• Nie Znaleziono Wyników

Kwartalnik Kultura Współczesna ma za sobą 25 lat

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kwartalnik Kultura Współczesna ma za sobą 25 lat"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

„Kultura Współczesna” 100/2018

Ewa Rewers

Pytania (nie tylko) jubileuszowe

Ewa Rewers Profesor zw. dr hab., kierownik Zakładu Kultu- rowych Studiów Miejskich w Instytucie Kulturoznaw- stwa UAM. Autorka książek Społeczna świadomość językowo-artystyczna (1991), Język i przestrzeń w post- strukturalistycznej fi lozofi i kultury (1997), Language and Space: The Poststructu- ralist Turn in the Philosophy of Culture (1999), Post-polis.

Wstęp do fi lozofi i ponowo- czesnego miasta (2005), Miasto-twórczość (2010), The Contradictions of Urban Art (2013). Wykładała na University of Strathclyde w Glasgow, University of East Anglia, University of Cambridge, Universitat Politècnica de Catalunya, w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Członkini Prezydium Komitetu Nauk o Kulturze PAN.

K

wartalnik „Kultura Współczesna” ma za sobą 25 lat obecności na polskim rynku czasopism nauko- wych i kilka obchodzonych już, mniej lub bardziej skromnie, jubileuszy, z okazji których wychodziły numery specjalne. Wiele przy tych okazjach powie- dziano o jej znaczeniu dla środowiska polskich kul- turoznawców oraz środowisk badaczy współpracu- jących z nią, lecz wpisujących się w inne dyscypliny naukowe. Omówiono wówczas najnowsze idee badań nad kulturą oraz rodzaj ich zakorzenienia we współ- czesnych praktykach kulturowych: instytucjonal- nych oraz pozainstytucjonalnych. Nie pozostawiono na uboczu kierunków i efektów instytucjonalizacji kultury, projektów animacyjnych oraz jej populary- zacji wychodzącej poza progi i ambicje instytucji. Py- tano o idee i jednostkowe wybory, wspierano interdy- scyplinarność i aktualność społeczną badań.

W tym samym czasie ustabilizowała się rola re- daktorów i rad redakcyjnych, poszerzyło się grono autorów (czy jest w Polsce badacz kultury współcze- snej, który nie ma w dorobku publikacji w tym cza- sopiśmie?). Nadal niewiele wiemy jednak o ocenach i opiniach czytelników „Kultury…”. W tym momencie interesują mnie przede wszystkim wnioski z lektury numerów wydanych w ciągu ostatnich pięciu lat. Jako członkini różnych rad nagradzana byłam za swoją pracę bezpośrednim i bezpłatnym (za co dziękuję) do- stępem do wszystkich wydanych w tym czasie nume- rów. Odzwierciedlają one nie tyle politykę redakcji

doi.org/10.26112/kw.2018.100.08

(2)

Pytania (nie tylko) jubileuszowe

i NCK (chociaż nie należy ich wpływu lekceważyć), ile preferencje i osiągnięcia badaczy kultury w ostatnim okresie. Dominują wśród nich badacze polscy, lecz pojawiały się również tłumaczenia tekstów pochodzących od autorów zagranicz- nych, wpisujące się w polskie konteksty, tematy i problemy do rozwiązania.

Kolejne numery, jak wiadomo, są kierowane do druku po uprzednio ogłoszo- nym konkursie, w wyniku którego cztery najlepsze propozycje ukazują się w wer- sji papierowej i elektronicznej. Najlepsze znaczy tu również najbardziej aktualne z punktu widzenia szeroko (i coraz szerzej) rozumianych zmian kulturowych, wpływających na kształtowanie się imaginarium społecznego zakorzenionego w wybranych praktykach. To z kolei wysuwa na pierwszy plan te badania, które są zorientowane raczej społecznie i/lub politycznie oraz przedłużają życie nieco anachronicznego ethosu humanisty przebranego w nowy kostium badacza za- angażowanego. Kształtują także odmienny model badacza, który poprzez instru- mentalne traktowanie swojego pola badań stara się być społecznie „użyteczny”

wraz ze swoimi „analizami” i „obiektywnymi” wynikami badań. W najlepszym wypadku powiemy, że nowe konflikty kulturowe, nowe potrzeby społeczne, a w związku z tym nowy stosunek do badań naukowych prowadzą do powstania ich etycznej substruktury oraz wzmocnienia imperatywu praktycznego. W bar- dziej pesymistycznej wersji dostrzeżemy przede wszystkim przesuwanie się ba- dań nad kulturą w kierunku jej polityki i ekonomii.

