• Nie Znaleziono Wyników

Pius IX i jego pontifikat na tle dziejów kościoła w XIX wieku. Tom 1. - 2. pomn. wyd.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pius IX i jego pontifikat na tle dziejów kościoła w XIX wieku. Tom 1. - 2. pomn. wyd."

Copied!
527
0
0

Pełen tekst

(1)

Dr. )ÓZEF 5 EBRSTYRN PELCZAR

BISKUP PRZEMYSKI O. Ł.

ASSYSTEttT TROHU i PRAŁ/TT DOMOWY )EQO ŚWIĄTOBLIWOŚCI RZECZYWISTY TAJMY RADCA K M . itd. Itd.

Pius Q( i Jego Pontyfikat

na tle

dziejów Kościoła w ^CIJC wieku.

DRUGIE POMNOŻONE WYDANIE.

— = 3 3

- - TOW1 I - - V—--- ——---- --- —Jj

P R Z E M Y Ś L o --- ... — ... - , p M D M m

NAKŁADEM AUTORA. — Z DRUKARNI .U D Z IA Ł O W E J' JANA ŁAZORA.

(2)
(3)
(4)

n n TLE DZIEJÓW KOSCIOW W w WIEKU.

(5)
(6)

P I U S IX

JE<50 PONTYFIKAT

NR TLE

DZIEJÓW KOŚCIOŁA W m WIEKO

B H P I S H 6

Dr. JOZEF SEBRSTYRM PELCZRR

BISKUP PRZEMYSKI O. Ł.

RSSYSTESIT TRONCJ i PRfltPT DOMOWY JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI RZECZYWISTY TAJNY RHDCR JCM. itd. Itd.

D R U G I E P O M N O Ż O N E W Y D R N i E ,

Bfi

m s i

is g j

9 B

ty?#

W PRZEMYŚLU.

NAKŁADEM AUTORA. — Z DRUKARNI „UDZIAŁOWEJ” J. ŁAZORA.

1907.

(7)

\ *

WOLNO DRUKOW AĆ

P r z e m y ś l , dnia 4 października 1907.

O

f

Józef Sebastyan,

biskup.

(8)

do p ie rw szeg o w y d a n ia .

„P iu s

IX to jeden z największych papieży, jacy dotąd rzą­

dzili Kościołem, — godny iście następca Grzegorza VII i Inno­

centego III__

Jako Namiestnik Chrystusów, niósł on przed ludzkością chorągiew krzyża, przypominając jej ciągle, że tylko w krzyżu ma szukać zbawienia.

Jako następca Apostołów, oświecił światłem Ewangelii wiele ludów siedzących dotąd w cieniu śmierci i rozprzestrzenił sze­

roko dziedziny Kościoła.

Jako stróż jedności Kościoła, zbliżył do siebie nietylko jego książęta, ale i ludy, i taką obudził miłość ku Stolicy Apostolskiej, że całe rzesze pielgrzymów ciągnęły do niej z tęsknotą, jak niegdyś Krzyżowcy do Ziemi świętej.

Jako najwyższy kapłan i klucznik niebieskiej skarbnicy, sprowadził na ziemię bogate łask skarby, ozdobił niebo Kościoła nowemi gwiazdami, otworzył ludzkości furtę najmiłościwszego Serca Jezusowego i najczystszego Serca Niepokalanej Dziewicy, której koronę nowym klejnotem uświetnił.

Jako nieomylny mistrz prawdy, zatwierdził jej boskość, uwydatnił jej piękność, podniósł błogie jej owoce, czy to w en­

cyklikach i Syllabusie, czy w uchwałach Soboru watykańskiego.

(9)

VI

Jako opiekun społeczeństwa, błogosławił każdej jego szla­

chetnej myśli i każdej poczciwej pracy, wskazywał bezpieczne drogi, wiodące do prawdziwej cywilizacyi i prawdziwego po­

stępu, a ostrzegał przed obłędami i chorobami naszego wieku, podając przytem zbawienne leki.

Jako ojciec ludów, miał dla wszystkich słowo błogosła­

wieństwa,. zachęty i pociechy, szczególniejszą atoli miłość oka­

zywał temu narodowi, który słusznie nazwano Jobem między narodami.

Jako rządca państwa, tego jedynie pragnął, by uszczęśliwić lud s w ó j; jakoż każdy dzień jego rządów był nowem dla pod­

danych dobrodziejstwem".

Taki sąd wydałem w roku 1879, ogłaszając pierwszy tom dzieła „Pius I X i Jego w iek", a słowa te nie były tylko wyle­

wem wezbranego uczucia jednostki, ale wyrazem przekonania milionów. Dziś świat katolicki nie zmienił swego zdania; co więcej, wrogowie sami musieli złożyć pośmiertny hołd wielkiemu Papieżowi, a jeżeli teraz tak są skorymi do zawarcia pokoju ze Stolicą świętą, to dlatego, że poprzednik Leona XIII, sto­

czywszy chlubne walki,' pokazał im, jak niewzruszoną opoką jest ta Stolica i jak niespożytą potęgą jest Kościół katolicki.

W ydając przed siedmiu laty trzeehtomowe dzieło p. t.

Pius I X i Jego wiek, chciałem z jednej strony uczcić szlache­

tnego Opiekuna narodu, przedstawiając jego cnoty i czyny na tle ogólnych prądów wieku, z drugiej spłacić dług osobistej wdzięczności, iż pod ojcowskiem Jego okiem, bo w założonem przez niego Kolegium polskiem, pobierałem wyższe nauki teolo­

giczne. Dzieło to było snadź pożądanem, bo rozeszło się sto­

sunkowo prędko i znalazło wszędzie łaskawe przyjęcie, czego dowodem gorące podziękowania, jakie z różnych stron słali mi duchowni i świeccy. Ze sprzedaży tegoż zebrało się też nieco świętopietrza.

Obecnie rozszerzam ramy pierwszego wydania, a miano­

wicie zastanawiam się więcej nad losami Kościoła katolickiego

(10)

w dziewiętnastym wieku i nad znaczeniem Pontyfikatu Piusa IX, skąd poszedł tytuł „Pius I X i Jego P o n ty fik a t“.

Nie kusząc się o napisanie wszechstronnego dzieła histo­

rycznego, — bo czas na to jeszcze nie przyszedł — kreślę tu, na tle współczesnych dziejów Kościoła, obszerny życiorys wiel­

kiego Papieża, któremu dłuto snycerza już wyrzeźbiło posąg, mający stanąć na Wawelu. Pracą niemałą nagromadziłem i wy­

jaśniłem wiele materyału, z dobrych tylko czerpiąc ź ró d e ł; jeżeli zaś czytelnik znajdzie tu i ówdzie pewne braki, niech raczy wziąść na uwagę, że rzecz nader obszerną starałem się pomieścić w trzech tomach i uczynić, o ile można, przystępną. Mianowicie, na pierwszy tom przypada epoka od r. 1792 do 1850, na drugi od r. 1850 do r. 1870, na trzeci od r. 1870 do 1878.

Jakie są moje zapatrywania, pozna każdy, czytając to dzieło;

tu dość nadmienić, że starałem się być wiernym prawdzie i spra­

wiedliwości.

Wszystko na chwałę Boga, uświetnienie Kościoła i Stolicy świętej, pożytek Ojczyzny i uwiecznienie pamięci Piusa IX.

Kraków w dniu Zwiastowania N. P. Maryi 1887 r.

PRZEDMOWA

do drugiego w y d a n ia .

O d pierwszego wydania dzieła „ P ius I X i Jego P o n ty fik a t“

upłynęło dwadzieścia l a t ; a w tym czasie ileż zaszło zmian. Po 25-letnich chlubnych rządach zeszedł do grobu Leon XIII, wielki mędrzec chrześcianski, istne „światło na niebie11; po nim zaś wstąpił na Stolicę Piotrową Pius X, by w ślad za poprzednikami swoimi

(11)

VIII

„odnawiać wszystko w Chrystusie". W życiu Kościoła ciągły ruch p a n u je ; toteż coraz nowe zjawiają się prace i coraz nowe cierpienia. W r. 1888 ucichła walka, „Kulturkampfem" zwana, bo nieprzyjaciel wobec niepokonalnej siły moralnej musiał przy­

najmniej na chwilę schować oręż ; dziś najstarsza córka Kościoła, Francya, ulegając wichrzeniom masoneryi i socyalizmu, zakrwa­

wia serce swej m atk i; a i gdzieindziej nie brak prześladowań, jawnych lub skrytych. Tak samo było za pontyfikatu Piusa IX, bo Kościół ma w każdym wieku „krzyż swój“ i za Chrystusem wspina się na G olgotę; ale też krzyżem zwycięża. Ciężkim był krzyż Piusa IX i długą jego pielgrzymka na Golgotę;, zato Opatrzność odznaczyła go wielkimi czynami i jaśniejącemi cno­

tami, które imię jego zapisały złotemi głoskami w rocznikach Kościoła, i zjednają mu, jak ufamy, aureolę św iętości; już bo­

wiem na prośbę wielu biskupów — także i polskich — i wielu wiernych, a za zezwoleniem Ojca św. Piusa X, rozpoczął się w Rzymie wstępny proces jego beatyfikacyi.

