• Nie Znaleziono Wyników

Tło rozwojowe tak zwanego lunatyzmu; Tło rozwojowe t. zw. lunatyzmu - Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tło rozwojowe tak zwanego lunatyzmu; Tło rozwojowe t. zw. lunatyzmu - Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa"

Copied!
57
0
0

Pełen tekst

(1)

PRACE KOMISJI LEKARSKIEJ TOM II. ZESZYT 8.

ANNA GRUSZECKA

TŁO ROZWOJOWE T. ZW. LUNATYZMU

P O Z N A Ń

NAKŁADEM POZNAŃSKIEGO TOW. PRZYJACIÓŁ NAUK Z ZASIŁKIEM MINISTERSTWA WYZN. REL. I OŚWIECENIA PUBL.

SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘG. FISZERA I MAJEWSKIEGO W POZNANIU

1 9 2 5

(2)

Poznańskiego Tow. Przyjaciół Nauk.

Prace Kom isji lekarskiej.

Tom I, zeszyt 1. B o l e s ł a w K o w a l s k i : „O h is to logic znej b u ­ dow ie i sp ecyfic znej czynności nab ło n k a o w o d n i” 1922, str. 32 + 2 tab, Z e sz y t 2. S t e f a n R ó ż y c k i : „Morfologja u k ła d u m ięśniow ego u s z y m p a n s a “, 1922, str. 86. — Z e sz y t 3. T a d e u s z K u r k i e w i c z :

„O pozap ło d o w em rozw oju m ię śn i prą żkow anych. D o n ie s i e n ie ty m ­ czasow e", 1922, str. 15. — Z eszyt 4. I r e n e u s z W i e r z e j e w s k i :

„O przy ro d zo n y ch z m i a n a c h k rę g o s ł u p a “, 1922, str. 24. — Z eszyt 5.

L u d w i k S k u b i s z e w s k i : „Mikrofizjologja przysadki mózgowej w zw ią zku z n a d m i e r n e m w y d ziela n iem m oczu w p rzew lek łem samo- is t n e m z a p a l e n i u n e re k ś r ó d m ią ż s z o w e m " , 1923, str. 168. —

Tom II, zeszyt 1. A d a m K a r w o w s k i : „O mał o d o tą d z n a ­ nych n a skórkow ych ja m k a c h obrą czkow ych powstałych z objawami r u m i e n i a “ 1923, str. 24, — Zeszyt 2. A l f r e d L a s k i e w i c z .

„O ro z m ie s z c z e n iu u tk an ia a d e n o id a ln e g o w krtani ludzkiej i o tak zw anej T onsilla L ary ngea", 1923, str. 1 6 + 2 tab. — Z e sz y t 3. A n n a G r u s z e c k a : „Tranzytywizm, u tr a ta granic oso bow ośc i i m yśle nie pierw o tn e w s c h i z o f r e n j i”, 1923, str. 62. — Zeszyt 4. A l e k s a n d e r Ł a w r y n o w i c z : „ S p o s t r z e ż e n i a n a d morfologją i biologją gono- k o k a “, 1924, str. 18. — Z eszyt 5. R o m a n J. L e s z c z y ń s k i : „Ze st u d jó w n a d d z ia ł a n ie m h y d r a s ty n in y (d z i a ła n i e na o k o )”, 1924, str. 18. — Z e sz y t 6. A n n a G r u s z e c k a : „ S to s u n e k m yś len ia do P rz e ż y w a n ia psychotycznego w p e w n y c h p rzy p a d k a c h s c h i z o f r e n j i”, 1924, str. 29. —- F e l i k s S k u b i s z e w s k i : „O to k s y c z n o -c i ą - żowem , u ra zow o-porodow em i zaka źno-p ołogowem z a p a l e n iu wielo- n e r w o w e m “, 1925, str. 39.

W iadom ości antropologiczne. Tom 1, z e s z y t T. A d a m W r z o s e k : „ S e r ­ b o w ie “, 1922, str. 29.

P race Komisji m atem atyczno-przyrodniczej.

S e r j a A. (geo grafja, geologja, paleontolo gia, m in e ra lo g ja ) Tom 1.

zeszyt 1. S t a n i s ł a w P a w ł o w s k i : „O je z i o ra c h dylu w jalnych na połu d n io w ej k ra w ę d z i z l o d o w a c e n i a ” 1921, str. 17 + 1 tab. — z eszy t 2. S t a n i s ł a w P a w ł o w s k i : „C h a ra k te ry sty k a m orfo lo ­

gic zna w ybrz eża p o ls k ie g o ” — F r a n c i s z e k S z y c h l i ń s k i :

„Zjaw iska z a m a rz a n ia u polskiego wyb rz eża B a łt y k u ”. 1922. str. 18 do 142 + 2 tabl • - Z e sz y t 3. S t a n i s ł a w P a w ł o w s k i : „O u- tw o ra c h na d n ie Zatoki G d a ń s k ie j” str. 143—166 + 1 tab. — Z e sz y t 4.

J. B a j e r 1 e i n : „Z b a d a ń n ad jezio ram i położonem i n a prawym b r z e g u d oln ej W a rty ”. — W ł. S p e r c z y ń s k i j „Z b a d a ń n a d j e ­ zio r e m G o p ł e m ” str. 167—188 + 2 tab. — Z e sz y t 5. M a r j a D e m ­ b i ń s k a : „ F a u n a mal akolo giczna wapie ni łąkow ych nie których m i e j­

scow ości W ie lkopols ki“. 1924, str. 189- 206.

S e r j a B. (n a u k i bio logic zne) Tom I, zeszyt 1. B o l e s ł a w N a ­ m y s ł o w s k i : „ S tu d j a hydrobiolo gicze 1” . — J a n G r o c h m a -

(3)

TOM II. ZESZYT 8.

ANNA GRUSZECKA

TŁO ROZWOJOWE T. ZW. LUNATYZMU

P O Z N A Ń

NAKŁADEM POZNAŃSKIEGO TOW. PRZYJACIÓŁ NAUK Z ZASIŁKIEM MINISTERSTWA WYZN. REL. I OŚWIECENIA PUBL.

SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘG. FISZERA I MAJEWSKIEGO W POZNANIU

1 9 2 5

(4)

*

Odbito

(u»i*Eismeiu

V # 9/

19</6-v+

I

Drukarni Uniwersytetu Poznańskiego pod zarządem Józefa Winiewicza.

(5)

wychodzenia do księżyca w stanie jakiegoś zaburzenia świa­

domości. W jednym z tych przypadków lunatyzm wystąpił na tle padaczki, w drugim na tle histerji. Nim przejdziemy do opisania tych przypadków poświęcimy tu parę słów sa­

memu pojęciu lunatyzmu. Nazwa ta, ciesząca się popular­

nością jeszcze w połowie 19-go wieku, z biegiem czasu ustą­

piła miejsca określeniu tego zaburzenia jako poszczególnego przypadku somnambulizmu wzgl. noktambulizmu. Somnam- bulizm nie jest jednak dotychczas pojęciem ściśle określonem, różni autorowie pojmują go w odmiennem znaczeniu. J a n e t np. nazywa somnambulizmem wszelki stan zaburzenia świa­

domości, występujący w przebiegu histerji, a więc również i te stany, -które nie mają związku ze snem. Uważa on przytem somnambulizm za zjawisko właściwe tylko histerji.

Treścią stanów- somnambulicznych mogą być marzenia, halu­

cynacje i różne wyobrażenia chorych, będące w związku z ich wzruszeniowemi przeżyciami.1) B e r n h e i m rozszerza jeszcze bardziej pojęcie somnambulizmu, zaliczając tu także stany epileptycznego zamroczenia, stany zamroczenia, zja­

wiające się pod wpływem urazów i t. p. Pod względem psy­

chologicznym somnambulizm jest dla niego zrealizowanem marzeniem (rêve en action) . 1 2) K r a e p e l i n natomiast uważa rozwiniętą postać somnambulizmu t. j. wstawanie i t. p., a nie- tylko mówienie lub wzdrygiwanie się we śnie, za objaw hi­

sterji lub epilepsji i rozróżnia wyraźnie somnambulizm czyli wykonywanie pewnych ruchów lub czynności we śnie od stanów zamroczenia histerycznego lub padaczkowego, które wsuwają się w przebieg życia psychicznego na jawie. Dla określenia tego prawdziwego somnambulizmu używa on naj­

1) L 'é t a t m e n t a l des h y sté riq u e s , 1911.

2) Du som nam bulism e dans l'h y s té rie e t l'épilepsie i C o n c e p tio n du som nam bulism e, P ro g r ès Médical, 1918.

