• Nie Znaleziono Wyników

Kopczyński o metaforze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kopczyński o metaforze"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Zofia Florczak

Kopczyński o metaforze

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 61/2, 231-239

(2)

ZOFIA FLORCZAK

KOPCZYŃSKI O METAFORZE

Zgodnie z wielowiekowym przekonaniem rozdział o m etaforze należy do studium gramatycznego. Tak też jest, jeśli idzie o gram atykę Kop­ czyńskiego, pierwszą w istocie polską gram atykę napisaną przez Polaka dla Polaków. Zgodnie z ty m przekonaniem, k tó re głosi, że gram atyka to „origo et fundam entum liberalium artium ” ł, staje się ona początkiem i podstawą zarówno dla rozum ienia jak dla tw orzenia tekstów. Takie pojmowanie gram atyki w XVIII w. — z silnym motywem estetyzm u i normatywizmu — nie było wyłączną własnością Kopczyńskiego. W ten sam sposób określa jej zadania często i z najwyższym uznaniem przywo­ ływ any przez Kopczyńskiego Du Marsais, który rozdział 5 swojej znanej i wielokrotnie przedrukow yw anej rozpraw y O tropach streszcza w nastę­ pujących słowach:

L e tra ité des tropes est du ressort de la gram m aire. On doit connaître les tropes pour bien en ten dre les au teu rs e t pour avoir des conaissances exactes dans Vart de parler e t d’é c r ir e 2.

Toteż nic dziwnego, że Kopczyński w wielu miejscach swojej pracy wraca do problemu m etafory, problem u o długiej i niejednoznacznej hi­ storii.

Dzisiejszego czytelnika uderza stosunek Kopczyńskiego do zjawiska, które ta k istotną rolę odgrywa w teorii i praktyce — zwłaszcza języka sztuki. Rozdział O przenośnym znaczeniu w ostatniej w ersji swojej gra­ matyki zaczyna Kopczyński od słów:

Przystępujem y do nauki w ielce w pożyciu ludzkim pożytecznej. N ieznacz­ ną by przysługę uczyniła językow i gramatyka, gdyby m ając rzecz o znaczeniu wyrazów, nie ostrzegła, jak to znaczenie brać potrzeba. M yśl ludzka nie zaw ­ sze jest sczera, nie zaw sze postępuje prostym gościńcem, nie zaw sze bywa na 1 С a s s i o d o r, G ram m atica. Cyt. za: E. De B r u y n e , Études d’esth étiqu e m édiévale. T. 1. Brugge 1946, s. 39.

2 C. Du M a r s a i s, Des T ropes ou des d itféren s sens dans lesquels on p eu t prendre un m êm e m ot dans une m êm e langue. Paris 1757, s. 19 (wyd. 1: 1730).

(3)

2 3 2 Z O F IA F L O R C Z A K

otwartym św ietle: kręci się często po manowcach, okrywa się obłoczkiem prze­ nośni: żeby skryciej oszukała lub zdradziła. Piszący o przenośni nigdy na tę obyczajową m yśl nie wpadli, że ta jejmość daje płasczyk niesczerości i n ie­ prawdzie. Cel w ięc tej nauki być powinien: poznać z gruntu przenośnią, żeby jej broni przeciwko niej samej użyć. Gdyby w szyscy ludzie w zięli sobie za hasło wyrok najwyższego Prawodawcy: niech będzie mowa wasza „Jest — jest”, „Nie — n ie” ; bynajm niej by nie potrzebowali nauki o p rzen ośn i3.

Jest to jednocześnie może najostrzejsze oskarżenie sformułowane przez Kopczyńskiego pod adresem przenośni i — nie m ające pokrycia w tekście Du Marsais. Tak negatyw ny stosunek Kopczyńskiego do prze­ nośni nie da się w pełni wyjaśnić tradycją europejską. Można go zrozu­ mieć przede wszystkim na tle szczególnej sytuacji polskiej. Dalsze roz­ ważania miałyby się stać przyczynkiem do takiego w łaśnie w yjaśnienia sprawy, pokazując jednocześnie, jaki n u rt w myśleniu o m etaforze pomi­ nął ten nauczyciel polskiego Oświecenia.

