• Nie Znaleziono Wyników

"Wybrane przypadki z praktyki sądowo-lekarskiej", Jan Stanisław Olbrycht, [W:] "Zabójstwo, samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek", red. nauk. Jan Sehn, Warszawa 1964 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Wybrane przypadki z praktyki sądowo-lekarskiej", Jan Stanisław Olbrycht, [W:] "Zabójstwo, samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek", red. nauk. Jan Sehn, Warszawa 1964 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Cieślak

"Wybrane przypadki z praktyki

sądowo-lekarskiej", Jan Stanisław

Olbrycht, [W:] "Zabójstwo,

samobójstwo czy nieszczęśliwy

wypadek", red. nauk. Jan Sehn,

Warszawa 1964 : [recenzja]

Palestra 9/6(90), 46-51

(2)

46 R ecen zje Nr 6(90>

Jedną z takich okoliczności mógł być stan m ajątkow y spraw cy szkody. Stan ten mógł nie zezwolić na włożenie na niego w całości obowiązku napraw ienia szkody, i p rak ty k a sądowa, biorąc pod uwagę tę okoliczność, niejednokrotnie m iarkow ała wysokość odszkodowania za tzw. szkodę pracoiwniczą wyrządzoną nieumyślnie.

To zagadnienie m iarkow ania obowiązku napraw ienia szkody zostało unorm ow a­ n e odm iennie w k.c. w art. 440, nie m a to jedak nic wsipólnego z przyczynieniem się poszkodowanego do pow stania szkody. Art. 440 k.c., który dotyczy szkody de- liktow ej, nie pozwala na m iarkow anie odszkodowania ze względu n a stan m a­ jątkow y stron, gdy jedna z nich jest jednostką gospodarki uspołecznionej. Nie pozwala więc na m iarkow anie obowiązku napraw ienia szkody wyrządzonej uspo­ łecznionemu zakładowi pracy przez jego pracow nika, naw et gdyby w konkretnym w ypadku za takim m iarkow aniem — ze względu na stan m ajątkow y pracow nika —■ przem aw iały zasady współżycia społecznego.

W yrażany jest jednak pogląd, że stosowanie tego przepisu przy szkodzie pracow ­ niczej wyrządzonej nieum yślnie, jeśli nie chodzi o m ienie powierzone pracow ni­ kowi z obowiązkiem wyliczenia się z niego, byłoby sprzeczne nie tyle z przepisami praw a pracy, gdyż takich przepisów nie ma, ile z zasadam i praw a pracy (ochrona w ynagrodzenia za pracę), i dlatego z mocy art. X II przepisów w prow adzających k.c. stosow anie ograniczenia przewidzianego w a rt. 440 k.c. we wskazanej wyżej sytuacji nié byłoby zasadne (takie też stanow isko zajął Sąd Najwyższy w zasadzie praw nej w pisanej do księgi zasad praw nych, uchwalonej dn. 13.V.1965 III PO 40/64).

S. Garlicki

g tC C E /1 /Æ J B

Ja n Stanisław O l b r y c h t : W ybrane przypadki z p ra ktyk i sądowo-lekar- skiej — Zabójstwo, sam obójstwo czy nieszczęśliw y w ypadek (redakcja nau­ kowa: prof. dr Jan Sehn), W arszawa 1964, Państw ow y Zakład W ydaw nictw Lekarskich, str. 276.

I. Przeglądając różne pitaw ale zada­ w ałem sobie nieraz pytanie, czy mo­ żliwe jest takie opracowanie tych w y­ branych „przygód Tem idy”, które skła­ dają się na treść publikacji w spom nia­ nego typu, by nie obniżając w niczym ich n aturalnej, stworzonej przez sa­ m o życie zdolności zaciekaw iania czy­ telnika, zachować w pełni ich w artość naukow ą i dydaktyczną jako znako­ m itej ilustracji skom plikowanych nie­ raz zagadnień m aterialnopraw nych, procesowych, krym inalistycznych, so­ cjologicznych i in. Koncepcja tak a zo­

stała w pewnej m ierze zrealizowana w recenzowanej książce prof. J. O lbrych- ta.

