• Nie Znaleziono Wyników

O konsekwencjach przekładu i pewnej metafory: pan i niewolnik

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O konsekwencjach przekładu i pewnej metafory: pan i niewolnik"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Garewicz

O konsekwencjach przekładu i

pewnej metafory: pan i niewolnik

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (53), 30-42

(2)

Jan Garewicz

Trudności przekładu

O konsekwencjach przekładu

pewnej metafory: pan i nie­

wolnik

T ra d u tto re traditore. W szyst­

kie tru d no ści i niebezpieczeństw a zw iązane z in te r ­ p re ta c ją te k s tu znane są od daw na tłum aczom . M u­ szą oni dokonyw ać stale w y b o ru słów i form , w k tó ­ ry ch da się p rzek azać n a jw ie rn ie j m yśl a u to ra ze w szy stk im i n iu an sam i, w iedząc, że słow a w in n y m k ontekście m a ją nie tylk o odm ienne znaczenia lu b odcienie znaczeniow e, ale także inne zabarw ienie em ocjonalne. Słowo istn ieje i fu n k cjo n u je zawsze w o kreślonym św iecie słów, w nim ty lk o je s t jed n o ­ znaczne lu b w ieloznaczne, w ieloznaczne inaczej niż jego d ok ład ny odpow iednik w innym języ k u . Słowo w y w o łu je w k ażd ym języ k u pew n e sko jarzen ia, n ie ­ koniecznie te sam e, co w m ow ie obcej.

T rudności te przezw ycięża tłu m acz lepiej lu b go­ rzej, ale nig dy nie m oże u su n ąć ich bez reszty . B ro­ ni się więc, zw łaszcza w tekście nau ko w ym , p od ając w odsyłaczach m ożliw ości in n ej lekcji lu b u m ie­ szczając za słow em u ż y ty m jego o ryg inaln e brzm ie­ nie. P ierw szy w y p a d e k m a m iejsce zwłaszcza, k ie ­ d y sam tek st je st n iejasn y , np. kiedy zaim ek lu b p rzy m io tn ik odnosić się m oże do w ięcej niż je d n e ­ go rzeczow nika; d ru g i — zw łaszcza kiedy m am y do czynienia z term in a m i sw oistym i, u tw o rzo n y m i przez danego a u to ra w edle reg u ł w łaściw ych języ

(3)

-31 O P R Z E K Ł A D Z IE M E T A FO R Y : P A N I N IE W O L N IK

kowi oryginału, k tó re są niedopuszczalne w języku przek ład u : niem ieckiego So-sein nie m ożna oddać za pom ocą tak -b y ć po polsku.

P rzek ład jest więc zawsze in te rp re ta c ją , a in te rp re ­ tacja je st zarazem w yjaśnieniem i zaciem nieniem oryginalnej m yśli, jej odkryciem i zakryciem , m ó­ wiąc językiem H eideggera. Może nie każda, ale bardzo wiele decyzji tłum acza odsłaniając czytelni­

kowi jak ą ś m yśl przesłania rów nocześnie inne jej strony. W przekładzie w ierność zawsze sąsiaduje ze zdradą.

N iniejsze rozw ażania m ają zilustrow ać tę tezę ogól­ ną na p ew n ym przykładzie. Chodzi w nim o to, w jaki sposób tłum aczenie ujednoznacznia in te r­ p re ta c ję i z góry niejako w yklucza inne m ożliwości od założonej, a zarazem jak p rzekład, w m oim p rze ­ św iadczeniu błęd n y i w iodący n a m anow ce, ułatw ia dostrzeżenie p e r oppositionem takich w ym iarów za­ gadnienia, k tó re w sam ym oryginale pozostają w cie­ niu. P rzy k ład em ow ym są Heglow skie rozw ażania na te m a t panow ania i niew oli.

N iew iele jest w yw odów H eglow skich ta k często p rzy taczan y ch i kom entow anych. P rzy p om nijm y, że chodzi tu o p a ra g ra f z pośw ięconej sam ow iedzy czę­ ści Fenom enologii ducha. P a ra g ra f ten nosi ty tu ł „ P an i n iew o lnik” i jest częścią rozdziału z a ty tu ło ­ wanego „Sam oistność i niesam oistność sam ow iedzy, panow anie i niew o la”

Jego treść dotyczy w zajem nego sto su n k u dw óch sa- m ow iedz, z któ ry ch jedna pozostaje wobec drugiej w sto su n k u podległości. Hegel om aw ia w nim d w u - stronność zależności, jaka się tu ukształtow ała. W rzeczyw istości stosunek m iędzy panem a niew ol­ nikiem nie jest stosunkiem bezpośrednim , lecz za- pośredniczonym . P ośrednictw o dokonuje się poprzez rzecz. Rodzi się skom plikow any system zależności, w k tó ry m ostatecznie nie tylk o niew olnik okazuje

Przekład — interpretacją

Przykład pana i niew olnika

(4)

J A N C A R EW IC Z 32

Brzem ienne w skutki tłum aczenie

się zależny od pana, ale rów nież, w stopniu nie m niejszym , pan od niew olnika.

