• Nie Znaleziono Wyników

Przywileje świadectwa : historia, pamięć i literatura w sporach o konstruowanie nieodległej przeszłości

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przywileje świadectwa : historia, pamięć i literatura w sporach o konstruowanie nieodległej przeszłości"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Verónica Tozzi

Przywileje świadectwa : historia,

pamięć i literatura w sporach o

konstruowanie nieodległej

przeszłości

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (126), 11-28

2010

(2)

Szkice

Veronica Tozzi

Przywileje świadectwa.

Historia, pamięć i literatura

w sporach o konstruowanie nieodległej przeszłości1

W n in ie jsz y m arty k u le an a liz u ję uprzyw ilejow aną pozycję, jaką w polityce p am ięci i histografii tak zw anych w ydarzeń „granicznych” nieodległej przeszłości zyskały głosy b ezp o śred n ich świadków ocalonych z ludobójstw a, zorganizow ane­ go przez państw ow y terro ry zm [state terrorism]2. L udobójstw o i politykę pań stw o ­ wego te rro ru w X X w ieku w yróżnia n agrom adzenie w ielkiej ilości dokum entów i świadectw, a tow arzyszą im pow ażne spory o dopuszczalność tego ty p u rep rez en ­ tacji czy w ręcz o praw om ocność sam ego dążenia do reprezen tacji.

Z am iast argum entow ać przeciw ko te m u przyw ilejow i, spróbuję tu u niknąć, po pierw sze, fu n d am e n talisty c zn y c h i re d u k c jo n isty c zn y c h rozw ażań na te m at św iadectw a, w ychodzących od czegoś w ro d za ju epistem ologicznego przyw ileju dośw iadczenia ocalonych z ludobójstw a, a po drugie, tezy o „nieprzedstaw ialno- ści” i za rz u tu „obsceniczności” ro zu m ien ia Z agłady w ysuw anych przez reżysera L anzm ana po d adresem jakichkolw iek prób pojm ow ania S hoah3. P odobne opinie w skazują na opór, jaki w ydarzenia graniczne staw iają p róbom ich przysw ojenia m eto d am i tradycyjnej h istoriografii. P rzyjm uje się, że lite ra tu ra i sztuka są tra k ­

1 D ziękuję prof. Ewie D om ańskiej za kom en tarze do tego artykułu.

2 A vishai M arg alit, Paul Ricoeur, M a rtin Kusch, C.A.J. C oady (zob. dalsze przypisy), G iorgio A gam ben (zwłaszcza Co zostaje z Auschwitz. Archiwum i świadek, przel. S. K rólak, Sic!, W arszaw a 2008) - żeby w ym ienić tylko niektórych.

3 Zob. C. C a ru th Unclaimed Experience. Trauma, Narrative and History, Jo h n s H opk in s U niv ersity Press, B altim ore 1996. - P rzekład pierw szego rozdziału tej książki i rozm ow ę z a u to rk ą zob. w dziale „P re ze n tacje” (dop. red).

(3)

12

tow ane jako uprzyw ilejow ana form a św iadectw a ofiar te rro ru , gdyż przejaw iają w iększą niż h isto ria akadem icka w rażliwość, głośno walcząc o to, b y h o rro r nie został zapom niany.

F u n d am e n talizm i tezy o n ieprzedstaw ialności są niespraw iedliw e w sto su n ­ k u do trzech spośród najb ard ziej w yrafinow anych i znaczących świadectw, jakie zostały n ap isan e przez ocalonych z dyktatorskiej przem ocy. K siążki P rim o Levie- go, byłego w ięźnia Auschw itz: Czy to jest człowiek z 1958 ro k u 4 oraz Pogrążeni i oca­

leni z 19895, teksty V ictora K lem perera, niem ieckiego Żyda, k tó rem u udało się

przeżyć w nazistow skim reżim ie Chcę dawać świadectwo aż do końca. Dzienniki 1933­

1945 (wydane w ro k u 1995)6 oraz praca P ilar Calveiro, ocalonej w ięźniarki ESM A7, Podery desaparición. Los campos de concentración en Argentina (2004)8. D zieła te nie

tylko podw ażają slogan o „niep rzed staw ialn o ści”, lecz także św iadczą przeciw ko przyjętej opozycji h isto rii i lite ra tu ry oraz h isto rii i p am ięci jak rów nież ich esen- cjalistycznem u odgraniczaniu. Podw ażają p o n ad to w iodącą rolę lite ra tu ry i p o li­ tyki p am ięci jako w łaściw ych sposobów przekazyw ania tych w ydarzeń.

M oim celem jest zatem sform ułow anie takiej krytycznej oceny świadectw, która pom ija te rozpow szechnione we współczesnej filozofii h isto rii oraz teorii historycz­ nej fałszywe i nieuzasadnione dychotom ie. M oje stanow isko zakłada ujęcie p rag­ m atyczne, które łączy ostatnie uwagi H aydena W h ite’a o „literaturze świadectwa” z „generatyw no-perform atyw nym i” rozw ażaniam i o świadectwie M artin a Kuscha. C hodzi przede wszystkim o to, by docenić, ale nie w d uchu fundacjonistycznym , poznaw cą i m oralną rolę świadectwa w u stanaw ianiu rep rezentacji nieodległej prze­ szłości. Przyjm uję tutaj stanowisko przeciw ne w stosunku do niektórych odczytań prac W h ite’a, a zwłaszcza wobec prześw iadczenia, że analizy dyskursu historyczne­ go wzorowane na teorii lite ra tu ry - które praktykow ał W hite począwszy od Metahi-

storii9 - m ogą być przydatne jedynie w ograniczonym zakresie. Z am ierzam

poka-5

P. Levi Czy to jest człowiek, przeł. H. W iśniow ska, W ydaw nictw o L iterackie, K raków 2008.

P. Levi Pogrążeni i ocaleni, przeł. S. K asprzysiak, W ydaw nictw o L iterackie, K raków 2007.

6 V. K lem p erer Chcę dawać świadectwo aż do końca. Dzienniki 1933-1945, przeł. A. i A. K lubow ie, t. 1-3, U niversitas, K raków 2000.

7 Szkoła T echniczna Podoficerów M a ry n ark i W ojennej (hiszp. E scuela de Suboficiales de M ecanica de la A rm ada, w skrócie ESMA) m ieściła jeden z najgorszych obozów koncentracyjnych podczas ostatniej d y k tatu ry wojskowej w A rgentynie. W 2004 został on w yodrębniony z m ary n ark i decyzją K ongresu i zam ieniony na M uzeum Pam ięci i C e n tru m B adań nad Przem ocą Państwowego Terroryzm u.

8 P. C alveiro Poder y desaparición. Los campos de concentración en Argentina (Władza i zaginieni. Obozy koncentracyjne w Argentynie), B uenos A ires, C o lih u e 2004. 9 H. W h ite Metahistory. The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe,

Jo h n s H o p k in s U niv ersity Press, B altim ore 1973. 4

(4)

zać, że kres idei rozgraniczenia h isto rii jako n au k i od polityki pam ięci nie zakłada um niejszania roli h isto rii wobec literatu ry czy polityki pam ięci.

P róbuję tu przyjąć lin ię arg u m e n tac ji daleką od epistem ologicznego i je d n o ­ cześnie m oralnego stanow iska, opartego na prześw iadczeniu o uprzyw ilejow anej perspektyw ie ofiar, arg u m en tację zw racającą się w k ie ru n k u analizy procesu tw o­ rzenia i cyrkulacji d y sk u rsu św iadectw a jako czynnika przyczyniającego się do konstytuow ania przeszłości. Taka strategia, przyjm ując nową epistem ologię świa­ dectw a, zakłada trak to w an ie św iadectw a nie tyle jako podróży w przeszłość, ile jako czynności w czasie teraźniejszym , która m a na celu uśw iadom ienie, po pierw ­ sze, iż w iara w św iadectwo jest podstaw ow ym w aru n k ie m zaakceptow ania w iedzy - św iadectw a nie są w tórnym i źró d łam i w iedzy czy pasożytow aniem na dośw iad­ czeniu i rozum ie - oraz po drugie, że tw orzenie i cyrkulacja św iadectw odgrywa w ażną rolę nie tylko w ocenie m ateriałów , lecz także praw om ocnie kon sty tu u je wiedzę.

