retorycznej, tu dopiero raz p ierw szy i jed y n y u ży ł p rzed ziw n ie w y ra żen ia p ra w d ziw ie polskiego „U ciszcie się...“ w o ła u roczyście na ląd y, ja k n ieg d y ś w o ź n io w ie w o ła li przy p od n iesien iu lask i m a rsza łk o w sk iej na sejm ik ach i tryb u ­ n ałach 7

Dla au to ra S tefa n a Czarnieckiego ta pozytyw na ocena była jed ­ n ak nie w y starczająca:

M oże n ie jestem poetą, le c z n ie ch cia łem b yć w poezji w oźn ym , przy tym jest n ieco różn icy w w yrażen iu : „U ciszcie się, sta łe lą d y “ a „U ciszcie 6 P ogląd ten w ostrzejszej form ie p rzed sta w ił K. K o ź m i a n w L iście do

F ran ciszka M o r a w s k ie g o (w : R óżn e w ie r s z e . K rak ów 1881, s. 100):

W as ja na czele m istrzó w w sz y stk ic h zbrodni m ieszczę, W as, k a p ła n i m olocha, w as, b ezb ożn i w ieszcze,

C oście przed n im n a scen ie w sta w ia li z k olei S zla ch etn y ch rozbójników , czcigod n ych złodziei. Z bierajcie teraz w a szej n auki ow oce,

C ieszcie się, że po szyję sk ą p a ł się w posoce.

7 Por. A . M i c k i e w i c z , K u rs d ru g o le tn i lite r a tu r y sło w ia ń sk ie j.

(1841— 1842). P aryż 1842, s. 195— 196. Por. r ó w n ież A. E. K o ź m i a n , W s p o m ­

(9)

się, M ci P a n o w ie “. Sąd ten w sła w io n e g o p rofesora czy b y ł p o ch w a łą , n a­ ganą lub ironią, m ało m n ie to obchodzi [...]. S zczerze u b o lew a m nad pro­ fesorem , k tórego p relek cje z łe up rzed zen ie zro b iły w św ie c ie o gen iu szach polskich, z k tórych n a jceln iejszy sk o ń czy ł na szp ita lu ob łąk an ych . [2, 41]

Nie należy się dziwić, że tę sarkasty czną uw agę w edycji sy­ now skiej sk ru p u la tn ie pom inięto.

Twórczość N orw ida została w P a m iętnika ch rów nież odpow iednio „uw zględniona“ . J e st to zresztą jed y n a w iększa w zm ian ka o au to ­ rze Prom ethidiona, n iem niej bardzo sym p to m aty czna i dlatego god­ n a uw agi:

gdyby b ył na k on iec d oczek ał [B rodziński], po w p ły w ie em ig ra cji rew o ­ lu cyjn ej na literaturę, ed y cji p arysk ich P ro m e th id io n u — szczy tu n a jw y ż ­ szego głu p stw a, jak b y od ob łąk an ego w szp ita lu sza lo n y ch sk reślonego, a przecież w w yp isach , w d zien n ik a ch um ieszczon ego. [3, 401]

Oczywiście, pierw szy w ydaw ca opuścił ty tu ł u tw o ru i dotyczące go szczegóły. Opuszczony został rów nież obszerny u stęp zaw ierający ogólny sąd nad dorobkiem lite ra tu ry ro m antycznej.

C iek aw y jestem , co ten w ie k zak och an y w so b ie p rzy n iesie przed potom ność, ja k ie sw o je dzieła, ja k ie utw ory. W iek p rzez n ich p otęp ion y i szarpany sta n ie obok n iego z Ilia d ą H om era, z E n eidą W irgiliu sza, z T as- sem , z C am oensem , sta n ie z h isto rią k ilk u p an ow ań , z sło w n ik ie m L indego, z d ykcjonarzem b ib lio g ra ficzn y m B an d tk iego, sta n ie z S z tu k ą r y m o tw ó r -

czą, z satyram i J u w en a lisa i H oracjusza, z Z ie m ia ń s tw e m D e lille ’a, stan ie

z zbiorem tłu m aczeń n a jceln iejszy ch tra g ik ó w fran cu sk ich , sta n ie z ory­ g in a ln y m i sztukam i. A cóż m ó w ić o d zieła ch Ś n iad eck ich , C zackiego itd.

N ie w sz y stk ie m i na p am ięć przychodzą, a le z w sz y stk ic h m ożn a by znacz­ n ie pom nożyć i w zb ogacić b ib lio tek ę narodow ą. Cóż obok tego p ostaw i, co p rzy n iesie z sobą, co zo sta w i po sob ie ten w ie k p o rew o lu cy jn y , który się z tak im i k rytyk am i n ie n a w iśc ią i żółcią n ap ojon ym i rzu cił za ja d ły m zębem n a przeszłość, a z sie b ie ta k się p u szy i n adym a. K ilk a, często lich y ch pow ieści, parę m izern ych d ra m a tó w i co n iem iara rozu m ow ań m istyczn o- m eta fizy czn y ch o literatu rze i d a w n iejszy ch pisarzach. W łasn ego utw oru ani jednego. A ile ż bredni, b a n ia lu k n a jlich szy m i n a jm izern ie jszy m w ie r ­ szem u k lecon ych w poezji. [2. 134]

S yn opuścił cały te n frag m en t.

W rozw ażaniach n ad sy tu a c ją w lite ra tu rz e fran cu sk iej autor przeciw staw ia pióra M arca G irard in a, A ntoine’a S acy ’ego i Cu- v illiera F le u ry ’ego czołowym tw órcom ro m an ty zm u francuskiego:

Strą ciły one ju ż z tronu ty ch sza rla ta n ó w i p ro teu szó w p o lityczn ych , tych an ty ch ry stó w literack ich , L am artin ów , H u g o n ó w W iktorów , Sue, A lich o to tó w [!]. I jak i b ądź F rancja so b ie rząd nada, litera tu r a piękna, klasyczn a n ie zgin ie, a le try u m f odnosi i od n iesie. N as w y r z e k ł się rozum

(10)

pod godłem : „N orw idzie, w ie k tw ój id zie“. Żaki i głupki nied ow arzon e piszą, bazgrzą, dają zu ch w a le nauki starszym i ośw ieceń szym , a w rzask iem i u szczy p liw y m i krytyk am i zrażają do pisan ia praw ych uczonych i roz­ sąd n ych , k tórzy się w p o lem ik ę z d zieciak am i w d a w a ć n ie chcą. [2, 133]

P rzeciw staw ien ie powyższe widocznie nie bardzo odpow iadało synow i, skoro nie zn ajd u jem y tego ustęp u w pierw odruku. Nie m ożna w szakże odm ówić pierw szem u w ydaw cy P a m iętn ików pew nej konsekw encji w „opracow yw aniu“ tek stu . Nie tylk o bow iem opusz­ czał w szystkie oceny bardziej ostre, lecz dodaw ał nadto całe fra g ­ m en ty w łasne. Zręczna im itacja sty lu i argu m en tacji oryginału nie pozw ala n a odróżnienie ty ch w staw ek bez autografu.

