• Nie Znaleziono Wyników

Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza : zarys historji 1886-1936

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza : zarys historji 1886-1936"

Copied!
43
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Nadolski

Towarzystwo Literackie im. Adama

Mickiewicza : zarys historji

1886-1936

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 33/1/4, 687-728

(2)

ZA R Y S HISTORJI 1886 — 1936

DOKOŁA DZIEJÓW TOWARZYSTWA

Mniej w ięcej przed 50 laty b y ła d zisiejsza M ałopolska W schodnia w id ow n ią siln ie w zm ożon ego ruchu u m y sło w e g o , który — w k o r z y stn iejszy ch niż pod in n em i zaboram i w a ru n ­ kach — k rzew ił się tutaj, b u d ził p otrzeb ę sk u p ian ia się i orga­ n izo w a n ia ; ż y c ie p o lsk ie k ulturalne, a w szcz e g ó ln o śc i n a u ­ k ow e, zw iera ło się siln ie, u w ielokrotniało, w yk azu jąc, m ięd zy in n em i, ch a ra k tery sty czn ą akcję w k ierunku tw o rzen ia to w a ­ rzy stw n a u k ow ych , organizacyj n a u czy cielstw a i t. p.

C zasow o zb liżon e do sie b ie ju b ileu sze takich in sty tu cy j, jak T o w a rzy stw a H isto ry czn eg o , T ow arzystw a L iterackiego i T o­ w a rzy stw a N a u czy cieli S zk ół W y ższy ch , dow odzą tej żyw o w ó w ­ czas odczuw anej p otrzeb y k o n ieczn eg o organ izow an ia p racy w p o w a żn ie p om y śla n y ch ośrodkach oraz ich celo w o ści i u ż y ­ te c z n o śc i; jeśli dotąd w sz y stk ie te tow arzystw a istn ieją i w ydają sw o je org a n y w tym sam ym L w ow ie, w którym p ojaw iły s ię przed p ó ł w iek iem , to jak k olw iek ich działaln ość ro zp rzestrze­ niła s ię w n iep od ległej P o lsce na całe terytorjum R z e czy p o sp o ­ litej — fakty ta k ie m ów ią w ie le o p łod n ości i ży w o tn o śc i k ul­ turalnej L w ow a.

Z dopiero co w y m ien io n y ch to w a rzy stw najm niej zn an e je st T o w a r z y s t w o L i t e r a c k i e i m. A. M i c k i e w i c z a . Poprostu n iem a dotąd ch oćb y n ajsk rom n iejszego zarysu jeg o dziejów , o m ów ien ia w y d a w n ictw lub d ziałaln ości co czy n n iejszy ch czło n ­ ków . N a w et p rotok oły p osied zeń W yd ziału , zd efek to w a n e za n iek tó re lata, to zn ow u fragm en taryczn ie czy w form ie za p isek p rzech ow an e, utrudniają n a le ż y te w n ik n ięcie i od tw orzen ie d ziejów T ow arzystw a. W yróżniało się ono za w sz e dziw n ą sk rom n ością, w sk u tek c zeg o ty lk o w y n ik i sw ej pracy u w ażało za w sk a z a n e p rzek azyw ać potom ności, chociaż droga i sp o so b y ich o sią g a n ia , p rzeróżne trudności i w ew n ętrzn e sp raw y sk ła ­ dają s ię dopiero na ch arak terystyk ę i o c e n ę całej d ziałaln ości T ow arzystw a.

To też trudno dziś odżałow ać, że w r. 1910 nie doszło do n a p isan ia H istorji T o w arzystw a z okazji nadchodzącego ju­

(3)

b ile u sz u 2 5 -le cia je g o istn ien ia , k ie d y to ż y w o zajm ow ał się tą sp ra w ą p r o f . W i k t o r H a h n , a h istorjografem m iał b y ć zrazu dr. K rćek, p óźniej za ś prof. B ru ch n alsk i. P rz e su n ię to w ted y u r zą d zen ie ju b ile u sz u na lata n a jb liższe, a ty m cza sem w y p a d k i w o je n n e w s z y s tk o p o p su ły tak, że m ożn a b y ło ob ch od zić ju b i­ le u sz w r. 1916 w bardzo sk rom n ym ty lk o za k re sie.

D ziś o w ie le trudniej n a p isa ć dzieje T o w a rzy stw a . W praw ­ d z ie u p orząd k ow an o n iezn aczn ą zresztą k o resp o n d en cję, ale i tu s ą luki i braki. T rzeba b y ło te d y sk o r z y sta ć z p ew n eg o rodzaju w y w ia d ó w z d a w n iejszy m i człon k am i W yd ziału i tą d rogą w y ja śn ić różn e sp ra w y , rzucić trochę św ia tła na d zia ła l­ n o ś ć n iek tó ry ch czło n k ó w , w y s u n ą ć na czo ło i od p ow ied n io z a a k cen to w a ć p e w n e za g a d n ien ia . R ó w n ie d rogocen n ą, a p rzed e­ w s z y s tk ie m za so b n iejszą ok azała się k o resp o n d en cja prof. R. P iłata, p rzech ow an a w O sso lin eu m , d zięk i której m ożna b y ło p rzyjrzeć się je g o red ak torsk iej p racy i poznać n iek tóre tru d n ości, z jakiem i w a lc z y ć m u sia ło n o w o p o w sta łe T ow a­ r z y stw o .

N iep o w eto w a n ą szk od ą je st ca łk o w ite za w ie r u sz e n ie się k o resp o n d en cji red ak torów Pamiętnika Literackiego. To te ż tylk o w św ie tle p r o to k o łó w b ęd zie m ożn a p od ać n iejed n ą ciek a w ą w ia d o m o ść o p o w sta n iu te g o cza so p ism a , o n iek tó ry ch in n o ­ w acjach , o so b a ch sa m y c h red ak torów , ich trudach i kłopotach, ale rzeczą n iem o ż liw ą staje się w n ik n ię cie w ich sz c z eg ó ło w e z a b ieg i, p on iek ąd w ich p o lity k ę red ak torsk ą, jeśli o niej w o g ó le m o żn a m ów ić, w r e sz c ie w lo s y n iejed n ej rozp raw y czy recen zji, m ającej c z a sem n a jcie k a w sz ą h istorję.

DWA OKRESY W DZIAŁALNOŚCI TOWARZYSTWA

D o ty ch c za so w e d zieje T ow a rzy stw a dadzą się w y ra źn ie p o d zielić na d w a o k r e s y . P ie r w sz y (1886— 1901) p iętn a sto letn i, n a zw a ć m ożn a n ajod p ow ied n iej P i l a t o w s k i m . Tutaj b ow iem R om an P iła t sw oją w y b itn ą in d y w id u a ln o ścią narzucił p ew n e form y org a n iza cy jn e, nadał p e w ie n k ieru n ek p racy, sk u p ił d o­ k o ła s ie b ie w y k sz ta łc o n y c h pod sw em k iero w n ictw em w sp ó ł­ p racow n ik ów , na c a łe ż y c ie g łę b o k o zw ią za n y ch z id eą T ow a­ r zy stw a , w r e sz c ie z o g n isk o w a ł p race ich w sz y stk ic h w w y d a ­ w a n y m p rzez sie b ie Pamiętniku.

W tym o k re sie b y ło to napraw dę M i c k i e w i c z o w s k i e T o w a r zy stw o , bo co k o lw iek przed sięb ran o, w sz y stk o się łą ­ c z y ło i w ią z a ło z o so b ą M ickiew icza. Pamiętnik b y ł p o ś w ię ­ c o n y om a w ia n iu ż y c ia i tw órczości M ickiew icza, zb ieran o po n im różn e p am iątk i, c z ło n k o w ie W ydziału w y r o śli na n a jlep ­ s z y c h z n a w c ó w tego p o e ty , tw o rzy li B ib ljo tek ę M ick iew iczow sk ą, p od jęli k r y ty c z n e w y d a n ie p oezyj w ieszcza , zajęli się zebraniem p ełn ej Bibljografji Mickiewiczowskiej, w y d a w a li p ortrety p oety, na jta ń sze w y d a w n ictw a je g o u tw orów , u rząd zali o nim o d c z y ty ,

(4)

daw ali in icja ty w ę do różn ych u ro czy sto ści czy n a w et w sp a n ia ­ łe g o p om n ik a p o e ty w e L w ow ie.

Cała praca ty c h ludzi m iała zgoła in n y charakter, niż później. W sz y sc y c z ło n k o w ie W yd ziału pracow ali n a u k o w o nad ro z sz e ­ rzen iem sw y c h w iad om ości o M ickiew iczu, p od ejm ow ali się o c e n y ró żn y ch p ublikacyj o p oecie, za sila li g łó w n ie sw o jem i pracam i Pamiętnik, w y tw o rzy li jakby k lu b k ry ty k ó w i r e c e n ­ zen tó w , z k tórych g ło sem n ależało s ię za w sze liczy ć. Ta w ła ­ śn ie ch a ra k tery sty czn a cech a zatraciła się w p óźn iejszym o k resie T ow arzystw a, w yróżn iając go zn am ien n ie od p ierw sze g o .