1*

(6)

chętniej wyrażenia „chodzenie w nocy“ (noktambulizm).4) L e w a n d o w s k i 2) zajmuje stanowisko zbliżone do K r a e - p e 1 i n a. Taksamo B l e u l e r 3) odróżnia chodzenie we śnie od stanów zamroczenia i sądzi, że zdarza się ono u epi­

leptyków i u wszelkiego rodzaju osobników nerwowych, a w mniejszym stopniu także u zdrowych, mianowicie wr dzie­

ciństwie. W stanach somnambulizmu mogą według niego znajdować swój wyraz „kompleksy“ chorego. Co do różnicy między somnambulizmem histerycznym i epileptycznym pod­

nosi L e w a n d o w s k y (cyt.), że przy histerji somnambuliczne czynności chorego bywają czasem dosyć skomplikowane wr przeciwstawieniu do prostych i nieujętych w system czyn­

ności chorych, u których somnambulizm powstaje na tle

„epileptoidalnego usposobienia". Według opisów jednak większości autorów somnambulizm epileptyczny i histeryczny przedstawia tensam obraz kliniczny. Mianowicie chorzy ci wstają we śnie, chodzą, wykonywują różne czynności, zazwy­

czaj proste, ale czasem także skomplikowane i celowe, oczy mają zamknięte lub nawpół otwarte, ruchy ich są nieraz po­

wolne, jakby automatyczne, pewność z jaką się poruszają w trudnych sytuacjach wynika z ich niedokładnego pojmo­

wania otoczenia, nie zdają sobie mianowicie sprawy z gro­

żących im niebezpieczeństw. Zbudzić dają się zwykle przy zastosowaniu jakiegoś silniejszego bodźca, jak zawołanie po imieniu, polanie zimną wodą i t. p. T r o e m n e r 4) zwraca nato uwagę, żę dla zbudzenia somnambulika wystarcza naj­

częściej zawołać go po imieniu. Ta właściwość ludzi cho­

dzących we śnie jest podkreślona również w pospolitych opisach lunatyzmu, t. j. w opisach przekazanych tradycją, a spotykanych np. w literaturze pięknej. Tradycyjny opis lunatyzmu pokrywa się zresztą mniejwięcej z wyżej przyto­

czonym naukowym opisem somnambulizmu: chorzy ci wstają we śnie w czasie pełni i poruszając się powoli i automa- 1

1) P sy c h ia trie , 8-me wyd., str. 242 i 1613 4.

2) H a n d b u c h d e r Neurologie, 5, 1914.

a) L e h rb u c h d e r Psychiatrie, 1920, str. 87.

4) U e b e r m o to risch e S ch lafsto eru n g en , Zeitschr. f. d. ges. Neu ro lo gie u. P sy ch iatrie 4, 1911.

(7)

tycznie starają się wyjść na jakieś wzniesienie np. na dach lub drzewo, rozwijają oni przytem niezwykłą zręczność i pew­

ność ruchów, a zawołani po imieniu nagle padają i budzą się.

We współczesnej literaturze psychjatrycznej nie znajdujemy prawie wcale prac poświęconych lunatyzmowi, nawet wzmianki o nim należą do rzadkości. Jednym z wyjątków jest tu książka H e l l p a c h a , 1) gdzie porusza on zagadnienie lunatyzmu.2) Między innemi omawia on hipotezę wysuniętą już przez daw­

niejszych autorów (np. V o n D e n S t e i n e n ) , że światło księżyca, padające nawet na zamknięte oczy śpiącego, może stanowić bodziec zewnętrzny zakłócający sen i wywołujący somnambulizm. Światło księżyca stawia on tu w jednym rzędzie z innemi bodźcami świetlnemi np. z lampą czy świecą, której blask może też wywołać wstawanie we śnie i podążanie w kierunku źródła światła. W dalszym ciągu omawia on hipotezę „astropsychiczną“. Astropsychicznemi nazywa H e l i ­ p a c h mianowicie te zjawiska, które powstają przez dzia­

łanie księżyca i gwiazd (nie słońca) na ziemię i jej atmosferę, a za ich pośrednictwem także na funkcje organizmów żyją­

cych. Ostatnie bowiem zdobycze fizyki kosmicznej przema­

wiają za większem znaczeniem księżyca i gwiazd dla orga­

nicznego życia na ziemi, niż to przypuszczano dotychczas.

Biorąc za punkt wyjścia tę hipotezę, zastanawia się nad tem, czy istnieje jakiś związek między fazami księżycowemi a nok- tambulizmem, związek któryby nie był zawisły od samego działania światła księżycowego na śpiącego t. j. który wystę­

powałby także po wykluczeniu tego działania, a więc w czasie niepogody, lub gdy światło księżyca nie docierałoby do śpią­

cego. Zdaniem jego noktambulizm, powtarzający się regu­

larnie w pewnych okresach i w którym śpiący wykonywują czynności bardziej skomplikowane, jest conajmniej blizko spokrewniony ze stanami zamroczenia epileptycznego, które czasem występują też perjodyczriie. Cytuje on autorów,

*) Die g e o p sy c h isc h e n E rscheinungen, 1923.

2) P o ę a te m istn ieje w ię k s z a m onografja S a d g e r a o lu n aty zm ie ( U e b e r N a c h tw a n d e ln u. M o n d s u c h t, 1914), s t a n o w isk o te g o a u to r a jest je d n a k t a k mało k ry t y c z n e , że k siążk i jego nie m ożna b r a ć w ra c h u b ę p rz y om aw ia niu in te re su ją c y c h n a s tu za gadnień.

(8)

którzy próbowali wytłomaczyć okresowe i gromadne wystę­

powanie napadów epileptycznych wpływem faz księżycowych i zwraca na to uwagę, że zawisłość od tych faz także innych objawów padaczkowych lub im pokrewnych powinna być w każdym razie przedyskutowana.1)

Oprócz H e 11 p a c h a możemy zacytować jeszcze kilku współczesnych autorów, którzy zajmowali się wprawdzie nie lunatyzmem, ale działaniem księżyca na chorobę w przebiegu której może on występować, mianowicie na padaczkę. Au- torowie ci ( A r r h e n i u s , A m m a n , T o u l o u s e , P i e r o n i inni) starali się wyjaśnić, czy fazy księżycowe mają wpływ na występowanie napadów padaczkowych. Badania te nie doprowadziły jednak dotychczas do zgodnych wyników.

Przejdźmy teraz do opisania naszych przypadków.

S. L. lat 21, k a w a le r, r o b o t n ik rolny, 17. 9. 1924 o d d a n y do szpitala p rzez ojca, p o n ie w a ż „w ychodzi do k siężyca1’ w czasie pełni.

J e d e n z b ra c i p r z y r o d n ic h ch o reg o miał raz w 4-tym r. ż. napad d rg a w e k z u t r a t ą przytom ności, z r e s z tą b r a k dziedzic znego obarczenia. Od 10-go r. ż. cier piał czasem chory n a bicie ser ca, koło 17-go r. ż. miał k a t a r szczytów . N ocne m ocze nie od dziec iństw a, z w y k le raz n a miesiąc. W szkole uczył się n ie z b y t do b rz e z p o w o d u w ą tłe g o zdrowia. D o ty c h c z a s jest n i e ­ z b y t silny. A lk o h o lu nie używał, d z ie w c z ę ta m i się nie zajmował. Z u s p o ­ sobienia był ła godny, cichy, pobożny, ale nie w ię cej, ja k inni chłopcy z jego wsi. R o k te m u p r z e z 3 n o c e z r z ę d u zd aw ało mu się, że kto ś ,,dusi go n a p ie r s ia c h ” , lę k a ł się b a rd z o , nie mógł k rzy czeć, bo mu b ra k ł o tchu, p o jakimś k w a d ra n s i e te n k t o ś znikał, a ch o ry zasypiał. Nie uważał te g o za sen, o p o w ia d a ł o tern rodzinie , k t ó r a się z te g o w yśm iew ał a. Mniej- w ię c e j w tym sa m ym czasie c z y ta ł o ja kim ś c z arnoks iężniku, p rzejął się tern i mówił późnie j o tern czasami. Naogół książki c z y ty w a ł rzadko, p r z e b y w a ł stale na wsi. N ik t z ro dziny nie wie o tern, żeby chory z a j­

m ow ał się k i e d y b ą d ź księżycem, albo słyszał j a k i e ś o p o w ia d a n ie o luna- ł) J a k o p r z y k ł a d biologicznego zjawiska, k t ó r e w sp o s ó b n iew ątp liw y je s t zawisłe od faz księży co w y ch p r z y t a c z a H e l l p a c h z a c h o w a n ie się p e w n e g o r o b a k a morskiego, eunice virid is, żyjącego w ro z p a d l in a c h raf k o ­ ralowych. R o b a k t e n 2 razy do roku, zaw sze w p rz e d d z ie ń dojścia o s t a t ­ niej k w a d ry , o d t r ą c a swój k o ń c o w y o d c in e k ciała, n ap ełn io n y k o m ó r k a m i płciowem i. O d c in k i te, t. zw. palolo, w y r a ja j ą się, ja k o chw ilow o s a m o ­ dziel ne istoty, w ogro m nej ilości n a p o w ie rz c h n i ę morza, gdzie ich k o m ó r k i płcio w e d o s t a ją się do w o d y i ulegają z apło dnieniu . W ja k i je d n a k sposób a s t ro n o m i c z n e poło żen ie księżyca może odd ziały w a ć na w yraja nie się palolo, to jest d o ty c h c z a s niezn a n e.

