• Nie Znaleziono Wyników

"Przez znaki. Granice autonomii sztuki poetyckiej. Na materiale polskiej poezji współczesnej", Edward Balcerzan, Poznań 1872, Wydawnictwo Poznańskie, ss. 308, 4 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Przez znaki. Granice autonomii sztuki poetyckiej. Na materiale polskiej poezji współczesnej", Edward Balcerzan, Poznań 1872, Wydawnictwo Poznańskie, ss. 308, 4 nlb. : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Paszek

"Przez znaki. Granice autonomii

sztuki poetyckiej. Na materiale

polskiej poezji współczesnej",

Edward Balcerzan, Poznań 1872,

Wydawnictwo Poznańskie, ss. 308, 4

nlb. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 64/4, 373-380

(2)

Esej p rzetw arzając w y n ik i badań szczegółow ych , w y zy sk u ją c n au k ow ą term i­ n ologię, korzysta jed n ocześn ie z p rzyw ileju ofen sy w n eg o p osłu giw an ia s ię hipotezą, dom ysłem , w irtu ozerią dygresji. E seistyczne w ęd rów k i p ozw alają n a zg ru p o w a n ie w o k ó ł głó w n eg o tem atu w y p o w ied zi — z doskonałością kontrap u n k tyczn ych a lia n ­ só w n ie sp otyk an ą w in n ych gatunkach dyskursu — dużej liczb y w ą tk ó w pobocz­ nych, k tóre tw orzą w ie lo w a r stw o w e tło kontekstów . W eseju p recyzja d y sk u rsy w - nej logik i d ow odzenia zespala s ię z narracyjną ekspresją — eseista, sw o b o d n y w łą czen iu p om ysłów interp retacyjn ych z m ateriałem faktograficznym , o sob istego w sp om n ien ia z d zien n ik iem lektur, na stosu n k ow o m a ł e j p r z e s t r z e n i w y ­ pow iad an ia poszukuje w i e l k i c h p o d o b i e ń s t w , un ifik u jących o d le g łe n a p ierw szy rzut ok a obszary problem ow e. Spójność eseju o p iera s ię przede w szy stk im na m y ślo w y ch łańcuchach m etafor.

W yka jest m istrzem teg o gatunku. E seje W yki s ą od n a jd y w a n iem jed n ości do­ św ia d czen ia i tek stu , jed n ości sy tu acyjn ej sztu k — pism a i obrazu, jed n ości postaw historyka i krytyka literatury.

N aszk icow ałem za led w ie m odel „czystej” stra teg ii pisarskiej W yki. D okąd po­ dążam y w ęd ru jąc w raz z autorem po tem atach polskiej k ultury? D o „trudnej, sk łó ­ conej, n iew ą tp liw ej ca ło ści” (t. 1, s. 296), p olsk iego organizm u kulturalnego. Stara­ łem s ię pokazać, co jest „w ęglem zaw odu” prow adzącego nas tam p rzew odnika. A zatem i — pośrednio — pokazać kieru n ek drogi.

K r z y s z to f Z a le sk i

E d w a r d B a l c e r z a n , PRZEZ ZNA K I. GRANICE AUTONOM II SZTU K I POETYCKIEJ. N A M ATERIALE POLSK IEJ POEZJI W SPÓŁCZESNEJ. P oznań 1972. W y d a w n ictw o P oznańskie, ss. 308, 4 nlb.

M otorem narracji strukturalizującej jest paradoks. T akże antynom ia, antyteza, oksym oron, am b iw alen cja. A le n ad e w szystk o — paradoks. O dw ołajm y się do sym p ­ tom atycznego, jask raw ego przykładu: studium R olanda B arth es’a C zło w ie k R a cin e’a. Oto k ilk a w y im k ó w , św iad czących o częstym posłu giw an iu się przez B arth es’a tym in stru m en tem b adaw czym : „Cóż pozostanie w m iejscu tragedii, je ś li usunąć tłu m służby, którą p arad ok saln ie ok reśla w ła sn a sw o b o d a ? ” (99) *; „Jest to ruch u ch w y ­ co n y tutaj w e w ła sn y m rozw oju, tak że niby cen n y paradoks p rzed staw ia rów no­ cześn ie ob a b ieguny k on flik tu — i rozkoszy” (116); .„Inaczej m ów iąc, w p lą ta ł s ię w n ierozw iązaln y paradoks: jeżeli posiądzie — zniszczy, je ś li uzna — sie b ie sam ego w p ęd zi w fru strację” (121); „D odać trzeba, że rozdarcie jest przyrodzonym , n atu ­ ralnym sta n em R asyn ow sk iego bohatera: w ła sn ą jedność od n ajd u je o n ty lk o w c h w ila ch ekstazy, dokładnie w ted y, k ied y — o paradoksie ! — w y c h o d z i z s i e b i e : rozdarte j a zostaje cu d ow n ie um ocnione i zjednoczone przez g n iew ” (134); „To paradoksalne w yab strah ow an ie [...]” (143); „Cały R acin e zaw iera się w tym paradoksalnym m om encie, w którym d ziecko odkryw a, że o jciec jest zły, a jednak pragnie pozostać jego dzieck iem ” (144); „Św iat R acin e’a jest d w u b iegu ­ now y, op iera s ię na paradoksie, n ie na d ialekty ce: brakuje w nim zaw sze trzeciej m o żliw o ści” (148); „Jest to m oże osta tn ie przek ształcen ie tragiczn ego paradoksu: w szelk i system znaczeń b ędzie w tragedii dw oisty, będąc przedm iotem n iesk oń czo­ nego zau fan ia i nieskończonej p od ejrzliw ości” (158); „Ten paradoks w y ja śn ia [...]” (169).

