• Nie Znaleziono Wyników

"Władysław Orkan", Mirosława Puchalska, Warszawa 1957, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 211, 5 nlb. + 13 tablic : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Władysław Orkan", Mirosława Puchalska, Warszawa 1957, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 211, 5 nlb. + 13 tablic : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Danuta Brzozowska

"Władysław Orkan", Mirosława

Puchalska, Warszawa 1957, Ludowa

Spółdzielnia Wydawnicza, s. 211, 5

nlb. + 13 tablic : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 49/4, 580-585

(2)

spoza trzech zw y k ły c h w y m ia r ó w n iep ok ojąco w y su w a się w y m ia r czw ar­ ty, u ja w n ia ją cy p o w ik ła n ia życiow e.

Z abójstw o, ja k ieg o d o p u ścił się M o r w ic z ,, je s t w tym św ie tle , być m oże, m n iejszy m złem niż k a tu sze, k tó re m u sia ła b y znosić Ż aneta, g d y b y p o zo sta ­ ła żoną D ylsk iego. R ittn e r -ir o n ista prow ad zi sw oje ro zw a ża n ia w sposób k o n sek w en tn y . W ś w ie tle o w ego czw artego w y m ia ru ety czn eg o , u ja w n io n eg o w czyn ie M orw icza, ch w ieje się ca ły gm ach zasad m oraln ych P rokuratora, raz po raz rodzą się w ą tp liw o ś c i w czy sto ść in ten cji tego czło w ie k a , k tóry u w a ż a ł się dotąd za n ie sk a z ite ln ie u czciw ego. P arad ok s n a ra sta z każdą ch w ilą: M orw icz zja w ia się na scen ie i, co krok w yp a d a ją c ze sw e j b o h a ter­ sk iej roli, d em ask u je się jako z w y k ły k ab otyn , a na dom iar e g o ista , tę sk n o ­ ty p an i p rok u ratorow ej okazują s ię zw y k łą żądzą sen sa cji, Ż an eta w y s tę ­ p u je w całej ok azałości jako a w a n tu rn ica — gm ach zasad ety czn y ch P ro k u ­ ratora leży w gruzach.

W łaśn ie teraz n ad ch od zi czas na in te r w e n c ję zasad e ty c z n y c h z k a te g o ­ r ii zw y k ły ch trzech w y m ia ró w , i to w sto su n k u do M orw icza i P ro k u ra to ­ ra. M orw icz „stracił id e a ły “, p rzesta je w ięc grać, p rzyzn aje się do zab ój­ stw a i w porozu m ien iu z Ż anetą porzuca dziecko. O darty z b la sk u ta jem ­ n iczości i n iezw y k ło ści, czyn jeg o okazuje się p o sp o lity m m o rd erstw em . A le P rok u rator już nie in terw en iu je, n ie stać go na to, stra cił sw o ją m oralną w ła d zę. Z brodniarz u ciek a b ezk arn ie, a na scen ie triu m fu je R ittn e r -ir o n ista , k tórem u tym razem r z eczy w iście udało się pok azać całą w ie lo str o n n o ść ż y ­ cia, zd em ask ow ać b ez reszty p ra w o m y śln ą e ty k ę zn ien a w id zo n eg o śro d o w i­ sk a i stw ierd zić w osta teczn ej k o n k lu zji, że to w sz y stk o n ie je s t ta k ie proste. N ie u siłu jm y w dram acie szu k ać p ostaci p o zy ty w n y ch . W ty m d ziw n ym św ia tk u , p o w o ła n y m przez R ittn era do życia, pozory takich p ostaci biorą na sieb ie m ieszcza ń sk a gąsk a i k a b o ty n , oprom ien ion y b lask iem n ie z w y k ło śc i o p ad ającym zeń przy p ierw szej k o n fro n ta cji z życiem . S en s dram atu tk w i w tych n ap raw d ę in te lig e n tn ie p o m y śla n y ch p aradoksach, a n ie w p o z y ty w ­ n y ch sform u łow an iach , których tu n ie ma.