Rozw ażania H eglow skie in te rp re to w a n e są dość p o ­ w szechnie jako obraz stosunków in terp erso n aln y ch , a zatem społecznych. W ykładnię tak ą spotkać m ożna nie ty lk o u M arksa i p isarzy filozoficznych po zosta­ jących pod jego w pływ em , ja k np. Lukacs lub M a r­ cuse, ale tak że u w yw odzącego się z inn ej zupełnie tra d y c ji Nicolaia H a rtm a n n a, skądinąd jednego z n a j­ w iększych znaw ców Hegla. Nie m am zam iaru k w e ­ stionow ać dopuszczalności takiego rozum ienia H e­ gla, chodzi o to tylk o, czy je s t to rozum ienie jedy nie m ożliw e. I tu w łaśnie przek ład polski n asu w a pew ne uw agi.

W o ryginale nie m a m ow y o H err und S kla ve, lecz fig u ru je H err u n d K n ech t. S tosu nek podległości jednego wobec drugiego nie ulega p rzez to zm ianie. A jed n a k słowo u ż y te w tłum aczeniu polskim jest brzem ien ne w sk u tk i.

P rzed e w szystkim zw róćm y uw agę, że stosunek, o ja ­ kim tu m owa, om aw iany je st nie w filozofii du cha obiektyw nego, lecz w filozofii ducha su b ie k ty w n e ­ go, a zatem nie w filozofii p ań stw a i p raw a, nie p rzy okazji rozw ażań nad form am i życia społeczne­ go, lecz jak o w stęp do psychologii. Rozw ażania H e­ gla dotyczą sam ow iedzy, k tó ra od zw ykłego pożą­ d an ia w znosi się k u sam ow iedzy u zn ającej, a w resz­ cie do sam ow iedzy ogólnej, k tó re j p raw d ą jest ro ­ zum . W owej nauce o sam ow iedzy isto tn a jest w a l­ ka o uzn an ie „ ja ” jako „ ja ” i Hegel m ów i o niej jako o w alce na śm ierć i życie, w k tó re j p rze g ra n a jed n a k nie m a nigdy c h a ra k te ru absolutnego i d e fi­ nityw nego, albow iem „ ja ” uzależnione okazuje się ostatecznie zarazem „ ja ” uzależniającym .

Nie w d ając się bliżej w tę p ro b le m aty k ę chciałbym zaznaczyć, że jesteśm y dopiero na gru ncie w y ja ­ śniania, czym jest sam ow iedza, w a rto zaś pam iętać, że sam ow iedza b yła dla F ichtego — od którego w y ­ szli zarów no Schelling, ja k i Hegel — kam ieniem

(5)

33 O P R Z E K Ł A D Z IE M E T A F O R Y : P A N I N IE W O L N IK

w ęgielnym w szelkiej filozofii. Również Hegel w spo­ m ina w E n cyklo p ed ii, że „w alka o uznanie i podpo­ rządkow anie jak iem u ś p an u jest ty m zja w isk ie m , z którego zrodziło się ludzkie współżycie jako po­ czątek p a ń stw ” 2; ale — ja k widać — rozw ażam y tu tylko logiczne p rzesłan k i in sty tu c ji społecznych, a nie sto su n k i społeczne jako takie.

K iedy polski przekład oddaje H err und K n ech t jako „pan i niew o lnik ”, su g eru je jed n a k w yraźnie określony stosunek społeczny. Z a p y tajm y zatem , czy Hegel używ ał także te rm in u S k la v e i czy stosow ał go zam iennie ze słowem K nech t.

Ju ż p rz y pobieżnym przeglądzie pism H eglow skich okazuje się, że te rm in S k la v e Hegel używ a w ści­ śle określonym sensie. N ajw y raźniej widać to w W y ­

kładach z filozofii d zie jó w ; tam , w klasycznej p racy

pośw ięconej rozw ojow i in sty tu c ji społecznych i u rze ­ czyw istniania się w dziejach świadomości wolności, Hegel pisze o niew olnictw ie i niew olnikach m ówiąc o społeczeństw ie antycznym , a więc w ty m sensie, w jak im używ am y rów nież współcześnie tego sło­ wa, kiedy chcem y scharak tery zo w ać p rzy jego po­ m ocy cało k ształt określonych stosunków społecz­ nych. Św iadom ość wolności pojaw iła się dopiero u G reków , ale, podobnie ja k Rzym ianie, w iedzieli oni tylko, że n iek tó rzy ludzie są wolni, a nie że w ol­ ny jest człowiek jako taki. O tym , w edług Hegla, nie w iedzieli n a w e t P la to n i A rystoteles i dlatego G recy m u sieli mieć niew olników , z ty m zaś w iązało się, że wolność nie była u nich b y n ajm niej czymś koniecznym , lecz raczej przypadkow ym , czytam y we W s tę p ie 3. W zakończeniu tegoż te k stu Hegel k o n sta tu je istnienie niew olnictw a rów nież w czasach jem u w spółczesnych, a m ianow icie n iew olnictw a M urzynów , k tó re m u p rzy pisu je n aw et pew ne w alo­

