Opłata pocztowa uiszczona ryczałtem Cena 2§ zł.
CHRZEŚCIJANIN
EWANGELIA—ŻYCIE CHRZEŚCIIAŃSKIE-POWTORNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
„ID ŹCIE TEDY I C Z Y Ń C IE UCZNIAMI W SZYSTKIE NARODY, C H R Z C Z Ą C J E W IMIĘ O JC A , I SYNA
I DUCHA ŚW IĘTEGO " Ew. Św. Mat. 28. 19
„ALBOWIEM NIE W STYDZĘ SIĘ Z A EW A N G ELJĘ CHRYSTUSOW Ą, PONIEWAŻ JEST M OCĄ BOŻĄ KU
ZBAWIENIU KAŻDEMU W IERZĄCEM U" Rzym. 1, 16,
Rok XXI W a rsza w a , M arzec 1949 N r 3
TREŚĆ: J e z u s czy B a ra b a s z — A m u s ia ł iść p rz e z S a m a rję — Ż y cie w ieczn e w Je z u s ie C h ry stu sie
— N a p o c z ą tk u s tw o rz y ł B óg n ie b o i ziem ię — R e fle k s je Ż ła b ić s k ie — W sp o m n ie n ia z p ierw szeg o Z jazd u M łodzieży — Z ż y c ia Z b o ró w c h rz e ś c ija ń s k ic h — O fiary .
Jezus czy Barabasz
„Cóż te d y u c z y n ię z J e z u s e m , k tó r e g o zo w ią C h ry s tu s e m ? R zekli m u w s z y s c y : N ie c h b ę d z ie u k rz y ż o w a n y ” M at. 27,22.
Jezus i Barabasz — dwaj reprezentanci rodu ludzkiego. Pomiędzy tym i dwoma każdy z nas musi dokonać wyboru. Nie było na świecie nigdy drug iej; rów nie w ielkiej wagi decyzji, jiak powzięta tam w łaśnie przed P iłatem wy
konującym publiczny sąd nad Jezusem.
Barabasz — to czołowy reprezentant i sym bol „starego człowieka1'1, bez Boga żyjącego, przez grzech i odstępstwo od praw d Bożych um arłego dla królestw a Bożego. Jezus — to
„drugi A dam “, nowy człowiek, stworzony cał
kowicie ma obraz i podobieństw Boże. To pierw szy z nowego rodu ludzkiego, z Jego ofiary na krzyżu zrodzonego.
Narody, którym podana zastała Ew angelia zbawienia, każdy człowiek, który chociażby raz w życiu usłyszał tę radosną nowinę: „albo
wiem tak Bóg um iłow ał św iat _ że Syna Swe
go jednorodzonego dał, aby każdy kto Weń w ierzy nie zginął, ale m iał żyw o t w ieczny"
(Jan 3, 16) — postaw iony je st wobec koniecz
ności dokonania w yboru — Jezus albo Bara
basz. Wyboru między starym i nowym czło
wiekiem.
Być może, że ktoś mógłby ocenić takie po
stanow ienie spraw y jako niedorzeczne, ba!
wręcz bluźniercze. Toć przecież wszyscy na
zywamy się chrześcijanam i a więc samo przez się jest zrozumiałe, że w ybraliśm y Jezusa, a nie Barabasza. Przecież już z urodzenia niejako je
steśm y chrześcijanam i, a więc z całą pewnoś
cią w ybraliśm y Jezusa.
Tu m usim y się chwilę zastanowić. Jest Jezus Chrystus swoim życiem? Żyjesz tak, jak On żył na ziemi? W ypełniasz wolę Ojca niebieskiego?
Postępujesz tak, że Pan Bóg jest uwielbiony w życiu twoim? Uwielbiony czynem i życiem, a nie tylko słowem i ustam i. Pam iętaj co mówi Jezus: „Nie wszyscy którzy mi mówią: Panie, Panie! w nijdą do królestw a niebieskiego, lecz którzy czynią w oję Ojca Mojego, który jest w niebiesiech“ (Mat. 7, 21).
2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 3 Czyś dostąpił mocy Bożej, aby się stać sy
nem Bożym (Jan 1, 12) Czy przyjąłeś w ten ąposób Jezusiai? Czyż w ięc stał się w C hrystu
sie Jezusie nowym stworzeniem, u którego wszystkie stare rzeczy przem inęły, a oto wszystkie się nowymi stały"? Narodziłeś się już z Boga., z ducha i wody? Wiele innych je
szcze pytań i spraw połączonych jest z rzeczy
wistym wyborem Jezusa:
A może drogi czytelniku stoisz jeszcze przed tym pytaniem i nie wiesz, ja k postąpić. Duch Boży zachęca cię i daje zarazem odpowiedź:
„Dziś jeślibyście usłyszeli głos Jego, nie za- tw ardzajcie serc waszych" (Żyd. 3, 7). Pam ię
taj, że od twej decyzji, od twego wyboru, od
zajętego stanowiska względem Jezusa — zależy całkowicie twój doczesny i wieczny żywot. Al
bo radość i szczęście, albo zgryzota i zw ątpie
nie. Bóg daje ci możność, wyboru. Jakże jest wielka -Jego łaska.
Bóg staw ia każdego wobec tego jedynego py
tania: co uczynisz z Jezusem? A w ięc przyj
miesz Go, czy odrzucisz? Pam iętaj tylko o tem, że jeśli pragniesz, by pokój zagościł w tw ym sercu, cokolwiek byś czynił n ie osiągniesz te go celu bez Jezusa, którego Słowo Boże nazywa Księciem Pokoju. Pam iętaj, jeszcze dziś brzmi Jego głos: „Bezemnie nic uczynić nie możecie"
(Jan 15, 5). Pam iętaj — i w ybierz Jezusa!
Karol Kaleta
A musiał iść przez Samarję <Jtn4 4)
Oglądamy w przytoczonym rozdziale E w an
gelii Sw. Jana, Pana Jezusa idącego w raz z o ta
czającymi Go uczniami przez m iasteczka i w io
ski żydowskie.. Uczniowie Pańscy w m iarę u- pływ u czasu poznaw ali coraz lepiej swego M i
strza, ale jakże długo to trw ało nim całkowi
cie poznali Go jako Mesjasza od Boga zesłane
go, przynoszącego im Słowo Żywota. W w ę
drówce tej często tow arzyszyły im tłum y ludzi chcących 'słuchać Słowa Bożego, podawanego im przez tego dziwnego Rabbi, k tó ry dla każ
dego nieszczęśliwego m iał uśmiech i słowo m i
łości i zawsze hojnie udzielał pomocy w n aj
boleśniejszych spraw ach ich życia. Znany im był jako cuda czyniący, moc m ający nad cho
robami, demonami, żywiołami, a iż naw et sil
niejszy był niż śmierć.
Szedł Jezus przez ziemię żydowską a n a dro
dze Jego pozostawały ślady mocy i miłości — trąd znikał z nieszczęśliwych ciał, złośliwe go
rączki ustępow ały, diabli wychodzili z serc ludzkich morze się uspakajało, a um arli z gro
bu powstawali.
