Bo lesła w a Prusa
geneza, tr e ść , ro z b iór, ch a ra k ter y sty k a p o sta c i, t e m a ty
O p r a c o w a ł a
L. O gińska.
W yd aw n ictw o „POMOC SZKOLNA" H. W ajnera W a rsz a w a , B ielań sk a 5.
L A L K A
WYDAWNICTWO „ P O M O C S Z K O L N A ” E. WAJNERA
L I T E R A T U R A .
S k r ó t h istorji literatury p o lsk iej w p y t a n i a c h i o d p o w i e d z i a c h , p r z y s to so w a n y do w y
m agań szkolnych. Na całość składają się 3 części:
1. Przeg ląd dziejów lite ratu ry polskiej aż do r. 1928, ujęty chronologicznie . . . 3.—
2. Prz egląd lite ratu ry polskiej według rodzajów
literackich . . . . . . —.60
3. S tr eszczen ia najważniejszych utworów lite r a
tury polskiej . . . . — .60
Kom plet „S kró tu historji lite ratu ry pols kie j” w opr. 4.—
K o r y f e u s z e S ł o w a P o l s k i e g o w o ś w i e t l e n iu n a j c e l n i e j s z y c h k r y t y k ó w .
M ick iew icza — Rozbiór wszystki h dzieł . 2.50
— R ozbió r poszczególnych utw oró w , z d odan. treści:
1) U tw ory m łodzieńcze. I tom poezyj (Ballady i rom anse)
2) Dru gi to m po ezyj („Dziady W ileńskie’ cz. II i IV „ G raży n a1') i fragm entj I cz. „D ziad ó w ” 1.20 3) U tw ory z czasu p obytu w Rosji — (Sonet y
m iło sne.—S o n e ty Krymskie.—Konrad Wallen r o d — F a ry s ) .
4) Dziady D re zdeńskie (cz. III) Księgi N arodu i P ielg rzy m stw a Po lskie go
5) P a n Tadeusz . . . .
S ło w a c k ie g o — Rozbiór w szystkich dzieł
— Rozbió r poszczególnych u tw o ró w , z dodan. treści 1) Mindow e, Mnich, Jan Bielecki, Marja S tu art 2) Arab, Lambro, G odzin a myśli .
3) K ordjan . . . . .
4) Balladyna . . . . .
5) Mazepa, W Szw ajcarji, Ojciec Z a d ż u m l o n y d 6) Anhelll
7) Lilia W en ed a. Grób Agamem nona 8) Rozmowa z Matką M.ikryną, Beniowski 9) G enezis z ducha, Król Duch, Ks. Marek K rasiń sk iego — Rozbiór w szystkich dzieł
— Rozbiór poszczególnych utw orów z dodan. treści 1) N ie boska kom edja
2) Irydjo n 1.20; 3) Przedśw it I Psalm y
1.40 140
— .80 4 . -
1—
—.60—.80
1.20 - . 7 0
—.70
—.80
— .70 1.502.—
—.80 1.20
L A L K A
B o lesła w a Prusa
g a n eza , tra ść , rozbiór, ch a ra k ter y sty k a p o sta c i, t e n a t y
O pracow ała
L. Ogińska.
B ib liotek a J agielloń sk a
W y d a w n ictw o „POMOC SZKOLNA® H. W ajnera W a rs z a w a , B ielań sk a 5.
1000637191
J i
L
,vo««»e
* 4 t
VN1V.
:CHAGC>YlŁł,łS1?<
!
Szymon Deptuła e m ig ra n t z P olski
w darze Bibliotece Jagiellońskiej
Odbito w druk. „GKAFIA“, W w anw a, WiK! Y»niVll.
Społeczeństwo polskie po r. 1863.
Geneza „L alki".
Upadek pow stania styczniu- n d k wego był dla współczesnych tra- po^ tania gicznym dokumentem nierealności
haseł romantycznych. Gigantyczny wysiłek jedno
stek, ożywionych mistyczną wiarą w zwycięstwo idei, nie zdołał wywalczyć lepszej rzeczywistości, a poświęcenie bohaterów nie pokonało przewagi nieprzyjaciół, wykazując tern samem swą niemoc na terenie życia. Toteż w młodem pokoleniu, k t ó re przeżyło i pamiętało klęskę styczniową, bu
dzić poczęła się reakcja przeciw ideologji pow stańczej. Potępiono ostatni zbrojny czyn narodowy, a wraz z nim poezję romantyczną, na podłożu której zrodziło się powstanie. Słowa potępienia ciskano też na całą szlachecką przeszłość Polski.
Położenie Dus^ społeczeństwa polskiego
e k o n o m ic z n e p0 T' 1863 ° P anowało przygnębie
nie, które z dniem każdym rosło jeszczo pod wpływem zmienionych w arunków ekonomicznych. Uwłaszczenie chłopów i zniesienie pańszczyzny stwarzało dla właścicieli trudności w prowadzeniu gospodarki rolnej., a konfiskaty majątków i prześladowania ze strony trium fują
cego rządu zaborczego w trąca ły wiele rodzin
W ostateczną ruinę. Podupadła szlachta chroniła się do Warszawy, szukając w mieście oparcia i środków do życia. Ale tu znowu niełatwo było byt swój ustalić, gdyż handel i przemysł wyłącznie niemal znajdował się w rękach obcych.
„ . . „ Nic dziwnego zatem, źe po re-
ozy ywiz . w j zjj[ idecłów romantycznych, pod
danych bezwzględnej krytyce, po rozpraw ieniu się z czynnikami, które powiodły naród do b ez
celowej walki z wrogiem, pokolenie lat siedmdzie- siątych ubiegłego stulecia musiało zkolei zwrócić wzrok swój na ciężkie położenie gospodarcze, w jakiem znalazł się zubożały kraj po ostatniej klęsce politycznej. Należało jąć się bezzwłocznie tw ardej pracy codziennej, by nie ugiąć się i nie zginąć. Na daleki więc plan odsunięto tru d n e do zrealizowania hasło niepodległości. W „pracy od podstaw ", w „pracy organicznej" jedynie u p a try wano zbawienie narodu; pracą wszystkich, a nie ty lk o ofiarą, można było nieupraw ioną ziemię przemienić w k w itnące i żyzne pola, podźw ignąć miasta, otrząsnąć z bezwładu i wzbogacić społe
czeństwo. Nowy ten k ierunek „trzeźwego" ujm o
w ania życia i n aw ro tu do rzeczywistości tem sil
niejszy w młodem pokoleniu znajdował oddźwięk, że z pokrewnemi poglądami spotykał się w p a nującym wówczas n a zachodzie Europy pozyty
wizmie1)- Zamiast rewolucji — ewolucja, uznanie życia i teraźniejszości, użyteczna, na wiedzy i do
świadczeniu op arta praca, dzięki której zdobyć można lepszą przyszłość, troska o k u ltu raln y
*) Za tw órcę filozofji pozytywnej uważa się A u g u s ta C o m t e ’a, a u t o r a dwu dziel: „C ours d e la p h llo so p h le p o s itiv e u (6 tomów 1830 — 1841) i .S y s t d m e d e la p o litia u e o o s i tj v e “ (4 to m y 1851 — 1854).
i ekonomiczny b y t i dobro społeczeństwa — oto hasła, wypisane na sztandarze pozytyw istów za
chodnio-europejskich; za tym sztandarem poszli też po pogromie idei rom an tyczn y ch —pozytywiści polscy^
Bolesław Prus (Aleksander Głowacki 1847 — 1912) po ukończeniu liceum lubelskiego w stąpił w Warszawie w r. 1866 na wydział m atem atyczno- fizyczny do Szkoły Głównej, naonczas kuźnicy pozytywistycznego światopoglądu. Znalazł tu to warzyszy, wraz z którymi z zapałem oddawał się studjow aniu dzieł filozoficznych, socjologicznych i przyrodniczych, wraz z nimi też długie godziny t r a wił na naukowych dyskusjach. W atmosferze te o retycznych, namiętnych sporów rozwijały się ta k cha
rak te ry sty czn e dla ówczesnej młodzieży in sty n k ty społeczne. Za cel staw iano sobie szerzenie wie
dzy i popularyzację nowych haseł drogą odczytów lub czasopism. Z umiłowania wiedzy i poczucia obywatelskiego płynęło, źe Prus, jak w spółcześni mu Świętochowski i Sienkiewicz, w zaraniu swej twórczości wstąpił w szranki piśmiennictwa jako publicysta (r. 1872). Moralna potrzeba bezpośrednie
go k o ntak tu ze społeczeństwem sprawiała, że odtąd aż po kres swej działalności w artykułach, pisa
nych często z zacięciem polemicznem, staje się Prus głosicielem haseł pozytywistycznych, nie rzadko biczem ironji smagając zakorzenione wady narodowe, w feljetonach zaś i kronikach ty g o dniowych odtwarzając okraszone humorem obrazki z życia Warszawy.