N ie sposób w yczerp a ć w recen zji w szy stk ich p rob lem ów n a su w a ją cy ch się w zw iązku z b o g a ty m i sp o strzeżen ia m i R aszew sk iego. Z w ie lo m a ch ciałob y się jeszcze p olem izow ać — w ię c e j n a leża ło b y p o d k reślić jako w ie lk i su k ces in terp reta cy jn y badacza. W ypada w y ra zić nad zieję, że su m ien n e i in teresu ją ce stu d ia R a szew sk ieg o nad R ittn erem stan ą się p o d sta w ą p ierw szej m on ografii te g o na w p ół zap om n ian ego, a w y so c e in teresu ją ceg o pisarza.

T o m a s z Weiss

M i r o s ł a w a P u c h a l s k a , W Ł A D Y SŁ A W O R K A N . (W arszaw a) 1957. L u d ow a S p ó łd zieln ia W yd aw n icza, s. 211, 5 nlb. + 13 tablic.

M onografia p op u larn on au k ow a to gatu n ek szczeg ó ln ie trudny. W form ie p rzy stęp n ej, choć n ie zw u lg a ry zo w a n ej p ow in n a m ó w ić o d ziejach tw órczości dan ego autora, o ca łej zło żo n o ści p ro b lem a ty k i arty sty czn ej i id eow ej, przy ty m zaś nie w o ln o tu za p o m n ieć o ży w y m czło w iek u , o p ow szed n ich jego k łop otach , zw y cięstw a ch i k lęsk a ch — spraw ach, k tóre od d ziału ją p rzecież na d zieło litera ck ie, a sp ecja ln e zn aczen ie m ają w em o cjo n a ln y m zb liżen iu p o sta ci pisarza d o czy teln ik a . K sią żk a tego typ u w in n a u w zg lęd n ić dzieje czło­

(3)

w iek a i h isto rię jego tw órczości, a to p rzecież d w ie ca łk iem in n e p ła s z ­ czyzn y kom p ozycyjn e. P o łą c z e n ie ich w jed n ą całość sta n o w i czasem p rzed ­ sięw zięcie karkołom ne.

Ja k z tych tru d n ości w y b rn ęła au tork a k sią żk i o O rkanie? Czy u k a za ła oblicze c zło w ie k a i od ręb n ość arty sty ? W y d a je się, że w dużej m ierze u d a ­ ło się jej to u czyn ić, ja k k o lw ie k drugą część zadania w y k o n a ła n ie w ą tp li­ w ie lep iej. I m oże troch ę szkoda, że p artie zw ią za n e z ży cie m O rkana, o w e g o chłopa, który n ie ty lk o w r a sta ł w k u ltu rę ogóln on arod ow ą, ale w zb o g a ca ł ją w ła sn y m n iem a ły m w k ła d em — n ie zo sta ły szerzej rozb u d ow an e. Tam , gdzie p o św ięco n o im w ięcej u w a g i, a w ięc w p o czą tk o w y ch rozd ziałach , praca jest n ajlepsza, barw na, ciek aw a. P rosto i ciep ło op ow iad a au tork a o m ło d o ści pisarza, o dom u rod zicielsk im , p ery p etia ch szk oln ych , u w y p u k la b u d zen ie się narod ow ej św ia d o m o ści i w zro st w r a ż liw o śc i in te le k tu a ln e j (przy ok azji p od k reślić trzeba w y d o b y c ie przez P u ch a lsk ą z ręk o p isu fragm en tu p oem atu

P ie l g r z y m , k tóry uderza sw y m n a iw n y m rea lizm em i m a n ieo cen io n ą w a r ­

tość dokum entu). W d a lszy m ciągu ró w n ie p rzek o n y w a ją co m ó w i P u ch a lsk a o przyczyn ach p ow rotu n a w ieś, o sk o m p lik o w a n y ch sto su n k a ch łączących gorczań sk iego górala z ro zestety zo w a n ą k ra k o w sk ą m od ern ą, o k olegach , przyjaciołach , protek torach ; od razu też w sk a z u je na ży w e źródło, z k tó reg o w y p ły n ę ła O rkanow a sztu k a.

