Daniel Beauvois
Czego Jan Potocki szukał w Czeczenii?
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 30, 49-56
1995
MICKIEWICZ I JEGO EPOKA
D aniel Beauvois
CZEGO JAN POTOCKI SZUKAŁ W CZECZENII?
(O dczyt w ygłoszony 13 m arca 1996 roku w O ddziale W arszaw skim TLiA M z okazji otrzym ania dyplom u C złonka H onorow ego.)
Panie Prezesie, Szanow ni Państwo,
Zechcieliście Państw o m ianow ać m nie członkiem honorow ym swego, tak szacow nego, grona. Czuję się tym honorem zakłopotany, chociaż taki zaszczyt napaw a m nie i dum ą i radością, bo przecież to tylko w ujęciu polskim historyk je st „pisarzem ” , tylko w język u polskim mówi się o „literaturze przedm iotu”
lub o „literaturze historycznej” . Przyjm ując historyka do sw ego grona - co we francuskich tow arzystw ach literackich zdarza się niezm iernie rzadko - m oże po prostu chcieliście Państw o podkreślić, że m oje tak zw ane pisarstw o zaw sze było zw iązane z różnym i pograniczam i polskim i, z dydaktyką języ k a polskiego lub literaturoznaw stw a polskiego. W idocznie życzliw ość P aństw a dla w szystkiego, co francuskie, kierow ała tym wyborem i w pew nym sensie zm usiła m nie do uznania faktu, że rzeczyw iście jestem trochę literatem . Nie licząc mojej dzia
łalności tłum aczeniow ej - która we Francji także nie bardzo uw ażana je st za literacką - spędziłem wszak sporo czasu z M ickiew iczem i z Filom atam i, pisząc sw ą H istorię Uniwersytetu W ileńskiego. To ju ż m nie ratuje. M am tego sam ego patrona, co nasze Tow arzystw o Literackie. W ykładów z literatury polskiej m ia
łem też sporo w ciągu tych 15 lat, które spędziłem na U niw ersytecie w Lille, gdzie przecież organizow ałem literackie sesje naukow e o G om brow iczu, o re
cepcji pow stania listopadow ego, o prasie polskiej we Francji, o polskiej litera
turze kresow ej czy o w ielokulturow ości polskiej w literaturze w spółczesnej.
M oje książki o stosunkach polsko-ukraińsko-rosyjskich obfitują, trzeba przyznać, w przykłady i cytaty literackie. N o i m iałem szczęście, że te książki zostały przetłum aczone na język polski. Zaistniały zatem dla czytelnika polskiego jak o literatura polska.
A więc m oże rzeczyw iście z moim dobrym tuzinem książek mam coś w spólnego z literaturą? D latego też postanow iłem wrócić z Państw em tam, gdzie zatrzym aliśm y się 24 lata tem u, gdy opuściłem W arszaw ę po sesji o Janie Potockim . H rabia Jan pasuje jak ulał do refleksji zderzających literaturę z historią i w ogóle z życiem , naw et najbardziej aktualnym .
N iepokoim y się teraz sytuacją w Czeczenii, szaleństw em Jelcyna, a czy uśw iadam iam y sobie, że nasz kochany francusko-polski pisarz, Jan Potocki, niem ało przyczynił się do określenia rosyjskiej polityki kaukaskiej i w ogóle w schodniej? W czasie naszej sesji sprzed ćw ierćw iecza takie tw ierdzenie nie było m ożliwe, gdyż nie bardzo interesow ano się wtedy podróżam i, a polityczne traktaty hrabiego pogrzebane jeszcze były w archiw ach radzieckich. Nie było więc mowy o badaniu pew nych uderzających ciągłości w ew olucji myślowej autora Rękopisu znalezionego w Saragossie ani o podkreślaniu, że jeg o plany doczekały się realizacji. To w łaśnie chciałbym uczynić tutaj w w ielkim skrócie.
Jan Potocki należy, jak wiadom o, do pokolenia ludzi, którzy przeżyli roz
biory Polski dość bezboleśnie i od razu próbowali odbudow ać nową, szerszą, słow iańską - ju ż nie ojczyznę, ale w spólnotę - w ram ach cesarstw a rosyjskiego.
