Bogdan Zakrzewski
Lenartowiczowski mit o Racławicach
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 85/3, 61-72
1994
B O G D A N Z A K R Z E W SK I
L E N A R T O W IC Z O W S K I M IT O R A C Ł A W IC A C H *
A u to r B itw y racławickiej, p o em atu liryczno-epickiego, u k o ń czonego w r. 1858, a w ro k później w ydanego w P a ry ż u 1, stał się głów nym tw órcą
„ludow ego” m itu o zwycięskiej b atalii kościuszkow skiej, k tó ra nb. „z w oj
skow ego p u n k tu w idzenia [ . .. ] nie p o siad ała wielkiego zn aczen ia” 2. Jej h istoryczn a w ielkość m itotw órcza polegała na udziale w niej chłopów , co w konsekw encji stało się w alną arg u m en tacją om al w szystkich późniejszych p ro g ram ó w o ra z dążeń niepodległościow ych, obrosłych bo gatym i ró ż n o ro d nym pisarstw em legendotw órczym .
M o żn a naw et stwierdzić, uprzedzając p rzedstaw ione tu wywody, iż ów m it z p o em atu L enartow icza rychło oderw ał się od swego m acierzystego źró dła, żyjąc w łasnym biegiem i czerpiąc swą trw ałą żyw otność z innych źródeł kulturow ych, np. dram atu rg iczn y ch czy ikonograficznych. T a k a jest zresztą p raw idłow ość histo ry czn a w w ypadku wielkich m itów n arod ow y ch, religijnych.
W szakże wielość w ydań XIX -w iecznych tego p o em atu pośw iadcza nie tyle m oże jeg o spon tan iczn ą, d o b ro w o ln ą wziętość w śród czytelników , ile sta ra n n e serw ow anie i g o rące zalecanie ow ego u tw o ru przez krytyk ę literacką — czytel
n ikom szczególnie „m aluczkim ”, o raz przez historyków , chętnie lansujących i populary zu jący ch ów ludow y m it o R acław icach. Z asadn iczą je d n a k rolę w tym względzie, tj. w ludow ym populary zo w an iu p o em atu L enartow icza, przypisać należy arcyw ziętem u w idow isku d ram atycznem u W ładysław a L u d w ika A nczyca K ościuszko pod Racławicami (1881), w ystaw ianem u z wielkim aplauzem , szczególnie n a scenach am ato rsk ich , aż do 1939 roku. W iad o m o , iż u tw ó r A nczyca po p ro stu w yrasta z p o em atu L enartow icza, co po św iadcza z „łzaw ą” w dzięcznością Anczyc nie tylko bezpośrednio w swej dedykacji, ale także pośred n io — w tapiając w swój tekst fragm enty śpiewek i przyśpiew ek z p o em atu lirn ika m azow ieckiego.
* Przedstaw iony tekst jest fragmentem większej całości, zawierającej rozleglejszą problem aty
kę badawczą, która uw zględnia m.in. obszerny stan badań, konteksty kom paratystyczne, także z zakresu plastyki i źródeł historycznych.
1 Lenartowicz zm ieniał tekst sw ego poem atu w kolejnych jego licznych wydaniach w kraju i na emigracji. Np. rezygnował z pewnych fragmentów, licząc się z cenzurą zaborczą (robili to częściej jego wydawcy!), ale również dopisyw ał now e — które nie zawsze pasow ały do tekstów wcześniej opublikow anych edycji. Podstaw ę naszych analiz i cytacji stanow i pierwodruk paryski z r. 1859, do którego odsyłam y podając w tekście głównym stronicę.
2 F. Z ie j k a , Racławicka legenda. W zbiorze: W kręgu „Panoramy ra c ła w ick ief '. W rocław 1985, s. 53.
F o rm o w an ie się m itu o zwycięskiej ludow ej bitw ie racław ickiej, w obec klęski insurekcji kościuszkow skiej o raz późniejszych pow stań, przedstaw ił p rz ek o n u jąco i erudycyjnie F ranciszek Z iejka w cytow anej pracy, pośw ięcając nieco uw agi funkcji p o em atu L enartow icza, w szakże nie bez uproszczeń u o g ó ln iający c h 3.
Bitw a racławicka, ja k inform uje a u to r n a okładce p ierw o d ru k u , „jest je d n ą z ośm iu pieśni gm innych o w ojnie kościuszkow skiej p rzy go tow an ych do d ru k u przez” niego. Ten zam iar nie został w pełni zrealizow any, ale i jeg o zapow iedź je st niezbyt precyzyjna w znaczeniu g a tu n k u utw o ru , k tó reg o w szakże „gm in- ność” w o kreślonym sto p n iu odnosi się do leg end otw órstw a pieśni. P o ety k a pieśni gm innej posługuje się niek laro w n ą fragm entarycznością epicko-liryczną, k tó ra zam azuje realistyczną w yrazistość fabularn ą, ja k b y pośw iadczając daw ne pochodzenie u tw o ru o leg en d o w ej. .. praw dom ów ności, w iarygodności.
L enartow icz podejm uje ten styl, co nie wyszło p oem ato w i n a d o b re ani nie zd oby ło „m aluczkiego” czytelnika. Tym bardziej iż m dły idylliczny sentym en talizm dehero izow ał b o h ateró w utw o ru, a p ły tk a o nich w iedza h isto ry czna nie zezw alała au to ro w i n a poetyckie uog ólnienia ahistoryczne w stylu oryginalnej pieśni ludowej.