(9)

ty z m ie czy cz em ś p o d o b n e m . W y c h o d z e n i e c h orego do k siężyca było dla ro d zin y cz em ś zu pełn ie nie s p o d z ie w a n e m i niezrozumiałem. 12. 9. 1924 w ie c z o re m chory, id ąc z d o m u ojc a do wuja, u k tó r e g o mieszkał, po c z ą ł bie gać po pola ch, w y d r a p a ł się n a d rzew o, zaw o łan y po im ieniu p o d o b n o s p a d ł z niego. N a drugi d zie ń o nicze m nie p am ięta ł. 13, 9. (a więc w sam dzień pełni) o 8-mej w ie c z o re m p r ó b o w a ł w yjść p rzez okno, gdy go nie puszczono, w y ry w ał się t a k g w a łto w n ie i z ta k i m hała sem , że przyszła poli cja zobaczyć, co się dzieje. P u sz c z o n y o godzinie 2-giej w nocy, w ylazł n a dach, w ycią gał ręce do k siężyca, wołał: chodź n a pomoc. W p o ­ d o b n y sposób w y ch o d ził w ie czoram i do 15. 9. w łącznie, chw ilam i z dradzał lęk, c z a se m p r z e m a w i a ł p rz y t e m do księżyca, np. raz mów ił: dałeś mi p r a c y n a 2 godziny, więc b ę d ę m usiał p r a c o w a ć . W chw ili gdy zaczynał w ychodzić , nie m ożna go było obudzić, w e d łu g w y ra ż e n ia ojca. W dzień nie p a m i ę ta ł tego, co robił w nocy, był p rzy to m n y , ^ o r j e n to w a n y , ty lko z m ęc zo n y i d lateg o leża ł w łóżku. O jego lu n aty zm ie ro d z in a o p o w ia d a ła mu z rozm ysłu b a r d z o mało. W o k r e s ie w y c h o d z e n ia do k siężyca miał w ie c z o re m k ilk a razy n a p a d y d r g a w e k z u t r a t ą przytom ności, tr w a j ą c e p a rę chwil, po k t ó r y c h le ża ł bez ru chu k il k a minut. 17. 9. ra n o w czasie jazdy do s z p i ta l a był „niezupełnie prz y to m n y " .

Na b a d a n iu 20. 9. chory zorje n to w a n y , ty lko dn ia miesiąca nie umie d o k ła d n i e podać, jest ś r o d e k miesiąca, nie w ie w jaki sposób do sz pita la się d ostał, ale wie, że o d d a ł go tu ojciec, po n iew aż w ychodził do księżyca.

Sam tego w y c h o d z e n ia zupełnie nie pa m ię ta , in ni mu o te m opow ia dali.

12. 9. wieczore m , gdy w ra c a ł do domu wuja, zobaczył p r z e d s o b ą kolorow e, m ien iące się koło, w ie lk ości może 7-miu m e tró w , p r z e l ą k ł się mocno, s t a n ą ł jak w ry ty , zaczęło mu szum ieć w głowie,' co było dalej nie wie. Na drugi dz ie ń ra n o był silnie s k a le c z o n y w p a le c ręki, o p o w ia d a n o mu, że bie gał po pola ch, że się sa m ugryzł w p alec . J ę z y k go nie bolał. P r z e d tym d n ie m zm oczył się p rzez 2 n o c e z rz ędu. O d ty g o d n ia m i e w a sny lę k o w e , k t ó r e go czasem b u d z ą : chodzi po jakichś to pieliskach, to p i się i boi się*

D aw niej sn ó w ta k i c h nie miewał. K siężycem nig dy się nie zajmował, teraz te ż o nim nie myśli. C hory zachow uje się o d p o w ie d n io do sytuacji, n a p y t a n i a o d p o w ia d a c h ę tn i e i trafnie, z a b u rz e ń p s y c h ic z n y c h nie p r z e d ­ staw ia. P rz e d o d d a n ie m do szpita la lecz ony nie był. Cie leśn ie : z a z n a ­ czone caput q uadratum , p o d n ie b i e n ie o Wysokiem sk lepie niu, o b a p ra w e pra em o la res szczęki dolnej prz y p o m in ają sw y m k s z t a łt e m kieł, w górnej szczęce po s tro n ie lewej drugi siekacz ustaw iony p o z a linją zębów , p r z e ­ su n ięty k u jamie ustnej (siekacz t e n był p odw ójny, je d e n dał sobie chory w y rw ać), po st ro n ie pra w ej w górnej szczęce p rz y r o d z o n y b r a k je dnego p ra em o la ris; części p łc io w e słabo ro zw in ięte, j ą d r a małe, h ypospadia. — 23. 9. w no cy sen: pły nął p rz e z d u żą w o d ę i tonął , zbudził się z lękiem.

2 5 .9 . p o p o łu d n iu sen : p ły n ą ł prz e z j a k ą ś rze k ę i topił się, ale było ta m Coś jeszcze, ja k b y gó k to ś n a p ie r s ia c h dusił. Zbudził go pielęgniarz, lę k a ł się w e śnie i t a k ż e p rzez chwilę po zb udzeniu. 27. 9. popołu dniu p ie rw szy ra z s t a n zam roczenia, tr w a j ą c y V2 godziny, p o łącz o n y z p o d n ie c e n ie m

(10)

ru chow em , w czasie k tó r e g o ch o ry p o d r a p a ł sobie tw arz, rz ucał się po łóżku. 28. 9. i 29. 9. p o d o b n e sta n y popołu dniu. 30. 9. gdy p r ó b o w a n o p o p o łu d n i u zbudzić chore go ze snu, w y s tą p i ł p o d o b n y s t a n zam roczenia , ch o ry rz ucał się ja kby w lęku, n a b o d ź c e z e w n ę trz n e zupełn ie nie r e a g o ­ wał. z a t a c z a ł r ę k ą k rę g i w p ow ie tr zu. S t a n t e n t r w a ł koło 40-tu minut.

G d y p rz y s z e d ł do prz y to m n o śc i, opow ie dzia ł, że p r z e d chw ilą w id zia ł w e śnie p ta k a , k t ó r y mu wlazł na piersi, w ó w c z a s dusił się i lękał , p t a k po chwili odszedł. P t a k te n zja w ia się od 4-ch dni w ie c z o re m (p rzed s t a n a m i zam roczenia ). Twierdzi, że tego p t a k a wid zi n a p ra w d ę , że to nie jest sen.

O d 1-go do 4-go p a ź d z i e r n ik a p o d o b n e s t a n y zam ro czen ia wie czora m i.

