• Nie Znaleziono Wyników

KULTURA A MÓZG.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "KULTURA A MÓZG."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JsTb. 2 9 (1 5 1 9 ).

Warszawa, dnia 16 lipca 1911 r. Tom X X X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S ZE C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: ro czn ie rb. 8 , kw artalnie rb. 2.

Z p rzesyłką pocztow ą ro czn ie rb. 10, p ó łr. rb. 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R edakcyi „W szechśw iata" i w e w szy stk ich księgar­

niach w kraju i za granicą.

R edaktor „W szech św iata'4 p rzyjm uje ze sprawami redakcyjnem i co d zien n ie od g o d zin y

a A Q _____ ... t _____r

A d r es R ed a k c y i: W S P Ó L N A jsfe. 37. T elefo n u 83-14.

I. H . P. K O H L B R U G G E .

K U L T U R A A M Ó Z G .

Mając rozwiązać jakieś zagadnienie przyrodnicze, możemy zająć względem niego stanowisko eklektyczne albo teore­

tyczno - ewolucyjne. Zazwyczaj zajmuje się to drugie i wówczas mówi się np.

„jeżeli prawo ewolucyi je s t słuszne, to wraz z wyższą inteligencyą musi wzra­

stać ciężar mózgu, wielkość zrazu czo­

łowego oraz złożoność brózd mózgo­

wych" J).

Znajdując w literaturze rezultaty, sprze­

czne z powyższem założeniem, teoretyk musi przyjąć, że albo zostały one sfał­

szowane lub też m ateryał był niedość dobrze zbadany. Będzie on w każdym razie sądził, że wnioski zostały wycią­

gnięte przedwcześnie. Przeciwnie zaś, naw et zupełnie powierzchowne obserwa- cye są w itane przychylnie, o ile zgadza­

ją się z teoryą. Przedewszystkiem za­

stanówmy się, czy przez prawo ewolucyi wymagane są wyżej przytoczone rezul­

taty.

Mojem zdaniem prawo ewólucyi w y­

maga jedynie dowodu, że w jakim ś okre­

sie czasu istnieli praludzie, których psy­

chika była prostsza, mniej rozwinięta, niż u ludzi współczesnych. Toż samo stosuje się naturalnie i do ciała. Sporną je s t jeszcze kwestyą, czy „niższość**

owych praludzi polegała na ich bliższem pokrewieństwie z małpami. Głównym obrońcą tej hypotezy je s t Schwalbe, gdy tymczasem Klaatsch, Hubrecht i Kol- mann stanowczo j ą odrzucają 1). Mimo tego nikt wszakże nie wątpi, że wyżej wymienieni badacze są ewolucyonistami.

Już je s t pewrnem, że człowiek nie po­

siada ani największego (słoń, wieloryb), ani najbardziej pobrózdowanego mózgu.

Nie mamy więc też żadnej racyi żądać, by mniej rozwinięci ludzie posiadali za­

razem mózg lżejszy (obecnie lub w daw ­ nych czasach) albo też mniej skompliko­

wane brózdowanie zrazów mózgowych,

i) N aok e, B io lo g is c h e s C en tralb latt, 1910, J) D ie m o rp h o lo g isch e A b stam m u n g d es

s.tr, 777. M en sch en . S tu ttg a r t 1908,

(2)

450 WSZECHSWIAT Ala 29

aniżeli wyżej rozwinięci. Wiadomo też oddawna, że i w sto su n k u do w agi ciała człowiek nie posiada najcięższego mó­

zgu J). Nie mamy więc też powodu żą­

dać, by mniej rozwinięci ludzie musieli mieć czy to obecnie czy dawniej stosu n ­ kowo. mniejszy ciężar mózgu.

S. Sergi dowiódł, że powyższe żądanie również i w stosunku do zrazu czołowe go nie je s t uzasadnione: „stosunek zrazu czołowego do ciemieniowe - potylicowego u g atu n k u Hylobates syndactylus je s t większy niż >u innych naczelnych i do­

rosłego człowieka11 ’i). Wyższa inteligen- cya nie je s t więc przyczynowo związana z żadnym z powyższych trzech czynni­

ków. Powszechnie wiadomo, że więza- dła mieszkańców okolic podzw rotniko­

wych są bardziej elastyczne niżli nasze;

n ik t jednak nie będzie tego tłumaczył większą ilością włókien, a tylko większą ich sprawnością.

Możemy więc jed y n ie żądać, by wyż­

sza inteligencya była związana z jakie- miś flzycznemi czynnikami w mózgu, zm itniającem i się wraz z jej wzrostem.

Jakie to są czynniki — tego jeszcze nie­

ste ty nie wiemy. Bez wszelkich tedy uprzedzeń możemy badać różnice raso­

we pod względem ciężaru mózgu, złożo­

ności brózd i wielkości zrazów czoło­

wych. Co dotyczę tych ostatnich, to k w esty a daje się rozstrzygnąć n a jp rę ­ dzej, ponieważ posiadamy tylko je d n ę o b ­ szerną rozprawę Sergiego w tym p rzed­

miocie. Doszedł on do następującego wyniku: „dane liczbowe w ykazują nam, że nie można odróżnić mózgów ludów p rym ityw nych od cywilizowanych j e d y ­ nie na zasadzie zwiększenia się zrazu czołowego; też i większy w skaźnik czo- łowo-rolandowy nie je s t zależny u ras ludzkich od stopnia ich rozwoju um ysło­

wego i społecznego11 3). S ergi doszedł

!) W e d łu g badań Greoffroy S t. H ila ir e a , W e ­ bera i S p itz k i n ie k tó r e m a łp y p o łu d n io w o -a m e ­ r y k a ń sk ie zajm u ją p ie r w sz e m ie jsc e w śr ó d n a ­ c z e ln y c h .

2) M on itore z o o lo g ic o ita lia n o . R o k X V , Nb 8 E lo ren cy a 1904.

3) A t t i d e lla so c ie ta rom ana di a n tro p o lo g ia . Tom X V , z esz. I I I . R z y m 1910.

do tego negatywnego rezultatu po do- kładnem zbadaniu

214

mózgów rozmai­

tych ras.

W podobnyż sposób został rozstrzy­

gnięty spór, czy mózg kobiety je s t sto­

sunkowo lżejszy od mózgu mężczyzny, a mianowicie Lapicque dowiódł, że s to ­ sunkowy ciężar mózgu je s t u obu płci jednakow y ’).

Jakże się rzecz ma z ciężarem mózgu?

Już u małp jednego i tego samego g a ­ tun k u zdarzają się. różnice o

7 0

°/0; po­

dobne stosunki mamy i u człowieka, gdzie ciężar waha się u ludzi zdrowych między

800

i

900

a

2 1 0 0 g

(Thuringer, Breslauer). Mamy różnice wynoszące wię­

cej niż 100%. Gdzie różnice są ta k zna­

czne, średnia arytm ety czna je.st całkiem sztucznym wynikiem, którem u nie mo­

żna przypisywać większej wartości. Dla Europy podawana je s t średnia l

360 g a),

spotykam y jed n ak ludy o lekkich i o cięż­

kich mózgach 3).

Ciężkie mózgi mają:

m ie sz k a ń c y H a n o w eru , B ade- nu i H e s y i

S zk o ci A n g lic y

R o ssy a n ie 1 400 — 1 441 g S z w e d z i

C zesi

Lżejsze mózgi mają posiadać:

F ra n cu zi j A u s tr y a c y S z w a jca rzy S asi

1 265 -t- I 358- g.

Dodać należy, że na zasadzie d an y ch innych uczonych musielibyśmy zrobić inne ugrupow anie powyższych ludów oraz że dla rozmaitych ludów zamiesz­

k ujących Rossyę otrzymano różne śred­

nie arytm etyczne. Chcąc się przekonać,

-1) L ap icq u o w B u lle tin s e t m em o ires de la s o c ie te d ^ n th r o p o lo g ie de P a ris. 1908.

*) V ierord t, B isc h o ff, D a v is, R aubęr, Topi-, nard, M endel, B u sch a n , Z ieh en .

a) D a n e w e d łu g V iero rd ta , Z iern o w a , B iru- lia -B ia ły n ic k ie g o , R etziu sa , M archanda i M a tieg ki. Ś red n ia d la R o ssy a n op iera się na 3-36 w a ż e n ia ch , d la S z w e d ó w na 450, d la C zech ó w na 376"

(3)

M 29 WSZECHSWIAT '451

czy idyoci i umysłowo chorzy mają lżej­

szy mózg od ludzi zdrowych, należy po­

równywać w obrębie tego samego szczepu.

Skoro się je d n ak tego nie czyni, to nie można sobie pozwalać na uogólnie­

nia.