S tało się to d latego, że w tym cza sie (od r. 1902) T o w a ­ rzy stw o r o z sz erzy ło zak res sw ej d ziałaln ości. Pamiętnik t. zw . P ila to w sk i p rzem ien ion o w Pamiętnik Literacki, rocznik zm ien ił się w kw artalnik, p o św ię c o n y w o g ó le h i s t o r j i i k r y t y c e l i t e r a c k i e j . Odtąd zajm ow ano się już n ie ty lk o sam ym Mic­ k iew iczem i jego ep ok ą, a le „u m iejętnem b adaniem dziejów pi­ śm ien n ictw a p o lsk ieg o , b u d zen iem zam iłow an ia do litera tu ry p olsk iej, n au k ow em p ogłęb ian iem jej zn ajom ości i b adaniem ję z y k a p o lsk ieg o jako w y razu tw órczości a rty sty czn ej" , „k rze­ w ien iem czci dla w ielk ich p oetów i p isa rzy p o lsk ic h “. R o z sz e ­ rzyło się te d y d ość za m k n ięte k oło w sp ó łp ra co w n ik ó w organu T ow arzystw a, p o w ię k sz y ła się ilość człon k ów , urządzano zjazd y literack ie, ju b ileu sze i u ro czy sto ści ku czci w y b itn y ch p isa rzy , ro zp rzestrzen ion o d ziałaln ość na teren całeg o kraju.

W ram ach te g o d ru g ieg o ok resu p rzyp ad ły p rezesu ry prof. B ru ch n alsk iego (19 0 0 — 1905), Ludom iła G erm ana (1905— 1908), prof. K allenbacha (1908— 1918), w tóra p rezesu ra prof. B ruch­ n a lsk ieg o (1918— 1984), w k oń cu prof. K leinera. Z w yd arzeń n a jw a żn iejszy ch z teg o czasu, w p ływ ających w y ra źn ie na d zieje T o w a rzy stw a , w y m ien ić n a leża ło b y prace orga n iza cy jn e nad p rzek ształcen iem T ow arzystw a i stw orzen iem Pamiętnika Lite­ rackiego jako fakt n a jd o n io ślejszy ; ob ok tego rodzaj zam k n ię­ teg o w so b ie epizodu stanow i secesja i rozłam w T o w a rzy stw ie w r. 1905, które na sz c z ę śc ie n ie p o cią g n ęły za sob ą n ie b e z ­ p iec zeń stw a upadku T ow arzystw a; zk olei idzie w zm o żen ie agend, obrotów k a so w y c h i d ziałalności T ow arzystw a za p re­ z esu ry K allenbacha aż do czasu w ojny, potem lata przetrw a­ nia, u sta w iczn ej w alki o fin a n so w e p o d sta w y Pamiętnika Lite­ rackiego, w końcu d ążn ość do rozw in ięcia i utrw alenia idei To­ w a rzy stw a na teren ie całej R zeczyp osp olitej. W ty m ostatnim , p o w o jen n y m o k resie czasu jedną z n ajw ażn iejszych ról w To­ w a rz y stw ie M ick iew iczow sk iem o d egrał prof. B ron isław Gubry- n ow icz.

GENEZA TOWARZYSTWA

Na g e n e z ę T ow arzystw a rzuca n ieco św iatła A kt założe­ nia Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza. Oto jego b rzm ien ie:

(5)

W d n iu 8 m a ja 1 8 8 6 p o d p is a n i w lic z b ie 9 u c z e s t n i­ k ó w z e b r a li s ię w P a ła c u S e jm o w y m w b iu r z e „ M a cie rzy P o ls k ie j “ n a z a p r o s z e n ie p p . dr. J ó z e fa T retia k a i W ła d y s ła w a B e łz y i z a w ią z a li T o w a r z y s tw o im ie n ia A d a m a M ic k ie w ic z a , k tó r e p o s t a w iło s o b ie z a c e l: 1. Z b iera n ie i p o r z ą d k o w a n ie m a te r ja łó w o d n o s z ą c y c h s ię do p is m i ż y c ia te g o n a jw ię k s z e g o p o e ty n a s z e g o , do w s z e lk ic h je g o s t o s u n k ó w , a w r e s z c ie do c a łe g o r u c h u u m y ­ s ło w e g o , k tó r e g o o n b y ł g łó w n y m p r z e d s ta w ic ie le m . 2 . R o z ja śn ia n ie ty c h p is m i te g o ż y w o ta , z n a c z e n ia p o ­ e t y d la s p o łe c z e ń s tw a , je g o s t a n o w is k a w lite r a tu r z e p o ls k ie j, je g o s t o s u n k u do s w o ic h i o b c y c h p is a r z y . 3. R o z p o w s z e c h n ie n ie d z ie ł p o e ty i w o g ó le k r z e w ie n ie c z c i d la n ie g o i je g o p o e z ji. D an w e L w o w ie , d n ia 8 m a ja 1 8 8 6 ro k u .

Dr. Józef Tretiak, Franciszek Konarski, Franciszek Próch­

nicki, Dr. Albert Zipper, Bolesław Czerwieński, Władysław

Bełza, Gubrynowicz i Schmidt, W ładysław Zawadzki jak o

c z ło n e k n a d z w y c z a jn y .

A kt p o w y ż sz y , ch ociaż n ie o d sła n ia w ła śc iw e g o inicjatora T o w a rzy stw a ani ty c h d ążn ości i prąd ów , w śród k tórych je zaw iązan o, p rostu je w sz a k ż e n iejed n o m y ln e tw ie rd zen ie o po­ czątkach T o w a rzy stw a , k tóre z b ieg iem la t p rzyjm ow an o w śród lu d zi tak b lisk o z n ie m zw ią za n y ch .

P r z e d e w sz y stk ie m z aktu w y p ły w a , ż e ob ok W ła d y sła w a B e łz y g łó w n ą rolę w p ow ołan iu do życia T o w a rzy stw a M ickie­ w ic z o w sk ie g o od eg ra ł J. T r e t i a k . P a m ięć o tem ty lk o d latego tak r y ch ło za g in ę ła , że p r z e n ió sł się on zaraz po d ok on an iu te g o aktu do K rakow a i odtąd n ie brał już ża d n eg o udziału w organ iza cy jn y ch pracach, zasilając ty lk o w y d a w n ictw a sw em i studjam i i b adaniam i. W gron ie za ło ż y c ie li b y ł to ch y b a naj­ le p s z y zn a w ca M ick iew icza ; on jed en w sp o só b najbardziej n a u k o w y o c e n ia ł dotąd jeg o tw ó rczo ść, w y d a w sz y jeszcz e przed z a ło żen ie m T o w a r zy stw a c en n e d z ie ło Adam Mickiewicz w Wilnie i Kownie (L w ów , 1884, 1— 3 t.), studjum Mickiewicz i Trembecki (w Przeglądzie Polskim, 1886) oraz gru n to w n ą o c e n ę p ierw szej m on ografji o M ickiew iczu pióra P. C h m ielow ­ sk ie g o . P o w o ła n y b y ł n iejak o na w ła śc iw e g o inicjatora T ow a­ rzy stw a , bo in sty tu c ję o charakterze n a u k o w y m m ó g ł tw orzyć k to ś, kto z a m ierzen io m n a u k o w y m , w y m ie n io n y m w sta tu cie, m ó g ł najbardziej p od ołać, ch o ć b y d la teg o , że o rjen to w a ł się n ajlep iej w p rob lem atach , d o ty czą c y ch ży cia i tw órczości M ick iew icza.

O bok T retiaka w y ró żn ia ją ce sta n o w isk o w śród za ło ży cieli zajął W ł a d y s ł a w B e ł z a , d łu g o letn i sek retarz T ow arzystw a, k tó reg o lo s y aż do w y b o ru p ie r w sz e g o p rezesa w jeg o w ła ­ śc iw ie s p o c z y w a ły ręk u . B y ł to in sp irator n ieje d n eg o p rzed

(6)

się-w zięcia, ro zm iło się-w a n y zbieracz p am iątek po M ickiesię-w iczu, m iło ­ śn ik je g o poezji, literat, w y d a w ca pism dla dzieci, p o eta jak b y n ad w orn y n a w et w T o w a rzy stw ie, bo ty le tam zaim p row izow ał p rzem ów ień i to a stó w . B ęd ąc czło w iek iem m iłym i to w a r z y ­ skim , ch oć w y g lą d a ł pozornie na w y n io słe g o , u m ia ł p rzy w ią ­ zy w a ć do sie b ie ludzi i w ciągać ich do pracy.

Na d łu ższy cza s przylgn ął też do T o w a rzy stw a F r a n c i ­ s z e k K o n a r s k i , ob ok T retiaka, P róch n ick iego i Zippera pro- fe so r -lite ra t a n a w e t poeta, co dziw nie sz c z ę śliw ie łą c z y ł pracę p ed a g o g iczn ą z n au k ow em i badaniam i. B y ł to ró w n ież badacz tw ó rczo ści M ickiew icza, p racow ity recen zen t, sk arb n ik i bibljote- karz T ow arzystw a, k tó ry zam arzył o stw o rzen iu „B ibljoteki M ick iew iczo w sk iej“, m ającej p om ieścić w sz y stk o , co tylk o w y ­ szło z pod pióra p o ety lub d oty czy ło jeg o o so b y i tw órczości. A l b e r t Z i p p e r , ch oć z niem ieckiej rod zin y, rozk och an y b y ł w p olskiej k u ltu rze, w szc zeg ó ln o ści w rom an tyzm ie. P oza szk o ln em i ob ow iązk am i w gim nazjum p o św ięca ł s ię jako d o­ sk o n a ły p oeta-tłu m acz przekładom n iek tórych u tw o ró w n a szy ch rom an tyk ów oraz p racow ał naukow o, czeg o d ow od y zło ży ł jako w sp ó łp ra co w n ik P am iętnika.