IW owym okresie Pan Jezus niew ątpliw ie w oczach ucm iów .przedstawiał się jako Pan mocy i siły.
Czytamy jednak, że „m usiał iść przez Sama- rję ‘. Cóż to za mus, któregoby On — P an — słuchać musiał? — Miłość Boża pragnąca rato
wać „to co było zginęło" — ta która zm usiła Pana chwały iść przez żłób betlejem ski, d łu
gi czas poddaństw a rodzicom i ciężkiej pracy, potem przez całą ziemię G alilejską i Judzką aż do m om entu postaw ienia przed najwyższy
m i kapłanam i, aby być sądzony jako przestęp
ca i bluźnierca Zakonu Bożego'. A potem być w ydany od Swego ludu przed sąd poganina P i
łata, od króla Heroda i jego żołnierstwo zelżo
ny i wyśm iany, i ostatecznie — niew inny a je
dnak skazany na śmierć hańbiącą, i ażeby zel- żywości było zadość, między złoczyńcami dwo
m a zawieszony być m usiał na drzewie krzyża.
M usiał dla miłości Bożej zanieść na Golgotę wszystkie grzechy ludzkości, a więc moje i tw o
je — m iły czytelniku, aby tam w łaśnie poło
żyć Swój czysty i św ięty żywot za niepraw oś
ci nasze (1 P io tra 2, 22.24) .,abyśmy obum arł
szy grzechom, żyli dla sprawiedliwości". M u
siał przekleństw o grzechu wziąć za nas na Sie
bie (Gal. 3, 13).
Bóg bowiem Swój p lan w ybaw ienia ludzko
ści z niewoli grzechu, w łaśnie przez Ofiarę Sy
na Swojego um yślił wykonać. I dlatego Jezu
sa Chrystusa, „który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił.“ (2 Kor. 5, 21).
I w łaśnie nasza nieprawość, nasz grzech są
dzony był na Nim „...zraniony jest dla w szyst
kich w ystępków naszych, sta rty jest dla nie
prawości naszych... takci się P anu (Bogu) upo
dobało zetrzeć Go i niemocą utrapić... aby po
łożywszy ofiarą duszę Swą za grzech... On Sam grzech w ielu o d n i ó s ł . ( I z a j . 53): Odniósł je zaiste na miejsce sądu, na Golgotę, na krzyż.
Nr. 3 C H R Z E Ś C I J A N I N 3 Nim jednak P an poddał się sądowi za grze
chy nasze, w ypełniał Swoją św iętą m isję — podania ginącym Słowa Żywota, a to Żywota Wiecznego. 1 w tym czasie m usiał iść przez Sa- marję. W łaśnie przez ten kraj zamieszkany przez ludzi uw ażanych przez Izraela za nieczy
stych, za pogan. I im m iała być podana Ew an
gelia. Ewangelia bowiem, to radosna nowina nie dla wybranych,, lecz dla w szystkich.
I dlatego rozmowa- Jezusa z Samary tan k ą ma tak dziwny dla niej przebieg. Już sam fakt odezwania się prawdziwego żyda m usiał ty ć dla niej zastanaw iający, „gdyż Żydowi e ni.e obcują z Sam ary tany''". A w dodatku dziwnemi słowy przem aw iał do niej nieznajom y przecho
dzień: „Gdybyś ty w iedziała ten dar Boży i kto jest ten. coq mówi: Daj mi pić, ty byś Go prosiła a dałbyci wodę żywą“.
I w idzim y jak w m iarę przebiegu tej rozmo
wy, rośnie w Sam arytance poznanie. Począt
kowo widzi, że to niezw ykły człowiek z nią mówi, potem sama poznaje, że to prorok, któ
ry w końcu odkryw ając przed nią praw dy K ró
lestw a Bożego, w yznaje że jest Mesjaszem.
Tym właśnie, przyjście którego i Sam arytanie oczekują.
Zbawiciel nie gardzi nikim , ale z miłością objawia k im jest i jaki to cudow ny dar p rzy
nosi każdemu. Gdy Sam arytanka zapragnęła pić ofiarow aną jej wodę żywą, Pan każe jej przyprowadzić męża. I w dalszej rozmowie w y dobywa w krótkich bardzo słowach całą treść jej niem oralnego try b u życia — „pięciu mę
żów m iałaś a ten, którego masz, n ie jest m ę
żem tw oim 11. Sześciu mężów mieć — to nie by
ło chwalebne ani wówczas, ani naw et w dzi
siejszym czasie.
Ciekawe też jest w prowadzenie w łaśnie licz
by 6, albowiem w Słowie Bożym jest to licz
ba oznaczająca człowieka wogóle. W tygodniu
jest 6 dni pracy dla człowieka. Goliat miał 6 łokci wysokości a grot jego oszczepu ważył 600 syklów żelaza (1 Sam. 17, 4.7). W Objawie
niu liczba bestii jest liczbą człowieka i podana jest jako 666. Sam arytanka odzywa się do P a
na Jezusa 6 razy. Liczba zaś 7 jest 1iczbą do
skonałości, liczbą Bożą. Siódmy też dzień t y godnia je st poświęcony Bogu. Jezus gdy mó
w ił o sobie, że je st św iatłością świata, to przy
pom nijm y sobie, że w nam iocie przymierza św iatło płynęło z siedmioramiennego świeczni
ka. W bardzo w ielu m iejscach Słowa Bożego ta liczba się powtarza, i nakoniec w O bjaw ie
niu Sw. Jan a czytamy o siedm iu duchach, siedm iu Zborach i gwiazdach i t. p. Pan Jezus w rozmowie z Sam arytanką też siedem raizy się do niej odezwał.
W rozmowie widzimy również piękny obraz tego, jaką dro-gą każdy poznaje P an a i jaką drogą każdy wchodzi do K rólestw a Bożego.
Gdy Sam arytanka zapragnęła pić wodę ży
wą ■—• P an jej objawił istotną treść i sm utną praw dę jej dotychczasowego życia. Tak każdy i dziś gdy zapragnie K rólestw a Bożego i Jego wody żywej — ożywiającej na wieki, musi przedtem zobaczyć swoje życie w świetle praw dy Bożej i wyznać swój grzech, bankru
ctwo .swego życia. •— Nie mam męża — mówi Sam arytanka wyznając sm utną i napewno bo
lesną rzeczywistość. I my musim y wyznać, że nie mamy zaspokojenia potrzeb duszy naszej, nie znamy i nie mamy pełności życia ducho
wego tak, jak Sam arytanka wyznała, że nie ma pełności życia rodzinnego. Poznawszy ten stan i zapragnąwszy pełności życia — otrzy
m am y ją z rąk Zbaw iciela napewno. I jak Sa
m arytanka wówczas, przyjdziem y do swoich opowiadając o Mesjaszu, Zbawicielu, którego i oni, potrzebują.