XX w iek staw ia nas p rze d n iespotykanym i wcześniej zjaw iskam i określanym i przez H aydena W h ite ’a m ia n em „zdarzeń m o d ern isty czn y ch ” (np. H olocaust czy 11 w rześnia). Szczególnie in te resu ją ce są dwie w skazane przez W h ite ’a cechy: 1) skala i intensyw ność: pełne konsekw encje i im plikacje in d u stria liz a c ji (ogrom ­ ny w zrost p o p u la cji, u rb an izacja i m iędzynarodow a ekonom ia, a także masowy głód, gospodarczy cykl b oom u i recesji, zanieczyszczenie ekosfery, w ojny św iato­ we i śm ierć wyw ołana now oczesną b ro n ią masowej zagłady; 2) niem al równoczes- ność pojaw iania się i rejestrow ania zd a rzeń we w spółczesnym świecie, w raz z m a­ skow aniem ich n ad m ia re m d o k u m e n tac ji tw orzonej dzięki now ym urządzeniom e lektronicznym - jak kino, w ideo i fotografia cyfrowa - któ re posiadają „tak fan ­ tastyczną siłę tran sfo rm acji, m etam orfozy lub innego ro d za ju m anipulow ania ob­ razam i, że prow adzi to do kw estionow ania tradycyjnej i tradycyjnie prostej idei samej p erc ep cji”10. W szystko to w iąże się z jakościow ą tran sfo rm ac ją tego, o czym zw ykliśm y myśleć jako o w ydarzeniu „historycznym ”, któ ra zm usza nas do p rze­ m yślenia tradycyjnych kateg o rii historycznej re p rez en ta cji i w yjaśniania. Te zd a­ rzenia „nie p o d d ają się in te rp re ta c ji przez narraty w izację”11. Zw ykła rejestracja zdaje się przekazyw ać więcej niż jakakolw iek w szechstronna, rozbudow ana n a rra ­ cja. Ściślej rzecz ujm ując, W h ite określa n iek tó re X X -w ieczne w ydarzenia m ia ­ n em „m odernistycznych”, aby zwrócić uwagę, że to w łaśnie lite ra tu ra m o d e rn i­ styczna pasuje do n ic h b ardziej n iż tradycyjne n arracje. Z drugiej strony je d n ak ­ że, takie podejście, w edle m ojego ro zu m ien ia słów W h ite ’a, stanow i alternatyw ę dla tezy o „niep rzed staw ialn o ści”.

10 H. W h ite Literatura a fikcja, przeł. D. K ołodziejczyk, w: tegoż Proza historyczna, red. E. D om ańska, U niversitas, K raków 2009, s. 67.

(5)

14

N a ta k zarysow anym tle polityka p am ięci zdaje się zastępow ać dyscyplinę h i­ storii. Istn ie je pow szechne prześw iadczenie, że czynność u p a m iętn ian ia - zm ie­ rzająca do przysw ojenia przeszłości w k ateg o riac h o dpow iednich dla te ra ź n ie j­ szości i przyszłości - m oże stanow ić w yraz szczególnego uw rażliw ienia na apele, by nie zapom inać. Co w ięcej, ze w zględu na fakt, iż h isto ria wiąże się z p isa r­ stw em (szczególnie tym realistycznym ), a polityka pam ięci pozostaje otw arta na inne źródła sym boliczne (n ietek stu aln e i nieograniczone konw encjam i realistycz­ nego pisarstw a), przy jm u je się, że to raczej u p am iętn ien ie, dopuszczając nieaka- dem ickie i niezobiektyw izow ane głosy ofiar, m ogłoby wyznaczać ram y m niej sztyw­ ne i rygorystyczne od historycznych.

A zatem , podczas owego historycznego w ytw arzania-kształtow ania nieodległej przeszłości historycy, pisarze, artyści i upam iętniający, stykają się z w ielką ilością tzw. św iadectw „z pierw szej rę k i”, składanych przez rozm aitych „bezp o śred n ich ” świadków. W tym w łaśnie kontekście m ożna uznać „w artość” św iadectw w proce­ sie h istoryzacji nieodległej przeszłości. Takie docenienie świadectw, całkow icie przeciw ne ich deprecjacji w czasach d om inacji naukow ej h isto rii, ciągnie za sobą pow ażne konsekw encje. D opóki u znajem y h isto rię za przedsięw zięcie skupione na obiektyw ności i dow odzeniu, w szelkie próby o ddania przejm u jący ch obrazów zdarzeń niepojętych, w ykraczających poza d okum entację, okażą się niezadow ala­ jące. Jednakże, pom im o krytyki dom niem anego obiektyw izm u h isto rii naukow ej jako upraw nionego n arzęd zia poznaw czego do b ad a n ia nieodległej przeszłości, n ie zakw estionow ano d otąd żadnego z przejaw ów „historycznego fu n d ac jo n izm u ”. O dtw arzanie św iadectw w polityce p am ięci n ie jest w yłącznie o d tw arzaniem tego, co się w ydarzyło, lecz także służy (i zawsze służyło) do w skazania tej w ersji p rze­ szłości, k tó rą m ożna praw om ocnie tw orzyć i rozpow szechniać. W tym w łaśnie m iejscu m am y do czynienia z ukrytym fundacjonizm em .

S kupienie się na różnych sposobach ujm ow ania najnow szej h isto rii pozwala lepiej zobaczyć tru d n o śc i zw iązane z każdą propozycją w iarygodnego p o rzą d k o ­ w ania przeszłości. Jak zauw ażył H ayden W h ite, każda rep rezen tacja odnosząca się do ludzkiej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości tw orzy sieć pow iązań m ię­ dzy podm iotam i, czynnościam i i okolicznościam i. W efekcie zostaje ona w yrażo­ na przez jakąś fabułę, dan ą linię argum entacyjną, a także pew ną wizję tego, jak przeszłość przyczyniła się do upraw om ocnienia status quo. W szelkie podejm ow ane przez h isto rię, lite ra tu rę czy pam ięć pró b y zrozum ienia nieodległej przeszłości w iążą się z koniecznością uw zględnienia i negocjow ania wyborów epistem ologicz- nych, politycznych i retorycznych. O dpow iedzialne po ru szan ie się po tych obsza­ rac h jest ta k sam o istotne dla każdego z tych sposobów odtw arzania nieodległej przeszłości i dlatego żaden z n ic h nie jest b ardziej uprzyw ilejow any od innych. W p rzy p a d k u najnowszej przeszłości decydujące znaczenie m a interw encja jesz­ cze jednego czynnika: ocalonego św iadka. Pojawia się tu podstaw ow e pytanie: jaki jest sta tu s tej interw encji? Czy chodzi o klasyczną fu nkcję d o kum entacyjną, po ­ tw ierdzającą, że zd arzenie m iało m iejsce? A m oże m am y tu do czynienia z taką sam ą funkcją, jaką praw om ocnie m oże pełnić każda osoba kw estionująca zaw łasz­

(6)

czanie swojej w łasnej przeszłości? D okładniejsze zb ad an ie in sty tu cji świadectwa pozw ala n am zrozum ieć, że nie sprow adza się ona jedynie do p o tw ierdzenia fak­ tów i d ostarczania dokum entów upraw om ocniających kolejne in te rp re tac je, tylko stanow i form ę „k o n stytuow ania” sam ej przeszłości.

2.

R ehab ilitacja św iadectw a w p rzy p a d k u w ydarzeń g ranicznych idzie w parze z pew nym i ścisłym i w ym aganiam i, któ re tw orzą rodzaj paradoksu.

Po pierw sze, świadectwa b ezp o śred n ich św iadków m ają być uprzyw ilejow ane. Po drugie, uprzyw ilejow ane są rów nież św iadectw a ofiar zb ro d n i (czyli tych, którzy sam i dośw iadczali cierpienia).

Po trzecie, jesteśm y otw arcie nastaw ieni nie tyle na opowieści w szystkich świad­ ków, ile na heroiczne świadectw a ofiar, k tóre opisują nienazyw alne cierpienia i jed­ nocześnie upraw om ocniają p rzetrw anie. Ten heroiczny k ontekst stanow i an tid o ­ tu m na to, co określam m ia n em społecznego podejrzenia o w spółudział i zdradę, form ułow anego n ie w prost po d adresem ocalonego, podejrzen ia, któ re stawia pod zn ak iem za pytania uczciwość każdego p rzy p ad k u ocalenia.

W reszcie, chociaż w cześniej dystansow aliśm y się od tezy o n ieprzedstaw ialno- ści, o statn i z paradoksów w iąże się z sytuacją św iadków ocalonych z obozu k o n ­ centracyjnego, k tórzy zm uszeni są opow iadać o tym , co niew yrażalne, u nikając jednocześnie uproszczeń i banalizow ania. To połączenie zw iększającej się liczeb­ ności świadectw, in te rp re tac y jn ej nierozstrzygalności i niew yrażalności h o rro ru określam m ia n em p arad o k su świadectwa.