In n i za ło ż y c ie le n ie zw iązali się z T ow a rzy stw em trw a le: F r a n c i s z e k P r ó c h n i c k i w o g ó le w ięk szej roli w n iem nie od egrał, w y r ó słsz y na in n ym teren ie na zn ak om itego d yd ak tyk a ; B o l e s ł a w C z e r w i e ń s k i , m ło d y działacz so cja listy c z n y ,lite r a t, p oeta, w y d a w ca pism literackich (h u m orystyczn ych ), autor ro z­ praw ki p. t. K ilka u w ag n ad „Odą do m ło d o ści“, rów n ież n ie w sz e d ł do W yd ziału , a rych łą sw ą śm iercią (r. 1888) do r e sz ty p rzek reślił te n ad zieje, ja k ie w iązan o z m o żliw ością jeg o w sp ółp racy. W reszcie trzej k się g a r z e -w y d a w c y : G ubrynow icz, Schm idt i Zaw adzki, d latego się za p ew n e zn aleźli w śród za ło ­ ż y c ie li T o w a rzy stw a , że sp od ziew an o się po n ich, iż przez w y d a w n ictw a m ic k iew iczo w sk ie przyczyn ią się do r o zp o w szech ­ niania i k rzew ien ia czci dla p o ety .

Jak w id zim y, za ło ży ciela m i T ow arzystw a b y li lu d zie prze- , w ażn ie m łodzi, trzyd ziestok ilk u letn i, p ro feso ro w ie gim nazjalni, u m iejący p o łą c zy ć ob ow iązk i szk oln e z n au k ow em i badaniam i, w sz y sc y już a u torow ie jak ich ś drob n iejszych lub w ięk sz y ch studjów o M ickiew iczu, literaci poza tem , próbujący rów n ież sił sw oich w poezji. D o tych n a u czy cieli, w te d y jesz c z e su p len - tów , dołączają się za słu ż en i i znani n ak ład cy, k sięg a rze, oraz b ibljotekarze-literaci.

P orw ali się na rzecz w ielk ą, na p r z ed sięw zię cie, k tórego w y k o n a n ie zależało zarów no od doboru ludzi, jak też od u m ie­ jętn o ści i o rgan izacyjn ych zd oln ości p rezesów T ow arzystw a. U m ieli ci z a ło ż y c ie le jasn o określić c e le T ow arzystw a oraz środki, u ła tw ia ją ce o sią g n ię c ie tych zam ierzeń .

Są niem i tak ie oto p ostan ow ien ia, jak: a) u tw o rzen ie „Mic­ k iew iczo w sk iej B ib ljo tek i“, która zgrom adziłaby w szy stk ie d zieła

(7)

p o e ty , ró żn e m aterjały i opracow an ia, o d n o szą ce s ię do jeg o ż y c ia i d zia ła ln o ści ; b) w y d a w a n ie Pamiętnika Literackiego imienia Adama Mickiewicza, organ u T o w a rzy stw a , k tó r y b y obok rozpraw o M ickiew iczu i ca ły m ruchu h isto ry czn o -litera ck im , z w ią za n y m z jeg o osob ą i tw órczością, zd aw ał ró w n ież sp ra w ę z d zia ła ln o ści T o w a r z y stw a ; c) o g ła sz a n ie pism p o ety w n a u ­ k o w y c h lu b p o p u larn ych w y d a n ia ch oraz p op ieran ie w y siłk ó w in n y ch w y d a w c ó w w ty m k ieru n k u ; d) u rząd zan ie literack ich zeb rań c z ło n k ó w T o w a rzy stw a , na których o d b y w a ły b y s ię o d ­ c z y ty i d y sk u sje litera ck ie, a ta k że p u b liczn y ch o d czy tó w i u r o ­ c z y sty c h ob ch o d ó w ku czci M ickiew icza.

D o d a lszy ch sta tu to w y c h zad ań z a ło ż y c ie li n ależało o k reślen ie c z ło n k o stw a T o w a rzy stw a , je g o fu n d u szó w , zadań zarządu i w y ­ d ziału , jed n em sło w e m — teg o w sz y stk ie g o , co łą cz y ło się z ż y ­ ciem n a u k o w eg o T ow arzystw a. N ajb liższa p r zy szło ść dow iodła, że ten sta tu t b y ł ż y c io w y , że lic z y ł się z w aru n k am i m iejsco- w em i i cz a so w e m i, ja k k o lw iek p ełn a realizacja całeg o program u pracy n atrafiała n ie k ie d y na zn a czn iejsz e n a w et p rzeszk od y.

\

ROMAN PILAT, ORGANIZATOR MICKIEWICZOWSKIEGO TOWARZYSTWA

N ajw ięcej trudu w zią ł na barki sw o je prof. dr. R o m a n P i ł a t . On to w ła śn ie o rg a n izo w a ł ż y c ie w n o w o p o w sta łem T o­ w a r z y stw ie , w je g o ręce p rzeszła całk ow ita in icja ty w a i ster rządów . M ałecki n ie przyjął ofiarow anej g o d n o śc i p r ezesa , p rzy­ w a lo n y ro zliczn em i pracam i i ciężkim sta n em zdrow ia. Tak te d y n a jw ię k sz e k ło p o ty sp a d ły na P iłata. M usiał p rzecież zjed ­ nać dla T ow a rzy stw a p ie r w sz y c h jeg o czło n k ó w , dobrać sob ie n a jb liższ y ch w sp ó łp ra co w n ik ó w , rozejrzeć się za człon k am i za ­ m ie jsc o w y m i i w sp iera ją cy m i, stw o r z y ć typ w y d a w n ictw a , za­ p ew n ić m u w sp ó łp ra co w n ictw o n a jlep szy ch zn a w có w tw ó rczo ści m ic k iew icz o w sk iej, u n orm ow ać i u sta lić rozd ział prac redak­ torskich.

D la zarad zen ia tem u w sz y stk ie m u trzeba b y ło zarządzać p ierw sze p o sie d z e n ia n iem al co ty d zień , a m ów ić na nich o po­ trzeb ie z y sk iw a n ia n o w y c h człon k ów , o m o żliw o ścia ch w y g ła ­ sza n ia przez p rzyjezd n ych p re leg e n tó w o d czy tó w o M ickiew iczu, k tóre n iep rzew id zia n ie n a p o ty k a ły na d ziw n e sp rzeciw y n ie k tó ­ rych d zien n ik arzy tak, że się o d b y ć n ie m o g ły ; d eb a to w a n o poza tem o spraw ach Pamiętnika, jego k ieru n k u i zaw artości, m eto d zie o p racow yw an ia Mickiewiczowskiej Bibljografji, sp o so b ie p isan ia recen zy j, p otrzeb ie n ab yw an ia k oresp on d en cji i p ap ierów po p o ecie i o najrozm aitszych sp raw ach ad m in istracyjn ych .

Już z p ierw szy ch kroków Piłata m ożn a b yło za u w a ży ć, że lw ią c z ę ść sw y c h zam iłow ań sk iero w a ł na Pamiętnik. Jem u p o św ięc o n o praw ie w y łą czn ie w s z y s tk ie p o sied zen ia . Trudno tw ierd zić, b y p rezes zap om in ał o in n ych stron ach d ziałalności

(8)

T ow arzystw a, k ie d y np. w r. 1888 tak su m ien n ie p rzygotow u je w a ln e zebranie, ro zd zieliw szy członkom W yd ziału do op raco­ w an ia sp ecjaln e referaty, a m ian ow icie B ru ch n alsk iem u O kry- tycznem wydaniu pism Mickiewicza, B ełzie O Albumie Mickie­ wicza, K on arsk iem u o „M ickiew iczow skiej B ib ljo tece“ i sp ra­ wach ad m in istracyjn ych , a so b ie o w y d a w n ictw ie Pamiętnika.

W ła śn ie z teg o d a lszeg o organ izow an ia T ow arzystw a w idać, jak za b ieg a ł o jego rozb u d ow ę, jak szukał n o w y ch źród eł i z a so ­ bów m aterjaln ych , b y przez n ie u m ożliw ić w y k o n a n ie n o w y ch p r zed się w z ięty ch planów .

P rzy tem w szy stk ie m jed n ak działa ostro żn ie, n ie id zie za n am ow ą k o lejn y ch w icep rezesó w , ks. S ie m ie ń sk ie g o i hr. P rzeźd zieck ie g o , i n ie rozbudow uje T ow arzystw a w szerz, n ie szuka człon k ów w śród m as, n ie urządza d orocznych o b c h o ­ dów ku czci M ickiew icza dla szerokich w arstw , n ie w y z y sk u je ich dla c eló w p o lity cz n y c h ; te prace zosta w ia lw o w sk im a k a ­ d em ikom z „C zytelni A k a d em ick iej“, której sam k ie d y ś b y ł za ­ ło ż y c ie le m i p ierw szy m p rezesem . N atom iast dążn ością jego je st budow a w g ł ą b , p o z y sk a n ie dla T ow arzystw a n a jw ytraw n iej­ szych k ry ty k ó w i m iło śn ik ó w M ickiew icza, stw o rze n ie to w a ­ rzy stw a n a u k o w eg o , n ie z a le ż n e g o od p o lity k i, b ez p ie c z n e g o w sw y c h p odstaw ach.

N ie n a le ż y jednak rozu m ieć tego w takim se n sie , b y P iłat nie d o cen ia ł w y c h o w a w c zy ch w artości m ick iew iczow sk iej p oezji dla narodu p o lsk ieg o i jego p rzy szło ści — i b y n ie pragnął siln eg o od d ziaływ an ia jej na naród. R óżnił s ię ty lk o od n ie ­ których działaczy sp o łeczn y ch czy p olityk ów tem , że w yb rał inną m eto d ę p ostęp ow an ia, u k ry w sz y zgrab n ie w ło n ie T ow a­ rzystw a inicjatorską m y śl n iejed n eg o p rzed sięw zięcia, ch o ćb y tu w y m ie n ić w y d a w a n ie d zieł p o ety po n a jp rzystęp n iejszej c en ie, a w ięc Pana Tadeusza w słyn n em , d ziesięcio g ro szo w em w y d a n iu „M acierzy P o lsk ie j“ dla w prow adzenia g o pod str z e ­ ch y w ie jsk ie — albo rzu cen ie m yśli pom nika M ickiew icza w e L w ow ie, pod k tórym ty lek ro ć m an ifestow an o p otem p o lsk ie uczucia patrjotyczne.