2 Enzyklopädie der Philosophischen Wissenschaften im Grundrisse, dowolne wydanie, § 433.

8 Por. W y k ła d y z filozofii dziejó w. T. I. Warszawa 1958, s. 28.

Termin Skla ve u H egla

(6)

J A N G A R E W IC Z 34

O kreślenie społecznego stosunku

ry , albow iem sta n n a tu ry jest stanem absolutnego i pow szechnego b ezpraw ia, którego zniesienie je st długim i żm udnym procesem ; E u ropejczycy nie m o­ gą narzucić M urzynom własnego, rozw iniętego w cią­ gu długich w ieków pojęcia wolności, ich fo rm a sto ­ sunków z M u rzy nam i m usi odpow iadać św iadom ości w olności ty c h o statnich. Nie w n ik ając w to, ile w ty ch rozw ażaniach ideologii, stw ierdzić trzeb a, że Hegel m ów i o niew olnictw ie w sensie określonego zupełnie ty p u zależności od pan a. A tym czasem w Fenom enologii ducha i odpow iednich p a ra g ra fa c h

E n cyklo p ed ii chodzi o relację znacznie bardziej f u n ­

d a m e n taln ą i z inn ej dziedziny.

N iew ątpliw ie zd arzają się także u H egla m iejsca, gdzie H errscha ft u n d K n e c h tsc h a ft oznacza o k re­ ślony sto su n ek społeczny. T ak na p rzy k ła d w w y ­ w odach nad podłożem geograficznym dziejów p o ­ w szechnych w tym że W stępie do W yk ła d ó w z filo ­

zofii d ziejó w w yróżnione zostają trz y podstaw ow e

zajęcia w odniesieniu do A zji zw łaszcza, m ianow icie chów bydła, rolnictw o i rękodzieło oraz h an d el i że­ gluga, z k tó ry m i zw iązane są trz y fo rm y organizacji społecznej: sam odzielność p a tria rc h a ln a , H errsch aft

u n d K n e c h tsc h a ft w łaśnie oraz sw obody o b yw atel­

skie 4. H errsch a ft un d K n e c h tsc h a ft nie ty le oznacza tu niew olnictw o sensu stricto, ile abso lu tn ą zależ­ ność całej ludności od w ładcy lu b k a sty rządzącej, n iem n iej chodzi niew ątp liw ie o sto sunek p olitycz­ n y, a w ięc o zjaw isko ze sfe ry ducha obiektyw nego. Później p o w ta rz a się podobne rozum ow anie w odnie­ sieniu do narodów słow iańskich, k tó re „ b y ły ludam i rolniczym i, to zaś pociąga za sobą istnienie sto su nku sługi i p a n a ” 5. W ty m w y p a d k u polski p rzek ład zrezygnow ał ju ż z „n iew o ln ik a”, że jest to jed n a k zm iana czysto w erb aln a, do k tó re j tłum acz nie p rz y ­ w iązy w ał wagi, św iadczy indeks rzeczowy.

4 Por. ibidem, s. 151. 5 Ibidem, t. II, s. 307.

(7)

35 O P R Z E K Ł A D Z IE M E T A F O R Y : P A N I N IE W O L N IK

Ale czy n a p ra w d ę isto tą sp raw y jest stosunek spo­ łeczny, szczególny lu b b ardziej powszechny? T erm in y H err i K n e c h t zrodziły się niew ątpliw ie na gruncie stosunków m iędzyludzkich jeszcze u daw ­ nych G erm anów . Nie było u nich rodzim ego słow a na oznaczenie niew olnika, S k la v e jest p rz e ję te z ła ­ ciny. Ale H err un d K n ech t pojaw ia się nie tylko na oznaczenie stosunków m iędzy ludźm i; są to także podstaw ow e określenia w y stępu jące w Biblii. Języ k niem iecki nie jest pod ty m w zględem w y ją t­ kiem . W szystko zaczyna się od tego, że św iętego im ienia boskiego nie wolno było w edle w ierzeń ży­ dow skich w ym aw iać poza m iejscem św iętym ustam i arcy k ap łan a. W im ieniu k ry ła się tajem nica, jej u jaw n ienie było p ro fan acją. Na co dzień więc m ó­ wiono „ P a n ” i w szystkie p rze k ład y P ism a tę form ę p rzejęły .

