Mieczysław Gogacz
Wartości osobowe w kulturze
Studia Philosophiae Christianae 18/2, 203-212
Studia Philosophiae Christianae ATK
18(1982)2
Z ZAGADNIEŃ ANTROPOLOGII FILOZOFICZNEJ
MIECZYSŁAW GOGACZ
WARTOŚCI OSOBOWE W KULTURZE
1„ AKSJOLOGICZNE I METAFIZYCZNE UJĘCIE RELACJI MIĘDZY WARTOŚCIAMI I KULTURĄ
Temat wykładu: w artości osobowe w kulturze, obejm uje nie tyle trzy w ielkie zespoły zagadnień, takich jak teoria wartości, teoria w artości osobowych i teoria kultury, ile raczej o w iele w ęższy pro blem tylko relacji, zachodzących m iędzy wartościami, a w ich grupie m iędzy w artościam i osobowym i i kulturą Problem tych relacji w yra żam y na ogół w pytaniu, zorientowanym aksjologicznie to znaczy w artościując wartości lub m etafizycznie to znaczy dokonując ich iden tyfikacji.
1) A ksjologiczne ujęcie w artości
W yznaczone aksjologią, a w ięc z pozycji w ybranych przez nas w ar tości, pytanie o wartości osobowe w kulturze, pytanie najczęściej staw iane, zawsze zawiera treści, które w yw ołują odpowiedź albo po zytyw ną, albo negatywną.
a) Gdy na pytanie, czy są w kulturze wartości osobowe, odjpoiwiemy pozytyw nie, że są one w kulturze, to zaraz w ym ianiam y te wartości, te, które cenim y i wykazujem y, te sję ich przestrzega. I chcemy, aby nam wierzono. M ówim y więc, że dla nas najw yższą w artością jest człowiek, że „człowiek to brzmi dum nie”, że szanujem y godność człowieka, że — oczyw iście — kultura jest dla osób, a nie osoby dla kultury. Gdy rozm ówcy nam uwierzą, oddycham y z ulgą zarazem m yśląc pośpiesznie, czy nie postawią nam zarzutu, że nie uszanowa liśm y człow ieka rozstrzygając jakąś sprawę — jeżeli tak się zdarzy ło — bardziej na korzyść teorii, poglądu, idei, pryw atnych celów niż dla dobra osoby.
Taka jest struktura lub logika związku m iędzy aksjologicznie zo rientowanym pytaniem a odpowiedzią. Pytanie to ma źródło w tym, co cenim y, a w ykazyw anie, że to, co cenim y, spełnia się w rzeczy w istości, jest tylko postulatem. M yślenie aksjologiczne kieruje bowiem tylko do postulatów, nie do rzeczyw istości, w łaśnie do kultury, a nie do człow ieka. Kultura jest bowiem ze swej istoty operowaniem
ce-1 A rtykuł ten jest tekstem w ykładu inauguracyjnego 'w ATK z dnia 12.X.1981.
lam i i zadaniami, tym , co m yślim y, a nie tym, kim jesteśm y. Do spełniania celów i zadań trzeba zachęcać mocą autorytetu. A utory tet wymaga zaufania, wprost wiary. Tę w iarę podtrzym uje tylko na sza w ierność głoszonym wartościom.
Dodajm y tu, że nasza w ierność głoszonym wartościom jest kruchą podstaw ą ich dom inowania w kulturze. I nie dlatego, że człowiek jest kruchy i słaby, lecz że cele i zadania są tylko m yśleniem . To m yślenie jest naszą słuszną dumą jako w łasność osoby. W swej szcze gółow ej realizacji pełne jest pomyłek, wprost błędów, z których przez w ieki z tnudem wychodzim y. Może dlatego, może z powodu niepo wodzeń w szczegółow ych realizacjach m yślenia tak chętnie uciekamy w ujęcia ogólne, w teorie, poglądy, idee, cele, zadania, postulaty tw o rząc z nich sw ą w spółczesną kulturę.
Zarzucam kulturze i zarazem w ielu ludziom m yślącym , że nie ko rygują swego m yślenia, że nie czynią go rozum ieniem realnie istn ie jących bytów jednostkowych, lecz że ujmują te byty tylko w ich ce lach i zadaniach, w w yznaczonych sw ym m yśleniem postulatach nie sprawdzając, czy w ynikają one z tego, kim jest człowiek. Dają prze wagę raczej w artościującem u m yśleniu o człow ieku niż faktow i istn ie nia człowieka. I te wartości biorą raczej z dominującej w kulturze aksjologii niż z konsekw encji rozumienia człowieka.