Tam zresztą leżały dobra jego i jeg o żony. Jeśli chodzi o jem u w spółczesnych, taką sam ą postaw ę odnajdujem y u A dam a Jerzego C zartoryskiego lub u Zoriana D ołęgi-C hodakow skiego. Im wszystkim słow iańszczyzna ukazyw ała się jak o nowy, w m iarę znośny, wszechświat. Służba Rosji m ogła zadośćuczynić ich pragnieniu potęgi.
Pierw sze zainteresow anie się Potockiego K aukazem w iąże się w łaśnie z m item o kaukaskim pochodzeniu Słow ian, który istniał, jak w iadom o, od czasu narodzin sarm atyzm u w okresie renesansu. Po utracie ojczyzny Potocki od razu zw rócił się do - głębszych według niego - swoich korzeni i odbył podróż po dolnej Saksonii, gdzie zbierał nie tylko m iejscowe św iadectw a o daw nych W e
netach, ale także m ateriały do H istoryczno-geograficznych fra g m en tó w o sc y tyjskim kraju, o Sarm acji i Słow ianach. „Fragm enty” te znalazł w bibliotekach i wydał w czterech tom ach po francusku w Brunszwiku. Nie om ieszkał zade
dykow ać tego w ydania Katarzynie II, zaraz potem , w tym sam ym roku, dopełnił sw ą biblioteczną kw erendę wydaniem książki, która precyzow ała, jakie były jeg o w łaściw e zamiary. Ta N owa podróż po państw ie pontyjskim czyli na jd aw niejsza historia ludów tauruskich, kaukaskich i scytyjskich ukazyw ała K aukaz jak o kolebkę cyw ilizacji, a przede wszystkim zw racała się znów bezpośrednio do Katarzyny z pochw ałam i W alerego Zubowa, który akurat w tym czasie w ojow ał przeciw ko tzw. G óralom , czyli przeciw ko m uzułm ańskiem u szejkow i M ansurow i. H rabia Jan sugerow ał, że podobnie ja k Pom poniusz tow arzyszył w ielkiem u Pom pejuszow i w czasie jego wyprawy do Arm enii, on rów nież m ó
głby stać się historiografem zw ycięskiego Zubowa.
Śm ierć carycy przerw ała te m arzenia, ale Potocki był uparty. Udał się do
— 50 —
M oskw y na koronację Paw ła I, by dostąpić wym arzonego zaszczytu bycia u boku generała. Nowy car odw ołał jednak Zubow a i nie było ju ż mowy o zostaniu historiografem now ego zaboru rosyjskiego.
Robiąc dobrą minę do złej gry, nasz sfrancuziały Polak postanow ił, że stanie się m im o wszystko dobrym R osjaninem i w maju 1797 roku udał się, bez żadnej oficjalnej misji na Kaukaz. Nie m ógł być historiografem (z żalem spotkał się po drodze z pow racającym Zubow em ), postanow ił więc zostać teo
retykiem podboju Kaukazu.
Z aopatrzyw szy się w ogrom ny zapas książek napisanych przez najlepszych znaw ców tych m ało znanych regionów , publikow anych od poł. XVIII w. (Gul- denstaedt, G m elin, Łopuchin, Palla), Potocki pragnął porów nać na m iejscu za
warte w nich dane z tym, co pisali dawniej H erodot, Owidiusz, Z oroaster.
W yprzedzając o dw a wieki podejście do tem atu D um ezila, chciał skonfrontow ać w łasną obserw ację z danym i świadków i odnaleźć zw iązek z daw nym i m itam i.
R elacja z tej podróży ma jednak inny wymiar. Podróżnik nie traci z oczu swych politycznych celów. Syn O św iecenia chce być użyteczny i służyć sw oim i um iejętnościam i nowej słowiańskiej społeczności, z którą się chce identyfikow ać.
C zęsto zresztą później pow tarzał, że nie w yobraża sobie eksploracji bez celów zaborczych. Sw oje postępow anie w zorow ał na akcji M ungo Parka w A fryce, lub księdza B eaucham p w Persji. Pisząc, kilka lat później (1807 r.) zalecenia dla sw ego ucznia na służbie rosyjskiej, N iem ca Juliusza von K laprotha (późniejszego wydawcy opisu podróży Potockiego na Kaukaz), hrabia Jan po
w oływ ał się kilkakrotnie na innego badacza W schodu, F rancuza V olneya, autora Statystycznych pytań do użytku podróżników . Badacz ten pisze, m iędzy innym i, że „kto zbiera dokładne dane, wybitnie służy państw u”, że podróżnikow i przede w szystkim pow inno zależeć na tym, by stwierdzić, „jakie narody m ożna n ajła
twiej cyw ilizow ać” .