Chciałabym przedstawić Kopczyńskiego na szerszym tle — na tle europejskiej tradycji rozumienia metafory. Wydaje się to interesujące, ponieważ w yjdą tu na jaw również pewne ogólniejsze tendencje i powią­ zania kulturowe, charakterystyczne dla tego okresu w Polsce.

U początków myślenia o metaforze, które waży do dziś, stoi Arysto­ teles. W myśleniu tym m etafora jest zjawiskiem formalno-językowym. Jest nadaniem nazwie nowego znaczenia, które to nadanie może się od­ być w określonych warunkach. Można nazwie gatunku nadać znaczenie nazwy rodzaju, nazwie rodzaju nadać znaczenie nazwy gatunku, można nazwie jednego gatunku nadać nazwę innego gatunku lub ułożyć pewien typ proporcji i nadać znaczenie jednego członu proporcji jej członowi drugiem u 4.

Arystoteles nie interesuje się powstawaniem metafory. Interesują go jej funkcje. Otóż m etafora należy do typu wyrazów niezwykłych. W yra­ zy niezwykłe sprawiają, że wypowiedź staje się uroczysta, podniosła, lecz

3 O. K o p c z y ń s k i , G ram atyka ję zy k a polskiego. D zieło pozgonne. Warszawa 1817, s. 147. — W ypowiedzi Kopczyńskiego o przenośni zaw ierają też: P rzy p isy do G ram atyki dla szkól n arodow ych na klasę I. [Warszawa 1778], s. 83—98 (Nauka 0 jigurach), 181; G ram atyka dla szkół narodow ych na klasę III. B. m. 1781, s. 18—29 (O znaczeniu przenośn ym tu d zie ż o przyczyn ach i zasadzie przenośni, P rzy k ła d y 1 cechy przenośni), 46—49 (Poznanie postaci)', P rzy p isy do G ra m a ty k i na klasę III. В. ш. i r., s. 81—96 (O znaczeniu w ła ściw ym i znaczeniu przenośn ym , O podziale i nazw iskach przenośn i, Pom ocy 'do zrozum ienia przenośnych w yra zó w , O kolicz­ ności); U kład gra m a tyk i dla szkół narodow ych z dzieła ju ż skończonego w y ciągnio­ ny. Warszawa 1785, s. 145— 152.

4 A r y s t o t e l e s , P oetyka, XXI, 4. Cyt. za: T rzy p o e ty k i klasyczne. A r y s to ­ teles—H oracy—Pseudo-Longinus. Przełożył, w stępem i objaśnieniam i opatrzył T. S i n k o . Wyd. 2, zmienione. W rocław 1951, s. 42. BN II, 57.

(4)

ich nadużycie grozi u tra tą wielkiej i podstawowej zalety mowy, a miano­ wicie jasności. M etafora jest jedną z ozdób najistotniejszych: jej nagro­ madzenie nadm ierne stw arza trudne do rozwiązania zagadki i w tedy mo­ że się ona stać narzędziem łudzenia. To samo zresztą odnosi się do innych figur retorycznych. „N ikt nie używ a pięknego języka ucząc geometrii” 5.