W poem acie L enarto w icza ważniejsze w ątki epickie są, ja k w m itach, stereo ty p o w o naszkicow ane, choć nieraz przeciw staw ne ich poetyce, z uwagi np. n a epizody o ak tu aln y m posłaniu ideow ym lub ze względu n a d ych oto m i- czne p o tra k to w a n ie bohaterów .
N a to m ia st koneksje m iędzy o rygin alną pieśnią gm in ną a p o em atem L e n a r
tow icza w sferze jego stru k tu ry w ersyfikacyjno-składniow ej o raz sem antycznej do w o d z ą dość nieudolnej stylizacji. C kliw a ludow ość o sen ty m entaln ym zabarw ieniu, nieujarzm ione g adulstw o poety, bezw iednie p aro d iu jące o ry g in al
ne gędźbiarstw o gm innych pieśni, ro z b rajają m ityzujący n astrój. „Czczość m yśli”, dław iąca w p rost „w ata” frazeologiczna jest żałosnym „m ałp iarstw em ” (term iny krytyków rom antycznych) au ten ty k ó w ludow ych. „R ytm iczna d y c h a w ica” w iersza (słowa Ju lian a K lac zk i4), stru k tu ra w ersyfikacyjno-składniow a nie pasu jąca do epickich w ątków heroicznych, najeżone irytująco p o w ta rz a ją cymi się w incipitach sam ogłoskam i, to w ybrane tylko m an k am e n ty w a rsztatu poetyckiego L enartow icza.
A je d n a k większość krytyków w ytrw ale ceni i zaleca jeg o w a rsztat pieśniarsko-ludow y, serw ując go ciągle jeszcze, ja k to czynią np. P aw eł H ertz i zn a k o m ity znaw ca L enartow icza — nieżyjący ju ż Ja n N ow akow ski. Sądzę, iż głów nym tego pow odem jest gęśl „lirnika”, n a stro jo n a patrioty czn ie, o bogooj- czyźnianym tonie, „ lu d o lu b n a” dla każdych czasów. T a „gęśl” m ito tw ó rcza szczególnie polecana z zachw ytem , gdy m ow a o Bitwie racławickiej ciągle godnej p o p u lary zo w an ia w śród m łodzieży i tzw. ludu. T en bezow ocny tru d przetrw ał aż do now szych czasów. W ro k u 1933 kryty k A ntoni B ogusław ski zapew niał w „M yśli N a ro d o w ej” (nr 24), iż „poem at ten zasługuje i długo zasługiw ać będzie, aby m łodzież uczyła go się w uryw kach n a pam ięć” 5. N a szczęście nie doszło do tego, choć prognozy byw ają zm ienne!
3 Ibidem, s. 72 — 73.
4 O dnoszą się one do G ladiatorów T. L e n a r t o w i c z a : „W iadom ości P olskie” (Paryż) 1857.
Cyt. za: Głosy o Lenartowiczu. 1852 — 1940. Wybrał i opracow ał P. H e r tz . K raków 1976, s. 68.
5 G łosy o Lenartowiczu, s. 654.
W w arstw ie liryczno-epickiej poem atu , nb. najlepszej artystycznie, p o jaw ia
ją się legendotw órcze m otyw y o archetypow ej prow eniencji, choćby ów piękny m otyw „starego k osyn iera — d ęb u — gaduły” (ni to „czary”, ni to „o m am ie
nie”), gw arzącego „całą nockę” o batalii racław ickiej. Albo m o ty w „wój- ta ”-ślepca, „staru szk a stuletn iego”, k tó rem u K ościuszko pow ierza r o l ę ...
p rzew odnik a prow adzącego w ojsko na pola racław ickie. T en stereo typ ow y irracjo n aln y m otyw m itotw órczy w prow ad zony został w celu n aw iązan ia dialogu m iędzy staruchem , popisującym się znajom ością stylizow anej na ludow o bohaterskiej biografii N aczelnika, a K ościuszką, k tó ry przy tej okazji w ygłasza swój „ludow y” pogląd na tem at istoty w alki o niepodległą P olskę:
Przy pom ocy nieba, Utraconą Polskę naszą Krwią ozdobić trzeba.
Krwią przeczystą, nie pogańską, Ale chrześcijańską, [33]
W tej uludow ionej w ypow iedzi K ościuszki pojaw ia się m itotw órczy, w szechobecny w poem acie, m otyw jednoczesnego pojm ow ania spraw y w alki o niepodległość z w alk ą o P olskę „chrześcijańską”. M otyw ten, sta ra n n ie pom ijan y przez dotychczasow ych k o m en tato ró w poem atu, ch arak tery zu je rów nież m entalność N aczelnika.
W om aw ianej scenie staru ch podlega fantastycznej gloryfikacji stając się ja k b y sym bolem białego orła polskiego, „C o dziś m ocy nie m a ” (34). W yw ołuje to rozrzew nienie obecnych oraz ko n statację N aczelnika: „W szak to szlachcic praw y ”, akcentującą solidaryzm narodow y. N aczelnika „serdecznie łzaw ego”, k tó reg o serce kołacze „jak dzw on W aw elu”. P rofuzja m itotw órczych zabiegów z zakresu pro blem aty ki niepodległościow o-religijnej, tendencyjnie ak c e n to w a na w guście stereotypow ym , nie przydaje poem atow i artystycznych w artości stylizacyjnych.