Nie m uszę się chyba tu do nich odwoływać, w spom ­ nę tylko, na co słusznie zw racał uw agę Cieszkow­ ski, że dopiero w ew angeliach pojaw ia się określe­ nie „O jciec”. Nie m ając żadnego przygotow ania bi- blistycznego, nie chciałbym zastanaw iać się, skąd się pojaw iło, dla naszych rozw ażań je st to zupeł­ nie nieistotne. W ażne jest natom iast, że m iędzy Bo­ giem i człow iekiem istn ieje w religii chrześcijań­ skiej i jej źródle p ierw o tn y m , judaizm ie, stosunek p an a i sługi.

Je d e n tylk o p rzy kład . P rolo g w niebie z Fausta jest p a ra fra z ą p oczątku K sięgi Joba, rzecz to po­ w szechnie znana. M efisto p rzy stę p u ją c do Boga ro z­ poczyna sw ą przem ow ę „Da Du, o H err, dich einm al

w ieder n a h s t” — przek ład y Kościelskiego, Zegadło­

wicza i K onopki w iern ie zachow ują tu owo „P an ie” . A kiedy n a boże p y tan ie: „ K ennst du den F aust?” M efisto odpow iada z kolei p y tan iem : „Den D oktor?”, Bóg k o n sta tu je : „M einen K n e c h t” . I znow u polskie p rze k ład y w iern ie oddają oryginał, podobnie ja k w K sięd ze Joba czytam y, iż Bóg p y ta diabła: „Czy

Geneza term inów

Job i Faust — słudzy Pana

(8)

J A N G A R E W IC Z 36

Hegla rozważania o k u lcie

zw róciłeś uw agę n a m ego sługę, Jo b a ? ” 6. M otyw sto su n k u służebności człow ieka w obec Boga p o w ta ­ rza się w P iśm ie św . zresztą niezliczoną ilość razy, a sto su n e k p a n a i sługi z a jm u je poczesne m iejsce w p rzypow ieściach ew angelicznych.

Hegel, chociaż nie b y ł zaw odow ym teologiem , m iał n iew ątp liw ie dobre p rzygotow anie teologiczne. W y ­ rósł w tra d y c ji p ro te sta n c k ie j, w tra d y c ji codzien­ nej, dom ow ej le k tu ry P ism a św. i n ie u sta ją c y ch sporów o jego w y k ład n ię. N a d o d a te k stu d ia H egla w T ybindze p rz y p a d ły na okres, w k tó ry m ogrom ­ nie żyw o d y sk u to w a n e było ujęcie religii przez K a n ­ ta, zw łaszcza odkąd w 1792 r. u k azała się p rz y p i­ sana m u niesłusznie anonim ow a p rac a V ersuch der

K r itik aller O ffenb arung, k tó re j a u to re m okazał się

F ich te. W pływ ty ch d y sk u sji na H egla sta ł się z re ­ sztą w o statn ich lata ch p rzed m io tem szczególnego zain tereso w an ia 7.

T ak w ięc tru d n o przypuścić, b y H egel u ży w ając o k reśleń H err i K n e c h t nie zdaw ał sobie sp ra w y ze sk o jarzeń , jak ie słow a te m uszą, a p rzy n a jm n ie j m o­ gą w y w oływ ać u czytelników . Czy jest jed n a k jak iś dow ód, że sam u ży w ał ich m ów iąc o sto su n k u m ię­ dzy Bogiem i człow iekiem ?

O d w o łajm y się do n a jb a rd zie j m iaro dajnego w tej sp raw ie te k s tu : do w ykładów z filozofii religii. O Bo­ gu m ów i się tam passim H err, ale w ty m nie m a nic osobliw ego zw ażyw szy, że H egel p ow o łuje się na

Biblię. P rz y jrz y jm y się je d n a k bliżej rozw ażaniom

o k ulcie, z a w a rty m w d ru g ie j części w ykładów , po­ św ięconej relig ii o kreślonej.

Rozdział, w k tó ry m za w a rte są te rozw ażania, po ­ św ięcony je st p ierw sz e m u szczeblow i relig ii in d y ­ w id u alno ści d u chow ej, a m ianow icie relig ii w y w y

ż-8 Cyt. za w ydaniem B rytyjskiego i Zagranicznego T ow a­ rzystw a Biblijnego. W arszawa 1979, s. 548.

7 Zwracam uw agę zw łaszcza na rozprawy zaw arte w k siąż­ ce D. Henrich: Hegel im K on text. Wyd. 2. Frankfurt am Main 1975 Suhrkamp.

