• Nie Znaleziono Wyników

O związku morganatycznym teorii z literaturą myśli (roztrzepanych) parę

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O związku morganatycznym teorii z literaturą myśli (roztrzepanych) parę"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Zygmunt Bauman

O związku morganatycznym teorii z

literaturą myśli (roztrzepanych) parę

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (121-122), 13-18

2010

(2)

Wyznania

Zygmunt BAUMAN

O związku morganatycznym teorii z literaturą

myśli (roztrzepanych) parę

M ila n o w i K u n d erze - z wdzięcznością

Swe rozm yślania o sztuce pow ieści zaczyna M ilan K u n d e ra 1 od zastrzeżenia, że nie jest on jej teoretykiem , lecz (tylko?) praktykiem . Ja, niżej podpisany, nie jestem rzecz jasna an i jednym , ani drugim . Jestem (zaledwie!) pow ieści czytelni­ kiem . I, na swój laicki, n ie p o ra d n y sposób, sta ra m się być jej użytkow nikiem . Z ja­ kiego więc ty tu łu ośm ieliłem się przyjąć wyzwanie R yszarda N ycza, by się dołą­ czyć do literaturoznaw ców , teoretyków i praktyków lite ra tu ry w ich zbiorow ym , a p o djętym z okazji ju b ileu szu „Tekstów D ru g ic h ” w ysiłku zastanow ienia się n ad stanem , perspektyw am i i za d an iam i w spółczesnej w iedzy o lite ra tu rz e ; n a d tym , co dziś jest jej przed m io tem , a co jest (winno być?) jej p rzed m io tem zasadniczym , czy n a d tym , jaka teoria i jaka m etoda służyć m ogą zgłębianiu tego p rze d m io tu najlepiej? Ano chyba z racji takiego (tylko?) d om niem ania, że lite ra tu ra , a w szcze­ gólności powieść, nie są dla p rak ty k a n ta akadem ickiej h u m a n isty k i (a socjologia jest h u m a n isty k ą albo nie jest socjologią) zajęciem „czasu wolnego od p rac y ”, p ry ­ w atnym u p o d o b an iem czy konikiem : są jej tow arzyszam i broni. Ba, jawią się jej jako oddział p rz e d n i h u m an isty czn ej arm ii; oddział, za k tórym nieprzeliczone plutony, kom panie, bataliony, p u łk i i dywizje tej arm ii usiłują, z m iern y m na ogół pow odzeniem , n adążyć...

1 W yp ow ied zi M ilan a K u n dery cytow an e są z n astęp u jących w ydań jego prac: R - L e rideau, essai en sept parties, G allim ard , Paris 2005;

S - Spo tka n ie, p rzel. M . B ień czyk , PIW, W arszawa 2009;

SP - S ztu k a pow ieści, w yd. II z m ie n io n e , p rzel. M . B ień czyk , PIW, W arszawa 2004;

(3)

14

W yznania

D zisiejszy świat ak adem icki p rzypom ina do złudzenia galicyjską szachownicę p oletek sprzed stu laty, z tego znanej i zap am iętan ej, że z ro k u na rok poletka się kurczyły, a ona gęstniała; i z tego jeszcze, że z ro k u na rok przybyw ało w niej m iedz i płotków, jak i sąsiedzkich o nie utarczek i sądowego pieniactw a. P rzedm ioty wszel­ k ich naukow ych dociekań m ogą ponieść szkodę w w yniku p rzy b ran ia przez świat ak adem icki podobnego modus vivendi i przejęcia przypisanych doń obyczajów - ale szkody są iście k atastro faln e i szczególnie tru d n e do napraw ienia, jeśli p rze d ­ m io tem b ad a n ia jest człowiek, jak w p rzy p a d k u socjologii, filozofii, psychologii, ekonom ii itp., itd. Podobnie do ludzkiego bycia-w -nim a w od ró żn ien iu od bycia- -w -uniw ersytetach, świat człow ieka - ów Lebenswelt, świat żyty i przeżywany, nie dzieli się na socjologiczne, filozoficzne, ekonom iczne i pedagogiczne poletka. Jeśli się p ragnie, jak ja p rag n ą łem i z m iern y m tylko pow odzeniem usiłow ałem , odtw o­ rzyć ów świat tw oru zwanego „hom o sap ien s”, i jej w -nim -bycie, w ich n ie p o d zie l­ nej całości - trzeba z m ozołem łączyć i godzić rów nie m ozolnie w przódy od siebie separow anych i skłócanych hom ini: sociologicusa, econom icusa, psychologicusa, p edagogicusa, p h ilo so p h icu sa i iluż jeszcze in n y c h h o m u n k u lu só w w b a ń k a ch naukaw ej organtyny w yhodow anych...

