• Nie Znaleziono Wyników

Gorzkie żale

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gorzkie żale"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Sławiński

Gorzkie żale

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (9), 1-9

1973

(2)

N a u k 0 L i t e r a t u r z e P o l s k i e j

1

I n s t y t u t B a d a ń . L i t e r a c k i c h P A N

d w u m iesięczn ik

3

, 1973

TEORIA LITERATURY • KRYTYKA • INTERPRETACJA

G o r z k i e ż a l e

Sam opoczucie hum anistów rzadko dziś byw a dobre. W p ływ a ją na to w rów nej m ierze nieokreślone a zarazem obligujące oczekiwania społeczne zw iązane z ich działalnością, co paraliżująca świadomość niezm iernie szybkiego dewaluowania się najbardziej naw et b łysk o tliw y c h osiągnięć badawczych, lęk przed nienadążaniem za duchem czasu, przed utratą k o n ta k tu z ty m , co aktualnie w ysoko 'notowane. Nie p o m y lim y się chyba, u trzym u jąc, że dopiero współczesność uczyniła z ty c h zja w isk zasadnicze w y ­ zn a czniki profesjonalnego samopoczucia hum anistów .

O czywiście, rów nież w przeszłości staw ali oni wobec problem u wła­ ściw ego odegrania stosow nej roli, ale je j scenariusz b ył kla rd w n y, zawierał zalecenia jednoznacznie przyporządkow ane wartościom u zn a w a n y m przez społeczność „ludzi św ia tłych ”; dziś w ym agania im staw iane są w treści sw ej n iew yra źn e (choć brzm ią nieraz sta ­ nowczo), nie odw ołują się do żadrtego jednolitego pola wartości, ż y ­ w ią się uzasadnieniam i p a rty k u la rn y m i i ko n iu n ktu ra ln ym i, b czę­ sto 'sq m ię d zy sobą sprzeczne. Co innego wchodzić w rolę dobrze um ocow aną w system ie społecznym , co innego zaś w role chw iejne, pozbaw ione ustalonego regulam inu, nie dające należytego oparcia osobom je odgryw ającym . Pierw sza m oże być odgryw ana w znacz­ n e j m ierze b e zre fle k syjn ie ; staje się przedm iotem zastanow ienia ty lk o w sytu a cja ch aw aryjn ych . Drugie są nim perm anentnie: tru d ­ no w sza k p rzym ie rzy ć się do czegoś, co ruchome, zm ienne i n ie ­

(3)

J A N U S Z S Ł A W I Ń S K I

2

w yraziste. W ym aga to ustaw icznego w y s iłk u interpreta cyjn ego ■

do m ysłów , ka lku la cji, podejrzeli. C zy je s te m ty m , k im być po­ w inienem ? C zy to, co robię, m oże się na coś przydać in n y m ? K im właściw ie są ci inni? C zy w ogóle je ste m k o m u k o lw ie k p o trzeb ny ze sw y m i zainteresow aniam i? C zy stać społeczeństw o na to, b y su b ­ sydiow ać m o ją pracę, z któ rą w rezultacie zapozna się ze zro zu m ie ­ niem k ilk u kolegów? A m oże pow inienem nastaw ić ęię na populary­ zację? Opracować podręcznik, k tó r y uspra w ied liw iłb y p rzy c zy n k i, k tó rych pisanie najba rd ziej m n ie pasjonuje? Gdzie k o rzy stn ie j się ulokować: w szkole w y ż s z e j czy w in sty tu c ie n a u kow ym ? Co daje lepsze szanse: działalność d yd a k ty c zn a c zy praca badawcza? Ja k za służyć sobie na społeczną akceptację, a więc u zyska ć poczucie bezpieczeństw a? Nic w ta kie j m ierze nie rozprasza energii ducho­ w ej, ja k określanie się wobec oczekiw ań nie ustabilizow anych — uczestn ictw o w grze, k tó re j praw idła wciąż ulegają zm ianom . D zi­ siejsi hum aniści są ska za ni na ta ką grę, a w ięc ta kże na w szy stk ie płynące z n ie j fru stracje. P ow ażną część ich a ktyw n o ści pochłania p ro teu szo w y w y s iłe k dopasow yw ania się do — fo rm u ło w a n ych , czy ty lk o m o żliw ych — zam ów ień, p rzyjm o w a n ie n a jro zm a itszych póz w nadziei, że w reszcie któraś okaże się tą właściw ą — odpow iada­ jącą o czekiw aniom n ajbardziej isto tn y m i jednozna cznym .