Jeżeli mówię: w p e w n e j m i e r z e , to z dwóch przyczyn.

Po pierwsze — autor, w ybitny uczo­ ny, profesor m edycyny sądowej A ka­ demii Medycznej w Krakowie, doctor iuris honoris causa U niw ersytetu J a ­ giellońskiego, członek czynny PAU, członek rzeczywisty PAN i członek w ielu tow arzystw naukow ych w k ra ­ ju i za granicą, nie zam ierzał pisać pitaw ala. Jego zam ierzeniem była p ra ­ ca, która mogłaby się przydać i nauce, i praktyce. A że recenzow ana książka wypadła sensacyjnie, że czyta się ją jak dobrą powieść krym inalną — w y­ nika to przede wszystkim z um iejętne­ go ujęcia: z um iejętności właściwej se­ lekcji, a więc w ybrania z bogatej, przeszło 50-letniej praktyki autora w

(3)

N r 6 (90) R ecen zje 47

charakterze biegłego sądowego przy­ padków ciekawych, skom plikowanych i niezwykłych, oraz z um iejętności właściwego zreferow ania sprawy, tj. zwięzłego, rzeczowego, ale zarazem nie wypranego z tej konkretnej barwy, ja ­ ką nadaje poszczególnym przypadkom życie.

Po drugie — autor, chociaż ma także przygotowanie prawnicze, sta ra się w recenzowanej pracy — podobnie jak w całej swej praktyce — przestrzegać granic swojej kom petencji (por. zw ła­ szcza przypadek zatytułow any: „Za­ bójstwo, samobójstwo czy nieszczęśli­ wy w ypadek”, a w szczególności w y­ wód na str. 59). I dlatego opisane w tej pracy przypadki są ujęte z punktu widzenia lekarza biegłego sądowego. Owszem, autor nie pomija: całkiem — bo byłoby to na pewno niew skazane — zagadnień karnopraw nych i proceso­ wych, ale spraw y te zaledwie szkicu­ je, ograniczając się do jakiegoś nie­ zbędnego minimum. Stąd też czytając poszczególne opisy i wywody, praw nik staje nieraz wobec pewnych znaków zapytania w wielu ciekawych kw es­ tiach z zakresu praw a karnego m a­ terialnego i procesowego. Trudno je­ dnak byłoby obarczać w iną autora za ten brak pełności, która nie leżała i nie mogła leżeć w jego zamierzeniu, skoro praca ma być przede wszystkim przyczynkiem naukowym z zakresu m edycyny sądowej.

II. W ściślejszy sposób wiążą się ro­ zważania autora z k ry m in a listy k ą '. I nie m a w tym nic dziwnego. Albo­ wiem krym inalistyka, rozum iana jako teoria skutecznego w ykryw ania i ści­ gania przestępstw, nie może być oder­ w ana od dyscyplin szczegółowych, któ­ rych osiągnięcia stanow ią podstawę do jej uogólnień i bez których byłaby ona często bezsilna i mało kom petentna. Niepodobna przecież wymagać, aby specjalista z zakresu krym inalistyki

był jednocześnie lekarzem i psycholo­ giem, chemikiem i optykiem, ruszni­ karzem i autom obilistą, specjalistą od budowy maszyn i specjalistą od budo­ wy domów itp., choć niew ątpliw ie po­ żądane jest, żeby posiadał o g ó l n ą z n a j o m o ś ć każdej z tych dziedzin, Z drugiej strony specjalista określonej dyscypliny szczegółowej, wezwany ■ do> w ydania opinii dla celów w ym iaru sprawiedliwości, nie jest w stanie uni­ knąć uw ikłania się w problem atykę ty ­ powo krym inalistyczną. Albowiem w y­ danie opinii k o n k r e t n e j , k tóra do­ tyczy konkretnego przypadku i m a służyć rozstrzygnięciu w danej, kon­ kretnej spraw ie, w ym aga z n atu ry rze­ czy uwzględnienia w s z e l k i c h oko­ liczności tej spraw y, choćby niektóre z nich, traktow ane w izolacji (czego* właśnie czynić nie wolno), nie w yka­ zywały pozornie żadnego związku z daną dyscypliną. Recenzowana praca ilustruje najdobitniej, jak ściśle za­ gadnienia krym inalistyczne łączą się

i splatają z problem am i m edycyny są­ dowej, tej dyscypliny, k tóra spośród um iejętności przywołanych na pomoc w ym iarowi sprawiedliwości może się w tej służbie wylegitym ować stażem bo­ daj najdłuższym i najcenniejszym .