S to p n io w o jednak ro zlu źn ia się ten b lisk i k o n ta k t z b oh aterem książk i. Coraz bardziej od d alam y się od ży cia O rk an a i coraz bardziej w k raczam y w sferę „ czy stej“ id eologii. P rzeżycia p isarza to ju ż w y łą c z n ie ro zterk i id e ­ ow e, cier p ien ia w ią żą się z b rakiem p r a w id ło w y c h ro zw ią za ń sp ołeczn ych , k lęsk i i z w y c ię stw a za w sze idą w parze ze sp ra w a m i św ia to p o g lą d u . Z czło ­ w iek a p o zo sta ł id eolog — ża rliw y , czasem zb łą k a n y , czasem rozczarow an y, ale zaw sze ty lk o ideolog.

Z n am ien n e jest w k siążce na p rzyk ład u jęcie z w ią zk ó w O rkana z r e w o ­ lucją 1905 r., którą to k w e stią au tork a za jm u je się bardzo szczegółow o. O czyw ista, sp raw a zaw sze b ęd zie w ażn a d la badacza m a rk sisty , sto su n ek do ow ych w ie lk ic h w yd arzeń słu szn ie uzna on za m iern ik p o sta w y tw órcy, jeg o charakteru. N iem n iej tru d n o zaprzeczyć, że b ezp ośred n i w p ły w rew o lu cji na d zieło O rkana je s t w ła ś c iw ie m in im a ln y , zaś o w e w ie r sz e liryczn e, k tóre w orbicie n a stro jó w r ew o lu cy jn y ch p o w sta ły (zresztą z r eg u ły m g liste i o g ó l­ nikow e), są w ed łu g w ła sn y c h słó w a u tork i „p oetyck o w tó rn e, n ie d o p r a c o w a ­ ne i p o g m a tw a n e“. J ed n o cześn ie jed n ak su g e stie P u ch a lsk iej id ą w k ie ­ runku nad an ia w yp ad k om 1905 r. n ie z w y k łe j w a g i — ró w n ież i d la O rkana. P isze na przykład:

„G dyby p roces ten [rew o lu cy jn y ] p rzy b iera ł na sile, gd yb y z d o ła ł poruszyć od p od staw m a sy g a lic y jsk ie g o c h ło p stw a , k to w ie , jak k sz ta ł­ to w a ły b y się dalej drogi św ia d o m o ści p isa rsk iej O rkana. B y ć m oże, u d ałob y się p isa rzo w i pozbyć w ie lu jeszcze w ą tp liw o ś c i i p rz e z w y c ię ż y ć w ła sn y k r y ­ zys tw ó rczy “ (s. 157).

Bodaj to życie b y ło tak proste... Jed n a k nie za w sze k lu c z o w e m o m en ty h istorii są nim i rów n ież d la jed n o stek . K ry zy s tw ó rczy O rkana je st jego najgłęb szą osob istą traged ią i zarazem b o lesn ą zagadką p sych ologiczn ą. W istocie, jak to się d zieje, że ten c z ło w ie k k ip ią cy w e r w ą pisarsk ą, w ja ­ k iejś gorączce tw órczej w y rzu ca ją cy z sieb ie zdania i obrazy, dający w ciągu

(4)

paru la t sw e n a jlep sze d zieła — i to najróżn orod n iejsze, bo i p oezję, i prozę, i dram at — że czło w ie k ten n agle załam u je się, p isze z n a jw ię k sz y m trudem , n ie je s t w stan ie zrealizow ać żadnego p lan u litera ck ieg o ? N ie ła tw o zn aleźć odpow iedź na to p ytan ie.