Trudno b y ło b y także u trzy m y w a ć , że w przeszłości nie to w a rzy szy ­ ła pracy h u m a n isty m y śl o a tra k c y jn y c h wzorach m eto d badaw ­ czych, k tó r y m pow inien sprostać, c zy o norm ach poziom u osiągnię­ tego w upraw ianej d yscyp lin ie, poniżej którego nie w olno m u się było ześliznąć, jeśli m iał am bicję w ypow iadania opinii za słu gu­ jących na uwagę. Od m y śli ta kiej, p o d szyte j niepokojem , n ig d y za­ pew ne nie b y ł w o ln y żaden uczony z praw dziw ego zdarzenia. Jed ­ nakże dopięto dla współczesnego h u m a n isty stała się ona czym ś o b sesyjn ym , źródłem ustaw icznego strapienia i u dręki. W w a ru n ­

kach niezm iern ie szyb kieg o rozprzestrzeniania >się idei zdolność bezzw łocznego reagowania na now e ję z y k i badawcze nabrała wagi szczególnej. T y m bardziej że u leg ły rozpadow i c zy n n ik i w sposób n a tu ra ln y regulujące agresyw ność m ód i epidem ii in te le k tu a ln y c h . D aw niej należały do nich przede w s z y s tk im trad ycje m ałych w spólnot n a u ko w ych , obligujące badaczy do w ierności wobec po­ glądów M istrza, sty lu m yślenia szkoły, ideałów danego środowi­ ska u n iw ersyteckieg o itp. S tw a rza ły one ta m ę dla „ now inek”; n ie ­ k ie d y sku teczn ie przed nim i chroniły, k ie d y indziej działały selek­

(4)

ty w n ie i oswajająco: m yśl p rzyb yła s k ą d i n ą d traciła w zderza­ niu z n im i §woją obcość, była zm uszana do adaptacji, przestaw ała być niebezpieczna.

Z n a m y dobrze n eg a tyw n e s k u tk i działania takich m echanizm ów kontrolnych: izolacja poszczególnych szkół czy środow isk, zastygłe m etodologie, p a rtykula rn e upodobania i fobie. A le przecież nie na­ leży zapominać o ich konsekw encjach p o zy ty w n y c h : sp rzyja ły ciąg­ łości zainteresow ań badaw czych danego środowiska, pozw alały na przedsięw zięcia długofalow e oparte na jed n o litych założeniach, um ożliw ia ły stopniow y, organiczny rozw ój system ów pojęciow ych, ich doskonalenie i szlifow anie. Przede w szy stk im jednak broniły spokoju w ew nętrznego uczonych, chroniły ich przed bezpośrednią konfrontacją z czym ś, co nieznane lub niezrozum iałe; gw arantow a­ ły poczucie bezpieczeństw a. Trudno tu za trzy m y w a ć się nad p r z y ­ czynam i, które spraw iły, że m ech a n izm y te przestały funkcjonow ać (darem ność podejm ow anych tu i ówdzie w ysiłkó w , b y przyw rócić im na siłę znaczenie, jest w ielce znam ienna); dość, że p rzesia ły i w spó łczesny badacz m oże ty lk o z zazdrością m yśleć o swoich po­ przednikach, k tó rzy m ając oparcie w ideałach i norm ach działal­ ności n a uko w ej akceptow anych przez jakąś w spólnotę, mogli bez­ karnie przechodzić do porządku nad najbardziej na w et m o d n ym i metodologiam i, problem am i czy term inologiam i, których owa w sp ó l­ nota nie uznawała.