C udow ność zjaw isk przyrodniczych o raz heroizm u czynów kosynierów byw ają wszakże, ja k n a epicką „pieśń g m in n ą”, delikatnie i oszczędnie serw ow ane. Z apew ne decydow ały o tym względy praktycystycznej p ro p a g a n d y L enartow icza, k tó ry nie chciał stosow ać jednoznacznej stylizacji legen do tw ó r- czej.
Iluzyjność zbliżającego się w ojska rosyjskiego, w idzianego z o d d ali ja k o bu re stad o pędzonych w ołów (39), uzyskuje k a ry k a tu ra ln ą stylizację p ara lu d o - wą, zapew ne dla uszlachetnienia spraw y bitnych krakusów .
Sam K ościuszko w najcięższym wirze walki nie pow strzym uje się od
„rozk azó w ”, k tó re nie m ają je d n a k c h a ra k te ru m ilitarnego, lecz są refleksją p atrio ty cz n ą:
G dzie najwięcej ludzi pada, Tam K ościuszko leci, Porządkuje, rozkazuje:
Trzymajcie się dzieci.
Żeby my to jeno sami, Toby mniejsza o to, Lecz cóż będzie z Polakam i,
Z ojczyzną sierotą? [ 4 1 —42]
W alk a p o k az an a jest ja k w idow isko w teatrzy k u kukiełkow ym o dość płytkiej scenie. N aczelnik jest w tej walce b ard zo gadatliw y, pro w ad zi ro z
m ow y z kosynieram i, częstuje G łow ackiego sp raw io n ą przez siebie „fajką i ta b a k ą ” (47). B artosz G łow acki p rzyrów nan y został do olbrzym iego siła
cza — W aligóry, choć dzierży w ręku tylko o strzo n ą w łaśnie kosę. K u lm inację n astro ju w scenie bohatersk ieg o zd ob yw ania a rm a t organizuje n a p o lu bitwy
— w iejska kapela (!) rozgłośną m uzyką n a nierozgłośnych in stru m en tach ludow ych. A tak uzyskuje stylizację weselnego tań ca ludow ego, z w a rian to w ą przyśpiew ką „ojczyźnianą”, w ielokrotnie p o w ta rz a n ą w sensie lud yczno-pa- triotyczn ym : „D an aż m oja dan a, d a n a / O jczyzno k o c h a n a ”.
C ała zatem bitw a uzyskała m itotw ó rczą stylizację p seud olud ow ą, co nie jest zb y tn io k o h eren tn e z przew od nią ideą poem atu.
K osynierów biegnących do a ta k u obserw uje starszy zna i K ościuszko, k tó ry p o raz drugi w ypow iada znam ienne słow a; tym razem do M ad aliń - skiego:
Z niemi, z niemi dla tej ziemi Wstaje zorza nowa:
N ow a szlachta, Jenerale, Bartosz spod Krakowa. [50]
Zwycięzcy „p rzynoszą” N aczelnikow i swe plony, ja k w dożynkow ym święcie:
Osiem armat na wojenkę, A cztery na dzwony;
Żeby co dzień na świat biały Brzmiały dzw ony z wieży, N a te wioski okoliczne,
N a ten wietrzyk świeży;
I żeby też panu Bogu Była za to chwała, I tej matce Przenajświętszej,
Co nam sił dodała. [53]
D ożynkow i K ra k u si zapew niają oczywiście, naznaczeni ch aryzm atem b aś
niow ym , iż w tej bitw ie nic im się nie przytrafiło złego,
Tylko że się osm aliło Pawie piórko nowe. [53]
W dzięczny, lecz ubogi N aczelnik podzielił się z nim i „polskim sercem ” i „d o b ry m słow em ”. T ak się kończy w sposób baśniow y zm itog rafo w an a b a ta lia racław icka.
Jed n a k gadatliw y gaw ędziarz-kaznodzieja czuł p o trzebę nie tylko o p isan ia p o b o jo w isk a i p o chów k u ludow ych b o h ateró w (!), ale też udzielenia głosu K ościuszce, k tó ry — w profetycznej konw encji legendotw órczej — p ro si swych kosynierów , aby n a p am iątk ę tego zwycięstwa usypali mogiłę, a n a jeg o tru m n ę
„nasypali racław ickiej ziem i” :
Cudza ziem ia cięży człeku, Swoja ziem ia lekka, Jakby jakie ludzkie ciało
Cała krwią przecieka; [56]
A więc i ten m itotw órczy k a n o n funeralny zo stał do pełniony , w raz z a p o te o z ą N aczelnika, któ reg o — , j a k ptaszynę p o ln ą ” — nieśli n a ra m io n a ch chłopscy b oh aterow ie: Stach Św istacki i B artosz G łow acki.
I wreszcie finał poetycki, k tó ry podw ójnie zam y ka „pieśń g m in n ą ” : m otyw em racław ickiego „dębu — kosyniera stareg o ”, przez n oc całą w sp o m i
nającego batalię racław icką, o raz n ostalgiczną refleksją p atrio ty cz n ą:
A Ojczyzna z cicha wzdycha:
G dzie wy, moje d z iec i? ... [59]
M itologizację pieśni uzyskuje rów nież a u to r w pro w ad zając ro zm aite po p u larn e to p o sy sak raln e ty pu biblijnego, np. m otyw „ludzkiej k rw i”,
„przelew ającej się [ . .. ] z żołnierskiego boku, albo inne, ja k „deszcz k ro p - listy”, k tó ry w yzw ala w przyrodzie w iosenne życie, sym bolizujące w iarę w niepodległość.