Je d n ą ze w staw ek n ajb ard ziej typow ych jest obszerny frag m en t oceniający dodatnie i u jem n e stro n y rom antyzm u. Zdecydow ane potępienie rom anty zm u, k tó re zn ajd ujem y u ojca, zostało zastąpione ostrożną i pow ściągliw ą k ry ty k ą pew nych program ow ych założeń owego p rąd u (zerw anie z tra d y c ją lite ra tu ry klasycznej, n ieprze­ strzeganie dotychczasow ych reg u ł estetycznych, rady kalizm m ający swe sk u tk i w prak ty czn y m działaniu; por. 3, 396— 397).

W rozw ażaniach o k rajo w ej lite ra tu rz e rom antycznej zw raca jeszcze uw agę, opuszczony w pierw o d ruk u , u stęp zaw ierający jakby syntezę Koźm ianow skiego sądu na te n tem at:

G alicyjsk a literatu ra je st ciężka w stylu, poznańska m etafizyczn o-ro- m an tyczn a, ob ie n iem ieck im i w yob rażen iam i i sty lem zarażone. K sięstw o P o zn a ń sk ie p rzyw łaszcza so b ie jakąś w y ższo ść w cy w iliza cji, a stąd i w li­ teraturze. G alicja ty lk o m a p ółm ęd rk ów i pisarzy, iż ci ty lk o w yrok i w y ­ d ają o autorach i pism ach, a ob ie pod w p ły w e m ducha em igracyjn ego z p o lito w a n iem p atrzą na m atk ę ojczyznę, na to b ied n e K rólestw o, że do n iej n ie m a przystępu d uch em igracji w ersa lsk iej i że w niej literatura p ozb aw ion a jest zap raw y rew o lu cy jn ej. [2, 137]

* •

W poglądach politycznych K a je ta n a K oźm iana jego stosunek do cesarza A leksand ra I w ysuw a się n a pierw szy plan. Pod w rażeniem zw ycięstw N apoleona K oźm ian w szedł do rząd u K sięstw a W arszaw ­ skiego i odegrał w nim n aw et dużą rolę. P otem został w ciągnięty do rządu K ró lestw a K ongresowego, w k tó ry m o trzy m ał nom inację na refe re n d a rz a R ady S tanu. N a ty m stanow isku zetk n ął się z orien­ tac ją polityczną o ch arak terze prorosyjskim . Nie należy się dziwić, że o rie n tac ja ta, odznaczająca się dużym „realizm em politycznym “ , zyskała w K oźm ianie oddanego i konsekw entnego zw olennika. D la­ tego P a m iętn iki zaw ierają szczególnie obfity m ate ria ł do sp raw zw

(11)

ią-zanych z pow staniem i istn ien iem K rólestw a K ongresow ego, poka­ z u ją stosunek a u to ra do ru ch ów rew o lu cy jn y ch i pow stania listo p a ­ dowego.

W szystkie poglądy i oceny dotyczące pow yższych zagadnień by­ ły form ułow ane z p e rsp e k ty w y ćw ierćw iecza, i m im o ich rażącej niekiedy sprzeczności z poglądam i p anu jący m i w okresie pisania ty ch w spom nień, nie u leg ły m odyfikacji. A u to r P a m iętn ikó w zda­ w ał sobie spraw ę z tej kolizji, lecz ze swojego stanow iska nie u stąp ił.

K to k o lw iek je śli k ied y czytać b ędzie m o je u w ie lb ie n ie d la cesarza A leksandra, m oże z w y k ły m n a szy m ob yczajem n ie przebaczyć m i m ego przekonania, m oże m n ie n a z w ie p artyzan tem rosyjsk im i złym patriotą. [3, 98]

F ragm en t powyższy został oczywiście przez syna złagodzony. W obrębie rozdziału pośw ięconego A leksandrow i I w ogóle ob­ serw ujem y szczególnie ożyw ioną ingerencję edytora. W au tografie początek rozdziału brzm i n a p rzyk ład:

N ie strącą z p o d sta w y tego p osągu p ra w d ziw ej w ie lk o śc i żad n e sz e m ­ rania, zazdrość, żadne p od ejrzen ia, żadne dla u sp ra w ied liw ien ia n ie ­ w d zięczn o ści pozorne pow pdy, żad n e p o w ą tp iew a n ia o szczerości jeg o za ­ m iarów , bo n ap rzeciw w y szu k a n y m w n iosk om , p rzeciw pod ejrzen iom n ie ­ słu szn ym m ó w ią czyn y ja w n e, w id oczn e, n ie w ą tp liw e i d otyk aln e. [3, 55]

Z am iast tego u stęp u w y d aw ca zam ieścił ogólną c h a ra k te ry sty k ę panow ania A leksandra I, z podziałem na o k resy : lib eraln y i despo­ tyczny.

Spokojny, rzeczow y to k rela cji z w ypadków i w y d arzeń poli­ tycznych przeradza się niek iedy pod piórem K a je ta n a K oźm iana w praw dziw y hym n pochw alny p rzepełniony w zniosłym i przy m io tn i­ kam i oraz przenośniam i, o b fity w panegiryczne rem iniscencje i aluzje do bohaterów starożytnych. Przytoczym y tu przykładow o dw a tak ie fragm enty.

Pod jego osobą zn ajd ą się n iezap rzeczon e fak ta, iż jak b y ł s tw o ­ rzy cielem P olsk i, tak w zarząd zen iu stw orzon ą ok azał się d la niej d ru gim T ytusem . [3, 541

na k tórego B óg w y la ł w sz y stk ie n a jp ięk n iejsze p rzym ioty i ciała, i duszy, aby p ierw szy m i pociągał, dru gim i u szczęśliw ia ł. S łu szn ie rów nano cesa ­ rza A lek san d ra do an io ła -p o cieszy ciela , który się św ia tu w jego p ostaci ob jaw ił. [3, 63]

W sw ym podziwie i uw ielb ieniu dla% A leksan dra I p am iętn ikarz popada n aw et w stan pew nej euforii, k tó ry w jed n y m w yp ad ku do­ prow adził do w ręcz groteskow ego efek tu :

(12)

D o b ło g o sła w io n eg o w ię c A lek san d ra zw rócę ostatn ią strofę od y m ojej do N apoleona, po zdob yciu M osk w y n apisanej, jako słu szn iej do n iego n ależącej 8. [3, 57]

Śm ierć A lek san d ra I i uroczystości pogrzebow e w W arszaw ie sta ­ now ią pow ód do podkreślenia w ielkości stra ty , ja k ą poniósł n aród polski. W opisach ty ch uroczystości w y stępu je w y raźn a ten d en cja do ukazania powszechności żałoby i ogólnonarodowego sm utku.