Obfitość metafor, jak i wszelkich wyrazów niezwykłych, jest stosow­ niejsza w poezji niż w prozie. Celność m etafory mierzy się istotnym po­ dobieństwem między rzeczami, z których jedna posiadała pierw otnie na­ zwę nadaną drugiej w łaśnie na zasadzie podobieństwa. Przenośnia spra­ wia przyjemność, zmusza bowiem niejako do rozwiązania zagadki, do rozpoznania przedmiotu, którem u się nadało nową n azw ę6. Przyjem ność tę może zakłócić tylko zbytnia trudność przenośni, która nie pozwala roz­ poznać nazwanego przedmiotu. I jeszcze jeden motyw istotny: przeno­ śnia, jak każda figura retoryczna, może pomniejszać lub powiększać rzecz opisywaną, może ją czynić bardziej lub mniej atrakcyjną, niż jest w isto­ cie. W tym m otywie upiększania lub przeciwnie, pogarszania opisywanej rzeczy w yraża się Arystotelesowska myśl o możliwości łudzenia za po­ mocą przenośni, choć Arystoteles nie sądzi, by to była specyficzna w ła­ ściwość przenośni. Jest to właściwość wszystkich figur retorycznych. Ta właściwość w rozumieniu A rystotelesa nie ma i nie może mieć nic wspól­ nego z mitem, z którym później często się równa metaforę. Arystoteles rozumie m it jako określony ty p fabuły. Dla interesującego nas problemu bardzo istotne jest przeciwstawienie poezji i prozy i dlatego raz jeszcze w racając do niego, popieramy je wypisem z tekstu Arystotelesa:

S ty l m usi unikać zarówno przyziemności, jak i napuszoności: musi być stosowny. Język poetycki z pew nością nie jest przyziemny, ale jest niestosow ­ ny dla prozy. U żyw anie zw yczajnych w yrazów (imion oraz czasowników) stw a­ rza jasność stylu. U żyw anie innych w yrazów [...] chroni go od przyziemności i dodaje mu rzeczyw istej ozdoby [...]. W w ierszach takie efekty w ystępują często i są na m iejscu, gdyż zarówno osoby, jak i rzeczy, o których się tam mówi, bardziej odbiegają od zwyczajnego życia. W prozie zaś o w iele rzadziej są stosowne, gdyż jej przedm iot jest sk rom n iejszy7.

5 A r y s t o t e l e s , R etoryka, ks. III. Cyt. za: T rzy s ty lis ty k i greckie. A r y s to ­ te les—D em etriu sz—D ionizjusz. Przełożył i opracował W. M a d y d a. W rocław 1953, s. 5. BN II, 75.

6 A r у s t o t e l e s , R etoryka, s. 35, 36—37: „Zacznijmy od uwagi, że wszyscy z natury rzeczy odczuwamy przyjemność w tedy, kiedy z łatw ością poznajemy coś nowego. [...] dzięki przenośni m ożem y najlepiej poznać coś nowego. Poeta nazyw a­ jący starość »badylem« um ożliw ia nam poznanie czegoś nowego, poszerza w iedzę za pomocą ogólnego pojęcia uwiądu, które jest w spólne obu tym rzeczom. [...] ale przenośnie nie mogą pochodzić ze zbyt odległej dziedziny, w przeciwnym b o­ w iem razie trudno będzie je zrozumieć [...]”.

(5)

2 3 4 Z O F IA F L O R C Z A K

Pokrewieństwo m itu i m etafory może z n atu ry rzeczy powstać tylko wtedy, kiedy m it staje się przedmiotem alegorycznej interpretacji. Tę interpretację zrodziła dopiero późna starożytność, istotną rolę nadało jej średniowiecze.

A rs poetica p er ficta s fabulas alegoricasque sim ilitu din es m oralem doctri- nam sen p h ysicam com ponit ad hum anorum anim orum ex ercitation em : hoc enim (verbi gratia) proprium est her&icorum poetaru m qui v ir oru m fortiu m facta et m ores figurate la u d a n t6.