A. Ruszała
P ó jd źcie d o M n ie w s z y s c y , k tó rz y ś c ie s p ra c o w a n i i o b ciążen i, a J a w a m
s p ra w ię o d p o czn ien ie. E w . S w . M a t. 11, 28
N ie z o s ta w ię w a s siero tam i, p rz y jd ę d o w a s . E w . S w . J a n a lz), 18 A o to J a m je st z w a m i po w s z y s tk ie dni, aż do sk o ń c z en ia ś w ia ta
E w . Ś w . M a t. 28, 20.
4 ' * C H R Z^E S C I J A N I N Nr. 3
Życie wieczne w Jezusie Chrystusie
Dziewiętnaście wieków tem u Apostoł Paw eł pis?;ł do Rzymian: „Zapłata za grzech jest śmierć; ale dar z łaski Bożej jest żywot wiecz
ny w Chrystusie Jezusie, P anu naszym '1 (Rzym.
6. 23). Ileż tu przeciw staw ień: śm ierć i żywot, zapłata i dar, grzech i łaska Boża! Mamy p ra
wo wyboru między śm iercią a życiem, co w ię
cej ■—■ między wieczną śm iercią a wiecznym życiem. Wieczna śmierć to nie unicestw ienie, lecz wieczne oddalenie od obliezności Bożej, Jego chwały, mocy, piękności, życia (2 Tes.
ł, 9), to wieczny ogień (Mat. 25, 41), wieczne męki (Mat. 25, 46). Miejsce wiecznego ognia jest zgotowane nie dla człowieka, lecz dla dia
bła i jego aniołów (Mat. 25, 41). W ielu jednak ludzi chce iść dobrowolnie do tego miejsca męki, które jest zgotowane diabłu, Bóg wszak
że przestrzega człowieka przed tym strasznym miejscem, gdyż chce, aby wszyscy byli zbawie
n i (I Tym. 2, 4). W swej niezgłębionej miłości uczynił On ze swej stro n y wszystko, aby-nam umożliwić wejście do miejsca wiecznej błogoś
ci — wiecznego' życia.
Wieczne życie można uzyskać tylko przez w iarę w Jezusa Chrystusa (Jan 3,16 i 36); On sam daje to życie (Jan 10,28) i jest tym życiem (Jan 11,25).
Biologia nie jest w stanie w ytłum aczyć nam, co to je st życie (naturalne, fizyczne), określa jednak jego przejaw y, jak samodzielne poru
szanie się, odżywianie i rozmnażanie. Życie to może być mniej lub więcej bujne. Otóż Pan Jezus daje nam pełne, obfite życie (Jan 10,10).
W niniejszym artykule chcemy się przypatrzeć niektórym przejawom tego życia, w wieczności.
Wielu wyobraża sobie wieczność jako coś mo
notonnego, Pismo Św ięte jednak poucza nas, że będzie tam nadzw yczajna rozmaitość, bo
gactwo i pełnia życia. Drogi Czytelniku, gdzie będziesz spędzał wieczność? — Dziś musisz dać odpowiedź n a to pytanie, gdyż jutro może być za późno.
iDiailsze ustępy niniejszego artykułu są prze
znaczone tylko dla tych, którzy w ybrali ży
w ot i którzy już rozpoczęli nowe, cudowne, wieczne życie.
[Kochany Czytelniku, czy jesteś w stanie wyobrazić sobie swój pierwszy dzień" (właś
ciwie czasu już tam nie będzie — Obj. 10, 6)
spędzony w niebie? — Gdy zobaczysz, to, czego oko n ie widziało i ucho' nie słyszało1 i na serce ludzkie nie w stąpiło11 (Kor. 2,9), gdy spotkasz się z m iriadam i niebian, gdy sobie uprzytom - nisz, że byłeś ta k niedawno tem u zgubionym grzesznikiem, przeznaczonym na wieczne za
tracenie, gdy staniesz tw arzą w tw arz ze swym Zbawicielem, Panem nieba i ziemi —- to upad
niesz przed Nim i przyłączysz się do> milionów głosów śpiewających: „Godzieneś jest wziąć księgi i otworzyć pieczęci ich, żeś był zabity, i odkupiłeś nas Bogu przez krew swoją ze wszelkiego pokolenia, i języka, i ludu, i naro
du. I uczyniłeś nas Bogu naszemu królam i i kapłanam i i królować będziemy na ziemi. •—
Godzien jest ten Baranek zabity wziąć moc, i bogactwo, i mądrość, i siłę i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo. — Siedzącemu na stolicy i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chw a
ła, i siła, na w ieki w ieków 11 (Obj. 5,8 — 14).
Będziesz się Jem u kłaniał i Jego w ielbił z ca
łego serca. Będzie to tw oje najszczytniejsze zajęcie w ypływ ające z głębi tw ej duszy. Potem weźmiesz, do ręki cytrę i przyłączysz się do niebiańskiej orkiestry, najwspanialszej, jaka kiedykolw iek istniała (Obj. 14,1 — 3), jeszcze cudowniejszej niż ta, której dyrygował przed swym upadkiem sam Lucyfer (Ezechiel 28,13).
A skoro uw ielbienie Boga, m uzyka i śpiew będą tw ym najwznioślejszym zajęciem w n ie bie, czy nie w arto już tu na ziemi rozpocząć oddawać Mu chwałę? Ojciec Niebieski szuka przecież takich, którzyby Go chwalili. Ci jed
nak, którzy Go chwalą, pow inni Go chwalić w duchu i w praw dzie (Jan 4,24).
Pan Jezus powiada o sobie: :,Syn Człowie
czy nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służył11 (Mat. 20,28). I rzeczywiście w służbie dla człowieka poświęcił wszystko: opuścił chwałę, jaką m iał u Ojca przed założeniem świata, stał się najuniżeńszym i najuboższym człowiekiem, ofiarował wreszcie swe życie.
W służeniu był gorliwy i w ierny aż do koń
ca, — A jak się przedstaw ia tw oja służba dla Niego, m iły Czytelniku? — Czy w służbie tej postaw iłeś wszystko' do Jego dyspozycji: swój czas, swój m ajątek, swoich bliskich, swoje sto
sunki, swoje zdolności, swoją wiedzę, siebie ca
łego? — Czy na tym odcinku służby dla swe
go Pana, jaki sobie dobrowolnie obrałeś, je-
Nr. 3 C H R Z E Ś C I J A N I N 5 steś rzeczywiście Mu w ierny? — Gdy się
z Nim spotkasz w wieczności, będziesz dopie
ro w idział jak służba tw oja była niedoskonała i będziesz chciał nadrobić to, czego zaniedba
łeś tu na ziemi. Będziesz Mu służył w e dnie i w nocy (w pojęciu ziemskim, gdyż tam nocy nie będzie Obj. 22,5) bez przymusu, z wdzięczności dla Niego, dla Twego w ielkie- og Zbawiciela (Obj. 7,15—17).