1 W ten sposób w sk a zy w a n e tu są stron ice studium : R. B a r t h e s , C zło w ie k

R a cin e’a. W: M it i zn ak. E seje. W ybór i słow o w stęp n e J. B ł o ń s k i . P rzełożyła

(3)

O czyw iście, ta k sam o często w C zło w ie k u R acin e’a p ojaw iają się sform u łow an ia i tw ierd zen ia parad ok saln e bez m eta języ k o w ej etyk iety. A w ię c m. in. ta k ie spo­ strzeżen ia, jak to, ż e u R a cin e’a m iłość n ie w ie le s ię różni o d n ien a w iści (s. 104), że „to n ie p łeć tw o rzy k on flik t, to k o n flik t ok reśla p łe ć ” (s. 107), że „R asynow ski Eros o d sła n ia cia ła ty lk o po to, b y je zn iszczy ć” i(,s. 109) itp., itd. a ż po kończące całe stu d iu m p aradoksalne pointy:

„ T r a g e d i a t o m i t p o r a ż k i m i t u . T ragedia dąży w ięc w końcu do fu n k cji d ialek tyczn ej. W id ow isk iem porażki próbuje przekroczyć porażkę, a n a ­ m iętn ość n a ty ch m ia sto w o ści u czyn ić pośred n ictw em . W szystko zniszczyw szy, tra ­ ged ia p ozo sta je w i d o w i s k i e m , a w ię c porozum ieniem ze św ia tem ” (s. 162). P o ty c h p rzydługich przytoczen iach n ie d ziw i ju ż n as w c a le teza B arth es’a 0 parad ok saln ym p o ło żen iu litera tu ry i k rytyk a literack iego: „A le przyznać się do

b ezsiln o ści w m ó w i e n i u p r a w d y o R acin ie to w ła śn ie uznać szczególn y s t a ­ tu s litera tu ry . Z aw iera się on w paradoksie: literatu ra jest ty m zespołem obiektów 1 reguł, tech n ik i d zieł, k tó reg o fu n k cją — w ogóln ej ek o n o m ii naszego sp o łeczeń ­ stw a — to w ła śn ie i n s t y t u c j o n a l i z o w a n i e s u b i e k t y w n o ś c i . A by za ty m p ro cesem n ad ążyć, k rytyk sa m m u si sta ć się paradoksalny [...]” 2.

D o tej o statn iej d ed u k cji (paradoks litera tu ry — k rytyk paradoksalny) n eg a ­ ty w n ie u sto su n k o w a ł s ię R aym ond Picard, pisząc, że „ta dialek tyk a su b iek ty w i- zacji k ry ty k i ma w so b ie coś fa łsz y w e g o ”, że „ P ostęp ow an ie k rytyczn e B arth es’a w y w o d zi s ię z dw óch dobrze zn an ych p ostaw , które w y d a ją s ię w sza k że n iem o żli­ w e do pogodzenia, z p ostaw y im p resjon istyczn ej i d ogm atyczn ej” 3.

W tę im p resy jn o ść uderza tak że K rzysztof Z aleski w znakom itej parodii stylu B a rth es’a — w a n a liz ie „zn aczen iow ej e se n c ji” k o tle ta sch a b o w eg o i kury po ch iń sk u (B arthes w M ito lo g ia ch c o d zie n n y c h zajm u je s ię b efszty k iem i frytkam i). Z aleski doch od zi do in stru k ty w n y ch w n io sk ó w : „Sekret przerysow ań, do jakich n ie ­ jed n ok rotn ie d oprow adza B arthes, dość ła tw o odkryć. K rytyce, która w y ch o d zi od k om p lik acji znaczeń języka, ja k gdyby b rak ow ało p rzestrzen i znaczącej. C ierpi ona n a sz tu czn ie w y tw o rzo n y nied ob ór zn aczen ia. Chce być k rytyk ą id ealn ą, krytyką jed n o ści p od m iotu z p rzed m iotem . K rytyką u sytu ow an ą na p eryferiach id eo lo g icz­ n ych roszczeń, pozb aw ion ą b a la stu p ozaliterack iej pragm atyki. B arth es n ie chce d ła ­ w ić a u to n o m ii d zieła i n ie ch ce s ię przyznać, że p asożytu je na jego w ielozn aczności. P ragnie, b y krytyka — pod ob n ie jak litera tu ra — »nie m iała sensu«” 4.

P aradoks stan ow i rów n ież dom in an tę sty lo w ą w o m a w ia n ej tu k sią żce E dw ar­ da B alcerzan a. Już w sa m y m ty tu le i p od tytu le, w ich p ow iązan iach z tekstem , o d ­ k ryw am y elem en ty p aradoksalne. Z acznijm y od tytu łu . P ochodzi o n — jak w sk a ­ z u je m otto — z w iersza A d am a M ick iew icza W słu ch a ć się w sz u m w ó d g łu ch y :

W słuchać [się] w szu m w ó d głuchy, zim n y i jednaki I przez fa le rozeznać m y śl w ó d jak przez znaki, D ać się u n osić w iatrom , n ie w ied zieć g d zie lotnym , I zliczy ć k ażd y d źw ięk w ich ruchu k ołow rotn ym , W nurzyć się w łon o rzek i z rybam i... —

Ich ok iem n iew zru szo n y m ja k g w ia z d a ...5 2 R. B a r t h e s , H isto ria c z y lite r a tu r a ? W : jw ., s. 184—185.

3 R. P i c a r d , N o w a k r y ty k a c z y n o w e s z a lb ie r s tw o ? P rzeło ży ł W. K a r ­

p i ń s k i . „T w órczość” 1973, nr 4, s. 61, 62.