Zdanie to ilu stru je charakterystyczne dla średniowiecznego myślenia stanowisko, które zresztą przetrw a swoją epokę. Mit należy interpreto­ wać jako alegoryczny w yraz prawdy. Alegoryczna interpretacja m itu umieszcza go w jednym rzędzie z metaforą. Mit jak i m etafora znaczy nie to, co by znaczył, gdyby składające się nań w yrazy i zdania traktow ać jako zwykłe w yrazy i zdania języka. Ohrona spuścizny antycznej m u­ siała iść po linii interpretacji alegorycznej m itu. Mogła też przybierać nieco inne formy. Cała spuścizna literatu ry antycznej pozwalała wytwo­ rzyć na podstawie treści mitologicznych swoisty słownik poezji. Można było utożsamić Jowisza z piorunem i opisać burzę jako gniew Jowisza, traktując ów gniew Jowisza jako chw yt gram atyczno-retoryczny, czystą metaforę, nie m ającą znaczyć nic więcej niż to, co znaczyłyby słowa: bu­ rza z piorunami. Siad takiej interpretacji języka mitologicznego łatwo jest zobaczyć w traktacie O poezji doskonalej Sarbiewskiego. Rozdział 5 księgi II poświęcony jest rozważaniom źródeł, z 'których poeta może czer­ pać pomysły cudownych możliwości niezbędnych w epopei. Dla chrześci­ jańskiego poety właściwym źródłem jest Pismo święte. Jednak i ono ma fragmenty, które tak jak m it antyczny mogą być tylko środkiem języko­ wej ekspresji, a nie wzorem dla przedstawionej rzeczywistości. Cytujemy słowa Sarbiewskiego:

A jakże to w spaniały obraz: „Rzeki będą klaskać rękami, góry społem będą się w eselić”? Poeta chrześcijański m ógłby go alegorycznie wprowadzić jako śro­ dek ekspresji (ale nie jako m otyw na podobieństwo idealnych czynności lub osób) na wzór następującego obrazu z wozem Marsa:

... społem czarna Trwoga G niew oraz Podstęp gnają, groźne druhy b o g a 9.

Otóż m it mógł ocaleć albo n a drodze interpretacji alegorycznej, albo na drodze redukcji do zjawiska czysto retorycznego, językowego. Dawał

8 J. S c o t E r i g e n a , H ierarchiae coelestes. Cyt. za: De B r u y n e , op. cit., s. 227—228.

9 M. K. S a r b i e w s k i , O p o ezji doskon ałej, c z y li W ergiliu sz i Homer. (De perfecta poesi, siv e V ergilius et Homerus). Przełożył M. P l e z i a. Opracował S. S к i m i n a. Wrocław 1954, s. 40—41. B P P B, 4.

(6)

podstawę swoistemu słownikowi, w którym poszczególnym wyrażeniom lub imionom własnym przypisane są now e znaczenia10.

Niezależnie od takich możliwości interpretacyjnych pozostawał pro­ blem uwodzicielskiej siły zaw artej w metaforze, czerpiącej ową siłę z w y­

obraźni i oddziałującej na w yobraźnię odbiorcy.

Klasycystyczne teorie m etafory rozum iały ją w sposób czysto języ­ kowy, ale — zgodnie chyba z myślą A rystotelesa — widziały w niej istot­ ne niebezpieczeństwa. M etafora mianowicie (tu zawsze z zastrzeżeniem: nadużyta lub źle użyta) zagraża jasności w yrazu. Tak pisał Charles Bat- teux:

Un esprit nourri d ’an tith èses et de m étaph ores, ne p eu t m an qu er d’être à sec, quand on lui dem andera du bon sens. C epen dant c’est par le bon sens que les hom m es valen t quand ils va len t qu elqu e chose n .

Mamy jednak jeszcze inne źródło w ątku wiążącego m it z metaforą. Początek tej tradycji datuje się od G iam battisty Vica, który głosił, iż mit, jak i każda pierw otna metafora, jest nosicielem praw dy, wyrazem pierwotnego poznania. Vico odwracał zatem sytuację: według niego m eta­ fora była pierwotna, nie w tórna. P rzy takim założeniu najbardziej rew o­ lucyjne było twierdzenie, iż m etafora stanowi w yraz autentycznego po­ znania ludzkiego 12. Vico wprowadza w interesujące nas zagadnienie kilka całkowicie nowych motywów; jako historyk z ducha jest on zaintereso­ w any genezą m etafory: m etafora to nie sztuczna konstrukcja, wymysł ludzi rozporządzających pełnym słownikiem abstrakcyjnych pojęć, lecz konieczny i jedynie możliwy sposób ekspresji człowieka pierwotnego, niezdolnego do myślenia w kategoriach abstrakcji. Ów człowiek rozumie św iat tak jak siebie samego.