Przeglądając ostatnie 22 numery „Kultury…”, nie mogłam jednak znaleźć żad- nej wyraźnej tendencji, która wskazywałaby, dokąd zmierzają współczesne ba- dania kulturowe w Polsce, oprócz jednej, która płynie pod prąd wcześniejszych przekonań i ustaleń – jakakolwiek porządkująca, lecz nienormatywna, spójna, lecz nieekskluzywna koncepcja kultury nie jest dzisiaj w Polsce możliwa. Odnieść nawet można wrażenie, że przeszkadzałaby bardzo badaczom, zachęcając ich do wstępnych dyskusji i oddalając tym samym od meritum. Ona tymczasem, czyli kultura, przeszła tyle zmian od czasu emancypującej różne praktyki społeczne polityki badawczej szkoły z Birmingham, inspirowanej pismami Gramsciego, że rozpadły się wszelkie limity, które mogłyby wprowadzać jakiekolwiek ogra- niczenia przedmiotowe. Parafrazując Edwarda Stachurę1, można powiedzieć, że wszystko jest kultura.

O ile Raymond Williams upowszechniał przekonanie, że „kultura jest po pro- stu sposobem życia”2, wywołując zresztą liczne protesty, o tyle dzisiaj to ujęcie uznaje się za zbyt represyjne w procesie tzw. poszerzania pola kultury. Zgadzam się z tym tylko w jednym wypadku, gdy za podstawę i normę uznamy to, co mieści się w określeniach „sektor kultury” oraz „przemysły kulturowe”. Badanie kultu- ry współczesnej ograniczone przez instytucjonalizację i ekonomizację jej opisu to grzech powszedni raportów, które powstają na zamówienie różnych instytu- cji oraz ośrodków władzy i coraz częściej znajdują odzwierciedlenie w nowych numerach „Kultury Współczesnej”. Być może w perspektywie polskiej socjologii

1 E. Stachura, Wszystko jest poezja. Opowieść-rzeka, Wydawnictwo „Czytelnik”, Warszawa 1975.

2 R. William, Culture is ordinary, [w:] Resources of Hope: Culture, Democracy, Socialism, Verso, London – New York 1989.

(3)

Ewa Rewers

kultury, w której nadal straszy pojęcie kultury autotelicznej (utożsamianej z wy- soką i wielkomiejską), poszerzone pole kultury jest godne uwagi, a jedynym wyj- ściem pozostaje przyswojenie warsztatu antropologa. Zredukowanie kultury do jej ujęcia antropologicznego prowadzi jednak do odrzucenia dwudziestoletniego dorobku „Kultury…”, kiedy oddawano głos także innym koncepcjom i perspek- tywom. Problem w tym, że wśród badaczy kultury, nawet w Polsce, dość dobrze znana jest dyskusja tocząca się poza jej granicami od dobrych kilku lat o tym, jakie przyczyny i konsekwencje (również pozytywne) ma rozciąganie parasola o nazwie „kultura” na przekonania i praktyki, które z powodzeniem mogą się roz- wijać bez dookreślenia „kulturalne”, ponieważ dopracowały się własnych nazw.

Różnica polega jednak na tym, że dzisiaj sam wysiłek sformułowania jakichkol- wiek poglądów w tej kwestii uważany bywa za czasochłonne pięknoduchostwo.

To już nie ucieczka przed fi lozofi ą kultury i metodologią, lecz przed niebezpie- czeństwem teorii, której wypracowanie i obrona przekracza ramy nawet najdłuż- szego grantu, aczkolwiek powinna być jego efektem. Pomimo że poszukiwacze kultury w każdym ludzkim odruchu, każdym artefakcie mają się znakomicie, to nie towarzyszy temu wola dopracowania metodologicznej podstawy analiz kul- turowych, które angażują uwagę badaczy europejskich. Ostatnie 22 numery „Kul- tury Współczesnej” są tego doskonałym przykładem.

Numery tematyczne „Kultury…” rozsypały się bowiem w archipelagi niema- jących często ze sobą kontaktu wyspowych tematów badawczych oraz ich opra- cowań, pokazując, jak wiele znajdujemy w kulturze nie dość dobrze poznanych problemów i zjawisk, nie odpowiadając jednak na podstawowe pytania, takie chociażby jak: dlaczego właśnie to, nie inne? Koncepcja kultury jako potencjal- nej sumy poszerzającej się puli składników funkcjonowała już wtedy, gdy for- mułowano defi nicje enumeratywne. Wysiłek ostatnich dziesięcioleci XX wieku skierowany został jednak na to, mówiąc językiem medioznawstwa, by przejść od tworzenia zbiorów do pisania algorytmów. Rolę takich „algorytmów” odgrywały teorie. Dlaczego zatem robimy krok w tył? W łatwym stwierdzeniu, że kolejne nu- mery odzwierciedlają różnorodność tematów, podejść teoretycznych i metodolo- gicznych oraz dyscyplinarnych specyfi k, a także problemy, z jakimi spotykają się animatorzy kultury w terenie, nie kryje się żadna istotna refleksja, o jaką zabiega na ogół nauka. Mam tu przy tym na myśli ten rodzaj refleksji, o której pisali Wil- liams3, Hall4, Bourdieu5, Boltanski6 i inni. Dlaczego brakuje propozycji numerów o autorefleksyjnym charakterze? Wydaje się, że najbardziej powinni być nimi zainteresowani kulturoznawcy, ponieważ przedstawiciele pozostałych dyscyplin mają do dyspozycji wiele „branżowych” czasopism służących za fora takich dysku- sji. Dlaczego kolejne redakcje „Kultury…” nie propagują numerów poświęconych