b) Gdy z kolei na pytanie, czy są w kulturze w artości osoboiwe, odpowiem y negatywnie, że w łaśnie nie mą ich w kulturze, że nie ceni się człowieka, gdyż za Heglem , a wcześniej za Platonem uważa się za cel p ierw szy nie jednostkę, lecz ogół, społeczeństwo, Naród, że przecież „nie czas żałować róż, gdy płoną la sy ”, że dobro tego oto człowieka, którego, owszem, szanujemy, m usi ustąpić celom ogól niejszym : szczęściu przyszłych pokoleń, co głosi potoczna eschatologia m arksistow ska lub szczęściu wiecznem u, interpretowanem u w złej teologii w tej w ersji, że niedostatki życia na ziem i zostaną nagro dzone szczęściem i dobrami zbawienia, często rozumianego na spo sób m ahom etańskiego raju, jako pałacu lub ogrodu z zastawionym i stołam i, hurysami, aniołam i w funkcji niew olników , roznoszących w i no i w ieńce z kwiatów , dziś dodalibyśmy, że raju także z sam ochoda mi, którym i jeździlibyśm y po wstędze mlecznej drogi — (w odnie sieniu do takiego m yślenia może pedagogicznie słuszna była zła teo logia nieba jako nudnych procesji ze śpiew em i z liliam i w ręku oraz zła teologia piekła, w którym przebywa Sokrates, Platon, Arystoteles, pogańscy poeoi i zaprzyjaźnieni z nami koledzy ateiści, gdyż w y rywała nas z koncepcji zbawienia jako nagrody, w yrównującej n ie dostatki ziem i. Zapomniano tylko, że potępienie to pełna samotność, izolacja, darem ne w ypatryw anie kogoś znajomego i że niebo to obecność osób. które kochamy) — gdy w ięc na pytanie, czy są w kulturze w artości osobowe, odpowiemy, że w łaśnie ich tam nie ma. że człow iek nie jest kim ś w yjątkowym , niepowtarzalnym , że nosi cielem godności ludzkiej jest ogół ludzi, społeczeństwo, Naród, owszem, równie zasługujący na to, aby je chronić i im służyć, to zostajem y w ciągnięci w w ielką literaturę polską i św iatow ą, w „Odyseę” H o mera i „Pieśń o R olandzie”, w uchw ały Kom isji Edukacji Narodowej i „W esele” W yspiańskiego, w polemiki, oparte na „K apitale” Mark sa i na modnych tekstach Brzozowskiego. Takie są realia. A napraw dę płaczem y czytając „Cierpienia młodego W ertera” lub dramat „Ro meo i Ju lia”. I nie można wybrnąć z tych przeciw staw ień. N ie ma zresztą z nich w yjścia, gdyż wspierają się na m yśleniu w łaśnie aksjo
logicznym , które ceni bardziej m ożliwość niż realność. A ponieważ moż liw ości są w ym yślane i rozstrzyga się je w yborem w im ię {irzez nas uznanego celu, najczęściej m ijają się z rzeczywistością, lecz mocno osadzają się w kulturze.
2) M etafizyczne ujęcie wartości
W yznaczone nie aksjologią, lecz m etafizyką, a w ięc z pozycji real nie istniejących bytów jednostkow ych, pytanie o w artości osobowe w kulturze, rzadko staw iane pytanie najpierw o to, czy to coś jest i czym jest, a później dopiero o to, jakie jest, jak tego przestrzegać i w im ię czego cenić, wprowadza nas w m yślenie, które nie jest w pierwszym rzędzie w artościowaniem , lecz przede w szystkim rozu m ieniem . To rozum ienie, jako skutek poddania się zdum ieniu i fascy nacji istnieniem bytów, zarazem jako m ilczące odebranie inform acji 0 tym, czym jest byt m anifestujący sw oje istnienie, skłania konse kwentnie do służenia rzeczywistości. Nie do konstytuow ania jej m yś lanym i przez nas m ożliwościam i jako celami, czego nauczył Europę A wicenna i co do dzisiaj powtarzam y, głów nie na terenie nauk szcze gółow ych, gdyż rzeczyw istość nie poddaje się tej konstytucji i prze kształceniu jej w system wiedzy. Pyszni uczeni sądzą, że ujarzm ili realnie istniejące byty jednostowe swym i decyzjam i i wartościami, że rzeczyw istość wkom ponowała się w ich system y wiedzy. Tym czasem to, czym chcieli spętać rzeczywistość, system y wiedzy, tak często podobne do rzeczyw istości, ich aksjologie i reagowania, tylko utw orzyły kulturę. Ona, kultura, a nie rzeczywistość, jest przedm io tem analizy tych uczonych, zarówno przyrodników, jak i filozofów m ożliwości. Platon, Plotyn, Descartes, Hegel, Kant, Husserl, H eideg ger, analizują tylko kulturę: fotografię bytu, działań i odczuć czło w ieka i na podstawie tej fotografii opowiadają, czym jest rzeczy w istość. W yraźnie zresztą to głoszą twierdząc, że idee, pojęcia, w ie dza, język, pośredniczą w poznaniu bytów. Pośredniczą, to znaczy konstytuują to, co w iem y, zastępują byty lub utożsamiają się z nimi. Ci uczeni zajęli się sw ym i w ytw oram i, św iatem robotów sądząc, że zajm ują się rzeczyw istością. A rzeczywistość nigdy nie przyjęła pod suniętych jej masek. Pozostała na uboczu m ilcząca, otwarta, spo kojna i daje się doznać tylko tym intelektom , które także w m il czeniu ich procesu poznawczego, zdumione i zafascynow ane, poprze stają na rozum ieniu bytów, aż na ich rozum ieniu, które w yzw ala służbę, konsekw entną służbę rzeczyw istości. Teologia zna powodowa ne przez Boga oczyszczenie bierne, w którym przystosow ując ludzką m iłość do osoby Boga Duch Ś w ięty czyni człowieka osobą świętą 1 daje mu udział w w ew nętrznym życiu Trójcy Św iętej. Filozofia zna powodowane przez rzeczyw istość rozumienia, które w yrażając się w wiedzy, zgodnej z realnie istniejącym i bytam i jednostkowym i, czynią człowieka m etafizykiem i kontaktują go poprzez kulturę z rzeczyw i stością.