(9)

37 O P R Z E K Ł A D Z IE M E T A F O R Y : P A N I N IE W O L N IK

szenia. P rzy p o m n ijm y , że w H eglow skiej filozofii d ucha, ta k ja k została ona w yłożona w E n c y klo ­

pedii, n a u k a o sam ow iedzy należy także do p ie rw ­

szego szczebla n au k i o duchu, a w jej ram ach s ta ­ now i p ierw sz y szczebel n au k i o świadomości, czyli fenom enologii ducha. Zachodzi tu w ięc w yraźna od- pow iedniość; jest to ten sam szczebel rozw ażań. Nie m ogę pozwolić sobie tu na szczegółowe om ówie­ nie m iejsca, jakie rozw ażania o kulcie za jm u ją w całokształcie H eglow skiej filozofii religii. P a rę sp raw w ym aga jed n ak przypom nienia. P rzed e w szystkim , rozw ażania te nie dotyczą w szelkich form kulto w ych, lecz roli k u ltu w religii m onoteistycz­ n ej, m ianow icie w judaizm ie i chrześcijaństw ie. „R e­ ligia w yw yższenia je st religią jednego Boga” 8. W te j religii św iat p rzed staw ia się jak o rozum ne, tj. ce­ lowe pow iązanie rzeczy, k tó re oddziałują na siebie n aw zajem w edług niezm iennych, koniecznych praw . „W yw yższenie” w owej religii polega n a tym , iż Bóg stoi ponad św iatem stw orzonym i m an ifestu je w nim sw ą przew agę, z re g u ły przez ustanow ienie obow iązujących w nim p raw , w y jątk ow o przez cu­ dow ną ingeren cję, k tó ra p ra w a owe uchyla. Celem, jak i Bóg realizu je m an ifestu ją c się w świecie, je st uzyskanie sam ow iedzy: pojęcie Boga m usi się u przedm iotow ić, ab y m ogło zostać jako przedm iot

poznane, pojęciow o przysw ój owe. D latego Bóg w y ­ m aga czci i naród, k tó ry m u tę cześć okazuje, sta je się n aro dem w ybrany m .

K u lt je st zew nętrzną fo rm ą czci oddaw anej Bogu. W nim jed n o stk a n aw iązu je łączność z w szechpo- tęgą, u zy sk u je w ięc sam ow iedzę sw ojej jedności z P anem . Owa jedność z n ajd u je w y raz w fo rm ach ku lto w y ch , w oddaniu czci. Ale chociaż w istocie chodzi tu o jedność z siłą, k tó rą je st czysta m yśl, cześć p rz y b ie ra postać określoną p rzed staw iając

so-8 Vorlesungen über die Philosophie der Religion. Die Reli­ gionen der geistigen Individualität. Cz. 1. Hamburg 1966 Meiner, s. 55.

0 judaizm ie 1 chrześci­ jaństw ie

(10)

J A N G A R E W IC Z 38

Stosunek pana i słu gi

Twarda służba

bie ową m y śl jako siłę w obec siebie obcą. „W szelkie rzeczyw iste, spełnione określenie dokonuje się w in ­ nej potędze. W te n sposób sam ow iedza zn a jd u je się zarazem w sw oim a b so lu tn y m p rzeciw ieństw ie. S a ­ m ow iedza, tj. w olność czysta, jest tu w ab so lutn ej niew oli, czyli jest to sto su n ek sługi w obec p a n a ” 9. M am y zatem znow u sto su n e k p a n a i sługi. Można, oczywiście, in te rp re tu ją c religię w ogóle jako św ia­ dom ość fałszyw ą antropologii, ja k to czynił F e u e r­ bach, z in te rp re to w ać rów nież ten passus jako obraz stosunków społecznych. Ale jeśli się to n a w e t uczy ­ ni, to jak o p o śred n ik m iędzy pan em a niew olnikiem nie w y stą p i po p ro stu p rzed m io t użytko w y, lecz p rze d m io t k u lto w y , niekoniecznie rzecz m a te ria ln a , p rzez sługę w ytw orzona, ale także słowo, gest. H egel ro zw ija m y śl tę dalej jeszcze. C ały czas m o­ w a o sam ow iedzy, k tó ra jeszcze p rze d m io tu swego nie p o tra fi u jąć w pojęcie i dlatego m u si go sobie przed staw iać jako coś w obec siebie obcego. „W szel­ ka rzeczyw istość, spełnienie tej p ojed y nczej św iado­ m ości — a w ięc św iat z e w n ę trz n y i w e w n ętrzn y — w y k racza poza to ujęcie. J a sam dla siebie jeste m całkiem p u s ty i nagi, a w szelkie spełn ienie jest ty l­ ko sp ra w ą owej m ocy, inaczej m ów iąc św iadom ość