Niechże to nowe wydanie, przejrzane i pomnożone, będzie nictylko hołdem moim osobistym, ale wyrazem niewygasłej czci i miłości całego narodu polskiego, a zarazem prośbą o orędo­

wnictwo za nami przed tronem Bożym.

Przem yśl 4 października 1907.

f

Józef Sebastyan Pelczar

biskup.

(12)

Ź y w p t Piusa

\ } { .

przed w s tą p ie n ie m na S to lic ę pa p ie s ką i czterej je g o p o p rz e d n icy na te jże Stolicy,

R O Z D Z I A Ł I.

Rzut oka na stan K ościoła i społeczeństw a przy końcu XVIII wieku. — Wiek d ziecięcy Piusa IX.

W z ro s t n ie d o w ia r s tw a .— M a s o n e ry a ,— S p ra w y re w o lu c y i fra n c u s k ie j.3—

Stan re lig ijn y w N iem czech, H iszp a n ii, P o rtu g a lii, W łoszech, Polsce. — Pius V I. S in ig a g lia . P rzyjście na św ia t i ro d zin a Piusa 1^.

N ajazd F ra n cu zó w na Rzym. U p ro w a d ze n ie i śm ierć Piusa VI, W y b ó r i p ie rw sze sp ra w y Piusa VII.

Pius IX przyszedł na świat 13. maja 1792 roku, a więc w chwili wielkich cierpień i poniżeń Kościoła.

Po srogich burzach reformacyi i po krwawych walkach re­

ligijnych wieku XVI i XVII, nastała w wieku XVIII zgniła oboję­

tność w wierze, smutny płód protestantyzmu, a rodzicielka jawnej bezbożności. Wprawdzie nie brakowało nigdy głupców, „mówią­

cych w sercu sw ojem : Niemasz Boga“ : lecz w wiekach rozumu i wiary musieli oni siedzieć w ukryciu i przywdziewać maskę;

dopiero w wieku Voltaire’a wystąpiło niedowiarstwo z otwartą przyłbicą, rozzuchwalone poparciem możnych, ubrane w płaszcz filozofii i mające na skroni kłamliwy nimbus nauki. Wrzekomi filozofowie owego wieku wyruszyli z ogromnym rynsztunkiem

Pius IX i Jego Pontyfikat. Tom I. 1

(13)

— 2 —

i nieubłaganą nienawiścią do walki z religią, mając złowrogie hasło: Ećrasez l'infam e, a główną ich bronią sarkazm i sofizmat.

W sojuszu z nimi była sekta wolnomurarska, która zrodzona na ziemi angielskiej, już w pierszej połowie XVIII wieku pozakła­

dała swe łoże po większych miastach Europy i zaraz z początku okazała się zaciekłą nieprzyjaciółką religii katolickiej. Z niej wy­

szły inne związki podobnego ducha, jak n. p. Illuminatów, Saint- Martinistów, Templaryuszów, Joannitów 1).

Ł) M a so n e ry a w X V I I I w ieka. Pisarze masońscy wywodzą, lubo bez podstawy, początek wolnomularstwa to z misteryj indyjskich, eleuzyńskich lub egipskich, to z czasów budow y świątyni Salomońskiej, albo przynajmniej wojen krzyżowych, to z pozostałych szczątków zakonu Templaryuszów, albo z średnio­

wiecznych korporacyj murarskich, a to ostatnie zdanie jest najprawdopodobniejsze.

(Czyt. tegoż autora M a so n erya , j e j p o c zą tk i, o rganizacya, ceremoniał, z a s a d y i d zia ła n ie. Przem yśl, 1906). Pew ną jest rzeczą, że już w wieku XVII istniały stowarzyszenia tajne, jak n. p. „braci różanego krzyża" (R osen creu zer, Freres d e R o se -C ro ix ) i że wielka loża angielska, założona w r. 1717 przez Teofila Desaguliers, Jakóba Anderson i Jerzego Payne, powstała była ze czterech da­

wniejszych lóż londyńskich. Po ogłoszeniu „generalnych konstytucyj Masoneryi"

w r. 1723, poczęto zakładać loże i gdzieindziej, jak n. p. w Paryżu (1725), w Madrycie (1727), w Portugalii (1727), w Irlandyi (1729), w Hadze (1731), we Florencyi, Weronie, Wenecyi (1732), w Rosyi (1732), w Bostonie (1727), w Rzymie (1735), w H am burgu (1737), w Dreźnie (1738), w Berlinie (1740), w W iśniowcu na W ołyniu (1742), w W arszawie (1744), we Lwowie (1747), w Szwajcaryi (1760), w W iedniu (1771) itd. Jak szybko szerzyła się ta sekta, poznać stąd można, że już w r. 1787 liczono 703 lóż we Francy), 623 w N iem ­ czech, 525 w Anglii, 284 w Szkocyi, 227 w Irlandyi, 192 w Danii, 79 w Ho- landyi, 72 w Szwajcaryi, 69 w Szwecyi. 145 w Rosyi, 75 w Polsce, 9 w Turcyi, 85 w Ameryce północnej, 129 w koloniach państw europejskich. Należeli do niej nietylko t. z. filozofowie i literaci (jak n. p. Voltaire, Rousseau, D iderot, D ’Alembert, d ’Holbach, H elvetius, Lamettrie, Cabanis, Grim m, Lessing, Wie- land, H erder, Klopstock, G oethe, Kant, Mozart i inni), ale także ministrowie lub mężowie stanu, (jak n. p. hr. Aranda, Campomanes, Jovellanos, Necker, Van Swieten, Jefferson, Franklin, Fox, ks. Wacław K aunitz, hr. Cobentzel, ks.

Potem kin i wszyscy praw ie głowacze rewolucyi fran cu sk iej),— nawet królowie i książęta (jak n. p. Franciszek I, mąż Maryi Teresy, ces. Leopold II, kroiow ie pruscy Fryderyk II i Fryderyk W ilhelm 111, Stanisław August Poniatow ski, Napoleon I, bracia jego Józef i Hieronim, król szwedzki G ustaw III, książę Walii (1737), książę wejmarski Karol Gustaw, ks. brunswicki Ferdynand, ks.

orleański Filip (Egalite), — naw et biskupi (jak n. p. Talleyrand, Podoski, D alberg, Henr. V elbruck, Mich. Brigiddo), — naw et kobiety (do t. z. lóż d ’ado p tio n , jak n. p, księżna Bourbon, księżna C hartres, księżniczka Lamballe, księżna Lubomirska, pani Stael itd.)

(14)

Nieprzyjaciele religii podali sobie dłonie, by zgnieść Towa­

rzystwo Jezusowe, zohydzić duchowieństwo i Stolicę Apostolską, w śmiech podać tajemnice wiary, osłabić powagę prawa i władzy, a tym sposobem przygotować ogólny przewrót w świecie. Niecnej ich robocie przyklaskiwały klasy wyższe, zgangrenowane w wiel­

kiej części niedowiarstwem i rozpustą, nie przeczuwając wcale, że na swe głowy ostrzą same topór; pomagali zaś ówcześni królowie i ministrowie królewscy, snadź niewidzący w swem zaślepieniu, że w ślad za upadkiem religii idzie upadek wszel­

kiej powagi, że gdy walą się ołtarze, nie mogą także ostać się trony.

Co do zasad i dążności, sekta w olnomularska manifestowała się na ze­

wnątrz jako, stowarzyszenie hum anitarne i cywilizacyjne, mające prawdziwych przyjaciół ludzkości bez różnicy religii lub narodowości skupić do wspólnej pracy nad rozwojem oświaty, filantropii i postępu; i temi to hasłami, jak n ie ­ mniej sutemi biesiadam i, urokiem tajemniczości i obrzędam i wrzekomo religij­

nymi wabiła łatwow iernych. Atoli po za masoneryą trzech stopni, czyli sym ­ boliczną lub błękitną, stała masonerya czerwona, czyli wyższych stopni, św ia­

doma swoich celów i dążąca skrycie a w ytrw ale do zagłady religii i monarchii.

Słusznie też Klemens XI! w bulli In e m in e n ti (1738), a B enedykt XIV w bulli P ro v id a s (1751) rzucili na nią duchowne gromy. Acz podzielona na kilka obrządków (szkocki, francuzki, egipski (Mizraim), szwedzki), tw orzyła jednak w spólne ogniska w t. z. „Wielkich lożach" i „Wielkich Wschodach" a w walce z Kościołem w ystępowała zawsze jako jedna falanga.

W edług świadectwa wielu pisarzy, masonerya wraz z lllum inatami przy­

gotowała straszny kataklizm w e Francyi (zjazd w W ilhelm sbad 1781 i w P a­

ryżu 1785); i nie było to wcale rzeczą przypadkow ą, że koryfeusze rew olucyi wyszli z lóż masońskich. „W ośm nastym wieku — oświadczył jawnie jeden z masonów, b r.\ Malapert w r. 1874 — w olnomularstwo tak było rozszerzone po świecie, że można powiedzieć, iż od tej epoki nic się nie stało bez jego zezwolenia". Co zaś masonerya zdziałała w w ieku XIX, zobaczymy w ciągu tego dzieła.