P an Jezus chętnie przyjm ie tw e usługi. — Ponieważ jednak stałeś Mu się ta k bliskim , bo uczestnikiem Jego natury, synem i dziedzicem Bożym, dzieli się z tobą Swym panowaniem.—
Będziesz z Ni(m królow ał n a w ieki w ieków (Obj. 22,5). Ty, m arny pyłek, z którym się na ziemi ta k mało osób liczy, dostąpisz tak cu
downego zaszczytu! Bóg już tu ziemi chce Cię przygotować do tego zaszczytnego’ stanowiska, byś potem b rał z, Nim udział w sądzeniu świa
ta i Aniołów (1 Kor. 6,2—3) i w Jego królow a
niu w okresie 1000-lecia. Będziesz podobny J e zusowi (1 Jana 3,1— 2) i otoczony tą chwałą, którą On m iał u swego Ojca jeszcze przed za
łożeniem św iata (Jan 17,5 i 22; Rzym. 8,18).
Od kilk u tysięcy la t całe zastępy uczonych i filozofów próbują dociec tajem nic Bożych, poznać św iat i praw a nim rządzące. I ciebie trapi wiele zagadek i nierozwiązanych pro
blemów. Chciałbyś mieć odpowiedź na w iele pytań a n ik t1 nie jest w stan ie ci ich udzielić.
Udajesz się do uczonych tego świata, a oni n a j
częściej odpowiadają tobie: niestety, tego jesz-
• cze nie wiemy. N ie wiedzą oni, co to jest m a
teria, nie wiedzą, co to jest energia, nie w ie
dzą, co to jest czas, nie wiedzą, co to jest ży
cie i n ie po trafią zaspokoić potrzeb twojego um ysłu, twojego serca i twojej duszy. Bóg jednak potrafi. Powiada On, że um iejętność ludzka obróci się wniwecz (1 Kor. 13,8b), a mądrość tego św iata obróci się w głupstwo (1 Kor. 1,20). Ja k mrówka, która w parku spa
ceruje po tw oim obuwiu nie jest w stanie po
znać i opisać ciebie tak my, nik łe robaczki w tym przeogrom nym świecie, nie jesteśm y w stanie zgłębić Jego tajem nic i poznać jego Stwórcy. I dlatego On objawia się nam sam.
Teraz daje się nam poznać częściowot ale po-
* tem poznamy Jego samego i Jego dzieło dos
konale (1 Kor. 13,12). W wieczności będziemy się zachwycać coraz to nowymi spraw am i na
szego wielkiego Boga, będziemy poznawać co
raz lepiej Jego niedoścignioną mądrość, prze
ogromną moc, w spaniałą piękność i niezgłę
bioną miłość.
Na ziemi pracujesz przez szereg lat po to, by odejść stąd tak gołym jak tu przyszedłeś. Mo
że za ciężko zaoszczędzone pieniądze kupiłeś sobie coś, by zabezpieczyć sobie starość, ale przez działania wojenne wszystko straciłeś.
Doprawdy, trudno tu na ziemi oglądać wyniki swej pracy. Często ty siejesz, a ktoś inny żnie.
W wieczności jednak będzie inaczej. Tam b ę
dziesz żął to, coś siał w czasie swego życia.
Jeżeli siałeś ciału swemu, swym pożądliwoś- ciom, jeżeli żyłeś tylko dla spraw doczesnych, m aterialnych — żąć będziesz skażenie. Ale bło
gosławiony jesteś, jeżeli siałeś duchowi, gdyż z ducha żąć będziesz żywot wieczny (Gal. 6, 7 — 9). Każdy czyn, choćby najm niejszy, speł
niony dla Boga, a z miłości ku Niemu także dla bliźnich, to nasienie, które przyniesie owoc w wieczności. Im więcej siejesz, tym w spanial
szego żniwa się doczekasz— będziesz żął wiecz- nieI nie ustawając. Bóg płaci najwyższe odset
ki tym, którzy skarbią sobie skarby w niebie- siech (Mat. 6, 19 — 21).
Z tego, co będziesz żął, będziesz mógł poży
wać. Do dyspozycji tw ej będzie stało ponadto w iele innych rzeczy. Jesteś przecież dziedzi
cem Bożym i współdziedzicem Chrystusowym (Rzym. 8, 17), a w ięc będziesz mógł pożywać nareszcie z drzewa żywota (Obj. 2,7), do k tóre
go dostęp od czasów Adama był strzeżony przez Cherubinów, najwyższych rangą Anio
łów (Mojż. 3, 24). Tam już więcej łaknąć i p ra gnąć nie będziesz, albowiem sam Baranek bę
dzie Cię pasł i doprowadzi Cię do żywych źró
deł wód (Obj. 7, 16 — 17), a także da Ci jeść z onej skrytej m anny (Obj. 2, 17).
Kochany Czytelniku! P an twój gotuje ci mieszkanie, w którym będziesz mógł nareszcie odpocząć (Żyd. 4, 9 i Obj. 14, 13). Tam nic już nie b ę d w szarpać twoich nerwów, zakłócać twego pokoju, sprawiać ci bólu i zmęczenia.
Tam będzie wieczna radość, wieczny pokój i wiecźne odpocznienie.
Doprawdy, u trap ien ia teraźniejszego czasu nie są godne onej przyszłej chwały, która się ma objawić w nas (Rzym. 8, 17)!
B. M.
6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 3
DZIAŁ BIBLIJNY
Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię
1 Mojż. 1, 1 I
Istnieją dwie w ielkie księgi: księga n atu ry i księga pisanego Słowa (Bożego). Pierwszą czytamy za pomocą zmysłów, drugą natom iast
„oczyma duchowymi' i sercem. Księga n atury jest cudowna', jak cudowny jest otaczający nas świat. Mówi ona o wielkości, mocy, mądrości i piękności Boga. W księdze tej jednak o w ielu sprawach, a w szczególności także o w ielu ce
chach Bożych, czytamy tak niew iele (lub nic), że koniecznym się stało napisanie drugiej księ
gi Bożej, któnai by dopowiedziała to, czego nie znajdujem y w księdze natury. I dzięki Bogu za to, że On tę drugą księgę dla nas napisał.
Pismo 'Święte zajm uje w h ierarch ii darów Bożych 'trzecie miejsce. N ajwiększym darem jest Jezus Chrystus. D rugie m iejsce zajm uje dar Ducha Świętego. Ponieważ jednak Chrys
tus jest Bogiem i Duch Św ięty jest Bogiem, możemy powiedzieć, że z tych rzeczy, które mamy tu na ziemi, Słowo1 Boże zajm uje pierw sze miejsce.
Z w artości daru, jakim jest Biblia, możemy zdać sobie sprawę dopiero w tedy, gdy uprzy- tom nim y sobie, czym ona była dla Jezusa Chrystusa. Otóż dla Niego jedna litera pisane
go Słowa Bożego przedstaw iała większą w ar
tość niż wszystkie system y słoneczne razem wzięte! O Zakonie, k tó ry jest tylko częścią Biblii, wypowiada On takie mocne słowa: „Za
praw dę powiadam wam: Dopóki nie przem inie niebo i ziemia, jedna jotiai albo' kreska nie prze
m inie z zakonu, ażby się wszystko w ypełniło"
(Mat. 5,18).