4. 10. p ie r w s z y n a p a d p a d a c z k o w y po p o łu d n iu w czasie snu, po nap ad zie s ta n z a m r o c z e n ia z silnem i lękam i, z re s z tą o zw ykłym przebiegu. W no cy z 3/4-go miał ch o ry sen, że widzia ł m a l u tk i księżyc i ch odził z nim po górach , sen t e n był przyjem ny. C h o ry tw ie rdzi, że w d zie ń nigdy o księ­

życu n ie myśli. O d 5-go do 7-go p a ź d z i e r n ik a ra n o lub p r z e d p o łu d n iem k r ó t k i e sta n y zam r o c z e n ia (10 min.), w ieczo rem dłużs ze, tr w a j ą c e koło godziny. 8. 10. rano prz e z ]/2 godz. stan zam roczenia z silniejszem niż zw ykle p o d n ie c e n ie m r u c h o w e m i z silnemi lękam i. P o p o łu d n iu p d 5,30 do 8,55 w ie c z o r e m serja ty p o w y c h n a p a d ó w e p ile p ty c z n y c h z d rgaw kam i, ze znie sie niem re a k c j i źrenic i z t o c z e n ie m p ia n y z ust, czasem z pogry zienie m języka, p r z e r w y między n a p a d a m i wynosiły conaj- wyżej p a r ę minut, c zęsto ty lk o k il k a n a ś c i e se kund. O b o k t y c h n a p a d ó w w y s tę p o w a ły te ż in n e : c h o ry o d d y c h a ł ch ra pliw ie i ry tmicznie, w y rz u c a ł ry tm icznie ram io nam i, p o d rz u c a j ą c p r z y t e m ca łe ciało, bił r ę k ą w ścianę, p ró b o w a ł w yjść z łóżka, cz ase m d r a p a ł się po tw a rz y , re a k c j a źrenic b y ła zachow ana. O d 5,30 popoł. do 8,55 wiecz. miał ch o ry 20 n a p a d ó w z te m i ry tm iczn em i ru ch am i i 50 n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h . P u szczo n y z łóżka o 8,55 wiecz. p o t y k a j ą c się i chw ilam i p a d a ją c z osłabie nia idzie prz e z ko ry ta rz do ogrodu, z a ta c z a u sta w ic z n ie p r a w ą r ę k ą k rę g i w pow ie tr zu, tw arz ma z w r ó c o n ą ku górze, oczy cz ase m o tw a r t e , częściej z a m k n ię te , o d d y c h a stale c h ra p liw ie i ry tm icznie , w bie ga n a jp i e r w n a stos drzew a, u s t a w i o n y p rz y domu, p a d a o słabio ny n a ziemię, po chwili idzie dalej, p o ­ dążając w s t r o n ę jasno św ie cącego k siężyca, p ró b u j e po dro d z e d r a p a ć się n a d rzew a, w reszcie d ra p ie się n a p a r k a n z d ru t e m kolcza stym , z n a jd u ją c y się w ogrodzie najbliżej księżyca, o d e r w a n y od p a r k a n u rozw ija n ie s p o ­ d z ie w a n ą g w a łto w n o ść i siłę, w y ry w ając się do p a r k a n u , p rz y t e m b a rd z o c z ę s t o p a d a w y czerp an y n a ziem ię i le ży prz e z chwilę bez ruchu, z a raz j e d n a k z a c z y n a znow u o d d y c h a ć c h ra p liw ie i rytm icznie i z ry w a się z p o ­ w ro te m . O dnie siony w in n ą s t r o n ę o g rodu w r a c a do p a rk a n u . O 9,45 w ieczorem o d n ie s io n y do łóżka zasy pia w 15 minut po zażyciu chloralu.

W ogrodzie miał ogółem 9 n a p a d ó w e pileptycznych, po odnie sie niu n a salę 6 n a p a d ó w e p il e p ty c z n y c h i 4 z ry tm icznem i ru cham i. W cz asie całego tego s t a n u t. j. o d 5V2 popoł. zam r o c z e n ie było b ardzo głębokie, ch o ry nie reag o w ał z upełnie n a p o le w a n ie w o d ą, kłucie, woła nie po iminiu, ud e rz a ł się silnie o drz e w a i p a r k a n , n a b ija ją c sobie sińce, ru c h y jego często mijały się z celem n. p. p rzy w y c h o d z e n iu do o g rodu szarpał drzw i w p r z e ­

(11)

c iw n ą st ro n ę , tłukł się b e z ła d n ie po k o r y t a r z u i dopiero, gdy p r z y p a d k i e m lub p rz y p o m o c y z z e w n ą t r z trafił n a o t w ó r drzwi, s zybko p o d ą ż a ł dalej.

10. 10. W n o c y ch o ry spał. R a n o m iędzy 10V2 i 11 Va 25 n ap ad ó w p ad aczk o w y ch , p o te m spał. Między 4-tą i 7-mą po p o łu d n iu 75 n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h , między 7-m ą i 8,10 w ie c z o re m około 40 n a p a d ó w p a d a c z ­ kow ych, p o łącz o n y ch dzisiaj z rytm icznem i ru c h a m i k o ń c z y n górnych i z rytmicznym, ch ra p liw y m oddechem . N a p a d y te prz e d s ta w ia ły j a k b y p ołą czenie zw y k ły ch n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h z n a p a d a m i o r u c h a c h r y t ­ micznych , k t ó r e p a c je n t miał wczoraj, 8,10 p u szczo n y do o g ro d u o d d y c h a c h ra p liw ie i ry tmicznie, p ra w ą r ę k ą z a ta c z a kręgi, w bra m ie d o staje n a p a d u epilepty cznego, po chwili idzie dalej, w b ie g a n a stos d rzew a, idzie w dół o g rodu (t. j. w st ro n ę księżyca), rw ie po d ro d z e gw alto w n em i ru ch am i gałązki i liście, u d e r z a silnie r ę k ą o w sz y stk o , co sp otyka, p r z e w r a c a ła w k ę o grodow ą, p ró b u je d r a p a ć się na drz e w a , o d e rw a n y od nich dostaje 7 n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h z rzędu, d rap ie się n a p a r k a n j a k wczora j (ks iężyc p rześ w ieca prz e z chmury), p rz y trz y m y w a n y dostaje n a p a d u z r y t ­ micznem i ru c h a m i i z z a c h o w a n ą r e a k c j ą źrenic. W czasie p o b y tu w ogrodzie często p a d a osłabiony n a ziemię i le ży cich o i sp okojnie p rz e z p a r ę chwili Gdy w staje, z a raz zaczy n a chrapliw ie , rytm icznie o d d y c h a ć . O 9,10 o d n i e ­ siony w ś ró d o p o ru do łó ż k a ma jeszcze w ciąg u godzin y 8 n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h i p a r ę n a p a d ó w z r y tm ic z n e m i rucham i. P a r ę razy b e z ­ p o ś r e d n io p r z e d n a p a d e m ep ilep ty czn y m w z d r y g a się z silnym lękiem.

Przez chw ilę w oła ł głośno: mamo, o J e z u (pierw szy raz w czasie st a n ó w zam roczenia ). W czasie p o d a w a n i a ch lo ralu o 10,10 o d z y sk a ł częściowo przytom ność, mówił, że c h c ą go otruć, po chwili u sp o k o ił się i zasnął.

D n ia tego miał ogółem 163 n a p a d y p a d a c z k o w e , sta n y z a m r o c z e n ia były ró w n ie głęb okie, ja k dn ia pop rz e d n ie g o .

1). 10. C h o ry cały p o k r y t y sińcami, nie może gryźć z p o w o d u bole snej w rażliw oś ci zębów , w y w o łan ej zg rz ytanie m . Dziś z a c z ę t o p o d a w a ć ch o rem u brom obok chloralu. C ie p ło ta ran o 37, 3, o 6-tej, w ie c z o re m 37,5. O góln a liczba n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h w ynosiła dziś . 37, n a p a d y p ra w ie s t a le p o łącz o n e z ru ch am i ry tm iczn em i i chra pliw ym , ry tm ic z n y m od d e c h e m Ilość godzin zam ro czen ia 10V2.

12. 10. Ilość n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h 40, o ty p ie ja k w czoraj. Ilość godzin zam r o c z e n ia 71/2.

13. 10, Ilość n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h 24, o typie tym sa m ym, ilość godzin z a m r o c z e n ia 3.

14. 10. Ilość n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h 39, z te go 2/s zw y k ły ch n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h , Vs z rytm icznem i rucham i i chrapliw ym , rytm icznym o d ­ d e c h e m . Ilość godzin z a m r o c z e n ia 11.

15. 10. Ilość n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h 43, st o s u n e k ilości n a p a d ó w rytm icznych do z w y k ły c h ja k w czoraj. Ilość god zin z a m r o c z e n ia 9J/2.

16. 10. Ilość n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h 28, st o s u n e k ty p ó w n a p a d ó w ja k w czoraj. Ilość godzin zam r o c z e n ia 7.

(12)

M iędzy 17. 10. i 21. 10. ilość n a p a d ó w nie p r z e k r o c z y ła 15 n a p a d ó w d zie nnie, s t o s u n e k ty p ó w n a p a d ó w był ta k i ja k 14. 10. Od 22-. 10. do 3. 11.

ilość n a p a d ó w wynosiła 2 do 6-ciu dzien n ie, p rzy czem już od 21, 10. n a p a d y z ru c h a m i rytm icznem i znik ły zupełn ie, a p r z e w a ż n ą w ię kszość n a p a d ó w stan o w iły n a p a d y p a d a c z k o w e wogóle bez d r g a w e k : silny to nus z sinicą twarz y, ze zgrzytan iem zębam i i u t r a t ą re ak cji źrenic. O d 4. 11. do 8. 11.

by ło najw yżej 2 n a p a d y dziennie, częściej 1. Po 8. 11. n a p a d y znikły.