D la jak ich ś in n ych p ow od ów , przyp u szczaln ie dla braku w e L w o w ie w ięk szej liczb y członków , napraw dę n a u k ow o zajm ujących się tw órczością M ickiew icza, nadto m oże z p o­ w od u sk rom n ości p rezesa i g łęb o k o przezeń rozu m ian ego jak- g d y b y a p o sto lstw a nauki, n ie god zą ceg o s ię z zw y cza jn ie fra- z e so w e m i n ie śc isłe m traktow aniem zagad n ień n au k o w y ch w sze r sz e m g ro n ie ludzi — n ie doszło do p rzew id zian ych w sta ­ tu cie „perjod yczn ych zebrań członków T o w a rzy stw a “, na k tó ­ rych m ia ły się o d b y w a ć o d cz y ty i d y sk u sje literack ie i n a u ­ k ow e, treścią sw oją od p ow iad ające dążnościom T ow arzystw a. Z resztą z sa m eg o W ydziału zło ży ł so b ie Piłat grono u m ie­ jętn ie d ob ran ych badaczy M ickiew icza, zapraw ił ich do n a le ­ żytej nad sobą pracy, poprostu k ierow ał ich coraz bardziej

(9)

p o g łę b ia n e m i w ia d o m o ścia m i, om a w ia ł różn e w y d a w n ic z e p o­ trzeb y , p o św ięca ją c na to p raw ie w sz y stk ie n azn a czo n e p o sie­ d zen ia W y d zia łu . W ram ach te d y prac red ak torsk ich u m iał z e ­ stro ić so b ie to gron o lu d zi, k tó ry ch zd o ln o ści i u m iejętn o ści zn ał n a w y lo t tak , że m ó g ł sw o b o d n ie rozd aw ać im prace lu b do o c e n y n a jśw ie ż sz e p u b lik acje o M ick iew iczu . P ilat-p rofesor tych lu d zi n iejak o so b ie w y c h o w y w a ł, zapraw iał do coraz p o w a ż­ n iejszy ch p r ze d sięw z ięć , u c z y ł m e to d y p racy, a sw oją w y b itn ą in d y w id u a ln o ścią ta k na nich oddziałał, że d op iero w te m Mic- k ie w ic z o w sk ie m T o w a rzy stw ie w y k sz ta łc ił nap raw d ę elitę sw ej k ry ty czn o -lite ra ck iej szk o ły .

P a n o w a ła tam w zm ożon a praca w ok resa ch k o ń czen ia róż­ n y c h zajęć red ak torsk ich nad k ażd ym roczn ik iem , g d y trzeba b y ło zeb rać w sz y stk ie recen zje, om ów ić je, za d ecy d o w a ć o sta ­ te c z n ie lo s n ieje d n eg o a rty k u łu , w r e sz c ie p rzep row ad zić p o ­ trójn e k o rek ty , n a p isa ć sp ra w o zd a n ie z działaln ości T ow arzy­ stw a , zająć s ię r o zsy łk ą e g zem p la rzy rece n z y jn y c h , b y n ied łu g o p o tem d o w ia d y w a ć się z p ra sy o takiem c z y in n em p rzyjęciu P am iętn ika p rzez różn ych za m iejsco w y ch k ry ty k ó w . Z tą sam ą g o r liw o ścią brano s ię też do w stę p n y c h prac nad dalszem i tom am i, p od ejm u jąc n o w e zob ow iązan ia i n o w e p oszu k iw a n ia w n ad ziei, ż e tru d y te w n o w szem , p e łn iejszem św ie tle przed­ sta w ią ró żn e m ic k ie w ic z o w sk ie z a g a d n ien ia , że za ch ęcą i za­ g rzeją drugich do p od ob n ych p rze d się w zięć.

Prace nad P am iętn ikiem d otrw ały w takiej a tm o sferze m niej w ięcej do roku 1892, t. j. do czasu, k ie d y P iłat z a d e c y ­ d o w a ł c h w ilo w e je g o p rzerw an ie celem o g ło sz e n ia p ierw szy ch tom ów k rytyczn ej ed ycji D z ie ł M ick iew icza. N ie ste ty , brak pro­ to k o łó w p o sie d z eń z te g o ok resu (18 9 0 — 1896) utrudnia p o zn a ­ n ie w szcz eg ó ła ch liczn y ch k ło p o tó w i przeszk ód , z k tórem i p r zy szło w a lc zy ć P iła to w i, a k tórych całk iem obronną ręką n ie zd ołał przełam ać.

S z c z ę śliw ie j dał so b ie radę z n a u k ow ą stroną te g o w ie l­ k ie g o p rzed się w z ięc ia , jakiem b y ło k r y t y c z n e w y d a n i e p i s m M i c k i e w i c z a . W ziął się do te g o dzieła już w c z e śn ie , je śli dow iad u jem y się, że W. B ru ch n a lsk iem u z le c ił w r. 1888 op ra co w a n ie referatu o p o d sta w a ch i zasad ach p raw d ziw ie nau ­ k o w e g o w y d a w n ictw a , je śli p o w o ła ł do ży cia k om isję w y d a w ­ n iczą, n ie b a w em ro zszerzon ą na c a ły W yd ział, k tóry na n ie- jed n em p o sied ze n iu roztrząsał tajniki sztu k i ed y to rsk iej, om a­ w ia ł program c a łeg o w yd an ia, ro zd zielen ie prac m ięd zy ró ż­ n y ch u czo n y ch , u sta la ł w sk a zó w k i dla je d n o liteg o trak tow an ia te k stu , a n a w e t zajm ow ał się spraw ą u sta len ia ortografji. B yła to praca n ap raw d ę od p o d sta w ; w sz y stk ie g o się tu u czono, o d w o jo w y w a n o te d zied zin y w ied zy , które na in n y ch m iejscach już p o w in n y b y ły b y ć u sta lo n e i op racow an e. I w tem ró w n ież p rzejaw iła s ię zn am ien n a cecha P iłata, że patron ow ał ty lk o ca­ łem u p r ze d się w z ięc iu , o rg an izow ał, k ieru n ek n ad aw ał tej pracy,

(10)

pogłębia! ją, rozszerzał. Sam — podobnie jak w redagowaniu

Pamiętnika — wszystkiego nie brał w swoje ręce, raczej współ­

pracowników przyuczał, pragnął widzieć ich wysiłki i staranie, tworzył i na tym odcinku swoją Pilatowską szkołę. Tem się tłumaczy fakt, że uczeń jego Wilhelm Bruchnalski opracował podstawowe zasady krytycznego wydania Dzieł Mickiewicza, że pierwsze tomy tej edycji przygotowali jego współpra­ cownicy.

Mniej korzystnie, bo mniej efektownie, przedstawiają się zabiegi Piłata o zdobycie odpowiednich funduszów dla wydaw­ niczych potrzeb. Ale i w tej dziedzinie jakich to prób się chwytał i na jakie nie wpadał pomysły! Zrazu łudził się nadzieją, że społeczeństwo samo zrozumie poważne i wzniosłe zamierzenia Towarzystwa — i przyjdzie mu z pomocą. Myślał, że Pamięt­

nik, stojący na wysokim naukowym poziomie, a wydawany

z prawdziwem poświęceniem, przyciągnie do siebie szersze koła czytelników, zjedna Towarzystwu nowych członków. Aby wzmocnić tę akcję, powołał na wiceprezesa nieznanego sobie bliżej Konstantego hr. Przeździeckiego, spodziewając się, że ten poprze finansowo wydawnictwa Towarzystwa, gdyż Przeździecki był bibljofilem i uważany był za mecenasa. Jednakże zawiódł się na nim zupełnie: Przeździecki nie udzielił żadnego funduszu, nie zjednał Towarzystwu ani jednego członka, a odwiedził je raz tylko w życiu. Poszukiwanie członków, podejmowane niejedno­ krotnie przez cały Wydział, poważniejszych rezultatów nie przy­ nosiło. Tak samo niewielkie subwencje sejmu, dochody z rzadko kiedy urządzanych odczytów, wkońcu rozsprzedaż Pamiętnika nie zaradziła całkowicie złemu. Trzeba było koniec z końcem wiązać, ciągle się trudzić o fundusze, wstrzymywać się z wy­ dawnictwami, bo nie było czem pokryć kosztów druku. Z tego też powodu krytyczne wydanie Dziel Mickiewicza zaczęło się tak późno i tak długo się ciągnęło, nie doszedłszy już nigdy do swego kresu, chociaż mogło się było pojawiać kosztem za­ wieszenia Pamiętnika. Takiego jednak rozwiązania sprawy Piłat nie uważał za żaden sukces. W jego mniemaniu trzeba było zdobyć fundusze wydawnicze zapomocą wkładek członkowskich. A zawsze był tego przekonania, że do Towarzystwa Literac­ kiego im. Adama Mickiewicza winni należeć nietylko badacze literatury, ale wogóle cała polska inteligencja, sfery kulturalne, artystyczne, naukowe i literackie. Wypadało tedy rozbudzić wśród tej inteligencji zrozumienie dla Towarzystwa.