I do kogo, jeśli n ie do pow ieściopisarzy, zwrócić się w tym p oczynaniu o p o ­ moc? U kogo szukać otuchy i natch n ien ia? N iesk azan i, w o d ró żn ien iu od ich aka­ d em ickich w spółczesnych, na to, by m iedz i płotów gorliw ie doglądać, swojego szewskiego kopyta pilnow ać, a zaś tych, co na egzam iny m istrzow skie w szew skim cechu się nie staw ili, od kopyta odpędzać i na przyzw oitą odległość trzym ać - po- w ieściopisarze m ogą pozwolić sobie na p am iętan ie o tym , że to nie h o m u n k u lu sy będ ą w ich dziełach szukały m ądrości; a i o tym także, że tym pełnokrw istym , nie w probów kach i re to rta ch zalęgłym istotom , któ re o szukanie u n ic h życiowej m ą ­ drości m ogą się pokusić, spraw ozdania z w ypraw badaw czych do egzotycznych k ra in zam ieszkałych przez rów nie dziw acznych hom u n k u lu só w nieiele m ądrości przysporzą. Jak to K undera, z pow ołaniem się na E rnesto Sabato, oznajm ia gło­ sem nie znoszącym sprzeciw u (R, s. 101): w now oczesnym świecie, porzuconym przez filozofię i poszatkow anym na setki naukow ych specjalizm ów, pow ieść jest dla nas o sta tn im obserw atorium , z jakiego dostrzec m ożem y życie ludzkie w jego całości; ostatnim , z którego w nętrza wolno z czystym su m ieniem zawołać: ecce homo. O sta tn im - a więc i sam otnym na p lacu boju. Bo, jak to w yraził H e rm a n n Broch, jedyną racją b y tu pow ieści jest odkryw anie tego, co t y l k o powieść odkryć p o ­ trafi (SP, s. 13). N a tym to stw ierdzeniu K undera w esprze swą tezę, której m nie, socjologowi w ypatrującem u człowieka za gąszczem hom unkulusów , pozostaje tyl­ ko przyklasnąć: „cenna istota europejskiego ducha spoczywa, niczym w srebrnej szkatułce, w h isto rii pow ieści, w m ądrości pow ieści” (SP, s. 143).

P otężny to ty tu ł pow ieści do chw ały - ale daleko niejedyny. A by z gęstw iny hom unkulusów , w jaką go w trącono wydobyć na pow rót na św iatło dzienne c z ł o ­ w i e k a w całym jego n ie d o p raco w an iu , n ie d o o k re śle n iu , niejed n o zn aczn o ści i niew yczerpalności, w stanie, w ja k im go „duch e u ro p e jsk i” stworzył - powieść, jak tłum aczy K undera (SP, s. 139), „niczym Penelopa rozpruw a nocą tk a n in ę, którą

