P R IN C IP IA XLIX (2007) P L-IS SN 0867-5392
Szymon Wróbel
Co to je s t g ram aty k a? Rola rep re zen tacji pojęciowych w w yjaśnianiu g ra m a ty k i1
Wszelka filozofia je s t „krytyką ję zy k a ” Ludwig W ittgenstein2
1. Dlaczego gramatyka istnieje ?
Gramatyka kognitywna opisuje klasy gramatyczne, konstrukcje, morfemy, określa to, co możemy, a czego nie możemy powiedzieć.
Ronald W. Langacker3
W niedawno wydanych po polsku Wykładach z gramatyki kognitywnej Ronald W. Langacker daje dość osobliwą odpowiedź na pytanie o po
wody istnienia gram atyki. Pisze on mianowicie, że „gram atyka istnie
je, ponieważ poszczególne jednostki leksykalne nie są w stanie zako
dować w szystkich możliwych konceptualizacji, jak ie chcielibyśmy wyrazić”4. Rozważane samo w sobie twierdzenie to może wydać się dość banalne i raczej niekontrowersyjne, ta k banalne i tak bardzo nie- kontrowersyjne, że aż nie w arte umysłowego wysiłku.
Być może tak właśnie jest; być może gram atyka istnieje po to, by poszerzyć i zwielokrotnić nasze zasoby poznawcze dotyczące możli
wości w yrażania myśli. Być może moglibyśmy się obyć bez gram atyki, gdybyśmy mieli dostęp do nieskończonego słownika, który byłby w sta
1 P raca niniejsza pow stała w ram ach grantu badawczego MNiI „Próba syntezy semantycznej i kognitywistycznej teorii pojęć” n r MNiI: 1H01A02528.
2 Ludwig W ittgenstein, Tractatus Logico-Philosophicus, przeł. B. Wolniewicz, Warszawa: PWN 1970, s. 22.
3 Ronald W. Langacker, W ykłady z gram atyki kognitywnej, przeł. H. Kardela, P. Łozowski, Lublin 2005, s. 32.
4 Ibid., s. 30.
nie wyrazić wszystko, co chcemy wyrazić. Być może też w tym sensie refleksja nad językiem i gram atyką jest refleksją na tem at granic wy- rażalności, co prawdopodobnie byłoby zgodne z niektórym i intuicjam i Ludwiga W ittgensteina5. Jeśli ta k jednak jest, jeśli skazani jesteśm y n a gram atykę z powodu ograniczeń tkwiących w słowniku, a w rezul
tacie, ja k przypuszczam , ograniczeń pamięciowych naszych indywi
dualnych zasobów poznawczych, sąd Langackera na tem at gram aty
ki, może nieść kilka niebanalnych konsekwencji. W szczególności będą mnie tu interesować trzy takie konsekwencje.
Po pierwsze, co oczywiste, twierdzenie Langackera oznacza, że gdyby jednostki leksykalne były w stanie zakodować i wyrazić wszystkie możli
we konceptualizacje, to gram atyka stałaby się niepotrzebna. Gdyby nie- złożone struktury językowe były w stanie wyrazić wszystko, co usiłujemy wyrazić nigdy nie byłoby potrzeby wynalezienia gramatyki i stałego się do niej odwoływania w naszych myślach i sądach. W takiej sytuacji nie posługiwalibyśmy się gramatyką, potrzebna byłaby jedynie refleksja na tem at słownika, który miałby charakter bardzo rozbudowanej encyklo
pedii. Źródeł i powodów zaistnienia i ukonstytuowania się gram atyki należy zatem poszukiwać w pewnych ograniczeniach związanych z bez
pośrednią, atomistyczną wyrażalnością pojęć. Gdy Langacker powiada, że gram atyka tworzy kontinuum z leksykonem i jest całkowicie opisy- walna w kategoriach kompleksów struk tu r symbolicznych6, a zatem, gdy odmawia gramatyce pełnej autonomii, to, jak sądzę, daje wyraz, swemu m arzeniu o całkowitej wyrażalności myśli poprzez słownik i możliwości, jeśli nie zredukowania, to przynajmniej powiązania i uzależnienia gra
matyki od słownika. Wyrażę tę myśl dosadniej: w ujęciu kognitywnym gram atyka jest pewnego rodzaju protezą, pewnego rodzaju dodatkiem do czegoś bardziej ontologicznie i genetycznie pierwotnego - do szeroko ro
zumianej aktywności konceptualnej.
Po drugie, jeśli rzeczywiście musimy uciekać się do wyrażeń złożo
nych, zawierających kilka elementów leksykalnych, po to, aby przeka
zać pewne treści (konceptualizacje), musi istnieć instrukcja dotycząca sposobu, w jak i części te mają być ze sobą łączone i wzajemnie dopaso
wywane. Takiej instrukcji dostarcza właśnie gram atyka, co oznacza, że gram atyka w inna być zbiorem instrukcji (reguł) architektonicznych,
5 „Filozofia „winna ograniczyć od wewnątrz to, co się nie da pomyśleć, przez to, co się pomyśleć daje”; Ludwig W ittgenstein, Tractatus Logico-Philosophicus, s. 29.
6 Ronald W. Langacker, W ykłady z gram atyki kognitywnej, op. cit. , s. 31.
Co to jest gramatyka ? 93 tzn. takich reguł, które ustalają możliwe złożenia językowe, a w rezul
tacie pozwalają nam odróżnić te złożenia, które uznajemy za popraw
ne, od tych, które rozpoznajemy jako błędne.7 Jako, że jednak Langac
ker nie wierzy, by gram aty k a była w stan ie jaw nie wygenerować wszystkie stru k tu ry wraz z wartościam i semantycznymi, choć tw ier
dzi równocześnie, że użytkownicy języka nie łączą elementów języko
wych w sposób przypadkowy, tzn. istnieją wzorce, które pozwalają nam łączyć jednostki języka w odpowiadające sobie struktury, powstaje pro
blem, ja k gram atyka kognitywna radzi sobie z problemem odrzucania s tru k tu r niegramatycznych?
Przypominam, że w tradycyjnym ujęciu transform acyjnym jednym z uzasadnień istnienia głębokiej stru k tu ry był argum ent selekcyjny:
pewne derywacje uniem ożliwiają powstawanie konstrukcji pokroju:
Bezbarwne zielone idee śpią wściekle, czy The idea is likely to be wet.
Dla Langackera to, co język robi, m ożna określić jako dostarczenie zbioru jednostek symbolicznych, tj. właśnie swoistych instrukcji dla adresata, aby tworząc pewną konceptualizację, mógł on odczytać in tencje mówiącego. Te instrukcje nie mają jednak mocno restryktyw nego ch arakteru - określają one rodzaj dozwolonej konceptualizacji, nie przesądzają jednak o jej charakterze. M ożna mieć zatem w ątpli
wości, czy są to reguły w sensie konstytutywnym , czy też tylko regula- tywnym. Przypominam, za Johnem R. Searle’m, że kiedy reguła m a charakter konstytutywny, zachowaniu zgodnemu z regułą m ożna przy
porządkować określenia czy opisy, których nie mogłoby uzyskać, jeśli
7 Dla Langackera te instrukcje da się zasadniczo analizować w oparciu o dwa wymiary: schematyczność i symboliczną złożoność. Zgodnie z tym pierwszym wy
miarem pojęcie rzeczy jest bardziej schematyczne od pojęcia istoty żywej, to zaś b ar
dziej od pojęcia ssaka, to zaś bardziej od psa, to zaś bardziej od pudla. Niewykluczo
ne, że kresem dolnym tej schematyzacji są imiona własne. Symboliczna złożoność odzwierciedla natom iast to, w jakim stopniu dane wyrażenie jest rozkładalne na mniejsze elementy symboliczne. Angielskie wyrażenie open jest symbolicznie proste, opener symbolicznie złożone, a can opener jest jeszcze bardziej złożone. Takie posta
wienie sprawy jest zgodne z bardziej podstawową intuicją Langackera, iż dwie pod
stawowe zdolności kognitywne człowieka to zdolność do abstrahowania (lub sche- m atyzow ania w łaśnie) oraz zdolność do kategoryzowania. Czy jed n ak te n trop kognitywny jest wystarczający do opisu złożoności gramatycznej zdań? Czy da się ona opisać jako ekwiwalent, odpowiednik, rozbudowa, etc. kilku raczej trywialnych zdolności czy umiejętności poznawczych? Por. Ronald W. Langacker, Foundations o f Cognitive Grammar: Theoretical Prerequisites, Stanford: Stanford U P 1987.
owa reguła nie istniałaby.8 To właśnie au to r Czynności mowy w pew
nym sensie przyzwyczaił nas do myślenia o stru k tu rze semantycznej języka jako o konwencjonalnym urzeczyw istnieniu ciągów zbiorów utajonych reguł konstytutywnych, i do traktow ania czynności mowy jako zbioru działań wykonywanych poprzez wypowiadanie wyrażeń
zgodnie z owymi zbiorami reguł konstytutywnych.