Zasługuje na uwagę fakt, że w e w szystkich językach w iększość wyrażeń dotyczących przedmiotów m artwych stanow ią przenośnie w zięte z określeń części ciała, zm ysłów oraz nam iętności ludzkich. „Głowa” oznacza w ierzchołek lub początek, „czoło”, „plecy” — przód i ty ł [...], „język” morza — m ierzeję [...]. W szystko to jest zgodne z naszym aksjom atem , że „człow iek pogrążony w nieśw iadom ości uważa siebie za regułę w szechśw iata” ; w przytoczonych przykładach tworzy on bowiem z samego siebie cały świat. [...]

10 Zob. E. S a r n o w s k a - T e m e r i u s z , Ś w ia t m itó w i św ia t znaczeń. M aciej K a zim ie rz S a rb iew sk i i p ro b lem y w ie d zy o starożytn ości. W rocław 1969, zwłaszcza rozdz. 4, 5.

11 [Ch.] B a t t e u x , Principes de la littéra tu re. T. 4. Paris 1775, s. 75 (wyd. 1: 1746).

12 Zob. G. V i c o, Nauka nowa. Przełożył J. J a k u b o w i c z . Opracował i w stę­ pem poprzedził S. K r z e m i e ń - O j a k . W arszawa 1966, ks. II: O m ądrości p o e­ ty c k ie j.

(7)

2 3 6 Z O F IA F L O R C Z A K

W szystko to dowodzi, że w szystkie cztery rodzaje tropów, które dotychczas uważano za pom ysłowe w ynalazki pisarzy, były koniecznym i środkami ek s­ presji u w szystkich pierwszych poetyckich narodów [...]13.

Władzą poznawczą, autentycznie poznawczą, nie łudzącą owego czło­ wieka, jest wyobraźnia. Niezdolny do stworzenia abstrakcyjnego pojęcia

odwagi — tw orzy on mit o Achillesie, będący w yrazem prawdziwego pierwotnego poznania odwagi. M etafora zaś to nic innego jak najkrótsza bajka, „nuklearny” mit. Następuje zatem odwrócenie sądów o metaforze oraz o źródłach i charakterze ludzkiego poznania.

Przemiany w myśleniu o języku i metaforze dokonały się także w an- tyklasycystycznych nurtach we Francji (Rousseau) i w Niemczech (Her­ der). Różniące się między sobą w sposób często istotny teorie te łączyło wspólne antyklasycystyczne ostrze. Jasności i ścisłości, rozumianych w du­ chu klasycystycznym, nie uważali ci myśliciele za stylistyczny ideał. Powstanie m etafory widzieli oni raczej, ta k jak Vico — w koniecznym pierwszym kształcie ekspresji człowieka. Ocena jednak tej ekspresji z punktu widzenia „praw dy” jest inna u Rousseau, inna zaś u Vica i H er­ dera. U Rousseau ocena ta pozostaje negatywna, ale nie ona stanowi istotny elem ent w jego rozważaniach u .

