Maria Renata Mayenowa
Próba eksplikacji wyrazu "przecież"
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 74/2, 175-182
P L I S S N 0031-0514
M A RIA R EN A T A M AYENOW A
PRÓ BA E K SPLIK ACJI W YRAZU „PRZECIEŻ”
M ichaiłow i B ach tinow i zaw dzięczam y ostrą świadom ość roli dialo- gow ości w ew n ętrzn ej w każdej ludzkiej (może: w znacznej części lud z kich) w ypow iedzi. W stosu nk ow o w czesnej sw ojej rozpraw ie o p oetyce D ostojew sk iego m ów i B achtin o w ew nętrznej dialogow ości jako o cesze p ew n ych typ ów prozy artystyczn ej i pew nego etapu jej rozwoju. W in n ych , p óźn iejszych czy też później opublikow anych w yp ow ied ziach uczo nego jest ona cechą ludzkiej kom unikacji w ogóle 1. Sposoby rozpozna w ania te j w ew n ętrzn ej dialogow ości, sp osoby w skazane przez B achtina (W ołoszynow a-B achtina) wiążą się, najogólniej m ów iąc, z d ostrzeżeniem k ryp tocytatu, słów , w yrażeń , zdań, które trudno przypisać autorow i obserw ow anej w yp ow ied zi, które rozum ie się jako „cudze” słow a, w cią g n ię te w e w łasn ą w yp ow ied ź m ów iącego i p otraktow ane z określonym stop n iem aprobaty lub dezaprobaty.
C hciałabym w skazać, że w języku, w jego kodzie istn ieją lek sem y, które sam e w sobie unaoczniają w ew nętrzną dialogizację w yp ow ied zi. Ta dialogizacja m oże być zresztą częściow o ujaw niona eocplicite. Tekst, w którym in teresu jące nas jednostki w ystępu ją, m oże być repliką dia logu. A le istotn e jest, że te jednostki do takiej w yp o w ied zi-rep lik i w prow adzają ponadto jeszcze w ew nętrzną, ukrytą dialogow ość. D ialog rozum iem d ostateczn ie szeroko, jako rozm owę, ew en tu a ln ie dyskusję z kim ś inn ym , poza mną lub ze sobą sam ym . D ysk u sję w ew nętrzną. Ro zum iem jednak dialog n ie tak, jak byw a rozum iany w ted y , gdy się m ów i, że każda w yp ow ied ź je st ogniw em w nieprzerw anie trw ającym dialogu.
W polszczyźnie do takich jednostek znaków w ew n ętrzn ej dialogizacji n a le ży „przecież”, w yraz traktow any w słow n ik ach bądź jako spójnik, bądź jako partykuła. P rzykład y, które chciałabym tu analizow ać, n ie liczą się z tym podziałem , być m oże k w estionują jego poprawność.
1 Zob. M. M. B a c h t i n , P r o b le m a r i e c z e w y c h żan r ow . W: E stie tik a s ł o w i e -
1 7 6 M A R I A R E N A T A M A Y E N O W A
P rzyk ład y pokażą całą kom plikację sem an ty czn ej stru k tu ry tego w yrazu 2.
