S. Garlicki
Polemika
Palestra 9/6(90), 45-46
N r 6 (90) P olem ika 45
n a prowadzenie rozpraw y pod nieobecność obrońcy, ale naw et uzgodnić z nim i zastrzec sobie nieobecność obrońcy na rozpraw ie (np. ze względu na koszty w spraw ie dojazdowej przy rozprawie pozbawionej istotnego znaczenia).
W ydaje się, że rozw ażania K aftala w tej kwestii, jakkolw iek interesujące, nie w yjaśniają szeregu istotnych wątpliw ości.14
n O b s z e r n ie j n a t e n te m a t Ł y c z y w e k : S k u t k i n ie o b e c n o ś c i o b r o ń c y n a r o z p r a w ie . N o w e P r a w o n r 11/1957, s. 105 i n . ■
P O L E M I K /1
Nie mogę się zgodzić z poglądem W. Masewicza zaw artym w końcowej części jego artykułu: „Niektóre problem y stosunku kodeksu cywilnego do ustaw odaw stw a p rac y ” („P alestra” n r 4/65, s. 23 i nast.).
W części III swej pracy (s. 29) autor pisze: „Odpowiedzialność m aterialna p ra cow nika za szkody spowodowane niew ykonaniem lub nienależytym wykonaniem, obowiązków w ynikających ze stosunku pracy uregulow ana jest w art. 471 i nast. k.ć. Pracow nik — tak ja k każdy inny dłużnik stosunku cywilnoprawnego — od pow iada za całość wyrządzonej sj^kody bez względu na to, czy i w .fakim stopniu c o pow stania szkody przyczynił się także podmiot zatrudniający pracow nika. "W kodeksie cywilnym brak jest bowiem norm y analogicznej do uchylonego a rt. 158 § 1 k.z.” Przyczynienie się poszkodowanego do pow stania szkody norm ow ał w kod. zob. nie § 1 art. 158, lecz § 2 tego przepisu o treści następującej: „Jeżeli poszkodowany przyczynił się do w yrządzenia szkody, odszkodowanie ulega od pow iedniem u zm niejszeniu”. Przepis ten dotyczył zarówno odpowiedzialności de- liktow ej, jak i kontraktow ej (tej ostatniej poprzez art. 242 k.z.).
Zasadę powyższą przejął również kod. cyw. w art. 362, k tó ry ze ^względu na sw ą lokatę dotyczy zarówno odpowiedzialności deliktowej, jak i odpowiedzialno ści kontraktow ej. Przepis ten głosi: „Jeżeli .poszkodowany przyczynił się do pow stan ia lub zwiększenia szkody, obowiązek jej napraw ienia ulega odpowiedniemu zm niejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia, '.winy obu stro n ”. Istnieją więc z mocy tego przepisu wszelkie podstawy* do odpowiedniego zm niej szenia obowiązku napraw ienia szkody w yrządzanej przez pracow nika zakładowi pracy, gdy do pow stania tej szkody przyczynił się zakład pracy, tzn. osoba, za k tó re j działanie lub zaniechanie zakład pracy ponosi odpowiedzialność.
Wbrew zatem poglądom autora kod. cyw. nie w prow adził w tym zakresie żad nej zlmiany. Nawiasowo zaznaczę, że dodanie w art. 362 słów: „a zwłaszcza do stopnia winy obu stro n ” nie stanow i również zm iany w porów naniu z art. 158 § 2 k.z., w ina bowiem stron może mieć tylko znaezenie dla stopnia zm niejszenia odszkodowania, a taki stan rzeczy istniał także pod rządem kod. zob. Niezależnie od przyczynienia się poszkodowanego do pow stania szkody, a r t . : 158 § 1 k.z. n a k a zyw ał przy ustalaniu wysokości odszkodowania uwzględnienie wszelkich zachodzą cych okoliczności. Ponieważ odszkodowanie nigdy nie mogło przewyższać w arto ści szikody, przeto przepis art. i58 § 1 dotyczył tylko zagadnienia zmiejszenia od szkodowania ze względu na zachodzące okoliczności, i to już po ew entualnym
zmniejszeniu z powodu przyczynienia się poszkodowanego, czego dotyczył art. 158 § 2 k.z.