O tw ieram y Biblię i, rozpoczynamy jej czyta
nie. Mocniejsze od granitow ych skał w Ta- trąeh stojących, są jej pierwsze słowa: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziem ię11. K ró t
kim, dosadnym, a jakże m ajestatycznie brzm ią
cym zdaniem rozpoczyna Najwyższy swój list pisany do człowieka, tę Księgę ksiąg. Chciej
my zastanowić się nad każdym słowem tego pierwszego w iersza Pism a Świętego, zapisia- nym na rozkaz Boży przez Mojżesza blisko trzy i pół tysiąca la t temu.
D la naszych rozważań wielce pomocnym bę
dzie tek st hebrajski, w tym języku bowiem został napisany S tary Testament. Po hebraj- sku pierwszy w iersz Biblii brzmi następująco:
„Bereszith bara Elohim eth haszam ajim w eeth haarec11. Od pierwszego słowa Żydzi nazwali pierw szą księgę Biblii „Bereszith11, a w ślad za nim i tłum acze Starego Testam entu na ję
zyk grecki (tłumaczenie to zosało dokończone około roku 132 przed Chrystusem i nosi nazwę:
Septuaginta) dali pierwszej księdze Mojżeszo
wej nazwę „Genesis11. Greckie to słowo znaczy:
początek pochodzenie, (zrodzenie. Genesis jest najodpowiedniejszą nazwą dla tej księgi, która opisuje nam początek świata, człowieka, dnia odpocznienia, m ałżeństwa, grzechu, ofiar, proroctwa, kultury, ludów, języków, Izraela, przym ierzy Boga z ludźmi, sądów Bożych itd.
itd.
K iedy ten początek, gdy Bóg stw orzył nie
bo i ziemię, m iał miejsce? Ile lat upłynęło od tego mom entu? — Na to pytanie n ik t z ludzi nie jest w stanie udzielić zadowalającej odpo
wiedzi. Jedni uczeni oceniają w iek naszej zie
mi na m iliony lat, inni operują m iliardam i lat, a są niawet tacy, którzy nie zawahali się ocenić w ieku naszego globu na biliony lat.
A może niektóre słońca i planety są starsze od naszej ziemi? — Bóg jest wiecznym Panem (Iz.
40,28) oraz Królem wieków (I Tym. 1,17), u N ie
go jeden dzień jest jako tysiąc lat, a tysiące lat jako jeden dzień (2 P iotra 3, 8); każdy więc czasokres jest u Niego możliwy. Musimy więc zadowolić się odpowiedzią, że tym „począt
kiem 11 jest mom ent zetknięcia się wieczności z czasem, lub inaczej się w yrażając, przejście z wieczności do czasu. O czasie możemy mówić dopiero wtedy, gdy powstaje niebo i ziemia, czyli świat, przestrzeń. W wieczności czasu nie ma (por. Obj. 10, 6).
Tu nasuw a się nam jednak drugie pytanie, a mianowicie: Co było przed tym początkiem?
— Biblia odpowiada niedwuznacznie, że „w te
dy11 był tylko Bóg; prócz Niego nie było niko
go i niczego więcej. Bóg jest wieczny, nie ma ani początku ani1 końca.
Nr. 3 C H R Z E Ś C I J A N I N 7 jednostki, lecz także wszystkie członki Kościo
ła, który był przew idziany jako ciało i oblu
bienica Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Była to tajem nica zakryta od wieków, a objawiona w szczególny sposób Apostołowi Paw łow i (Ef.
3, 6—9; 5, 25—32). W wieczności przygotowy
w ał też Bóg królestwo dla tych, którzy są Jego.
Sam Jezus mówi o tym w następujących sło
wach: „Pójdźcie błogosławieni Ojca Mego!
Odziedziczcie królestwo wam zgotowane od za-' łożenia św iata^’ (Mat. 25, 34b— „>b“ oznacza drugą połowę wiersza).
Człowiek w zadawaniu p ytań jest n ie stru dzony i p yta się dalej, co Bóg w wieczności robił, czym się zajmował. Oczywiście, że na takie pytanie n ik t z ludzi nie jest w stanie od
powiedzieć. Bóg mógłby dziś postaw ić człowie
kowi to ©amo pytanie, któ re przed, tysiącam i lat zadał Jobowi, a mianowicie. „Gdzieżeś był, k ie
dym Ja zakładał g ru n ty ziemi? Powiedz, jeśli masz rozum. — Któż uczynił rozm ierzenie jej?
Powiedz, jeśli wiesz" (Job, 38, 4—5). Tylko Bóg może powiedzieć, co On czynił w wiecz
ności. Chwała Jem u za to, że On rzeczywiście w Słowie Swym dla nas przez Niego napisa
nym opowiada naw et o tym , czym się zajmo
wał przed założeniem gruntów ziemi.
W szczególności Nowy Testam ent rzuca nam wiele św iatła na tę kw estię. I tak w swej arcy- kapłańskiej m odlitw ie C hrystus mówi do Swe
go Ojca: „albowiemeś m ię um iłow ał przed za
łożeniem św iata" (Jan, 17, 24). Bóg jest Bogiem miłości. Otóż miłość można okazać dopiero tam, gdzie w ystępuje m iłujący i miłowany.
Ta praw da więc, że Bóg jest miłością, każe nam domyślać się, że Bóg je st więcej - osobo
wy. I tak też jest w rzeczywistości. W wiecz
ności Bóg m iał się czym zajmować, a miano
wicie Swym Synem, m iał kogo kochać — rów nież Swego Syna. I ten Syn Boży był otoczony chwałą pierw ej, niżeli świat, był (Jan 17, 4).
Był On jeszcze przed początkiem św iata Bożą mądrością (por. I Kor. 1, 30; Kol. 2, 3 i Przyp.
8, 22 —- 23). Zaprawdę miłość jest wieczna, jak wieczny jest Bóg.
Dla nas szczególnie kosztowna jest prawda, że Bóg zajmował się przed założeniem świata nie tylko Swym Synem, lecz także nami. Apo
stoł Paw eł tak o tym pisze w liście do Efezów:
„Jako nas w ybrał w Nim przed założeniem świata, abyśm y byli świętym i i nienaganiony- mi przed oblicznością Jego w miłości. K tóry nas przeznaczył ku przysposobieniu za synów przez Jezusa Chrystusa dla siebie samego, we
dług upodobania woli Sw ojej11 (Ef. 1, 4—5).