O ile mi wiadomo, n ikt jeszcze nie utrzym ywał, by różnicom między śred- niemi wagi mózgu w Europie odpowia­

dały różnice w inteligencyi. Skoro j e ­ dnak niektóre ludy europejskie mają t a ­ kie średnie j a k 1265, 1 287, 1296, to niema racyi przypisywać mniejszej inte­

ligencyi tym pozaeuropejskim ludom, które w ykazują podobne średnie.

Również i wśród murzynów napotyka­

my ciężkie i lekkie mózgi, gdyż H unter znalazł średnią 1331 (161 ważeń), Topi- nard 1 234 (28), a W aldeyer 1148 (14).

Ciężkie mózgi murzynów amerykańskich (Hunter) przewyższają wprawdzie nieje- dnę średnią europejską, lecz pozostają w tyle poza mózgami białych A m eryka­

nów, którzy zdają się posiadać bardzo duże mózgi. Niedawno zapanowała wiel­

ka radość w prasie am erykańskiej, gdy Spitzka wyrachował, że uczeni am ery­

kań scy przewyższają swych europejskich kolegów pod ty m względem 1). Odwrot­

nie rzecz się ma w Rossyi, gdzie żywioł panujący, Wielkorossyanie, mają mózgi lżejsze niż podległe im ludy.

Piękne złudzenie o przewadze mózgów europejskich rozwiał Taguchi, k o n statu ­ jąc, że średnia Japończyków 1 367 g (z 374 ważeń) stoi nieco wyżej niż śre d ­ nia europejska. Dawniej już Topinard i Buschan stwierdzili to samo dla C hiń­

czyków; Clapham znalazł naw et u chiń­

skich kulisów średnię 1430 g. Starano się wytłumaczyć to w |^ n sposób, że po­

szczególny Chińczyk f t o i na wyższym stopniu ogólnego wykształcenia niż np.

zwykły Niemiec. Na podobną myśl wpa­

da się n atu raln ie wówczas, gdy pogwał­

ca się fak ty dla dogodzenia teoryi. Kto zna Chińczyków, ten wie, że tylko bar-

!) A stu d y o f th o brains o f six e m in en t s o ie n tis ts itd . T ran sactiou s o f th e am erican phi- lo s o p h ic a l s o c ie ty , Tom X X I . 1907.

dzo niewielki procent kształci się w szkd- łach, a intełigencya masy celuje tylko w dwu kierunkach: handlarstwie i na­

śladownictwie. Są oczywiście jednostki wysoko rozwinięte, lecz znana mi dobrze biedniejsza ludność, która dotychczas wyłącznie dostarczała czaszek do badań, stoi znacznie niżej od średniego poziomu kultury europejskiej. Prawda, że Chiń­

czycy posiadają starą kulturę, lecz jej twórcy dawno już przeminęli i wszystko ogarnęła m artw ota duchowa, z której Chińczycy otrząsają się dopiero w ostat­

nich latach dziesięciu.

Również i Eskimowie posiadają wagę mózgu nieco wyższą od średniej europej­

skiej (Spitzka)—wykazuje to może wspól­

ne pokrewieństwo Japończyków, Chiń­

czyków i Eskimów, z których ostatnf nie stoją, według naszego zdania, zbyt wysoko. W tej kwestyi jed n ak należy powstrzymywać się z wnioskami. Przed laty 30 nic nie miano przeciwko staw ia­

niu Japończyków na niższym poziomie od Europejczyków, dziś odzwyczailiśmy się od tego, a wszak i inne narodowości mogą nam przynieść nowe niespodzianki.

Obliczając wagę mózgu z objętości czaszki, otrzymujemy, że mieszkańcy Zie­

mi Ognistej, pomimo sWej niskiej k u ltu ­ ry, mają mózg większy od europejskie­

go (Deniker), to samo stosuje się i do mieszkańców wysp Kanaryjskich (Jaco- bi). Jeśli zaś jako miernika używać bę­

dziemy nie pojemności czaszki lecz sto­

sunku mózgu do czaszki trzewiowej, to wówczas, z powodu małej twarzy, Chiń­

czycy, Peruańczycy i starożytni Egipcya- nie stan ą wyżej od Europejczyków (Ja- cobi). Pozostanie i wówczas co praw da faktem, że Australczycy nietylko mają najmniejszą pojemność czaszki, lecz i n a j­

większą twarz; pod tym względem n a j ­ bliżej ich stoją Buszmeni (Buschan).

Wielu uczonych uważa też Australczy- ków za najniżej stojących ludzi. Wnio-

< sek ten w ydałby się nam dozwolonym tylko wówczas, gdyby udało się dowieść, że niskie średnie, wykazane dla niek tó­

rych grup europejskich, są nieprawdziwe.

Jeśli zaś omyłka tutaj nie zachodzi, to

i Australczyk nie ma się czego wstydzić.

(4)

4 52

WSZECHSWIAT

JSfe 29

Trzebaby też dowieść, że te fizyczne ce­

chy rzeczywiście odpowiadają niższości psychicznej. Do przekonania się o tem mamy tylko jed n ę drogę: wychowywanie dzieci australijskich w środowisku euro- pejskiem (Branca). W ten sposób mo- żnaby ostatecznie stwierdzić, czy jeszcze dziś istnieją rasy psychicznie niższe, czy też nie. Kto je d n ak odrzuca moje w nio­

ski, oparte na zasadzie studyów nad mó­

zgami Malajczyków, gdyż m ają być oni

„starożytnym ludem o wysokiej k u ltu ­ rze" (Nacke), ten też przyznaćby musiał, że k u ltu ra i ciężar mózgu nic w spólne­

go ze sobą nie m ają, ponieważ Malajczy- cy, mając średnią 1 280 g, należą do l u ­ dów o najlżejszych mózgach.

Z innego też powodu nie należałoby spożytkowywać wagi mózgu ludów p r y ­ mityw nych dla u staw ian ia ich na niż­

szym szczeblu rozwoju. Udało się m ia­

nowicie wykazać, że pojemność czaszki P aryżan wzrosła w ciągu 6 stuleci o 35,5 cm3 (Broca, Topinard). Rezultat ten zo­

stał potwierdzony zestaw ieniam i Buscha- na. Jeżeli tak duży przyrost je s t m o­

żliwy ju ż w ciągu 600 lat, to nie może­

my przypisywać go wolno działającej ewolucyi, lecz m usim y myśleć o działa­

niu wychowania i wysiłków umysłowych.

W takim razie wiele ludów ze s tr e f pod­

zwrotnikowych, posiadających małe mó­

zgi, stoi blisko Europejczyków z przed lat 600. Są oni wobec tego również mało prymitywni, ja k i nasi przodkowie. P o ­ niżej postaram się wykazać, że w ycho­

wanie i nauczanie wywołują hypertrofię mózgu, niezależną od ewolucyi normalnej.

Jeżeli chcemy prawidłowo oceniać ludy prymitywne, to trzeb ab y porów nywać je somatycznie z naszymi przodkami, gdy ci byli jeszcze anałlabetami. N a razie w strzym ujem y się z wnioskiem, czy i wówczas otrzym alibyśm y wielkie ró ­ żnice.

Kładłem powyżej nacisk na absolutną wagę mózgu, ja k to dotychczas było ogólnie przyjęte, słuszniej je d n a k było­

by oceniać mózg w stosunku do w yso­

kości łub wragi ciała. Dla Europejczy­

ków mamy dosyć danych tego rodzaju (Lapicąue), jednak dla innych ras (z w y­

jątk iem Japończyków) brak ich jeszcze.

Kilka takich obliczeń podałem dla Ja- wańczyków. Musimy więc n ie stety na razie w porównaniach rasowych posiłko­

wać się jfedynie absolutnemi ciężarami mózgów.

Trzeciem pytaniem, na które mieliśmy odpowiedzieć, było, czy rasy ludzkie ró­

żnią się złożonością 'orózd mózgowych.

Doszedłem do wniosku, że różnic pod ty m względem niema; na co odpowie­

dział mi Nacke, że inni badacze, którzy wszyscy razem zbadali większą liczbę mó­

zgów niż ja, doszli po większej części do odwrotnych rezultatów. Zbadajmyż więc dane owych innych badaczów, pam ięta­

ją c wciąż na słowa Nackego, że tylko duża liczba dobrze zbadanych mózgów może upoważniać do w ysnuw ania pe­

wnych wniosków. J a k wielka powinna być ta liczba — n ik t nie starał się okre­

ślić, w każdym je d n ak razie dwa czy trzy mózgi nie mogą być uważane za liczbę dużą. Mojem zdaniem absolutnie pew na odpowiedź w ym aga zbadania mniej więcej 100 półkul mózgowych.

Jed n y m z obrońców zdania, że rasy niższe mają prostszy i inaczej pobrózdo- wany mózg, j e s t Manouvrier. Zbadał on po je d n y m mózgu dwu różnych plemion polinezyjskich i jeden mózg murzyński.

Zdanie jego nie ma więc wartości.