Z nakazów pozytywistycznych zrodzone zain
teresow anie Prusa dla najbliższego otoczenia, dla k ształtow ania się stosunków w społeczeństwie w chwili obecnej znajdowało swój wyraz nie t y l ko w jego pracy dziennikarskiej. Również w dzie-
dżinie twórczej, w ukazujących się równocześnie nowelkach Prusa z życia dzieci1) czy pokrzywdzo
nych,2) jakoteż w Placówce, brzmi n u ta publicy
styczna, jakby głos człowieka nieustannie i bacz
nie przypatrującego się biegowi wypadków, czło
wieka, który pragnie i usiłuje przemówić do obo
jętnych widzów, poruszyć ich sumienie.
r , Pni»7a n o - Szczególnie wiele materjału
U C I l C Z d p u I . , , “
w ie ś c i obserwacyjnego dostarczało Pruso-
M otyw p u b lic y - ^ \ ż-fc\ e współczesnej Warszawy,
sty c z n y Z r o s ł sl<* z tem miastem, a obda
rzony niezwykłym zmysłem spo
strzegawczym śledził jego wypadki. Zrozumiał, że p u n k t ciężkości w rozwoju społeczeństwa pol
skiego, przesunął się obecnie ze wsi i z dworków szlacheckich na życie wielkomiejskie. Znamienny zatem dla psychiki Prusa motyw publicystyczny:
chęć odmalowania najcharakterystyczniejszego w danym momencie obrazu społeczeństwa polskie
go—stał się pierwszem ogniwem w łańcuchu przy
czyn, które złożyły się na pow stanie L a lki.
Od la t młodzieńczych Prus
zdradzał zdolności i wielkie zami- M o t y w
łowanie do n auk m atematycznych n a u k o w y ,
i przyrodniczych. Wprawdzie studjów swych w Szkole Głównej nie mógł ukończyć, głównie z powodu b raku środków m aterjalnych, wiedza jednak pozostała nadal jego ideałem i najświętszą wartością. Marzył Prus w młodości swej o odkryciu nowych praw d matematycznych, roił o sławie
)) Sieroca dola, A nie lk a, A ute k.
) L o k a to r z poddasz a, D u sz e w niewoli, Pałac i rudera.
Kamizelka,
uczonego.1) Prus żywił k u lt dla potęgi wiedzy nie ty lko jako naukowiec; zarazem wierzył, źe zdo
bycze na polu nauki mają niezwykle doniosłe znaczenie społeczne, nowe bowiem prawdy n auko
we mogą ludzkość odrodzić i uszlachetnić. Re
zygnacja więc z p racy naukowej była dla Prusa przeżyciem bardzo powaźnem. Nie mogąc u w iel
bienia dla wiedzy przyoblec w realne kształty, taił je w duszy swej jako najgłębszą tęsknotę.
I oto właśnie nieziszczone pragnienie wiedzy stało się drugim czynnikiem, k tóry pobudził twórczość Prusa — artysty.
„W r. 1885 — pisze P ru s2) — mocno zajmo
w ał mnie fantastyczny temat: „Coby się stało na świecie, gdyby wynaleziono metal... lżejszy od powietrza?" Z tym tematem łączył się drugi: ja kiem jest życie uczonego, który pracuje nad wiel
kim wynalazkiem, zrywa stosunki z bliźniemi, n ara
ża się na niebezpieczeństwa i — zrobiwszy w y nalazek, o trzy m u je za n i e g o .. sławę... i nędzę".
„Ale ja w Codziennym — pisze dalej Prus — drukow ałem coś zupełnie innego, mianowicie L a l
ką. S ła w y zaś drukow ać nie mogłem, gdyż pier
wej musiałbym 1° poznać Paryż i jego stosunki społeczne, 2° popracować w laboratorjum. Na je
dno i drugie nie mam środków wogóle— nie mo
gę pisywać rzeczy, wymagających pieniężnego n a kładu, gdyż mi się to nie opłaca.
Z tego powodu Sław a do dziś dnia nie jest napisana, choć byłem do niej ta k przywiązany, że wyraźnie zapowiedziałem ją w Lalce. Zdawało mi się, że pierwsza powieść, jaką napiszę po Lalce będzie S ła w a “.
■) Z e s z y t P r u s a (str. 124).
’) „ K arjer C o d z ie n n y " r. 1896 Nr. 131,
Ja k więc z w łasnych słów a u to ra wynika Lalka zrodziła się pośrednio z marzenia o wiel
kim wynalazku.
K o n f lik t z e s d o- Na genezę powieści złożył się . . . też nader ciekawy rys psychiki
łe c z e n stw e m . „ r. , J J. ! , J
Prusa. Zagorzały pozytywista nie mógł jednak Prus zwalczyć w sobie porywów, k t ó re zdradzały utajonego w nim romantyka. Może wpływ ideologji romantycznej czaił się na dnie jego duszy z lat wczesnej młodości, gdy kiedyś prosto z ław szkolnych udał się na pole walki, by wziąć udział w powstaniu. Może też rozdwo jenia w jego psychice szukać należy w uczucio
wej konstrukcji Prusa, która sprawiała, że pod maską zrównoważonego i rozumowo na świat p a trzącego pozytywisty krył się entuzjazm dla w y bitnej jednostki i biło serce żywo reagujące na wszelką niesprawiedliwość. W Lalce, w związku z odtworzeniem życia społeczeństwa, pragnął Prus przedstawić konflikt silnej indywidualności z oto
czeniem —jedno z naczelnych zagadnień teorji ro mantycznej.
Z p ro testu i b u n tu nieprzeciętnego umysłu i uczucia przeciw powszedniości i poziomowi oto
czenia, przeciw przeżytkom i przesądom społecz
nym wyłoniła się koncepcja L alki i problem ten, w ielokrotnie zahaczający o tło osobistych prze
żyć Prusa, był owem podłożem psychologicznem, na którem ostatecznie dokonała się krystalizacja utw oru.
Lalką począł drukować Prus we wrześniu 1887 roku w odcinkach K urjera Codziennego, w formacie książkowym zaś ukazała się powieśó P ru sa w 1880 r.
T re ś ć powieści
W L alce rozw in ął P r u s o g ro m n e b o g a c tw o treści.
Na kan w ie bow ie m lic z n y c h w ą tk ó w i epizodów za m ie rza! P r u s — jak sam tem at L a lk i określił ‘) „ p r z e d s ta wić n a sz y c h polskich idealis tó w na tle s p o łe c z n e g o ro z kładu*. Z p o ś r ó d zaś wielu dziedzin z a in t e re s o w a ń id e a li stó w w y o d ię b n ił pier wiaste k erotyc ny, ja k o głó w ny w pow ie ści m otyw ich dzia łaln ości. S tąd miłoś ć W okul
sk ieg o do p. Izabeli Łęckiej stanow i w o snow ie Lalkt p o d s t a w o w y trzon, z k tó r y m s p la ta ją się n ie rozłą cznie w szy stk ie po b o czn e w ątk i treści, i w y s u w a się na czoło akcji pow ie śc iowej.
Z początkiem r. 1878 w sfera ch kupie ckich W arszaw y ro zpraw iano c z ę s to o przyszły ch losach sk lepu g a la n t e r y j n e g o pod firmą J. Mincel i S. W okuls ki. S olidni o b y w a t e l e p r z e p o w iad ali bliskie, g rożące firmie b a n k ru c tw o , a to g łó w n ie z wi
ny ob ecn eg o jej właściciela. Z o dcie niem l e k c e w a ż e n i a w y ra
żali się o Stanisław ie W okulskim , n ie g d y ś ubogim c h ło p a k u re s ta u ra c y jn y m i w o g ó le c z ło w ie k u o n iezw ykłe j przeszłości, któ ry przez o ż e n e k z w dow ą po b o g a ty m kupcu Minclu stał się w łaścicie lem firmy. O tó ż p rzed ja k im ś cz ase m W okulski w p arę miesięcy po śmierci swej żony, za m ia st pilnow ać sk le
p u , z odziedz iczoną po zm ar łej g o tó w k ą p o je c h a ł na w ojn ę t u recką, by ta m z r o b i ć m ajątek .