Ilość godzin zam r o c z e n ia p o częła się zmniejszać p o c z y n a ją c od 20. 10., osiąg n ąw s zy jako sw e maximum — prz ynajm niej w ty m ok re s ie c h o ro b y — 11V2 godzin dnia 17. 10.

Od 11. 10. do 16. 10. ch o ry co dzień w ie czore m , po w zejściu k siężyca ale nie zaw sze o tejsam ej godzinie, w y ry w ał się do ogrodu, ro zw ijając prz y te m n a d z w y c z a jn ą gw ałtow ność , rz ucał n a sali k rz esła m i, szafkami, w alił w ślep ym szale w drzwi, puszczony do o g rodu szed ł z ba rd z o nie- znacznem i zm ianam i stale tą s a m ą drogą, a więc n a jp i e r w na st o s drzew a k t ó r e m rzucał, p o te m w dół ogrodu, p ró b u j ą c po d ro d z e w y d ra p a ć się na drz e w a , w re sz c ie d r a p a ł się n a p a r k a n p o d k siężycem . G d y stos d rzew a jednego dn ia usu nięto, szukał go i złościł się w id ocznie , że go nie ma.

O d d y c h a ł p r z y t e m s ta le c h ra p liw ie i ry tm icznie i z a ta czał r ę k ą krę g i w p o w ie tr z u , w ogro dzie alb o w cale nie miał napadów , albo, w stosu n k u do okresu w y ry w a n i a się p r z e d wyjściem do ogro du, b a r d z o niewiele (w ię kszość n a p a d ó w p rz y p a d a ł a s t a le n a godzin y w ieczorne, m iędzy 5-tą i 10-tą wie czore m ). W ogrodzie co chw ila p a d a ł osłab io n y n a ziemię.

O d n o szo n y w ie lo k r o tn ie w ty m stan ie w i n n ą część ogrodu, kład zio n y t a k ż e ko ło la t a r n i jasno św iecącej, nie z w ra c a ł n a n ią u w agi i w r a c a ł z a raz w st ro n ę księżyca. O d ry w a n y n a to m ia s t n. p. o d drz ew , od a lt a n y i t. p. nie u p i e r a ł się p rzy w r a c a n iu do nich. O dniesiony n a salę w y ry w ał się dalej, miał zw ykle je szcze p a i ę n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h , p o czem przy w le w aniu mu w u s t a chlo ralu krztusił się tr o c h ę i odzyskiw ał n a w p ó ł na chwilę przytom ność, n a s t ę p n i e zasypiał. 13. 10. i 14. 10. w y ry w a ł się koło p o łu d n i a do ogrodu, w y puszczony n a d w ó r ro zglądał się po niebie, m a c h n ą ł n ie c h ę tn ie r ę k ą i w ró cił sam na salę. Z najdow ał s i ^ w te d y , ja k zaw sze w czasie w y c h o d z e n ia do ogrodu, w s t a n ie zam roczenia . 15. 10. i 16. 10.

t a k ż e w ie c z o re m w ró c ił sam z o g ro d u (pełnia 11. 10.), później już nie p r ó b o w a ł wyjść. P ogoda nie miała w p ły w u n a w y c h o d z e n ie chore go. Ze sali, w k tó r e j ch o ry leżał ani księżyca, ani jego b la sku a b so lu tn ie nie było widać, sala była w ieczorem zaw sze ośw ie tlo na i nie m ożna było, nie w y ­ c h o d z ą c do ogrodu, p o w ie d z ie ć czy księżyc świeci, czy nie.

S t a n y zam ro czen ia do 14. 10. popoł, były s t a łe ró w n ie g łę bokie jak 9. 10. (p. w). C hory lę k a ł się w nic h cz ęsto, r z u c a ł się w tył, j a k b y coś s t ra s z n e g o zobaczył, krz y c z a ł p o jed y ń cz e słowa lub zdania , k tó r y c h z biegiem c zasu p r z y b y w a ło cora z więcej. Zra zu wołał ty l k o : mamo, J e z u , — później:

księdza, k rzy ża,.zg in ę, precz, idź, ratuj, J e z u ratuj, m am o ratuj, witam , bo się topię, ró żaniec, p r e c z szatanie, p r e c z stra żnik u, ży cie o ddaję, w ita m Jezu . K rzyki jego p o z a te m odnosiły się do księżyca (p. niżej). 11. 10, w ie ­

(13)

czo rem p ie r w s z y ra z z a w o ła ł: księżyc ratu j! — w chw ili gdy szam o tał się z pielęgnia rzem , usiłując wyjść do ogrodu. N a stę p n y c h dni pra w ie stale p rzy p r ó b a c h u c ie k a n ia z łó żk a w oła ł: księżyc! p o te m z a c z y n a ł chrapliw ie i rytm icznie o d d y c h a ć i usiłował w y d o s ta ć się z sali (n azw ijm y dla s k r ó ­ c e n i a to z a ch o w an ie się ch o reg o n a p a d e m księżycow ym ). W ciągu n a s t ę p ­ n y c h dni cz ęsto n a p a d y księżycow e, głównie w ieczorem , p o z a t e m chory w oła ł: w itam księżyc, a gdy go tr z y m a n o : ratuj księżyc, 14. 10. p r z e d p o ­ łu d n ie m zaw oła ł raz: p re c z księżyc, nie w ita m księżyc. 14. 10. popołu dniu ch o ry p o c z ą ł s k a n d u j ą c y m tonem odm aw iać różne modlitwy, w y k rz y k u ją c p r z y t e m p rzeraźliw ie stale te sam e słow a (amen, Jezus). P o z a te m p rzy sw oic h zw ykłych k r z y k a c h n ie k t ó r e słowa, rzadziej sylaby, p o w ta r z a ł szer eg razy z rzędu, np .: wi, wi, wi, w ita m Jezu, S ta n z a m r o c z e n ia był te g o dnia p o p o łu d n iu n ieco mniej głęboki, p rz y p r ó b a c h w yjści a z łóżka ch o ry złościł się, gdy go trzym ano, p ró b o w a ł k ą s a ć pielęg niarza, w arczał jak pies, p o d ­ czas gdy d o ty c h c z a s p rzy szam ota niu się nie o k a z y w a ł nicze m, że czuje to, że go trzy maj ą, ty lk o p a rł n a oślep k u drz w io m . Tego sam ego dnia popołu dniu o b o k z w y k ły c h lę k ó w p a c je n ta , tr w a j ą c y c h ty lko chw ilkę, w ystą piły też in n e n a p a d y s t r a c h u : chory w y c h y la ł się z łóżka, p a tr z a ł z lękiem na ziemię, często podn o sił z niej ja k ą ś n itk ę lub p ió rko, p rz y p a t ry w a ł się im z p r z e ­ rażeniem , o d rz u c a ł je nag le i w gw ałtow nym lęku cofał się b łyskaw icznie do łóżka. W ciągu n a s t ę p n y c h dni s t a n y zam roczenia z k a ż d y m dnie m s t a w a ł y się cora z słabsz e, ch o ry o k a z y w a ł c o ra z częściej, że chwilami słyszy i rozumie, co się p rzy nim mówi, choć n a p y ta n i a nigdy nie odpow ia dał, N a u k łu c i a i d o tk n i ę c ia re a g o w a ł po 4—5 se k u n d a c h ru c h e m i słowam i t. j.