A Apostoł Ja n idzie jeszcze dalej 1 powiada, że imiona zbawionych są napisane w księgach ży
w ota od założenia św iata (Obj. 17, 8). Psalm ista Dawid zaś podziwiając wszechobecność i m ą
drość Bożą wyraża taką myśl: ,,w księgi Twoje wszystkie członki m oje wpisane są i dni, w których kształtow ane były, gdy jeszcze żad
nego z nich nie było (Ps. 139, 16). W wieczności kształtow ał Bóg nie tylko mnie i ciebie jako
Najwięcej jednak zdumiewa nas to, że jesz
cze przed założeniem św iata Chrystus był przew idziany jako niew inny Baranek za moje i tw oje grzechy (I P io tra 1,19 — 20); że przez Ducha wiecznego Chrystus ofiarował Bogu samego Siebie nienaganionym (Żyd. 9, 14), wypowiedziawszy wobec Niego te znamienne słowa: „Tedym rzekł: Oto idę (na {początku ksiąg napisano o Mnie), abym czynił, o Boże, wolę Twoję11 (Żyd. 10,7); że jako Baranek był zabity w oczach Swego Ojca „od założenia św iata11 (Obj. 13,8b), a więc już w tedy cierpiał z powodu moich i twoich grzechów, już w te
dy zdecydował się iść na krzyż, aby tam na swoim ciele ponieść grzech całego świata, poddać się strasznem u sądowi Bożemu i wy
jednać nam zbawienie. O, jak niezbadana jest mądrość i miłość Boża w stosunku do nas! Jego myśli o nas n ik t zliczyć nie jest w stanie! (Ps.
139,17—18). _
Z kolei dalsze słowo pierwszego wiersza Biblii brzmi: „stw orzył11, po hebrajsku zaś
„bara11. W Starym Testamencie czasownik ten odnosi się jedynie do działalności Bożej, n a
tom iast nie jest on używany w odniesieniu do tego, co robi człowiek. Stworzyć znaczy zrobić z niczego. A to potrafi jedynie Bóg. Człowiek musi mieć jiajkiś m ateriał, z którego mógłby coś wykształtować, jeśli natom iast chodzi o Boga, to w ystarczy Jem u powiedzieć słowo a pow stają światy. Dla nas stworzenie świata pozostanie cudem, a to obok zbawienia świata, największym cudem. Za autorem listu do Ży
dów powtarzamy. „W iarą rozumiemy, iż św iat sprawiony słowem Bożym tak, iż rzeczy, które widzimy, nie stały się z rzeczy w idzial
nych, ale z niczego11 (Żyd. 11,3).
Czasownik „bara11 w ystępuje w pierwszym rozdziale Biblii tylko 3 razy w wierszu pierw szym, gdzie mowa o stw orzeniu nieba i zie
8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 3 mi, w w ierszu 21-ym, gdzie m am y do czynie
nia ze stworzeniem św iata zwierzęcego (tu już prócz m aterii spotykam y ponadto życie) i w wierszu 27-mym, w którym czytamy 0 stw orzeniu człowieka (do poprzednich ele
mentów dochodzi tu duch). Odpowiada to trzem składnikom, z których skiadai się czło
wiek; ciało— dusza—duch, z których każdy n a
stępny składnik jest wyższego rzędu w stosun
ku do poprzedniego.
Tym, który św iat stw orzył z niczego, jest Bóg — Elohim. Rzeczownik Elohim • powstał z następujących słów: „El“ = moc lub mocny, 1 ,,iailah“ = przysięgać, związać się przysięgą.
Dominującym pierw iastkiem czasownika
„alah“ je st wierność. Ponieważ zaś „Elah“
oznacza Mocnego, którego należy czcić, może
m y przetłum aczyć rzeczownik Elohim nastę
pująco: Mocny, który je st zarazem w ierny i którego należy czcić. C harakterystyczną rze
czą jest, że rzeczownik ten, choć w ystępuje w liczbie pojedynczej (mówimy: stworzył Bóg, a nie: stw orzyli Bóg) m a jednak końcówkę liczby mnogiej (końcówką je st tu: im). Wska
zuje to na wielość w jedności. Potw ierdzenie tego znajdujem y w w ierszu 26 pierwszego roz
działu Biblii, gdzie już w yraźnie spotykamy liczbę mnogą w słowach. ,,Uczyńmy człowieka
n a w yobrażenie nasze, w edług podobieństwa naszego". Chociaż S tary Testam ent nie rozwi
ja nauki o Trójcy, to widzimy Ją jednak ukrytą już w pierwszym jego rozdziale. Bo
dajże jedyny wiersz w Starym Testamencie, w którym Trójca w ystępuje w yraźnie, znajdu
je się w księdze proroka Izajasza; jest to 16-ty wiersz 48-go rozdziału. Bóg m usiał najpierw zakorzenić w sercach, Izraelitów pojęcie, że jest jeden, a dopiero, gdy to nastąpiło (niestety trwało- to 1000 lat ■—- od Mojżesza do powrotu /z niewoli babilońskiej — zanim Żydzi porzu
cili całkowicie bałwochwalstwo) mógł się ob
jaw iać w trzech osobach. Działo się to już w czasach nowotestam entowych.
Elohim to wszechmocny Bóg stworzenia.
W pierw szym rozdziale Biblii Bóg pod im ie
niem Elohim w ystępuje aż 32 razy, a w całym Starym Testam encie — ponad 2300 razy.
Chwała Jem u za to, że On sam o sobie mówi, że On sam opowiada nam o tym , co 'b y ło na początku, wtedy, gdy nie było jeszcze człowie
ka, gdy n ie było jeszcze pisma. O bjaw ił On te rzeczy słudze Swemu Mojżeszowi i kazał mu je napisać, abyśmy i my mogli z tego ko
rzystać. Doprawdy przez Słowo swe czyni nas Bóg uczestnikam i Swoich planów i tajem nic.
J. Mrózek, jun.
O iw arcie Domu Starców w T ułow icach
W dniu 19 gru dn ia 48 r. odbyło się o tw ar
cie Domu Starców Zj. Kość. Ewang.
Na uroczystość tę przy by1 i Bracia z W ar
szawy, Chorzowa, P rudnika, Nyssy, Ko
morowa, Opola oraz w ielu Braci i Sióstr z, okolicy. Rozpoczęto uroczystość otw ar
cia zebraniem m odlitewnym , które od
było się w pięknym kościółku znajdu
jącym się na terenie posesji Domu S tar
ców, poczem zebrani przeszli do znaj
dującej się w pobliżu sali Zborowej, gdzie odbyło się zebranie ewangelizacyjne. Po wspólnym obiedzie, w którym b rali udział znajdujący się już na m iejscu pensjona
riusze i przyjezdni goście, odbyło się w godzinach popołudniowych drugie zebra
nie ewangelizacyjne. Słowo Boże podane zostało w obfitości przez przyjezdnych Braci.
Jeśli chodzi o Dom Starców podkreślić n a leży, że jest to posesja w yjątkowo dobrze nadająca się do celu, jaki jej przeznaczo
no. Bardzo wiele już starań i pracy włożo
no w doprowadzenie jej do stanu używ al
ności, w iele jeszcze jednak potrzeba w y siłku i środków pieniężnych nie tylko, na samo utrzym anie tej placówki, ale i na przeprowadzenie niektórych robót, które- by pozwoliły na pełne w ykorzystanie po
sesji dla potrzeb pensjonariuszy i głosze
nia Słowa Bożego. Dlatego też powinniśmy pam iętać o m odlitw ach o tej wspólnej na- istzej spraw ie jak też i o tych, których w y
trw ałej pracy i braterskiej miłości za- wdzięczna nasza społeczność tę potrzebną nader placówkę. Niech Pan błogosławi pracę nadal, aby rzeczywiście nasi n a j
starsi Bracia i Siostry, potrzebujący da
chu nad głową, znaleźli tam pełny spokój i wypoczynek przed odejściem do Pana.