Benedikt opisał trzy mózgi chińskie, jed en indyjski i jeden murzyński — ma- te ry ał ten ' nie upoważnia go zatem do wyciągania wniosków.

Spitzka porównał trzy mózgi Eskimów z je d n y m japońskim i jednym papuań- skim. Możemy więc pominąć pozytywny rezu ltat otrzym any przez tego badacza.

Może inni rozporządzali większym ma- te ry a łe m ? Zestawiłem całą literaturę i znalazłem, co następuje: Mózgi chińskie:

Breton 1, P a rk e r 1, Dercum 1, Hatsch 1, Lloyd 2, Bond 1, S chuster 3. Żaden z ty ch badaczów nie miał więc prawa pozwalać sobie na wysnuwanie wniosków na zasadzie swego materyału. O ileby zaś kto zechciał zestawić rezultaty ba­

dań tych uczonych, to znalazłby, j a k ja

to uczyniłem, że z tego chaosu dają się

w ysnuć tylko niejasne wnioski negatyw ­

(5)

Na 2 $

WSZECHSWIAT 453

ne. Jed en tylko Harper porównał 7 mó­

zgów chińskich, ale nie wyciągnął żad­

nych wniosków z te g o 'm a te ry a łu .

O mózgach Japończyków nie mamy jeszcze żadnych opisów.

Malajskie mózgi opisali po jed n y m Zuckerkandl, Fallot i Sergi. Wnioski ich nas nie interesują.

J a sam zbadałem 59 mózgów malaj- skich i doszedłem do rezultatu n e g a ty w ­ nego. Nacke zarzucił mi, że „Malajczy- cy są, ja k wiadomo, wysokorozwiniętym starożytnym ludem i z nisko stojącemi p rym ityw nem i ludami nie dają się poró­

wnać To „jak wiadomo“ wprawia mię w zdumienie, gdyż nic o tem nie słysza­

łem, pomimo, że przybywałem 12 lat wśród Małajczyków. Malajczycy nie są ani ludem o starożytnej kulturze, ani nie wy wyższają się ponad poziom Polinejczy- ków, najbliższych swoich krewnych.

Wprawdzie znajdujem y na Jawie świa­

dectwa starożytnej k u ltu ry w postaci wspaniałych ruin, pochodzenie ich je d n ak znamy bardzo dokładnie. Hindusi z In- dyj panowali na, Jawie w ciągu wielu stuleci i z pomocą robotników jaw ań- skich wznieśli wielkie świątynię, które, zarówno ja k i starożytne podania o bo­

haterach, nie m ają w sobie nic pra-ma- lajskiego. Zostały one poprostu impor­

towane przez Hindusów. Podobnie w in­

nych k rajach znajdujem y stare budowle Fenicyan, Kartagińczyków, Greków, Rzy­

mian, które nas bynajmniej nie upoważ­

niają do przypuszczania, że ludność tu ­ bylcza posiada lub posiadała starą kul­

turę.

Mózgów Papuasów znam y tylko jeden (Bolk), mózgów Polinezyjczyków dwa, cytowane wyżej u Manouvriera.

A u s t r a 1 c z y cy. Dotychczas zjawiły się opisy tylko 9 mózgów; 4 z nich opi­

sał Duckworth, jeden Karplus. Pięć tych mózgów opisałem powtórnie, odrzucając wniosek, jakoby miały posiadać cechy niższego rozwoju, lub, by ich odchylenia miały nas upoważniać do przyjęcia ró­

żnic rasowych. Cztery inne krótko opi­

sał Flashmann, nie wyciągając wniosków.

I n d y a n i e . Fallot, Benedikt i Dana opisali po je d n y m mózgu, dwa inne Ja-

kob i ten Kate. I tu ta j więc wyciąganie' wniosków nie było uprawnione.

M i e s z k a ń c y Z i e m i O g n i s t e j . Ostatnio wymienieni badacze opisali dwa mózgi, Seitz inne dwa. Przechodzimy więc dalej.

M u r z y n i l u b m i e s z k a ń c y A f r y ­ k i. Benedikt, Manouvrier, Tiedemann, Wyman, Marshall, Koch, Lejard-Regnault, Arkin i Calon opisali po jed n y m mózgu (Fellah, Hotentot, Buszmen, Aszanti),' Legge dwa (Berber i m urzynka z Suda­

nu). Ich więc wnioski bynajmniej nas nie interesują. Tylko je d en Sergi prze- studyował i w dodatku bardzo szczegó­

łowo 14 mózgów Hererosów, 2 Owambo, 2 sudańslcie, 1 Tabora Unjanjembe, 1 ho- tentocki i doszedł do tegoż samego r e ­ zultatu, co i ja. Z 31 znanych mózgów murzyńskich Sergi opracował 20; rezu l­

tatów badań nad pozostałemi 11 n ik t nie zestawiał. Niewszyscy też z owych 10 autorów, opisujących 11 pozostałych mó­

zgów, utrzymywali istnienie różnic r a ­ sowych.

E s k i m o w i e . Oprócz trzech mózgów, opisanych przez Spitzkę, znam y jeszcze cztery inne, opisane przez Chudzińskiego i Hrdlićkę. Zbytecznem byłoby dłużej przy nich się zatrzymywać.

Z powyższego widzimy, że 32 bada- czów opisało dotychczas zaledwie 58 mó-i zgów ludów nieeuropejskich, a więc 'ich >

wnioski są bez wartości. Materyał ten nie był też oceniany z tego samego punktu widzenia.

Tłum. A. 8

(D ok . nast.).

O T R A W IE N IU Ś R O D K O M Ó R K O - W EM .

(D o k o ń czen ie).

Po pobraniu pokarmów przez komórki pełzakowate je lita w irka Dendrocoelum, nim w ystąpi w nich właściwy proces trawienia, dają się zauważyć procesy zlewania się ze sobą niektórych elemen­

tów plazmatycznych. Mianowicie wod-

(6)

454 WSZECHSWIAT JSJó 29

niczki odżywcze, k tó ry ch początkowo znajdujem y w komórce po kilka, i z k tó ­ rych każda zawiera pierwotnie po je - dnem ciałku czerwonem, red u k u ją się znacznie co do liczby, lecz zarazem ko­

losalnie powiększają swoje rozmiary ja k również ilość zawartości, albowiem z a ­ miast jednego ciałka czerwonego sp o ty ­ kam y ich po kilka zaw artych w jednej wielkiej wodniczce. Oczywiście nastąpił tutaj proces zlewania się ze sobą wodni- czek. Nietrudno też wykryć pod m ik ro ­ skopem zlewanie się wodniczek z pęche rzykami, barwiącemi się czerwienią neu­

tralną, ja k również stapianie się ziarn białkowych, opisanych pod JV° 5, z leżą- cemi pozornie wolno w plazmie ciałkami czerwonemi. Ziarna te mogą również stapiać się ze sobą, w sk u tek czego w je- dnem większem ziarnie gromadzi się znaczniejsza ilość ciałek czerwonych, lub też zlewają się z wodniczkami odży wcze- mi. Po dokonaniu tych stapiań n a s tę p u ­ je właściwy proces traw ienia, przebiega­

ją cy w dwu kierunkach, a, mianowicie:

jako traw ienie szybkie w wodniczkach odżywczych i traw ienie powolne w ziar­

nach białkowych. P ierw szym etapem w zjawisku traw ien ia j e s t wyługowanie hemoglobiny z ciałek czerwonych, które dochodzi do sk u tk u zapewne w skutek nadżarcia ich zrębu, ta k bowiem wod niczki, ja k i ziarna białkowe przyjm ują zabarwienie właściwe hemoglobinie. Gdy je d n ak w ziarnach białkow ych jeszcze czwartego dnia po nak arm ien iu krwią można spotkać ciałka czerwone niezmie­

nione, to w wodniczkach już po upływie dwu godzin zmieniają się one nie do po­

znania. Ciałka czerwone, straciw szy swą hemoglobinę, k tó ra przechodzi do płynu wodniczki, kurczą się i przeistaczają w nieregularną kulkę, zajm ującą ju ż tyl­

ko nieznaczną przestrzeń w wodniczce, a w końcu przechodzącą do roztworu, ulegając ostatecznem u strawieniu. Po­

dobny proces kurczenia się zaw artości wodniczek czyli ta k zw. proces „agrega- cyi“ opisali panna Greenwood i Niren- stein u wymoczków.

Z kolei zapytać należy, pod wpływem jakich czynników odbywa się trawienie

w wrodniczkach. Mieczników, Le Dantec stwierdzili na wymoczkach, że wodnicz­

ki w czasie traw ienia posiadają odczyn

V

kwaśny. U śluzowców Celakowski zdołał wykazać i kw aśną i zasadową reakcyę płynu wodniczek, a z doświadczeń p a n ­ ny Greenwood i Scundersa, przeprowa­

dzonych na tychże organizmach, wynika, że płyn wodniczek w czasie trawienia daje odczyn zasadowy, chociaż przed wystąpieniem tego procesu reaguje kwa­

śno. Identyczne zupełnie rezultaty otrzy­

mał Nirenstein u wymoczka Paramaecium.