Dokonywał tego Piłat w założonem przez siebie „ Kół ku Mi c k i e w i c z o w s k i e m * . Należała tu lwowska brać literacka i artystyczna, rozmaici uczeni, poeci, publicyści, malarze, rzeź­ biarze, wszyscy zespoleni dla „utrzymania umysłowej i towa­ rzyskiej spójni“, dla porozmawiania w swobodnych pogadan­ kach, przy skromnych nieraz kolacjach, o różnych kulturalnych potrzebach Lwowa, ostatnich głośniejszych publikacjach i wy­

(11)

dawnictwach, o niejednem przedsięwzięciu i zamierzeniu. Do obozu tych ludzi, zbierających się w restauracji Ludwiga „Pod Gruszką“, nie każdy, naturalnie, miał wstęp otwarty, ale kiedy się już dostał i przeszedł próbę balotu, to czuł się tutaj dobrze, bo go łączyła przyjaźń z najznakomitszymi lwowskimi uczo­ nymi, artystami, literatami; z ich ust dowiadywał się o po­ trzebach lwowskiego teatru, o wartościach i znaczeniu znako­ mitych badań Łozińskiego nad dawną kulturą mieszczańską Lwowa, o różnych pracach samych członków tego „Kółka“. Należeli do niego : Adam Krechowiecki, Władysław Bełza, Lud­ wik Finkę], Piłat, Ludwik Ćwikliński, Ignacy Zakrzewski, Józef Puzyna, Juljan Makarewicz, Jan Styka, Franciszek Rawita Gawroński, Rudolf Zuber, Stanisław Pepłowski, Jan K. Stecz­ kowski, Zdzisław Hordyński, Franciszek Konarski, Kazimierz Twardowski, Adolf Wiesiołowski, Wilhelm Bruchnalski, Edward Porębowicz, ks. Jan Fijałek, Bronisław Gubrynowicz i wielu, wielu innych.

Było to poniekąd jakby koło filomatów, z ich ducha wy­ rosłe; im samym czasem na myśl przychodziło nawet to ze­ stawienie. Chcieli ożywić ruch na polu literatury i sztuki, bro­ nić „nieskazitelności języka polskiego w wydawnictwach dzien­ nikarskich i literackich“, zespolić i związać ze sobą uczonych, artystów i literatów, ocalić ich od rozbicia i błąkania się sa- mopas. Mieli poza tem popierać wydawnictwa Towarzystwa Mic­ kiewiczowskiego, co wyraźnie stwierdzono w Statucie — i skąd chyba poszła nazwa tego „Kółka“. Data jego powstania (r. 1893) nie przypadkowo zeszła się z wydaniem pierwszego tomu kry­ tycznej edycji Dzieł Mickiewicza. Poprostu chodziło tu — jak się już powiedziało — o rozkrzewienie idei Towarzystwa wśród umysłowej elity lwowskiej i znalezienie wśród niej członków, gorliwie popierających jego przedsięwzięcia i zadania.

Ale i ta droga zawiodła. „Kółko“ po kilku latach (1893— 1899) nie zdołało skupić większej ilości członków, niektórym się wogóle znudziło, innym przysporzyło kłopotów; nie można bowiem było opędzić się od różnych wydatków, jakie pociągało korzystanie z dość drogiego lokalu. Rozwiązano je tedy rychło, nie bez żalu i smutku wielu, którzy postanowili przenieść się całą gromadą do „Kasyna Ziemiańskiego“. Ten i tamten „mickie- wicz“, jak się nazywano, przystał do Towarzystwa, ale fun­ dusze wydawnicze zupełnie nie wzrosły. Jeszcze najbliżsi nie­ zgorzej wpłacali swe wkładki, ale inni poważnie z niemi zale­ gali. Skarbnik miał zachodów niemało, przygotowywał różne listy i wykazy, zgłoszono nawet historyczny wywód urzędu skarbnika, ale pożytku z tego wielkiego nie było. Oczywista, tego rodzaju trudne położenie finansowe przekreślało różne plany i zamierzenia wydawnicze Piłata, wprowadzało trochę zniechęcenia, zmuszało do poważnych refleksyj nad najbliższą przyszłością.

(12)

Dla tych kłopotów pieniężnych nie mogły regularnie wy­ chodzić Pamiętnik i Dzieła, nie obchodzono też niektórych mic­ kiewiczowskich uroczystości na tę miarę, jak to zamyślali ludzie Piłatowi. Zrezygnowano więc w r. 1888 — mimo poważnych zamierzeń i usiłowań — z obchodu rocznicy zgonu wieszcza, a po dwu latach (1890) wzięto tylko udział w krakowskim po­ grzebie, wybito pamiątkowy medal i złożono wieniec. Zato setną rocznicę urodzin poety uwieczniono wspaniałym, jubileuszowym obchodem całego społeczeństwa, zorganizowanym przez Towa­ rzystwo, a nadto wspaniałym tomem Pamiętnika (wznowionego po siedmiu latach) i popularną książeczką Czesława Pieniążka, napisaną również z inicjatywy i poparcia Towarzystwa. Ale i to nie realizowało jeszcze istotnych planów, bo w toku były prze­ cież prace nad urządzeniem wielkiego zjazdu literackiego, któ­ ryby w momencie pamiętnej rocznicy zespolił i złączył lite­ ratów całej Słowiańszczyzny i stał się równocześnie potężną manifestacją. Brak jednak ludzi, mogących się zająć jego zor­ ganizowaniem, tudzież kłopoty finansowe udaremniły te przed­ sięwzięcia. Widzieć można i w czasie tych prac — podobnie jak w pracach redaktorskich i wydawniczych — chęć Piłata po­ dzielenia się niemi z członkami Wydziału, wysłuchania zawsze ich porad. Mimo pomocy ludzi zamiejscowych całą ostoję i pod­ porę znajduje w swojem najbliższem otoczeniu, z którem zżył się tak silnie, jak to tylko może sprawić wieloletnia wspólna praca, podjęta z wiarą> w piękność idei i doniosłość jej dla społeczeństwa.

WSPÓŁPRACOWNICY PIŁATA

Dla dokładniejszego poznania działalności Towarzystwa warto przyjrzeć się nieco pracy najbliższego otoczenia Piłata w miarę, jak na to pozwalają bardzo lakoniczne protokoły i inne skąpe materjały.

Pierwszy wiceprezes, ks. J a n S i e m i e ń s k i (ustąpił już w r. 1887), to postać interesująca wśród lwowskich miłośników Mickiewicza. Owiany wielkim kultem dla wieszcza, koresponduje z osobami, które pozostawały w pewnych stosunkach z poetą, i tą drogą zabiega o ciekawsze o nim wynurzenia i wiadomości o nieznanych, zatraconych utworach. Nie dziw tedy, że w To­ warzystwie Mickiewiczowskiem spodziewają się po nim nie­ jednego odkrycia, że istotnie może im podać wiadomość o ręko­ pisie Kartofli, różne warjanty z kilku autografów, kilka nie­ znanych listów poety. Tylko już jego własne prace o Mickie­ wiczu nie mają tej wartości, to też wzbrania się Piłat przed dopuszczaniem ich do Pamiętnika, bo bardzo dba o wysoki poziom pisma i nie chciałby samego autora narazić na przy­ krości. Na tem tle pogniewał się wiceprezes i rozstał się z Pa­

(13)

Następca jego (1888—1889), K o n s t a n t y hr. P r z e ź ­ d z i e c k i , żywił najlepsze chęci dla Towarzystwa, marzył o ja­ kichś autonomicznych jego filjach, przedewszystkiem w Kra­ kowie, ale — gdy się sam tem nie zajął — rozwiały się te nieco przedwczesne plany. Bibljofil i mecenas zarazem, chęt­ niej udzielił do naukowego użytku cennego autografu Grażyny, niż wsparcia jakimś funduszem, jak się tego spodziewano. Zresztą, mieszkając to w Krakowie, to znów w Warszawie, nie mógł się należycie poświęcać sprawom Towarzystwa.

Innego typu wiceprezesem był W i l h e l m B r u c h n a l - ski , najbliższy współpracownik Piłata, najwięcej przez niego ceniony, dopuszczany do wszystkich przedsięwzięć, a zwłaszcza do opracowania Bibljografji Mickiewiczowskiej i krytycznej edycji

Dziel Mickiewicza. Filologiczne zdolności i znajomość sztuki

edytorskiej wykazywał we wszystkich swych recenzjach i ar­ tykułach, publikowanych w Pamiętniku, gdzie zamieszczał kry­ tyczne oceny różnych wydań, omawiał autograf Grażyny i in­ nych utworów oraz szukał dokładnie śladów najwcześniejszej znajomości i naśladownictwa Mickiewicza w literaturze gali­ cyjskiej. Odziedziczywszy po mistrzu swym sumienność bada­ cza, szerokie podejście do zagadnień naukowych i ściśle nau­ kową metodę, znajdował szczególniejszą możność wykazania tych walorów w pracach i dyskusji nad pierwszą u nas kry­ tyczną edycją pism poety. Był to zaś trud nielada, bo należało omówić zasady układu utworów, rodzaje i zakres objaśnień, sposób opracowania bibljografji, kwestję modernizowania tekstu i t. p. To też nie dziw, że dopiero we Lwowie nauczono się wydawać literackie utwory w sposób naprawdę naukowy.

Całkiem inne zamiłowania okazywał pierwszy długoletni sekretarz Towarzystwa. W ł a d y s ł a w Beł za. Był to człowiek bezgranicznie oddany Towarzystwu, kochał je naprawdę, dbał 0 jego rozwój, interesował się wszystkiemi jego sprawami. Czuł się w swoim żywiole, gdy szukał rzeczy nowych czy za­ pomnianych, rozstrzygał różne wątpliwości, zestawiał teksty, dowiadywał się o powstawaniu ciekawszych wydań, badał auto­ grafy, przeszukiwał wiersze albumowe. Ciekawiły go różne szczegóły z życia poety, czytywał więc to wszystko pilnie, oceniał jako recenzent, zbierał zdjęcia, portrety, pamiątki, ogła­ szał piękne Album pamiątkowe. Entuzjazm widoczny w tych jego poczynaniach i wielkie umiłowanie poety musiały się

udzielać kolegom w Towarzystwie, ilekroć przez dziesięć lat (1886—1896) z nim się spotykali.