III. Na treść om aw ianej pracy skła­ da się przedstaw ienie 11 ciekawych, opracow anych naukow o przypadków z prak ty k i sądow o-lekarskiej au to ra. Oryginalny m ateriał, zaczerpnięty z a k t sądowych, „w tym ujęciu i opracowa­ niu nie jest — jak pisze autor — fo r­ m alnie dosłowny, ale pozostał w sw ej istotnej treści nie zmieniony i n ie upiększony” (str. 4). Relacja każdego przypadku kończy się swego rodzaju podsumowaniem w postaci uw ag Ł wniosków z punktu widzenia medycy­ ny sądowej. K rótka przedmowa w y­ jaśniająca cel i charakter pracy oraz; posłowie, do którego jeszcze wrócim y,

1 W o ln o p r z y p u s z c z a ć , że w t y m p u n k c ie z a w a ż y ła z a p e w n e n ie m a ło o so b a r e d a k to r a n a u k o w e g o .

(4)

48 R ecen zje Nr 6(9«) stanow ią jakby teoretyczne ram y opra­

cow ania.

W szystkie przypadki dotyczą proble­ m u śm ierci gw ałtownej, k tóra może nasuw ać podejrzenie zabójstw a (stąd podtytuł pracy). Trzeba bowiem zau­ ważyć, że chociaż zagadnienia tan ato - logiczne bynajm niej nie wyczerpują zainteresow ań medycyny sądowej, to jednak stanow ią one tej dyscypliny ■część bardzo pokaźną i bodaj n a jw a ­ żniejszą. Dodajmy, że problem atyka ta jest szczególnie interesująca z punktu -widzenia krym inalistycznego. Albo­

wiem zabójstwo jest przestępstwem •chyba najtrudniejszym do ukrycia. Zabójcę osaczają zewsząd własne śla­ dy: odciski palców i ślady stóp; pozo­ staw iony na m iejscu czynu własny włos lub drobny przedmiot, jak np. zapałka, papieros, chusteczka, kartk a papieru, kaw ałek gazety; a przede w szystkim ślady krwi, substancji lep­

kiej i pam iętliw ej, nie tak łatw o d a ­ ją c e j się usunąć, w ykryw alnej — jak się okazuje — nieraz po bardzo dłu­ gim czasie i w miejscach uchodzących uwagi sprawcy. A poza tym — co zro­ bić ze zwłokami ofiary? Zabójca ma przeciw sobie: i w łasną nieuw agę, spo­ tęgow aną napięciem nerwowym ; i czujność środowiska, zmobilizowaną faktem zbrodni; i dociekliwość organów śledczych; i — przede wszystkim — potężną broń w postaci krym inalisty­ k i i- medycyny sądowej, które właśnie w skutek badań nad zabójstwem bardzo się rozw inęły i które w w ykryw aniu te j zbrodni doszły do praw dziw ej m a­ estrii.

Ma jednak zabójca również dwóch w iernych i dzielnych „sojuszników”. Pierw szy z nich — to czas. Powolny co praw da, ale jakże konsekw entny i systematyczny. Zmywający ślady de­ szczem, zdm uchujący wiatrem , przysy- pujący pyłem i śniegiem, zacierający ludzkim i rękoma, nogami ludzi i zwie­ rząt, kołam i pojazdów; przysłaniający świadomość ludzką, m ieszający pamięć