m o ja zna siebie ty lk o jako coś zależnego, nie w o l­ nego. J e s t to sto su n e k sługi do pan a; sto su n ek te n o k reśla lęk przed p anem . P o d staw ą każdej religii — ta k żydow skiej, ja k m ah o m etań sk iej — k tó ra Boga określa a b s tra k c y jn ie ty lk o jak o Boga jedynego, jest owa niew ola człow ieka, a jego sto su n ek do Boga je st tw a rd ą słu ż b ą ” 10. W yzw olenie z ty c h w y o b ra ­ żeń n a stę p u je , w ed łu g H egla, dopiero w relig ii ch rze­ ścijań sk iej, a m ianow icie w nauce o T rójcy, ale om aw ianie tej s p ra w y w ykroczy łob y ju ż poza te m a ­ ty k ę a rty k u łu .

Ale jeszcze jed en c y ta t m uszę przytoczyć. „S łużeb­ ność je s t sam ow iedzą, re fle k sją sam ą w sobie, w

ol-• Ibidem, s. 91. 10 Ibidem.

(11)

39 O P R Z E K Ł A D Z IE M E T A F O R Y : P A N I N IE W O L N IK

nością, ale w olnością pozbaw ioną treści w e w n ętrz ­ nej. Treścią, określonością je s t tu dlatego m oja bez­ pośrednia, zm ysłow a sam ow iedza. J a jako ten oto jestem sobie celem ; tj. m o ją w łasną treścią jestem ty lko jako te n oto człow iek” — a więc nie jako człow iek w ogóle, lecz jako jedn o stk a z jej in d y ­ w id u aln y m i w łaściw ościam i i pożądaniam i. „Oznacza to — pisze d alej Hegel — nieskończone sam olubstw o w m ojej bezpośredniej jednostkow ości. Cała treść k o n k retn a w sw ej em pirycznej indyw idualności zo­ s ta je w ten sposób w łączona w fo rm aln ą sam ow ie- dzę, obstając nierozum nie p rz y tej indyw idualności jako bezpośrednio takiej w łaśnie. W odniesieniu do p ana zn ajd u ję się w sto su n k u istotnym , w nim bo­ w iem posiadam sw ą istotę absolutną, sw ą sam ow ie- dzę; wobec niego w szystko we m nie je st niczym , jestem ty lk o z niego, dzięki niem u. Ale podobnie też odbudow ałem się (w ie d e rh e rg e ste llt) absolutnie, dla siebie, i w chłonąłem tę treść jako k o n k retn ą stro n ę w tej naoczności (pana), i przez te n sto su n ek jestem upraw om ocniony bezw zględnie (...) T u taj przeciw ieństw o d aje tw ard o znać o sobie. L ęk p rzed P an em jest absolu tny m obow iązkiem religijnym ; m uszę się uznać za nicość, m uszę uznać sw ą ab so lu t­ ną zależność: knech tisch es B ew u sstsein vor dera

H errn. Ten lęk jed n a k p rzy n o si mi abso lutn e u p ra w ­

nienie, kiedy odradzam się n a nowo” n .

U siłow ałem tu dać jedynie n ajogólniejszy zarys H e­ glow skiego w yw odu, pełen uproszczeń i bez w n i­ k ania w rozm aite szczegóły, chciałem bow iem ty lko pokazać, że in te rp re ta c ja m o ja nie jest u ro jeniem ani baw ieniem się a b stra k cy jn y m i m ożliw ościam i, lecz m a po d staw y w tekście Heglow skim . Raz jeszcze chciałbym podkreślić, że nie zm ierzam do w ykazania bezzasadności in te rp re ta c ji m eta fo ry „pana i słu g i” jako sto su n k u m iędzyludzkiego, społecznego, jako p rez e n ta c ji fo rm y d w u stro n n e j zależności w łaścicie­ la rzeczy i jej w y tw ó rcy poprzez rzecz sam ą. Sądzę

11 Ibidem, s. 93. ~

Absolutna zależność

(12)

J A N G A R E W IC Z 40

Zubożenie znaczenia m etafory

jed y n ie, że tak a in te rp re ta c ja zuboża ogrom nie tr e ­ ści w m etafo rze ow ej zaw arte. I chociaż sam H egel p a ro k ro tn ie p o słu g u je się term in e m „niew o la” —

U n freih eit, to je d n a k polski przek ład tak ie m u za­

w ężeniu m ożliw ości in te rp re ta c y jn y c h w y b itn ie sp rz y ja . Po p ro stu p rzesłan ia m ożliwości innej in te r ­ p re ta c ji.