4 K. Z a l e s k i , P o tu ln y O rfeu sz. „T ek sty” 1972, nr 1, s. 179.

5 A. M i c k i e w i c z , D zieła . W yd an ie Ju b ileu szow e. T. 1: W iersze. W arszaw a 1955, s. 440.

(4)

W w ierszu tym , ja k w id ać, w yrażen ie „przez zn ak i” jest w y ra żen iem m eta fo ­ rycznym — w ch od zi w iSkład porów nania („przez fa le [...] jak p rzez zn ak i”) o d n o ­ szącego się do an tropom orficznego obrazu „m yśl w ó d ”. W yraz „znak” p o ja w ia się jed n ocześn ie w drugim m otcie poprzedzającym książkę, w cytacie ze studium B arthes’a H istoria c z y litera tu ra ? O to szerszy kontekst tego przytoczenia: „Z je d ­ nej stron y na jed en elem en t znaczący przypada za w sze k ilk a m ożliw ych zn aczo­ nych. Znaki są w ieczy ście niejasne, o d czytan ie ich je s t za w sze w yborem . [...] Z drugiej strony, rów n ie zaangażow ana jest decyzja, a b y w tym , a n ie in n ym m iejscu przerw ać interp retację. W iększość k rytyków w yobraża sobie, że będą o b iek ty w n iejsi n ie szu k ając g łęb iej; p ow ierzchow ność rów n a się w te d y rzekom o s z a ­ cu n k o w i dla faktów , n ieśm iałość zaś i banalność hip otezy sta je się ceną jej p ra w o ­ m ocn ości” 6.

U B arth es’a znak to sk ojarzen iow a całość sig n ifia n t (znaczącego) i sign ifié (z n a czo n eg o )7 — tak i sen s, ja k w sk azu je szerszy k ontekst, m a w yraz „znak” w m otcie Balcerzana. U M ickiew icza znak to l i ty lk o m etafora. M ożna z teg o w y ­ ciągn ąć w n iosek , że sfo rm u ło w a n ie B alcerzana: „Słow em , książka ta n ie jest m o ­ nografią — ch ce być natom iast w ęd rów k ą p r z e z z n a k i ” (s. 7) — jest co n a j­ m niej d w u zn aczn e, je śli nie w p rost paradoksalne. W in n e b ow iem rejony prow adzi „szlak” w y tk n ięty przez „znaki” M ickiew icza, w in n e zaś — przez „zn ak i” B arth es’a. Trzeba w sza k że u czciw ie przyznać, że w trakcie „w ęd rów k i” w y b iera B alcerzan przede w szy stk im „szlak” B arth es’a (zob. s. 47, 55, 58 passim ).

P ierw sza część pod tytu łu om aw ian ej k siążk i brzm i: G ranice a u to n o m ii s z tu k i

p o e ty c k ie j. „A utonom ia” to jed n o z dw óch k lu czow ych p ojęć pracy B alcerzana (dru­

gim je st „w sp ółczesn ość”). A utonom ia jest w y ra źn ie u w ik łan a tu w p rzeciw sta w n e kon tek sty. Paradoks w sp ółczesn ej sztu k i sło w a polega na tym , iż dąży o n a jed n o­ cześn ie w dw óch an tytetyczn yeh , różnobiegunow ych kierunkach : „ d o u z y s k a n i a m a k s y m a l n e j a u t o n o m i i i d o c a ł k o w i t e j n i e m a l r e z y g n a c j i z b y t u a u t o n o m i c z n e g o ” (s. 7). O autonom ię litera ck ieg o u tw oru w a lc z y przede w szy stk im autor, w a lc z y tak że badacz literatury. O chrania sw o isto ść sztu k i słow a rów n ież system gatu n k ow y („św iadom ość reguł gatu n k ow ych sprzyja a u to­ nom ii sztu k i słow a. P am iętajm y naszą tezę: »autonom ia« to p r z e ż y c i e »sw oisto­ ści«. G atunek narzuca ludziom , u czestn ik om k om unikacji literack iej, ta k ie w ła śn ie p rzeżycie” ; s. 133). P rzeciw k o autonom ii d zieła literack iego w y stę p u je w y k o n a w ca (w p ro cesie transform acji utw oru), co w tom ie B alcerzana p rzedstaw iono na p rzy­ kładzie sty k u liry k i i popularnej piosenki. A m b iw a len tn e stan ow isk o w tej w a lc e zajm u je czytelnik, który z jednej strony m oże dokładnie przestrzegać sy stem u n a ­ k azów i zak azów założonych w d ziele (s. 54), z drugiej zaś — poprzez n a sta w ien ie eg o ty czn e doprow adza do p om ieszan ia rejo n ó w sztuki i „n iesztu k i” : „K ażdy n ow y przekaz artystyczny »znika« w przepastnych otch łan iach w ie lu lek tu r osobnych, o d ­ izolow an ych , su b iek ty w n y ch . Sztuka sło w a ok a zu je się — parad ok saln ie — zja ­ w isk iem parasem iologicznym . Stara się w ym k n ąć porządkom kultury. Odbiór utw oru upodabnia się tu do odbioru... m arzenia sen n ego!” (s. 55). A m b iw a len tn ą pozycję w tej w a lc e o au ton om ię dzieła literackiego i zarazem przeciw k o niej zajm u je r ó w ­ nież o p isy w a n y w trzeciej części książki n ow y term in genologiczny — sytu acja liryczna. Jako gatu n ek jest sy tu a cja liryczn a po stro n ie autonom istów , natom iast jako przekaz niep ow tarzaln ej, rzeczyw istej życiow ej sy tu a cji podm iotu — jest z ja ­ w isk iem heteronom icznym : „K oncepcja Przybosia, autora jednego z najbardziej

6 B a r t h e s , H isto ria c zy litera tu ra ? , s. 177—178. 7 R. B a r t h e s , M it d zisia j. W : M it i zn a k , s. 29—30.