3 R. Williams, The future of cultural studies, [w:] The Politics of Modernism: Against the New Conformists, Verso, London – New York 1989.

4 S. Hall, The emergence of cultural studies and the crisis of the humanities, „October” 53/1990.

5 P. Bourdieu,L.J.D. Wacquant, Zaproszenie do socjologii refleksyjnej, tłum. A. Sawisz, Ofi cyna Naukowa, Warszawa 2001.

6 L. Boltanski, On Critique. A Sociology of Emancipation, tłum. G. Elliott, Polity, Cambridge–Malden 2011.

(4)

Pytania (nie tylko) jubileuszowe

dyskusji między ośrodkami polskimi i zza granicy? Umiędzynarodowienie cza- sopisma, bardzo zwykle owocne, nie polega przecież na tłumaczeniu opubliko- wanych tekstów, lecz na inicjowaniu nowych, międzynarodowych dyskusji. Te z kolei musiałyby mieć charakter mniej szczegółowy, a bardziej podstawowy.

Uwagi te dotyczą wszystkich kolejnych redakcji „Kultury…”. Czyżby dały się zwieść idei jedności wiedzy ponad dyscyplinami i granicami? Zabiegając w ko- lejnych dokumentach programowych o wykształcanie myślenia analitycznego, krytycznego, konceptualnego, integrującego, niezbędnych do tego, by być efek- tywnym obywatelem i pracownikiem instytucji kultury, zapomniały, że tymi sa- mymi dyspozycjami powinni charakteryzować się badacze kultury. Aby tak było natomiast, należy ich zachęcać do pogłębionych wysiłków dotyczących nie tylko gromadzenia wyników badań, lecz przede wszystkim kształtowania świadomo- ści badawczej, dyscypliny teoretycznej, zaawansowanego wykorzystywania me- todologii oraz kreatywności w obszarze metod badawczych. Słabą stroną „Kultu- ry…” w ostatnich latach był tymczasem brak inicjatyw o charakterze formującym.

Usprawiedliwieniem tego stanu rzeczy nie może być obserwacja, że w istotnym stopniu odzwierciedlała ona sytuację panującą w polskiej humanistyce.

Po spisaniu tego, co znalazłam w 22 numerach „Kultury…”, oraz nazwaniu tego, czego nie znalazłam, aczkolwiek mogłabym się spodziewać, postanowiłam sfor- mułować trzy – w moim przekonaniu – najważniejsze pytania, przed którymi sto- ją zarówno autorzy, jak i czytelnicy „Kultury Współczesnej”:

1. Czy pojęcie kultury ma jeszcze jakikolwiek sens odróżniający?

2. Jak rozproszenie przedmiotu badań wpływa na stosunek do jego teorii?

3. Dlaczego transdyscyplinarność okazała się (w „Kulturze…”) niemożliwa?

Nie widząc możliwości udzielenia wyczerpujących odpowiedzi w tak krótkim tekście, wskażę jedynie na pierwsze obserwacje i wnioski z lektury.

1. Na pierwsze pytanie odpowiem krótko: dyseminację pojęcia kultury należy uznać za fakt dokonany (nie jest to oczywiście równoznaczne z dyseminacją kul- tury, aczkolwiek oczywiste powiązania nie trudno wskazać). Nie wnikając głębiej w przyczyny tego zjawiska, proponuję uznać je za część procesu mającego bar- dziej ogólny charakter, prowadzącego do zrównywania znaczenia praktyk oraz ich efektów uznawanych wcześniej za odrębne. Tym samym terminy opisowe powiązane z tymi praktykami są w części eliminowane, w części natomiast ich znaczenia ulegają upodobnieniu. Wiąże się to przede wszystkim ze spłaszcza- niem założeń epistemologicznych i aksjologicznych w myśleniu potocznym, na które kultura nierozpoznająca klarownie swojego miejsca w świecie globalnej ekonomii gotowa jest przystać za cenę przetrwania. Idąc na kolejne kompromisy, rozpływając się w praktykach codzienności, nie chce nawet nowego imienia (od- różnienia), jak kot Holly Golightly7, ponieważ nie wie, kto zostanie jej następnym panem: neoliberalne ekonomie, lewicowe ideologie, narodowe mity; innych moż- liwości nie brakuje. Badacze kultury nie są wolni od wnoszonych w ramach tych zależności, wzajemnie wykluczających się założeń i wartości. W tym procesie

7 T. Capote, Śniadanie u Tiffany’ego, tłum. R. Sudół, Wydawnictwo „Albatros”, Warszawa 2013.

(5)

Ewa Rewers

mimikry pomagają kulturze ci, którzy – bywa, że szczerze – upatrują w tej samo- bójczej grze o zniesienie granic (oraz wymagań) emancypacyjnej misji kultury.