Czy w y czerp a ł się w p ierw szych latach, a potem ty lk o p rz e ż y w a ł sam sieb ie? Czy k lęsk ą sta ło się od erw an ie od w si, z którą czuł z w ią z e k n a j­ bliższy, a z którą jak o in te lig e n t tracił p o w o li w sp ó ln o ść m y ś li i przeżyć? A m oże n ie p o tra fił ju ż ży ć bez daw n ej w ia ry w n ad ejście sp ra w ied liw o ści? W iara ta b y ła w nim , gdy z p a stw isk gorczań sk ich sp o g lą d a ł ku d a lek iem u św ia .u , a ru n ęła, gdy w św ia t ten w szed ł i p ozn ał go z b lisk a. I n a d a ­ rem nie p otem w sw y ch w ierszach szu k ał ow ej „zbaczonej n u ty “ m łod ości, m iejsce j e j . zajął scep ty cy zm , gorycz, ironia. Żle się czuł w tej skórze syn w s i p od h alań sk iej.

Próba rozszyfrow an ia dram atu O rkana jest n ie w ą tp liw ie p o n ętn y m za­ daniem dla m on ografisty. P o d ją ł ją w sw y ch cen n ych stu d iach S ta n isła w P igoń *, ty m bardziej m iejsce na nią byłob y w k sią żce p op u larn ej. Szkoda, że P u ch alsk a dobrze d ostrzegając zja w isk o (pisze przecież o „tragicznym rozb itk u “) n ie p o k u siła się o jego p ełn iejszą in terp retację.

M ocniejszą stroną książk i są w n ik liw e i rozsąd n e a n a lizy litera ck ie. R zecz jasna, tu i ów d zie m ożna się z autorką posprzeczać, raz ostro i zasadniczo, k ied y indziej ty lk o w szczegółach.

Z acznijm y od now el, które, jak w iadom o, po liczn ych w p raw k ach p o e ­ tyck ich , sta n o w ią w ła śc iw y literack i d eb iu t O rkana. P u ch alsk a zazn aczyła ich duże bogactw o treściow e, w iern e p rzed sta w ien ie w si, w id o czn e zżycie się z atm osferą w iejsk ą , nadające utw orom O rkana ten ja k iś sp ecjaln y, c h arak terystyczn y koloryt. R ów n ież i p ow iązan ia litera ck ie u k a za ła trafn ie: n aturalizm , rom antyzm , m odernizm . M oże jed y n ie p raw em norm aln ej sy m ­ p a tii dla pisarza, z k tórego sztuką obcuje, p rzecen iła w a rto ść tych u tw orów . N ie da się zaprzeczyć, że poza tak im i w y ją tk a m i jak J u z y n a czy N a w y d a n i u są to rzeczy po prostu p ry m ity w n e, słabe i w n iczy m p raw ie (pom ijając w sp ó ln o ść m otyw ów ) n ie zapow iadają p rzyszłego ra so w eg o ep ik a w si. I n o ­ w a to rstw a nie m a w nich chyba w cale. Bo p rzecież lu d ow ego narratora w p row ad zon o do litera tu ry w cześn iej i p ew n ie n ie gorzej (B e ld o n e k D y g a ­ siń sk iego, n o w ele K onop n ick iej), p o stu la t b ezw zg lęd n ej w iern o ści „P ra w ­ d zie“ zgłaszano ró w n ież i n a w et w podobny „ w iz y jn y “ sposób (w stęp do

N i e z d a r y D y g a siń sk ieg o , no ta bene n a w et w s ty lu i obrazow aniu zb liżon y do K r ó t k i e g o snu); w k ońcu •— szerokie p ojęcie lu d o w o ści w ca le n ie p o ja w iło

się po raz p ierw szy u autora N o w e l . S ta le k rzy w d zim y n atu ralistów ; ich celem b yn ajm n iej n ie b yło ty lk o „ciasne im ito w a n ie »kolorytu m iejscow ego« .w si“ (s. 71), ja k k o lw iek oni w ła śn ie są tw órcam i n o w oczesn ego, rep ortażo­

w e g o p ortretow an ia życia. W w ie lu w y p a d k a ch w ła śn ie m łod y Orkan n ie m oże sprostać w y tra w n ej m odzie n a tu ra listy czn ej, a d zieje się tak, gdy

