• Nie Znaleziono Wyników

Renée - Katarzyna Ducros - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Renée - Katarzyna Ducros - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Renée

Katarzyna Ducros

PSYCHOSKOK

(3)

Katarzyna Ducros – „Renée”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o. o. 2018 Copyright © by Katarzyna Ducros 2018

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana

w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadzący: Renata Grześkowiak Korekta: Emilia Ceglarek, Marlena Rumak

Skład i opracowanie graficzne: MAG Projekt okładki: MAG

Zdjęcia i ilustracje: © Katarzyna Ducros,

© Alexandr Vasilyev, © John Smith – Fotolia.com, © Freepik Autorka aranżacji: Sandrine Cancellieri-Naslin

ISBN: 978-83-8119-129-6

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3/325, 62-510 Konin Tel. (63) 242 02 02

www.psychoskok.pl

e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl

(4)
(5)
(6)

5

1

– Arsen, idź zobacz, kto puka do drzwi wejściowych. My, dziewczynki, robimy sobie przerwę. Możecie iść się napić.

Dzieci wybiegły ze studia tańca do garderoby, a Arsen poszedł otworzyć drzwi wejściowe.

Barbara, profesor i pedagog tańca, zmieniła ścieżkę mu- zyczną w odtwarzaczu i powtarzała kroki do tańca, który postanowiła pokazać dzieciom po krótkiej przerwie.

– Proszę pani, nikogo nie ma za drzwiami – krzyknął z korytarza zdziwiony Arsen.

– To dziwne, wydawało mi się, że ktoś głośno pukał.

Szkoda, że dzwonek nie działa. Wracajmy do sali – zdecy- dowała nauczycielka.

Zajęcia taneczne ponownie się rozpoczęły, wypełniając aneks Miejskiej Szkoły Artystycznej przyjemnymi dźwięka- mi skocznej melodii. Szkoła ta podzielona była na kilka de- partamentów znajdujących się głównie w jednym, dużym budynku. Dla komfortu i stworzenia większej przestrzeni do tańca, władze miasta postanowiły zaadaptować dodatkowo inne pomieszczenia, oddalone nawet o kilkaset metrów od głównej siedziby centrum edukacji młodych adeptów sztuki.

Aneks nazwano „Studio Mariusa Petipy” na pamiątkę słynnego tancerza i  choreografa francuskiego, żyjącego w Rosji, autora najsłynniejszych baletów. Największą salą departamentu tańca było właśnie to pomieszczenie, które z jednej strony sąsiadowało ze szkołą podstawową i przed- szkolem, a pozostałe ogrodzenia dzieliło z parkiem miej- skim zwanym „Kaczym Parkiem”. Oczywiście nazwa była uzasadniona obecnością różnego rodzaju dzikich kaczek,

(7)

które upodobały sobie ten zakątek na wypoczynek w trak- cie długiej wędrówki okresu migracji sezonowych. Najdziw- niejsze było to, że w lecie nie chciały już nigdzie odlatywać, tylko zostawały tutaj, aby założyć nowe rodzinne gniazda i  pozwolić się wykluć młodym pisklętom. To przyjemne otoczenie nadawało temu miejscu uroku i zachęcało do organizacji różnych atrakcji. Nawet głośne bale i kerme- sy dla mieszkańców miasta, przeciągające się do późnych godzin nocnych, odbywały się w sali „Mariusa Petipy” nie wadząc nikomu. No, może tylko kaczkom, ale one się nie skarżyły, wręcz przeciwnie, chętnie zjadały okruchy i reszt- ki przysmaków pozostałych po takich festynach. Kilka razy nawet sam prezydent miasta wziął udział w tych imprezach i zaskoczył wszystkich, odtańcowując wszelakie układy ta- neczne w różnych stylach i kombinacjach, poczynając na

„la bourée”, poprzez walce, menuety i kończąc na... wyczy- nach hip–hopowych, proponowanych przez Karima.