Dziś taka postaw a oznaczałaby zgodę badacza na własną m argine- sowość. N ik o m u teraz nie uchodzi bezkarnie w yniosła obojętność na to, co m a na „szerokim św iecie” wzięcie w jego dyscyplinie. Nie naw iązując styczności z modą, w yłącza się po prostu z gry: nie bę­ dzie zauw ażany, p o w o ływ an y na św iadka, ćytow any... A le m a d y się zm ieniają; biada tem u , kto się p rzyzw ycza ił do jednej, nie zau­ ważając, że ju ż narasta następna — dzisiejszem u awangardziście grozi wciąż ju trzejsze zacofanie. M usi przeto zachow yw ać czu j­ ność: nie ty lk o o to chodzi, by w czas w yczu ć pow staw anie trendu, ale w nie m n ie jszy m stopniu o to, by w e w ła ściw ym m om encie roz­ poznać jego fazę schyłkow ą. S ztu k a szybkiego reagowania na to, co now e i a tra kcyjn e, byłaby n ic zy m bez siostrzanej sztu k i bezboles­ nego odchodzenia od tego, co ju ż nie jest w cenie.

Biografie duchowe w spółczesnych hum anistów aż n a zbyt często układają się w e w zo ry g o n itw y za u m y k a ją cy m fa n to m em „w iedzy praw dziw ie now oczesnej”, k tó ry jest ty m bardziej n ie u c h w ytn y , że

(5)

J A N U S Z S Ł A W I Ń S K I 4

w y stę p u je w e w ciąż n o w ych przebraniach. Jego cechę najbardziej znam ienną stanow i to, że p rzeb y w a zaw sze g d z i e i n d z i e j — najczęściej w d yscyp lin ie in n ej n iż m acierzysta d yscyp lina bada­ cza (czy b y lib y ś m y np. w stanie w y lic zy ć w szy stk ie fascynacje m e ­ todologiczne pow o jen n ych literaturoznaw ców : lin g w istyka, socjo­ logia, psyćhpąnaliza, etnologia, cybernetyka...?). W iadom o jed n a k, że szybko nogi A ch illes nie m o że doścignąć z w y k łe g o żółwia; cóż m ów ić o żó łw iu c y b ern e ty c zn y m ! Pogoń ta oznacza pospieszne p rzyjm o w a n ie i odrzucanie k o le jn yc h ję z y k ó w nauko w ych , d o ktryn , czy te ż po prostu ich retorycznego w yposażenia. T o w a rzyszy jej nieprzerw ana !erozja p ro b le m a ty k i zn a jdu jącej się na w arsztatach badaw czych; zm ia n y p e rsp e k ty w m etodologicznych nie d ają szans na skru p u la tn e i m eto d yczn e rozsu pływ anie zagadnień: riowy ję ­ z y k im p lik u je now e k w e stie ; d aw niejsze zostają odsunięte, zan ie­ chane w sta d iu m rozw iązań p ro w izorycznych , zaledw ie postaw io­ ne — schodzą z porządku dnia. N a naszych oczach rozrasta się r u ­ m ow isko n a w pół z u ż y ty c h pojęć, nie w yeksp lo a to w a n ych teorii, w ym iętoszom ych term in ó w . Św iadom ość, że jest ono m etą n ajbar­ d ziej n a w e t a m b itn yc h pościgów za „w iedzą praw dziw ie now o­ czesną”, działa przygnębiająco, ale p rzecież ty lk o słabych osta tecz­ nie zniechęca.