D laczego p o jęcie „kom isja rozjem cza”, k tórem u k od ek s p raw n y i ak ty w y k o n a w cze p o św ięca ją tak w ie le u w agi, n ie zdążyło zad om ow ić się jeszcze na dobre w św ia d o m o ści pracow n ik ów ? P rzecież k o n flik tó w w y n ik a ją cy ch ze sto su n k ó w pracy w y e lim in o w a ć zu p ełn ie n ie sposób i[„Prawo i Ż y cie” z 14 V 1976]
N ie m og lib y śm y sparafrazow ać tego tekstu tak:
D ziw n e, że p o jęcie „k om isja rozjem cza”, którem u kodeks p raw n y i a k ty w y
k o n a w c z e p o św ięca ją tak w ie le uw agi, n ie zdążyło zad om ow ić się jeszcze na dobre
w św ia d o m o ści p ra co w n ik ó w , p o n iew a ż k o n flik tó w w y n ik a ją cy ch ze stosu n k ów p racy w y e lim in o w a ć zu p ełn ie n ie sposób
Zdanie tak ie b yłob y w p olszczyźn ie d ew iacyjne. „P rzecież” zastą pione przez „p oniew aż” i przyłączone bezpośrednio do poprzedzającego zdania jako zdanie p rzyczyn ow e do zdania głów n ego jest w yraźn ie w y kolejone. S em an tyczn ie u zy sk a n y efek t n ie je st zadow alający. N ie idzie 0 próbę u sun ięcia p ytan ia i w raz z n im p ow ierzch niow ej stru k tu ry dia logu. N ie idzie też o to, że w yp ow ied ź su geru je konieczność „dom yśla n ia s ię ”, w jakich to m ian ow icie (naw et) w arunkach n ie da się usunąć k o n flik tów w yn ik ających ze stosu nk u pracy. Owo „p rzecież” w y d a je s ię sam o w sob ie od pow iednikiem zdania zaprzeczonego, po którym w ek splikacji n a leży u m ieścić w yra żen ie takie, jak: 'sądzę, że n ie m o żecie nie w ie d z ie ć ’, lub to samo w yrażen ie w liczbie pojedynczej: 'sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć’. E ksplikacja zacytow an ego przykładu brzm ia ła b y zatem:
P o jęcie „kom isja rozjem cza” n ie je s t zad om ow ion e, bo p ra co w n icy sądzą, że k o n flik ty w y n ik a ją c e ze stosu n k u pracy (w sy stem ie socjalistyczn ym ) da się w y e li m in ow ać. N ie je s t tak. Sąd zę, że n ie m ogą n ie w ied zieć , że k o n flik tó w w y n ik a ją cych ze stosu n k u pracy n ie da się w y elim in o w a ć.
C hciałabym zatem tw ierd zić, że rozw ażane „przecież” jest sy g n a łem elip sy i p olem icznej (dialogow ej) obrony tezy, którą się uw aża za oczyw istą, za taką, która p ow inna n ależeć do w sp ólnej w ied zy n adaw cy 1 odbiorcy. E lipsie u lega zdanie, które w ym aga zaprzeczenia, i sam a negacja, a m ian ow icie owo 'pracow nicy sądzą, że 'Nie jest tak [...]’. O czyw iście, ktoś, kto b y n ie chciał założyć, że ow o „przecież” do ty c z y sy tu a cji p aństw a socjalistyczn ego, m ógłb y rzecz rozum ieć inaczej i ogólniej, np. tak:
[...] bo p racow n icy sądzą, że k o n flik ty w y n ik a ją ce ze stosu n k u pracy w ja k im k o l w ie k sy stem ie dadzą się zu p ełn ie w y e lim in o w a ć . N ie je s t tak. Sąd zę, że n ie m ogą n ie w ied zieć , że k o n flik tó w n ie da się zu p ełn ie w y e lim in o w a ć . : ·
2 S zereg p rzy k ła d ó w zaczerp n iętych je s t z k artotek i S ł o w n i k a j ę z y k a pols k ieg o pod redakcją W. D o r o s z e w s k i e g o (d otyczy to tek stó w , k tórych au toram i są: A. i Cz. C en tk iew iczo w ie, J. L u to w sk i, T. P arn ick i, S. Ż erom ski).
W cytow an ym przykładzie łatw o jest „dom yśleć” zdanie zanegow ane, poniew aż jakaś postać tego zdania jest na pow ierzchni um ieszczona po „przecież”. Jest rzeczą oczyw istą, że n a leży odrzucić znajdującą się w nim negację. P o lem ik ę toczy autor w yp ow ied zeń z przekonaniem pra cow ników , które n ie zaw iera negacji. Można jednak znaleźć przykłady, w których sform ułow an ie zdania m ającego u lec n egacji jest trudne i w ym aga w łasn ego ryzyka odbiorcy w odtw orzeniu tego, co prawdopo dobnie nadaw ca chce zanegow ać. Oto przykład zadokum entow any w piś m iennictw ie:
b łagam cię — daj m i spokój, Irena! Przecież ja chyba zw ariuję! [L utow ski,
S p r a w a rodzin na, s. 130]
W parafrazie w idziałabym coś takiego, jak:
Sądzisz, że m ogę to w szystk o (?] w ytrzym ać. N ie jest tak. Sądzę, że n ie m o żesz n ie w ied zieć, że ja chyba zw ariuję.
N ie w iem y , czego m ów iąca (m ówiący) n ie m oże w ytrzym ać — s y tuacji, słów . A m oże ow o opuszczone zdanie m a brzmieć:
Sądzisz, że w ytrzym am tw o je m ów ien ie. N ie jest tak, ja chyba zw ariu ję.