W ielk i K siążę K on stan ty, N am iestn ik , rząd, kraj, w szy scy m ieszk ań cy W arszaw y, w ojsko, d u ch o w ień stw o w y sa d za li się w m yślach , aby obchód p ogrzeb ow y tego d ob roczyńcy rodu naszego u czyn ić god n ym i w ielk o ści jego, i w d zięczn o ści n arod ow ej, i n iejak o w y sta w ić przed Europą, przed św ia te m p om n ik jem u i sobie. T alenta, jakie kto m iał, u b ieg a ły się u św ie t­ n ić go. [3, 96]

T ym m ocniejsze jest potępienie m anifestacyjnego zachow ania się na pogrzebie m łodzieży akadem ickiej:

O zgrozo, jed n i ak adem icy, zu ch w a łe bursze n iem ieck ie, od strych - n ą w szy się od p ow szech n ego uczucia, za p rzew o d n ictw em k ilk u z grona sw eg o zu ch w a lszy ch p rzew o d n ik ó w zm ó w iło się w y ła m a ć z przepisanego porządku, n ie trzym ać się szeregu, i w ie lu z nich, jakby na szyd erstw o u b raw szy się w h istrio ń sk ie szaty z czapkam i polsk im i na bakier, za­ częło p rzeb iegać szeregi, psuć ład i u b liżać m in ą w e so łą i szyderczą god n ości i p ow ad ze żałosn ego obrzędu. [3, 97]

Ze stosunkiem do A leksandra I łączy się u K oźm iana negatyw na ocena spisku A ntoniego Jabłonow skiego i w szelkich w ystąp ień rew o­ lucyjnych. D ostrzega on ścisłe zw iązki łączące pow stanie dekabrystów z polskim ru ch em narodow ow yzw oleńczym .

L ecz n iestety krótką b y ła pociecha. R ew olu cja petersburska, p o w sta n ie P estla i B estu żew a i T rubeckiego, p rzy tłu m ien ie tego spisku n ie bez k rw i p rzelew u , na k on iec zw y k łe sk u tk i w szy stk ich za w ied zio n y ch rew o lu cji, w ięzie n ia , w ygn an ia, ru sztow an ia, m n iej ob ch od ziły P olak ów , le c z gdy odkryto i ogłoszono w sp ó ln ic tw o do tego spisku Jabłon ow sk iego, K rzyża­ n ow sk iego, Sołtyka, zgrozą, w sty d em i p rzek leń stw em zaw rzały um ysły p raw ych p atriotów i w szy stk ich dośw iad czon ych m ężów . [3, 95]

D alszy ciąg tego frag m en tu , niezm iernie ciekaw y, zaw iera pew ­ ne fa k ty z histo rii k o n tak tó w polskich i rosyjskich rew olucjonistów :

B y łem w P u ła w a ch po w y ja w ie n iu się sp isk u Jab łon ow sk iego. S ły sza ­ łem z ust starej księżn y, całej jej rodziny, sam ego k sięcia, zgrozę, oburze­

8 W O d zie tej jed y n ą p opraw ką dokonaną przez K oźm ian a b yła zam iana n azw isk a N ap oleon a na A lek san d ra. Por. K. K o ź m i a n , R óżn e w ie rs ze , s. 51.

(13)

n ie tym w ięk sze, że w śród bezb ożn ości tego zam iaru b y w a ł w P u ław ach , sk rycie zjeżd żał się w A u strii z B estu żew em , jak b y ch cia ł sp isk o w co m ro­ sy jsk im dać poznać zw ią zk a m i sw yrpi z k sięciem A d am em , że on n ie jest obcy tej zm ow ie. A le n iestety , ju ż bezbożna nauka w szczep io n a w m ło ­ dzież przez M ick iew icza, O da jego do m łod ości c h w y c iła się n ied ojrzałych żaków serca i um ysłu. Już d zieci u p rzed ziły się, że on e jed y n ie narodem , on e są zd oln e p rzew rotem to w a rzy stw a kraj zbaw ić, a o jco w ie [są] n iczym lub przeszkodą. ГЗ, 95]

Stosunek pierw szego w ydaw cy do cytow anych frag m en tó w w ni­ czym nie odbiega od dotychczasow ych m etod.

*

W rozdziale W spom nienia z rew olucji 1830 r. z n a jd u je się obszer­ n y opis przyczyn, przebiegu i sku tk ó w pow stania. Opis został n a k re ś­ lony przez K oźm iana w sposób ten d e n c y jn y i całkow icie su b iek ty w ­ n y. B rak w nim jakichkolw iek akcentów p ozytyw nych; obraz podm a- low ano tylko barw am i czarnym i: k rw aw e sceny n a ulicach, orgie w klubach, chaos, in try g i, m o rdy i rzezie.

P ow stanie listopadow e w ujęciu K oźm iana to z jed nej stro n y m łodzieżowa ruchaw ka, w zniecona nagle, bez planu , w celach oso­ bistych, a z drugiej zaspokajanie najniższych in sty n k tó w „m otłochu“ ulicznego. Szczególnie silnie zostało podkreślone rzekom e w yizolo­ w anie pow stańców ze społeczeństw a. U czestnicy pow stania to zam knięty k rąg m łodzieży rew olu cyjn ej i w ojskow ej, „szaleńcy ro­ m an ty czn i“ pozbaw ieni rozsądku i trzeźw ego spojrzenia — oraz sp rzy jająca im ulica. M ając oparcie ty lk o w szczupłej garstce nieroz­ w ażnych „m łokosów“ pow stanie nie mogło m ieć c h a ra k te ru ogól­ nonarodow ego. Jego ideow i przyw ódcy sta ra ją c się sztucznie przesz­ czepić w zory rew olucji fran cu sk iej n a g ru n t polski, doprow adzili do bratobójczego rozlew u k rw i i osłabienia rew o lucji w k ra ju . Sto­ sun ek K oźm iana do rew olucji posiada nad to aspekt osobisty, pa- m iętn ik arz bowiem , znany ze sw oich poglądów an ty rew o lucy jny ch , został odsunięty n a m argines życia publicznego, tra c ąc także sw oje znaczenie i w pły w w rządzie.

Zaznaczm y, że w tej znienaw idzonej rew olucji b ra ł ak ty w n y udział syn pam iętnikarza. Z upełnie w tej sy tu a c ji zrozum iałe, iż A ndrzej E dw ard K oźm ian ingerow ał w p a rtie te k stu dotyczące pow stania listopadow ego. A poza ty m w chw ili ukazania się pierw od ru ku P a m iętn ikó w pow stanie posiadało ju ż ran g ę św iętości narodow ej, otoczonej legendą b o h aterstw a i w alki o niepodległość. Co się tej ran dze sprzeciw iało, zostało z P a m iętn ikó w ko nsekw entnie usunięte.