* * *

P ra k ty k o w a n e są różne strategie sytuow ania się wobec oczekiw ań sp ołecznych — w w arunkach, gdy tra d ycyjn e role E r u d y ty , N auczyciela i M ędrca straciły rację bytu. P rzyjm u ją c tę lub ową, h u m anista d zisiejszy p o d ejm u je próbę zdefiniow ania w łasnego m iejsca w życiu zb io ro w ym — w y ty c ze n ia pola swoich działań w ta k i sposób, a żeb y ókreśloność jego zobow iązań m ogła dobrze przeciw staw iać się nieokreśloności zam ów ień i nagabyw ań. Oto n a jw a żn iejsze z ty c h strategii:

S t r a t e g i a s c j e n t y f i c z n a . Zadaniem n a szym — pow ia­ dają je j p rzedsta w iciele — je s t uczynić z h u m a n isty k i dziedzinę dociekań p o ró w n yw a ln ą z n a uka m i ścisłym i. C hcem y, aby nasza w iedza b yła pew na, spraw dzalna, spełniająca w a ru n k i staw iane w ied zy naukow ej. N ie interesu ją nas sp e k u la ty w n e roztrząsania, p ragn iem y zająć się ty m , co pozw ala się policzyć, zm ie rzy ć lub

(6)

„zal-gebtaiźow ać". O graniczam y, to prawda, z a d a n ia k tó r e podejm ow ali nasi p o przednicy, ale je st to \ograniczenie zbaw ienne — um ożliw ia osiąganie w y n ik ó w w eryfiko w a ln ych , podpadających pod k r y te ­ riu m jednom yślności, iwięc trw ałych. Co najw ażniejsze: uw alnia nas w reszcie spod kontro li dyletantów ; liczyć się nam w ypada t y l ­ ko z opinią fachow ych kolegów — znawców.. Strategię sc je n ty- ficzn ą daje się najczęściej rozpoznać po touiąt&ysządej jej dążnośći do m a tem a tyza cji i form alizacji w yw odów ; jej in stru m en ta m i są żargony techniczne, w zory, sym bole, diagram y, w y k re sy , tabele. S t r a t e g i a a r t y s t y c z n a . P ra k ty k u ją ją badacze, k tó rzy szansę dla h u m a n isty k i upatrują w zbliżeniu — fu n kc jo n a ln y m — do sztu ki. H um anista je st przede w s z y s tk im pisarzem — u tr z y m u ­ ją — i p ro d u k ty jego pracy p o w in n y podlegać ocenom analogicz­ n y m do ocen dzieł literackich. Formę najbardziej naturalną jego w yp o w ied zi stanow i esej — g a tu n ek w znacznej m ierze należący do prozy a rty styc zn e j. S taw iając na literackość przekazów naukoW o- -h u m a n istyczn ych , reprezentanci om aw ianej sttat^egii wcale nie usiłują odcinać się od najbardziej naw et technicznych ję zy k ó w d zisiejszej w iedzy. Jeśli jed n a k przez sc je n tyfistó w ję z y k i takie są tra kto w an e z p e łn y m n abożeństw em , to dla zw olennikó w charak­ teryzow anego teraz rozum ienia h u m a n isty k i m ają one przede w s z y s tk im znaczenie jako bogaty rezerw uar środków retoryczno- -poetyckich służących u n iezw yk la n iu tra d y c y jn y c h m odusów nar- raćji nauko w ej, w yciska ją cych na niej piętno stylu m odem e. Z resz­ tą h u m a n istyka pojm ow ana jako literatura }test w ew n ętrznie u stra tyfiko w a n a , podobnie ja k w spółczesna sztu ka literacka. J e d ­ n y m sk rz y d łe m wiąże się z form am i pisarstwa popularnego, Za­ spokajającego p o trzeb y „szarego człow ieka”, drugim z pisarstw em elitarnym , apelującym do w ysu b lim o w a n ych upodobań cm okierów i znawców. Ma swoich Sim enonów i swoich Butorów . I jedni, i d ru d zy w szakże — choć skłóceni i często w zajem się nie zn o szą ­ cy — m ają prawo złożyć w spólną deklarację: w y siłe k nasz lo kuje się w u n iw ersu m dokonań literackich; jeśli chcecie czegoś od nas

— pam iętajcie, że nie p r z y jm u je m y in n yc h zam ów ień ja k te, które

pospolicie do pisarzy są kierow ane.