(4)

u tk a li za dnia teologowie, filozofowie, u cz en i”. Owa tk a n in a , któ rą pow ieściopisa- rzom p ru ć w u dziale p rzypadło a któ ra przesłan ia w zrok lub w zbrania oczom za­ trzym yw ania się na w szystkim tym , co przem ilczając i odm aw iając nazw ania ska­ zano na niew idzialność, tk a n a jest z p rzęd zy przed-sądów , p rz e d -in te rp re ta c ji, u p rzedzeń, skostniałych stereotypów i w pojonych przez tresu rę odruchów. Tę tk a ­ n in ę nazw ie K u n d era dziesięć la t p ó źn iej „ k u rty n ą ” - i pow ie, że od czasów C ervantesa przed zieran ie się p rzez k u rty n ę „ p rz ed -in te rp reta cji” (przedw czesnych czy niew czesnych, ale zawsze upraszczających bycie ludzkie, którego wartość i urok tkw ią wszak w b ra k u p ro sto ty w łaśnie) stało się chlebem pow szednim pow ieścio- pisarstw a, a ro zd arta k u rty n a stała się „znakiem rozpoznaw czym pow ieściopisar- skiej sz tu k i” (R, s. 111). T ru d n iąc się niejako zawodowo, a b ardziej jeszcze z po ­ w ołania, ro zp ru w an iem k u rty n , pow ieściopisarstw o „odkryw a aspekty «ludzkiej natury» niezn an e dotąd, schow ane” - przeniknąw szy, jak chciał tego F ielding, do „rzeczyw istej istoty p rz e d m io tu naszej k o n te m p la c ji”, czyli owego „osobliwego stw orzenia” zwanego człow iekiem (R, s. 20).

Powołując się na H usserla i H eideggera, K undera oskarża „tunele specjalistycz­ n e ” o zaw ężenie ludzkiego pola w idzenia do strzępków w yszarpyw anych z przeży­ w anego świata po d kątem bieżących, a z reguły pow ierzchow nych i u lotnych z a in ­ teresow ań - częściej zresztą zainteresow ań zdaln ie kierow anych niż w ybieranych p rzez sam ostanow iący się i sa m o rz ąd n y p o d m io t k a rte z ja n sk i. D ośw iadczenie w yniesione z w ędrów ki przez tu n e le sugeruje, że świat składa się z iluś ta m p ro ­ blem ów do rozw iązania; każdy pro b lem m a swe rozw iązanie, a każde rozw iązanie żąda, by p am ięć o innych p roblem ach, przy n ajm n iej chwilowo, zawiesić - tak, aby jedne dylem aty n ie zderzały się z innym i, kasując się albo zaostrzając naw zajem , i nie psuły błogiego przek o n an ia, że jedyną przyczyną nieznośnej uporczywości p ro b lem u nie jest b ra k rozw iązania, ale opóźnienie w jego znalezieniu. Jeśli pójść za tą sugestią, świat nie stanie się schludniejszy an i przezroczystszy, an i p rz y tu l­ n ie jsz y i ła g o d n ie jsz y dla w ędrow ców w n im z a g u b io n y c h , an i ła tw iejszy do w -nim -bycia; tyle, że zam ęt, bezhołowie, rozgardiasz i matowość świata zginą z pola uwagi, a przepędzone bez praw a do p ow rotu z w ygnania p rze stan ą m oże dręczy ć... To jest owa zasłona, jaką trzeba zerwać, by znaleźć się oko w oko z Fieldingow ą „rzeczyw istą isto tą” .