u su w a ł się i złościł się, że go kłują, czy ruszają. 15. 10. zaczął w stan ie z a ­ m r o c z e n ia w ygła sz ać ob o k m odlitw dłuższe zdania , m ianow icie p ra w ie w y ­ łącznie o k s i ę ż y c u : w ita m księżyc, p rz y b ę d ę , księżyc witam, k siężycu w i t a m księży cu 3 ty go d n ie w itam od n o w a (p ow tarza to 2 razy), w ita m słońce (2 razy), w itam gwiazdy, w ita m um arły ch, w ita m [księżyc. 4 dni p rzeb ęd ę, księ ż y c ratu j! w itam alleluja, w itam umar łych, b ę d ę się żegnał z księżycem (3 ra zy) 3-go dn ia (3 razy ) od now a (2 razy), księżyc chodź, 4 dni p r z e ­ b ę d ę (2 razy), 4 dni p r z e b ę d ę (przeraźliw ie) witam , w itam księżyc. — Nieco późnie j m ów i: księży cu p o z d ra w ia m cię (4 razy), o 4-tej o d n o w a księżycu p r o w a d ź na n o w e skały, a ja ci odw dzię czę 4 dni o d n o w a (4 razy), podaj k się ż y c u różaniec, po ró ż a ń c u do s p o w i e d z i .,, b ąd ź pozd ro w io n y księżycu ca le m sercem , całą duszą, życiem, a ja ci odw dzię czę, p rz e c h o d ź nisko, a ja cię z o b a c z y ć nie mogę, w ita m słońce, w ita m gwiazdy. — M ów i to w s z y stk o z n a d z w y c z a jn y m pato s em , sk a n d u j ą c o i powoli. 16. 10, mówi w stan ie zam ro czen ia o księżycu ja k p o p r z e d n i e g o d n ia: księżycu witam , żegnam ciebie, 3 dni zwyciężam, 3 ty g o d n ie o d n o w a . . . k się ż y c u zak o ń c z y m y w so b o tę (6 razy), ratuj mnie księżyc, p o w ita m y się w ieczorem (to było mów io ne p r z e d poł.) wszyscy w ie rn i musimy krzyża, w itam serca, w itam duszę, w ita m miłość, w ita m księży cu [7 razy), w itam sobotę (6 razy). — P o p o łu d n iu tego sam ego dn ia mów i: w itam księżyca (3 razy), w ita m k s i ę ­ życa (3 razy), 3 dni p r z e b ę d ę , księżyc b ąd ź moim p rz e w o d n ik i e m , nie m a dnia, n ie m a nocy, k siężycu p o w ia d a m w ie c z o re m w ychodzim y obaj, ro zbija m y

(14)

wszystko, w c z w a r te k , p ią t e k , sobotę, 3 ty godnie odnow a, w czw artek , p iątek , so b o tę wychodzim y, w śro d ę b ę d ę goto w y n a nogach (3 razy) . . . alleluja, -— W ie c z o re m m ów i w dals zym cią gu: księżyc r a t u j . . . wesoło ci p rzy b ęd ę, księżyc ratuj (s zereg razy), puść mnie (do pielęg niarza) n a mój księżyc (to w szy stk o mów i w czasie w y r y w a n i a się do ogrodu). — N ie co późnie j m ów i: jeszcze zapom niałe m co ś p o w ie d z ie ć (3 razy), za 3 ty godnie o d n o w a w szy stk ie b ra m y p ie k i e ln e rozr ywam , w szystkie nic nie mogą, wszystkie mury do sz czętu ro zw alę . . , b ąd ź moim prz ew o d n ik iem , a ja b ę d ę tw oim przew odnik iem . . . jeszcze z apom niałem pow iedzieć, księ ż y c u wyrwij mnie przez mury, ż e b y mnie n ik t nie zatr zym ał, 3 dni je szcze prz e b ę d ę , w śr odę będę zd ro w y. , . w n ie d z ie lę nie b ę d ę w kościele, księżyc p r z y b ę d ę , lecz trzym asz ręce, ogień sypie się z nie ba, spali się ziemia, k o n ie c św ia ta zbliża się (3 razy), w e so ły c h św ią t alleluja (3 razy), w y p ro w a d ź mnie księ­

życu o godzinie 12-tej w nocy. — Tego sam ego dnia zaczął p o z a te m mów ić t a k ż e o rz e c z a c h z z a k r e s u ży cia c o d z i e n n e g o : nie chcę K a s z u b ó w . . . je s tem p i j a n y . . . mam o ch odź do mnie, bo nie zw yciężę. . . id ziem y do lasu na grzyby. M ów ią c o ty ch r z e c z a c h za zw yczaj nie skanduje, ja k p rzy m ó­

w ie niu o k s i ę ż y c u lub p rz y o d m a w ia n iu m odlitw . P o z a te m klnie i wym yśla p ielęgnia rzom , gdy go trzy maj ą, ch ce k ą s a ć i w arczy jak pie s (w arczenie od 14. 10 popoł. do 16. 10.), n a rz e k a , że go w szy stk o boli, n azyw a pielęgniarza stale „lewym k s i ę ż y c e m “ i k a ż e mu się w ynosić . Między 17. 10. i 22. 10.

za c z y n a mów ić o k s i ę ż y c u w sposób cora z mniej p a te t y c z n y , a ja k b y bard ziej po ufały (to było z r e s z t ą z a z n a c z o n e już 16. 10), n a z y w a go „Bolesiem-księ- życem ", w o ła go do siebie, mówi p r z y t e m często o rozw aleniu murów, 17, 10. ra n o p rz y szam ota niu się p ie lę g n ia r z e m m ów i: księżyc d opom óż mi praw y, le w y o d c h o d ź ode mnie, bo cię za gry zę (3 razy), bo cię uduszę, puść ch o le r o jaśnista, m am a ratuj, bo mnie lewy księ ż y c zadusi, puść mnie ty cholero księżyc, idź n a s p a l e n ie ty ch ole ro. , , 1 dalej w y m y śla w p o d o b n y spos ób. N ie co późnie j i t a k ż e p o p o łu d n i u z a p o w ia d a , że za 3 ty go d n ie w yjdzie z n o w u do księżyca, m u r y i bra m y p ie k i e ln e p o r o z r y w a i w ejd zie do nieba, dalej mów i: księży cu ratuj, bo mi się już pić ch ce i i m uszę iść do dom u mojego (3 razy), księży cu je s te m o b w a r o w a n y i nie mogę nigdzie wyjść (3 razy). P rz e p o w ia d a m ciebie księżycu, p r z e t r w a m w szy stk ie c h o ­ roby, k t ó r e mnie t a k du sz ą teraz, ra tu j (3 razy) księżycu, bo już nie mogę, p r e c z z le w ą r ę k ą (pielęgniarz t r z y m a chorego), p r a w a nie c h żyje, p r a w y k s i ę ż y c (10 razy), n ie c h żyje w szystko, co n a ziemi jest święte, a ja nie mogę, co tu jest (szarpie kołd rę) księżycu, p o w ia d a m ci oderw ij tego lew ego k s i ę ż y c a (t. j. pie lęgnia rza), księżycu m ury nie b ę d ą t r w a ć (3 razy ), już mi su ch o w gard le. — T r o c h ę później m ów i: księżycu ch o d ź do mnie. . . księżycu rozerw ij mi tę s i a tk ę (zdaje się w o k n i e ) . . . k siężycu pomóż, bo mnie lewy księżyc d u s i . . . Bolesiu księży cu w y p r o w a d ź m nie n a p r a w ą drogę, gdzie krzyże stoją i w szy scy święci. W y p r o w a d ź m nie zag ran icę, bo się z darzyło koło i prom ienie. O d p ro w a d z ili mnie do szpita la, a dziś j e s te m tu ł a c z e m W t e d y u w u jk a gra n ic y zdarzyło mi się duże ko ło i ro z m a ite p ro m ien ie, żółte, zielone, c zerw o n e. . . Księżycu b ro ń mnie jeszcze jutro, jutro jest so­

b o ta . . . tu siedzę, idźcie precz, p rz e k l in a ć nie b ęd ę. Po w ied ziałeś księży cu

(15)

2 godziny jeszcze, ja już nie mogę. Tu jest bram a, mam o zobacz, bo się ude rz ę , kto ś mnie schw ycił za r ę k ę (lekarz wziął chore go za rękę) , ale go nie widziałem. Księżycu w y p r o w a d ź n a drogi p raw d ziw e, księżycu nie masz tej siły, lepiej, że mnie nie w y p ro w ad zas z. P ro s zę k sięd za p ro b o s zcza nie b ę d ę już przek lin ał. —

Z każdym dniem ch o ry m ów i mniej o księżycu, a na plan pie rw szy w ysuw a się w ym yślanie na o to c z e n ie i r e a g o w a n ie na pra w ie w szystkie w r a ż e n ia p rzez wymysły i p rz e k lin a n ie . M odlitw już nie odm aw ia . 19. 10.

sza r p ią c się z pie lęgniarzem m ów i: przyjdzie Bole ś to my ci p okażem y, rozbiję ci p y s k . ■— Złości się, gdy p rzy nim pisać, o d g ra ż a się, że z Bolesiem raz e m poła m ie w s z y s t k ie ołówki. Chwilam i mówi, że j e s t w domu u wuja, coraz częściej w spom ina m a t k ę . S k a n d u je p rz e w a ż n ie ty lko w te d y , gdy m ów i o księżycu, czasem je d n a k i p rzy klęciu. 19. 10. przez chw ilę s k a n ­ dował, b ę d ą c przytom ny. G dy nie z najduje się w stan ie zam roczenia, twierdzi, że nigdy nie zn ał żadnego Bolesia, imię to nie jest p o łą c z o n e dla niego z j a k i e m b ą d ź w sp omnienie m . Czasem w s t a n ie z a m r o c z e n ia zachow uje się dz ie cin nie , ja k b y był m ałem dzie ckie m , ra z np. b aw ił się d arciem b a n d a ż y i schow ał je p o d p o d u s z k ę m ów ią c: a t e r a z sch o w am to do kącik a, schow am to do k ą c ik a , żeb y mama, żeby m am a nie wid ział a. — O sta tn ie n a p a d y księżycow e m iał 17. 10. i 18. 10. i w cz asie ich mimo otw a rc ia drz w i nie w yszedł do ogrodu, tłukł się po sali, p oczem sa m w rócił do łóżka.