P am iętajm y też, że „cokolwiekeście uczy
nili jednem u z tych braci moich n ajm n iej
szych, Mnieście uczynili1'' (Mat. 25, 40).
DZIAŁ MŁODZIEŻOWY MIESIĘCZNIKA „CH RZEŚCIJA N IN ”
M Ł O D Z I E Ż DLA
„Pisałem wam młodzieńcy, żeście mocni a Słowo Boże mieszka w Was, a żeście zwyciężyli onego złośnika44.
(1 Jana 2,13)
„Pam iętaj tedy na Stworzyciela swego w dni m łodości tw ojej, pierwej niżeli nastaną złe dni i nadejdę lata o których rzeczesz: N ie podobają mi się44.
(K a zn . Sal. 12,1)
CHRYSTUSA
TREŚĆ: R e fle k s je Ż ła b iń s k ie — W sp o m n ie n ia z p ie rw s z e g o Z jazd u M łodzieży
R e f l e k s j e Ż ł a b i ń s k i e
II — PRZYJAZD.
Kiedyśmy wreszcie, jadąc ze Spytkowic i Z a
kopanego, w Bielsku bodaj, w siedli po o stat
niej przesiadce do1 zlekka staroświecko w y
glądającego pociągu, który zawieźć m iał nas bezpośrednio do samej W isły •— Dziechcinki, miny m usieliśm y mieć mocno nietęgie. N ie
ustanny deszcz, którym nas w itało, gościło i że
gnało Zakopane spraw ił, że i najw ięksi opty
miści opuścili nosy na kw intę. Teraz zaś z każ
dym m iarow ym stukotem kół zbliżaliśmy się wreszcie do miejsca, w którym m arzenie nasze o kolonii młodzieży — miało ob-lec się w real
ny już zupełnie kształt.
Wszyscyśmy chyba w ten m glisty ranek, zmęczeni całonocną podróżą i prym ityw nym i noclegami w czasie wycieczki naszej w Tatry, na dobitkę przem oknięci zupełnie — tęsknili za jakim ś przyzwoitym łóżkiem.
Wprawdzie część , kolonistów" przebyw ała już od dnia poprzedniego na Ż łabinie a in te n dent znacznie wcześniej przygotować m iał miejsce na nocleg, ale tak praw dę powiedziaw
szy, najpewniejsze jest zawsze łóżko przygoto
wane pieczołowitą ręką m atki.
Gdy więc znaleźliśmy się z górą tobołów na dobrze zapewne niektórym czytelnikom zna
nej stacji W isła-Dziechcinka, pustej w dodat
ku zupełnie, wielu z tęsknotą do pewnego stop
nia spoglądało na czerwony sygnał widniejący na ostatnim wagonie odjeżdżającego pociągu,—
jako na ostatni trw ały p u n k t znanej przeszłoś
ci. Jeszcze jeden kłąb dymu, i pociąg zniknął za zakrętem . Pozostaliśm y sami, przed nami w yczekiwana wprawdzie, ale nieznana przysz
łość.
Gdybyśmy byli wzorem praojców przesąd
ni, za złą wróżbę m usielibyśm y uważać nieo
becność zapowiedzianych przewodników, k tó rzy wyjść po nas m ieli na stację. N adrabia
jąc trochę m iną podeszliśmy z Jankiem W. do barierki i ze wzgórza , na którym stoi „dwo
rzec", przyglądam y się zboczom górskim. Gdzie jest jednak Ż łsbina nie m ieliśm y naw et zielo
nego pojęcia.
Gdy tak m edytujem y, snując takie i owakie plany — wysuw a się nagle z krzaków owych dwóch „nic dobrego'*, w ysłanych po nas z ko
lonii. Uważali to niejako za konieczny żart i uzupełnienie przygód, aby zabawić się n a
szym zakłopotaniem. Kilkanaście par oczu w patrzyło się w te postacie, omal że tubylców.
A wyznać trzeba, że nie w yglądały zachęcają
co. Zbyszek otulony w żołnierską palerynę uka
zywał z poza niej przerażone — jak się nam zdawało — oczy, oddzielając się od nas facho
wymi uwagami o zaprow lantow aniu obozu.
Sekretarz zaś! — ten przeraził mnie po prostu, i to zarówno ironiczno-zlcśliwym — jak się mi
10 C H R Z E Ś C I J A N I N (Nr. 3 zdawało- — wzrokiem, jakim obdarzał m nie —
kom endanta tej całej imprezy, jak też swoim wyglądem: On, który zawsze pozostanie w mej pamięci1 jiako w yjątkowo zażywny m łodzie
niec — najw yraźniej schudł. Na wszelkie zaś pytania, których jak łatw o się domyślać sta-
Przecl c h a tą
w iałem krocie całe, odpowiadał złowróżbny
mi — jak mi się zdawało — monosylabami w rodzaju: „sam zobaczysz", „przekonasz się£' i t. d.
Ponurość siadła na me barki i oczom nasuw ał się nieodparcie obraz szopy, na klepisku której na nędznych garściach słomy leży „tłu m “ w y
głodzonych, obojętnych na wszystko „kolonis
tów". I kiedy wreszcie obarczony nie swoimi walizami i tobołami (swoje w ysłałem uprzed
nio pocztą — aby mieć lżej — o naiwny!) w spi
nałem się zdeterm inowany, ale z postanow ie
niem „padnięcia raczej trupem*' niż przyzna
nia- się do tego, że ledw ie dyszę — przygotow a
ny byłem na wszystko— tylko- nie na tę rados
ną niespodziankę.
Ach, moi mili! Jakże to cudownie jest, szcze
gólnie w -chwili, gdy fizyczne zmęczenie ciała osłabia ducha — doświadczyć nagle objawów miłości i dobroci Ojca względem dzieci. Myś
my przez chw ilę w ątpili — a On zgotował nam tak w spaniały i niezasłużony owoc m odlitw naszych.
Rano było — rosa osiadała mlecznymi k ro p lami łyskliwego srebra na ko-smatych dłoniach choin. Sm reki kołysały się życzliwie a poważ
nie na Cieślarowym wzgórzu. Zboże mokre zu
pełnie, słało się nam pod nogi potarganym zielonym zboczem. A spojrzeć n a lewo — do li
ny za dolinami, aż ku stojącym we mgle górom dalekim.
Gdym zw alił ciężar pod szerokim okapem nowej, -góralskiej chaty — ani w spojrzeniu za
łzawionym jak i ten poranek, ani w pocałun
ku braterskim a nieobłudnym — nie zamknąć łem całej, przeogromnej wdzięczności Bogu za to, co- nam ofiarować zechciał.