A w czym w łaściwie ta istota się wyraża? Ano w tym , jak u parcie, obsesyjnie niem al, p rzypom ina K undera (SP, s. 14), że „świat jest w ieloznaczny”, że m iast jednej absolutnej praw dy jest m row ie praw d w zględnych i sobie w zajem p rzeczą­ cych, i że jedynym p ew nikiem jest m ądrość n ie p e w n o ś c i. „D uch pow ieści jest du ch em złożoności. Każda powieść m ówi czytelnikow i: «rzeczy są bardziej złożo­ ne, niż myślisz»” (SP, s. 23). W powieści „diabelska w ieloznaczność zam ienia wszyst­ kie pew niki w ta je m n ic e ” (ZT, s. 29). Powieść ujaw nia, że „poza w ątłym m a rg in e­ sem praw d niew ątpliw ych (nie ulega w ątpliw ości, że N apoleon przegrał bitw ę pod W aterloo) rozciągają się niekończące się rozłogi tego, co przybliżone, wym yślone, zniekształcone, uproszczone, przesadne, opacznie rozum iane; nieskończona do­ m ena nie-praw d które k o p u lu ją ze sobą, m nożą się jak szczury i u n ie śm ie rte ln ia ją ”

15

(5)

91

W yznania

(R, s. 175). Powieści raison d ’être jest rzu can ie św iatła na „świat życia codziennego” i zapo b ieg an ie H eideggerow em u „ z ap o m n ien iu o b y c iu ” . D latego p ro k lam acje kresu pow ieści, z otępiającą m onotonią w ciąż na nowo z m ody na m odę ogłaszane, są w ytw orem fan tazji albo nieuctw a - a p ytanie K undery „czy istn ien ie pow ieści nie jest jeszcze większą koniecznością niż kiedykolw iek?” (SP, s. 22-23) uznać m ożna za z zam ierzenia retoryczne.

Z dech zap ie ra jąc ą i b u d zą cą podziw swobodą poru szając się po stu leciach dziejów pow ieści, po n ajdalszych zak ątk ach zarów no jej ojczystego k o n ty n e n tu jak i jego zam orskich odgałęzień, K undera nie szczędzi dowodów na to, że (ani przykładów na to, jak) powieść dowodzi, iż jedynym p ew nikiem jest niepew ność sącząca się n iepoham ow anie z coraz liczniejszych a obfitszych źródeł: z n ie u le ­ czalnej w ieloznaczności sensu, celu, drogi, wyboru, em ocji, obiektu pożądania i spo­ sobu jego zaspokojenia. O to jeden z tych dow odów /przykładów , pierw szy z b rze­ gu, z m nóstw a innych na chybił trafił wybrany:

W olność seksualna, u D aw ida H erb erta L aw rence’a m acierz trag e d ii i d ram a­ tu , u H en ry M illera pobu d k a do lirycznej euforii, w Nauczycielu pożądania P h ilip a R otha („wielkiego historyka am erykańskiego ero ty zm u ”, jak go K undera określa) nie jest już „ani dram atyczna, an i tragiczna, an i liry c zn a” (S, s. 30-31). D odałbym : naw et w olnością już w g runcie rzeczy nie jest, bo opozycji, która w olność seksual­ ną w olnością niegdyś czyniła - drak o ń sk ich praw, w ścibskich rodziców, n a trę t­ nych konw encji - w tej pow ieści R otha już nie uśw iadczysz. A m oże w olnością jest jeszcze li tylko z n ad a n ia jeszcze niewygasłej p am ięci, sous rature, jak by Jacques D errid a orzekł, czy jako „pojęcie-zom bi”, jakby to U lrich Beck w yraził, szwenda- jące się po świecie, choć już m artw e - będąc już w istocie, z nieprzetraw ionego jeszcze św iadectwa nowego dośw iadczenia, niew olą tout court - skoro, jak pow iada K undera, jest swoboda seksu „czym ś już danym , nabytym , zbiorow ym , banalnym , n ieu n ik n io n y m , skodyfikow anym ”? P rzym usem w w olnościow ym dla niep o zn ak i p rz e b ra n iu i pod m aską w olnego w yboru u k r y t y m .