(14)

J u ż fra g m en ty dotyczące samego w ybuchu pow stania ob fitu ją w ciekaw e epizody zw iązane z osobistym i p eryp etiam i au to ra:

W padł m ój sy n o w ie c S ta n isła w w płaszczu ok ryw ającym koszulę, z o b łąk an ym i oczym a, i głośn o m ów i. Stryjaszku, n iech się stryj u ch yli z dom u, bo m asz n iep rzy ja ció ł p om ięd zy m łodzieżą. O dkazują się na stryja. Co ty p leciesz, za w o ła łem , pójdź, w y tłu m a cz się, na to zn ik n ął m i z oczu. L ecz k ob iety, tak się jego sło w a m i przeraziły, iż zaczęły p łak ać i zak lin ać m n ie, ab ym się sch ron ił, pani B a rto siew icz n aw et, będąca przy naszej w y ch o w a n icy , H o ffm a n ó w n ie, ch ciała m n ie w sza fę ukryć. U sp ok oiłem kob iety, a sa m n a m ó w iłem S ierak ow sk iego, ab y ze m ną nocow ał. [3, 470]

Z ajm ując się przyczynam i w y b u ch u pow stania K a je ta n Koźm ian pisze :

ab y dalej w o d m ęcie broić, w szy stk ich n ajzd rad liw szym i środkam i do w sp ó ln ic tw a w cią g a li, a to, ab y na w y p a d ek m ieć tarczą u b i m u lti p e c a n t

n em o p u n it. N ie m ogę a lb o w ie m sąd zić ich tak obranym i z w szelk ieg o

rozsądku, ab y z tej w a lk i w ró ży li so b ie w y jść zw y cięsk im i. [3, 500]

N ie nakazano n o w y c h w yb orów , n ie ob jaw ion o przed narodem p raw ­ d ziw eg o stan u rzeczy, bo się bano reprobacji jego i w yrok u na sp raw ców r ew o lu cji. G w ałt, przym us, postrach, k u glarstw o w szy stk im w ład ało. N ie szło o o sw ob od zen ie narodu, lecz o osw ob od zen ie g łó w sp ra w có w rew o lu cji od k a to w sk ieg o m iecza. [3, 546]

P rzy k ład em charaktery sty czn eg o w swej tendencyjności opisu rew olucjonistów jest poniższy fra g m en t P am iętników :

drugiego d n ia po d ok on an iu m ord erstw a b elw ed ersk iego w szy stk ie żaki szk o ln e rozb iegli s ię po dom ach rozpusty i na teatrze w śród b aletu w sk o ­ czy li z parteru na scen ę, w a lc a i h ołu b ca w y c in a li z aktorkam i, a w k ilka d n i za leg li szp ita le zarażonych. P od ch orążow ie, o ficero w ie, co zab ijali sw o ich dow ód ców , za m ia st w stą p ić w szeregi, do których próżno ich n a ­ p ęd zał dyk tator C hłopicki, pod rozm aitym i pozoram i n ib y [stojąc na] straży d ucha n ie d ali się od erw ać od gry, od rozpusty, od uczt po k a w ia r­ n ia ch i oberżach, m a lu ją c p alcam i um aczan ym i w trunku p lan y b a ta lii po stole, na co sam w ła sn y m i oczam i p atrzałem , gdy K ru k ow ieck i, chcąc m n ie p rzekonać o rozp asan iu się rew o lu cy jn y ch aktorów , w z ią ł m n ie z sobą i op row ad zał po ty ch m iejscach , w k tórych n igd y noga m oja n ie postała. [3, 550]

A u to r P a m iętn ikó w n a d e r chętnie przytacza opinie osób, których oceny i sądy p ok ry w ają się z jego poglądam i. Tak na przykład cy­ tu je obszerną w ypow iedź księdza T rafarskiego, oficjała biskupa kalisko-kujaw skiego, Józefa Szczepana Koźm iana, b ra ta p am iętn i- k a rz a :

Jak to pan chcesz, żeb y P an B óg cuda czynił? D la kogo? D la tych, co zb ezcześcili jego ołtarze? C hyba pan n ie w iesz, co się tu d zieje i działo?

(15)

Ju ż m y, starzy słu d zy ołtarza, n ie m ożem y się pokazać b ez u b liżen ia nam w k ościele. Po am b on ach w k ap elu szach g en era ło w ie p ra w ią zach ęty. B unt n a ulicach, b u n t w sem in ariach , k lery cy rozkazują k ap łan om i grożą; jedni le c ą jak sza len i do w ojsk a, drudzy w łó czą się po k arczm ach i restau ra­ cjach. Z nikła karność, porządek, pobożność. M n ich y się n a w e t burzą, nie m a sposobu ich utrzym ania, bo w ła d za rew o lu cy jn a na k ażde sło w o k ar­ n ości grozi od p ow ied zialn ością za p rzy tłu m ia n ie p atriotyczn ego ducha. N ie, p a n ie K., to je st rew o lu cja szatańska, to jest rew o lu cja n ie narodow a, a le N iem ojow sk ich , B iernackich, K om orow skich, M oraw skich. [3, 505]

Głos powyższy tra k tu je Koźm ian jako sy m ptom atyczny dla stan o­ w iska ówczesnego kleru. Uwagi o pierw szych d niach rew o lu cji listo­ padow ej są zakończone dw uw ierszem :

Po ty ch czynach głosić się w św ie c ie patriotą? A cóż ju ż b ęd zie zbrodnią, jeśli to jest cnotą. [3, 539]

D w a fak ty z obfitującego w w ażne m om enty historyczne okresu pow stania szczególnie zajm u ją uw agę a u to ra P a m iętn ikó w : sejm z 1830 r. i dzień 15 w rześnia w W arszawie. W ocenie K oźm iana to najczarniejsze k a rty pow stania. Zagorzały k o n serw aty sta nie może zrozum ieć aktyw nego udziału w obradach sejm ow ych „niedow arzo- nych m łokosów “ , stu d e n te rii i zapaleńców z klu b ów rew olucyjnych. O burzenie jego przerad za się w pasję, gdy w spom ina o p resji ga­ lerii — składającej się z „m otłochu ulicznego“ — na przebieg obrad, a n a w e t n a w y n ik i głosowania.

Biorąc udział w posiedzeniach, u stosunkow uje się K oźm ian nega­ ty w n ie do w szystkich uchw ał, k tó re w ty m czasie zapadały. P rzeciw ­ staw ia się w szystkim uniesieniom p atrio tyczn ym dom inującym na sali sejm ow ej, uw aża, że n aw et najbard ziej rozsądni posłow ie ulegli p resji i zbiorow ej psychozie, „jakby różdżką powszechnego szału trą c e n i“.

N ie stra ciw szy rozum u, w śród tak iego zgiełk u , cier p ia łem piekielrie m ęk i broniąc się łzom , które się do ócz m oich cisn ęły , b ła g a łem m yślą Boga, aby i m n ie trącił tą rózgą szału, ab ym m n iej cier p ia ł straciw szy rozum . [3, 493]

W arto przytoczyć tu ogólną ocenę sejm u, k tó re m u Koźm ian od­ biera c h a ra k te r narodow ej i legalnej rep rezen tacji:

gd y b y ten sejm b y ł p raw d ziw ą i leg a ln ą rep rezen tacją narodow ą, a n ie b y ł n ią pod żadnym w zg lęd em . B y ł on uzurp acją rew o lu cjo n istó w nad u sta w ą i nad leg a ln ą w ład zą. P y ta m się, kto go m ó g ł z w o ła ć i kto go zw o ła ł? N ie zw o ła ł go król, z w o ła ła go w ła d za i to w ła d za obsaczom .