Z tego się okazuje, że trawienie śródko- mórkowe nie koniecznie musi się odby­

wać w środowisku kwaśnem. Co doty­

czę komórek pełzakowatych w jelicie wirków, to, j a k wynika ze spostrzeżeń Miecznikowa i Saint-Hilaira, odczyn p ły ­ nu zawartego w wodniczkach rzadko je s t kw aśny i to w stopniu bardzo sła­

bym, częściej zaś występuje reakeya za­

sadowa. Ten fakt, ja k również sto su n ­ kowo szybkie tempo trawienia w wod­

niczkach każe przypuszczać, że u Den- drocoelum sprawa ta odbywa się pod wpływem pewnego zaczynu i że zaczyn ten je s t n a tu ry pokrewnej z główną w y­

dzieliną trzustki, t. j. trypsyną, która, ja k wiadomo z fizyologii ogólnej, tra w i w roz­

tworze zasadowym lub bardzo słabo kw a­

śnym. Prócz tego, rozpad hemoglobiny w wodniczkach przebiega w sposób taki sam, ja k w traw ieniu trypsynowem, al­

bowiem zostaje ona rozszczepiona na ciało białkowe i barw nik zwany hema- tyną. Ciało białkowe ulega dalszym zmianom, h em aty n a zaś zostaje później, jako ciało niepotrzebne i niepodlegające traw ieniu, wydalona poza obręb komórki.

Jeżeli zapytamy, skąd w wodniczce od­

żywczej biorą się odpowiednie zaczyny trawienia, musimy odpowiedzieć, że do­

s ta ją się tam z plazmy podczas zlewa­

nia się wodniczek z różnemi elementami plazmatycznemi, albowiem proces t r a ­ wienia najgwałtowniej poczyna się obja­

wiać właśnie tuż po zlaniu się wodnicz­

ki z tem i elementami. Skąd w komórce

wogóle biorą się zaczyny, j a k je ona w y ­

tw arza, ja k ą m ają postać, nic o tem nie

(7)

M 29 WSZECHSWIAT 455

wiemy. W e d łu g P r o w a z k a i N iren ste in a m ają niem i b y ć p ew n e ziarna, s tw ie r ­ dzone. w znacznej ilości przez t y c h bada­

czów W w o dn iczkach wymoczków7.

W te n sposób, p rze d s taw ia się analiza procesu tra w i e n ia ciał b iałk o w y c h (cia­

łek k rw i) w w odniczkach odżywczych.

J a k w ie lk im zm ianom u leg a p o b ran e białko w t y m procesie, w j a k ą formę zo­

s ta je przeistoczone pod w pływ em roz­

s zczepiającego j e -zaczynu, nie m ożem y o tem pow iedzieć nic pew nego, b a d a n ia bowiem teg o r o d z a ju t a k ze w zględu na tru d n o ś c i tech niczne, j a k rów nież nied o ­ k ł a d n ą zn ajo m o ść c h e m izm u ciał białk o ' w y c h są 'dzisiaj niem ożliwe do w y k o n a ­ nia. Mniej jeszcze możemy powiedzieć o c h a ra k te r z e t ra w ie n ia w z ia r n a c h b ia ł­

kow y ch , które , j a k wiemy, p rz e b ie g a b a r ­ dzo p o .\o ln ie. O o d b y w a ją cy c h się ta m p rz e m ia n a c h nie m ożem y w yrobić sobie żadnego w y ob rażen ia, gdyż obrazy m i ­ kroskop o w e nie d a ją w ty m k ie r u n k u n a jm n ie js z y c h w skazów ek. Ze względu na długie p o zostaw anie ciałek cz erw o ­ n ych w ty c h z ia rn ac h w mniej lub w ię­

cej zmienionej formie u sp ra w ie d liw io n y m zdaje się być w n io se k S a in t - Hilaira, że z ia rn a te n a ró w n i z k u la m i tłuszczow e- mi, o k tó r y c h bę dz ie m y jeszcze mieli sposobność mówić, są o rg anam i kom órki, g ro m a d z ą c e m i zapas s u b s ta n c y j odży w ­ czych.

Co do tra w ie n ia przez ko m ó rk i w ę g lo ­ w odan ów , j a k np. skrobi, na ten t e m a t w ypow iedziano d o tą d dość zgo d n e po ­ glądy, z k t ó r y c h w y n ik a , że s u b s ta n c y e te niety lk o że nie m ogą podlegać t r a ­ w ieniu śró d k o m ó rk o w e m u , ale n a w e t n ie z o s ta ją p o b ran e przez komórki. J e d y n y w y j ą te k pod t y m względem s ta n o w ią w ym oczki, u k t ó r y c h stw ierdzo n o zdol­

ność, aczk o lw ie k słabą, do tra w ie n ia skrobi. Poniew aż do tra w ie n ia skrobi, j a k w iadom o p o trz e b n e są p e w n e e n z y ­ my, m ianow icie t a k zwane e n zy m y scu- k r z a ją c e (p tyalina, dyastaza), pod k tó ry c h w p ły w e m s k ro b ia rozszczepia się n a sze­

re g cukrów o mniej zaw ile zbudow anej cząsteczce, przeto n ależy wnioskow ać, że te kom ó rk i, k tó re m ają wogóle zdolność do tra w ie n ia śródkom órkow ego, z wy- I

j ą t k i e m wym oczków , nie posiad ają z u ­ pełnie enzym ów sc u k rz a ją c y c h . Inaczej bowiem tru d n o sobie w y tłu m a c zy ć tę niechęć d a n y c h ko m órek do w ę g lo w od a ­ nów, b ę d ą cy c h s k ła d n ik ie m n o rm a ln y m codziennego p o k a rm u z w ie rz ą t wyższych.

D y s k u to w a n a zato j e s t sp ra w a t r a w i e ­ nia przez kom órki su b s ta n c y j tłu szczo­

wych. Gdy N iren ste in dośw iadczalnie s ta r a się udowodnić tra w ie n ie śródko- mórkow e tłuszczów u wymoczków, ró ­ w nocześnie praw ie S taniew icz na ty m s a m y m m a te ry a le dochodzi do w niosków p rzeciw nych, n a d a ją c w yn iko m b a d a ń N ir e n s te in a zgoła odm ienne tłum aczenie.

P a k te m j e s t , że M esnił i Mouton, b a d a ­ ją c w y c ią g chloroformowy z pełzaków i wymoczków, znaleźli w nim zaczyny tra w ią ce białko i ślady zaczynów sc u ­ k rz a ją c y c h , nie zdołali j e d n a k w y k r y ć zaczynu rozszczepiającego tłuszcze, czyli t a k z w. lipazy. T rzeb ab y więc p rz y p u ­ ścić, że org anizm y jed n o k o m ó rk o w e nie m ogą tra w ić s u b sta n c y j tłuszczow ych.

Jeżeli zaś zapy ta m y , skąd w ta k im razie pochodzi tłuszcz n iew ą tp liw ie s tw ie r d z o ­ n y u wym oczków, to dowód p o d a n y przez N iren s te in a , że tłuszcz w ciele w ym oczków może pow staw ać z ciał biał­

kow ych, daje odpowiedź zupełnie z a d a ­ w alającą. Co do ko m ó rek pełzakowra ty c h je l it a D endrocoelum , to w e d łu g S a in t- Hilaira m ają one zdolność p ob ieran ia i tra w ie n ia tłuszczu, o ile p o b ra n e k u lk i tłuszczowe z o s ta ją z a m k n ię te w w odn icz­

kach odżywczych. Te zaś kule, k tó re pozornie leżą w p ro s t w plazmie, nie po d ­ le g a ją tra w ie n iu . To traw ien ie, j a k i we w s z y stk ic h in n y c h przy padk ach , polega n a rozszczepieniu tłuszczów na ich s k ła d ­ niki chem iczne, t. j. na k w a s tłuszczow y i glicerynę. Ciała te, ja k o rozpuszczal­

ne w wodzie, m o g ą raz e m z n ią p rz e d o ­ s ta ć się do plazm y i ta m przez p ołącze­

nie o dtw orzyć z p o w ro te m su b s ta n c y e tłuszczowe. Czy j e d n a k tłuszcz, s tw ie r ­ dzony w plazm ie t y c h k o m ó re k w po­

staci w iększych lub m n iejszy ch kulek, tem u tylko procesow i zawdzięcza swoje pochodzenie —- tru d n o orzec wobec f a k tu po danego przez N iren ste in a , że k o m ó r­

k a m a zdolność w y tw a r z a n ia tłuszczów

(8)

456 WSZECHSWIAT j\fi 29

i z ciał białkow ych. To też tej k w e s ty i Saint-H ilaire nie r o z s trz y g a .