W tym duchu właśnie Potocki odbył sw ą kaukaską podróż. C zęsto m ówi się, że jest ojcem współczesnej etnografii. To prawda, ale w jeg o etnograficznych opisach kryło się poszukiw anie w m iejscowych układach i obyczajach szczelin, poprzez które m ożna by w prow adzić „cyw ilizację”, czyli - w jeg o now ym ujęciu - porządek rosyjski. Jeśli drobiazgow o obserw ow ał K ałm uków , Inguszów , O setyjczyków , K abardyjczyków , Czerkiesów , N ogajów , to po to, by udow odnić, że koczow nicy ci winni osiedlać się jak najszybciej, by m ożna ich było kon
trolow ać. Cały arsenał obserw acji Potockiego, w którym znajdujem y takie b o
gactw o now oczesnych spostrzeżeń, miał podejrzanie dociekliw y charakter.
W szystko go interesow ało: stan dróg, środki transportu, budow a nam iotów i dom ów , sposoby handlow ania, ubiór, uzbrojenie, obyczaje, obrzędy, w ycho
wanie, religie, języki, dla których sporządzał całe słowniczki. Nie chodziło mu jednak o praw dziw y szacunek dla tych ludów, Pan hrabia patrzył z w ysoka na tych zacofanych barbarzyńców . Cały jeg o opis zm ierzał tylko do podkreślenia,
że w obliczu tej pierw otności „prawo cyw ilizow ania” było jak najbardziej uza
sadnione. Po co tolerow ać tak niespokojnych sąsiadów u granic najw iększego cesarstw a na św iecie? Potocki korzystał z przerw y w wojnie, by iść w zdłuż tzw. „linii”, czyli od jednej tw ierdzy do drugiej na tym czasow ym froncie P ó ł
nocnego Kaukazu, w zdłuż Tereka od Kizliaru do M ozdoka, od Jekaterinogradu do G eorgiew ska i dalej na zachód. W każdej z tych fortec sm acznie ucztow ał z gubernatoram i i obserw ow ał w ięźniów .
W żadnym m om encie nie przejaw iał litości dla tych napadniętych i repre
sjonow anych ludów. Już wtedy posługiw ał się w iecznym argum entem zaborców : budow ał obraz sąsiadów jak o niebezpiecznych wrogów. Już wtedy w jeg o oczach nie byli niczym innym jak zgrają złodziei.
„W idziałem w tych dniach księżniczkę czeczeńską, którą wypadki wojenne przyw iodły aż do Astrachania. Jest niebrzydka i na swój sposób wykształcona, to znaczy zna język turecki, jakim m ów ią w Szirwanie, nie potrafi się jednak pozbyć przesądów sw ego plemienia. U w aża, że kraj, w którym nikt nie rabuje na gościńcach, tchnie m onotonią i nudą, a skradziona chusta sprawia jej w iększą radość niż kupiony naszyjnik z pereł. M ów i, że od początku świata książęta jej rodziny zaw sze rabowali podróżnych na drodze wiodącej do Tiflisu lub do Tarki i że za nic w św iecie nie chciałaby, żeby jej krewni i przyjaciele dow iedzieli się, że poślubiła m ężczyznę, który nie żyje z grabieży. Takie panują obyczaje na Kaukazie” (tłum. L. Kukulski).
To, co brzmi zabaw nie u Potockiego, nabiera innego kolorytu jeśli pom y
śleć, że po dw óch wiekach ta sam a prym ityw na dem onizacja służy tym sam ym celom i pociąga za sobą coraz gorsze skutki. H rabia ju ż zapom niał, że takie sam e preteksty służyły interw encjom w Polsce. Dalsze zaś etapy podróży przy
noszą taki szereg okropności, że wniosek narzuca się sam. W szędzie słyszał opow iadania o porw anych Rosjanach, piętnow anych jak bydło, o w ykłutych oczach, odciętych rękach, o „srogich m ordercach” , którzy ucinają uszy. „P oli
tyczna rów now aga K aukazu” potrzebow ała w ręcz „now ych G rotiusów i Puf- fendorferów ”, czyli mądrej władzy rosyjskiej. Przew idyw ał, że G ruzja „nie b ę
dzie ju ż w stanie długo egzystow ać” i radził wysyłać tam jak najw ięcej k o lo nistów , zaopatrując ich w rysunki, szkice, mapy. C hciał w pew nym sensie być w yw iadow cą, za którym pójdzie podbój. I tak rzeczyw iście się stało. Nie darm o Puszkin, którem u zachciało się w 1827 roku być rów nież historiografem d alszego ciągu podboju Kaukazu, miał w ręku, jak pisze w swojej P odróży do A rzrum u, relację Potockiego.