%

(16)

n ożam i i szablam i podburzonego przez rew o lu cjo n istó w w arszaw sk iego m otłoch u . W arszaw a n ie b yła krajem , a tym m niej m otłoch i tłu m sie ­ paczy n ie b y ł narodem . [3, 546]

K oźm ianow ska relacja z przebiegu obrad sejm ow ych u trzym an a jest w jerem iaszow o-karzącym tonie rozsądnego i rozum nego czło­ w ieka, k tó ry dookoła w idzi ty lk o gubiące ojczyznę szaleństw a. N a­ tom iast h um orystyczne epizody obrad przytaczane są w w yraźnym celu ośm ieszenia rew olucyjnego sejm u. Na przy kład epizod dotyczący sposobów uczczenia zw ycięstw a pod Stoczkiem . Z jedn ym w nioskiem w ystąpił poseł Ledóchowski, proponując ustaw ienie dla m arszałka w izbie poselskiej zdobycznego krzesła. W odpowiedzi a u to r P am ięt­ n ikó w zareplikow ał, ale tylk o do swojego najbliższego sąsiada:

o d ezw a łem się po cichu: „ Jeżeli m ięd zy sprzętam i zd ob ytym i po G eism arze d o w ied zą się, że b y ły te, które każdem u czło w ie k o w i są potrzebne, to sp o d ziew a m się w n iosk u , ab y je d la m arszałk ów u w ieczn ić w Tzbie, a w te d y trzeba b ęd zie n osy zaty k a ć“. U zn ał M ałach ow sk i sarkazm i całą śm ieszn ość w n iosk u , w sta ł, p oszed ł go pow tórzyć m arszałk ow i, że w n io sek da p ow ód do szy d erstw i p rzecież w y p ersw a d o w a n o krzyk aczow i Ledó- ch ow sk iem u , że w n io sk u od stąp ił. [3, 502]

W długim K oźm ianow skim w ykazie w ypaczeń i zbrodni, jakie po­ pełnił sejm z 1830 r., pierw szoplanow e m iejsce zajm uje detronizacja M ikołaja I, „ten bezbożny i zabójczy a k t“ . P am iętn ik arz w szelkim i sposobam i sta ra się podkreślić, że ak t ten został przeprow adzony pod groźbą uzbrojonego m otłochu i wobec a lte rn a ty w y : śm ierć lub de­ tronizacja.

N iezw ykle ciekawe są frag m en ty przedstaw iające zachow anie się a u to ra P am iętn ikó w podczas przeprow adzania uchw ały o d etro ­ nizacji. A by uniknąć osobistego udziału w obradach sejm u podczas d yskusji nad ty m p u n ktem , nie uczęszczał na posiedzenia, zam yka­ jąc się w dom u.

Jak oż nazajutrz w g a zecie N ow ej P o lsce u jrzałem się zd ra d liw ie m ię ­ d zy w otu jącym i, ch ociaż n ie b y łem ob ecn y na posied zen iu , um ieszczonym . W d eterm in acji w ię c u p om n ien ia się o to i żądania od gazeciarza odw ołania fa łsz y w ie d on iesion ego m ego zezw o len ia na akt ta k sprzeczn y z m oim p rzekonaniem , n a p isa łem o d ezw ę do redaktora i u d ałem się do M aksy­ m ilia n a Fredry, p rzy ja ciela m ego, w celu u d zielen ia m u jej i zasięgn ien ia rady. Fredro rów n ież ja k ja oburzony tym szałem sejm u rzek ł do m nie: „N ie rób tego, bo się w y sta w isz na pom stę, chyba n ie w iesz, że się k rw a w e scen y gotu ją i Izba S ejm o w a b y ła b y się b yła za k rw a w iła , gd yb y b yło to, co sza leń cy u łożyli, n ie n astąp iło. M ieczem i szty leta m i w y m u szo n y czyn jest zbrodnią tych, co go w y m u sili, n ie zaś zastraszonych. [3, 499]

(17)

Je d n a k sym ulow anie choroby nie okazało się zb y t skuteczne. Po detronizacji w y słan y został z polecenia m arszałk a do dom ów se k re tarz k an celarii z protokołem sesji i w ezw aniem do podpisania go przez nieobecnych wówczas w sejm ie posłów.

k a za łem od p ow ied zieć, iż sła b y jestem i przepraszam , le c z gdy o św ia d czy ł, iż m a rozkaz, ab y się k o n ieczn ie ze m ną w id z ia ł i m im o to w szed ł, i podał m i protokół, g d y w n im u jrzałem podpisy W oźn ick iego i P latera, a razem sta n ą ł m i na m y ś li syn, który m ój opór m ógłb y p rzep łacić p rześla d o w a ­ n iem i w y rzu cać m i sh a ń b ien ie sw o je p rzez o d stry ch n ięcie się od w c ii p o w szech n ej i n ieb ezp ieczeń stw a , słab ą ręką p o ło ży łem m ój podpis. K to ­ k o lw iek go u jrzał lu b ujrzy, zn ajd zie św ia d ectw o , w ja k im sta n ie zd row ia b yła m oja ręka. [3, 501]

M usim y przyznać, że żelazna konsekw encja i stałość poglądów p an a kasztelana zo stała w ystaw iona na szczególnie ciężką próbę, dlatego synow ska „ p o p raw k a“ opisu tego zdarzenia je st w ręcz k a ­ p ita ln a :

k azałem go prosić; w sz e d ł i podał m i protokół, sła b ą ręką p o ło ży łem mój podpis. N ie w id z ia łe m ju ż w sam ej rzeczy żadnego p ożytk u d la sp raw y, w o d strych n ięciu się od w o li p o w szech n ej ju ż o b ja w io n ej, a sie b ie na przyszłość o ch ran iać n ie ch ciałem . [3, 501]

W arto rów nież zw rócić uw agę n a ocenę tego postępku, p rzep ro­ w adzoną przez sy n a w rozm ow ie z ojcem . Rozm owa ta m a dw ie w ersje. Oto w e rsja au to g rafu :

p o rw a ł się [syn] za g ło w ę i rzekł: „A to n a jw ię k sz e n ieszczęście. A ty, ojcze, czyś go n ie p o d p isa ł? “ B o le śn ie się zasm u cił, gd y m u o d p o w ied zia ­ łem : „ N iestety “. Jak oż za cząłem w yrzu cać so b ie m o ją słabość. [3, 501]

W ersja w pierw o d ru k u :

z a m y ślił się [syn] i ze sm u tk iem p ow ied ział: „To n ie b yło n a cza sie“. [3, 501]

C zarną k a rtą w h isto rii pow stania listopadow ego są w edług K oźm iana także w y p ad k i z 15 w rześnia. Opis ty c h w ypadków obej­ m u je cały rozdział i obfituje w sceny m ordów , gw ałtów i zabójstw . O strość potępienia k rw aw y ch scen ulicznych osiągnęła w tej części P a m iętn ikó w p u n k t k u lm in acyjn y. B rak w iększych zm ian i skreśleń w p ierw o d ru k u je st n ajlepszym dowodem zbieżności w ty m punkcie poglądów syna i ojca oraz świadczy, że po tęp ianie w y stąpień re ­ w olucyjnych ulicy w arszaw skiej było w pew ny ch k ręgach społecz­ n y ch nadal ak tu aln e. Syn opuszczał ty lko bardziej ostre zw roty,