— lub jeszcze jakoś inaczej. U zasadnieniem dla w ybranej form u ły zda n ia zaprzeczonego m u siałb y tu być obszerniejszy kontekst. To przecze n ie m oże s ię odnosić do czegoś, co w jakiś sposób jest reasum pcją m y śli, doznań osoby m ów iącej i w yn ik a z jej przeform ułow ania, z jej ocen y sytu acji, w której się znajduje częściow o także na sk u tek słów Ireny.
P rzykład y, w których w yp ełn ien ie elip sy w ym aga znajom ości dużego bardzo tek stu i n ie m oże być pow tórzeniem żadnego ze zdań w y p o w ied zian ych explicite, znajdzie czytelnik w dalszej części w ykładu.
T ym czasem — jeszcze kilka przykładów w raz z proponow anym i pa rafrazam i:
zam ek tak jak b y zdobyty; ze w zg lęd u przecież na zaciętość ob lężon ych u ży cie ogn ia je st n iezb ęd n e. [Parnicki, S re b r n e o rły, s. 177]
Proponow ałabym następującą parafrazę:
zam ek tak jak b y zdobyty; m ógłb yś sądzić, że u życie ognia n ie jest n iezb ęd n e. N ie je s t tak. S ądzę, że n ie m ożna n ie w ied zieć, że ze w zględ u na zaciętość oblężon ych u ży cie ognia jest n iezb ęd n e.
m im o n ieu w a g i i roztargnięcia, jak ie ogarnęło, sp ostrzegł przecież, że i pan W iech o w sk i nudzi się porządnie. [Żerom ski, S y z y f o w e prace, s. 22]
Proponow ana parafraza:
M ógłbyś sądzić, że z pow odu n ieu w a g i i roztargn ien ia, ja k ie go o garn ęły, n ie spostrzegł, że i pan W iech ow sk i nudzi się porządnie. N ie jest tak. Sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć , że pom im o n ieu w a g i i roztargnienia spostrzegł, że i pan W ie ch o w sk i n udzi się porządnie.
178 M A R IA R E N A T A M A Y E N O W A
— A ni c h w ili n ie lęk a ła m się o cieb ie —; pow ied ziała. — D laczego? — sp y ta łem zd ziw ion y.
— P rzecież p rzyszyłam ci do k aftan a w ło s b iałego królika, a to chroni przed zam arzn ięciem . [C en tk iew iczow ie, O darpi, s. 39—40]
I parafraza:
— A n i c h w ili n ie lęk a ła m się o ciebie... ( = o to, że zam arzniesz). Sądzisz, że m ogłam się lęk ać. N ie jest tak. Sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć, że p rzyszyłam ci do k aftan a w ło s białego królika, a to chroni przed zam arzn ięciem .
[M arek E d elm an opow iad a, że strzela li do N iem ców :] — [...] Z resztą n ie tr a filiśm y ich, ale to n iew ażn e. — Jak to — n iew ażn e?
— W ażne b yło p rzecież, że się strzela. [...] L udzie zaw sze u w ażali, że strzelan in a je s t n a jw ięk szy m b o h a terstw em . No to żeśm y strzelali. [H. K rall,
Z d ą ż y ć p r z e d P a n e m B o g ie m , 1979, s. 7]
I proponow ana parafraza:
— ;[...] Z resztą n ie tra filiśm y ich, ale to n iew a żn e. — Jak to — n iew ażn e?
— Sądzisz, że w a żn e je s t tra fien ie . N ie jest tak. Sądzę, że n ie m ożesz n ie w ie d zieć, że w a żn e je st, że się strzela. L u dzie zaw sze u w ażali, że strzelan in a je st n a jw ięk szy m b o h a terstw em (i m y ch cieliśm y tem u przek on an iu sprostać czy też u w a ża liśm y , że n a le ż y tem u p rzekonaniu sprostać).
W ięk szość b y ła za p o w sta n iem . P rzecież lu d zk ość u m ó w iła się, że u m ie ra n ie z b ron ią w ręk u je s t p ięk n iejsze n iż bez broni. W ięc p od p orząd k ow aliśm y się tej u m o w ie. [Ibid em , s. 13]
Parafraza:
W ięk szość b y ła za p o w sta n iem . S ądzisz, że w ięk szo ść m ogłab y n ie b y ć za p o w sta n iem . N ie je s t tak. S ąd zę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć , że ludzkość u m ów iła się, że ![...] n iż b ez b roni, w ię c [...] tej u m ow ie.