Zapominają jednak, że emancypacja bez przyjęcia i spełnienia określonych za- łożeń epistemologicznych i aksjologicznych jest tworem fałszywej świadomości.

Drugi argument przemawiający za postępującą dyseminacją pojęcia kultury odnajduję w najnowszych wynikach rywalizacji założeń ontologicznych w bada- niach nad kulturą. Czym innym jest bowiem, co czyni na przykład Manuel De- Landa8, oddzielanie pytań ontologicznych od epistemologicznych, czym innym natomiast – co proponuje Patricia Leavy9 – rezygnacja z faworyzowania konkret- nego ugruntowania fi lozofi cznego czy podejścia metodologicznego. W praktyce badawczej bowiem istnieją równocześnie wiązki takich założeń, które się nawza- jem wykluczają. Bardzo dobrym przykładem tych konfliktów mogą być ostatnie 22 numery „Kultury…”. Pierwsza opozycja, jaka wyłania się z ich lektury, dotyczy antropocentrycznej, uniwersalizującej „kultury ludzkiej”, przeciwstawionej na- turalizowanej, technocentrycznej „kulturze nieludzkiej”. Założenia ontologiczne stojące u ich podstaw, pomimo licznych wysiłków, słabo ze sobą współgrają. Wi- dać to w próbach wykorzystania realizmu spekulatywnego w badaniach doty- czących konkretnych zjawisk, które awansem niejako uznaje się za kulturowe.

Powstające w ramach tego kierunku ontologie zorientowane na przedmiot za- kładają poszukiwanie natury rzeczywistości niezależnie od myślenia i człowie- czeństwa, rzeczywistości wolnej od mediacji języków naturalnych. Pytanie w tym kontekście o kulturę – bardzo uzasadnione – wprowadza do świata, w którym nie da się utrzymać jej defi nicyjnych, antropocentrycznych charakterystyk, uwalnia jednak spekulacje co do możliwych kompromisów, opóźniających likwidację kul- tury w obecnym rozumieniu.

Jeszcze inny problem prowadzący do nieprzewidywalnej dyseminacji kultury zasadza się na równoczesnym występowaniu dwóch porządków normatywnych (aczkolwiek ich założenia są najczęściej maskowane): w pierwszym kulturę trak- tuje się jak instrument podtrzymania ładu (władzy, dominacji itp.), w drugim na- tomiast ujmuje się ją jako rodzaj masy krytycznej, nieustannie gotowej do two- rzenia uzasadnień dla kwestionowania porządków ludzkiego świata. Potrzeby afi rmacji i oporu odsłaniają nowe ogniska rozmywania pojęcia kultury. Ścierając się, oba porządki normatywne produkują nowe narzędzia i nowe problemy. Wy- korzystują do tego tradycję teorii krytycznych, ontologiczny esencjalizm, kultu- ralizmy, ujęcia relacyjne, hermeneutykę podejrzeń czy ekonomię symboliczną.

Produkują fakty, uaktywniają doświadczenia, manipulują pamięcią i zapomnie- niem, wpływają na intersubiektywną wymianę między ludźmi. Nie zadowalają się przy tym ustandaryzowanymi, globalnymi artefaktami – potrzebują kultury żywej, praktykowanej, znajdowanej w centrach i na peryferiach, salonowej i lu- dowej. We wszystkich tych działaniach, praktykach, wydarzeniach ustanawiają nową „kulturę poza kulturą”, która staje się głównym przedmiotem opisu.

8 M. DeLanda, Assemblage Theory, Edinburgh University Press, Edinburgh 2016.

9 P. Leavy, Essentials of Transdisciplinary Research, Left Coast Press, Walnut Creek 2011.

(6)