Sektę lllum inatów założył ł-g o maja 1776 Adam W eishaupt, profesor prawa w Ingolstadzie, i rozszerzył ją po Niemczech przy pomocy bar. Knigge, profesorów m ogunckich Beckera i Nimisa, exbenedyktyna Ben. W erkmeistera, proboszcza Fil. Brunnera i innych. Masonerya była niejako jej przedsionkiem , a walka przeciw religii, rządom i własności jej zadaniem. W ypowiedziano to na zjezdzie w W ilhelm sbad r. 1781. „Zakon llluminatów" miał również ścisłą organizacyę, a mianowicie obejm ował trzy klasy i kilka stopni (nowicyusza, minerw ala, illuminata niższego, illum inata większego, kaw alera szkockiego, kapłana, regenta, maga i króla). W r. 1785 został on odkryty i przez rząd bawarski proskrybow any; ale lluminaci nie przestali działać w ukryciu.

Saint Martiniści to illum inaci francuscy. Ojcem ich był hr. Saint Martin (ur. 1743), uczeń M artineza Paschalisa, żyda hiszpańskiego, który w połowie

1*

(15)

— 4 —

Niebawem przyszła rewolucya i rozpoczęła straszny swój taniec. Gdy bowiem w wielu umysłach zagładzono wiarę w Boga i cześć dla władzy, gdy urok majestatu królewskiego zniweczyły bezwstydne orgie Ludwika XV, cyniczna polityka Fryderyka II, i krzyczące bezprawia Katarzyny II, gdy klasy wyższe, nadużywając swoich przywilejów, nieznośne jarzmo wtło­

czyły na karki warstw niższych: powstała w tychże warstwach gwałtowna żądza obalenia ówczesnego porządku. Rewolucya francuska, podobna do wezbranej rzeki, poniosła na swych lalach nietylko ołtarze i klasztory, nietylko tron nieszczęśliwego Lu­

dwika XVI, ale także zamki i głowy tych samych wolnomyśli­

cieli, co niedawno przedtem (1778) wprowadzili do Paryża w try­

umfie patryarchę bezbożności Voltaire’a, i co entuzyastycznie unosili się nad rewolucyjnemi ideami filozofa genewskiego Jana Jakóba Rousseau’a. W imię tychże idei zniwelowano wszystkie stany, zagrabiono dobra kościelne, zniesiono klasztory, narzucono duchowieństwu konstytucyę cywilną, wreszcie proklamowano rzeczpospolitą i poprowadzono króla na rusztowanie, za królem zaś wielką liczbę duchownych, uczonych i możnych. Gilotyna dzień i noc pracowała, a kiedy stępiły się topory, topiono nie­

szczęśliwych setkami w Sekwanie lub Loarze. W imię idei Vol- taire’a i Rousseau’a ogłoszono jawnie ateizm, zburzono lub zbezczeszczono pięćdziesiąt tysięcy kościołów, a na ołtarzu ko­

ścioła Notre-Dame postawiono ohydną nierządnicę, m ającą wy­

obrażać rozum, jedyne bóstwo Francyi.

wieku XVIII zakładał loże we Francyi. Saint Martin, zw any „le p h ilo so p h e in c o n n u ", wyłożył w dziele „Des erreurs et de la v e r ite “ swój system , przy­

pominający dawne błędy neoplatoników, manicheuszów i pseudom istyków.

Z pism jego w iele skorzystali St. Germain i Cagliostro, szerzyciele tnasoneryi kabalistycznej.

Tem plaryusze byli to właściwie naczelnicy lóż paryskich i członkowie czynni „Wielkiego W schodu” Podczas rewolucyi odegrali oni w ażną rolę.

Podobnie „O rden d er J o h a n n ite r" , „C l e r i c a t i „Stricte O b s e r v a n z “ tworzyły w Niemczech elitę masoneryi. (Czyt. N.Deschamps,, Les societes secre- tes e t la societe" Sixieme edition III. T. Paris 1882, — Alex. de Saint Albin „Les fra n c m a ę o n s e t les societes secretcs". II. ed. Paris 1867.jp— G autrelet „La F ranc — M aęonnerie e t la reuolution" Lyon, 1872. — Edw. Emil E ckert

„D er F reim aurer-O rden in seiner w a h ren B ed eu tu n g " etc. Dresden 1853 — G. M. Pachtler S. J. „Der stille K rieg d er F reim a u rerei gegen T hron u n d A ltar" 2 ed. Amberg 1876).

(16)

Odwróćmy oczy od tych scen pełnych zgrozy, a spojrzyjmy na inne kraje Europy.

W Niemczech nie widzimy potoków krwi, ni łun palących się zamków, ale też nie spotykamy prawdziwego poszanowania dla religii, ani życia iście chrześciańskiego. Panuje tu obok pro­

testantyzmu, co się już w racyonalizm rozkłada, jozęfinizm, to jest, ten system zalecony przez sufragana trewirskiego Mikołaja Hontheima (Febroniusza), a zastosowany przez Józefa II, który pod maską liberalizmu wprowadza gniotący absolutyzm nawet w sferę religijną i w imię wszechwładzy państwowej chce rzą­

dzić Kościołem. Jozęfinizm to poddał Kościół w Niemczech ści­

słemu nadzorowi państwa, zerwał jego związki ze Stolicą Apo­

stolską, powydawał edykta tyczące się karności kościelnej i pu­

blicznego nabożeństwa, a tem samem przywłaszczył sobie władzę duchowną, biskupów zaś uczynił li tylko urzędnikami rządowymi, małżeństwo kontraktem cywilnym, życie chrześciańskie zimnym i bezdusznym formalizmem. System ten, zgubniejszy może dla.

Kościoła niż jawne kacerstwo, zapuścił głębokie korzenie nietylko w Niemczech i w . Austryi~. ale i gdzieindziej, bo mało było wówczas takich biskupów, jak Migazzi, Bathiany lub Franken- berg, coby byłi odgadli jego niebezpieczeństwa; większa ich część ugięła szyję pod ciężkie jarzmo, a niektórzy spiskowali nawet otwarcie przeciw Stolicy Apostolskiej, jak ów Scipio Ricci, biskup z Pistoi, lub trzej elektorowie duchowni w Ems; tej zaś Stolicy brakło wówczas dzielnych szermierzy, coby byli praw jej bro­

nili, — brakło szczególnie nieustraszonego zastępu synów św.

Ignacego.

W Hiszpanii przyjaciele encyklopedystów, jak n. p. hr.

Aranda, Manuel de Roda, Campomanes, Jovellanos, Jose Monino, książę Alba, w Portugalii zaś srogi Pombal popierali dążności antireligijne, których pierwszym owocem było poniżenie Stolicy Apost. i wypędzenie Jezuitów, dokonane z bezprzykładnym cy­

nizmem. Pod egidą tych „duchów mocnych" rozgościły się to­

warzystwa tajne na półwyspie iberyjskim, by torować drogę przyszłym rewolucyom. ł)

!) Por Hein. Briick „D ie g eheim en G esellsch a ften in S p a n ien u n d ih re S te lliin g z u Kirche u n d S ta a t vo n ihrem E in d rin g en in d a s K ónigręich bis z u m Tode F erd in a n d s VJI“. Mainz 1881. *

(17)

— 6 —

W tymże duchu działali ministrowie Tanucci w Neapolu, Du Tillot w Parmie, a sam w. ks. Leopold w Toskanie.

Dla Polski sm utną dolę zgotował schyłek XVIII wieku.

Wprawdzie zakończony w r. 1791 sejm czteroletni pozwalał cie­

szyć się nadzieją, że wreszcie naród polski pozbędzie się wie­

kowej anarchii i poprawi wadliwe swe rządy: atoli zawistni są- siedzi, w spółce ze złymi synami, spiknęli się na jego zgubę.

Upadło królestwo, niegdyś tak potężne i około chrześciaństwa zasłużone; bolesne rany odniósł Kościół, pierw tak kwitnący.

Na domiar złego wolteryanizm z wolnomularstwem ł) osłabił wiarę w wyższych warstwach; swawola możnych obok przedaj- ności zdrajców sprowadziła rozprężenie w życiu publicznem;

rozwody z modą wersalską skaziły niejedno ognisko rodzinne.

Gangreny moralnej, toczącej część narodu, nie mogli powstrzy­

mać tacy biskupi, jak Podoski, Młodziejowski, Massalski, Kos­

sakowski, Siestrzeńcewicz, bo sami byli nią zarażeni. Dopiero w morzu cierpień miał się naród oczyścić i odrodzić.

Na stolicy Piotrowej siedział od r. 1775 Pius VI, 2) mąż roztropny i uczony, a przytem dziwnie łagodny i cierpliwy, jakby umyślnie wybrany na owe czasy, gdzie trzeba było być gotowym na męczeństwo. Starał on się utrzymać powagę i swo­

x) Do Poiski przyszła masonerya z Francyi i to jeszcze za rządów A u­

gusta II.; ale klątwa ogłoszona w bulli Klemensa XII (z r. 1738) zniszczyła te pierwsze zawiązki. W r. 1742 Stanisław Mniszech, Jędrzej Mokronowski, i ks.