Po d o k o n any m procesie t r a w i e n ia w ko­

m ó rk a c h p e łz a k o w a ty c h j e l i t a D e ndro- coelum rozpoczyna się w s y s a n ie p o k a r ­ m u s tra w io n e g o czyli t a k zw. re so rp c y a albo asym ilacy a. Soki odżywcze, z a w a r ­ te w w odniczkach i z ia rn a c h b iałk o w y c h , d y f u n d u ją do p la z m y k o m ó rk i i t a m o d ­ k ła d a ją się w t y c h e le m e n ta c h plazma- ty cz n y c h , k t ó r e ś m y oznaczyli jak o z i a r n ­ k a i drob ne p ę c h erz y k i. W s k u t e k tego wodniczki i z ia rn a b iałko w e znacznie t ra c ą n a sw y c h w y m ia r a c h , r ó w n o c z e ­ śnie zaś daje się z a u w a ż y ć rozm nożenie z ia rn ek plazma tycznych. D o k o n y w a się w te d y pod w z ględem c h e m ic z n y m p r o ­ ces b u d o w y czyli s y n te z y b iałk a, k tó re j a k w iadomo j e s t p o d śc ie lisk ie m m ate- ry i żywej. Po p e w n y m czasie stw ie rd z a się rów nież p r z y r o s t liczby p ę c h e r z y k ó w p laz m a ty c z n y c h , b a rw ią c y c h się lu b nie- b a rw ią c y c h c z erw ie n ią n e u tr a ln ą , oraz k u lec z e k tłu sz c zu o m n ie js z y c h lu b w ię ­ k s z y c h w y m iara ch , co z d a je się p r z e m a ­ wiać za tem , że u tw o r y te pochodzenie swoje zaw d zięczają d r o b n y m z ia rn k o m czyli m ikrosom om , z k t ó r y c h p o w s ta ją s k u tk i e m p e w n y c h p rze m ia n c h e m icz ­ nych, z w ią z a n y c h z p rz e m ia n ą m a te ry i w kom órce.— T ym c za se m w w o d niczk ach odży w czy ch po z o sta ją ty lk o r e s z tk i p o ­ k a rm u , k tóre się wogóle nie tr a w i ą ( b a r w ­ nik, h e m a ty n a ) j a k rów nież te p r o d u k ty tra w ie n ia , k tó re nie m o g ą by ć przez p la ­ zmę z j a k ic h k o lw ie k w z g lęd ó w w sy san e.

Te n iep o trze b n e dla o r g a n iz m u s u b s ta n - cye p r z y jm u ją z w y k le p o s ta ć k r y s t a li c z ­ ną, s p ra w ia ją c w ra ż en ie j a k g d y b y p r o ­ c esu k r y s ta liz a c y i z p ły n u w odniczki.

Z tą chwilą w o d n ic z k a odżyw cza p r z e ­ k sz ta łc a się w t a k zw. w o d niczk ę wydal- niczą. Prócz tego w o d n ic z k i w y d a ln ic z e m o g ą się form ować i in n ą drogą, a m ia ­ nowicie przez w z ro s t b e z b a r w n y c h p ę ­ cherzyków , w k t ó r y c h t w o r z ą się złogi k r y s ta lic z n e . Jeżeli t a k i c h w o d n iczek j e s t więcej w kom órce, w ó w c za s s ta p ia ją się one ze sobą zazw yczaj w j e d n ę w ie l­

k ą w akuolę, k t ó r a w raz z c z ą s tk ą p l a ­ zm y od ry w a się od kom ó rk i, do s ta je się ty m sposobem do ś w i a tł a j e l i t a i w re s z ­

cie zostaje w y d a lo n a n a z e w n ą trz o r g a n i­

zmu. W ten sposób d a n a k o m ó rk a na- wzór p e łz a k a lub w ym o czk a p o z b y w a się odrazu tych części zb ęd ny ch, k tó ry c h nie m ogła w ydalić drog ą dyfuzyi.

J a k im prze m ia n o m u le g a ją z ia rna biał­

kowe, S a in t - Hilaire nie podaje nic p e ­ wnego.

Dla u z u p e łn ien ia cyklu p rze m ia n y m a­

t e r y i w k o m ó rk a c h pe łz a k o w a ty ch je l it a D e nd ro coelum m usim y jeszcze pokrótce opisać p rocesy zu żyw ania z a sy m ilo w a ­ n y c h p okarm ów , z m ienionych przez p e ­ w ne pro cesy chem iczne w cząsteczki pla­

zm y komórkowej.. Pro c esy tego rodzaju, b ę d ą ce zjaw iskam i w steczn em i i d late g o zw ane dla odróżnienia od procesów asy- m ilac y jn y c h dezasym ilacy jnem i, n a j ł a t ­ wiej d a ją się obserw o w ać podczas gło­

d zenia organizm u. W te d y bowiem w s k u ­ te k b ra k u p o k a rm u zużyte części p lazm y kom órkow ej nie m ogą być n a ty c h m ia s t z a stą p io n e przez nowe, i w ten sposób p ro ces d e z a s y m ila c y jn y nie j e s t m a s k o ­ w a n y o d w ro tn y m m u p ro ce se m asym i- l ac y jn y m . J a k podczas t ra w ie n ia i w s y ­ s a n ia p ok arm ó w , k ied y k o m ó rk a o d n a ­ w ia swe ciało, t a k rów nież i w p r z y p a d ­ ku dezasym ilacy i, k ie d y ciało k o m ó rk o ­ we ulega p e w n e m u zużyciu, obrazy m i­

k roskopow e j e d y n ą są w s k a z ó w k ą roz­

g r y w a ją c y c h się tam p rzem ian. P o s łu ­ g ując się więc m ikrosk o pem , s tw ie r d z a ­ my, że w razie głodzenia z n ik a ją z p la­

zm y n a jp ie rw z iarna białkow e i kule tłuszczow e, k tó ry c h k osztem ro zm n ażają się p ę c h erz y k i i m ałe w aku o lk i. W m ia ­ rę dalej p o stępująceg o głodzenia z a n ik a ­ j ą też w znacznej m ierze i m ikrosom y, n a to m ia s t w a kuolizacya k o m órk i ciągle się w zm aga, aż w końcu kom órk a p rz e d ­ s ta w ia je d n ę w ie lk ą w a k u o lę z o d rob in ą p rzezroczystej plazm y, pozbawionej pra­

wie zupełnie z a w a rto ś c i ziarn isty ch . Nic j e d n a k nie m ożem y powiedzieć o s a m y c h p ro ce sa c h chem icznych, k tó ry c h w y r a ­ zem s ą opisane obrazy, jak nic d o k ła d ­ niejszego nie m o g liś m y powiedzieć o s t r o ­ nie chem icznej tra w ie n ia śródkom órko- wego i a sym ilacyi po k a rm u . I dopóki chem izm ciał b iałk o w y c h n ie będzie do­

k ła d n ie poznany, dopóki nie będziem y

(9)

JSIfi 29

W SZEC HSW IAT

--- Ł---- 457

rozporządzali ta k ie m i rea k c y a m i mikro- chem ieznem i, k tó r e b y pozwoliły n a m w y ­ k r y w a ć pod m ikro sko p em poszczególne e ta p y t a k ro zp ad u j a k i s y n te z y białka, dopó ty p rz e m ia n a m ate ry i, cech u jąca ś w ia t o rg an ic zny , sta n o w ić będzie dla n a s tajem n icę.

D r . Tadeusz Kurkiewicz.

S P O S T R Z E Ż E N I A N A U K O W E .

Tautom erya fosforynów dwualkilowych.

P rzed p a ru la t y A rbuzów dowiódł, że n iero zpuszczon e pły nn e fosforyny dwu- alkilow e m a ją budow ę odpowiadającą wzorowi (Alk.O)2 P v (H)(0). W te d y z w ró ­ ciłem u w a g ę (Chem ik Po lsk i

5,8 8 4 )

na możliwość t a u to m e r y i w szeregu, o k tó ­ r y m mowa, czyli n a możliwość istn ien ia s ta n u

(Alk. 0 ) 2 P v (H) (0) ^ (Alk.O). P11' (OH),

odm iana a id o w a = p s e u d o k w a s — e n o lo w a = k w a s

a to na p o d sta w ie w aru n k ó w , w ja k ic h z ow y ch związków f o rm u ją się odpowia­

dające im sole sreb ra.

Za w skazó w k ę, s tw ie rd z a ją c ą do p e ­ w nego s to p n ia wzór a ld o w y A rbuzow a dla fosforynów dw u alk ilo w y ch , może obecnie s łu żyć z a o b se rw o w a n y przeze m nie fakt, że su c h y amoniak, n a w e t po p aro g o d z in n em działaniu n a fosforyn d w ue ty lo w y , w idocznych zmian w nim nie wyw ołuje.