[W obec liczn y ch d y g resji rozm ów czyn i stw ierdza:]
— S tra ciliśm y w ą te k przy reflek torze. C hoć, praw dę m ów iąc, n ie jestem p ew n a , czy w o g ó le is tn ie je tu ja k iś w ą tek .
— To niedobrze?
— D laczego? D obrze. P rzecież n ie p iszem y historii. P iszem y o p a m ię ta n ia
[Ibid em , s. 66]
Parafraza:
— S tra ciliśm y w ą tek {...] tu ja k iś w ą tek . — To niedobrze?
— D laczego? S ądzisz, że to niedobrze. N ie sądź tak. S ądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć , że n ie p iszem y h istorii, p iszem y o p a m ięta n iu ( = p isa n ie o p a m ięta n iu n ie w y m a g a w ątk u ).
Spójrzm y na kilka in n ych przykładów :
Cóż m oże być w strętn iejszeg o nad m yśl, że ukochana całą istn ością f i zyczną i m oraln ą k o b ieta rodzi d ziecko n ien a w id zo n em u człow iek ow i? R odzi
w ted y , k ied y ty błąd zisz z jed n ego kąta pokoju w drugi — i cierpisz. Jakaż b ezsiln o ść m oże nas bardziej b u n tow ać nad b ezsiln ość w p okonaniu tak iego cierpienia? N ic cię ju ż od niej n ie czeka, an i jedno słow o w sp ółczu cia, ani jedna szczera łza w d zięczn ości za m iłość tw oją... A p rzecież g o tó w jestem p o św ięcić w szystk o |[...], b y leb y ona żyła. [Żerom ski, D zie nniki, t. 2, s. 66— 67]
N a charakter parafrazy w p ły w a owo „A” przed „przecież”:
Cóż m oże być w strętn iejszeg o nad m yśl, że [...] za m iłość tw oją... M ógłbyś sądzić, że n ie jestem g otów p o św ięcić w szy stk ieg o [...], b y leb y ona żyła. N ie je s t tak . Sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć , że gotów jestem p o św ięcić w szy stk o [...], b y le b y ona żyła.
R ozum iem y bardzo dobrze, że w ty m ostatnim w ypadku parafraza zdaje się n ie ujm ow ać w szystk iego, co w w y p ow ied zi jest zaw arte. To, co stan ow i treść prawdopodobnej elipsy, n ie da się sform ułow ać jedno znacznie (choćbyśm y n aw et w prow adzili kilka a ltern atyw n ych u zu p ełn ień brakującej części). Tak byw a w n iektórych tekstach o dom inującej fu n k cji poetyckiej lub w tekstach, w których opuszczany człon odw ołuje s ię do zespołu em ocji zb yt złożonych, by je sform ułow ać jako p rzesłan k ę tego, co w tek ście orygin alnym nastąpiło po „przecież”. A le przypar ci do m uru — nie u m iem y w staw ić niczego innego, niczego w ięcej w to m iejsce. C ały zapis od w ołu je się do w ied zy i w yobraźni odbiorcy, który rozum ie em ocjonalną treść opisanej sc e n y (rozum ie nb. w naszej k u l turze) i jakoś w y p ełn i m iejsce w ym agan e przez „przecież”.
C ytuję jeszcze jeden przykład, tym razem z w iersza lirycznego, a w ięc z tek stu o dom inującej fu n k cji poetyckiej:
C ałe życie: lęk i n ieszczęście
Pogoń. Za kim ? U cieczk a. Przed kim ? Lęk. D laczego? P ustka. Dlaczego? W styd i rozpacz. I płaczu napad. N ie uciek aj już, n ie krzycz, n ie goń. P rzecież chłodno jest i zm ierzch zapadł.
(S. D ąbrow ski)
P rzykład w yraźn ie pokazuje, jak trudne m oże być w yd ob ycie opusz czonych treści, uzasadniających u życie „przecież”. W ydają się one tu n ieco in n e niż w poprzednich przykładach. Parafraza w ygląd ałab y tak:
[...] N ie u ciekaj już, n ie krzycz, n ie goń. Sądzisz, że jest jeszcze d zień ( = czas a k ty w n o ści). N ie je st tak. Sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć, że chłodno i zm ierzch zap ad ł ( = czas chłodu i zm ierzchu je s t czasem zam k n ięcia się w dom u i zaprze sta n ia u cieczki, krzyku, gon itw y).