Konstanty Jabłonowski założyli lożę w Wiśniowcu na Wołyniu, za którą po­

szła loża .Trzech Braci-1 w Warszawie (1774) i „Trzech Bogiń" we Lwowie (1745); ale i tym lożom, zależnym od W. Loży londyńskiej, zadała śm iertelny cios bulla Benedykta XIV z 18 marca 1751. Dopiero w r. 1758 wskrzeszoną została loża „Trzech Braci", którą atoli hr. Alojzy Briihl i A ugust Moszyński zamienili w r. 1767 na lożę „Cnotliwego Sarm aty". Tenże Moszyński ogłosił w r. 1769 lożę „Cnotliwego Sarmaty" „Wielką Lożą na w spaniałym Wschodzie polskim ", a siebie jej w. mistrzem, poczem w. m istrz w Londynie, książę de Beaufort, zamianował go „w. mistrzem prow incyonalnego W olnomularstwa Królestwa polskiego i W. Księstwa litew skiego" pod zwierzchnictwem W.

Loży angielskiej. Dnia 24 czerwca 1770 odbyło się w Warszawie uroczyste, otwarcie W. Loży polskiej, Sam prym as Podoski pożyczył swoich sreber na wieczerzę i miał się tam znajdować incognito, król zaś Stanisław A ugust P o­

niatowski ofiarował na koszta tej uroczystości 2.000 zł. Po r. 1772 zreform o­

wano daw ne loże lub założono now e; do jednej z nich p. t. „Trzech hełmów"

w Warszawie w stąpił sam król jako E ques S a ls in a tu s i otrzymał 21 stopień

„Kawalera Rosei’-C roix“ w edług rytu szkockiego. Na czele, jako loża-matka

(18)

teoryj, podjął podróż do Wiednia w celu powstrzymania zapę­

dów reformatorskich Józefa II, (r. 1782), krzepił, jak mógł, wy­

stawione na srogi ucisk duchowieństwo francuskie: łecz mimo to burza coraz głośniej szalała i nadciągała prawie pod mury Rzymu.

W owychto ciężkich dla Kościoła czasach przyszedł na świat, niby tęcza wśród uiewy, Jan Marya hrabia Mastai-Feretti, późniejszy Pius IX.

Ojczyzną jego były piękne Włochy, miejscem urodzenia Sinigaglia. Nie wielkie to miasteczko, bo ledwie 9.000 mie­

szkańców liczące, jest dawną osadą Gallów senońskich, co i sama nazwa Sena GaLUca wskazuje. Położone w księstwie Urbino, tuż nad brzegiem Adryatyku, a przy ujściu rzeki Miza, prowa­

dziło pierwej rozległy handel i słynęło jarmarkami; dziś choć podupadło, zachowało jednak ślady dawnej świetności. Chlubą tego miasta był szlachetny ród Mastaiów, który opuściwszy w XIV wieku Kremonę, gdzie była jego kolebka, przybył do Sinigaglii i tu przez kilka wieków pierwsze piastował urzęda;

skąd poszło przysłowie, że godność gonfaloniera, czyli burmi­

strza miasta, jest w rodzinie Mastaiów dziedziczną. W nagrodę

stała loża warszawska p. t. „Katarzyna pod Gwiazdą północną”, którą w czasie sejmu wielkiego nazwano lożą „Stanisława A ugusta", a po rozbiorze kraju lożą

„Gwiazdy w schodniej". W r. 1780 było w Polsce lóż 16. Ale już w r. 1782 loże reformy niemieckiej upadły, podczas g dy W. Loża polska, przy której dla czuwania nad doktryną i ceremoniałem istniała od r. 1782 „Kapituła najw yż­

sza urządzająca", do większego przyszła znaczenia. Pod skrzydłami W. Loży polskiej zawiązała się w r. 1783 pierwsza loża adopcyjna (masonek) w W ar­

szawie pod nazwą „Dobroczynność"; za nią poszły takież loże w Poznaniu, we Lwowie (1788) i w Dubnie. W r. 1783 w. mistrz Ignacy Potocki polecił wypracować „ustawę W. W schodu narodow ego", której ogłoszenie wobec d e ­ legatów lóż nastąpiło 26 lutego 1784; w tym samym roku w ydano regulamin dla lóż sym bolicznych. W. mistrzem w r. 1784 został Jędrzej Mokronowski, w r. 1785 Szczęsny Potocki, w r. 1789 Kazimierz Sapieha. U padek Polski sprowadził również upadek W. W schodu polskiego. W krajach polskich pod zaborem rosyjskiem zam knął loże ukaz cara Pawła I. z r. 1797, w Galicyi de­

kret Franciszka II. z r. 1795; jedynie pod rządem pruskim utrzymały się loże, ale tylko niemieckie i zależne od W. lóż berlińskich. (Czyt. tegoż autora M a ­ so n erya itd. Przem yśl 1906 str. 100— 103. — X. Stan. Załęski TT. O M a ­ so n a w P o lsce Kraków 1889.)

(19)

— 8 —

za znakomite czyny otrzymali oni w wieku XVII tytuł hrabio­

wski od księcia parmeńskiego Farnese, a w skutek połączenia się z ostatnim potomkiem rodu Feretti przyjęli imię M astai-Feretti.

Na tę to rodzinę, słynącą zawsze z ducha rycerskiego, przywią­

zania do Stolicy świętej, żywej wiary i zacności obyczajów, wej­

rzał Bóg miłościwie i niezwykłą obdarzył ją łaską, iż wydała Kościołowi wielkiego papieża.

W starym jej domu, nie odznaczającym się ni architekturą ni zbytkiem w urządzeniu ’), narodziło się 13 maja, r. 1792 dziecię, któremu na chrzcie dano imię Jan Marya, wyrażając jakoby pro­

roczo, że to dziecię będzie wiernym naśladowcą Apostoła miło- łości i że szczególnem zasłynie nabożeństwem do Najśw. Boga­

rodzicy 2). Ojcem jego był hrabia Hieronim Mastai-Feretti, gu­

bernator Sinigaglii, mąż światły i prawy (f 1 grudnia 1833), matką Katarzyna z hrabiów Solazzi, niewiasta niezwykłej świąto­

bliwości ( | 12 stycznia 1842); jeden ze stryjów, Andrzej był biskupem w Pesaro (f. 1828) 3), drugi, Paulin, był kanonikiem św. Piotra w Rzymie ( j 1820); z licznego zaś rodzeństwa, naj­

starszy brat Gabryel (f 1869) zostawił dwóch synów, Ludwika i Herkulesa, dwaj inni, Kajetan i Józef, ( t 1859), zmarli bezpo­

tomnie, jedna z sióstr wyszła za-hrabiego Benigni’ego, druga

Ł) W kaplicy domowej znajduje się dotąd ogromny krucyfiks, przed którym przez kilka wieków modliła się rodzina Mastaiów. Kiedy już za rzą­

dów Piusa IX odnaw iano tę kaplicę, Pius IX nie pozwolił usunąć tego krzyża, chociaż budow niczem u zdaw ał się zawadzać. W r. 1894, gdy Leon XIII kazał obchodzić uroczyście setną rocznicę urodzin Piusa IX, urządzono w tym domu wystawę pam iątek, odnoszących się do życia tegoż papieża. Zwiedził ją i opi­

sał autor tego dzieła.

2) Metryka Jana Mastai tak brzm i: W imię Boże. Amen. Ja niżej p od­

pisany, vicarius perpetuus prześwietnego kościoła katedralnego i parafialnego św. Piotra A postoła w Sinigaglii, zaświadczam jak następuje:

„Dziś w niedzielę, 13 maja r. 1792, Jaśnie W ielmożny Pan Jan Marya Jan Chrzciciel Piotr Peregryn Izydor, syn szlachetnego pana hrabiego H iero­

nima Mastai Feretti i pani hrabiny Katarzyny Solazzi, małżonków, rodem z tej parafii, został ochrzczony przez przew ielebnego księdza kanonika Don Andrea Mastai. M atką chrzestną była Hieronima Moroni, akuszerka. Dziecię urodziło się o godzinie szóstej w nocy z soboty na niedzielę”. Piotr Venturini vica- rius perpetuus.

3) Był on autorem kom entarzów na Ew angelie św., które Pius IX kazał wydać ponow nie w r. 1863.

(20)

zakończyła pobożny żywot w klasztorze w Sinigaglii, wszyscy prawie doczekali się późnego wieku ')•

Nad pierwszemi latarni Jana Maryi czuwała cna matka, i zapewne niejedna łza gorąca spadła na jego kolebkę, niejedno westchnienie pobożne wzniosło się za nim przed tron Boży i do stóp Najśw. Panny, której opiece od pierwszej chwili powierzyła swe niemowlę a). Jejto modlitwie i pracy zawdzięczał on to głębokie uczucie religijne, jakiem się już w zaraniu życia odznaczał.