O d 23. 10. do 1. 11. m ów i o księży cu b a rd z o niewiele, ciągle jeszcze w sp o s ó b skandujący, p o z a te m nie sk a n d u j e wcale . 2. 11. prz e s ta je w s p o ­ m inać księżyc. T re ść tego, co chory mówił w st a n a c h zam roczenia, była n aogół dosy ć s t e re o ty p o w a , p o w ta r z a ł często to samo, klą ł w te n s a m sposób, za c h o w y w a ł się w czasie n a p a d ó w st ra c h u w te n s a m sposób. P o z a te m z chwilą gdy chory zaczął więcej m ów ić okazało się, że w s t a n ie z a m r o ­ czenia p a m i ę t a to, co p rz e ż y ł w p o p rz e d n ic h p o d o b n y c h s tan ach , a o cz em na jawie nic nie wiedział. Np. w s t a n ie zam roczenia w y p ę d z a ł stale ze sali pielęgnia rza, k tó r y mu p rz y p a d k i e m zrobił sinie c na pie r sia c h k lu czam i:

ty cholero w piersi mnie uderz yłeś. — L e k arzo m wym aw ia ł, że go szpilkami kłują, poza s t a n a m i zam ro czen ia tego w szystkiego zu pełn ie nie pam ięta ł.

T a k ż e p rzy w y c h o d z e n iu do o grodu (a więc w s t a n ie zamroczenia ) szukał sto su drzew a, n a k t ó r y codzie ń w ychodził (p. w ), a gdy był p rzytom ny nie w ie d z ia ł nic o ty m stosie. Chwilami był w st a n a c h zam roczenia , także p o za o k re s e m w y c h o d z e n ia do księżyca, niespokojn y, d a rł bieliznę, w y ­ chodził z łóżka, p o p y c h a ł meble. Ilość godzin z a m r o c z e n ia dzie nnie, k t ó r a p o c z y n a ją c od 20. 10. w ynosiła 2—6 godzin w zrosła n agle od 31. 10. Od tego dnia s t a n y z a m r o c z e n ia utrzy m y w ały się pra w ie całemi dniami, w nocy c h o ry spał. Z am ro c zen ia te je d n a k były coraz lżejsze. 11. 11. b r o n c h o ­ p n eum onia, cie płoty 38—39 utrzy m y w ały się do 23. 11 , później ciepłoty norm alne. W ok re s ie g o r ą c z k o w a n ia chory b a rd z o osłabio ny, zam roczony le k k o po p a r ę godzin dzien nie. M iędzy 17. 11. i 21. 11. k il k a n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h , z a p e w n e w s k u te k zmniejszenia d a w k i bromu, gdyż po p rz y w ró c e n i u większej daw ki, n a p a d y znikły. W ciąg u całej, d o t y c h ­ czasow ej ob serwacji t. j. od k o ń c a w rz e śn ia do k o ń c a listopada ch o ry ze

(16)

s t a n u z a m r o c z e n ia do st a n u p r z y t o m n o ś c i p rz e c h o d z i ł n ajc zęście j nagle, co było u d e r z a j ą c e zw łaszcza w o k re s ie pełni, gdy g łębokie zam ro czen ie z siln em p o d n ie c e n ie m r u c h o w e m w jednej chw ili p rz e c h o d z iło c z a s e m w st a n z upełne j p rzytom ności. P y ta n y w ty ch chw ilach, co robił tego dnia (t. j. w zam roczeniu ), o d p o w ia d a ł dosy ć często, że „dusił go n a pie r sia c h biały p ta k " . 3. 11. mówił o tern o s t a tn i raz. P a r ę r a z y mówił, że tu coś straszy, „coś k u s i ” , że mu się „ k ie p s k o śniło”, ale nie p a m i ę t a co. P y t a n y czy w ychodził z łóżka, w y ry w a ł się do księżyca, stale z a p rzecza s tanow czo, płacz e, że go o to posą dzają. N a p a d y st r a c h u z w y c h y la n ie m się z łó żk a (p. w.) w y stę p o w a ły o ró żnych p o r a c h dnia, po k il k a razy d zie nnie m iędzy 14. 10. i 17. 10., a więc w ok re s ie g ro m a d n y c h n a p a d ó w p a d a c z k o w y c h , później b a rd z o rzadko. O s ta t n i t a k i n a p a d b y ł 10. 11. L ęk i t. j. wzd ry gi- w a n ie się lub rzucanie się w lę k u by ły n ajc zęsts ze i najsilnie jsz e m iędzy 9. 10. i 17. 10., później zja wiały się ty lko rzadko, o s t a tn i n a p a d lę k u był 10. 11. Lęki te w y stęp o w ały p r z e w a ż n ie b ezp o śr ed n io p r z e d n a p a d a m i p a d a c z k o w e m i : ch o ry rzu c a ł się w lę k u i k r z y c z a ł p r z y t e m przeraźliw ie jedno lub p a r ę słów, n ajczęście j „bo się t o p i ę ” i n a t y c h m i a s t d o s t a w a ł n a p a d u . N a p a d y s t r a c h u n a to m ia s t nie p rzed s taw iały t a k okre ślo nego sto s u n k u do n a p a d ó w ep ilep ty czn y ch , w y s tę p o w a ły z a rów no p rzed , po, ja k i m iędzy tem i n apadam i.

W ciągu n a s t ę p n y c h miesięcy chory zrazu b y ł pra w ie stale l e k k o zam roczony, z d a w a ł się czasem h alu cynow ać, b y w a ł n iekiedy n ie s pokojny.

S ta n t e n bez w y raźn ej granicy p rz e s z e d ł w s t a n n ie z b y t ciężkiego osłu­

p ie n i a i w ty m s t a n ie opuścił c h o ry szpita l dnia 25. 2. 1925.

W streszczeniu przypadek ten przedstawia się następu­

jąco: 21-noletni wieśniak, kawaler, oddany do szpitala z po­

wodu „wychodzenia do księżyca“ był w obserwacji od 17. 9.

1924 do 25. 2. 1925, Poprzednio był zawsze zdrowy, tylko 1—2 razy na miesiąc nocne moczenie. Z usposobienia był spokojny, pogodny, pracowity, pobożny ale nie nadmiernie.

Księżycem nigdy się nie zajmował, przypadków lunatyzmu nie znał. Dziedziczność: przyrodni brat chorego miał raz w dzieciństwie napad drgawek z utratą przytomności. Cie­

leśnie: zaznaczone capuł quadratum, pewne anomalje w usta­

wieniu zębów, hypospadia, części płciowe słabo rozwinięte.

We wrześniu i październiku 1924 przez kilka dni w okresie pełni (13. 9.—15. 9. i 9. 10.—16. 10. — kulminacyjny punkt pełni 13. 9. i 12. 10.) codzień wieczorem usiłuje zbliżyć się do księżyca. We wrześniu (dane z anamnezy) okres luna­

tyzmu zaczął się od stanu zamroczenia, poprzedzonego halu­

cynacjami wzrokowemi (koło o tęczowych barwach). Pozatem

(17)

miał chory w tym okresie kilka napadów drgawek z utratą przytomności. Wieczorem, o ile go trzymano, wyrywał się bardzo gwałtownie, puszczony wychodził na dach, przebywał taih 2—3 godziny z rzędu jakby w jakiejś ekstazie, wyciągał przytem ręce do świecącego księżyca, czasem mówił do niego parę słów. W czasie wychodzenia kontaktu z otocze­

niem nie miał, nie dawał się „zbudzić“. Przy przyjęciu do szpitala zmian psychicznych nie przedstawiał. W końcu września zjawiają się codzień krótkie stany zamroczenia (około V2 godz.). Między 9. 10. i 16. 10. masowe, zupełnie typowe napady padaczkowe (toniis, clonus, zniesienie reakcji źrenic, czasem przygryzienie języka), do 163-ch napadów na dobę (10. 10.), pozatem przez szereg godzin dziennie, prze­

ważnie popołudniu i wieczorem, głębokie stany zamroczenia, w czasie których, obok zwykłych napadów padaczkowych, napady z rytmicznem wyrzucaniem kończyn górnych i z chra­

pliwym, rytmicznym oddechem, ale z zachowaną reakcją źrenic, rytmiczne rzucanie się z boku na bok, silne lęki.