(18)

k tó ry m i a u to r hojnie szafow ał przy c h a ra k te ry sty c e lud u i jego „pro w odyrów “ 9. N atom iast całkow icie zm ienił fra g m en t zw iązany m. in. z w ypadkam i 15 w rześnia zn ajd u jący się jeszcze w tom ie 1:

w id z ia łe m podczas o statn iej rew o lu cji bern ard yn a jad ącego n a koniu z piką i k a rm elitę n a placu przed p ałacem K rasiń sk ich tań czą ceg o w a lc a z kobietą z m otłoch u , że aż trepki pogubił. W id ziałem S zy n g la rsk ieg o k sięd za za­ ch ęcającego do w iesza n ia i P u ła w sk ieg o ek s-p ija ra w zn o szą ceg o ręce do n ieb a sk rw a w io n e m ordem i w ołającego: „Ludu, to je s t n a jm ilszy k w ia t B ogu “ i0. W n aszych czasach k tóż z w z d ry g n ien iem n ie sły sz a ł o Ś cieg ien ­ n ym i o g a licy jsk ich prozelitach ? To podobno są gorsze p otw ory, to po­ dobno o h y d n iejsze czasy nad ow e, w k tórych p ija ń stw o b y ło w a d ą i rodziło n iek ied y n ietrzeźw e, gorszące w p raw d zie, le c z m n iej szk o d liw e ludzkości [uczynki]. T am ten się w sła w ił w in a m i, ten zb rodniam i. [1, 57]

*

O drębną g rup ę zagadnień stanow ią w P a m iętnikach sądy o w spół­ czesnych. J e st to sp raw a szczególnie isto tn a ze w zględu n a kom po­ zycję P a m iętn ikó w , k tó ry c h tek st zaw iera odrębne rozdziały o cha­ ra k te rz e m onograficznym , obejm ujące n ieraz całok ształt życia i dzia­ łalności w y b itn y ch m ężów stan u , literató w , po lity k ó w oraz ludzi sty k ający ch się bezpośrednio z au to rem P a m iętn ikó w (np. tom 2 —

9 C h arak terystyk a ta sta n o w i jak b y sła b ą o d b itk ę o b szern ego fragm entu, zn ajd u jącego się w L iście d o J ę d rz e ja , syn a, o r z ą d z ie r e p r e z e n ta c y jn y m i o r e ­

w o lu c ji p o ls k ie j. W: K. K o ź m i a n , R óżn e w ie r s z e , s. 112:

L ecz sroższy nad tygrysy, k rw a w szy nad lam p arty J est zw ierz okrutny, podły, g n u śn y a zażarty; B arłóg jego początk iem , k a ł cu ch n ą cy m iotem , Z n iego, n im k łem uderzy, obryzgu je b łotem .

T ym zw ierzem je s t gm in ciem n y, gm in, k tórego paszcza B ezp ra w n ie so b ie lu d u n a zw isk o p rzyw łaszcza.

T en m otłoch, odrzut lu d ów , oh y d a n arodów , M otłoch, co się na bruku w y c h o w u je grodów ; I ta k o w y to potw ór ciem ny, krnąbrny, srogi, * K ró lem k ró ló w m ian u ją ch y tre dem agogi.

10 B ardziej św ie ż e w sp o m n ien ia tego k rw a w eg o ep izod u zn a la zły sw ój w y ­ raz w w ierszu Lis t do F ra n ciszk a M o ra w sk ieg o , s. 100:

W idziałem , i ty m jeszcze w zd ry g a m się w id o k iem , Jak cu ch n ący rozpustą, tru n k iem i ryn sztok iem , ó w k at w k ap łań sk iej szacie g m in o w i doradzał, B y w srogości d rap ieżn e zw ierzęta przesadzał, A po łok cie zbroczon e ręce w z n ió słsz y w górę, Z n iew a ża ł ołtarz boga i lu d zk ą naturę;

(19)

J a n P aw eł W oronicz, S tan isław Staszic, A leksander L inow ski; tom 3 — Nowosilcow, Józef Z ajączek, Józef Okołów, L udw ik Osiński).

Oprócz ty ch w spom nianych rozdziałów -m onografij w całym tekście P a m iętn ikó w rozrzucone są liczne sądy i uw agi o ludziach zw iązanych pośrednio lu b bezpośrednio z K ajetan em K oźm ianem . W pierw szym w yd an iu część ich została opuszczona, ale n a w e t te, k tó re pozostaw ił syn, budziły zastrzeżenia ówczesnych czytelników il.

N ajciekaw szy m a te ria ł w ty m zakresie przed staw iają zm iany w prow adzone przez pierw szego w ydaw cę w c h a ra k te ry sty k a c h p rzy ­ w ódców i zw olenników pow stania. Na pierw szym planie zn a jd u je się tu postać Lelew ela, k tó ry budzi w K oźm ianie praw dziw ą nienaw iść. Dał tem u w y raz przede w szystkim w osobnej rozpraw ie K ilka słów 0 Joachim ie L elew elu i rew olucji 1830 r . 12 Z aw iera ona całokształt sądów auto ra Z iem ia ń stw a n a tem at znaczenia działalności Lelew ela w pow staniu:

To jed n ak p ew n a, że p rzez Joachim a L elew ela od 29 listop ad a w szystk o się stało, a b ez n ieg o n ic się n ie stało 13.

T reść cytow anych poniżej fragm entów dotyczących Lelew ela nie odbiega zasadniczo od podstaw ow ych tez rozpraw y. Z asługują jed n a k na uw agę ze w zględu n a ustosunkow anie się do nich pierw ­ szego w ydaw cy. To, co było rażące dla syna, w nukow ie pisarza 1 w ydaw cy ro zp raw y tra k tu ją jako historię i w y k o rzy stu ją dla a k tu aln y ch potrzeb.

Oto frag m en t a u to g ra fu opisujący przybycie L elew ela do W ar­ szaw y:

11 Już d la jed n eg o z p ierw szy ch recen zen tó w P a m ię tn ik ó w , L. S i e m i e ń ­ s k i e g o ( C z a s , 1859, t. 13, s. 364), om aw ia ją ceg o to m y 1— 2, fra g m en ty te sta ły się pod staw ą do sfo rm u ło w a n ia następ u jącego zarzutu:

„W op ow iad an iu o in n y c h szla ch eck ich dom ach w o je w ó d z tw a lu b elsk iego p ozw ala sobie autor d otyk ać w ie lu szczegółów p ryw atn ego życia, n ie zaw sze p rzyjem n ych d la ży ją cy ch d zieci lu b w n u k ów . [...] W szakże w in o w a ć o to n ie m ożna sam ego autora, pręd zej p o śm iertn ych w y d a w có w , którzy zap ew n e n ie z w ró cili u w agi na o sta tn ie sło w a jego p rzed m ow y“.

