Kula, Marcin
"Społeczeństwo elitarnej konsumpcji.
Przedsiębiorstwo arystokratyczne
Lorenzo Strozzi w XVII w.", Adam
Manikowski, Warszawa 1987 :
[recenzja]
Przegląd Historyczny 7 9 / 1 , 184-186
1988
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,
gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych
i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego
i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
184
RECENZJEnatom iast wyczerpanie zasobów . Zaspokojenie potrzeb krajow ych, praca dla ludzi i niewielki« wpływy finansowe to właściwie całość korzyści. Pomyślny rozwój firmy nie stał się czynnikiem pobudzającym gospodarkę. K ontrast z sytuacją stw orzoną przez przemysł włókienniczy w K atalonii jest widoczny.
N ajciekawsza jest część III, poświęcona oporow i m entalności jak o istotnej przeszkodzie w inicjowaniu w zrostu gospodarczego. Bennassar we w stępnym szkicu daje przegląd problem atyki, skupiając uwagę na upowszechnianiu oświaty, czytelnictwie i stosunku do pracy. Obecny stan badań pozwala na sform ułowanie tylko wstępnych hipotez, z których interesującą jest zwłaszcza o uzyskaniu przez H iszpanię now ożytną poziom u ośw iaty porów nywalnego z Francją i Anglią. Postępy w oświacie podstawowej wykazuje także druga połow a wieku X VIII. N atom iast katastrofa ośw iatow a drugiej połow y wieku XIX jest związana z liberalnymi reform am i rolnymi pozbaw iający mi szkolnictwo jego źródeł utrzym ania. Regres kulturalny zbiega się z nieudanym i próbam i rewolucji przemysłowej p o roku 1840. O braz ten w najogólniejszym zarysie bardzo przypom ina katastrofę edukacyjną w ywołaną w Indiach przez brytyjskie, reform y agrarne początku wieku XIX.
Lucienne D o m e r g u e w krótkim szkicu („H am ulce rozprzestrzeniania nowych idei” , s. 1,64 176)) zajęła się sytuacją pisarza wobec cenzury w wieku oświecenia. Jean-Pierre D e d i e u, jeden z najlepszych znawców dziejów Inkwizycji hiszpańskiej, podejm uje kwestię o podstaw ow ym znaczeniu — wpływ uniformizacji postaw i myślenia na procesy gospodarcze („Czy Inkwizycja jest odpow ie dzialna za zacofanie gospodarcze Hiszpanii? Elem enty odpow iedzi” , s. 176-187). Jego negatywna odpowiedź na pytania: czy Inkwizycja odseparow ała H iszpanię od Europy?, czy pozbaw iła kulturę hiszpańską cech korzystnych dla rozw oju gospodarczego?, czy stworzyła cechy umysłowe niesprzyja jące rozwojowi?, jest wyzwaniem i propozycją badawczą.
Tom zam yka studium Josepha P e r e z a z Bordeaux („H iszpania i now ożytność” , s. 188-204). A utor tezy o rewolucji kastylijskich „C om unidades” z 1520-1521 zastanaw ia się nad relacją szesnastowiecznej Hiszpanii do nowożytności renesansowej Europy. Twierdzi więc, że ówczesna Hiszpania była tylko jed n a, m onarchiczna, katolicka i rycerska, zasadniczo oporna wobec nowości i nowoczesności. Eksponow anie izolowanych w yjątków nie zmienia faktu, że H iszpania nie uczestni czyła w przygodzie europejskiej nowożytności. Nie wynika z tego zacofanie. Tym bardziej nie można kw estionować w artości wniesionych przez Hiszpanię do cywilizacji. Idzie w tym względzie śladam i A ntonio Dom inguez O r t i z a a przede wszystkim O r t e g i y G a s s e t a. H iszpania odw róciła się od głównego nurtu, w którym nowoczesność oznaczała przystosow anie i unifikację w obrębie cywilizacji przemysłowej. Cywilizacja ta dzisiaj dobiega kresu swych możliwości. N atom iast w wieku X VI H iszpania nie różniła się od Europy, była tylko szczególnym przypadkiem tej samej koniunktury. Ówczesne objaw y, nadzieje i obietnice nie znalazły w Hiszpanii dalszego ciągu. U legała przekształceniu w bogaty kraj ubogich ludzi, w którym środki własne i napływające z zew nątrz nie tw orzą nowych w arsztatów pracy. Skłania to Pereza do postaw ienia całej serii pytań, na które pow inno się szukać odpowiedzi.