C zęste są w yraziste przyw ołania „cytacji” z różnych zn an ych pieśni świeckich i religijnych, np. z hym nu n arodo w eg o (9), o późniejszej w szakże od akcji p o em atu dacie po w stania! A więc n a zasadzie m itotw órczych tendencji poem atu, w k tó ry m L enartow icz pow ierza strzęp tek stu hym nu proroczej wizji
„bardzo stareg o ” Jędrzeja. K abalistyczne w różby o archetypow ej prow eniencji uzyskały dzięki ludow ej stylizacji m oc w iary w n aro d o w e przepow iednie legendotw órcze, np. m otyw bitw y pow ietrznej zwycięskiego orła białego z trzem a czarnym i orłam i (nb. biały „naw yryw ał [im ] pierzy” <!>, 7).
P roblem przepływ u czasu, chronologii w ydarzeń i ich spójności h isto ry cz
nej jest przez poetę św iadom ie p o d p o rz ąd k o w an y kalen d ariu m pieśni gm innej z jego typow ą rolą m itotw órczą. W Bitwie racławickiej uzyskuje szczególną funkcję — w luźnej aż do bezładu, m ało czytelnego, fragm entarycznej k o n strukcji poem atu.
S am o ro d n ą nieraz m itologizację język a poetyckiego stosow ał L en artow icz w prow adzając do u tw o ru różnego typu i au to ra m e n tu dziw olągi stylizacyjne i archaizacyjne, nie m ające nic w spólnego z tzw. m ow ą ludu. U rą g a ją one zasadom słow otw ó rczo-gram atykaln ym , np. w sferze „bębenkow ego rym o- tw órstw a”.
M ityzow anie postaci K ościuszki odbiega wszakże w poem acie od stere o ty pow ych ujęć literackich, w konw encji pieśni gm innej, a także od p raw dy w izerunków historycznych. C ytujem y kilka w yryw kow ych przykładów . O to przysięgający „przed P a n n ą M a ry ją ” K ościuszko:
Z licem słodkiem, Jak chłopek pośledni,
, Polak dzielny, W ódz naczelny, Za nim ludzie biedni. [12]
A w pochodzie n a p o la racław ickie:
Jedzie, jedzie nasz Kościuszko, Pod nim konik siwy;
C o naczelnik, to naczelnik, To już nasz prawdziwy.
P olska dusza w polskim ciele I w polskiej sukmanie, Jedzie, wiedzie na M oskali
K rakowskie powstanie. [17]
Oczywiście, ów „k on ik siwy” to rekw izyt z lam u sa pieśni ludow ej. W rze
czywistości oficjalnej K ościuszko jechał n a kasztanie!
5 — Pamiętnik Literacki 1994, z. 3
A lud za nim Z przyśpiewaniem, Jak pszczoły za matką, [17]
T o pasieczne p rzyró w nan ie idylliczne, typ ow o L enartow iczow skie, m a przy p o m in ać w ielką w ierność pszczół-robotnic dla ich m atki-królow ej.
P o b o żn o ść N aczelnika jest przez L enartow icza dew ocyjnie k reo w an a, n a m iarę religijności procesyjno-odpustow ej, prezentow anej przez m aluczkich:
Przed obrazem [N M P ] sam naj pierwszy N aczelnik przyklęknie
I pokłoni się do ziemi, Ręce złoży pięknie.
A lud sobie dobrze wróży:
Uważają swoi, Że M oskala ten pobije,
K to się Boga boi.
To na obraz, to na wodza Obracają oczy,
A prostacze dobre serce M ało nie wyskoczy. [25]
W tej sytuacji o b ra z M atk i Bożej ulega cudo w n em u p rzeo b rażen iu we
dług starego m otyw u pieśniow ego, w profetycznej wszakże przepow iedni, w łożonej w u sta sam ej M aryi; konsolacyjnej przepow iedni, k tó rą od b iera K ościuszko:
— Idźże teraz już bezpieczny, A nie bój się o nic;
N ie od miecza wróg uciecze, A od kmiecych kłonic.
Znam ja twoją polską duszę, Naturę krakowską;
Zanim ona była polską, Pierwej była boską: [2 6 ]
T u następ uje m esjanistyczna sakralizacja K ościuszki, d o k o n a n a przez sam ą M atk ę Zbaw iciela:
N osiłam cię na tym ręku, N im eś się urodził;
N osiłam cię, wodziłam cię, Żebyś swoich wodził.
N ie na próżno ci daw ano N iedolę tak rano;
N ie na darm o między swymi Psami ze wsi szczwano;
N ie na darm oś świat obieżał, D ośw iadczył boleści, Żebyś nie miał poczuć w duszy,
Że cię Pan Bóg pieści;
N ie na darm o łza się stacza, Smutek serce gniecie:
Spojrzyjże mi teraz w oczy,
Rozśmiejże się, dziecię. — [26 — 27]
T en przydługi cy tat w art był przytoczenia ja k o pośredni spo sób sak ralnej m ityzacji K ościuszki — w kuriozalnej pom ysłow ości a u to ra poem atu . B adacze u tw o ru nie do strzegają tego bogoojczyźnianego m otyw u, klasycznego „ b o h o
m azu” pseudoludow ego, bo nie interesuje ich w ażny w ątek „ludow ej re
ligijności” poem atu , choć to on decyduje wyraziście o kreacji K o ściu szki!