Po trzecie wreszcie, z wypowiedzianego przez Langackera sądu na tem at źródeł gram atyki wynika, że tzw. problem składnikowości (con
stituency), tj. sytuacji, kiedy stru k tu ry złożone na jednym poziomie funk
cjonują jako struktury składowe na innym poziomie nie jest jakim ś jed nym z wielu problemów językoznawczych, ale jest problemem zupełnie centralnym, którego zrozumienie pozwoli nam na właściwe ujęcie za
sad funkcjonowania językowego. Zgodnie z zasadą kompozycyjności, zdania, jako prototypiczne jednostki językowe, mają części składowe, a treść zdań zależy od treści poszczególnych części oraz od struktury zdania. Wedle Chomsky’ego9, a potem Fodora10, musimy założyć, że zło
żone struk tu ry językowe (ale też i konceptualne - myśli) mają proste składniki, ponieważ w przeciwnym razie nie moglibyśmy wyjaśnić tzw.
produktywności i systematyczności naszego umysłu. W podejściach ge- neratywnych do języka składnikowość uważa się za cechę podstawową i relacje między poszczególnymi jednostkam i gramatycznymi ujmowa
ne są właśnie w kategoriach składnikowości. Langacker, wbrew tem u podejściu, pisze zupełnie otwarcie: „W moim ujęciu składnikowość to tylko właściwość, która jest odzwierciedleniem odpowiedniości”11. W in
nym zaś miejscu dodaje: „Integracja bazuje na odpowiedniości (corre
spondences) [...] Składowym strukturom symbolicznym odpowiadają te same elementy na poziomie stru k tu ry złożonej”12.
8 Przyjmuję zatem za Searle’m, iż reguły regulatywne jedynie regulują działal
ność istniejącą już uprzednio i której istnienie je st logicznie niezależne od istnienia tych reguł, ta k ja k to jest przy większości reguł obyczajowych, typu „Krojąc jedze
nie, trzym aj nóż w prawej ręce”; natom iast reguły konstytutywne konstytuują dzia
łalność, której istnienie je st logicznie zależne od tych reguł, ta k ja k to jest n a przy
kład przy grze w szachy lub mówieniu językiem właśnie; Jo h n R. Searle, Czynności mowy. Rozważania z filozofii języka, przeł. B. Chwedeńczuk, Warszawa 1987, ss.
77-84.
9 Noam Chomsky, Rules and Representations, New York: Columbia U P 1980.
10 Je rry A. Fodor, Psychosemantics, Cambridge: MIT P ress 1987.
11 Ronald W. Langacker, op. cit., s. 36.
12 Ibidem.
Wydaje się, że rzecz w tym, iż dla Langackera składnikowość to ta właściwość gram atyki, któ ra odzwierciedla odpowiedniość. Składni- kowość jest to zatem zaledwie i tylko przejaw odpowiedniości, i to prze
jaw, by ta k rzec, nie wyłączny, nie jedyny. Inny symptom odpowied
niości to zależność gram aty czn a (gram atical dependency), której najbardziej elem entarnym wyrazem jest relacja łącząca podmiot i do
pełnienie. Langacker zawyrokuje lapidarnie: „Zależności gram atycz
ne reprezentow ane są przez odpowiedniości” 13. Skoro tak, m usimy przejrzeć się odpowiedniościom, a naw et samem u pojęciu odpowied- niości bardziej skrupulatnie, tj. musimy oszacować, czy tem u pojęciu nie przypisuje się zbyt centralnej pozycji i czy nie używa się go w zbyt wielu nie ekwiwalentnych (nie synonimicznych) kontekstach znacze
niowych.
Mówiąc najbardziej skrótowo zadaniem tego tek stu będzie prze
dyskutowanie tych trzech implikacji; będę chciał się zatem zastano
wić nad wartością poznawczą tych trzech stwierdzeń, dotyczących od
powiedzi Langackera n a proste pytanie: dlaczego gram atyka istnieje?
W kroku pierwszym zastanowię się nad próbą uzależnienie gram aty
ki od leksykonu, w kroku drugim przeanalizuję pojęcie gram atyki w uję
ciu Langackerowskim, wreszcie w kroku trzecim skupię się na proble
mie składnikowości w relacji do pojęcia odpowiedniości. Będę zatem zmierzał do odpowiedzi na pytanie: czym jest gram atyka?, ale równo
cześnie spytam o autonom ię gram atyki oraz możliwość wskazania jej dystynktywnej cechy (listy cech).
Przyjmując, że idee gram atyki kognitywnej dekonstruują nasze tra dycyjne pojęcie gram atyki, ale też nasze pojęcie części zdania, np. to, czym jest rzeczownik (fraza nom inalna) lub reguła gram atyczna, kon
strukcja tekstu zmierzająca do odpowiedzi na pytania najbardziej pod
stawowe wydaje się być w pełni umotywowana. Musimy zadać sobie tru d przeanalizowania naszych najbardziej elem entarnych intuicji ję zykowych, albowiem prim a facie wydają się być one odległe od współ
czesnych sposobów konceptualizowania stru k tu r językowych, a więc wydają się być w jakim ś sensie zagrożone.
Co to jest gramatyka? 95
13 Ibidem.
2. Ilu reprezentacji potrzebujemy dla wyjaśnienia kompetencji języko
wej człowieka?
W teorii lingwistycznej tradycja nazywana „genera- tyw ną” lub „chomskistowską” zdominowała badania przez ostatnie cztery dekady. Oczywiście, ta tradycja podlegała znaczącym zm ianom w ciągu tego czasu ewoluując w kierunku rodziny różnych, często dziś znacząco odm iennych teorii. Jednak, w ogólności, doktryna generatywna przywiązana je st stale do idei m odularności języka, jego statusu osobnej w ładzy umysłowej oraz faktu pewnej dyskontynuacji ewolucyj
nej oddzielającej język od innych zjawisk z zakresu po
znania. [...] W ostatnich dwóch dekadach wyłoniła się jednak radykalna alternatywa dla tej tradycji, alterna
tywa, która szybko rozwinęła szeroką bazę doświad
czalną. Zawierający w sobie różne, acz koherentne sta
nowiska badawcze, prą d nazywany językoznawstwem kognitywnym pojm uje język ja k o zjaw iska silnie po
wiązane z poznaniem. Tak dalece ja k to tylko możli
we, język je st tu pojm owany ja k o struktura odzwier
ciedlająca bardziej elementarne zjaw iska poznawcze (np. percepcję, uwagę, pamięć, kategoryzację), z któ
rych dopiero je s t wyprowadzana. Z perspektywy ko
gnitywnej, gram atyka je s t pojm owana ja k o w pełni znaczący, a nie w pełni autonomiczny system. Jego nasycenie znaczeniem staje się w pełni widoczne w św ietle badań przeprow adzanych przez sem antykę konceptualną.
Ronald W. Langacker 14
Zacznijmy od rozpakowania najbardziej elem entarnych intuicji języ
kowych. Klasyczny sposób myślenia o reprezentacjach poznawczych umożliwiających przechowywanie informacji typu językowego n ak a
zuje nam założyć istnienie trzech form reprezentacji: fonologicznej, syntaktycznej, semantycznej. Niezgoda dzieląca poszczególne teorie dotyczy nie tyle rodzaju postulowanych reprezentacji, ile raczej n a tu ry tych reprezentacji, ja k i kwestii reguł, które powiązałyby zasady rządzące w poszczególnych sferach. Tutaj niezgoda między G ram a
tyką Generatyw ną (Chomsky), G ram atyką Kognitywną (Langacker)
14 Ronald W. Langacker, „Dynamics in G ram m ar”, Axiomathes. An Internatio
nal Journal in Ontology and Cognitive Systems, Vol 12, Nos. 1-2 2001, Boston
London, s. 7.
Co to jest gramatyka? 97 i Sem antyką K onceptualną (Jackendoff) wydaje się być największa.
Zanim przejdę do omówienia tych różnic, słów kilka na tem at tych trzech form reprezentacji.
Być może najprostszym sposobem n a uświadom ienie złożoności problem u reprezentacji typu językowego jest analiza bardzo prostego zdania języka polskiego. Niech to będzie zdanie: Mała gwiazda znaj
duje się obok dużej gwiazdy. S tru k tu ra poszczególnych form rep re zentacji będzie wyglądała następująco:
Struktura fonologiczna zdania
S tru k tu ra
[ X [ X X ] ] intonacyjna (prozodia)
a a a i o o
S tru k tu ra sylabiczna
Mała gwiazda znajduje się obok dużej gwiazdy.