Jest w tem gronie także L u d w i k F i n k ę 1, przez lat kilka nawet wiceprezes Towarzystwa. Miał zawsze dość czasu 1 zainteresowań, by przychodzić na posiedzenia Wydziału i ra­ dzić o różnych sprawach, o tem np., jak należy urządzać uro­ czystości mickiewiczowskie, jak opracowywać Bibljografję, dla­ czego nie należy zbyt się śpieszyć z wydaniem Dziel poety. Nie

(14)

zbraknie go wówczas także (1899), gdy się zaognią dyskusje na temat przemiany rocznika w kwartalnik, którego stanie się go­ rącym orędownikiem. Naturalnie, że — jak wszyscy wydzia­ łowi — musiał pisywać do Pamiętnika., w którym zamieścił niejeden ciekawy przyczynek o twórczości Mickiewicza. Zresztą miał już taką ambicję, by czemkolwiek zasilić każdy tom ; oce­ niał tedy książki i artykuły o filomatach i filaretach, roman­ tyzmie Dziadów, genezie utworów, chronologii i wpływie Schil­ lera w Odzie do młodości. Był poza tem jednym z najsympa­ tyczniejszych uczestników towarzyskich zebrań „Kółka Mickie­ wiczowskiego“, o którem przechował niejakie wiadomości.

F r a n c i s z e k K o n a r s k i znów — dobry kompanFinkla — zamarzył o Towarzystwie jeszcze przed jego założeniem, wpły­ nąwszy na to, by się starano tu zgromadzić „Bibljotekę Mic­ kiewiczowską“ b Miała ona ogarnąć wszystko, co napisał i wy­ drukował poeta oraz co o nim lub też w związku z nim dotąd ogłoszono. Takie całkowite zgromadzenie materjału, od­ noszącego się do życia i twórczości Mickiewicza, stworzyłoby najszczęśliwsze warunki do pracy naukowej nad nim i zapew­ niałoby długi byt Towarzystwu. Oczywista, nie była to rzecz łatwa, wymagała wielu zachodów, przedsiębiorczości, dobrego ustosunkowania do szczęśliwych posiadaczów autografów, ręko­ pisów i pożądanych druków, portretów i zbiorów. Nie można było tego wszystkiego spodziewać się na drodze darów, tym­ czasem zasobów pieniężnych na ten cel Towarzystwo prawie nie miało żadnych. To też znikome rezultaty dała akcja w tej sprawie, bibljoteka wzrastała powoli, po trzech latach doszła ledwie do kilkudziesięciu tomów, i to z samych ofiar przeważ­ nie członków Wydziału. Były z tą bibljoteką zawsze liczne kło­ poty, mało co z niej korzystano, od r. 1900 nieledwie o niej za­ pomniano, złożywszy ją później w depozycie Ossolineum (1909). Ale to inne dzieje. Konarski przestał zawiadywać bibljo­ teką już w r. 1891. Zresztą, jak inni, ogłaszał w Pamiętniku drobne przyczynki do niektórych wierszy i krytyczne oceny różnych artykułów dziennikarskich. A miał im niejedno do za­ rzucenia. Przecież tyle tam było partactwa, tak się lubowano w alegorycznem wyjaśnianiu, tak często pozwalano sobie na niestosowne porównania i zestawiania, a czasem ogłaszano po­ prostu śmiesznostki. Więc wypady na nie urządzał Konarski, szu­ kając, czy się nie znajdzie kiedyś coś trwalszego i cenniejszego do zanotowania. Raczej referował w tych recenzjach, niż oce­ niał, ale — gdzie należało — nie skąpił uznania i pochwały.

O Z d z i s ł a w i e H o r d y ń s k i m , zmarłym w r. 1895, na­ pisano w Sprawozdaniu, że ten „od początku istnienia

Towa-1 Mógłby z tego powodu uchodzić za założyciela Towarzystwa, ale sprzeciwia się temu pewne wynurzenie A. Zippera, dobrze znającego oko­ liczności pow stania Towarzystwa. (P am iętnik I, 237).

(15)

rzystwa gorliwy i zasłużony uczestnik wszelkich prac Wydziału, oddawał Towarzystwu swe gorące i szczere zamiłowanie do studjów nad historją literatury, niepospolite zdolności naukowe i talent pisarski“. Podniesiono tam również, że rzetelną chlubę

Pamiętnika stanowiły ogłoszone w nim jego rozprawy i recenzje.

Był to uczony bibljotekarz uniwersytecki (ukończył politech­ nikę i uniwersytet lwowski), do Piłata przylgnął dość wcześnie i stał się jednym z najznakomitszych jego uczniów. Recenzje Hordyńskiego były zawsze szczegółowe, poruszały zagadnienia ważne, mówiły częściej o wadach i zarzutach, niż zaletach. Tak wiele sam od siebie wymagający, miał poniekąd prawo domagać się od drugich gruntowności i sumienności. Intereso­ wały go nietylko wyniki rozpraw, ale także — i to bardzo silnie — metoda pracy. Przestrzegał przed niebezpiecznem wnio­ skowaniem w modnych studjach niby psychologicznych, a na­ prawdę opartych na dziwnych usposobieniach samych kryty­ ków, zwalczał dowolne kojarzenie wypadków współczesnych krytykowi z utworami wielkich poetów, rozumiał wartość zesta­ wiania z sobą dwu pisarzy czy utworów, ale domagał się sze­ rokiego, naprawdę naukowego traktowania takich rzeczy. Nie­ które recenzje jego, przedewszystkiem zasobna, na 16-tu stro­ nach, pierwszego tomu Żywota Adama Mickiewicza, pisanego przez syna poety (Pamiętnik V, 275—290), stała się poprostu przykładem, jak należy pojmować obowiązki krytyka nauko­ wego. Zbliżał się w nich do mistrza swego, różniąc się w tem tylko, że skąpszy był w pochwały, rzadziej wskazywał, jak dany problemat należało rozwiązać, wkońcu pozwalał sobie cza­ sem na złośliwszy zwrot, czego się nigdy u Piłata nie spotykało. Do najdawniejszych współpracowników Pilatowskich na­ leży jeszcze A l b e r t Z i p p e r , miłośnik literatury powszech­ nej, interesujący się wszystkiem, co u innych narodów powie­ dziano lub napisano o Mickiewiczu. Nie dziw więc, że z pod jego pióra dostały się do Pamiętnika artykuły o stosunku Mic­ kiewicza do Jakuba Böhmego i Anioła Ślązaka, o sądzie Anglika Morfilla o Panu Tadeuszu, o pewnem mickiewiczowskiem naśla­ downictwie Moora — albo recenzje z różnych zestawień utworów i bohaterów Mickiewicza z obcymi, przedewszystkiem w litera­ turze niemieckiej. W ten sposób udział Zippera w pracach grona lwowskich badaczy Mickiewicza stawał się nader pożą­ dany, dopełniał bowiem grupy samych jakby specjalistów-po- lonistów.

To byli najstarsi członkowie. Tuż obok nich grupują się nieco młodsi, w ostatnich latach Pilatowskiej prezesury dopu­ szczeni do prac Wydziału, pod jego okiem w nich zaprawieni i związani z Towarzystwem na zawsze. Dlatego tu, chociażby pokrótce, wypada o nich wspomnieć, zanim nie wypłyną te nazwiska w późniejszych dziejach Towarzystwa. Są to: Broni­ sław Gubrynowicz, Bronisław Czarnik, Henryk Kopia, Korneli

(16)

Heck, Franciszek Krćek, Tadeusz Pini, Konstanty Wojcie­ chowski i Edward Porębowicz.

B r o n i s ł a w G u b r y n o w i c z — z nich najzasłużeńszy — już z ławy szkolnej lgnął do tego „gniazda kultury duchowej“, jak nazwano Towarzystwo Mickiewiczowskie, i jako student pisał o Pamiętniku. Po kilku latach, od r. 1891, pomieszczał w nim swoje własne prace, a wtedy wertował dawniejsze cza­ sopisma, szukał w nich pierwszych ocen, nawet tekstów utwo­ rów Mickiewicza, wyławiając — jak zresztą wszyscy współpra­ cownicy Pamiętnika — rzeczy ciekawe ale zapomniane, np. warjanty niektórych wierszy. Dla wzbogacenia swej wiedzy i odnalezienia nieznanych czy niedocenianych materjałów wyzy­ skiwał zbiory 0 0 . Zmartwychwstańców w Rzymie lub tak war­ tościowe „Album Piotra Moszyńskiego“ w Krakowie. Wszystko to były artykuły niewielkie, drobne, pracy jednakże i zachodów kosztowały wiele, stanowiły ważne przyczynki do ustalenia tekstów lub chronologji. Jako sekretarz Towarzystwa w latach przełomowych, gdy się ono w zupełnie inne formy przekształ­ cało (1897 — 1905), miał pracy wiele, brał w tem wszystkiem udział żywy, przykładając swej ręki do każdego większego przedsięwzięcia.

Ossolińczykiem, jak wielu innych w Wydziale, był także B r o n i s ł a w C z a r n i k , serdecznie Towarzystwu oddany, którego idee głęboko miłował i żywił dla nich prawie jakiś kult. Za swego uczestnictwa w pracach Wydziału (w latach 1890—1918) nie wykonywał w nim specjalnych zleceń, ogra­ niczył się prawie wyłącznie do współpracy w Pamiętniku ; wertował pilnie zbiory Bibljoteki Ossolińskich, umiał odkryć w niej rzeczy wartościowe. Pewien sceptycyzm trapił tego cichego badacza, bo wobec ogromu wiedzy jakżeż niedosko­ nałe i niepewne są wszystkie wyniki. Dla drugich był jed­ nak wyrozumialszym i pogodniejszym — i gdzie tylko było można — podnosił dodatnie wartości pracy, oceniał każdą su­ miennie i gruntownie, uzasadniał odmienne swoje stanowisko, pisząc obok Piłata i Hordyńskiego najbardziej wartościowe recenzje.