Wszyscy trzej myśliciele tra k tu ją metaforę jako konieczną form ę eks­ presji człowieka. Dla Vica jest ona formą naturalną i przez to lepszą, bo jaśniejszą, od form abstrakcyjnych. Rousseau i H erder przeciwstawiają

13 Ibidem , s. 186—187, 190.

14 Tekst R o u s s e a u , Sur l’origine des langues, który stanow ił dla nas pod­ staw ę, ukazał się pośm iertnie w r. 1785, a był napisany prawdopodobnie około 1762. — H e r d e r w ypow iada się na te tem aty głów nie w pracach A bhandlung ü ber den U rsprung der Sprache (1772) i Fragm ente über die neuere deutsche L itera tu r (1767). Streszczając w yw ód Herdera, można wskazać jako głów ­ ny akcent jego przekonanie, język tw orzyli poeci. Zrazu ludzie pier­ w otni wyrażali swe uczucia i nam iętności poprzez gesty, ruchy ciała i okrzyki, z czasem zaczęli tworzyć wyrazy, które m iały początkowo charakter zm ysłow y, nawet jeśli wyrażały jakieś pojęcia. Dlatego prawdopodobnie pierwsze języki były bogate w obrazy i m etafory. W tym młodzieńczym okresie języka panował język poetycki, była to epoka poetów-pieśniarzy. W m iarę dojrzewania i ustalania się praw rządzących grupą społeczną język tracił swobodę i barwność. Tworząc coraz w ięcej słów abstrakcyjnych, coraz w ięcej reguł, język staw ał się doskonalszy, ale działo się to kosztem poezji. Regularność pozbawiła język bogactwa, jakie dawniej posiadał, pozbawiła go siły, jaką dawała swobodna inwersja. Im bardziej na m iejsce przenośni zaczęto wprowadzać znaczenia „w łaściw e” — tym bardziej odbierano językow i jego poetycki czar. Naturalny język istot pierwotnych a obdarzonych rozumem był językiem twórczym; inaczej m ówiąc — słownik był poetyckim w y ­ mysłem . W szelkie reguły gram atyków zm ierzające do udoskonalenia języka do­ prowadziły do tego, że poezja stała się sztuką, odchodząc od sw ego źródła — od natury. Ten bardzo antyklasycystyczny pogląd Herdera w ym ierzony jest oczyw iście przede w szystkim w ówczesną praktykę francuską.

(8)

Ideał jasnego języka abstrakcyjnego (języka filozofii) językowi obrazo­ wemu poezji. Ideał logicznej jasności nie jest dla nich ideałem, który da się rozciągnąć na wszystkie dziedziny językowego życia człowieka.

Po tym wielce skróconym przedstawieniu najważniejszych „kamieni milowych” obu głównych tradycji rozum ienia m etafory — w racam y do Kopczyńskiego. Kopczyński podejm uje n u rt myślenia rozsądnie klasycy- styczny. Obok niemal współcześnie rozwijających się teorii antyklasycy- stycznyeh przechodzi obojętnie. Powołuje się na wspomnianego już Du Marsais, uznając go za najlepszego teoretyka przenośni. W istocie jednak tek st Kopczyńskiego wymija wiele tez ważnych dla poglądów Du M ar­

sais, daje też w yraz przekonaniom obcym dziełu Francuza.

Od Du Marsais mógł Kopczyński przejąć pogląd — w tym czasie zresztą nie nowy — że mówienie przenośne jest ogólną właściwością ludzką, w ystępującą już w najwcześniejszych stadiach mowy, Wyraźnie do Du Marsais nawiązuje Kopczyński, wnosząc problem pierwotności nazw dobrze znanych konkretów wobec nazw przedmiotów rzadszych, dla których przeto tworzone były nazwy przenośne. Do Du Marsais na­ leży też podjęta przez Kopczyńskiego teza o narodowym charakterze przenośni.

Ale i różnice są znaczne. Sama definicja przenośni jako sposobu mó­ wienia „od zwyczajnego toku zbaczającego”, wprowadzona przez polskie­ go gramatyka, jest rezultatem nawiązania do dawniejszych tradycji. Du Marsais nie przyjm uje takiego rozumienia przenośni czy innych figur re­ torycznych. Następnie — Du Marsais wprowadza w w yjaśnienie źródła przenośni nowy m otyw: to nie podobieństwo dwu przedmiotów jest źród­ łem przenośni. Du Marsais pisze:

Les objets, qui font sur nous des im pressions, sont tou jou rs acom pagnés de différen tes circonstances qui nous frâpen t et par lesquelles nous désignons sou vent, ou les o b jets m êm es qu’elles n’ont fa it qu’acom pagner, ou ceu x don t elles nous ré ve ille n t le sou venir 15.