Ale na tym nie skończyły się dla Potockiego i dla Rosji skutki tej podróży.
K ontakty z C zeczeńcam i i różnym i „plem ionam i” kaukaskim i dały mu reputację znaw cy, którą bezustannie pielęgnow ał i rozbudow yw ał. W roku 1802 w ydał, ju ż z dedykacją dla A leksandra I, książkę, która lepiej um ieściła jeg o now e badania naukow e w perspektyw ie cesarstw a. B yła to Pierw otna historia na rod ów R osji i K aukazu, w ydana ju ż w Petersburgu, za którą dostał w nagrodę tytuł
— 52 —
„pryw atnego radcy Jego Cesarskiej M ości” . W czasie dw uletniego pobytu we Florencji w latach 1802-1804 nie om ieszkał wysłać do cara projektu utw orzenia w stolicy cesarstw a Akadem ii A zjatyckiej, na wzór w iedeńskiej, by przypom nieć 0 nowej roli, którą widział dla Rosji w tej strefie św iata i dla siebie w prow a
dzeniu tej polityki. Już wtedy - jak to wcześniej przew idział - G ruzja Irakliego przyłączyła się do Rosji, zaś zw iązki rodzinne pozw alały mu spodziew ać się upragnionego awansu. W końcu 1804 roku, z w yraźnym poparciem kuzyna swojej pierw szej żony, m inistra spraw zagranicznych, księcia A dam a Jerzego C zartoryskiego, hrabia Jan zw rócił się uniżenie do cara z prośbą o m iejsce w dziale azjatyckim M SZ, na co car natychm iast się zgodził.
Od początku 1805 roku, mając ju ż oficjalną pozycję, zaczął Potocki spo
rządzać różne plany w znow ienia działań w ojennych na K aukazie, kreśląc je d nocześnie w ielkie strategiczne koncepcje, które nie pozostały bez w pływ u na ów czesną politykę, jak zobaczym y, na bardzo długą metę. W sw oim rosyjskim zapale zaczął redagow ać po francusku antynapoleońską gazetę „Journal du N ord”, lecz od sam ego początku swego urzędow ania pisał do C zartoryskiego, że wcale nie uw aża swego now ego m iejsca za honorowe, a przeciw nie, chce nakreślić „streszczenie stosunków azjatyckich” nie do druku, lecz jak o podrę
cznik dla m inistra. Przew idział, że mógłby skończyć to w ielkie dzieło przed końcem roku, jeśli mu pozw olą grzebać w archiwach P aw ła i K atarzyny z pom ocą rosyjskiego tłum acza-sekretarza.
Znalazłem różne, coraz obszerniejsze wersje tego „podręcznika”, które po
czątkowo ograniczały się do Kaukazu, Persji, Turcji i Azji Środkowej. Już wtedy Potocki zmierzał, jak pisał, do nakreślenia „niezbędnego stałego systemu”, polity
cznego systemu azjatyckiego, który nie byłby systemem ministerstwa, lecz gabinetu, by uniknąć zmian „okolicznościowych”. Wszystkie nowe opisy okropności C ze
czeńców, Inguszów, Kałmuków, które znajdujemy w tych wytycznych, sprowadzały się do jednego: należało jak najszybciej znaleźć preteksty, by ujarzmić te niesforne narody i pójść dalej, by napaść na Persję i wyrwać jej Armenię. Etapy postępowania podane były z rzadko spotykanym cynizmem, wszystkie szczegóły przyłączenia miasta Baku i przywłaszczenia Karabachu wyłuszczone były tak, jakby szło o jakąś zabawę. Popuszczając cugli wyobraźni, hrabia już widział Rosjan „czyniących w Persji to, co Anglicy zrobili w Indiach. W tedy rzeka Indus byłaby granicą naszego Aleksandra, jak była granicą imperium macedońskiego”.