1 Od R e d a k c j i : stu d ia te p rzy jęły k szta łt m o n o g ra fii pt.: W ł a d y s ł a w

O rk a n . T w órca i dzieło. K raków 1958. O m ów ien ie m on ografii S ta n isła w a

P i g o n i a , o p u b lik ow an ej już po n ap isan iu p rzez D an u tę B r z o z o w s k ą obecnej recen zji, zam ieszczam y w b ieżącym zeszy cie P a m i ę t n i k a L i ­ t e r a c k i e g o .

(5)

w p row ad za ton sen ty m en ta ln y , w s ty lu w czesn y ch u tw o ró w K on op n ick iej czy p o prostu ck liw ej lite r a tu r y „dla lu d u “. P ośród różnorakich nurtów p rzew ija ją cy ch się w n o w ela ch O rkana rów n ież i te n n u rt się zaznacza, czasem n a w e t p rzy g łu sza ją c in n e.

W każd ym razie je ś li N o w e l e m ają być p rzygotow an iem do d ojrzałej tw órczości, to g łó w n ie w za k resie m o ty w ó w , w ą tk ó w i o b serw acji, a nie w środ k ach a rtystyczn ych .

Is to tn y sk ok ja k o śc io w y sta n o w ią K o m o r n i c y . Ta św ietn a p o w ieść, pod n iek tó ry m i w zg lęd a m i (jed n olitość, zw artość) górująca n a w e t nad R o z to k a m i, w k sią żce P u ch a lsk iej je s t p rzed m iotem sum ien n ej an alizy. S p ołeczn a o d ­ k ryw czość K o m o r n i k ó w , ty p o w o ść p ostaci i k o n flik tó w , p la sty k a obrazu om ów ion e są szczeg ó ło w o i za p ew n e n ie w ie le m ożna b y tu dodać. N ie u k a ­ zała jed n ak że autorka b o g a ctw a p sych ologiczn ego k siążk i. C zytam y co praw d a, że „ K o m o r n i c y p rzyn oszą dużą w ied zę o p sy ch ice p o szczeg ó ln y ch w a rstw : b ogaczy w iejsk ich , ch ło p ó w śred n io - i m ałoroln ych , w resz c ie b ie ­ d o ty “ (s. 84), gd zie in d ziej zaś d ow iad u jem y się o „portretach p sy ch iczn y ch p o szczególn ych w a r stw w ie js k ie j sp ołeczn ości“ (s. 91), jednak ta k ie sfo r m u ­ ło w a n ia n oszą na sobie jak b y śla d y determ in izm u , budząc n iep ok ojące sk o­ jarzen ia z n ied a w n y m i m ita m i o ła jd ak u -b ogaczu , n ija k im śred n iak u , o sc y ­ lu ją cy m b ez p rzerw y m ięd zy dobrem i złem , i jed yn ym sp r a w ie d liw y m na w si —: ch ło p ie b iednym .

W K o m o r n i k a c h tym czasem zn ajd ziem y zn akom ite, r e w e la c y jn e w p ro st u m ło d eg o autora u k azan ie p ow iązań m ięd zy sytu acją ży cio w ą jed n o stk i a jej p sy ch ik ą — p o w i ą z a ń , ale n ie determ in an t. M yślę tu przede w sz y stk im o osobie starego C hyby. M ieli rację „starzy“ litera tu r o zn a w cy , że n a tę p ostać K o m o r n i k ó w zw rócili sp ecjaln ą u w agę. T oż to znak om ita kreacja arty sty czn a !