A ja k a jest reak cja N aczelnika n a słow a skierow ane do niego przez B ogurodzicę?
W ięc K ościuszko, taki cichy I pełny wesela,
Patrzy jako ptaszek lichy W M atkę Zbawiciela. [27]
R eligijna m itologizacja K ościuszki i jeg o kosynierów , ro zp ięta tak szeroko w tk ance fabularnej utw oru , a p oprzed zająca rozpoczęcie batalii (uryw kow o tylko opisanej), nad aje jej religijno-narodow y ch a ra k te r („P o lska spraw a, B oska sp raw a”, 27) m odelow ego w zorca w alki niepodległościow ej w ko stium ie sielankow ego solidaryzm u z ludem .
M itotw órczy k o n terfek t ludow ego charyzm atycznego N aczeln ik a p od leg a rów nież sentym entalnej w zruszeniow ości, nie licującej ze stereotypem p ostaw y w odza ludow ego. P o d w rażeniem patriotyczno-religijnej przem ow y „księdza d o b ro d z ie ja” do kosynierów —
[ . . .] pod naszym naczelnikiem Trzęsły się kolana.
Prawie dziurgiem mu leciały Z modrych oczu kapki;
Słuchał, słuchał, łzy ocierał Barankiem od czapki. [28]
W tej relacji o p o w iadacza ludow ego K ościuszko, skory do tak ich w zruszeń patriotyczno-religijnych, obcych typom b o h ateró w z pieśni gm innej, nie o d p o w iad a m itotw órczym w y obrażeniom z legendy o b oh aterze sp od R ac
ławic. Pielgrzym ujący procesyjnie, p o b o żny K ościuszko jest kreo w an y n a św iątka narodow ego. Jego religijny p och ó d n a pole w alki g w aran tu je uzys
k anie łaski Bożej, tj. zw ycięstw a n ad w rogiem , k tó ry jest rów nież nie
przyjacielem „polskiego” Boga.
Podjęliśm y ten reko n esan s badaw czy podw ażając w artość ow ego spe- tryfikow anego sacrum n arod ow ego, k tó re opieczętow ane jest w ysokim i o ce n a
mi m itotw órczym i naszych badaczy, do dziś naw et (om al n a p raw ach n ak azu ) serw ującym i ow ą „bajędę gm in n ą” różnej m aści czytelnikom . N p. J a n N o w akow ski, znak o m ity znaw ca d o ro b k u poetyckiego L enartow icza, w h a ś
le w encyklopedycznej L iteraturze polskiej (t. 1, W arszaw a 1964) pisze o „ trw a łej w artości” p oem atu. O w a trw ałość należy ju ż do bezpow rotnej przeszłości;
u tw ó r żyje bezim iennie — k u ltu ro w o — n a odw iecznych p raw ach dziedzictw a, pokoleniow ych recepcji, ale raczej ja k o legenda niż ja k o tekst. O to p rzy k ład nie znany h isto ry k o m : m it racławickiej batalii przem aw ia ak tu aln ie z płócien ro tu n d y Panoram y racławickiej J a n a Styki i W ojciecha K o ssak a, przew iezionej ze Lw ow a do W rocław ia, i nikt z oglądających ani z bad aczy h istorii p ow stania tego m alow idła nie zdaje sobie spraw y, iż jeg o p ry m a rn ą inspirację tw órczą, w krakow skiej K ossaków ce, zaw dzięczam y p oem ato w i L enartow icza, jego edycji ludow ej z r. 1890, w yposażonej w dwie ryciny
Juliusza K o ssaka, k tó ry w tym właśnie czasie p asjo n o w ał się b a ta lią kościusz
k o w s k ą 6.
Legendy zw iązane z K ościuszką w bitw ie racław ickiej akcentow ały (w zgodzie z historią) osobiste, niezłom ne m ęstw o N a czeln ik a prow adzącego do b o ju oddziały szturm ow e. W pseudoludow ej m ityzacji L en artow icza ów jed n o zn aczn y sens to p o su b o h a te ra został przez p oetę naruszo n y , ze szk od ą dla w artości m itotw órczych poem atu, ale w zgodzie z po słan iem profetycznej w iary wyśpiewanej w M azu rku D ąbrow skiego: „K ościuszkę Bóg pozw oli” 7.
T ek stu B itw y racławickiej nie ożyw ią naw et tendencyjne agitacje m ito tw ó r- cze. N ależy do szacow nego lam u sa poślednich p am iątek narodow o-religijnych, k tó ry ch nie otrzepuje się z pro ch u zapom nienia, naw et n a rocznicow e festy.
T rz eb a w szakże pam iętać, iż p o em at L enartow icza, n a p raw ach jego sfolk- loryzow anej recepcji bezpośredniej czy pośredniej, w alnie przyczynił się do utrw alen ia m itu chłopstw a w alczącego wespół z innym i stan am i o w olność O jczyzny, k tó ra przy interw encyjnej pom ocy Bożej zm artw ychw stanie. L a n sow any w tym zw iązku m it solidaryzm u naro do w eg o, ta k głośny w polskiej literatu rze, m iał je d n a k pow szechniejsze prow eniencje.