Nazwa właściwa owej towarzyszącej idei stanowi podstawę przeno­ śni. Na tę spraw ę — w ytw arzającej się asocjacyjnej siatki znaczeń — Kopczyński zupełnie nie zwrócił uwagi.

Do najbardziej.w szakże uderzających zaliczyć trzeba różnicę w ocenie przenośni. Negatywny' stosunek do przenośni jest wyłączną własnością Kopczyńskiego, w dziele Du Marsais niczego takiego nie ma. Ta ostatnia różnica między obu teoretykam i w ynika z zasadniczo innej postawy Kop­ czyńskiego, który — jako gram atyk — uważa się za nauczyciela narodu o specjalnym powołaniu w powstałej sytuacji politycznej Polski, który reprezentuje określoną postawę m oralną i który poza tym jest obciążony

(9)

2 3 8 Z O F IA F L O R C Z A K

specyficznie polską tradycją językowo-stylistyczną. Z tej postaw y w ynika także stosunek Kopczyńskiego do metafory, daleki od czysto form alno- - językowego. Nacechowany on jest oporem i niechęcią. Przenośnia fałszu­ je rzeczywistość, zaciemnia praw dę — tolerować ją można jedynie ze względu na ubóstwo języka, nie będącego w stanie nadążyć za ilością spostrzeganych przedmiotów, zjawisk i wyobrażeń, oraz ze względu na przyjemność, jaką spraw ia ludziom.

Przypomnijmy, że dzieje polskiej retoryki ta k silnie związane z polską k u lturą szlachecką, a także sytuacja polityczna i kulturalna kraju wywo­ łały na terenie problem atyki językowo-stylistycznej takie postaw y jak postawa Stanisława Konarskiego: jasność i jednoznaczność są ideałem stylistycznym. M etafora może być użyta o tyle, o ile nie przekreśla tego ideału. Jej form alno-retoryezny charakter nie ulega wątpliwości. Stanowi ozdobę zachęcającą do przyjęcia treści, które mogłyby być w yrażone bez niej. Nauczyć właściwego jej użycia nie można: jest to problem tak tu piszącego. Jeśli zatem nie można sformułować reguł właściwego użycia metafory, lepiej pisać bez niej, narażając się naw et n a zarzut braku sztu­ ki. Lepsze to niż narażanie się na zarzut niejasności. Ideowy sens w ystą­ pienia Konarskiego jest dobrze znany i nie m a potrzeby go tu taj oma­ wiać 16

Kopczyński w ydaje się kontynuować tę samą postawę co jego wielki poprzednik. Kopczyńskiemu tak jak Konarskiemu szło przy tym głównie o wykształcenie ludzi mówiących prozą. Poezja — zarówno dla K onar­ skiego jak dla Kopczyńskiego — schodziła na dalszy plan. Stąd obawy przed nadm ierną metaforycznością, ocenianą z punktu w idzenia oddziały­ w ania na odbiorcę.

Pierw si poetowie, którzy za jeden z celów swoich m ają rozkosz słuchaczo­ w i sprawować, a najczęściej łudzić i omamiać im aginacyją jego, użyli na to przenośni, żeby przez gw ałtow ne nam iętności zburzenie uśpiw szy w nim, jak przez tureckie opium, przyrodzone baczenie, m iotali nim i przenosili, dokąd chcieli. [...]

Książę ich, Homer, co n ie w yrabia w Ilijadzie sw ojej [...], a ślepi śm iertel­ n icy czytają z podziwieniem i rozkoszą te baśnie [...]17.