Tymczasem nad ziemią wioską i nad Rzymem samym za­

wisły czarne chmury. Rewolucya, niezadowolniona zwycięstwem we Francyi, chciała drzewo wolności zatknąć na Kapitolu i wy­

słała tamże swoich emisaryuszów *).; a gdy jeden z nich — Hugo Basseville — .został zabity wśród zaburzenia na Corso rzymskiem 13 stycznia 1793 r., poprzysięgła zemstę papieżowi i papiestwu.

Pius VI, chcąc ratować swe posiadłości, przystąpił do koalicyi przeciw republice fuancuskiej; lecz orzeł korsykański, Napoleon Bonaparte, rozgromił koalicyę, a wojska republiki wkroczyły do państwa kościelnego. Wtenczas to przechodziły przez Sinigaglię legiony polskie, szukając nad Padem swojej ojczyzny, i zapewne nikt nie przeczuwał, że ten sześcioletni chłopczyna, co z trwogą spoglądał na dziarskich wiarusów, będzie kiedyś jedynym przy­

jacielem i obrońcą nieszczęśliwego narodu 4),

Pius VI, przyciśnięty przez wojska francuskie, musiał w ro- zejmie bolońskim (25 czerwca 1796 r.) i traktacie tolentyńskirn

!) Ojciec Piusa IX Hieronim żył lat 80, dziad H erkules 96, matka 92, brat Gabryel do 90.

2) Wykarmiła je poczciwa kobieta, nazwiskiem M aryanna Chianni, wraz z synem swoim Dominikiem, któremu potem Pius IX podarow ał dom przez nią dzierżawiony i przyległe pole.

s) Jeden z tych emisaryuszów, znany szarlatan hr. C agliostro (Józef Balsamo), został wtrącony do więzienia w Rocca di San Leone, gdzie r.

1795 umarł.

4) Legioniści polscy zachowywali się we Włoszech z godnością. W Imoli n. p. prosili kardynała Chiaram onti, późniejszego Piusa VII, o błogosław ieńsw o, toż samo w Pesaro kardynała Saluzzo. W Lorecie zaś, kiedy z domu N. Panny wyniesiono D ąbrowskiemu miecz Sobieskiego i chorągiew .M ahom eda, zdo­

b ytą pod Wiedniem, cała legia padła na kolana i rzewną pieśnią uczciła K rólow ę Korony Polskiej. Za to Francuzi splądrow ali skarbiec i uwieźli statuę N. P. do Paryża, jako „objet de c u ń o s iU “ (Thiers).

(21)

10

(19 lutego 1797 roku) odstąpić republice t. zw, Legacye, oprócz wydartego pierw hrabstwa Venaissin, a nadto wydać Francuzom najcelniejsze dzieła sztuki i zapłacić trzydzieści sześć milionów liwrów. Trzeba było aż wyjąć drogie kamienie z tyar papiezkich, by się zdobyć na tak ogrom ną kontrybucyę; lecz i temi ofia­

rami nie okupiono trwałego pokoju. W Rzymie samym, pod opieką Józefa Bonapartego *), rozsiewano doktryny rewolucyjne i tworzono kluby, na których czele stał rzeźbiarz Cerachi; a gdy w krwawym rozruchu jenerał francuski Duphot utracił życie (28 grudnia 1797), zajął jen. Berthier Rzym i ogłosił rzeczpospolitą (15 lutego 1798). Powtórzyły się, acz na mniejszą skalę, sceny paryskie, — przed mostem św. Anioła wzniesiono posąg bogini wolności, depcącej tyarę, znieważono wśród orgii naczynia święte, splądrowano Watykan, i do tego aż przyszło, że brutalny komi­

sarz dyrektoryatu Haller zdarł z ręki papieża pierścień rybaka 3).

Gdy cierpliwy ale przytem nieustraszony Pius VI nie chciał zrzec się praw swoich, a lud rzymski począł się burzyć, oświad­

czono mu (19 lutego 1798), że nazajutrz musi Rzym opuścić.

Daremnie wymawiał się wiekiem i chorobą, — dziki republika­

nin Haller odpowiedział szorstko: „Możesz tak samo umierać gdzieindziej, a jeżeli nie wyjedziesz dobrowolnie, użyję innych środków

Jakoż 20 lutego o świcie porwali żołdacy papieża i wy­

wieźli go najprzód do Sieny, potem do klasztoru Kartuzów obok Florencyi (30 maja), w końcu do Valence we Francyi 3), gdzie 29 sierpnia 1799 zakończył ciernisty swój żywot, istny „peregri- nus apostolicns moriens in exilio “ (pielgrzym apostolski, umie­

rający na wygnaniu 4).

!) Józef Bonaparte otrzymał od brata swego Napoleona instrukcyę, aby w razie śmierci Piusa VI nie pozw alał na w ybór następcy, ale by w ywołał rewolucyę. (22 wrześn. 1797).

2) Następca Berthiera, jen. M assena, i dwaj komisarze dyrektoryatu H aller i Bassal, (dawniejszy proboszcz w W ersalu, a potem apostata), w ohydny sposób dokuczali Piusowi VI i kardynałom , których większa część została w y­

gnana z Rzymu.

3) Baidassari, H isto ire de l'e n le v e m e n t de Pie VI.

4) Takie ma godło w t. z. „proroctwie M alachiasza". Żył lat 81, rządził kościołem lat 24, miesięcy 6, dni 14. Ciało jego sprow adził Pius VII do Rzymu (15 lutego 1802), gdzie też odbył się w spaniały pogrzeb.

(22)

Wieść o pojmaniu Piusa VI obiegła jak błyskawica cały świat katolicki, wywołując wszędzie okrzyk boleści i oburzenia.

W Sinigaglii dom Mastaiów pokrył się żałobą, a do wieczornej modlitwy, którą według pobożnego zwyczaju cała rodzina odma­

wiała wspólne, przybyło dwa „Ojcze N asz“ i dwa „Zdrowaś Marya" za wyswobodzenie uwięzionego papieża.

Była to wówczas godzina ciemności, i zdawało się, że bez­

bożność ostateczny tryumf odniesie, a z Piusem VI zstąpi Ko­

ściół do grobu. Już mu nawet wrogowie śpiewali „requiescat“\

tymczasem Bóg, opiekujący się po wszystkie wieki Kościołem, w jednej chwili dziwne zmiany sprawił. Oto kwiat wojska fran­

cuskiego, ze zwycięskim wodzem Bonapartem, zawiódł aż pod piramidy egipskie, spalił jego flotę pod Abukir, ściągnął z dale­

kiej północy hordy Suworowa, a wyrzuciwszy republikanów za Alpy, zebrał rozprószonych kardynałów na konklawe w Wenecyi (1 grud. 1799).

Na 45 żyjących wówczas członków św. Kolegium weszło 35 do klasztoru San Giorgio, z zamiarem dokonania najrychlej­

szego wyboru ; atoli wskutek zabiegów rządu austryackiego (przez kard. Hertzana de Harras) długo ważyły się szale między kardy­

nałami Matteim i Bellisomim '). Wreszcie nie bez wpływu sekre­

tarza konklawe, słynnego Herkulesa Consalvi’ego, stanął kom pro­

mis, aby stronnictwo Mattei’ego oznaczyło kandydata, ale z fakcyi Bellisomi’ego, i w ten sposób został jednomyślnie wybrany kard.

Grzegorz Barnabasz Chiaramonti jako Pius VII. (14 marca 1800) 2).

Nowego papieża czekało ciężkie zadanie, tak w Kościele jak w państwie. Znaczną część tegoż państwa, czyli t. z. Lega­

cye zajęli Austryacy, a po bitwie pod Marengo (14 czerw. 1800)

!) Padały też głosy na uczonego kard. Hiac. G erdil’a (f 1802), ale Au- strya dała mu ekskluzyw ę. K iedy kard. Bellisomi (f 1808) uzyskał już 18 głosów, dziekan św. Kollegium Albani posłał do Wiednia, z zapytaniem , czy dwór austr. zgodzi się na jego wybór. W W iedniu życzono sobie M attei’ego i zwlekano z odpow iedzią; tymczasem nastąpił kompromis. (ConsaWi M em oires s u r le C onclave ten u a V enise en 1800)).

2) Urodził się w Cesenie 14 sier. 1742, z ojca Scypiona hr. Chiaram onti i m atki Joanny z Ghinich, w r. 1758 w stąpił do zakonu Benedyktynów , czas- jakiś był lektorem filozofii w Parmie, a teologii w Rzymie, później został b i­

skupem w Tivoli, dalej biskupem w Imoli, a w r. 1785 kardynałem .

(23)

— 12 —

Francuzi; reszta zaś (t. j. 260 mil kw. i 600.000 mieszkańców) znajdowała się w nader smutnym stanie, pierwsza bowiem repu­

blika rzymska zostawiła po sobie w spuściźnie powszechną nę­

dzę, wiele fałszywej monety, liczne bandy brygantów i dług publiczny, wynoszący do 74 milionów skudów (talarów rzym­

skich). Pius VII, wróciwszy do Rzymu (3 lipca 1800), starał się przy pomocy Consalvi’ego, zamianowanego 11 sierp. 1800 kar­

dynałem i sekretarzem stanu '), usunąć choć w części nieład w administracyi i sądownictwie 2), a przytem przyjść w pomoc zubożałej ludności, zaprowadzając wolny handel zbożem (11 mar.