Bliskość i odrębność procesów rozw oju Hiszpanii poczynając od XVI wieku, a właściwie od rekonkw isty, jest pow odem nieustającego zainteresow ania historyków . Możliwości badań są kolosalne a żywe zainteresow anie publiczności wydaje się stwarzać sprzyjające okoliczności. M im o to postępy są dalekie od zadaw alających i należy przyznać rację Amalricowi, że czas uogólnień m inął i to dobrze, nie nadeszła natom iast jeszcze godzina syntezy.
Jan Kieniewicz
A dam M a n i k o w s k i , Społeczeństwo elitarnej konsumpcji. Przedsiębiorstwo
arystokratyczne Lorenzo S tro zziw X V I I w., Uniwersytet Warszawski, W arszawa 1987,
s. 346, tablice, aneksy.
Recenzowana książka stanowi próbę przyjrzenia się funkcjonow aniu dużego przedsiębiorstwa rodzinnego w Toskanii u progu epoki kapitalistycznej. Tem at to ogrom nie ważny dla rozw ażań nad m echanizmem w zrostu gospodarczego w epoce przedkapitalistycznej oraz dla refleksji nad genezą
RECENZJE
185
kapitalizm u. R ozw ażania takie prow adzone są w Polsce, kraju nie pow tarzającym klasycznego wzorca rozwoju, od wielu lat. Tym razem polski historyk zajął się rozwojem gospodarczym Włoch. Połączenie jego intelektualnego bagażu polskiego z m ateriałem toskańskim (zespołem ksiąg rachunkow ych Lorenzo Strozziego z lat 1595-1671) dało bardzo ciekawe rezultaty. G dy książka ukaże się w ogólnodostępnym języku, zainteresuje na pewno historyków z krajów Trzeciego Świata, zwłaszcza Ameryki Łacińskiej.
A u to r pokazuje analizow ane przedsiębiorstwo jak o kierujące się specyficznymi, niekapitalisty- cznymi regułami gospodarow ania. O grom na część przychodów nie była w nim w ywołana inwestycja mi w naszym rozum ieniu tego słowa, lecz np. dogodnym i związkami rodzinnymi (małżeńskimi) — skądinąd mającymi także wielki wpływ na w ydatki. Znaczna część obrotów nie daw ała się wyrazić w bieżących cenach rynkow ych, a w związku z tym analizę ksiąg rachunkow ych trzeba zaczynać od postawienia pytania co te notow ania właściwie znaczą. W funkcjonow aniu przedsiębiorstwa występowało zatarcie granicy pomiędzy w ydatkam i produkcyjnym i a konsumpcyjnym i oraz między wydatkam i na konsum pcję niezbędną a sum ami łożonym i na konsum pcję luksusową. T a ostatnia była form ą realizacji dochodu właściciela, ale była tak samo konieczna d la ' funkcjonow ania przeHsiębiorstw ja k ta, k tó rą my byliśmy dziś skłonni klasyfikować jak o „niezbędną” .
Wszystkie wymienione cechy znakomicie pasują do niejednej sytuacji spoza Włoch. Sam natrafiałem na nie, gdy swego czasu próbow ałem analizow ać gospodarkę m ajątku cukrow niczego w XVII-wiecznej Brazylii. W obydw u w ypadkach celem gospodarow ania była maksymalizacja szeroko rozum ianej konsum pcji właściciela, nie daw ało się wykreślić granicy pomiędzy konsum pcją podstaw ow ą a luksusową, zaś podział między inwestycjami produkcyjnym i a konsum pcyjnym i rysował się mętnie; przy próbie liczenia obrotów w cenach rynkow ych kwitnący m ajątek zdawał się od daw na bankrutem . Ten ostatni paradoks literatura przedm iotu zauważyła już daw no.