Oj, tak, tak, dużo się działo w sali tanecznej przy „Kaczym Parku”.

(8)
(9)

8

2

W następny piątek lekcja tańca zaczęła się jak zwykle. Naj- pierw krótka rozgrzewka, trochę solfeżu i  wkrótce dało się słyszeć dźwięki skocznej muzyki, granej na akordeonie przez samą Barbarę. „Branle des chevaux”, taniec skoczny i żwawy, bawił dzieci. Szybko więc przyswoiły kroki.

Na znak nauczycielki wszyscy ustawili się w kole, podając sobie ręce i pierwsze takty muzyki nadały rytm całości. Naj- pierw dwa kroki w lewo. Duże kroki. Potem dwa w prawo, mniejsze i  wyraźnie dostawne. Następnie znów w  lewo, coraz większe kroki, i ponownie na prawo. Młodzi tancerze, wsłuchując się w rytm akompaniamentu, zaczęli poruszać się zgodnie, razem, falując coraz to płynniej połączonymi w nierozerwalnym uchwycie rękami. Miarowo, energicznie, jak dobrze naoliwiony trybik jednej maszyny, kółeczko za- częło się kręcić według ściśle ustalonego schematu. Nagle rytm przyspieszył i kroki skomplikowały się nieco bardziej.

W przerwach między zwykłymi dostawnymi, tancerze do- dali lekkie podskoki i indywidualne obroty. Krąg zataczany przez uczestników nie stracił nic na swojej perfekcyjnej, kulistej formie. Wręcz przeciwnie, zmienne posunięcia, pochyły i przeskoki, dodały mu interesujących, trójwymia- rowych ondulacji. Cały czas dzieci tańczyły skierowane przodem do środka koła, a  ich uwaga skoncentrowana była na zachowaniu tego centrum i wspólnej równowa- gi. To trudne zadanie, szczególnie gdy partnerzy są róż- nego wzrostu. Uczniowie Barbary potrafili temu sprostać, zwłaszcza dzięki doskonałym radom ich ulubionej profe- sorki i wielu godzinom ćwiczeń różnych figur i układów

(10)

9

tanecznych. Barbara, widząc zaangażowanie i koncentra- cję swoich uczniów, ucieszyła się ze wspaniałych efektów ich pracy. W nagrodę obiecała swoim młodym artystom inną, bardziej rozwiniętą wersję „Branle des chevaux”, ta- niec parami po obwodzie koła. Dzieciom tak spodobał się ten pomysł, że z radością zgodziły się na jego realizację.

Po upływie godziny, a  przed rozpoczęciem nauki na- stępnego tańca, kończącego piątkowe zajęcia, Monika poprosiła o krótką przerwę.

– Proszę pani, jest mi gorąco. Czy mogę pójść do szatni i napić się wody? Zostawiłam ją w plecaku.

Barbara zgodziła się i nagle... Zimny i nieprzyjemny po- wiew wiatru wtargnął niespodziewanie do sali.

– Och, chyba ktoś wszedł do budynku. Pójdę sprawdzić, a wy w tym czasie odpocznijcie momencik. Wykonaliście dzisiaj kawał dobrej roboty – powiedziała nauczycielka, wspominając z przyjemnością postępy swoich uczniów.

Zadowolona i  z  uśmiechem na twarzy skierowała się w stronę przedsionka.

Tam nie było jednak nikogo.

Ogarnęło ją jakieś dziwne uczucie. Nieznane. Jakby czy- jaś obecność.

Obok...

Blisko...

Bardzo blisko...

(11)
(12)

11

3

– Proszę pani! Monika schowała mi tornister do kabi- ny prysznicowej! – rozwrzeszczał się Arsen. Jego krzyki dobiegały z  sali, gdzie dzieci pozostawione same sobie, rozstrzygały ważny spór.

– To nie ja, to nieprawda! – odparła ze łzami w oczach Monika.