N a sz ukieru n k o w an y rek on esans badaw czy jest ty lk o d ro b n y m przyczyn
kiem , ale dictum sat est.
P o em at L enartow icza p o śró d wielu jego edycji p o sia d a trzy om al bliź
niacze, „poszerzone” i nie ujaw niające a u to ra . Są to książeczki w ydane w L ipsku (1861), Berlinie (1862) i Lwowie (1878); ta o sta tn ia to druczek ossoliński, pt. 0 polskim naczelniku K ościuszce i o racławickiej bitwie dnia 4 kwietnia 1794 r. Edycję zam yka anonim o w y wiersz pt. Piosnka (auto rstw a G u sta w a E hrenberga), o p o p u larn y m incipicie: „Hej tam w karczm ie za stołem / Siadł psy dzbanie Jo n stary ”.
Edycje te są dla nas interesujące z kilku przyczyn. L enarto w icz p o p rzedza w nich tekst p o em atu prozaiczną, nabożnie p atrio ty cz n ą „a g itk ą” gaw ędow ą O N aczelniku K ościuszce, kam uflując w jej tekście swe au to rstw o :
O tóż, m oi bracia, niedawno jeden dobry Polak napisał pieśń o K ościuszce i o bitwie racławickiej, która tu dalej stoi wydrukowana. Przychylcie do niej w asze.uszy i wasze serca, a westchnijcie za K ościuszkę i za naszych K rakusów, i dzielnych hułanów , co w tej bitwie za Polskę polegli. A jak między nami będzie święta zgoda i jedność, to się znajdzie i drugi K ościuszko, i drugi Bartosz G łow acki, i Stachów Świstackich nam nie zabraknie, a wtedy wygnam y w rogów z naszej świętej polskiej ziemi i będzie nam wszystkim dobrze, bo nastaną jeszcze lepsze czasy, jak były kiedykolwiek dawniej. — A ufajcie w Bogu i w M atce
6 O Kościuszce p rzez Czesława Pieniążka i o Bitwie racławickiej p rzez Teofila Lenartowicza.
Z dwiema rycinami Juliusza K ossaka. Lwów 1890. — Piszę o tym szerzej w innym miejscu.
7 Racławicką legendę w twórczości poetyckiej om aw ia Z i e j k a (op. cit.). Pośw ięca też poem atow i Lenartowicza obszerny akapit, który tu przytaczamy. Jest on bow iem przeciwieństwem naszych ukierunkowanych propozycji interpretacyjnych: „Poem at Lenartowicza [ .. . ] zdaje się być jednym z cenniejszych wcieleń idei ludowej wojny o Polskę. Kreśląc obraz wydarzeń z 1794 r. poeta kształtow ał obraz przyszłej, ludowej wojny o Polskę. I podziw iać tylko m ożna jego głęboką wiarę w słuszność idei, której służył. W szak od rabacji upłynęło zaledwie kilkanaście lat! N ie zabliźniły się jeszcze rany zadane idei odrodzenia wolnej ojczyzny rękami ludu polskiego. Ale m oże właśnie dlatego, że tak niedawno jeszcze słychać było złow ieszcze siekiery i piły chłopów rabacyjnych, m oże właśnie dlatego Lenartowicz poświęcił tyle uwagi wydarzeniom tego roku? W okresie przygotow ań do kolejnego pow stania społeczeństw o oczekiw ało na zastrzyk optym izm u. Takim zastrzykiem m ogła być legenda racławicka” (s. 73).
C zęstochow skiej, naszej Polskiej Królowej, że to się stanie bardzo prędko i że my tego doczekam y, bo M oskal i Niem cy dużo teraz osłabli i choć to niby grożą, jednak sami nie wiedzą, co robić, bo się boją i nas, Polaków , i Francuzów, i W łochów, i W ęgrów, i Czechów , i wszystkich narodów , co kochają Świętą Religię, Świętą W olność i O jczyznę swoją, i sprawiedliwość. —
Co, daj Boże, jak najprędzej. A m en 8.
Z P iosnki E hrenb erga, dru kow anej gw arą (z dużym i o d m ianam i w sto su n ku do wersji n a m znanych!), w arto przytoczyć fragm ent dotyczący sam ej bitwy.
P o siad a on lepszą stylizację ludow ą od Lenartow iczow skiej :
M yśm a bili M oskali, I 'M oskali widziewa.
Bez pom ocy m agnatów . G dy K osciusko ich zocył, P o seregach się lśniały K azał bębnić na bitwę, Kierezyje, capecki, A G łow acki w yskocył D o kuzdego się śmiały I miał kosę kiej bzytwę.
K ieby łanie dziewecki. Zacął machać, wywijać, Tam za górą harmaty M y tez obces na wrogi, Stzeze oddział kozacki, Dalej ranić, zabijać, Oj, cekajta, psubraty, Aze oni het w nogi.
M ów ił Bartos G łow acki. I pses bagna, psepaście, Raz, pamiętam, wiecorem U ciekali kiej wściekli, W Racławicach stojewa, M yśm a harmat dwanaście, C oś cernieje za borem D o K osciuski psyw lekli9.