W ydaw ałoby się, że w tym użyciu ukryta polem ika ('Sądzisz, że jest tak [...]’, 'Nie [...]’) jest zepchnięta na drugi plan. Jest natom iast przyw ołana rzeczyw istość w ied zy o tym , jak się człow iek zachow uje, gd y „chłodno [...] i zm ierzch zapadł”.
P rzytaczam jeszcze dw a przykłady tekstów poetyckich.
K azano w kraju n iew in n ej d ziecin ie M odlić się za m n ie co dzień... a ja przecie
1 8 0 M A R IA R E N A T A M A Y E N O W A
W iem , że mój ok ręt n ie do k raju p łyn ie, P ły n ą c po św iecie...
W ięc że m o d litw a d zieck a n ic n ie m oże, S m u tn o m i Boże!
(J. S ło w a ck i, H ym n, w . 37—42)
— i próba parafrazy:
K azano w kraju n iew in n ej d ziecin ie m od lić się za m n ie co dzień ( = za mój p ow rót do kraju)... M ógłb ym sądzić, że w rócę do kraju. N ie m ogę tak sądzić. W iem , że m ój okręt n ie do kraju p ły n ie ( = n ie w rócę do kraju), p łyn ąc po św ie cie... W ięc że m od litw a d zieck a n ic n ie m oże, sm utno m i Boże!
Jeśli jest zasadne u p atryw an ie w parafrazie w yp o w ied zi z „prze cież” u k rytej p olem iki i elem en tu oczy w istej w ied zy — to w idać, jak, zw łaszcza w poetyckim tekście, ow o „przecież” narzuca w y p ełn ie n ie ca łego fragm en tu konkretną treścią, narzuca rein terp retację fragm entu. Bez narzucenia m od litw ie dziecka ,,za m n ie” konkretnej treści 'prośby o pow rót’ ow o „przecie” p rzestaje b yć zrozum iałe. C harakterystyczne dla poezji d y rek ty w y rein terp retacji tekstu w poszukiw aniu jego ko herencji m ogą być u w ik łan e w słów k o „przecież’.' sy gn alizu ją ce elipsę. Jeszcze siln iej w y stę p u je ten p ostu lat rein terp retacji tekstu w n a stę pującej strofie, w ym agającej zresztą uobecnienia całego tekstu wiersza:
A le Ty B oże! który z w y so k o ści '■· ‘ \ Strzały T w e rzucasz n a k raju obrońcę,
B łagam y C iebie, przez tę garstk ę kości! Zapal p rzyn ajm n iej na śm ierć n aszą — słońce! N iechaj d zień w y jd zie z jasnej n ie b io s bram y! — N iechaj n a s przecie w id zą — gdy k onam y! ■—
(J. S ło w a ck i, Pogrzeb k a p it a n a M e y z n e r a , s. 49— 54)
Cały tek st m ów i o anonim ow ości śm ięrci kapitana M eyznera i jego kolegów : „trum nę [...] / Do żebrackiego m ieli rzucić dołu”, bez łzy m at ki, bez grobowca, zm arły m oże b yć n ie rozpoznany („Czy go p ozn aje cie? ”), będzie p ochow any w jedn ym ogrom nym dole — „na trum nach tru m n y ”, i o w alce z tą anonim ow ością („Niechaj ogródek ma i krzyż osob n y”, „niech się przed Panem / P och w ali tym , co krzyż na grobie gada: / Że b y ł w d ziew iątym pułk u kapitanem., I·. Że go słuchała rycerzy grom ada”). Bardzo trudno w sposób tak stosunkow o prosty odtw orzyć sąd, z którym jest prowadzona polem ika sygn alizow ana przez „przecież”. T ym trudniej, że w chodzi tu szczególn y m om ent 'życźem a („Zapal [...]”, „Niechaj [...]!”, „N iech [...]”). Jakaś siła spraw ia, że śm ierć m oże być anonim owa; m y n ie ch cem y anonim ow ej śm ierci: „Niechaj nas [...] w i dzą — gd y konam y! — ”
A teraz kilka sk onstruow anych, n ajprostszych, potocznych użyć:
— P o sp iesz się. — K tóra to godzina?
z propozycją parafrazy:
— P osp iesz się. — K tóra to godzina?
— Sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć , że jest późno. M ów iłam ci, że jest późno.
— Pom ogę ci m oże.
— N ie trzeba. Ja sob ie przecież z tym jakoś poradzę.
i parafraza:
— P om ogę ci m oże.
— N ie trzeba. Sądzisz, że sobie z tym n ie poradzę. N ie je st tak. Sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć, że ja sob ie z ty m jakoś poradzę.