Przyjęcie tego p ara d o k su skłania w szystkich zaangażow anych w dialog ze świa­ dectw em do porzucenia założeń, które re d u k u ją je do roli zwykłego doku m en tu . Powyższe spostrzeżenia nie zakład ają przyjęcia rozróżnień na praw dziw ych i fał­ szywych św iadków czy też na świadectwa tego, co się w ydarzyło, i św iadectw a tego, co nie m iało m iejsca, czyli rozró żn ien ia na św iadectw a i falsyfikaty; takie k atego­ ryzacje nie są ani istotne, an i p rzydatne. N asze p rak ty k i społeczne o p ierają się na standardow ych schem atach odróżniania pseudośw iadków od świadków praw om oc­ nych. G dy m am y jakieś k o n k retn e w ątpliw ości, w eryfikujem y źródła na p o d sta­ wie tych schem atów ; gdy ich n ie mam y, pytam y, jak świadectwo przyczynia się do procesu ro zum ienia. Z drugiej jed n ak strony, cztery powyższe uw agi ujaw niają pew ne pow iązania pom iędzy zdobyw aniem wiedzy o jakim ś zdarzen iu czy doświad­ czeniu a p rze słan iem m oralnym , k tóre m ożna zaczerpnąć z odkrytej wiedzy, po ­ św iadczonym osobą upraw om ocnionego nadawcy.

D latego też sądzę, że głębsza analiza in sty tu cji św iadectw a pozw ala n am doce­ nić znaczenie, jakie m a w ybór stylu daw ania świadectw a. Co w ięcej, w opisyw a­ nym p rzy p ad k u p rzedstaw ienie „stanow iska b o h atera-o fiary ” jest często uznane za w ystarczające dla upraw om ocnienia głosu św iadka. Jednakże w ścisłym zn a­ czeniu nie m am y d ostępu do źródłow ej czy jednorodnej ch arak tery sty k i „ofiary” albo „b o h a te ra”, co w ięcej, istnieje wiele różnorodnych i szeroko dyskutow anych

15

(7)

91

sposobów n adaw ania sensu tym term in o m . Jestem p rzekonana, że wybór stylu sta­ now i n ie tylko nieodzow ne, lecz także zasadnicze źródło u p raw om ocnienia dla autora św iadectw a i jego odbiorców, poniew aż w procesie tw orzenia świadectwa au to r odw ołuje się do tych sam ych środków, z których korzysta społeczeństw o12.

W śród św iadectw złożonych przez ofiary ocalone z to ta lita rn y c h reżim ów i te r­ roryzm u państw owego, zn a jd u ję trzy przykłady paradygm atyczne, które pozwolą n am lepiej zgłębić ów splot m oralno-epistem ologiczny: P rim o Levi, V ictor K lem ­ p erer, P ilar Calveiro. U podstaw ich tekstów leży w spólne pytanie: do jakiego stop­ n ia d y k ta tu ra i jej pow odzenie w p row adzeniu represyjnej p o lityki wiąże się z po ­ w szechną ich akceptacją przez obywateli? W spom niani św iadkowie odrzucają sta­ now isko boh atera-o fiary i p o d ejm u ją to zagadnienie, un ik ając dychotom ii ogra­ niczonej do obw iniania lub uspraw iedliw iania społeczeństwa. Stają wobec sprzecz­ ności m iędzy w spółczesnym , pow szechnym i jaw nym o d rzu c en ie m te rro ry zm u państw ow ego a postaw ą niezaangażow anego w idza, często w ybieraną w tedy przez w ielu, k iedy większość obyw ateli podporządkow uje się represyjnej polityce. Świad­ kowie p róbują zrozum ieć sprzeczność m iędzy niedaw nym i postaw am i i działaniam i lu d z i a w spółczesnym i dyskursam i. P rzyjm ują trzy rozw iązania: odrzucają p rze­ k onanie o n ieprzedstaw ialności, odm aw iają dążenia do jednoznacznej oceny m o­ ralnej tzw. „szarej strefy” pom iędzy k o la b o ra n tam i a zw ykłym i lu d ź m i i w reszcie są św iadom i istotnej roli, jaką p ełn ią wybory stylistyczne w osiąganiu celów po ­ znaw czych i m oralnych. Te w ybory m ają znaczenie zasadnicze, a nie tylko este­ tyczne, poniew aż składanie świadectwa jest aktem perform atyw nym . C hociaż do­ św iadczenie „cierpienia na w łasnej skórze” m oże stanow ić m otyw ację dla w ypo­ w iedzi, to nie jest ona jednak przejaw em dośw iadczenia. A zatem , żaden styl, żad­ na dyscyplina czy instytucja nie dysponują uprzyw ilejow anym i środkam i, by n a ­ w iązać dialog ze św iadkam i.

3.

Czy to jest człowiek ukazuje dośw iadczenia P rim o Leviego w obozie k o n ce n tra­

cyjnym , do którego trafił po aresztow aniu za udział we w łoskim ru ch u oporu. M im o że tekst jest bez w ątp ien ia utw orem literac k im , Levi ostrzega nas od początku, iż przyjął surowy, n ieestetyzujący styl, żeby przekazać praw dę o obozach k o n ce n tra­ cyjnych w m ożliw ie n ajb ard ziej obiektyw ny sposób. Levi, jak w iadom o, był dok­ to rem ch e m ii - n a u k i, k tó rą głęboko kochał i któ ra przypadkow o pom ogła m u

12 Przypadek W ilkom irskiego nie tyle przeczy mojej tezie, ile ją potw ierdza. P ublikacja fikcyjnego św iadectwa była bowiem możliwa nie tylko dzięki dowodom , iż H olokaust m iał m iejsce, lecz także dlatego, że a u to r sięgnął po środki zaliczane do zbioru praw om ocnych sposobów m ów ienia o tym zdarzeniu. U jm ując rzecz dokładniej, W ilkom irski niczego nie zmyślił. Skom ponow ał św iadectwo z dostępnych lek tu r czy pogłosek. N ie um niejsza to jed n a k znaczenia czy im plikacji tych m ateriałów , lecz uw ypukla fakt, że nie jest to św iadectwo autentycznego świadka; jest to dobre literackie odtw orzenie tego, co uznajem y za św iadectwo o Holokauście.

(8)

przetrw ać (choć nie był to jedyny czynnik), poniew aż został w yznaczony do pracy w lab o rato riu m . Po odzyskaniu w olności i pow rocie do W łoch chem ia okazała się dla Leviego nie tylko sposobem na życie, lecz także, jak uważa W h ite, dostarczyła m u p ro ce d u r naukow ych p rzy d atn y ch w rzetelnym , nieskażonym p rag n ie n iam i czy uprzed zen iam i, ujm ow aniu w ydarzeń obozowych: w ażenie, m ierzenie, rozkła­ d anie zw iązków na czynniki pierw sze i łączenie ich w in n e k o m b in a cje13. W edług W h ite ’a Levi tw ierdzi w Pogrążonych i ocalonych14, „że p rak ty k u je rodzaj stylu «na­ ukowego» i stawia teoretyczny w swej istocie pro b lem dotyczący sposobu opisyw a­ nia H olokaustu, najwłaściw szego [proper] czy to dla ocalonego, czy też dla za in te ­ resow anego obserw atora” 15. M am y tu w yraźny p rzykład w ykorzystania założenia o konieczności zajm ow ania się trzem a w ym iaram i historycznego pisarstw a w lite ­ ra tu rz e świadectwa: estetycznym , epistem ologicznym i praktycznym . W szystkie zostaną poruszone w Pogrążonych i ocalonych.

Po pierw sze, Levi nie korzysta z au to ry tetu św iadka, przysługującego m u z ra ­ cji w łasnych dośw iadczeń i w spom nień, poniew aż pochodzą one z podejrzanego źródła i o pierają się raczej na okolicznościach w spółczesnych niż na retro sp e k ­ tywnej k ro n ice16.

Po d rugie, w edług Leviego żaden w ięzień, k tó ry p rzetrw ał obóz, nie p o trafi um ieścić we w łaściw ych w ym iarach złożoności tego fenom enu. W ięźniow ie p o li­ tyczni byli uprzyw ilejow anym i św iadkam i poniew aż „posiadali zaplecze k u ltu ra l­ ne, pozw alające im kom entow ać w ydarzenia, w których uczestniczyli. [...] Z d a­ w ali sobie sprawę, że ich świadectwo jest jak czyn w ojenny w walce z faszyzm em ”17. Po trzecie, Levi „potępia każde pisarstw o m ów iące o H olokauście, które n a ­ znaczone jest «pokrętnością» i w szelkiego ro d zaju «retorycznym i» n ad u ż y ciam i” 18. W edług Leviego czysty estetyzm m oże prow adzić do opisu uspraw iedliw iającego. Być m oże z tej w łaśnie przyczyny pokładał dużo ufności w surow ym stylu opisu chem icznego.