Nie chodziło w cale o wizje w yłącznie gabinetowe. O kazuje się, że kopię rozdziału o Arm enii dyskutow ano akurat wśród tzw. „m łodych przyjaciół” cara 1 że bardzo przypadła do gustu Strogonow ow i, który ją kom entow ał następująco:
„W yprawa, pisał, m ogłaby być bardzo pyszna i tym samym otwierałaby szerokie pole ambicjom. M ożna by łatwo ją uatrakcyjnić, dodając trochę szarlatanerii, werbując ochotników albo inaczej... a byłby to dobry trening przeciw ko N apoleonow i”.
— 54 —
Nic dziwnego, że właśnie w lipcu 1805 roku dano generałowi Cycjanow ow i 10 000 żołnierzy, by napadł na C hanat Karabachski.
N aw et po klęsce pod A usterlitz i wycofaniu się C zartoryskiego, hrabia Jan nie zrezygnow ał z roli inspiratora polityki rosyjskiej na Kaukazie. W iem y, że w okresie 1807-1808 wysłał do Gruzji z ram ienia Petersburskiej Akadem ii Nauk sw ego protegow anego Klaprotha, mało tego, przekonał się wtedy, że nowe przy
m ierze między N apoleonem i A leksandrem daje nowe szanse jeg o szerokim planom . Że pom ysły te były w pew nym m om encie brane na serio przez dyplo
m ację francuską (indyjskie plany N apoleona są skądinąd znane) świadczy fakt, że znajdujem y jego nowe propozycje z roku 1808 w archiwach Instytutu F ran
cuskiego, dokąd były przekazane przez Saint-Aignan, agenta francuskiego w Rosji.
Później oczyw iście nie m ożna mówić z pew nością o w pływ ie Potockiego na politykę rosyjską, gdyż Potocki oddalał się od życia publicznego, jednakże dalsze postępy im perializm u rosyjskiego są tak uderzająco zbieżne z w ytycznym i zaw artym i w System ie azjatyckim , iż trudno się oprzeć wrażeniu, że zgodnie z życzeniem autora gabinety kolejnych m inistrów poszły po linii tego planu. W roku 1812 Kutuzow zajął dalsze 200 km w ybrzeża M orza C zarnego w Abchazji, M ingrelii i Gurii. Po pokoju gulistańskim w 1813 roku, w ojna rozgorzała od now a w roku 1824 z powodu Karabachu i trzy lata później m inister Kankrin (po zw ycięstw ie Jerm ołow a) mógł dum nie oznajm ić, że „prow incje zakaukaskie m ożna śm iało nazwać naszymi koloniam i” .
W łaśnie kolonizację miał na myśli hrabia pisząc ostatnią wersję sw ego System u azjatyckiego dla sam ego cara w październiku 1806 r. W czasie nowej podróży do Chin zdążył przeczytać masę dzieł zachodnich teoretyków kolonia
lizm u, którzy jeszcze mocniej uzasadniali jego przekonanie o słuszności rosyj
skich podbojów. U Hohendorpa, adm inistratora kolonii holenderskich (podów czas Republiki B ataw skiej) i przyszłego gubernatora w ileńskiego z ram ienia N apoleona, znalazł ideę racjonalizacji św iata przeprow adzonej przez państw a o w yższej kulturze, co zresztą propagow ały również: „plan cyw ilizacyjny”
J. C hrzciciela Saya, utwory Buffona, de Pradta (autora Trzech wieków kolonii) czy R aynala (w H istorii dw óch Indii). W szystko, co widział Potocki na Syberii, po drodze do M ongolii (gdyż do Chin nie dotarł), jeszcze bardziej um acniało jeg o nastaw ienie do małych, tubylczych kultur. O Ostiakach w yrażał się w sposób bardziej pogardliw y niż kiedy m ówił o C zeczeńcach. G łosił, że m oralność nie m a nic w spólnego z polityką lub z wytyczaniem granic. Pisał z Tobolska do C zartoryskiego w sierpniu 1805 r.:
„Filantropi m ówią, że Rosja nie powinna się rozszerzać, lecz zaludniać sw oje puste ziem ie.