Różnice pomiędzy sytuacją przedstaw ioną w recenzowanej książce a lepiej mi znaną sytuacją brazylijską zdają się występować dopiero powyżej poziom u przedsiębiorstwa. N a ile w Toskanii bodźcem wzrostu gospodarczego była rozszerzająca się konsum pcja właściciela, na tyle w Brazylii w arunek sine qua non działania tego czynnika stanow iło występowanie i w zrost zapotrzebow ania na cukier w Europie. A nalizow ane przedsiębiorstwo toskańskie nie było surowcowym zapleczem Europy; brazylijski m ajątek cukrowy tak.
Wziąwszy ostatnią obserwację pod uwagę zapytajm y dlaczego m ajątek Lorenzo Strozziego nie ewoluował w kierunku kapitalizm u. D otychczas w odniesieniu do krajów, które nie weszły na drogę rozw oju kapitalistycznego, stosow ało się na ogół proste rozum owanie: nie miały bodźców do rozwoju, ponieważ otrzymywały potrzebne produkty za obsługę rozwiniętego centrum . Sam używałem — i nie ja je d e n — określenia „przeklęte bogactw o” — w odniesieniu do cukru, złota, kawy itd. Tymczasem okazuje się, że włoskie przedsiębiorstwo nie eksportujące ani cukru, ani kawy, ani w ogóle niczego, nie będące zarazem zbiorem ludzi kontem plujących świat w cieniu drzew a przy ssaniu fajki (co też by nic nie wyjaśniało, ale niech już będzie), lecz żywo pracujące i produkujące, też do żadnego kapitalizm u nie zmierza. M ało tego. O m awiane przedsiębiorstwo w pow ażnym stopniu jest przedsiębiorstwem działającym w mieście. Przyzwyczailiśmy się uważać kapitalizm za w ytw ór miast, autom atyczny niejako w ytwór miast na tej drodze prow adzącej od w spólnoty pierwotnej przez feudalizm, m iasta i rzemiosła ku dalszej, szczęśliwej przyszłości. W prawdzie gdzieś po głowie chodziło mi podczas studiów pytanie, dlaczego ów kapitalizm nie wyrósł z kwitnących m iast włoskich lecz z nad w yraz brzydkich angielskich, ale schowałem głowę w piasek. Tym razem M a n i k o w s k i nie pozw ala mi jej tam ju ż dłużej trzymać.
M akrosystem zilustrow any przez M anikowskiego na m ikroprzykładzie przedsiębiorstwa Stroz ziego rysuje się tyleż nieewolucyjnie, co stabilnie. Przy czytaniu książki nasuw a się skojarzenie — choć brzmi to paradoksalnie — z azjatyckim sposobem produkcji. Poddani eksploatow ani litościwie, a więc nie buntujący się; nadw yżka inwestowana nad N ilem konsum pcyjnie w piram idy, w Toskanii kierow ana na jedw abne stroje właściciela; reprodukcja w prawdzie rozszerzona, ale skutki tego przejawiają się w postaci nabycia jeszcze pół florenckiego pałacu, jeszcze ćwierci następnego — ja k w Egipcie w postawieniu jeszcze lepszej piramidy.
186
RECENZJEpytanie pół-odpowiedź. Twierdzi, że w ystępująca w analizow anym przezeń w ypadku konsum pcja, będąc dynamicznym bodźcem produkcji, „ze względu na swój specyficzny, elitarny charakter nie staje się (jednak) przyczyną jej rozw oju ilościowego i zaczynem zm ian industrializacyjnych” (s. 248). W sumie: kupno kiepskiej tkaniny dla okrycia grzbietu biedaka rodziło kapitalizm , podczas gdy k upno jedw abnego fraka przez Lorenzo Strozzi nie. Może tak było — ale skoro tak, to byłby to kolejny argum ent przeciwko uznaw aniu modnej obecnie tezy „centrum -peryferie” ja k o wszechtłu- maczącej genezę zachodniego rozwoju (parom a innymi argum entam i służę w razie potrzeby). M ało tego. Teza M anikow skiego — jeśli została tu odczytania zgodnie z intencjam i A u to ra — wskazywałaby na konieczność wzbogacenia obrazu dróg rozw oju (stagnacji) — bo rozwinięte, kwitnące, renesansowe W łochy przestają się mieścić w jakim kolw iek schemacie; rozwijają się, ale nie tą drogą, do której należała przyszłość i nie będąc przy tym zapleczem świata uprzemysławiającego się.