N egacja jakiegoś sądu lub p ostaw y w yd aje się bardzo ch arak tery sty czn y m sk ład n ikiem znaczenia „przecież”. S w o istym dowodem na to m oże być zachow anie doskonałego redaktora, który k w estion u jąc w m oim tek ście początek zdania: „Ń ie jest tak, że [...] język polski [...]”, i prag nąc zachow ać treść redagow anego fragm entu, proponow ał w prow adzić konstrukcję z „przecież”: „Przecież język polski [...]”. D ow odem istn ien ia tu elip sy i fu n k cji dialogizacji są w yjaśn ien ia Lindego, k tóry pod ha słem „przecież” um ieszcza jako rów now ażnik rosyjskie „zn a j”, tj. słow o o w yraźn ej fu n k cji dialogicznej, jako w yjaśn ien ie zaś w prow adza sw o i ste fu n k cje „praem isso ve l s u b in tellecto ”, a także fu n kcje syg n alizo w an ia elip sy określonej jako „eliptice”.
C zyteln ik ow i n iew ątp liw ie narzuci się m yśl, że liczne „przecież” m ogą być zastąpione przez „jednak”, „mimo to ”, „bo” i inne. W ydaje się jednak, że takie podstaw ienie za „przecież” spójników ok reślających różnorodne relacje m ięd zy częściam i w yp ow ied zi nie zdaje sp raw y z isto t n ej fu n k cji „przecież”. B y się o tej fu n kcji przekonać, trzeba sobie uśw iadom ić, jak się sam em u tego słów ka u żyw a i czy zastąpienie go „n iedialogizu jącym ” sp ójn ik iem daje parafrazę zgodną z inten cją m ó w iącego.
Reasum ując: chciałabym rozum ieć „przecież” jako syg n a ł kom unikatu, w którym jakieś treści zostały opuszczone, jako sy gn a ł kom unikatu elip tycznego. O puszczone treści to polem ika w yrażona przez zaprzecze nie sądu, k tóry przypisuje się rozm ów cy (lub sobie sam em u jako p artn e row i w ew n ętrzn eg o dialogu). Często opuszcza się elem en t treści, k tóry się traktuje jako o czy w isty dla autora kom unikatu i jego zew n ętrznego bądź w ew n ętrzn ego odbiorcy. B ez w spólnej w ied zy nadaw cy i odbiorcy o tej oczyw istości, w yrażonej w naszej eksplikacji formułą: 'sądzę, że n ie m ożesz n ie w ied zieć, że [...]’, ow o „przecież” n ie m oże być zrozum iane. B yw a i tak, że k w estion u je się n ie sąd, lecz zachow anie, także w prze konaniu, że jest ono w o czy w isty sposób niezgodne z ogólnie przyjętym . T e w łaściw ości w yrazu spraw iają, że spaja on stosunkow o bardzo długi w y c in ek tek stu i w y cy to w a n ie sam ego zdania zaw ierającego „przecież” n ie pozw ala zrozum ieć jego znaczenia.
1 8 2 M A R IA R E N A T A M A Y E N O W A
N ie m iałam o czyw iście m ożności objęcia analizą w szy stk ich typ ów u żyć ek sp lik ow an ego w yrazu . K om plikację sta n o w i też u w ik łan ie w n ie k tórych przykładach „p rzecież” w k o n tek sty sam e w sob ie zbudow ane jako p rzeciw staw ienie. W propozycji parafrazy zm ienia się w te d y 'są dzisz, że [...]’ (czy 'sądzę, że [...]’) na 'm ógłbyś(bym ) sądzić, że [...]’. Z w ra cam także u w agę na to, że różne elem en ty m ogą u legać elipsie. N ajp eł n ie jszy m odel zapisu dla sło w a „p rzecież” w yob rażam so b ie w sposób następ u jący:
Sądzisz (m ógłbyś sądzić), że x. N ie je s t tak. N ie m ożesz n ie w ied zieć, że n ie x.
Elipsa m oże objąć zdanie „a?” bądź „nie x ” w raz z m n iejszym lub w ięk szy m łańcuchem rozum ow ania. O tw orzen ie prawdopodobnej treści ty ch n ie zw erb alizow an ych ciągów je st konieczn ym elem en tem rozu m ien ia w yp ow ied zi. „P rzecież” je st sw o isty m „spajaczem ” tekstu , od g ry w a jącym znaczną rolę w m echanizm ach jego koherencji.