Tyn c z a se m je d n a k w b re w zło w ró ż b n y m p r z e w id y w a niom w arszaw skich obyw ateli sklep W okuls kie go p odczas jego nie o b ec n o ści nie ty lko nie p o dupadał, lecz je s z c z e zwiększył swe o b ro t y dzię ki rząd o m sta re g o s u b j e k t a — Rzeckiego, a
p rz e d e w s z y s t k ia r a dzięki naw ią zanym przez W okulskiego s t o sunkom z kupcam i ro s y js k im i.
W marcu r. 1878 W okulski n ies p o d zian ie zja w ił się w Warszawie. Wrócił z olb rzym im majątkiem, k tó r eg o przy pom o cy kupca Suzina d o ro b ił się na d o s t a w a c h w o jennych.
Teraz jako czło w ie k zam o ż n y i w p ły w o w y p o s t a n o w i ł w ytę żyć całą sw ą energję, b y w re sz c ie zbliżyć się do a r y s to k r a t k i p a n ny Izabeli Łęckiej. Miło ść bow ie m do p. Iz abeli była is to tn y m pow odem , dla k tó r e g o Wokulski, n arażając się na trudy i nie
bez pie czeństw a, w śród św is tu kul i h u k ó w arm a tn ic h z d o b y w ał swój m ająte k. — Po p o w r o c ie do W ars zawy mar zenia W okuls kie go z daw ały się tern ła tw ie js z e do zrea liz o w a n ia , że w ła śn ie w ty m c zasie ojciec p a n n y Izabeli, p. Tomasz Łęcki, st oją cy w p rz e d e d n i u kata strofy fi n a n s o w e j, u traciw szy zn a
czenie w sferach a ry s to k ra t y c z n y c h , z am ierzał n a w ią z a ć s t o sunki z m ieszczań s tw em i zy sk ać wśród n ie g o p o p u la r n o ś ć .
W okuls ki począł dzia łać. P otęgą sw ego m ajątku u s i ł o w ał w p lą ta ć się w lo s y p a n n y Izabeli, b y w re s z c i e p o z y sk a ć jej względy. Więc zgry w ał się w karty na k o r z y ś ć p. T o m a sza, w y k u p y w a ł j e g o w e k sle i s reb ra, raz po raz s k ł a d a ł d u że su m y na sto w a r z y sz e n ia fi lan tro p ijn e, k tó r y c h o piekunką była c io t k a p. Izabeli, hrabina K aro lo w a. Wre szcie , chcąc n a w iązać bliski k o n t a k t z p. T om asze m i a ry s to k racją, zało żył sp ółkę d o h a n d l u ze W sc h o d e m . Mimo je d n a k w szelk ich u s i ło w a ń Wokulski ze s t r o n y p. Iz a b e l i sp o t y k a ł się ty lk o z o b o ję tn o śc ią , a n a w e t z p o g a rd ą . B y w ały m om enty, że z n ie c h ę c o ny pra g n ą ł z ap o m n ieć już o p. Izabeli.
Z p e w n e g o s t a n u o d rę tw ie n ia o b u d z ił się p o d w p ły w e m namów pośred n iczk i p. M e lito n , któ ra n ak łan iała go do w zię
cia udzia łu w w yścigach. Mogła to b y ć dro g a na której, z w ró cić mógł na sieb ie b a c z n ie jsz ą u w a g ę p. Izabeli. R zeczyw iście, w y g ra n a na w y ś c ig a c h i w iążący się z nią p o je d y n e k j e g o z b a ro n e m K r z e s z o w s k im w o b ro n ie p. Iz abeli z je d n a ł W okul
skiem u c h w ilo w ą p rz y c h y l n o ś ć ukochanej. U p a ja ł się w te d y po z o rn e m szczęście m i w ś l e p e m sw em u w ie lb i e n iu dla p. Iza
b e li nie wahał się sp e łn ia ć w s z y s t k ic h Jej — śmiałych nieraz
I z n ie z b y t czystych p o b u d e k pły nących życzeń (o w acje d la Rossiego). W ty m sam ym czasie W okuls ki zam ierzał u ra t o w a ć od ru i n y finan so w e] p. Izabelę i jej ojc a, k u p u ją c na li cyta cji za p o ś r e d n ic tw e m p o d s t a w i o n e g o przez siebie Żyda S z la n g - baum a k a m i e n ic ę p. Łęckie go i p rz e p ł a c a ją c o 30 tys. rublł fa ktyczną je j w artoś ć. Zarazem p rz y r z e k a ł p. Łęckie m u bard zo wysoki p ro c e n t od u lo k o w a n e g o u nie go kapitału, b y l e b y t y l ko z a p e w n ić p. Izabeli w y g o d n y ż y w o t i u m o ż liw ić Jej p o w r ó t do ukochanego przez nią świata salonów . — N ie s p o d z i a ny w y p ad ek p o k r z y ż o w a ł d a ls z e p la n y W o k u ls k ie g o . Pełn e wyrafinow anej kokie terji z a c h o w a n ie s ię p. Izabeli w o b e c d aw nego jej k o n k u re n t a i w ielb icie la, Kaz im ierz a Sta rskie go, w str z ą sn ę ło W o k u ls k im i z ra n i ło go do głębi. Z r o z p a c z o n y tej sam ej nocy w y je c h a ł z W ars z a w y do P a ry ż a .
P o d c z a s p o b y tu sw e g o w P a r y ż u W o k u ls k i żył ja k b y w ciągiem oszo łomien iu . P o d n ie c a ł go sz a l o n y ruch olb rzymie
go miasta, olśniew ały w ynala zki, k u ltu ra 1 sp o s ó b życia. Kilka g o d z in dzie nnie p ra c o w a ł z Suzinem, któ rem u po m ag ał w za- y arciu niezm iernie k o r z y s tn y c h tranzakcyj, r e s z t ę dnia p rz e pędzał na po z n a w a n iu Paryża, na u p a ja n i u się je g o ró ż n o r o d nością i w yścigiem pracy. A je d n a k mimo tylu n o w y c h w ra żeń, któ re uw a g ę jego w cią giem tr z y m a ły napięciu, ani na chw ilę nie m ó g ł u s u n ą ć z pam ięci swej o brazu p. Iz abeli, ani za
g łu s z y ć w sobie b ez b rz e ż n e g o b ó lu . Rów now agę u m y s ło w ą p r z y w ró c ić mogła W okuls kie m u jakaś w ytę żająca, n a d lu d z k a , w ie l
kiej idei p o ś w ię c o n a praca. P rz y p a d e k zrządził, że W o kuls ki p o z n a ł się z profesore m G e iste m . B y ł lo zn a k o m ity u c z o n y i w y n alazca, d z iw a k i id ealista, k tó r y p r a c o w a ł n a d w y n a le zieniem l ż ; j s z e g o od p o w ie tr z a m etalu , dz ię k i k tó r e m u lu d zie m og lib y na la t a j ą c y c h m achinach o p a n o w a ć p rz e s tw o rz a . W o
kulski zam yśla ł już na c e l ten o d d a ć cały sw ój m ająte k, g dy w chw ili pow zięcia o stateczn ej d e c y z j i o tr z y m a ł nle z p o d z la n le li s t od p r e z e s o w e j Zasła w sklej. S taru szk a d o n o siła w li
ś c ie , że p. Izabela mu sprzyja i za p ra s z a ła go d o siebie do Za sław ka.
W o kuls ki Bezzw łoczn ie w ybrał się w d r o g ę p o w ro tn ą do
lftafi!. W Z a sła w k u spotkał p. Izab el ę; u t r a c i w s z y Ju ż w s z y s t kich praw ie swoich k o n k u re n t ó w , sk ło n n a był* n a w e t p o g o d zić się z myślą, ż e k ie d y ś z o s t a n ie żoną W okuls kie go. Były to dla n ieg o dni na jw y ż sz e g o szczęścia. O d c z u w a ł niezmierną radość. W ybaczał n a w e t p. Iz abeli jej pło chość i nie wątpił, że go k ie d y ś p o k o c h a .