szczegółów wcześniejszych i później­ szych, rzeczywistych i urojonych. B ar­ dziej jednak „pomaga” m ordercy k te inny, choć tylko mimo woli jest jego sprzymierzeńcem: nieudolny funkcjo­ nariusz śledczy lub nieudolny biegły. Albowiem nie tylko zacierają oni ślady skuteczniej niż czas, psują bezpowro­ tnie m a te ria ł. przeznaczony do badań, wprow adzają nieodw racalne zmiany w elem entach rzeczywistości i ich wza­ jemnym układzie, ale nadto przez fa ł­ szywe w yniki swej działalności od­ w racają uwagę karzącej spraw iedli­ wości od właściwego spraw cy i — co gorsza — skierow ują nieraz podejrze­ nie na człowieka niewinnego. Stąd wielkie znaczenie właściwego przygo­ tow ania biegłych i należytej organiza­ cji ich pracy, jak również wielkie zna­ czenie odpowiedniego przygotowania krym inalistycznego organów zaangażo­ wanych w wymiarze sprawiedliwości karnej, przygotowania, które m usi za­ kładać przynajm niej ogólną znajomość zagadnień sądow o-lekarskich, tak by organy te były w stanie należycie kie­ rować badaniem biegłych i praw idło­ wo oceniać jego wyniki.

IV. Pierw szy przypadek, zatytułow a­ ny „Zbrodnicze rozkaw ałkow anie zwłok” (chodzi o zabójstwo oraz o po­ ćw iartow anie zwłok, jakie potem n a ­ stąpiło w celu ich ukrycia), daje prze­ de wszystkim przykład niezwykle żmu­ dnej, crobiazgowej i precyzyjnej p ra ­ cy lekarza-biegłego sądowego, doko­ nanej w celu identyfikacji zwłok, a w szczególności w celu udzielenia odpo­ wiedzi na to, czy są one zwłokami określonej, zaginionej osoby. Także cenny przyczynek naukowy w zakre­ sie kilku szczegółowych zagadnień są- dowo-medycznych.

Jeszcze silniej podkreśla rolę biegłe­ go w zakresie identyfikacji przypadek 5 („Proces o zabójstwo bez zidentyfi­ kowania zwłok” — str. 171—179), w którym badania biegłego, wykonane w

(5)

Nr 6 (90) R ec en zje 49 szczególności na częściach kostnych

zwłok, ekshum owanych (po raz drugi) po upływie przeszło 2 lat od śmierci ofiary, doprowadziły do stwierdzenia, że szkielet ten należał do innej osoby aniżeli ta, której zgładzenie zarzucano oskarżonemu, i w konsekw encji — do obalenia w yroku skazującego.

V. C entralna część pracy, obejm ują­ ca praw ie 2/5 całości, poświęcona jest głośnej przed w ojną spraw ie Gorgono- w ej („Upozorowanie zabójstw a z lu- bieżności”). S praw a ta przez długie miesiące pasjonow ała opinię publiczną. vl nie dziwmy się. Je j okoliczności to przecież typowy w prost m ateriał do powieści sensacyjno-krym inalnej. M or­ derstwo popełnione (prawdopodobnie w czasie snu ofiary) na 17-letniej dziewczynie. M otyw i charakter zbrod­ ni: m orderstw o seksualne? — usunięcie niewygodnej osoby? — zemsta? Oko­ liczności czynu: zimowa noc, uśpiona ■willa w ogrodzie, przeciągły skowyt (wycie?) psa o północy, cień mordercy w hallu i potem w e fram udze otw ar­ tych drzwi wejściowych, brzęk tłuczo­ nego szkła; potem: jeszcze ciepłe zwło­ k i ofiary z ranam i głowy i innym i

obrażeniami ciała; krew ; ślady w hallu i ślady na śniegu; krw aw a chusteczka w piwnicy, a w przerębli basenu św ie­ ca i dżagan — prawdopodobne narzę­ dzie zbrodni. Zagadka. Zapewne nie­ tru d n a do rozwikłania. Tak, ale znako­ micie skom plikow ana przez nieudol­ ność „ożenioną” z niedbalstw em 2 tych, którym przypadła w udziale pierwsza próba jej rozwiązania. Śledztwo. A po­ tem d w u k ro tn y 3 proces przed sądem

przysięgłych. W atmosferze sensacji i napięcia. W ielka próba dla sądu, dla oskarżenia i dla obrony. K am ień pro­ bierczy dla instytucji sądów przysię­ głych. A nade wszystko w ielka okazja do podkreślenia roli biegłego z zakre­ su m edycyny sądowej, ukazująca n a ­

ocznie,-' jak wiele — w dobrym i w złym kierunku — zależy od jego w ie­ dzy, umiejętności, dociekliwości, a przede wszystkim od jego sum ien­ ności i skrupulatności.