Temat w ykładu w prow adził nas głów nie w aksjologię i w aksjolo gicznie ujm owany problem relacji m iędzy wartościam i osobowym i i kulturą. Rozważmy najpierw te wartości, jednak nie z pozycji w ar tościowania, lecz bytowania, aby z kolei zorientować się, czy w artości istnieją i czym są, co pozwoli ustalić, w jaki sposób znajdują się one w kulturze.
2. BYTOWA POZYCJA WARTOŚCI OSOBOWYCH 1) Analiza koncepcji
Teoretycy w artości w yróżniają ■—· w odniesieniu do teorii wartości osobowych — dwa stanowiska:
Pierw sze, że obok innych grup w artości w ystępuje klasa wartości osobowych. Sądzą W tej sprawie, że tych wartości nie można ani zidentyfikow ać, ani opisać.
Drugie, że wartości osobowe są odmianam i doskonałości osoby. Po nieważ te doskonałości są nową aktualizacją osoby, innym jest aktem, wartości osobowe są nowym i i innym i aktualizacjam i lub aktam i oso-
by. * .
To prawda, że w teorii, w edług której wartości bytują obiektywnie jako m odele, idee, cele naszych zachowań, nie ma podstaw do w y odrębnienia klasy w artości osobowych, gdyż m ieszczą się one w ogól nym w ykazie wartości. Dodajm y, że ponadto nie ma podstaw sama teoria obiektyw nego bytow ania wartości. Nie bytuje bowiem sam o dzielnie to, co jest m yślane, m ożliwe, co jest modelem, ideą, celem. Teoria taka nie sprawdza się także praktycznie. Nigdy przecież model, wzór doskonały, nie daje się do końca zrealizować i powtórzyć. Gdy na teorii w zorów, do czego przyzw yczaił nas nieprecyzyjny neoipla- tonizm, przypisujący m yśleniu i m ożliwościom bytowanie obiektywne, oprzem y etykę łub pedagogikę, skazujem y ludzi na poczucie n iesp eł nienia zadań, niedorasrtania do wzorów, na załamanie, na działanie bez nadziei, że to, co robią, przyniesie spodziewane oiwoce. Jako cel, ukazujem y im porażkę. Taka etyka i pedagogika nie mogą m obilizo wać.
W teorii, w edług której wartości są w ynikiem historycznego przek ształcania się kultury, niepokoją dwie niedokładności: N ajpierw to, że jeżeli przekształcanie się kultury jest stałą jej cechą, to za jakiś czas Lub bardzo szybko zm ienią się wartości i wobec tego nie warto realizow ać tych aktualnych. Trud w ychow aw czy staje się w tej s y tuacji niepotrzebny, bezcelowy. Z kolei niedokładnością jest to, że autorstw o w artości przypisuje się zm ieniającej się osobowości ludzi lub dziełom, tworzonym przez tę osobowość, gdyż kultura jest prze cież wyposażeniem psychicznym osób, ich życiem duchowym i zes połem dzieł, utrwalających etapy osiągnięć tego życia w danej dzie dzinie. Kultura jako zespół w ytw orów jest martwa, nie może ni czego tworzyć. Jako życie duchowe osób, może dać w wyniku tylko
subiektyw ne pojęcia i m odele. Gdy uzna się je za wartości, w tedy następne pokolenie słusznie może je zm ienić i w ytw orzyć własne, zno wu subiektyw ne i zmienne, których także nie warto realizować. Ta teoria w artości w yklucza etykę i pedagogikę, a ponadto nie jest w stanie ich w ytworzyć.