D ruga (anonim ow a) recen zja, z tom u 3, utrzym ana b y ła w bardziej ostrym ton ie; zarzucała K o źm ia n o w i ten d en cy jn o ść w ch arak terystyce urzędników i d o sto jn ik ó w R ady Stanu. Zob. D z i e n n i k L i t e r a c k i , 1869, nry 35—36, s. 564— 566, 580— 582.

12 K. K o ź m i a n , P ism a -prozą. K raków 1888, s. 391— 411. 13 T a m że, s. 392.

(20)

G dy jak aś gw ia zd a n iep rzy ch y ln a P o lsce sp row ad ziła do niej szatana w osob ie L elew ela , k tóry za tru w szy m ózgi m ło d zieży lite w sk ie j z pom ocą i u d ziałem A dam a M ick iew icza, z W ilna u su n ię ty przez N o w o silco w a , tu dotruć m łod zież p olsk ą przyb ył. [3, 453]

W d ru k u frag m en t te n został zastąpiony zdaniem :

P rzy b y ł w onym czasie do W arszaw y L e le w e l, który u zysk aw szy rów ny m oże ja k M ick iew icz w p ły w n ad m łod zieżą litew sk ą , z W ilna usu n ięty został p rzez N o w o silco w a . [3, 453]

W dru g im fragm encie, opuszczonym przez syna, zn ajd ujem y w ia­ domość o rew olucyjnej działalności L elew ela:

[C hłopicki] m ając sobie d on iesio n y m przez S ta n isła w a R zew u sk iego za­ w od n ie, że L elew el z k ilk u d obranym i sa te lita m i podburza lu d do now ego p o w sta n ia i do rew o lu cji ro b esp iero w sk iej, k a za ł go w ra z z kilk u jego tow arzyszam i zaaresztow ać i ch cia ł go rozstrzelać. A le na w sta w ie n ie się, n ieszczęśliw e pow iem , ks. A d am a C zartoryskiego u w o ln ił i w y p u ścił rozjątrzoną gadzinę, ab y ja d em sw o im w szy stk o truła. [3, 4 8 9 ]14

Szczególnie chętnie opisuje K oźm ian klęsk ę rew olucji i ucieczkę jej przyw ódców z W arszaw y.

n a jg łó w n iejszy p odżegacz L elew el, p o rw a w szy tłu m oczek n a barki, z całą archandrią sw o ich d zien n ik arzy i h o n oratk ow ych b oh aterów u szed ł do Zakroczym ia, ab y tam jeszcze zw od ził. N ie u d ało m u się zam ord ow an ie k sięcia A dam a C zartoryskiego [...]. [3, 553] 15

U jem ną opinię w P am iętnika ch „zaw dzięcza“ też swoim pracom historycznym M ochnacki.

N ie pom nę dotąd, ja k im sp osob em M och n ack iego naród m ógł przyjąć za h istoryk a czy n ó w sw o ich , p ism aka, krętacza z przew róconą głow ą, z ser­ cem od m łod u skażonym , z u m y słem p o d ły m i nik czem n ym , z m ałą i drob­ ną zdolnością. To d aje p ow ód do n iep o ch leb n eg o m n iem an ia o takim narodzie, który acz m a dobrych, a le d a w n y ch h istoryk ów , n ie w ie, co jest historia, dlatego też n ie zaraz się n o w ej doczeka. [3, 542]

14 W rozp raw ie o rew o lu cji 1830 r. (ta m że, s. 394) um ieszczona została chyba n ajbardziej ostra ch arak terystyk a L e le w e la : „[do klubu, a potem T ow arzystw a P atriotycznego] p o w o ła ł i zgrom ad ził od jatek, w arsztatów , stra­ ganów , sejm u i w o jsk a to w szystk o, co ty lk o sp o łeczn o ść ludzka m a n ajn am ięt­ niejszego, a tak że n ajk rw aw szego. W idziałem , ja k tem u p iek ieln em u orszakow i rozdał m iecze, noże, postronki, pióra, ab y r o z sła w ia li n aukę R obespierrów , D antonów , b u d ow ali gilotyn y, u k ład ali lis ty p rosk ryp cji“.

15 Por. opis tego sam ego zdarzenia, w k tórym L e le w e l jako szatan „w y­ chodzi z p olityczn ego ciała O jczyzn y“ (ta m że, s. 395), oraz alu zje do ucieczki L elew ela z W arszaw y w L iście do F ra n ciszk a M o ra w sk ieg o , s. 98—99.

(21)

Z opinią tą łączy się ogólna ocena historiografii ro m an ty czn ej:

H isto ry cy n aszych czasów , L e le w e lo w ie , M ochnaccy, B o le sła w o w ie O strow scy i w y, n ik czem n i gazeciarze, K orzeniow scy, W ójciccy, p rzem ierz­ c ie w a sz e p rzysłu gi u czy n io n e o jczy źn ie z tym i, które tu w y ra ziłe m , p o w ie d z c ie m i, coście d a li o jczyźn ie, k ied y ją p raw i o b y w a te le k arm ili sła w ą . W yście ssa li jej p iersi i ż y li jej pokarm em , jak n ik czem n e gady, a tera z n a d sta w ia cie się żąd łem p rzeciw jej synom . Choć raz osąd źcie sieb ie, n im drugich sąd zić się o śm ie lic ie [...]. [3, 225]

Nie m n iej ciekaw e są opuszczenia spow odow ane cenzu rą m oraln ą lu b obyczajow ą. W niezw ykle in te resu jąc y m opisie życia A lb erta Potockiego znajdziem y np. w au to grafie k ilk a niepochlebnych uw ag o dom u Jabłonow skich, u k tó ry ch w ychow yw ał się A lbert.

P a rę ciekaw ych szczegółów zaw iera także rozdział pod c h a ra k te ry ­ sty czn y m ty tu łe m W spom nienia m o je p ry w a tn e z K ró lestw a P ol­ skiego. W c e n tru m uw agi je st tu kom iczna postać K a je ta n a Ja k sy M arcinkow skiego, a u to ra G orsetu, „tego szczytu głupstw a i rozpa- sanej kroto filn o -jo w ialn ej im aginacji n ie u k a “ . P am iętn ik arz przed­ staw ia k ilk a hu m o ry styczn ych scenek, k tó ry ch bo h aterem najczęściej b y ł te n grafom an i żarłok. Syn pom inął n iek tóre frag m en ty św iad­ czące o ak ty w n y m udziale ojca w ośm ieszaniu M arcinkow skiego (koronację „p o ety“ w ieńcem z po krzyw i łopianów itp). D la sam ego a u to ra P a m iętn ikó w opisy ty ch żartó w i zabaw były p ew ny m sprze­ niew ierzeniem się ideałom historycznego pam iętn ik arstw a oraz do­ w odem sw aw oli. D latego w zakończeniu rozdziału sta ra się u sp ra­ w iedliw ić wobec czytelników :

b iję s ię w p iersi ze skru ch ą i proszę B oga o przebaczenie. A ten artykuł n iech n ie w y ch o d zi na św ia t, ch ociaż go u sp ra w ied liw ić m oże cel m oralny i n ieja k a d la litera tu ry p rzysługa. [3, 352]