G ospodarstw o Lorenzo Strozziego nie szło więc według M anikowskiego drogą, do której należała przyszłość. Zgódźm y się z tym — zwłaszcza patrząc na trwające zabytki florenckie (w znacznej części by się pewno zmieniły na fabryki gdyby Lorenzo w ybrał drogę lepszą). Czy jednak droga ta byłaby bezprzyszłościowa gdyby gdzie indziej nie pojawił się kapitalizm ? Czy sposób gospodarow ania nie mógłby trwać, gdyby potom ek Strozziego nie zapragnął Alfa Rom eo zam iast (może lepiej: oprócz) jedw abnego fraka?
M anikowski nie mówi, dokąd prow adziła droga Strozziego. Z książki odnosi się jedynie wrażenie, że to perpetuum mobile powszechnego szczęścia m ogło się kręcić nieograniczenie pod praw dopodobnym w arunkiem , iż bohaterow i nie znudziłaby się bogata konsum pcja. Jedyne hamulce, jakich się m ożna dopatrzeć, to ewentualne wojny, zarazy lub — do czego mogło w jakim ś momencie dojść — zwiększenie zaludnienia ponad wielkość optym alną dla terenu przy danym poziomie techniki. Pozostaje więc tylko pozazdrościć takiej sytuacji. Pozostaje mieć pretensję do Anglii, że wszedłszy, na to r wyścigowy, przez ukazanie Rolls Royce’a wyzwoliła w innych chęci posiadania F iata, burząc w ten sposób sytuację hom eostazy i powszechnego (nawet jeśli nie równie wielkiego dla wszystkich funkcjonujących w systemie) szczęścia.
Nie da się wszakże ukryć, że zarysowany obraz wzbudza jed n ak pewien niepokój: czy ta idylla nie jest przesadzona? Sytuacje powszechnego szczęścia zdarzają się w historii bardzo rzadko — a gdy się zdarzają, m ożna domniemywać, iż zostały w spom ożone przez jakiś czynnik pozasystemowy (np. pożyczki wiszące potem , ja k dziś w Polsce, trzydziestomiliardow ym długiem u szyi). Poczułbym się lepiej gdyby mi M anikow ski powiedział, że T oskania jest w yjątkow o żyzna, a jeszcze lepiej gdyby przez kilkadziesiąt lat przezeń analizowanych trwały tam ponadprzeciętnie dobre zbiory. M ógłbym też usłyszeć, że Strozzi był wyjątkowo m ądry, na tyle m ądry iż chłopów nie żyłował, a T oskania na tyle żyzna, iż jej produktów starczało i na elitarną konsum pcję w arstwy wyższej i na przyzw oitą warstwy niższej. G dyby ta k jednak miało być, to szkoda, że polscy chłopi rodziji się na Mazowszu, bądź że polskiej szlachcie daleki rynek eksportow y przeszkodził w postawie sam oograniczania swych zapędów wobec nich. Że w inorośl tu nie rośnie też szkoda — ale rosną nasze dzieci więc w sumie nie jest najgorzej.
Marcin Kula
M arianna T a x C h o l d i n , A Fence around the Empire. Russian Censorship o f
Western Ideas under the Tsars, D uke University Press, D urham 1985, s 281.
Praca om aw iana w ydana w serii D uke U niversity poświęconej polityce prasowej („D uke Press Policy Studies” ), jest pierwszym obszerniejszym studium pió ra kierowniczki Russian and East European Center w U rb an a C ham paign na Uniwersytecie Illinois. O innych książkach z owej serii nie m am y informacji. Jej tytuł ja k najlepiej charakteryzuje treść i ambicje om awianego studium . W stęp precyzuje, iż celem jej jest opis działania dziewiętnastowiecznej cenzury rosyjskiej wydawnictw zagranicznych, która tworzyć miała ową tytułową „barierę dokoła imperium”. Praca zbudow ana jest