Po czw arte, Levi p arad o k saln ie odw ołuje się do lite ra tu ry klasycznej w poszu­ kiw an iu obrazów, któ re m ogłyby nadać sens lagrowej codzienności. Czy m oglibyś­ m y na pow ażnie potraktow ać h isto rię opow iadaną p rzez M iklósa N yiszli19, m łodej

13 H. W h ite Realizm figuralny w literaturze świadectwa, przeł. E. D om ańska, w: tegoż Proza historyczna.

14 W tym zbiorze esejów na te m a t dośw iadczenia obozowego Levi podejm uje problem atykę stylistyczną jako kwestię etyczną.

15 H. W h ite Realizm figuralny..., s. 203.

16 P. Levi Pogrążeni i ocaleni, s. 36.

17 Tam że, s. 16.

18 H. W h ite Realizm figuralny. , s. 203.

19 M iklós N yiszli (1901-1956) w ęg iersk o -ru m u ń sk i lekarz p ochodzenia żydowskiego, który był „jednym z tych nielicznych ocalałych z o statniego S onderkom m ando

(9)

18

dziewczyny, k tóra ocalała z kom ory gazowej, gdyby u trzym ano ją w form ie suro­ wego, naukow ego opisu? I jak w tym kontekście, pisze Levi, „nie przyw ołać w p a ­ m ięci „niezwykłej d elik atn o ści” i m im ow olnego w ahania „tępego trag arza zw łok” w Narzeczonych [A lessandra M anzoniego]20, k tó ry m iał do czynienia z pojed y n ­ czym p rzypadkiem , z m ałą Cecylią zm arłą na dżunę, której ciała m atk a nie p o ­ zwoliła rzucić na wóz, na stertę innych zw łok”21.

N ie uw ażam , że Levi w ikła się tu w jakąś perform atyw ną sprzeczność. Jako dobry chem ik, szanujący fakty i jasność pojęciową, klasyfikuje lu d zi jak pierw iastki w u k ładzie okresowym. W h ite pokazuje n am jednakże, że owe klasy są p rez e n to ­ w ane za pom ocą figur i tropów, które przydają im kon k retn o ści i m ocy przekony­ w ania o szczerości a u to ra 22. L ite ra tu ra dostarcza m u obrazów, które um ożliw iają n adaw anie stereotypow ych znaczeń zrozum iałych przez nas w szystkich, którzy tam n ie byliśmy.

W idzim y teraz jasno, dlaczego Levi dostarcza przykładów przeciw ko stw ier­ dzeniom o niep rzed staw ialn o ści H olo k au stu , a także p rzek o n u je do odrzucenia esencjalistycznych rozgraniczeń. O brońcy „czystej stylistycznie” sam ośw iadom o­ ści, zdecydow anie odrzucając w szelkie rodzaje b ad a ń na te m at masowej zagłady, p o p ad ają w rodzaj teoretycznej naiw ności, za jaką m ożna uznać przyjęcie ostrego rozróżnienia na k u ltu rę wysoką i n a u k i społeczne z jednej strony oraz zdrow y roz­ sądek z drugiej. P om ijają fakt, że zarówno teorie społeczne, jak i dzieła literackie także w chodzą w zakres szerokiego k o n te k stu kulturow ego. P onadto m ożliw e jest, że w ielu z ocalonych, którzy p isali o obozach, było w jakim ś sto p n iu obeznanych z n au k a m i społecznym i. Dlaczego zatem i w jaki sposób, dośw iadczenie okropień- stwa m iało ich pozbaw ić nabytych w cześniej k o m p eten cji socjologów, naukow ców czy po p ro stu dobrych obserw atorów ludzkiej natury?

Ż aden w ym iar - epistem ologiczny, etyczny czy estetyczny nie pow inien być deprecjonow any w p o ró w n a n iu z innym i. R ozum iem y teraz, dlaczego Levi nie odw ołuje się do swojego w łasnego dośw iadczenia, tylko sięga po naukow e i li­ terackie środki w yrazu, by osiągnąć swoje cele etyczne: na przykład, zrozum ieć kolaborację, b ardzo przykre zjaw isko w pływ ające na naszą ocenę ludzkości. Ta w łaśnie wytrwałość w poszukiw aniu zrozum ienia pozw oli n am zestaw ić ze sobą Leviego, K lem perera i C alveiro.

Chcę daw ać świadectwo a ż do końca. D zienniki 1933-1945 V ictora K lem perera

(1881-1960) są je d n ą z dw óch uprzyw ilejow anych form św iadectw a: d z ie n n ik ie m - d ru g ą jest w yznanie. P ierw o d ru k ukazał się w B erlin ie w 1995 roku. K lem p e­ re r był filologiem i b ad a cz em lite ra tu r y n ie m ie ck ie j, ale jego głów ne pole b a ­ daw cze stanow ił X V III w iek we F ra n c ji, co stanow iło w yraz postaw y, w ybieranej

20 A. M anzoni Narzeczeni, przeł. B. Sieroszew ska, PIW, W arszaw a 1958, s. 585. H istoryczna powieść czołowego pisarza w łoskiego ro m an ty zm u z 1827 roku, o pisująca m .in. epid em ię d żu m y w M e diolanie w roku 1630 (przyp. red.).

21 P. Levi Pogrążeni i ocaleni, s. 64.

(10)

przez m niejszość odrzu cającą d o m in u jąc ą n ie m ie ck ą frankofobię. N ie d e p o rto ­ w ano go z N iem iec do obozu k o n cen tracy jn eg o za spraw ą sp lo tu różnych oko­ liczności, na p rz y k ła d fa k tu , iż jego żona była p ro te sta n tk ą . O boje m ie sz k ali w D reźnie aż do nalotów dywanowych w 1945 roku, z których cudem ocaleli. W tych la tac h Ż ydzi w m ieszanych m ałżeństw ach m ie li niejednoznaczny status. W p o ­ ró w n an iu z Ż ydam i deportow anym i stanow ili klasę uprzyw ilejow aną, ale każdy asp ek t ich życia był z kolei u za le żn io n y od w oli i losu ich nieżydow skich p a rtn e ­ rów, od tego, że po p ro stu p ozostają p rzy życiu lu b m a ją odwagę nie zryw ać zw iąz­ k u z żydow skim m a łżo n k iem . S am otny Żyd (wdowiec lu b rozw odnik) był n a ­ ty c h m ia st deportow any.

K olejne w pisy w d z ie n n ik u św iadczą o n ara stając ej n iepew ności w każdym aspekcie życia codziennego. W 1935 K lem p erer tra c i pracę na uniw ersytecie nie tyle z pow odu pochodzenia, ile ze w zględu na cięcia budżetow e. M im o to mógł zachow ać praw o do św iadczeń em erytalnych, które jed n ak stopniow o zm niejsza­ no. D zięki p o chodzeniu żony uzyskali pożyczkę hip o teczn ą i n igdy ich n ie wy­ w łaszczono. Jed n ak z pow odu pochodzenia V ictora m u sieli w 1940 ro k u wynająć w łasny dom i p rze n ieść się do „dom u żydow skiego” . D z ie n n ik zaw iera szereg m ądrych i głębokich uwag. N iek tó re z n ic h m ają ch a rak te r teoretyczny i weszły później do dwóch innych publikacji: Curriculum vitae23 oraz Lingua Tertii Impe­

rii24. U znaje się, że d zien n ik obala tezę D aniela G oldhagena, poniew aż m ożem y

w n im odnaleźć w iele zn a k o m ity ch opow ieści i anegdot o zw ykłych N iem ca ch (sprzedaw cach, p o lic ja n ta c h , listo n o szach , u rz ę d n ik a c h itd .), k tó ry m obcy był antysem ityzm 25. N ie czuli się kom fortow o w zaistniałych okolicznościach i przy w ielu okazjach w spom agali m ałżeństw o bon am i na żywność, ziem n iak am i, gaze­ ta m i i p ap ie re m p o trzebnym K lem pererow i w pracy p isarskiej. N a kolejnych stro ­ nach K lem perer skutecznie p rzekonuje o całkow itej niem ożliw ości zorganizow a­ nia zbiorow ych aktów oporu, co m oże być ro zu m ian e tylko jako konsekw encja postępującej ru ty n iz acji niepew nego życia, skoncentrow anego wokół zdobyw ania podstaw ow ych środków do przetrw an ia w realiach gospodarki w ojennej.