S t r a t e g i a p r o r o k a . Jest ona najbardziej eksk lu zyw n a spo­ śród tu w y m ien io n ych , poniew aż wiąże się z działalnością w y b it­ n ych m yślicieli, któ ry c h d o k tr y n y m ają szczęście trjafić w jakieś u k r y te zainteresow ania, tę sk n o ty czy aspiracje zbiorowe i stać się

(7)

J A N U S Z S Ł A W I Ń S K I

6

d zięki te m u popularne w stopniu nie z n a n y m w przeszłości. P r z y ­ padki b łysk a w ic zn yc h i bezprecedensow ych sukcesów prac h u m a ­ n isty c zn y c h , z re g u ły tru d n y c h i ezo terycznych , znane z historii ostatnich k ilk u n a stu lat, są zja w isk iem gatunkow o n o w y m i n a ­ stręczają w iele pa sjonujących k w e stii dla socjologii w ied zy. M ar­ cuse, M acLuhan, L évi-S tra u ss, Lacan, D eleuze — listę takich s u k ­ cesów m ożna by znacznie w y d łu żyć . W e w szy stk ic h w ypad ka ch m a m y do czynienia z koncepcjam i, które w ja kim ś m om encie ich społecznej recepcji p rzesta ły być u jm o w a n e w yłącznie w k o n te k ­ ście n auki, nabierając znaczenia „światopoglądów”. Rozpoznano w nich odpow iedzi na p yta n ia fu n d a m en taln e: a zym jesft jed nostka ludzka? cyw ilizacja w spółczesna? społeczeństw o?, ale także w ska za­ nia: ja k żyć? k u czem u dążyć? ja k odnaleźć swe m iejsce w spo­ łeczności?

U czony u zn a n y przez szerokite kręgi publiczności za a u to ry te t —- nie in sty tu c jo n a ln y w szakże, a proroczy — słuchany z uwagą, za­ czyna podlegać presji społecznych oczekiw ań: p rzed te m był po pro­ stu w y b itn y m specjalistą w ja kie jś dziedzinie, teraz odczuw a ju ż jako sw ój obow iązek dorastanie do roli, którą m u przyznano. M u s i w ięc być prorokiem : staw iać współczesności diagnozy, b u ­ dować prognozy futuro lo g iczn e, fo rm ułow ać m o ralistyczne o strze­ żenia, zarazem jednak: w różyć z fusów , zaciem niająca w yjaśniać, w sposób na tch n io n y bredzić. W ym a ga tego zadany m u scenariusz. W okół proroków pow stają szko ły egzegetów, popularyzatorów i ko n tyn uatorów . P rzy k ła d y su kcesu są zaraźliwe: w zorzec uczo­ nego, k tó re m u p rzyznano a u to ry te t proroka, działa zniew alająco na całe rzesze badaczy niższego lotu, k tó r y m m a rzy się podobna god­ ność (choćby przez jed en ty lk o sezon piastowana). Nie sposób jed ­ n ak być pro ro kiem z zam iaru; roli te j nie daje się w yka lku lo w a ć i zaplanować, m oże ona być ty lk o osobnikow i — o f i a r o w a n a p rzez zbiorowość. T o te ż strategię proroka są w stanie e fe k ty w n ie — choć w czasie ograniczonym — uprawiać ci jed yn ie, k tó r y m pyawa do w ieszczenia zo sta ły ju ż przyznane. In n i — a im ię ich legion — p ra k ty k u ją tę strategię najczęściej bez n a jm n ie jszy c h szans po­ w odzenia. Grają w obec p u stej lub całkiem ich w y siłk a m i nie za­ intereso w a nej w idow ni. C zasem stają się e k s p e r t a m i — w te d y ich los je st bardziej p o m yślny: z y sk u ją w p ły w y , nie takie w szakże, o ja kich m arzyli. Kariera eksperta jest pod p e w n y m i w zględam i akurat p rzec iw ie ń stw e m ka riery proroka. E kspert działa w sferze