Wyraz Wyraz Wyraz Wyraz Wyraz Wyraz Wyraz
S tru k tu ra segmentacyjna
S tru k tu ra morfofonemiczna
Struktura semantyczna zdania
[s y t . CZAS (obecna) [. BYC ([ b . Typ: GWIAZDA; Wielkość: MAŁA
Ls y t u a c j a v ' Ls t a n VLo b i e k t J c '
] [m ie js c e PRZED Typ: GWIAZDA; Wielkość: MAŁA ]])]]
Struktura syntaktyczna zdania S
NP VP
AP N VG PP
AP N
Mała gwiazda znajduje się obok dużej gwiazdy
Objaśnienia symboli: S (sentence) - zdanie, NP (noun phrase) - fraza no
minalna, VP (verb phrase) - fraza werbalna, AP (adjective phrase) - fraza przymiotnikowa, PP (prepositional phrase) - fraza przyimkowa, N (noun) - rzeczownik, VG (head verb) - czasownik główny, V (verb) - czasownik odmieniany, Infl (inflection) - fleksja, A (adjective) - przymiotnik, P (pre
positional) - przyimek
Struktura przestrzenna zdania
Przeanalizujm y pokrótce wymienione formy reprezentacji.
S tru k tu ra gram atyki, w części dotyczącej organizacji dźwiękowej, rozpadała się w oczach wielu językoznawców na trzy poziomy i odpo
wiadające im reprezentacje: morfofonemiczne, fonemiczne i fonetycz
ne. Poziom morfofonemiczny łączył się z fonemicznym, a fonemiczny z fonetycznym poprzez odpowiednie zestawy reguł. Przez długi czas traktow ano te dwa zbiory reguł jako całkowicie niezależne, ta k samo jak niezależne były elementy reprezentacji (morfofonemy, fonemy i seg
m enty fonetyczne). W oczach Raya Jackendoffa np. s tru k tu ra fonolo- giczna rozpada się na cztery kom ponenty15. Pierwszym z nich jest re prezentacja segmentacyjna, tj. ciągjęzykowych jednostek dźwiękowych, najczęściej nazywanych fonemami, na rysunku symbolicznie rozryso- wanych za pomocą liter alfabetu fonetycznego. Reprezentacja syla- biczna je st już czymś więcej niż tylko sekwencją fonemów, przysługu
je jej bowiem stru k tu ra wielu częściowo niezależnych drzew. Zadaniem tych drzew jest grupowanie jednostek dźwiękowych mowy w sylaby, które na rysunku zaznaczone zostały za pomocą liter alfabetu grec
kiego. Ponad s tru k tu rą sylabiczną znajduje się drzewo reprezentacji intonacyjnej (prozodycznej). Kwadratowe nawiasy na rysunku w ska
zują właśnie, w jak i sposób organizacja sylabiczna przechodzi w orga
nizacje intonacyjną. Np. przerwy w wypowiedziach zdaniowych są do
puszczalne tylko pomiędzy jednostkam i łączącymi nawiasy. W obrębie nawiasów znajduje się symbol X, który m a wskazywać n a skalę m e
tryczną, tj. nacisk jaki należy położyć na wypowiedzenie poszczegól
nych sylab. Brak nacisku symbolizuje dźwięk niemy. Podążając na sam dół reprezentacji fonologicznej odnajdujemy poziom morfofonemicz- ny, dzięki którem u grupujem y dźwięki w wyrazy.
Aby zrozumieć nie tylko językoznawczą, ale też psychologiczną wagę reprezentacji fonologicznej, musimy sobie uświadomić, że mimo, iż nie m a prawdopodobnie wielkiego sensu myślenie o regułach fonologii jako mających formę sądów, to jednak jest sens myślenia o tych regułach jako formach nieświadomej aktywności poznawczej, któ rą nasz umysł musi wykonać. N a przykład dziwne byłoby stwierdzenie, że użytkow
nicy języka angielskiego znają sąd (prawdziwy w angielszczyźnie), iż spółgłoski bezdźwięczne znajdujące się n a początku sylaby przed ak
centem wymawiane są z przydechem. W fonologii regułę tę traktuje się raczej jako zasadę wewnętrznej komputacji niż deklaratyw ną wie
dzę użytkow nika języka.
S tru k tu ra syntaktyczna zdania m a za zadanie podzielić zdanie na jednostki gramatyczne: frazy nominalne (które funkcjonują jako pod
15 Ray Jackendoff, Foundations o f Language. Brain, M eaning, Grammar, Evo
lution, New York: Oxford UP 2002, s. XVI.
Co to jest gramatyka? 99
miot zdania), werbalne (które funkcjonują jako orzeczenie zdania), fra
zy przymiotnikowe oraz (co istotne) dookreślić dopuszczalne relacje łączące te frazy. Standardową, od czasów Chomsky’ego, metodą repre
zentowania stru ktury syntaktycznej jest m etoda rozgałęziającego się drzewa. Przyjmuje się tu zatem, że podstawową jednostką mowy jest zdanie gramatyczne, które da się następnie rozłożyć na ciąg jednostek syntaktycznych. Grosso modo adekw atna opisowo teoria syntaktyczna winna być zdolna do odpowiedzi na pytanie, jaki zestaw reguł musi być zinternalizowany przez użytkownika danego języka, aby uznać dowol
ny ciąg znaków lub dźwięków za zdanie gramatyczne danego języka?
S tru k tu ra semantyczna (konceptualna), której podstawowym zada
niem jest reprezentacja i przyporządkowywanie jednostkom językowym głównych jednostek pojęciowych takich jak: Sytuacja, Zdarzenie, Stan, Miejsce, Własność etc. Stąd na rysunku pary nawiasów kwadratowych symbolizują właśnie kolejne podstawowe jednostki konceptualne. Pod
czas gdy stru k tu ra syntaktyczna oraz fonologiczna jest dobrze zadomo
wiona w badaniach nad językiem, status struktury konceptualnej jest stale dyskutowany i mocno niepewny. Grosso modo adekw atna opiso
wo teoria semantyczna musi dotyczyć zasad zinternalizowanych przez użytkownika danego języka, które pozwalają mu na rozumienie zdań, wyprowadzanie z nich wniosków i ocenianie ich prawdziwości. Klasycz
nym testem, który może posłużyć do oceny danej teorii semantycznej, jest sprawdzenie, jak ona sobie radzi z opisem takich pojęć jak: anali
tyczność, synonimiczność, prawda, anaforyczność, a nade wszystko, jak sobie radzi z opisem różnych form wnioskowania.
Jeszcze trudniejsza do analizy i opisu jest reprezentacja przestrzen
na, któ rą umieściłem (głównie dla kontrastu) pod reprezentacjam i typu językowego. M ożna o niej myśleć jako o obrazie sceny, którą dane zda
nie opisuje. Stąd mówi się nierzadko o modelach m entalnych lub re prezentacjach typu niepropozycjonalnego. T a form a reprezentacji jest niezbędna do tego, aby ustalić wartość sem antyczną zdania, np. jego prawdziwość. Wprowadzenie tego typu reprezentacji jest ważne w ła
śnie dla myślicieli takich jak Jackendoff lub Langacker, którzy uwa
żają, że wartości semantyczne zdań ustalane są nie poprzez porówny
w anie tych zdań ze św iatem , ale poprzez regu ły korespondencji ustalające relacje między tym i zdaniam i a pewnymi konstrukcjam i mentalnym i wytwarzanymi przez podmiot poznający. Jackendoff wpro
wadza rozróżnienie pomiędzy światem eksternalnym (a real world)
Co to jest gramatyka? 101 oraz światem projektowanym (aprojected world). Jego zdaniem mamy dostęp jedynie do świata konstruowanego, który je s t „światem w cało
ści nieświadomie organizowanym przez um ysł”16. Stąd dla Jackendof- fa i Langackera istnieje zawsze przejrzysta dystynkcja dzieląca rze
czywistość eksternalną (real reality) oraz rzeczywistość konceptualną (conceptual reality). Sem antyka, dla Jackendoffa i Langackera, nie jest kw estią odniesienia jednostek językowych do rzeczywistości ekster- nalnej, ale konceptualnej.
W największym uproszczeniu: program gram atyki generatywnej (Chomsky) próbuje wyliczone formy reprezentacji podporządkować reprezentacji syntaktycznej; program gram atyki kognitywnej (Lan
gacker) zm ierza do rozbudowy reprezentacji fonologicznej i sem an
tycznej; program sem antyki k o ncep tu aln ą (Jackendoff) poszukuje pewnej rozsądnej równowagi pomiędzy wym iarem syntaktycznym i semantycznym; wreszcie językoznawstwo kognitywne (Lakoff) skon
centrowane je s t głównie na analizie przestrzennych źródeł naszych reprezentacji semantycznych.
3. Czy słownik może zastąpić gramatykę?
Chociaż przyjm uję encyklopedyczną koncepcję znacze
nia, nie znaczy to wcale, że znaczenie słowa ma wy
glądać ja k hasło encyklopedyczne.