Na specjalistę stosunków Mickiewicza z Czechami wyrósł wt em gronie F r a n c i s z e k Kr cek, jeden z najlepszych znaw­ ców czasopiśmiennictwa literackiego, które przewertował w po­ ścigu za artykułami naukowemi, jak nikt w Polsce, czerpiąc stąd zasobną swą wiedzę. Na tem źródle oparł niejedną swą notatkę w Pamiętniku, przytaczał współczesne sądy o Panu

Tadeuszu, podawał, co Moravia pisała o paryskich prelekcjach,

jak Szafarzyk rozszerzał swą wiedzę o poecie. Opracowanie

Bibljografji Mickiewiczowskiej, przedsięwzięcia, którem zajmo­

wano się z powodu jego ważności dla ogarnięcia całokształtu wiedzy o Mickiewiczu już od samego początku istnienia Towa­ rzystwa, a które dziwne koleje przechodziło, dopiero pod jego

(17)

kierownictwem postąpiło naprzód, odkąd dobrał sobie różnych uczniów Piłata jako współpracowników (Wł. Dropiowskiego, R. Hubera, J. Kunzeka, T. Piniego, M. Reitera, St. Zdziarskiego) i systematycznie przejrzał w r. 1898 dwieście pism. A jednak trudno ją było i po tych poszukiwaniach ogłosić; ciągle prze­ rywana, powierzana coraz to innym ludziom — nie była dzie­ łem jednolitem, miała liczne braki, nie należało tedy przyśpie­

szać jej druku.

K o r n e l i H e c k był może jedynym w gronie mickiewi- czologów, który nie pisał w Pamiętniku, będąc pogrążony w ba­ daniu literatury XVII wieku (Zimorowicze, Szymonowicz). Zato był to bardzo czynny, ruchliwy i pracowity członek Wydziału i jako tako doprowadził do porządku fatalny stan finans« Towarzystwa, usuwając przyczynę różnych trudności wydawni­ czych. Przecież już doszło do tego, że Wydział nie miał na\$èt list członkowskich. Przy wydatnej pomocy swego poprzednika — był to krótki okres jakiegoś dwuosobowego skarbnikostwa — uporządkował K. Heck te sprawy finansowe i ład zaprowadził w bibljotece, sporządziwszy przedewszystkiem jej inwentarz.

H e n r y k K o p i a — podobnie jak jego bliski przyjaciel, Bronisław Gubrynowicz — lgnął do Towarzystwa od najmłod­ szych lat, publikując w 20-tym roku życia pierwsze swoje drobne przyczynki do twórczości Mickiewicza, napisane na mar­ ginesie pracy seminaryjnej Poezje Mickiewicza (1822—1829)

w świetle współczesnej krytyki. Wszystko to są niewielkie no­

tatki, krótkie informacje zamiast recenzyj, raz nawet rodzaj kroniki kultu poety — przesyłane do Pamiętnika, gdy tylko autorowi na te dociekania naukowe pozwalały warunki (z po­ wodu przeniesienia wtedy ze Lwowa naprawdę niesprzyjające). W tym samym czasie, od r. 1897, znowu jak długo po­ zwolił mu na to pobyt we Lwowie, brał żywy udział w pracach Wydziału T a d e u s z Pi ni , profesor gimnazjalny, który po kilkf latach (w grudniu 1902) założy pierwszą filję Towarzystwa w Tai*·· nowie i wyrośnie potem na redaktora Pamiętnika Literackiego. W tych latach był on gorliwym zwolennikiem różnych zjazdów! naukowych, przekształcenia rocznika w kwartalnik, rozpow szech- niania wydawnictw Towarzystwa w gimnazjach i seminarjach.

E d w a r d P o r ę b o w i c z , znawca wykwintny literatury światowej, w tem, co pisał na łamach Pamiętnika, różnił się zasadniczo od innych. Nie były to ani warjanty tekstu, n i ustalanie chronologji, nawet nie podawanie wzorów i źródeł literackich, tylko naświetlanie pewnych poglądów Mickiewicza i motywów literackich przez przypominanie podobnych obja­ wów u zupełnie obcych pisarzy, romańskich czy angielskich, bez tej, naturalnie, tendencji, by wykazywać jakieś zależności literackie. Dzięki temu właśnie były te artykuły wielką osobli­ wością Pamiętnika, a musiały być cenione przez Piłata, jeśl. wt nim znalazł swego wielkiego protektora.

(18)

Wreszcie W o j c i e c h o w s k i K o n s t a n t y , jak tylu in­ nych w Wydziale, profesor gimnazjalny, po rocznej pracy opu­ ścił Lwów, a gdy znów wrócił, poświęcił się poważnym bada­ niom naukowym.

. ZAMIEJSCOWI PRZYJACIELE I WSPÓŁPRACOWNICY PILATA

Stało to Mickiewiczowskie Towarzystwo — jak widzie­ liśmy — pracą niewielu młodych, naukowo pracujących osso- lińczyków i profesorów gimnazjalnych, zjednoczonych za sprawą Piłata, tego najpiękniejszego wzoru poświęcenia się i zaparcia, człowieka o gruntownej wiedzy, pełnego zapału i wytrwałości. Podjęty trud dźwigała gromada wiernych współtowarzyszy ę;; otnie i ofiarnie, skupiała się i zgromadzała w tem ognisku i»..,_>:ury duchowej, związana najgłębszym związkiem, jaki może wytworzyć kult wielkiego poety i wspólna praca naukowa. A Pamiętnik — to cała ich ostoja i nadzieja. Gdy inni zawiodą, oni go muszą sami zapełnić swemi pracami. Bo już takie dziwne było to Towarzystwo, którego Wydział nietylko zajmuje się sprawami administracyjnemi, ale równocześnie sam zapełnia organ Towarzystwa naukowemi artykułami i sam zarazem wy­ konuje wszelkie prace redaktorskie.

Znaleźli jednak i poza Lwowem wiernych przyjaciół. Wł o ­ d z i m i e r z S p a s o w i c z , jeden z pierwszych, przesyła do Pa­

miętnika rzecz swą Mickiewicz i Puszkin przed pomnikiem Piotra Wielkiego, a potem o Konradzie Wallenrodzie, co więcej,

decyduje się wygłosić publiczny odczyt we Lwowie (w r. 1887), choć mu tu grożono zamachami i napadem na Towarzystwo, a sierdzisty redaktor Gniewosz nawet w literackiem czasopiśmie nie krył się z temi pogróżkami.

Innym przyjacielem Towarzystwa był krakowski anty- kwarjusz, M a u r y c y S t a n k i e w i c z , który zestawiał co roku ńbljografję o Mickiewiczu, aż go po czterech latach zastąpił

' tej pracy Bruchnalski (od r. 1891).

Najsympatyczniejszym z wszystkich zamiejscowych współ- »racowników Pamiętnika był wtedy W ł a d y s ł a w N e h r i n g w Wrocławiu. Miał on tam wiele pracy, profesorskiej i dziekań­ skiej na uniwersytecie, zakładał różne towarzystwa, ale każdą wiadomość ze Lwowa najradośniej przyjmował, cieszył się, że tu powstał taki ośrodek naukowy, który stanie się „ogniskiem dla wszystkiego, co idzie z ducha Mickiewicza“; uważał Towarzystwo za bardzo pożyteczne i na czasie. Radują go pierwsze wiado­ mości o powodzeniu Pamiętnika, o planach krytycznego wy­ dania wszystkich dzieł poety — więc się nie wzbrania przed współpracą, tem bardziej, że Piłat zorjentował się dobrze w jego zamiłowaniach i zwracał się właśnie po te rzeczy, które mógłby \ chciałby opracować.

: Z artykułem o nauce Towiańskiego poszło łatwiej, bo mu Bełza przysłał potrzebne książki. Rzecz o społecznych poglą­

(19)

dach Mickiewicza budziła w Nehringu trochę niepokoju, czy się wszystkim będzie podobała z powodu odsłonięcia w niej „nie­ miłych“ wiadomości, szczególnie dla wielkich miłośników i wiel­ bicieli poety; zamyślał ją tedy ogłosić anonimowo, ale wkońcu odważył się odsłonić przyłbicę, bo prawdy należało bronić otwarcie. Natomiast prace nad przygotowaniem krytycznego wydania Paryskich prelekcyj wprowadziły go w istny labirynt trudów i kłopotów, czyhających na każdego uczonego, kuszą­ cego się o dokonanie tego dzieła. Artykuł Nehringa O paryskich

prelekcjach A. Mickiewicza, pomieszczony w Pamiętniku (V,

43—74) wtajemnicza w trudności tego przedsięwzięcia, ale od­ słaniają je dopiero wynurzenia listowne, które urastają do ma­ łych rozpraw naukowych, uczonych i bardzo pouczających, zwłaszcza dla wydawców krytycznych wydań tego dzieła. Nie­ szczęsne losy zawieruszyły gdzieś tę pracę Nehringa, może nawet niedokończoną; 70-letni starzec zamyślał ją komu innemu odstąpić, a gdy później jeszcze nawiązano z nim korespon­ dencję, rzecz była podobno bliska ukończenia, aż naraz sędzi­ wego autora śmierć zaskoczyła. Pamiętano jednak prace jego i szczerą sympatję, jaką darzył Towarzystwo i obrano go krótko przed zgonem (w r. 1908) honorowym członkiem, jak poprzednio Małeckiego i Piłata, dla wielkich zasług położonych na polu historji literatury.