Obszerne orzeczenie złożone w tej spraw ie przez prof. Olbrychta przecho­ dzi m iejscam i w wykład dotyczący oceny odpowiednich zagadnień sądo- wo-medycznych, być' może naw et w y­ kraczający poza granice niezbędności podyktowane procesową potrzebą uza­ sadnienia konkretnej opinii, ale do dziś nie pozbawiony zapewne swej ak tu al­ ności i naukow ej wartości. I dlatego dobrze się stało, że w omawianej pu­ blikacji te ogólne wywody zostały po­ dane in extenso.

Spraw a ta stanowi istną kopalnię ciekawych zagadnień sądow o-lekar- skich, krym inalistycznych, proces owo- praw nych i m aterialnopraw nych, a n a ­ w et socjologicznych. W spomnijmy ty l­ ko dla przykładu: perypetie z bad a­ niem krw i i określeniem jej przynale­ żności grupowej, w ykryw anie tru d n o dostrzegalnych śladów krw i, odróżnie­ nie obrażeń ciała dokonanych za ży­ cia ofiary i w krótce po jej śmierci, typowe eksperym enty procesowe i ja k ­ że bliskie im swą n a tu rą i charakte­ rem eksperym enty dokonywane przez biegłego na zwłokach ludzkich, psy- chiatryczno-psychologiczne badanie świadka, ekspertyza socjologiczna (przesłuchanie biegłego n a okoliczność określonego zw yczaju w środow isku przestępczym), przekazanie spraw y do ponownego rozpoznania sądowi innego okręgu. Wreszcie spraw a kw alifikacji praw nej.

Gorgonowa została bowiem dw ukrot­ nie uznana, w erdyktem przysięgłych, za w inną zabójstwa. Skazana pierw ot­ nie na k a rę śmierci, wyszła za drugim razem z w yrokiem 8 lat więzienia na zasadzie... art. 225 § 2 k.k. (zabójstwo

2 A u to r r e c e n z j i o p ie r a s w o j e o c e n y w y ł ą c z n i e n a f a k t a c h p r z e d s t a w io n y c h w r e c e n z o ­ w a n e j p r a c y .

a N a s k u t e k u c h y le n i a p ie r w s z e g o w y r o k u m e r y t o r y c z n e g o p r z e z i n s t a n c j ę k a s a c y jn ą .

(6)

50 R ecen zje Nr* 6 (90)

pod wpływem silnego wzruszenia). Trzeba przyznać, że na tle okoliczno­ ści zreferowanych przez autora kw ali­ fikacja ta jest zaskakującą zagadką.

Cd strony socjologicznej spraw a Gorgonowej jest ciekawa ze względu n a zjawisko sensacji, urastające do granic zbiorowej psychozy. Rozdmu­ chiw ały ją jeszcze dociekania i speku­ lacja snute przez, domorosłych detek­ tywów — jak w „krym inałach” Gasto- n a Leroux, gdzie genialny reporter, sam ą tylką siłą swojej „żelaznej logi­ k i” (sic!), rozwiązuje w mig zagadki, wobec których stoją bezradni i zbara- nieli: sędziowie i funkjonariusze poli­ cji, prokuratorzy i adwokaci, osoby uw ikłane w konflikt i obserwatorzy postronni, nie w yłączając (niby to) a u ­ to ra powieści, no i samego, m a się ro ­ zumieć, czytelnika *. To wreszcie zna­ kom ity przykład, jak pow staje i roz­ przestrzenia się mit. I jak potrafi n a ­ gle odżyć na skutek kiepskiego żartu, nieodpowiedzialnie puszczonej w kurs zmyślonej w ersji (str.-159—160).