Siostry dostały do swej wyłącznej dyspozy
cji dw a; specjalnie przez gospodarzy oswobo
dzone i przygotowaine na ten cel pokoje, wraz z łóżkami i siennikam i. Starsze Siostry—osob
ny pokoik na górze. Bracia dostali olbrzymią kom natę w yn ajętą w tuż obok stojącej chacie, a wyposażoną rów nież w łóżka i sienniki. Poza tym — kuchnia i jadalnia — do naszego- roz
porządzenia.
M ili moi — czyż dodawać muszę, że u kocha
nych naszych go-ąpodarzy, a których dopiero poznaliśmy po przybyciu na miejsce, czuliśmy się jak w najlepszym, najukochańszym domu.
Gdybyście wiedzieli — jak gospodarz z zakło
potaniem tłum aczył nam , że drzewo- daje nam darmo, boć to- w jego lesie- rośnie. A gospodyni m a rtw iła się, że mamy kłopot z n ią i z jej m a
leńką Haneczką. O, gdybyśmy to takie „kłopo
ty " m ieli w życiu — byłoby to- napraw dę za dobrze. A m atka jej, niem łoda już niew iasta, z jak cierpliw ym uśm iechem znosiła niezawsze wzorowy (zwłaszcza na początku) — porządek w kuchni. Gdybyście więc w idzieli to- w szyst
ko — m ielibyście wprawdzie niezupełnie jesz
cze, ale najzupełniej w ystarczające świade
ctwo co to jest rodzina Boża, i że jednak na przekór diabłu, jesteśmy, my dzieci Boże ■— w Jezusie C hrystusie — jedno.
W y cie czk a n a B a ra n ią
Górale to, zaszyci w odległym zakątku gór, od św iata odcięci, jak to się potocznie mówi.
Zjechała do nich gromada m łodziutkich i n ie znanych braci i siostrzyczek w Jezusie z dale
kiej W arszawy — a oddali nam cały swój dom.
I to za, darmo właściwie, bo śmiesznie małą
Nr. 3 C H R Z E Ś C I J A N I N 11 opłatę zużyli na sporządzenie ław ek i łóżek
w łaśnie dla nas.
Wszystko zdawałoby się powinno nas dzielić.
Młody nasz wiek, i m iejskie wychowanie, w do
datku w ojenne — nie byłyby jedynym i różni
cami. Śmiem jednak powiedzieć, że w łaśnie sześciotygodniowy nasz pobyt u nich i codzien
ne z nim i przebyw anie było nie tylko dla mnie niezłomnym i przekonyw ującym świadectwem, że w Jezusie C hrystusie jedno jesteśmy.
I dopiero tam , gdym w idział jak góral po całodziennej ciężkiej pracy, ledwie pot z sie
bie omywszy zasiadał z nam i do wspólnej m o
dlitw y i otw ierał spracowanymi palcam i B i
blię — pojąłem, że te rzeczy zakryte są przed m ądrym i „a odsłonięte są niem ow lątkom “, i że błogosławiony to naród, którego lud karm ić się będzie na każdy dzień żywym Słowem Bożym.
I jedną z najbardziej cennych i pam iętnych dla m nie była chwila, gdy po parodniowym niew idzeniu się, objęły m nie silne, góralskie ram iona: „Janku — takem cię dawno n ie w i
dział, że stęskniłem się za tobą bardzo“.
Zawsze odnosiłem wrażenie, że tak bliska sercu naszemu przez, prostotę cała ta> rodzina nie czuła się godna gościć tę gromadę, nie zaw sze przecież n iestety delikatnej, nie zawsze po-, słusznej, młodzieży chrześcijańskiej, co przy
jechała z zakurzonej stolicy, odetchnąć czys
tym powietrzem górskim, w czystej atmosferze miłości braterskiej. Tacy to byli nasi gospoda
rze i dom ich, w którym m ieliśm y spędzić p a rę tygodni w akacji. W akacji doprawdy cudow
nych, zgotowanych nam z łaski niezmiernej dcbrctlliw ego Ojca w niebiesiech.
J. Selmowicz
Wspomnienia z pierwszego Zjazdu Młodzieży Kościoła
Myśl urządzenia ogólnokrajowego zjazdu młodzieży połączonego z, wycieczką w nasze najpiękniejsze góry pow stała już na wiosnę 1946 r., do jej realizacji jednak dojrzeliśmy dopiero w roku bieżącym. W iele przyczyn zło
żyło się na to, że zjazd ten nie był tak liczny, jak należało się spodziewać. M i
mo tego, że pogoda naogół n ie dopisywała, uczestnicy Zjazdu w liczbie 130 osób przeżyli w Spytkowicach, Zakopanem, T atrach i P ie n i
nach niezapom niane chwile. Bóg nam tak n a macalnie poprostu błogosławił, że możemy ty l
ko dziękować Mu i w ielbić Jego niedoścignio
ną mądrość, w spaniałą moc, nieopisaną pięk
ność i niezgłębioną miłość.
— o —
W niedzielę, 4 lipca, poniedziałek i w torek odbywają się nabożeństwa i zebrania zarówno przed jak i po południu. Mnie się jednak w y
daje, że jest to tylko jedno długie, uroczyste nabożeństwo z przerw am i n a posiłki, spanie czy odświeżenie płuc. Pogoda w yraźnie się po
praw ia, choć niebo przew ażnie jeszcze pokryte jest chm uram i. Z uwagi na mieszkańców wsi, którzy najliczniej (choćby ze względu na czas
w olny od pracy) staw ili się na nabożeństwo w niedzielę, pierwszy dzień poświęcony jest prze
w ażnie ewangelizacji. Przem aw ia najwięcej w ielki przyjaciel młodzieży, b ra t Stanisław K rakkw icz, z łaski Bożej ew angelista i dusz
pasterz. W czasie nabożeństw naw et przygodni przechodnie zatrzym ują się, by słuchać Ew an
gelii.
Przedpołudnie poniedziałku poświęcone jest przede w szystkim sprawozdawczości. W imie- iiiu K om itetu Młodzieżowego przedstawiam w zarysach pracę młodzieżową w całym kraju.
W ażniejsze, etapy tej pracy to: zawiązanie się K om itetu Młodzieżowego we w rześniu 1947 r., okólnik tego K om itetu z dnia 31 stycznia br.
zachęcający w szystkie Zbory do rozpoczęcia sy
stem atycznej p racy w śród młodzieży, zjazd mło
dzieży zorganizowany przez Koło w Warszawie w dniach 1 i 2 lutego br.; w którym uczestni
czyli przedstaw iciele młodzieży około 20 m iej
scowości, oraz obecny ogólnokrajowy Zjazd Młodzieży w Spytkowicach. W większości Zbo- row praca ta rozpoczęła isię praktycznie dopie
ro pod k on iec. zim y lub naw et na początku wiosny, a przyniosła już piękne rezultaty. Ce
m entuje ona młodzież poszczególnych Zborów,