W teorii, według której w artości osobowe są aktualizacjam i osoby, odmianami jej doskonałości, zawiera się wprost likwidacja wartości. Jeżeli bowiem są one aktualizacjam i osoby, a w ięc jej przejawianiem się na zewnątrz, to są w łasnościam i, które osoba posiada. Nie trzeba w ięc ich nabywać. Nie potrzebna jest etyka i wychowanie. Jeżeli są doskonałościam i, które osoba nabyła, to są w nas i nie stanowią już celu, zadania, m odelu, idei. Nie ma ich. Teoria wartości utożsamiła się z teorią człow ieka 2.
Go-W tej tom izującej teorii w artości zaskakuje arystotelizująica kon cepcja aktualizacji i doskonałości. N ie chodzi jednak o tę kompilację dwu w ykluczających się m etafizyk w jednej teorii wartości i osoby. Chodzi tylko o ten ciekaw y akcent, którym jest tu poszukiwanie pod staw nieodłączności wartości od osób.
Stwierdźmy' więc, że w szystkie aksjologie platonizujące, także w do m inującej dziś w ersji fenom enologii i marksizmu, umieszczają w ar tości w kulturze. A ksjologie tom istyczne, gdy dają przewagę arysto- telesow skiej teorii człow ieka, umieszczają wartości w osobie ludz kiej, jako jej własności dostępne poznaniu.
Gdy w aksjologii tom istycznej uwzględni się nie arystotelesow ską lub platońską, lecz konsekw entnie tom istyczną teorię człowieka, w ar tości jawią się jako nieodłączne od osób, lecz nie tożsam e z ich w ła snościam i i nie stanowiące oderwanych idei.
2) Identyfikacja wartości osobowych
W edług tomizmu człow iek zaw sze jest osobą i posiada w łasności, które zawdzięcza zarówno sw em u istnieniu, jak i swej istocie.
W łasności ze w zględu na istnienie to realność, jedność, odrębność, prawda, dobro, piękno.
W łasności ze względu na istotę to w obszarze duszy intelekt, któ ry przejawia się w poznawaniu oraz wola, która przejawia się w de cyzjach, a w obszarze ciała to np. fizyczność, wzrost, widzialność.
C złowiek oddziaływa na inne byty tak swym istnieniem i w ła snościam i istnieniow ym i, jak i istotą wraz z w łasnoścam i istotowym i. Gdy oddziaływa na inne osoby sw ym istnieniem przez własność realności i odbiera podobne działanie, powstaje m iędzy osobami re lacja w spółwystępow ania, życzliw ości, wprost w yjściow ego, podsta w ow ego upodobania, w ykluczającego agresję i niszczenie, stanow iące go w ięc m iłość. Jest to relacja kontaktu, postać obecności.
Gdy osoby oddziałują na siebie istnieniow ą w łasnością prawdy, po w staje m iędzy nimi relacja w zajem nej, szczerej otwartości na sie bie. współdostępności, relacja w iary, kolejna postać obecności.
Gdy oddziałują na siebie istnieniow ą w łasnością dobra, powstaje m iędzy nimi potrzeba zadom owienia, w spółw ystępow ania i w spółdo stępności, relacja oczekiwania, inaczej nadziei, że będzie im dostępna m iłość i wiara', że nie ustanie obecność osób.
Sw. Tomasz z Akwinu rozważając oddziałujące na siebie w łas ności istnieniow e bytów zidentyfikow ał te w łaśnie trzy relacje osobo we jako podstaw owe dla osób: miłość, w iarę i nadzieję. Są one tak podstaw owe, że bez nich człowiek ginie. Brak m iłości w ystaw ia czło w ieka na agresję i niszczenie. Brak wiary, wierzenia człow iekow i izoluje, w pycha w samotność, w yklucza duchowy rozwój. Brak nadziei wprowadza w rozpacz. Chroni nas miłość, wiara, nadzieja, te relacje które sprawiają obecność i są jej postaciami.
Obecność w ięc ma postać m iłości łączącej osoby, postać wiary i na dziei, w spółw ystępow ania, w spółotw artości, współzadom ow ienia, relacji, które powstają w tedy, gdy osoby oddziałują na siebie istnieniem , praw dą i dobrem, relacji bezwzględnie człow iekow i potrzebnych, stano gacz, Uwagi do te m atu wartości, „Studia Philosophiae Christianae” 17(1981) z. 1, 200—20Θ OTaz Blaski i cienie etyki, „Życie i M yśl” 31(1981) z. 2, 69—75.
w iących podstaw ow e środowisko o só b 3, przybierające postać rodziny, społeczeństw a, Narodu.