1801) i ustalając kurs monety (13 stycz. 1802). Równocześnie zwrócił baczną uwagę na stan Kościoła w Niemczech i nawią­

zał stosunki z pierwszym konsulem Napoleonem, których owo­

cem był konkordat z 15 lip. 1801 3).

R O Z D Z I A Ł II.

Wiek m łodociany Piusa IX. — W ygnanie i pow rót Piusa VII.

P ierw sze n auki Jana M a ryi w szkole P ia ró w w V o lte rra . — E p ile p tyczn e napady. — P rzyję cie to n z u ry i p o b y t w R zym ie . — W yw ie zie n ie Piusa VII do S a w o n y i F o n ta in e b le a u . - P o w ró t Piusa V II do Rzym u i ro k 1815, — Jan M arya M a s ta i-F e rre tti w S in ig a g lii a n a stę p n ie w Rzym ie. — Z akła d Tata <3iovanni i je g o za ło życie l Jan B o rg i. - 3an M arya nie p rzyję ty do

<3uardia n o b ile p rzyw d zie w a su kn ię d u ch o w n ą i o d b ie ra niższe św ię ce n ia.

W śród tych wielkich zdarzeń rozwijał się nasz Jan Marya, otoczony troskliwą pieczą rodziców. Pierwsze nauki pobierał

1) H erkules Consalvi urodził się 8 lip. 1758 w Rzymie, kształcił się w seininaryurn we Frascati i w Akademii kośc. w Rzymie. Zaszczycony zau­

faniem kard. Henryka Stuart ( f 1807) został r. 1792 audytorem roty, r. 1800 kardynałem dyakonem (święceń kapłańskich nie przyjął), od 1800 do 17 czer.

1806 a potem od 1814 do 1823 był sekretarzem stanu, za Leona XII został prefektem Propagandy, um arł 2 4 .stycz. 1824. Był to mąż w ielkich zdolności, a przytem rzadkiej roztropności i mocy ducha.

2) , Konstytucya P o s t d iu tu rn a s z 31 paźdz. 1800.

3) Por. Rozdz. IX.

(24)

od matki i od zacnego kapłana, który był domowym jego nau­

czycielem; a wtenczas to przystąpił po raz pierwszy do Ko­

munii świętej.

W jedenastym roku życia (w paźdz. 1803 r.) oddano go do szkoły Piarów, czyli, jak ich nazywano we Włoszech, „Sco- lopii“, w Volterra, w Toskanie, gdzie zdolni nauczyciele, jak O. Inghirami, O. Orselli i O. Bacci, wykładali języki klasy­

czne, historyę, matematykę, nauki przyrodnicze i filozofię. Pod roztropnem ich kierownictwem wzbogacał Jan Marya swój umysł i kształcił swe serce, zyskując przytem miłość tak mistrzów jak uczniów. Bo też dziwnie śliczny i dobry był nasz chłopczyna,—

słodkiego wyrazu, nadobnego acz bladego nieco lica, łagodnego usposobienia, tkliwego serca, anielskiej czystości, niezmordowa­

nej pracy, rzadkiej pobożności. Chwile wolne od zatrudnień po­

święcał modlitwie, a grosz ostatni dawał ubogim. Wszyscy też koledzy lgnęli do niego, najwięcej młody rzymianin Devoti, z któ­

rym serdeczną zawiązał przyjaźń.

Kiedy Volterra dostała się pod panowanie Napoleona, a je­

den z inspektorów cesarstwa zwiedzał kollegium Piarów, uderzony miłą powierzchnością i trafnemi odpowiedziami Jana Maryi, wy­

rzekł: „Ten młodzieniec dojdzie wysoko, jeśli okoliczności sprzy­

jać mu będą“. Inspektor nie omylił s i ę , — w chwili jego śmierci (1830) ów młodzieniec był już arcybiskupem spoletańskim. Inną razą, gdy do kollegium przybyła siostra cesarza Napoleona, Eliza Bacciochi, ówczesna królowa Etruryi, trzeba było powitać ją przemową, a ten zaszczyt dostał się naszemu Janowi, co mu nowe zjednało pochwały.

Niestety, rok 1808 pokrył kirem jego młodość, — w tym właśnie roku objawiły się bardzo gwałtownie napady strasznej choroby — epilepsyi. Kiedy Jan Marya miał zaledwie lat pięć, zdarzyło się (w październiku 1797), że zbierając kwiatki na łące, wpadł w głęboki strumień i zniknął w toni. Niebezpieczeństwo było groźne, ale oko Boże czuwało nad swoim wybrańcem, — w tej chwili nadbiegł służący Dominik Guidi i wyciągnął na brzeg ledwo żywego chłopczynę. W net przyszedł on do siebie, ale ja­

koś posmutniał i pobladł, bo choroba przyczaiła się, by dziesięć lat później tem silniej wybuchnąć. Cóż to był za cios dla żądnego wiedzy młodzieńca, -— trzeba było przerwać nauki i stronić od miłego towarzystwa; za to duch jego skupił się wewnętrznie

(25)

— 14 —

i zbliżył do Boga. Wtenczas to powstało w nim pragnienie od­

dania się na służbę Bożą, — pragnienie tak silne, że już 26-go września r. 1809 z rąk biskupa volterrańskiego Józefa Incontri otrzymał tonzurę, czyli postrzyżyny duchow ne').

Tego samego roku wrócił do zaniepokojonych i tęskniących za nim rodziców, lecz już w październiku podążył do stolicy chrześciaństwa i ogniska Bożej nauki, aby się tamże wyższym studyom poświęcić. Dziwnem zrządzeniem zamieszkał w Kwiry- nale, pałacu papieskim, u wuja swego Paulina Mastaia, kanonika bazyliki św. Piotra, a przytem podsekretarza „M em oriallum ";

chodził zaś na wykłady jużto do Collegium romanum, gdzie się kształcił w filozofii i matematyce, jużto do seminaryum św. Apo­

linarego, gdzie słuchał teologii i prawa kanonicznego, jużto do Akademii duchownej, gdzie się zaznajamiał z dyplomacyą i eko­

nom ią państwową.

Ale krótkim był wówczas pobyt jego w Rzymie, bo po raz wtóry arcychrześciańska córka Kościoła, Francya, miała na Ojca chrześciaństwa wyciągnąć świętokradzką rękę. Dumny autokrata Napoleon, upokorzywszy całą prawie Europę, zapragnął obok innych książąt także Piusa VII wprzągnąć do tryumfalnego wozu i uczynić go służalcem swej ambitnej polityki.

Nie dosyć, że papież w konkordacie z 15 lip. 1801 po­

czynił niewidziane dotąd ustępstwa, — że 17 stycz. 1803 czte­

rech Francuzów ozdobił purpurą, — że 2 grud. 1804 pierwszego konsula namaścił na cesarza: zażądano nadto więcej jeszcze kapeluszy kardynalskich dla kreatur cesarza, rozerwania wa­

żnych związków małżeńskich Hieronima Bonaparte z amery­

kanką Patterson (1805), wypędzenia z państwa kościelnego wszyst­

kich „kacerzy", to jest, Anglików i Rosyan (1806), uznania Józefa Bonapartego królem neapolitańskim (1806) itd. Kiedy Pius VII, acz zresztą „łagodny jak baranek i dobry jak anioł“, nie mógł i nie chciał tego spełnić, kazał cesarz zająć Ankonę (1805), a w piśmie z 13 lut. 1806 wręcz oświadczył, że papież jest wprawdzie władcą Rzymu, lecz żę on — to jest, Napoleon — jest jego cesarzem, że nadto cesarz lepiej służy sprawie religii, niżeli papież. Na protestacyę sekretarza stanu z 13 list. 1905

’) Prośbę, napisaną wówczas przez Jana Maryę do biskupa, przechowują dotąd w Y olterra. W r. 1857 zwiedził Pius IX ten zakład.

(26)

i list papiezki z marca 1806 odpowiedział nowym gwałtem, bo zajęciem Civita-vecchii i zagrabieniem posiadłości papieskich Benewentu i Pontecorvo, co wywołało nową protestacyę i dy- misyę Consalviego (17 czerw. 1806). Nowy sekretarz stanu, Filip Casoni, jakoteż następcy jego, kardynałowie Józef Doria i Ga- brielli (od 27 mar. 1808), byli bezsilnymi w obec potężnego despoty, który w liście z 22 lip. 1807 do wicekróla włoskiego Eugeniusza zagroził zdegradowaniem papieża na zwykłego bi­

skupa, zwołaniem soboru bez niego i zerwaniem stosunków ze Stolicą św.