N ależy p o dkreślić wagę tych spostrzeżeń, gdyż już w 1942 ro k u K lem perer n otuje, iż pow szechnie w iedziano o istn ie n iu i zn aczen iu T h eresie n sta d t, jak rów ­ nież o ostatecznym losie Żydów wyw ożonych z B erlina, o tym , że wszyscy ginęli. 12 lutego 1945 V ictor K lem p erer został pow iadom iony o rozkazie ostatecznego deportow ania z D rezna każdego Żyda zdolnego do pracy. M iał się zgłosić 16 lu te ­ go, ale trzy d n i w cześniej RAF zbom bardow ał D rezn o b o m b a m i fosforowym i.

23 V. K lem p erer Curriculum Vitae. Erinnerungen 1881-1918, bd. 1-3, A ufbau Verlag, B erlin 1996

24 V. K lem p erer LTI. (Lingua Tertii Imperii - J ę z yk Trzeciej Rzeszy). N otatnik filologa, przeł. J. Zychow icz, W ydaw nictw o L iterackie, K raków 1983.

25 D.J. G oldhagen Gorliwi kaci Hitlera. Zw yczajni Niemcy i Holokaust, przeł. W. H o rab ik , Prószyńksi i S-ka, W arszaw a 1999. A utor opisuje i podkreśla u dział

(11)

2

0

M ałżeństw o tu ła ło się po N iem czech przez n astęp n e trzy m iesiące, aby ostatecz­ nie pow rócić do dom u. W tym okresie K lem perer nie nosił gwiazdy.

K lem p erer dostarcza n am jednego z n ajlepszych opisów chaosu życia codzien­ nego (obserw ow anego i opisyw anego n ie m al na bieżąco), ulegającego ciągłym z m ian o m w raz z u m a c n ia n ie m się i ew olucją rep resy jn ej p o lity k i n az isto w sk ie­ go re ż im u od czasów p rzed w o jen n y ch po o stateczn ą klęskę. C odzien n a odyseja, by zdobyć pożyw ienie, k a rtk i żyw nościow e, w ywalczyć w izytę u lek arza czy k a ­ w ałek gazety - zm artw ienia n ie isto tn e wobec ludobójstw a odbywającego się w k ra ­ jach okupow anych - p o ch ła n ia ła całą uwagę i paraliżo w ała w szelkie rad y k aln e m yśli czy inicjatyw y p olityczne. D o w szystkich tych k w estii K lem p erer p o d c h o ­ dzi z p okorą i rozw agą, p ró b u jąc je zro zu m ieć, za m ia st tw orzyć w ielkie uogól­ n ie n ia lu b ferować łatw e i szybkie sądy. M ożem y znaleźć tu in sp iru ją c e sugestie, rzu cające św iatło na jedno z najw ażn iejszy ch za g ad n ień X X w ieku: jak to się dzieje, że całe społeczeństw o stopniow o u zn a je niepew ność życia w rep resy jn y m reż im ie za n a tu ra ln ą , tzn . p rzy jm u je za n a tu ra ln e n ie tylko b ra k w olności p rz e ­ k o n ań polity czn y ch i cen zu rę, lecz także niem ożliw ość zbiorow ego oporu? Są- siedzi są nie tylko o b serw ato ram i rep resy jn ej p o lity k i wobec in n y ch , lecz także p o słusznym i ak to ra m i w życiu codziennym , n a któ re nałożono ograniczenia. Stała k o n ie cz n o ść w y p e łn ia n ia p o w in n o śc i dom ow ych na k sz ta łt obow iązk u p rac y w ytw arza ilu zję ru ty n y i k re u je w ięzi w sparcia m ięd zy sąsiad am i, k tó rzy w spól­ n ie k a rm ią się złu d ze n iam i.

D zie n n ik K lem perera łączy postaw ę „obserw atora uczestniczącego” - autor m ógł odgrywać tak ą rolę w życiu codziennym Trzeciej Rzeszy, poniew aż nie został deportow any - z perspektyw ą analityka dyskursów dyktatury. D zięki w ykształce­ n iu filologicznem u K lem perer na przeszło tysiącu stro n pokazuje w szczególny sposób, iż w życiu codziennym pod d y k ta tu rą zwykłe jednostki nie dysponują p rze­ strzenią p o trze b n ą do w pływ ania na politykę. Siła system u jest ab solutna i odczu­ w ana jako taka. N arzu co n y p o rząd ek jest pojm ow any jako n ie zm ien n y - dopusz­ cza w yłącznie codzienne p rak ty k i przynoszące m in im aln e korzyści.

K siążka Podery desaparición. Los campos de concentración en Argentina autorstw a P ilar C alveiro stanow i przy k ład jednej z najlepszych analitycznych prób dogłęb­ nego zrozum ienia zjaw iska zaginięć (desaparición) w A rgentynie. C alveiro została porw ana, (chupada)26 w m a ju 1977 przez kom ando argen ty ń sk ich sił pow ietrznych (FAA) i osadzona w w ięzieniu „M ansion Seré” . Po p rzen o sin ach do k ilk u tajnych m iejsc przetrzym yw ania (podobnych do nazistow skich obozów koncentracyjnych, ale często zlokalizow anych jawnie w centrach m iast argentyńskich), C alveiro w k oń­ cu trafiła do ESM A, skąd została uw olniona w połow ie 1979 roku. C hociaż osobi­ ste dośw iadczenie ofiary jednej z najgorszych zbrodni, jakich dopuścił się arg en ­ tyński państw ow y terroryzm , um ożliw iło pow stanie k siążki Poder y desaparición, to nie jest ona jed n ak utrzy m an a w typow ym stylu lite ra tu ry św iadectw a - n ie p o słu ­

26 Chupada, dosl. „w essana”. Potoczne określenie na znikające bez wieści ofiary ju n ty w A rgentynie. Przyp. tłum .

(12)

guje się pierw szą osobą liczby pojedynczej. N ie jest to an i dzien n ik , an i powieść o ch a rak te rz e św iadectw a, co zdaje się oczywiste, w ziąwszy pod uwagę fakt, że praca stanow i część d o k to ratu Calveiro. N ie pow inniśm y jednak przyjm ow ać za­ łożenia, że wybór stylu u zależniony był od dyscypliny akadem ickiej, któ ra zm usza do krytycznego dystansu. D okładniej rzecz ujm ując, to naznaczone teoretycznym w pływ em F oucaulta pisarstw o ustanaw ia styl, który C alveiro w ybiera, by p o d zie­ lić się swoim dośw iadczeniem , by świadczyć o cierp ie n iu bez ograniczenia się do zwykłego reje stru obozowych tragedii. W ybór n a rra c ji w trzeciej osobie, p rze ła­ m ujący konw encje świadectw a, m a zapobiec p ostrzeganiu w ięźniów w yłącznie jako pasyw nych ofiar, to znaczy - pozbaw ieniu ich roli aktyw nych podm iotów . Jej p ra ­ ca, bliska Pogrążonym i ocalonym, prow adzi czasem do typologii i analizy, a czasem do G eertzow skiego gęstego opisu „ k u ltu ry obozowej”, dającego się zastosować także poza obozam i.

W la tac h 70. XX w ieku siły zbrojne p rzejęły zadanie zdyscyplinow ania społe­ czeństw a w celu ukształtow ania go na w łasne podobieństw o. Co w ięcej, pod p re ­ tek stem p o rzą d k u wojskowego od początku w ieku praktykow ano kary cielesne - a w łaściw ie to rtu ry - na żołnierzach i poborow ych, czyli na całej m ęskiej p o p u la­ cji kraju. Stawia to niejako znak równości pom iędzy w zrostem posłuszeństw a a osła­ b ie n iem odpow iedzialności, zw łaszcza że rozkaz oznacza upow ażnienie. S trach zostaje ponad to połączony z przym usem posłuszeństw a. W szystko to pozw ala nam zrozum ieć zarów no szczególną rolę służby wojskowej w A rgentynie, jak i jej zw ią­ zek z czymś, co nazyw am szybką „dostaw ą” m łodych, niew yszkolonych m ężczyzn do w alki w w ojnie o M alwiny. Jakże inaczej m ielibyśm y wyjaśnić fakt, że całe spo­ łeczeństw o uznaje te pełn e przem ocy dośw iadczenia podczas służby wojskowej jako w ażny elem ent m ęskiej edukacji? D laczego rodzice m ogą być w spółspraw ca­ m i ta k ich upokorzeń, któ re ich synowie m u sieli znosić podczas w ielom iesięczne­ go szkolenia wojskowego? In n y m i słowy, sam o p o d d an ie się d y k ta tu rze tw orzy pew ne zobow iązania: pobór powszechny, losow anie, b ad a n ie lekarskie, pozw ole­ nie na pracę i studia itd. W efekcie pobór wojskowy ulega b iu ro k ra ty z ac ji, która w edle słów C alveiro, zapew nia ru ty n ę „n a tu ra liz u ją c ą ” potw orności i p a ra liż u ją ­ cą spory27.