Jedno tylko jest pewne: że wolność seksualna czasów R otha niczego ze swej w ieloznaczności nie straciła. „N iewygasła jeszcze p am ięć” sam a okazuje się, p rzy ­ rodzonej w ybiórczości p am ięci na przekór, w ieloznaczna; dobitniej jeszcze i do- kuczliw iej am biw alentna niż w tedy, gdy była jeszcze, w p o p rze d n im swym w ciele­ n iu , św iadectw em dośw iadczenia. „B ohaterow ie Nauczyciela pożądania n ie m ogą n ie zachować w p am ięci w cześniejszych czasów, gdy ich rodzice przeżyw ali swe m iłości b ardziej w stylu Tołstoja niż R o th a” . Seks uw olniony nie tylko od n a trę t­ nego nadzoru, cenzury i w idm a p o tę p ien ia i ban icji, ale też i od m i ł o ś c i . A za­ tem m iłość osierocona, na w ertepy w ygnana, d are m n ie na pu stk o w iu w ypatrująca p rze d p u stk ą schroniska. T ęskno więc człowiekowi za m iłością, „m iłością jako taką, m iłością m iędzy m a tk ą a ojcem , m iłością w zruszającą i n i e m o d n ą . ”. W p ocho­ dzie triu m faln y m seksu wyzwolonego tu i ówdzie zoczysz buntow nicze tra n sp a ­ renty, w ołające o wolność m iłow ania. N ie zdziw się, jeśli się za czas jakiś od nich zaroi. N ie wym awiaj się w tedy zaskoczeniem i nie wykręcaj się b rak ie m p rz e stro ­ gi. Po to jest przecież powieść i po to są pow ieściopisarze, by przestróg nie zabrakło.

(6)

P ow ieściopisarstw o o d sła n ia p rz e d tobą w ieloznaczność tw ego św iata i twego w -nim -bycia, b y dać ci szansę m eta-w olności, jedynej w śród przelicznych wszak o dm ian w olności z której n ie m ożesz zrezygnować bez tego, by zrezygnować ze swego człowieczeństwa: a m ianow icie w olności w yboru m iędzy sam ospełnialno- ścią a sam ounicestw ialnością p rzestróg/w różb/przepow iedni.

D u ch pow ieści, przypom nijm y, jest duchem złożoności. D u ch teo rii zaś jest d u ch em uproszczenia. D u ch teo rii rozm iłow any jest w czystości obrazu, h arm o n ii kształtów , przejrzystości kom pozycji - w p ię k n ie pojm ow anym jako w ysprzątanie w szystkiego, co tę przejrzystość zakłóca. Teoria nie bez rac ji chełpi się tym , że spraw y rozjaśnia. Rzeczywistość, nieznośnie jak to w jej zw yczaju zaw ikłana, roz­ m azana, chaotyczna i kap ry śn a, w ychodzi z obróbki teoretycznej klarow na i na w skroś w idzialna, przew idyw alna, ugłaskana. W ieloznaczność zastąpiona o ile się da jednoznacznością, a to co u jed n o zn a cz n ien iu się oparło zam k n ięte szczel­ nie w statystycznej klatce praw dopodobieństw a.

D u ch teo rii i d u ch pow ieści żyć m ogą ze sobą w nie większej zgodzie niż Paweł z Gawłem. Albo woda z ogniem (pozwól w odzie płynąć, b iad a ogniowi; wlej ją do kociołka, b iad a w odzie). Teoria goni za lite ra tu rą , aby jej, k rn ąb rn ej i zawsze do p rzo d u uciekającej (ba, to w łaśnie ucieczkam i swoim i decydującej o tym , gdzie w danej chw ili p rzód a gdzie tył), dopaść - a dopadłszy oswoić, w ytresować, i na podobieństw o owej M ickiew iczow ej psin y podw órzow ej „przyczesać” . Ale jak długo powieść pow ieścią, w ym ykać się będzie łowcom. I Bogu dzięki, i lu d zio m na szczęście - bo ta, która w ym knąć by się n ie zdołała, byłaby już czym ś innym niż pow ieścią; p odobnie rybie, co to w sieć schw ytana już nie popłynie.