N a to m ia s t zdaje się być rzeczą n ie ­ w ątpliw ą, że w ro z tw o ra c h w o d n y c h (ba­

dałem ro ztw o ry , mniej więcej, ^ -m o lo ­ we) o d m ia n a aldowa, czyli pseudokw as, przechodzi w odm ianę enolową, czyli s ta je się is to tn y m kw asem . Mianowicie, kied y z obojętniałem tak ie roztw ory za­

pomocą m iano w an ego NaOH, zobojętnie­

nie wobec fenoloftaleiny zachodziło z po­

c z ą tk u m o m entalnie; atoli następnie, bli­

żej p u n k t u zobojętnienia, zgodnie z obli­

czeniem teo re ty c z n e m w pewnej chwili osiąganego, coraz to wolniej. Z o trz y ­ m an e g o obo jętn eg o ro ztw o ru

(Na 0) P 1" (O.Et)2 ro ztw ó r A g N 0 3 , n a w e t wr n ad m iarze dodany, nie s tr ą c a soli srebra.

Nie o trz y m u je m y wpraw dzie o sadu soli s re b r a i w te d y , k ie d y ro ztw ór w odny fosforynu dw u etylow ego m ieszam y z ro z­

tw orem A g N 0 3 ; osad j e d n a k się strąca, je ś li do t a k przyrządzonego ro ztw oru (losforyn d w u e ty lo w y -j- A g N 0 3) d od a­

je m y po kropli m ia n o w a n y c h roztw orów NaOH lub NH3 — od pierwszej kropli w razie sto sow an ia NaOH, w razie zaś sto sow ania NH, dopiero po dodaniu oko­

ło

3 0 °/0

teore tyc z nie niezbędnego NH3 — w te dy obficie odrazu. Maximum s tr ą c e ­ nia, wynoszące, we w sk a z a n y c h w a r u n ­ k ach k o n c e n trac y i, około

7 2 ° /0

tej ilości soli srebra, j a k a b y się p o w in n a strącić, g d y b y HOP(O.Et)a całkowicie p rz e k s z ta ł­

cił się w sól, o trz y m u je m y po dodaniu teoretycznie obliczonej dla zobojętnienia HOP(O.Et)2 ilości bądź NaOH bądź NH:1.

A więc t a m zobojętniliśm y HOP(OEt)3 łu g iem sodowym, dodaliśm y A g N 0 3 — o sadu nie o trz y m y w a liśm y ; t u ta j dodali­

ś m y AgNOs i dopiero z ob ojętniam y — osad, sól sre b ra , w ilości

7 2 ° /0

się

Avy-

tw arza.

T rż eb a przeto przypuścić, że w o s ta t ­ n im p r zy p a d k u ług j e s t niez b ę d n y do zobojętnienia p o w sta ją c eg o d ro g ą rea k - cyi w ym iennej kw a su azotowego:

HOP(Ó.Et) 2+ A g N 0 3- >A g 0 P ( 0 .E t) 2+ I l N 0 3, i że p rze k s z ta łca się w sól s re b r a od ­ m iana aldow a, pseudokw as, c h w y ta n y jeszcze za życia; czyli że i sól s re b r a posiada wzór (E t.0 )2 P v (Ag)(0). Ale ż y ­ cie zachow uje tylko

7 2 ° /0

(Et.O)3 P v (H)(0);

re s z ta HOP(O.Et)2 albo już w roztworze w o dnym istn ieje w s ta n ie enolowym;

albo pow stała z ( E t0 ) 2P(H)(0) pod dzia­

łaniem OH'—ów podczas dodaw ania, n a ­ w e t bardzo powolnego, ługów. Należy też nadm ienić, że je ś li HOP(OEt)3 po­

tr a k t u je m y ró w no znaczn ą ilością ro ztw o ­ r u am oniaku, za sa d y daleko słabszej od NaOH, i dodam y roztw oru — A g N 0 3, to je d n a k u d a je się o trz y m ać około

3 5 ° /0

(E t.0 ) 2Pv (Ag)(0), choć w ty c h sam ych

w a ru n k a c h , j a k to ju ż nimi wiadomo,

z ro z tw o ru HO.P(O.Et)2, zobojętnionego

NaOH, sól s re b ra wcale się nie strąca.

(10)

W S Z E C H Ś W IA T

j

Y

s

29

4oŚ

( E t0 ) 2P v ’(Ag)(0) daje się otrzymywać i ; u t rz y m y w a ć w p o d o b n y c h w a r u n k a c h w pięknym , t r w a ły m sta n ie . W o b e c n a d ­ m iaru k w a s ó w r o zk ła d a się i Czernieje bardzo szybko. N a d m ia r NH3, czy NaOH rozpuszcza sól' s re b r n ą . N ie ; z a p rz e cz a ­ j ą c w p ierw sz y m p r zy p a d k u m ożliw ości

tw orzen ia się łatw o ro zp u sz c z aln y c h soli a m in o s re b rn y c h , sądzę, że rozpuszczanie1 się (E t.0 )2P(Ag)(0) w NaOH rów nież p r a w ­ dopodobnie pochodzi z działania izom ery- z a cyjn e g o O H — ÓW. Kiedy bowiem za­

k w a s z a m y ro ztw o ry .tej' soli w łu g a c h k w a s e m azotow ym , znów sól s r e b r n a z pow rotem się ś tr ą ć a i znów m a x im u m s tr ą c e n ia (około 729/o) osią g a m y po d o j­

ściu do p u n k t u z ob ojętnienia, zgodnego z obliczeniem te b re ty c z n e m .

Ale jeszcze j e d e n fak t prze m aw ia za tern, że o p isy w a n y fo sfory n dw u e ty Iowy j e s t tau to m e ro n e m . M ianowicie o tr z y m y ­ w a ć się on d a je przez działan ie su c h eg o HCl na fosfpryn t r ó je ty jo w y — P in (O.Et)s, związek n iew ą tp liw ie pochodny fosforu trójw arto ściow ego . R e a k c y ę w s k a z a n ą A rb uzó w o b jaś n ia s c h e m a ta m i n a stę p u - jącem i:

Pm.(O.Et):i :j- HC1 - > (Et.O)3P v (H)(CI (Et.O)s P v (H) (Cł), - > (Et,O), PV; (H) (O) + + C2 H5 C 1. i. . .

t. j. przyłączeniem ‘się' HC1 (Pln —> P v ) 1 odpadnięciem C2 H5 CK

T y m c za se m sp ostrz eg łe m , że i fosforan tró je ty lo w y — (Et.O)3 PO pod działaniem such ego HC1 d a j e . fosforan .d w u e ty lo w y (Et.O)2(OH)PO i C2H^C1, a przecież nie może tu b y ć m ow y o p r zy łą cz e n iu się HC1, to j e s t o p rze jściu P v w fosfór siedm iow arto ściow y. Nie, to ty lk o zmy- dlanie (Et.O)3 PO p rzez HC1. Dlaczegęż- by tak ie m u sa m e m u z m y d la n iu nie miał u leg a ć P(0,Et>3. A więc ulega, d a ją c oczywiście w pierwszej chw ili

( E t.0 ) 2P(0H),, izo m e ry z u ją c y się zaraz po­

tem n a (E t.O |, P(H)(0). In n e fosforyny dw u alk ilow e z a ch o w u ją się w r o z tw o ­ rach w o d n y c h jakościowo, t a k samo. Ilo­

ściow e i fizyczne b a d a n ia o p isan y ch zja ­ w isk są w toku.

Ihdeusz Miłobftdzki.

Zm ydlanie fosforanu etylow ego bez udziału rozpuszczalników.

Uczynione przez je d n o z n a s 1 sp o s trz e ­ żenie (ob. n o t a t k a "poprzednia), że sUchy IlCl z m y d la fosforan t r ó j e t y l o w y - — (l-:t,())3 PO na fosforan d w u e ty lo w y — (Et.O)2(OH)PO i chlorek e tylu - - ’G2H:Ci;

i stało się zaw iązkiem b a d a ń p ró b n y ch n a d z m y dlaniem tegoż e s tr u bez udziału ro zp uszczalników zapomocą in n y c h ciał : bezw odnych. Było p rze d e w s z y s tk ie m z b a ­

da n e działanie H 20, C2H5OH, 0 ! ! ;).GOOII, H2S i NH3. W oda zm y dla e s te r bardzo trudno; rów n ież alkohol w e te r się nie prze k sz ta łca ł,' k w as octowy e stru, oc.to*

wego, a siarko w od ór ,m erkap tan u nie d a ­ wały; ty m c z a s e m a m o n ia k działał s z y b ­ ko, żącho w ując się ta k samo, j a k w zg lę­

dem sia rc za n u dwuetylow ego, t. j. dając am iny.