C hociaż C alveiro słusznie zauw aża, że „rozciąganie dyscypliny na całe społe­ czeństw o spraw ia, że posłuszeństw o cieszy się dużą aprobatą, a możliwość n ie su b ­ ordynacji pojaw ia się rza d k o ”28, to lepiej byłoby uznać owe codzienne przejaw y w spółpracy m iędzy sąsiadam i, któ re bogato opisuje K lem perer, za d robne akty niesubordynacji. K onkluzja jest tu jednak p aradoksalna: jeśli spojrzym y na te akty z szerszej perspektyw y, dostrzeżem y, iż de facto w spom agają one stabilność i n ie ­ naruszalność to ta litarn eg o reżim u. K lem perer i C alveiro opisują swoje społeczeń­ stwa, w skazując na istn ien ie pełnej św iadom ości państw ow ej przem ocy, choć n ie ­ koniecznie chodzi tu o w iedzę dyskursyw ną, lecz raczej o zjaw isko św iadom ości

27 P. C alveiro Poder y desaparición, s. 12.

(13)

2

2

p raktycznej, opisyw anej przez G id d en sa29. Z b ro d n ie nie są całkow icie nieznane, poniew aż, jak pow iada Calveiro: „Praw dziw a ta jem n ica , rzeczyw ista niew iedza dałaby efekt naiw nej bierności, ale n igdy p a ra liż u i porażającego poczucia zagro­ żenia ze strony te rro ru . To, co jest znane tylko częściowo, b u d z i strach; to, co p rze­ raża, zaw iera tajem nicę, której n ie w olno ujaw nić”30. W iadom o, że n ik t nie jest całkow icie bezpieczny i z tego pow odu każdy m u si być posłuszny. N ie m a szans na otw artą polityczną k onfrontację, choć istn ieje p rze strzeń dla odosobnionych i sporadycznych aktów oporu, przeprow adzanych we w spółpracy z najbliższym i m ieszkańcam i. W szczególnym p rzy p a d k u obowiązkowej służby wojskowej ludzie zawsze p o m agali m łodym m ężczyznom uzyskać zw olnienie lub p rzydział do le p ­ szej jednostki, który nie przeszkadza (lub przeszkadza w najm n iejszy m stopniu) w pracy i studiach.

Powieść, dwa eseje i p a m ię tn ik to różne g atu n k i, któ re łączy jednakże w yjąt­ kowa stanow czość świadectwa. N aw et jeśli K lem perer pisze dzien n ik , w którym dzień pod d n iu d o k u m e n tu je życie codzienne w reżim ie nazistow skim - co sta n o ­ wi uprzyw ilejow any sposób składania świadectwa, poniew aż zapisuje w łasne do­ św iadczenia w pierw szej osobie niem al rów nocześnie z ich p rzeżyw aniem - to jego świadectwo m ożna traktow ać w ten sam sposób, jak teksty C alveiro i Leviego. K lem ­ p ere r nie był ocalonym z obozu koncentracyjnego. We w szystkich trzech p rzy p a d ­ kach w najb ard ziej radykalnym ro zu m ien iu źródłem praw om ocności i au to ry tetu św iadectw nie są przeżycia ocalonych, poniew aż ocalenie sam o w sobie wyklucza zaznanie skrajnego dośw iadczenia śm ierci. N ie chodzi tu też o m ierzenie jakości i ilości cierpienia ani o analizow anie w arunków , któ re um ożliw iły przetrw anie. To pozostaje poza obszarem m oralnej oceny ich świadectw. W reszcie, auto ry tet nie leży tu w odw adze lu b gotowości obw ieszczania okrucieństw św iatu, tylko w in te r­ p reta cji państw owego terro ry zm u czy też jego figury. A utorytet św iadectw a nie zależy od doznanych cierpień, tylko od społecznego celu kom unikow ania. W edług A vishaia M argalita, z psychologicznego p u n k tu w idzenia każdy au to r pryw atnego p am iętn ik a m a ukryte p rag n ie n ie, niekoniecznie nieuśw iadom ione, żeby d zien ­ n ik został pew nego dnia przeczytany przez in n ą osobę: „Słynne jest stw ierdzenie W ittg en stein a, że p ro jek t p isan ia ściśle pryw atnego d ziennika jako tek stu , który p o trafi zrozum ieć jedynie autor, jest k o n ce p tu a ln ą niem ożliw ością” 31.

D latego też, jeśli w eźm iem y pod uwagę ten w ażny cel, wybór stylu albo któregoś z dyskursyw nych środków w yrazu nigdy nie jest czymś błahym czy drugoplanow ym . Przeciwnie, w p rzypadku trzech om awianych świadectw są to sprawy kluczowe, które czynią bardziej złożonym ów p aradoks podwójnej - epistem ologicznej i politycznej - funkcji świadectwa. W ybory gatunkow e Leviego, K lem perera i Calveiro zdają się świadczyć na korzyść założenia, iż cel polityczny wiąże się ściśle z epistem

ologicz-29 A. G id d en s Stanowienie społeczeństwa. Zarys teorii strukturacji (1984), przeł. S. A m sterd am sk i, Zysk i S-ka, Poznań 2003.

30 P. C alveiro Podery desaparición, s. 147.

(14)

nym , co przejaw ia się zwłaszcza w przyjęciu takiej form y przekazu, która stawia praw dę faktograficzną p onad w szystkim innym . Przyjm ują, że nie m ożna osiągnąć tego celu epistem ologicznego przez zwykłą opowieść o dośw iadczeniu. Ż adne po ­ dejście, żaden język, żaden styl nie um ożliw iłyby realizacji zadania, jakim jest po ­ w iedzenie prawdy. Założenie o prym acie w ym iaru epistem ologicznego n ad prak- tyczno-politycznym m ogłoby tłum aczyć, dlaczego aby wypowiedzieć niewypowia- dalne, Calveiro przeprow adza drobiazgową analizę socjologiczną, Levi upraw ia che­ m iczną socjologię, a K lem perer nie tylko etnologię życia codziennego w Trzeciej Rzeszy, lecz także filologię języka potocznego. K lem perer, z godną pozazdroszcze­ nia przenikliw ością, badał „kreatyw ność” nazistow skich zwrotów i słów. M ożna by rzec, że upraw iał analizę dyskursu, zanim się ona pojawiła.

T rudno m i znaleźć lepsze p rzykłady p arad o k su św iadectw a niż powyższe przy­ padki: jakież głębokie założenia dotyczące publicznej roli, któ rą pow inny odgry­ wać świadectwa, p ch n ęły autorów do w ykorzystania swoich zaw odowych ko m p e­ te n cji przy n aśw ietlan iu najboleśniejszych zdarzeń w łasnego życia?

4.

W tym m iejscu m ogę już stw ierdzić, że po pierw sze, zbliżone do języka n a u k o ­ wego w ybory stylistyczne Leviego, K lem perera i C alveiro zdecydow anie ch ro n ią ich p rze d zarzu te m „obsceniczności” rep rez en ta cji okropieństw a. Po drugie, dy­ stansuje ich to także od fundacjonistycznego red u k cjo n izm u , k tóry ogranicza rolę św iadectw a do prostego dokum entow ania dośw iadczenia, upraw niając historyków i u p am ię tn ia ją c y c h do politycznego i epistem ologicznego używ ania świadectw. M ożna jednak dom niem yw ać, że au to ry tet św iadka m oże być niekom fortow y dla sam ych autorów świadectw. N ie m am tu na m yśli jaw nych bądź ukrytych in te n cji Leviego, K lem perera czy Calveiro. Z w racam w yłącznie uwagę na czynniki, które w pływ ają na proces p ro d u k cji i obieg tych świadectw.