(5)

ek strem aln ych program ów au ton om iczn ej p o ezji (poezja jako »język w języku«), ok azu je się — w b r e w ,pozorn ym cech o m — teorią liryk i, o tw a rtą dla w szelk ich po- zaliterack ich i poza języ k o w y ch źródeł »życiow ych« in sp ira cji” (s. 299— 300, ze streszczen ia rosyjskiego).

A utor m u si w a lc z y ć o au ton om ię sw o jeg o dzieła z „k orekcjonerem ”, tzn. z w y ­ daw cą, m istrzem początk u jącego literata, redaktorem , k orek torem itp. K orek cjon e­ rem oprócz in sty tu cji cen zury, k ry ty k i literack iej, w y d a w n ictw a , redakcji, czasop is­ m a byw a ta k że np. p u b liczn ość czytająca, „w sw y ch p ostu latach pod adresem p i­ sarza zd eterm in ow an a u w a ru n k o w a n iem h istoryczn ym ” (s. 109) — in n e korekcje w p row ad za do literatu ry w o jn a , in n e — n ie w o la narodow a... A utor i korekcjoner m ogą —■ św ia d o m ie lu b n ieśw ia d o m ie — k iero w a ć „tw orzony tek st w stronę s w o i­ sto ści” sztu k i słow a lu b próbow ać u m ieścić go „poza gran icam i język a poetyckiego, nadać m u k szta łt w y p o w ie d z i p ozaartystyczn ej” (s. 111). T akim nie u św ia d a m ia ­ nym so b ie przez autora k orek cjon erem tw orzon ego w ła śn ie tek stu jest kieru n ek lite ­ racki, ten czy ó w „ izm ”. Np. ek spresjonizm , w którym k u lt „ducha” (przeciw ko m a ­ terii) „p row ad ził do za p rzeczen ia sw o isto śc i sztuki, a w k on sek w en cji: do negacji w szelk iej sz tu k i” (s. 115). P od ob n ie zresztą b y ło z fu tu ryzm em , op ow iad ającym się za m aterią: „F uturyści rów nież, jak i ekspresjoniści, u siło w a li upraw iać sztu k ę prze­ c iw sztuce, p oezję jak o an typ oezję, literaturę przechodzącą w n ielitera tu rę” (s. 118). A n aliza in sty tu cji korekcji, jej w p ły w u na proces tw ó rczy pisarza oraz na au to ­ nom ię d zieła litera ck ieg o — to jed n o z w ię k sz y c h o sią g n ięć om a w ia n ej pracy B al- cerzana. W h istorii litera tu ry zd a je się b o w iem w dalszym ciągu p rzew ażać poro- m an tyczn a kon cep cja n ie z a w isło śc i i absolutnej autonom ii autora. A p rzecież trzeba się zgodzić z b adaczem , gdy p isze p o w sp a n ia łej an a lizie „szum u in form acyjn ego” w scen ie d yk tow an ia przez C ześn ik a D y n d a lsk iem u listu , k tórego autorem m iała n i­ by być K lara: „A utor n ie jest jed y n y m n ad aw cą przekazu językow ego. R ola »autora« to jedna z ról nadaw czych . P od sta w o w a , dom inująca, a le n ie jedyna. Obok »autora« w tw o rzen iu u tw o ru p artycyp u je zazw yczaj k toś jeszcze. Ktoś, kto koryguje se n s tekstu, w trąca s ię n iesp o d ziew a n y m »m ocium panie«, lub od w rotn ie, w y k reśla z tw o rzo n eg o tek stu ja k ieś sło w o , m od yfik u jąc ty m sposobem pierw otn ą in ten cję au to ra ” (s. 1107). O roli korek cyjn ej m odernizm u (postulat „sztuki dla sz tu k i”), o ta k iejże roli cen zu ry w dobie rozb iorów P o lsk i — m ożna b yłob y napisać p ięk n e studia...

B adać litera tu rę to znaczy „u ch w ycić sw o is to ść tek stu litera ck ieg o ” (s. 76). Stąd badacz litera tu r y je s t w k o n sek w en cji i ob roń cą au ton om ii dzieł sztu k i słow a. A utonom ia „ o d n o s i s i ę d o s y t u a c j i t e k s t ó w w ś w i a d o m o ś c i u c z e s t n i k ó w k o m u n i k a c j i l i t e r a c k i e j i o k r e ś l a p r z e ż y c i e (pojm ow anie, d oznaw anie) » s w o i s t o ś c i « ” (s. 127). D zieło litera ck ie jest tu w ięc bezbronne „w ob ec o b y cza jó w p ercep cyjn ych danej sp ołeczn ości w danej ep oce” (s. 127). B adacz w te d y broni historyczn ego, o b iek ty w n eg o p od ejścia do utw oru („Z teg o p u n k tu w id zen ia proceder b ad aw czy n ależałob y n azw ać a n t y t r a n s f o r - m a c j ą te k stu ” — g ło si p oin ta K o n c e rtu p o e ty c k ie g o 8). A u to n o m ia jest zja w isk iem w a rto ścio w a ln y m (s, 128) i dyn am iczn ym : „»A utonom ię« się zd ob yw a — i »auto­ nom ię« się tr a c i” (s. .127), a stą d w y ra sta ją przed b ad aczem n o w e zadania — z a ­ d an ie u m iejsco w ia n ia p rob lem u au ton om ii d zieła litera ck ieg o w ściśle określon ym k on tek ście sp o łeczn y m i h istoryczn ym (zob. s. 130).