Ronald W. Langacker17
Czy wiemy coś na tem at budowy słownika w gram atyce kognitywnej?
Pytanie to jest o tyle kłopotliwe, że ja k wiadomo Langacker nie akcep
tuje rozróżnienia słownik-encyklopedia i o tyle uzasadnione, że ja k to wskazałem na wstępie, gram atyka istnieje tylko dlatego, że słownik jest ograniczony i nie je s t w stanie wyrazić wszystkiego, co chcieliby
śmy wyrazić! Z racji podważenia autonom ii wym iaru syntaktycznego i przeniesienia ciężaru rozw ażań na sferę konceptualną, wydawałoby się, że Langacker m usi poczuć się zmuszony do rozbudowywania re fleksji nad słownikiem. Z drugiej jednak strony jako, że kwestionuje on podział na wiedzę o języku i wiedzę o świecie, tj. w rezultacie słow-
16 Ray Jackendoff, Semantics and Cognition, Cambridge: MIT P ress 1988.
17 Ronald W. Langacker, Wykłady z gram atyki kognitywnej, op. cit., s. 17.
nik i encyklopedię, słownik ulega, w ujęciu kognitywnym, zlaniu z en
cyklopedią. Czy to zlanie, ta fuzja, czy też, wykorzystując jedno z u lu
bionych słów kognitywistów, am algam at słownika i encyklopedii, do
prowadza do unicestwienia pojęcia słownika, czy też wręcz przeciwnie - jego rozszerzenia? Czy to zasady myślenia o słowniku zaczynają do
minować nad naszym myśleniem o encyklopedii, czy też może nasze umowy i przyzwyczajenia rządzące myśleniem o encyklopedii (wiedzy o świecie) przejm ują kontrolę nad słownikiem (wiedza o języku)?
N a pytanie, ile z naszej wiedzy o szklance stanowi część znaczenia słowa szklanka, Langacker jest zmuszony odpowiedzieć: cała ta wie
dza jest znaczeniem tego słowa! Choć nie wszystkie elem enty tej wie
dzy mają taki sam status. Langacker nie jest jednak w stanie dokonać tu jakiegokolwiek ścisłego uporządkow ania ani zaproponować h ierar
chii ważności domen. Częścią tego znaczenia je s t zatem geom etria szklanki (cylinder zamknięty z jednej strony), ukierunkowanie kształtu w przestrzeni (wydłużenie pionowe), wszystkie funkcje, rozm iar aprok- symowany do wielkości ludzkiego ciała, m ateriał, miejsce przechowy
wania i pojawiania się w ludzkiej przestrzeni życia, etc. A przy tym wszystkim, po tym wyliczeniu i niemożliwej do osiągnięcia kom plet
ności domen, na które otwiera się to pojęcie, Langacker twierdzi, że to słowo i jego znaczenie musi pozostać elastyczne.
Skłaniałbym się zatem do twierdzenia, że to wiedza o świecie w gra
matyce kognitywnej w chłania i zarządza naszą wiedzą językową, a nie n a odwrót. Dla Langackera słownik jest zatem encyklopedią, co nie oznacza jednak, że znaczenie słowa m a wyglądać ja k hasło encyklope
dyczne. Powstaje zatem pytanie, ja k ono wygląda? J a k zaprojektowa
ne je s t znaczenie słowa? Czym je s t słowo, skoro nie jest elem entem słownika, i skoro słownik, w jakim ś istotnym sensie, stał się encyklo
pedią? Czym je s t słowo, skoro ja k sam Langacker wyznaje, nie ma ograniczeń co do złożoności słowa.
Używam term inu „słowo” - czytamy u Langackera - dla każdego utartego wy
rażenia, bez względu na długość czy złożoność. W tym ujęciu zapam iętana pio
senka także może być słowem18.
Dla przypomnienia, w ujęciu generatywnym, budowa słownika w żad
nym razie nie ogranicza się do wyliczenia haseł wchodzących w skład słownika. Budowa słownika to nade wszystko budowa teorii, która by
18 R onald W. L angacker, W ykłady z g ra m a ty k i kognityw nej, op. cit., s. 31.
łaby zdolna wyjaśnić rozróżnienie między możliwymi, lecz nie występu
jącymi hasłam i słownikowymi, a niemożliwymi hasłam i słownikowy
mi. Innymi słowy dla Chomsky’ego form alna trychotomia architektury słownika ([1] elementy występujące, [2] możliwe, lecz nie występujące i [3] niemożliwe) m a istotne znaczenie dla języka jako całości. Albowiem możliwe, lecz nie występujące hasła słownikowe posiadają status tzw.
przypadkowych pustych miejsc semantycznych w tym sensie, że odpo
wiadają one jednostkom, które nie są zaświadczone empirycznie, lecz które mógłby język w zasadzie włączyć w swój obręb bez naruszania ogólnego systemu semantycznego, w którym funkcjonuje.19
Jako ew entualne przykłady przypadkowo pustych miejsc można by przytoczyć b rak czasowników X wymagających dopełnień bliższych oznaczających zwierzęta, lecz poza tym mających to samo znaczenie, co np. użyty przechodnio czasownik grow (uprawiać), tak by zdanie He/she X ’s dogs (On/ona X-uje psy) wykazywało paralelizmy znacze
niowe ze zdaniem He/she grows corn (On/ona uprawia kukurydzę).
Jako inny przykład przypadkowo pustego miejsca m ożna by wskazać na brak wyrazu, który pozostawałby w tym samy stosunku do roślin, co corpse (zwłoki) do zwierząt.
Ogólnie: dla generatywistów samo określenie (pojęcie) „hasło słow
nikowe” zakłada istnienie jakiegoś stałego, uniwersalnego słownika, w którego kategoriach dokonuje się charakterystyki treści pojęć seman
tycznych. Badania nad ta k pojętym słownikiem są istotne ponieważ dookreślają one system możliwych pojęć. Odkrywczość Langackera po
legałby prawdopodobnie na tym, że zwrócił on uwagę na dynamiczny charakter słownika. W dowolnym systemie językowym hasła słowniko
we wchodzą ze sobą we wzajemne złożone relacje semantyczne. Za kon
kretny przykład niech posłużą przymiotniki wzajemnie się wykluczają
ce w pewnych dziedzinach odnoszenia, np. wyrazy oznaczające barwę.
Owe zbiory antonim ów mogą służyć jako nieskomplikowany przykład własności całego pola semantycznego (sceny), której nie da się opisać w sposób naturalny w kategoriach oddzielnych haseł słownikowych.
Co to jest gramatyka ? 103
19 Noam Chomsky, Zagadnienia teorii składni, przeł. I. Jakubczak, W arszawa 1982.
4. Czy gramatyka nie istnieje?
Gramatyka istnieje!
Ronald W. Langacker20
Langacker wielokrotnie zastrzegał, że nigdy nie twierdził, iż gram aty
ka nie istnieje. Nie twierdził także, że gram atykę można wyelimino
wać, czy też da się przewidzieć zachowanie językowe na podstawie samej analizy znaczenia. Co zatem twierdził Langacker? N a czym po
lega swoistość jego stanowiska? Z czego wynika wreszcie zbiór kontro
wersji wobec tej strategii badawczej, skoro nie jest ona tak wywroto
wa, ja k to się często sugeruje i ja k to sam zasugerowałem w rozdziale wprowadzającym?
W swojej własnej interpretacji, Langacker twierdzi tylko i zaled
wie, że znaczenie jest częścią gram atyki, gram atyka bowiem to „ze
spół stru k tu r symbolicznych (assemblies of symbolic structures) typu form a gram atyczna-znaczenie”21. Z p u n ktu widzenia Langackera nie można przewidzieć funkcjonowania stru k tu ry gramatycznej na pod
stawie samej analizy znaczenia, nie dlatego, że znaczenie jest nieistot
ne dla funkcjonowania gramatycznego i nie dlatego, że składnia ce
chuje się jakąś przynajmniej względną autonom ią względem semantyki, ale dlatego, że znaczenie stanowi im m anentną i raczej nieredukowalną składową gram atyki. Co to oznacza? No cóż, w ujęciu Langackera ozna
cza to, że dokonuje on redukcji wym iaru syntaktycznego do sem an
tycznego, ale nie dokonuje eliminacji składni. Pow tarzam raz jeszcze Langackera: Gramatyka istnieje! No tak, ale w jakim sensie gram aty
ka istnieje? Czym jest gram atyka po redukcji do wym iaru konceptual
nego? A w rezultacie, czy wyrażenie „gram atyka kognityw na” nie jest rodzajem oksym oronu? Dlaczego przedsięw zięcie badawcze, które zm ierza do ograniczenia autonom ii urządzenia gramatycznego, a na
w et jego redukcji, nazywa się gram atyką kognitywną, a nie np. se
m antyką języka naturalnego, czy też kognitywnym badaniem użycia językowego?