(8)

7

anonim owości, a jego opinie i diagnozy krojone są na miarę in s ty ­ tu cjo n a lnych zam ów ień. U czony-prorok głosi praw dy, które obie­ gają pod jego im ieniem , przynosząc m u sławę i chwałę; dotyczą one spraw jeszcze nie u system a tyzo w a n ych — znajdujących się (p rz y ­ n a jm n iej w da nym m om encie) poza zainteresow aniam i jakich ko l­ w ie k in stytu cji.

S t r a t e g i a o r g a n i z a t o r a i d z i a ł a c z a . Uprawiają ją hum aniści, k tó rzy z takich czy inn ych pow odów zw ątpili w sens pracy badawczej, ju ż to dlatego, że nie mogą sprostać obow iązują­ c y m w n iej dzisiaj standardom (a nie zadowala ich przebyw anie „poniżej”), ju ż dlatego, że obezw ładnia ich m yśl o konieczności u stosunko w yw a n ia się do naw ału sprzecznych dążeń i propozycji m etodologicznych, ju ż dlatego, że stracili wiarę w potrzebę dalsze­ go spiętrzania fali publikacji n a u kow ych, nad którą n ik t ju ż obec­ nie nie jest w stanie zapanować. Ich p roduktyw ność naukow a w m a cierzystej dyscyp lin ie ogranicza się do takich przedsięw zięć — n iek ied y orygina lnych i znaczących, n iek ied y czysto k o m p ila cyj- n y c h — które zapew niają m ożliw ość zajm ow ania stanow isk w in ­ sty tu c jo n a ln y m porządku nauki. W nim bow iem lokują swe g łó w ­ ne aspiracje: pragną kierować zespołam i badaw czym i, redagować czasopisma i serie w ydaw nicze, uczestniczyć w ciałach opiniodaw ­ czych. P rzestrzeń ich a ktyw n ości rozciąga się pom iędzy działalno­ ścią o charakterze m en a d żerskim a w arsztatam i pracy naukow ej. W pośredniczeniu m ię d zy ty m i d w iem a sferam i, jakże często nie dopasow anym i naw zajem czy w ręcz skłóconym i, upatrują społeczny sens swoich usiłowań.

Ż adna jed n a k z ty c h strategii nie zapew nia pow rotu do raju u tra ­ conego. N a w et jeśli tow arzyszą je j zobowiązania dodatkow e, tra ­ d y c y jn ie uznaw ane za w y m ie rn e — przede w s z y s tk im zobowiązania nauczyciela uniw ersyteckiego. Strategia scjen tyficzna podlega k r y ­ tyce, poniew aż odcina h u m a n isty k ę od świata wartości; w sprzeci­ w ie wobec niej łączą się „szarzy ludzie”, ideologowie i hum aniści nastaw ieni a n tysc jen ty sty c zn ie (różne jednak m ają argumentacje). S tra tegia a rtystyczn a — zw łaszcza w jej skrzyd le aw angardow ym — je s t oceniana neg a tyw n ie bądź dlatego, że jest nieodpow iedzialna (w p e rsp e k tyw ie nauki), bądź dlatego, że nie w y tr zy m u je porównań z in n y m i fo rm am i pisarstw a (w p e rsp ektyw ie literatu ry), bądź dla­ tego, że trudn o ją kontrolow ać (w p ersp ektyw ie polityki). Strategia proroka nie budzi sym p a tii — jeśli tak m ożna pow iedzieć — d w u ­

(9)

J A N U S Z S Ł A W I Ń S K I

8

stronnie: uczen i m a ją je j często za złe im plikacje ideologiczne, z kolei dla ideologów zw ią za n ych z m a so w ym i rucham i społecz­ n y m i stw a rza ona nie ca łkiem pożądaną ko n ku ren cję. W reszcie strategia organizatora i działacza w y w o łu je nieufność zarówno m e ­ nadżerów , k tó r y m k o m p lik u je i u tru d n ia m anipulow anie nau ką, ja k i badaczy, k tó rzy często u p a tru ją w niej d o d a tko w y poziom k o n tro ln o -a d m in istra cyjn y.