W jednym ze swych licznych aforyzm ów n ap isał F ra n z Kafka o chm arze roz- krak an y ch w ron, że w yglądały jakby się zbierały do ro zdziobania nieba. Ale, przy­ po m n iał, niebo jest wszak niem ożliw ością w ron (pewnie też sądząc, że Bogu dzię­ ki a lu d zio m na szczęście).

N ie p rzew iduję tu , nie doradzam , nie naw ołuję. Świadom jestem tego, że za­ rów no d uch pow ieści, jak i d uch te o rii są n ajpew niej, jak na d uchy przystało, n ie ­ śm ierteln e (a w k ażdym razie m niej śm iertelne od tych, którzy o n ic h piszą, czy to z zachw ytem czy z przyganą). I tegom św iadom , że p o żądanie przygody i ła k n ie ­ nie ład u , podobnie jak ciekawość tego, co n ie zn a n e i strach p rze d nim , p ęd do tran sg re sji i do okopyw ania się, w szystkie te im p u lsy przeciw ne w zajem sobie niby w rony i niebo, od zawsze i na zawsze w spółżyją w owej „osobliwej istocie”, z po ­ w odu tego w łaśnie ich w spółżycia uznanej za osobliwą i „człow iekiem ” nazw aną. Jak większość m ałżeństw , duch teo rii i d u ch przygody żyć ze sobą w zgodzie nie m ogą, ale i bez siebie nie potrafią. N o i dobrze.

Koniec końców, il fa u t cultiver notre jardin... Chacun le sien, bien sûr.

A dla uczczenia „Tekstów D ru g ic h ” (z okazji ich d w u d z i e s t y c h u ro­ dzin) pozw olę sobie (swym s t a r c z y m i chropaw ym już głosem) przyłączyć się do chóralnego „Sto la t” .

(7)

18

Abstract

Zygmunt BAUMAN

A Few (Erratic) Thoughts on the Morganatic Liaison of Theory and Literature

A reply to the questionnaire on the occasion of the 20th anniversary of Teksty Drugie: my personal views on literature, literary studies and other issues of consequence.

Literature as a sociologist's comrade-in-arms - the front troop of the humanities' army, at the heels of which innumerable platoons, companies, battalions, regiments and divisions rather unsuccessfully endeavour to keep pace...

Cytaty

Powiązane dokumenty

In the light of the requirements discussed above, enriching the content of technical subjects, as compared to the present curricula, and preparing a more

Nowoczesne rozumienie marketingu, w tym marketingu usług turystycznych sprowadza się do wygenerowania na pierwszy plan potrzeb potencjalnego klienta. Głównym celem

Chodzi tutaj o wypracowanie bardzo przystępnej i prostej metody dodawa- nia opisów dokumentów znajdujących się w sieci, zarówno w procesach dedy- kowanych maszynom

Czy jednak przymierze to było całkiem bez wiedzy i woli Zygmunta zawarte, wolno wątpić. Wszakże bystry Zygmunt nie mógł wątpić o rezultacie wojny. Osłabiony

W latach siedemdziesiątych ukazały się kolejne książki Profesora - wspólnie z małżonką, Profesor A nną Opacką, opublikował tom rozpraw Ruch konwencji (Katowice

W dniach 13—14 maja 2014 roku w Ustroniu odbyła się VII Ogólnopolska Konferencja Akademickich Ośrodków Politologicznych.. Organizatorem obję‑ tego patronatem Wojewody

Są to zapiski ukazujące rozterki młodego przedstawiciela olsztyńskiej inte- ligencji (jest też kilka odniesień do życia osobistego autora), człowieka w jakimś stopniu zmagają-

Inny artykuł autora, a mianowicie W poszukiwaniu polskiej szkoły historii medycyny, czyli o świadomości metodologicznej je j badaczy (1996), stanowi, m erytorycz­ nie rzecz