Zacznijmy od tego, że dla Langackera opis semantyczny i opis gra
matyczny to przedsięwzięcia odrębne, ale przy okazji współzależne.
Jeśli nie rozumiemy, w jaki sposób gram atyka dostarcza nam wskazó-
20 Ronald W. Langacker, Wykłady z gram atyki kognitywnej, op. cit., s. 50.
21 Ibidem.
Co to jest gramatyka? 105 wek (instrukcji) dotyczących środków językowych, niemożliwe je s t opisanie semantyki. Z drugiej jednak strony nie można także opisać gram atyki, jeśli nie dysponujemy obrazem sem antyki konceptualnej danego języka. Widzę dwa problemy z tak zarysowaną wizją wzajem
nych zależności semantyczno-gramatycznych.
Po pierwsze nie m am jasności, czy owa dialektyczna zależność od
notowana przez Langackera nie m a przypadkiem charakteru czysto deklaratywnego, tj. czy praktyka eksplanacyjna zaproponowana przez twórcę gram atyki kognitywnej nie daje jednak powodów do mówienia nie tyle o dialektycznej zależności, ile raczej uzależnieniu bieguna g ra
matycznego od semantycznego.
M etodologia postępow ania badawczego Langackera je s t złożona z trzech kroków. Po pierwsze usiłuje on wypracować ap a ra t pojęcio
wy, za pomocą którego możliwe stałoby się opisanie s tru k tu r języka naturalnego. Po drugie zmierza on do wyliczenia stru k tu r, które uznaje za prototypowe oraz stw orzenia listy s tru k tu r o różnym stopniu zbież
ności z prototypem. Wreszcie, po trzecie, Langacker zm ierza do wyja
śnienia, dlaczego spektrum możliwości w zakresie typologii stru k tu r językowych jest takie, jakie jaw i się w opisie. Przy czym w tym ostat
nim kroku podstawową motywację do wprowadzania i uzasadniania konstruktów teoretycznych Langacker znajduje w możliwych do wy
kazania zjawiskach kognitywnych, czyli po prostu ludzkich zdolno
ściach poznawczych. Dość wspomnieć bardzo silnie eksponowaną przez Langackera analogię pomiędzy procesem spostrzegania wzrokowego i procesem konceptualzacji, a w rezultacie analogię między organizacją percepcyjną, układem konceptualnym , i s tru k tu rą języka22. Np. układ
„trajektor-landm ark” odpowiada tem u, co psychologowie postaci n a
zywają układem „figura-tło”, profilowanie zaś je st odpowiednikiem działania uwagi.
22 Langacker pisze, że nie wierzy w możliwość zredukow ania całej stru k tu ry konceptualnej i semantycznej do „kategorii przestrzeni lub postrzegania wizualne
go”, op. cit., s. 65. Z drugiej jednak strony to wyznanie nie przeszkadza m u w n a stępnym akapicie twierdzić: „przestrzeń i postrzeganie wzrokowe są w procesach poznawczych absolutnie fundam entalne”, by wreszcie pojednawczo i kompromiso
wo n a następnej stronie wyznać: „w pewnym sensie używam term inu „postrzega
nie” (viewing) w sposób niejednoznaczny. [...] Tak więc pojęcie postrzegania obej
m uje zarów no w ybrane asp ek ty p o strze g an ia w zrokow ego sensu stricto, ja k i odpowiadające im bardziej abstrakcyjne lub uogólnione aspekty konceptualne”
(s. 68).
Twierdzę, że z wyliczonych trzech kroków postępowania badawczego w szczególności dyskusyjny jest krok drugi i trzeci. Krok drugi jest dys
kusyjny albowiem sugeruje on, że alternatywa reguły - lista jest alterna
tywą fałszywą. Postulowanie sfery reguł (gramatyki/składni) ujmującej zjawiska regularne, przy jednoczesnym odsyłaniu przypadków nieregu
larnych do leksykonu, jest strategią, z punktu widzenia gramatyki ko
gnitywnej, błędną. Wydaje mi się, że oznacza to akceptację twierdzenia, że gramatyczność dla Langackera jest własnością stopniowalną, a nie zero-jedynkową. Krok trzeci jest dyskusyjny, albowiem Langacker twier
dzi, że w wyjaśnianiu zjawisk językowych należy unikać postulowania kategorii pustych, czysto teoretycznych, nie mających bezpośredniego oparcia empirycznego, tj. w rezultacie pozbawionych wartości fonologicz- nej lub semantycznej. Należy jednak pamiętać, że Langacker nie chce się także zgodzić z twierdzeniem, że wszystkie postulowane procesy i obiek
ty są częścią struktury psychologicznej, tj. czymś, co intuicyjnie każdy użytkownik języka wyczuwa i do czego ma introspekcyjny dostęp. Istnie
je zatem dla Langackera różnica między rozumieniem przez użytkowni
ka języka, a dokonywaniem formalnej analizy, docieraniem do poszcze
gólnych konstruktów opisowych i uzasadnianiem ich użycia.
Ale naw et przyjmując w formie hipotezy roboczej sugestię mówiącą o górowaniu bieguna semantycznego nad gram atycznym, wyłania się nowy problem. Albowiem, ja k się zdaje, strategia badawcza sprowa
dzająca się do wychodzenia w analizach lingwistycznych od sem anty
ki, by następnie szukać konfirmacji w gram atyce nie zawsze je s t stra tegią skuteczną opisowo z tego prostego względu, że wiele aspektów znaczenia jest niezwykle subtelnych i dopiero zjawiska gram atyczne mogą nas uczulić, a przede wszystkim mogą nam wyjaśnić zawiłości i subtelności semantyczne.
Przybliżmy om awianą kwestię za pomocą znanego przykładu, tj.
konstrukcji typu raising (podniesienia): (a) podniesienia podm iotu zdania zanurzonego do funkcji dopełnienia zdania głównego (Subject- to-Object Raising); (b) podniesienia podmiotu zdania zanurzonego do funkcji podmiotu w zdaniu głównym (Subject-to- Subject Raising); (c) podniesienia dopełnienia zdania zanurzonego do funkcji podm iotu zdania głównego (Object-to-Subject R aisin g). Nie będę w tej chwili analizował szczegółowo tego problemu, powiem jedynie, że reguły typu raising odgrywają istotną rolę w analizie generatywnej, wskazując na konieczność derywowania jednych s tru k tu r z innych.
Co to jest gramatyka? 107 I ta k gram atyka generatyw na zakłada istnienie „formy logicznej”, np. w zdaniu I expect D avid to win dopełnieniem logicznym jest wyra
żenie: D avid win, a nie osoba: David. N atom iast w zdaniu: D avid is likely to criticize this book rzeczywistym logicznym dopełnieniem jest sąd D avid critizise this book, a nie sam a osoba: D avid. Wreszcie w zda
niu Don is likely to leave z logicznego p u n k tu widzenia podmiotem likely (prawdopodobieństwa) nie jest osoba, lecz całe wydarzenie. To nie Don jest prawdopodobny, ale to, że Don wyjedzie jest prawdopo
dobne. W celu uwzględnienia tego, że podm iot logiczny zdania jest sądem Don leave, musimy założyć istnienie stru k tu ry głębokiej Don leave is likely23.
Jakie obiekcje do tego rozum owania wysuwa Langacker? Otóż głów
na obiekcja Langackera dotyczy cichego założenia tkwiącego w tym generatywnym wyjaśnieniu, iż np. wyrażenie typu: He is likely... okre
śla znaczenie słowa likely we wszystkich możliwych kontekstach, uży
ciach, sytuacjach, co oznacza w rezultacie, że gram atyka generatyw na nie uwzględnia w ogóle polisemii. Dla Langackera natom iast polise
mia jest procesem norm alnym i naturalnym we wszystkich językach naturalnych (przynajmniej w przypadku leksemów). Z punktu widze
nia gram atyki kognitywnej zazwyczaj je s t tak, że jedno ze znaczeń słowa uważa się za podstawowe (prototypowe), a pozostałe za sekun- darne rozszerzenia. Z racji, że potrafim y ujmować daną sytuację na wiele różnych sposobów, naw et wtedy, gdy w grę wchodzi dokładnie ta sam a treść konceptualna, odmienne ujęcia tej samej sceny przybie
rają różne wartości semantyczne, a to oznacza, że „sem antyka języka naturalnego, oparta na kryterium prawdy obiektywnej, nie jest możli
wa”24. T ak ja k słowo wash m a dwa znaczenia - um yłem i zmyłem, podobnie słowo likely jest polisemiczne - może dotyczyć procesu lub zdarzenia, ale może też dotyczyć osoby, w zależności od procesu profi
lowania.
Jeśli dobrze rozum iem tą dwuznaczność tkwiącą w wyrażeniu like
ly, dotyczy ona prawdopodobieństwa obiektywnego i subiektywnego.