Pytania (nie tylko) jubileuszowe

2. W odpowiedzi na drugie pytanie postawić można tezę, że produkcja „kultury poza kulturą” wiąże się, zwrotnie, z uprawianiem nauki poza teorią. W odpowie- dzi na pytanie, jak to możliwe, nawiązać trzeba, nader pobieżnie w tym wypadku, do historii badań nad kulturą w Polsce, w których „Kultura Współczesna” odegra- ła niemałą rolę. O ile w pierwszych latach dyskutowano głównie o artystycznych i fi lozofi cznych perspektywach w kulturze, po części nadrabiając brak satysfak- cjonujących powiązań z rozwojem myśli humanistycznej na świecie, o tyle póź- niej zastanawiano się raczej nad nowymi typami kulturalizacji tego, co społecz- ne. Relacje między fi lozofi ą i estetyką z jednej strony, oraz kulturoznawstwem z drugiej stopniowo słabły, w końcu w ostatnich latach zrezygnowano z tego, co na początku było jedną z ciekawszych cech autorów „Kultury…” – wspólnego (co nie znaczy jednorodnego) kanonu inspiracji fi lozofi cznych, owocującego po- naddyscyplinarnymi pytaniami badawczymi. Jedną z przyczyn, wykraczających poza polskie realia, był zapewne zmierzch „wielkich teorii”: poststrukturalizmu, dekonstrukcji, pragmatyzmu, hermeneutyki czy psychoanalizy, które wraz ze swoimi twórcami poddane zostały krytyce przez nową generację badaczy jako zbyt oddalone od realiów społeczno-kulturowych Europy XXI wieku, głuche na konkretne konflikty kulturowe i społeczne, zwrócone ku tekstom, a odwrócone od aktualnych powinności intelektualistów zaangażowanych, a na dodatek nie dość skupione na etyce postępowania badawczego.

Krytykę tę prowadzą uczniowie tych badaczy kultury, którzy doceniając rolę

„wielkich teorii”, domagali się jednocześnie ich nieustannej aktualizacji, między innymi przez wymianę założeń fi lozofi cznych (na przykład realizm versus no- minalizm versus realizm versus?). Najnowsza generacja, edukowana w tych wa- runkach, nie zna zatem badań kulturowych p r z e d teorią10. Pomijając trafność znacznie szerzej formułowanej krytyki, osłabiono również zaufanie do podąża- nia za wyobraźnią badawczą twórców teorii i teoretycznych koncepcji kultury, którymi rzadko bywają zespoły sklecone na użytek jednego projektu badawcze- go. Tego samego projektu, od którego na całym świecie oczekuje się innowacyjno- ści na gruncie teorii. Pogląd, że osłabienie znaczenia teorii ma swoje dobre stro- ny, nie wykluł się jednak na tym gruncie. Przeciwnie, podnoszone ostatnio głosy w obronie kulturoznawstwa teoretycznego pokazują, jak dotkliwie opisywana tendencja może dotknąć młodych badaczy. Pozostaje wszakże faktem, że z roczni- ka na rocznik w „Kulturze Współczesnej” oddalano się od praktyki obecnej nadal w brytyjskich i amerykańskich cultural studies, wiążącej zdarzenia i relacje kultu- rowe z najnowszymi nurtami w fi lozofi i, która przestała równocześnie pomagać zachowywać perspektywy szersze niż faworyzowane obecnie case studies.

To nie tylko polska specyfi ka, w globalizujących się badaniach kulturowych konkretne miejsca i przypadki rodzą wspólne inicjatywy badawcze i wydaw- nicze, ale najczęściej unika się końcowych konkluzji, podsumowań, ujęć teore- tycznych, a nawet wprowadzania nowych terminów, które należałoby chociaż wstępnie scharakteryzować. Zamiast terminów i pojęć mnożą się niekończące się

10 G. Hall, C. Birchal, New Cultural Studies. Adventures in Theory, University Georgia Press, Athens 2006, s. 2.

(7)

Ewa Rewers

rekontekstualizacje, efemeryczne słowotwórstwo i metafory, które – bywa – mają nawet walory epistemologiczne. Badacze amerykańscy11 bardzo interesująco do- wodzą, że jedną z przyczyn obniżenia zainteresowania teorią jest „marketyzacja uniwersytetów”. To proces, w którym kładzie się nacisk na ekonomiczną efek- tywność oraz społeczną pożyteczność wyników badań, podczas gdy teoria cieszy się wątłym zainteresowaniem dyrekcji jednostek uniwersyteckich, komitetów rozdających granty, prywatnych i publicznych sponsorów. W tym samym kierun- ku zmierza również polityka wydawnicza, w wyniku której książki poświęcone teoriom i metodologiom spychane są na dalszy plan, ponieważ nie gwarantują sukcesu wydawniczego. „Kultura Współczesna”, ze swoimi wydawniczo atrakcyj- nymi tytułami numerów, nie jest w swej praktyce odosobniona.