Jeżeli tak jest, to ratując sw oje istnienie oraz spełniając sw ą otw ar tość i dostępność człowiek z najgłębszej potrzeby zabiega o to, aby trw ały relacje m iłości, w iary i nadziei, łączące go z osobami we w za jem nej Obecności, chroniącej istnienie, usuw ającej samotność i roz pacz. Chce, aby trw ały, gdyż bez nich zamiera.
Chce, to znaczy decyduje, gdyż rozumie, jaką dla niego przedsta w iają wartość.
Chcieć, decydow ać to relacja, łącząca cokolwiek, byty, obecność, z w olą człowieka jako jego istotow ą w łasnością. Skutkiem decyzji jest sprawność wyboru, a nie obecność.
Poznawać to relacja, łącząca cokolwiek, byty, obecność, z in telek tem człow ieka jako jego także istotową w łasnością. Skutkiem pozna w ania jest w iedza, nie jest nim obecność.
Decyzje i poznawanie w brew neoplatonikom nie powodują obecnoś ci, nie stanow ią spotkania osób. Są podstaw owym sposobem w spo m agania relacji osobowych, a w ięc m iłości, w iary, nadziei w ich trwaniu. Zabezpieczają trw anie obecności.
To trwanie, gdy je poznam y i gdy go chcemy, jest wartością. Wartość w ięc jest czymś istniejącym dla nas, co poznane i w y brane trw a nadal: quod intellectum et approbatum continuat.
W artości osobowe to trw anie relacji m iłości, w iary, nadziei, jako postaci obecności, to trw anie obecności. Trw anie nie jest w łasnością człow ieka, nie jest jego działaniem, które zawsze jest relacją, nie jest relacją osobową, nie jest pojęciem, ideą, modelem. Jest w danej relacji jej stanem , skutkiem takiego działania intelektu i woli, dzięki któremu trw ają relacje osobowe.
Tak określone wartości osobowe w łaśnie nie stają się pojęciami, ideam i, m odelam i i nie są w osobach ich w łasnościam i. Są nieodłącz nym stanem podstaw ow ych relacji, wiążących osoby. I są w tych relacjach czymś realnym , dziejącym się w tedy, gdy wspom aga je działanie intelektu i w oli, poznanie i decyzja.
Intelekt, aby rozpoznawał wartości, jako trw anie relacji osobowych, m usi korygować swą w iedzę, poddać się oczyszczeniu przez recepcję w prost rzeczyw istości, co stanow i już metanoję.
Wola, aby zdecydow ała się na służenie wartościom osobowym przez sw e decyzje, musi usprawnić się w wyborze działań, które w spom a gają istnienie, prawdę, dobro, m iłość, wiarę, nadzieję, co także sta nowi metanoję.
Metanoja, w tym wypadku pokorna w ierność wartościom osobo wym , w ierność ze strony intelektu i woli, to pierw szy skutek i w a runek wspom agania w trw aniu relacji miłości, w iary i nadziei.
Gdy rozum iejąc wartości osobowe zabiegamy o trwanie relacji oso bowych wśród ludzi, o istnienie ludzi, o otwierającą ich prawdę i oczekiwane dobro, o m iłość, wiarę, nadzieję, tw orzym y humanizm. Gdy miłość, wia-ra, nadzieja, są w yw ołane w nas przez istnienie, 3 Podobną id en tyfik ację relacji osobowych stosuję w kolejno p i sanych artykułach (w druku): Metafizyczne ujęcie rodziny, Sens ż y
cia i wspólnota, C zło wie k i jego relacje, Kon tem placja czy działanie, Humanizm chrześcijański, C h rystus ż y w y w postaci Chleba i Wina
(ascetyczne i teologiczne oraz filozoficzne aspekty przeżywania Eucha rystii).
prawdę i dobro osoby Boga, pow staje religia: zespół realnych, praw dziw ych i powodujących dobro relacji osobowych, wiążących człowieka z Bogiem. Trwanie tych relacji jako obecności jest zbawieniem .
1 Zabieganie naszych intelektów i w oli o humanizm i zbawienie, 0 pełną współobecność osób, osób ludzkich z ludźmi i ludzi z osobą Boga, to dzięki m etanoi spełnianie najgłębszych potrzeb człowieka 1 najpilniejszych wartości: wartości osobowych. To zarazem służba istnieniu, prawdzie, dobru, m iłości, wierze, nadziei, godna człowieka służba człow iekow i i Bogu, w yrażająca się tak dyskretnie i skutecznie w obronie środowiska osób, środowiska m iłości, w iary, nadziei, umoż-' liw iających życie fizyczne, duchowe i religijne.
3) K onsekwencje spełniania w artości osobowych
K onsekw entnie realizow any humanizm, w zbogacany naszym i pow ią zaniam i z Bogiem , skłania nas do dalszych starań.