Kończąc, odnotujm y jeszcze i ten szczegół, że w tekstach Kopczyń­ skiego znalazła się również spraw a mitu. Rozważając pobieżnie kwestie powstawania języka, Kopczyński powiada:

18 Zob. S. K o n a r s k i : O popraw ie błędów w y m o w y ; O sztu ce dobrego m y ś le ­ nia. W: L udzie O św iecenia o ję zy k u i stylu . Opracowały Z. F l o r c z a k i L. P s z c z o ł o w s k a pod redakcją M. R. M a y e n o w e j . T. 1. Warszawa 1958. Zob. też: F. G r o d z i c k i , T ea tr w y m o w y [ . . . ], czyli R ozpraw a o w ie lk ie j sztuce re to ryk i. W: jw. — A. M a l c z e w s k i , W ym ow a obroniona. W: jw.

(10)

Znaczenie ted y przenośne po pierwotnym iść m usiało. Dodajmy do tego i to, że w pogaństw ie pierw ej słońce, księżyc, gwiazdy, morze, ziemia, tudzież dobroczyńcy rodzaju ludzkiego, w ynalazcy rolnictwa, żeglugi, w innic, rzemiosł, m onety, lekarstw etc., za bogów czczeni byli: jako Apollin, Luna, Ceres, Neptun, Bachus etc., niżeli Saturn, Pluton, fatum , fortuna etc. I u nas zapew ne Poświst, czyli wiatr, Marzana, czyli Wenera, pierwej m ieli ołtarze niżeli L elum -Po- lelum 18.

Odczytujemy tę wypowiedź, z jednej strony, jako potwierdzenie pier- wotności nazw właściwych, konkretnych nad przenośnymi i abstrakcyj­ nymi. Równocześnie m it o Cererze rozumiany jako zniekształcone upa­ m iętnienie człowieka, który w ynalazł upraw ę roli, m it o Bachusie jako upam iętnienie człowieka, któ ry wynalazł upraw ę winnej latorośli — na­ wiązują do tradycji euhemerowskiej, która dla teorii m etafory nie może być znacząca. Mówi bowiem o micie jako o zniekształconym upam iętnie­ niu dawnych „dobroczyńców ludzkości”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Istotą tego aforyzmu jest po- stulat, by liczby naturalne traktować jako pojęcia pierwotne, nie wymagające definicji, wszystkie zaś pozostałe typy liczb powinny być definiowane, a

Jeżeli z treści Dowodu Zakupu promocyjnego nie wynika, iż Uczestnik dokonał zakupu Produktów (np. z uwagi na niejednoznacznie określoną nazwę Produktów na Dowodzie Zakupu

Koszt udostępnienia Jachtu na dany okres należy wyliczyć w następujący sposób: ilość zarezerwowanych dni pomnożyć przez dzienny koszt utrzymania jachtu(np. W tytule

Roszczenia z tytułu Loterii przedawniają się z upływem 6 miesięcy od dnia, kiedy roszczenie stało się wymagalne (podstawa prawna art. Bieg przedawnienia roszczeń

Przypomnieć więc warto, że podstawowe znaczenie tego terminu wiąże się z powstaniem polskiej inteligencji w drugiej połowie XIX wie- ku jako skutku ustaw rządowych,

Usługodawca zastrzega sobie prawo do wprowadzenia opłat od dowolnych Usług świadczonych w ramach Serwisu, przy czym Usługodawca zobowiązuje się poinformować

Uczestnik dokonał jednorazowego zakupu promocyjnego (w ramach jednej transakcji udokumentowanej na jednym dowodzie zakupu) 15 litrów paliwa ON oraz zakupu za kwotę 30 zł

nazwy topograficzne, motywowane ukształtowaniem i właściwościami terenu (jak Brodno, Chełmno (od chełm ‘wzgórze’), Górno/Górzno, Mogilno (od mogiła ‘wzgórze’), Rudno