In terp reta cja R o z to k d ok on an a przez P u ch alsk ą oprze się n a w et zg r y ź li­ w em u k ry ty k o w i. To praw da, że gorący ton id eo w y je st głó w n ą siłą od d zia­ ły w a n ia u tw oru ; praw da, że R o z t o k i są n iejed n o lite, łączą e lem en ty p o w ie ­ ści sp o łeczn ej i m łod op olsk iego im p resjon izm u n ie stap iając ich w organiczną całość; p raw d a, że zaw ierają m im o to p artie isto tn ie p ięk n e; i w k ońcu praw da, że na sy lw e tk ę g łó w n eg o bohatera utw oru zło ży ły się bardzo różn o­ rodne d o św ia d czen ia oraz n iem n iej różnorodne trad ycje literack ie.

P u ch a lsk a ta k to w n ie cofa s ię przed ro zstrzygan iem spornej sp ra w y osądu R akoczego przez autora p o w ieści: k ry ty k u je czy so lid a ry zu je się ca łk o w icie? S łu szn e je s t stw ierd zen ie, że „obie te ocen y m ogłyb y z p ow od zen iem zn aleźć d la sieb ie od p ow ied n i m a teria ł d ow od ow y w O rkanow skim te k śc ie [...]“ (s. 140). P ra w em recenzenta, n a k tórego sło w ie n ie ciąży od p ow ied zialn ość m o n o g ra fisty , w y łu szcza m sw ój pogląd na tę k w estię: n ie m a m ow y o ja k ie jk o lw ie k „ k rytyce“ F ran k a przez autora, k rytyce, k tóra by d o ty czy ła sa m o tn iczeg o d ziałan ia, braku isto tn iejszy ch p ow iązań z biedakam i, w y o b - c o w y w a n ia się z grupy m ogącej sta n o w ić jego jed y n e oparcie. O rkan nad aje F ran k ow i n a jw y ższą w sw oim rozu m ien iu solid arn ość z nędzą w si. Osądza raczej szp eto tę św ia ta , który d la w ie lk ic h p lan ów R akoczego n ie m a żadnego zrozum ienia, bo zrozum ienia n ie m a n ik t — n a w e t B ek ać czy C hudom ięt, o których przecież g łó w n ie tro szczy się m y śl reform atora. J eśli i F ran k a autor „ k ry ty k u je“, to za zb y tn i en tuzjazm , zb y tn ie d o w ierza n ie lu d ziom —

(6)

stosu n ek doń jest o d p ow ied n ik iem stosu n k u do jego id ei, p ięk n ej i czcigod ­ nej, ale k to w ie, czy k ied y k o lw iek ziszczalnej.

T o w id oczn e n ied o o k reślen ie id eo w e R o z to k budzi za strzeżen ia m o n o g ra - fistk i. S fo rm u ło w a n e jed n ak oględ n ie przy k oń cu rozw ażań nad p o w ieścią , n ie m ają one charak teru apriorycznych założeń, n ie w iążą się z d y k to w a n iem autorow i, „jak p o w in n o b y ć“, i n ie zam ącają an alizy, k tórą u w a ża m za jed n ą z celn iejszy ch p a rtii k sią żk i P u ch alsk iej.