Nowe i dzikie postulała stawił imieniem jego poseł Aląuier, brutalny jakobin (od r. 1806), n. p. by papież ukoronował Jó ­ zefa na króla Neapolu, wprowadził kodeks francuski, uznał swo­

body gallikańskie i artykuły organiczne, zniósł celibat i zakony;

a po odpowiedzi odmownej szły szybko dalsze zamachy, jak zajęcie Rzymu przez jen. Miollis, (2 lut. 1808), przyłączenie czterech prowincyj (Urbino, Macerata, Camerino, Ankona) do królestwa włoskiego (2 kwiet.), obsadzenie wojskiem pałacu pa­

pieskiego (7 kwiet.), banicya wielu kardynałów i prałatów, uwię­

zienie sekretarza stanu Gabriellego (16 czer.) i zabór aktów z kancelaryi stanu. Protestacye Piusa VII w allokucyach z 16 mar. i 11 lip. 1808 pozostały bez skutku; owszem, usiłowano od jego boku oderwać nowego sekretarza stanu kard. Pacca, ale papież nadbiegłszy na czas, wyrwał go z rąk siepaczy i do własnych komnat zaprowadził (1 wrześ. 1808).

Wreszcie 17 maja 1809 podpisał Napoleon w Schoenbrun- nie dekret, mocą którego państwo kościelne wcielił do cesarstwa francuskiego (art. I), papieżowi zaś zapewnił roczny datek dwóch milionów franków (art. V), a jego dobra i pałace uwolnił od wszelkich ciężarów i wszelkiej juryzdykcyi (art. VI). Zaledwie tę wieść ogłoszono Rzymianom (10 czerwca), aliści mimo najści­

ślejszego nadzoru policyi ukazała się na murach głównych ko­

ściołów rzymskich bulla „Quum m em oranda“ (z 10 czerw. 1809) z protestacyą przeciw bezprawiu i z ekskomuniką na uzurpatora, ale bez wymienienia jego nazwiska. Wówczas Joachim Murat, posłu­

szny woli Napoleona1), przesłał z Neapolurozkaz uwięzienia papieża.

Napoleon pisał 19 czer. 1809 do M urata: „Si le P a p e p rśch e la revo lte e t v e u t se se r v ir de rim m u n ite de sa m aisoti p o u r fa ir e im prim er les C irculaires, on d o it l’a rre te r“. (Corresp. de Napoi. vol. XIX, 138).

(27)

W nocy z piątego na szósty lipca, o godzinie wpół do trzeciej, wtargnął jenerał Radet na czele oddziału żandarmów francuskich do Kwirynału, a rozbroiwszy straż szwajcarską, oznajmił papieżowi, że z rozkazu Napoleona ma się zrzec władzy świeckiej, inaczej będzie odprowadzony do jenerała Miollis.

Wielkoduszny papież, otoczony orszakiem wiernych dworzan, wśród których byli dwaj kardynałowie, Pacca i Despuig, wyrzekł spokojnie ale stanowczo: „Jeżeli sądzisz, 'jenerale, że przysięga wierności, złożona cesarzowi, każe ci spełniać jego rozkazy, tedy wiedz, że i nas obowiązuje przysięga do utrzymania praw Sto­

licy Apostolskiej. Nie możemy odstąpić i zrzec się tego, co nie jest naszem. Władza świecka należy do Kościoła rzymskiego, my zaś jesteśmy tylko zarządcami tejże. Może nas cesarz porą­

bać w kawały, ale tego od nas nie uzyska“. Tedy Radet uwię­

ził papieża i w zamkniętym powozie, w towarzystwie jednego kardynała Pacca, bez sług, bez bielizny, bez grosza — bo papież miał tylko jednego p a p e t t o , a Pacca trzy b a j o c c h i — upro­

wadził go czemprędzej z Rzymu. Jedyną osłodą i siłą wygnańca był Najśw. Sakrament, który w srebrnej puszce nosił na szyi.

Ósmego lipca przybył on strudzony i chory, ale nie złamany na duchu, do kartuzyi florenckiej, gdzie mu dano tą samą celę, jaką niegdyś zajmował Pius VI. Po trzechdniowym zaledwie wy­

poczynku, zawieziono go przez Genuę do Grenobli (15 sierpnia 1809), stąd napowrót do włoskiego miasta Savony (15 sierp.), gdzie pozbawiony światłego i wiernego towarzysza '), w pałacu biskupim pod strażą zamieszkał '*).

Wówczas stał Napoleon na szczycie sławy i marzył o pa­

nowaniu nad światem. Następca św. Piotra miał do tego dopo- módz orężem duchownym 3), lecz trzeba było pierw osadzić go w Paryżu lub w Awinionie, gdzieby jako poddany francuski speł­

niał rozkazy swego suwerena. W tej też myśli przy końcu r. 1809 sprowadzono kardynałów do Francyi i wyznaczono im 30.000

— 16 —

!) Kardynał Pacca został zawieziony do twierdzy Fenestrelle.

2) Pacca M em orie storiche del m inistero e dei du e v ia g g ii in F rancia e della p rig io n ia , Ed. U. Roma 1830. — Artaud H isio ire du P a p e P ie VII.

Paris 1826 — H aussonville L 'eglise rom . e t le p re m ie r em pire Par. 1804 —- Gams D ie G eschichte der K irche C h risti im 19 Jahrh. T. II. Insbruck 1855.

:!) M em oriał de S te H elene V. 326.

(28)

franków rocznej płacy '): gdy jednak trzynastu odważniejszych nie stawiło się podczas ślubu cesarza z Maryą Ludwika (2 kwiet.

1810) — bo rozerwanie małżeństwa z Józefiną uważali za nie­

prawne — wzbronił im cesarz noszenia purpury i rozrzucił ich po różnych miastach Francyi 2).

Ponieważ Paryż miał być odtąd stolicą świata chrześciań- skiego, przeto przewieziono tamże archiwa rzymskie i tam też miało się na przyszłość odbywać konklawe. Niebawem poczęto naciskać na więźnia w Savonie, by prawo instytuowania bisku­

pów przyznał metropolitom, czyli by kościół we Francyi wydał na pastwę gallikanizmu i władzy cesarskiej, a nadto by za cenę dwóch milionów franków wyrzekł się na zawsze panowania do­

czesnego i zamieszkał w Paryżu lub w Awinionie. Pomagali Na­

poleonowi w tej sprawie nietylko biskupi dworacy, ale także nie­

którzy z „czerwonych“ kardynałów; jaki zaś skutek odniosły ich zabiegi, powiemy gdzieindziej :i).

Pius VII, anielskiej iście cierpliwości, był skorym do zgody, lecz nie chciał przyjąć roli dawnych patryarchów carogrodzkich;

otoczono go tedy ścisłą strażą 4), oddalono od niego wszystkich dworzan, przetrząśnięto jego biórko i suknie, zabrano przyrządy do pisania (stycz. 1811); a kiedy to nie pomogło 5), kazano mu, mimo ciężkiej słabości, jechać do Fontainebleau (9 czerw. 1812 6), gdzie miał być przedmiotem nowych ze strony cesarza zamachów i świadkiem wielkich jego poniżeń.

x) We Włoszech pozostali tylko kardynałowie chorzy lub wiekowi, jako t o : Antonelli, Casoni, Caraffa, Braschi, Crivelli, Carandani, Caraccioli, Locatełli, Castiglioni.

2) Zwano ich dlatego „czarnymi kardynałami", a nazwiska ich s ą : Mattei, Pignatelli, dela Somaglia, Scotti, Saluzzo, Galeffi, Consalvi, Brancadoro, Ludwik Ruffo, Litta, Di Piętro, Gabrielli, Oppizoni, Kardynał Pacca siedział tymczasem w twierdzy Fenestrelle.

3) Por, Rozdz. IX, II.

4) Prałata nadwornego Doria kazał cesarz internować w Neapolu, a trzech kardynałów, którym przypisywał największy w pływ na papieża (Di Piętro, Oppizoni, Gabrielli), uwięzić w Vincennes.

°) Pius VII, którego Napoleon uważał za człowieka słabego i niedołęż­

nego, w yrzekł wówczas: „Wszystkie pogróżki składam u stóp U krzyżowanego i pozostawiam Panu Bogu pomszczenie się za moją sprawę, gdyż ona jest sprawą B ożą“.

6) W hospicyum na Mont Cenis dano papieżowi W ijatyk św. 14 czerw.

Pius IX i Jego pontitikat. Tom I. 2

(29)

— 18 -

Kiedy Napoleon dowiedział się o klątwie, którą Pius VII w Rzymie był ogłosił, pisał szyderczo do wicekróla włoskiego Eugeniusza: „Croit-il, que ses excomrrmnications feront tomber les armes de mains de mes sold a ts“ (czy papież sądzi, że jego klątwy wytrącą broń z rąk moich żołnierzy?) Śmiał nawet twier­

dzić, że Opatrzność pochwaliła jego postępowanie z papieżem, przechylając w bitwie pod-W agram , 6 lipca, więc w dzień uwię­

zienia papieża, szalę zwycięstwa na jego stronę. Ale Opatrzność przemówiła inaczej. Zaledwie orły francuskie stanęły u bram

„świętej Moskwy", aliście wśród niezwyciężonych zastępów zja­

wiają się dwaj słudzy Najwyższej Sprawiedliwości — mróz i głód, wytrącają żołnierzom broń z ręki i powalają całe szeregi na śnieżne stopy, tak że na wiosnę r. 1813 do 300.000 szkieletów bielało na tej drodze, którą szła „wielka armia“. Cała prawie Europa powstała przeciw despocie, co nie umiał uszanować praw ludów, ni wolności Kościoła; on zaś, gotując się do walki na zabój, postanowił najpierw rozprawić się z papieżem, i jużto przez służalczego biskupa Duvoisin, jużto sam osobiście (19 stycz. 1813) podsunął nowy konkordat, dla Kościoła i Stolicy św. wielce nie­

korzystny. Pius VII w chwili słabości podpisał takowy, jako pod­

stawę dalszej ugody (2 5 .stycz. 1813); ale natychmiast pożałował swego kroku i w liście do Napoleona (z 24 mar.), jakoteż w alło- kucyi, udzielonej kardynałom na piśmie, odwołał cały układ;

poczem zawezwał pomocy cesarza Franciszka I. do odzyskania praw swoich (24 lip.)