* * *

P ra k ty k o w a n e są ta kże rozm aite strategie urządzania się wśród zm ie n n y c h m ód i k o n iu n k tu r m etodologicz­ n ych. Są to strategie obronne: m a ją na celu zabezpieczyć badacza przed p oczuciem nienadążania za „w iedzą praw dziw ie now oczesną”. D w ie spośród nich zasłu g u ją w szczególności na uwagę; nie b yło b y chyba bezzasadne, g d y b y śm y je uzn ali za głów ne w y zn a c zn ik i w spółczesnego sty lu pracy h u m a n istyczn ej.

S t r a t e g i a o r y g i n a l n o ś c i z a w s z e l k ą c e n ę . N a j­ p e w n ie js z y m sposobem doścignięcia je st prześcignięcie. Jeśli nie chcesz, aby cudze now a to rstw o było dla ciebie udręką — m u sisz je przelicyto w ać w ła sn ym . T a kie założenia, ja kże bliskie założeniom d zisiejszej działalności a rty sty c zn e j (aż po je j kraniec, k tó ry sta ­ now i „sztuka ko n cep tu a ln a ”), p r z y jm u je hum anista w sp ółczesny nader często, oczyw iście w granicach każdorazow o za kreślan ych przez jego ta le n t i w iedzę. O ryginalność staje się obow iązkiem : n a ­ le ży fo rm u ło w a ć p o m y sły, in terp reta cje c zy teorie w sposób m o żli­ w ie najbardziej o ste n ta c yjn y różniące się od koncepcji poprzed ni­ ków. M o ty w e m dociekań jest teraz cpraz częściej nie ty le p o s tu ­ kiw anie pra w d y (ja k k o lw ie k rozu m ianej), co niezw ykło ść. W ce­ nie jest „inność” — n a w e t jeśli polega ty lk o na n o w y m na zw an iu kw e stii ju ż k ie d y ś rozpoznanych. Z anikł łę k przed dziw acznością (konceptów , term inów ...) — obecnie jest ona tow arem po szu kiw a ­ n y m . Im p e r a ty w oryginalności określa te ż sto su n ek badacza do w łasnych osiągnięć. J eśli udało m u się pow iedzieć coś now ego, co\ zostało w jego d yscyp lin ie zauw ażone i podjęte, m oże być pew ien, że w bardzo k r ó tk im czasie m y śli jego zostaną w yłożon e p rzez in n ych w sposób znaczn ie bardziej ro zw in ię ty % s y ste m a ty c zn y , ani­ żeli p otrafił zrobić to sam. To, co było szkic e m c zy p o m ysłem , s ta ­

(10)

nie się uporządkow aną teorią; m ożliw ości, któ rych p rzed te m nie dostrzegał w e w łasnej koncepcji, zpstaną w y d o b y te na jaw p rze z ko ntynuatorów ; now e określenia, któ rych się z tru d e m dopracował

— dla n ich ju ż będą obiegow ym i term inam i. Biada m u, jeśli w ta ­

k ie j sytu a cji będzie usiłował potw ierdzać swoje prawo do o d k r y ­ cia. N iech ybn ie przegra z następcam i, utonie w tłu m ie bardziej ju ż od niego zaaw ansow anych kontyn ua to rów , stanie się w ła sn y m epi­ gonem. M usi w te d y znajdow ać się ju ż gdzie indziej n iż oni — z m ie ­ nić p rzedm iot zainteresow ań, w ysuw ać now e kw estie, u żyw a ć in ­ nego języ k a . B yć o ryg in a lnym — znaczy nie ty lk o prześcignąć, ale i uciekać (także od samego siebie)