T rzeba zw rócić uwagę, iż ta Piosnka, o wiele udatniej trafiająca w styl
„gm inny”, p o zb a w io n a sentym entalnej ckliwości i idylliczności, zaw iera m o ty wy przeciw staw ne solidarystycznej i bogoojczyźnianej m ityzacji L enartow icza, np. m otyw w alki „bez p om ocy m ag n ató w ” lub — d w u n astu a rm a t „psyw- leconych” do K ościuszki. Aż zdum ienie bierze, ja k L enartow icz (a m oże to ro b o ta innej ręki?) m ógł nie zauw ażyć, iż ów finalny efekt sk ład an k i książ
kowej, tj. dołączenie tek stu Piosnki, k tó ra ju ż wówczas zagubiła swe au to rstw o , obniża w artość p o em atu. Piosnka ta, w swej realistycznej i rew olucyjnej
„chłopskości”, p o zb a w io n a bogoojczyźnianych, sen tym entalnych akcentów , jest w p rost zaprzeczeniem m itograficznej idylli poem atu.
N a to m iast ów „a rty k u ł” o K ościuszce, będący jego ulu do w io ny m b io gram em o ch a rak terze inform acyjnym , m ityzuje b o h a te ra w pew nym zakresie, zgodnie ze swą ko nw en cją gatu n k o w ą, potw ierdzając w szakże pog lądy ideow e L enartow icza-poety, nie p ozbaw ione optym istycznych, choć irracjo nalny ch prognoz ow oczesnych. Ale ta k ą rolę m iała spełniać ta „a g itk a” gaw ędow a, przygotow ująca czytelnika do o d b io ru poem atu, tak gorliw ie polecanego n arodow i przez L enartow icza.
Postscriptum
S tru k tu ra ln a p an o ram iczn o ść p o em atu L enartow icza o bitw ie racław ickiej zaw ażyła z pew nością n a pom yśle p ro jek tu m alarskiej p an o ram y W ojciecha K ossak a i Ja n a Styki. P rzecież ojciec K o ssak a — Juliusz (zm arł w 1899 r.), przygotow ał, o czym syn d osk o n ale wiedział, dwie ryciny do edycji B itw y racławickiej L enarto w icza, k tó rą dla „m aluczkich” w ydała „M acierz P o lsk a ”
8 T. L e n a r t o w i c z , Bitw a racławicka. Lipsk 1861, s. IX —X.
9 Ibidem, s. 63.
we Lwowie w 1890 roku. P ierw sza rycina nosi ty tu ł: K ościuszko na czele kosynierów pod Racławicami, d ru g a — o tw ierająca tekst p o em atu : Bartosz Głowacki jedzie na zdobytej armacie. (Nb. nie w sp om in a o tych rycinach m ono g rafista d o ro b k u artystycznego J. K ossak a, K azim ierz O lszański.) Rzecz zn am ienna: n a ilustracji pierwszej m aszerują dwaj kosynierzy (jeden stary, drug i młody), dzierżąc w rękach łopoczące n a w ysokich drzew cach sztand ary.
N a „białym ” sztan d arze widzim y M atk ę B oską z D zieciątkiem Jezus, n a to m iast n a drugiej chorągw i, „ciem nej” — ikoniczny em blem at, k tó ry w pierw o d ru k u B itw y racławickiej pojaw ia się w dw uw ierszu um ieszczonym n a karcie tytułow ej ja k o m o tto :
Snopek i kosa, nie herby korony Wyszyte były. (Piosnka z 1831 r.)
D la weryfikacji tych nieprzypadkow ych ilu strato rsk ich koneksji K o ssak a z p oem atem L enartow icza przytaczam y odpow iedni fragm ent:
Przed narodem A na białej,
Ludzie przodem Srebrnej całej,
D w ie chorągwie niosą: Czystym złotem dziana
N a czerwonej, M atka Boża, niebios Pana W yrobiony, Stawia na kolana. [2 0 ]
Złoty snopek z kosą:
O to znam ienny d ow ód n a koneksje artystyczne ilustracji K o ssak a z p o e
m atem L enartow icza. (Nb. w poem acie K ościuszko jedzie n a „k onik u siw ym ” i takiej też m aści — w brew historii — jest „k o n ik ” K ossaka.) A nalizując zatem porów naw czo owe dwie ryciny ilustrujące poem at, należy stwierdzić, iż Juliusz K o ssak czytał go aktualnie, a więc w gnieździe ro dzinn ym K o ssak ó w B itw a racławicka L enartow icza m usiała być znana. P o tw ierd za ów fakt m.in. zbież
ność d a t w ydania p o em atu przez „M acierz P o lsk ą ” (1890 r.) o raz realizacji p ro jek tó w m alo w an ia Panoram y racławickiej (1892 r.).
Ja k wiemy, udział W ojciecha K o ssak a w k o m p o n o w an iu wielkich scen batalistycznych Panoram y racławickiej był za sa d n ic z y 10. A jeszcze jest ważne, iż W ojciech K ossak m alow ał także „kon ia p o d K o ściuszką” 11, i to w k o n w e n cji iście ojcowskiej ryciny.
W iadom o rów nież, iż właśnie wów czas ojciec W ojciecha ze szczególnym u p o d o b an iem p rzedstaw iał K ościuszkę: w 1879 r. — T. K ościuszko z kosyniera
mi o raz K ościuszko na czele kosynierów; w 1882 r. — K ościuszko prowadzi kosynierów; w 1887 r. — K ościuszko z adiutantem; w 1886 r. — K ościuszko pod Racław icam i12. T a o sta tn ia akw arela, z B artoszem zdobyw cą arm aty , jest ja k b y finalną ilu stracją żywej legendy p o em atu L enartow icza. W trzy la ta po tej p o p ularn ej edycji utw oru, w r. 1893, p ow stała Juliu sza K o ssak a Pieśń legionów. Jej zilu stro w an a fraza: „M am y racław ickie kosy”, była w ierną om al repliką ryciny otw ierającej tekst B itw y racławickiej L enartow icza.