W konsekwencji „kryzysu” teorii, wywołanego nie tylko krytyką międzygene- racyjną, lecz także brakiem zainteresowania rozwojem nowych języków teore- tycznych, a co za tym idzie – konkretnych podejść metodologicznych, zamiast no- wych szkół pojawiają się nowe ośrodki badań. „Kultura Współczesna”, co zostało już powiedziane, ma duże zasługi w ich mapowaniu. Niewątpliwie jednak ma też swoich faworytów, którymi niekoniecznie są kulturoznawcy. W polityce redak- cyjnej, jak w zwierciadle, odbija się skłonność do wspierania grup i środowisk, zamiast wysiłków budowania aktualizowanych i nowych teorii kultury. Perspek- tywy i rezultaty badań międzynarodowych stanowią nadal punkt odniesienia dla autorów publikujących w „Kulturze…”, lecz wyraźnie zarysowywały się również pomysły interpretacyjne wypracowane w polskich środowiskach badawczych.

„Kultura Współczesna” pomagała im okrzepnąć, zaprezentować się i nawiązywać kontakty między ośrodkami badawczymi oparte na wspólnych zainteresowa- niach tematycznych. W ten sposób wykształciła się niedługa lista badaczy, którzy regularnie uczestniczą w kolejnych projektach i to ich zainteresowania w znacz- nym stopniu określają problematykę „Kultury…”. W takich warunkach brakuje wspólnej płaszczyzny, na której skonfliktowane w istocie rzeczy i niewspółmier- ne założenia badaczy mogłyby zostać poddane dyskusji tak, by kolejne numery nie tylko przynosiły nowe „case’y”, lecz także budowały dojrzałość tego obszaru badań. A ujmując rzecz praktyczniej – aby autorzy jednego numeru z zaintereso- waniem czekali na kolejne, w przekonaniu, że dotyczą także ich.

Miejsce fi lozofi i zajęły przede wszystkim socjologia, medioznawstwo, antro- pologia, historia, czyli nauki o kulturze w tradycyjnym ich rozumieniu. Nie bez powodu w liczbie mnogiej – żadna z nich z osobna nie uniesie parasola nad tym, co się dzieje w badaniach nad kulturą współczesną. To tak, jakbyśmy zapomnieli, że zarówno cultural studies, jak i polskie kulturoznawstwo powstały właśnie jako odpowiedź na niesatysfakcjonujące w kontekście szybkich zmian kulturowych dyspozycje i metodologie tych nauk. Jakbyśmy przystali na ten rodzaj ignoran- cji, który pozwala z bardzo wąskiego pola widzenia wysuwać uogólnienia niere- spektujące tego, co się dzieje w pozostałych obszarach humanistyki czy nauk spo- łecznych, lub – co gorsze – formułować rekomendacje na podstawie rozwiązań

11 Tamże, s. 8.

(8)

Pytania (nie tylko) jubileuszowe

przyjętych w innych dyscyplinach od dziesięcioleci. Konkretnym przykładem tego postępowania może być „wślizgiwanie się” socjologicznych modeli badań w miejsca zajmowane przez teorie kultury.

3. Te z kolei coraz bardziej odbiegały od sformułowanych w latach siedemdzie- siątych XX wieku koncepcji kultury Jerzego Kmity, Stanisława Pietraszki, Antoni- ny Kłoskowskiej, które intensywnie dyskutowane i rozpowszechniane stanowiły zaplecze polskiego kulturoznawstwa i socjologii kultury w latach siedemdziesią- tych i osiemdziesiątych XX wieku, a zatem przed pojawieniem się pierwszego nu- meru „Kultury Współczesnej” (1993). Ta ostatnia stała się niezbędna w momencie kulturowej, społecznej i pokoleniowej zmiany, o której dokładniej pisali ostatnio w swoich książkach Grzegorz Dziamski i Agata Skórzyńska12. Tezą tego tekstu jest stwierdzenie, że podobna sytuacja, w której czynnie uczestniczy „Kultura…”, ma miejsce w ostatnich latach. Na pierwszy plan wysuwają się w niej brak zaufania do teorii oraz upadek zainteresowania wszelkimi ujęciami trans-, głównie trans- dyscyplinarnością i transkulturowością. To przejście ku rozproszonej perspekty- wie przedmiotowej i słabości metodologicznej wyraża się między innymi w po- pularności terminów takich jak: asamblaże, roje, punkty, wyspy, archipelagi itp.

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych główna zmiana polegała na przywołaniu tradycji krytycznej, odkryciu korzyści wynikających ze współpracy naukowej wykraczającej poza jedną dyscyplinę oraz docenieniu towarzyszącej tej współpracy synergii. Na tym etapie najważniejsze było pojawienie się tzw.

area studies (studia kulturowe, studia miejskie, studia postkolonialne, studia gen- derowe, media studies itd.), których rozkwit przypadł na lata dziewięćdziesiąte i miał znaczący wpływ na nową problematyzację numerów „Kultury Współcze- snej”. Nazywano je akademickimi inkubatorami nowych dyscyplin. Dzisiaj nadal główna granica pomiędzy dyscyplinami i studiami ma charakter formalny. Jest to podtrzymywana przez instytucje i reformy nauki różnica, dająca pierwszeń- stwo starym dyscyplinom. Względy formalne stanowią również jedną z głównych przeszkód utrudniających wypracowanie teoretycznych modeli badań transdy- cyplinarnych podejmowanych przez badaczy kultury współczesnej. Zwrot ku transdyscyplinarności był tymczasem jednym z najciekawszych i najbardziej obiecujących zjawisk zmierzających do konsolidacji i współpracy społeczności badaczy kultury na różnych poziomach badań.