■ Zobaczmy bowiem , że aby ochronić istnienie, m usim y strzec zdro w ia ludzi, ich w yżyw ienia, pokoju m iędzy narodami. Troska o zdro w ie wymaga studiów m edycznych, diagnoz, lekarstw , szpitali, poży w ienia. W yżyw ienie to skutek dobrego rolnictwa, hodowli, handlu. A pokój jest nie tylko brakiem w ojny, jest także i przede wszystkim konsekw encją mądrości. Jest ponadto ow ocem daru Ducha Świętego, tym w zniosłym owocem, który Chrystus ujął w jedno z ośmiu bło gosław ieństw . Broniąc w ięc istnienia m usim y kształcić lekarzy, w y twarzać lekarstw a, budować szpitale, uprawiać rośliny i handel, roz w ijać m yślenie aż do poziomu mądrości oraz życie religijne do po ziomu owocowania w nas darów Ducha Świętego, by uratować po trzebny istnieniu pokój. W szystkich tych działań w ym aga służba czło w iekow i.
Aby z kolei ochronić prawdę i jej służyć, trzeba um ieć ją rozpoznać. Trzeba rozwinąć i usam odzielnić m yślenie, które odróżni w artościo w anie od rozumienia, zgodność ujęć z wiedzą od zgodności ujęć z rzeczywistością. Potrzebne w ięc są książki, czasopisma, szkoły, u ni w ersytety, dobre nauczanie, dobrzy nauczyciele, dobrzy profesorowie. A by ochronić dobro i mu służyć, aby w ola um iała je w ybrać i udo stępnić człow iekow i, trzeba ją nauczyć liczenia się z prawdą i pięk nem. N ależy tu dodać, że decyzje i praktyka są skuteczne w tedy, gdy są rozumne i prawe. R ozumienia w ięc orientowane prawdą i realizo w ane decyzją są najbardziej praktyczne. Aby w ola zdecydowała się je spełniać, m usi być fascynow ana. W ychowuje ją w ięc kontakt ze sztuką, która uczy zachw ytu, kontem placji tego przede w szystkim , co prawdziwe.
Liczenie się z prawdą, która jest m anifestow aniem się istnienia oraz liczenie się z dobrem, które jest w yw ołaniem aksjologicznej akcepta cji, prowadzi do rozum ienia przyczyn i konsekw encji oraz do odważ nego ukazywania przyczyn i wyboru najw łaściw szych konsekw encji, co w sumie jest mądrością: scalaniem się w nas dobra i prawdy.
M iejscem służby prawdzie w yłącznie, bezw zględnie i konsekw en tnie jest uniw ersytet. Szkoła, która nie wyznacza prawdzie pierw sze go m iejsca, nie jest uniw ersytetem , naw et gdy się tak nazywa. Do spotkania z prawdą prowadzi studentów profesor w ten sposób, że wprowadza ich w sw e żyw e m yślenie naukowe, gdyż prawda prze bywa nie w dziełach i wytworach, lecz w tym , co istnieje stano w iąc kreś relacji osobowych. R elacje osobowe, a w ięc życzliw ość w tej
w ersji m iłości, która jest przyjaźnią, zaufanie i nadzieja, że
wane dobrem i pracą poszukiwania w żyw ym m yśleniu profesora, aktyw izującym m yślenie studenta, doprowadzą do prawdy, są obok skierowania ku prawdzie cechą i w arunkiem stanow ienia uniw ersy tetu. Tak realizow any uniw ersytet nie w ychow a robotów operują cych pojęciam i, lecz żyw ych ludzi, rozum iejących prawdę i czynią cych dobro na poziom ie humanizmu i mądrości. Znaczy to, że na u ni w ersytecie nie wolno oddzielać w ychow ania od nauczania. Uczenie się w ierności prawdzie, powodujące m etanoję jest zarazem w ych ow y waniem , to znaczy przebyw aniem w relacji m iłości, w iary i nadziei. One każą nam szukać ludzi i humanizmu, Boga i religii.
A przyjaźń i m iłość wym agają rodzin, m ałżeństw, przyjaciół, spo łeczeństw , Narodów, gdyż m iłości nie uczą instytucje, lecz człowiek kochający i dobry. Rodziny potrzebują mieszkań, wystarczających do chodów, żłobków, przedszkoli, zabawek, chleba i mleka. Wierzenie ludziom wymaga zachowań bez fałszu, odpow iedzialnych decyzji i prawdziw ych informacji. Wymaga środków przekazu informacji, ro zumnego prawa, pisarzy i literatury, bibliotek i muzeów. Nadzieja m o bilizuje nas do spełniania tych oczekiwań, do w ierności hum anizm o wi.