Juliusz K ossak darzył L enartow icza przyjaźnią, w zajem nie k o resp o n d o w ali ze sobą. P o e ta w 1889 r. przesyła K ossakow i z F lorencji serdeczne ju b ile u szo we życzenia.
10 Zob. M. D o l i s t o w s k a , „Bitwa pod Racławicami”. W zbiorze: W kręgu „Panoramy racławickiej”, s. 127 i passim.
11 Ibidem, s. 129.
12 Zob. K. O l s z a ń s k i , Juliusz Kossak. W rocław 1988, ilustracje nr 428, 466, 467, 573, 574.
J. K o s s a k , Bartosz G łow acki jedzie na zdobytej armacie J. K o s s a k , K ościuszko na czele kosynierów pod Racławicami
W iad o m o także, iż Juliusz K ossak w raz z Józefem B rand tem należeli m.in.
do kom isji artystycznej utw o rzonego w ów czas k o m ite tu Panoram y racławic
kiej. M a zatem w pełni rację K azim ierz O lszański, gdy pisze:
nie wyobrażam sobie, aby Juliusz K ossak, członek komisji artystycznej Panoramy, a zarazem ojciec głów nego twórcy jej kom pozycji figuralnej, w którego pracowni szkice te pow stawały, zachow ał całkowitą bierność w obec rodzącegp się w ich dom u dzieła tej miary. M usiał zapew ne w tym uczestniczyć, jeśli nie w formie fizycznej pom ocy, to choćby w sensie pom ysłów , koncepcji, sugestii, d o r a d y 13.
R ozw odzim y się n ad tym , aby dowieść, iż p o em at L enarto w icza p ośredn io lub bezp ośredn io inspirow ał w stępne p ro jek ty „fabuły” m alarskiej, tym b a r
dziej iż w krakow skiej K ossaków ce w kw ietniu 1894 „trw ały prace n a d ko m po zycją czterech olbrzym ich szkiców. W ojciech K ossak nakreślił w tedy cały ich zarys” 14. A za k o ta rą oddzielającą p racow n ię syna m ieściła się przecież pra co w n ia Juliusza — ilu stra to ra p o em atu L enartow icza!
W ojciech K o ssak w swych Wspomnieniach notuje, iż p o śró d licznych gości odw iedzających k rakow ski dom jego ojca był rów nież Lenartow icz. P o św iad cza tak że fakt niezwykłej dla nas ceny, iż — po wielu latach — zachow ał w pam ięci strzęp (w praw dzie niedokładny) frazy z p o em atu L enartow icza.
P rzytoczył ją z okazji w yruszenia n a w ojnę r. 1914:
Przepyszne, rdzenne polskie pułki tego w yb orow ego korpusu szły „na M oskala”. Jak lirnik racławicki Lenartowicza powiada: „będzie wojna z M oskalam i, w Polsce wielkie św ięto” 15.
„W Polsce wielkie św ięto” — ten strzęp au tentyczny, cytacyjny, z tek stu B itw y racławickiej L enartow icza (nb. O lszański nie zidentyfikow ał tej cytacji) zach ow ał się w m alarskiej pam ięci W ojciecha K o ssak a, odw ołującego się do tek stu literackiego, a nie do słynnej w ów czas Panoram y racławickiej. T o także d la n as w alny arg u m en t dow odow y!
W spółcześnie u k azała się osobliw a książeczka: Teofila L en artow icza Bitw a racławicka, z jej rów noległym przekładem angielskim au to rstw a N o e la C la rk a (W rocław 1994, ss. 84). P rzy go to w ał ją d o d ru k u F lo rian Śmieja, k tó ry w nocie edytorskiej inform uje (s. 81), iż tłum acz sk ład a tę p racę „w hołdzie naro d o w i po lsk iem u” i że to J e d n a z [ . . . ] św ietnych k a r t” przeszłości Polski, p rz e k a zan a „anglojęzycznem u czytelnikow i”. Z n am y ten język nieodpow iedzialnej tro m tad ra cji, pojaw iający się rów nież w przesłan iu sp o n so ra tej książeczki, któ ry m jest K lub P a rla m e n ta rn y P olskiego S tro n n ictw a Ludow ego.
K u rio z aln a wszakże jest spraw a sp re p a ro w a n ia tekstu p o em atu z jego czterech ró żn o rak ich w ydań (z lat 1859— 1941), i to bez szczegółow ych d o k u m en tacji edytorskich. Ani czytelnik polski, ani — tym bardziej — angiel
ski nie otrzym ali od ed y to ra przypisów o bjaśniających znaczenia wielu w yrazów i sytuacji dziś tru d n o czytelnych. W reszcie sam tekst polski p rz y g o to w ano niedbale i po am ato rsk u , naw et z sam ow olnym i jego zm ianam i!
13 Ibidem, s. 91.
14 Ibidem.
15 W. K o s s a k , Wspomnienia. O pracował, w stępem i przypisami opatrzył K. O l s z a ń s k i . W arszawa 1971, s. 368, 281.