*

Różnice pom iędzy tek stem au to g ra fu P a m iętnikó w a p ierw o dru­ kiem w y n ik a ją rów nież z in te rw e n cji cenzury: pruskiej (tom y 1— 2 zostały w y d an e w P oznaniu, 1858) i austriackiej (tom 3 ukazał się w K rakow ie, 1865). In te rw e n c ja ta b yła jak zw ykle dość schem a­ ty czn a i ograniczała się w zasadzie do usuw ania n iekorzystnych w zm ianek o Niem cach, N iem czech i A ustrii. W pew nych w ypadkach p rzy m io tn ik „niem iecki“ zastępow ano term in em „cudzoziem ski“ . Z ostały u su n ięte w szystkie p rzy k ła d y dotyczące w ynarodow iania się N iem ców i asym ilacji ich przez społeczeństw o polskie. Pom inięto

(22)

rów nież sk ru p u la tn ie k ry ty czn e uw agi o praw odaw stw ie (kodeks k a r­ ny) i b iu ro k racji au striack iej. N iew ygodne dla cenzury aluzje h isto ­ ryczne uległy sk reślen iu (np. w zm ianka o zw ycięstw ie pod Byczyną). W p ierw o d ru k u b rak n a w e t ślad u — przecież w istocie bardzo w y ­ raźn y ch — „słow ianofilskich“ poglądów a u to ra Z iem iaństw a, po­ w iązanych z o rie n tac ją a n ty niem iecką. Tym czasem w au to g rafie czytam y :

z jed n eg o szczepu, z jed n eg o źródła, b y ł jak iś w za jem n y do sie b ie pociąg; n ie n a w iść niep rzep arta, n ieod jęta, stała, trw ała ty lk o do N iem có w , k tórzy z d ra d liw y m sp osobem , ch ytrą p rzyjaźn ią i dum ą o tw artą gu b ili, u p ok arzali i zn ęca li się n ad P o la k a m i [...]. N iem cy P o la k ó w barbarzyńcam i n a z y w a li i z n a trzą sa n iem się, dum ą sw o ją i pogardą upokarzali ich i razili. [2, 208]

Je d n ak najb ard ziej w idocznym znakiem działalności cenzury za­ borczej je st w y kropkow anie (3, 555) w zm ianki dotyczącej b u n tu Szeli, k tó ra w au to g rafie brzm i następująco;

so cja listo w sk ie noże u ch ło p stw a , k t ó r e u c h w y c i w s z y , r z ą d a u s t r i a c k i u ż y ł i c h w r ę k u z b u n t o w a n e g o c h ł o p s t w a na w y tę p ie n ie szla ch ty p o lsk iej, której ró w n ie n ie cierpiał, i w ic h też duchu d zia ła ł S zela! ó w ok rop n y S zela . B y ło to a m fib iu m r ó w n i e s ł u ­ ż ą c y r z ą d u a u s t r i a c k i e g o , j a k i c h w i d o k u 16.

*

Pierw szy w ydaw ca P a m ię tn ik ó w nie poprzestał n a zm ianach m erytorycznych. K o n fro n tacja a u to g ra fu z pierw o druk iem w y k azu je w iele zm ian językow ych. P o stęp u ją one w dw óch rów noległych k ieru n k ach : m odernizacji języ k a oraz stylu. T rudno tu szerzej om a­ w iać m etody uw spółcześniania form gram atycznych, w arto n ato m iast wskazać n a zm iany lek sy k aln e polegające m. in. n a zastępow aniu archaizm ów i .w trętów łacińskich w yrazam i wówczas pow szechnie u żyw anym i. P rzy k ład y : „w ychow ańce“ zam ieniono n a „uczniow ie“ ; „karesow ać“ n a „głaskać“ ; „w ygotow anych“ n a „w y stro jo n y ch “ ; „zw łoczył“ n a „opóźniał“ ; „p rzezierali“ n a „przeglądali“ ; „p o te n c ji“ n a „w ładzy“ ; „ re p u ta c ji“ n a „zasługi“ ; „p rin cip iu m “ n a „zasada“ ; „aliansem “ n a „p rzy m ierzem “ ; „em ulow ać“ n a „w spółubiegać“ ; „subalterni“ n a „pod w ład n i“ ; „ in d y k u je “ n a „w skazuje“ .

M odernizacji stylisty czn ej u leg ły przede w szystkim zdania op arte o sk ładnię łacińską. G w oli spraw iedliw ości należy podkreślić, że część

16 S p acją o zn a czy liśm y fra g m en ty w y k ro p k o w a n e w pierw odruku przez cenzurę.

(23)

popraw ek stylistycznych posiada oczywiste uzasadnienie w tasiem co­ w ej budow ie okresów , w zbyt dużej ilości rów now ażników zdań u tru d n ia ją c y ch zrozum ienie tek stu , w zbędnych pow tórzeniach oraz po pro stu — zw ykłych om yłkach. D la w ielu jed n a k zm ian b rak jakiegokolw iek uzasadnienia.

Pożyteczną działalnością pierwszego w ydaw cy P a m iętn ikó w było n ato m iast skorygow anie n iek tó ry ch błędów w d atach oraz nazw is­ kach, błędów spow odow anych zapew ne zaw odzącą już pam ięcią au to ra, gdy w podeszłych latach sta ra ł się odtw orzyć dzieje ubiegłe­ go półwiecza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nasza intuicja z funkcji jednej zmiennej mówi - jeśli wartości funkcji rosną, gdy „przesuwamy się w prawo” to funkcja jest rosnąca.. wzdłuż wektora (1, 1)) wartości

„...Za parę dni wkroczył książę Józef Poniatowski ze swoim szczupłym korpusem do miasta. Radość i uniesienie mieszkańców nie dały spostrzec sił drobnych. Więcej patrzono

Zostały na niej zaprezen- towane fotografie Lublina wykonane przed 1939 rokiem, dostarczone przez mieszkańców miasta, a także przez lo- kalne placówki statutowo zajmujące

(Golo wchodzi i kłania się nisko Sygfrydowi i Genowefie.) Sygfryd: Jeszcze dzisiejszej nocy wyruszę na wojnę, nie wiem jak długo tam będę, przeto powierzam ci mój zamek i dobra

Poddasz się mej woli lub cię zgruchocę, zniweczę, zdepcę, gdyż ja jestem panem zamku

Jak będę się starał pokazać, w tekście komedii znaleźć m ożna nawiązania do konkretnych wydarzeń politycznych; niejedna też postać z towarzystwa warszawskiego

After World War 2, the Institute of Geography at the Jagiellonian University (as all geography centres in Poland) developed a clearly dualistic structure evident in its scientific

Dowie się o nich dokładniej potomność, jeżeli kiedy Polska doczeka się swego Plutarcha, stać oni winni w dziejach, jako niepożyte wiekiem pomniki, noszące na