S y stem g en o lo g iczn y b ron ił d aw n iej au ton om ii literatury. D aw n iej, gdyż ż y je­ m y w cza sa ch „ agen ologiczn ych ” (zob. s. 132— 133): „W p olsk iej ś w i a d o m o ś c i

(6)

l i t e r a c k i e j po roku 1918 g a t u n k i l i r y c z n e n i e m o g ą s i ę u s y ­ t u o w a ć . N ie m a dla nich m iejsca. N ie m a czasu na ich rekonstrukcję” (s. 138). W tej sytu acji p oeta m oże w yb ierać pom iędzy w a ria n tem k lasycystyczn ym (za­ kładającym , że sy stem klasyczn ej poezji w yczerp ał c a ły repertuar m ożliw ych sy tu a cji k om u n ik acyjn ych w literaturze), p ostrom antycznym (system kom u n ik acyj­ nych sy tu a cji jest o tw a rty na n o w e m ożliw ości) i w arian tem aw an gard ow ym u sto­ su n k o w a n ia się do sy stem u gatunków . W ariant aw angardow y, k tórego z w o len n i­ k iem b y ł Ju lian Przyboś, głosi, „iż p ra w d ziw ie now atorska tw órczość poety nie tylko nie m oże s ię zm ieścić w sy ste m ie gen ologii tradycyjnej (jak ch cia ł k lasycyzm ), a le także, w b rew postrom antykom , nie m oże być u p r z e d n i o z d e t e r m i n o ­ w a n a przez ja k ik o lw iek sy stem znanych sy tu a cji k om unikacyjnych w ogóle. Z na­ nych literaturze, znanych piśm ien n ictw u , znanych form om synkretycznym . A u ten ­ ty czn ie now atorsk i w iersz rodzi s ię p o z a s y s t e m e m gatunków . J est zaw sze jed n orazow ym odkryciem a rtystyczn ym ” (s. 189).

W w a ria n cie aw an gard ow ym k lu czow ym gatu n k iem jest sy tu a cja liryczna. Jest to h om onim — oznacza b ow iem i gatunek literacki, i pozaliteracki, ży cio w y k om ­ pleks, który znajdzie od b icie w utw orze. „Zbiorcza n azw a »sytuacja liryczna« u si­ łu je [...] złączyć w jed n o »to, co ludzkie«, i to, co ściśle p o ety ck ie” {s. 214). G łęboki i p ra w d ziw ie zastan aw iający paradoks om aw ian ego gatunku leży w tym , iż „W teorii i poetyckiej p raktyce P rzybosia słow o liry k i w »spotkaniu« ze św ia tem t r a c i s w o j ą a u t o n o m i ę p o t o , a b y j ą t y m g r u n t o w n i e j z a b e z p i e ­ c z y ć i u t r w a l i ć ” (s. 226).

Sytu acja liryczna jako gatu n ek literacki zbliża się w p ew n y m sen sie do opar­ tych na paradoksie gatu n k ów testam en tu (i ostatn ie, i p ierw sze sło w o poety!) oraz im p row izacji („udanie” spontaniczności!), a ta k że ep itafiu m (gdy n ieu m y śln ie n a p i­

sane, zob. s. 246) oraz kenotafium .

W artość kategorii genologicznej „sytuacja liryczn a” p olega na jej w ew n ętrzn ej, paradoksalnej strukturze: na autonom iczności i nieautonom iczności u tw orów tego gatunku literackiego. A utonom iczność, bo k ategoria genologiczna ; nieau ton om icz- ność, bo ten d en cja do stałej zm iany, do sta le n ow ych zap isów odkryć psych ologicz­ nych. A istotą sztuki p raw dziw ej jest w ła śn ie to za w ieszen ie i n ap ięcie „m iędzy now ą »sytuacją człow ieka« a n ow ą »sytuacją tek stu «” : „ W a r t o ś c i ą s z t u k i p o e t y c k i e j n i e j e s t a u t o n o m i a u z y s k a n a , l e c z a u t o n o m i a u z y ­ s k i w a n a p o p r z e z p o k o n y w a n i e h e t e r o n o m i i ” (s. 250).

Jedną z form ograniczenia autonom ii liry k i jest p osłu giw an ie się au ten tyczn ie poetyck im tek stem w piosence, będącej w y p o w ied zią form u łow an ą „w dw óch róż­ nych językach, w język u m uzyki i w język u p o ezji” (s. 291). N a straży autonom ii tek stów poetyck ich stoją tu trudne do p rzekroczenia progi: „język sztuki sło w a [...] p odporządkow uje so b ie język o b yczajów percepcyjnych, w sk u tek czeg o m ożliw ości gry w ierszem [odw rotnie niż z piosenkam i] są ogran iczon e dość w y ra źn ie” (s. 279), „dom inantą języ k a p iosen k i jest czy teln e n a sta w ien ie na aktualny sy ste m sp o łecz­ nych k o n iu n k tu r”, podczas gdy „dom inantą język a poezji jest p rogram ow y brak n astaw ien ia na ak tu aln y system społecznych koniu n k tu r” (s, 279). W rezu ltacie — „N ie k ażdy utw ór poetycki, łącząc się z m uzyką, m oże zostać piosenką. [...] W spół­ cześn ie sztu k a piosenkarska o feru je szansę popularności ty lk o niektórym poetykom i stylistyk om sztuki sło w a ” (s. 294). Chodzi tu przede w szy stk im o u tw ory „ słab e” i „p łask ie” — gdyż „m ocne” bronią się przed narzuconą im organizacją m uzyczną.

Jak ju ż w sp om n ian o na początku recenzji, drugim k lu czo w y m w y ra zem książki B alcerzana jest „ w sp ółczesn ość”. N ie m a b o w iem żadnych b ezw zględ n ie jasnych i w yraźn ych kryteriów , które by p ozw alały oznaczyć granice naszej w sp ółczesn ości.

(7)

Czy w sp ó łczesn o ść zaczyn a się w r. 1905, 1918 czy też 1945 lub n ajb liższych nam latach? Czy — z drugiej stron y — n ie m ożna tw ierd zić, iż N orw id jest w p ew n ym sen sie poetą w sp ółczesn ym ?