To ostatnie zm usza nas do uwzględnienia w analizach kierunku m en
talnego skanowania. W rezultacie oznacza to, że częścią znaczenia zdania pokroju D avid is likely to criticize this plan jest nie tylko poję-
23 Noam Chomsky, Language a nd Problems of Knowledge, The M anagua Lectu
res, Cambridge, MA and London: MIT Press, 1987.
Ronald W. Langacker, op. cit., s. 30.
cie osoby, Davida, planu, krytyki i prawdopodobieństwa, ale także po
zycja mówiącego wobec tych wszystkich elementów. W tym miejscu Langacker form ułuje też swoją słynną zasadę przezroczystości: cza
sowniki typu raising charakteryzują się przezroczystością, co ozna
cza, że każdy elem ent, który może pojawić się jako podmiot zdania zanurzonego, może też funkcjonować jako dopełnienie tych czasowni
ków.
Otóż je s t dla mnie czymś szalenie problematycznym, czy wyjaśnie
nie Langackera odwołujące się do pojęcia polisemii m a rzeczywiście statu s wyjaśnienia; nie jest też dla mnie jasne, czy zasada przezroczy
stości pozwala nam n a lepsze rozum ienie zjawisk; ona raczej jedynie opisuje to, co domaga się wyjaśnienia. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że zjawisko polisemii może okazać się częstsze i bardziej funda
m entalne niż to oszacowali generatywiści, problem jednak w tym, że przyjęcie założenia o jego naturalności i wszędobylskości może zezwo
lić nam na powoływanie się na ten fakt we wszystkich możliwych kon
tekstach, co wydaje się eksplanacyjnie jałowe.
Innym i słowy, strategia badawcza Langackera wydaje się zbyt li
beralna jeśli chodzi o opis gram atyczny i semantyczny języka (te dwa aspekty, z tego p u nk tu widzenia, stanow ią zresztą jedność). Nie wy
kluczam jednak, że strategia badawcza generatyw istów je s t z kolei zbyt restryktyw na na tych samych wymiarach, co doprowadza do tego, iż m a ona problemy zarówno z opisem polisemii, ale też z wyjaśnie
niem statusu zdań zdegenerowanych. Mówiąc W ittgensteinem: zbyt mocno ogranicza ona od w ew nątrz to, czego się powiedzieć nie da.
5. Autonomia gramatyki i je j ograniczenia
Gramatyka kognitywna je s t w stanie opisać wszyst
kie problemy, z którymi borykały się teorie zakładają
ce autonomiczność i modularność.
Ronald W. Langacker25
Zacznijmy raz jeszcze od pytania: czym je s t gram atyka? No cóż, trad y cyjna odpowiedź generatyw na na to pytanie brzmi: każda skończona specyfikacja zdań należących do jakiegoś języka Lx, tj. wszelki m echa
nizm czy zbiór reguł determinujących należenie danego zdania do ję-
25 R onald W. L angacker, W ykłady z g ra m a ty k i kognityw nej, op. cit., s. 50.
zyka Lx jest gram atyką Lx. Niektóre - jeśli nie wszystkie - języki są generowane przez więcej niż jedną gram atykę. W zbiorze wszystkich gram atyk generujących Lx m ożna stworzyć hierarchię porządkującą moc poszczególnych gram atyk. Najmocniejszy typ gram atyk, który nazywany je s t najczęściej systemem nieograniczonego przepisywania, jest systemem reguł, z których każda m a postać f □ c (przepisz f jako c), przy czym na wartości zmiennych f i c nie są nałożone żadne w a
runki. J e st to typ w tym znaczeniu mocniejszy niż rozm aite systemy ograniczonego przepisywania, że pewne rodzaje języków są generowa
ne przez systemy nieograniczonego przepisywania, a nie są generowa
ne przez systemy ograniczonego przepisywania. Nie będę w tej chwili relacjonował raczej znanych informacji n a tem a t czteropoziomowej hierarchii opisującej moc gram atyk - od systemów nieograniczonego przepisywania, przez gram atyki stru k tu r frazowych (bezkontekstowe i kontekstowe) aż po gram atyki skończenie stanowe26 - w zam ian pro
ponuję przypomnienie dwóch faktów.
W arto być może, po pierwsze, n a tym etapie rozw ażań uzmysłowić sobie, że jeśli gram atyki pojmujemy jako zbiory reguł, to reguły te mogą być albo uporządkowane albo nieuporządkowane. Jeśli są one nieupo
rządkowane, każda z nich, k tóra jest stosowalna do danego szeregu, może zostać do niego zastosowana niezależnie od tego, czy jakaś inna reguła z danego zbioru (stosowalna do tego szeregu) została już do niego zastosowana, czy też nie. Jeśli reguły są uporządkowane, to r e guła, k tó ra występuje w zbiorze na dalszym miejscu, nie może zostać zastosowana, póki nie zostanie zastosowana reguła występująca wcze
śniej w tym zbiorze. Kwestia uporządkow ania reguł jest ważna, ponie
waż zbiór reguł języków generowanych przez uporządkowane gram a
tyki nie je s t identyczny ze zbiorem języków generow anych przez nieuporządkowane gram atyki.
Gdy postaw im y pytanie, czy system gram atyczny proponowany przez Langackera m a charakter gram atyki uporządkowanej czy też nieuporządkowanej, wydaje się, że nasza odpowiedź w inna brzmieć:
gram atyka kognitywna jest system gram atycznym nieuporządkowa
nym. Nie znajduję bowiem w tym projekcie próby uporządkow ania reguł gramatycznych, poza ich wyliczeniem. Mało tego, znajduję u Lan- gackera próbę sform ułowania argum entu na niemożliwość stworze
nia gram atyki uporządkow anej języka naturalnego. T en argu m en t
26 John Lyons, Chomsky, przeł. B. Stanosz, Warszawa 1998, s. 212.
Co to jest gramatyka? 109
uzasadniają trzy tezy Langackera: (a) o niemożliwości oddzielenia wie
dzy językowej od wiedzy pozajęzykowej; (b) o reprezentacji znaczenio
wej słowa jako o dającej się jedynie częściowo uporządkować h ierar
chii dostępów do zbioru domen; (c) o częściowej kompozycjonalności s tru k tu r semantycznych.
D ruga istotna dla naszych rozw ażań uwaga dotyczy wyliczalności zdań danego języka. Jeśli dany język Lx jest skończony, to zawsze jest rzeczą w zasadzie możliwą wskazanie wszystkich należących doń zdań przez wyliczenie, tj. przez zbudowanie dla Lx czegoś, co m ożna nazwać gramatyką-listą. I oczywiście ceteris paribus jeśli Lx je s t nieskończo
ny, to nie m ożna wyliczyć zdań, które doń należą. Wydaje się jednak, że gram atyki-listy są nie interesujące jako modele, z których korzy
stałoby się przy opisie języków naturalnych, gdyż niezależnie od tego, czy języki te są czy też nie są nieskończone, ich użytkownicy nie przy
swajają ich sobie jako listy zdań. Nie jestem pewien, czy Langacker m a nam do zaoferowania jakąś interesująca opowieść na tem at akwi
zycji języka w trakcie ontogenezy, opowieść któ ra nie byłaby powtó
rzeniem jakiegoś w ariantu teorii uczenia.
Specyfika stanow iska Langackera wynika z tego, że choć sam su
geruje wyraźnie istnienie zbioru instrukcji (reguł), które reglam en
tują relacje między jednostkam i lingwistycznymi, to jednak w ujęciu twórcy gram atyki kognitywnej owe instrukcje (reguły) nigdy nie uzy
skują statu su niezależnego wobec semantyki. Langacker pisze, w pew
nym sensie wbrew swej własnej deklaracji o istnieniu gram atyki:
G ram atyka składa się ze skonwencjonalizowanych wzorów, których używa się do składania wyrażeń złożonych (symbolic assembliens). Wzorce te, zwane sche
m atam i konstrukcyjnymi, są schematycznymi raczej niż konkretnym i złoże
niami symbolicznymi (konstrukcjami)27.
Tego rodzaju deklaracja oznacza, ja k sądzę, że dla Langackera: (1) gram atyka składa się raczej ze schematów, a nie reguł, (2) jest wyab
strahow ana z konkretnych sytuacji (zdarzeń) językowych, jest zatem rezultatem abstrakcji i uogólnienia. Jed n a i druga teza jest zdecydo
wanie kontrowersyjna.