W W o k u ls k ie g o w stąpiła now a e n e rg j a . W listo p a d z ie w yje chał do Mos kwy, gdzie wraz z S uzin em z aro b ił je szcze 70 tys. rubli, po p o w ro c ie do W a rs z a w y p o s t a n o w i ł u su n ą ć w sz e lk ie prz eszkody, s t o ją c e na d rodze do po ślu b ien ia p. Iza
beli. P r z e d e w s z y s t k ie m sprzedał sklep — Szla ngbaum owi, ku ro zpaczy R zeckie go i p o w s z e c h n e m u ob u rzen iu . Choć p. Iz a
b ela nie w z b ra n ia ła ju ż W okulskiem u, by s t a ra ł się o jej rękę, to je d n a k tr a k t o w a ł a go ta k le kko, nie ukry w ają c kokieterji wobec o ta c z a ją c e g o ją z n o w u ro j u w ielb icie li, że r o z d r a ż n io ny W okuls ki nie je d n o k ro tn ie sp ę d z a ł w ieczo ry u pięknej i d o brej p. S ta w skiej. W dom u jej d o p ier o w racał mu ch w ilow y spokój i ukoje nie. W tym cz asie, p r z e k o n a n y p rz e z p. W ąsow sk ą o n ie s łu s z n o ś c i sw ych p o d e jr z e ń w obec ukochanej, ośw iadczył się w re s z c i e p. Izabeli i z o s t a ł p rzyjęty. Minęły dni udręki.
Zaczął się z n o w u dla W o k u ls k ie g o okres, w któ rym miłość je g o g ran iczy ła z ekstazą.
W kró tce p o zarę c z y n a c h p. T o m a sz z có rk ą w y b ra li się d o Krakowa, do chorej ciotki, Horte nzji. Tow arzyszyli im w d ro d z e W okulski i S ta rski. Była to dla W ok u ls k ieg o s trasz
na podróż. Z tajem n y ch sp o jrz e ń i uścisków p. Izabeli ze S ta r
skim i z zam ienia nych przez nich słów w języku angie lskim p o z n a ł całą ohydę i c y n iz m swej ukochanej. Z ro zpaczony w ysia dł na najb liż szej stacyjc e i bliski obłędu rzucił się pod pociąg.
W o s ta tn ie j nie m al chwili w y r a to w a ł go dró żn ik Wysocki.
P o p o w ro c ie do W ars z a w y W okulski p o p a d ł w stan depresji i z upełne j aoatji. Myśli je g o pogrążyły się jak b y w letarg u . Z o b o ję tn ia ły , niezdolny do pracy, u n i k a ł ludzi, w y c o fał się ze spółki do h andlu ze W schodem , której k ie r o w n ic tw o
eb ją ł po nim S z lan g b au m . Z o d r ę t w i e n ia w y r w a ł a g o tożm ó*
wa z Och ockim . P o d w ra żenie m słów m ł o d e g o u c z o n e g o W o kulski za czął pow ażnie rozm yśla ć o w y jeżd zle do P aryża, do p ra c o w n i G e is t a . R ó w n o c z e ś n ie n u rto w a ło w W oku ls k im pra
g n ie n i e zata rcia 1 z n is zczen ia w s z y s t k ic h ś l a d ó w , k t ó r e b y m u przypom inały p. Izabelę. Wkońcu, nie w ia d o m o w ja kim k ier u n ku, w y je c h a ł z W ars zaw y. W szelkie p ozory z d a w a ły się p rz e maw ia ć za tern, że b łą k a ł się w okolicach Zasław ka, gd z ie j a kie goś dn ia nastąpił w y b u ch w starych ru in a c h zam kow ych.
Ale p o d gruzam i nie z n a le z io n o z w ło k W oku ls k ieg o . — Z g n ę
bio ny zm a r tw ie n ia m i s t a r y Rzecki na g le zakończył życie. P a n na Izabela w stą p iła do k la szto ru. Ochock i w y je c h a ł do Paryża, by tam pod kie runkie m G eista d o k o n a ć p rz e ło m o w y c h dla lu d z k o ś c i w ynala zków .
C h arakterystyka postaci i środowisk społecznych.
Na łamach czasopism, których był współpra
cownikiem, oraz w listach swych pozostawił Prus szereg uwag, dotyczących Lalki. Stanow ią one dla nas nieoceniony materjał w rozpatryw aniu powieści, jako nieomylny, bo najbliższy dziełu komentarz, niemal bezpośrednia spowiedź twórcy.
Z tego założenia wychodząc, podaliśmy treść po
wieści w poprzednim rozdziale. Obecnie, p r z y s tę pując do omówienia ch ara k tery sty k i postaci, za
ludniających Lalkę, sięgnijmy znowu do tego nie- fałszowanego źródła zwierzeń, wskazówek i sądów autora.
W liście z r. 1897 pisze Prus o Lalce\ „Po
wieść, o której mówię, pow innaby mieć tytuł:
Trzy pokolenia. Może naw et byłaby lepiej ro zu miana z takiem nazwiskiem".*)
Trzy pokolenia — „idealistów" dodamy. Al
bowiem „ażeby typow e cechy polskiej psychiki silniej zaakcentować, Prus przedstawi w Lalce nie jedno pokolenie idealistów, ale trzy, zaczynając od pokolenia rom antycznego"1)
, . Przedstawicielem najstarszego pokolenia, które zeszło już ze sce
ny życia, jest Ignacy Rzecki. Syn grenadjera wojsk napoleońskich od dzieciństwa wychowywał
*) U wag a na końcu pracy!
’) Z ygm unt Szw eykowsk i L a lk a str. 114.
się w k ręg u wzniosłych ideałów epoki rom antycz
ne]. Wraz z kultem dla cesarza Francji ojciec je
go, s tary b o n ap artysta wszczepiał w małego Igna- sia zdolność do poświęcenia się za naród i ide
ały ogólnoludzkie. Z tradycji rodzinnej wyniósł więc Rzecki umiłowanie ideologji romantycznej, której nie zdradzi, która stanie się religją i p rzy kazaniem jego życia.
Choć Rzecki wzrastał w oczekiwaniu wiel
kich wydarzeń, które, gdy wybije godzina, pow o
łać go miały do działania dla dobra ludzkości, nie zatracił się w nim zmysł dla życia codziennego.
Z własnych upodobań obrał sobie zawód subjekta i w ten sposób sklep starego Mincla stał się dla kilkunastoletniego Ignasia d rugą szkołą życia.
Niemiec Mincel wpajał w młodego subjekta po
czucie obowiązku i odpowiedzialności, uczył sza
cunku dla pracy zawodowej. Kiedyś Rzecki za
notuje w swym pamiętniku... „Ze smutkiem od kilku lat uważam, że na świecie jest coraz mniej dobrych subjektów i rozumnych polityków ".1)
„Dobry subjekt" bowiem i „rozumny polityk" by
ły to zasadnicze kryterja, które wyniósł z lat młodzieńczych, i wedle k tórych—w sposób właści
wy jego zachowawczej, naiwnej i ujmującej pro sto tą psychice — będzie usiłował ułożyć swe ży
cie i zająć stanowisko wobec otaczających go zjawisk i ludzi.
Pod okiem Mincla kształcił się Rzecki na wzorowego pracownika. Ale szare zajęcia skle
powe nie zatarły bynajmniej w świadomości jego poczucia dla wielkiej spraw y wyzwolenia narodów.
W r. 1848 bez namysłu opuścił sklep, k tó ry mu naonczas „obrzydł", by wziąć udział w kampanji
węgierskiej. Często potem Rzecki z miłością i wzftł*
szeniem wracać będzie do swych przeżyć wojen
nych. Wszak r. 1848 — był to ów w ytęskniony przez niego rok, w którym idee wolności i b ra terstw a ludów nabrały rumieńców życia. „A p a miętasz jeneralną bitwę, do której zawsze wzdy
chaliśmy...? — p y ta w swym pam iętniku dawnego towarzysza broni, A u g u sta Katza. — J a bo naw et w grobie jej nie zapomnę, a jeżeli kiedyś zapyta mnie Pan Bóg: pocom żył na świecie...? Poto — odpowiem — ażeby trafić na jeden tak i dzień".)
Pogoda usposobienia i wrodzony Rzeckiemu optymizm uratow ały duszę jego od zwątpień i roz
paczy Po nieudałej wyprawie węgierskiej wrócił do kraju, do codziennych zajęć subjekta. Ale wy
niesione z wojny wspomnienia stały się w ew n ętrz
n ą świętością Rzeckiego, a zainteresow ania poli
tyczne isto tą życia. Na tern podłożu zrodzona przyjaźń z Wokulskim przejdzie z czasem w wzru
szającą troskliwość o ukochanego „Stacha", który
— wedle Rzeckiego — jako jednostka wyjątkowa pow ołany jest do odegrania w polityce niezwykle ważnej roli.