O dpow iedź na te p ytan ia p rzyn osi p óźn iejsza od tom u P r z e z zn a k i, zm od yfik o­ w a n a w e r sja fragm en tu tek stu p ośw ięcon ego an tyn om iom badacza litera tu ry w sp ó ł­ czesnej : „ n a t e r a ź n i e j s z o ś ć s k ł a d a j ą s i ę w s z y s t k i e utw ory, m o ­ d ele gatu n k ow e, kody sty listy czn e, p oetyki zap rogram ow an e itp., k t ó r e n i e m o g ą z o s t a ć w ł ą c z o n e w s y s t e m t r a d y c j i l i t e r a c k i e j — an i ak tyw n ej, an i p asyw n ej. N ie s ą w danym m om en cie przed m iotem w y b o r u — sa m e b o w iem ok reśla ją s ię jak o produkty se le k c ji d zied zictw a litera ck ieg o ” 9.

P o ję c ie „ w sp ółczesn ość” jest B a lcerza n o w i potrzebne g łó w n ie po to, by ściślej w y zn a czy ć zad an ia n ow ej (tzn. p oten cjaln ej; s. 2!6) d zied zin y naukow ej literaturo­ zn a w stw a : w ie d z y o litera tu r ze w sp ółczesn ej. Z tą w ied zą , z jej u m iejsco w ien iem poza h istorią literatury, teorią literatury i krytyką literack ą — w ią ż ą się n o w e paradoksy. M ian ow icie k on k lu zja in teresu jących w y w o d ó w autora o antynom iach, na które napotyka badacz literatu ry w sp ó łczesn ej (antynom ia „nicości” i „w oln ości”, an tyn om ia syn ch ron ii i diachronii, an tyn om ia „u czestn ik a” i „obserw atora”), sp ro­ w a d za się do tego, że n au k ow iec zajm u jący się w sp ó łczesn o ścią m u si odw oływ ać się do „in scen izacji ep istem o lo g iczn ej” (s. 219), tzn. do k o n cep cji fu tu rologiczn ych — „pojaw ia s ię potrzeba »roli« p rzy szło ści” (s. 30). W yd aje m i się, że n ie zaw sze przy bad an iu litera tu ry w sp ó łczesn ej potrzeb n e są te „in scen izacje ep istem ologiczn e” i w iz je p rzyszłościow e. C h ciałb ym tu w sk a za ć d w ie przesłan k i sw o jej niezgody: 1) przykład sty listy k i, 2) id en ty czn e lub n iem a l id en tyczn e c y ta ty z tek stó w n a le ­ żących do dw óch różnych sp ecja ln o ści — k ry ty k i literack iej i w ied zy o literaturze w sp ó łczesn ej — u p raw ian ych przez B alcerzana.

P rzeciw sta w ia ją c h isto ry k o w i literatury badacza literatu ry w sp ółczesn ej B a lce- rzan p isze: „P unktem w y jśc ia dla historyk a literatury jest k o n t e k s t , p unktem w y jśc ia d la badacza w sp ó łczesn o ści jest t e k s t . (Przez »tekst« rozum iem zarów no pojed yn czy u tw ór jak i ca ło k szta łt o p u b lik o w a n y ch d zieł.)” (s. 32). W ydaje m i się, że to stw ie r d z e n ie je s t d ow od em o czy w istej i n n o ś c i za in teresow ań badaw czych litera tu ro zn a w cy p iszącego o w sp ó łczesn y m etap ie rozw oju b eletrystyk i, a n a lizu ­ jącego raczej m n iejsze jed n ostk i h istoryczn oliterack ie (przede w szy stk im p o jed y n ­ cze utw ory), ch ętn iej u p raw iającego b adania sty listy c z n e z w ią za n e ze śc iśle o k reślo ­ nym u tw o rem — a n ie /przesądza o p otrzeb ie now ej d zied zin y n auki o literaturze. In n ym i sło w y : bad an ia sty listy czn e, sk o n cen tro w a n e na tek ście d zieła literackiego, w y m y k a ją s ię czw artej d zied zin ie nauki o literaturze, gdyż — po p ierw sze — ła tw o je u m ieścić w o b ręb ie starej historii literatury (lub na pograniczu historii i teorii literatury), po drugie — n iep otrzeb n a jest też przy an alizach sty lis ty c z ­ nych „ in scen izacja ep istem o lo g iczn a ”, w iz ja przyszłego rozw oju literatury.

P rzyk ład z osta tn ich m oich lek tu r: i w K o n o p ie lc e E dw arda R edlińskiego, i w R a ju T adeusza H ołu ja (p ow ieści z końca 1972 r.) ła tw o dostrzec p ew n e s w o i­ sto ści język a i sty lu tych dw óch tak różnych tekstów . N ic n ie sto i na przeszkodzie, by ob u p o w ieścio m p o św ięcić ob szern e n au k ow e rozpraw y sty listy czn e, zastan a­ w ia ją c s ię np. nad rolą gw ary lu b pseu d ogw ary w K o n o p ie lc e (w yraz-klucz : „za- p lu szczyć”, „zap lu szczon e” — o oczach), nad rolą grotesk i (rabelais’ow sk a scena „h u k ow isk a” — p u szczan ia w iatrów ...) w p rzed sta w ia n iu św ia ta tap larsk iego

(Ta-9 E. B a l c e r z a n , P r o b le m y m e to d o lo g ic zn e b a d a cza lite r a tu r y w sp ó łc ze sn e j. W zbiorze: O w s p ó łc z e s n e j k u ltu rze lite r a c k ie j. P od redakcją S. Ż ó ł k i e w s k i e ­ g o i M. H o p f i n g e r . T. 1. W rocław 1973, s. 93.