46 R ecen zje Nr 6(90>
Jedną z takich okoliczności mógł być stan m ajątkow y spraw cy szkody. Stan ten mógł nie zezwolić na włożenie na niego w całości obowiązku napraw ienia szkody, i p rak ty k a sądowa, biorąc pod uwagę tę okoliczność, niejednokrotnie m iarkow ała wysokość odszkodowania za tzw. szkodę pracoiwniczą wyrządzoną nieumyślnie.
To zagadnienie m iarkow ania obowiązku napraw ienia szkody zostało unorm ow a n e odm iennie w k.c. w art. 440, nie m a to jedak nic wsipólnego z przyczynieniem się poszkodowanego do pow stania szkody. Art. 440 k.c., który dotyczy szkody de- liktow ej, nie pozwala na m iarkow anie odszkodowania ze względu n a stan m a jątkow y stron, gdy jedna z nich jest jednostką gospodarki uspołecznionej. Nie pozwala więc na m iarkow anie obowiązku napraw ienia szkody wyrządzonej uspo łecznionemu zakładowi pracy przez jego pracow nika, naw et gdyby w konkretnym w ypadku za takim m iarkow aniem — ze względu na stan m ajątkow y pracow nika —■ przem aw iały zasady współżycia społecznego.
W yrażany jest jednak pogląd, że stosowanie tego przepisu przy szkodzie pracow niczej wyrządzonej nieum yślnie, jeśli nie chodzi o m ienie powierzone pracow ni kowi z obowiązkiem wyliczenia się z niego, byłoby sprzeczne nie tyle z przepisami praw a pracy, gdyż takich przepisów nie ma, ile z zasadam i praw a pracy (ochrona w ynagrodzenia za pracę), i dlatego z mocy art. X II przepisów w prow adzających k.c. stosow anie ograniczenia przewidzianego w a rt. 440 k.c. we wskazanej wyżej sytuacji nié byłoby zasadne (takie też stanow isko zajął Sąd Najwyższy w zasadzie praw nej w pisanej do księgi zasad praw nych, uchwalonej dn. 13.V.1965 III PO 40/64).
S. Garlicki
g tC C E /1 /Æ J B
Ja n Stanisław O l b r y c h t : W ybrane
przypadki z p ra ktyk i sądowo-lekar- skiej — Zabójstwo, sam obójstwo czy nieszczęśliw y w ypadek (redakcja nau kowa: prof. dr Jan Sehn), W arszawa 1964, Państw ow y Zakład W ydaw nictw Lekarskich, str. 276.
I. Przeglądając różne pitaw ale zada w ałem sobie nieraz pytanie, czy mo żliwe jest takie opracowanie tych w y branych „przygód Tem idy”, które skła dają się na treść publikacji w spom nia nego typu, by nie obniżając w niczym ich n aturalnej, stworzonej przez sa m o życie zdolności zaciekaw iania czy telnika, zachować w pełni ich w artość naukow ą i dydaktyczną jako znako m itej ilustracji skom plikowanych nie raz zagadnień m aterialnopraw nych, procesowych, krym inalistycznych, so cjologicznych i in. Koncepcja tak a zo
stała w pewnej m ierze zrealizowana w recenzowanej książce prof. J. O lbrych- ta.
Jeżeli mówię: w p e w n e j m i e r z e , to z dwóch przyczyn.
Po pierwsze — autor, w ybitny uczo ny, profesor m edycyny sądowej A ka demii Medycznej w Krakowie, doctor
iuris honoris causa U niw ersytetu J a
giellońskiego, członek czynny PAU, członek rzeczywisty PAN i członek w ielu tow arzystw naukow ych w k ra ju i za granicą, nie zam ierzał pisać pitaw ala. Jego zam ierzeniem była p ra ca, która mogłaby się przydać i nauce, i praktyce. A że recenzow ana książka wypadła sensacyjnie, że czyta się ją jak dobrą powieść krym inalną — w y nika to przede wszystkim z um iejętne go ujęcia: z um iejętności właściwej se lekcji, a więc w ybrania z bogatej, przeszło 50-letniej praktyki autora w