Przeszłość Rzeckiego, kiedy to myśli jego, uczu
cia i czyny pulsowały tętnem minionej epoki, po
znajemy z k art pam iętnika starego subjekta. Stąd, jakby z pewnej dziejowej perspektyw y, śledzimy urabianie się duszy Rzeckiego, udział jego w po
w stan iu węgierskiem — kulm inacyjny p u n k t w je
go rozwoju i ostatni, decydujący w kolejach jego losów etap — poznanie z Wokulskim. Z upadkiem pow stania styczniowego pod obuchem miażdżącej k ry ty k i nieubłaganej rzeczywistości ru n ął gmach ideologji romantycznej. Toteż schyłek życia Rze-
~ 1 7 ~ B i b U a f r
ćkiego, niepoprawnego idealisty-rom antyka stał się pasmem nieporozumień jego z chwilą bieżącą.
Gdy rozpoczyna się bieg wypadków w Lalce, Rzecki jest już człowiekiem starym, choć zaledwie lat kilka stanowi różnicę wieku między nim a Wo
kulskim. Rzecki bowiem żyje już wyłącznie t r a dycją. Prostolinijny, dziecięco-naiwny niemal umysł jego nie umie nagiąć się do nowych pojęć, nie potrafi ogarnąć zmienionych w arunków życia.
Nawet dawnego stroju nie wyrzekł się Rzecki ani też dawnych upodobań i nawyczek. Toteż otocze
nie spogląda na niego jak na dziwaka i on wśród ludzi czuje się obco.
Rzeczywistość mści się na Rzeckim z bez- względnem okrucieństwem i bezlitośnie obala wszystkie jego nadzieje i marzenia. Wraz z śmier
cią młodego Napoleona, „małego Lulu", na w oj
nie z Zulusami, walą się fundam enty jego za in te resow ań politycznych i zaślepienia w posłannictwo Napoleonidów; w miejsce b raterstw a i wolności , narodów w polityce światowej triumfuje przemoc i brutalność pruska, a w kraju coraz butniej pod
nosić poczyna głowę nienawiść rasowa.
Życie traci dla Rzeckiego wszelką wartość z chwilą przejścia sklepu Wokulskiego w ręce Szlangbauma. Rzecki stał się niewolnikiem skle
pu, całą siłą biernego swego uczucia związał się z swym warsztatem pracy. Ukochał zajęcia sub- je k ta i wytrącony z dotychczasowego try b u ży
cia z przerażeniem patrzy na ogarniającą go p u s t
kę. „A ta k łatw oby mógł uniknąć tej katastrofyl Minimalna doza egoizmu, myśl o sobie i swej przyszłości, pozwoliłaby mu na zgromadzenie od-
f
iowiednej sumy, k tó ra albo dawno mogłaby — ak już zaznaczyliśmy — dać możność założenia Lal ha.własnego magazynu, lub ostatecznie kupienia sklepu Wokulskiego. I tu bezwzględny altruizm zaszkodził zarówno jemu, jak i krajowi. Dopiero na dzień przed śmiercią zjawia się w umyśle Rzeckiego projekt, który powinien powziąć u p ro gu życia, aby rozpocząć pracę na swojem. Ale ta gorączkowa inicjatywa naówczas, to tylko ostatni błysk skołatatnej duszy, będący symptomatem zbli
żającej się agonji".1)
Na rezygnacji, złudzie i marzyeielstwie b u dował Rzecki szczęście, które pragnął zapewnić ukochanemu „ S t a c h o w i D l a przyjaciela wyrzekł się miłości do p. Stawskiej. Niezachwiany o p ty mizm przesłaniał Rzeckiemu spojrzenie na rze
czywistość. Rzecki nie doceniał więc miłości Wo
kulskiego dla p. Izabeli, sadził, że dla sprawy zwalczy wszelkie przeszkody. — Niepewność o los Wokulskiego podcina wreszcie ostatnie więzy, łączące Rzeckiego ze światem. Usunięcie się „Sta
cha" z horyzontu jego widzeń i możliwość jego śmierci w ruinach zasławskich — zadaje cios ser
cu i przyspiesza ostateczną katastrofę.
Szlachetność i prawość duszy, prostota i o p ty
mizm, marzycielstwo i idealizm, brak egoizmu w życiu i rezygnacja z własnego szczęścia — oto promienie, prześwietlające postać Rzeckiego.
„Ostatni" z pokolenia romantyków rozrzewnia nas swą dobrocią i niezaradnością życiową, wzrusza ukochaniem idei, ogromem doznanych cierpień i rozczarowań.
*) Z. Szw eykowski, Lalk a B. P r u s a str. 207.
W retrospektyw ie powieści. ,n dsta.
zarysowują się jeszcze k o ntu ry kil- wicie,e Doko.
ku sylw etek z minionej epoki A więc wysuwa się naprzód nul- t
czący i poważny A u g u s t Katz. go’
Wraz z Rzeckim zaciągnął się Katz w szeregi wojowników o wolność w wyprawie węgierskiej.
Fanatyczny wyznawca ideologji romantycznej, prze
żarty wylęgłą w duszy jego nienawiścią do Niem
ców, których uważa za wrogów wolności ludów, nie mógł Katz przeboleć klęski, poniesionej w woj
nie i skończył samobójstwem. W strasznych chwi
lach zwątpienia nie znalazł w duszy swej żadnej ostoi, zbrakło mu tak charakterystycznej dla Rzec
kiego pogody, zdolności biernego pogodzenia się z życiem; ofiarą skrajnego pesymizmu stał się ten bojownik o ukochane przez siebie, o nieziszczone ideały narodow o-polityczne
Ciekawym i charakterystycznym dla ideolo
gji romantycznej r. 1863 typem jest pcw Leon.
Ideologja narodowa przybrała już w umyśle jego zarysy chorobliwe. Młodzieńczy Leon — to p rze
wrażliwiony i egzaltowany entuzjasta, przesycony mistyką i mesjanizmem naszej poezji wieszczej;
poglądy swe opiera na subjektywnycb przeczu
ciach w zupełnem oderwaniu od podłoża realnych stosunków.
Miłość znowu romantyczną wcielił Prus w po
stać stryja W okulskiego. Nieszczęśliwa miłość ubogiego szlachcica do panny z arystokratycznego rodu — to obok idei narodowych zasadniczy mo
tyw literacki i typowy objaw minionej epoki.
Uczucie idealne, które do końca życia żywił stryj Wokulskiego dla prezesowej, już w zarodku kryłc w sobie wszystkie znamienne dla romantyzmu cechy; marzycielstwo, cierpienie i rezygnację.
Ugiąć się musiał stryj Wokulskiego pod brzemie
niem konwenansów i przesądów arystokratycznych, lecz naw ró t do wspomnień, żal, sm utek i melan
cholia towarzyszyć będą tej szlachetnej postaci do grobu.
W okulski Czołowym bohaterem powieści
i jedynym reprezentantem drugie
go pokolenia jest Stanisław Wokulski. W nie
zwykłej organizacji psychicznej Wokulskiego ze
spoliło się dwóch ludzi: rom antyk z lat sześćdzie
siątych i pozytywista z siedmdziesiątego roku.
Wokulski jest przedstawicielem epoki przełomo
wej, w której romantyzm starł się z pozytywiz
mem. Bogactwo obu kierunków odzwierciedliło się w duszy Wokulskiego, wywołując jako wartości biegunowo różne — szarpiącą walkę w ew nętrzną i tragizm jego życia.
Wokulski w r. 1878 czterdziestopięcio-letni mężczyzna, okresem młodzieńczym sięga lat, k tó re poprzedziły pow stanie styczniowe. Urodzony wprawdzie w sferze szlacheckiej, chowając się jed
nak pod okiem ograniczonego i samolubnego oj
ca, z dzieciństwa swTego nie wyniósł w życie ż a d nych uczuć cieplejszych, żadnych zasad ani id e
ałów. Świadomość jego długo spoczywała w uśpie
niu, by zerwać się nagle z żywiołową siłą. Ocknę
ło się w nim niespodzianie długo hamowane p r a gnienie wiedzy, gdy jako chłopak restauracyjny posługiwał w jadłodajni Hopfera. Uczył się. Opór, szykany i ironja ze stro n y ojca, gości sklepowych i subjektów raniły boleśnie, ale zarazem pobu
dzały jego wytrwałość. Stąd z brzaskiem jego sa
modzielności zrodziła się w nim nienawiść i p o garda dla ludzi, b u n t przeciw otoczeniu. Ten tragiczny rozłam między napięciem i w ybuchow ą
potęgą życia wewnętrznego a niezrozumieniem ogólnem i murem przesądów społecznych stanie się k lą tw ą losów Wokulskiego.
Żelazna energja, wytrwałość i tężyzna fizycz
na dopomogły Wokulskiemu do zerwania z do- tychczasowem zajęciem. Udało mu się wreszcie opuścić restaurację, by z ciasnych warunków przedostać się na świat szerszych horyzontów.