(8)

plary, T opielko, R ozgnój, C ieklińska topiel — oto on om astyczn e sy m b o le te g o św iata), nad fu n k cją su p ernaturalizm u w o p isie chłopa (czy raczej m itu chłopa, urobionego przez naszą literaturę!)... Tak sam o w R aju, gdzie n ajciek aw szym pro­ b lem em jest u jęcie top osu arkadyjskiego w klam rach historii ob ozów k o n cen tra­ cyjnych, w w ię z i z h itlerow sk ą „nauką” o u szczęśliw ian iu ludzi. N ie narracja, n ie czas p o w ieścio w y , lecz w ła śn ie p ołączenie najstarszego m itu o szczęściu czło w ie k a z iście d iabolicznym ce le m fin a ln y m p oszukiw ań h itlerow sk iej „nauki” (szczęście n iew oln ik a) — jest k lu czem tego utw oru. K lucz te n ła tw o jest o d tw orzyć na grun­ cie badań stylistyczn ych .

C hciałbym także zw rócić u w agę na in trygu jące zb ieżn ości tek stó w dw óch k sią ­ żek B alcerzan a — k rytycznoliterackiej (O prócz głosu 10) i w chodzącej w zak res w ie ­ dzy o literaturze w sp ółczesn ej (P rze z zn a k i, zob. autocharakterystykę k siążki na s. 14). N ie ch od zi m i tu o p o w o ły w a n ie się w ob u książkach na id en ty czn e cy ta ty z A. P otieb n i (OG 116, PZ 191), B. L eśm iana (OG 79—80, PZ 113) czy T, M icińskiego (OG 74, PZ 96— 97), lecz rozw ijan ie podobnych idei, np. „idealnego badacza”, za ­ p rojek tow an ego w d anym u tw orze (por. OG 55— 58, PZ 69—86) lub n a w et p o w tó ­ rzenie n iem al identyczn ych , d ł u ż s z y c h an aliz (por. an alizę w iersza J. P rzy ­ bosia pt. K r a jo b r a z : OG 13—.15, PZ 220— 222). Z tej p araleli jasn o w yn ik a, że sp raw a z czw artą d ziedziną badań literackich nie jest ta k a prosta, n ie tak ła tw o od d zielić tę now ą gałąź literaturozn aw stw a od trzech dotychczas funk cjon u jących . To m oże ty lk o w ła śn ie paradoksalny to n i tok w y w o d ó w strukturalizujących o d ­ dziela w y ra ziście trzy d otych czasow e i czw artą gałąź? W każdym razie pozostaję scep ty k iem i n ie w id zę potrzeby fu n d ow an ia now ej dziedziny literaturozn aw stw a, gdyż grozi to jeszcze jed n ym paradoksem : nauka o literaturze, co do której w ie lu m a zastrzeżenia, czy w ogóle rzeczyw iście istn ie je (por. łą cze n ie w A n g lii tej d y scy ­ p lin y ze s z t u k ą ) , n agle zaczyna rozm nażać się w n o w e n au k ow e od gałęzien ia: naukę o h istorii literatury, naukę o teorii literatury i w ie d z ę o literaturze w sp ó ł­ czesnej...

I zn ó w pow racam w ięc do problem u paradoksalności sty lu narracji struktura - lizującej. Czy dostrzegam różnice w paradoksach B arthes’a i B alcerzana? O czy w iś­ cie! B arth es grom adzi paradoksy tam , gd zie w zasadzie trudno już zabłysnąć rze­ czow ym i i sp raw d zaln ym i an alizam i (badanie tw órczości R acin e’a). N atom iast B a l- cerzan przy pom ocy paradoksu ch ce przetrzeć ścieżki w głąb nie ugładzonej i żyw ej jeszcze w sp ółczesn ości. W głąb literatury, która n ie poddaje się zasad n iczo żadnym szerszym u ogóln ien iom (jakże często te sy n tezy zjaw isk w sp ółczesn ych zaw odzą już po k ilk u latach!), a jest w d zięczn ym teren em szczegółow ych analiz opartych n a tek stach . T akich m ikroanaliz, rzeczyw iście św ietn ych , przynosi książka B a lc e ­ rzana k ilk a n a ście (przedm iotem ich są m. in. W oroszylskiego N iezg o d a na u kłon , B iałoszew sk iego P o lk a z sobą, T uw im a M yśl, S taffa O jc zy z n o nasza, C zyżew sk iego

O da do ch leba, B iałoszew sk iego W y p a d e k p r a w d z iw y , M łodożeńca R adiorom an s,

P rzyb osia G m a ch y i K r a jo b r a z, M ałe słońce i M iejsce u św ięco n e). Z u ogóln ień — jak s ię w y d a je — najbardziej w artościow ym o sią g n ięciem tom u P r z e z zn a k i jest o m ó w ie n ie sy tu a cji gatu n k ów poetyckich w X X w iek u oraz paragraf o in sty tu cji korekcji.

Czy paradoksy k siążk i B alcerzana m ają m oże jakieś u zasad n ien ie w jego w y ­ p ow ied ziach m etak rytyczn ych ? Chyba tak. Oto zn am ien n e w y zn a n ie zn ajd u jące się na końcu recen zji o trzytom ow ej radzieckiej T ieorii litie r a tu r y : „Gdy otrzym u­

10 E. В a l e e r z a n , O prócz głosu. S zk ice k ry ty c zn o lite r a c k ie . W arszaw a 1971. D alej ozn aczam te n tom skrótem : OG, zaś tom P rze z zn a k i — PZ.