Jeżeli m iłość, w iara i nadzieja łączą ludzi z Bogiem tworząc re- ligię, na której w spiera się — a w Polsce bardzo w yraźnie — tym faktem orientowana kultura, to trzeba objąć naszą trośką i aktyw noś cią kościoły, seminaria, dbać o poziom kształcenia teologicznego, za biegać o powołania zakonne i kapłańskie, aby w e wspólnocie K ościo ła b yły rozdawane sakramenty: potrzebny nam znak, że trw a real ny kontakt osób z osobą' Boga. Ci, którzy kochają, nawet niewierzący, z m otyw u hum anizm u będą zabiegali o to, co ratuje duchowe i f i zyczne życie ludzi, ich nadzieję, że zostanie utrwalona na zawsze w spółobecność osób.
R elacje osioborwe w yznaczają aż taki zakres naszych zachowań i dzia łań 4, utrwalanych w w ytw orach, które są instytucjam i, dziełam i tech niki, sztuki, teoriam i naukowym i, filozofią i teologią, w sumie k ul turą.
3. POSŁUGIWANIE SIĘ KULTURĄ DLA WSPOMAGANIA W TRWANIU RELACJI OSOBOWYCH
Temat wykładu, którym jest problem relacji m iędzy wartościami osobowym i i kulturą, prowadzi do odpowiedzi, że wartości nie trw a ją w kulturze, lecz że są trwaniem relacji osobowych w postaci ro dziny, społeczeństwa, Narodu, w postaci wspólnoty osób. W kulturze jest tylko znak, zapis tego, że w iąże ludzi m iłość, wiara, nadzieja, wyznaczone istnieniem , prawdą, dobrem istniejących osób. Znak, za pis, są ideą, teorią, rzeczą. Są czymś martwym. Wartości są czymś w ięcej.
Odpowiedź ta wym aga doprecyzowania pojęcia kultury. Jeżeli przez kulturę będziem y rozumieli, co sugeruje wykład, życie duchowe lu dzi, ich w yposażenie psychiczne, w iedzę i odczucia, a zarazem dzieła,
utrwalające osiągnięcia m yśli i decyzji, to znaczy pojęcia i teorie, cele i zadania, m ożliw ości i postulaty, w tedy nie możemy przyznać w artościom osobowym trwania w kulturze. Znajdują się one bowiem
1 Por. M. Gogacz, S łużyć człow iekow i i Bogu, W: Jan P aw eł U Papież Pielgrzym, Warszawa 1980, VI—VIII.
głębiej, u podstaw życia duchowego, które jest m yśleniem i decy zjam i, u podstaw wyposażenia psychicznego z odczuć, doznań, em o cji. Znajdują się w relacjach osobowych, wspartych na istnieniu. Na m ocy tego są nieodłączne od osób, mimo że nie utożsamiają się z oso bami, z ich w łasnościam i, relacjam i, z ich wiedzą w postaci pojęć, idei, postulatów. Są trwaniem obecności osób. To trwanie nie może znaleźć się w kulturze jako zespole dzieł, znaków i zapisów. To znaki i zapisy są tylko w łaśnie postulatem , aby człowiek zabiegał o w ar tości, postulatem tak potrzebnym, że czyniącym kulturę niezastąpio nym aipelem o humanizm.
Dodajm y tu, że wobec tego nieprecyzyjna koncepcja znajdowania się wartości osobowych w kulturze jest w ynikiem m yślenia aksjolo gicznego, owocującego tylko postulatami. A postulat uznany za war tość to przyznanie mu pozycji tylko pojęcia, idei, sugerowanych czło w iek ow i m ożliwości.
Perspektyw a m ożliwości, to zbyt ubogi św iat człowieka. Jego boga tszym św iatem jest rzeczywistość, realne istnienie osób i realne trw a nie w powiązaniach z ludźmi przez miłość, w iarę i nadzieję. To trw a nie jest tym, czego człowiek najgłębiej pragnie, jest potrzebną mu wartością.
Po stronie kultury, pojętej podm iotowo, są odczucia, doznania, em o cje, wiedza, a po stronie kultury, pojętej przedm iotowo, są znaki i za pisy pojęć, teorii, celów, zadań, postulatów, m ożliwości, uznawanych za idee i m odele, znaki i zapisy w postaci dzieł architektury i pla styki, m uzyki i literatury, filozofii i teologii, w postaci instytucji i techniki, wyodrębnianej często w kategorię cywilizacji.