KC1, NaCl, Ń H 4Cl i K N 0 3 pozornie na e s te r nie działają, je d n a k ż e Na Br i K J działają bardzo szybko, d a ją c C2 H Hr i C2H5J. Również szybko, g ładko p rze­

biega działanie suchegd NaHS, że w y ­ t w a r z a się m e rk a p ta n . KON działa t r u ­ dniej nieco, jeszcze tru d n ie j KCNS. Ł a ­ twiej — tru d n ie j ro zum iem y w te n sp o ­ sób, że w pierw szy m p r z y p a d k u reakeya zachodziła szybko ju ż podczas o g rze w a ­ nia e s t r u z b a d a n ą s u b s ta n c y ą w otw ar- tem n a c zy n iu do 150°;. w innych aż do p u n k t u w rzenia e s tr u (214°). P r o d u k ty r e a k c y i s ta ra liś m y się o ile się tó dało, : zaraz oddestylowywąć..

S tw ierdzo ne zostało ilościowo, że z m y ­ dlanie n ig d y nie p rze k ra cz a e s tr u d w u ­ etylo w ego (Et.0)2 (OH)PO, resp e c tiv e soli

! ( Ę t;0 )2 (0N a| KJ)P0.

■ P r z y t o c z o n e . alkilizujące własności foT s fo ra n u tró je ty lo w e g u sk łoniły n a s do podjęcia prób, czy np. (E t.0 )3P 0 .nie da się zastosow ać, wobec alk oh olu i alko-., h o lan u sodowego, do o trz y m a n ia ace,ta­

lów z acetońu. W y n ik i otrzymał-iśmy ujem ne: aceton częściowo przeszedł w , G2H5.CO.CH3, częściowo się spolimeryzo- wał. P o zatem alkohol uległ e teryfikacyi.

Stosow anie fosforanu j a k o alk iliz a to ra

bez .udziału rozpuszczalnika udało nam

się w l ite r a tu r z e o d n a le ś e tylko .w je-

(11)

JMa 29 WSZECHS WIAT 459 dnym przypadku: Pelouze (A. 10,229)

poddając suchej destylacyi fosforan ety- lobarowy z suchym KCN otrzymał ni­

tryl. W ostatnim (czwartym) numerze

„Żurnała“ tegorocznego już po naszych doświadczeniach, Rabcewicz-Zubkowskij podaje wzmiankę, że trak tu jąc fosforan trójmetylowy alkoholanem magnezowym otrzymał eter.

Zresztą i siarczany dwualkilowe były używ ane do alkilizowania rodników nie­

organicznych, o ile zdążyliśmy te rzeczy w literaturze przejrzeć, tylko w roztwo­

rach. W y jątek stanowi przytoczone dzia­

łanie NH3.

Walden j Centnerszwer (Z. f. Elektro­

chemie

15,

310 — 316) badali zmydlanie siarczanu dwuetylowego pod działaniem niektórych haloidków i rodanków, zjoni- zowanych w roztworach CH3OH i

CH

3

. C O . C H 3 . Może i ester (Et.O)3 PO rozpuszcza wymienione przez nas ciała i jonizuje; a wtedy mielibyśmy tutaj do czynienia ze zjawiskiem, podobnem do hydrolizy.

Mamy właśnie zamiar ściślej opraco­

wać poczynione spostrzeżenia, a również zbadać bez udziału rozpuszczalników zmydlanie innych estrów kwasów nieor­

ganicznych, n aw et słabych, np. Ai(O.Et)3.

Janina i Tadeusz Milobedzcy.

W arszaw a, politech n ik a, w cz e r w c u 1911 r.

Korespondencya Wszechświata.

Zjazd W ielkanocny Francuskiego T o w a ­ rz y s tw a Fizycznego.

III. W ystaw a aparatów.

W roku zeszłym paru kierowników pol­

skich pracowni fizycznych, w szczególności zaś prof. Ignacy Zakrzewski we Lwowie opowiadał mi o trudnościach zastępowania firm niem ieckich, które miały dotychczas monopol dostarczania nam aparatów, naczyń, przyrządów oraz produktów chemicznych, przez francuskie. Niebędąc kom petentnym do zdawania dokładnej relacyi z w ystaw y,

w której uczestniczyło 74 wystaw ców pry­

watnych i przedsiębiorstw handlowych, po­

staram się w szkicu niniejszym opisać by.lr ko takie przyrządy, które znam z własnego doświadczenia, a w kraju nie są dostatecz­

nie rozpowszechnione, lub takie, na k tó­

rych brak w polskich pracowniach, zwra­

cano mi uwagę.

A W aga systemu. 1'iótra Curiego. Waga

„aperyodyczna;£ Curiego pozwala na doko­

nanie dokładnego pomiaru (do V ,0 miligra­

ma) z szybkością, której nie osiągnął do­

tychczas żaden z wielu system ów znanych u nas i zagranicą. Według katalogu „'To­

warzystwa centralnego produktów chemicz­

nych" można na niej zważyć parę gramów i zapisać rezultat w ciągu 30 sekund. Co- prawda nie udało mi się jeszcze osiągnąć szybkości katalogu, ale wina to zapewne nie przyrządu lecz eksperymentatora.

Natomiast pamiętam, że dokonałem kie­

dyś trzech pomiarów nad ciałami o wadze 30 — 150 gramów w ciągu pięoiu minut, a nie zdobyłem bynajmniej rekordu śród k jlegów z pracowni pani Curie, gdzie wagi tego wyłącznie system u są w użyciu.

Poza znakomitą oszczędnością czasu, posłu­

gując się wagą Curiego unikamy n iew ygod­

nych m ałych ciężarków. Można wyłączyć zupełnie ciężarki lżejsze niż 1 deoygratn, nie mówiąc już o kłopotliwym i kapryśnym

„koniku".

Organy różniące wagę Curiego od innych system ów są następujące: 1) mikroskop M, opatrzony krzyżem nitek pajęczych; 2) mi­

krometr m z podziałką od 1 do 200 (dział­

ka odpowiada jednemu miligramowi i po­

dzielona jest przez pół mniejszą kreską;

dziesiąte części miligrama ocenia się z ła­

twością na oko bez interpolacyi), i 3) „ t łu ­ miki*' *) C, i C j, sprowadzające, w skutek tarcia powietrza, w krótkim czasie zanik drgań belki b.

■ 9

(F ig . 1).

!) T łum ik (?) == franc. „am ortisseur"

(12)

460 W SZECHSW IAT .Na 29

Mikroskop nastawia się na podzialkę mi­

krometru w taki sposób, żeby obraz kresek przechodził przez krzyż nici pajęczych w c z a ­ sie wahań drążka.

A by w ykonać pomiar, um ieściwszy na j e ­ dnym z talerzyków S l ciało, staram y się, jak zwykle, przez postępow e dorzucanie c ię ­ żarków na drugi talerzyk S2, sprowadzić równowagę belki z dokładnością do 1 decy- grama mniej więcej, co się sprawdza po­

wierzchownie zapomocą wskazówki t. T ł u ­ miki, składające się z paru g lin ow ych dzw o­

nów cylin d ryczn ych , doprowadzają szybko belkę do stanu równowagi po paru g w a łt o ­ wnie zmniejszających się drganiach (ruch aperyodyczny; stąd nazwa wagi). Centygra- rny, miligramy i dziesiąte części miligrama odczytuje się bezpośrednio na podziałce.

W agę należy ustaw iać w pokojach, gdzie nie zachodzą zbyt wielkie zmiany tem pera­

tury, najlepiej z oknami na północ, aby u n i­

knąć w p ły w u promieni słonecznych. Ogrze­

wanie pokoju zapomocą kaloryferów i prą­

dy ciepłego powietrza zmniejszają dokład­

ność pomiarów.

Poza temi drobnemi niedogodnościami-wa- ga jest nadzwyczaj trwała. Bodaj że parę pierwszych przyrządów, skonstruow anych w roku 1888, jest jeszcze teraz w użyciu.

Małe rozpowszechnienie wagi Curiego po­

za granicami Pran cyi należy przypisać prze- dewszystkiem w strętow i genialnego w y n a ­ lazcy nietyiko do wszelkiej reklamy, ale wogóle do finansowania swoich pomysłów;

a obok tego — brakowi z m y słu handlowego u przedsiębiorców francuskich, którzy p o ­ zwalają się bić Niem com na każdym kroku przyrządami często wątpliwej wartości, ale reklamowanemi prżez w ynalazców nawet w poważnych artykułach naukow ych.

B . E lektroskopy systemu Labordea służą do pomiarów promieniotwórczości i są w ła ­ ściw ie tylko wydoskonaleniem znanych wszę­

dzie elektroskopów sy stem u Curiego. Zapo­

mocą elektroskopu Labordea można w y k o ­ nyw ać z łatwością dokładne pomiary pro­

mieniotwórczości nad ciałami stałemi, płyn- nemi i łotnemi.