Inna jed n ak sp raw a z om ów ien iem dram atu F ran ek R a k o c z y . W yd aje się, że tutaj n ie p o tra fiła autorka całk iem odrzucić p an u jących do n ied a w n a , n iezb yt św ietn y ch m etod, k tóre p o leg a ły na p rzym ierzan iu autora do p rzy ­ jęteg o z góry w zorca sp o łeczn o -p o lity czn eg o i arty sty czn eg o . C zyż m ożna m ieć p reten sje do O rkana, że nie p rzed sta w ił „pełn ych , św ia d o m y ch sw ej k rzyw d y ludzi, a le tłu m k alek , n iew y d a rzo n y ch ta len tó w , m ęd rk ów o troch ę d ziecięcej p sy c h ic e “? (s. 169) J e ż e li ch ciał w ła śn ie p isa ć o k alek ach i m ęd r­ kach, trudna rada; grunt, że p isa ł dobrze. J e ś li ch cia ł ich u k a zy w a ć nie w prosty, rea listy c zn y sposób, ale sym b oliczn ie, p o zw ó lm y i na to. A u tork a zresztą p rzyznaje, że scen y zbiorow e z b ied ak am i m ają w dram acie w ie lk ą a rtystyczn ą w y m o w ę, ale stw ierd ziw szy to cofa się w p ół drogi: „Lecz w sce­ nach tw orzon ych za pom ocą tech n ik i tego rodzaju zaw sze b y w a w ie le n ie ­ d opow iedzeń, jak i treści pozn aw czych . W w y p a d k u sztu k i o R ak oczym okazało się to m im o w szy stk o nieb ezp ieczn e. Czy b o w iem m ożem y się do­ w ied zieć, w im ię czego sąd nad F ran k iem zostaje w y d a n y , i czy ci, k tó rzy go w y g ła sza ją , m ają p ełn e p od staw y, aby w y k lin a ć pod sąd n ego?“ (s. 171)

I sta je na tym , że raczej n ie m ieli, p o n iew a ż sam i b y li zb yt bierni i zam iast działać oczek iw a li cudu.

A le czy o to tu n ap raw d ę chodzi? N ie m ożna, zu p ełn ie n ie m ożna p rzy ­ kładać do dram atu sym b oliczn ego zbyt ścisły ch k r y terió w sp o łe c z n o -p o li­ tycznych. P ok azu jąc tłu m nędzarzy w p rzy tu łk u O rkan n ie ty le m y śla ł o uk azan iu „dokum entu u cisk u “, co po p rostu o ogrom ie lu d zk iego c ie r p ie ­ nia. Franek R akoczy, rea ln a p ostać z R o zto k , je s t jed n o cześn ie d la tych C yrków , D rozdów , grabarzy (podobnie jak dla c z y te ln ik a czy w idza) sy m ­ bolem w y z w o le n ia z nędzy, sym b olem sp ełn ien ia ich tęsk n o t i m arzeń; ale m arzenia lu d zk ie są różne i w ca le n ie zaw sze obracają się w o k ó ł k o n k r e t­ n ości sp ołecznej.

C Y R EK

[...] D rzew a — p ta ctw o — p ow ietrze — w od a — stw orzen ie w szelk ie — w jak im ś obyczaju n ow ym ... [...]

D R O Z D

A m n ie ino o tę ślebodę... żeb y człek m ógł rzeką w górę — na dół — gd zie m u się zabaży... 2

Stu d en t, w y k o le jo n y kan d yd at na in telig en ta , m arzy o otrzym an iu p o ­ sady, m a ły T eo filek chce w y św ie tlić groźną ta jem n icę św ia ta i życia. K ażdy inaczej.

2 W. O r k a n , F ran ek R a k o c zy . E pilog w trzech aktach. L w ó w 1908. s. 56.

(7)

Z n am ien n e też, że w ła śn ie k om ornicy m ało sta w ia ją k on k retn ych żądań. O czekują w y b a w ien ia . O czekują tak, jak goście z W e s e la czekają na tę te n t konia W ernyhory. Z w iązek n iek tórych scen F ra n k a R a k o czeg o z tym d ram a­ tem je s t zu p ełn ie w id oczn y.

W sum ie w ię c w y d a je m i się, że ciek a w y u tw ór Orkana w y m a g a troch ę odm iennej oceny. A u tork a zd ecyd ow an ie w o li p o ety k ę rea listy czn ą , d la teg o też i in n e d zieła pisarza, które p o w sta ły w kręgu m odernizm u, obdarza d użo m n iejszą uw agą. P om ór, k tórem u przyzn aje zresztą n iep rzeciętn e w a rto ści, za słu g iw a łb y na szersze o m ów ien ie — są tam scen y o w strzą sa ją cej sile i w sp a n ia ły m m a jesta cie biblijnym . A m oże i z D r z e w ie j , u zn a n eg o przez P u ch a lsk ą — w dużej m ierze słu szn ie — za p oezję d la nas d zisiaj m a rtw ą , d ałob y się w y d o b y ć cen n iejsze fragm en ty? N a p rzykład opisy przyrody: czy w sz y stk ie są ty lk o zdobnicze, „ a rty sto w sk ie“?