Po pierwsze, kiedy Langacker powiada, że jednostki językowe to dzia
łania lub uschematyzowane wzorce działań wykonywanych przez mó
wiącego, a zatem, kiedy podkreśla dynamiczny charakter gram atyki i su-
27 R onald W. L angacker, W ykłady z g ra m a ty k i kognityw nej, op. cit., s. 41.
geruje iż pojęcia są raczej działaniam i podlegającymi przetw orzeniu w trakcie wykonania, niż utrwalonym i stanam i mentalnymi, a w rezul
tacie porównuje mówienie do czynności technicznych i powiada, z wła
ściwą sobie swobodą, że „podobnie jak wiązanie buta czy jedzenie burit- to, jednostki językowe to, coś, co ludzie robią”28, to w pewnym sensie godzi się na ciche założenie, że zdolność do posługiwania się językiem może w jakim ś istotnym aspekcie przypominać zdolność wiązania buta, spożywania posiłków czy jazdę na rowerze. Z punktu widzenia Chom- sky’ego analogia taka jest oczywiście chybiona, albowiem nie m a pod
staw do przypuszczenia, że znajomość języka da się scharakteryzować w kategoriach „wiedzy ja k ”. Znajomość języka, dla Chomsky’ego, nie jest zwykłą umiejętnością, sum ą nawyków lub czymś podobnym.
Po drugie, kiedy Langacker powiada, że jednostki językowe, za
równo semantyczne, fonologiczne, ja k i symboliczne, są im m anentnie związane z użyciem i są zawsze wyodrębniane z użycia, co w rezu lta
cie oznacza, że jednostki językowe powstają wtedy, gdy ich użycie po
w tarza się, tj. wzorce działania zostają wzmocnione, utrw alone i skon
wencjonalizowane przez daną społeczność, to mówi coś istotnego na tem at socjologii zachowań językowych, czy by użyć dziś modnego po
jęcia, dyskursu, ale czy mówi coś na tem at gram atyki? Langacker po
wiada: „Kiedy jednostki zostają utrw alone i skonwencjonalizowane, stają się z definicji częścią języka”29, a ponadto dodaje: „Każdy aspekt użycia lub sekwencji użyć może zostać wyodrębniony jako konwencjo
nalna jednostka językowa”30. Nawet to, co Langacker nazywa konsoli
dacją s tru k tu r językowych, w jego interpretacji jest tylko „procesem abstrahow ania od szczegółów zawartych w formie językowej, mający na celu ukształtow anie, zintegrowanie stru k tu ry pojęciowej, która le
piej odzwierciedla treść i może łatwiej zostać zapam iętana”31.
Osobiście zgodziłbym się z twierdzeniem, że mówiąc o dyskursie, musimy mówić o gramatyce, o tym, ja k składać pojedyncze elementy.
Nie jestem jednak pewien, czy opis gram atyki sugeruje konieczność odwołania się do analizy dyskursu i czy analiza dyskursy jest najlep
szym wprowadzeniem do analizy gramatycznej danego języka.
Co to jest gramatyka? 111
28 Ibid., s. 140.
29 Ibid., s. 133.
30 Ibid., s. 136.
31 Ibid., s. 143.
6. Składnikowość i odpowiedniość
Zależności gramatyczne reprezentowane są przez od- pow iedniości.
Ronald W. Langacker32
Zacznijmy od konstatacji najbardziej poniekąd oczywistej. G ram aty
ka kognitywna wywraca zupełnie nasz konwencjonalny sposób myśle
nia n a tem at gram atycznych części zdania. W tradycyjnym ujęciu te r m iny podm iot i dopełnienie rezerwowane były dla części zdania, w gram atyce kognitywnej niekoniecznie. S tatu s podmiotu i dopełnienia w gram atyce kognitywnej bierze się z konfiguracji złożonych stru k tu r symbolicznych i definiowany jest w kategoriach profilowania trajek- to ra i landm arka, tj. w kategoriach wyróżnienia składniowego oraz w kategoriach odpowiedniości. Podstawowe kategorie gram atyczne (rze
czownik, czasownik, przym iotnik etc.) są definiowane schematycznie, nie ze względu na ich treść konceptualną, ani też ze względu na role jakie pełnią w zdaniu, ale ze względu na sposób w jaki profilują scenę.
Rzeczownik profiluje rzecz; przym iotnik, przysłówek, przyimek, bez
okolicznik i imiesłów profilują relację atem poralną; wreszcie czasow
nik profiluje proces (złożoną relację trw ającą w czasie wymagającą tzw.
skanow ania sekwencyjnego, a nie holistycznego). W rezultacie pod
stawowe kategorie gram atyczne zostają pozbawione konkretnej czy
sto gramatycznej charakterystyki33.
32 Ibid., s. 36.
33 Zdaniem Langackera należy założyć istnienie tzw. hierarchii dostępności, według której pewne elem enty uczestniczą w tw orzeniu zdań częściej niż inne.
Podmiot charakteryzuje się największym stopniem wyróżnienia, mniejszym dopeł
nienie bliższe, jeszcze mniejszym dopełnienie dalsze. To, co Langacker nazywa wy
różnieniem składniowym oznacza, w zasadzie, że podmiot je st wykorzystywany składniowo w większym stopniu niż inne kategorie gramatyczne. Przy czym ważna jest uwaga, iż elementy są wyróżnione składniowo, ale też przede wszystkim kon
ceptualnie, gdyż wyróżnienie składniowe je st tylko korelatem wyróżnienia koncep
tualnego. A to oznacza, że elementy bardziej wyróżnione pojęciowo są wykorzysty
wane gram atycznie w większym zakresie. Stąd też najbardziej lakoniczna definicja podmiotu jako początkowego ogniska uwagi. W rezultacie Langacker zastępuje ge- neratyw ny schemat opisu zdania w kategoriach drzewa składniowego, na kogni
tywnych schem at opisu zdania w kategoriach ścieżek kompozycjonalnych (composi
tional p a th ), określających sposób, w jak i z elem entów składowych pow stają stru k tu ry złożone. Zdarza się bowiem tak, że te same stru k tu ry złożone są wyni
kiem odmiennych ścieżek kompozycjonalnych, tj. łączenia różnych składników. To właśnie różnice w sposobie tw orzenia stru k tu r złożonych prowadzą do różnic zna-
Co to jest gramatyka? 113 W ujęciu kognitywnym, w przeciwieństwie do generatywnego, w de
term inow aniu podmiotu i dopełnienia składnikowość nie odgrywa żad
nej roli. Langacker zwraca np. uwagę na to, że w zdaniu B ill Alice admires mamy zupełnie innego rodzaju składnikowość niż w zdaniu Alice admires Bill. Lecz mimo tej różnicy ciągle te same relacje gra
matyczne - ten sam podmiot i dopełnienie. W obu zdaniach Alice jest podmiotem, który odpowiada podmiotowi na wszystkich poziomach organizacji konceptualnej. Czy rzeczywiście mamy mocne powody, aby porzucić ideę składnikowości, któ ra wydawała się być zupełnie cen
tra ln a dla rozw ażań gramatycznych? Czy mamy mocne powody, aby zastąpić pojęcie składnikowości, pojęciem odpowiedniości?
Jedno z podstawowych odkryć językoznawstwa kognitywnego spro
w adza się do tezy o dominacji w procesach myślowych i językowych m etafory oraz tzw. pojęciowego am algam atu, którego m etafora jest jedynie przypadkiem szczególnym. W wypadku metafory pewna do
m ena źródłowa zostaje przyw ołana do zrozum ienia domeny docelo
wej. W rezultacie takiego procesu często pojawia się am algam at (blend), który dziedziczy pewne cechy obu domen - źródłowej i docelowej. I tak w prostym przykładzie Ania zburzyła moją teorię, dom eną źródłową jest wiedza architektoniczna, dom eną docelową jest wiedza o zasadach argum entacji. To, co jednak jest istotą tego pomysłu na am algam at są różne rodzaje odpowiedniości, jakie zachodzą między domeną źródłową (w naszym przypadku w postaci budowli) i dom eną docelową (w n a
szym przypadku w postaci w postaci teorii).
Główna odpowiedniość utożsam ia budowlę z teorią; przy czym byty utożsam iane ze sobą na tym poziomie są raczej typam i lub okazami, a nie jakąś faktyczną budowlą czy teorią. W rezultacie tej odpowied-
czeniowych. Np. Langacker twierdzi, że istnieje różnica znaczeniowa między w yra
żeniami pork i p ig meat. N aw et jeśli stru k tu ra złożona tych wyrażeń je st ta k a sama, to tylko w przypadku złożenia p ig meat komponenty składowe zostają wyakcento
wane w sposób bezpośredni na różnych etapach ścieżki kompozycjonalnej. Ujęcie to m a różnić się zasadniczo od klasycznego drzewa w gramatyce generatywnej przede wszystkim w tym, że drzewa generatywne były opisami syntaktycznymi, nie za
wierającymi elem entu semantycznego i fonologicznego. Langacker natom iast, mó
wiąc o składnikowości, zawsze m a n a myśli hierarchię stru k tu r symbolicznych.