Jak dotychczas, chociaż odpowiedzialność za ten stan rzeczy w niewielkim stopniu obciąża „Kulturę Współczesną”, coraz lepiej mają się tylko badania in- terdyscyplinarne. Gwarantują wyższy poziom interakcji między poszczególnymi naukami o kulturze, pod warunkiem wszakże, że respektowane będą istnieją- ce między nimi granice i różnice. Pytanie jednak, czego te granice mają przede wszystkim dotyczyć, jeśli – o czym była mowa – przedmiotem badań ma być kultu- ra poza kulturą, a postawą badawczą okazuje się unikanie budowania teorii. Oczy- wiście, i to znajdziemy w kolejnych numerach „Kultury…”, interdyscyplinarność

12 G. Dziamski, Kulturoznawstwo, czyli wprowadzenie do kultury ponowoczesnej, Wydawnictwo Naukowe „Katedra”, Gdańsk 2016; A. Skórzyńska, Praxis i miasto. Ćwiczenie z kulturowych badań angażujących, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2017.

(9)

Ewa Rewers

należy do praktyk stopniowalnych, proces zestawiania dyscyplin ma charakter otwarty, paralelne analizy mogą doprowadzić do pojawienia się syntezy różnych perspektyw i podsuwać nowe pytania badawcze. Najciekawsze pozostaje nadal wypełnianie przestrzeni między dyscyplinami. W praktyce wszakże podstawą tego modelu badań pozostaje tradycyjnie ujmowana dyscyplina, a raczej repro- dukcja i wzmacnianie podziału na dyscypliny.

W tym samym czasie zmiana globalnego kontekstu nauki prowadzi do wy- łonienia się hybrydycznych przedmiotów badań oraz nowych teorii, będących efektem transnarodowej współpracy wspartej przez nowe środki komunikacji.

Awangardę proponowanych perspektyw badawczych stanowią ujęcia trans- dyscyplinarne. Termin „transdyscyplinarność” pojawił się w latach siedemdzie- siątych w pracach Jeana Piageta i Ericha Jantscha. Ten ostatni dostarczył także pierwszej defi nicji tego modelu badań, pisząc, że badania transdyscyplinarne to wielopoziomowa systematyczna koordynacja badań13. Upatrywałabym wymier- nych korzyści w przyjęciu przez „Kulturę Współczesną” tego zadania jako części programu naukowego czasopisma. Promowanie transdyscyplinarności jako ba- dań wspierających sprawiedliwość społeczną i moralne postępowanie budzi na- dzieję na wypracowanie nowych założeń aksjologicznych. Zogniskowanie na pro- blemach świata życia nie wyklucza teorii, przeciwnie – zachęca do ich tworzenia oraz stawiania metapytań. Nowatorstwo teoretyczne i metodologiczne okazuje się warunkiem transdyscyplinarności w praktykach badań jakościowych. Kieru- je procesem oddalania się od granic ustalonych na podstawie specyfi ki dyscyplin, zastanych teorii czy metod. Gdy połączone zostanie z ruchem ku centrum, w któ- rym postawiono problem badawczy, uzyskamy strategię pozyskiwania wiedzy odmienną od tej, na której końcu umościły się dzisiaj nadmiernie uprzywilejo- wane case studies.

Koncentracja na problemach badawczych (nie tematach) w badaniach trans- dyscyplinarnych wskazuje na znaczenie teorii, która staje się pierwszym obsza- rem weryfi kacji warunków formułowania tych problemów. Dwa podstawowe zadania badań transdyscyplinarnych to: budowanie platform ponad i między dyscyplinami akademickimi, artystycznymi, ciałami społecznymi, prowadzące nie tylko do łącznia świata nauki, lecz także lokalnych, narodowych, regional- nych pól badań, oraz transcendowanie, wychodzenie poza dyscypliny, by for- mułować metapytania w zróżnicowanych perspektywach badawczych. Ich re- alizacja wymaga wysokiego poziomu integracji dyscyplin, a przede wszystkim przekraczania oraz łączenia paradygmatów dyscyplinowych poprzez wypraco- wywanie nowych języków teoretycznych. Na poziomie meta dochodzi wówczas do krytycznego przeglądu literatury z każdej dyscypliny i ustalenia synergii między źródłami w celu budowania nowej podstawy, niezbędnej w warunkach braku standardowego szablonu badań. Warto zatem, by „Kultura Współczesna”

w kolejnym dwudziestopięcioleciu swego istnienia dołączyła do imperatywu spo- łecznego zainteresowanie transformacją pozyskiwania wiedzy. Aby wybiegając

13 E. Jantsch, Towards interdisciplinarity and transdisciplinarity in education and innovation, [w:] CERI Interdisciplin- arity: Problems of Teaching and Researchi Universities, pod red. L. Apostela, OECD, Paris 1972.