T ak w y czerp a w szy rejestr p reten sji w ob ec autorki W ł a d y s ł a w a O rk a n a , n ie p rzesta ję w ca le uw ażać jej pracy za dobrą. W p orów n an iu choćby z so ­ cjologiczn ym w stęp em B łoń sk iego do W y b o r u p i s m 3 sta n o w i ona duży krok naprzód. J est poza tym przystępna. J e st zajm ująca. J e st w ogóln ych za ry ­ sach słu szn a, i sądzić n ależy, że sp ełn i sw oją ro lę w sp o p u la ry zo w a n iu w śród szerokich k ręgów czy teln iczy ch tw órczości n iezw y k łeg o pisarza.

D a n u ta B r z o z o w s k a

S t a n i s ł a w P i g o ń , W ŁA D Y SŁA W O RKAN. T w órca i d zieło. K ra ­ ków (1958). W yd aw n ictw o L iterackie, s. 449, 3 nlb. + 8 ilu stracji.

O rkan d zielił przez d łu gi czas los w ięk szo ści pisarzy m łod op olsk ich . N iek tóre z jego d zieł w yd aw an o n a w et dość ch ętn ie, i to k ilk a k ro tn ie, ze w zg lęd u na ich charakter, k lim a t i tem atyk ę, ale n ie zajm ow an o się g ru n ­ tow n iej tw órczością tego pisarza. U kazało się w latach p ow ojen n ych za led ­ w ie k ilk a szk iców i artyk u łów , na ogół m ało od k ryw czych lub zb y t b ez­ w zg lęd n y ch w sw ej u praszczającej in terp retacji. Tak w ię c jed yn ą sy n tety czn ą p ozycją b y ł w cią ż jeszcze zw ięzły portret p o ety n a ry so w a n y k ied y ś, przed 30 z górą la ty , p rzez Ju lian a K rzyżanow sk iego. D opiero w ostatn ich n iem al m iesiącach rozpoczął się ży w szy ruch w y d a w n iczy na p olu p u b lik a cji o rk a - now sk ich . O trzym aliśm y w ię c n ajp ierw — pop u larn ą co praw da, ale ciek a w ą i bądź co bądź pion iersk ą — m on ografię pióra M iro sła w y P u ch a lsk iej, a w ślad za nią w ie lk ie opus S ta n isła w a P igon ia. Że P igoń pracuje nad O rkanem od d łu ższego czasu, o tym w ied zian o ju ż d aw n iej. F ra g m en ty dzieła i sk róty rozdziałów u k a zy w a ły się tu i ów dzie. O gólny k lim a t lat m in ion ych u n iem o żliw ia ł jednak p u b lik ację całości. K siążk a u k azu jąca się obecnie, w zm ien ion ych w arunkach, w y d a n a bardzo sta ra n n ie prze? k ra ­ k o w sk ie W yd aw n ictw o L iterackie, je s t b ezsp rzeczn ie w yd arzen iem * dużej m iary, jeśli w ziąć pod uw agę, że w naszej h isto rio g ra fii litera ck iej m o n o ­ grafia sy n tety czn a stanow i, n iestety , w ciąż jeszcze zja w isk o rzadkie i od ­ osobnione.

K siążk a m a charakter po trosze trad ycyjn y, po trosze n ow atorsk i. 3 W. O r k a n , W y b ó r pis m . O pracow ał i p rzedm ow ą op atrzył Jan B ł o ń ­ s k i . K rak ów 1953.

Cytaty

Powiązane dokumenty