Ale dopuszczenie m ojej w y k ła d n i pociąga za sobą dalsze konsekw encje. M ów im y z reg u ły o sto su n k u p an a i niew o ln ik a za po śred n ictw em rzeczy, tę rzecz zaś ro zu m iem y czysto fizycznie, jak o m a te ria ln y , zm ysłow y przed m io t, k tó ry n iew olnik w y tw o rzy ł, a k tó ry m p a n b ezp raw n ie zaw ładnął. O dw rotną s tr o ­ ną d ia le k ty k i p a n a i niew olnika okazuje się zatem p ro blem alien acji i jej zniesienia, pojętego jako cel nie ty lk o id ealn y , ale tak że re a ln y : gdy niew olnik odbierze w łasność, z k tó re j został w y zu ty , kończy się też cały p ro b le m sam ow iedzy.

Nie ch ciałbym podejm ow ać tu tej ogrom nej i sam o ­ dzielnej p ro b le m aty k i, p rag n ę ty lk o zw rócić uw agę n a rolę, jak ą w rozu m ien iu H egla g ra k a teg o ria „ży cia”. W y stę p u je ona w Fenom enologii ducha w szczególności w u stęp ach pop rzed zających sam o- istność i niesam oistność sam ow iedzy oraz ko nse­ k w en cje w alk i dw óch sam ow iedz. Hegel pisze (posłu­ gu ję się w łasn y m p rze k ład e m , bo istn ieją cy w y d aje m i się n iezb y t dokładny): „P rzedm io t, k tó ry je st dla sam ow iedzy czym ś n e g a ty w n y m , po w raca je d ­ n a k sam do siebie dla nas, czyli sam w sobie, p o ­ dobnie ja k to z d ru g ie j s tro n y czyni św iadom ość. Dzięki te m u o d b ijan iu się w sobie sam ym sta je się on ż y c ie m ” 12. P ojęcie p rze d m io tu w y k racza tu nie­ w ątp liw ie poza w y tw ó r ręk i lu d zkiej: w chodzi w grę cielesność podm iotów sam ow iedzy, w chodzi też w grę ich czynność, a w ięc w szelkie uśw iadom ione p ro ­ cesy ludzi jak o isto t cielesnych.

12 Phänomenologie des Geistes. Berlin 1964 A kad em ie-V er­ lag, s. 135. W przekładzie polskim: Fenomenologia ducha, t. I, s. 203.

(13)

41 O P R Z E K Ł A D Z IE M E T A F O R Y : P A N I N IE W O L N IK

Może b y łab y więc dopuszczalna i ta k a in te rp re ta c ja sto su n k u p an a i sługi: oto człowiek uzn aje sw ą za­ leżność p odporządkow ując się woli pan a, tj. spełnia­ jąc jego p rzyk azania. W d ziałaniu ludzkim toczy się n ieu sta n n a w alk a m iędzy pożądaniem , a więc nie­ jako cielesną, zw ierzęcą s tro n ą człow ieka, a norm ą, czyli jego stroną auten ty czn ie ludzką. Sam ow iedza zw iązana jest zawsze z uznaniem n o rm y, ale ta od­ czuw ana jest zawsze z początku jako norm a ze­ w n ętrzna, narzucona przez kogoś, jak ąś przem oc,

obojętne — m ate ria ln ą czy duchow ą, p rzez jakąś siłę lub jak iś a u to ry te t. Ale z biegiem czasu n o rm a u le ­ ga zin teriory zow an iu, zostaje uznana nie ze w zględu na siłę, k tó ra ją narzu ciła, lecz ze w zględu na nią sam ą, na poznaną przez n a s jej słuszność. Znow uż jest to w ielki tem a t, w y m ag ający osobnego om ówie­ nia; chciałbym w ięc ty lk o przypom nieć, iż n ik t chyba nie p o d k reślał rów nie m ocno ja k Hegel, że w olność nie jest sam ow olą, lecz dobrow olnym po d ­ porządkow aniem ustano w io ny m przez siebie sam ego p raw om — p rz y czym , w przeciw ień stw ie do K an ta, nie chodziło tu o p ra w a autonom ii woli in d y w id u al­ nej, p o d yk to w ane p rzez p o n ad in d y w id u aln y i poza- czasow y rozum , lecz o p ra w a ustanow ione przez po d ­ m iot zbiorow y, przez ludzkość, k tó ra n a każdym szczeblu swego ro zw oju jest ty lko w yrazicielem idei w jej nieskończonym postępie.