„D ziw n e było je go p o ż e g n a n i e ze sk lep em ; p a m i ę ta m to*
bo sa m po n ieg o p r z y s z e d łe m " — po la t a c h n o to w a ć bę d z ie w sw ym p a m i ę tn i k u Rzecki. — „H opfera ucało w ał, a n a s t ę p n ie z e sz e d ł do p iw nic y u ś c i s k a ć Machulsk iego, gdzie z atrzy mał się kilk a m inut. S iedząc n a krześle, w ja d a ln y m pokoju s ły sz a łe m ja k iś hałas , ś m i e c h y c h ło p c ó w i gości, a lem n ie p o d e jr z e w a ł figla.
Naraz (otw ór p r o w a d z ą c y do locliu b y ł w te j sam ej izbie) widzę, że z piw n icy w y d o b y w a się p a r a cze rw o n y c h rąk. Ręce te o p ie r a ją s ię o pod ło g ę i tuż za nie m i u k a z u je się głowa S ta c h a ra z i dru gi. G oście i c h ło p c y w śm ie c h .
Aha! — zawołał j e d e n s t o ło w u ik — w id zis z ja k t r u d n o bez s c h o d ó w wyjść z piw n icy ? A to b ie z a c h c i e w a się o drazu s koczyć ze sk l e p u do u u i w e r s y te tu ! ... Wyjdźże, k i e d y ś ta k i m ą d r y ...
S ta c h z g łę b i znowu w y su u ą ł r ę c e , znowu chw ycił się za k r a w ę d ź o tw oru i w y d ź w ig n ą ł się do poło w y ciała. M yśla łem , ż e mu k r e w t r y ś n i e z policzków.
J a k on s ię w y d o b y w a ... P y s z n i e się w ydo b y w a!... — zaw ołał drugi stołow nik.
S t a c h zaczepił n o g ą o p o dłogę i po c h w ili był już w pokoju. Nie ro zgniew ał się, ale te ż nie podał rę k i żadnem u koledze, ty l k o zab ra ł swój tł o m o c z e k i szedł ku drzwiom.
Coż to, nie żeg n asz się z gośćm i, p a n i e d o k tór!... — w ołali za nim s t o ło w u ic y H opfe ra .
„P ro roczy w ypadek! ...b o i do dziś d n ia S t a c h ciągle tylko w y dobyw a się n a w ierzch. I Bóg wie, coby dla kraju mógł z ro b ić taki, ja k on cztow ek, g d y b y na każdym k r o k u nie usuw ano m u schodów , a o r nie m usiał tr a c i ć czasu i sił na sam o w y d z ie ra n i e 3ię do no ry ch s t a n o w i s k " . ')
„Lalka'
Przemożne pragnienia czy namiętności będą zawsze motorem, wprawiającym w ruch jego m y
śli — i zawsze własnym, nadludzkim trudem i si
łą woli Wokulski zmierzać będzie do tego, by Ireść wew nętrznego życia przemienić w czyny.
Wokulskiego pociągały nauki przyrodnicze.
Ale nie zadawalał się poznaniem znanych prawd i faktów. Charakterystyczny dla Wokulskiego pęd poza obręb rzeczywistości przejawił się również już w pierwszych jego studjach i zainteresow a
niach naukowych. Młody samouk pozbawiony kie
row nictw a zaczął swą pracę od zagadnień n ie re
alnych, od rozwiązywania problemu „perpetuum mobile". A kiedy jako student zdobędzie już p rzy gotowanie naukowe, zarzuci wprawdzie Wokulski swoje „perpetuum mobile", ale znowu myśl w iel
ka zaprzątać będzie jego umysł i popchnie go do ślęczenia nad konstrukcją balonów.
W tym samym czasie Wokulski dostał się pod wpływ Rzeckiego i zapalonej młodzieży u n i
wersyteckiej. Poznał poezję wieszczą. Ideologia r o m antyczna podbiła go swym rozmachem w dąże
niu do zdobycia wartości wielkich i pięknych.
Obudziło się w nim uczucie narodowe i społeczne.
Olśniony wzniosłością haseł stracił nie opuszcza
jącą go do tej pory samodzielność umysłową i krytycyzm. Jako człowiek czynu, gdy wybuchło powstanie, chwycił za broń. by zrealizować swe przekonania i ideały.
Po klęsce narodowej dokonuje się w W okul
skim przełom na rzecz pozytywizmu. Przejrzał kruchość p o dstaw i irrealność wieszczych teoryj.
W miejsce dawnych wskazań romantycznych w y
tw orzył się w umyśle Wokulskiego nowy św iato
pogląd, opierający się na surowej ocenie zjawisk i na drobiazgowej analizie rzeczywistości. Na tej
zaś platformie poglądów po upadku hasła narodo
wego zagadnienia społeczne zyskiwały na znacze
niu i wadze.
Dla służenia więc społeczeństwu wrócił do kraju po długoletnim pobycie na Syberji i w Ro
sji. Ale Wokulski — uczony spotkał się teraz w Warszawie z pogardą tych wszystkich, którzy p a
miętali w nim dawnego subjekta. Znowu, jak nie
gdyś, stanął Wokulski odgrodzony od społeczeń
stw a wałem przesądów, znowu w duszy jego po
częła krwawić niezagojona z lat młodości rana i znowu począł go dręczyć ból upokorzeń i niena
wiści do otoczenia.
Drugi a k t zetknięcia się Wokulskiego z spo
łeczeństwem polskiem skończył się sromotnem po
gnębieniem wew nętrznego pędu w duszy W okul
skiego. Z nędzy musiał zaprzedać się i wciągnąć w jarzmo małżeńskie z Minclową.
Ze stan u apatji, w którym pogrążona była psychika Wokulskiego przez cały okres trwania małżeństwa, wyrwać go mogło tylko jakieś głębo
kie wstrząśnienie. W okulski bowiem — to indy
widualność niezwykle bujna. „Dla jego lwiej n a
tu ry potrzebne były silne wzruszenia, przy nich dopiero dusza, szarpana namiętnością, odzyskiwała ró w now agę."J).
Miłość Wokulskiego do p. Izabeli zjawia się nagle i z wrodzoną temperam entowi Wokulskiego żywiołowością rozpościera nad jego życiem ducho- v/em władzę niepodzielną. Uczucie miłości, p ra
gnienie osobistego szczęścia tkwiło w nim p o ten
cjalnie. W momencie odpowiednim, gdy Wokulski zawiódł się już na sprawie narodowej i społecznej, zaczęło się z niepoham ow aną siłą praw swych
domagać.Miłość pozostała w duszy Wokulskiego nietk n iętą dotąd dziedziną i jedynie na miłość, w yidealizowaną przez poezję rom antyczną, nie p atrzał jeszcze przez pryzm at swych cierpień i smutnych doświadczeń.
W okresie miłości Wokulskiego do p. Izabeli do zenitu dochodzi w nim napięcie sił duchowych.
W przelotnych chwilach, w których Wokulski wierzył w możliwość zdobycia własnego szczęścia, z zdwojoną energją i nieugiętą wolą podejmuje się nieprawdopodobnych zgoła pomysłów. Nie waha się życia swego stawić na jedną kartę. Wśród niebezpieczeństw wojny zdobywa olbrzymi ma
jątek. Miłość ożywia i zaostrza w Wokulskim zrodzony na gruncie pozytywizmu zmysł p ra k ty czny. Powiększenie sklepu, spółka do handlu ze wschodem — to wszystko drogi, k tó re doprow a
dzić go mają do upragnionego celu.
Pożądanie szczęścia osobistego, spotęgow ane uczucie zmierza do pokonania wszelkich prze
szkód i w miejsce romantycznej rezygnacji staje się bodźcem do czynu.
W rozwoju miłości do p. Izabeli Wokulski przekreśla poniekąd dotychczasową linję wytyczną swego życia. Wbrew swym dotychczasowym p rze
konaniom stara się o szlachectwo, kupuje klacz wyścigową, usiłuje nawiązać stosunki z sferami arystokratycznem i i w ten sposób on, który oba
lał dotąd przesądy społeczne, w pada sam w m a t
nię zgubnych wpływów arystokracji. Tym więc razem bankructw o moralne jest następstw em n o wego zetknięcia się Wokulskiego ze społeczeń
stwem.