W czasie zamroczeń chory nie reagował na bodźce ze­

wnętrzne jak kłucie, wołanie po imieniu i t. p. Wieczorami, zawsze w stanie głębokiego zamroczenia, chory widział, zdaje się, w swych omamach księżyc i usiłował wydostać się z sali, tłukąc się po niej gwałtownie, ale bezcelowo i bezładnie.

Gdy trafił na otwarte drzwi, szedł do ogrodu, szukał po niebie księżyca; gdy księżyc świecił, choćby słabo, drapał się na parkan, stojący w ogrodzie najbliżej księżyca, roz­

wijając przytem nadzwyczajną siłę i gwałtowność, przytem co chwila padał z wyczerpania nawpół omdlony na ziemię, zaraz jednak zrywał się z powrotem. Z powodu tych omdleń chorego baliśmy się pozwolić mu wy drapać się na parkan, czy drzewo i nie mogliśmy na skutek tego obserwować, jakie byłoby jego dalsze zachowanie się. Na salę musiano chorego odnosić przemocą. Przed wyjściem do ogrodu, w okresie wyrywania się do niego, miał chory stale znacznie więcej napadów, niż w ogrodzie. W wieczory pochmurne też wyrywał się do ogrodu, zresztą z sali, w której chory przebywał blasku księżyca nigdy nie było widać. Parę razy chory także w dzień wyszedł do ogrodu (oczywiście w stanie

(18)

zamroczenia), szukając księżyca, ale po chwili sam wrócił na salę. W czasie zamroczeń (tylko na sali) mówił często o księżycu w sposób skandujący, z wielkim patosem, np.:

„księżyc przybędę, księżyc witam, księżycu witam, witam słońce, witam gwiazdy, witam umarłych“. Powtarzał przytem poszczególne słowa szereg razy. Treść tego, co mówił o księ­

życu była dosyć jednostajna, zapowiadał często, że za 3 ty­

godnie (a więc w czasie najbliższej pełni) nanowo będzie do księżyca wychodził. W tymże okresie nieraz odmawiał mo­

dlitwy, skandując je także, W miarę jak stany zamroczenia stawały się lżejsze treść księżycowa i religijna przemówień chorego ustępowała miejsca wyobrażeniom z życia codzien­

nego. Zamroczenia podlegały stałe zupełnej amnezji. Po 16. 10. ilość napadów padaczkowych zaczęła się szybko zmniejszać, inne objawy (zamroczenia, lęki, objawy rytmiczne) stały się rzadsze i mniej silne. W pierwszej połowie listopada z objawów padaczki utrzymywały się jeszcze tylko całkiem lekkie stany zamroczenia, które w następnych miesiącach przeszły bez wyraźnej granicy w stan osłupienia, utrzymujący się do chwili opuszczenia przez chorego szpital. Leczenie rozpoczęto dopiero 9. 10. i do końca pobytu chorego w szpi­

talu podawano mu brom, gdyż przy próbach zmniejszenia dawki występowały pojedyńcze napady padaczkowe.

R o z p o z n a n i e : p a d a c z k a .

Z powodu konieczności zastosowania leczenia, gdyż ma­

sowe napady zagrażały życiu chorego, mogliśmy tu zatem stwierdzić tylko, że przez 2 miesiące z rzędu, w okresie pełni, zjawiały się w^ tym przypadku napady epileptyczne, połączone ze stanami zamroczenia i lunatyzmem. Ustanie napadów i częściowe łub zupełne ustąpienie, towarzyszących im objawów przypisujemy tu działaniu leczenia bromowego.

Lunatyzm był tu, jak to wynika jasno z przebiegu choroby, tylko jednym z objawów padaczki, a występował na tle głębokiego zamroczenia. Dlaczego jednak wszystkie objawy padaczkowe wystąpiły tu tak gromadnie właśnie w okresie pełni? I skąd wzięła się tu księżycowa treść zamroczeń chorego, skoro nie zajmował się on nigdy księżycem? Dziw-

(19)

nem wydaje się tu także nagłe zmniejszanie się ilości napadów padaczkowych przy wypuszczeniu chorego do ogrodu. To ostatnie zjawisko pozostawało być może w związku z gwał­

towną chęcią chorego wyjścia do księżyca. Gdy mu w tem przeszkadzano, wywoływało to u niego zapewne podrażnie­

nie psychiczne, na skutek którego zjawiały się częstsze na­

pady, co, jak wiadomo, zdarza się nieraz u tego rodzaju chorych. Gromadne występowanie objawów padaczkowych w okresie pełni możnaby tu w pierwszej linji tłomaczyć znaną perjodycznością występowania napadów epileptycznych t. j., że napady epileptyczne, zjawiwszy się tu z jakichbądź przy­

czyn poraź pierwszy właśnie w czasie pełni (12—15. 9.), w na­

stępnym miesiącu powróciły w przybliżeniu o tejsamej porze (9—16. 10.), a inne objawy lęki i stany zamroczenia z luna- tyzmem, towarzyszyły im poprostu, jak to się często dzieje.

Jednakże czy pojmowanie to jest słuszne i czy nie odgrywało tu roli jakieś działanie faz księżycowych, t. j. działanie astro- psychiczne, w myśl hipotezy H e lip a c ha , tego na podstawie naszego jednego przypadku nie możemy nawet roztrząsać.

Ale pytaniem głównie nas tu interesującem jest skąd po­

chodzi lunatyzm i wogóle cała księżycowa treść zamroczeń naszego chorego i dlaczego występowały one w szczególności w najgłębszem zamroczeniu. Wpływ blasku księżyca na chorego nie odgrywał tu roli, bo chory był umieszczony w pokoju, do którego światło księżyca nie docierało i poza- tem wychodził on, szukając księżyca, także w pochmurne noce, a nawet w dzień, choć zawsze tylko w okresie pełni.

Hipoteza astropsychiczna także nie daje nam tu odpowiedzi.

O ile bowiem można przypuścić', że przez działanie księżyca na ziemię i jej atmosferę powstają jakieś zmiany natury fizyczno-chemicznej w napięciu tkanek ciała ludzkiego, co odbija się następnie na przemianie materji, na układzie ner­

wowym i wreszcie na psychice człowieka (H e 11 p a c h), to wydaje się wprost niedopomyślenia, aby te zmiany fizyczno- chemiczne podsunęły danemu osobnikowi jakieś określone, związane np. z księżycem, wyobrażenia, pod wpływem których chory usiłowałby zbliżyć się do księżyca i mówił o nim, jak to miało miejsce w naszym przypadku. Próby

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzięki włączeniu przedsięwzięcia w projekt współfinansowany przez Unię Europejską z funduszy Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego 2004-2006

Ten sam ból opuszczenia i te same mroki, Lękające się jasnych uświadomień blasków.. I jest w głębiach mych marzeń i w snów mych bezdeni Harmonia rzeczy

Na- razie nie chciał wypytywać o nazwisko rodziny, która tam zamieszkała, bo to znaczyłoby być niedyskretnym, lecz spodziewał się ujrzeć jeszcze kiedy Rysię

kości rozprysku serji. Wstrzeliwanie rozpoczyna się od poprawiacza normalnego, powiększonego o 4 kreski. Jeżeli pierwsza serja będzie rozpryskowa, zmniejsza się

Oprogramowanie pozwala obecnie na realizację wszystkich podstawowych funkcji (udostępnianie czyli wyszukiwanie wg metadanych, przeszukiwanie tekstów

nemu fikcyjnemu przyjacielowi, który za nią dobrze zapłaci; chce oczywiście zdobyć ją dla siebie. Syn broni się, jak może, ale ostatecznie staremu udaje się

raźnie stwierdza Thietmar, pisarz z XI w., o tyle więc bliższy tych zamierzchłych czasów plemiennych, kiedy nazwa ta ograniczała się do znacznie węższego terytorium w najbliższej

комъ, скокомъ входить во что или куда. W skoczyć do rowu, вскочить въ ровъ. Вскопать, вскапывать;. взрыть, взрывать; копая взво- рачивать землю.