(10)

Pytania (nie tylko) jubileuszowe

do przodu, budowała przestrzeń porozumienia między dyscyplinami zaangażo- wanymi w paralelne zadania.

Bibliografia

Boltanski, Luc. On Critique. A Sociology of Emancipation. Tłum. Gregory Elliott. Cambridge–

–Malden: Polity, 2011.

Bourdieu, Pierre, Loic J.D. Wacquant. Zaproszenie do socjologii refleksyjnej. Tłum. Anna Sa- wisz. Warszawa: Ofi cyna Naukowa, 2001.

DeLanda, Manuel. Assemblage Theory. Edinburgh: Edinburgh University Press, 2016.

Dziamski, Grzegorz. Kulturoznawstwo, czyli wprowadzenie do kultury ponowoczesnej. Gdańsk:

Wydawnictwo Naukowe „Katedra”, 2016.

Hall, Gary, Clare Birchal. New Cultural Studies. Adventures in Theory. Athens: University Georgia Press, 2006.

Hall, Stuart. „The emergence of cultural studies and the crisis of the humanities”. October 53 (1990).

Jantsch, Erich. „Towards interdisciplinarity and transdisciplinarity in education and in- novation”. W: CERI Interdisciplinarity: Problems of Teaching and Researchi Universities, red.

L. Apostel. Paris: OECD, 1972.

Leavy, Patricia. Essentials of Transdisciplinary Research. Walnut Creek: Left Coast Press, 2011.

Skórzyńska, Agata. Praxis i miasto. Ćwiczenie z kulturowych badań angażujących. Warszawa:

Wydawnictwo IBL PAN, 2017.

Williams, Raymond. „Culture is ordinary”. W: Resources of Hope: Culture, Democracy, Socia- lism. London – New York: Verso, 1989.

Williams, Raymond. „The future of cultural studies”. W: The Politics of Modernism: Against the New Conformists. London – New York: Verso, 1989.

Data wpłynięcia: 6 września 2018 r. Data zatwierdzenia do druku: 5 października 2018 r.

The (not only) Jubilee questions

The authors and readers of “Kultura Współczesna” need to face the following ques- tions: 1. Does the term “culture” still carry any distinctive meaning? 2. How does the diffusion (dispersion) of the subject of research affect one’s attitude to its theory?

3. Why has transdisciplinarity (in “Kultura…”) turned out to be impossible? With the concept of culture widely disseminated across a variety of research, a new “culture outside culture” is born which turns into the main subject of discussion. Its rise is further facilitated by the “crisis” of theory driven by intergenerational criticism and lack of interest in developing new theoretical languages. Lack of trust in theory translates into a declining interest in transdisciplinarity.

Słowa kluczowe: kultura poza kulturą, kryzys teorii, transdyscyplinarność Key words: culture outside culture, crisis of theory, transdisciplinarity

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zagwarantują to zapisy w miejscowym planie zagospo- darowania przestrzennego dla tego rejonu Lublina - zapowiada Karol Kieliszek z biura praso- wego ratusza.. Projekt uchwały w

Prawdą również jest to, że intelekt człowieka nigdy nie pogodzi się z koncepcją „tylko-materialności” własnego ciała, nigdy nie zre- dukuje postawy wobec kategorii życia

Za 4 lata ojciec będzie 3 razy starszy od syna, razem będą mieli

Wyniki konsultacji zostaną przedsta- wione na tablicy ogłoszeń w Urzędzie Gminy Stare Boga- czowice, na stronie interneto- wej Gminy Stare Bogaczowice oraz w Biuletynie Informacji

Nie można też łudzić się, że owo poszukiwanie prawdy przez nieskrępo- wane zadawanie pytań w każdej dziedzinie nauki będzie tak spektakularne, jak na przykład badania nad

wiska, to ich splot tworzy obraz pewnej pustej przestrzeni intencjonalnej, która jednak nie może być czymś określonym, bo czymś jest tylko fenomen, to, co się zjawia.

Kaplica, która tam istniała — Tarnowo I - była obiektem małym i nie bardzo zapewne odpowiadała „mieszczanom tarnowskim”, stąd też kościół Tarnowo II, jak

Pokazując Konrada, który wadzi się z Bogiem i pragnie rządu dusz, a jednocześnie jest słabym człowiekiem uwięzionym w klasztornej celi, autor dokonuje krytyki cech, które