N a pierw szy rz u t oka m ożna by uznać w ybór języka naukow ego za konsekw en­ cję prześw iadczenia o m ożliw ości przeprow adzenia m niej lu b bardziej precyzyj­ nego rozróżnienia pom iędzy faktem a m etaforą czy też, in n y m i słowy, pom iędzy pisarstw em opisow ym a estetyzującym , przy czym pisarstw o opisowe byłoby p o d ­ stawowe, fu n d am e n taln e, a estetyzujące służyłoby albo za o rn am en t albo za czyn­ n ik deform ujący32. Co w ięcej, jak pow iada W h ite, lite ra tu ra św iadectw a „zazwy­ czaj jawi się jako w kład w naszą w iedzę o danym zd arzen iu , co oznacza, że m ogła­ by zostać zaliczona do tzw. « literatu ry faktu» i oceniona pod k ątem dostarczanych przez nią faktycznych in form acji o z d a rz e n iu ”33. Levi m ógłby służyć za przykład

32 P rim o Levi otw arcie przyjm uje to stanow isko.

33 W tym m iejscu W h ite podejm uje dyskusję z T hom asem Voglerem, który tw ierdzi, że lite ra tu ra św iadectw a „w w iększym sto p n iu przekazuje nam surow e fakty dotyczące egzystencji niż efekty tech n ik i reto ry czn ej” (Witness and Memory. The

(15)

2

4

takiej postawy. Jed n ak w pracy Figural Realism in Witness Literature (Realizm figu­

ralny w literaturze świadectwa) W h ite d ek o n stru u je tę tezę. W h ite pokazuje m .in.

wpływ Boskiej Komedii zarów no na stru k tu rę k siążki Czy to jest człowiek Leviego, jak i na szereg jej k o n k retn y c h fragm entów oraz analizu je pow iązania z kolejną książką tegoż autora, Rozejm 34. Lepszym p rzykładem będzie tu jednak typologia w ięźniów zaw arta w Pogrążonych i ocalonych, gdzie Levi przyw ołuje postać swojego tow arzysza, H enriego, który jak trafn ie zauw aża W hite,

jest sukcesyw nie „red u k o w an y ”, n ajp ie rw poprzez w skazanie na jego podobieństw o do św. Sebastiana przedstaw ionego na obrazie szesnastow iecznego w łoskiego m alarza - So­ dom y (G iovanni A ntonio Bazzi, zm. 1549) - znanego hom oseksualisty; n astęp n ie przez u k azan ie go jako insekta-gw ałciciela, który m o rd u je swoje ofiary, „ p e n e tru ją c ” je i skła­ dając w ich ciele jaja; i w końcu poprzez określenie go jako dem onicznego uw odziciela, podobnego do węża z Księgi R odzju.35

W h ite pyta, czy „opis te n należy zatem odczytywać jako dosłow ną ch arak tery sty ­ kę osoby zwanej «Henri», czy też należy odczytywać go m etaforycznie - to znaczy jako tekst, który m ów i n am tyle sam o o autorze, ile o osobie, któ rą opisu je” 36.

Z astosow anie te o rii lite ra tu ry do p ism Leviego służy W h ite ’owi do dw óch ce­ lów. Po pierw sze, p rzek o n u je nas, iż tek st Leviego, jak w szelkich świadectw, jest b ezspornie figuratyw ny, niew ażne jak surow y byłby ich styl. Co za tym idzie, z n a­ czenie tych tekstów należy um ieścić w ra m a c h języka figuratyw nego, tzn. aby uchw ycić istotę tek stu , m u sim y skoncentrow ać się na tropach, do których się on odwołuje. Po drugie, W h ite n ie tylko pokazuje, że te odw ołania nie czynią świa­ dectwa m niej „obiektyw nym ”, „przenikliw ym ” czy „praw dziw ym ”, ale także uśw ia­ dam ia nam , że nie należy pom ijać czy ukryw ać „biegłości” autorów św iadectw w posługiw aniu się środkam i literack im i. P rzeciw nie, należy ją doceniać i p o d ­ kreślać. Co więcej, uw ażam , że praw dziw y pow ód obrania stylu naukow ego nie w ynika wcale z jego dom niem anej dosłowności. Jest to raczej wybór danego spo­ sobu fig u racji zam iast innego. Być m oże u podstaw tego w yboru (niekoniecznie św iadom ie) leży n ie tyle faktograficzna moc języka naukow ego, ile m ożliwość p o ­ zbycia się przy jego pom ocy poczucia dyskom fortu związanego z autorytetem ofiary. W tym d ru g im p rzy p a d k u m ożem y uznać, iż owe poczucie dyskom fortu n a ­ szych trzech św iadków w ynika ze swoistego poznaw czego fu n d acjo n izm u , to zn a­ czy, z ko m p ro m isu p om iędzy rozum em i dośw iadczeniem jako podstaw ow ym i źró­ d ła m i w iedzy oraz św iadectw em jako d ru g o rzęd n y m , zastępczym narzęd ziem . N aw et jeśli Levi, K lem perer i Calveiro odczuw ają w ew nętrzny przym us składania św iadectw a, to pozostają sceptyczni wobec m ożliw ości czystego zaśw iadczania o zdarzeniach. D la odbiorców św iadectwo nie jest bow iem niczym więcej, jak ty l­ ko słow em innego, a zatem m ogą pytać, dlaczego m ielib y w ierzyć te m u słowu,

34 P. Levi Rozejm , przeł. K. Ż aboklicki, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 2009.

35 H. W h ite Realizm figuralny. .., s. 215.

(16)

zam iast poddać je w eryfikacji p rzy pom ocy własnego ro zu m u i dośw iadczenia. Są­ dzę jednak, całkiem przeciw nie, że u podstaw decyzji o w ykroczeniu poza zwykły zapis dośw iadczeń w ew nętrznych leży św iadom ość, iż św iadectw o jest pierw o t­ nym i niered u k o w aln y m sposobem zdobyw ania wiedzy. A zatem nie w olno nie brać po d uwagę sposobów czy środków przekazyw ania naszego dośw iadczenia ja­ kichś zdarzeń, poniew aż tym , co zostaje przekazane, jest w iedza o tych zdarze­ niach, a tym , co krąży w obiegu jest „w iedza” - w iedza niepew na, ale jed n ak w ie­ dza. Jak zauw aża M arg alit, sform ułow anie „nasze sp o strzeżen ia” ukrywa fakt, iż m oje w łasne spostrzeżenia pochodzą głównie ze św iadectw innych. „D otyczy to w szystkich dziedzin naszego życia: n au k i, religii, h isto rii, sądow nictw a i oczywi­ ście naszej zbiorowej pam ięci. [...] M ożna raczej pow iedzieć, że jestem schw ytany w sieć rozm aitych św iadków ”37.

M usim y teraz wykonać jeszcze jeden krok. M usim y porzucić rozw ażania o świa­ dectw ie jako dow odzie służącym w eryfikacji in te rp re ta c ji poznaw czych, czyli ele­ m encie „bazy em p iry czn ej” . Owo poczucie dyskom fortu i w ybór naukow ego stylu skłan iają nas, po pierw sze, do zajęcia stanow iska pragm atycznego, któ re pozw ala odrzucić w ąskie i redukcjonistyczne ro zu m ien ie św iadectwa jako n arzędzia p rze­ kazyw ania in form acji o dośw iadczeniu oraz, po drugie, do przyjęcia tezy o spo­ łecznym u w arunkow aniu wiedzy. Jak już w spom inałam , pod ążam tu śladem roz­ w ażań filozofa i historyka n a u k i M a rtin a K uscha, które p rzedstaw ił w Knowledge

by Agreement38. W iedza, w edług K uscha, jest konstytuow ana na m ocy w spólnoto­

wego perform atyw u, który tw orzy się poprzez kolejne odm iany referencji (odno­ szenia się do w iedzy), obecne w niezliczonych aktach świadectwa i innych form ach wypowiedzi: uznaw anie czegoś za w iedzę, podw ażanie wiedzy, pośw iadczanie w ie­ dzy, kw estionow anie w iedzy etc. W szystkie te w yrażenia nie dotyczą jakiegoś ze­ w nętrznego, u p rze d n io ukonstytuow anego desygnatu: „W iedzy” . W myśl rozw a­ żań K uscha, sta tu s w iedzy k o n sty tu u ją w szystkie bezp o śred n ie i p o średnie sposo­ by odnoszenia się do niej, poniew aż w szystkie są ak tam i perform atyw nym i. N ie chodzi tu o tezę, iż w iedza jest tw orem arb itra ln y m czy zwykłym k o n stru k tem . Podążając tro p em W ittg en stein a, E lizab eth A nscom be i D avida B loora39, powyż­ sza koncepcja wiąże się z założeniem , że w iedza jest społecznie uw arunkow ana. A kty perform atyw ne, które k o n sty tu u ją w iedzę, odgrywają isto tn ą rolę w każdej o d m ianie św iadectw a i w każdym akcie m owy odnoszącym się do p oznania. Z a­ tem w iedza jako status, do którego m oże aspirow ać świadectwo, jest konstytuow a­

37 A. M arg alit The Ethics o f Memory, s.180-181

38 M. K usch Knowledge by Agreement. The Programme o f Communitarian Epistemology, O xford U niv ersity Press, O xford 2002.