VI. Pozostałe przypadki są nie m niej ciekawe, chociaż nie wym agały ta k ob­ szernego przedstawienia. M amy więc typowy, „klasyczny” przykład zbrodni popełnionej w patologicznym upojeniu alkoholowym (str. 180—189). Mamy skom plikow any przypadek, w którym niem alże równoważą się poszlaki w skazujące na zabójstwo, na sam obój­ stw o i na nieszczęśliwy w ypadek (str. 43—60). Podobny problem istnieje w kazusie zatytułow anym „Rzekome b ra- tobójstw o w świetle dziesięciu w yro­ ków sądowych” (s. 230—257). W kilku

przypadkach początkowa hipoteza za­ bójstw a zostaje z przeważającym prawdopodobieństwem wyłączona przez biegłego i w rezultacie doprowadza do w yroku uniewinniającego.

Stan faktyczny zreferowany pod n a ­

główkiem „Nieszczęśliwy wypadek, a nie zabójstwo” nasuw a natom iast b a r­ dzo ciekawy problem m aterialnopraw - ny. Oskarżony, palacz w kotłowni c.o., znalazł tam leżącą na koksie, bez zna­ ku życia kobietę, z k tórą potajem nie się spotykał. Próbow ał ją cucić wodą i robił sztuczne oddychanie, po czym, kierując się obawą przed ujaw nieniem swoich kontaktów z tą kobietą, w y­ niósł ciało nad rzekę i tam pozostawił. Pow stało pytanie, czy ofiara nieszczę­ śliwego w ypadku (zaczadzenie) żyła je­ szcze w chwili znalezienia jej przez oskarżonego. Pierwszy biegły odpo­ wiedział, że nie jest w stanie tego stwierdzić. Sąd w ydał w yrok skazują­ cy z art. 247 k.k. Drugi biegły orzekł, że według wszelkiego praw dopodobień­ stw a ofiara w ypadku była już m artw a w chwili znalezienia, wobec czego sąd w ydał wyrok uniew inniający. A prze­ cież problem w i n y 5 oskarżonego po­ został niezależny od ustaleń biegłych. Jeśli b rał on poważnie w rachubę, że ofiara żyła jeszcze, i z tą ew entualno­ ścią się godził, to stw ierdzenie chwili śm ierci ofiary powinno było zadecydo­ wać jedynie o tym , czy m a on odpo­ wiadać za d o k o n a n i e przestępstw a z art. 247, czy też tylko za n i e u d o l ­ n e u s i ł o w a n i e tego przestępstw a, popełnione cum dolo eventuali. Ta druga alternatyw a jest ciekawa o tyle, że spotykam y tu rzadki zbieg dwóch konstrukcji, obu spornych w doktry­ nie praw a karnego: usiłow ania prze­ stępstw a z zaniechania i usiłow ania z zam iarem wynikowym.

W strząsający przypadek pozbycia się w czasie okupacji dziecka, przyjętego na wychowanie, w celu uniknięcia r e ­ presji ze strony okupanta nasuw a zno­ w u problem przyjętej przez sąd kw ali­ fikacji z art. 225 § 2 (zabójstwo pod wpływem silnego wzruszenia). W ydaje

4 A tm o s fe r a n ie z d r o w e j s e n s a c j i w o k ó ł p r o c e s u G o r g o n o w e j „ z a w d z ię c z a ła ” s w e p o w s t a n ie i s w e n a s ile n ie g łó w n ie n ie k t ó r y m o d ła m o m p r z e d w o je n n e j p r a s y .

a C h o d z i o c z y w iś c ie o w in ę w z n a c z e n iu m a t e r ia ln o p r a w n y m , a w ię c w s e n s ie s u b ie k ­ t y w n y m .

(7)

N r 6 (90) P ytania i o dpow iedzi p ra w n e 51 się, że należało rozważyć raczej prze­

kroczenie stanu wyższej konieczności, co w związku ze stw ierdzoną przez biegłych zmniejszoną poczytalnością (art. 18) dałaby podstawę do nadzw y­ czajnego złagodzenia kary przy zasto­ sowaniu trafniejszej w tym wypadku kw alifikacji z art. 225 § 1 k.k.