(9)

jem y do rąk in stru m en t p recyzyjn y, zb u d o w a n y zgod n ie z w y m o g a m i logik i s e ­ m antycznej, języ k o zn a w stw a , m atem atyk i — zaczyn am y od czu w a ć g w a łto w n ą po­ trzebę działań p a r a p o e t y c k i c h (w k ry ty ce i w n au ce o literaturze), p ragn ie­ m y sw ob od n ej gry sk ojarzeń , w sp ó łtw ó rczej pracy w y o b ra źn i” (OG, s. 230; pod­ kreśl. — J. P.). „D ziałan ia p arap oetyck ie” z a ś ch arak teryzu ją się m. in. w y z y sk i­ w a n iem c h w y tu paradoksu, bo zgod n ie z te z ą C leantha B rooksa — języ k p oezji jest ję zy k iem paradoksu i „najbardziej b ezpośredni i p rosty poeta jest zm uszony do sto so w a n ia p arad ok sów o w ie le częściej n iż m yślim y, jeśli ty lk o dostateczn ie u św ia d a m ia m y so b ie to, c o o n c z y n i” n .

Z resztą „im w ięcej ten d en cji sp rzeczn ych realizu je s ię w grze [...], ty m bogat­ sza jest sam a gra” fs. 263), a — ja k m ó w i się w M o b y D ick u — „nie m a na św iecie

tak iego przym iotu, k tóry by n ie b y ł tym , czy m jest, je d y n ie przez kon trast!” 12

J e r z y P a sze k

G e o r g e W a t s o n , THE ST U D Y OF LITERATURE. (London 1969). A llen L ane The P e n g u in P ress, ss. 240.

K siążk a G eorge’a W atson a p om yślan a zo sta ła jako próba ściślejszeg o zin tegro­ w a n ia teorii i h istorii literatury. W części p ierw szej (T he T h eo ry of C riticism ) o m ó ­ w io n e są n iek tó re p rob lem y badań literack ich ; natom iast część druga (O th er D isci­

p lin es) w y zn a cza k ieru n k i w sp ó łp ra cy n auki o literatu rze z in n y m i d ziedzinam i

h u m an istyk i. N a czeln y dla ca łej rozpraw y je s t postulat h istoryzm u jak o k on iecz­ nego e lem en tu in terp retacji te k stu literack iego. D zieło z epoki od leg łej m oże być b o w iem w ła ś c iw ie zrozu m ian e ty lk o przy u w zg lęd n ien iu danych h istorycznych; in terp retacje m od ern izu jące (np. rozp ow szech n ion e ten d en cje do trak tow an ia S zek s­ pira, jakby b y ł dram atu rgiem w sp ó łczesn y m ) sp rzeczn e są z p oczuciem historii w y k szta łco n y m w X IX w iek u .

W rozd ziale 1 (The L ib e r ty o f J u d g em en t) p olem izu je W atson ze stan ow isk am i zak ład ającym i c a łk o w itą odręb n ość badań literack ich o d dyscyp lin h istorycznych. C hodzi tu p rzed e w szy stk im o rozp ow szech n ion y pogląd, że p o w o ła n iem literatury, a w ię c i c e le m k rytyk i litera ck iej, jest k szta łto w a n ie p o sta w y czyteln ik a. Z godnie z tym p o g lą d em n ależy w d ziełach daw nych p oszu k iw ać a k tu aln ego (często o k reślo ­ n ego in sty tu cjo n a ln ie) sy stem u w a rto ści; prow ad zi to o c z y w iśc ie do ab solu tyzacji tego w ła śn ie system u. L iteratu ra p iękna — przyzn aje W atson — o d d zia łu je w y ­ ch ow aw czo, n ie pełn i jed n a k w y łą c z n ie fu n k cji in stru m en taln ych , dlatego b adanie jej n ie w y m a g a dyd ak tyczn ych uzasadnień. N ie jest rów n ież słu szn e, zdaniem W atsona, u p a try w a n ie sp ecy fik i p ostęp ow an ia litera tu ro zn a w cy w tym , że przepro­ w a d za o n s e le k c ję m a teria łu i h ierarchizu je d zieła w e d le ich artystycznej dosko­ nałości, bo i h istoryk dok on u je se le k c ji fa k tó w : historia jest za w sze interp retacją i w p ro w a d za k ryteriu m w a rto ści (podobnie ja k w szelk a działaln ość naukow a). In ­ terpretacja litera ck a p od lega — ta k sa m o ja k inne in terp reta cje n au k ow e — w e ­ ryfikacji, a sw ob od a sąd u , k tórej żąda od badacza W atson, n ie ozn acza dow olności, lecz k rytyczn y stosu n ek do p rzyjętych opinii.

11 C. B r o o k s , T h e L an gu age of P a ra d o x . W zbiorze: A n In tro d u c tio n to L ite r a r y C ritic ism . A n A n th o lo g y . E dited by L. G r o s s . N e w York 1971, s. 286

i 291.

12 H. M e l v i l l e , M o b y D ick, c z y li b ia ły w ie lo r y b . T łu m aczył В. Z i e l i ń ­ s k i . T. 1. W arszaw a 1971, s. 98.

Cytaty

Powiązane dokumenty

In the case of binary fcc alloys with the N4R8 cluster pool and imposition of completeness and mandatory inclusion of the empty, point, nearest and next nearest pair clusters,

Taken together these factors (and others) suggest that we need to move beyond classic project management to an alternative approach to project management education which

  grounding.  However,  building  a  memorial  is  further  complicated  by  the  involvement  of  additional  tasks  such  as  preservation,  representation 

analysis the dynamic behaviour of flexible marine risers. and these can be used by designers of such

The ad-hoc nature of the field of nanoscience and nanotechnology, with its fluid boundaries and elusive membership, does not establish a collective agent through which scientists

De optredende leklcages zijn klein, ze zullen in praktijk nooit groter zijn dan enkele vierkante millimeters. De hoeveelheid lucht of water dat weglekt is daardoor, gerela- teerd aan

To determine the coefficient of variation of the shear strength and shear strength parameters of soils we performed series of experiments with 4 different kinds of soils (fine

To be able to do so, we have complemented Figure 1 with the major disasters of the 20th century (Figure 3). Catastrophes with different return periods Figure 3 indicates the