Nie ty le w ięc m oże o p rzeciw staw ien ie dw óch sam o- wiedz, u p ostaciow anych w różnych ludziach — lu b g ru p ach społecznych — tu chodzi, ile o rozszczepienie w ew n ętrzn e sam ej sam ow iedzy, k tó ra rozw ija się je ­ dynie przez opozycję pożądania i n o rm y, zarów no w w y p ad k u in d y w id u aln y m , ja k w życiu społecznym . W arto p am iętać, że cały ów u stęp o „ P a n u i słud ze” p row adzi w Fenom enologii ducha do rozw ażań o w ol­ ności sam ow iedzy, n a jp ie rw w jej złudnych p rz e ­ jaw ach , tj. w postaci sceptycyzm u i „św iadom ości nieszczęśliw ej” , a potem do sam ow iedzy rozum nej. Rozw ażania niniejsze m ają szkicow y ty lk o c h a ra k ­

Inna

interpretacja

R ozszczepienie sam ow iedzy

(14)

J A N G A R E W IC Z 42

Zdrada jako u jaw nien ie

te r i b y n a jm n ie j zagadnienia nie w y czerp u ją. M ógł­ b ym w tej chw ili jeszcze w skazać na dalsze w a ria n ­ ty in te rp re ta c y jn e , ale chyba nie byłoby to celowe, albow iem zam iarem m oim było jed y n ie pokazanie, ja k p rzek ład , z p ozoru uściślając m yśl a u to ra , m o­ że ją zarazem zubożyć. Raz jeszcze po tw ierd za się s ta ra p raw d a, że w szelkie o d k ryw an ie je st zarazem zakry w an iem .

Nie chciałbym p rz y ty m spraw ić w rażenia, ja k o ­ bym odm aw iał w artości przekłado w i istn iejącem u. T łum aczenie tek stó w ta k tru d n y c h ja k H eglow skie m usi zaw sze prow adzić obok osiągnięć do błędów . Są n ieu n ik n io n e i w y ty k a n ie ich je st ta n ią sa ty s fa k ­ cją. Co w ięcej, sądzę, że w ty m w y p ad k u m ożna n a w e t m ówić o je lix culpa. A lbow iem dopiero to zaostrzenie m y śli H eglow skiej, jakie dokonane zo­ stało w polskim przek ładzie, stało się dla m nie oso­ biście bodźcem do podjęcia poszukiw ań zm ie rz a ją ­ cych w in n y m k ieru k u . Całe p rzedstaw ion e tu roz­ w ażania w zięły początek z użycia słow a „n iew o lnik ” na oddanie niem ieckiego K n e c h t.

Jeśli dobrze p am ię ta m , to R o b ert E scarpit, pisząc o recep cji dzieła literackiego, użył określenia „ tw ó r­ cza z d ra d a ” . K ażd y p rzek ład je st fo rm ą recepcji, k ażd y w p ew ien sposób „ zd rad za” oryginał. Ale p a m ię ta jm y , że zd ra d a je st też pojęciem w ieloznacz­ nym , że znaczy nie ty lko „od stęp stw o ” , „odejście” , ale także „ u ja w n ie n ie ” . T łu m acz-zd rajca może m y śl a u to ra po p ro stu przeinaczyć. M am y p raw o m u to w y tk n ąć, ale nie n ależy zapom inać, że tak ie p rz e ­ inaczenie p om aga n iek ied y w w ydobyciu tak ich w y ­ m iarów p ro b lem u , k tó ry c h nie dostrzega czyteln ik o ry g in ału , ba, k tó ry c h m o że'n ie dostrzegł n a w e t sam a u to r. D latego w sam ym zad aniu p rze k ład u tk w i zaw sze elem en t p rzy g o d y in te le k tu a ln e j i ry zy k a. Nie p o m n iejszając odpow iedzialności tłum acza w o­ bec czy teln ik a, trz e b a je d n a k zaznaczyć, że i te m u też p rz y p a d a ją one w udziale i że od niego także za­ leży, do jakiego stop nia przygoda ta okaże się płodną.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Differences were found between the level of education, between employees and passengers, between job groups working in the airport for instance the perceived level of trust

Pewnym wskazaniem do takich zabiegów jest ostry zawał ser- ca, szczególnie u chorych, u których nie można wykonać szybko opera- cji pomostowania lub też, gdy nie można

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

J.W.: Nie obawia się pani, że w związku z tym, że mówi się o oddłużaniu, szpitale przetrenowanym już sposobem zaczną się teraz zadłużać.. E.K.: Nie, bo jest graniczna data:

i porodu przedwczesnego oraz Panie w wieku 25 do 49 roku życia na badania profilaktyczne

Dzieje się tak, gdyż najwyższym priorytetem dla człowieka nie jest bynajmniej działanie zgodne z rozsądkiem, w imię największego pożytku, lecz poczynania zgodne z własną,

Świadczenie usług porządkowo-czystościowych wewnątrz budynku Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu Sp. Przedmiotem zamówienia jest kompleksowe świadczenie

Krzyszczak urodził się we wsi Jakubowice, będącej czymś w rodzaju dalekiego przedmieścia Lublina i chociaż wcale nie czuł od dziecka – jak to się pisze w życiorysach