Kultura jest dosłow nie znakiem i zapisem, zespołem notatek, po trzebnych zarówno do wygłoszenia wykładu, jak i do zrealizowania uporządkowanego życia, jest niezastąpioną pomocą w kontaktach z ludźmi i z całą rzeczywistością. Dostarcza intelektow i inform acji, jak podtrzym ywać w trw aniu relacje osobowe, a postulując, gdy dominu je w niej hum anizm ,,,poszanowanie osobowości człowieka — co u w y raźnił w sw ej hom ilii podczas ingresu w Gnieźnie Prymas Polski, ks. arcybiskup Józef Glemp — pozwala opanować odruchy, przem ilczeć przykrość, stworzyć nową dziedzinę dialogu” 5. W swej podm iotowej i przedm iotowej w ersji może nam pomóc służyć człowiekowi, gdy ją ulepszam y, poprawiamy, hum anizujemy. Pow inniśm y ją ulepszać i po prawiać jak notatkę, jak inform ację, jak każdy tekst, jak każdy swój w ytw ór. Jesteśm y bowiem autorami kultury.
Jeżeli tak jest, to należy z niej korzystać, lecz nie można nią żyć, nawet gdy ma postać katedr gotyckich, rzeźb Michała Anioła, obrazów El Greca, kompozycji Bacha, tekstów „Iliady”, postać nawet tomizmu i uniw ersytetu, który jest żywym m yśleniem Narodu.
N ależy żyć rzeczyw istością osób w powiązaniach przez relacje oso bowe zabiegając, aby trw ały teraz i zawsze, jako humanizm i jako zbawienie, które są w spółobecnośeią w m iłości, w ierze i nadziei dzię ki istnieniu, prawdzie i dobru.
Znakiem i zapisem tak rozumianych wartości osobowych, kultury i rzeczywistości, jest m etafizyka realnie istniejących bytów jednostko wych.
5 Ks. Arcyb J. Glemp, Droga Ewangelii do ludzi (homilia w ygło szona w Gmieźnie 13.09.1981), „Słowo Pow szechne” 35(1981) nr 185, wyd. A, z dn. 15.IX.
Mówi się o niej, że jest pięknem filozofii i szczęściem intelektu. Dizś powiedziałbym ponadto, że m etafizyka jest w yw ołanym przez rzeczyw istość biernym oczyszczeniem intelektu, jest drogą do m e tanoi, sum ieniem kultury, służbą osobom przez wierność prawdzie, dobru i istnieniu.
Tę pochw ałę m etafizyki, która identyfikując byty staje się d o niosłym spoisobem służenia rzeczyw istości, dopowiadam tu jako histo ryk filozofii, teorii człow ieka i teorii kultury. H istorycy tych dyscyp lin wiiedizą bowiem , że m ożna m yśleć poglądam i lub realnie istn ie jącym i bytami. Obydwa te tem aty m yślenia można tylko w artościo w ać lub przede w szystkim identyfikow ać. Identyfikacja może być uprawiana w p erspektyw ie osoby i ' daje w tedy w w yniku stw ierdze nie obecności. U prawiana w perspektyw ie bytu u jaw nia powiązania przyczynowe. Nie można jednak tak się pom ylić, jak Husserl, by perspektyw ę bytu upraw iać na sposób perspektyw y osoby. W tedy mp. relacja poznania, stanow iąca układ przyczyny i skutku, utożsamia się z relacją m iłości, któcra jest ty lk o postacią obecności. Jeżeli od różnim y m iłość od poznania, które wspom aga trw anie m iłości lub ją niszczy w yw ołanym i decyzjam i, to w ynika z tego, że rozwiązania jakichkolw iek problem ów pow inniśm y szukać nie w poglądach i id e ach, lecz w ciągłym kontakcie i dialogu poglądów i id ei z żyw ym człowiekiem i z żyw ym Bogiem jako osobam i i jako bytami. I nie jakkolw iek, lecz przy pom ocy dokładnych notatek, stanow iących tę św ietną kulturę, która wspom aga w artości osobowe: trw anie wiary, nadziei, m iłości, w spartych na prawdzie, dobru i istnieniu.
Trwanie relacji osobowych wspomaga kultura głów nie ty m i p rze jawam i, które są w niej filozofią bytu, teologią dogmatyczną i u n i w ersytetem . Filozofia bytu i teologia dogm atyczna kontaktują nas z realnie istniejącą rzeczyw istością, która w yw ołuje rozumienia, w y znaczające działania zgodne z bytam i, działania, których strzeże etyka i teologia m oralna. Te w szystk ie dyscypliny w ym agają w łaśnie u n i w ersytetu, to znaczy tych żyw ych w ięzi osobowych, łączących pro fesora i Studentów, więzi, których celem jest służenie prawdzie. Ten cel, którym jest służenie prawdzie, realizow any w tedy, gdy trw ają re lacje osobowe, osiąga uniw ersytet stanow iąc nie tylk o żywe m yślenie Narodu, lecz także i przede w szystkim w spólnotę osób, scalających w sobie dobro i prawdę. To scalenie jest mądrością. U niw ersytet ma obowiązek tak w ych ow yw ać osoby, by słu ży ły ludziom mądrością.