Po klęsce pod Lipskiem nie wypuścił drapieżny orzeł swej ofiary, ale ją umieścił w bezpiecznem gnieździe — w Savonie (11 lut. 1814) '); dopiero po nowych klęskach wydał dekret (10 mar.), by papieża puszczono wolno i odstawiono do najbliższych straży nieprzyjacielskich. W śród niesłychanych uniesień ludu, a pod honorową eskortą neapolitańskiego wojska, które jeszcze 24 stycz. 1814 Rzym było zajęło 2), wrócił Pius VII na swoją stolicę (24 maja), podczas gdy jego ciemięzca musiał z niesławą opuścić Francyę, żegnany w wielu miejscach złorzeczeniem. Wró-

Ł) 20 stycz. 1814 ofiarował Napoleon papieżowi dw a departam enta (Rzym i Trasimeno), ale Pius VII żądał zwrotu w szystkich posiadłości.

2) M urat nie był rad z powrotu papieża, bo pragnął Rzym zatrzymać dla siebie.

/

(30)

ciii też do Rzymu kardynałowie, by wspierać papieża swą radą, mianowicie Consalvi jako sekretarz stanu, Di Piętro jako wielki penitencyaryusz, Mattei jako prodataryusz, Litta jako prefekt P ro­

pagandy, Pacca jako kamerling, a w czasie nieobecności Consal- viego (1814— 1815) jako prosekretarz stanu.

Raz jeszcze zerwała się burza, ale tylko na chwilę. Kiedy Napoleon porzucił Elbę (26 lut. 1815), by odebrać tron Ludwi­

kowi XVIII, król neapolitański Joachim Murat, który w r. 1814 połączył się ze sprzymierzonymi, w celu utrzymania i powiększenia swego państwa, stanął teraz po stronie Napoleona, w nadziei, że w ten sposób pozyska łacniej Marchie i Benevent, a może nawet połączy całe Włochy pod swojem berłem. W sparty przez część Karbonaryuszów, popchnął swe wojska ku północy i zażądał wolnego przejścia przez terrytoryum kościelne. Kiedy zaś od kar­

dynała Pacca otrzymał odpowiedź odmowną, powziął szaloną myśl uprowadzenia papieża do Gaety. Pius VII schronił się do Genuy (22 mar.), skąd już po 78 dniach wrócił do Rzymu (7 czer.), ukoronowawszy pierw obraz N. Panny w Savonie. Tym­

czasem Murat, pobity przez austryaków, schronił się do Francyi, a kiedy po upadku swego szwagra wylądował w Neapolitańskiem z garstką żołnierzy, został z rozkazu Ferdynanda I rozstrzelany (13 paźdz. 1815). Prześladowca Piusa VII, przegrawszy bitwę pod W aWloo (18 czer. 1815), zakończył swój meteorowy żywot jako więzień na dalekiej wyspie (5 maja 1821), a tak do książki Laktancyusza „D e mortibas persecutom m “ przybyła nowa karta.

Kościół zemścił się po swojemu, bo Murata przygotował do chrze- ściańskiej śmierci '), i pochował jego zwłoki w kościele w Pizzo, Napoleona zaś pojednał z Bogiem, a jego rodzinie/zewsząd rugo­

wanej, dał w Rzymie przytułek a).

Ale co się tymczasem działo z młodziutkim Janem Marya?

Po zajęciu Rzymu przez Francuzów nie chciał on być świad­

kiem gwałtów, popełnianych przez satrapów Napoleona, i wrócił do Sinigaglii, skąd robił wycieczki do Pesaro, gdzie, jak się rze­

kło, był biskupem stryj jego Andrzej. Stryj ten był to człowiek

!) Uczynił to kapłan nazwiskiem Masdea.

2) Pius VII wysłał na św. Helenę kapłanów Buonavita i Vignali. Przed śmiercią przyjął Napoleon Sakram enta św., a w testam encie w yraził: Umieram w apostolsko-rzymskiej religii, na której łonie narodziłem się przed 50 laty.

2*

(31)

— 20 —

tęgiego ducha i twardo się stawił Francuzom ; co go zawiodło do więzienia w twierdy mantuańskiej. W tym właśnie czasie (1812) otrzymał Jan Marya zawezwanie od rządu francuskiego, by wstąpił do gwardyi honorowej króla włoskiego, formującej się w Medyolanie; lecz sumienie nie pozwalało mu służyć pod chorągwią monarchy, który prześladował papieża, a stryja jego kazał uwięzić *).

Kiedy w r. 1814 Pius VII przejeżdżał przez Sinigaglię, mło­

dzieniaszek nasz dostąpił tego zaszczytu, iż ucałował jego stopy i wraz z błogosławieństwem apostolskiem pozyskał sobie szcźe- gólne jego względy; poczem bez zwłoki pospieszył do Rzymu, by na nowo oddać się naukom teologicznym. Chwile wolne od pracy przepędzał wśród rodziny Devotego, przyjaciela lat mło­

dzieńczych, albo w książęcym domu Orsinich, gdzie uprzejmy i wykształcony „Conte Giovanni“ był nader chętnie widziany;

lecz najmilszym może był dla niego pobyt w zakładzie „Tata G iovanni“. Poznajmy bliżej ten zakład.

W drugiej połowie 18 wieku żył w Rzymie ubogi murarz, nazwiskiem J a n B o r g i (nr. 1732 | 1798), człowiek prosty i bez nauki, ale pobożny i litościwy. Kiedy za Piusa VI praco­

wał przy budowie wspaniałej zakrystyi św. Piotra, zamiast spo­

czywać w czasie południowej siesty, biegał codziennie do szpitala św. Ducha, by tam usługiwać chorym. Straciwszy ukochaną jedynaczkę, postanowił być ojcem sierót i opuszczonych dzieci, które zbierał po ulicach, tulił w swym domu, karmił, odziewał, uczył katechizmu i prowadził do kościoła, a gdy dorastały, umie­

szczał w rzemiośle, nie spuszczając i później ich z oka. Dwaj zacni kapłani, Pinchetti i Michał Di Piętro, późniejszy kardynał, przyszli mu w pomoc groszem, radą i pracą, tak, że mógł utwo­

rzyć dom przytułku dla czterdziestu chłopców; powstało też w tym celu osobne stowarzyszenie, zasilające go miesięcznymi datkami. Z łaski ks. Di Piętro i Piusa VI (1784) nabył stary pałac Ruggia przy ulicy Via Giulia, skąd r. 1815, już po śmierci Borgiego, cały ten zakład przeniesiony został do dawnego kla­

sztoru Wizytek, obok kościoła Sa n ta Anna dei Falegnami.

l) Stąd urosła bajeczka, że hr. Jan Marya M astai-Ferretti służył w 1-ym szw adronie 1° pułku gw ardyi honorowej medyolańskiej. Sylvain (H istoire de P ie I X le G ra n d ed I. T. I, 10) tw ierdzi, że prefekt Sinigaglii w ymów ił go wobec rządu słabością.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wyniki uzyskane w firmach z wdrożonym jednym systemem zarządzania w za- kresie czynnika KPBHP1 właściwe nie różnią się od wyników uzyskanych w grupie przedsiębiorstw,

Także i to jest różnicą w filozofii języka m iędzy In g ard en em a kognityw istam i, że polski filozof, idąc za tradycją, język traktow ał idealistycznie (choć

Standardowo do oceny stanu środowiska glebowego wykorzystuje się chemiczne metody, które nie zawsze są szybkie i tanie.. W związku z tym, praktyka oraz nauka przy

Three subsurface water technologies (SWT) that can provide robust, effective, and cost-efficient solutions to manage freshwater resources in the subsurface are evaluated

The magnitude of needle deflection in the liver phantom is comparable to real procedures and increases during breathing. The phantom can be used to vali- date novel instruments

W trakcie wytwarzania systemu informatycznego, gdzie najistotniejszym elementem staje się jego wydajność w kon- tekście obciążenia przez użytkowników, ważne jest

Instrumenty ekonomiczne w polityce gospodarczej i w ochronie środowiska Zgodnie z defi nicją instrumentów ekonomicznych, według której „instrumen- ty ekonomiczne, pojęcie

Wraz ze wzrostem ilości pism mówiących o życiu Jezusa oraz pierwotnego Kościo- ła, a także z pojawieniem się pierwszych sekt, coraz bardziej paląca stała się potrzeba