39 D. Bloor Wittgenstein. A Social Theory o f Knowledge, M acM illan, L ondon 1983. A u to referen cjaln y c h a ra k te r społecznych in sty tu c ji czy też fakt, że d y sp o n u ją one olbrzym ią perform atyw ną przew agą w ytw orzoną p rzez społeczną zbiorow ość, wiąże się z koncepcją tzw. m ocnego p ro g ram u wyw odzącego się z m yśli E lizabeth

(17)

2

6

na w kolejnych św iadectw ach i za ich pom ocą40. Takie w spólnotow e i społeczne ujęcie m a trzy w ażne konsekw encje dla naszego tem atu:

Po pierw sze, uw alnia ono świadków z narzuconej pow inności przekazyw ania bezpośredniego dośw iadczenia bez in te rp re ta c ji (zniekształcenia).

Po drugie, wzywa ocalonych z dośw iadczeń granicznych do uczestnictw a w ko ­ lektyw nym dziele tw orzenia i kształtow ania re p rez en ta cji m inionych zdarzeń.

Po trzecie, zezw alając św iadkowi na podjęcie gry z poznaw czą k o n stru k cją, tw orzy p rzestrzeń do refleksji n a d konw encjam i językowym i składania św iadec­ twa i jego perform atyw nym ch arak terem . Pozwala n am to dostrzec grę językową, w której uczestniczą św iadectw a w życiu codziennym . M ożem y tedy docenić fakt, iż in stytucje św iadectw a p rze n ik ają do w ielu dziedzin, rządzących się o dm ienny­ m i regułam i i w w ielu przypadkach tru d n o je dostrzec z perspektyw y m odelu świad­ ka sądowego (m odel ów n iestety przew ażał dotychczas w refleksji n a d ocalonym i św iadkam i).

5.

M ożem y teraz wrócić do problem ów sform ułow anych na początku artykułu: - p arad o k s daw ania św iadectwa;

- podw ójna rola świadectw o zdarzeniach granicznych: epistem ologiczna i prak- tyczno-m oralna;

- poczucie dyskom fortu autora św iadectw a zw iązane z p rzypisanym m u a u to ­ ry tetem ofiary, któ re prow adzi do w yboru naukow ego stylu.

P erform atyw ne ujęcie św iadectw a dobrze się k o m ponuje z W h ite ’owską k o n ­ cepcją „zdarzenia m odernistycznego” i pozw ala lepiej zrozum ieć n a tu rę lite ra tu ­ ry św iadectw a. Z a m ia st p rz e d sta w ia ć św iadectw o w k a te g o ria c h językow ego przekazyw ania unikalnego, pryw atnego i surowego dośw iadczenia, którego tr a u ­ m atyczny ch a rak te r stawia opór reprezentacji, koncepcja „zdarzenia m odernistycz­ n ego” pozw ala dostrzec ogrom świadectw, któ re o d rzucają etykietkę niepojm o- w alności i n ieprzedstaw ialności. A zatem , zw iększa się zapotrzebow anie na w ięk­ szą kreatyw ność czy biegłość w ko rzy stan iu ze środków dyskursyw nych. Praktyka daw ania św iadectw a nie sprow adza się w yłącznie do przekazyw ania inform acji, czy - w kategoriach W h ite ’owskich - do odnoszenia się do zd arzenia pozajęzyko- wego; dotyczy ona rów nież k o m p eten cji dyskursyw nej, przejaw iającej się w u m ie­ jętności w ytw arzania znaczenia. O d czego zatem zależy akceptacja świadectwa? Jak w ynika z dyskusji toczących się w obrębie w spółczesnej epistem ologii św ia­ dectw a41, takie p y ta n ie jest źle postaw ione, jeśli wziąć po d uwagę fakt, iż św iadec­

40 Por. M. K usch Knowledge by Agreement, s. 71.

41 Poza przyw oływ anym i w przypisach w arto tu w ym ienić jeszcze n astęp u jące prace: F. A n k ersm it The Dilemma o f Contemporary Anglo-Saxon Philosophy o f History, „H istory an d Theory. S tu d ies in the P h ilo so p h y o f H isto ry ” 1986 vol. XXV; W. K a n stein er Success Truth, and Modernism in Holocaust Historiography. Reading Saul

(18)

twa, dzieła trojga om aw ianych autorów , są nie tylko źró d łam i pozyskiw ania in fo r­ m acji, lecz także p erform atyw nie k o n sty tu u ją w iedzę. A kceptacja nie pow inna być sprow adzona do relacji pom iędzy dośw iadczeniem ofiary a naszą (tj. p u b lic z­ ności) zdolnością jego odtw orzenia. N ie chodzi tu także o konfrontow anie tych dośw iadczeń z in n y m i doku m en tam i. W powyższych p rzy p ad k ach poszukiw anie jakiejkolw iek zgodności prow adziłoby nas z pow rotem do em pirycznego funda- cjonizm u. Świadectwa, całkiem przeciw nie, stanow ią nieodłączny sk ła d n ik proce­ su w ytw arzania w iedzy i jej cyrkulacji; akceptujem y je, w m yśl uwag K uscha, ze w zględu na ich znaczenie, a nie jako środki p rze k azu treści poznaw czych. Gdy oceniam y, analizujem y, om aw iam y św iadectw a lu b in sp iru je m y się n im i, sięgam y po te sam e środki jak w p rzy p a d k u b ad a n ia każdego innego w ytw oru dyskursyw- nego. Gdy stykam y się ze św iadectw am i obozowymi, nie m am y do czynienia z czy­ stym dośw iadczeniem , tylko z zasobam i k ulturow ym i, któ re k o n sty tu u ją politykę tożsam ości całego społeczeństwa.

P rzełożyli Elżbieta i J a n Zięba F rag m en ty z języka hiszpańskiego przełożyła A rânzazu Calderón Puerta

P rzekład p rzejrzał i popraw ił Maciej M aryl

Friedländer Thirty-Five Years after the Publication o f „M etahistory”, „History and Theory”, „Them e Issu e” 2009 no 47; C. L an zm an n The Obscenity o f Understaning. A n Evening with Claude Lanzm ann, w: Trauma, Explorations in Memory, ed. C. C a ru th , T he Jo h n s H o p k in s U niversity Press, B altim ore and L ondon 1995; M. Kusch Testimony and the Value o f Knowledge, w: Epistemic Value, ed. A. H addock, A. M illar, D. P ritch ard , O xford U niv ersity Press, O xford 2009; S. S h ap in A Social History o f Truth, U niv ersity o f C hicago Press, C hicago 1994; oraz niew spom niane

w przypisach prace H ay d en a W h ie te ’a: Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna, w: tegoż Proza historyczna o raz Historical Discourse and Literary Writing, w: Tropes fo r the Past. Hayden White and the History/Literature Debate,

(19)

2

8

Abstract

Veronica TOZZI

University of Buenos Aires; University of Tres de Febrero; National Scientific and Technical Research Council (Consejo Nacional de Investigaciones Cientifi- cas y Técnicas, CONICET, Buenos Aires)

Privileges of Testimony. History, Memory, and Literature in the Wars of the Constitution of the Recent Past

In this article I engage in a pragmatist approach to the assumed epistemic and political privilege of testimonies of survivors of State Terrorism of recent past. I combine the recent studies of Hayden White about the „witness literature" with the „generative-performative" consideration of testimony by Martin Kusch in order to give an account on this privilege that avoids fundationalistic prejudices that I found in current debates about the subject, as well as the unrepresentability thesis. This theoretical background will be useful to appreciate three of the most relevant survivor witnesses: Primo Levi, Victor Klemperer, and Pilar Calveiro.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdolnoœæ do pog³êbionej refleksji, siêganie w g³¹b historii staje siê zarazem mo¿liwoœci¹ budowy wzglêdnie bezpiecznej rzeczywistoœci, rzeczywistoœci otwartej mo¿liwoœci

The current approach to monitoring blood pressure of at-risk patients is used as tertiary preventive care, while eHealth services can make the shift to secondary

Podczas badań tereno- wych prowadzonych w maju 2004 roku autor zgromadził próbki osadów, które posłużyły do badań drobnej frakcji materii magnetycznej występującej w

Pierwszy, ogólny zarys pilniakowskiej koncepcji życia opiera się na gloryfikacji wyłącznie pierwiastka biologicznego i pojawia się w tomie. To, co

Deze nota wijst op het belang van rehabilitatie, een term die, naast woningverbetering, gezien kan worden als een bijzondere vorm van sanering en reconstructie,

Oprócz wspomnień i świadectw składają się na nią wybrane teksty Księdza Brzozowskiego zamie­.. szczone w części zatytułowanej

Wiele wspomnień z Obecności potwierdza cechy osobowości Karola Wojtyły już znane: głęboką pobożność, umiłowanie modlitwy, szacu­. nek dla innych i chęć ich

The Loss estimation model is a model developed at the University of Tokyo, li calculates losses on a 50*50 meter resolution for buildings, infrastructure and crops; and takes depth,