– No a  kto? Tylko ty wychodziłaś – poparła chłopca Joanna.

– Chyba jesteśmy zmęczeni całym tygodniem – powie- działa nauczycielka, wracając z  przedsionka, zamyślona i roztargniona. – Dzisiaj skończymy wcześniej, możecie iść się przebrać. Jeżeli wasi rodzice czekają na dole, możecie już wyjść. A reszta czeka w szatni.

Barbara zaczęła sprzątać swój sprzęt i akcesoria do tań- ca. Odłożyła je do schowka i zasłoniła kotary na wielkich, oszklonych oknach nowoczesnej i przestronnej sali. Myślała o wydarzeniach dzisiejszego wieczoru i o zmiennych hu- morach swoich uczniów. W zasadzie byli mili i przyjemni w codziennych kontaktach. Jednak czasem potrafili się na- gle zupełnie zmienić. Wówczas figlom i psikusom nie było końca. Wtedy dopiero pojawiały się problemy. Barbarze przypominało to jej własne, młodzieńcze lata, spędzone w Narodowym Konserwatorium Tańca.

„Byliśmy tacy, jak oni. Często żartowaliśmy i  zdarzyło się, że sprawiliśmy komuś przykrość. Nawet profesorowie byli celem naszych psot i przytyczek” – pomyślała Barba- ra z rozrzewnieniem. Przypomniała sobie pewną historię, kiedy to postanowili zakpić z  samego dyrektora szkoły.

(13)

12

Podczas gdy on przebierał się po zajęciach, zaszyli mu górny otwór swetra. Ponieważ on nie spodziewał się żadnej niespodzianki, to w biegu do swojego biura nie zdążył wcią- gnąć ubrania przez głowę. Szamocząc się i wydając dziwne dźwięki wyglądał jak upiór.

Uczniowie, którzy byli świadkami tej sceny, a było ich wielu, najpierw się wystraszyli, ale później autentycznie skręcali się ze śmiechu.

Dobrze, że dyrektor miał poczucie humoru i nie ukarał winowajców. Tylko tak troszeczkę ich skarcił i nakłonił do... generalnych porządków w całej szkolnej szatni. W momencie, kiedy nauczycielka przypomniała sobie tę historię, przeszły ją ciarki.

– Taka tam zjawa – pomyślała. Dzisiaj też mógł to być czyjś żart lub zwykłe, naturalne odgłosy.

Podświadomie jednak Barbara czuła niepokój i  lekki strach po tych wieczornych przejściach. Postanowiła zlek- ceważyć całą sytuację i myśląc, że jest zmęczona, zdecy- dowała szybko wrócić do domu.

(14)
(15)

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych

naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

Cytaty

Powiązane dokumenty

„sprawcę”, a więc kogoś, kto sprawia, że coś powstaje. W tym sensie autor powieści jest twórcą, gdyż tworzy zupeł- nie nowy, autonomiczny świat, całkowicie

Co prawda Viga miała zarezerwowany zapas wody, bo nie było jej w domu ze dwa dni, ale mógł on się jeszcze przydać.. Poza tym za oszczędzoną wodę można było dostać dodatkowe

Everyone, wanted to have a boy, so not many people appreciated a little, cute, newborn girl becoming a new member of the family. End

Gdy ktoś miał dużo bogactwa i szczycił się sławą zdolnego kupca, to owszem, mógł się ubiegać o status mieszkańca Patrycji, tak bowiem zwał się ten kraj.. Jednak wielu

Tu nigdy nie mówi się game over, wiesz?... Nie

Na przecięciu tych trzech spraw znajdziesz odpowiedź na swoje pytania: twoje miejsce w życiu, czyli twój „sweet spot”2.

Tylko niewielu uczniom udaje się, częstokroć przez przypadek i nie- świadomie, odkryć niektóre z tych trików, które w ogóle umożliwiają racjonalne podejście do uczenia

Przyglądanie się różnym sposobom wywierania wpływu na kolejne