Ale egoizm nie wypiera z duszy W okulskie
go dodatnich jego wartości. Przeciwnie, miłość niejednokrotnie pogłębia i rozszerza zakres jego
uczuć I utw ierdza zakorzenione w nim uczucie społeczne, poczucie łączności z najbliższem o to czeniem, krajem, ludzkością. Kiedy sądzi, że u k o chana mu sprzyja, nie upaja się tylko myślą 0 własnem szczęściu, ale pragnie nań sobie zasłużyć pracą dla ogółu. Przesądy społeczne jednak sp ra
wiają, że Wokulski nie może osiągnąć szczęścia osobistego, które stało się dla niego nieodzownym warunkiem racjonalnej pracy. A przecież „mając szczęście osobiste, łatwiej pogodziłby się z otocze
niem, i zużyłby energję w tych kierunkach, ja kie są u nas możliwe" ‘). Nie tylko jednak w ta k nielicznych dla Wokulskiego jasnych chwilach szczęścia moment łączności społecznej dochodzi w nim do głosu. Silniej, bo bezpośrednio, odczu
wa cierpienie w okresach własnej depresji i cięż
kich przeżyć. W momentach tragicznych rozczaro
wań odsłania się istota psychiki Wokulskiego i pod maską rozumowego pozytywisty i społecznika ukazuje w nim głębię romantycznej uczuciowości.
...„T eraz p r z y b y ł m u jakby now y zmysł. Każdy o b d a rt y c zło w ie k w ydaw ał mu się is to tą, w ołającą o ra t u n e k , te m g ło ś niej, że nic n i e mówił, ty lko rz ucał tr w ożne spojrzenia , jak ów k o ń ze z ła m a n ą nogą. K ażda uboga k o b ie t a w ydaw ała m u s ię p raczką, k tó r a w yżartem i od m ydła r ę k a m i po w strzy m u je ro d z i n ę n a d b rzeg iem n ę d z y i upadku. K ażde m iz e rn e dzie cko w ydaw ało mu się skazauem n a ś m ie rć p rzedw czesną, albo n a s p ę d z e n i e dni i nocy w ś m ie tn ik u przy ulicy Dobrej.
I nie tylko obchodzili go lu dzie. Czuł z m ę c z e n ie koni, c iąg n ą cy ch cię ż kie wozy i ból i c h kark ó w t a r t y c h do krw i p rz e z ch o m ąto , Czuł obaw ę p s a , k tó r y szczekał n a ulicy, zgu
b iw sz y sw ego p au a i rozpacz chudej suki, z o bw isłem i w y
m ionam i, która n a p r ó ż n o biegała od ry n s z to k a do ry nszto ka, s zukając st ra w y dla sieb ie i szcz eniąt. I jeszcze, n a dom iar cie r p ie ń bola ły go drzewa, o b d a rt e z kory, b ru k i p o d o b n e do pow ybijanych zębów , wilgoć n a śc ia n a c h , p o ła m a n e s p r z ę ty . 1 p o d a r t a odzież.
Zdaw ał o m u się, że każda ta k a rz ecz j e s t c h o ra , albo Eraniona, że sk a r ż y się: „patrz, j a k cie r p ię ...* i że tylko on słysz y i ro zum ie jej Bkargi. A t a szczególna zdoln ość od c z u wania cudzego bólu urodziła się w nim d opiero dziś, p rz e d g o d zin ą*1).
Pełna udręczeń i niepokojów miłość W okul
skiego do p. Izabeli nie może stępić i zagłuszyć w nim zmysłu krytycyzmu, który odzywa się w nim niekiedy w okresach bezgranicznego p esy mizmu. Myśli wtedy z goryczą o murze p rzesą
dów, o zgubnem działaniu systemu ary sto kraty cz
nego, — a równocześnie widzi płytkość p. Izabe
li. I właśnie owo w ekstazę przechodzące romantycz ne uczucie dla ukochanej, ścierające się od czasu do czasu z pozytyw ną analizą krytyczną W okul
skiego, podważa jego równowagę duchow ą i szar
pie duszę.
Tragedją Wokulskiego w stosunku do p. Iza
beli — poza wpływem przeżytych form społecz
n ych—stało się przedewszystkiem jego marzyciel- stwo i wyidealizowanie rzeczywistości — w tym w ypadku ukochanej kobiety. Złamany doznanym zawodem, Wokulski oskarża poezję romantyczną, a w szczególności Mickiewicza, że miłość wyniosła na niedościgłe w yżyny ideału.
„Bo k tó ż to miłość p rzed s taw i! mi ja k o ś w ię t ą ta j e m n i c ę? K to n auczył m n i e gard zić co d z ie u n e m i k o b ie t a m i , a szu
k a ć n ie p o e h w y tn e g o id e a ł u 9. .. Miłość je s t r a d o ś c i ą świata, sło ń cem życia, w esołą melodją w p ustyni, a ty co z niej zro
b ił e ś ? ... Ż ało bny ołtarz, przed k t ó r y m śp ie w a ją się egzekw je n a d z d e p t a n e m sercem ludzkiem!" J)
W nieprzeciętnej indywidualności W okulskie
go wyraźnie rysuje się pewna dwoistość. Kiedy
w nieszczęśliwej miłości do p. Izabeli do cna w y pala się w nim niezaspokojone pragnienie osobis
tego szczęścia, wówczas zrywa się w nim jeszcze do życia drzemiący w jego duszy in s ty n k t spo
łeczny. Oderwanie się od rzeczywistości, wyrze
czenie się zupełne własnego szczęścia i tru d dla stworzenia w laboratorjum Geista podwalin pod nową, prawdziwą cywilizację może stać się jesz
cze jedynym węzłem łączności Wokulskiego ze światem.
„W Wokulskim jest jakby dwóch ludzi. Ma on w sobie zdolności na wielkiego działacza społecz
nego, ma dużo trzeźwości tej, która przyszła po klęsce , potrafi wytwarzać nowe siły, nowe źród
ła pracy, dobrobytu, znakomicie poprowadzi sklep, świetnie zorganizuje spółkę handlową, hasło p ra
cy „organicznej" wciela w czyn, ale marzycielstwa, które przeszło na niego w spadku po ustępującem pokoleniu, nie pozbył się, kocha się jak Gustaw z „Dziadów" Mickiewicza... Jest to tedy postać niejednolita, złożona, jedna®z takich, które zjawia
ją się zawsze w dobie przejściowej."1)
W rozszczepieniu duchowem Wokulskiego, w przeżyciach jego i cierpieniach jest też wiele z samego Prusa. J a k Prus przejął się Wokulski w młodości ideológją romantyczną, jak w Prusie po klęsce powstańczej załamała się w bohaterze Lalki dawna jego wiara i dokonał się przełom na rzecz pozytywizmu, jak Prus żywił Wokulski k u lt dla nauki i jej znaczenia w ewolucji ludzkości, jak Prus cierpiał Wokulski z powodu zgnilizny społecznej, wreszcie w Wokulskim jak w duszy tw órcy L a lki uczucie było najsilniej drgającą s tr u ną. Stąd Wokulski — to najbliższa Prusow i' po- s tać z wszystkich w ystępujących w Lalce'.
*1 K. Woi<;i#chowski, Boi. Pru s, str. 64.
Wokulski jest łącznikiem między pokoleniem dawnem a pokoleniem przyszłości. Nad Rzeckim góruje żywotnością, silną wolą, inicjatywą, zrozu
mieniem dla rzeczywistości, dążeniem do rozwoju i postępu, ale nie zdołał on jeszcze całkowicie wyzwolić się z pęt marzycielstwa i iluzji, w jakie uwikłała go ideologja romantyczna.
Ochocki Wyobrazicielem trzeciego po
kolenia, wyrosłego już w dobie p o zytywizmu jest Ochocki. Wiąże go z Wokulskim w iara w posłannictwo ludzkości i entuzjazm dla nauki, jako jedynej potęgi, która zdoła rozewrzeć w rota do krainy nowej, szlachetnej k u ltu ry i po
wszechnego szczęścia. Młody, niepospolicie zdolny uczony uporczywie myśli o wynalezieniu machin latających, któreby ludzkości przypięły skrzydła.
...„Czy p a n ro zum ie , jaki n a s t ą p i ł b y p rz e w ró t w świecio
po p o d o b n y m w yn alazk u ?... N ie m a fortec, arm ji, g r a n i c ... Zui-
K a j ą n a rody, lecz za to w n a d z ie m s k i c h b u dow lach p rz y c h o
d z ą n a św iat is to ty p o d o b n e do a n io łó w lub s t a r o ż y t n y c h bo
gó w ? ... J u ż u ja rzm iliśm y wiatr, cie pło, świa tło , p io r u n ... Czy w ięc n ie sądzi sz pan, że nadeszła pora nam sam y m wyzwolić s ię z oków cięż k o ści?... To id ea, leżąca dziś w d u c h u c z u b u. . .