Do doświadczeń nad ciałami stałemi, k t ó ­ re należy zw ykle sproszkować, elektroskop um ieszcza się na pudełku metalowem K (fig. 2). Blaszkę z proszkiem a k ty w n y m umieszcza się na p ły tc e D i zamyka p u d eł­

ko ]). Jak widać na rysunku, pręcik izolo­

wany T jest pogrążony w pudełku i traci powoli swój ładunek w sk u te k jonizacyi po­

wietrza przez su b stan cyę promieniotwórczą.

!) P u d e łk o to lu b w a le c (fig. 3) n oszą n a zw ę w ję z y k u fran cu sk im „appareil a d ep o rd itio n “.

Strata ładunku widoczna jest golem okiem przez- spadek wąskiego listka glino-

(P ig . 2).

wego. Dla dokładnych pomiarów mierzy się, trzymając chronometr w ręku, sz y b ­ kość ,spadu blaszki w polu mikroskopu M.

Jeżeli d jest długością działki mikrometru, a w czasie t blaszka przebiegła działek n, to szybkość spadku: v — --- - jest w sto ­ su nku odwrotnym do promieniotwórczości A substancyi.

Dogodniej jednak, zamiast obliczać ilość działek n w czasie t , obrać na podziałce dłtigość D (równą np. 100 działkom) i m ie­

rzyć czas 'c, w czasie którego blaszka prze­

biega drogę D. W takim razie' — == A

T

wyraża względną promieniotwórczość bada­

nej substancyi. W razie badania gazów ak­

ty w n y c h elektroskop umieszcza się na wal­

cu metalowym W (fig. 3). Wprowadzenie gazu do wnętrza nie sprawia najmniejszej trudności; wystarczy w ytw orzyć próżnię pompą wodną, albo ręczną. Można również przepuszczać strumień gazu przez czas dłuż- szy, wprowadzając gaz przez kurek K x , a wypuszczając przez K 2.

W bańkach D i D ' umieszcza się w ra­

zie potrzeby kwas. siarczany, bezwodnik fo­

sforowy, potas i t. d. dla osuszania pow ie­

trza w aparacie.

Dla pomiarów nad ciałami pły nnem i mo­

żna je wprowadzać do jednej z dwu ba­

niek D .

Dla pomiarów ilościowych najlepiej jednak w y g o to w a ć'o k reślo n ą objętość w ody prom ie-1 niotwórczej, zebrać gazy nad rtęcią i nastę­

pnie prowadzić już badanie nad gazami

ak ty wneitii. 1

(13)

j\fc 29 WSZECHS WIAT 461

Szczegóły obchodzenia się z aparatem, który- jest. nadzwyczaj dogodny w razie re-

1)V

(F ig. 3).

gularnych pomiarów z ciałami niezbyt ak- tywnem i, znajdują sig w katalogach Tow.

Centralnego.

Uwaga. W agę Curiego, elektroskopy La- bordea, kwarc piezoelektryczny Jakóba i P io­

tra Curich, elektrometry P. Curiego, przy­

rząd do mierzenia współczynnika m a g n e ty ­ zmu dla ciał słabo m a g n ety czn y ch i diama- g n e ty c z n y c h sy stem u P. Curiego i C. Che- neveau, kondensatory do pomiarów promie­

niotwórczości i t. d. najlepiej nabywać wprost u źródła, to jest w „Societe Cen­

trale de Produits Chimiques“, 42 Rue des E c o le s a Paris. Ostrzegam jednak przed nabywaniem tamże preparatów promienio­

tw ó rczy ch przez lekarzy i wógóle osoby nie- mogące sprawdzić bezpośrednio ich warto­

ści. Pewniejszem źródłem dla substancyj promieniotwórczych jest fabryka p. Armet de Lislea; (biuro w P aryżu 13 R ue Yignon;

można w y m a g a ć gwarancyi).

C. A p a ra ty do sterylizacyi. mody zapomocą prom ieni nadjiołkowych. Promienie nadfioł-

kowe, od czasu puszczenia w obieg przez firmę Heraeusa lamp rtęciowych z kwarcu, są w modzie.

Kilkanaście osób, pomiędzy innymi pp.

Wiktor Henri, dr. T. Nogier, dr. Courmont i t. d., usiłują zastosowa‘0 znane oddawna własności zabójcze dla bakteryj promieni nadfiołkowych do sterylizacyi w o d y i p ł y ­ nów przezroczystych, .

Aparat d-ra Nogiera, w ystaw iony w tym roku, wydaje mi się praktyczniejszy od przy­

rządów Wiktora Henriego, ale jest znacznie droższy. K westy a skuteczności tego s y s t e ­ mu sterylizacyi jest jeszcze nierozstrzygnię­

ta. Przedsiębiorstwa, zajmujące się steryli- zacyą wody zapomocą ozonu, usiłują do­

wieść z łatwo zrozumiałych względów, że ich system jest lepszy i jedynie pewny.

D . P om pa rtęciowa Moulina. (W ystawia G. Berlemont, fabrykant aparatów szkla­

nych, 11, Rue Cujas, w Paryżu). W edług katalogu, w aparacie objętości 1 litra mo­

żna osiągnąć zapomocą pompy Moulina pró­

żnię Yioo mm w ciągu 4-ch minut, czyli, że pompa ta ustępuje, co do szybkości działa­

nia, pompom oliwnym i rtęciowym Gaede- go. Jest zato nieco tańsza i znacznie trwal­

sza.

System Moulina zbliżony jest do dawnych modelów pomp ssąco-tłoczących; puszcza się w ruch zapomocą motoru o dzielności i konia parowego.

Pompę, system u Moulina, wyrobioną cał­

kowicie z metalu w ystaw ił p. Cli. Beaudouin.

E . Znany fabrykant aparatów precyzyj­

nych do pomiarów elektrycznych, J. Carpen- tier, w ystaw ił w tym roku szereg now ych opornic, galwanometrów i' t. d. Szczególniej efektownie przedstawiają się: elekcrometr Abrahama i Villarda, galwanometr Ricardo i Arno, konwektor Rossiego i transformator sta ty czn y Jolyego.

F. Aparat do mierzenia zmian składowej poziomej pola m agnetyzm u ziemskiego, s y ­ stemu Ludwika Dunoyera, oraz kompas i parę innych przyrządów tegoż p o m y sło ­ wego wynalazcy w ystawiła firma Henry Lepaute.

G. P. A. Turpain w ystaw ił mikroam- permetr autom atyczny i aparat ostrzegaw ­ czy przeciw burzom własnego pomysłu, oraz resztki strzaskanej przez piorun rei w cza­

sie doświadczeń nad telegrafią bez drutu (o wypadku ty m wspomniałem w poprzed­

niej korespondencyi).

H. Dla ścisłości zaznaczam w końcu, że p. Ph. Pellin wystawił „Zapisy wacz uniw er­

salny “ prof. L e Chateliśra i inż. Witolda Broniewskiego „pozwalający na zapisywanie wszystkich (!) zjawisk fizycznych lub ch e­

micznych, elektrycznych lub cieplnych i na pomiary rozszerzalności". Nie zastawszy jednak przy „uniwersalnym 11 przyrządzie ani w ystaw cy, ani żadnego ze współ wyna- lazców nie mogłem się dowiedzieć, w jaki sposób funkcyonuje tak ponętnie w katalo­

g u opisany aparat. ,

D r. M. K ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ponieważ śladów takich nie było pod zabudowaniami innych skrzydeł, choć stwierdzono tam zachowane warstwy z okresu wznoszenia rom ańskiego opactwa i relikty

Uczestnicy spotkania spędzili ze sobą pół dnia zapoznając się ze sobą, rozmawiając, dyskutując i świetnie się przy tym bawiąc.. MłodzieŜ omówiła róŜnice i podobieństwa

D rugą część książki stanowią prace poświęcone mniejszości niemieckiej w powojennej Polsce: Michała Musielaka - Ludność niemiecka w Wielkopolsce po I I wojnie

• Pamiętaj o poleceniu z poprzedniej lekcji: „Zwróć uwagę na ilość wapnia w swojej codziennej diecie (obserwuj, czy Twój organizm dostaje codziennie porcję tego

W tej sytuacji zaburzeniu ulega zdolność mózgu do aktywnej, dynamicznej i skoordynowanej przebudowy, co objawia się między innymi zwiększeniem się ilości komórek glejowych

zki, mogące przenikać przez błonę w głąb ciałek, sprowadzają ich śmierć i hemolizę, większość ich jednak działa w ten sposób, gdyż posiada własność

Kiedy, któryś z zawodników przetnie linie swoją lub drugiego zawodnika rysuje w miejscu przecięcia kropkę swoim kolorem (najlepiej jest to zrobić od razu, aby się nie

Proszę powiedzieć, z czego składa się kartoteka wyszukiwawcza w metodzie list prostych bez modyfikacji. Proszę nie omawiać procesu zakładania kartoteki, a jedynie to z czego się