Nawiązano również stosunki z P i o t r e m C h m i e l o w ­ s k i m. Właśnie dopiero co wyszedł jego zarys biograficzno- literacki Adam Mickiewicz, dzieło rozgłośne, „upragnione, po­ witane z tego powodu z ogólną szczerą radością“. Wśród grona lwowskich wielbicieli poety omawiano je szczegółowo i ceniono jego wielkie walory, zestawiając je chyba z znakomitą książką Małeckiego o Słowackim.

Spodziewano się wiele po Chmielowskim. Piłat upatrzył go nawet jakby na delegata Towarzystwa w zaborze rosyjskim. Musiał tam przecież być ktoś, ktoby społeczeństwu mówił o ideach i wydawnictwach Towarzystwa, ktoby tam wyszukiwał znawców Mickiewicza i zachęcał ich do pisania w Pamiętniku. Zresztą trzeba było mieć na miejscu w Warszawie kogoś, ktoby czasem wydobył jakieś rzadsze książki, a nawet odszukał cenny autograf czy rękopisy. Otóż tym wybrańcem stał się Chmie­ lowski. Od czasu do czasu ciągle też go się zatrudniało takiemi kłopotami.

I nie kto inny jak Chmielowski pisał pierwsze recenzje o Pamiętniku w warszawskich czasopismach, zestawiał niektóre druki z autografami, rozglądał się za chętnymi współpracowni­ kami ; obiecywał również współpracować nad Bibljografją Mic­

kiewiczowską, doradzał w niejednej sprawie, brał — jak mógł —

udział w krytycznem wydaniu Giaura, zasilał wreszcie Pamięt­

nik rozprawą o Estetyczno-krytycznych poglądach A. Mickie­ wicza. A w przejeździe do Zakopanego, dokąd udawał się dla

(20)

poratowania zdrowia, wstępuje w Krakowie do Stankiewicza, u którego jeden z pierwszych zostawia dary dla nowo powstałej 4Bibljoteki Mickiewiczowskiej “.

W Krakowie taką samą rolę miał spełniać J ó z e f K a l l e n ­ ba c h, pobudzić tamtejsze społeczeństwo do żywszego zaintere­ sowania się ideą i wydawnictwami Towarzystwa, zorganizować tam część pracy nad Bibljografją Mickiewiczowską; ale różne za­ jęcia, zagraniczne studja, wreszcie objęcie katedry literatury pol­ skiej w Fryburgu wręcz uniemożliwiły to zadanie. Raz jednak wpadł do grona lwowskich mickiewiczologów, nawiązał z nimi nić przyjaźni, pociągnął nawet Piłata na wakacyjny pobyt do Szwaj- carji; podejmował się również pewnych prac do Pamiętnika i krytycznego wydania Dziadów. Nie zawsze przecież mógł po­ godzić swoje badania w danym czasie z zapowiedzianemi ar­ tykułami o Mickiewiczu w Pamiętniku, bo gdy się natknął w Londynie na liczne materjały do naszej cywilizacji, odłożył studjum nad Dziadami i zdążył tylko przeglądnąć kilka czaso­ pism, by wypisać z nich dla Pamiętnika pierwsze angielskie notatki o Mickiewiczu. Po roku nadesłał rzecz o Improwizacji, potem tekst francuski Mickiewiczowego artykułu o nowoczesnem malarstwie religijnem w Niemczech, wreszcie przygotował kry­ tyczną edycję Dziadów, z którą miał wiele zachodów, zanim udostępniono mu wszystkie autografy.

Wtajemniczał go Piłat w niektóre swoje kłopoty i trudy, przedewszystkiem w r. 1890, gdy trzeba było zdecydować się na wydawanie Pamiętnika bez przerwy. Było to możliwe, ale należało zamieszczać wtedy artykuły także mniej wartościowe. Wobec tego zachodziło pytanie, czy nie jest lepiej dorywczo ogłaszać czasopismo, odstąpić od zasady roczników, a przez to zwiększyć jego wartość wewnętrzną. Wiadomo, że zwyciężyła ta druga alternatywa, zgodna z całym poglądem Piłata na pracę naukową, zresztą nawet konieczna, bo brakło prawdziwie nau­ kowych artykułów.

Zwraca się po nie Piłat również do S t a n i s ł a w a T a r ­ n o w s k i e g o . Naturalnie, nie spodziewa się po nim jakichś krótkich, zwięzłych artykułów do „miscellaneów“ czy „materja- łów“, otwiera mu więc chętnie łamy Pamiętnika na rozprawy, pomieszcza w trzecim roczniku rzecz O Księgach Pielgrzgmstwa, którą trochę z obawą wysyłał autor, by nie strwożyć lwowskich miłośników poety swemi sądami o niezawsze pożytecznych po­ glądach Mickiewicza na polską emigrację. Do jubileuszowego zaś rocznika (r. 1898) napisał Tarnowski piękną charakterystykę Aldony i Konrada, odczuwając — jak sam powiada — do nich jakieś przywiązanie, czy nawet rodzaj powinności napisania w ich obronie.

Ale Tarnowski jeszcze czemś innem przysłużył się Piła­ towi i zaskarbił sobie jego wdzięczność. Oto ten szczęśliwy posiadacz autografu Pana Tadeusza użyczył go Piłatowi do

(21)

filologicznych badań nad tekstem eposu i głębokiego wnik­ nięcia w jego genezę. W ten sposób dopiero stało się możliwe krytyczne wydanie Mickiewiczowskiego dzieła, ostatnia praca Piłata, prawie ukończona, ogłoszona już jako pośmiertna.

Trudno nie wspomnieć tu jeszcze J ó z e f a T r e t i a k a, który jednakże nie okazał takiego zainteresowania się Towa­ rzystwem, jakby się tego spodziewać należało po założycielu. Korespondencja jego z Piłatem, dziwnie zwięzła i krótka, jest prawie oziębła. Zasila jednak Pamiętnik; w sprawie studjum

Cześć Mickiewicza dla Najświętszej Panny, ogłoszonego w jubi­

leuszowym roczniku, żywi pewien niepokój, czy uniknie szczę­ śliwie cenzury, bo mogły się nie podobać poglądy o politycz­ nym, narodowym charakterze kultu Matki Boskiej w Polsce. Inne listy donoszą o stanie prac nad podjętem przez niego wydaniem jednego z tomów krytycznej edycji Dzieł Mickiewicza, które stosunkowo prędko wykonał (1896). Oceniwszy filolo­ giczne zdolności Piłata, zachęcił go niedługo przed śmiercią do wydania Rejowego Zwierciadła, ale już wtedy nie wspomniał o Mickiewiczowskiem Towarzystwie.

Jak widać z tego, stało ono naprawdę siłami kilku Lwo­ wian, prawie wszystkich członków znalazło we Lwowie. Ta okoliczność jest wielce wymowna: dowodzi bowiem, jak nie­ znacznie całe społeczeństwo popierało nasze Towarzystwa na­ ukowe, jak w tem gronie kilku ofiarnych, pełnych poświęcenia Lwowian przejawił się charakterystyczny rys kresowców, któ­ rzy nieustępliwie bronili swojej placówki, łamiąc się z trudno­ ściami, zawsze pewni, że je przemogą, zawsze świadomi swego wielkiego dzieła. W słabości rodziła się u nich siła. Bo gdy zro­ zumieli, że dla małej ilości specjalnych badaczy twórczości Mic­ kiewicza Towarzystwo nie może się należycie rozwijać, posta­ nowili rozwinąć jego działalność, rozszerzyć zakres badań na całą literaturę, przekształcić swój nieregularnie w tym czasie wychodzący rocznik na kwartalnik.

TWORZENIE SIĘ „PAMIĘTNIKA LITERACKIEGO“

Nowe plany i zamysły zaświtały w Towarzystwie w latach 1899, 1900, 1901, na samym przełomie dwu wieków. Zrazu szła praca całkiem po dawnemu. Piłat zbierał materjały do siódmego tomu Pamiętnika, który się zapowiadał nawet zasobnie i cie­ kawie. Miało się tam pojawić dokończenie jego własnej roz­ prawy o autografach Pana Tadeusza, rzecz Bruchnalskiego

Niemcewicz a Mickiewicz, Gubrynowicza o Pieśniach filareckich,

a wśród Miscellaneo w artykuł Porębowicza O Mickiewiczowskiem

44, dwie ciekawe notatki Bełzy, Bruchnalskiego O Woźnym w Panu Tadeuszu, O serwisie, Konradzie Wallenrodzie, Piłata

o Warcabach, o hipotezie Kallenbacha co do powstania Pana Ta­

Cytaty

Powiązane dokumenty

We proposed two novel methods for computing optimal control policies in this model, and the experimental results show that we have successfully mitigated the additional complexity

Indien een pure verwekingsvloeiing voor de hand zou liggen, zou met de methode beschreven in paragraaf 5.2.8 een inscharingslengte berekend kunnen worden, indien

Starting from a set of initial weights (for which they use the target power index itself), the algorithm iteratively updates the weights of the players by first calculating the

In order to evaluate the potential of the ePlan data model and LandXML schema to contain 3D objects, a subdivision plan from Victoria was selected (Figure 1) and a prototype 3D

The tenant-ownership type, although being an indirect form of ownership, in practice also includes more or less the same type of disposition right as the condominium types, and

The integration of these legally defined spaces to a 3D cadastral system, should leave no doubt about the way RRRs are connected and affect each other, as well as connect

Furthermore, multiple failure modes under the pure shear loading and the other five loading conditions indicate that the shear load-bearing capacity of the adhesive layer is much

De laatste bemonsteri ng en (200 dagen na i nzetten) werdenin tweevoud gedaan. In andere gevallen wer-d 1 monsterbuis helemaal me't één snelheid doorgemeten en de · tweede , buis. P