In u i ju ż p racu ją n a d nią; mnie ona dopiero naByca, ale od stóp do g ł ó w . . . “ ')
— marzy głośno Ochocki w rozmowie z Wokul
skim.
Okoliczności i chwila dziejowa zdają się sprzyjać dążeniu Ochockiego do zrealizowania idei.
Z zamożnej, arystokratycznej rodziny — miał moż
ność kształcenia się zagranicą. Wychowanek epo
ki pozytywistycznej umiał od zarania uwzględniać możliwości, u gruntow ane przez naukę. Nie traci Wię0 _ jak Wokulski — nieużytecznie czasu ną
„perpetuum mobile" i balony; idea krystalizuje się w jego umyśle, gdy marzy „o locie machiny ciężkiej, napełnionej i obwarowanej jak pancer
nik". *) Pozytywizm tchnął w jego umiłowania n a
ukowe myśl służenia społeczeństwu; ale Ochocki, przechodząc z łatwością ponad płycizną współ
czesnych sobie, marzy o oddaniu zdobyczy nau k o wych na usługi społeczeństwu przyszłości. Poglą
dy pozytywistyczne stanow ią pancerz, chroniący naukowo-społeczne cele Ochockiego od naporu i rozprószenia się na rzecz innych idei. Myśli jego nie odciąża ani dość dalekie odeń jako p o zy ty wisty hasło walki narodowej, ani miłość, którą trak tu je jako uczucie dość błahe, ani kobiety, na k tóre nie patrzy już jak na „niebianki" lecz jak na istoty realne. Koncentracji też jego myśli i z a mierzeń ani na chwilę nie osłabia cierpienie je d nostki, romantyczny konflikt i tragizm w ew nętrz
ny. Dla Ochockiego—pozytywisty są to wszystko przejawy chwilowe w wiekowym pochodzie ludz
kości na drodze do ogólnego postępu.
Krytycyzm Ochockiego i jego odporność na wpływy zewnętrzne ratu je go przed macka
mi, jakie ze wszech stron wyciąga nań zgubne środowisko arystokratyczne. Rezygnuje z pracy w kraju, by na razie zagranicą w pracowni Geista wykuwać dla ludzkości św ietlaną przyszłość.
W powieści mówi raz Ochocki o Wokulskim:
„Widzi pan — rzek i — ludzie m alej duszy db a ją ty l k o 0 sw oje in t e r e s a , n ie sięgają myślą poza dzień dzis iejszy 1 mają w s t r ę t do rzeczy n ie z n a n y c h . Byle im było spo k o jn ie i s u t o ... Taki zaś facet, ja k on, troszczy się in t e r e s a m i t y s i ę cy, patrzy n ie r a z o k ilk a d z ie s ią t lat naprz ód, a każda rzecz n i e z n a n a i n ie r o z s tr z y g n ię t a pocią ga go w sposób n ie p r z e p a rty . T o na w e t nie j e s t ża d n a z asługa, ty l k o m u s ,.. J a k że la zo bez
n a m y s łu rusza się za m agnes em , alb o pszczoła lepi swoje ko
mórki, tok ten g a tu n e k łudzi rzuca się do w ielkich idei i n i e zw y k ły ch p r a c ...
Rzecki ściskał go za obie r ę c e i drżał ze w z ru sz e n ia ." 1)
Rzecki, Wokulski, Ochocki — przedstawicie
le ta k różnych wyobrażeń i epok — wszyscy trzej jednak rozumieją się wzajemnie jako ludzie tego samego „gatunku".
Ge!gt Na marginesie polskich idea
listów w Lalce wymienić należy francuskiego uczonego, profesora Geista. Znakomi
ty wynalazca wiedzę wiąże nierozdzielnie z ideą uszczęśliwienia ludzkości, podobnie jak W okul
ski i Ochocki. Jest to idealista epoki pozytyw nej. Z bystrością surowego k ry ty k a analizując u padek k u ltu ry współczesnej, wierzy jednak w triumf dobra i zwycięstwo postępu, który dokona się dzięki genjuszowi myśli ludzkiej. Do teraźniej
szości odnosi się z pogardą, dostrzegając wszędzie upadek moralny, k tó ry ludzi przemienia w zwie
rzęta. Z zimną krw ią spienięża wynalazki, służące do wzajemnego mordowania się ludzi, z obojętno
ścią wyszukuje „majętnych desperatów", byleby zdobyć środki do przeprowadzenia swej idei. Za
mysły polskich idealistów — a więc Ochockiego ściąga z wyżyny marzenia na teren rzeczywisto
ści i z bezwzględnem oddaniem się i w ytrw ałoś
cią pracuje nad ich realizacją.
Życie idealistów polskich w Lalce rozgrywa się na tle „społecznego rozkładu". Zapoznajmy się przeto zkolei z przedstawicielami środowisk spo
łecznych, nakreślonych w powieści.
Najszerzej w Lalce odmalował Prus sfery arystokratyczne polskie i na plan pierwszy jako bo haterkę ty tu ło w ą powieści w ysunął pannę Iza
belę Łęcką.
iT a b P ia Ł ę c k a Obdarzona niepospolitą urodą
panna Izabela była idealnym typem rasy, do której należała. Przytem piękność jej ry sów podnosiła jeszcze zdumiewająca gra fizjo- gnomji, k tó rą panna Izabela wyrażała najsubtel
niejsze odcienie swych myśli i uczuć. Czar jej postaci stw arzał wszelkie pozory bogactwa i in te n sywności wew nętrznego życia.
Rzeczywiście, „ciekawem zjawiskiem była d u sza panny Iz a b e li" '). Wychowała się w świecie zbytku i przepychu, w sztucznej atmosferze św ia
ta arystokratycznego, który, trawiąc czas na próż
niactw ie i zabawach, uważał się za wcielenie do
skonałości i w ykwintu. Panna Izabela podzielała bez zastrzeżeń wszystkie poglądy i mniemania awej sfery. Były one zresztą wyłącznym pokarmem jej duszy. Pewność siebie, duma i zadowolenie ze środowiska, z którem odczuwała nierozerwalną łączność, broniły umysłu jej przed wszelką s a m o k r y ty k ą i analizą. Przeciwnie, panna Izabela wzro
sła w przekonaniu, że jest is to tą wyjątkową, że w szystko u niej jest „oryginalne i doskonałe", ona sama zaś jest niebianką lub „boginią czy nimfą uwięzioną w formy cielesne" 2).
Panna Izabela, rozkochana w sobie, nigdy ani zainteresowaniem ani uczuciem nie wybiega poza obręb swej własnej osoby. Z życia czerpać pragnie jedynie korzyści przy u nikaniu w szelkie
go wysiłku. Na otaczających ją ludzi i zjawiska spogląda wyłącznie z egoistycznego p u n k tu wi
dzenia, uważając siebie za ośrodek wszystkich po
czynań. Na balu czy w kościele, a naw et w sto sunku do ojca przebija się może nieświadomy niekiedy, lecz zawsze bezwzględny egoizm — za
sadniczy rys ch arak teru panny Izabeli.
Od dzieciństwa p anna Izabela wchłaniała w siebie teorje arystokratycznej obłudy z biernoś
cią, k tó rą cechował brak wszelkiej wrażliwości i zanik żywszego uczucia dla spraw, nie w iążą
cych się bezpośrednio z jej osobistą przyjemnoś
cią czy wygodami. Poza wychowaniem jednak w tern biernem poddaniu się wpływom otoczenia
— decydującym czynnikiem było jej refleksyjne usposobienie. W chłodnym temperamencie p. Iza
beli egoizm jej znajdował ujście i idealne oparcie.
Wrodzona oziębłość w reagowaniu na zjawiska i uczucia chroniła p. Izabelę przed im pulsywnym protestem i buntem i torowała jej drogę do dog
matycznego zasklepienia się w poglądach i m a r tw ych formułach arystokracji.
Egotyzm więc i egoizm wytworzyły istotny zrąb stosunku p. Izabeli do świata, a obłuda pod
świadoma nieraz i niezrozumienie rzeczywistości stały u kolebki jej stosunku do ludzi.
Świat był dla panny Izabeli „zaczarowanym ogrodem, napełnionym czarodziejskiemi zam ka
mi." ') Był to „świat wiecznej wiosny, gdzie sze
leściły jedwabie, rosły tylko rzeźbione drzewa, a glina pokrywała się artystycznem i malowidła
m i."2) Był to w pojęciach p. Izabeli „świat wyż
szy", świat salonów, gdzie pędziła niefrasobliwe życie, mające na celu wyłącznie zabawę i przyjem-