S t r a t e g i a m e t o d o l o g a . Sta now i pod p e w n y m w zględem przeciw ień stw o poprzedniej. Badaczom, k tó rzy ją upraw iają, nie za leży na ty m , b y m ów ić ja kim ś ję z y k ie m u zn a w a n y m za własny,, lecz na ty m , b y m ożliw ie na jp ełn iej zew idencjonow ać ję zy k i n a u k o ­ w e znajdujące się w obiegu. Nie fo rm u łu ją problem ów w ja k im k o l­ w ie k z nich; zadanie swe w idzą w opisie, k r y ty c z n e j analizie i s y ­ ste m a ty za c ji narzędzi badaw czych, k tó ry m i operuje współczesna hu m a n istyka . Jest to postaw a bardzo dziś rozpowszechniona: n ig d y dotąd nie pojaw iały się w ta kich ilościach opracowania tyczące szkół n a u ko w ych , poglądów w y b itn y c h uczonych, d oktryn , zw ią z­ kó w m ię d zy w p ły w o w y m i kieru n ka m i h u m a n isty k i czy m ię d zy ró żn ym i je j dyscyplinam i. U praw iający strategię m etodologa nie k o n ta k tu je się bezpośrednio z d a n ym i fa k ty c z n y m i czy zagadnie­ nia m i tw o rzą cym i u n iw e rsu m danej d yscyp lin y. S kup ia swą cie­ kawość na sam ych sposobach osiągania danych lub k/onstruowaniu zagadnień, pyta: „jak to się robi?”. W te n sposób m in im alizu je stressy w y w o ły w a n e szy b k im i zm ianam i mód i k o n iu n ktu r. Za cenę rezygn acji z m ów ienia od siebie z y sk u je dystans wobec tego, co innych dręczy. Żadna zm iana nie jest dla niego w strząsem , nic m u nie b u rzy ani przeinacza. Nie m usi się do n iej adaptować w sw o ­ ich zainteresow aniach p rzed m io to w ych , g d yż ich w łaśnie nie m u. W ysta rczy, że now ą m odę odnotuje, opisze czy s k la sy fik u je — do tego sprowadza sw oje zadania.

Strategia oryginalności i strategia m etodologa w y ty cza ją dwa kra ń ­ ce p rzestrzen i scenicznej, w k tó rej rozgryw a się w idow isko (tra­ gedia losu? kom edia om yłek? thriller?) pod naziuą „dzisiejsza h u ­ m a n isty k a ”. O sam opoczuciu jego aktorów była tu mowa.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Motyw wschodni poruszają również Piotr Andrusieczko i Jan Prokopiuk, którzy skupili swą uwagę na zagadnieniach bezpieczeństwa Ukrainy, widzianego z perspektywy Krymu i

Oddawanie w zastaw bóżnicy, tej głównej nici, łączącej wszystkich żydów, tego symbolu państwa i rządu żydowskiego, i to jeszcze duchowieństwu,— były to okropne

żółty szalik białą spódnicę kolorowe ubranie niebieskie spodnie 1. To jest czerwony dres. To jest stara bluzka. To są czarne rękawiczki. To jest niebieska czapka. To są modne

29 McLeod tells of her experiences at Corpus Christi College of Religious Education in Kensington, London, in which presenters at this institute engaged in

Tamen cupiditatis cul- pa(m) coercendum credidi, ut ceteri eiusdem aetatis iuvenes emendarentur. Ide- oque Mario Evaristo urbe Italia provincia Baetica in quinquennium

Thus, I will not describe and analyze specific institutions, but rather present a few most important guidelines and principles of Roman criminal law concerning

Новые типы пользователей РКИ… 247 вых, обучение иностранному языку в размере 120 аудиторных часов и, во-вторых,

nia danej grupy etnicznej oraz dlatego, że przyjmuje się założenie, iż „w obrazie grupy występuje tylko jeden stereotyp, a nie pewna ich sieć o złożonych