A Am erykanie, którzy są przecież najcnotliwszym ze znanych nam narodów, zabierają ziem ie dzikusów , jeśli im odpowiadają [...] W szelka suwerenność przecież odnosi się do uzurpacji...”
Im perialistyczna myśl hrabiego zataczała, jak w idzim y, coraz szersze kręgi.
Stronice System u Azjatyckiego wysłane do cara w czasie nieudanej m isji do C hin, nie ukryw ają już, że polityka rosyjska m usiała teraz zm ierzać do podboju całego kontynentu. „Cel ostateczny, pisał w październiku 1806 roku, polega niezaprzeczalnie na tym, aby ustalić chińską granicę tak, by m ożna było zagrażać C hinom .” N ajpierw chodziło o to, by um ocnić tam sw oją pozycję handlow ą, a potem po prostu zająć miejsce dynastii mandżurskiej. A utor planu wiedział, że są to dalekie perspektywy, ale trudno nie widzieć w tych bardzo dokładnych w skazów kach pierw szego szkicu rosyjskiej penetracji M andżurii w końcu XIX wieku. A co dopiero myśleć o tym, co pisał hrabia Jan „o znalezieniu klucza do Indii” . W ysyłając Aleksandrow i I w ielką mapę ścienną, na której zaznaczał num ery odpow iadające różnym częściom swego system u, długo rozw odził się nad organizacją Syberii, Azji Środkowej, regionu M orza K aspijskiego i w nio
skował, że tym kluczem do Indii był Afganistan. „Jest to naród bardzo w ojow niczy, pisał, ale mało spójny. W ystarczy nastaw ić m iejscowe w ładze przeciw ko sobie - polityka ma na to swe znane sposoby - i otworzy się droga do Indii” . D ram at Potockiego polegał na tym, że z pow odu konfliktu z N apoleonem w 1812 roku i jeg o dalszych konsekwencji europejskich, R osja chw ilow o nie m ogła bliżej zająć się tymi planami. Potocki zaś m usiał opuścić Petersburg ju ż w 1808 roku. W swych wspaniałych rezydencjach rodzinnych w Tulczynie lub Łańcucie pędził życie bezczynne, które wcale nie odpow iadało jeg o upodoba
niom. C zęsto pracow ał naukow o w gim nazjum w ołyńskim , w K rzem ieńcu, nawet ofiarow ał do jeg o biblioteki cenne zeszyty chińskiego im peratora Kom -Hi, które przyw iózł z podróży. Tam że, jeszcze w 1815 roku pisał Rozw ażania o Rosji azjatyckiej. Ale nie było mu sądzone doczekać rozkw itu im perializm u, o którym śnił. Zaczął powoli doszlifow yw ać fatalną srebrną kulę...
M elancholia, a później sam obójstw o tego słynnego pisarza polsko-francu
skiego, mają zapew ne różne przyczyny, ale bodaj najw ażniejsza jest tu jego św iadom ość, że przestano się interesow ać jeg o kom petencjam i w kwestii w schodniej, że cała skarbnica jego dośw iadczeń stała się bezużyteczna i że literatura jest tylko próżną zabawką. Jako syn O św iecenia był przekonany, że w iedza daje władzę. Nie widząc natychm iastow ych efektów swojej wiedzy stwierdził, że nie ma ju ż dla niego m iejsca. A przecież miał rację. Rozum ośw ieconych stopniow o w yrodniał aż do naszych czasów. Z atrium fow ał jednak właśnie w takim sensie, jak to rozum iał hrabia. Rozum stał się R acją Stanu.
Niestety, m iał pan rację, panie hrabio! Od tego czasu w idzieliśm y niem ało zw ycięstw przem ocy tak zwanych „w yższych cyw ilizacji” i różnych im periali- zmów.
Poniew aż te plany Polaka dla Rosjan są nadal mało znane, bo ukryte i napisane po francusku, pom yślałem , że m ogę Państw a nimi zainteresow ać. Są one niezbitym dow odem kolonizatorskiego charakteru rosyjskiej ekspansji i prze
— 56 —
czą w szelkim , tak m odnym obecnie w Rosji, „sym biotycznym ” i „naturalnym ” euroazjatyckim teoriom G um iliow a i innych, przeczą przede w szystkim samej koncepcji tzw. federacji rosyjskiej.
Dziękuję za uw agę i przepraszam za m ało polonistyczny charakter tych rozw ażań.