Stąd ścieżki kompozycjonalne mówią o hierarchii stru k tu r symbolicznych, a nie abstrakcyjnych jednostek składniowych. Por. Ronald W. Langacker, Foundations o f Cognitive Grammar: Theoretical Prerequisites, Stanford: Stanford U P 1987; Ro
nald W. Langacker, Grammar a n d Conceptualization, Berlin: De G ruyter 1999.
niości (między źródłem a celem) pojawia się am algam at, łączący w ła
ściwości budowli i teorii. Am algam at umożliwia zaistnienie nieskoń
czonego zbioru wyrażeń, z których każde opisuje zarówno metaforyczny obraz teorii w ogóle, jak i konkretnych rzeczywistych teorii. S tru k tu r a am algam atow a je st swego rodzaju w irtu alną reprezentacją stwo
rzoną na potrzeby niebezpośredniego opisu czegoś, co dotyczy faktycz
nej sy tu a c ji. „ O p isu je m y ś w ia t, ale za p om o cą k o n s tr u k tó w w irtualnych. Co praw da bezpośredniem u profilowaniu podlega zda
rzenie w irtualne, ale m a to służyć opisowi faktycznych warunków i okoliczności.”34 Jed n ak nie w irtualność m etafory mnie tu obecnie zaj
muje, ale samo pojęcie odpowiedniości.
W arto w tym miejscu mocno podkreślić fakt, że pojęcie odpowied- niości je s t podstawowe nie tylko przy analizie metafory, ale odgrywa także centralną rolę w gramatyce. W konstrukcji w yrażenia przyim- kowego, np. under the tree, landm ark i przyim ek odnoszą się do profi
lu w yrażenia rzeczownikowego. W yrażenie rzeczownikowe the tree ukonkretnia schematyczny landm ark przyim ka w taki sposób, że sche
m atyczny landm ark stanowi miejsce uszczegółowienia tego przyim- ka. Przyim ek jest elementem, którego profil przechodzi na stru k tu rę złożoną. Integracja elementów składowych w elem ent złożony odby
wa się dzięki odpowiedniości ich części składowych. Gdy odpowiednie jednostki nakładają się na siebie, stru k tu ra złożona otrzymuje profil jednej z nich. W w yrażeniu under the tree landm ark jest określony,
natom iast jego trajekto r jest nadal schematyczny.
To, co jednak je s t istotą kompozycjonalności języka jako stru k tu ry jest fakt, że s tru k tu ra złożona jednej konstrukcji może być wykorzy
styw ana jako składowa s tru k tu ra konstrukcji wyższego rzędu. Under the tree jest symbolicznym wyrażeniem złożonym - można je rozczłon
kować na mniejsze elementy, ale stru k tu ra ta może być też użyta w cha
rak terze elem entu składowego innej konstrukcji wyższego rzędu, jak np. the bench under the tree. W tym ostatnim w yrażeniu rzeczownik bench profiluje pewien obiekt, a wyrażenie under the tree modyfikuje ten rzeczownik. Ponieważ s tru k tu ra złożona the banch under the tree profiluje rzeczownik bench, nie zaś całą relację, jednostką do której odnoszą się poszczególne elem enty tej konceptualizacji jest rzeczow
nik bench.
34 R onald W. L angacker, W ykłady z g ra m a ty k i kognityw nej, op. cit., s. 59.
Co to jest gramatyka? 115 J a k wobec tego Langacker rozum ie pojęcie odpowiedniości? Otóż odpowiedniość definiowana jest przez niego następująco: dwa elem en
ty odpowiadają sobie (w term inologii gram atyki kognitywnej: land
m ark jednej stru k tu ry odpowiada profilowi innej struktury), w tym sensie, że „rzutują one na ten sam elem ent w obrębie stru k tu ry złożo
nej”35. T aka definicja jest o tyle nieszczęśliwa, że nie dotyczy ona od- powiedniości w sensie istnienia bezpośredniej relacji między elem en
tam i (ekwiwalencji), je s t to raczej zgodność w rzutow aniu różnych elementów na tą sam ą płaszczyznę. J e st to zatem odpowiedniość r a czej w znaczeniu geometrycznym niż lingwistycznym.
Langacker jest świadom tego, że am algam atem jest i metafora, i me- tonim ia; a samo nazwanie danego zjawiska am algam atem niewiele nam mówi, z tego powodu, iż dokładne zrozumienie języka wymaga rozróżnienia wielu odmian amalgamatów, występujących w różnych miejscach i na różnych poziomach. To jednak oznacza, że prawdopo
dobnie nie posiadamy jednolitego pojęcia odpowiedniości.
Nelson Goodman w swoim czasie przekonywał, że żadne dwa sło
wa nie mogą być dokładnie synonimiczne. W yrażenie „lekarz oczu, który nie jest okulistą”, m ożna opisać jako deskrypcję lekarza oczu, lecz nie jako okulisty. Goodman dowodzi, że w ekstensji w yrażenia
„lekarz oczu” jest coś czego nie m a w ekstensji term inu „okulista”36.
I choć myślę, że Goodman się mylił, tj. fakty dotyczące ekstensji nie m ają żadnego związku z pytaniem, czy dane term iny są synonimicz
ne, a w rezultacie twierdzę, że punktem wyjścia każdego poszukiwa
nia kryterium synonimii są i m uszą być takie fakty ja k to, że „okuli
sta ” znaczy tyle co „lekarz oczu”, to jednak chciałbym zaryzykować pewną parafrazę wypowiedzi Goodmana: żadne dwa wyrażenia danego języka nie mogą być dokładnie odpowiednie (ekwiwalentne), albowiem w każdym wyrażeniu jest zawsze coś swoistego co ogranicza wymienial
ność i odpowiedniość sprowadzanych do jednego poziomu domen.
Odpowiedniość, która utożsam ia budowlę z teorią m a swoje ogra
niczenia. Podobnie odpowiedniość gram atyczna niesie w raz z sobą ograniczenia, a te ograniczenia po prostu nie zezwalają na pewne kon
strukcje językowe. Badanie granic pierwszego rodzaju odpowiedniości
35 Ibid., s. 84.
36 Nelson Goodman, „On Likeness of M eaning”, Analysis, n r 10 (1949); reprint w: M argaret MacDonald (ed.), Philosophy and Analysis, Oxford: Blackwell 1966.
winno wskazać nam granice myślenia przez analogię, granicę zrówny
w ania czy w ym ieniania pewnych domen. Badanie drugiego rodzaju odpowiedniości winno nam wyjaśnić dlaczego wyrażenia pokroju mrów
ka ma nerkę uznajemy za poprawne gram atyczne, choć nie prawdzi
we, podczas gdy zdanie nerka ma mrówkę uznajemy nie tyle za fałszy
we, czy naw et niemożliwe, ale po prostu pozbawione sensu.
Nie jestem pewny, czy w wytyczaniu tych granic lepiej służy nam model kognitywny, czy też generatywny. Jestem jednak przekonany, że model kognitywny operując wieloma znaczeniami pojęcia odpowied
niości37 zbyt łatwo zrównuje je w gram atycznej roli i doprowadza do wizji języka jako czegoś, co m a charakter bardzo liberalnych wymian.
7. Od reprezentacji przestrzeni (lokalizacji) do reprezentacji osób (stanu posiadania)
Chociaż zgadzam się z twierdzeniem, że sam a struk
tura syntaktyczna je st niewystarczająca do wyjaśnie
nia lu d zk ic h zdolności językow ych, a zrozum ienie lu d zkich procesów językow ych nie wyczerpuje się na zrozum ieniu zastosowań reguł syntaktycznych, to nie zgadzam się z sugestią, jakoby syntaktyczna struktu
ra językowa była jedynie trywialnym aspektem ludz
kiej inteligencji, ograniczonym zaledwie do procesów gramatycznych. [...] Jeśli ktoś w trakcie badania ję zyka naturalnego ignoruje (lub zaprzecza) znaczeniu składni, robi to ryzykując utratę najbardziej złożonych danych empirycznych dotyczących naszych umiejętno
ści poznawczych.
Ray Jackendoff38
Cechą charakterystyczną sposobu myślenia zaproponowanego przez takich przedstawicieli nauk o poznaniu jako Je an Piaget, George La- koff i wreszcie Ronald W. Langacker jest poszukiwanie wyjaśnień b a r
dziej złożonych (abstrakcyjnych) form reprezentacji w doświadczeniu
37 Wyliczmy te znaczenia: (1) geometryczne, gdzie odpowiedniość to po prostu wspólny dla dwóch układów zbiór relacji; (b) kompozycjonalne, gdzie odpowied
niość to harm onia kształtów (zasada zam ka i klucza); (c) semantyczne, gdzie odpo
wiedniość to bliskoznaczność lub w wersji skrajnej synonimiczność dwóch w yra
żeń; (d) konceptualne, gdzie odpowiedniość to wspólna lista cech dystynktywnych pozwalających uznać dwa obiekty za elementy tej samej klasy.
38 Ray Jackendoff, Semantics and Cognition, Cambridge: MIT Press 1988, s. 15.