VII. Zwięzłe posłowie daje autorowi okazję do wyciągnięcia ogólnych, p rak ­ tycznych wniosków z jego bogatej praktyki sądow o-lekarskiej. Zawiera ono jakby syntetyczne przypomnienie {»odstawowych obowiązków lekarza biegłego i podstawowych spraw, na które powinien zwracać uwagę w swo­ jej pracy. Godne uw agi i ze wszech m iar słuszne są myśli autora w ska­ zujące na potrzebę właściwego uregu­ low ania służby sądow o-lekarskiej (s. 273—274) oraz jego w nioski doty­ czące unorm ow ania zagadnienia oglę­ dzin i otw arcia zwłok w przyszłym k.p.k. W szczególności autor postuluje słusznie, żeby do otw arcia zwłok w y­

m agane było wzywanie d w ó c h leka­ rzy specjalistów. Na rozważenie zasłu­ guje też wniosek, żeby do wydaniąi opinii sądow o-lekarskiej w sprawie? przeciwko lekarzowi wzywać nie „po­ jedynczych lekarzy, lecz autorytatyw ­ ne ciała zbiorowe”, co wszelako może- nasuw ać wątpliwości z punktu w idze­ nia tak ważnej, osobistej odpowie­ dzialności biegłego za w ydaną opinię.

VIII. Książka prof. O lbrychta je s t lek tu rą w rów nej mierze pasjonującą, co kształcącą. P o w i n i e n ją sta ­ nowczo przeczytać i lekarz, i p raw nik. Ze względu zaś na sposób ujęcia m o - ż e ją przeczytać — z pożytkiem i za­ interesow aniem — każdy. N ależałoby życzyć autorowi, żeby ze skarbnicy swojego dorobku wyibrał i opubliko­ w ał dalsze przypadki — także z in ­ nych kręgów swych rozległych zainte­ resowań naukow ych i bogatej p ra k ty k i biegłego sądowego.

M A R I A N C I E Ś L A K

RYTAIMIA I O D P O W I E D Z I PHAWIME

1.

P Y T A N I E :

Adw. Jan Kużaj prosi o udziielenie odpowiedzi w związku z pow stałą kwestią praw ną, budzącą wątpliwości na tle następującego stanu faktycznego:

Ella G., zamężna T., zam. w gromadzie O., jest w edług ak tu urodzenia uro­ dzona z rodziców Jakuba i Rozalii G. w diniu 17 lipca 1918 r.

Ella G. nie pochodzi jedinak z m ałżeństw a G. Je j m atką jest Rozalia G., która urodziła ją ze stosunków cielesnych, jakie m iała z Teofilem P.

Ella G.-T. (mąż jej T. zgiinął n a w ojnie w 1941 r.) inie czyniła żadnych starań w sądzie o zaprzeczenie sądowe swego urodzenia z małżeństwa. U praw nienia swe przew idziane w art. 52 pkt 1 kcd. rodz. — wobec niezachow ania 3-letniego okresu od upełnoletnienia — Ella G. utraciła.

Odipada rów nież wytoczenie powództwa o ustalenie ojcostwa, skotro m atka ży­ ła w małżeństwie.

Ella G.-T. ma jednak następujące dokum enty:

Cytaty

Powiązane dokumenty

P rzy takim powoływaniu zastępców procesowych musiały widocznie dziać się nadużycia w form ie składa­ nia oświadczeń procesowych przez osoby do zastępstwa

nież ograniczenia podmiotowe, wymieniając szereg osób, w stosunku do których adwokat w razie dopuszczenia się zniewagi przez nadużycie wolności słowa lub pisma

Józefa K ulę zawiera opis historii założenia i rozwoju Zakładów, ze specjalnym podkreśle­ niem jego roli w okresie międzywojennym, kiedy stanowił on szkołę

Wczesną jesienią 2004 roku (2-3 października) we francuskiej miejscowości uzdrowiskowej na Opalowym Wybrzeżu nad Kanałem La Manche - Stella Plage - oraz w oddalonym nieco od

Fourier multipliers, differential subordination, weak differential subor- dination, UMD Banach spaces, Burkholder function, sharp estimates, Hilbert transform, stochastic

Na za­ kończenie Siostra D oktor stwierdziła, że Księga, która zostanie wręczona Jubilatowi jest wyrazem wdzięczności za trud włożony przez Niego w

Założeniem wyżej wymienionej technologii jest wykorzystanie nadwyżek energii elek- trycznej produkowanej ze zmiennych źródeł energii do produkcji wodo- ru.. Energia